Znaleziono 583 wyniki

autor: Satoshi
4 lip 2022, o 04:18
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Szpital
Odpowiedzi: 137
Odsłony: 14423

Re: Szpital

Satoshi aż przykląkł, gdy kolejna fala bólu rozlała się po jego podziurawionym podbrzuszu, powodując utratę kontroli nad piaskiem otulającym dotąd jego przeciwników. Nie dbał o to, jak cała ta scena wygląda z perspektywy kupców, on po prostu musiał być w stu procentach pewnym, że nie stanowią już absolutnie żadnego zagrożenia dla bezpieczeństwa członków karawany, gdy rana wyssie wystarczająco dużo sił witalnych z niebieskookiego, by całkowicie go unieruchomić. Co chwilę później wreszcie się stało. Fałszywe poczucie przypływu energii, towarzyszące połknięciu pigułki bojowej, która zapewniła mu te dodatkowe kilkanaście sekund, dała mu złudne wrażenie swojego faktycznego stanu zdrowia.

Upływ krwi spowodował, że Akoraito bez sprzeciwów pozwolił się położyć na wozie, starając się nie napinać mięśni brzucha częściej, niż było to absolutnie konieczne. Zdobył się więc na wysyczenie przez zaciśnięte z bólu zęby jedynie kilku słów, tych najważniejszych w ciągu najbliższych kilku godzin ich podróży. -Na samym początku, jak rzuciłem wybuchową notką.- wycedził. Jak mógł czegoś takiego nie przewidzieć? Przecież nie każde jutsu kończyło się pięknymi światełkami tańczących płomieni, nie towarzyszył mu dźwięk napędzanego chakrą wiatru. Część technik była cicha, zabijała bezszelestnie. Niebieskooki miał nadzieję, że nie dołączy do grona tych ostatnich.

Zacisnął zęby na podanym mu do ust kneblu ze zrolowanej tkaniny, szykując się na nadciągające piekło. Chciał protestować, gdy padła decyzja o zawróceniu do Kinkotsu, ale ostatecznie stwierdził, że nie myśli trzeźwo i dał za wygraną. Nie miał też na to siły. Nie wypełnił swojego zadania, dostawa broni nie dotrze do Ita'hary, ale chociaż nie wpadła w ręce rabusiów, którzy użyliby jej do siania jeszcze większego chaosu w Unii. Z tym faktem przyjdzie mu się pogodzić i ponieść konsekwencje porażki. Jak przez mgłę dotarły do niego słowa Hinaty, dopytującego o pigułki z zakrzepniętą krwią. Prawie o nich zapomniał. Dobrze, że tym razem ktoś myśli za niego. Tylko skąd zwykły cywil miał obeznanie w medykamentach używanych przez Shinobi? Młodemu Sabaku jakoś nie przyszło do głowy, że ów pigułki były powszechnie stosowane w wielu szpitalach, nie tylko tych zarządzanych przez obdarzonych talentem do używania chakry. -Jedyna... W Torbie...- wycedził, krzywiąc się przy każdym ruchu przypony i modląc się, by rany nie wzmogły krwawienia. Ciężko było sobie przypomnieć, ale w biodrówce nie miał żadnej innej pigułki, z którą można było pomylić zakrzepłą krew. Ostatnie, czego teraz potrzebował, to druga pigułka bojowa, która zabiłaby go po paru minutach. Z dopingiem trzeba uważać, nawet tym "delikatnym" i naturalnym. Słowa o byciu silnym i dzielnym pozostawił bez komentarza. Nie miał chęci odpowiadać. Wciąż był za słaby, tyle się dowiedział z dzisiejszej wyprawy.

Całą podróż Sabaku przeleżał posłusznie na przygotowanym naprędce legowisku. Starał się nie ruszać żadnym z mięśni brzucha, a oddychał na tyle płytko, by w miarę możliwości nie wywoływać fal bólu, a jednocześnie na tyle głęboko, by dostarczać wystarczającą ilość tlenu do organizmu. Upływ krwi i zmęczenie towarzyszące nagłemu przypływowi adrenaliny dawały się mu we znaki, ale ze wszystkich swoich sił starał się nie zasnąć. Może też swoje "ale" miało tu do dodania szaleńcze tempo, w jakim spalał chakrę podczas pojedynku, ale byłą to niestety konieczność. Nie mógł pozwolić sobie na pofolgowanie. W razie, jeśliby zostali zaatakowani, będzie walczył, choćby była to ostatnia rzecz, jaką w życiu zrobi. Nawet jeśli jego gurda jest już teraz pusta. Taka była rola shinobi. Jego rola.

Jeśli bez większych przygód Satoshiemu uda się dotrzeć do szpitala, to nie będzie skakał ze szczęścia. Po pierwsze, narobiłby medykom dodatkowych trudności w łataniu jego brzucha, a po drugie, przybycie do Kinkotsu ostatecznie oznaczało niewykonanie zadania. Ot bezsilna niemoc ogarniająca wojownika, który poświęcił swoje życie służbie klanowi władców piasku. Ludzi, którzy go przygarnęli. A on zawiódł, i teraz przyjdzie mu za porażkę zapłacić i zdwoić i tak już tytaniczny wysiłek, jaki wkładał w swoją pracę na rzecz klanu.
autor: Satoshi
3 lip 2022, o 23:16
Forum: Atsui
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 422
Odsłony: 50790

Re: Szlak transportowy

Sabaku z mściwą satysfakcją obserwował to, do czego została stworzona technika przez niego użyta. Krew barwiła piasek, a jeden z jego przeciwników już był martwy. Coś jednak nie grało, brakowało widowiskowego deszczu krwi i zgniecionych na pienistą galaretę wnętrzności i fragmentów kości. Dla pewności więc, Satoshi nie przerywał działania pustynnej trumny, czując, jak połknięta właśnie tabletka zaczyna działać, a jego zasoby niebieskiej energii wracały. Posłał kolejną porcję chakry, a kupa piachu nabrała nowego wigoru i znów zaczęła ściskać swoje nadzienie. Swoją drogą, wspaniała rzecz, te ziołowe specyfiki. -Zwykłe wydmy, tak?- rzucił z wyczuwalną nutą wściekłości i bólu w głosie Akoraito w kierunku Jun'a. Oczy wciąż miał utkwione w dwójce rabusiów. -Potrzebuję bandaży, możliwie czystych i coś do przemycia ran, znajdzie się?- tym razem pytanie skierowane było do Hinaty, jednak tutaj Satoshi liczył na domyślność kupca, bowiem ani nie wypowiedział na głos jego imienia, ani nie zaszczycił handlarza swoim spojrzeniem.

Niebieskooki nie uznał jeszcze, że zagrożenie minęło, nie rozluźniał się więc nawet w najmniejszym stopniu. A coraz bardziej narastający ból tylko wzmagał uczucie niepewności. Adrenalina powoli opadała, chociaż i tak pewnie jeszcze przez kilkanaście minut Satoshi będzie czuł skutki jej obecności w organizmie. Chcąc jednak upewnić się, że cherlawszy z przeciwników odszedł w objęcia Amaterasu, Akoraito machnął prawą dłonią na odlew, a z jego gurdy wyleciała porcja piachu, który uformował się w kształt pięciu szybko rotujących shurikenów, które pomknęły wprost w ciało. Satoshi celował w szyję, jednak nie zdziwiłby się, gdyby chybił. Rana dawała mu się we znaki coraz bardziej.

Powoli ruszył wolnym krokiem w kierunku wozów. Miał nadzieję, że kupcy do tego czasu przygotowali już coś, czym mógłby się opatrzyć. W żadnym jednak razie nie spuszczał wzroku z trumny, wciąż utrzymując gest techniki. Chciał być absolutnie pewien tego, że parszywy Kaguya wyzionął ducha.
-Jeśli któryś z was w myśli nazwał mnie paranoikiem, to mam nadzieję, że to odszczeka.-. Chłopakowi powoli wracał humor, przygaszony do tej pory z powodu wciąż wiejącego wiatru, niosącego uporczywe i kłujące kryształki kwarcu. Jeśli w karawanie nie ma żadnych bandaży, Satoshi będzie zmuszony użyć tych, które ma na swoich rękach. Licząc, że nie wda się w to zakażenie, a przynajmniej dotrwa do czasu, gdy w Ita'harze będzie mógł pójść do medyka.


autor: Satoshi
3 lip 2022, o 19:19
Forum: Atsui
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 422
Odsłony: 50790

Re: Szlak transportowy

Ból to uczucie, które Satoshi znał aż za dobrze. Jako nastolatek został przecież pobity i pokiereszowany tak bardzo, że wylądował w szpitalu, w stanie śpiączki, która utrzymywała się latami. Pamiętał ten ból, jak i jego następstwa. Zastałe mięśnie, które na powrót musiały nauczyć się sterować ciałem, nieprzyjemne skurcze, gdy wymagał od swojego organizmu zbyt wiele w czasie rekonwalescencji. Całe szczęście, że od czasu, gdy został Shinobi i nauczył posługiwać się błękitną energią, nie zarobił nawet draśnięcia, a przynajmniej nie takiego, które wynikłoby z bezpośredniego ataku. Aż do dzisiaj. Poczuł przeszywający ból podbrzusza, jednak zdołał utrzymać skupienie, był przecież w trakcie walki. Jeśli oberwie czymś jeszcze, to niechybnie zginie. Na szczęście Itojō spełniło swoją funkcję i dziwna powietrzna technika uderzyła w piaskowy filar. Dobra, solidna ściana kwarcu. Satoshi, gdyby miał więcej czasu, pewnie poświęciłby go na zastanowienie się, jak mógłby ją zreplikować. Sam był użytkownikiem natury Fūton, jednak zaniedbał ją na rzecz piasku. Czas pokazał, że była to dobra decyzja. Skoro jednak nie miał na to teraz czasu, to nie poświęcił temu zagadnieniu nawet jednej myśli. Czując uporczywy ból i ciepło z krwi, powoli wsiąkającej w dopiero do zakupione beduińskie szaty, Satoshiemu przez głowę przemknęła jego mantra - "Umieranie to coś, co zdarza się innym." - to wystarczyło, żeby wziął się w garść i zaczął działać.

Niepewny efektu, jaki wywołała eksplozja jego wybuchowej notki, Akoraito założył najgorszy scenariusz. Taki, w którym mężczyzna będzie tylko nieco oszołomiony i pozbawiony brwi. Trzeba było działać szybko i sprawnie. Przeklinając ból podbrzusza towarzyszący każdemu ruchowi, odskoczył w swoje prawo, chcąc jak najbardziej zwiększyć kąt pomiędzy wozami, przeciwnikami a nim, liczył przy tym, że zobaczy wroga, zanim on zorientuje się w sytuacji. Jednocześnie skumulował chakrę i wydał za jej pomocą komendę, nakazującą piaskowi tworzącemu wielki filar, jak i temu, który uprzednio nasączył swoją energią. Chmura kwarcu ruszyła w kierunku przeciwników, za główny cel obierając Kaguyę. Sabaku liczył na to, że przeciwnicy skupią się na piachu przed nimi, podczas gdy mniejsze zasoby zaatakują władcę kości od tyłu, rozpoczynając procedurę pustynnego pogrzebu. Oczywiście, Satoshi wziął pod uwagę prędkość, z jaką poruszał swoim piaskiem, tak by móc nad nim utrzymać kontrolę mimo bólu, który przeszywał mu wnętrzności. W torbie miał pigułkę ze skrzepniętą krwią, jednak uznał, że na nią przyjdzie pora nieco później. Teraz nie było na to czasu.

Jeśli wszystko poszło zgodnie z planem, Sabaku nakierował obie kupy piachu na rannego przeciwnika za pomocą gestu ręki, a ten zaczął oplatać przeciwnika, stopniowo ściskając i pozbawiając tchu. Niebieskooki utkwił wzrok w obu swoich przeciwnikach. Nie mógł powiedzieć, że cała potyczka go zaskoczyła, jednak pan kościany stanowczo chował asa w zawojach kimono. W przypadku, w którym nie musiałby wykonywać kolejnego uniku, Satoshiemu pozostanie ściśnięcie otwartej dotąd dłoni w pięść, co przypieczętuje los jednego z bandytów. Wolną zaś, prawą ręką, odwinął połę swojego płaszcza i sięgnął do lewej kieszeni swojej kamizelki, skąd wyciągnął bojową pigułkę żywnościową, którą szybko wpakował do ust, przegryzł i połknął. Nie było teraz czasu na skąpstwo i ubogie racjonowanie zasobów. Nie miał zamiaru tutaj zginąć.


autor: Satoshi
3 lip 2022, o 03:58
Forum: Atsui
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 422
Odsłony: 50790

Re: Szlak transportowy

Piach poderwał się do lotu i bez najmniejszego ociągania poleciał tam, gdzie rozkazała mu chakra Satoshiego. Niestety, Sabaku, jak zwykle zresztą, miał rację, dmuchając wiecznie na zimne. Z nieznanego mu powodu jego misje ostatnimi czasy kończyły się jakąś konfrontacją i zdążył się już wyzbyć zaskoczenia tym faktem, choć wciąż dziwiło go, że tego instynktu samozachowawczego nie nabyli dotąd inni. Tak więc, karawana wylądowała aż w nazbyt znanej niebieskookiemu sytuacji. Z jednej strony on, z drugiej przedstawiciele którejś z band trudniącej się wątpliwej legalności procederem zajęcia mienia.

Chłopak, gdy tylko połapał się w sytuacji, w jakiej się znalazł, szybko odskoczył do tyłu, tak by utrzymać dystans między nim a napastnikiem, prawą ręką sięgając wyuczonym ruchem do swojej torby, z której wydobył jeden ze znajdujących się tam kunai z nawiniętą wcześniej wybuchową notką. Natychmiast zamachnął się, rzucając techniką "od dołu", prosto w biegnącego nań przeciwnika. Ciężko było tak trafić w witalny organ, jednak Satoshiemu wystarczyło, jeśli kunai trafi gdziekolwiek w ciało, toteż celował po prostu w korpus, który był najłatwiejszym celem. Jeśli kunai sięgnie przeciwnika, niebieskooki od razu zdetonuje papierową bombę, a przypadku skrajnego pecha, gdy ostrze minie sylwetkę przeciwnika na tyle blisko, by ten dalej był w zasięgu wybuchu, również to uczyni.

Natychmiast po tym, zaczął kumulować chakrę. Kątem oka zobaczył przecież, że drugi z przeciwników nie próżnuje i zamierza zaatakować jakimś jutsu. Sabaku nie miał czasu przyglądać się użytym pieczęciom, wątpił jednak, że odgadłby na ich podstawie naturę nadchodzącego ataku. Kekkei Genkai używane przez Akoraito opierało się w głównej mierze na gestach, nie miał on więc wystarczającego doświadczenia w rozpoznawaniu zawiłych wzorców tworzonych przez palce innych shinobi. Wiedział jedynie, że coś nadchodzi. A za nim znajdowali się cywile, których musiał ochronić. Przypomniał sobie wioskę nad rzeką Asahi, gdzie pojmał podpalacza plującego wielkimi kulami ognia. Kolejny był przebłysk z Usohachi, gdzie żołnierz z Sogen puścił z dymem pół klasztoru, wypuszczając z ust wielkiego, płonącego pająka. I właśnie ta stopklatka w jego umyśle podsunęła mu, co musi teraz zrobić. Uformował chakrę i przygotował się na atak, składając pieczęć ptaka. W razie potrzeby błyskawicznie uwolni przesączony jego chakrą piach z gurdy, stawiając pomiędzy nim a przeciwnikiem wielki kwarcowy filar, który był ostatnim jutsu, którego się nauczył, a przecież już raz zdążyło uratować mu życie. Czas poświęcony na naukę nie poszedł w las, czy jak się mówi na pustyni - jak krew w piach.

Satoshiego w tym wszystkim zastanawiało jedno. Jeśli wróg użyje techniki, to co stanie się z jego sojusznikiem, znajdował się on przecież bezpośrednio na "linii strzału"? Jeśli Akoraito miał szczęście, ten i tak leżał martwy, z popaloną skórą, zniszczonym odzieniem i dziurą na wylot, po tym jak popędzony wybuchem kunai przebił się przez całe mięso na swojej drodze.


autor: Satoshi
29 cze 2022, o 21:48
Forum: Atsui
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 422
Odsłony: 50790

Re: Szlak transportowy

Jedną z podstawowych cech definiujących ludzkość jest to, że choć mówi się, że człowiek uczy się na błędach, to wciąż trafiają się jednostki, które mimo pełnej świadomości potencjalnego zagrożenia, wolą ryzykować głupio życie w nadziei na zaoszczędzenie nieco czasu. "Droga na skróty" - mantra przyświecająca znakomitej części rasy ludzkiej, to według Satoshiego największa plaga ludzkości, zaraz po Kaguya'ch. Warknął więc tylko przez zęby, na tyle jednak głośno, by słyszeli go współtowarzysze podróży. -Też wolałbym dzisiaj zajechać jak najdalej, ale przypominam wam, dlaczego tu jestem. Jest niebezpiecznie. Wolę dmuchać na lód...- Sabaku po chwili jednak stwierdził, że nie jest pewny tego, czy oni w ogóle wiedzą, czym jest lód. Jeśli całe życie spędzali na pustyni, to było to nawet wątpliwe. Na szczęście, byli na tyle inteligentni, aby chociaż dobyć broni. Szlag z całą maskaradą. Chcą jechać dalej, to trudno.

Satoshi zabrał dłoń, którą dotykał swojego oczodołu, a potem otworzył powiekę, ukazując tam jaskrawo niebieską tęczówkę. Pustynne oko pozwoliło mu upewnić się, że nikt nie czyha za grzbietem wydmy. Oczywiście, o ile nie leżał tam od godziny bądź dwóch, przez co wleczony przez wiatr piach po prostu ukryłby go równie dobrze, co wytrenowany tropiciel shinobi mógłby osiągnąć własnymi umiejętnościami. Sięgnął po swoją gurdę, przewieszając ją sobie przez ramię, po czym rzucił do Junichi-ego -Obserwuj czujnie tyły. Pozbędę się przeszkody.- Następnie zwrócił się do reszty -Zatrzymajcie się na chwilę- po tych słowach, Sabaku ruszył żwawym krokiem w kierunku zatoru na drodze. Czujnie obserwował zarówno trasę przed sobą, jak i pobocza drogi. Nie ufał temu miejscu, mimo że udało mu się wykryć jedno wielkie nic. Niestety nie był przecież wybitnym tropicielem i był tego świadomy. Satoshi z reguły nie ufał ludziom, a wobec siebie był równie, jeśli nawet nie bardziej, surowy.

Zatrzymał się przed przeszkodą, jakieś dziesięć, piętnaście metrów dzieliło go teraz od mini wydm. W zupełności powinno go to chronić przed wybuchem ukrytych notek, nawet jeśli otoczone były szrapnelem w postaci małych kamyczków. Zebrał w sobie chakrę, po czym przelał ją w kwarc tworzący zaspę, wspomagając się gestem ręki wyciągniętej przed siebie. Cała procedura trwała pewnie kilka sekund, podczas których Satoshiemu pot spływałby z czoła, gdyby nie ciężka tkanina, w którą był okutany. Byli teraz bardzo odsłonięci na atak przeciwnika, szczególnie że Akoraito poświęcał swoją uwagę na subtelne mieszanie niebieskiej energii i wypuszczanie jej w kontrolowany sposób prosto w te dwie miniaturowej wielkości wydmy. Wreszcie, po kilkunastu uderzeniach serca, Sabaku nasycił swoją chakrą nieszczęsny piach i posłał go na lewo, wydając krótkie myślowe polecenie. Zrobił wszystko tak, by usunąć całą przeszkodę, umożliwiając przejazd wozom. Przyjrzał się uważnie odsłoniętej trasie, po czym podniósł rękę do góry, dając znak, że można kontynuować pochód. Rzecz jasna, jeśli nie dopatrzył się niczego podejrzanego.

autor: Satoshi
28 cze 2022, o 17:24
Forum: Atsui
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 422
Odsłony: 50790

Re: Szlak transportowy

Satoshi westchnął przeciągle. -Uwaga, nie dajcie po sobie niczego poznać. Jakieś sto metrów od nas, droga jest nieprzejezdna...- Akoraito oderwał na sekundę wzrok od przeszkody, lokalizując i zapisując w pamięci dokładne położenie swojej gurdy, którą na początku podróży pozostawił na środkowym wozie. Podczas całej dotychczasowej wędrówki miała prawo się nieco przemieścić albo i utknąć pomiędzy jakimiś skrzyneczkami. Sabaku wolał wiedzieć, czego się może spodziewać. Następnie wrócił wzrokiem do zatoru na drodze, a od tego, jego spojrzenie uważnie spoczęło na okalającym przeszkodę terenie. -Usypany na drodze piach. To może być efekt burzy, ale wolę być ostrożny. Nie próbujcie tego wyminąć, w piachu na poboczach mogą być pułapki. Niestety, ale trzeba będzie to najpierw sprawdzić.- Po prawdzie, sam piach był żadną przeszkodą. Karawana jechała przecież z przedstawicielem klanu władców piachu. Jeden rozkaz wydany za pomocą chakry i kwarc sam uskoczyłby na bok, torując przejazd. Problem jednak w tym, że póki co, Satoshi nie chciał marnować niebieskiej energii. Wolał ją spożytkować na uratowanie komuś życia, stawiając ścianę przed nadlatującą techniką, lub odebrać je napastnikom.

Na ten jednak moment, jedyne co mógł zrobić to obserwować okolicę tak uważnie, jak tylko warunki pogodowe mu to umożliwiały. Wodził wzrokiem od lewa, do prawa, szukając wszelkich śladów bytności ludzkiej jak na przykład ślady stóp, marszczące gładką niczym najprzedniejszy jedwab powierzchnię wydmy. Dodatkowo powoli wciągał powietrze nosem, starając się wyczuć słabą woń ogniska. Wątpił, by udała mu się ta subtelna sztuka, mało prawdopodobne też, że bandyci byliby tak głupi, ale nie można niczego wykluczyć, a spróbować nic go nie kosztowało. Kolejnym jego wyczulonym do granic możliwości zmysłem był słuch. Szczęk oręża wyciąganego z pochwy, może ciche rozkazy szczęśliwym trafem przebijające się przez szum wiatru niosącego kwarcowe kryształki, lub też rżenie poukrywanych za wydmami wierzchowców.

Całość tego procederu trwała może ze dwie sekundy, po czym Satoshi strzelił "myślowego facepalma" -Myśl jak Sabaku, do cholery...- szepnął do siebie, a połacie tkaniny stłumiły wydawany dźwięk. Przesłał porcję chakry do swojej gurdy, wydobywając cienką strużkę piasku, który natychmiast zaczął zbijać się w niewielkich rozmiarów kuleczkę. Niebieskooki udał, że do oczu dostała mu się jakieś ziarenko kwarcu i potarł swoje lewe oko, zasłaniając je. Ten gest aktywował technikę, a żółto-złota jak dotąd kulka zmieniła się w oko z jasnoniebieską tęczówkę. Myślowy rozkaz posłał oko w górę, na jakieś 20 metrów. Akoraito wątpił, by coś tak małego było widzialne dla bandytów, a jemu pozwalało zobaczyć wszystko z lotu ptaka, być może także to, co ukrywało się za grzbietami wydm. Przestał się łudzić, że droga mogła zostać zablokowana przez naturę. -Zatrzymajcie się i przyszykujcie do walki, nie chcę wchodzić w pułapkę. Wybuchowe notki z kupkami kamieni na obrzeżach drogi i jest po nas.- zawyrokował.
autor: Satoshi
27 cze 2022, o 18:17
Forum: Administracyjne
Temat: [RUNDA 2] Wielkie Obstawianie Turnieju Pokoju!
Odpowiedzi: 30
Odsłony: 16248

Re: [RUNDA 2] Wielkie Obstawianie Turnieju Pokoju!

1. Kan vs Azuma
2. Anzou vs Shinsu
3. Hideaki vs Mochika Matsurugi
4. Sayaka vs Kamiyo
5. Souei vs Kyoushi
6. Sasame vs Kazuma
7. Orochi vs Chirou
8. Renkuro vs Daisuke lub Kirishida Shinzatsuzan
9. Hana vs Tamami
autor: Satoshi
24 cze 2022, o 22:40
Forum: Atsui
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 422
Odsłony: 50790

Re: Szlak transportowy

Sabaku westchnął, słysząc słowa Junichi'ego. Wszędzie konflikt, wszędzie przemoc, wszędzie krew i cierpienie. Nie, żeby mu to jakoś szczególnie przejmował, wszak zawód Shinobiego właśnie na istnieniu tych cech społeczeństwa bazował. Gdyby nie wojny, klany nie miałyby racji bytu. Gdyby nie rabusie, nie byłoby zadań jak to, które Satoshi właśnie wykonywał. Niebieskooki spotkał się już ze stwierdzeniem, że to właśnie Ci władający chakrą są główną przyczyną całego zła na świecie, jednak było to kłamstwo, w dodatku łatwe do udowodnienia. Mało to złodziei, gwałcicieli, mężów bijących żony i pociechy nosił ten świat? Ilu z nich faktycznie biegle posługiwało się tą tajemniczą, mistyczną, błękitną energią, pozwalającą na wyczynianie istnych cudów, a ilu było zwykłymi frustratami, korzystającymi z faktu, że zawsze znajdzie się jakaś zbłąkana owieczka w ciemnej ulicy, na terytorium drapieżników? -Cóż, miałem nadzieję, że trochę się poprawiło, chociaż w tym rejonie Unii.- odparł posępnie Sabaku - -*głównie dlatego, że zamordowałem głowy zorganizowanej grupy przestępczej, Szakale coś nie chcą zrozumieć aluzji i popełnić sepukku* - dodał już w myśli, sam do siebie.
Stwierdzenie Juna natomiast, Akoraito skomentował krótko. -Po prawdzie, to liczę na element zaskoczenia i to, że wyda im się to wszystko za łatwe.-
Troche było w tym prawdy. Nie zamierzał korzystać z kupców jak z żywej tarczy, ale gdyby kilku rabusiów skoncentrowało atak na jedynego Shinobi w pochodzie, zginęliby wszyscy, niemal natychmiast.

W końcu, po godzinach uporczywej walki z wiatrem i wszędobylskim piaskiem, ujrzeli niewielką oazę. Sabaku rozejrzał się czujnie. Idealne miejsce na zasadzkę, szczególnie gdy spragnieni ludzie skupią swą uwagę na odrobinie wody. -Wybaczcie moją podejrzliwość...- zaczął cicho Satoshi -... ale czy znacie to miejsce? Ja tędy podróżowałem nocą, gnając zazwyczaj na złamanie karku. Nie wiem, czy to nie pułapka, genjutsu, mara...- zakończył z kwaśną miną, której i tak nie było widać spod zawiniętej na głowie tkaniny. Za dobrze mu to wyglądało. Wolał się nie zatrzymywać, szczególnie jeśli wciąż mieli zapasy wody na całą podróż. On sam od czasu do czasu przepłukiwał gardło niewielkimi porcjami cieczy, jednak nie śledził tego, jak piją jego towarzysze podróży. Trochę też pluł sobie w brodę, że uprzednio nie zwracał uwagi na rozmieszczenie oaz wzdłuż szlaku. A potem przypomniał sobie, dlaczego tego nie robił. Nie było wtedy wyjścia. Bał się, że wrogowie są tuż za nim, szczególnie za drugim razem. Swoją drogą, ciekawe jak nastroje w mieście po jego "wybuchowej akcji". Jak radzi sobie nowa głowa rodu Tanaka.

Po chwili nieuwagi spowodowanej zamyśleniem, niebieskooki powrócił do teraźniejszości. -Jeśli nie musimy, nie zatrzymujmy się. Korzystajmy z dnia, poza tym wiatr zawsze jeszcze może się wzmóc. Lepiej przebyć jak najwięcej staj za jednym zamachem. Jeśli musicie, niech jeden z was zboczy na chwilę uzupełnić bukłaki. Nie poruszamy się na tyle szybko, by nie dało się nas dogonić- zawyrokował. Niech inni bawią się w napełnianie bukłaków, jeśli taka jest ich wola. On w tym czasie będzie bacznie obserwował okolicę, spodziewając się w każdym niemal momencie ujrzeć głowy przeciwników wyłaniające się zza wydm. O ile cholerna burza piaskowa na to pozwoli. Nasłuchiwał także rżenia koni, wielbłądów, czy na czym tam jeszcze można podróżować. Może chociaż to przebije się przez ponure wycie wiatru. Satoshi kumulował chakrę, gotów w razie potrzeby uwolnić zasoby swojej gurdy, by stworzyć ścianę chroniącą ludzi i towary przed potencjalnym atakiem. To miejsce mu śmierdziało.
autor: Satoshi
24 cze 2022, o 12:53
Forum: Atsui
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 422
Odsłony: 50790

Re: Szlak transportowy

Wreszcie wyruszyli do tej cholernej Ita'hary. Pogoda nie dopisywała, choć przez pierwsze pół godziny pozwoliła im nabrać fałszywej nadziei, że może się wypogodzi. Sabaku rzecz jasna nie dał się nabrać, wiedział, że burze piaskowe tak łatwo nie dają za wygraną, najpierw muszą wszystkim obywatelom Samotnych Wydm solidnie dać się we znaki. Ich też to czekało, pustynia nie ma litości dla swoich mieszkańców. Nie oznaczało to jednak, że Satoshi nie zamierzał wykorzystać chwilowego braku porywistego wiatru. Gdy znaleźli się na szlaku, na tyle daleko, by nikt z postronnych nie mógł ich podsłuchać, zbliżył się do Hinaty i zagaił -Teraz możemy porozmawiać nieco bardziej otwarcie. Wiecie coś o ostatnich napadach na karawany w okolicy Ita'hary? Przycichło to ostatnio, czy znowu się wzmaga? Od kilku dobrych miesięcy nie byłem w tamtych rejonach i mogę mieć nie najświeższe informacje...-

Gdy już otrzymał odpowiedź na swoje pytanie, powrócił na swoje miejsce w okolicy środka korowodu. W pobliże swojej gurdy. Nie spodziewał się napadu tak blisko Kinkotsu, ale rabusie mogli dowiedzieć się o tym, że w stolicy aktualnie znajduje się mniej shinobi, co mogło ich nieco ośmielić. Rozpoczął zatem wzmożoną obserwację szlaku, przeczesując teren w poszukiwaniu oznak jakiejkolwiek pułapki. Korzystał z okazji, dopóki brak gęstej zawiesiny piasku w powietrzu mu to umożliwiał. Niestety, nic co dobre nie trwa wiecznie, toteż wiatr na powrót zaczął im uprzykrzać życie, tym bardziej że teraz próbował oślepić podróżnych, niosąc piach prosto w oczy. Sabaku pożałował, że nie sprawił sobie tego gadżeciarskiego wynalazku Ayatsuri - okularów. Pierwszy raz zetknął się z tą technologią właśnie w Ita'harze, gdzie córka jego celów miała właśnie taki egzemplarz. Wypolerowane szkiełko umożliwiałoby mu bezproblemową obserwację terenu, chroniąc gałki oczne przed bolesnymi ukłuciami kwarcu. Chłopak wiedział już, że podróż odchoruje zapaleniem spojówek, jednak w tym momencie jego bezpieczeństwo musiało zejść na drugi plan. Kontynuował więc obserwację okolicy, licząc po cichu na to, że tak jak jemu trudniej jest wypatrzeć potencjalne niebezpieczeństwo, tak i przestępcom może umknąć łup podróżujący podczas pustynnej zawieruchy. Nie tracił czujności, nie wdawał się już w rozmowy ze współtowarzyszami. A jego skupienie rosło z każdym przebytym kilometrem.

Jego głowa wypełniała się potencjalnymi scenariuszami walki. Nie wykluczone, że Douhito, którą zabił, gdy pierwszy raz natknął się na ten cyrk w Ita'harze, nie była jedynym przedstawicielem wybuchowego klanu w szajce. Wtedy będzie musiał chronić wozy, konie i ludzi za pomocą swojego piasku. Doświadczenie pokazało mu już, że skuteczna ochrona przed latającymi bombami tym właśnie sposobem była możliwa. A od tego czasu stał się silniejszy. Obserwował szczyty wydm, zza których w każdym momencie mogła wypaść na niego zgraja postaci uzbrojonych po zęby, albo miotających jutsu z bezpiecznej odległości.

Zdawał też sobie sprawę z potencjalnego problemu. Będzie musiał chronić cywili, a jednocześnie pozbyć się zagrożenia. Atak i obrona, coś, co jego Kekkei Genkai umożliwiało, jednak zazwyczaj defensywa piasku ograniczała się tylko do samego użytkownika. -Ehh, przydałby się drugi shinobi do kompletu...- mruknął do siebie, a wiatr i fałdy tkaniny oplatającej jego usta skutecznie zdusiły wypowiedziane słowa. Teraz docenił sposób, w jaki walczyli Inzuka. Nigdy nie byli sami. Mogli współpracować. A Sabaku byli zdani tylko na siebie.
autor: Satoshi
23 cze 2022, o 11:55
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Targ
Odpowiedzi: 99
Odsłony: 8258

Re: Targ

Akoraito delikatnie skłonił się każdemu, który został mu przedstawiony. Grzeczność kosztuje niewiele, a potrafi otworzyć wiele z zamkniętych wrót. Także tych, o których istnieniu jeszcze się nie wie. -Dobrze, poszperam w takim razie po straganach, skoro i tak czekamy na resztę towaru...- chłopak wzruszył ramionami i wyruszył po ubranie. Postanowił też posłuchać rady krępego mężczyzny i do swojej listy sprawunków dołączył także bukłak, który przy powrocie rzucił na jeden z wozów. Tak, aby nie przeszkadzał on w załadunku, rzecz jasna. Wody nigdy za mało, szczególnie tutaj, na pustyni. -Planujecie jakieś postoje, czy próbujemy dotrzeć za jednym zamachem?- Sabaku starał się mówić enigmatycznie, nie zdradzając postronnym natury ani celu ich podróży. Nigdy nie wiadomo, kto może podsłuchiwać. Szakale na pewno miały swoje wtyki także i w samym Kinkotsu, a ptak posłaniec z informacjami do potencjalnych rabusiów jest zdecydowanie szybszy od wozów ciągniętych przez wielbłądy. Już sama wiedza o tym, że podróżnych będzie ochraniał jeden Sabaku to dużo, ale na to w obecnej sytuacji nie można było nic poradzić.

Ukończywszy wszystkie sprawunki i przebrawszy się, w nieco bardziej odpowiednie na panujące warunki pogodowe ,ubranie, Satoshi przysiadł nieco z boku, obserwując załadunek, jeśli tylko dotarły już skrzynie, na które musieli czekać. Poświęcił ten czas na przypatrywanie się zarówno osobom, które umieszczały kraty na wozach, jak i samemu nadzorującemu - Hinacie. Oceniał wagę każdej ze skrzyń i to, jak bardzo starają się ładujący. Rabusie mogli mieć też wtykę w samym środku akcji - taka pracowała by albo wolniej od reszty, albo za bardzo się starała, nie chcąc wywołać podejrzeń. Inni nazwali by obawy niebieskookiego paranoją, skoro wszędzie doszukuje się spisków, ale on po prostu twierdził, że przezorny zawsze ubezpieczony. Chciał mieć na wszystko swoje błękitne oko. Dawało mu to poczucie bezpieczeństwa i spokoju ducha. Nikt mu przynajmniej nie zarzuci, że lekceważy swoje obowiązki. Od czasu do czasu omiatał spojrzeniem okolicę, starając się zaobserwować czy ktoś im się nie przygląda.

Co zaś tyczy się planu działania, Akoraito rzucił swoją glinianą gurdę, zawierającą cenny piach, na wóz znajdujący się w "centrum" pochodu. Tak, żeby zawsze miał do niej blisko. Od razu poczuł się nieswojo, uwalniając się od znajomego ciężaru. Nie widział też powodu, by całą drogę iść pieszo, chyba, że tak właśnie podróżowali inni uczestnicy. Zależało mu na tym, żeby wtopić się w zgraję możliwie jak najlepiej. Sabaku wiedział, że podczas burzy ciężko będzie wypatrzyć zasadzkę na drodze, ale niestety będzie musiał zmierzyć się z tym zadaniem. Gdyby tylko nie był na tej misji sam, to mógłby pozostawić ochronę karawany towarzyszowi, samemu przepatrując drogę przed nimi. Samotrzeć on jeden jednak nie mógł wykonać obu tych zadań. -Parszywe turnieje, delegacje i inne pierdoły- mruknął tylko do siebie, a szmata, którą miał obwiązaną dookoła głowy, dodatkowo stłumiła wylatujące z ust przekleństwo. Inni poleźli na jakieś turnieje, a karawany to kto będzie ochraniał?
autor: Satoshi
22 cze 2022, o 19:56
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Targ
Odpowiedzi: 99
Odsłony: 8258

Re: Targ

Sabaku westchnął cicho, wzruszając ramionami. O turnieju wiedział, nie sądził jednak, iż oddelegowano od niego tak dużą ilość shinobi zdolnych do wykonywania misji, że aż siedziba władzy odczuwała braki podczas przydzielania misji. Trudno, sam jeden będzie musiał wystarczyć, chociaż podejrzewał, że pogoda nie ułatwi mu tego zadania. Na szczęście, działało to w dwie strony, karawanę również będzie ciężko wypatrzeć z odległości, co oczekującym w pobliżu szlaku rabusiom może dać mniej czasu na przygotowanie ataku. Satoshi wątpił, by czekali w ciągłej gotowości całymi dniami. Może sobie nawet odpuszczą przez tą burzę, bo kto normalny wyruszałby w taką podróż. Transport broni najwidoczniej czekać nie mógł. Cóż było radzić, poza tym, że trzeba było się przygotować na najgorsze.

Akoraito sprawnie przemieszczał się pomiędzy straganami, myszkując w prowiancie. Zaprawdę, znalazł więcej, niż się spodziewał. Choć bolał go brak świeżych owoców. Widocznie jeszcze nie pora na pierwsze zbiory. Mógł wziąć to pod uwagę, szczególnie że przecież dawno temu trudnił się uprawą roli na co dzień... Niemniej jednak swoją listę zakupów poszerzył o pitę i bułeczki bao, tyle prowiantu powinno wystarczyć mu na tę podróż. A co do zapasów wody? Liczył, że więcej mogą mieć kupcy, on targać więcej ze sobą nie mógł, drugiej manierki niestety nie posiadał. Może też uda się uzupełnić jej zasoby podczas krótkiego postoju przy jednej ze studni, które bywają porozrzucane wzdłuż niektórych dróg. Czy ta takie posiadała, tego niestety nie pamiętał.

Dotarłszy na plac targowy, ujrzał wreszcie ludzi, których bezpieczeństwo będzie leżało w jego rękach. Było co prawda jeszcze trochę czasu, uznał jednak, że podejdzie się przywitać, przynajmniej nie będą się oni zastanawiali, gdzie podziewa się ich ochrona i czy w ogóle zamierza przybyć.
-Witajcie, ależ dzisiaj pogoda paskudna- chłopak podniósł rękę w geście powitania, błyskając jednocześnie odznaką Akoraito przytwierdzoną do skórzanej bransolety na jego nadgarstku. -Jestem Sabaku no Satoshi, przydzielono mnie do ochraniania waszej karawany. Powiedzcie, macie większe zapasy wody? Trochę się boję, że moja jedna manierka nie wystarczy i nie wiem, czy nie dokupić jakiegoś pojemniejszego bukłaka- Wymieniwszy grzeczności, niebieskooki rozejrzał się jeszcze po okolicznych straganach. Przydałaby mu się jakieś beduińskie ubranie podróżne, chroniące jego ciało od piasku, szukającego własnego zakamarka wśród części jego codziennej garderoby. Mogło też od biedy służyć jako przebranie, utrudniając rozpoznanie shinobiego wśród cywilów w karawanie. Ważne, aby w razie czego, mógł je błyskawicznie zdjąć. Jeśli takie znalazł, to je również nabył drogą kupna.
Podobnie sprawa się miała z bukłakiem. W zależności od odpowiedzi uzyskanej od kupców, takowy też nabędzie. Rzecz jasna pełen wody.

Wszystko, by przetrwać tę misję. -Co ja takiego zrobiłem, że zasłużyłem na takie warunki pracy?- szepnął do siebie, usadowiwszy się tak, by móc obserwować trwający załadunek.
autor: Satoshi
21 cze 2022, o 18:29
Forum: Domy mieszkalne
Temat: Domek Satoshiego
Odpowiedzi: 52
Odsłony: 3195

Re: Domek Satoshiego

Sabaku w spokoju wysłuchał, co jeszcze miał do powiedzenia posłaniec, powstrzymując się od komentarza w kwestii sposobu, w jaki mężczyzna upewniał się, że przekazał wszelkie szczegóły. Po pierwsze, "jeśli coś jest głupie, ale działa, to znaczy, że jest głupie, ale działa" - przypominając sobie te słowa, wypowiedziane z ust podstarzałego Sentokiego, który niedługo potem na jego oczach dokonał żywota właśnie w Ita'harze, Satoshi poczuł się wybitnie nieswojo. Nie wierzył w przesądy, ale coś mu tam ewidentnie śmierdziało. Po drugie, "każdy orze jak może" na chwałę Unii Samotnych Wydm. Mężczyzna był użyteczny i to niebieskookiemu w zupełności wystarczyło. -Zrozumiałem, dzięki za radę, jakoś sobie poradzę, to nie pierwsza burza piaskowa w moim życiu. Dzięki i bywaj.- wtem jego uwagę przykuło coś, co posłaniec powiedział wcześniej, Akoraito postanowił więc dopytać -Wspominałeś, że większość nie wróciła z Sogen... Chyba jestem niepoinformowany, ale z jakiego powodu się tam udali? Rzecz jasna, jeśli nie jest to jakaś tajemnica...-

Gdy tylko chłopak opuścił jego mieszkanie, Satoshi rozejrzał się za resztkami pożywienia. Nie zamierzał go zjadać, ale zanosiło się na kilkudniową podróż, bowiem nie można było wykluczyć, że utknie w Ita'harze do czasu, aż zła pogoda nie minie, nie chciał więc wrócić do mieszkania, w którym przywita go smród zgnilizny. Omiótł pomieszczenie czujnym wzrokiem, po czym udał się na piętro i upewnił się, że wszystkie okna są szczelnie pozamykane. Jego życie było na stałe związane z piaskiem, nie znaczyło to jednak, że chciał wyhodować wydmę we własnym mieszkaniu. Gdy już był zadowolony z efektów swojej "inspekcji", zebrał znalezione resztki i opuścił chatkę, podrzucając jedzenie przydrożnym psom. I tak musiał kupić nowe, toteż udał się na bazar. Rozglądał się za czymś, co będzie mógł zjeść w całości, jednym kęsem, a nie w kawałkach, zapewne oprószonych kwarcowymi kryształkami. Dobrym pomysłem byłyby daktyle, zarówno świeże, jak i suszone, słodkie figi i jakieś niewielkie bułeczki, o ile uda się mu takowe znaleźć. Wyposażył się także w mniej przyjemne dla podniebienia, choć równie pożywne suchary. Sabaku, nauczony doświadczeniem, wolał zabrać ze sobą nieco więcej pożywienia, niż faktycznie potrzebował, w razie, gdyby burza wydłużyła ich podróż na dłużej, niż zakładali kupcy. Przy okazji, idąc za radą posłańca, chłopak postanowił nabyć drogą kupna dużą chustę, którą mógłby owinąć wokół głowy i ust, chroniąc się przed wszędobylskim kwarcem. Na koniec, odwiedził też najbliższą studnię, chcąc uzupełnić zapasy wody. Obmacał się naprędce, chcąc sobie przypomnieć, gdzie ją posiał, po czym, z głupim uśmiechem, sięgnął do prawej kieszeni kamizelki, wyciągając niewielki zwój. Rozwinął jego fragment i przelał weń odrobinę chakry, w efekcie czego pojawiła się manierka, którą chłopak skrupulatnie napełnił, chowając jednocześnie zwój.

Jeśli miał już wszystko, czego potrzebował, to ruszył w kierunku głównego placu, gdzie pewnie zbierała się już karawana.
autor: Satoshi
21 cze 2022, o 07:19
Forum: Domy mieszkalne
Temat: Domek Satoshiego
Odpowiedzi: 52
Odsłony: 3195

Re: Domek Satoshiego

Akoraito spokojnym wzrokiem zmierzył posłańca, po czym cofnął się w progu, umożliwiając swojemu "gościowi" wejście do środka. -Wchodź wchodź, planów żadnych nie mam, i tak żyję w sumie od misji do misji- Sabaku wzruszył tylko ramionami na wieść o kolejnym zadaniu, które go czeka. Odwrócił się plecami do posłańca, uprzednio zamykając za nim drzwi, po czym gestem wskazał krzesło. To lepsze z dwóch, które posiadał na wyposażeniu swojego lokalu. Sam zaś oparł się o ścianę, przesuwając rzemień przewieszony przez swoje ramię, przez co gurda wylądowała mu pod pachą, znacznie umilając cały proces podpierania ściany.

Satoshi w spokoju przyglądał się, jak mężczyzna zapoznaje się z detalami zapisanymi na zwoju, po czym uważnie wysłuchał tego, co posłaniec miał do powiedzenia. W sumie standardowa misja, ochrona kupca bądź grupy takowych, zadanie jakich wiele w Unii. Gdyby nie dwa istotne szczegóły. Pierwszym był fakt, że towarem była broń, co tylko czyniło karawanę jeszcze bardziej łakomym kąskiem dla wszelkiej maści rabusiów,. Drugim powodem do zmartwień niebieskookiego było miejsce, do którego się udają. Słysząc nazwę "Ita'Hara", przypomniały mu się jego dwie poprzednie wizyty w tej mieścinie. W pierwszej, zabił dwójkę mieszkańców tej mieściny, odkrywając przy okazji grubszy problem w postaci zorganizowanej grupy rabusiów karawan, co umożliwiło Unii wszczęcie szeroko zakrojonego śledztwa, które to ujawniło, że w całość uwikłana jest organizacja przestępczo-buntownicza o nazwie "Szakale". Jego druga wizyta w tym miejscu miała miejsce niewiele później, gdy Unia wydała wyrok śmierci na przywódców rodu zarządzających miastem, śledztwo bowiem wykazało, że to oni stali za współpracą z organizacją terrorystyczną. To skrytobójstwo Satoshi wykonał bezbłędnie, choć radość z wykonanego zadania szybko została zmyta przerażeniem, gdy zobaczył jednego z doświadczonych Sentokich rodu Sabaku, pozbawionego głowy na oczach cywilów. Oczywiście stały za tym Szakale, a konkretniej niejaka Kaguya Hagekata. Niebieskooki dobrze wyrył sobie jej personę w pamięci.

Biorąc to wszystko pod uwagę, Satoshi szczerze wątpił, że wybór jego osoby do tej misji był przypadkowy. Tym bardziej że wychodziło na to, że napady na karawany w tamtym rejonie wcale nie ustały, jak początkowo się spodziewano. -Zaopatrzenie do garnizonu?- Sabaku rzucił jakby od niechcenia, w rzeczywistości uważnie wsłuchując się w odpowiedź. Wzmacnianie możliwości bojowych miasta, które do niedawna sprawiało tylko problemy, wydawało się Akoraito bez sensu, chyba że córka nagle zmarłej głowy rodu, w której nadzieję pokładała Unia, wywiązuje się ze swoich obowiązków znakomicie i Ita'hara jest już praworządna. Tylko skąd w takim razie napady bandytów?

-Nocowanie w trasie to nie problem, ale dzięki za uprzedzenie, po drodze na główny plac zaopatrzę się w jakiś prowiant.- Satoshi ostatecznie wzruszył ramionami, stwierdzając, że jego przemyślenia na nic się teraz nie zdadzą. Tęższe umysły od niego zadecydowały o transporcie broni, jemu pozostaje tylko upewnić się, że dotrze on na miejsce w nienaruszonym stanie. Po prostu będzie musiał uważać, szkoda tylko, że będzie zdany całkowicie na siebie. -Jedno pytanie...- rzucił niebieskooki po chwili zamyślenia -...moim zadaniem jest odeskortować kupców w bezpiecznie do Ita'hary - do garnizonu, jakiejś tawerny, do siedziby władzy? Nie, żeby miało to większe znaczenie, ale wolę wiedzieć, na czym stoję, w miarę możliwości z pewniejszych źródeł, niż od samych kupców.- mało to razy kupcy zmuszeni byli do transportu towarów w jedno miejsce, podczas gdy decydowali się opchnąć je na lewo za większe pieniądze?. Tych przemyśleń już jednak nie wypowiedział na głos, wyciągnął jednak rękę po jakiś kwit, papier czy dokument, który będzie musiał dać do podpisania na dowód, że misja została wykonana z powodzeniem.
autor: Satoshi
20 cze 2022, o 07:46
Forum: Domy mieszkalne
Temat: Domek Satoshiego
Odpowiedzi: 52
Odsłony: 3195

Re: Domek Satoshiego

Chłopak przeciągnął się z cichym jękiem, powoli powracając świadomością do swojego ciała. Wczoraj znów przedobrzył z treningiem, wrócił do chatki i nawet nie pamiętał, kiedy zasnął w swoim "łóżku" na pięterku. Nie należał do tych, co wylegiwali się do późnych godzin popołudniowych, ale dziś ewidentnie zaspał. Przez kotary i niewielkie pęknięcia w budynku leniwie przeciekało słońce. -Dobrze, że tu nie pada deszcz. Miałbym w domu powódź- mruknął do siebie, niezadowolony ze zmarnowanego poranka. Wtedy dopiero zdał sobie sprawę z tego, co go obudziło. Ktoś ewidentnie go nawoływał, stukając w drzwi dla lepszego efektu. -Już, zaraz!- zakrzyknął w bliżej nieokreślonym kierunku, powoli podnosząc się ze swojej nadgryzionej zębem czasu maty tatami. Zastanawiał się, kogo tym razem Oni przywiali, ale ostatnimi czasy często były to osoby wzywające go do siedziby po kolejną misję, że stracił w zasadzie nadzieję na jakąkolwiek różnorodność. Przywdział swoją kamizelkę i machnął lekko dłonią, a leżąca w rogu pomieszczenia gurda, pełna złotego piasku, wciąż nasyconego jego chakrą, poszybowała w jego kierunku. Chwycił ją wprawnym ruchem i przewiesił przez ramię. Dobrze znany ciężar wżął mu się w ciało. Sabaku miał wrażenie, że w miarę upływu czasu, gliniane naczynie mieści coraz więcej kwarcu. Słyszał nawet, że ci wyżej postawieni klanowicze, najczęściej Sentoki lub wyżej, sprawiali sobie jakieś pojemniejsze modele, które wizualnie nie odbiegały rozmiarami od tego, co sam miał przewieszone na plecach.

Schodząc po kilku stopniach schodów, łączących parter i piętro jego domu, Satoshi strzelił głośno palcami, próbując się dobudzić. Średnio mu to wychodziło, więc poprawił, oklepując swoje policzki obiema dłońmi. Lepiej. Skierował się do drzwi, omiatając pomieszczenie wzrokiem. Nie rozpalał wieczorem w piecyku, więc nie musi się upewniać, że zbłąkany rozżarzony węgielek spali mu chatkę. Gliniane naczynie na wodę jest prawie puste, będzie dzisiaj musiał zahaczyć o studnię, może uda mu się jeszcze dokupić trochę warzyw. Bogaty nie był, ale w sumie nie miał co narzekać na biedę. Przyzwyczaił się do prostego stylu życia, zresztą i tak więcej go ostatnimi laty w domu nie było, niż był. Przechodząc obok stołu, pochwycił czerstwy już płaski chlebek, pakując sobie solidny kęs do ust. Zasnął bez kolacji. *Zły sposób na dbanie o swoje ciało po intensywnym treningu* - skarcił się w myśli.

Wreszcie dotarł do drzwi, odsunął rygiel i przełykając naprędce przeżuty kawałek pieczywa, pociągnął za klamkę. Ciekawe, ile jeszcze te drzwi wytrzymają. Gdy wprowadzał się tu cztery lata temu, trzymały się chyba tylko na słowo honoru. A że honor to ważna rzecz, to dotrwały tak do dzisiejszego dnia. O ile posłańcy z siedziby władzy ich w końcu nie roztrzaskają, co rusz pukając w nie z takim zaangażowaniem, że aż łuszcząca się tu i ówdzie farba po prostu odlatywała. Dzisiejszy przybysz na szczęście był lepiej wychowany. Zapukał raz, posiłkując się własnym głosem.
-Słucham, w czym mogę pomóc?- Sabaku wychylił głowę przez próg, rozglądając się czujnie. Może i nie musiał spodziewać się zagrożenia tu, w centrum stolicy, jednak wrodzony profesjonalizm nie pozwalał mu na całkowite rozluźnienie. Nawet jeśli było to tylko na pokaz, to wciąż mogło skutecznie zmylić i odstraszyć jakiegoś oszusta. -Oho, widzę wietrznie dzisiaj...- dodał po sekundzie, widząc niewielkie tumany piasku i kurzu, unoszące się w powietrzu.
autor: Satoshi
19 cze 2022, o 12:07
Forum: Ogłoszenia i Kontakt z Administracją
Temat: Fabuła świata, lokalna, osobista | Wymagane Działanie
Odpowiedzi: 24
Odsłony: 137249

Re: Fabuła świata, lokalna, osobista | Wymagane Działanie

NPC: Hagekata Kaguya
Krótki opis:
Dlaczego ten NPC jest ważny?
Jedna z wyżej postawionych Szakalów - organizacji przestępczej w Unii
Z kim NPC jest związany?
No idea, wiem że walczyła z Ichirou dawno temu
Czy NPC ma jakąś ważną wiedzę?
-
Czy jest coś innego ciekawego na temat tego NPC?
-

NPC: Ansatsu no ki Yuuto
Krótki opis -
Groźny, małomówny, raczej sprawia wrażenie, że widział bardzo dużo, być może nawet za dużo.
Dlaczego ten NPC jest ważny?
Mężczyzna prowadzący śledztwo w sprawie Szakali
Z kim NPC jest związany?
Jest on sakki rodu Sabaku
Czy NPC ma jakąś ważną wiedzę?
Na pewno coś o Szakalach
Czy jest coś innego ciekawego na temat tego NPC?
-

Wyszukiwanie zaawansowane