Znaleziono 3150 wyników
- 22 mar 2024, o 18:33
- Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
- Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
- Odpowiedzi: 80
- Odsłony: 1839
- 21 mar 2024, o 19:52
- Forum: Ogłoszenia i Kontakt z Administracją
- Temat: Prośby do administracji
- Odpowiedzi: 2212
- Odsłony: 69286
Re: Prośby do administracji
Akcept.
Akcept.
Akcept.
- 18 mar 2024, o 23:24
- Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
- Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
- Odpowiedzi: 80
- Odsłony: 1839
- 17 mar 2024, o 15:15
- Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
- Temat: [EVENT] - Finał
- Odpowiedzi: 161
- Odsłony: 3867
- 13 mar 2024, o 16:02
- Forum: Misje i Fabuły
- Temat: Wynagrodzenie za misje
- Odpowiedzi: 3792
- Odsłony: 371215
Re: Wynagrodzenie za misje
Do sprawdzenia:
- 12 mar 2024, o 23:08
- Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
- Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
- Odpowiedzi: 80
- Odsłony: 1839
Re: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Ostatnia Bitwa o Kōtei
Tsuyoshi
Kilka spojrzeń skierowało się na Tsuyoshiego, ale pewnie dlatego, że nie wiedzieli, że ktoś może być stąd. Zwykle nie mówiono o innych gałęziach klanu, które siedziały na jakiś zadupiach. Liczyło się Kotei i… może Mur.
Ciekawe, że obu już nie można było liczyć.
Spojrzenia jednak nie były tym, na co obecnie Tsuyoshi zwracał uwagę - w końcu była tu jego najbliższa rodzina.
- Tsu-niisan - zawołał Hiroto, promieniejąc na widok brata. Niemal oderwał się od swojego zadania i podszedł go uściskać, ale ostatecznie utkwił na swoim stanowisku. Nic nie było stracone, sam Tsuyoshi uściskał brata i kuzynkę. - Cholernie długo cię nie było! Chyba nie miałeś tak długo zostawać w Kotei. Mama się zamartwia… ale zamartwia się wszystkimi od czasu wiadomości o Murze. Bardzo dużo roboty mamy od tego czasu.
- No, Takeda zaczął się rządzić strasznie. Nakano-sama nie jest zadowolony, ale co zrobić? - wzruszyła ramionami Haruka. - I tak wszyscy musieli ruszyć do pracy. Musieliśmy obstawić bardziej posiadłość Takedów, obsadzić posterunki straży. Harumi-nee została dowódcą straży teraz, co się nie podoba strażnikom, ale nic nie mogą poradzić. Część z nas obstawia i pomaga w postawieniu tego obozu, część pilnuje obozu cesarskich. Nadal nie wiemy, po cholerę ich sprowadzali. Niepotrzebni nam obcy na naszych ziemiach.
A jak było tam? - dopytał się Hiroto.
Ario i Orochi
Ario nic sobie szczególnego nie robił z tego, że ot tak próbował podejść do Sugiyamy Kuroyamiego, chwilowo jednego z najważniejszych osób w obozie. Wprost przeciwnie, nie dość, że podszedł ot tak, to jeszcze w momencie, kiedy ten próbował porozmawiać z innym mężczyzną w eleganckim kimonie. Uchiha Masahiro, którego Ario również rozpoznał, dał rudemu znać gestem, że to nie jest moment na podchodzenie, a Stary zdążył się już naburmuszyć i nabzdyczyć. Gdyby nie reakcja Orochiego, który natychmiast wyczuł nastrój swojego ojca i przejął Ario zanim ten tak naprawdę się rozkręcił, to może poleciałoby kilka ostrych słów. Szczęśliwie - Stary zajął się swoimi sprawami (Ario i Orochi właściwie słyszeli, że on, Masahiro i mężczyzna zwany Takedą rozmawiają o tym, że obóz był przygotowany i można powoli ludzi wpuszczać - a jednocześnie kwatery i Sugiyamy i Masahiro były gotowe), a Orochi chwilowo rozmawiał z Ario, próbując zagadać i dowiedzieć się kilku rzeczy od marionetkarza.
Nie było tak, żeby Ario i Orochi całkowicie mogli zostać sami w tym momencie. Orochi (bo Ario stał tyłem) dość szybko zauważył, że Hoshi tak naprawdę szybko zmierza w stronę marionetkarza i uśmiecha się do niego przepraszająco, a czerwonowłosa Misaki (którą być może Orochi pamiętał z Turnieju Pokoju, chociaż może niekoniecznie), również stanęła obok. Obie na razie nie przeszkadzały, ale wydawało się, że Hoshi była dość nerwowa, być może próbując przypilnować Ario. A może chciała tam być z zupełnie innych powodów.
Na razie młodzieńcy mogli ze sobą porozmawiać.
Nana
Nana kręciła się po obozie, kiedy już dotarli na miejsce. Byli tutaj trochę wcześniej niż inni, dlatego dostała już miejsce do spania - niewielki namiot i obiecany później pokój w domu wielorodzinnym, zanim nie wybudują czegoś bardziej odpowiedniego. Wyglądało na to, że resztki klanu Uchiha oraz cywile z Kotei, które się tutaj zebrały, będą mieszkały na kupie. Oczywiście, sama Nana, kiedy jeszcze nie było tutaj reszty armii i ludzi widziała, jak mieszkańcy Sarufutsu, zarządzani przez ludzi Takedy (pogłoski chodziły, że on ma być liderem resztek obywateli z Sogen, a Masahiro tylko klanem miał się zajmować), uwijają się i rozbudowują swoje miasto.
Ba! Nawet słyszała coś, że trzeba by sprowadzić Senju, ale o tym lokalni Uchiha nie chcieli słyszeć. Lokalnych Uchiha było całkiem sporo, chyba chronili to miasto. Łypali też na Takedę.
Nana była jednak skupiona głównie na swoim bólu i świadomości, że jej matka nie przeżyła. Do tego, kiedy tylko zjawiły się inne grupy z Kotei, przyszły wieści o śmierci Shiroyasha Kyoushiego i utracie bijuu.
- Miyuki-san, widziałaś tego przeklętego lisa? - zapytał mężczyzna oparty o drewnianą laskę, kiedy podeszła do niego Nana. Widać było, że kulał, ale z jego kieszeni wyglądał fenek, który ciekawie się rozglądał dookoła.
- Gdzieś pobiegł, może do właściciela, Kazuki-san - odpowiedziała mu kobieta. Mogła mieć około czterdziestki, kiedy jej mąż był dziesięć, może troche więcej, lat starszy. Podeszła do niego i do Nany, uśmiechając się smutno. - Pytasz o Katsumi-sama? Wieści bardzo szybko się rozeszły. Zginęła broniąc naszego odwrotu do ostatniej chwili. Wraz z Shiroyasha-sanem. Oby wiatry Susanoo zaprowadziły ich dusze w bezpieczne miejsce.
Kiedy kobieta zobaczyła minę Nany (nawet jeżeli ta próbowała zachować rezon), wyraźnie się zaniepokoiła i podeszła bliżej, kładąc dłoń na jej ramieniu.
- Może zostaniesz z nami jakiś czas? Uchiha Miyuki, a to mój mąż, Kazuki. Przydałoby się nam trochę towarzystwa i później pomoc, kiedy już nam coś przydzielą. Kazuki-san jest ranny i marudny, a mnie przydałaby się pomoc, bo szybko się męczę - dodała. - Poza tym, będzie nam miło, bo brakuje nam naszego syna, a wydajesz się w jego wieku. Nic mu nie jest, został wysłany jakiś czas temu poza Sogen na misję, więc jest bezpieczny w Saimin… proszę, zostań.
Ai i Mijukuma
Ludzie z Kotei wyruszyli w grupach, dlatego tak naprawdę dopiero po wszystkim dziewczynka mogła spróbować znaleźć swojego ojca. Zaczęło się od znalezienia ojca Orochiego oraz Orochiego, który rozmawiał z rudowłosym chłopakiem z salamandrą na plecach. Widziała jak zmierza do nich czarnowłosa, blada kobieta i jak lekko rumieni się, rzucając spojrzenia na Orochiego. W tym wszystkim Ai zauważyła - teraz kiedy byli obaj w polu widzenia - jak bardzo Orochi był podobny od Lorda Sugiyamy. Jak ojciec i syn.
Co jej tym bardziej przypomniało, że musi znaleźć swojego ojca.
Im bardziej go szukała, tym bardziej go nie było. Widziała różne grupy ludzi - Uchiha, którzy raczej nie rozmawiali, Tsuyoshiego - rozmawiającego ze strażnikami przy bramie, żołnierzy Ryuzaku, zebranych w jednym miejscu, czekających na dalsze rozkazy i informację o powrocie do domów. Grupę pustynną - mało liczną (Ai nie mogła wiedzieć, czy naprawdę było ich tak mało od początku, czy poumierali), gdzie Wuja Kaguya dowodził, a szczeniak z gurdą na plecach wydawał się lekko obrażony i chyba coś mu pyskował. Było kilkoro Akimichich, kilkoro osób z innych klanów, ciemnoskórzy Kaminari, gdzie Shigemi pomagał, a Kubomi poszła zaoferować coś dodatkowego. Yamanaka zebrani do kupy, wraz z Meduki i jej małżonkiem (wyglądających tak, jakby małżonkami wcale nie byli). Wszędzie pomiędzy nimi byli cywile, którzy stracili swoje domy.
W trakcie swoich poszukiwań, dołączył do niej Mijikuma.
Gazo nie było.
Aż ich nie znalazła.
Członkowie klanu Uchiha, którzy albo przyszli zza Muru albo nauczyli się umiejętności od nich, siedzieli na samym skraju obozu. Rozmawiali cicho, właściwie nawet chyba się kłócili. Niedaleko nich siedział brązowowłosy chłopak, Shizaki - Ai znała go z widzenia i wiedziała, że chłopak był jednym z głównych posłańców. Tak samo, jak ona - był wyuczony fachu, ale był od niej wyraźnie starszy.
- Hej, żyjesz. Dobrze! - ucieszył się i wstał, żeby do niej podejść.
Ai jednak zauważyła, wśród rozmawiających swojego ojca, który jej jeszcze nie widział.
Anzou, Shigemi, Kubomi i - częściowo - Hana
- No kurwa mać, ja pierdolę! Musieliście mi odciąć moją pierdoloną nogę! I jak ja teraz wyglądam? I jak ja teraz będę przewodzić naszemu klanowi?! Było iść po rozum do głowy i zostawić mnie tam na śmierć, przynajmniej zginęłabym dla Uchiha, jak mój ojciec i te durnie musieliby nas szanować. A nie, jeszcze poprosiłeś tego cholernego lalusia, żeby mnie wyciągnął. Czy ty, Anzou, masz w ogóle pojęcie, co żeś zrobił?
Chino nie była w najlepszym stanie. W sensie jej noga - już amputowana - oraz oko - usunięte i obandażowane, wszystko zostało zaleczone na tyle, na ile się dało i teraz, po pomocy medyka, z Shigemim u boku, pod czujnym okiem Hany i pod jej delikatnymi dłońmi - kobieta dochodziła do siebie.
Jej głos i charakterek chyba najszybciej doszły do siebie.
- Znajdziesz mi tego pierdolonego marionetkarza i zrobi mi nogę na cacy, a potem… - swój głos, skierowany do Anzou, cichy i tylko on to słyszał - zdobędziesz mi oko. Może być cholernego Uchihy. Tyle ich padło, a ja potrzebuję oka. Nasz klan tego potrzebuje. To rozkaz.
W międzyczasie Hana zdołała się oddalić od krzykliwej Chino i poszukać zupełnie innego medyka niż Shigemi, który rozmawiał z Kubomi. Sam Shigemi wcześniej pozbył się sporej ilości pigułek żywnościowych, karmiąc podróżnych po drodze. Wydawało się więc, że propozycja Kubomi była bardzo w tym momencie na miejscu.
Hana (sama)
Hana wyruszyła na poszukiwanie medyka - Mujina - o którym słyszała, że tutaj był - owszem, był tutaj. Raczej nie zauważyła jego szczupłej, wysokiej sylwetki stojącej w tłumie, ale wśród ludzi, którzy jeszcze potrzebowali pomocy (a było ich wielu), klęczał i używał swojej chakry, żeby leczyć rany.
- Jak tak dalej pójdzie, wybuchnie tutaj jakaś zaraza - mruknął do siebie, ale Hana, już blisko, go usłyszała.
Miała szansę, żeby do niego podejść i porozmawiać.
Shinichi oraz Osamu
Szukanie piaskowego gówniaka w tłumie wydawałoby się niemożliwością, ale jakoś tak się złożyło, że Pustynia trzymała się razem. Shinichi, widząc ile ich tutaj było, był w stanie powiedzieć, że liderzy Pustyni wcale nie wysłali na pomoc do Sogen wielu ludzi. Ot, ochłapy, nie licząc kilku zdolnych Shinobich.
Chirou, chłopiec, maksymalnie trzynastoletni, stał obok wysokiego, ciemnoskórego mężczyzny z szarymi włosami, którzy patrzył na niego z góry, i chyba się kłócił. Dzieciak wydawał się bardzo oburzony i niemalże wymachiwał ramionami, krzywiąc się brzydko, chociaż był to bardzo ładny dzieciak.
Osamu, już obmyty widział co się dzieje. Nie wiedział o co się kłócą, ale zauważył Shinichiego, wpatrującego się w dzieciaka. Być może zauważył też dłonie Shinichiego - jeżeli ten ich nie chował - o charakterystycznych otworach gębowych. Strój Shinichiego jednak nie sugerował przynależności do Pustyni. Osamu też go nigdzie nie widział wśród żołnierzy pustynnych.
- 8 mar 2024, o 07:45
- Forum: Ogłoszenia Administracyjne
- Temat: Dzień Kobiet i Mężczyzn 2024
- Odpowiedzi: 39
- Odsłony: 1164
Dzień Kobiet i Mężczyzn 2024
Spotlight: Świętujemy Postaci, które Zmieniły Naszą Grę
Witajcie, wspaniali Shinobi i cudowne Kunoichi!
Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet dla wszystkich Pań oraz z okazji Dnia Mężczyzn dla wszystkich Panów!
W związku z Dniem Kobiet i Dniem Mężczyzn, pragniemy uczcić te wyjątkowe okazje w sposób, który się nieco różni od naszego typowego rozdawnictwa. Chcielibyśmy, żebyście - aby otrzymać PH i Ryo - wybrali swoją ulubioną kobietę i ulubionego mężczyznę!
Jak to działa?Dlaczego to ważne?
- Wybierz postać: pomyśl o postaciach z naszego świata - może to być gracz albo NPC, kobieta i mężczyzna - którzy na stałe zapadli Ci w pamięć. Ktoś, kto zainspirował Twoje przygody, kogoś podziwiasz, lub po prostu postać, która sprawiła, że Twoje doświadczenia na Shinobi War stały się niezapomniane.
- Podziel się ichstorią: Napisz krótką charakterystykę wybranej postaci, ale przede wszystkim opowiedz nam, dlaczego ta postać do Ciebie przemawia. Co sprawia, że jest wyjątkowa? Jak wpłynęła na Twoją grę lub interakcje w naszym świecie? To może być historia o sile, odwadze, mądrości, niezłomności, a może nawet humorze, który przynosi światło do naszych przygód.
Tym wydarzeniem chcemy nie tylko uczcić Dzień Kobiet i Dzień Mężczyzn, ale także podkreślić siłę i różnorodność naszej społeczności. Każdy z nas ma inną historię, każda postać wnosi coś wyjątkowego do naszego świata. Przez wspólne dzielenie się tymi historiami, możemy lepiej zrozumieć siebie nawzajem i pogłębić nasze połączenie z światem ninja, w którym jednak spędzamy wiele czasu.
Jak wziąć udział?
Napisz swój post w tym wątku, zawierając opis postaci i swoje refleksje.
Podziel się z nami swoją historią do 22 Marca 2024 i odbierz 30 PH oraz 1000 Ryo* za podzielenie się swoja historią. Czekamy z niecierpliwością na Wasze historie i na to, jak te wyjątkowe postaci wpłynęły na Wasze życie w naszym świecie.
Do dzieła, Shinobi i Kunoichi! Pokażcie niesamowite postacie tworzymy i spotykamy w naszych przygodach!
*Ryo można wymienić na skrócenie treningów - 100 ryo = 625 znaków
- 6 mar 2024, o 22:45
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Siedziba władzy
- Odpowiedzi: 283
- Odsłony: 27484
Re: Siedziba władzy
Jou nie odpowiedział na zjeżenie się dziewczyny oraz jej słowa. Przyglądał się jej, wysłuchał do końca, ale nie zrobił żadnego gestu, który powiedziałby jej, że jej odpowiedź była przyjęta. Po prostu na nią patrzył.
Kiedy zakończyła, wstał i skinął do niej lekko głową.
- Zastanów się, co chcesz robić i czy istotnie wolisz zostać tutaj. W końcu jesteś zwiadowcą - uśmiechnął się lekko, następnie pokręcił głową. - Nie mam dla ciebie rozkazów chwilowo, dopiero co wróciłaś. Cieszę się, że mogliśmy zjeść w spokoju. Pomyśl nad swoją przyszłością, bo myślałem o tym, żeby zmienić dowódcę mojej straży osobistej. Wtedy bezpośrednio będziesz mnie mogła bronić przed Oroborosem, prawda? W końcu się nimi martwisz.
Wstał od stołu i wskazał Minako wyjście, tak, aby podążała za nim. Rozmowa się skończyła, aczkolwiek był jeszcze czas na zadanie dodatkowych pytań.
Mimo wszystko, cała ta sytuacja była taka jakaś inna niż by się można było spodziewać. Taka jakaś normalna, niemal jak między zwykłymi ludźmi.
- 6 mar 2024, o 08:19
- Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
- Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
- Odpowiedzi: 80
- Odsłony: 1839
Re: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Ostatnia Bitwa o Kōtei Podróż z Kōtei na południe była dość trudna - szczególnie pierwsza jej część w nocy, kiedy padał straszny deszcz, a ludzie byli przerażeni. Nie pomogło, że w pewnym momencie dołączyła do nich część wojska broniącego miasta z informacją, że Kōtei upadło. Za nimi podróżowali jeszcze ranni, chronieni przez medyków oraz tych, którzy z nimi zostali. Musieli oni chronić tyły w przypadku, gdyby wróg szedł za nimi i próbował ich atakować.
Na postoju, wieczorem dnia następnego, wszyscy dowiedział się, że Dzicy ich nie gonili. Wszystkie grupy ewakuacyjne połączyły się i już całe Kōtei - a przynajmniej ci, którzy uciekli, byli wszyscy razem, poza częścią ninja, która ruszyła szybciej, na koniach, żeby przygotować miejsce dla uchodźców. Teraz najważniejszym było dostać się bezpiecznie do Sarufutsu, na resztę był czas później.
Dotarcie ostateczne na miejsce zajęło im trzy dni, może trochę dłużej. Nie było szansy za zbytni odpoczynek. W końcu jednak trafili na przecięcie szlaków między Murem a Ryuzaku oraz wschodem. Leżało tam urokliwe miasteczko - Sarufutsu. Wiele osób zahaczało o to miasto, bo było na drodze pomiędzy Ryuzaku i na szlaku z Pustyni na Mur. Nowością był dość dobrze postawiony i rozplanowany obóz uchodźców, bardzo podobny do tego pod Kōtei. Tutaj, przynajmniej na razie, mieli mieszkać uchodźcy z Kōtei oraz wciąż żywi członkowie klanu Uchiha.
Kiedy już tam byli, lider klanu oraz Stary Sugiyama poszli porozmawiać z jednym z panów tych ziem - Takedą - a Tsuyoshi, przy postawionej na szybko bramie i płocie wokół obozu uchodźców, rozpoznał znajome twarze. Był to ciemnowłosy chłopak chłopak Uchiha mający szesnaście lat, z krótkimi, najeżonymi włosami i wyraźnie znudzoną postawą oraz szczupła, czarnowłosa dziewczyna w wieku lat piętnastu. Oboje wyglądali na dość podobnych do siebie, nawet jak na klan Uchiha. Co więcej, oboje byli podobni do Tsuyoshiego.
Hiroto - jego młodszy brat oraz Haruka - jedna z jego kuzynek. Oboje stali na straży obozu.
Cała reszta w końcu miała czas na to, żeby odpocząć. Większość ran była już wylizanych - medycy leczyli ich po drodze. Teraz należało się rozłożyć, dojść do siebie, znaleźć miejsce do spania i poczekać na spis, jaki tutaj miał mieć miejsce, żeby być w stanie określić - kto żyje, a kto umarł.
Dotarli tu wszyscy, którzy brali udział w walkach.
Poza Kyoushim, o którego śmierci mówili wszyscy.
Czas na odpis: Wolne odpisy, możecie między sobą gadać, jeżeli chcecie interakcję z NPC - dajcie mi znać. Ogólnie to jest miejsce teraz, żeby wasze postacie przetworzyły wszystko, co sie wydarzyło. Dam wam czas, potem wrzucę podsumowanie.
- 6 mar 2024, o 08:19
- Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
- Temat: [EVENT] - Finał
- Odpowiedzi: 161
- Odsłony: 3867
Re: [EVENT] - Finał
Ostatnia Bitwa o Kōtei Ai, goryle, jej przyjaciele oraz lisie i Uchihowe przybłędy, które zgarnęli po drodze, zostali zaprowadzeni do wozowni, gdzie bez większego problemu cała grupa uwolniła, spod zawalonych belek, dwa wozy, które wydawały się być w całości. Próbowali wydobyć jeszcze i trzeci, ale temu wyłamały się koła, kiedy go wyciągali.
Koni nie mieli, ale goryle były wystarczająco silne, żeby przynajmniej na razie je ciągnąć. Może było trochę problemu z przejściem ulicami, ale powoli rozjaśniające się niebo i brak deszczu pomogło omijać przeszkody oraz dotrzeć do Bramy Południowej.
Kazuki został ułożony na wozie, liski cały czas trzymały się nerwowo obok niego, tęskniąc za swoimi właścicielami, ale szukając bezpieczeństwa obok stanowczego Kazukiego. Ciało Hokori leżało obok niego i mężczyzna obok niej upewniał się, żeby kobieta miała zamknięte oczy.
Przy bramie ucieszono się na dwa dodatkowe wozy i natychmiast zaprzężone zostały do nich konie. Nie były to konie pociągowe, ale smukłe, wyścigowe rumaki. No ale każdy też nocy robił to, czego nie chciał i konie również musiały zapracować na swoją wolność.
Hokori została zdjęta z wozu i ktoś się nią zajął, o ile nie zaprotestowano. Na wozie nie było miejsca na zwłoki. Było za to miejsce na Chino, którą Anzou z Haną dostarczyli.
Prędzej czy później wszyscy w pośpiechu wyruszyli na południe, porzucając za sobą Kōtei.
Armia w końcu dotarła do Wschodniej Bramy i ciągnęła dalej, na południe. Twierdza była już przejęta przez wroga, a napastnicy w powietrzu wciąż napierali. Jeden dzieciak na piaskowej chmurce odpierał ataki ogromną ilością piasku, tworząc potężną barierę. Orochi rozpoznał w nim Chirou, z którym nawiązał pewne porozumienie w czasie Turnieju. Wtedy dzieciak chciał poznać ojca, teraz - chronił całą armię.
W końcu do środka wszedł koniec armii, a zamykał ją nie kto inny, jak Shirei-kan klanu, Uchiha Masahiro. Tak jak reszta żołnierzy, widać było, że przeżył tam piekło. Tak jak reszta był wykończony, zakrwawiony i poharatany. Oddychał ciężko, a kiedy wszedł do środka, wydyszał:
- Zamknąć bramę… i ewakuacja. Porzucamy miasto - dodał.
Widać było, że mówi przede wszystkim do Orochiego, ale nie patrzył na niego, jakby zawstydzony przegraną. Jednocześnie na niego twarzy malowała się ulga, że widział go bezpiecznego.
Masahiro został, aż brama była zamknięta, a większość armii była już bezpieczna z przodu. Przy nim zostało tylko kilkoro shinobich, w tym niebieskowłosa Kiyomi, w takim samym niemal stanie, jak Masahiro. Skinęła głową do Orochiego, ale głównie obserwowała dzieciaka na chmurce, żeby mieć pewność, że będzie w stanie go złapać, jeżeli coś złego się stanie.
- No już, idźcie stąd - warknęła do Ookamiego i reszty grupy wsparcia, kiedy brama została zamknięta. - Nie narażajcie się na atak z powietrza. Ty też - dodała do Orochiego. - Zrobiłeś swoje, a nie chcę, żeby Sugiyama-sama suszył mi głowę o to, że jesteś takim nieudacznikiem, że nawet we wsparciu coś spieprzyłeś.
- Hej tam na dole! - zawołał ponownie Chirou. - Może ruchy, bo ja naprawdę nie wytrzymam dłużej. O! Orochi-niichan! - zawołał, zupełnie nie przerywając swojego jutsu. - Miałeś rację! Ojcowie są chujowi.
- Dobra, młody, złaź stamtąd, reszty już unikniemy.
- No dob… nie czekaj… o nie… o nie, nie, nie… MUSIMY SIĘ STĄD JAK NAJSZYBCIEJ WYNOSIĆ! - krzyknął Chirou, zleciał w dół i puścił swoje jutsu. - Już! Już! Już!
- Co się stało?
Shiroyasha pchany do przodu niedawnym sukcesem, zdecydował się iść za ciosem i wykorzystać przewagę jaką dawało odebranie Lisowi jednego ramienia. Koci samuraj zaparł się i napiął niczym sprężyna po czym wystrzelił w kierunku swojego oponenta z zamiarem ponownego okaleczenia pomarańczowej bestii. Kyuubi jednak zasilany gniewem, bólem i nienawiścią również śmignął do przodu minimalnie unikając ostrza po czym błyskawicznie się odwrócił, chwytając Matatabi za ogony. Mocne szarpnięcie powaliło Kota a Lis wskoczył na swoją ofiarę. Pazurzasta łapa jak po sznurku powędrowała w kierunku Katsumi, która znajdowała się w kryształowym sanktuarium na zbroi. Schronienie Uchihy niestety nie wytrzymało i roztrzaskało się pod naporem łapy. Kiedy tylko kobieta została brutalnie wyrwana ze zbroi, Kyoushi poczuł jak zniknęła śnieżnobiała powłoka a także wrócił nieprzyjemny chłód i niepewność. Wyczulony słuch białowłosego wyłapał charakterystyczny odgłos łamanych kości kiedy lapa zacisnęła się mocniej na kobiecie. Na pomarańczowym cielsku zabulgotała chakra i po chwili w miejscu ziejącej pustki wyrosła nowa łapa.
- Widzisz - warknął Lis do Katsumi, ściskając ją mocniej. Kobieta krzyknęła z bólu. Jej ciało było miażdżone, a oczy błyszczały, jakby miała ich za chwilę użyć. - Przez twoje kłamstwa, Katsumi, giną twoi ludzie. I zginie twój Jinchuriki.
Następnie Lis wbija łapę w szyję Matatabi, która zniknęła w olbrzymim obłoku dymu a druga łapa okazała się być zaciśnięta na niesamowicie osłabionym Kyoushim.
- Kyou…shi… - jęknęła Katsumi, odwracając swój wzrok na niego. Jej usta wyszeptały dwa słowa, których białowłosy mógł się spodziewać, ale w tej chwili ich pojawienie się zwiastowały koniec. - Kocham… cię.
W tej samej chwili łapa z chakry oraz zwykła łapa zmiażdżyły trzymane w nich osoby.
Chakra Kyoushiego i Matatabi nagle zniknęła.
Misae, lecąca na piaskowej chmurce, w stronę bezpiecznego miejsca, co jakiś czas spoglądała w tył, na swojego przyjaciela. Walczył cudownie, odrąbał Lisowi łapię i wydawało się, że ma coraz większą przewagę. Niestety, Lis był zbyt silny, wycelował w Katsumi.
Zbroja zniknęła, a Kyoushi…
Kyoushi zginął.
- Lis! Lis zabił Shiroyashę-sana! Kyuubi… - Chirou wołał, mówiąc, co widział. - Nie ma bijuu! On tu zaraz przyjdzie. Musimy stąd iść! Szybko!
- JUŻ! JUŻ! JUŻ! - Masahiro natychmiast odzyskał wigor i wydał rozkaz, następnie rzucił do Orochiego kunai z notką rozbłyskową. - Kiedy dotrzecie do bramy południowej, rzuć notkę świetlną, to się wycofam. Teraz go zatrzymam i…
- Nie ma mowy - szarpnęła do niego Kiyomi, ale mężczyzna pokręcił głową.
- Zostawcie mi konia. Dogonię was. Przyrzekam. Mam dla kogo żyć. I Misae-san… będzie mnie teraz potrzebowała. Idźcie!
Mężczyzna został sam na posterunku, czekając na potencjalną walkę, pozwalając reszcie ewakuować się.
Wydawało się to niepotrzebne. Z pola bitwy dochodziły krzyki radości - oczywistym było, że Dzicy cieszyli się z wygranej.
Przy bramie południowej teraz już było potężne zamieszanie. Teraz, kiedy już wszyscy mieszkańcy, większość żołnierzy się wydostała i ruszyła na piechotę na południe, do Sarufutsu, shinobim i kunoichi, którzy nadeszli ostatni rozdawano konie - piękne wierzchowce z pobliskich stajni. Uchiha kochali swoje konie i prędzej by ich szlag trafił prawdziwy, zanim zostawiliby je Dzikim. Dlatego upewniali się, że każdy koń zostanie rozdany. Orochi i Ookami dostali swoje konie i mogli odjechać. Reszta również wyruszyła w drogę. Po tym jak została wystrzelona notka świetlna, Masahiro również wrócił i ruszył przed siebie. Do ustalonego miejsca ucieczki.
Dla wszystkich: Z/T (poza Yamim)
Yami
Czas na odpis Yamiego: do kiedy chcesz, ale nie zwlekaj za bardzo
- 3 mar 2024, o 16:49
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Siedziba władzy
- Odpowiedzi: 283
- Odsłony: 27484
Re: Siedziba władzy
- Dzikusy - potwierdzil Jou, kiedy Minako się zdziwiła. - Ci zza Muru, na północnym-wschodzie, nie Kaguya - dodał, jakby wiedział o czym myśli. - Doprawdy, jako kunoichi powinnaś lepiej zbierać informacje i plotki oraz mieć oczy i uszy szeroko otwarte, żeby mi przynosić ciekawsze wieści, niż potencjalny bunt. Na przykład jakie siły zebrały się w Kotei do obrony miasta przed Dzikimi zza Muru. Powiem szczerze, że jestem raczej zawiedziony, że nie ma cię tam. Miałem zadanie dla Ciebie, ale musiałem powierzyć je Kumie. Nieważne.
Posiłek się zakończył. Jou skinął głową do służby, która posprzątała ze stoły, zostawiając Minako oraz Jou samych. Mężczyzna nie odzywał się przez dłuższą chwilę, jakby czekając i upewniając się, że służba odeszła, a oni zostali sami. Wtedy jego spojrzenie, bardzo intensywne, wbiło się w Minako.
- Znów, to urocze, że tak się o mnie martwisz. Jednak muszę cię zapewnić, że ja doskonale sobie radzę, pomimo lat za biurkiem. Bardzo chętnie bym ci pokazał, jak sprawny jestem, jeżeli byś chciała sprawdzić - przelotny uśmiech zawitał na jego twarz. - Cokolwiek będziesz robiła, pamiętaj, jak dasz palec, to odgryzą ci rękę. Nigdy nie rób nic dla nic za darmo - ludzie są niewdzięczni. Jeżeli zaczną się mordować nawzajem - to krew będzie na ich rękach, nie twoich.
Wyciągnął dłoń, jakby chciał dotknąć jej twarzy, ale zawahał się i ją opuścił.
- Zwiększyłem wynagrodzenia dla ninja, którzy zajmują się Oroborosem lub pilnują tych przeklętych cywilów, żeby znali swoje miejsce. Co do ciebie, Minako… jeżeli tak się o mnie martwisz, możesz zająć się ochroną mojego domu w noce, kiedy tam jestem. Jeżeli to cię uspokoi.
W końcu jednak wstał i spojrzał na Minako z góry.
- W każdym razie, cieszę się, że wróciłaś i miałbym nadzieję, że tym razem zostaniesz w okolicy dłużej.
- 26 lut 2024, o 21:37
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Siedziba władzy
- Odpowiedzi: 283
- Odsłony: 27484
Re: Siedziba władzy
Posiłek trwał dalej. Główne danie powoli znikało, aż w końcu nie było go już więcej. Było tak pyszne, że można by chcieć dokładkę. Jednak kiedy dokończyła ostatni kęs, odłożyła pałeczki i zamieniła kilka dodatkowych słów z Jou, talerze zostały posprzątane sprzed niej oraz Jou i po chwili został położony przed nimi prześliczny deser złożony z mochi - lekkich, kleistych ciasteczek ryżowych z delikatnym nadzieniem z moreli. Dodatkowo zaserwowana została zimna, zielona herbata.
Jou skinął głową na potwierdzenie słów o liderstwie Ichirou.
- Najwyższy czas, żeby przejął stołek. W końcu żaden z nas nie robi się młodszy, a ile można czekać aż on będzie gotowy. Wątpię jednak, żeby usiedział na miejscu. Na pewno będzie potrzebował odpowiedniego zastępcy. Co do mnie - cień uśmiechu przebiegł mu po twarzy - nie ode mnie zależy to, kto będzie Koteiem, tylko od wszystkich Shirei-kanów unii. Poza tym, kto wie, czy niedługo jakieś Dzikusy nie przejmą naszych ziem. Lepiej nie wybiegać myślami w przyszłość za daleko.
Kiedy Minako położyła dłoń na jego nadgarstku, zanim ją wzięła, on delikatnie musnął ją palcami swojej sztucznej dłoni, jakby zależało mu na dotknięciu jej, nawet, jeżeli sam nie mógł tego poczuć.
Wyraz jego twarzy nie zmienił się.
- Słucham cię, Minako. I bardzo mnie poruszają twoje słowa oraz to, jak bardzo martwisz się zwykłymi mieszkańcami. Zapewniam cię jednak, że w dalszym ciągu nie martwi mnie to, co robią. Nie mają żadnych szans z potęgą naszego klanu, na pewno nie, kiedy mamy tutaj takie osoby, jak ty, Minako. Jesteś jedną z osób, które się tym zajmują i wynagrodzę cię za to sowicie, Minako. Ale najbardziej to ufam, że to załatwisz odpowiednio - dodał, niemal ciepło.
Następnie upił wodę ze szklanki i skosztował swojego deseru.
- Na suszę, niestety, nic nie poradzimy. Ludzie muszą sobie poradzić, jak radzą sobie od wieków.
- 25 lut 2024, o 21:05
- Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
- Temat: [EVENT] - Finał
- Odpowiedzi: 161
- Odsłony: 3867
Re: [EVENT] - Finał
Ostatnia Bitwa o Kōtei Była bardzo duża szansa na to, że Ario nie zauważył, jak sfrustrowana wydawała się w tej chwili jego osobą Hoshi. Kobieta była zmęczona i ledwo co się powstrzymywała przed powiedzeniem czegoś. Szczęśliwie, potrafiła panować nad sobą doskonale i nie odpowiedziała.
- Misaki-chan, idź z Ario-kunem i pomóż mu zajmować się rannymi. Z tego, co słyszałam, liczą na zatrzymanie się w Sarufutsu i na to, że dalej niż Kotei przez dłuższy czas nie pójdą. Idą z nimi rodziny, dzieci, starcy. Oni szukają domu. Myślę też, że linia Sarufutsu i trakt z pustyni do Ryuzaku będzie już o wiele bardziej strzeżony przez Ryuzaku. Tutaj, na północy, to tylko grzeczność i obowiązek. Tam raczej będą bronili swoich interesów. W każdym razie, zobaczymy się niedługo.
- Poszłabym dalej z tobą, Ario-san - rzuciła Yurika, kiedy Ario powiedział, że pójdzie dalej, zajmować się rannymi. - Muszę zająć głowę czymś poważnym, żeby nie myśleć o bracie… po co on tam poszedł?
Yurika i Misaki oddaliły się z Ario i razem z nimi wyruszyły w podróż tam, gdzie miała się zakończyć ewakuacja klanu Uchiha oraz mieszkańców Kotei.
Przegrupowanie grupy dystansowej z muru Twierdzy zajęło trochę czasu. W tle czuwał Ookami, który teraz był całkowicie skupiony na swoich zadaniach, chociaż przelotnie myślał o tym, dokąd Uchiha mieli iść zostawiając za sobą dom. Słyszał gdzieś wzmianki o Sarufutsu i tak, kojarzył to miasteczko. Było po drodze do Kotei, na skrzyżowaniu traktów z Pustyni, Sakai, Ryuzaku oraz Muru. Był to niewielki ośrodek, ale wydawał się dość ważny strategicznie, poza tym, kiedy Ookami stamtąd przychodził, miasteczko wydawało się bardzo czymś zajęte. Było trzy dni drogi od Kotei, mniej więcej w połowie drogi od Morza Północnego do Ryuzaku. Zajęcie i pilnowanie takiego miejsca wydawało się strategiczne, inaczej po jakimś czasie Dzicy pewnie by się oswoili i przejęli trakty handlowe i przeszkadzali również w tym.
Czy coś.
W każdym powoli zaczęli się schodzić ludzie z różnych części frontu. I to był coraz smutniejszy widok. Teraz byli to zwykli ludzie, którzy walczyli w obronie swojego domu bądź żołnierze wysłani z Pustyni (niewiele) lub Ryuzaku (potężna armia, chociaż bardzo teraz przetrzebiona). Nie było już żadnych formacji, byli tylko ludzie, którzy podpierali się na sobie nawzajem, idąc z wojny.
Słyszał też rozmowę Orochiego - z albinosem, który pytał, co z jego ojcem oraz dziewczyną, która była niemal w jego wieku - dzieckiem, takim samym jak on. Też zawołała o swojego tatę.
Orochi poprosił Daichego o skontaktowanie się z frontem i próbę dowiedzenia się co z ojcem albinosa. Yamanaka, kiedy nawiązał połączenie, lekko się skrzywił i uśmiechnął się nieprzyjemnie, do siebie.
- Wkurzają się na mnie, że nie powinniśmy o takie rzeczy pytać. Straty podliczy się później. Ale… Fujiko nie żyje. Jego oddział został rozbity. Nic nie wiedzą na temat ojca… przykro mi.
Informacja mogła być dla Mijikumy trudna, ale tyle osób pozostało jeszcze na froncie, tyle osób przeszło. Ojciec Mijikumy mógł zostać przeoczony. Nie było wiadomo czy żyje czy nie. Chłopak musiał jeszcze poczekać jakiś czas, żeby się dowiedzieć, czy jego rodzina była cała. Podobnie Ai - też nie miała jeszcze wieści o swojej rodzinie. Niemniej - ona dostała zadanie - "jeżeli jeszcze miała siłę".
Orochi patrzył na Ai dwukolorowymi oczami - zielonym i czerwonym. Brak wąsa oraz zielone oko odróżniało go od mężczyzny z malunku. Kiedy się mu przyglądała zauważała różnice między nimi - delikatniejsze rysy, mniej poważne spojrzenie. Był jednak niesamowicie podobny do mężczyzny z obrazu. Co więcej, im więcej się mu przyglądała, tym bardziej podobny do samego Lorda Sugiyamy Orochi był.
Samo zwrócenie się do Orochiego "-sama" nie było niczym szczególnie dziwnym - patrząc na to, że nie dość, że był członkiem najbogatszej gałęzi rodu Uchiha, to jeszcze jego ojciec straszył w Siedzibie Władzy od prawie trzydziestu lat i nie jeden starał się dostać na listę osób, na które nie huczał poprzez nadmierne honoryfikowanie jego syna. Orochi tego, oczywiście, nie zauważał, za każdym razem się dziwił, tak kompletnie starając się od ojca odciąć.
Honorowanie Orochiego było raczej w stylu młodszego pokolenia. Starsze pokolenie - Uchiha Kazuki - znał Orochiego z daleka od dzieciaka. I chociaż o gorszych skandalach było słychać wśród Uchihów, nadal Orochi budził raczej przewracanie oczyma niż chęć szanowania go. Szczególnie, kiedy wąż ugryzł cię w nogę, a ból po operacji był jeszcze bardzo duży.
- Sugiyama, lepiej jak najszybciej opuścić miasto, nie wiadomo kiedy kolejna bijuudama uderzy - powiedział mężczyzna. - Ale wozy się przydadzą. Chyba, że już wypuścili wszystkie konie.
- Z końmi czekają do ostatniej chwili - odpowiedział jeden z żołnierzy, który przechodził. - Czekają na Masahiro-sama.
Było trochę ciężko brać go na poważnie, bo nadal był w ramionach wielkiego goryla (nie mógłby poruszać się na swojej chorej nodze), a na jego brzuchu siedziały dwa małe, wyjątkowo urocze zwierzątka - fenek oraz lisek, które były obecnie trochę zdezorientowane, bo nie było ich właścicieli. Mężczyzna nie robił żadnych ruchów do tego, aby się pozbyć zwierzaczków.
Zresztą, goryle nie trzymały tylko Kazukiego. Shinichi, Mijikuma i Kubomi w dalszym ciągu były w ich ramionach. Minoru stał obok po tym jak wypuścił Ai ze swoich objęć i oddał resztki marionetek Kubomi. Kubomi wiedziała, że będzie musiała spędzić sporo czasu na ich naprawie i znalezieniu odpowiednich części, żeby ponownie były w całości.
- Jeżeli byś potrzebowała z tym pomocy, Ario-kun i Yurika-san poszli właśnie w stronę miejsca ewakuacji - powiedziała do Kubomi Hoshi, kiedy już jej przyjaciele byli odprawieni. - Powinni pomóc z marionetkami, kiedy już dojdziecie do siebie.
Teraz grupa musiała zdecydować czy warto było zahaczyć o wozownię i wyciągnąć jeszcze z jeden, dwa wozy, żeby pomoc sobie i innym w ewakuacji.
A Orochi i Ookami wrócili do swojej roboty z kierowaniem ruchem.
Anzou i Hana spotkali się w twierdzy z Keionem i Shigemim. Shigemi był trochę zagubiony w tym, co chciał i miał robić. Trochę jeszcze tkwiąc myślami z Ai, trochę myślami w składziku, napełnił sobie kieszenie lekami i w momencie, kiedy Anzou i Hana przyszli, żeby pomóc Chino, Shigemi… cóż, wycofał się. W końcu zdecydował się na ewakuację. Nie powiedział nawet jednego słowa (chociaż wcześniej sporo krzyczał o spaleniu szpitala, żeby nie zostawiać go w rękach wroga. Można było aż się zastanowić, czy może należało po sobie całkowicie zostawić zgliszcza).
Shigemi od nich poszedł. Razem z żołnierzami, którzy - tak jak oni - zostali ochronieni przed spadającą bronią wiatrem. Inny wyciągali rannych spod gruzów. Keion za to przejął pałeczkę. Ocenił stan Chino - stan jej twarzy i zmiażdżonej nogi. I zdecydował, że nie było tu ani czas ani miejsce na opatrywanie jej - miała wytrzymać.
Mieli ruszyć.
Kolejne shurikeny i kunaie z notkami zaczęły spadać ponownie, wybuchając już i niszcząc to, co wcześniej nie zostało zniszczone. Musieli się spieszyć, a sytuacja nie wydawała się łatwa. Ale ponownie przestało spadać - poza drobnymi ziarnami piasku. Po spojrzeniu w górę można było zobaczyć młodego nastolatka na piaskowej chmurce, który tworzył teraz ogromną barierę z piasku nad nimi, ochraniając całą armię.
- Tej, Shirei-kan, pospieszcie się z tą ewakuacją! Na murach już nikogo nie ma! - zakrzyknął chłopiec. - A ja długo nie wytrzymam!
Z dołu było słychać kilka rozkazów, a armia powoli poruszała się w stronę Kotei.
Shigemi, a następnie Anzou, Hana, Chino i Keion po kilku minutach dotarli do bramy wschodniej, gdzie Orochi, Ookami, Hoshi i kilkoro dodatkowych ludzi kierowało ruchem. Grupa pomarańczowa właśnie zdołała się stamtąd ewakuować.
Orochi rozpoznał Shigemiego, jako jednego z Uchihów oraz rozpoznał Kaminarich z Turnieju Pokoju. Anzou i Hana walczyli, a Chino była wrzaskliwą córeczką Shirei-kana z Loży.
Nana, Takashi, Ryuujin oraz Osamu odlatywali z miejsca walki. Za sobą widzieli walkę, przed sobą widzieli Kotei, a pod sobą widzieli armię. Oczywiście, dopóki nie skręcili bezpośrednio na południe, nie minęli miasta i nie skierowali się w stronę głębi kontynentu, zostawiając za sobą cały ten zgiełk i ból.
Nie zostało ich wielu - może dziesięciu z całej grupy szturmowej. W najróżniejszych miejscach stracili kolejnych i kolejnych ludzi. Kapłan Jashina jako jedyny wydawał się w dobrym humorze i nucił sobie coś pod nosem. Cała reszta była jednak w kiepskim stanie, a ich humory były okropne.
Takeru przez jakiś czas siedział na ptaku, niemal z taką sama miną jak Ryuujin i nie mógł odżałować utraty miasta. Musieli jednak wycofać się, już na odpowiednie miejsce. Nie było co ewakuować się z innymi, jeżeli mieli specjalny transport.
Po godzinie lotu, kiedy Nana i Ryuujin przeżywali swoją żałobę, a bestie wciąż były widoczne za nimi oraz nadszedł świt, Takeru się podniósł i kazał wszystkim się zbliżyć.
- Sarufutsu. Ile czasu nam zejdzie, żeby tam się dostać?
- Dwanaście godzin. Będziemy tam wieczorem - odpowiedział jeden z Gazo.
- Zrobimy sobie przerwę po drodze na jedzenie i odpoczynek. Musicie nas tam dowieźć w końcu. Jeszcze lećmy dwie godziny, następnie lądujemy w jednym z miejsc, gdzie grupy ewakuacyjne mają odpocząć i przenocować. Zanim tam dotrą, my już będziemy lecieć znowu.
I lecieli. Kolejne godziny. W końcu jednak wylądowali w niewielkiej wiosce, gdzie czekał na nich patrol żołnierzy przynależnych do Ryuzaku oraz Uchiha. Ci przywitali ich suchym prowiantem i odesłali do spania.
Dopiero teraz można było między sobą mieć jakąkolwiek interakcję bądź paść na siano i spać dopóki ktoś by ich nie obudził.
Przegrali bitwę.
Kyoushi szybko zrozumiał o co chodzi Katsumi i od razu złapał za wymanifestowane z chakry ostrze. Biały demon, teraz wyglądający jeszcze bardziej adekwatnie do swojego przydomka, wznowił swój atak na Dziewięcioogoniastego przeciwnika. Śnieżnobiała katana błysnęła w powietrzu i z niewiarygodną prędkością uderzyła w Lisa. Kyuubi zaskoczony atakiem, ledwie zdołał go zablokować swoimi pazurami, jednakże Shiroyasha nie miał zamiaru dawać mu nawet chwili wytchnienia. Kolejne, szerokie cięcia nadlatywały ze wszystkich stron a Lis był spychany co raz to bardziej do defensywy, nie mając nawet możliwości na kontratak. Pomarańczowe cielsko przyjęło na siebie kilka draśnięć w momentach kiedy nie wyrobił się z powstrzymaniem katany Kyoushiego. Przez cały ten czas potwór wył w niebogłosy, rozwścieczony nagłym zyskaniem przewagi przez oponenta. Podczas unikania ostatniego ataku z serii Kyoushiego, Lis źle wyliczył odległość i cięcie prześlizgnęło sie przez jego obronę. Białe, świetliste ostrze przeszło przez ciało Lisa, czysto ucinając jego ramię.
Mimo wstępnych obiekcji, Misae zdecydowała się zostawić swojego przyjaciela samego na polu bitwy i pozwoliła żeby Sabaku i Ayatsuri wycofali ją z zagrożonej strefy. Siły wroga wydawały się teraz już przede wszystkim skupiać na ubezpieczaniu siebie nawezajem i pilnowaniu wycofujących się obrońców Sogen. Teraz zbliżał się czas na liczenie strat i zajmowanie się rannymi, chociaż jedna walka w dalszym ciągu trwała w najlepsze. Pomimo zdobycia wydawałoby się sporej przewagi jaką było odcięcie Lisowi jednego z ramion, wojownicy zza Muru wydawali się nie przejmować tym aż tak bardzo, najwyraźniej przekonani o sile ich czempiona.
Lecieli na chmurkach - nie było widać przed nimi grupy szturmowej, jako, że odlecieli trochę wcześniej. Cały czas byli w stanie obserwować walkę dwóch bijuu. Kyoushi teraz wygrywał.
Sami Uchiha i ludzie zbierali się w punkcie przy południowej bramie - tam się przegrupowywali i wyruszali dalej na południe. Prawie cała armia również się wycofała.
Yami
Czas na odpis Graczy : 9:00 2.03.2024
Czas na odpis Prowadzącego : 9:00 5.03.2024
- 25 lut 2024, o 21:04
- Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
- Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
- Odpowiedzi: 80
- Odsłony: 1839
[Event} - Miasteczko Sarufutsu
Położone w niecce pomiędzy wzgórzami dobrze prosperujące miasteczko, stanowiące centralny punkt między dwoma największymi szlakami przecinającymi prowincję Sogen - jednym prowadzącym ku Shi no Geto oraz Murowi i drugim, prowadzącym na południe prosto ku bogatemu Ryuzaku no Taki. Oba szlaki łączą się w tym punkcie w jeden, prowadząc ostatecznie do Kotei, stolicy Sogen. Dzięki wielu karawanom i prężnemu handlowi miasteczko jest bogate, posiada nawet własne mury oraz garnizon straży, z którego wysyłane są patrole do mniejszych posterunków ciągnących się aż do granicy. Znajduje się tutaj kilka istotnych budynków, między innymi siedziba cechu kupieckiego, posiadłości szlacheckich rodzin Nakano oraz Takeda, które sprawują pieczę nad miastem oraz duża świątynia Susanoo, w której można zawsze znaleźć wielu wiernych, zwłaszcza w trakcie festiwali.
- 23 lut 2024, o 16:03
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Siedziba władzy
- Odpowiedzi: 283
- Odsłony: 27484
Re: Siedziba władzy
Kiedy Minako próbowała się wytłumaczyć przez Jou, mikroekspresja na jego twarzy wyrażała miękkość i wydawało się, że Minako jest ujmująca w tym momencie. Mężczyzna nawet wyciągnął rękę i dotknął delikatnie jej ramienia, zachęcając ją do spoczynku na krześle.
- To urocze, z jakim entuzjazmem o tym mówisz.
Usiedli, została podana przystawka, a sługa nalał wina do szklanych kieliszków. W międzyczasie Minako rumieniła się z powodu komplementów i zdołała grzecznie podziękować, a także wyjaśnić co i jak było z tą jej urodą. Oczywiście wyraz twarzy Jou się nie zmienił, ale być może patrzył na nią z zainteresowaniem? Wydawał się łagodny.
Ale tak naprawdę ciężko było powiedzieć.
Wino było chłodne i słodkie. Woda zimna, przyniesiona prosto ze studni. Chłodnik istotnie był chłodny. Wszystko wydawało się niemal idealne. Chyba nigdy w życiu nie byłaby w stanie zdobyć takiego posiłku sama. Owszem - i wino, i woda, i chłodnik były w zasięgu jej rąk, ale nie takie. Nie tak pięknie przystrojone, nie tak idealnie podane, nie z tak orzeźwiającą temperaturą. Miała szczęście, że uczestniczyła w tym posiłku. Mogła wątpić, że nawet najbogatsi Sabaku byli w stanie pozwolić sobie na takie specjały.
A to dopiero był początek.
Rozmowa powoli szła do przodu, poza chwilą milczenia, która wprawiła Minako w konsternację i zaczęła przepraszać i się tłumaczyć. Kiedy to zrobiła, Jou bez słowa patrzył na nią, a kiedy skończyła, tylko skinął głową.
- Nie ma się czym martwić, Minako. Gdyby było, zająłbym się sprawą dogłębnie. To tylko kilku brudnych terrorystów, którzy myślą, że będą w stanie naruszyć jakkolwiek siłę rodu Sabaku oraz Unii. Nasi ninja, tacy jak ty, zajmują się tą sprawą. Dla pewności zwiększyłem wynagrodzenie za ich głowy. Mamy tutaj o wiele ważniejsze sprawy, jak przygotowanie się do uroczystości przejęcia przez Ichirou stanowiska Shirei-kana. Nie obchodzą mnie w tym świetle drobnostki, z którym średnio rozgarnięty shinobi czy kunoichi sobie poradzi.
- Ale jeżeli poprawi ci to humor, moja droga, proszę bardzo, opowiedz, czego się dowiedziałaś. Słuchanie cię bardzo umila posiłek.
Po skończonej przystawce, zostało podane danie główne - teriyaki z kurczaka z pustynnymi ziołami, sałatka z surowego szpinaku z sezamem oraz ryż z czerwoną fasolą adzuki.