Aki Inzuka

Aki Inuzuka

Aki Inzuka

Post autor: Aki Inuzuka »

Metryka:
Imię: Noriko

Nazwisko: Kodama/Kuro-shin | dawniej Nekutai(rodowe)

Pseudonim: Shīmu

Płeć: Kobieta

Ranga: Genninka

Status: Kunoichi Sunagakure no Sato

Specjalizacja: Masuta Ranto

Klan: Kuro-shin

Kekkei Genkai: Nuime  

Natura Chakry: Doton (S)

Pochodzenie: brak danych

Aktualne Miejsce Pobytu: Suna

Aparycja i charakter:

Wiek: 15

Wzrost i waga: 165/55

Noriko

Aparycja: Noriko jest dość wysoka jednak olbrzymką zdecydowanie nazwać ją nie można. Na pierwszy rzut oka wydaje się mieszkanką podziemi gdyż jej skóra ma specyficzny i niecodzienny odcień, zwłaszcza na mieszkankę wspaniałej wioski jaką jest Suna, gdyż jest jasny, kremowy, wręcz waniliowy (tak, waniliowy to jedna z tych dziwnych jasnych barw). Wielu przez to nie uznaje jej jako prawowitej sunijki, lecz ta ma na to po prostu wywalone; za dużo już się tego nasłuchała by robiło to na niej jakiekolwiek wrażenie. Patrząc od góry napotykamy na burzę czarnych włosów opadających zawiłymi kaskadami do połowy pleców. Końcówki lekko się kręcą, lecz nadaje to całości miłego dla oka widoku. Włoski same z siebie tworzą gęstą sieć krzywizn i zawijasów co nadaje im cechy niesfornych, trudnych do ułożenia i ogarnięcia. Kilka kosmyków zawsze spada na oczy, lecz Noriko ciągle stara się je poprawić. Spod grzywy kruczoczarnych włosów na świat spoglądają martwe, bursztynowe oczy. Zawsze skrzą się delikatnie gdy dziewczyna analizuje jak wiele korzyści może z jakiejś sytuacji wyciągnąć. Taka cecha. Prosty nosek zawisa na małymi ustkami, a z boku okalają go jasne lica. Ktoś nieuważny poza miłą twarzyczką nie jest w stanie przejrzeć chytrości jaka czai się za tą przyjazną maską. Jej postura jest dość wątła. Nigdy nie była zbytnią fanką ćwiczeń fizycznych, dlatego też jest chuda, chucherkowata. Jeśli chodzi o jej kobiecie walory to są dość nieduże, ot, takie dwa kraśne jabłuszka kuszące jędrnością, lecz nie za duże gdyż dziewczynka dopiero dojrzewa. Bardziej zwracającą uwagę częścią jej ciała jest wyżłobienie w tali; idealnie wcięte, zwęża się w części brzusznej by łagodnie wybić się w okolicach bioder, potem zwęzić delikatnie przy udach, a potem nadać smukłości ciągnąc ku małym stópkom. Skóra poprzebijane jest w dziesiątkach miejsc szwami które, zdawać by się mogło, żyją własnym życiem i po operacji usadowiły się w takich a nie innych miejscach. Poniżej znajduje się obrazek jak to wygląda.
Szwy:
Obrazek
Ubiór:
Obrazek
Archetyp Charakteru:Praworządny zły.

Jeden z najbardziej knujących charakterów świata. Osoby takie działają bez skrupułów kierując się w stronę obranego celu. Często obejmują oficjalne ważne urzędy za pomocą znajomości. Z powodu tego, że prawie nigdy nie działają niezgodnie z prawem nie mogą zostać formalnie pociągnięci do odpowiedzialności. W końcu czy wysokie podatki, czy konsekwentne ściąganie długów ludzi to przestępstwo? Oczywiście nie jest dobrem zabrać komuś dom gdyż nie ma pieniędzy do zwrócenia nam (czy osobie od której wykupiliśmy dług), lecz nie można takiego kogoś za to ukarać. Nadają się równie dobrze na podwładnych jak i na liderów. Choć często posiadają wygórowane ambicje przez co mogą niebezpiecznie szybko piąć się na szczyty hierarchii. Z takimi osobnikami stosunkowo łatwo jest zawierać umowy, gdyż w zdecydowanej większości przypadków honorują je i dopełniają ich warunków. Inna sprawa, że negocjacje polegające na ustalaniu tych ostatnich nie będą spacerkiem... Często ktoś praworządny zły posiada wielkie plany które mu samemu mogą wydawać się dobrem dla całego świata, a postrzegane przez innych będą czystym złem. Równie często postaci takie są w pełni świadome, że robią źle i jest im z tym dobrze.


Cechy Charakteru: Noriko jest bardzo specyficzną osobą. Z jednej strony miła, uśmiechnięta, z drugiej chciwa, knująca, chytra. Dość chłodno odnosi się do nieznanych sobie osób i ciężko zaskarbić sobie jej atencję, zwłaszcza osoby spoza jej rodzimej wioski – Suna. Wierzy w sunijskie ideały i większość akcji jakie podejmuje najpierw jest stawiana na dobro jej (jako osoby), a potem na dobro całej nacji. Nigdy otwarcie nie wystąpi przeciwko swej wiosce, wierzy w nią szczerze. Było to miejsce gdzie mimo tego kim była i jaka była została przygarnięta, dlatego postanowiła powierzyć siebie dla jej mieszkańców. Była wychowywana w specyficznych warunkach przez co od małego nauczyła się że życie to jeden wielki interes na którym tylko najzdolniejsi i najbardziej obrotni zyskają dla siebie jak najwięcej. Komparuje to z jej archetypem charakteru; często zawiera układy z wrogami sojuszu Suna, bądź z własnymi, personalnymi wrogami, jeśli tylko może coś na tym zyskać. Zawsze tłumaczy to w ten sposób że oddając potem swe usługi Suna ma z tego większe korzyści. Jeśli chodzi o ambiwalentny stosunek do innych nacji, to sprowadza się do dość chłodnych i sztywnych relacji, nie wykluczone akcje ofensywne bądź sabotaże „na chwałę Suna!”. Zawsze jednak stara się wybadać grunt po jakim stąpa; wszelkie pozytywy i negatywy z tego wynikające. Jest otwarta – chętnie nawiązuje nowe znajomości by dowiedzieć się ile, kto, i co jej może zaoferować, lub jak może takie osoby wykorzystać, lecz zawsze stara się ukryć swe prawdziwe zamiary. Często działa w bardzo energiczny i nierozważny sposób, dopiero gdy coś ją naprawdę zirytuje bądź po prostu wkurzy. Potem żałuje że nie mogła inaczej tej sytuacji rozwinąć by coś dla siebie nie wyłapać, ale szybko o tym zapomina było minęło, nie ma co drążyć. Przyjaźń, jeśli w ogóle jest taka relacja z nią możliwa, opiera się na dość zdystansowanych stosunkach, chyba że osoba naprawdę zaskarbi sobie jej szacunek i oddanie co łatwe nie jest. Jedyną osobą którą darzyła przyjaźnią, miłością i szacunkiem była jej symbiotyczna siostra.
Atrybuty fizyczne i duchowe:
Siła: Ichi Kaishi
Wytrzymałość: Ichi Kaishi
Szybkość: Ichi Kaishi
Zręczność: Ichi Kaishi
Kontrola Chakry: Ichi Kaishi
Kontrola Kekkei Genkai: Ichi Kaishi
Potencjał genjutsu: Zero Kaishi
Zasoby Czakry: [Przyzwoite]
Kontrola Natur Chakry:
  • Doton: Ichi Kaishi
Walka Wręcz: Ichi Kaishi

Punkty Rozwoju:123
5+5+5+9+3+1-25+15+30-3-15-6+2+10(mgmiecha)+7+7+8+20+15+1+5(wieczny genin)+8(boski miszcz)+10(Bóg 35 misji)+1515+8-5-6-11-5+10
Punkty Sławy:185
15(mg miecha)+40+20+10+50(host)+15(pisarz)+20(Bóg 25 misji)+10+5
Punkty Fabuły:145
40(mg miecha)+60+100(event)-200+40+40+30-110+30+65+30+20
ogółem455

Umiejętności:

Umiejętność Dodatkowa: Takumi - Spryciacha
Dzięki Twej przebiegłości i naturalnemu sprytowi większemu niż przeciętny, jesteś w stanie ocenić sytuację jak najdokładniej jest to możliwe i potrafisz z nich wybrnąć bez większych problemów. Dodatkowo, dzięki Twojemu sprytowi, bądź przebiegłości, potrafisz się "wycwanić" i myśleć bardziej racjonalnie/logicznie. Jesteś bardzo pomysłowy co do zagadek logicznych i na dodatek odznaczasz swoją obecność w towarzystwie zagadkami, których nikt nie jest w stanie odgadnąć.
Styl Walki: Hayai
Poziom Pierwszy - Uczeń (Hitomi)
Wymagania: Ranga Genin, 20 punktów walki wręcz.
Koszt Nauki: 10 Punktów Rozwoju

Pierwszy poziom wtajemniczenia na drodze do zostania mistrzem Taijutsu otwierający przed użytkownikiem nowe możliwości. W czasie używania, którejś z odmian stylu Dokuji jest wstanie skuteczniej dobierać kombinacje ciosów, tym samym zwiększając, któryś z dominujących atrybutów (w zależności od wybranej odmiany, przy szybkim jest to szybkość, silnym siła, pośrednim szybkość i siła) o 5 punktów atrybutu (w przypadku pośredniego, siła i szybkość wzrastają o 3 pkt.) na czas walki. 
Ekwipunek:

Przy sobie: 
->dwutygodniowe racje,
->pięć bandaży,
-> kompletny zestaw podróżniczy (metalowy kubek, zapalniczka olejowa, kompas, manierka z wodą, mały szczelny woreczek z ziarenkami kawy, koc, paczka ze suchym prowiantem)
->słoiczek(10) pigułek wzmacniających,
->trzy uniwersalne odtrutki,
->jedną malutką ampułkę soli trzeźwiących,
->przemyślenia na temat Raum'a i wszystko co o nim wie
->lista uczestników #10 CE
mieczyk
Na sobie:
-> kabura na udo
-> ochraniacze na łokcie i nogi
-> pancerz ANBU
Obrazek
-> Butki
Obrazek
Fajka
Obrazek
KAJDANY MISTRZ KOPANIA TYŁKÓW
ObrazekObrazek
Pojemnik na broń:
->7 kunai (z karteczkami wybuchowymi),
->30 kunai (luzem)
->17 shurikenów,
->2 dzwoneczki,
-> 5m żyłki
-> 2m łańcucha
->11 bomb świetlnych,
->18 bomb dymnych,
->7 notek wybuchowych (luzem)
->90 makibishi
->2 tanta (jedno w poziomej pochwie nad tyłkiem, drugie przywiązane do prawej łydki)
Zwoje:
-> 1 mały (pusty)
-> 3 małe (po 10 kunai. pieczętowane tu)
-> 1 mały ( Doton D: Gensetsukon . pieczętowane tu)
-> 3 średnie (puste)
-> 1 średni (2 x po 1 m łańcucha. pieczętowane tu)
-> 3 duże (puste)
Pieniądze: 1229 rou.
75+70+69+160+900(3xuczeń)+260+100+110+500(Bóg 35 misji)+120-2475
Depozyt:
Asortyment Technik:
Ninjutsu:
  • E
    Bunshin no jutsu.
    Henge no Jutsu.
    Kai.
    Nawanuke no Jutsu.
    Kawarimi no Jutsu.
    D
    Shunshin no jutsu 
    Dekata Ki
    Dekata Mizu
    Fūbaku Hojin
    Fukumi Hari
Taijutsu:
  • E
    Dainamikku Entorii
    Boko
    D
    Suna Ageruken
    Suna Raiken
    Suna Reppuu
    Suna Senpū
    Katari Ikuzo
    Suna Shoufuu
Genjutsu:
  • brak
Klanowe:
  • D
    Hōgo Make 
    C
    Shotto Hōgō

Specjalizcji:
Bramy:
  • Brama Kaimon – Brama Otwarcia
    Ranga: Genin
    Koszt: 25 PR.
    Wymagania: 40 pkt wytrzymałości, odbycie treningu na przynajmniej 900 słów

    Brama Kaimon umiejscowiona jest w lewym płacie mózgu, a jej zadaniem jest minimalne ograniczanie zużycia mięśni całego ciała. Nieoficjalnie mówi się, że ma ona związek z negowaniem energetycznego wpływu adrenaliny, jednak nie wiadomo ile w tym prawdy. Podczas jej otwarcia nie zachodzą żadne widoczne zmiany w wyglądzie użytkownika. Niekiedy może pojawić się wokół jego stóp niewielki tuman kurzu podrywający się z podłoża, na którym stoi. Jest to wynik nagłego, niedostrzegalnego wybuchu energii przepływającej do mięśni. Podczas jej działania siła i szybkość użytkownika wzrastają o 35 punktów. Efekt utrzymuje się przez 4 tury, po których upływie Bramę należy zamknąć lub aktywować następną.
Pieczętowanie:
  • D
    Shīru no Jutsu 
    Fūka Hōin 
Natur Czakry:
  • Doton:
    D
     Doro Kawarimi
     Gensetsukon
Własne:
  • brak
Inne:

Umiejętności specjalne:
Specjalista lv 1
Wytrzymałość psychiczna lv 1
Perswazja lv 1
Pieczętowanie lv 1
Tworzenie pułapek lv 1


Nindo: "Wciąż walczysz, nawet kiedy już przegrałeś. Nic innego jak shinobi Pisaku" ~Hatake Kakashi

Osiągnięcia:
+Jest nas trzystu! - Wziąć udział w próbie pobicia rekordu osób online na forum dnia 09.03.2014 - 20 Punktów Sławy + 5 do wybranego atrybutu (szybkość).
+ Urwis (Wyjątkowo trudny do ułożenia uczeń z dobrą jakością postów) - + 1 pkt. szybkości.
+Dziecko Geniusz (Wysoka jakość postów w akademii) - + 1 pkt. do wszystkich atrybutów.
+ Wyróżniam się (Minimum jedna charakterystyczna i widoczna blizna, znamię, tatuaż lub inny znak na ciele) - +1 PR
+MultiMisja (Prowadzenie pięciu misji na raz - odpisy muszą być regularne, raz na 24h) - + 5 do wszystkich atrybutów.
+Kolekcjoner Osiągnięć (Minimum 5 osiągnięć na koncie naszej postaci) - + 5 do wszystkich atrybutów.
+Pisarz - 2000 postów + 15 PS
+Kibic Mistrzostw Świata - Wspieranie Repki Siatkarzy podczas Mistrzostw 2014 - + 5 PR
+Wieczny Gennin (przebywanie na randze gennina przez czas 8 miesięcy) + 5PR jednorazowo, albo +2 do wszystkich statystyk
+Boski Miszcz (Osiągnięcie wszystkich statystyk na max) - +8 PR za każdą rangę
+Pan/Pani Przeznaczenie (Poprowadzone minimum dziesięć spontanicznych wydarzeń fabularnych - walki, misje, wojny etc.) - + 10 Wytrzymałości.
+Bóg (Poprowadzenie 35 misji) - + 20 PS, 10 PR, 500 Rou.
Punkty MGP: 43,5 (ogółem 109,5)
Poprowadzonych Misji/Wypraw: 70
Spontaniczne wydarzenia fabularne itp: 16
Ocenionych treningów: 79
Pomysły: 1

Wypełnione Misje:

Rangi D - 5
Rangi C - 4
Rangi B - 0
Rangi A - 0
Rangi S - 0

Poznane osoby:

Specjalne Wydarzenia:

EVENT Dosi @.q
Hoshinkowe losowanie
Grubi - 31. Zwój pozwalający opanować technikę rangi C(wciąż musisz znaleźć kogoś, kto Ciebie, "nauczy" techniki) bądź dwa zwoje pozwalające opanować technikę rangi D za darmo i bez nauki -> wykorzystane tutaj
Przesłuchanie
Hoshinkowe losowanie II
Noriko - 25 - twój następny trening będzie dużo bardziej trudniejszy, potrzebujesz 6 linijek na jeden atrybut zamiast 5, kończy się po dwudziestu atrybutach -> NIEZROBIONE
Taszkowe Losowanie
Noriko - Podczas kąpieli w rzece Twoje ubrania dosłownie oooodpłynęły~. Wszystkie. Krótkie opowiadanko, nagroda zostanie przydzielona przeze mnie po jego przeczytaniu~ NIEZROBIONE
Biografia:
CZĘŚĆ PIERWSZA

Pierwsze przesłanki o życiu Noriko docierają do nas gdy dziewczynka miała dwa, może trzy latka. Jej pochodzenie nie jest do końca znane, ale faktem jest że pojawiła się kiedyś pewnego wtorkowego popołudnia z matką u boku w bramie Suna. Nie posiada z tamtego okresu za dużo wspomnień, ale pamięta przejmujący ból karku i jakąś dziwną narośl która zawsze wyrastała z tyłu pleców. Matka nigdy nie komentowała tego faktu; nigdy nie wytłumaczyła jej skąd to się wzięła, co jest tego skutkiem. Lecz nie odchodząc za bardzo od początku historii – strażnicy w bramie zatrzymali obie damy i wypytali dokładnie skąd pochodzą. Matka w dość pokrętny sposób zaczęła tłumaczyć ich ucieczkę z sierocińca? Maminca? Labolatorium? Noriko nie wiedziała do końca co te terminy oznaczają, ale nie zagłębiała się w to zbytnio. Wszak miała trzy latka więc sprawy dorosłych naprawdę mało ją obchodziły. Pamiętała tylko jak mężczyźni z podziwem kiwają głowami, patrzą się na nią dziwnym spojrzeniem, a potem przepuszczając dwójkę uciekinierek do środka. Tak zaczęło się jej życie w Sunagakure no Sato.

Tymczasem wiele kilometrów dalej szalony naukowiec darł się na cały regulator a jego obłąkane spojrzenie przebiegało po sali poszukując jednego z eksperymentów które uciekły. Nekutai! Powtarzał w duchu. Gdzie one są?! Darł się.
Naukowcem owym był nie kto inny jak Raum, nukenin S klasy którego niektórzy mieli już (nie) przyjemność spotkać. Facio sapał i ciskał gromami po sali operacyjnej, lecz dziewczynki uparcie się nie pojawiały. Przestąpił z nogi na nogę, a następnie wrzasnął:
-Tetsui! Gdzie do kurwy nędzy one się podziały?
Odpowiedziała mu cisza. Raum zapomniał że w tym kompleksie labolatoryjnym znajował się tylko on, jeden z jego przybocznych, oraz Noriko i jej siostra, Naora. Ochroniarz gdzieś zniknął wykonując mroczne plany, a doktorek powiedział że sam przeprowadzi operację. Na czym własciwie miał polegać cały zabieg?
Raum wiele miesięcy podróżował po Sunagakure i okolicach zbierając o pewnym klanie który bardzo go zainteresował. Był to klan Nekutai. Jego użytkownicy posiadali jedną dość specyficzną zdolność; potrafili mnożyć komórki macierzyste własnego ciała i dowolnie nimi manipulować. Nie było to jednak zbyt trwałe gdyż takie twory szybko się rozpadały i nie było z tego za wiele pożytku. Dopiero po pewnym czasie, na jednej z wypraw, Raum znalazł dokumenty mogące nadać sens całości. Należało „stopić” ze sobą dwójkę rodzeństwa, najlepiej bliźniaków, a wtedy tworzone komórki bez problemu dawały sobą manipulować. Warunek jednak był jeden: jedno musiało mieszkać w drugim – dzielić jedno ciało i spożywać podwójne zasoby energetyczne. To jednak według niego nie było zbytnią niedogodnością, więc po prostu ściągną swe dwie córki, Noriko i Naorę właśnie, a następnie je ze sobą scalił. Eksperyment się udał, lecz mężczyzna nie był świadom nawet połowy rzeczy jakie udało mu się dzięki temu uzyskać. Pod koniec operacji rozległa się potężna eksplozja w której szalony naukowiec został oszołomiony, a spanikowana dziewczynka uciekła. Po wyjściu na powierzchnię okazało się że jest tam jej matka która wiedziała o wszystkim ale nie miała siły woli by powstrzymać Rauma. Razem uciekły.

Mijały lata a dziewczynka dorastała z dziwną naroślą na własnych plecach. Nie miała pojęcia co to jest, jak działa, do czego prowadzi. Inne dzieci śmiały się z niej, lecz nie obchodziło jej to zbytnio. Dostatecznie się nasłuchałą od innych o swym pochodzeniu i wygladzie żeby nie przejmować się zdaniem innych. Sytuacja nie zmieniła się nawet jak odeszła jej mama. Kobieta często znikała z domu udawała się do siedziby obecnej Kazekage. Co tam robiła? Noriko nigdy nie wiedziała, chociaż kiedyś podsłuchała rozmowę jakby matka zdaje relację ze swego życia. Mówiła coś o jakimś nukeninie, placówkach, badaniach... Nigdy jej to jednak nie obchodziło. Nie było w tym nic interesującego. Pewnego dnia matka jednak nie wróciła do domu. Norkio miała może wtedy z dziesięć lat i już dość ukształtowany charakter. Właśnie kończyła jeść przyrządzony wcześniej obiad gdy na zegarze wybiła kolejna pusta godzina. Matka nigdy się tyle nie spóźniała i to wydało jej się dziwne. Miała się zbierać do wyjścia by rozejrzeć się za rodzicielem, gdy wpadł shinobi Suna i powiedział że matka dziewczynki nie żyje. W jakich okolicznościach? Nigdy się nie dowiedziała.

Mała poszła na górę i zaczęła płakać. Była do starszej kobiety, bądź bo bądź, przywiązana jak do nikogo innego na świecie gdyż ta się nią opiekowała i była dlań dobra. Skuliła się w kłębek i szlochała wyklinając na czym świat stoi. Wtem usłyszała głos. Rozumiem twój ból, ale mogłabyś przestać. Próbjuę tu zasnąć. Było to doprawy druzgocące przeżycie, a mała nie wiedziała ską ów głos się wywodzi. Rozejrzała się, lecz nigdzie nie dostrzegła kogokolwiek. Głos odezwał się ponownie. Przecież tutaj jestem, zabrzmiało bardziej szyderczo. Dźwięk odbijał się echem w głowie Noriko i zrozumiała że tak się dzieje. Nagle zapragnęła dotknąć narośli na plecach. Au! Nie w oko! Wrzasnął głos. Jestem Naora... Twoja bliźniaczka. Możesz mnie nie pamiętać, ale miałaś siostrę. Nasz... Ojciec nas połączył. Witaj, siostro. Noriko uśmiechnęła się przez łzy. Był to iście paskudny uśmiech, ale tylko na taki mogła się w tamtej chwili powołać. Od tego czasu nie była już sama.

Kolejne lata minęły jej w spokoju. Nigdy nie zdradziła sekretu swej siostry, a ta była zawsze bardzo użyteczna. Mimo że różniły się od siebie dość znacznie, to zawsze pozostawały w harmonii.

CZEŚĆ DRUGA

Rozdział I
Kiedy wszystko się zaczęło...

Dzień 22 wrzesień, 7 lat po zakończeniu wojny
Obudziłem się rano z dość mieszanymi uczuciami. Dzień nie zapowiadał się jakoś nadzwyczajnie, wręcz przeciwnie. Stawy bolały jak zawsze bo Raum nie chciał zainwestować w lepsze posłania, więc musiałem kilka chwil poświęcić na rozciąganie się oraz masowanie bolących miejsc. Dopiero wtedy uniosłem się dość leniwie z łóżka i ziewnąłem. Wszystko bolało mnie jak diabli; nie idzie się przyzwyczaić do takich warunków nawet po trzech miesiącach urzędowania w jednym miejscu. Kamienne łóżka są doprawdy niewygodne... Wstałem i przejechałem trzema palcami po czole zbierając resztki potu. Znów śnił mi się jakiś koszmar ale nie pamiętam dokładnie co to było. Trzy palce zawisły przed mymi oczami; obserwowałem spływające po nich kropelki potu na kikut prawej dłoni. Więcej palców nie miałem – wypadek dawno temu, już nawet nie pamiętam co to było dokładnie. Może kara za kradzież, a może rana wojenna? Westchnąłem ciężko wycierając dłoń i zarzucając na plecy standardową ciemną szatę. Raum nie lubił udziwnień, w sumie ja też nie. Strój ma być prosty i wygodny, ot co. Pstryknąłem palcami lewej dłoni a pochodnia znajdująca się niedaleko cicho pyknęła i zapaliła się. Proste urządzonko jakie wymyśliłem działało idealnie; zapalnik reagował na dźwięk, dzięki czemu dwie substancje chemiczne wewnątrz mieszały się i w wyniku reakcji dawały dość wyblakły płomień, ale szło się przyzwyczaić. Chwyciłem za źródło światła i wyszedłem na korytarz. Nie było sensu spędzać tam więcej czasu, skoro i tak robotę miałem gdzie indziej. Zatrzasnąłem drzwi i przekręciłem znajdujący się po drugiej stronie klucz. Cicho kliknęło. Przekląłem własną głupotę wsadzając go do kieszeni – musiałem zapomnieć wyjąć go poprzedniego wieczoru. Cholera.
Znalazłem się na długim, wąskim korytarzu który usiany był mniejszymi pochodniami i wybitnie gładkimi ścianami. Jak Raum to zrobił, nie miałem pojęcia. Ten człowiek skrywa przede mną bardzo wiele swych sekretów, ale układ jak najbardziej mi odpowiada. Za dostęp do chociaż niektórych z jego badań jestem w stanie oddać naprawdę wiele, zwłaszcza że jest to tak opłacalne. Pogładziłem ścianę i ruszyłem do prowizorycznej kantyny po raz kolejny podziwiając systematyczność usiania drzwiczek po lewej i prawej stronie. Kiedy kroczyłem pustym korytarzem me kroki odbijały się echem niosąc donośny stukot przez co niektórzy „lokatorzy” (jeśli można ich w ten wykwintny sposób nazwać) budzili się i hałasowali. Miałem się nimi zająć już niedługo, ale póki co śniadanie. Sam Raum przykładał do tego stosowną wagę, a wolałem się z nim nie kłócić. Zwłaszcza że miał rację...
Droga minęła mi stosunkowo szybko. W myślach planowałem już co sobie przygotuję, a potem kolejność odwiedzenia pacjentów. Musiałem się upewnić w kilku przypadkach czy wprowadzenie kilku specyficznych składników do mikstur było prawidłowe, czy ma jakieś skutki uboczne. Nawet jeśli tak, to trudno, ścierwa będą cierpieć. Przecież to tylko pionki, prawda? To nawet nie są ludzie. To rzeczy, nawet gorzej. Nie przejmowałem się nimi ani trochę – wszystko dla badań. Należałoby też nasze zwierzołaki odwiedzić i zobaczyć w jakiej są kondycji. Krzyżowanie ludzi i wilków? Raum jest geniuszem. Szaleńcem, ale geniuszem.
Zamyśliłem się i wpadłem na stojący w kantynie stolik. Biodro zabolało jak diabli a sam zakląłem szpetnie czując rozlewający się po ciele ból. Cholera. Uniosłem wzrok i wtedy zobaczyłem że przy stole ktoś siedzi... Była to dziewczynka, na oko trzynastoletnia, może trochę starsza. Całkiem urocza, chociaż najwidoczniej miała cholernego pecha znajdując się tu. W jej zachowaniu za to było coś dziwnego, ale znałem ten stan; widziałem go u pozostałych... potomków Rauma. Spojrzała na mnie trochę zlęknionymi oczyma i spytała: kim pan jest? I tak się wszystko zaczęło...

~x~

-Kim jestem? Nazywam się... Tetsui. Tak, Tetsui. Mów mi Tetsui. A Ty kim jesteś?- spytał mężczyzna przyglądając się uważnie dziewczynie.
Podniósł jedną z dłoni do twarzy i podrapał się po niej. Trzy palce przejechały po skórze ocierając się o niechlujny zarost trzeszcząc cichutko. Dziewczynka widząc takie oszpecenie szerzej otworzyła oczy i uniosła obie dłonie do twarzy zasłaniając usta. Zdając sobie sprawę z tego że to dość przerażający widok Tetsui schował dłoń do kieszeni jednocześnie unosząc drugą w uspokajającym geście.
-Oj, oj, spokojnie. To nic takiego, po prostu miałem mały wypadek i...- zaczął lecz dziecięcy głosik przerwał ciszę odbijając się echem po surowych ścianach.
-Pan jest ranny! Trzeba Panu pomóc!- zawyła dziewczynka a do jej oczu napłynęły łzy.
-Spokojnie, spokojnie! Nic mi nie jest! Przestań się ee mazać...! To znaczy... No, już dobrze. To nic takiego, nie myśl o tym.
-Ale-e, ale-e...
-Cisza! Już nie marudź. Lepiej powiedz kim jesteś i co tu robisz zanim się zezłoszczę!
Dziewczynka spuściła oczy i chlipnęła donoście. Wielki i zarazem malowniczy glut wypłynął z jej dziurki od nosa i zawisł nad ustami. Wisiał tam chwilę niczym zgniłozielona bombka na choince po czym rękaw małej powędrował do nosa i donośnym chlipnięciem wytarła babola. Poprawiła rękawek i splotła ze sobą dłonie na podołku wykręcając je w zdenerwowaniu. Normalnie taka sytuacja nie miałaby miejsca.

Normalnie Noriko wykpiłaby drania, obmyśliła z Naor'ą jakiś plan działania mający na celu wydostanie ich tyłków z opresji i ucieczkę. Normalnie... nic jednak takie nie było. Gdyby posiadała wspomnienia sprzed zaledwie kilku godzin, dostrzegłaby siebie wychodzącą z wioski. Dostała misję patrolowania okolicy ze względu za wzmożoną aktywność grup bandytów napadających na opodal leżące wsie i złożenie raportu po odbyciu patrolu. Zebrały się wraz z Naor'ą i ruszyły wypełnić powierzone im zadanie. Inspekcja pierwszej wioski minęła dość sprawnie, podobnie drugiej. Przy trzeciej jednak zaczęły się problemy. Niepokojące plotki o zniknięciu kilku mieszkańców, potem znalezione w pobliżu domu starosty wioskowego zwłoki. Zadanie robiło się coraz bardziej skomplikowane jednak Sunijki nie zamierzały odpuszczać. Popychając się wzajemnie do działania podjęły trop i tak wpadły w łapy Raum',a który to stał za wszystkimi z tych wydarzeń. Kiszka. Szalony Nukenin obezwładnił je w ułamku sekundy i położył nań swe łapska. Uśmiechając się obelżywie rzucał wysokopoziomowymi technikami które uśpiły Naor'ę, a Noriko sprowadziły umysłowo do stanu sześciolatki. Po odbyciu całego procesu zarzucił sobie dziewczynkę na ramię niczym worek kartofli i ruszył w kierunku kryjówki. W trakcie marszu głaskał ją po drodze i szeptał „wróciłaś do mnie, Skarbeńku...~!”

-Na-azywam się... Noriko Kodama... Ta-aki pan mnie to przyprowadził i mówił że-e jest...
-Twoim ojcem. Tak, Skarbie, to prawda, jestem nim- przerwał jej donośny głos od wejścia.
Do sali wkroczył nikt inny jak Raum, jeden z najgroźniejszych i najbardziej tajemniczych nukeninów rangi S. Niewielu ich stąpało po ziemi, a ten był w ścisłej czołówce pod względem zagrożenia. Czy był silny? Owszem, chociaż jego siła brała się nie tylko z niespotykanej siły i wytrenowania, ale głównie z umysłu i nieprzeciętnego intelektu jakim władał. Jeśli patrzyło się na niego powierzchownie wiele można było pominąć; ot, zwykły niski grubasek z żółtymi zębami, tłustymi włosami i szalonym spojrzeniem. Wielu takich krążyło na świecie, lecz nie każdy był tak niebezpieczny jak ten. Większość zostawała drobnymi przestępcami podatkowymi, gwałcicielami bądź kieszonkowcami, ale na pewno nie naukowcami babrającymi się w niecnych eksperymentach. Raum miał dwojakie hobby. Pierwszym z nich, w sumie nadrzędnym, było krzyżowanie ludzi oraz zwierząt. O ile przeciętny naukowiec kończył swą nieetyczną pracę gdy, na przykład, dusza zwierzęca zostawała wprowadzona w ciało ludzkie, o tyle hitlerowsko wyglądający grubasek był inny; on w ciała zwierzęce wprowadzał dusze ludzi. Wydawałoby się że to nic, praktycznie żadna zmiana, lecz nic bardziej mylnego. Ludzie posiadający zwierzęcą duszę potrafili ją zdominować i w dowolnym momencie się przeistaczać w zwierzęta, a co jeśli to zwierze zdominuje duszę ludzką we własnym ciele i będzie chciało przyjmować bardziej humanoidealne kształty? Tym właśnie zajmował się Raum.
Drugim z jego hobby było... zapładnianie kobiet. Może nie tyle samo zapładnianie, ile dzieci które po jakimś czasie rodziły. Czemu tak robił? Nikt nie był w stanie ocenić tego dokładnie. Gdzieś, Tetsui nigdy nie miał pojęcia gdzie, musiała być jakaś inna placówka-żłobek aka maminek, gdzie takie panny (jedna, może kilkanaście...) były przezeń gwałcone i wydawały na świat jego dzieci, które następnie poddawał sobie tylko znanym eksperymentom. Czy Tetsui jako jego pomagier czuł się z tym źle? Ani trochę. W końcu eksperymenty które się tu odbywały były swoistego rodzaju spełnieniem jego chorych ambicji, więc tym chętniej przykładał do nich rękę, a nawet pozostałe kończyny. Poprzez pryzmat owych eksperymentów czy Raum to zła osoba? Szalona, na pewno, genialna również, lecz czy zła? Ostatecznie wierzył w ideały prowadzące do ewolucji, do czegoś lepszego, do doskonałości samej w sobie. Wykształcenie lepszych organizmów, dużo bardziej sprawnych i wytrzymalszych i... mniej ludzkich? Był gotów poświęcić wiele dla tych idei.
-x-
Mężczyzna dość nonszalancko poprawił płaszcz znajdujący się na ramionach po czym podszedł do towarzystwa znajdującego się przy stoliku. Dłoń położył na głowie Noriko i uśmiechnął się, zdawać by się mogło z uczuciem, lecz trochę szaleńczo. Tak jakby wpatrywał się w pyszny kawałek kurczaka który zamierza przyrządzić wedle własnej receptury a następnie zobaczyć co z tego wyniknie. Schrupać? A może wyrzucić? Poczochrał jej lekko włosy, następnie otarł nos rąbkiem płaszcza.
-No już, dziecinko, nie ma się czym przejmować. Wkrótce trafisz do swego rodzeństwa i się pobawicie, dobrze? Póki co usiądź tutaj a ja z tym panem przygotujemy Ci coś do jedzenia- rzekł zabierając dłoń i kiwając głową swemu pomagierowi. Obaj wstali i ruszyli w kierunku znajdującej się niedaleko spiżarki.
Gdy tylko znaleźli się w obszernej piwniczce wypełnionej wszelkiego rodzaju jedzeniem wyraz twarzy Raum zmienił się diametralnie. Szaleńcze błyski w oczach pogłębiły się, a uśmiech przybrał demoniczny odcień.
- Pewnie zauważyłeś jak się zachowuje, prawda? Jest pod wpływem jednej z moich technik. Było to cholernie trudne; wytropienie jej oraz spętanie umysłu by myślała że ma kilka lat, ale udało się, podobnie jak z jej rodzeństwem. Mówiłem Ci kiedyś o takiej co uciekła, nie? To ona. Zajmiesz się nią. Nadaje się idealnie do eksperymentu który ostatnio omawialiśmy. Jeszcze muszę zdobyć kilka rzeczy, ale raczej nie będzie z tym problemu. Za kilka tygodni powinna być dostatecznie silna by to, he, he „przeżyć”- zarechotał gardłowo jakby smakował duszę dziewicy.
-Jesteś pewien, panie? A co o niej wiemy, jeśli można wiedzieć? Zwłaszcza jeśli chodzi o jej klan... Myślisz że to zadziała na obie z nich?
-Tfu, a co Cię to właściwie... Nieważne. Skoro musisz wiedzieć... Jej matka była Sunijką, jakąś bezdomną szwendającą się bez celu po ulicach. Kiedy zaoferowałem lepsze życia oddała mi się niemal z miejsca. Głupia kurwa. Kobiety to jednak naprawdę głupie i nic nie warte istoty. Przynajmniej dzieci rodzą, a dzieci potrzebuję... Tak czy inaczej zgarnąłem ją w trakcie jednej z podróży. Kto by pomyślał puszczać taką małą gówniarę samą w trasę. Ych, nieodpowiedzialność. Z tego co udało mi się dowiedzieć jej matka zmarła. Jakoś kilka lat temu jej się odeszło. Szkoda, byłaby dobrym kontenerem dla mego nasienia. Teraz pewnie rodziłaby kolejne... Nieważne, są inne, nieważne. Tak czy inaczej; spójrz na nią. Ma może z piętnaście lat? A zachowuje się jakby miała sześć. Jak wszystkie bachory. Nieważne, technika działa. A co do tego cz się uda... Zdobyłem już wystarczającą wiedzę o klanie Nekutai. Nie jest mi więcej do niczego potrzebna w takiej formie. Jest wytrzymała i ma predyspozycje by stać się kolejnym nośnikiem. A tu wszystko w porządku?
-Tak, Raumie. Podczas twojej nieobecności nadzorowałem parowanie się psów... wilków. W każdym razie zmieniają się do półludzkiej formy i dopiero wtedy kopulują. Kończyny wydłużają się i stają bardziej ludzkie, a całość pokrywa wilcze futro. Nie mniej jednak, działa. Jeśli wszystko pójdzie w tym kierunku, bo w innym przecież nie ma możliwości, to za sześć miesięcy będziemy mieli dwukrotnie tyle ogarów co teraz- zakomenderował Tetsui. - Dodatkowo pragnę poinformować o działaniu mikstury, tej od szału. Zmieniłem nieco recepturę dodając żabiaka tojadowego, przez co konsystencja stała się bardziej gęsta, ale po zaaplikowaniu jej do nośnika (wilczura)... AGH!- przerwał gdy pięść Rauma wbiła mu się w żołądek.
-Nigdy, nigdy więcej nie bierz niczego z psiarni jeśli Ci nie pozwolę. Kapisz? A teraz mów... działa?- spytał z zaciekawieniem mimo wcześniejszej reakcji. Tetsui wyprostował się i pomasował bo bolącym miejscu. Skrzywił się jedynie lekko; widać był przyzwyczajony do takich zdarzeń.
-Owszem. Działa i to jak cholera. Obiekt zatracił się całkowicie w szale w zamian zwiększając swą siłę kilkukrotnie... Niemal wyrwał się na wolność, ale pozostałe go spacyfikowały.
-Dobrze, dobrze. Potem się temu przyjrzę. A wracając do małej; zabierzesz ją po posiłku do reszty. Niech zobaczy jakie wspaniałe rodzeństwo jej się trafiło... Nie mogłem jednak dorwać się do jej siostry. Porozmawiać z nią, poznać. W końcu to było też moje dziecko, a jako dobry ojciec chcę ją poznać... Udało mi się za to ją uśpić. Do operacji odłączenia nie powinna sprawiać problemów. Potem się zobaczy- mruczał jakby bardziej do siebie. Po zorientowaniu się że coś jednak jest nie tak rzucił plastrem mięsiwa w twarz doktora-sługi; aż mlasnęło- Bierz szynkę. Ja wezmę chleb i ser. Podróż była męcząca, też chcę coś przekąsić. Nie mamy całego dnia, ruchy!- rzucił szalony naukowiec chwytając jedzenie i wracając do czarnulki.
-x-
Noriko siedziała na miejscu w którym ja zostawili. Dłonie wsunęła pod tyłek a nodze kazała bujać się w przód i w tył w rytm tylko przez jej dziecięcy, spaczony umysł słyszanego rytmu. Nuciła coś pod nosem, lecz ciężko stwierdzić co dokładnie. Może jedną z kołysanek którą nuciła jej matula przed zaśnięciem? A może rozmawiała z wyimaginowaną siostrą którą wierzyła że ma tyle czasu? Teraz pozostało jedynie wspomnienie niczym szorstka powierzchnia. Blokada której nie mogła przebić by dostać się do siostry. Ciężko stwierdzić. W każdym razie gdy tylko zobaczyła wracających mężczyzn spochmurniała i przestała wykonywania czynności. Raum i Tetsui nawet tego nie zauważyli dalej pogrążeni w cichej rozmowie. Wkrótce na kamiennym stoliku znalazło się całkiem sporo przysmaków, więc nie pozostało nic innego jak z zapałem zabrać się do pałaszowania ich. Starsi nie mieli z tym żadnego problemu, lecz małą sunijkę najwyraźniej coś męczyło, bo póki co nie tknęła ani kęsa. Raum spojrzał się na nią zimno.
-Czemu nie jesz, kochanie?- spytał, lecz bardziej to brzmiało jak groźba niż szczere zainteresowanie.
Noriko spojrzała się na niego po czym zaczęła powoli skubać kromkę chleba. Małe kawałeczki powoli wędrowały w stronę ust.
-Bo-o...- zaczęła nieśmiało- co ja tutaj właściwie robię? D-dlaczego zabrałeś mnie tutaj... tato? Czemu jej tu nie ma?
Raum spojrzał się na nią w sposób który mógłbym zamordować człowieka. Spojrzenie było ostre niczym setka mieczy a przeszywające niczym jedna z legendarnych włóczni mogących przebić nawet najtwardszy pancerz, a co dopiero mały umysł, bojącej się dziewczynki. Mimo wszystko dziecinka nie poddała się tej presji i jedynie chlipnęła raz, przeciągle, jakby rzuciła wyzwanie całemu światu który tak okrutnie ją potraktował... lub potraktuje.
-Stwierdziłem że przebywając ze mną będziesz miała lepsze... perspektywy. A jak widzisz to jest miejsce przystosowane do życia dla dziewczynek w twoim wieku. Rozumiesz już?- mówił zdawać by się mogło spokojnie, ale wyraźnie czuło się furię kryjącą się za tym wszystkim. Udawał, perfidnie acz skutecznie.
-T-tak... A-a... czy będę mogła...
-Oczywiście, skarbie. Będziesz mogła wiele rzeczy...- obiecał Raum tonem zwiastującym śmierć i rzeź niewiniątek mimo że nawet nie usłyszał o co dokładnie chodziło. Niecierpliwił się coraz bardziej i nie zamierzał się patyczkować. -A teraz jedz, przecież musisz być silna!
-O-oczywiście!- rzuciła z nowym entuzjazmem córka szalonego naukowca i z nową ochotą zabrała się do pałaszowania.
Tetsui przyglądał się temu spod oka lecz nie skomentował. Dawno przyzwyczaił się do procesu jaki się tu odbywał. Regularnie kilka razy do roku pojawiało się jakieś dziecko z wypranym umysłem do eksperymentów gdzie testowali wiele różnych rzeczy. Od stymulowania jego właściwości fizycznych; super siłę, nadnaturalną szybkość czy zręczność, po psychiczne; nieprzeciętną inteligencję i zdolności kalkulowania, zmysł strategiczny czy chociażby analizę. Nie były to jednak jedyne ingerencje jakich nasi „dżentelmeni” się dopuszczali w życiu maluczków. Testowali również pozyskane przez Rauma na wyprawach zaginione geny. Były konoszanin (Raum) z uporem maniaka „instalował” geny i starał się by zaadaptowały się one w dzieciakach. Jeśli się udało dziecko natychmiast było przenoszone do innego rewiru i przystępowało do szkolenia by stać się elitarnym wojownikiem panującym pod ich, bądź co bądź, ojcem. Oczywiście wpajał im po udanym eksperymencie że wszystko było zaplanowane przez co zyskuje sobie ich wdzięczność, a potem systematycznie pierze mózg by żadne z nich jednak nie wychylało się bardziej niż on tego chce. Układ idealny, sprawdzony, więc co może pójść nie tak?
-Muszę... muszę siusiu...- powiedziała dziewczynka chwytając mankiet siedzącego obok ojca. Ten spojrzał na nią zszokowany że śmiała zrobić coś tak trywialnego i... nic. Tetsui błyskawicznie zorientował się co się święci i przyskoczył do małej by ją odciągnąć. Nie chciał by ginęła bo... mogła im się jeszcze przydać a nie było sensu by odeszła w tak głupi sposób. Szalony Nukenin osiągnął swój limit ojcostwa i należało szybko temu zaradzić.
-Chodź, chodź dziecko, zaprowadzę Cię- rzucił zaciągając ją na siłę na korytarz. Musiało to dziwnie wyglądać; starzec siłą ciągnący nastolatkę a tak zapierała się niczym berbeć.
-Zabierz ją do reszty. Za kilka dni zaczynamy operację wyciągnięcia a potem na jakiś czas zniknę- zakomenderował sucho Raum.
-Oczywiście, panie- oficjalnie skłonił się sługa. Wiedział że jeśli dochodzi do tego stopnia wkurwienia, to po prostu lepiej usunąć się tytanowi z drogi. Pospiesznie chwycił dziewczynkę za rękę i poprowadził ją brutalnie do łazienki.
-x-
-Skończyłaś już? Nie mamy całego dnia- krzyknął waląc w drzwi. Wedle jego mniemania trwało to zdecydowanie za długo, zwłaszcza że zdążył już wypalić papierosa co chwilkę trwać musiało. Gdyby była starsza, tj bez jutsu „poniżenia”, a tam były jakieś lustra to pewnie pudrowała by sobie nosek czy inny luj, ale skoro tego nie ma to niby co może robić?
-Wyłaś!- wrzasnął.
Po minucie drzwi uchyliły się a zza progu wyjrzała czerwona jak burak twarzyczka.
-Bo... bo papier się skończył...- wyszeptała wbijając oczy w podłogę jakby to miało w czymś pomóc.
Zdawać by się mogło to szczęśliwą historią, gdzie owa bohaterka była kreowana na pozytywną ikonę, ale ta sytuacja była właściwie początkiem serii porażek i cierpienia jakie zapoczątkowały się w jej krótkim życiu. Tetsui nie miał ani dobrego podejścia do młodzieży, ani cierpliwości by się w coś takiego bawić. Trzema palcami otworzył drzwi, a sprawną dłonią wyszarpał siedzącą na tronie Noriko. Ta zaczęła się szarpać i krzyczeć „zostaw mnie!” lecz mocny, siarczysty policzek zamknął jej bladą buźkę. Pochlipując, z gołym tyłkiem i kawałkiem gówna ciągnącym się w dół po u udzie maszerowała puszczając po twarzy ścieżkę perlistych łez. Starzec nic sobie z tego nie robił; nie miał ochoty się tym przejmować. Nie pierwszy raz witał dzieci w raum'owym „przybytku”, więc kompletnie olał płaczącą dziewczynkę i sunął dalej korytarzem po którym, poza krokami, niósł się szloch szloch...
Po kilkunastu minutach dotarli do miejsca docelowego; dziwnie kwadratowe drzwi wbudowane po prawej stronie w jednej ze ścianek. Sieć tuneli ciągnęła się doprawdy daleko, więc trochę minęło nim tam dotarli. Tetsui otworzył drzwi i wrzucił bez uczucia wcisnął płaczący balast do środka. Drzwi zatrzasnęły się, a młódka wylądowała na kolanach zdzierając je niemal do krwi.
Noriko uniosła się, zaszlochała, podniosła poprawiając resztki odzienia, a następnie rozejrzała się po pomieszczeniu w którym się znalazła. Była to... zagroda, a właściwie kojec wbudowany w dno studni. Owalne ściany ciągnęły się w górę gdzie można było dostrzec podwyższenie oraz coś w rodzaju balkonu. To stamtąd Raum oraz jego pomagier oglądali postępy dzieci oraz ich rozwój. Na dole nie było za dużo miejsca, a jak zostało wspomniane wyżej, przy ścianach widniała coś na kształt wielkich drewnianych zapór uniemożliwiających opuszczenie klatki. Kiedy czarnulka zerknęła pod ścianę dostrzegła kilka łóżek, na oko z osiem, kilka szafek i... czwórkę dzieciaków idących w jej stronę. Nadchodząca kompania była specyficzna. Od lewo szedł chłopiec może osiemnastoletni, ale posturą wyglądający na ponad trzydzieści; był całkowicie łysy i barczysty, a jego spojrzenie... błagalne. Widocznie nie chciał tego co matka natura, albo jego własny ojciec, z nim robiła, lecz nie miał na to wpływu. Świat gówno w tym momencie obchodziło jego zdanie. Zaciskał on pięści wielkości sporych bułeczek i patrzył się spode łba. Dalej szła dziewczyna drobnej postury, wydawać by się mogło śliczna dwudziestolatka, lecz od góry do dołu pokryta łuskami, a jej oczy były rybie. Ta rzucała dość nienawistne spojrzenia do całego świata, nie tylko do nowo przybyłej. Kolejnym był... karzeł. Był jednak dość dziwny gdyż kulał; jedna z jego nóg była dłuższa o parę centymetrów niż ta druga. Co potrafił? Tego Noriko jeszcze nie wiedziała. Nie podobał jej się jednak cwaniacki wyraz twarzy tamtego. Mógł mieć dowolną ilość lat w sumie to nie miało znaczenia jeśli miał na sobie technikę ich „ojca”. Kolejna, czwartą „siostrą” była ciemnoskóra siedemnastolatka, zważywszy na kolor skóry najpewniej kumijka, ostrym wyrazie twarzy, lecz bardzo zlęknionym spojrzeniu, podobnie jak pierwszy młodzik. Dzieciaki ustawiły się w kole i kilka długich minut przypatrywały niczym hieny czekające aż ofiara zdechnie. Sunijka patrzyła na nie zlękniona nie wiedząc co zrobić. Po chwili karzeł skinął głową na co olbrzym podszedł, złapał resztę fekaliów spływających po udzie dziewczyny i energicznie wtarł jej to we włosy.
-Coś Ci chyba uleciało, gówniaro! Ha, ha! Czaicie! Gówniaro!- zawył najniższy. Reszta chcąc nie chcąc podłapała śmiech i zaczęła rechotać. Noriko rozpłakała się i zamachnęła na karła, ale wtedy wielka pięść spadła na nią z góry raniąc boleśnie szczękę. Dziewczynka ponownie znalazła się na ziemi tego dnia. Lecz nie był to jeszcze koniec.
-Brać ją!- zawyli oprawcy i zaczęli kopać nieszczęśnicę.
Razy spadały raz po raz boleśnie tłukąc żebra, ramiona, twarz, mięśnie. Siniaki rozkwitały niczym śliwkowej barwy kwiaty, a ból ogniskował się w coraz to nowych miejscach. Gdyby była sobą... Gdyby tylko były sobą pokazałyby im prawdziwą siłę. Zdusiły męczarnie w zarodku. Gdyby tylko... Spaczona młodzież znęcała się nad nią do późna.
Z góry czuli obserwujący ich wzrok.
Koniec dnia pierwszego...

Rozdział II
Zmierzch


Dzień 17 październik, 7 lat po zakończeniu wojny.
Postępy idą zaskakująco szybko. Armia Ogarów, jak zwykliśmy je z Raumem nazywać, rośnie w zastraszającym tempie. W przeciągu zaledwie czterech lat dorobiliśmy się prawie dwie setki ni to ludzi, ni to wilków w kilku różnych placówkach, lecz ich liczebność w końcu zaczęła się dawać we znaki; nie jesteśmy w stanie wszystkich ich upilnować. Z tego co wiem kilka z nich wydostało się na świat i zaczęło gdzieś tam szaleć, ale póki co jest bezpiecznie. Wątpię żeby kiedykolwiek któryś z tych „ważnych” sukinsynów z wiosek się tym przejął. Jak wiadomo różne wybryki natury hasają po tym świecie, więc zbieg okoliczności co do pojedynczych Ogarów jest raczej znikomy. Co innego te pieruńskie wioski które Raum porywa dziesiątkami. To na pewno nie ujdzie płazem. Mówiłem mu żeby trochę przystopował, ale za cholerę nie chciał słuchać. Uparty dureń. Uparty, acz genialny... i zadufany we własnej mocy. Pewnie kiedyś ktoś znajdzie się na tyle głupi że będzie próbował ściąć jego głowę, lecz póki co nikt taki się nie znalazł. W sumie nie mam na co narzekać, bez niego nie byłbym w stanie prowadzić mych badań nad trutkami i miksturami, więc przyprowadzane przezeń „obiekty” są doprawdy cenne. Co innego dzieciaki. Te się wyjątkowo nie udały.
Dlaczego się nie udały te małe... bękarty?
Prosta sprawa, nic nie potrafią. Mamy wielkiego idiotę, karła który i tak nic nie osiągnie, łuskowatą która nadaje się co najwyżej na sushi i ciemnoskórą zgubę która tylko szuka miejsca żeby się wydarzyć. Jebanie... Czemu Raum jeszcze nie wyrzucił tych śmieci? Do tej pory nie mogę zrozumieć. A, no i jest jeszcze ta ostatnia, chociaż i tak za wiele nie wietrzy. Płacze tylko i kryje się po kątach. Nic specjalnego. Marnują nasz czas i jedzenie. Mój czas i jedzenie. Wolałbym to spożytkować na Ogary, doprawdy... Ma unikatowy klan? Lecz co z tego jeśli On chce to zmienić? Przynajmniej mógł jej siostry nie usypiać; chciałbym się czegoś więcej o nich dowiedzieć...

~x~

Cienie, krzyki, wrzaski, przebłysk światła. Uczucie? Emocja? Doznanie? Jakaś twarz, chyba kobieca pojawiła się przed jej oczyma. Znała skądś tą facjatę, lecz za cholerę nie mogła sobie przypomnieć skąd. Ona sama? A może jej bliźniaczo podobna siostra? Nagle coś uderzyło jej podświadomość. Wrzasnęłaby, lecz we śnie krzyk był mentalny i poniósł się po bezbrzeżach mroku. Pomocy! Zawołała, lecz postać nie zareagowała w jakikolwiek sposób. Po chwili cienkie linki uczuć z jakich była zrobiona rozprostowały się a ciernie na powrót stały się ostre. Nie miało sensu? Oczywiście że miało, w końcu to sen, prawda? Właściwie nie sen, ile koszmar.
Błysk, światło, mrok, ból. Pierwszy dzień pojawił się przed jej oczyma – nie chciała tego po raz kolejny przeżywać, ale musiała, nie miała wyboru. Z bielizną spuszczoną do połowy ud stała przed swymi oprawcami, a wtedy Garb podszedł i swą wielką dłonią rozsmarował jej gówno po twarzy i głowie. Chciała go odtrącić, ale wtedy Krótki rzucił komendę i wszyscy: Garb, Krótki, Szprotka, Szprycha zaczęli ją kopać. Koszmar był zawsze taki sam...
Kolejny przebłysk; bum, wrota, brama, drzwi. Dni mijały a koszmary nasilały się: była bita, popychana, wyśmiewana. Każdy z każdym się bił, lecz na nią naskakiwali najbardziej, jako że była nowa. Wszystkim rządził pieprzony karzeł i to jego nienawidziła najbardziej. Potrafił manipulować pozostałymi tak by robili wszystko czego chce, chociaż tak naprawdę nie chcieli, wiedziała to. Nie chcieli, ale robili. Dawali jej kuksańce, szydzili, zabierali skromne racje jedzenia gdy te przychodziły, szczypali, a Szprycha to nawet nasikała jej kiedyś do wody. I tak mieli jej ograniczone ilości, a przez to śmierdziała przez następne dni i była bardzo spragniona. Krótki zakomenderował że nie ma dla niej wody i musiała pić szczochy tamtych, bo inaczej umarłaby z pragnienia. Nie chcieli tego, a męczyli ją.
Zdarzenie, emocja, klucz. Szprotka była inna. Kiedy inni nie patrzyli pochłonięci przepychankami czy wymyślaniem głupich zabaw typu torturowanie znalezionego szczura, ona oddawała jej swoje racje wody, mimo że wiedziała że to zadziała na krótką metę. Powiedziała kiedyś że „mimo wszystko wszyscy są rodzeństwem i muszą sobie pomagać”, ale wystarczyło jedno spojrzenie karła by przystępowała do bestialskich czynów chociaż niezbyt chętnie.
Szprotka była inna. Mimo że nienawidziła całego świata to kiedy Krótki czy Garb oddalili się przysiadywała się do Noriko i próbowała być miła. Uderzanie kogoś dłońmi po twarzy może nie należy do najlepszych metod terapeutycznych, ale działało; ból fizyczny chociaż trochę uwalniał i oddalał pogrążenie się w katatonii małej bohaterki. Dziękowała wszystkim znanym i nieznanym bóstwom że jest ktoś kto sprowadza ją z powrotem, że nie stała się jeszcze wypraną z emocji powłoką, nie stała się pusta. Miała kogoś kto trzymał ją w tych dniach. Miała kogoś, kto trzymał ją i wspierał przez całe życie, ale poprzez wielką ścianę nie mogła do niej dotrzeć. Koszmar jednak wracał.
Błysk, koszmar, koszmar, koszmar...

-Wstawaj, ofermo! Żarcie przynieśli, a jak się nie pospieszysz to Garb zje wszystko co twoje!- usłyszała piskliwy rechot.
Nienawidziła i zarazem okropnie się bała tego głosu dlatego czym prędzej skoczyła na nogi i... wyrżnęła głową o podłogę tłukąc ją sobie boleśnie. Kiedy tylko zerwała się z podłogi (w dni nieparzyste nie mogła spać na łóżku, bo Krótki tak nakazał) Garb klepnął ją w plecy i przekoziołkowała po śliskiej posadce. Ból rozdarł jej czerep a szumy w głowie nasiliły się. Miała wrażenie że ktoś do niej coś mówi ale było to niewyraźne; jak szumy gdy przeskakuje się kanały w TV i nagle zabraknie zasięgu. Oszołomiona stała, a przez ścianę cierpienia słyszała rechot towarzystwa.
-No, ruszże się, krowo! Nie mamy całego dnia, jak mawia tatko!- rzucił karzeł siedząc przy małym stoliku.
Noriko posłusznie się ogarnęła, chociaż głowa dalej jeszcze dawała o sobie znać, po czym usiadła na swoim standardowym miejscu; między Szprotką a Szprychą. Przynajmniej teraz poczuła się trochę bezpieczniej, chociaż dalej podskakiwała ze strachu gdy tylko coś głośniejszego się wokół nich zadziało. Już wielokrotnie była budzona w nocy i bita po piętach tylko dlatego że... to według „niektórych” było zabawne. Czemu właściwie dawali się terroryzować jednemu małemu, a na dodatek kulawemu karłowi? Tego nikt nie wie... Chociaż tak po cichu mogę zdradzić że to była jego zdolność specjalna; manipulacja. Sam do końca nie wiedział skąd posiadł tę moc, nawet nie wiedział do końca jak działa, lecz używał jej często i gęsto z wymiernymi skutkami; rodzeństwo nie potrafiło mu odmówić praktycznie w niczym. Noriko zaczęła skubać swoją porcję nie patrząc na innych, ale jednocześnie odczuwała spojrzenia tamtych; rozbawienie, swoistego rodzaju współczucie, niemoc, bezsilność, litość...
Nagle drzwi salki otworzyły się, a do pomieszczenia wszedł Staruszek Tetsui jak zwykli go zwać. Mężczyzna z naburmuszoną miną podszedł do dzieciaków i wskazał trzema palcami na Szprychę i Szprotkę.
-Za mną- rzucił tylko tonem nie pozwalającym na żadne sprzeciwy.
Naora patrzyła jak jej „przyjaciółka”, bądź jedyne w miarę przyjazna dusza w tym towarzystwie, odchodzi pozostawiając ją samą na sam z najgorszymi oprawcami. Krótki oblizał wargi z zadowolenia słysząc jak drzwi zamykają się. Garb po prostu siedział ze spuszczonym wzrokiem. Nie reagował praktycznie na nic poza głosem krótkiego.
-Skończyłaś?- spytał bezlitosny ton- to dobrze, dobrze. Mam dla Ciebie dzisiaj kilka... niespodzianek, tak.
Krótki wstał, po czym podreptał kulejąc w kierunku własnego posłania. Kilka chwil majstrował przy pościeli, a potem wrócił i z obleśnym uśmiechem rzucił jej na talerz trzymanego uprzednio w dłoniach szczura. Martwe truchło padło między marchewkę a kawałek ryby. Karzeł podreptał na swoje miejsce i wskazał zwłoki.
-Garb specjalnie dla Ciebie to zdobył, prawda Garb?
Większy młodzik jedynie spojrzał na to co się przed nim odbywa, po czym przytaknął. Karłowi jednak to wystarczyło, bo ponownie zwrócił się do ofiary.
-Jedz. Przecież nie chcesz, żeby nasz mały, he, he, braciszek się zdenerwował, prawda? Co się stanie jeśli nie zjesz i jemu się zrobi przykro...- kontynuował aksamitnym głosem pełnym jadu i zawiści.
Czemu właściwie taki był?
Noriko przerażona chwyciła szczura i uniosła go do ust, ale się powstrzymała. Nie mogła tego zrobić, nie chciała, tak bardzo, bardzo! Czuła niesamowite obrzydzenie, a kilka kęsów posiłku który właśnie zjadła podeszło jej do gardła. Ręka zaczęła się chybotać i szczur upał przed nią na podłogę. Łzy popłynęły rzewnym nurtem, a przerażone oczka wpatrywały się z lękiem w Krótkiego. Szum w głowie nasilił się i próbował artykułować jakieś komendy, jednak dalej nic zrozumiałego. Uniosła lekko dłoń do góry i wyjąkało nieme „n-nie”, gdy zabrzmiały słowa:
-Garb, pomóż jej. Pół
Garb nie sprzeciwiając się uniósł z podłogi martwe zwierze po czym rozerwał je na pół. Zatrzeszczały rozrywane mięśnie, kości i wnętrzności; część kiszek poleciała na ziemię i tam plasnęła z obrzydliwym mlaskiem. Połówka truchła znalazła się na stole, druga w wielkiej dłoni Garb'a który urósł przez te lata. Jego siła i posłuszeństwo też.
-B-błagam...- wyjęczała sunijka, ale wiedziała że na wiele to się nie zda.
„Braciszek” podszedł do niej, po czym siłą otworzył szczękę i wepchnął tam połówkę szczura zamykając ją boleśnie. Kilka razy przeżuł za nią i odchyli jej głowę do tyłu by się upewnić że połknie. Opór był bezcelowy przeciwko takiej sile, lecz mimo wszystko po raz kolejny szamocząc się spróbowała się wyrwać. Po raz kolejny się nie udało.
Surowe mięso wymieszane z kawałkami kości i futra zaczęła zsuwać się po jej gardle drażniąc je niemiłosiernie. Garb odszedł, a Krótki z satysfakcją wpatrywał się jak Noriko odskakuje szybko do tyłu i zaczyna wymiotować. Resztki szczura oraz na wpół przetrawione śniadanie znalazło się na podłodze tworząc swoistego rodzaju mozaikę. Łzy bólu i upokorzenia spływały jej po twarzy, ale to nie umywało się w żaden sposób do paskudnego smaku osiadłego w jej przełyku, gardle, ustach. Podbiegła do stołu by chwycić za kubek z wodą, lecz Krótki zdążył unieść go do góry.
-Wiesz co masz robić jeśli chcesz to dostać- rzucił złośliwie wyciągając przed siebie dłuższą nogę.
Dziewczyna nienawidząc go całym sercem, ale jednocześnie lękając się najbardziej ze wszystkiego pospiesznie opadła na ziemię i zaczęła całować go po stopie. Obleśny uśmiech wykwitnął na twarzy „brata”
-Dobra, zasłużyłaś. Nie łudź się, ofermo, drugą połówkę dokończysz później, a wtedy już nie będziesz miała wody jeśli teraz wszystko wypijesz! No i musisz posprzątać to co z siebie wyrzuciłaś. Doprawdy, co za maniery, jak można, wstydziłabyś się!- szydził bezlitośnie. Kopnął ją w twarz i postawił kubek na ziemi.
Naora dopadła do niego i szybko wypiła całość...
-x-
Czy dzieciaki robiły cokolwiek innego niż siedzenie w zamkniętym Kojcu? Oczywiście że tak... W końcu Raum był dobrym i troskliwym ojcem, dlatego zapewniał im najlepszą na świecie edukację... nie. Jedyne inne zajęcia jakie jego potomkowie mogli doznawać wiązały się ściśle z Tetsui'm i jego zafascynowaniem medycyną. Może nie tyle czystą medycyną, co anatomią, alchemią, eksperymentami. Natura odkrywcy w staruszku była całkiem rozwinięta, jednak troszczenie się pod względem regularnych badań nad bękartami nie była dlań niczym przyjemnym. Jak wspominał w jednym wpisie w swym pamiętniku; zdecydowanie ten czas spożytkowałby na coś innego niż niańczenie dzieciaków. Od czasu do czasu odrywał się jednak od zakazanych lektur i robił im generalny przegląd by Raum potem nie narzekał że podczas jego długich nieobecności coś się z „maluchami” dzieje. Tak więc znajdujemy się w momencie w którym doktor Tetsui prowadzi badania kontrolne. Przebadał już dwójkę z nich i właśnie szedł po Noriko jednocześnie odprowadzając resztę do Kojca. Otworzył drzwi, wepchnął Szprotkę i Szprychę, po czym zerknął po pokoju. Ktoś narzygał na posadzkę, a widząc karła siedzącego niedbale pod ścianą, wielkoluda leżącego na łóżku i zwiniętą w kłębek na podłodze sunijkę domyślił się kogo to robota. Westchnął ciężko. „Pierdolony kurdupel. Nie dość że jest nic nie wartym śmieciem, to jeszcze terroryzuję potencjalne zbiorniki. Będę musiał pogadać o tym z Raumem jak wróci, chociaż nikt nie wie kiedy to nastąpi. Teraz jest na wyprawie po TO, więc trzeba być cierpliwym... A póki c...”
-Noriko, za mną. Krótki, kuternogo cholerna, posprzątaj to. Teraz- rzekł wskazując na rzygowiny.
Dziewczynka poderwała się i pospiesznie ruszyła za nim nie odwracając się za siebie, gdzie karzeł cały purpurowy z wściekłości siedział i nienawistnie się w nią wpatrywał. Małe zwycięstwo? Tylko ciekawe za jaką cenę...
-x-
Salka do badań w jakiej się znalazła była dość specyficznym miejscem. Wysokie jak na podziemia sklepienie, symetryczne ułożenie półek pełnych najróżniejszych ingrediencji i marynowanych części ciał, różne aparatury alchemiczne: alembiki, retory, tłuczki, moździerze, palniki, oraz wszechobecne rośliny stanowiły całkowicie normalny dla tego miejsca krajobraz. Dodatkowo zaduch panował to zawsze niemiłosierny, a po ostatniej wizycie Noriko nie mogła w nocy spać ze względu na ostry zapach jątrzący się w jej nozdrzach oraz ból głowy. Co poradzić, taki organizm. Na czym dokładniej polegały badania? Na początku mieli się rozebrać (nie było to problemem, od małego byli nauczeni nie wstydzenia się i... nie szanowania swojej cielesności), po czym wejście na skomplikowaną wagę pokazującą ciężar osobnika na niej stojącego. Kiedy to się uskuteczniło Staruszek Tetsui zawsze kręcił niepocieszony głową twierdząc że i tak są za grubi, po czym brał w ręce centymetr i mierzył wysokość każdego z nich. Kiedy to nastąpiło przyrząd do mierzenia kontynuował pracę oplatając ramiona, pierś, piersi, talię, uda i oceniając ich wymiary. Wszystko było starannie notowane i zapisywane przez zastępcę, prawą rękę Rauma. Wszystko byle tylko jego dzieci-śmieci, eksponaty, kontenery były zdatne do dalszego wykorzystania i niosącym się z tego tytułu profitów. Dosłownie po nic innego ich nie potrzebował, więc nie było sensu się oszukiwać –żyli bo był to czyiś kaprys. Badania szły sprawnie; po mierzeniach i ważeniu przyszła pora na badania oddechu i wydolnościowe. Zanim jednak do tego doszło i Tetsui zdążył ponarzekać jak marna czarnulka fizycznie jest (co było nie prawdą ze względu na jej wytrenowanie), rozległo się dość energiczne pukanie do drzwi.
-Wejść!- zakomenderował lekarz z przyganą patrząc w kierunku drzwi.
Przez próg przestąpił dość postawny mężczyzna o rubinowych włosach i bursztynowych oczach. Jego twarz przecinała pojedyncza blizna prowadząca od skroni po linię szczęki. Ostrym spojrzeniem omiótł pomieszczenie, po czym podrapał się po zaroście.
-Czego, Szkarłat- rzucił tylko Tetsui.
-A, no ten. Wybacz najście, ale mamy nowy narybek. Raum przysyła kolejne dwa tuziny do sam wiesz czego. Boksy od jeden do cztery są zajęte i nie mamy gdzie ich umieścić. Moglibyśmy umieścić ich w piątce, ale wiesz równie dobrze jak ja, że to się nie uda. Jeszcze nie skończyliśmy zabezpieczać, więc po prostu spierdoliłyby przy pierwszej lepszej okazji, co nie?- rzekł dość swobodnym tonem.
-Dobra, to tak. Zabierz małą do salki gdzie ćwiczysz, bo tu na pewno nie zostanie. Nie pozwolę by tknęła cokolwiek ze znajdujących się tu rzeczy. Poćwicz z nią czy co innego; zajmij czas. Bros jest na miejscu? Dobrze, pójdę zobaczyć jak to wygląda- mruknął Tetsui z posępnym wyrazem twarzy.
Lekarz klepnął małą w ramię i wyszedł, a chwilę za nim Szkarłat prowadząc przed sobą Noriko. Minęli jedne, drugie, potem trzecie drzwi, skręcili raz w prawą odnogę zawiłego korytarza, a potem dwa razy w lewą i dotarli na miejsce. Szkarłat pogrzebał chwilę w kieszeni po czym wyciągnął z niej solidnie wyglądający klucz, wsadził w dziurkę i przekręcił. Klangęło i drzwi stanęły otworem.
-No, dalej, wchodź. Rozgość się czy coś- sarknął wchodząc do środka. Czarnulka wkroczyła zaraz za nim, a jej oczom ukazała się mała salka treningowa pełna różnego rodzaju sztang i dźwigarów, oraz sporą matą pośrodku. Pomieszczenie było oświetlane przez kilka lamp dymnych co dawało bardzo mało światła i sporo dymu, co w sumie było bardzo klimatyczne. Jak jednak całość nie zadymiała się i nie zabierała całego tlenu? W bardzo prosty sposób; cały kompleks podziemi usiany był swego rodzaju „kominami”, tunelami powietrznymi które za pomocą wielkich wirników obracały skrzydłami i zapewniały doskonałą cyrkulację powietrza, tak że nikt z osób znajdujących się pod ziemią nie musiał się ani przez chwilę tym faktem zamartwiać. Raum był widać doskonale przygotowany na dłuższe przebywanie pod ziemią. Szkarłat podszedł do znajdującej się po lewej stronie od wejścia półki na której stało pełno buteleczek, po czym nalazł sobie kubek jakiegoś ostro pachnącego trunku. Wypił jednym haustem i zerknął na czarnowłosą.
-Umiesz się bić?- rzucił tylko.
Dziewczynka trochę skoszona splotła dłonie za plecami i zaczęła nieśmiało poruszać stopą kreśląc małe okręgi. Wyglądało to upiornie acz komiczni; malutka dziewczynka w ciele nastolatki. Wszystkie odruchy musiały wyglądać zabawnie, ale wzrok Szkarłata nie błysnął rozbawieniem nawet przez chwilkę. Przywykł. Prowadząca oczywiście nie mogła odpowiedzieć że jest kunoichi, że walczyła już z wieloma bandytami, że potrafi... nie pamiętała. Wszystko co działo się ponad tydzień wcześniej nie istniało.
-Nie- szepnęła.
Starszy mężczyzna westchnął ciężko po czym stanął na środku maty. Jego ruchy zrobiły się bardzo gibkie, elastyczne. Skoczył kilka razy chcąc się rozruszać, po czym wykonał szybki doskok do małej i jednym ciosem ją podciął. Ta nieprzygotowana kompletnie na atak runęła na plecy tracąc dech.
-Czemu nie zareagowałaś? Walcz- zakomenderował.
Noriko wstała i niezgrabnie zamachnęła się piąstką, ale było to kompletnie bez celu – Szkarłat z łatwością wymijał jej żałosne próby ataku, a na koniec sieknął ją pięścią w czachę. Zabolało, a dziewczynka ponownie znalazła się na macie. W jej uszach rozbrzmiał stłumiony krzyk; wrzask dobiegał z... jej wnętrza. Nie wiedziała o co chodzi. Już zbierało jej się na płacz, gdy przeciwnik chwycił ją za ramię i dość boleśnie postawił na nogi. Po chwili usiadł naprzeciwko krzyżując nogi w tradycyjnym siadzie, a ręce splótł na wysokości piersi. Zadumał się dość znacznie nie zwracając uwagi na jej ranki i rosnące łezki w oczach. Po chwili w ułamku sekundy się podniósł, po czym podszedł do stolika i nalał sobie kolejnego drinka. Wypił go naraz, wykrzywił się i nalał kolejnego. Tego tym razem nie wypił, a przyniósł do sunijki i podstawił jej pod nos.
-Pij, tylko naraz. Czegoś Cię nauczę- rzekł tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Kubek szybko znalazł się przy małych ustkach a jego paląca zawartość w spływała po ściankach gardła piekąc je silnymi procentami. Paliło jak diabli, ale mała nie pozwoliła sobie na nic więcej poza... szaleńczym kasłaniem, charkaniem i próbą wyrzygania wszystkiego. Cóż, nigdy nie spożywała takich napojów, więc nie dziwota że jej organizm bronił się zawzięcie przed jakimikolwiek próbami ingerencji zabójczego płynu. Miała słabe wrażenie jakby kiedyś piła... albo nie piła ale wiedziała jakie to uczucie. Naora czasem lubił strzelić sobie jednego czy dwa driny gdy prowadząca nie patrzyła. Nie mniej jednak część z napoju się dostało do środka i jak się można było spodziewać, dość szybko zaczęło działać. Świat zawirował, a spojrzenie lekko się zamgliło. Poza piekącym posmakiem w ustach i dziwną lekkością i ciepłem rozlewającym się po całym ciele, czuła się dobrze. Czyli między Bogiem a prawdą, czuła się tragicznie. Z trudem utrzymywała równowagę, a słowa Szkarłata docierały do niej piąte przez dziesiąte.
-Nie jesteś silna ani szybka, dlatego nauczę Cię być zręczną i unikać jak największej ilości ciosów- rzekł jej „nauczyciel” po czym chwycił za drewniany kijek długości może półtora metra, po czym z niesamowitą szybkością zaczął okładać ją po nogach, dłoniach, brzuchu i plecach.
-No, ruszaj się! Musisz to czuć! Unikaj! Daj się ponieść upojeniu!- krzyczał zadając kolejne razy.
Noriko przez powłokę otępienia czuła jak nowe pręgi rozkwitają na jej małym ciałku znacząc się krwistoczerwonymi ranami, lecz póki co nie przeszkadzało jej to; była w takim stanie że nawet nie czuła bólu. Ten miał dopiero nadejść mimo że specjalizowała się w walce wręcz. Nie mniej jednak zmusiła swój znajdujące się w zastoju ciało by z mozołem, niczym próbując przebrnąć przez bagno, unikało ciosów. Wychodziło jej to jednak niezwykle niemrawo, dlatego zdołała uniknąć zaledwie kilku z nich. Co innego jednak działo się w jej umyśle. Mimo negatywnych konsekwencji spodobał jej się stan w jakim się znalazła – wyjebania na wszystko. Czy była w stanie ponosić taką cenę w zamian za ułudę „uwolnienia”?
-Dobra, na dzisiaj wystarczy. Póki co nie nadajesz się do niczego, ale zrobimy z Ciebie człowieka. Może. Tak czy inaczej odprowadzę Cię do Kojca, a potem wracam do doktorka. Muszę się dowiedzieć jak sobie poradzili. Jeśli dwa tuziny dobrego miąska nam się zmarnują to Raum będzie bardziej niż wkurwiony. No, zbieramy się- rzucił odkładając narzędzie tortur i chwytając czarnulkę za rękę.
Ta poddała się bez oporów. W jej stanie nie było zresztą powodu stawiać opór. Zrobiło jej się za to bardzo niedobrze i z wielkim trudem walczyła z nudnościami. Zrobiła jeszcze kilka niemrawych kroków, porzygała się, a potem zemdlała wlatując we własne wymiociny.
Tak zakończył się pierwszy „trening” pod okiem Pijanego Mistrza...
-x-
Powrót do rzeczywistości okazał się torturą. Oczy piekły, gardło było suche na wiór, jak pustynia po prażącym, słonecznym dniu, a każdy mięsień bolał. Coś dziwnego stało się również z słuchem, gdyż zdawało jej się że słyszy dosłownie wszystko; od bicia serc każdego kto znajdował się wokół niej, po tupotanie karaczana gdzieś po ścianie czy szuranie ogonem myszy kilkanaście metrów dalej. Oraz słowa. Dziwne szepty o nieokreślonym znaczeniu. Jednym słowem – coś strasznego. Po chwili jej nozdrzy doleciał zapach zaschniętych rzygowin, przez co chciało jej się wymiotować na nowo. Ostatkiem siły woli powstrzymała się i z wielkimi trudnościami uniosła do góry otwierając jednocześnie oczy, co nie było najlepszym pomysłem. W ślepia uderzyła ją kanonada rozmazanych barw oślepiając jak diabli. Stan ten trwał może z kilka minut, po czym jako tako wróciło do normalności. Była cholernie spragniona, lecz nigdzie nie dostrzegała chociażby kropelki zbawczego płynu. Nie dane jej się było jednak rozejrzeć za czymkolwiek by ugasić pragnienie, bo doszedł ją nienawistny szept.
-O, patrzcie państwo kto się obudził. Wstawaj królewno!- drobna piąstka uderzyła ją mocno.
Powroty do rzeczywistości zawsze są bolesne. Kontury zaczęły się zacieśniać i spostrzegła znajdujące się pod nią łóżko. Było to dziwne że jej na to pozwolone, więc sam ten fakt dostatecznie ją przeraził; zły omen. Dodatkowo głos Krótkiego...
-Już jesteś z nami? Pora na małą zemstę. Myślisz, że ominie Cię kara za to że musiałem za Ciebie sprzątać, pokrako?- wysyczał chwytając ją za głowę i nakierowując na znajdujący się naprzeciwko punkt. Wyglądało to trochę jakby ktoś położył kilka rzeczy na łóżku, a potem całość nakrył narzutą. Krótki podszedł w tamto miejsce, po czym chwycił kołdrę i zrzucił ją na podłogę.
Kształt przypominał człowieka i w sumie nim był. Szprotka siedziała oparta o ścianę. Coś jednak było nie tak – była naga, jej ręce były rozpięte, a między udami martwe dłonie ściskały... jej głowę. Zdziwione spojrzenie rybich oczu wpatrywało się w Noriko jakby szukając odpowiedzi na pytanie „dlaczego mnie to spotkało?”. Tors Szprotki był obnażony i pokryty ciemnomaliową krwią spływającą z szyi i ran po oderwaniu głowy. Czarnowłosa wrzasnęła lecz jej krzyk został stłumiony przez kawałek szmatki wepchniętej pospiesznie do ust. Była w szoku, przerażeniu, katatonii. Spetryfikowana okrutnym widokiem nie była w stanie się nawet ruszyć. Szprotka nie żyła, jedyna osoba która była dla niej „miła” została zamordowana i zgwałcona. Dokładnie w tej kolejności.
-I ja, podoba Ci się? To kara za to że musiałem po Tobie sprzątać. Widziałem że lubisz Szprotkę, więc trochę się Garb z nią zabawił. O, widzisz. Tam siedzi, płacze niedojda, a ręce jego pokryte są krwią twojej „przyjaciółki”. Podoba Ci się ten widok? Mam nadzieję że tak, ale to jeszcze nie koniec kary dla Ciebie... Szprotką już się zająłem, ale ruchanie martwych zwłok nie było zbyt zabawnie. Zobaczymy jak będzie z Tobą...- szeptał obleśnie dłonią jeżdżąc po nastoletnim ciałku. Złapał ją za pierś, zacisnął, a potem skierował dłoń ku dolnej części ciała by w końcu włożyć palce w pochwę. Jednocześnie jeździł językiem po szyi i policzku delektując się strachem i bezsilnością swej ofiary. Rzucił ją na łóżko by ciągle miała przed oczami martwą Szprotkę, a następnie w nią wszedł brutalnie. Noriko! Usłyszała krzyk gdzieś z tyłu głowy ale nie miało to żadnego znaczenia.
-x-
Jej ciało, jej godność, wszystkie wartości i myśli rozdzierane były przez rytmiczny ból rozchodzący się od waginy. Fizyczność została ostatecznie zbrukana, psychika złamana, a świat stracił całkowite znaczenie. Nie wiedziała ile trwał ten stan gdy miarowy gwałt zadawany jej ciału i duszy niszczył powoli lecz konsekwentnie wszystkie myśli i wartości. Chciała z tym walczyć, chciała się podnieść, wierzgać, krzyczeć, lecz wtedy jej spojrzenie automatycznie zwracało się ku martwemu ciału jej towarzyszki. Chcesz tak skończyć? Wisiało w powietrzu nigdy nie wypowiedziane słowa. Chciała, ale się bała. Chciała z tym skończyć; z tym bólem i cierpieniem którego doznawała. Dlaczego ją to spotykało? Co komu złego zrobiła by tego doświadczać? Przecież to nie miało sensu; czemu ktoś dla czystej frajdy i własnej satysfakcji ją tak krzywdzi? Do jej młodego umysłu sens tego wszystkiego kompletnie nie dochodził. Nie wiedziała czemu ją to wszystko spotkało, ale chciała to zakończyć. Chciała odejść, umrzeć, zatracić się, przestać istnieć. Nawet jeśli stanie się z jej ciałem to samo co ze Szprotką, była gotowa. Chciała przestać czuć ból... ale nie mogła. Coś ją powstrzymywało by wierzgać, szarpać, stawiać opór. Przerażenie, strach, stres, presja, codzienne upokarzanie, brak sympatii, miłości, współczucia, ciepła powodowały że staczała się coraz bardziej, stawała się niemą powłoką, ciałem bez duszy uległym na wszystko co się wokół niej odbywa. Zamknięta w umyśle nie była świadoma ilu rzeczy w życiu wcześniej doświadczyła, czego dokonała, kogo znała, kochała. Siostra? Złudny wyimaginowany twór który nigdy nie istniał...

Kilkanaście minut później Krótki skończył sapiąc niczym wkurwiony nosorożec po czterdziestokilometrowym maratonie. Czy był to jednak koniec upokorzenia jakiego Noriko doznała?
-Ty, Garb, przestań się mazać i chodź zaruchać. Wiem że zawsze tego chciałeś przypatrując się jej ciałku, więc teraz masz okazję. No już, nie marudź. A Ty Szprycha morda w kubeł bo będziesz następna, łapiesz?- zakomenderował.
Czarnowłosa zaczęła się szarpać, lecz żelazne dłonie Garba zacisnęły się na jej ramionach unieruchamiając ją w miejscu. Coś ogromnego rozdarło jej ciało. Na przedramionach widziała ściakającą krew. Krew z dłoni gwałciciela. Krew Szprotki.
Usunęła się w mrok. Noriko! Noriko...!
Zemdlała...

Rozdział III
„Przeżyłam własną śmierć...”


Dzień 24 grudzień, 7 lat po zakończeniu wojny.

Wkurwiłem się. Siedzę na stołówce spożywając śniadanie, a historia która wydarzyła się kilka tygodni temu ciągle nie daje mi spokoju. Jest niczym kolec który wbił się w stopę i nie można go wyjąć, a boli jak cholera, irytuje. Najchętniej olałbym całą sprawę, ale nie mogę tego zrobić, bo Raum się wkurzy. Jego wyprawa się przedłużyła... Te pieprzone dzieciaki znów działają mi na nerwy. Nie mogły tak po prostu nic nie robić, żyć w swych małych i nic nie wartych światkach? Najwyraźniej nie. Miesiące temu Raum wyruszył na wyprawę i do tej pory nie wrócił, miesiące minęły również odkąd ktoś, stawiam na to małe gówno Krótkiego, zabił Szprotkę, jedyną przedstawicielkę klanu Hoshikagi jaką miałem okazję widzieć do tej pory. Co niby miałem wtedy zrobić? Zabić ich wszystkich? Nie, nie było sensu. Do tego Noriko zaczeła być dziwnie lękliwa. A może była już wcześniej tylko nie zauważyłem? Cholera, pieprzone ścierwa. Była dziwnie lękliwa, ale przez tyle czasu nie zauważyłem co było przyczyną tego. Mnie to mało obchodzi, lecz Raum będzie chciał wiedzieć. A co było przyczyną? Trzy dni temu na badaniach kontrolnych okazało się, że była gwałcona już od jakiegoś czasu. Może od wypadku z Szprotką? Może. Kurwa...
Spokojnie, tylko spokojnie. Dzieci są nieważne, ważne jest jak to wytłumaczę Raum'owi żeby do niego dotarł sens całej sytuacji. Szprotka nie żyje, Krótki i Garb, kolejny pieprzony mutant, gwałcą Noriko. Szprycha? Pewnie zastraszona. Jak On zareaguje?

~x~

-Jak zareaguję na co?- zjadliwy syk rozerwał ciszę panującą w kantynie.
Raum dosłownie zmaterializował się nad ramieniem Tetsui'a i serkał mu przez ramię na notatki. Pogryzał przy tym słodką bułeczkę, a okruszki osiadły mu na wąsach i brodzie. Widać było że od dłuższego czasu przebywał w podróży – jego skóra była spalona słońcem, a zarost długi i niezadbany. Płaszcz podróżny przedziurawiony był w kilku miejscach i dość frywolnie zwisał z ramion mężczyzny, a włosy jego były brudnawe i posklejane tu i ówdzie.
Raum obszedł kompana i usiadł naprzeciwko. W dłoniach trzymał tackę wypełnioną posiekanym mięsem i bułeczkami, całość postawił z cichym brzękiem na stole i chwycił za widelec. Wycelował nim w Tetsui'a i rzucił przeciągłe, pytające spojrzenie. Chłód jaki jątrzył się w jego oczach był złowrogi, grożący. „Stąpasz po cienkim lodzie” mówił.
Tetsui tymczasem z nadzwyczajną zręcznością pochował notatki i zamarł. Nie spodziewał się że Pan na włościach powróci tak nagle. Trzema placami podrapał się po czole i zmrużył oczy w zamyśleniu. Jego mózg pracował na niebywałych wręcz obrotach starając się całą sytuację jak najlepiej wyłożyć, chociaż nie było to łatwym zadaniem.
-Nie spodziewałem się Ciebie, tak wcześnie, lecz oczywiście cieszę się że przybyłeś- rzekł rozpoczynając.
Dość beznamiętnie zaczął bawić się znajdującą się na stole solniczką, a Raum zaczął jeść.
-Załatwiłem wszystko co miałem załatwić. Było cholernie ciężko zdobyć ten materiał, zwłaszcza że wszystkie placówki i labolatoria Orochimaru są tak cholernie dobrze ukryte, ale w końcu udało mi się. Nie bez powodu jestem tym kim jestem i robię to co robię, prawda? Wprawdzie sama adaptacja wirusa trwała tygodnie zanim przystosowałem go do warunków podróży, ale warto było. Warto będzie. Jeszcze musimy trochę nad nim posiedzieć nim zdołamy go wszczepić, ale uda się. Nie ma innej opcji. No, to tyle u mnie. Opowiadaj. Wszystkie przesyłki doszły?- spytał między jednym kęsem a drugim.
-Tak, panie. Przybyły pierwsze obiekty, a wtedy ja, Szkarłat i Bros rozbudowaliśmy zagrody o kolejne trzy. Teraz jest ich osiem sprawnych, a reszta parobków zajmuje się budową kolejnych dwóch i ulepszaniem pozostałych. Ogary mają się wspaniale. Zapobiegłem też zarazie jakie zaczęła wśród nich panować. Rodzące się mioty były bardzo słabe, lecz kilka szczepionek uchroniło nas przed kolosalnymi stratami...
-Dobrze- przerwał mu Raum. -A dzieciaki? Dobrze się chowają? To dość istotne, bo niedługo będą gotowe do zapowiedzianych od dawna eksperymentów.
Tetsui się nieco skosił.
-Tak więc... wydarzyło się bardzo wiele. Kilka dni po tym jak nas opuściłeś stała się pierwsza tragedia... Hana Szprotka Manako... zmarła...- starzec przerwał obserwując reakcję swego rozmówcy.
O dziwo Raum nie zareagował na to jakkolwiek, jedynie szaleństwo w jego oczach się pogłębiło.
-Tyle planów w błoto. No nic, będę musiał się przejść... później. Mów dalej- rzucił zimno.
-Szprotka zmarła... a właściwie została zamordowana. Po wielu godzinach tortur... ekhem, sprawdzonych metod dydaktycznych, Krótki przyznał że to robota Garba. Nie wiem czy to prawda, ale ustawiłem od tej pory nadzór na dzieciaka. Skoro ma takie ciało jakie ma, a mózg taki jaki ma, to nie dziwne że coś mu odwaliło, z całym szacunkiem. Jednak do tej pory nie dostałem żadnej skargi na niego, dlatego myślę że to nie on... tylko Krótki. Wiesz jakie ten karzeł ma popędy i natchnienia. Wiesz, równie dobrze jak ja, co lubi. Ten czas który spędziliśmy obserwując ich w Kojcu z balkonu powinien wystarczyć byś przyznał mi rację- mówił Tetsui ostrożnie.
-Racja. Będzie go trzeba jakoś ukarać. Cóż, i tak wiele z nim nie wiązałem, dlatego zaraz się za to zabiorę. Śmieci trzeba powyrzucać- mruknął szalony naukowiec. - A reszta?
-Ekhem, więc... Szprycha ma się dobrze. Jej wyniki po tym czasie są dobre, nie dzieje się nic nadzwyczajnego. Powoli odkrywa swój potencjał; czarne pioruny. Miałeś rację że przejmie potencjał genetyczny po matce i stanie się nosicielką tego Limitu Krwi. Wiele czasu poświęciłem badając zachowania jej DNA i mogę śmiało powiedzieć, że mutageny rosną w zastraszającym tempie. Niedługo pewnie będzie trzeba ją wydzielić od reszty, bo gdy zacznie zbyt dużo mocy wydzielać naraz, to usmaży resztę.
-Racja. Znowu. Za długo mnie nie było, cholera. Chociaż jestem bardziej niż pewny że to się opłaci. Moja mała armia wzrośnie o kolejną silną jednostkę. Idea władania takimi osobnikami mi się podoba. I tak już mam ich kilkunastu rozsianych po świecie, więc wkrótce będziemy mogli zacząć działać. Spuścimy też psy wojny i zobaczymy co na to świat tych tchórzliwych shinobi! Hm, a jak tam Noriko? Gotowa jest?
Nastałą chwila ciszy. Tetsui pospiesznie chwycił kubek i zaczął z niego pić. Wyjątkowo sączył wodę, lecz wiedział że nie może przedłużać tej chwili w nieskończoność, bo bardzo źle to się dla niego skończy. Westchnął cicho, odstawił naczynko po czym splótł przed sobą dłonie. Wyglądało to trochę komicznie, zważywszy że nie miał kilku palców, ale przez tyle czasu zdążył się już do tego widoku przyzwyczaić.
-Naora... od czego by tu zacząć... Kiedy nas opuściłeś poznałem ją ze Szkarłatem. Właściwie spotkanie to wynikło bardzo przypadkowo, ale dało jakieś wymierne efekty. Musiałem wtedy zająć się dwoma tuzinami kontenerów jakie nam przysłałeś. Szkarłat zabrał małą i zaczął ją nauczać tego swojego śmiesznego stylu, wiesz, alkohol i tak dalej. Jest całkiem niezła... taaa... chociaż nie pije. Jest jednak coś innego o czym musisz wiedzieć. Prowadzę regularne badania czy dzieciaki są zdrowe, jak się mają i tak dalej, prawda? Właśnie... Kilka dni temu po raz kolejny prowadziłem taki przegląd i odkryłem jedną dziwną rzecz... Noriko prawdopodobnie jest gwałcona przez Krótkiego i Garba... Nie chciała bym ją badał, a kiedy i tak to zrobiłem odkryłem wiele ran na jej ciele oraz w okolicach waginy...- ciągnął starzec nie wspominając jednak ani słowem ile czasu mogło to trwać. Nie chciał się narażać.
Raum wysłuchiwał się wszystkiemu dokładnie, po czym odłożył widelec.
-Kurwa. Własne rodzeństwo żeby tak traktować? Nie rozumiem. Powinni się szanować i sobie pomagać czy coś. W końcu było im dane stać się potężnymi istotami! A oni zaprzepaścili taką szansę. Cóż, ten miot zdecydowanie się nie udał i trzeba zrobić z nim porządek. Niedługo pewnie przyślę Ci kolejne dzieciaki. Już dwójka bądź trójka jest w takim wieku że się nadają na transport tutaj. Mam też kilka kolejnych pomysłów jak je wykorzystać. I będzie trzeba coś zrobić z Kojcem. Nie pozwolę by stracić więcej dzieci. Aha, i przygotuj salę numer cztery. Wszystko gotowe by rozpocząć testy. Poza tym miej oko na Szkarłata. Coś mi się zdaje że zaczyna kombinować za bardzo...- rzekł, lecz ton wskazywał że raczej nie chce stracić więcej materiałów genetycznych oraz potencjalnych żołnierzy. Widać było że mu w gruncie rzeczy nie zależy. Mimo to wstał i... zniknął.
Tetsui oparł dłonie na skroniach i je rozmasował.
Raum przyjął to lepiej niż się spodziewałem. Dobrze. Wracam do pracy; i tak za dużo czasu zmarnowaliśmy rozprawiając o tych gównach... pomyślał.
-x-
-Dawaj, dawaj, już zaczyna Ci to wychodzić- krzyczał Szkarłat między jednym uderzeniem witką a drugim- dłonie bliżej, łokcie zegnij! O, tak dobrze! I unik, unik, unik!
Noriko ćwiczyła już jakiś czas a w głowie przyjemnie szumiało jej od alkoholu. Treningi pod okiem pijanego trenera były jedynymi momentami które ocalały ją od kompletnego pogrążenia się w otchłani i beznamiętności; chroniły ją od szaleństwa. To że tyle czasu cierpiała? To było nic, przestało mieć znaczenie, gdy tylko wysoko procentowy trunek zaczynał jej krążyć w żyłach. Dzięki temu zyskiwała minimalne poczucie że jest coś warta, że znosi to wszystko w jakimś celu. Dodatkowo lubiła szum jaki zgrywał się z tym co miała już wcześniej. Do dziwnych jęków i nawoływań się przyzwyczaiła mimo że ich nie rozumiała. Było to jednak pocieszające; ktoś zawsze ją wołał, pragnął jej uwagi. Szkarłat uczył ją walczyć wręcz, a wolnych chwilach nawet geografii i historii, oraz czasem, gdy był już w stanie dość dużego upodlenia alkoholowego, opowiadał o Raumie, Tetsui'u, sobie. Czytali nawet listy jakie, jak się potem okazało, jej starszy brat otrzymywał. Tak, Szkarłat był jednym z jej braci, jednym z wcześniejszego miotu. Doskonale wyszkolony i oczytany stanowił elitę wojsk Rauma, chociaż teraz pełnił rolę jej opiekuna. Upodlenie, degradacja? On tak tego nie traktował. Po prostu robił swoje.
A czego to się Czarnulka dowiedziała od niego? Mężczyzna prawił wiele, czasem bez ładu i składu, ale zawsze coś z tego wynikało.
Co do jego samego, to miał dwadzieścia kilka lat, sam nie wiedział ile, i był jej starszym bratem, jak to zostało już wcześniej wspomniane. Jednym z braci. Podobnie jak ona przeżył Kojec, lecz w innej placówce. Przeżył jako jedyny. Co potrafił? Nie chciał zdradzić, chociaż czasem jak za dużo popił i stawał się rozlazły to jego skórę przebijały kości. Dziwny człek. Mimo że zaraz znikały, to Naora wiedziała że to coś znaczy. Wybitnie jeden raz wymówił imię „Sadaharu”, lecz za cholerę nie wiedziała o co może chodzić. Podobno Raum był bardzo na niego zły gdy chodziło o sprawę tego imienia, więc było ono tabu, chyba że Szkarłat był pijany i sam o tym mówił.
Raum za to okazał się konoszaninem. Czerwonowłosy nienawidził go całym sercem i bardzo wiele razy podkreślał jakim to niebezpiecznym człowiekiem jest i jak bardzo trzeba się go obawiać. Jednocześnie widać było że nie darzy sympatią żadnych konoszan, co po pewnym czasie i małej sunijce zaczęło się udzielać. Twierdził że to psy które nie mają własnej dumy i godności, że wszystkim idą na rękę od czasu wojny. Ile było w tym prawdy Mała nie wiedziała, ale ślepo wierzyła w te przekonania, bo młodzik o żółtych ślepiach stał się dla niej jedyną nadzieją, jedynym promyczkiem w zmierzchu tego miejsca.
Co do Tetsui'a nie mówił zbyt wiele. Ot, stwierdzał że to po prostu stary dziad który żeruje na potędze Raum'a i tyle.
-x-
Tak mijał małej czas w salce treningowej. Uwielbiała tu przebywać; nigdy nie było z nią nikogo innego – ani Krótkiego i jego pożądliwego spojrzenia i lepkich dłoni, Garba który z milczącą uległością bił ją i zadawał cierpienie, czy Szprychy, która po prostu cieszyła się że to nie ona jest tak gnębiona. Czemu kumijki nie tykali tylko ją? Ciężko powiedzieć, najprawdopodobniej losowanie i tyle. Tak czy inaczej kolejny trening miał się ku zakończeniu gdy przez drzwi salki dobiegł ich mrożący krew w żyłach wrzask. Dziecięcy wrzask. Szkarłat natychmiast skoczył na nogi i popchnął ją na matę by leżała.
-Nie ruszaj się. Idę sprawdzić co się stało- rzucił pędząc ku drzwiom.
Naora pozostała tak kilka chwil dochodząc do siebie. Alkochol parował z organizmu i czuła jak wszystkie zmysły wracają do normy. Głos cichł i wszystko się stabilizowało. Dłońmi zaczęła pocierać siniaki by chociaż trochę sobie ulżyć, a głową ruszała na prawo i lewo by ustabilizować na dobre błędnik. Nie lubiła trzeźwieć, ale wiedziała że taka jest kolej rzeczy. Teraz wróci do Kojca i będzie cierpieć, będzie się modlić, błagać by znów się tu znaleźć. Naturalna kolej rzeczy, jak co dzień od jakiegoś czasu. Kiedy odpoczęła solidnie podniosła się i ruszyła do kącika gdzie Szkarłat trzymał alkohol. Z ciekawością zaczęła oglądać różne szklane flakoniki, a po jakimś czasie zabrała się też za wertowanie szafeczki; ciekawiło ją wszystko co tu może być. Nie znajdowało się tam nic ciekawego, przynajmniej z pozoru, dlatego chciała pozamykać starannie szuflady, gdy dostrzegła mały, żółtawy ze starości rulonik. Obejrzała się i wsłuchała czy aby na pewno nikt nie wraca, po czym pospiesznie go wyjęła, rozwinęła, i zaczęła czytać trochę ślamazarnie:

Drogi Nieznajomy!

Pozdrawiam Cię ja, Haranashi Okutawa, była Naczelna zarządczyni sierocińca w Iwagakure no Sato! Dziękuję za daniny które od lat przysyłałeś, ale niestety mam dla Ciebie smutną wiadomość – sierociniec został zamknięty. Pieniądze otrzymywane od Ciebie niestety nie starczały na opłacanie wszystkich podatków oraz utrzymanie standardu jaki utrzymywaliśmy by dzieci miały się dobrze, dlatego zostaliśmy zmuszeni do podjęcia kroków mających na celu zamknięcie placówki. Tą wiadomość wysyłam, lecz nie wiem kiedy do Ciebie dojdzie, więc od razu odpowiem na pytania najbardziej Cię interesujące. Ostatnio rozmawiałam z jedną damą, Odą, i powiedziała że zajmie się twoim bratem Sadaharu. Młodzieniec jakiś czas temu zaginął gdyż ośrodek jak wspomniałam został zamknięty i dopiero teraz udało nam się uzyskać o nim jakiekolwiek informacje. Póki co ma się dobrze, więc nie powinieneś się troszczyć. Chociaż może byś go odwiedził w końcu? To dobre, poczciwe dziecko. Chętnie pomagał innym i nigdy nie narzekał, więc należy mu się. Przemyśl to.

Zdrowia życzy,

Haranashi Okutawa


Noriko czytała tekst z rosnącym sercem. Więc byli inni! Dopiero teraz doszła do niej myśl, że może oni nie są jedynymi dziećmi Rauma, jakby to nie brzmiało. Poznawała swą historię, swe przeznaczenie. Zdała sobie sprawę że może być ich na świecie bardzo wiele, a jednemu z nich, nijakiemu Sadaharu udało się przetrwać. Jak? Dziewczynka pospiesznie zapieczętowała i odłożyła starą kopertę, a jej wzrok padł na inny kawałek skóry leżący gdzieś na dnie szuflady. Odsunęła resztę rzeczy i sięgnęła po niego z coraz bardziej bijącym sercem. Zaczęła szybko kartkować; wiedziała że nie ma dużo czasu, a to była idealna okazja by dowiedzieć się jak najwięcej! Przedmiotem ładnie obitym w cielęcą oprawkę okazał się notatnik; na jego stronach drobnym, acz bardzo kształtnym charakterem pisma, Szkarłat notował większość rzeczy które odczuwał czy miał zrobić. Niektóre z nich były bardzo trywialne jak „Nakarmić ogary o piątej”, „Bros to kretyn. Próbował przeskoczyć rozpadlinę szeroką na siedem metrów i złamał sobie nogę. Idiota...”, „Raum znów się na mnie krzywo patrzył. Kurwa” i tym podobne. Pod koniec zrobiło się jednak bardziej interesująco. „Sadaharu, ocalę Cię. Już jutro będziesz miał nowy dom, braciszku”, „Udało się! Raum się niczego nie domyśla”, „Domyśla... torturował mnie, ale było warto. Nie powiedziałem ani słowa. Bądź szczęśliwy, bracie. W końcu z jednej matki jesteśmy, wiem to na pewno. Byłaby z nas dumna”. Dotyczyło to życia Szkarłata, oraz faktu że zdołał ocalić Sadaharu i umieścić go w sierocińcu w Iwa. Dalej zapiski rozmywały się gdyż mężczyzna pisał je pod coraz większym wpływem alkoholu i emocji i Naora nie mogła odczytać już ani słowa. Zamknęła notatnik, odłożyła go na miejsce, zamknęła szufladę i...
-Co robisz?- dosłyszała cichy szept. Odwracając się dostrzegła Szkarłata rzucającego zrezygnowane spojrzenie. Nie on jednak wypowiedział te słowa, nie on szeptał. To był stojący tuż przed nią Raum. Szaleniec wpatrywał się w nią wielkimi oczami. Efekt ten potęgowały okulary jakie tamten zwykł nosić. Z szybkością światła otworzył szufladę i sięgnął po pamiętnik. Przekartkował go po czym... zniknął.
Coś ciepłego opryskało policzek czarnulki. Sięgnęła tam dłonią i z przerażaniem spostrzegła krew. Uniosła dłoń do góry i zamarła. Jej jasnym oczkom ukazał się okrutny widok, po raz kolejny już. Raum stał za Szkarłatem, a dłoń nukenina wystawała z klatki piersiowej rudzielca przebijając ją na wylot. Trzymała serce. Pijany Mistrz spojrzał się na nią z politowanie i lekką wzgardą, po czym jego oczy zrobiły się martwe, straciły blask. Noriko zalała fala rozpaczy. Kolejna z przychylnych jej osób odeszła – została brutalnie zamordowana na jej oczach. Wrzasnęła, lecz krzyk urwał się niemal natychmiast kiedy opuścił usta; to Raum zdążył wyrwać swą dłoń z martwego ciała Szkarłata, po czym znaleźć się tuż obok nie i jednym zgrabnym ciosem znokautować ją.
-No i co się drzesz, bachorze. Załatwione. Teraz będzie Ci tu lepiej- rzucił podnosząc jej ciałko z łatwością.
Tymczasem Tetsui wszedł do pomieszczenia. Beznamiętnie spojrzał na leżące w progu ciało, przestąpił je bez zainteresowania, po czym zwrócił się do Rauma.
-Wszystko gotowe. Sala czeka, a Hira i Taina sprzątają Kojec.
-Dobrze. Zaraz zaczynamy.
-x-
Noriko ocknęła się z dziwnym bólem i lekkością rozchodzącymi się po ciele. Czuła się bardzo ociężała i pusta zarazem, co było doprawdy dziwne. Nigdy wcześniej nie odczuwała takiego uczucia i nie wiedziała co się dzieje. Odpowiedzi nadeszły dość szybko. Rozejrzała się, lecz nie poznała ani trochę sali w której się znajdowała. Pomieszczenie było wybitnie oświetlone, tak że dostrzegała przed sobą idealnie wyżłobiony sufit bez nawet jedne zmarszczki czy pęknięcia, a na jego powierzchni rysowała się jakaś cienka materia, jakby folia. Przytłumiona jasność dawała możliwości wypatrzenia jeszcze więcej; po bokach znajdowała się szafeczki i kredensy z dziwnie wyglądającymi, acz sterylnymi, instrumentami, a za nią jakaś machina od czasu do czasu pikająca miarowo. Zerknęła w dół. Była kompletnie rozebrana, a jej poznaczone bliznami ciałko było otwarte w kilku miejscach; udach, ramionach, brzuchu i piersi. Chciała wrzasnąć i się zerwać, udało jej się to. Podniosła się z własnego ciała i stanęła obok niego. W zdumieniu pomieszanego z szokiem i przerażeniem przyglądała się jak znajdujące się na przeciwko niej drzwi otwierają się, a do pomieszczenia wchodząc Raum i Tetsui. Nie zwrócili na nią kompletnie uwagi; podeszli do jej ciała i zaczęli coś szeptać między sobą co brzmiało jak zgrzytanie zębami niż zwyczajna mowa. Czarnulka kompletnie nie rozumiała tego co mówią. Stała obok w osłupieniu wpatrując się jak śmigające w zręcznych palach Rauma skalpele nacinają jej ciało, jak Tetsui co chwila podaje mu inne instrumenty bądź sam w innym miejscu grzebie szczypczykami. Ona zaś leżała nie robiąc sobie z tego nic. Ona zaś stała obok, jako niematerialny duch i robiła sobie z tego bardzo dużo.
-Noriko... słyszysz mnie? Jak się czujesz?- usłyszała troskliwe pytanie.
Przez kilka chwil nie mogła ogarnąć co się dzieje. Jutsu którym obdarzył ją na początku Raum przestało działać. Cała świadomość powróciła boleśnie do umysłu Czarnulki. Złapała się za skronie i padła na kolana nie mogąc wykrztusić ani słowa. Wspomnienia wdzierały się boleśnie raniąc wszystko naokoło modyfikując pamięć. Naprostowując, właściwie. Wielka ściana w jej umyśle zaczęła pękać. Z początku pojawiły się małe rysy które z każdą chwilą rozrastały się do pokaźnych rozmiarów aż w końcu zapora runęła. Noriko poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Chwyciła ją i podniosła się z klęczek nie puszczając jakby od tego zależało jej życie. Powoli się odwróciła a gdy tylko zobaczyła stojącą przed nią Naor'ę rzuciła się w objęcia bliźniaczki cicho łkając. Druga pogładziła z uczuciem jej włosy.
-Już, już dobrze. Byłaś tak dzielna mimo tego co Ci zrobili. Moja mała siostrzyczka. Przez ten cały czas próbowałam do Ciebie dotrzeć ale ten... skurwiel mnie uśpił. Przez większość czasu nie byłam w stanie nic zrobić poza biernym przyglądaniem się jak to wszystko Cię spotyka. Przepraszam, tak bardzo przepraszam. Nie byłam w stanie nic zrobić. Wiem jak to Cię bolało, co czułaś... tak mi przykro...- szeptała tamta. Noriko jedynie łkała przytulając się do siostry. Nie potrzebowała niczego więcej. Chciała żeby to wszystko się skończyło... i skończyło. Rozdzierający ból rozkwitł w klatce piersiowej i promieniował wzdłuż pozostałych kończyn. Prowadząca zerknęła na Naor'ę lecz ta doznawała podobnych tortur. Zdawało się że coś w niej rośnie, przesuwa się pod skórą, pulsuje. Nagle jedna z nóg została odcięta od tułowia i padła na posadzkę znikając niemal natychmiast. Naora patrzyła zszokowana jak kolejne części jej ciała oddzielają się od ciała i znikają w nicości. Po kilku długich sekundach pozostała jedynie głowa i bursztynowe oczy wpatrujące się błagalnie w Pierwszą. Mrugnięcie okiem i ta część ciała przepadła. Noriko poczuła się nagle dziwnie pusta, jakby opuszczona na zawsze. Sapiąc głośno odwróciła się szukając bliźniaczki a wtedy jej wzrok padł na stół operacyjny. Cóż tam się odbywało? Raum i Tetsui właśnie... wyciągali Naorę. Przez z rany na klace piersiowej małymi szczypczykami wyjmowali, a właściwie wyrywali, szkarłatne kawałki stanowiące kiedyś członkinię klanu Nekutai. Sprawnie transportowali ścierwo do stojącego obok szklanego pojemnika wypełnionego gęstą, ciemnozieloną cieczą. Czarnulka zasłoniła usta dłonią patrząc z rozdzierającym bólem serca na to co pozostało z jej siostry. Kawałki zaczęły się ze sobą łączyć, mutować, parować. Robiły się coraz większe i większe; niektóre z nich pękały a pozostałe tworzyły kończyny. Wyglądało to iście makabrycznie gdyż postać nigdy nie była w stanie się w pełni zmaterializować. Była za słaba żeby żyć sama, bez siostry. Szkarłatny płód wydał z siebie przejmujący jęk i wybuchnął barwiąc wnętrze pojemnika krwią. Tak zmarła Naora. Noriko widząc to zemdlała... o ile duch może zemdleć.

-O, obudziłaś się- usłyszała cichy szept.
Nie wiedziała ile trał ten stan. Rok, może dziesięć. Powrót Świadomości nie był zbyt przyjemny. Czuła się niczym wydmuszka – pusta w środku. Odwracając się dostrzegła dziwnie wyglądającą postać; spojrzenie jego zielonych oczu było martwe, a ciało zdobiło wiele blizn pozszywanych nićmi. Facet przyglądał jej się kilka chwil, po czym sięgnął powoli dłonią w jej stronę. Normalnie by po prostu nie sięgnął ze względu na odległość, lecz teraz jego dłoń rozerwała się w miejscach ran i wydłużyła. Naora patrzyła jak dłoń zaciska się na jej ramieniu i delikatnie, chociaż stanowczo, ciągnie w jego stronę. Kiedy znaleźli się bliżej siebie dłoń zaczęła się powoli składać z powrotem w jedną całość.
-Witaj- szept stał się odrobinę wyraźniejszy.
Dziewczynka zmieszana przyglądała się postaci by na koniec zebrać się w sobie i zadać pytanie:
-Kim jesteś?
Twarz nieznajomego złagodniała nieznacznie, a jego rysy wygładziły się. Podrapał się w lekkim zakłopotaniu po policzku sinym paznokciem.
-Eee, jestem Kakuzu. Za dawnych czasów byłem jednym z członków Akatsuki, a teraz jestem... bytem? To chyba dobre stwierdzenie. Więc jestem bytem, istotą czuwającą nad swoim symbiotem. Rozumiesz?- spytał dość niefrasobliwym tonem. Widać Kakuzu trochę się zmienił od momentu w którym był zagorzałym wyznawcą chaosu, a może to tylko jego domniemany Byt?
-N-nie... Jesteś strażnikiem, tak? Co to za miejsce?- pytała lękliwie. W postaci ducha wszystko było jakby niemrawe. To co przed chwilą jeszcze sprawiało niesamowity ból, teraz zdawało się blaknąć. Odpychając resztę emocji o stracie siostry starała się skupić na rozmówcy mimo że to nie było takie proste. Fale tęsknoty niemal zwalały ją z nóg lecz jakoś się trzymała.
-To miejsce to... Niebyt. Wszechbyt. Zależy od rozumowania. Tak, w pewien sposób jestem strażnikiem. Z całą stanowczością można tak powiedzieć. Bronię czegoś, co można nazwać... pasożytem... lub mym najwspanialszym dziełem. Widzisz, dawno temu udało mi się wytworzyć coś na kształt wirusa, który przed mą śmiercią zdołał przeniknąć do ciała innego shinobi. Pasożyt rozwijał się i ewoluował, aż w końcu przejął kontrolę nad nosicielem; uczynił go czymś lepszym, czymś mi podobnym. Niesamowite cechy jakie posiadałem zostały przekazane dalej - nie zginąłem. Rozumiesz?
Nie rozumiała ani słowa.
-Ech- westchnął Kakuzu. -Innymi słowy jestem pierwszym nosicielem pewnego Limitu Krwi. Przekonasz się. O, właśnie rozpoczyna się najciekawsza część. Byłaś nieprzytomna i podłączona do aparatury przez jakiś miesiąc Jednak zaraz to się skończy; umrzesz.
Noriko spojrzała na stół operacyjny a tam Raum właśnie trzymał dziwne glistowate coś nad jedną z jej ran. Stworzenie, o ile to można nazwać żywym stworzeniem, wiło się na wszystkie strony jakby uparcie broniąc się przed tym co chce mężczyzna zrobić. Szalony naukowiec parł jednak niewzruszenie i istota znalazła się w ciele dziewczyny. Jej dusza poczuła potworny ból, a aparatura znajdująca się za jej ciałem przestała pikać. Umarła... ciałem. Jak zostało wspomniane, jej dusza krzyczała; wrzeszczała bez opamiętania czując jak dziwne nitkowate macki rozchodząc się po jej ciele wiążąc się z krwią, poszczególnymi komórkami, narządami... Uczucie niszczyło od środka, wszystko co żywe w jej duszy ustępowało miejsca przejmującemu chłodowi; emocje, wspomnienia, myśli, wszystko przestawało mieć znaczenie. Zyskiwała za to coś innego. Dystans, hardość, poczucie spełnienia. Nie wiedziała na czym to dokładnie polega, ale ból gwałconego ciała, sponiewieranej duszy, cielesności, cierpienie jakiego doznała przez całe życie, utrata siostry... przestało mieć znaczenie. Kilka minut, a może lat później wszystko się skończyło. Na nowo otworzyła oczy. Bursztynowe tęczówki swój dawny blask – były martwe. Spojrzała na Kakuzu, a ten uśmiechał się delikatnie.
-Co się stało?- jej głos wydawał się matowy, szary, odległy. Nigdy nie czuła się tak wolna i odważna jak teraz.
-Brawo! Pierwszy etap za nami. Umarłaś, ale twoje ciało przyjęło pasożyta. Dobra robota!- kąciki ust tamtego zadrgały. -Teraz jednak pora na drugi etap. Tamci już zaczęli, cholera, są naprawdę nieźle przygotowani, więc nie możemy być im dłużni, prawda?
Dwie dłonie przywarły do jej ramienia i oderwały je z rozdzierającym mlaskiem od ciała. Mimowolnie dziewczyna zerknęła do tyłu i dostrzegła jak Raum to samo czyni z jej prawdziwym ramieniem, lecz o dziwo nie czuła bólu. Kakuzu przyjrzał jej się z ojcowskim politowaniem.
-Teraz to podnieś, ale nie drugą dłonią. Tym co masz w środku. Jeśli Ci się nie uda – umrzesz. Więc za bardzo nie masz wyboru, prawda?- poinstruował ją przymykając martwe szafirowe oczy.
Noriko spojrzała się na niematerialne ramię leżące na podłodze u jej stóp. Kończyna wydała się nagle jakaś obca, jakby nie należąca do niej. Palce zaciskały się mimowolnie a krańca wystawało trochę szarych nici. Zaklęła w myślach i skoncentrowała się. Na czym właściwie? Na kończynie! To że leżała oderwana od całości jej ciała nie miało żadnego znaczenia – czarnulka dalej ją czuła, jakby się nic nie stało. Czuła, jednak nie mogła poruszać. Warunek był prosty; dotrzeć tam o własnych siłach. Przymknęła powieki koncentrując się. Kiedy tylko skupiła się na ciele owiało ją bardzo dziwne uczucie. Odczuwała setki, tysiące, miliony nitek krążących w jej ciele i czekających na rozkaz. Bez wahania przekierowała swą wolę do oderwanego ramienia, a potem siłą umysłu zaczęła wypuszczać nici które powoli zsuwały się w dół. Nie było to wcale łatwe i wymagało dużo koncentracji, lecz jakoś szło. Powoli bo powoli ale zawsze. Nie ogarniała do końca tego co się dzieje, co i dlaczego tak się wydarzyło, ale nowy dystans i sucha, można by rzec martwa, ocena sytuacji bardzo jej pomagały i pchały do działania. Nici rozciągały się o milimetry konsekwentnie prąc ku kończynie. Noriko otworzyła oczy i przeraziła się lekko; widok dziesiątek szarych wici ciągnących się od własnej rany był trochę obrzydliwy, ale szybko to zaakceptowało. Dzieliło ją już naprawdę niewiele, więc krzyknęła cicho w myślach motywując się do ostatniego wysiłku – udało się. Kiedy tylko wychodzące z jej ciała tworzywa doszły do tych z leżącej u jej stóp ręki, poczuła jak kończyna ożywia się, nici splatają ze sobą, wraca na miejsce. Zerknęła na sprawne ramię i ruszyła nim parę razy. Z oddali słyszała zachwycone i pełne entuzjazmu krzyki Raum'a i Tetsui'a. Zerknęła na stół operacyjny i dostrzegła, że nici z jej prawdziwego ciała splatają się z oderwaną kończyną i łączą ją z resztą ciała tworząc jedność. Poczuła jak ciało przyciąga ją, ducha.
-Dobrze się spisałaś. Jestem z Ciebie dumny, córko. Od teraz byłem i jestem twoim jedynym ojcem- rzucił Kakuzu nie otwierając powiek. Jego postać zaczęła się rozmywać, więc machnął krótko dłonią i rozpłynął się, odszedł.
Dusza Noriko natomiast zaczęła się z całą mocą cofać do ciała. Przyciąganie było tak silne, że trochę wbrew sobie do niego podeszła i przyłożyła doń dłoń. Błysnęło i straciła świadomość.
Aparatura znajdująca się za łóżkiem zaczęła pikać miarowo. Żyła... ale co to za życie?

Rozdział IV
Koniec? Nigdy!


Em, chyba piątek. Dzień... cholera nie pamiętam. Dwa dni po piątym to będzie... sześć, siedem! Tak, siedem! Rok? A kogo to obchodzi?

Tak więc jestem tu ja, Noriko Kodama, klan Kuro-shin, wiek... chyba piętnaście. Siedzę sobie na szczycie jakiegoś urwiska, a przede mną aż po samiuteńki horyzont ciągnie się pustynia. Gładka powierzchnia jest poprzecinana takimi śmiesznymi pajenczynkami jakby ktoś rozbił szybę, jednak trzeba na nie uważać, bo niektóre z nich są naprawdę głębokie! No, tak więc siedzę sobie tu i wspominam co jest. Uciekłam, żyję. Czemu właściwie to robię? Bo mogę! Całe pieprzone życie mi się zmieniło, więc może warto to jakoś uczcić? Gdzie jest moja sake! Znów ją ktoś skroił... a może wypiłam wcześniej? Nieważne! Nie to zmusza mnie do kreślenia tych koślawych słów. Nigdy nie przykładałem wielkiej wagi do pisania, a Szkarłat, niech mu ziemia lekką będzie, nigdy nie dawał mi ćwiczyć. O Staruszku Tet też nie wspomnę, chociaż on akurat niech zdycha. Szkoda tylko że „tatko” się ostał, ale co poradzić, nie można mieć wszystkiego. No i oczywiście Naora... siostrzyczko, przykro mi. Chociaż nie wiem za bardzo co to przykrość. Już nie. Za każdym razem kiedy o Tobie myślę to jednak czuję dziwną pustkę. To chyba wszystko co pozostało mi z uczuć. Tak więc siedzę sobie tu o suchym pysku i wspominam. W końcu rocznica! Miesięcznica... Trzecia chyba. Co się stało?
Czas po operacji leciał jakoś powoli. Obudziłam się, nic nie czułam. O dziwo wszystko czego wcześniej doświadczyłam było jakieś takie wyblakłe, jakby ktoś szkarłatną chustkę sprał zbyt wiele razy szarym mydłem. Nie odczuwałam wszystkiego aż tak bardzo, ale odpowiadało mi to cholernie – uwolniłam się. Raum, skurwiały konoszański pies, odprowadził mnie do Kojca, pierdolonego zakichanego miejsca, a tam niespodzianka. Nie, nie niespodzianka. NIESPODZIANKA! Wchodząc wiedziałam że coś jest nie tak. Szprycha patrzyła się na mnie z jeszcze większą nienawiścią i wrogością niż normalnie, a u jej stóp leżało martwe ciało Krótkiego, wszawego skurczybyka którego sama chciałam zdjąć. Ta picka była szybsza, nigdy jej tego nie daruję. Zabrała mi przyjemność poćwiartowania go. Swoje zapłaciła.
Rzuciła się na mnie z mordą, chociaż wtedy byłam jeszcze lekko oszołomiona. Jej dłoń pokryły takie śmieszne czarne błyskawice, trzasnęło, a moja ręka znów odleciała. Nie bolało. Nie zastanawiając się długo sięgnęłam po nią tymi śmiesznymi nićmi które mam w ciele. Widok jej miny był bezcenny, jakby ktoś odkryła że zjadła wyjątkowo zgniłe jabłko! Dopadłam do niej i skręciłam ten cholerny kark. Nie miała szans, nawet nie stawiała oporu. Wspaniałe uczucie. Potem spojrzałam na Krótkiego, ale on już nie żył. Garba nie było – został paszą dla Ogarów. Raum się wkurwił za to co mi robili. I dobrze. Chociaż raz wykazał się... czym? Aaaa! Jebać! Niczym się nie wykazał!
Zabiłam Szprychę i zostałam sama. Byłam wolna. Tak wolna, w końcu! Nie na długo... Tetsui robił z dnia na dzień coraz więcej testów nad moją niesamowitością, nad tą jaka się stałam. Wkurzało mnie to, ale nic nie mogłam poradzić. Do czasu, oczywiście.
To była chyba środa ale nie jestem pewna, tam nie było zegarków.
BUM! Podłoga zaczęła się trząść.
BUM! Ze ścian zaczął sypać się kurz i pył.
BUM! Drzwi pootwierały się na oścież.
No właśnie, drzwi. Wszystkie wrota, drzwi, drzwiczki, przegrody się otworzyły. Jak? Nie jestem pewna, ale podejrzewam jakiś atak. A może sabotaż (czy jak to to się nazywa) Szkarłata? Mimo że, sukinsyn, nie żył, to mógł przecież zdziałać coś wcześniej. Na pewno zmanipulował kogoś by tak się stało. Chociaż ktoś z zewnątrz... nie, kryjówka była za dobrze strzeżona. Zresztą, Raum'a, oby sczezł w jałowej ziemi, tam nie było, więc poza Szkarłatem który nie żył, Brosem który był idiotą, Tetsui'em który był stary, placówki nie miał kto bronić. No, może Ogary. Te jednak, gdy tylko zorientowały się co się święci, spierdoliły. Wyszłam na korytarz zobaczyć co się dzieje; dłuższa samotność mi nie sprzyjała. Ile tak siedziałam rok, dwa? Może kilka dni. No ile można. A że drzwi były otwarte...
Porwała mnie bestia. Alfa znaczy. Wilkor biegł na czele swego kilkunasto... samcowego? Nieeee, osobnikowego? No, lepiej. W każdym razie na czele stada i w biegu chwycił mnie w pasie. Myślał że przegryzie, a tu taki fiut! Uparcie się zszywałam. Mimo to zwierz nie przerywał biegu jednak, więc szybko znaleźliśmy się na zewnątrz. Tam to się dopiero zaczęło. Raum wrócił. Alfa mnie zostawił, a kilkadziesiąt Ogarów, bo tyle jeszcze zdążyła uciec... a może setka? No, nieważne! Rzuciło się na niego. Ale była jatka... nie patrzyłam zresztą za długo – instynkt proponował ucieczkę, a ja zrobiłam to. Ojczulek zajęty był pacyfikacją swych niedoszłych eksperymentów, więc w szalonym tańcu przyprawionym nienawistym zaślepieniem... powinnam zostać poetką... nawet nie zauważył jak uciekłam.
Udało się, byłam wolna. Na złamanie karku zapieprzałam kilka dni, tygodni, miesięcy, lat... Nie znajdzie mnie, nie ma opcji, nie tutaj. Tu jestem bezpieczna. Muszę być. Proszę. Dobra, tu koniec. Potem może coś doskrobię, zresztą kogo to obchodzi. Trzeba się ruszyć.


Noriko wstała i otrzepała tyłek z pyłu. Pamiętnik zatrzasnęła, a węgielek zawinęła w kawałek płótna by następnie całość schować do torby. Poprawiła sukienkę; była znoszona i śmierdziała jak cholera, ale w tym suchym kraju nie spotkała ani grama wody. Włosy zatrzepotały na wietrze gdy ruszyła biegiem ze zbocza urwiska zgrabnie przeskakując z kamienia na kamień. Dróżka była wąska, kręta ale dawała sobie świetnie radę. Wkrótce znalazła się u podnóża skarpy i zmierzyła ją wzrokiem. Splunęła na wszystko co odbyło się za plecami i ruszyła przed siebie.
0 x
Awatar użytkownika
Defrevin
Założyciel Forum
Posty: 2109
Rejestracja: 11 lut 2015, o 22:31

Re: Aki Inzuka

Post autor: Defrevin »

Poproszę o link do forum :)
0 x
Jeśli masz ważną sprawę, pytanie lub potrzebujesz pomocy związanej z funkcjonowaniem forum, proszę wyślij do mnie prywatną wiadomość. Z chęcią zapoznam się ze sprawą i rozwieje wszelkie wątpliwości.
Aki Inuzuka

Re: Aki Inzuka

Post autor: Aki Inuzuka »

0 x
Awatar użytkownika
Defrevin
Założyciel Forum
Posty: 2109
Rejestracja: 11 lut 2015, o 22:31

Re: Aki Inzuka

Post autor: Defrevin »

  Ukryty tekst
Daj proszę znać czy akceptujesz naszą propozycję.
0 x
Jeśli masz ważną sprawę, pytanie lub potrzebujesz pomocy związanej z funkcjonowaniem forum, proszę wyślij do mnie prywatną wiadomość. Z chęcią zapoznam się ze sprawą i rozwieje wszelkie wątpliwości.
Aki Inuzuka

Re: Aki Inzuka

Post autor: Aki Inuzuka »

Sorki ze wolne odpisywanie ale praca nie pozwala mi tak często odpisywać jak bym chciał ^ ^" Hm, brzmi spoko tylko... właśnie, nie mam żadnego porównania że to opłacalna wymiana. To raz. A dwa, kp jest długa i rozbudowana ze względu na to, że na tamtym forum ten klan to elitka. Musiałem osobno się o to starać i wgl więc chciałbym żeby to też zostało docenione ^ ^"
0 x
Awatar użytkownika
Defrevin
Założyciel Forum
Posty: 2109
Rejestracja: 11 lut 2015, o 22:31

Re: Aki Inzuka

Post autor: Defrevin »

Proszę więc Itami o zweryfikowanie podania.
0 x
Jeśli masz ważną sprawę, pytanie lub potrzebujesz pomocy związanej z funkcjonowaniem forum, proszę wyślij do mnie prywatną wiadomość. Z chęcią zapoznam się ze sprawą i rozwieje wszelkie wątpliwości.
Awatar użytkownika
Jawa
Administrator
Posty: 4223
Rejestracja: 10 mar 2015, o 23:33
Ranga: Head Admin
GG/Discord: MxPl#7094
Multikonta: Sasame | Sumi

Re: Aki Inzuka

Post autor: Jawa »

  Ukryty tekst
Akceptuje
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Sprawdzone transfery”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości