Znaleziono 426 wyników

autor: Kenshi
23 sie 2019, o 21:46
Forum: Bank
Temat: Kenshi Maji
Odpowiedzi: 21
Odsłony: 2226

Re: Kenshi Maji

autor: Kenshi
23 sie 2019, o 21:45
Forum: Rozliczenia PH
Temat: Kenshi Maji
Odpowiedzi: 31
Odsłony: 2845

Re: Kenshi Maji

autor: Kenshi
23 sie 2019, o 21:40
Forum: Ōkami-den (Osada Rodu Inuzuka)
Temat: Szpital
Odpowiedzi: 43
Odsłony: 6662

Re: Szpital

Wypowiadając na głos to co wcześniej mówił, nie ryzykował zbyt wiele. Wskazywał ścieżkę, mógł wzbudzić zainteresowanie i być może pozyskać obiecującego rekruta. Oczywiście przy założeniu, że kobieta byłaby w stanie identyfikować się z tym co wyjawił. I oczywiście o ile potrafiła to przesłanie zrozumieć, bo należało tu czytać między wierszami.
- To dobrze. Głupcami byliby Ci, którzy by sądzili że to wszystko było tylko jednorazową akcją. To był zaledwie początek – odpowiedział z przekonaniem, przypominając sobie zadowolenie Suzumury Hanjiego, z ujawnienia swoich prawdziwych zamiarów. Chwilę po tym mógł się przekonać, że nie tylko on przeżył bliskie spotkanie z prawdziwym wrogiem cywilizowanego świata.
Czy… coś wtedy powiedział? – spytał, pierwszy raz z ciekawością się do niej zwracając. Spotkała naocznie Hanjiego. Przeżyła to. Czy mógł to być przypadek, że teraz mieli okazję rozmawiać? Czy mógł tak zranić, nie zabijając? Może się po prostu bawił… Albo jej nie docenił? A może to wszystko zaaranżował? Z uwagą jej słuchał.
- Odniosłem podobne wrażenie o Tobie. W końcu to ty powiedziałaś, kogo należało w tym względzie ostrzec. Z jakimi władzami się skontaktować. Zrobić to jak należy… - odpowiedział, czyniąć podobnie do niej. Mrużąc oczy, ale się uśmiechając. Z blizną która przecinała jego twarz, nie mógł to być ani odrobinę przyjemny widok. Szybko sobie o tym przypomniał i uśmiech z jego twarzy znikł. Nie chciał jej w tym momencie zniechęcać.
- Może tak i jest… Lubię jeżeli nic mnie nie zaskakuje. Jest wtedy bezpiecznie. Dużo łatwiej. Robiąc to co do Ciebie należy… Nie ryzykujesz więcej niż musisz – odpowiedział po dłuższej chwili. W życiu wiele wycierpiał. To co spotkało w dzieciństwie odbiło się na jego późniejszym życiu. Dopiero w ostatnich latach wracał do normalności. Do momentu zagłady Kami no Hikage.
- To co zdarzyło się na wyspach… pozwoliło zrozumieć, że w swoim klanie zawsze możesz próbować szukać oparcia – zakończył, akurat w chwili gdy do pomieszczenia weszła pielęgniarka. Podeszła do Kenshiego i wręczyła mu kartkę z wynikami badań. Według nich, nic mu nie dolegało poza osłabieniem. Zapewniła jedna, że według doktora który konsultował się z Tetsuo, powinno i to niebawem minąć. Podobne wieści usłyszała białowłosa.
- A jak to jest z Tobą? Lubisz chadzać własnymi ścieżkami? - zagaił prawdopodonie już na sam koniec, bo widział jak kobieta wstaje. Sam jeszcze nie podniósł się z łóżka, ale niebawem i to też miał uczynić. Mając wyniki, właściwie nic go już tu nie trzymało. Na koneic rozmówi się z Tetsuo i ruszy do Sabishi.
autor: Kenshi
14 sie 2019, o 12:53
Forum: Ōkami-den (Osada Rodu Inuzuka)
Temat: Szpital
Odpowiedzi: 43
Odsłony: 6662

Re: Szpital

Po opuszczeniu siedziby władzy w Ōkami-den skierowali się do szpitala, zgodnie z wolą Shirei-kana Rodu Inuzuka. Mieli się dokładnie przebadać, przy okazji odpocząć, nabrać sił. Dać Tetsuo czas na sporządzenie odpowiedniego antidotum. Miała to być swoista kwarantanna. Ale cała trójka zgodziła się na to, bo udało im się uzyskać to na czym zależało przy okazji unikająć kłopotów. Jakby nie patrzeć, byli w końcu trójką shinobich obcych klanów, którzy pozwolili sobie działać na terenie jurysdykcji innego klanu...
- Spotkamy się później, wtedy spokojnie porozmawiamy - rzucił w kierunku Tetsuo, u którego spotkało się to z aprobatą. Mieli się właśnie rozstać, Tetsuo miał się udać do wyznaczonego miejsca w którym mógł popracować przy specjalistycznej aparaturze. Nikusui i Kenshi mieli pójść dalej, do skrzydła szpitalnego dla pacjentów i chorych.
Ulokowani w osobnych łóżkach, poddani obserwacji w tym również badaniu krwi, mogli w końcu odpocząć, oddać się rozmyślaniom. Przeanalizować raz jeszcze, spokojnie to co miało niedawno miejsce. Położeni byli w jednym pokoju. Łóżka oddzielone wąskim przejściem, znajdowały się po przeciwnych stronach, tuż przy ścianie. To wtedy padło z ust białowłosej pytanie. Odwrócona była do niego bokiem, spoglądała w tym czasie przez okno. Mógł ją bezczelnie w tym momencie zlustrować, mimo że sam leżał...
- Wykazałabym się wielką niefrasobliwością... Gdybym tak po prostu nowo poznanej kobiecie, wyjawił wszystkie sekrety. Los rysuje różne ścieżki i nie wiemy czy za miesiąć lub pół roku znowu się nie spotkany, tyle że po przeciwnych stronach - łagodnie zauważył, samemu w końcu przenosząc wzrok na okno, które było w tej chwili jedynym źródłem światła w pokoju. Nie było jeszcze tak późno, aby zapalać lamp, czy to w pokoju, czy w korytarzu.
- Widziałaś mnie jednak w Kami no Hikage, walczyliśmy po tej samej stronie, więc udzielę mały kredyt zaufania. Jeżeli będziesz chciała dowiedzieć się więcej... Będziesz musiała poszukać informacji na własną rękę. Tylko w ten sposób Ci się to opłaci - dodał, starając się nie mówić zbyt wiele, jedynie tyle by podtrzymać zainteresowanie do momentu co chciał powiedzieć. Nie był osoboą odpowiedzialną również za rekrutację do Seisei, dlatego dawał tylko przynętę. Wędki musiała poszukać sama.
- Kiedyś należałem do Shiro Ryu, nie wiem czy o tym wiedziałaś. Wtedy to, co się wydarzyło w Kami no Hikage... Chcę powiedzieć, że dzięki szczęściu jako jednemu z nielicznych udało mi się uniknąć losu pozostałych. Zachowałem władzę nad własnym umysłem i starałem się powstrzymać to szaleństwo. Dość szybko jednak okazało się, że jedyne co możemy zrobić... to porzucić miasto, próbując równocześnie umożliwić bezpieczną ewakuację.
Kenshi pół roku wcześniej został zwerbowany do Shiro Ryu. Otrzymał wtedy misję zinfiltrowania cesarstwa, nastrojów jakie tam panują - misja którą wtedy otrzymał uchroniła go przed losem jaki spotkał jego pobratymców. Nie został poddany indoktrynacji. Nie złamał swoich ślubów. Nie mordował bez opamiętania. Stanął wtedy w obronie innych.
- Chcę powiedzieć, że nie tylko ja ocaliłem głowę. I nie zostanie zaakceptowane i zapomniane to co się stało z Kami no Hikage, Radą Dwudziestu i Możnowładców. Ani z Shiro Ryu i mieszkańcami - dodał już ciszej, pozwalając kobiecie samej wysunąć wnioski o tym co właśnie usłyszała.
autor: Kenshi
12 sie 2019, o 20:18
Forum: Ōkami-den (Osada Rodu Inuzuka)
Temat: Siedziba władzy
Odpowiedzi: 122
Odsłony: 10213

Re: Siedziba władzy

Kontynuacja wątku z Bateimury

Kości zostały rzucone, decyzje podjęte. Należało o całym zajściu powiadomić przede wszystkim władze pod których jurysdykcją znajdowała się Bateimura. Zanim jednak to uczynili, odpowiednio zabezpieczyli wioskę, a dokładniej - obszary z których mógł być potencjalny dostęp do jaskiń w których roiło się od zarodników. Przez pewien czas w Bateimura podłoże drżało od wybuchów a także od osunięć potężnych zwałów ziemi, wywoływanych technikami Dotonu....
*** Ich stan nie był tak poważny, jak przed zaserwowaną pierwszą dawką medykamentów. Tetsuo słusznie jednak zauważył, że konieczne będą dalsze badania nad własciwym antidotum. Do tego potrzebował jednak zarówno odpowiedniego miejsca jak i specjalistycznego sprzętu. A ten mógł mieć zapewniony w szpitalu. Nim jednak by to wszystko otrzymał, uzyskać najpierw musiałby odpowiednie zgody, a to było możliwe do uzyskania jedynie w siedzibie tutejszej władzy. Dlatego po opuszczeniu Bateimury, udali się do centrum administracji prowincji Ōkami-den, miejsca urzędowania przywódcy jednego z Wielkich Rodów.
Wraz z Tetsuo i Nikusui kierowali się uliczkami Ōkami-den, mijając kolejne zaułki, budynki, tumany ludzi. Cywile już dawno znaleźli się w szpitalu - ich trójka zadbała o to, by nikt im nie przeszkadzał. Saisei w tym względzie było mocno sensytywne. Dużo nie mówili między sobą, wiedzę jaką mieli zachowywali do moment w którym przekazana zostanie odpowiednim uszom.
- Nazywam się Kenshi Maji... Wraz z towarzyszami przybywam z Bateimury, prosimy o audiencję. Jest to sprawa niecierpiąca zwłoki, zdecydowanie warta wysłuchania. Dotyczy bezpieczeństwa... całego Yusetsu - zakomunikował strażnikowi strzegącemu korytarza prowadzącego na wyższe szczeble, wprost pod gabinet tutejszego Shirei-kana. Strażnik, mężczyzna, który miał przy sobie dwa potężne wilczury, badawczo przyjrzał się całej trójce, ale nic nie powiedział. Skinął jedynie na jednego ze swoich czworonogów, który pobiegł korytarzem naprzód, najwyraźniej z jakimś zadaniem. Być może z zapowiedzią przybycia trójki nieznajomych.
Z korytarza którym pobiegł wilczuł, w niedługim czasie nadszedł post- awny mężczyzna, o rudej czuorynie zmierzwionych włosów. Towarzyszył mu pies, który wrócił do pierwotnego towarzysza.
- Czcigodna Miyoko-sama Was przyjmie, proszę za mną - rudowłosy posłaniec przemówił, a nawet się uśmiechnął, akcentując w ten sposób pozytywnie rozpatrzoną prośbę o audiencję. Trójka posłańców skierowała więc swoje kroki za strażnikiem, który poprowadził ich wprost do gabinetu Shirei-kana Rodu Inuzuka.
W gabinecie za biurkiem w towarzystwie kolejnego czworonoga, znajdowała się kobieta o krótko ściętych włosach, ciekawskim spojrzeniu i dość pokaźnym biuście. Z pewnością w całej jej garderobie szczególną uwagę przykuwał dekolt, który co prawda zakrywał strategiczne obszary, ale pozwalał popuścić wodze wyobraźni...
- Czcigodna Miyoko-san, na imię mam Kenshi i pochodzę z klanu Maji. W imieniu swoim i moich towarzyszy, dziękujemy za przyjęcie... Przychodzimy z ważnymi informacjami odnośnie wioski Bateimura. W gruncie rzeczy... byłej wioski, bo unicestwionej...
Nie była to łatwa rozmowa. Nie była też krótka. Po pierwszej dawce informacji, która nawet nie dotyczyła połowy zdarzeń, zostaliśmy zbombardowani licznymi pytaniami. Na niektóre łatwo było udzielić odpowiedzi, ale niektóre pytania, choćby dotyczące powodu udania się tam, sprawiały istotne problemy, na które na szczęście zawsze odpowiedzi miał Tetsuo. W takich momentach to on przejmował pałeczkę, udzielając prawidłowych, choć omijające kwestie, które dotyczyły Saisei.
- W celu zabezpieczenia miejsca zdarzenia, postanowiliśmy zasypać wejścia, a także wysadzić najbliższe budynki. Dodatkowa warstwa gruzu powinno zakamuflować miejsce przed ciekawskimi spojrzeniami. W szpitalu znajdują się ocaleni cywile. Potwierdzą naszą wersje, niemniej chcielibyśmy prosić o możliwość pracy nad odtrutką... Doświadczyliśmy sami działania tego nieznaneg specyfiku i nie mamy gwarancji, że jest już po problemie. Mając dostęp do odpowiedniej aparatury, a także do tych ludzi zdających się niepodatnych na zarodniki... Na pewno znajdę antidotum - powiedział Tetsuo z przekonaniem, co też wiązało się z kolejną dawką pytań. W kierunku Nikusui również takie padły, choć w nieco odmiennym tonie. Miyoko wiedząc że Nikusui pochodzi z innego wielkiego Rodu, Kaminari, doszukiwała się w jej odpowiedziach potwierdzenia lub zaprzeczenia co do swoich obaw, podejrzeń lub uprzedzeń. Na ich szczęście, niczego z tych rzeczy jednak nie otrzymała.
*** Kilka godzin później, po opuszczeniu siedziby władzy, mogli się chyba czuć zadowoleni. Inuzuka Miyoko przyjęła ich wyjaśnienia, zadeklarowała wysłanie grupy ekspedycyjnej w celu zabezpieczenia pobliskiego terenu. Udzieliła również Tetsuo zgodę na przeprowadzanie badań nad antidotum w szpitalu. Choć w pewnych momentach robiło się gorąco, na szczęście wydawać się miało, że skończyło się tylko na nerwach.
- Chyba, możemy być zadowoleni. Wciąż żyjemy, nie jesteśmy ścigani. Ty Tetsuo masz notatki, Nikusui pomogła podopiecznej - zauważyłem, kierując się w stronę szpitala, gdzie mieliśmy poddać się wszyscy szczegółowym badaniom w celi wykluczenia możliwości zarażania innych. Tetsuo nie sądził by to było możliwe, ale nie wdawał się w dyskusję z Miyoko, tylko pozwolił posypać głowę popiołem. Czasem trzeba pochylić się, aby uzyskać to co się chciało.

[z/t]
autor: Kenshi
5 sie 2019, o 22:59
Forum: Yusetsu
Temat: Bateimura
Odpowiedzi: 164
Odsłony: 12371

Re: Bateimura

Niestabilna struktura tunelu wymusiło na uczestnikach ekspedycji, gwałtowną zmianę planów i natychmiastowy powrót na powierzchnię. Zarówno w głowie uciekającego mężczyzny jak kobiety z pewnością w tym momencie natłok myśli gonił za przyczynami tego stanu, ale konieczność ratowania własnego życia, była czynnikiem zdecydowanie przeważającym. Z prawdziwą radością wybiegli na powierzchnie, łapiąc w obolałe płuca głębokie wdechy świeżego powietrza.
- Szczerze... w pewnym momencie sam o tym tak pomyślałem - odparł na wydechu w kierunku Tetsuo, spoglądając kątem oka w kierunku Nikusui, czy i jej nic nie było. Uciekali spod zawalającego się tunelu na złamanie karku i w trakcie tego biegu, łatwo było o przeoczenie jakiegoś faktu. Na ich szczęście, nie dostrzegł jednak w jej postawie niczego niepokojącego. Z pewną ulgą wypuścił szybko nagromadzone powietrze.
Zgodnie z ich przewidywaniami, na powierzchni znajdowali się wraz z Tetsuo uratowani cywile. Dziewczynka, która towarzyszyła wcześniej Nikusui, teraz mocno przytulała się do kobiety, która oddawała uścisk. Wszyscy byli wyraźnie wzruszeni, ale i zakłopotani całą tą sytuacją - miejscem w jakim się znaleźli nie wiadomo do końca z jakich przyczyny.
- To pierwsze dobre wieści... Jakie od Ciebie usłyszałem, wiesz? - przy wypowiadaniu tych słów, nawet wysilił się na lekki uśmiech. Rzeczywiście, od kiedy poznał się z Tetsuo, podążąli ściśle wytyczoną ścieżką i na każdym kroku napotykali problem. Na granicy, opuszczone miasteczko, zastawione pułapki, zarodniki w tunelach, zainfekowane humanoidalne stwory, zapadające się tunele, trucizna...
- Mamy więc rozumieć... że cała reszta mieszkańców... skończyła jak ten tamten z grzybem na głowie? - dopytał, przenosząc uwagę z mężczyzny na ocalanych ludzi. Wieść, że zgodzili się na porzucenie całęgo dobytku jak i puszczenie go z dymem, była doprawdy zaskakująca. Nie spodziewał się takiej reakcji z ich strony. Bardziej sądził, że ludzie Ci będą chcieli próbować wszystko zacząć od nowa, albo uratować co się tylko da. Tu okazało się całkiem inaczej. Czyżby to czego doświadczyli było tego przyczyną?
- Uszanujemy waszą decyzję. Będzie to chyba najbezpieczniejsze co możemy zrobić, aby zabezpieczyć to... co jeszcze z tego zostało - odpowiedział, ponownie spoglądając na stronę z której niedawno wypełzł wraz z kobietą. Myśl ile jeszcze ludzi mogło doświadczyć takiego losu był wielce niepokąjący. Przecież tym miasteczkiem zaczną się interesować inni. Przecież mieszkali tu czyiś bracia, siostry, rodzice... - Wydaje mi się, że okolica musi zostać również zabezpieczona... A tego nie da się wykonać z pominięciem tutejszych władz - zauważył, zerkając na jeszcze jedną osobę, która pochodziła z tych stron i mogła chcieć coś powiedzieć.
autor: Kenshi
31 lip 2019, o 21:17
Forum: Yusetsu
Temat: Bateimura
Odpowiedzi: 164
Odsłony: 12371

Re: Bateimura

Kobieta była gotowa uczestniczyć w dalszej eksploracji tuneli, a czarnowłosy Maji postanowił jej w tym dopomóc. Mimo, że poznał ją zaledwie kilka godzin temu i nie zwykł narażać swojego cennego życia dla innych, od kiedy stał się Shiro Ryu i pomagał w ewakuacji Kami no Hikage, dość sporo się w jego postrzeganiu zmieniło. W pewien sposób poczuwał się do pewnej odpowiedzialności za słabszych od siebie, dopóty dopóki przynależał do zakonu na historii którego zalegała masakra zwykłej ludności. Próbował wtedy zadośćuczynić, ratująć zwykłych ludzi, a nawet i zabijając niedawnych współtowarzyszy. Wraz z końcem tamtych zdarzeń wcale jednak nie odczuwał, że jego rola baczenia na innych, miała się ku końcowi.
- Uwierz, że ja również - odparł cicho, kiwajac na wznak głową, aby ruszyła. Kobieta tak też uczyniła, posyłając przed siebie strumień światła, który oświetlał na tyle im ścieżkę, że widzieli po czym stąpają, a także co mają nad głową i czym pokryte są ściany. W tym korytarzu, mimo że ciemniejszym i wyraźnie mocniej pokrytym "oddychającymi" grzybami, panowała niesamowita cisza, zmącona jedynie odgłosem ich kroków. Taki stan trwał przez dłuższy czas. Do pewnego momentu.
Z niepokojem rozejrzał się za siebie, a także w koło gdy poczuł w nogach wstrząs, w następstwie którego z sufitu urwał spory kawałek skały, który uderzając uszkodził grzybnie wzbijając w korytarzu prawdziwą mgłę zarodników. Nie był to odosobniony przypadek, bo wstrząsy się nasilały, a z sufitu tunely zaczęły odpadać kolejne fragmenty skalne. Białowłosa wykonała szybki w tył zwrot, z czym się w pełni tym razem zgadzałem. Pozostanie tutaj świadczyłoby o chęci popełnienia samobójstwa.
-Tak... Sam się w koło rozglądałęm czy przypadkiem czegoś nie naruszyłem - rzucił w odpowiedzi, bo jego wnioski pokrywały się z Nikusui. Bo jakże inny mógł być wniosek w sytuacji, gdy w koło panowała cisza, a nagle po próbie zejścia niżej, wszystko im w tym przeszkodziło. Dosłownie zagradzając drogę!
- Chyba, że Tetsuo wpadł na "pomysł" i coś zrobił na powierzchni... co się mogło do tego przyczynić - dopowiedział, aczkolwiek ciszej. Nie chciał zwalać możliwej przyczyny na człowieka którego przy nich nie było. Zapewne dużo więcej dowiedzą się na powierzchni, a że za nimi walił się tunel, dość prędko postanowili się stąd wydostać.
autor: Kenshi
27 lip 2019, o 15:49
Forum: Gazetka forumowa
Temat: Special #2 - Sweet Holidays!
Odpowiedzi: 14
Odsłony: 2092

Re: Special #2 - Sweet Holidays!

Propsuje. Ostatni Smok. I w ogóle.
autor: Kenshi
27 lip 2019, o 15:39
Forum: Yusetsu
Temat: Bateimura
Odpowiedzi: 164
Odsłony: 12371

Re: Bateimura

Wszystko to co się wydarzyło po opuszczeniu pomieszczenia przez Tetsuo i wybudzonych mieszkańców osady, było bardzo dynamiczne. Czarnowłosy zniknął pod powierzchnią ziemi, przemieścił się do wejścia i oczekiwał tam na specyficzne drgania, które by symbolizowały pojawienia się istoty. W całej akcji uczestniczyła również Nikusui, która miała wspierać Kenshiego swoimi technikami. Gdy bestia wkroczyła do środka, kobieta posłała w nią specyficzne pociski w postaci klejących mazi, które na tyle zajęło stworzenie, że czarnowłosy był w stanie wykonać swój plan. Gdy stwór znalazł się do szyi w ziemi, Kenshi wspomógł w działaniu Nikusui - wspólnie biczem kobiety udusili stworzenie.
- Chyba.. Skończone... - mruknął spoglądając na nieporuszające się stworzenie, z którego czubka głowy wciąż zwisał ogromny grzybiasty kapelusz. Ten sam, który jak się wydawało wcześniej, przekazywał żywicielowi polecenia, co i jak. Białowłosa nie podzielała jednak podobnej ulgi, wyraziła obawę, że to jeszcze nie koniec. Czarnowłosy nie odpowiedział na to, być może to nie był jeszcze koniec. On też nie należał do osób które zbytnio przejawiały optymizm. Zwyczajnie jednak cieszył się, że udało im się zażegnać choć jedno niebezpieczeństwo. Dość prawdopodobnie, skutecznie.
- Mam nadzieję, że tak właśnie jest, chodźmy. To co można było tu zrobić, zostało zrobione - rzuciłw jej stronę, a nawet pozwolił sobie ją dotknął, bo dłonią sięgnął do jej ramienia, które delikatnie pchnął w kierunku wyjścia. On sam w następnej chwili ruszył w stronę wyjścia.
Pozostali powinni być już blisko wyjścia, biorąc pod uwagę czasu ile im tu zeszło i ile zajęło dotarcie do rozwidlenia korytarzy. Gdy jednak tam się znaleźli i czarnowłosy chciał już przeć do wyjścia, o dziwo Nikusui zachowała się inaczej. Wybrałą ciemny, niezbadany korytarz, który mógł nie tylko kryć wyjaśnienie całej tej zagadkowej sytuacji, ale również co bardzo prawdopodobne - ich śmierć. Kenshi - mimo że trwało to sekundy - odnosił wrażenie, że dość długo jej się przypatrywał.
- Uważasz, że warto? Jeżeli skutki tego co się nawdychaliśmy było tylko tymczasowe, po opuszczeniu tego grajdołka być może wyjdziemy cało. Sprawa w której ty przybyłem, nie wiem czy jest warta głębszego szukania. Już i tak wiem że prawdopodobnie niczego więcej się nie dowiem - powiedział, przypatrując się kobiecie, która najwyraźniej nie podzielała podobnych wątpliwości, bo zamierzała ruszyć w głąb ciemności. Nie była jednak na tyle nieudolna, by człapać w nieznane po ciemku. Maji mógł się przekonać, że włada Raitonem bo znał technikę, którą użyła, gdyż z jej broni utworzyła się poświata, wytyczająca dalszą ścieżkę. Gdy kobieta wkroczyła w stronę nieznanego, czarnowłosy został postawiony przed wyborem. Pozostawić ją i być może ocalić własne życie, czy też dołączyć i zaryzykować wszystko, zyskując wiedzę. Czy mógł ją zostawić?
- Poczekaj. Przyda Ci się pomoc... Jeżeli trafimy tam na coś - dołączył do niej, stając tym razem z tyłu. Dłoń położył na głowni katany, która zwisała u jego boku i wpatrywał się w poświatę, która rzucała cień na jej zgrabną sylwetkę. Korytarz, którym teraz się kierowali, znacząco różnił się od tego poprzedniego. Tutaj nie było grzybów które mogły rzucać poświate. Było ciemno, gęsto od grzybni, dość duszno. Mimo to, podążał za sylwetką przed sobą, licząc na to, że nie skończą swej wędrówki w tym miejscu na zawsze.
autor: Kenshi
17 lip 2019, o 22:13
Forum: Yusetsu
Temat: Bateimura
Odpowiedzi: 164
Odsłony: 12371

Re: Bateimura

Grota w której się znaleźli, skrywała tajemnice. Nie zdołali dowiedzieć się wszystkiego, ale odkryli że skupiska grzybów porastały w rzeczywistości grupę ludzi. O ile Tetsuo zaczął odgarniać i oceniać to co zobaczył, a czarnowłosy przedstawiciel szczepu Maji, lustrować to z jeszcze bardziej bezpiecznej pozycji, to zachowanie białowłosej było tu zdecydowanie najmniej zachowawcze, bo skróciła całkowicie dystans, zaczynając odcinać porastające ludzi grzyby. Jej działania... dość szybko przyniosło pierwsze rezultaty. Nie zaczęli czuć się gorzej, nie została wydzielona żadna szkodliwa substancja. Zamiast tego... zaczęli budzić się ludzie. Przynajmniej Ci... którzy pozostali przy życiu. A była ich trójka.
- Dobra decyzja... Nikusui - rzucił z uznaniem w kierunku kobiety, zastanawiając się nad tym co powiedziała potem.
- Grzyby przekazujące moc... sygnał gdzieś dalej... hmm - spojrzał z roztargnieniem w kierunku ściany do której wcześniej był przekazywany od grzyba do grzyba, blask światła. Nim jednak zdążył się bardziej nad tym rozwieść, lub chociaż rzucić jakiekolwiek pytanie w kierunku wybudzonych ludzi, usłyszeli silny łomot. Szybki rzut okiem na drzwi wystarczył, żeby odgadnąć kto ich postanowił jednak odwiedzić.
- Masz rację... Ci... nie możemy tu zostać... Tego czegoś zabić też nie możemy... - powiedział, pamiętając co się wydarzyło przy ostatnim spotkaniu. Z rozcięcia wyleciało mnóstwo zarodników, po których ich stan zdrowia znacznie się pogorszył.
- Ale możemy spróbować go uwięzić - oznajmił, przenosząc spojrzenie z drzwi które miały zaraz pęknąć, ponownie na kobietę.
- Trzymaj w pogotowiu swój bicz... W razie czego pochwyć go tak jak wcześniej, za szyje. Powinnaś zdążyć. Po wejściu będzie pewnie przez chwilę zdezorientowany. Ja w tym czasie będę wyczekiwał i gdy się znajdzie nade mną... Wciągnę go w podłoże. Po samą szyję - oznajmił, sugestywnie przejeżdzając palcem po wysokości szyi, na prędce przedstawiając pomysł na który wpadł. Nie chcąc tracić więcej czasu, przeszedł natychmiast do działania.
- Doton: Moguragakure no Jutsu - podłoże, które gwałtownie rozmiękło, pozwoliło mu chwilę potem zniknąć im z pola widzenia. Kenshi przeniósł się przed wejście do pomieszczenia. Wyczekiwał chwili, gdy drzwi pękną, a on wyczuje drgania, które będą sygnałem by wciągnąć to co znajduje się nad nim. Działania białowłosej miały w tym momencie być dodatkowym wsparciem, w sytuacji gdyby stwór był szybszy niż Kenshi przypuszczał, lub by miało się wydarzyć coś nieoczekiwanego. W każdym innym przypadku, plan powinien się powieść.
autor: Kenshi
11 lip 2019, o 21:11
Forum: Yusetsu
Temat: Bateimura
Odpowiedzi: 164
Odsłony: 12371

Re: Bateimura

Stwór będący najpewniej kiedyś istotą ludzką, ranne nie zwracało przez chwilę na nich uwagi. To wystarczyło, aby do niego podejść. Kenshi postanowił zbliżyć się, a gdy już to uczynił, posłał potężne kopnięcie z zamiarem posłania stworzenia w głąb korytarza z którego nadeszli. Manewr się powiódł i „człekogrzyb” ogłuszony wylądował na ziemi. Tą chwile wykorzystała ich towarzyszka wyprawy – białowłosa wyciągnęła swój bicz – swoją drogą dość lekceważony przez czarnowłosego na początku ich spotkania – a następnie smagnęła nim w kierunku potwora, wokół szyi którego owinął się rzemień.
Uniesione brwi Kenshiego mogły wyrażać zdziwienie szybkością i skutecznością działania, gdyby nie to jak się zachował stwór. Chwycił owinięty wokół szyi rzemień, oniemal wyrywając broń kobiecie. Siła i zadziorność z jaką to uczyniło było nadzwyczajne, stąd mężczyzna w pewnej chwili odetchnął, gdy kobieta postanowiła nie iść za ciosem i zrezygnowała z dalszej ofensywy. Zostawiająć stworzenie z tyłu, za sobą, ruszyli pośpiesznie korytarzem w kierunku z którego wcześniej przybył „nieznajomy”.
Korytarz nie ciągnął się w nieskończoność, ale po drodze były liczne zakręty, które dodatkowo mogły utrudnić potworowi podążanie za nimi. Na jego uwieńczeniu widniały drewniane drzwi, które chyba były celem ich tajemniczej wędrówki. Z dozą ostrożności zbliżyli się do nich, sprawdzając czy nie czai się przy nich jakaś pułapka. Tetsuo, przyłożył nawet do nich dłoń, w skupieniu coś analizując… Wyglądało na to, że jednak jest wszystko w porządku – na sygnał wkroczyli wspólnie do środka.
Pomieszczenie do którego trafili było miejscem, którego żadne chyba z nich nie miało okazji nigdy zobaczyć. Pomieszczenie, a raczej grota nie była tak jak korytarze, pokryta na ścianach jakimś dziwnym „oddychającym” grzybem – ten występował, ale w innej postaci. Było go niedużo, był kolorowy i świecił, a ich ilość była wytyczana ścieżkami, które się łączyły. To co się rzuciło w oczy, to nieregularność z jakimi świeciłi. Błyski były jakby… sobie wzajemnie przekazywane. Od jednego, do kolejnego.
- Nie tylko Ty… - odparłem cicho, czujnie rozglądając się po jaskini. Rozgałęzione grzybki zbierały się w kupki. I do jednej z nich nagle zbliżył się Tetsuo. Zaczął gorączkowo je rozgarniać, aż odkrył…
- Porastają… ludzi? Wysysają z nich życie– skonkludowałem, zbliżając się do niego, badawczo spoglądając na inne, które znajdowały się w grocie. To sugerowało, że było tu więcej takich ludzi nakrytych grzybami.
autor: Kenshi
1 lip 2019, o 22:17
Forum: Yusetsu
Temat: Bateimura
Odpowiedzi: 164
Odsłony: 12371

Re: Bateimura

Jak można było podejrzewać, to stworzenie nie zamierzało bezczynnie stać. Po chwili która upłynęła od nawiązania kontaktu, humanoidalna istota przeraźliwie zawyła, a następnie ruszyła na nas frontalnym atakiem Czarnowłosy rozpatrywał taką sytuację, dlatego był gotowy odeprzeć atak. Gdy ów istota była wystarczająco blisko, przedstawiciel żelaznego szczepu wykonał szybki manewr połączony z cięciem, w wyniku czego stworzenie przewrażliwie zawyło, niewątpliwie czując rozcinane i wykrwawiające się ciało. Nie była to jednak zwykła jucha, tylko czerwono-zielonkawe coś.
- Nie.... wdychajcie... - wykasłał w ich kierunku, widząc na dłoni krew, którą wypluł chwile po wykonaniu cięcia... które w normalnych okolicznościach byłoby dla przeciwnika śmiertelne.
Jego uwaga.. choć na miejscu, była rzucona zdecydowanie zbyt późno. Jego uszu dobiegło podobne kasłanie u kobiety i drugiego członka byłego zakonu Shiro Ryu. Chwilę po tym poczuł wyraźny zawrót głowy... Domyślał się, że podobnego stanu mogli być i jego współtowarzysze, a wraz z tym przyszła myśl, że możę po zadaniu ciosu, z ciała przeciwnika wydostało się coś, co mimo zażycia mikstur, mogło im znacznie zaszkodzić. Na tą myśl, widząc że przeciwnik wciąż stoi choć nie atakuje, rzucił w kierunku pozostałych proste polecenie.
- Dalej.. do przodu. Nie możemy tu zostać - krzyknął, zamierzając skierować się w stronę, z której przybył ten grzyboczłek. Była to ścieżka zdecydowanie lepiej wyglądająca od innych korytarzy, poza tym było spore prawdopodobieństwo, że drogą którą przylazł, doprowadzi ich do źródła tego nieszczęścia, które dotknęło i objęło tą osadę.
Kierując się w stronę z której przylazło humanoidalne coś, nie omieszkał przy mijaniu go, wykonać potężnego kopnięcia, które posłało obezwładnionego wcześniej przeciwnika w kierunku, z którego chwile wcześniej oni sami przebrnęli. Chciał po prostu to coś od nich oddalić, zwalić z nóg i umożliwić pozostałej dwójce, bez ryzyka, ominięcie tego czegoś i bezpieczne ruszenie w dalszą drogę. - Szybko, dawajcie!
autor: Kenshi
17 cze 2019, o 22:16
Forum: Yusetsu
Temat: Bateimura
Odpowiedzi: 164
Odsłony: 12371

Re: Bateimura

To coś, czego byli właśnie świadkami, jednak nie mówiło. Tylko jęczało. Jakakolwiek próba nawiązania kontaktu z człekogrzybem wydawała się tym samym nie mieć sensu. Pytanie jakie pozostawało, to co z tym czymś zrobić. Zignorować czy też zaatakować. Wątpliwości jakie zapewne każdemu z obecnych się nasuwały, błyskawicznie zostały rozwiany. To humanoidalne, zniekształcone coś, nagle wyciągnęło przed siebie dłonie, a następnie wydało przeraźliwy krzyk. W następnej chwili, ruszył prosto na nas.
Zaraz po rozpoczęciu ataku przez człekogrzyba, głos zabrał ich towarzysz, przypominając o tym co mówił wcześniej. A wśród tych wskazówek było powiedziane, aby nie dotykać ścian i uważać, aby nie naruszyć zarodników. Korytarz był całkowicie tym pokryty, stąd wykorzystanie elementarnych technik w mniemaniu czarnowłosego, było niemożliwe do zastosowania. - ...Należy to czysto obezwładnić - powiedział na głos to co mu się nasuwało na myśl.
Stwór nie rozglądał się na boki, tylko w szarży ruszył wprost na nas. Nie było to dziwne, biorąc pod uwagę to, że znajdowali się w korytarzu, który siłą rzeczy ograniczać obszar poruszania się. Czarnowłosy wysunął się dwa, trzy kroki przed szereg, dzierżąc w dłoniach rękojeść katany, której czubek wymierzony był w skracającego dystans stwora. I gdy znalazł się on w odległości zaledwie kilku metrów, czterech, pięciu, wtedy to przedstawiciel żelaznego klanu, natychmiast przystępuje do ofensywy - doskakuje do przeciwnika, skracając pozostały dystans, ostrze mając uniesione do góry, wykonuje potężny wertykalny zamach. Dokładnie w tym samym momencie, w którym człekogrzyb wyciągnął w stronę czarnowłosego, swoją chropowatą, pokrytą grzybem łapę.
Maji nie zamierzał się temu przyglądać - wykorzystując fakt, że katana była jego przedłużeniem, natychmiast po wykonaniu cięcia, odskakuje do tyłu, wracając do swoich towarzyszy. Przy całej tej sytuacji, baczną uwagę pomimo utrudnionego skupienia, zwraca by swoimi ruchami oraz cięciem, nie naruszyć struktury grzyba, który pokrywa cały tunel.
autor: Kenshi
3 cze 2019, o 22:10
Forum: Yusetsu
Temat: Bateimura
Odpowiedzi: 164
Odsłony: 12371

Re: Bateimura

Zarówno Tetsuo jak i Kenshi, wyrazili swoje zdanie co do obecności dziecka i Nikusui w tunelu. O ile Tetsuo był za tym, aby wszyscy trzymali się razem to czarnowłosy był całkiem innego zdania. Decyzję jednak podejmowała białowłosa i tego czego mógł Kenshi się nauczyć na jej podstawie, to by niczego nie zakładać. Kobieta wysłuchała obu mężczyzn, ale podjęła własną decyzję. Dziecku nakazała się ukryć, a sama postanowiła do nas dołączyć. Przedstawiciel szczepu Maji miał tylko nadzieję, że tym razem, dziecko posłucha nakazu kobiety.
- Skoro postanowione… ruszajmy – skinął na pozostałych, wchodząc pierwszy w głąb obrzydliwego tunelu, który będąc pokryty grzybem, zdawał się żyć własnym życiem.
Wnętrze było nie tylko obrzydliwe, ale również niepokojące. Im głębiej się zapuszczali, tym słyszeli głośniejsze dźwięki nachodzące na myśl ludzkie zawodzenie. Dość szybko okazało się, że było to jak najsłuszniej, prawidłowe przypuszczenie. Czarnowłosy wyraził swoje obawy wynikające ze złego przeczucia – co było dość nieprofesjonalne, choć w obecnych warunkach, zdawać by się mogło – naturalne. - … mam nadzieję… że to nie nasz alchemik, bo to chyba jęki męskie.. nie? – zagaiłem do tyłu, zaciskając mocniej dłoń na trzymanej w ręku katanie.
Doszli w pewnym momencie do rozgałęzienia – jeden z tuneli wyraźnie był porośnięty znacznie większą ilością niezdrowo wyglądających grzybów. Ścieżka wydawała się wielce niezachęcająca do brnięcia dalej, dlatego cała trójką ochoczo przyjrzała się drugiemu rozgałęzieniu. A ta droga wyglądała lepiej – mniej zarośnięta grzybem. Nim jednak mężczyzna zdążył na głos wyrazić propozycje wybrania owej ścieżki- ich uszu doszedł co raz wyraźniejszy jęk, dochodzący właśnie z tego korytarza.
Co wyraz wyraźniejsze jęki z korytarza, spowodowały, że Kenshi wstrzymał się z wkroczeniem na tamtą ścieżkę. Oczekiwał, wyciągnowszy przed siebie katanę. Zarówno Tetsuo jak i Nikusui, trzymali się z tyłu. Tetsuo służący radą, mógł się czuć najbezpieczniej będąc chroniony zarówno z przodu jak i z tyłu. To jednak on, wyraźnie najbardziej odczuł na skórze to co zobaczyli wszyscy chwilę później.
Owe, zawodzące coś, co wyszło z korytarza, zdecydowanie nie było już człowiekiem. Było humanoidalnym czymś, zgiętym wpół któremu z pleców wyrastała ogromna narośl. Ta narośl przypominała grzyb, którego „kapelusz” po chwili się skurczył. Ów coś, właśnie nas zauważyło.
Kenshi poczuł za sobą delikatny ruch – to Tetsuo przesunął się nieco do tyłu, wyraźnie zmieszany (a może i obrzydzony). Czarnowłosy nie opuścił wyciągniętego ostrza, ale jeszcze nie zaatakował. Spoglądał na owe coś, jak się zachowa. – Próbujemy z tym… nawiązać kontakt? – zagaił do tyłu, nie spuszczając wzroku z tego potworka.
autor: Kenshi
23 maja 2019, o 22:27
Forum: Yusetsu
Temat: Bateimura
Odpowiedzi: 164
Odsłony: 12371

Re: Bateimura

/Przepraszam, że to tyle trwało.

Tetsuo zasugerował, że użycie broni białej może być nierozsądne bo nietrudno w ten sposób będzie naruszyć strukturę zarodników grzybów, które pokrywały wszystko w koło. Kryło się w tym wiele prawdy, ale czy i bez ich naruszania i tak nie wdychaliśmy tego świństwa? Przecież było tym pokryte wszystko w koło, a ponadto wypili już specyfiki, które miały ich w pewien sposób chronić. Z tych powodów zdecydował się jednak zachować oręż w dłoni, wolał mieć coś w ręce do obrony w razie niespodziewanego ataku. Swoich wątpliwośći nie zachowywał zresztą jedynie dla siebie.
- Idę pierwszy Tetsuo… nie wiem jak Ty ale ja się czuję znacznie bardziej… komfortowo, mając w ręce coś na co można kogoś nadziać. Nie ma tam wiele pola do manewru - zauważył z przekąsem, spoglądając w ciemny otwór który biegł daleko przed siebie.
Ich białowłosa towarzyszka z kolei zasugerowała, że dziecko może tu pełnić znacznie większą rolę niż sobie z początku zdawali sprawę. Skoro dotychczas nie odczuła żądnych skutków ubocznych w jej organizmie musiało siłą rzeczy znajdować się coś, co ją na te zarodniki uodporniało. Czy to były czynniki środowiskowe, albo wrodzona odporność – pozostawało to dla niego w tajemnicy. Tetsuo słusznie jednak zauważył, że nie wiadomo co się z nimi będzie dalej działo, dlatego zwrócił się przed zejściem do Nikusui i małej z pewną propozycją.
- Jestem zdania, że dziecko powinno schronić się w jakimś domostwie, w pobliżu. Niech nawet gdzieś z bezpiecznego miejsca, być może okna, obserwuje to miejsce… i Ciebie kiedy będziesz na zewnątrz. Jeżeli stracisz nad sobą kontrolę, dziecko nie będzie w twoim bezpośredniu otoczeniu, a jeżeli nic Ci się nie stanie, ona będzie spokojniejsza widząc Cię w zasięgu wzroku…. Ty sama również będziesz mogła sprawniej działać
Podzielił się swoimi spostrzeżeniami, przez chwilę mierząc spojrzeniem białowłosą. Czy postanowi z tego skorzystać, czy też przychyli się bardziej ku zdaniu Tetsuo, decyzja należała do niej. Jakby nie patrzeć, to ona nieformalnie stała się w tej chwili opiekunem dziecka. W końcu to ona sprowadziła ją tu bezpiecznie próbując jej pomóc.
Z cichym westchnięciem zeskoczył w końcu do środka, nie odsuwając dłużej tego co było trzeba zrobić. Dzierżac w dłoni broń, pomału posuwał się do przodu, nasłuchując i obserwując wszystko w koło. Pomimo półmroku, dostrzegał świństwo które znajdowało się na ścianach korytarza. Co więcej, wyraźnie było widać nie tylko różną kolorystykę tego, ale także to jak się to porusza!
- … mam strasznie złe przeczucia – mruknął cicho zza siebie, w stronę byłego członka Shiro Ryu. Stało się to przy akompaniamencie… jęków, które dochodziły z głębi prowadzącego nie wiadomo gdzie korytarza. Im jednak zgłębiali się tym było to wyraźniejsze – czarnowłosy odnosił wręcz wrażenie, że było to żałosne zawodzenie. Mężczyzna nie należał do strachwliwych ludzi, ale atmosfera i groza tej sytuacji, spowodowała że aż czuł zimne dreszcze na plecach, przez co jeszcze mocniej zacisnął dłonie na głowni katany. Mimo to parł dalej na przód, powoli acz nieubłaganie.

Wyszukiwanie zaawansowane