Znaleziono 224 wyniki
- 30 wrz 2022, o 20:24
- Forum: Administracyjne
- Temat: Dzień Naruto 2022
- Odpowiedzi: 51
- Odsłony: 1006
Re: Dzień Naruto 2022
Super, odbieram nagrodę
- 24 wrz 2022, o 21:11
- Forum: Administracyjne
- Temat: Dzień Naruto 2022
- Odpowiedzi: 51
- Odsłony: 1006
Re: Dzień Naruto 2022
Sasuke w wersji badass poproszę.
Również dzięki za bycie częścią tej wspólnoty.
Również dzięki za bycie częścią tej wspólnoty.
- 24 wrz 2022, o 15:42
- Forum: Shinrin
- Temat: Skalisty Wodospad
- Odpowiedzi: 243
- Odsłony: 21865
- 24 wrz 2022, o 15:15
- Forum: Nami-shin (Osada Rodu Hōzuki)
- Temat: Port
- Odpowiedzi: 88
- Odsłony: 5857
Re: Port
Ukryty tekst
- 12 wrz 2022, o 23:15
- Forum: Nami-shin (Osada Rodu Hōzuki)
- Temat: Port
- Odpowiedzi: 88
- Odsłony: 5857
- 12 wrz 2022, o 13:26
- Forum: Shinrin
- Temat: Skalisty Wodospad
- Odpowiedzi: 243
- Odsłony: 21865
Re: Skalisty Wodospad
Lato 393
Misja D – Przeprawa
| Yari |
Post 11/14
Mężczyzna stał i bacznie przyglądał się swojemu rozmówcy. Mrużył oczy chcąc wyraźniej go widzieć. Starość musiała już odcisnąć swe piętno na jego wzroku. Uniósł brew, na wzmiankę o chęci udzielenia pomocy, co odebrał ze zmieszanymi uczuciami. Dopiero po chwili, gdy kruczowłosy złożył pieczęć, a z ziemi zaczęły wyrastać prostokątne bale, pnące się i zacieśniające między sobą, zrozumiał. Z otwartymi do granic możliwości ustami i oczami obserwował taniec, jaki wykonywały drewniane kawałki, powoli, lecz systematycznie tworząc przeprawę, z którą on walczył już od tylu dni. Wszystko w zaledwie kilkanaście sekund. Prawie wszystko. Po tym ułamku minuty, budulec przestał się wydłużać dalej i zastygł w miejscu, metr nad ziemią i równo nad potokiem. Obejmował on sobą wszystkie wcześniej utworzone bele, dzięki temu był dokładnie taki, jak architekt zaplanował. Szeroki na półtora i długi na trzy, choć brakowało połowy. Staruszek wydał z siebie nieświadomie odgłos podziwu dla sztuki, jaką właśnie uczynił Yari. Tego się można było spodziewać po Senju, z krwi i kości! Nim zdążył nawet powiedzieć kolejne słowa, młodszy przeprawił się dwoma susami na drugą stronę i dokończył robotę. Dziadek całkowicie oniemiał z zachwytu.
- Jesteś niesamowity, panie! - Powiedział, podchodząc bliżej do nowo wyrośniętej konstrukcji i złapał za poręcz kładki. Pierwszy nieśmiały krok, po którym nastąpiły kolejne o wiele bardziej pewne siebie, zaprowadziły go na sam środek. - Toż to doprawdy nieprawdopodobne. Ja bym siem siedem dniów z tym tłukł i nie skończyłbym. - Dodał, patrząc raz w jedną, a raz w drugą stronę wody jakby chciał ocenić, czy rzeczywiście wystarczy, kiedy nadejdą deszczowe dni, a wystarczy z naddatkiem.
- Jak ja siem odwdzięczem Ci, panie, za twą pomoc. - Zadumał przez chwilę, zapominając o bólu którym prawiła go jego przebita dłoń, a także, o jakich stłuczeniach doznał przy przewróceniu się. - Ach tak. Możeś spragniony jest albo strawy pragnie? - Rzekł do Yariego, po czym odwrócił wzrok w kierunku prowizorycznego szałasu i zamilkł w bezruchu.
Kiedy oni zajmowali się budowaniem przeprawy, to co wpierw starca wystraszyło, a następnie samo przestraszone okrzykiem bólu niedoszłej ofiary czmychnęło w gęstwinę, powróciło. W ciszy powolnym krokiem okrążyło leżący pień i skierowało się ku legowisku pod daszkiem, w kierunku pachnącego garnuszka. Starzec zaklął pod nosem, robiąc powolny krok w tył, w stronę Yariego. Cóż, chyba miał nikłe szanse w spotkaniu z misiem. Ten był jeszcze młody, a to oznaczało nawet większe kłopoty.
Shimabukuro Kame
- 10 wrz 2022, o 19:17
- Forum: Nami-shin (Osada Rodu Hōzuki)
- Temat: Port
- Odpowiedzi: 88
- Odsłony: 5857
Re: Port
Lato 393
Misja D – Festiwal Jedzenia
| Rimuru |
Post 15/14+
Oskarżony przez Rimuru sprzedawca dopiero po krótkiej chwili zdał sobie sprawę, że właśnie został oskarżony o zatrucie kogoś. Zrobił jeszcze większe oczy niż miał i przecząco pokręcił głową. Opuścił ręce i spojrzał w swoje stopy, jakby próbował znaleźć powiązanie między jego dniem, a ich słowami.
- To niemożliwe. Zajmuje się tym od wielu lat i nigdy nie doszło do takiego incydentu, a zwiedziłem wiele miejsc. – Podniósł wzrok na młodą dziewczynę, a następnie przeniósł ją na maskę kobiety. Jego ton oraz mimika wskazywały na to, że jest pewny swego.
- Co prawda, tym razem pomaga mi mój syn, którego dopiero przysposabiam do zawodu, ale on też nie jest z pierwszej łapanki. – Zamyślił się na chwilę.
- Jeśli to, co mówi ta dziewczyna jest prawdą, to mamy tu mały problemik dyplomatyczny. Cholerny problemik. - Rzuciła z przekąsem Lisica, ponownie uderzając ręką w stół, by ponaglić jegomościa. Ten wzdrygnął się lekko i spojrzał w kierunku rusztu, na którym piekły się smakołyki. - Niemożliwe… przecież bym zauważył. - Powiedział bardziej do siebie, niżeli kogo innego, po czym ruszył do paleniska. Nikt go nie zatrzymywał, będąc ciekaw rozwoju sytuacji i dokąd te rozważania mogą zaprowadzić. Wziął jeden z odstawionych na bok patyków z nabitym nań pajęczakiem, które były jedynie w fazie utrzymywania ciepła nim zostanie wydany i przyjrzał się mu z bliska.
- Cholera. – Zaklął pod nosem.
Stawonóg, którego miał przed sobą, a także cała reszta, wciąż miały na sobie kolec jadowy, który to powinien zostać odcięty jeszcze przed wrzuceniem go na ogień. Poza tą małą drobnostką widać było, że ich pancerz nie jest w pełni spieczony, a przynajmniej nie w stopniu, w jakim powinien być. Wysoka temperatura neutralizuje toksynę do stanu obojętnego, a tego widać tutaj zabrakło.
- Mój syn. – Zaczął nieśmiało, gdy obrócił się do rozmówców. - Źle przygotował te przekąski. Nie są nazbyt jadowite, wszak to skorpiony wyhodowane w założeniu konsumpcji. Niemniej trzeba się przyłożyć do ich przygotowania. Niestety, to moja wina. Powinienem był go lepiej nadzorować. – Zacisnął zęby pełen rozczarowania i złości.
- Chcesz mi powiedzieć, że przyznajesz się do otrucia tych nieszczęśników? - Nie krzyczała, wystarczająco dużo działo się dookoła. Obawiała się także reakcji publiki tego przedstawienia, która i tak nie była nazbyt przychylnie nastawiona do przyjezdnych. W odpowiedzi na jej słowa, mężczyzna jedynie kiwnął głową. Niezrozumienie widniało na jego twarzy pośród tych dwóch innych emocji odciskających swe piętno. Rzucił patyczkiem z przekąską do kubła stojącego obok niego i zaczął się za czymś rozglądać. Przykucnął przy stołku, pochwycił kawałek materiału i pociągnąłby odsłonić przed nimi plecak. Lisica w międzyczasie przeskoczyła ladę, by być w stanie obronić tłum, czy samą Rimuru, która wepchnęła się do środka i stanęła pomiędzy tą dwójką.
- Mój syn, Hachiro-kun, jest silnie uczulony na wszystkie pajęczaki, więc zawsze ma przy sobie zapas antytoksyny. – Powiedział gorączkowo i szybko, co przy połączeniu z jego akcentem, było prawie zrozumiałe dla tubylców. Dział w nerwach widząc co się odgrywa przed nim, a w szczególności iskierki, jakie zaczęły przeplatać się po dłoniach kobiety w masce. Zacisnął na czymś palce dłoni gmerającej właśnie w plecaku i wyciągnął ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Nie były to ni fiolki, ni ampułki, a cała butelka lokalnego trunku wysokoprocentowego, którą ostentacyjnie wręcz przekręcił do góry dnem, pusta. Upuścił ją pod swoje nogi, nie patrząc na to czy się rozbije, czy nie, widocznie emocje brały już górę. Zapewne myślał o odpowiedzialności rodzicielskiej, kiedy znowu zapędził się w przegrody materiałowego pojemnika na plecy, a zaraz wyciągnął z niego dwie fiolki, jedna znów była pusta.
- Szlag. – Zaklął pod nosem i wyciągnął rękę w kierunku Lisicy. - Tu jest tylko jedna. Reszta jest zapewne tam gdzie on. – Dodał, przekazując mały szklany pojemniczek kobiecie. Ta pochwyciła go w mgnieniu oka i odwróciła się do Rimuru.
- Obawiam się, że jedna nie wystarczy. Idę ją zanieść medykom. - Rzuciła beznamiętnie, czując przytłaczającą sytuację. - Nigdzie się stąd nie ruszaj. Zaraz pojawi się tu strażnik, z którym pójdziesz. Zbieraj manatki. – Odwróciła głowę jedynie by potwierdzić pozycję mężczyzny i zostać dobrze zrozumianą. A zaraz po tym przeskoczyła ladę, wskoczyła na budynek naprzeciwko i zniknęła im z oczu, zapewne skacząc po dachach, by ominąć tłum w drodze na molo.
- Jak mogło do tego dojść?! – Ojciec zaczynał to tracić. Złapał się za głowę i z szeroko otwartymi oczami mamrotał coś pod nosem. Tłum się niecierpliwił, chcąc przejść do kolejnego etapu paniki, jakim byłoby czmychnięcie z tego miejsca czym prędzej. Patrzył po ludziach, którzy zwęszywszy brak lisicy, zaczęli napierać na utworzoną wcześniej pustą przestrzeń, zapełniając ją. W jego oczach także było widać strach, lecz inny niż u innych światków wydarzeń. - Nie mogę zostać, muszę go znaleźć. Coś mu się może stać! – Zdecydowanie przejął się losem swojej latorośli. Ruszył w kierunku Rimuru, chcąc ją wyminąć i zacząć poszukiwania syna.
Wakabayashi Kazuki – sołtys
Inni
Strażnik - Lis
Inagura
Sprzedawca Przekąsek
Piorunki na dłoni
- Nazwa
- Raiton: Dendō Hando
- Ranga
- D
- Pieczęci
- Brak
- Zasięg
- Bezpośredni
- Koszt
- E: 14% | D: 12% | C: 10% | B: 8% | A: 6% | S: 4% | S+: 2% (za cios)
- Statystyki
- Siła
- 60
- Szybkość
- użytkownika
- Wytrzymałość
- nd
- Dodatkowe
- Paraliż
- Opis Podstawowa technika Raitonu, idealna dla shinobi, którzy dodatkowo specjalizują się w Taijutsu. Użytkownik przesyła chakrę Raitonu do swoich pięści lub nóg, a następnie uwalnia ją. Efektem tego jest wzmocnienie za pomocą błyskawic kończyn użytkownika, dzięki czemu podczas walki wręcz zadaje się obrażenia nie tylko fizyczne, ale również elektryczne, które mogą wywołać paraliż. Bardzo niebezpieczne przeciwko użytkownikom Suitonu.
- 8 wrz 2022, o 16:20
- Forum: Nami-shin (Osada Rodu Hōzuki)
- Temat: Port
- Odpowiedzi: 88
- Odsłony: 5857
Re: Port
Lato 393
Misja D – Festiwal Jedzenia
| Rimuru |
Post 13/14+
- Córka. Igakazy-san? Dobrze go zapamiętałam. – Zdziwiła się wpierw postać, by po kolejnych słowach Rimuru, opuścić dwoją naelektryzowaną dłoń. Zapewne twarz pod maską miała uniesione brwi w tym momencie, gdyż zamilkła na krótką chwilę, jakby zupełnie zapomniała, dlaczego zatrzymała „uciekinierkę”. Być może znała jej ojca, a możliwe że dopiero teraz dopatrzyła się kobiecości w rysach twarzy dziewczyny. Nie otrzymała żadnych dowodów, że słowa dziewczyny, która swoją drogą zachowała się bardzo podejrzanie, są prawdą. Nie mogła jednak zaprzeczyć temu, że rzeczywiście pochodziła z rodu Hozukich, a Ci byli raczej szanowani w okolicy. Wezwana do ruszenia się, a także zaskoczona stanowczością nie zaprotestowała, by ta kontynuowała swoją wojaż ku straganowi z jedzeniem Unii Samotnych Wydm. Zrównała się z nią krokiem i w mgnieniu oka, dzięki rozpychającej się lisicy, dopadły do stoiska z przekąskami.
W międzyczasie, tłum zaczęła dopadać coraz to większa panika. Nikt nie wiedział, co się dzieje, a głośne zapewnienia o bezpieczeństwie wszystkich, głoszone z molo, nie wydawały się na kimkolwiek robić wrażenia. Wszak skoro jedna z ważniejszych osób w wiosce, dusi się na oczach tłumu, trudno dać wiarę jakimkolwiek słowom. Panika ta nie okazywała się jeszcze za pomocą czynów, a widać było jej zalążki w oczach zgromadzonych. Powieki, u co poniektórych, otwarte do granic możliwości, spłycone i szybkie oddechy. Szczęściem dla wszystkich, po kilkunastu początkowych ofiarach tego niezrozumiałego stanu chorobowego, nie pojawiały się kolejne. Choć kilka z nich zdecydowanie wymagało opieki medycznej, gdyż zaczęli dygotać podobnie do pana Wakabayashiego. Tych ochrona wyłapywała z tłumu i siłą przenosiła na molo, jednak z dala od sołtysa. Tak by byli odgrodzeni płotem strażników. Dało to tłumowi odetchnąć, gdyż chęć oddalenia się od miejsca pobytu zarażonych, została częściowo i całkowicie podświadomie zapewniona. Wokół osób, które przetransportowano na deski, przemykało dwóch medyków, którzy skakali od jednego do drugiej i kolejnej osoby, by zapewnić pomoc doraźną im wszystkim. Podobna sytuacja miała miejsce przy Kazukim-sama, z tą różnicą, że jego opieka nie musiała zajmować się nikim innym. Ze względu na status oraz to że był najstarszą osobą, którą dopadły te podłe dolegliwości, potrzebował najwięcej uwagi z nich wszystkich.
Po dotarciu do stanowiska z przekąskami, lisica uderzyła mocno dłonią o ladę, po czym dopiero zwróciła się do tłumu zebranego dookoła. - Odsuńcie się stąd wszyscy, co najmniej trzy metry. – Wydała władczym tonem, prawie dobrze tym samym naśladując Hokamę, rozkaz został wykonany dopiero po chwili, gdy dotarło do nich, kto wypowiedział te słowa. Nie było konieczne by znać dane personalne. Sam strój oraz maska wystarczyłyby ugiąć się jej woli i zrobić kilka kroków wstecz, ściskając się nieco bardziej. Odwróciła się, by zmierzyć wzrokiem sprzedawców, a raczej sprzedawcę. Na miejscu był tylko starszy z nich. Młodego, który to niezdarnie chciał przekazać przekąskę na szpikulcu dla Rimuru, nie było w tym miejscu. Próżno tu było szukać jego czerwonych włosów, krótko ściętych i pociągłej twarzy, a te odznaczały się bardzo na lokalnym folklorze, podobnie jak sterta ubrań, którymi był zasypany.
- Masz coś wspólnego z tym cholerstwem dookoła?! Co to, tak właściwie jest? – Huknęła podobnie jak na Rimuru przy pierwszym kontakcie, chcąc stawić go pod ścianą. Ten wzdrygnął się bardzo i uniósł swoje ręce w znak poddania się jej woli i niestawiania oporu. Nic jednak nie powiedział, a jedynie wpatrywał się w maskę i raz tylko zerknął w stronę Rimuru stojącej obok kobiety.
Wakabayashi Kazuki – sołtys
Inni
Strażnik - Lis
Inagura
Sprzedawca Przekąsek
- 8 wrz 2022, o 13:43
- Forum: Bank
- Temat: Seta Yuichi [Bank]
- Odpowiedzi: 12
- Odsłony: 298
- 8 wrz 2022, o 13:42
- Forum: Rozliczenia PH
- Temat: Seta Yuichi [PH]
- Odpowiedzi: 16
- Odsłony: 477
- 7 wrz 2022, o 14:12
- Forum: Urlopy graczy
- Temat: Yuichi
- Odpowiedzi: 0
- Odsłony: 64
Yuichi
Imię i nazwisko postaci: Yuichi - prowadzący, Seta Yuichi - gracz
Okres nieobecności: Od 14.09.2022 do 21.09.2022
Powód: Urlop wakacyjny, nikła szansa na posty (choć jeden lub dwa się pojawią), postaram się nie zaczynać nowych wątków przed wyjazdem aby nie blokować.
- 7 wrz 2022, o 13:14
- Forum: Nami-shin (Osada Rodu Hōzuki)
- Temat: Port
- Odpowiedzi: 88
- Odsłony: 5857
Re: Port
Lato 393
Misja D – Festiwal Jedzenia
| Rimuru |
Post 11/14+
Tłum oniemiał. Nastała bardzo wyraźna i donośna, głucha cisza. Atmosfera zgęstniała do tego stopnia, że zaczęła podduszać co słabszych emocjonalnie mieszkańców wioski. Oczy wszystkich wlepione były w podest, na który właśnie wpadło kilku nowych strażników. Ci którzy pełnili wartę pod molo, wyciągnęli piki i przyjęli pozycje obronne, mierząc wzrokiem tłum. Nie wystarczyło to, aby ktokolwiek ruszył się z miejsca. Dopiero gdy kolejne osoby z samego motłochu zaczęły jęczeć z bólu, ten rozstępował się tworząc krąg wokół nich. Nie było ich aż tak wielu, kilka, może kilkanaście. Wciąż wpatrywali się nie wiedząc co się dzieje. Niektórzy, będący na lepszych pozycjach wylotowych, zaczęli się wycofywać powoli. Choć rozstawione dookoła festynu zapewnienie obronne powstrzymało tą nadciągającą falę w zarodku. Nikt nie mógł wyjść, ani wejść. Szczególnie po tym, jak pan Wakabayashi, ułożony przez medyka na plecach zaczął mieć drgawki i toczyć pianę, a zaraz za po nim kilka innych osób. Panienka mogła dosłyszeć też znany sobie kobiecy głos, który w podobnym tonie co reszta, jęknął z bólu i zamilkł.
Rimuru wiedziona własnym przekonaniem o otruciu, zachciała wcisnąć swoje nowo nabyte ustrojstwo jakiemuś gapiowi, który zafascynowany i przerażony jednocześnie wlepiał swe oczy w scenę na brzegu. Nie był bardzo wysoki, zwyczajnie wykorzystał jakąś tam skrzynkę leżącą odłogiem obok stoiska, by móc się wypiętrzyć ponad zbiorowisko. Czując pociągnięcie na rękawie, odwrócił się by z niemałą siłą dostać zawiniątkiem dziewczyny prosto w splot słoneczny. Sam się zgiął nie mogąc złapać oddechu, a tym samym nie skupiał się na tym co miała do powiedzenia. Złapał pakunek i przez załzawione oczy patrzył jak ta odchodzi, by zamienić się w wodę na pierwszej lepszej przeszkodzie w postaci innego obserwatora.
Praca ochrony polegająca na zapewnieniu bezpieczeństwa wydarzeniu masowemu, została wystawiona na próbę. Kilkoro ludzi skupionych wokół sołtysa, kilku kolejnych pod podestem, znaczna część rozsiana dookoła by pilnować uciekinierów, a także wolni strzelcy, którzy czuwali nad wszystkim na dachach pobliskich budynków. Wyglądało to tak, jakby mieli pewność co do możliwego ataku na ich osadę, czy na życie Kazuki-sama. Kiedy dziewczę, w postaci Rimuru, wykorzystało swoją zdolność przekazaną przez więzy krwi, zaraz po jej zmaterializowaniu się napotkała kolejną przeszkodę. Była to kobieta lub mężczyzna, niskiego wzrostu przyodziany/a w ciemny płaszcz i maskę z lisem, czy innym zwierzakiem. Wedle założeń, panienka powinna zwodnić się również wokół niej prąc na przód, lecz wyciągnięta w jej kierunku pięść po której rozchodziły się nicie elektryczności zdecydowanie mogły rozwiać takie zachcianki.
- Kim jesteś i co zamierzałeś zrobić?! – Huknęła groźnie przyjmując pozycję do ataku. - Gadaj przecie!
Wakabayashi Kazuki – sołtys
Inni
Strażnik - Lis
Inagura
Sprzedawca Przekąsek
Piorunki na dłoni
- Nazwa
- Raiton: Dendō Hando
- Ranga
- D
- Pieczęci
- Brak
- Zasięg
- Bezpośredni
- Koszt
- E: 14% | D: 12% | C: 10% | B: 8% | A: 6% | S: 4% | S+: 2% (za cios)
- Statystyki
- Siła
- 60
- Szybkość
- użytkownika
- Wytrzymałość
- nd
- Dodatkowe
- Paraliż
- Opis Podstawowa technika Raitonu, idealna dla shinobi, którzy dodatkowo specjalizują się w Taijutsu. Użytkownik przesyła chakrę Raitonu do swoich pięści lub nóg, a następnie uwalnia ją. Efektem tego jest wzmocnienie za pomocą błyskawic kończyn użytkownika, dzięki czemu podczas walki wręcz zadaje się obrażenia nie tylko fizyczne, ale również elektryczne, które mogą wywołać paraliż. Bardzo niebezpieczne przeciwko użytkownikom Suitonu.
- 7 wrz 2022, o 00:31
- Forum: Shinrin
- Temat: Skalisty Wodospad
- Odpowiedzi: 243
- Odsłony: 21865
Re: Skalisty Wodospad
Lato 393
Misja D – Przeprawa
| Yari |
Post 9/14
Atmosfera dookoła tej dwójki sprzyjała pokojowi ducha. Szelest liści, pluskanie przepływającej obok wody oraz odległe zwierzęce odgłosy. To zdecydowanie pomagało. Z początku wyglądało tak, jakby starszy mężczyzna analizował to co przybysz powiedział, choć tak naprawdę był to efekt uciekającego stresu i strachu. Wyzbycie się go spowodowało powrót bólu w jego dłoni, której docisk do klatki piersiowej musiał zelżyć by temu przeciwdziałać. Nie wzdrygnął się, kiedy Yari znów skrócił dzielący ich dystans, bowiem teraz już wiedział, przynajmniej jeśli wierzyć na słowo, z kim ma do czynienia. Nie było duszy w Prastarym Lesie, która nie słyszałaby o szlachetnym rodzie Senju, a do tych duszyczek zaliczał się właśnie Shimabukuro-san. Skinął głową na znak porozumienia, lecz nie dał rady jeszcze bardziej się rozluźnić. Stary, szary człek kontra shinobi, czuł swoją beznadziejną sytuację, choć równie dobrze mogło to być coś zupełnie innego. Kame potrząsnął jeno głową na słowa o zaprowadzeniu go do najbliższej wioski. - Dziękuję, obejdzie siem. Syn mnie to zasklepi, jak wrócem do chaty. To dobry chłopak jest, uczynny. Można na niego liczyć. - Powiedział starając się przybrać naturalny ton głosu, nie zmącony przez przeszywający jego dłoń szpikulec.
Skinął głową w kierunku jednej z bali wystających przy potoku i rzekł. - Kedy deszcz to miejsce zalewa, bagno nie daje mi do roboty iść, czy do chaty wrócić. Ani mnie, ani memu synu. Most budujem co by nie tracić czasy na ominięcie tego, bo w jedną stronę skarpa, w drugą długa wędrówka, a czasu nima. Szczególnie, że córa chora w domu, a my siem wymieniać musim. Każda chwila cenna, panie. Ale teraz to żem dał ciała jak mnie co wystraszyło w lesie. Myślałem, że umrę zara bo to co dużego musiałobyć. Wiatr tak gałęziów nie targa, o nie. No i młotkiem przez rękę żem przywalił. - Pokazał jeszcze raz swoją dłoń, jakby sam nie mógł uwierzyć w jakim jest stanie. - A ten goźdź to się nabił, jak żem młotek chciał złapać. Przewróciło mi się no na niego. Zbita, blać. - Zaklął uświadamiając sobie, że stracił swoje narzędzie pracy, a zupełnie nie zastanawiał się nad stanem samego metalu tkwiącego w jego dłoni. Ten był gdzieniegdzie pokryty rdzą.
Na miejscu była tylko jeszcze zdezelowana piła jednoosobowa, której zapewne i tak nie byłby w stanie poprawnie używać. Deski całe szczęście zabezpieczone były żywicą, więc deszcz im nie straszny i ich nie pokręci niepotrzebnie. Niedaleko za pniem, o który wcześniej oparty był jegomość, leżało przewrócone, popękane drzewo, wyglądające jakby spotkało się z piorunem lub kilkoma. Jego truchło zostało wykorzystane do zbudowania prowizorycznego szałasu, służącego zapewne do krótkich drzemek regeneracyjnych, czy zwyczajnego odpoczynku. Dach utworzony był z zebranych gałęzi i co grubszych i większych liści. Podłoże natomiast pozostało naturalne, ściółka i runo leśne. Było tam też kilka szmat przewieszonych, być może schnących, a także małe palenisko z glinianym naczyniem nad nim. Nad garnkiem, bo tak dokładniej można je określić, unosiła się lekka para.
Shimabukuro Kame
- 6 wrz 2022, o 10:07
- Forum: Nami-shin (Osada Rodu Hōzuki)
- Temat: Port
- Odpowiedzi: 88
- Odsłony: 5857
Re: Port
Lato 393
Misja D – Festiwal Jedzenia
| Rimuru |
Post 9/14+
Widać było jak na dłoni, doświadczenie babuszki w sprawach handlowych biło na głowę wiedzę posiadaną przez Rimuru. Działała powoli i systematycznie, raz nawet dwukrotnie zatrzymała się na tej samej kwocie, choć mogła to być niezamierzona konsekwencja podeszłego już wieku. Same negocjacje nie trwały zbyt długo, ot poszczęściło się panience lub kobieta miała po prostu dobre serce i nie chciała naciągać dziecka. Fakt był, że ustalona cena nie była mała, toteż ją radowało wystarczająco, a dodać do tego emocje związane z przebywaniem w odległej delegacji i gaworzenie z kimś, kto zamiast zębów ma te ostre cosie, dodawał jej smaczku do całej sprawy. Kolejnym faktorem było to, że od żołądka Rimuru dochodziło burczenie i bulgotanie, na tyle głośne, by dotrzeć do uszu starowinki. Potaknęła ostatecznie i zawołała ekspedientkę w średnim wieku, by ta dokończyła wymiany, by sama mogła spojrzeć na poruszenie, jakie się uformowało pod molo. Ludzie zacieśniali się, chcąc zbliżyć się do podestu, by wyraźniej słyszeć to, co sołtys ma do powiedzenia. Większość dzieci czmychnęła stamtąd, nie chcąc zostać zgniecionymi, niektórym zabrakło czasu i możliwości, by tego dokonać, więc musieli pozostać na swoim miejscu ściśnięci przez rosłych ludzi. Jeszcze inni wykorzystywali tę okazję do przepychania się, a przy tym szabrowania kieszeni niczego nieświadomych gapiów. Liczyli zapewne na to, że w tym zlewającym się ze sobą zgniecionym tłumie, nikt nie zauważy ich niecnych czynów. Cóż, mieli rację, tłok był na tyle duży, że bardzo łatwo było to przegapić, a nikt za bardzo też się nie przyglądał. Niektórzy, zamiast zajmować się tymi młodziakami, woleli robić przykrości przyjezdnym. Nie każdy był na tyle wyrozumiały, by zapomnieć, choć na tą chwilę o wojnach, potyczkach i straconych bliskich, których drugą stroną byli właśnie Ci przy straganach. Nie dosłownie oczywiście, gdyż większość była zwykłymi ludźmi chcącymi zarobić na chleb, a zwyczajnie zaakceptowali zaproszenie na ten festiwal. Cóż, szczęściem dla jednej i drugiej strony było to, że na razie obywało się bez większych incydentów. Zazwyczaj krótkie utarczki i obrzucanie mięsem, przez co poniektórych, a w znakomitej większości przypadków, psioczenie pod nosem.
Rimuru nie zdążyła jeszcze odejść spod straganu z zabawkami, będąc instruowaną przez sprzedającą o najlepszych możliwych do nabycia drewnianych szkatułkach, na przetrzymywanie dobroci wszelakich, które można było nabyć przy stoisku z Prastarego Lasu. Musieli mieć jakieś koneksje i cichą umowę, poprzez którą namawialiby klientów do odwiedzenia innych straganów i dalszego korzystania z konsumpcjonizmu. Stała tak wsłuchana w słowa kobiety, kiedy to jakiś mężczyzna, machając pustym już patyczkiem po przekąsce z Unii, szturchnął ją mocno, tak że odbiła się od drewnianej lady.
- Hej! P-proszę uważać na p… p… - Inagura wyłoniła się zaraz za nim, zwracając mu uwagę. Mając jednak pełne usta pysznego pieczonego skorpiona na szpikulcu, zaprzestała besztania. To i tak nie miałoby sensu, gdyż facet zwyczajnie machnął ręką, krzyknął „sorry” i poszedł dalej. Prywatna asystentka dziewczyny szybko dopadła do Rimuru, chcąc ją otrzepać. Zatrzymała się jednak w półkroku, obejrzała tylko i uśmiechnęła się. - No tak. Wszystko dobrze, do zobaczenia, panienko Rimuru. - Gdy to powiedziała, w jej brzuchu również zaburczało, co ta skwitowała chronicznym głodem i zakłopotała się. Ukłoniła delikatnie i odeszła, by móc zachwycać się wszystkimi wystawionymi na handel usługami i przedmiotami, biorąc kolejny kęs.
Pod molo zrobiło się ciszej, widocznie to do czego przygotowywał się mężczyzna, miało się właśnie zaczynać. Stał on wyprostowany, dystyngowany i pełen powagi wymieszanej z radością. Był starszy, lecz nie tak bardzo, jak starowinka z Unii, z którą to Rimuru miała okazję przed chwilą sobie rozmawiać. Jego odzienie było tradycyjne dla tej części świata i nie różniło się aż nadto, prócz tego, że było o wiele nowsze i czystsze, od tego innych mieszkańców. Sposób w jaki zachowywał się tłum, krótkim wiwatem, gdy ten pomachał do nich ręką, mówiło jasno – szanowany człowiek na szanowanym stanowisku.
- Witajcie. - Zaczął krótko by dać znać wszystkim, że to już czas, aby przejść do chwili ciszy. W tych czasach ciężko jest przemawiać do tłumu tak, by mógł Cię nie tylko zrozumieć, ale w ogóle usłyszeć.
- Witajcie. Jak zapewne wiecie, nazywam się Wakabayashi Kazuki, piastujący stanowisko sołtysa Nami-shin. Jest mi niezmiernie miło, że możemy gościć to wspaniałe wydarzenie, w naszej skromnej wiosce. Chciałbym z tego miejsca podziękować przyjezdnym tu gościom, za ich czas, chęć i poświęcenie, aby przynieść nam chwilę radości, odetchnienia i możliwość przybliżenia innych kultur zza wielkiej wody. Pragnę także podziękować naszym mieszkańcom, a także osadnikom z okolicznych wiosek, za przybycie tłumnie na festiwal. - Dał chwilę wytchnienia swoim płucom i gardłu, by dać szansę na wybrzmienie oklasków, których nie brakowało. Wszak wszyscy wywołani przyłożyli się do ich potwierdzenia. Pomasował się krótko po brzuchu i kontynuował.
- Żywimy nadzieję, że na czas jego trwania, wszyscy będą godnie reprezentować swoje kraje, tyczy się to także naszych mieszkańców, którzy poszczycą się wyrozumiałością i zaopiekują się przybyszami w razie potrzeby. - Kolejna chwila, by pozwolić swoim słowom wsiąknąć, a on mógłby złapać oddech, który to nieco się spłycił w porównaniu nawet z tym sprzed momentu. Musiał myśleć o czymś naprawdę smacznym, gdyż znów jego ręka ruszyła ku brzuchu i choć ten nie był rozmiarów typowego samca wypoczynkowego na plaży, poklepał go ze skrzywioną miną.
- Chciałbym także przypomnieć, że jest to pierwszy z trzech dni zaplanowanego wydarzenia. A na sam finał, wystąpi sama Ikeda Hisako ze swoją uroczą gromadką makak. Dlatego też… - Przerwał w pewnym momencie, by wykrzywić się i zgiąć niemalże w pół. Wydał z siebie cichy stęk i opadł na kolana.
Inagura
Wakabayashi Kazuki – sołtys
Inni
Sprzedawca Przekąsek
- 5 wrz 2022, o 10:59
- Forum: Nami-shin (Osada Rodu Hōzuki)
- Temat: Port
- Odpowiedzi: 88
- Odsłony: 5857
Re: Port
Lato 393
Misja D – Festiwal Jedzenia
| Rimuru |
Post 7/14+
Podczas gdy przekąska dogodnie układała się w żołądku dziewczyny, dość leniwie przekazując energię niezbędną do życia, jej oczy robiły coś wręcz przeciwnego. Bez ustanku przeskakiwały między jednym, a drugim straganem chcąc pochłonąć wszystkie te widoki za jednym razem. Jej uwagę przykuły lalki, które za pomocą sznurków na krzyżaku można było poruszać. Coś co w Unii było codziennością i częstym widokiem do spotkania, nawet te prawdziwe, ogromne i sterowane przez shinobi, tutaj odbiegały od normy tak samo jak zęby Hozukich. Nic dziwnego, że te wszystkie bibeloty przyciągały wzrok. Dziś można je nabyć, a jutro już nie. Trzeba było roztropnie podejść do tematu, tak aby nie wyjść z pustymi rękoma, a także nie zagracić sobie przestrzeni do życia w domu lub mieszkaniu. Niekoniecznie musiało to dotyczyć samej dziedziczki, która miała cały apartament do zagospodarowania po swojemu, a także mogła upstrzyć przecie kawałek korytarza bezpośrednio do niego przylegającego. Bogaci to mają jednak dobrze, nie dość że ich stać to mają gdzie to jeszcze trzymać.
Stanowisko do którego podeszła dziewczyna, było obsługiwane przez trzy kobiety, a raczej dziewczynkę, kobietę i staruszkę. Przedmioty którymi handlowały, należały zdecydowanie do tych przeznaczonych dla młodszych lub kolekcjonerów. Zabawki wszelkiego rodzaju, niektóre wykonane z drewna i szmatek inne metalowe, a wszystkie lokalnie niespotykane. No może kilkoma lalkami, które w każdym z regionów odgrywały ważną rolę w wychowaniu pacholęcia.
- Ach, widzę że Ci się coś spodobało, młoda damo. – Odezwała się najstarsza z ekspedientek, która siedziała na stołeczku z tyłu straganu, schowana przed wiatrem i obserwowała leniwie otoczenie. Przyjezdni z samotnych wydm mieli nie lada problem z klimatem panującym na Morskich Klifach. Było im najzwyczajniej w świecie cholernie zimno, gdyż ze skrajnie gorącego kraju przybyli do tego najchłodniejszego. Musieli się bardzo opatulać, przeznaczając na to wszystkie swoje ubrania jakie posiadali lub nabywali nowe już na miejscu, choć i o to mogło być tu trudno, ze względu na to, że tubylcy się zaadoptowali do panujących warunków. Starowinka miała na twarzy promienny uśmiech, który dało się także dostrzec w przymkniętych oczach i pokreślonych zmarszczkami skroniach. - Piękna rzecz, jedna z niewielu jakimi się szczycę. – Dodała i spróbowała się podźwignąć, acz po krótkich próbach odpuściła i zawołała najmłodszą by jej podała ów zabawkę. - Dziękuję Ci, kochanie. Ach tak. Kushi Ningyō no Sebun (串人形セブン) to świetna marionetka, ma nawet ukryty mechanizm, popatrz. – Mówiąc to operowała drewnianym krzyżakiem z kilkoma żyłkami przeplecionymi przez niego, pociągnęła za dwie, czy trzy a usta lalki rozwarły się szeroko by odsłonić malutki szpikulec wielkości wykałaczki. Ten wysunął się lekko do przodu pokazując, że jego drugi koniec jest osadzony w jakimś otworze. - Gdyby to pociągnąć, wystrzeliłaby go, więc należy z nim uważać. – Powiedziała pokazując kolejną linkę. Nauka obsługi tego ustrojstwa będzie koszmarna, ale hej, dobra zabawa jaka może z tego płynąć wydaje się być przyzwoitą nagrodą. Po tej krótkiej prezentacji zaproponowała kwotę, jaką chciała by uzyskać za jeden ze swoich unikatów, a ta jak się okazuje brzmiałaby zaporowo dla każdego innego człowieka na ziemi. Nie żeby była bardzo zachłanna, lecz wydawanie tak dużych kwot na lalkę, dla przeciętnego lokalnego Yumy. Reszta marionetek, choć były podobne, nie posiadały tak zaawansowanych mechanizmów. Być może ktoś Rimuru zwyczajnie ubiegł i wykupił cały zapas, a możliwe że więcej ich po prostu nie było. Dokończenie tego zakupu było już banalną kwestią, targować się i kupić lub odpuścić, tyle.
Niedługo później kilku strażników przemknęło obok dziewczyny, towarzysząc starszemu jegomościowi. Kierowali się oni obok straganów, w kierunku molo, by po chwili obstawić podest, a eskortowany wszedł na piedestał. Zanim się jednak dziewczyna zdecydowała ruszyć, by zobaczyć lub nie, to co się miało zaraz tam zadziać, w jej brzuchu coś mocno zaburczało. Złowrogie bąbelki wzdęły ją ciut i zaczęły uciskać.
Inagura
Inni
Sprzedawca Przekąsek