Znaleziono 3308 wyników
Wyszukiwanie zaawansowane
- autor: Papyrus
- 29 cze 2025, o 14:25
- Forum: Saimin (Osada Rodu Yamanaka)
- Temat: Szpital
- Odpowiedzi: 107
- Odsłony: 14952
- autor: Papyrus
- 27 cze 2025, o 22:50
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Siedziba władzy
- Odpowiedzi: 354
- Odsłony: 44260
- autor: Papyrus
- 27 cze 2025, o 18:03
- Forum: Ogłoszenia i Kontakt z Administracją
- Temat: Ogłoszenia parafialne + rekrutacja
- Odpowiedzi: 462
- Odsłony: 992186
- autor: Papyrus
- 24 cze 2025, o 21:51
- Forum: Sarufutsu (Miasteczko szczepów Uchiha i Gazo)
- Temat: Siedziba Władzy
- Odpowiedzi: 67
- Odsłony: 5565
- autor: Papyrus
- 23 cze 2025, o 23:16
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Siedziba władzy
- Odpowiedzi: 354
- Odsłony: 44260
- autor: Papyrus
- 23 cze 2025, o 21:59
- Forum: Saimin (Osada Rodu Yamanaka)
- Temat: Szpital
- Odpowiedzi: 107
- Odsłony: 14952
- autor: Papyrus
- 22 cze 2025, o 21:39
- Forum: Sarufutsu (Miasteczko szczepów Uchiha i Gazo)
- Temat: Siedziba Władzy
- Odpowiedzi: 67
- Odsłony: 5565
- autor: Papyrus
- 22 cze 2025, o 15:59
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Plac treningowy
- Odpowiedzi: 63
- Odsłony: 5930
- autor: Papyrus
- 21 cze 2025, o 22:46
- Forum: Sarufutsu (Miasteczko szczepów Uchiha i Gazo)
- Temat: Siedziba Władzy
- Odpowiedzi: 67
- Odsłony: 5565
Masahiro zdążył jeszcze Tsuyoshiemu odpowiedzieć zanim zaczęli oficjalną część rozmowy. Uśmiechnął się nieznacznie, kiedy młodzieniec bronił jego siostry i - być może dlatego - nie kontynuował swojej złości.
- Medycy są niezwykle cenni, szczególnie, że tego naprawdę trudno się nauczyć - wyjaśnił Masahiro. - To istotne, żeby ich chronić, bo to oni chronią nas.
Kiedy przyszedł czas na raport, Masahiro nie przerywał Tsuyoshiemu. Wysłuchał go do końca i dopiero wtedy zadał kilka pomocniczych pytań - jakie umiejętności mieli Dzicy? Jaki był procent Shinobich do procentu zwykłych wojowników. Ile było cywilów - z Sogen oraz zza Muru. To wszystko zapisał sobie i porównał z raportem, który dostał wcześniej. Uzupełnił kilka danych, następnie poważnie spojrzał na Tsuyoshiego.
- Odbicie Rantori jest istotnie ogromnym sukcesem. Przerwaliśmy linie zaopatrzeniowe wroga, zostali rozbici, przesunęliśmy front. To świetna wiadomość, ogromny sukces militarny. Tylko teraz będziemy musieli trochę rozsiać naszych ludzi, bo front się wydłużył i pojawiło się kilka strategicznych miejsc, gdzie mogą uderzyć. Dlatego teraz tak bardzo ważna będzie obrona frontu i szukanie sojuszników.
Masahiro spojrzał na swój raport i chyba trochę za mocno zacisnął na nim dłonie, ale też dość szybko podniósł głowę i zmienił temat.
- Dobra robota, Tsuyoshi-kun. Cieszę się też, że poznałeś Azumę-kuna. To jest jeden z tych geniuszy klanu, którzy w bardzo młodym wieku rozwinęli umiejętności i ogromną siłę. Chciałbym jednak, żebyś wiedział, że nie ma nic złego w tym, że ma od ciebie wyższą rangę, a jest młodszy. Większość rozwija się tak, jak ty i teraz, jesteś w kwiecie swojej męskości. Teraz jest najlepszy czas dla młodego mężczyzny, żeby nabierał siły. Jeżeli będziesz wkładał swoje serce w trening, bardzo szybko nadrobisz. Tak po prawdzie nie wiem, czy się tym martwisz, ale często słyszę takie obawy.
Sharingan Tsuyoshiego spowodował, że Masahiro skinął głową i spojrzał na niego z dumą, ale i współczuciem. Skinął głową, dając do zrozumienia, że Tsuyoshi może już oczy zamknąć i wrócić do swojego normalnego spojrzenia.
- Ech… toż to dałem ci radę. Przepraszam cię. Jako Shirei-kan i dowódca jestem zadowolony z tego, że potencjał twoich oczu się zwiększył i to wiąże się z tym, o czym mówiłem - że teraz to jest twój najlepszy czas, żeby stawać się silniejszym. Za co przepraszam to to, że musiałeś poczuć ten… ból. Zakładam, że ból w środku, jeżeli zrobiłeś to w walce. To… cóż, przykro mi, że musiałeś to przeżyć. Pamiętaj to jednak i, tak jak mówisz, ukierunkowuj ten ból i resztę emocji tak, żeby działały na twoją korzyść. Oraz na korzyść twojej rodziny i Uchiha. Dobra robota.
Masahiro pochylił się i oparł brodę o dłoń, patrząc ciekawie na Tsuyoshiego, jakby próbował coś przemyśleć. W końcu uśmiechnął się naprawdę szczerze.
- Sentoki, tak? - zapytał, wyciągając jeszcze inny zwój i zapisując coś. - Za w pełni rozwinięty sharingan należy się podwyżka, prawda?
- autor: Papyrus
- 21 cze 2025, o 20:28
- Forum: Ogłoszenia i Kontakt z Administracją
- Temat: Ogłoszenia fabularne - Wieści ze świata
- Odpowiedzi: 25
- Odsłony: 167866
Siedziba Władzy, Ningyō-shi, Pustynia
Jesień 394
Saori pochylała się nad swoim stołem projektowym, z węgielkiem w drewnianej oprawce w dłoni. Patrzyła na ogromne, rozłożone papiery z rysunkami części jakiejś skomplikowanej maszyny, ale uważne oko zauważyłoby, że jej wzrok nie był na nich skupiony. Zamarła, zatopiona we własnych myślach, chwilowo niezdolna do pracy kreatywnej. Dlatego, kiedy usłyszała pukanie do drzwi, odetchnęła z ulgą i odwróciła się, żeby zobaczyć, kto wchodzi do gabinetu i z ochotą stwierdziła, że może chwilowo odłożyć pracę.
Nariko, która właśnie weszła do gabinetu Saori, miała na sobie zwiewną, białą suknię i brzydko wykrzywione usta. Przedstawiała dokładnie to, co Saori sama czuła.
- O! Widzę, że ty też dostałaś wezwanie – zawołała Nariko, podchodząc bliżej i wskazując na zwój leżący na stole projektowym. Zwój był niewielki, ale bogato zdobiony, i miał na sobie pieczęć Koteia Unii Samotnych Wydm.
- Taa… - mruknęła Saori, odkładając węgielek i odchylając się na krześle. - Przyniesiono mi to na złotej poduszeczce przez ślicznego, wysoko postawionego shinobiego Sabaku. Do ciebie też wysłano takie ciacho?
- A jak! - przyznała Nariko i podeszła do okna przed Saori, po czym zwinnie na nie wskoczyła i usiadła na parapecie. – Kunoichi była tak śliczna, że niemal nie mogłam oderwać od niej oczu. Mam teorię, że do klanu Sabaku Jou wybiera tylko wyjątkowo urodziwych, a jeśli ktoś potrafi używać piachu, a taki nie jest, to go wywalają na zbity pysk.
- No trochę przesadzasz, ale… przyznaję, że to było… zabawne.
- Jak na mnie, czy w ogóle?
- Tak.
Nariko prychnęła i oparła się wygodniej o ramę okna. Przez chwilę patrzyła na zewnątrz na ludzi zajmujących się swoimi sprawami. W międzyczasie też wyjęła taki sam zwój. Bawiła się nim.
Kobiety były zrelaksowane w swoim towarzystwie, ale coś między nimi wisiało. Bały się chyba ruszać tą sprawę, ponieważ wypowiedziane na głos słowa stałyby się prawdą. Musiały to jednak załatwić, więc Nariko przerwała ciszę.
- Wybierasz się ty czy wysyłasz…?
Nie musiała kończyć, bo Saori pokręciła głową.
- Ja. Wolę to sama załatwić. Nie spodziewam się tam też niczego dobrego, ale wolę uniknąć wojny domowej. A ty? Masz jakieś wieści?
Nariko wzruszyła lekko ramionami:
- Niby, jak każdy, mam tam kilka swoich osób ale nie dostałam jeszcze niczego ciekawego. Na razie tylko wytyczne o zwiększenia żołdu, powinności trzymania wszystkich twardą ręką, ucinanie rebelii i zakłóceń i walka z Oroborosem. Pojawiła się też propozycja postawienia pomnika Shiei-kana. Ze złota. Ty też ją dostałaś?
- Yhm - mruknęła Saori. – Odeślę wiadomość, że sobie sama go zbuduje ze stali. Jeżeli chcesz dorzucę, żeby ty sobie taki zrobisz z kości.
- Doskonały pomysł, ale co myślisz, że odpowie Haretsu? I jak długo zanim ktoś wysadzi ten Douhito?
- Na pewno mniej niż głowę Ichirou. Ale zostawmy to, nawet jeżeli się nam Kotei uparł na pokazywanie siły władzy. Co myślisz o wezwaniu?
Nariko zawinęła zwój i spojrzała na jego zawartość, po czym westchnęła.
- Miałabym nadzieję, że po prostu chodzi o to, żeby dać nam zapoznać się z Ichirou i razem z nim zagłosować na nowego Koteia. Obawiam się, że nie będzie to takie proste. Szczególnie, że mamy „przerwę” z powodu utrzymania stabilności oraz obawy o sytuację na świecie. No i… "konieczność zmian".
Saori spojrzała na swoje zaproszenie, po czym wstała od stołu projektowego.
- Będziemy musiały zobaczyć.
- Przynajmniej zobaczymy Ichinou.
Saori przewróciła oczami, ale lekko się uśmiechnęła. Mimo niechęci Kaguya do Sabaku, Nariko nadal miała dużo wdzięczności do Ichirou, po tym, jak ją uwolnił i dzięki temu mogła zostać liderką.
Siedziba Klanu Douhito, Kōzan, Pustynia
Jesień 394
Słońce ledwo wzeszło nad piaskami Tsurai, kiedy na dziedziniec rezydencji Dohito wjechał posłaniec Akataiyou, odziany w karmazynowy płaszcz. Miyori stała przy parapecie biblioteki, owinięta w lekkie błękitne kimono, zwykle zakrywające poparzoną skórę, lecz była jeszcze nie gotowa do dnia, a kimono nie było ciasno zawiązane, co sprawiło, że rękawy zsunęły się, odsłaniając blizny na ramionach.
Skrzywiła się nieco, kiedy kurier uklęknął i podał jej rulon ze złotą pieczęcią sześcioramienne słońca. Myśląc o tym, że, niestety, musiała zacząć dzień pracym przełamała lak, a zapach pergaminu uderzył ją w nozdrza.
„Do wszystkich Daimyo Unii Samotnych Wydm…”
Jej oczy przesuwały się w milczeniu po linijkach, z każdym słowem jej twarz tężała, a zęby były coraz mocniej zaciśnięte. Gdy dotarła do zdania "obecność obowiązkowa", poczuła ucisk w piersi, a jej oddech stał się płytki.
- Tak, jasne, wybory - szepnęła do siebie i z trudem powstrzymała się od zgniecenia listu. Nie chciała jednak ani okazywać złości przed kurierem, a jej rygorystyczny trening pomógł jej opanować emocje. Dłonie jednak drżały, kiedy odsyłała kuriera machnięciem i zaciskała palce na liście.
"Nie pozwolę na to. Nie pozwolę, żeby pustynia pogrążyła się w ciemności przez tego despotę."
Wbiła wzrok w miejsce, gdzie w tekście widniało imię Sabaku no Jou. Wyobraziła sobie jego beznamiętną twarz, kiedy susza doprowadzała ludzi do głodu, ale pomniki rosły, a złoto, które mogło być wydane na wsparcie ludzi, były kierowane na wojsko. I mimo tego - przeklęci terroryści wciąż działali.
Jej paznokcie wbiły się w papier pergamin i go przerwała. Odłożyła list, wygładzając go i zostawiła w spokoju. Wzięła kilka głębokich oddechów, po czym poprawiła swoje kimono, zawiązała mocniej swoje obi, po czym, już w masce z chłodnego spokoju – choć jej serce waliło niczym bęben wojenny – wyszła z biblioteki i zmierzała do wyjścia z posiadłości.
Kiedy zmierzała do Siedziby Władzy, niemal natychmiast pojawił się przy niej jej adiutant. Po jej minie poznał, że coś się dzieje.
- Rozkazy?
- Zwołaj klan. Za siedem dni w Kinkotsu odbędą się wybory nowego Koteia. Muszę porozmawiać z Radą i przemówić do klanu, żeby powiedzieć im prawdy, nim pojadę do Kinkotsu i oddam swój głos.
Adiutant aż się zatrzymał i po chwili musiał dogonić swoją Shiroi-kan, która szła bardzo szybko.
– Miyori-sama, jesteś pewna? Co jeżeli spotka się to z gniewem i oskarżeniami o współpracę z Wężami?
– Nie będę milczeć – powiedziała tym razem pewnym siebie głosem. – Jeżeli Jou planuje tak pogrywać, to dam mu coś, żeby gra nie była dla niego taka łatwa. Nie dam temu, co zbudowaliśmy, eksplodować przez pomysły jednego szaleńca.
Poczuła, jakby blizny na jej szyi zapłonęły, przypominając, jaka mogła być cena buntu. Jednak Miyori, po podjęciu decyzji, poczuła pewną lekkość. W głowie już układała przemówienie do Rady oraz klanu.
Siedziba Władzy, Kōzan, Pustynia
Jesień 394
Haretsu Kukuri stał już przy drzwiach Siedziby Władzy, kiedy trzech żołnierzy przeprowadziło kuriera na koniu przed jego oblicze. Posłaniec zeskoczył, przyklęknął i uniósł zwój z pieczęcią sześcioramiennego słońca. Kukuri przyjął list bez słowa. Jego twarz ani drgnęła, kiedy przełamywał lak i spojrzał na pergamin.
"... zgromadzenie Rady Daimyo, obecność obowiązkowa... konieczne zmiany"
Czytał powoli. Gdy dotarł do podpisu Sabaku no Jou, zatrzymał wzrok na pergaminie. W końcu złożył list równo, zginając go w pół i przejeżdżając palcami po jego krawędzi.
- "Konieczne zmiany" - mruknął do siebie. - Jeżeli są konieczne to są konieczne.
Jego umysł wcale nie zastanawiał się nad tymi „koniecznymi zmianami”, ale nad tym, co należy przygotować przed wyjazdem. Unijne sprawy obchodziło go mniej, niż sprawy jego klanu. Siedem dni oznaczało powinność zapewnienia bezpieczeństwa tutaj i w drodze. Oraz w Kinkotsu.
- Shirei-kan, rozkazy? – zapytał jego pomocnik, który zawsze stał krok za nim.
– Zwołaj Radę klanu. Wyślij wiadomości do dowódców fortów. Mają być przygotowani na moją nieobecność w stolicy. Prowincja ma chodzić tak, jakby spotkanie Daimyo w ogóle się nie odbywało. Lud ma nie odczuć, że mnie nie będzie.
I odszedł w stronę zbrojowni cichym, równym krokiem żołnierza, który uznaje wezwanie i wszystkie potencjalne rozkazy, które się z tym wiążą.
Kaguya Nariko
Ayatsuri Saori
Dōhito Miyori
Haretsu Kukuri
- autor: Papyrus
- 20 cze 2025, o 21:14
- Forum: Sarufutsu (Miasteczko szczepów Uchiha i Gazo)
- Temat: Siedziba Władzy
- Odpowiedzi: 67
- Odsłony: 5565
Siedziba Władzy w Sarufutsu nie była tylko siedzibą Uchiha, ale kręcili się tu również ludzie odpowiedzialni za miasteczko i Północne Ryuzaku. Czekając na przyjęcie, Tsuyoshi zobaczył samego Takedę Masatoshiego rozmawiającego z Sugiyama Kuroyamim, ich synów - Orochiego z naręczem papierów i pryszczatego Yuu, paniczyka w wieku Tsuyoshiego, który był wyjątkowo irytującym elementem krajobrazu Sarufutsu i Hachimantai, kiedy byli dziećmi. Ba, była tam nawet jego siostra, która nawet nie zdołała się z nim porządnie przywitać, ponieważ to z nią Tsuyoshi minął się w wejściu do gabinetu Masahiro. On był proszony do środka, ona wychodziła. Rzuciła jedynie:
- Żyjesz, dobra robota. - I zanim się zorientował, poklepała go po ramieniu i już ruszyła do swojej roboty, walcząc z bandytami, złoczyńcami i innym elementem okolicznym, którymi nie musieli zajmować się ninja.
Masahiro właśnie odkładał pergamin, a na widok Tsuyoshiego, wyraźnie się rozpromienił i wstał od swojego niskiego stolika i go obszedł, witając się z młodzieńcem serdecznie, kładąc mu dłonie na ramionach. Teraz, kiedy Tsuyoshi poznał Hiromi, widział, że niby nie było między nimi fizycznego podobieństwa, manieryzm, uśmiech i ciepłe spojrzenie oczu - nawet innego koloru - było bardzo podobne.
- Tsuyoshi-kun, cieszę się, że cię widzę. Akurat, pewnie widziałeś, była tutaj twoja starsza siostra. Jak będziesz mógł, zobacz co tam u niej, chyba w dalszym ciągu straż daje jej w kość. Sama, oczywiście, musi sobie wyrobić autorytet, ale wsparcie rodziny jest ważne. I, wybacz prywatę, Hiromi-chan też wróciła? Jeszcze się z nią nie widziałem, ale wolałbym wiedzieć, że wszystko z nią w porządku, zanim ją uduszę - dodał żartobliwie, ale widać było, że czeka na informację i dał się nieco ponieść prywatnym emocjom. Ale to też było to, o czym kiedyś mówił Tsuyoshiemu. O tym, jak ważne było dla nich - dla Uchiha - otwarcie się na emocje.
Kiedy Tsuyoshi zaspokoił ciekawość Shirei-kana, ten wrócił na swoje miejsce za stolikiem i usiadł, zaczynając już oficjalną część rozmowy. Jego twarz spoważniała i wyciągnął list z wiadomością, którą dostał z Rantori.
- Zacznijmy od raportu. Proszę o szczegóły na temat zdobycia Rantori.