Znaleziono 1081 wyników

autor: Rika Kari Matsubari
12 lut 2023, o 15:20
Forum: Osada Ryuzaku no Taki
Temat: Siedziba Kyusei
Odpowiedzi: 67
Odsłony: 1917

Re: Siedziba Kyusei

-Satomi. - Rika powtórzyła na głos imię córki Hisuiumy, chcąc usłyszeć jak wybrzmiewa z jej ust w tej wypełnionej przepychem lektyce. Zupełnie jakby dzięki temu mogła dowiedzieć się kim jest i jaka jest. Nie mogła, ale właśnie w ten sposób często tworzyła sobie reprezentację danego człowieka jeszcze przed pierwszym kontaktem. Ledwo słowo wygasło w powietrzu, a Rika już trochę znała tę kobietę. Nie znała za to miejsca, do którego mieli się udać.
Sabishi? Tak daleko od domu jeszcze nie byłam. - pomyślała i zachowała tę uwagę dla siebie. Nie chciała wyjść przed panem Hisuiumą na zaściankową. Prawda była jednak taka, że choć Rika parę razy udawała się poza swoje rodzime strony, to nigdy do tak odległych krain. Nawet Kari w poszukiwaniu korzeni nie musiała wędrować aż tak daleko. Dla Riki kraniec Antai był niemal jak koniec świata, a Sabishi znajdowało się jeszcze dalej i dla panienki było jedynie abstrakcyjnym punktem na mapie. Wiedziała, że tam jest piasek. W sumie to tyle.
-Czeka więc nas kawał drogi. - odparła z entuzjazmem. Daleka podróż to długa podróż, a długa podróż oznacza, że trzeba być cały czas skoncentrowanym i mieć oczy szeroko otwarte. Dla Riki oznaczało też, że będzie miała wakacje z prawdziwego zdarzenia. Hoochi będzie zadowolony. - stwierdziła w myślach. Nie było to szczególnie profesjonalne i podziękowała w duchu, że Hisuiuma nie czyta w myślach. Czy jednak można ją winić? Ten zamożny człowiek zgłosił się do niej dlatego, że była Riką. A była Riką, ponieważ była Riką i tak jak z leżącej beztrosko na ziemi monety nie można podnieść reszki, pozostawiając orła na ziemi, tak nie można wziąć zdolności panienki Matsubari bez jej wad. Nie próbowała zmienić się na siłę. Wierzyła, że jej siła wynika między innymi z temperamentu.
Kiedy Bogacz przemawiał, Rika chętnie wypychała usta kolejnym cukierkiem. Darzyła te smakołyki takim szacunkiem, że wcale nie połykała całego od razu, jak to miała w zwyczaju. Wysłuchała historię zwoju i przyznała przed samą sobą, że ma to sens. Hisuiuma zapłaci jej zwojem, który jednocześnie po wielu latach lenistwa zacznie pracować także na jego korzyść. Mądre. - przyznała zdumiona. Ale tacy ludzie nie są przecież bogaci bez powodu i Rika wierzyła, że powodem tym nie zawsze są machlojki i czynienie zła. Zwłaszcza w JEJ Ryuzaku no Taki.
Tymczasem dowiedziała się, że jej obowiązki nie ograniczą się do zapewnienia Satomi bezpieczeństwa. Poza tym będzie odpowiadać za dopełnienie wszelkich formalności i formalne doprowadzenie do podpisania czegoś, co Hisuiuma nazwał kontraktem małżeńskim. Nigdy nie słyszała o czymś takim i była zaintrygowana.
-Oba zostaną podpisane i jeden egzemplarz oddam panu, gdy wrócę do Ryuzaku. - powtórzyła, dając do zrozumienia, że rozumie. Napawało ją dumą, że nadąża za takimi sprawami. Pamiętała, jak musiała oddać jeden egzemplarz, wypełniając papierologię związaną z Kyusei. - Oczywiście. Będę trzymała zwoje w bezpiecznym miejscu i nikt nie będzie miał do nich wglądu. - położyła dłoń na skrzyneczce ze zwojami. Nie była jeszcze pewna czy ma je zabrać, czy otrzyma dopiero przy wyruszeniu z miasta. Zakładała to pierwsze. Była przeciekawa co znajduje się w środku, ale nie chciała zgłębiać tematu przy samym Hisuiumie. Zwłaszcza, że Bogacz widocznie lubił dyskrecję. Nie tylko nie chciał, by ktokolwiek nawet z jego otoczenia poznał szczegóły ich kontraktu, ale też liczył, że Rika nie będzie rzucać się w oczy. Konkretniej - że to Hoochi nie będzie przyciągał dodatkowej uwagi.
-Dyskrecja to drugie imię Hoochi'ego, proszę się o nic nie martwić. Doprowadzę wszystko do szczęśliwego końca. Pozostanę w cieniu jako przyjaciółka Satomi oraz jej świadek. Gdyby wyszło na jaw kim jestem, też powinno to zmusić agresora do ponownego namysłu. - dodała tym razem pewna siebie. Rika mimo dobrego serduszka często kłamała. To były dobre kłamstwa, jak zwykła to nazywać. Znając naturę swojego sowiego przyjaciela, wystawiła mu skrajnie nieprawdziwą laurkę i w głębi ducha paliła się ze wstydu. Doszła do wniosku, że płonący ogień ugasić może tylko smakołyk ze stoliczka. Wiedziała, że wizyta zmierza ku końcowi i skorzystała z ostatniej okazji, by uregulować swoją słodycz czymś wyjątkowym.
-Wiem już na czym polegać ma moje zadanie. Zgadzam się. Proszę powiedzieć, kiedy i z jakiego miejsca wyruszamy.
-Dziękuję za poczęstunek. Pójdę już. Muszę powiadomić Kyusei o mojej nieobecności i przygotować się na wyprawę. - podniosła się, szykując do wyjścia. Jeśli mogła, wzięła ze sobą skrzyneczkę z kontraktami. Na odchodne dodała: - Proszę być spokojnym. Zadbam, by do niczego nie doszło.
I opuściła lektykę. Miała nadzieję, że jeden z mężczyzn ponownie poda jej rękę. Naturalnie nie potrzebowała tego. Potrzebowała jeszcze ten jeden raz poczuć się księżniczką. Idąc w stronę ławki żegnała się z odchodzącymi strażnikami. Kiedy wokół niej i Hoochi'ego zrobiło się swobodnie, opowiedziała mu o tym, czego się dowiedziała.
-Hoochi, będziemy mieli wakacje. - zakończyła wywód. I jeśli tylko miała taką możliwość, zerknęła do sekretnych kontraktów. Ciekawość to pierwszy stopień do bycia Riką.
autor: Rika Kari Matsubari
12 lut 2023, o 13:36
Forum: Wprowadzone
Temat: Wytrzymałość i regeneracja kości Kaguya
Odpowiedzi: 22
Odsłony: 1238

Re: Wytrzymałość i regeneracja kości Kaguya

Na pewno warto ogarnąć te rzeczy, bo faktycznie są mało zrozumiałe, a odkąd pamiętam zawsze ktoś tym klanem był zainteresowany i w nim grał. Największy problem jaki widzę to to, że złamania raczej nie należą do popularnych ran. Można zostać spalonym, zamrożonym, ziluzjowanym, otrutym itd., itd. i co z tego będzie miał Kaguya? A no nic, bo nie ma złamania. Nawet przy pobiciu może dojść do urazu tkanki czy jakiegoś narządu, a niekoniecznie złamania. Sama oberwałam ze sto tysięcy razy i nigdy nie było to złamanie. Dlatego trudno mi się nie uśmiechnąć na widok mechaniki dot. regeneracji kości małych, średnich i dużych. Chyba usunęłabym wszystkie te bzdury i zastąpiła podpunktem B z propozycji Reni, czyli dodaniem pasywnego bonusu do wytrzymałości. Czy patrząc na zdolności Kagujków, klan ten zasługuje na taki ogólny buff? Ani trochę. Ale generalnie powinni być nieco twardsi od innych wojowników, a na pewno bardziej przydadzą im się bonusy do najlepszego atrybutu niż jakieś puste mechaniki.
autor: Rika Kari Matsubari
10 lut 2023, o 14:51
Forum: Osada Ryuzaku no Taki
Temat: Siedziba Kyusei
Odpowiedzi: 67
Odsłony: 1917

Re: Siedziba Kyusei

Panienka Matsubari nigdy nie zrealizowała swojego marzenia o byciu księżniczką. Teraz miała jednak akt własności budynku, który niegdyś uważała za pałac, a dzisiejsi goście traktowali ją z najwyższymi honorami. Ją, sentokini, która stawia czoła prawdziwym zwyrodnialcom, traktuje się jak dziewczynkę, co to do lektyki nie wskoczy. I bardzo jej się to podobało.
Znalazłszy się w środku trzeba trochę czasu, by zaznajomić się z wnętrzem. Przyjemne zapachy, bogactwo zdobień i stoliczek pełen rzeczy wartych spróbowania. Rika nie miała wątpliwości, że na jej spotkanie z Hisuiumą złożyło się wiele pieniędzy i ludzkich starań. Oparła się o mięciutkie podusie i niemal zapomniała o bożym świecie. Niestety, naprzeciwko siedział mężczyzna, który nie złożył jej wizyty po to, by patrzeć jak ta smacznie śpi. Imponował wzrostem, a każdy element wyglądu Bogacza miał za zadanie przypominać o jego pozycji i pracować na jego szacunek. Bogatych ludzi, a nawet bardzo bogatych w Ryuzaku no Taki nie brakuje. Nie każdy jednak wozi się tak drogą lektyką. Nie każdy ma równie wyszukaną biżuterię. Dziewczyna przyglądała się, jak ten nalewa im obojgu herbaty z pewnym zaskoczeniem, bo jak dotąd sądziła, że tego typu ludzie sami nie zamykają nawet powiek przed snem. Nie roztrząsała jednak tematu, bo górę wzięła ekscytacja z całej tej wizyty i podniecenie na myśl o spróbowaniu napoju z wyższych sfer. Zachęcona, wzięła łyk naparu i z trudem powstrzymała grymas na buzi. W ułamku sekundy przypomniała sobie słowa babki Akane:
"Każdy człowiek zaczyna swoją podróż po piciu herbaty od mocno słodzonej, zwykłej herbaty popijanej do porannej książki. Herbata nie jest wówczas niczym więcej niż pretekstem, by zapewnić sobie dawkę cukru. Lecz pewnego dnia człowiek zdaje sobie sprawę, że poza cukrem i książką w zasadzie nie wyczuwa nic więcej: nie czuje smaku herbaty. Wobec tego człowiek zmniejsza ilość curu, odkłada ksiżkę i zamyka oczy, skupiając się na samej herbacie. Zaczyna zauważać jej wyjątkowy aromat i smak. Wkrótce rozpoczyna eksperymentowanie z różnymi odmianami herbaty. Czarnej, zielonej... porównując właściwy każdej z nich wyborny cierpki smak i delikatny bukiet. Po paru miesiącach człowiek nie kupuje już byle jakiej herbaty. O nie! Zaopatruje się w nią w specjalistycznym stoisku, takim jak pani Hao z Alei Zmysłów. Wreszcie każdy refleksyjny człowiek zaczyna gustować szczególnie w odmianie Panda Dung Tea, pochodzącej z gór otaczających miasto Ya'an w prowincji Sichuan. Robi się ją z liści krzewów herbacianych nawożonych odchodami pand. W ten sposób filiżanka po filiżance, doskonali się swoją wrażliwość i staje koneserem herbaty. i to jest droga, którą każdy z nas musi przejść".
Słowa babki błysnęły w jej świadomości. Już po sekundzie wróciła na ziemię do pana Hisuiumy, rozumiejąc że jest on mistrzem picia herbaty. Rika niestety podążała drogą cukru i w herbacie miała 1 lvl. Dlatego szybko sięgnęła po smakołyk z Daishi, z którego potrafiła wydobyć pełnię rozkoszy. Zanim Bogacz przeszedł do interesów, mógł ujrzeć błogie zadowolenie na twarzy kunoichi, któremu wtórowało cichutkie mmm.
Rika dała się wprowadzić temat i o ile rozumiała, jej zadaniem byłaby ochrona córki Hisuiumy, mając jednocześnie oko na niezaufanych ludzi z jego otoczenia. Nieco ją ubodło, że zdaniem jubileta nie rzucała się w oczy, ale mówiła sobie, że na pewno nie to miał na myśli. Dziewczyna zasadniczo nie lubiła służyć bogatym, ale perswazja wyjątkowej pralinki nie dawała jej choćby niewielkiej przestrzeni do namysłu. Jako że postanowiła się zgodzić, miała przed sobą perspektywę podróży. Spryciula postanowiła upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i zorganizować sobie wakacje. Lepiej wakacjować jako przyjacielka burżujki, niż służka. Tylko jak to uzasadnić...
-Jak ma na imię córka?
-O jak dalekiej podróży mówimy? Sądzę, że lepiej, jeśli zabiorę się w podróż jako jej przyjaciółka. W ten sposób będę mogła być cały czas przy niej. Poza tym lepiej dla pana reputacji, by nie widziano pana służki tak obandażowanej. Niedawno zostałam poważnie ranna, ale nie ma to już wpływu na moją sprawność. Czekam tylko aż zanikną blizny. - poklepała się kilka razy po ramieniu, pokazując że nie boli.
Gdyby akurat popijała herbatę, pewnie zachłysnęłaby się na wieść o tajemniczym zwoju. Pieniądze były cenne, ale Kyusei miało już dofinansowanie od miasta, zaś kolejni darczyńcy to kolejne wpływy do podziału. Chętnie by skorzystała, ale zwój?! W jej świecie, świecie shinobi, wiedza bywa bezcenna. Zachowaj spokój... - upominała się, by nie zdradzić swojej ekscytacji.
-Jeśli nie jest panu do niczego potrzebny, ja na pewno bardzo skorzystam na tym zwoju. W mojej profesji takie rzeczy bywają bezcenne. - odparła tak neutralnie, jak tylko potrafiła.
W oparach kadzideł, drogich perfum i zadziwiająco przyjemnym zapachu wydobywającym się z fajki bogacza Rika uzmysłowiła sobie, że o czymś zapomniała. O kimś.
-Panie Hisuiuma, w zamian za zwój, w trosce o pańską córkę chciałabym zabrać ze sobą Hoochiego. To sowa, która zna ludzką mowę i jeśli wraz z nami wyruszy zdrajca, może się niechcący przed nim ujawnić. To zadanie doskonale odpowiadające jego profesji. Siedział ze mną na ławce, zanim złożyliście mi wizytę i zdaje się, że przykuł uwagę pana strażników. Oczywiście doskonale poradzę sobie sama, ale dodatkowa para uszu, zwłaszcza takich, na pewno zwiększy bezpieczeństwo. - zakończyła.
autor: Rika Kari Matsubari
9 lut 2023, o 14:23
Forum: Osada Ryuzaku no Taki
Temat: Siedziba Kyusei
Odpowiedzi: 67
Odsłony: 1917

Re: Siedziba Kyusei

Wakacje to wspaniały pomysł. Rika potrzebowała wakacji. Wcale niekoniecznie takich, by gdzieś wędrować i poznawać obczyznę. W gruncie rzeczy, dla Riki teraz były wakacje. Od pewnego czasu nie odbyła żadnej misji, Kyusei hulało samowystarczalnie i choć ona była, a nawet prowadziła pewne zajęcia, szkółka doskonale poradziłaby sobie bez niej. Była już dość samowystarczalna. Sama sentokini w była teraz skupiona na własnej regeneracji i choć nie do końca to do niej pasowało, obecnie uważała to za swoje kanikuły. I to najlepsze z możliwych.
-Mamy coś takiego, ale nie wszyscy ludzie podczas wakacji wyruszają w podróż. Część z ludzi w ogóle nie ma wakacji, a inni postanawiają zostać na miejscu. Najczęśćiej z braku pieniędzy albo potrzeby odpoczynku. Daleka podróż to nie zawsze odpoczynek. Czasem trzeba się namęczyć, żeby coś załatwić na obczyźnie, a nie wszyscy mają ochotę użerać się w tym jednym czy dwóch tygodniach wolnych od obowiązków. - wyjaśniła Hoochiemu niczym nauczycielka w szkole.
Natychmiast zaczęła się zastanawiać nad samą sobą. Ryo jej nie brakowało. Sama wyznaczała sobie kiedy ma wakacje i teraz bardzo tego potrzebowała. Dlaczego została w Ryuzaku? Jak ci wszyscy zgorzkniali ludzie, którzy marzą tylko o rzuceniu się na kanapę. Jak stare pryki, którzy nie mają już sił na dalekie wojaże? Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiała, ale było w tym coś smutnego. Całe ramię i noga owinięta w bandażach. Jak starzec. Nie była w najwyższej formie.
-Moglibyśmy się niedługo dokądś wybrać, ale najpierw muszę wyglądać trochę lepiej. - wskazała jeszcze raz na swoje lewe członki i bez szczególnego entuzjazmu złożyła Hoochiemu obietnicę. Nie powinna być zbyt egoistyczna. Nie tylko ona zrobiła wiele dla Liściastopiórego. To działało w obie strony.
Kiedy tak siedzieli na dziedzińcu, zadziwiająco pustym tego dnia, niezagospodarowany plac zaczeli wypełniać bogato odziani żołnierze. Ich wyposażenie znacznie różniło się od budżetowego odziania ryuzackich strażników czy nawet wojska. Matsubari względnie szybko zidentyfikowała kolumnę, rozpoznając charakterystyczny styl rodziny Hisuiuma. Czemu zawdzięczała tę wizytę? Nie miała pojęcia. Była jednak przekonana, że przychodzą w dobrych zamiarach. Albo w interesach.
Grupa strażników natychmiast skoncentrowała na sobie całą uwagę pojedynczych ludzi, którzy w tej chwili znajdowali się na dziedzińcu. Nie chodziło zresztą tylko o nich, ale przede wszystkim o lektykę tak bogatą, że można by pomyśleć, że takie znajdują się tylko na paradach. Kiedy tylko przybysze skierowali się ku Rice i postawili kilka kroków do przodu, sowi przyjaciel kunoichi dał dyla w krzaki. Tyle z jego odwagi. Rika zachichotała bezgłośnie zerknęła na niego kątem oka.

-Głupolu, oni są po naszej stronie. - dodała, po czym zrobiła nieco poważniejszą minę.
Kolumna strażników była już całkiem blisko, a całe te odwiedziny zarządził przecież ktoś ważny. Kiedy odezwał się oficer, Rika zrozumiała jak bardzo ważny. Hisuiuma we własnej osobie miał do niej interes.
-Tak, proszę. - zgodziła się na wizytkę w lektyce. Co tu wiele ukrywać, bardzo chętnie. Panienka Matsubari nie należała do biednych. Była bogata, ale z pewnością nie obrzydliwie bogata. A tak się składało, że lubiła błyskotki, świecidełka i chyba każdy rodzaj zdobień na świecie.
-Poczekaj na mnie. - rzuciła Hoochiemu, który mógłby nie być mile widziany w środku. Zwłaszcza z tymi pazurami.
Gdy podeszła bliżej i przyjrzała się tym wszystkim kosztownym dodatkom, których lektyka wcale nie potrzebowała (ale dobrze by miała!), mało nie zaczęła piszczeć. Uśmiechnęła się do służących. Nie dorzuci im wiele ciężaru do niesienia. Wreszcie odchyliła wierzchem dłoni delikatną zasłonkę i hycnęła do środka.
-Panie Hitsuiuma, czemu zawdzięczam tę wizytę? - zapytała rozentuzjazmowana. Choć właściwie to on był u niej, czy ona u niego?
autor: Rika Kari Matsubari
7 lut 2023, o 18:46
Forum: Osada Ryuzaku no Taki
Temat: Siedziba Kyusei
Odpowiedzi: 67
Odsłony: 1917

Re: Siedziba Kyusei

Rika Kari Matsubari nie mogła narzekać w ostatnim czasie na nadmiar wrażeń. Od odnalezienia córki Sao Hanako, wysoko postawionej urzędniczki, która przyłożyła rękę do założenia Kyusei, upłynęło już kilka tygodni. Wystarczająco wiele, by Hoochi zapomniał, jak o mały włos nie zginął w skutek wybuchu w jednym z opuszczonych budynków. Mahoniowe włosy uratowały go nie tylko przed siłą eksplozji, ale i lawiną gruzu, która o mały włos ich nie zmiażdżyła.
Rika pamiętała. A jej ciało pamiętało także inne zdarzenie, w którym ledwo uniknęła śmierci. Przyjaciele z królestwa sów uratowali jej życie, ale to wcale nie czyniło sentokini szczęśliwą. Całą lewą część ciała: przez nogę, po bok aż po ramię miała owiniętą bandażami. Już nie z bólu, ale ze wstydu spowodowanego bliznami, które pokrywały znaczną część jej ciała. Pytana o ten groteskowy widok metrów bandaży i białej sukni tłumaczyła się chwilową kontuzją, ale w głębi ducha cierpiała i postanowiła o siebie zadbać. Wcześniej wracała do domu, a lwią część wolnego czasu spędzała nad morzem lub w gorących źródłach. Potrzebowała troski, bo choć ze swoją dziecięcą posturą nigdy nie była szczególnie pociągająca, uchodziła za ładną i bardzo jej zależało, by ten status podtrzymać. Liściastopióry chyba nie do końca rozumiał jej rozterki, ale podobała mu się ta zmiana. Chętnie pławił się w luksusie wraz z Riką. Nawet teraz, gdy panienka Matsubari siedziała bez celu na jednej z dziedzińcowych ławeczek, ten pierzasty cwaniak wyfrunął z okna kantyny, rozprawiając się w locie z trzymaną w dziobie kluseczką. Wylądował jej na kolanach, zapominając że ma tak nie robić po 3 dniach bez pedikiuru. Zganiony, przełknął ostatni kęs i przeprosił samym spojrzeniem, choć przykro wcale mu nie było. Dzień jak co dzień.
autor: Rika Kari Matsubari
7 lut 2023, o 17:29
Forum: Bank
Temat: Rika Kari Matsubari
Odpowiedzi: 8
Odsłony: 716

Re: Rika Kari Matsubari

autor: Rika Kari Matsubari
7 lut 2023, o 17:26
Forum: Zaakceptowane
Temat: Pakt z sowami
Odpowiedzi: 12
Odsłony: 1746

Re: Pakt z sowami

autor: Rika Kari Matsubari
7 lut 2023, o 17:15
Forum: Osada Ryuzaku no Taki
Temat: Ulice miasta
Odpowiedzi: 91
Odsłony: 2455

Re: Ulice miasta

Panienka Matsubari szła jak na ścięcie, spodziewając się bardzo trudnej rozmowy. Kiedy jednak dotarła do celu, a drzwi otworzyła jej Sao Hanako, coś było ewidentnie nie tak. Urzędniczka nie wyczekiwała jej. Nie miała pytającego wyrazu twarzy, nie była spięta w oczekiwaniu na nadejście sentokini i jej sowiego kompana. Była uśmiechnięta. Jak mam ci dziękować... - powtórzyła w myślach kunoichi, próbując ukryć swoje zmieszanie. Postanowiła zrobić dobrą minę do złej gry, przyjęła zaproszenie i weszła do środka. Już po chwili ujrzała poszukiwaną dziewczynę, córkę swojej urzędniczki. Wyglądała jak na portrecie, co świadczyło o kunszcie rysownika. Rika ucieszyła się. Sprawę traktowała osobiście, a jej wysiłki nie zakończyły się tak źle, jak sądziła.
-Miło mi cię poznać, Kari. Robiliśmy co w naszej mocy, byś wróciła do domu. - wyjaśniła swoją obecność, a także swój stan.
Przemawiała głównie Sao, tłumacząc do czego doszło. Okazało się, że Kari została wypuszczona chwilę po usłyszeniu wybuchu. Matsubari z satysfakcją uznała, że to dzięki dwójce mężczyzn, którym darowała życie. Jak widać czasem opłaca się być dobrym. Pośpieszyła z wyjaśnieniami.
-Śledziliśmy z Hoochim porywaczy, aż trafiliśmy do jakiejś rudery. W środku wywiązała się walka, doszło do wybuchu. Jeden z nich, chyba przywódca, zginął. Pozostali w całym tym zamieszaniu zwiali i pewnie w strachu uwolnili Kari. Można powiedzieć, że przynajmniej jednemu z nich darowałam życie. - wyjaśniła swój tok myślenia. - Dokumenty niemal na pewno zostały zniszczone w wybuchu, więc raczej nie musisz się o to martwić.
Sentokini była wyczerpana i nie zamierzała długo zabawić u Hanako. Właściwie już zamierzała obrócić się na pięcie i pożegnać, gdy coś przeszyło ją do szpiku kości. Wystająca zza barków Sao głowa Kari uśmiechnęła się do Riki w tak złowrogi sposób, że ta niemal od razu zrozumiała, że coś jest nie tak. Zbyt często widziała w sennych marzeniach uśmiech Kari. Jej Kari. Uśmiech tych samych ust, tych samych oczu, ale pozbawiony ciepła, bestialski i wywołujący dreszcze. Patrzyła w te kochane przez Sao oczy. Próbowała ją przejrzeć, ale nie potrafiła. Słowa Banme uderzyły ze zdwojoną siłą i Rika cofnęła się o krok, omal nie tracąc równwowagi. Jakby zrozumiała, że to intryga znacznie wykraczająca poza możliwości jednego dnia śledztwa. I że nie jest w stanie zwalczyć w tej chwili matczynej miłości. Na natarczywe pytanie: "co mam robić, co mam robić?" odpowiedziała nad wyraz dojrzale. Nic. Odczekać. Obserwować.
-Cieszę się że mogłam pomóc. Chyba muszę już iść... - i powoli wycofała się z mieszkania.

-Pamiętasz co mówił ten zbir?
-Nie Rika, nie pamiętam. - odparł Hoochi, który opadał już z sił.
-Kari mnie odnajdzie! Widziałeś jak się patrzyła?!
-Nie Rika, nie widziałem. On mógł mieć na myśli wszystko.
Dziewczyna zacisnęła usta, kierując się do domu. Kręciła głową z niezadowolenia. A powodów ku temu było więcej. Wyglądała fatalnie. I choć dzisiejsze zadrapania za tydzień będą historią, to czas zacząć o siebie dbać. Jej dziewczęce ciało nigdy nie było seksowne, ale uchodziła za ładną. Dobrze, gdyby tak pozostało.

z/t -> Siedziba Kyusei
autor: Rika Kari Matsubari
6 lut 2023, o 17:06
Forum: Osada Ryuzaku no Taki
Temat: Opuszczone domostwo
Odpowiedzi: 112
Odsłony: 10851

Re: Opuszczone domostwo

Rika podjęła jeszcze jedną próbę odnalezienia Kari. Klask i złożenie rąk. Teraz nic jej nie przeszkodzi. Niematerialna bańka rozrastała się z każdą sekundą i konsekwentnie przykrywała coraz większy fragment opuszczonego budynku, który stawał się ruiną. Niestety, nie wyczuwała w pobliżu obecności dziewczyny. Nie było jej. Od początku nie było szans. Kari nie była ani z Sao, ani z porywaczami. Przetrzymywana gdzieś w nieznanym miejscu albo w ogóle martwa. Nie wyczuwała też życia w swoim niedawnym oponencie, który samobójczym atakiem wyrządził niemałe szkody. Na miejscu nie było także pozostałych jego kompanów, którzy widocznie wspólnymi siłami uciekli, co sił.
Zbirów nie było, Numerek zmarł, mimo jej starań, by utrzymać go przy życiu. Nie udało się odzyskać Kari. Smutne podsumowanie splamionej krwią kunoichi leżącej na gruzach opuszczonego budynku. Czy mogła zrobić więcej? Może tak, może nie, ale to nie była zadowalajaca odpowiedź. Sentokini powoli wstała na nogi, rozglądając się dookoła. Wszędzie straty. Nawet Hoochi oberwał, choć nigdy nie powinna była do tego dopuścić. Rika nie była z tych, które załamują ręce i wypłakują smutki do ostatniej łzy. Jakoś trzeba jednak było dać upust wzbierającemu gniewowi. Wściekły, zwierzęcy, sfrustrowany krzyk wyrwał się jej w najmniej spodziewanym momencie i jak ta bańka, zatoczył koło wokół pozostałości budynku. Ciężko oddychając zamknęła oczy. Próbowała sobie wyobrazić, co teraz powie Sao. Jak ma ją pocieszyć, jak dodać otuchy. Na pewno czym prędzej trzeba zawiadomić straż, by ta wszczęła poszukiwania. Niestety wobec dzisiejszych wydarzeń nie było już wiadomo, kto jest po czyjej stronie.
-To ja nie powinnam narażać cię na niebezpieczeństwo. Nie doceniłam ich. Ale Kari od początku tutaj nie było. Nasza interwencja z góry była skazana na niepowodzenie. - Rika podeszła do Hoochiego. - na szczęście nic ci nie jest, mój ptasi przyjacielu. Ze mną też nie jest dużo gorzej, niż było wcześniej. - uśmiechnęła się kwaśno i złapała oburącz Hoochiego, przytulając do piersi. Poniesie go w drodze powrotnej. - Musimy wrócić do Sao. Trzeba jak najszybciej powiadomić odpowiednich ludzi.
Ruszyli. Rika nie wracała tunelem, a dookoła. Wiedziała już gdzie mieszka Sao, a późna pora pozwalała na względnie swobodny spacer w ufajdanych ciuchach i z plamami krwi. Wracali w milczeniu. Gdyby tylko mogła, panienka Matsubari przewinęłaby czas na po rozmowie z Sao. Ale tak się nie da. Dotarli na miejsce.
-Sao, tak bardzo cię przepraszam... Kari, nie było jej tam. Ruszyliśmy za ludźmi, którzy wzięli od ciebie papiery. W ich kryjówce było pusto. Jeden z nich poniósł śmierć, a poszukiwania zdały się na nic. Ukryli ją gdzieś. Trzeba powiedzieć, co się stało. Powiadomić strażników. Sao, wierzę, że ona żyje. - trudno było spojrzeć kobiecie w oczy.

z/t -> Ulice miasta
autor: Rika Kari Matsubari
6 lut 2023, o 12:24
Forum: Techniki
Temat: Hug!
Odpowiedzi: 8
Odsłony: 148

Re: Hug!

autor: Rika Kari Matsubari
4 lut 2023, o 23:36
Forum: Osada Ryuzaku no Taki
Temat: Opuszczone domostwo
Odpowiedzi: 112
Odsłony: 10851

Re: Opuszczone domostwo

Rika miała plan ocalenia wszystkich. Mimo swojej rangi, pozycji i obowiązku mierzenia się z naprawdę groźnymi ludźmi, wciąż pozostawała człowiekiem i w każdej osobie człowieka też dostrzegała. Unikała zabójstw, jeśli nie było to konieczne. I nawet teraz, w sypiącym się budynku jej priorytetem było wyciągnięcie wszystkich. Nie tylko siebie i Hoochiego. Nie tylko Kari, która mogła gdzieś tutaj być, ale także Banme. Mężczyznę, który wyrządził jej przyjaciółce tyle szkód. Który skrzywdził, a kto wie, może nawet zabił Kari. I pewnie w najbliższej przyszłości wiele będzie o tym myśleć. Będzie kwestionować własne decyzje. Zwłaszcza tę, by to Banme uratować włoskami, a Hoochiego ratować w mniej pewny sposób.
U sentokini nie ma wartości większej niż życie. I chyba dlatego nie spodziewała się, że pogodzony z losem Banme nie przyjmie pomocnej dłoni. To co zrobił było trudne do pojęcia. Doprowadził do potężnego wybuchu, który niemal doszczętnie zrujnował większą część budowli. Tę, w której wszyscy się znajdowali. Sentokini poczuła, jak traci grunt pod nogami. I to nie w przenośni. Dosłownie podłoże się pod nią zawaliło, a ona poleciała w dół. To jedna z tych chwil kiedy nie wiesz, czy będą następne. Włosowe jutsu pomogło nieco przed gruzem spadającym z góry, ale obrażenia odniesione przez dziewczynę były poważne. Próbowała ratować też swojego sowiego przyjaciela, ale gdy wylądowała na ziemi i ucichł pierwszy huk spowodowany wybuchem oraz drugi opadających gruzów, nie miała już pojęcia do czego doszło.
Najpierw zapytała samą siebie, czy żyje. Odpowiadając twierdząco, zaczęła martwić się o Hoochiego. Jej serce zabiło szybciej, gdy odnalazla ptaszora owiniętego jej mahoniowymi włosami.
-Hoochi, nic ci nie jest?! - zapytała, widząc, że się porusza. Oczywiście, że mu jest, ale tak się mówi.
-Co się stało... - Hoochi był totalnie oszołomiony, ale jego stan zdawał się być całkiem niezły. Widocznie włosy przyjęły na siebie cały impet.
Za to Rika wciąż się nie podnosiła, wpatrując się w mężczyznę, z którym przyszło jej się mierzyć. Nie rozumiała jego decyzji. Były wbrew jej woli, wbrew wyznawanym przez nią wartością. A mimo wszystko miała w sobie odrobinę szacunku do szaleństwa i odwagi, które sobą reprezentował. Jego słowa... Matsubari także była w lekkim szoku i w pierwszej chwili pomyślała o "swojej" Kari. Jeśli ona ją znajdzie... nie. Największy koszmar. Największa obawa przed zostaniem zamkniętą gdzieś na strychu własnego umysłu, de facto tracąc życie i nie panując nad tym, co się wydarzy. Ale nie. Tu chodziło o córkę Sao. Tę, której wciąż nie udało się odnaleźć. Przyglądała się chwilę resztkom Banme, po czym uświadomiwszy sobie uplywający czas wróciła myslami do Kari. Tej dobrej, a przynajmniej nie tak złej. Ponownie klasnęła w dłonie, tworząc niematerialną bańkę wokół siebie i skanując najbliższą przestrzeń w poszukiwaniu Kari. Z radością wyczuła energię bijącą od Strażnika Bagnistego Zakątka. Jej chakra płynęła i płynęła dalej. Kari, musisz gdzieś tutaj być. Po prostu musisz!
-Zaraz nas stąd wyciągnę. - zapewniła Hoochiego.
autor: Rika Kari Matsubari
4 lut 2023, o 21:00
Forum: Osada Ryuzaku no Taki
Temat: Opuszczone domostwo
Odpowiedzi: 112
Odsłony: 10851

Re: Opuszczone domostwo

Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Raptem dwie, może trzy sekundy, których następstwa były bardzo poważne dla wszystkich znajdujących się tej dawnej czytelni. Światło rzutone przez Banme oślepiło tak Rikę, Hoochiego jak i samego Numerka. Na nic zdały się wysiłki Hoochiego, który w ostatniej chwili próbował wspomóc Rikę. W jednej chwili z bohatera stał się ciężarem. Rika straciła kontrolę nad wydarzeniami. Jej iluzja nie przyniosła rezultatu, zaś włosy wystrzeliły w kosmos, mocno naruszając struktury budynku. Sufit zaczął się na nich sypać, gdzieś w kącie palił się ogień, a każde z nich było oślepione notką. Rika mogła się wydostać z tego bez szwanku w dokładnie ten sam sposób, jakim znalazła się w tym pomieszczeniu. Nie mogła jednak zostawić Hoochiego. Wciąż myślała też o Kari.
Był jeszcze Banme. Rika wcale nie chciała jego śmierci. Była wściekła na rozwój wydarzeń, ale jego słowa dały jej do myślenia. Miała swoje wady ta mała Rika. Nicy spryciula, a jednak...
W każdym razie panienka nie zamierzała stać z założonymi rękoma i czekać na marny koniec. Jeszcze raz klasnęła w dłonie. Tym razem nie był to atak wycelowany w Banme. Jej złożone dłonie wytwarzały swego rodzaju bańkę, która z każdą chwilą stawała się coraz większa i dzięki której Rika mogła wyśledzić organizmy żywe. Mogła mieć problemy ze wzrokiem, ale dopóki jej ręce są złożone, potrafi wyczuć to i owo oraz wspomóc się widzianymi na własne oczy konturami. Jej wciąż ożywione włosy podzielił się na dwa pasma. Jedno z nich uformowało się u góry czytelni w kształt prowizorycznego sufitu, mając za zadanie ochronić przed spadającym gruzem i jak najdłużej utrzymać szczyt budowli w ryzach. Druga część powędrowała do Numerka, którego kunoichi zamierzała pochwycić włosami. Nie po to, by wycisnąć z niego wszystkie wnętrzności. Wcale nie.
-No o co?! - odparła mężczyźnie. - Nie chcę cię zabić. Mam zamiar nas wszystkich ocalić. Gdzie jest Kari?
Choć jej wypowiedź znacznie różniła się od poprzedniej, tym razem też nie kłamała. Potrzebowała informacji. Nie ma serca krzywdzić kogoś, kto finalnie pomoże jej w potrzebie. Oddanie władzom? Tak. Najlepiej z resocjalizacją. Ale nie śmierć. Śmierci nie chciała też dla Hoochiego, dlatego w międzyczasie powędrowała do swojej sowy i ponagliła, by ten na czuja wdrapał się po jej ciele, nie zważając na swój brak pedikiuru. W ten sposób zamierzała opuścić pokój. Z uwiązanym, wcześniej już pogodzony ze śmiercią Numerkiem oraz Hoochim przyczepionym gdziekolwiek. I wciąż złożonymi dłońmi, których bańka powinna już chyba objąć cały dom. I odpowiedzieć na jedno z kluczowych pytań. Czy w tej opuszczonej ruderze naprawdę przetrzymywana była Kari.
autor: Rika Kari Matsubari
4 lut 2023, o 18:17
Forum: Osada Ryuzaku no Taki
Temat: Opuszczone domostwo
Odpowiedzi: 112
Odsłony: 10851

Re: Opuszczone domostwo

Łubudubu, łubudubu. Słychać było daisana, który zajety był liczeniem schodów. Następnie puff i tyle widziano Rikę. Ta odnalazła się w pustym pomieszczeniu. Raczej niezbyt dużym, a więc łatwo było w nim dostrzec to, czego się szukało. O ile to coś tam było. A Kari akurat znajdowała się gdzieś indziej. W innym pokoju albo w ogóle innym budynku. Ewentualnie pod ziemią. Panienka Matsubari zdążyła omieść spojrzeniem ciasnawe lokum, gdy zamiast poszukiwanej dziewczynki znalazła kolejnego bandytę. Nie zamierzał się witać, przedstawiać, pytać o imię ani cel wizyty. Przeszedł do sedna. Jako pierwszy ze złoli miał tego dnia inicjatywę. Mógl wyprowadzić atak, nim Rika była gotowa do własnego. W kierunku kunoichi powędrowała kula. Twardy orzech do zgryzienia dla kogoś, komu zależy na zachowaniu tego budynku w jednym kawałku.
I może właśnie taki cel przyświecał nieprzyjacielowi. Zrujnować tę ruinę, by kunoichi zajęta była odkopywaniem w gruzach kogoś, kogo może wcale tam nie ma. No cóż, Rika cudotwórczynią nie jest. Nie zgasi kuli ognia jak peta. Ale łatwo może wykonać unik. Większym problemem było odkrycie na ziemi świetlnej notki. Czy oślepiona da radę postawić opór?

-UWAŻAJ! - krzyknął Hoochi, który chwilę wcześniej frunął do góry po schodach, mijając się z Daisanem. Dostrzegł on kolejnego z bandytów i zainteresował się odgłosami. Niektórzy śmiali się z tego, że był strażnikiem w miejscu, w którym nikt nie atakował. Ale Hoochi miał w sobie pierwiastek bohatera. Wleciał do małej biblioteczki tuż obok trzeciego z Numerków i jednym szarpnięciem swojego krótkiego skrzydełka wprowadził w ruch świetlną notkę, kierując ją w róg pomieszczenia albo w ogóle za okno. W zależności od efektu zatrzymał się na ścianie, albo oślepiony uderzył w nią z niemałym impetem. Tylko czy Rika wykorzysta jego ofiarność i nie da się temu pospolitemu oprychowi? Wykonała prosty unik, skacząc do tego boku, w którym znajdował się jej sowi przywołaniec. Złożyła pieczęć. Właściwie to nawet dwie. Gdzieś w głębi ducha obudziła się w niej dawna Rika. Ta, pogniewana o to, że zbiry nie rozumieją, że ona jest do przytulania, a nie do bicia. Walcz jak mężczyzna! - pomyślała w duchu i zwieńczyła krótką sekwencję pieczeci klaśnięciem w dłonie. Rika marzyła o walce Taijutsu, co przy jej wątłych ramionach było nie lada wyzwaniem. Wyzwania to jednak nie ograniczenia. Zza głowy bandyty wyłonić sie miały dwie dłonie, które wykonają raczej prymitywny cios stereo.
Rika miała wiele do zrobienia. Zająć się Hoochim, odnaleźć Kari i unieszkodliwić zbira. W jakiej kolejności? Zaczęła od ogłuszonego mężczyzny. Pieczęć węża pobudziła włosy, których mahoniowe pasmo miało dosięgnąć Numerka, ciasno go opleść i podnieść do góry nogami.
-Gdzie ona jest?! To ostatnia szansa, by nie spłonąć we własnym ogniu. - nie żartowała.
  Ukryty tekst
Wykonane jutsu #1
Nazwa
Fūton: Fūsajin
Ranga
D
Pieczęci
Brak
Zasięg Max.
30 metrów
Koszt
E: 14% | D: 12% | C: 10% | B: 8% | A: 6% | S: 4% | S+: 2%
Dodatkowe
Do wykonania potrzebny jest wachlarz
Opis Kolejne jutsu wymagające użycia wachlarza. Shinobi robi nim niewielki zamach, wytwarzając słaby podmuch wiatru, który może podnieść pył, piasek i drobne kamienie. Wiatr razem z dodatkami jest na tyle silny, że zmienia trajektorię lotu pocisków, uniemożliwiając trafienie użytkownika - chyba, że pociski są stale kierowane. Dodatkowo pył unoszony przez powietrze może posłużyć do ukrycia pod nim pułapek, zastawionych na oponenta.
Chakra (Hoochi)97-14=83%
Za wicherek