Znaleziono 3181 wyników
Wyszukiwanie zaawansowane
- autor: Papyrus
- 18 min temu
- Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
- Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
- Odpowiedzi: 150
- Odsłony: 3990
- autor: Papyrus
- dzisiaj, o 13:36
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Posiadłość
- Odpowiedzi: 6
- Odsłony: 786
- autor: Papyrus
- dzisiaj, o 12:36
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Lochy/Więzienie
- Odpowiedzi: 6
- Odsłony: 275
- autor: Papyrus
- wczoraj, o 00:18
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Posiadłość
- Odpowiedzi: 6
- Odsłony: 786
- autor: Papyrus
- 26 kwie 2024, o 22:48
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Lochy/Więzienie
- Odpowiedzi: 6
- Odsłony: 275
- autor: Papyrus
- 26 kwie 2024, o 20:32
- Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
- Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
- Odpowiedzi: 150
- Odsłony: 3990
- autor: Papyrus
- 24 kwie 2024, o 00:20
- Forum: Ningyō-shi (Osada Rodów Ayatsuri i Kaguya)
- Temat: Siedziba władzy
- Odpowiedzi: 347
- Odsłony: 28694
- autor: Papyrus
- 22 kwie 2024, o 22:42
- Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
- Temat: [Event] - Ostatnia Bitwa o Kotei - Rozliczenie
- Odpowiedzi: 0
- Odsłony: 161
- autor: Papyrus
- 22 kwie 2024, o 00:00
- Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
- Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
- Odpowiedzi: 150
- Odsłony: 3990
Ostatnia Bitwa o Kōtei
ZAKOŃCZENIE
Pierwszy dzień po dotarciu pod Sarufutsu był pełen emocji i pracy. Tu i tam pojawiała się pewne niesnaski i kłótnie, nawet niemalże dochodziło do rękoczynów, ale nie było to nic niezwykłego w tej sytuacjo. Każdy, po uświadomieniu sobie przegranej i utraty domu, był w dużej mierze na skraju załamania nerwowego. Szczególnie członkowie klanu Uchiha, których nerwy były wyjątkowo zszargane.
Ktoś musiał jednak zająć się sprawami organizacyjnymi. Szczególnie, jeżeli chodziło o zajęcie się nowo przybyłymi ludźmi. Była to końcówka mieszkańców Kotei, która nie została ewakuowana wcześniej z Kotei, oraz całość wojsk, które tam walczyły. Szczęśliwie, większość ludzi z Kotei i okolicy była przeniesiona tutaj wcześniej. Mieli przydzielone już kwatery w domach w mieście lub w niewielkich szałasach pod miastem. To zbiorowisko szałasów wyglądało bardzo jak obóz uchodźców pod Kotei wcześniej.
Organizacyjne obowiązki zostały rozdzielone osobom, które najlepiej się do tego nadawały. Stary Sugiyama zajmował się jeszcze sprawami politycznymi, gdzie dołączył do niego Masahiro. Uchiha Kurou zebrał kilkoro ludzi i na łące pod miasteczkiem przygotowywali stos pogrzebowy.
Zajęcie się sprawami organizacyjnymi ludzi zlecono Sugiyama Orochiemu. Oczywiście, jego ojciec zrzucił mu na głowię o wiele za dużo, ale ojciec nigdy nie miał dla niego litości. Głęboko wierzył, że syn nadaje się do tej pracy i młodszy miał go po prostu nie zawieść.
Roboty było dużo, ale po przejęciu jednego namiotu na sztab dowodzenia, Orochi powoli angażował coraz więcej osób do pracy. Osoby, które znał i które znały jego z czasów jego pracy w Siedzibie Władzy bardzo szybko do niego przylgnęły i zaczęły orbitować wokół niego. Bardzo sprawnie też znalazł pomoc administracyjną w Hoshi, której talenty organizacyjne dorównywały jedynie niechęci Orochiego do biurokracji i papierkologii.
Sztab dowodzenia powstał, a w nim zaczęły powstawać listy żołnierzy, ninja oraz mieszkańców, którzy tutaj przybyli. Sporządzone wcześniej listy - te sprzed walki - zostały do sztabu dostarczone. Do zachodu słońca, wszystko zaczęło działać tak, jak powinno.
Jedna grupa zajmowała się odhaczaniem i zapisywaniem nazwisk ludzi, którzy do nich podeszli, robiąc przy tym spis ludności. Dalej odsyłano ich do drugiej grupy, która kojarzyła ze sobą rodziny oraz przydzielała miejsca do spania. Tymczasowe, stałe - różnie. Dość szybko, jako grupa trzecie dołączyli do nich młodzi shinobi i kunoichi z Sarufutsu - młode, naburmuszone Uchihy z okolic - niechętnie wykonywujące rozkazy tych z Kotei. Orochiemu udało się jednak ich sobie zjednać i dzięki temu młodzieńcy prowadzili ludzi do ich nowych kwater oraz załatwili listy mieszkańców Kotei, którzy przybyli tu wcześniej.
Jeszcze łatwiej można było łączyć rodziny i część osób mogła zamieszkać ze swoimi rodzinami, które dostały domy w miasteczku. Wiele rodzin z Sarufutsu przyjęło do siebie ludzi z Kotei. Część osób dostawała szopy, które budowano tutaj od jakiegoś czasu. Reszta dostawała namioty - albo dla rodzin, albo miejsce w dużym, wspólnym namiocie - szczególnie, jeżeli było się żołnierzem albo ninja bez rodziny w cywilu.
Z dnia na dzień listy stawały się pełniejsze, powstawało więcej szop, część ludzi odeszła do swoich domów. Coraz mniej osób mieszkało w namiotach, postawiono drewniany szpital, kuchnię i jadalnię. Powoli się zadomawiano.
Grupa Gazo, która trzymała się razem i szeptała do siebie została zaangażowana przez Orochiego do tworzenia map. Powstały dzięki temu mapy obozu pod Sarufutsu, aktualizowane za każdym razem, kiedy nowy budynek został postawiony. Powstała ogromna mapa okolić oraz mapa nowej granicy, która nadal stanowiła ogromne kontrowersje.
Co jakiś czas zaglądała do sztabu kapitanka straży Sarufutsu - około 18-letnia Uchiha, bardzo poważna. Pojawiał się Stary Sugiyama, pracując razem z synem i okazjonalnie się kłócąc. Uchiha Kurou, z Rady Klany, został wysłany do Ryuzaku, razem z małżonką pana feudalnego - Takedy, aby zorganizować spotkanie z liderami. Oddziały Ryuzaku wyruszyły razem z nimi, jedynie niewielki oddział został, aby pomóc bronić nowej granicy.
Niedługo dołączyli do nich uciekinierzy z Cesarstwa. Niewielka grupa pomagała budować domy, inni ramię w ramię stanęli z shinobimi Uchiha i Ryuzaku - na straży granicy. Ninja trzech krain coraz bardziej się między sobą mieszali, czy się to komuś podobało czy nie.
Nowy Shirei-kan klanu Uchiha był przede wszystkim wśród ludzi, pracując w pocie czoła i pomagając, gdzie się dało. Czasami pomagał stawiać domy, czasami pomagał roznosić jedzenie i spotykał się z rannymi. Odpowiadał na pytania, a szczególnie z bardzo trudnym dla niego pytaniem:
- Ale dlaczego jesteśmy tutaj? A co, jeżeli tu też przyjdą? Nie możemy wycofać się głębiej?
Prawda, którą przekazywał Masahiro ludziom była trudna. Znał ją początkowo od Starego Sugiyamy, a potem od samego Ryuzaku, kiedy uczestniczył w poważnej rozmowie z wysłannikami kupieckiego miasta, panem Takedą i Yuki Mikoto.
- Nie możemy iść dalej na południe. Za granicami Ryuzaku nas nie przyjmą i mamy chronić granic. Inaczej nie mamy co liczyć na jakąkolwiek pomoc. Nie dano nam innego wyjścia.
Zanim jednak to spotkanie miało miejsce i zanim Masahiro wyjaśniał ludziom, jak źle obecnie wyglądała sytuacja, zanim Sarufutsu się rozbudowało, zanim inne klany wróciły do domu - odbył się symboliczny pogrzeb wszystkich tych, którzy zginęli w Ostatniej Bitwie o Kotei.
Dzień po przybyciu ostatnich osób do Sarufutsu był słoneczny i ciepły. Wczesnym rankiem ludzie zebrali się na łące pod miasteczkiem, gdzie był ułożony wielki stos pogrzebowy, gdzie powinno być ułożone i spalone ciało poległego Uchiha. Wokół stosu stało kilkoro ninja klany Uchiha w pełnym rynsztunku, gotowych do użycia Katon: Gōkakyū no Jutsu, flagowej techniki pokazującej dorosłość członka klanu Uchiha. Tym jutsu tradycyjnie zapalano stos pogrzebowy. Przy stosie stał Uchiha Masahiro oraz kapłan Susanoo, który miał prowadzić ceremonię.
Brakowało tylko ciała.
Ciało, które miało zostać spalone stało obok Masahiro - Shiroyasha Kyoushi żył i, chociaż był trochę zmarniały, miał się dobrze. Chwilowo tak, jak lider klanu był poważny i wyprostowany, świadomy powagi tej chwili.
Ludzie zbierający się na łące podchodzili do stosu, kładąc tam kwiaty, lub dorzucając patyki. Nie mieli dużo przy sobie, ale chcieli oddać hołd poległym. Coś od siebie, co mogłoby pomóc zmarłym wyruszyć z dymem do zaświatów.
Kapłan Susanoo, w ceremonialnych szatach, zaczął ceremonię od modlitwy. Następnie prosił duchy przodków i innych, poległych Uchiha, aby przyjęli zmarłych w zaświatach. Ci, którzy stali wokół stosu, kiedy kapłan skończył, złożyli pieczęcie i użyli Katon: Gōkakyū no Jutsu, podpalając stos pogrzebowych. Ten zajął się ogromnym ogniem niemal od razu, strzelając iskrami i wznosząc się do nieba, jakby płomienie chciały sięgnąć niebios.
Na to Masahiro wystąpił przed ludzi - stanął naprzeciwko, ze stosem płonącym za jego plecami i wygłosił kilka słów.
- Żegnamy dzisiaj naszych towarzyszy broni, naszych krewnych i przyjaciół. Ludzi, którzy zginęli przez atak na nasz dom. Ludzi, którzy też ten dom stracili, którzy, chociaż z innych miejsc, nasz dom bronili. Nie mamy ze sobą ich ciał, możemy mieć tylko nadzieję, że nasi przeciwnicy potraktują ich z szacunkiem. Mimo tego mam nadzieję, że ta ceremonia pozwoli im odejść w spokoju, przyjmując nasze podziękowania za poświęcenie, którego dokonali i świadomości, że dzięki temu żyjemy. Postarajmy się jak najlepiej to wykorzystać i pamiętajmy w naszych sercach o tych, którzy odeszli. Shiroyasha Kyoushi teraz chciałby powiedzieć kilka słów o naszej byłej liderce, Uchiha Katsumi.
- Była tą która chciała mnie zniewolić, ale nawet to się nie udało. Chciała zbyt dobrze dla wszystkich, swoim kosztem psia mać. Kochała mnie, a ja ją, jak matkę, która martwiła się o syna marnotrawnego, próbując go chronić w klatce, żeby nie dosięgnęło go zło tego świata. Niech jej ziemia lekką będzie, a tego który pozbawił ją tchu... Idę po ciebie skurwielu.
Tłum niemal zafalował, a jego słowa odbiły się echem i były powtarzane. Nie tylko on pragnął zemsty.
Kiedy Kyoushi zakończył, kapłan znów przejął ceremonię, wznosząc kolejne modły nad dopalającym się stosem, oddając dusze przodkom. Chociaż to był tylko symbol, wielu ludzi wzruszyło się, żegnając się ze swoimi bliskimi w ten sposób.
Po dopaleniu się stosu, ceremonia zakończyła się, a zwykły zgiełk obozu uchodźców z Kotei powrócił. Niedługo potem delegacja innych nacji wyruszyły z powrotem do swoich prowincji, a ptaki zostały rozesłane po całym świecie, niosąc ze sobą informację.
Kotei zostało stracone. Niechaj bogowie mają nasz świat w swojej opiece.
Koniec Eventu: Ostatnia Bitwa o Kotei
- autor: Papyrus
- 19 kwie 2024, o 11:37
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Lochy/Więzienie
- Odpowiedzi: 6
- Odsłony: 275
Po wrzuceniu Reia do lochu - pozbawionego ekwipunku, godności i choroby psychicznej, strażnicy zamknęli ciężkie kraty za nim, a razem z Jou odeszli w stronę wyjścia. Rei usłyszał jeszcze, jak Jou mówi:
- Następnym razem sami sobie poradźcie ze smarkaczem. Ja mam was uczyć wykonywania swojej roboty?
Jego głos powoli zanikał, a kiedy zamknęły się za nimi ciężkie drzwi, głosy i kroki zupełnie zamilkły. Rei został sam, nie licząc Hibiki Kirino w celi na przeciwko, ani innych więźniów, których imienia nie znał, ani dokładnie ich nie widział.
Kiedy Rei wypowiedział swoje słowa, Kirino na niego spojrzała. Kobieta, która wcześniej była pięknym klejnotem Pustyni, teraz wyglądała bardzo kiepsko. Rei, który ostatnio widział ją jako dwunastoletni chłopiec, nie do końca pamiętał, jak wyglądała wtedy, ale widział, że się zmieniła. Teraz była wychudzona, jej skóra była ziemista od braku słońca i powietrza. Wyglądała na chorą, pewnie z powodu braku makijażu. Jej długie włosy były matowe i rozczochrane. Jej prosty strój więzienny tylko potęgował zły wygląd.
- Kim jesteś? - zapytała, kiedy Rei się przedstawił. Skrzywiła się nieco, może próbując sobie przypomnieć. - Nie pamiętam, żebym wysyłała pogoń za jakimś dzieciakiem. I twoje słowa nic nie znaczą, kiedy liderem jest Jou, czy jego wierny piesek, Ichirou. Cokolwiek zrobiłeś, zgnijesz tutaj, niezależnie od tego, ile masz lat. Jemu jest potrzebna armia idealna, nie ktoś, kto jakkolwiek się różni... Ktoś, kto może go kwestionować.
- autor: Papyrus
- 18 kwie 2024, o 21:08
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Posiadłość
- Odpowiedzi: 6
- Odsłony: 786
Kiedy wzrok Minako przyzwyczaił się do półmroku, mogła zarejestrować więcej szczegółów pomieszczenia, w którym się znajdowała. Była to obszerna, bardzo wygodna sypialnia urządzona w ciemnych czerwieniach i złocie. Każda przestrzeń w niej była zaprojektowana tak, aby każdy jej kawałek sprzyjał odpoczynkowi i relaksacji. Oczywiście, obszerne łóżko z baldachimem, kanapa pod ścianą, puchaty dywan i mnóstwo, całe mnóstwo poduszek, które leżały dosłownie wszędzie.
Przepych był właściwym słowem.
Medyczka podała Minako szklankę z napojem, który miał smak mleka z owocami oraz zgrzytającym w zębach proszkiem, który również zalegał na języku i podniebieniu. Był bardzo syty. Minako miała problem z wypiciem go na raz.
- Proszę wybaczyć, Minako-sama - wymamrotała medyczka, ale nie zmieniła sposobu odnoszenia się do kobiety. - Ja... Minako-sama została przyniesiona tutaj, bo Jou-sama prosił. Jeżeli Minako-sama nic nie jest, wolałabym pójść. To tylko zmęczenie. Proszę dużo spać i pić wody. I proszę zjeść coś pożywnego. Jeżeli Minako-sama będzie przez dłuższy czas czuła osłabienie, pomimo odpoczynku, proszę zgłosić się do szpitala. -
Medyczka nie odpowiedziała na pytanie o imię, wydawało się wprost, że chce jak najszybciej wydostać się z pomieszczenia, a może nawet domu. Na pewno nie chciała tutaj być. Dlatego też bardzo szybko pozbierała swoje rzeczy i wypadła z sypialni. Żeby ją złapać, Minako musiałaby wyskoczyć z łóżka i się obnażyć. A tak, została sama. Naga. Nie widziała też żadnych ubrań czy czegoś, co mogłaby włożyć. No, może pościel, którą już temu przyciskała do swojego ciała. Lub zasłonę, jeżeli ośmieliłaby się ją zerwać.
Wydawało się jej jednak, że w tym domu był ktoś jeszcze. Z innego pokoju, po tym jak medyczka wyszła, było słychać - chyba - że ktoś się porusza. Mogła być to służba, o której wspominała medyczka. Być może jednak to intruz.
- autor: Papyrus
- 16 kwie 2024, o 21:35
- Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
- Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
- Odpowiedzi: 150
- Odsłony: 3990
Ostatnia Bitwa o Kōtei
Misae i Kyoushi
Po drugiej stronie ściany tego niewielkiego budynku cały czas ziapotał pies, a dwie służki stały pod ścianą, wciąż gotowe, żeby Kyoushiego umyć oraz namaścić olejkami. Tyle, że mężczyzna teraz był żywy, a nie, tak jak spodziewały się wcześniej, martwy. Chwilowo jednak nie były pewne czy wyjść czy zostać.
Sugiyama skinął głową na wyjaśnienie kim i jaka była Nibi.
- Rozumiem - odpowiedział Stary. - Oboje, nawet jeżeli wściekli, jesteście, jak ja, tylko narzędziami, działającymi dla dobra klanu i ludzi. I chciałbym wierzyć, że istotnie tak jest.
Czy miał na myśli, że chodzi mu o Kyoushiego i jego zrozumienie bycia "narzędziem" czy swoje wątpliwości, czy działa dla dobra klanu i ludzi, tego młodzieniec nie wiedział. Starszy mężczyzna zauważył za to, że Kyoushi czuł się niekomfortowo, kiedy mówił mu o Katsumi. Mimo tego uznał, że powinien wiedzieć i być świadomy tego, co kobieta zrobiła dla klanu Uchiha oraz ludzi z Sogen.
- Może to nazbyt naiwne, ale nie mamy dokąd pójść. Nie puszczą uchodźców - cywili - dalej na południe, do Ryuzaku. Z nas oraz wyrzutków z Cesarstwa chcą zrobić kolejną linię ochrony przed Ludźmi zza Muru. Nie chcą bronić się na granicy. A raczej… nie chcą bronić się na starej granicy. Shiroyasha, to to już nie jest sprawa Sogen. Bo Sogen już nie ma.
Zacisnął na chwilę zęby, ale szybko zapanował nad sobą i swoją złością. Kontynuował rozmowę.
- Do reszty świata… Nie jesteś aż tak naiwny, Żeby wierzyć, że ich to obchodzi. Ale tak. Bądź posłańcem. Zbieraj i namawiaj ludzi, Żeby walczyli po naszej stronie. A jak będziemy gotowi - uderzmy. A teraz… - Sugiyama urwał, patrząc na urodziwe kobiety pod ścianą. - Może skorzystaj z pomocy tych panien. 3 dni. Byłeś poza światem i jesteś po walce. Doprowadzą cię do porządku.
Jedno spojrzenie na kobiety powiedziało Kyoushiemy, że zająłby się nim bardzo kompleksowo.
Nie było mu to jednak dane. W czasie rozmowy ze starym Sugiyamą, Misae i Masahiro dotarli do posiadłości klanu Takeda. Mężczyzna zsiadł z konia, następnie pomógł towarzyszącej mu kobiecie. Koń natychmiast został przejęty przez sługę posiadłości, a oni mogli rozejrzeć się po terenie.
- Orochi swego czasu spędził tu aż dwa lata, będąc osobistym ochroniarzem panicza Yuu. Chronił go, kiedy Takedzie grożono, a dzięki temu, że chłopak przeżył, klan Takeda jest w zgodzie z klanem Uchiha. Nie wiem, co by było, gdyby Takeda nie był po naszej stronie. A propos Orochiego - zobacz pies Sugiyamów - Inugami.
Masahiro wskazał na psa ujadającego pod osobnym, mniejszym budynkiem niedaleko tradycyjnej posiadłości klanu Takeda. Misae była w stanie zobaczyć naprawdę dużego, czarnego jak samo piekło psa, który wyglądał nieco nienaturalnie. Czy to z powodu wielkości czy z powodu groźnej, szczekającej aury, jaka go otaczała. Masahiro jednak nie wydawał się przejmować i podszedł trochę bliżej, wołając.
- Inugami, chodź tu, dobry piesek - zawołał pochylając się, a pies oderwał się od szczekania i przybiegł do niego się przywitać wylewnie. - Mieszkałem u nich jakiś czas, a Stary… w sumie jest dla mnie bardziej jak ojciec niż ojciec, po tym jak Hisato… Hej, zostań…
Inugami pobiegł z powrotem pod budynek, żeby szczekać, a Masahiro wyprostował się i poszedł za nim. W pewnym momencie jednak zwolnił trochę i wydawało się, że zamarł. Przez chwilę patrzył na budynek, potem spojrzał na Misae. Jego złote oczy były rozszerzone i wydawało się, że jego oddech przyspieszył.
Misae rozpoznała w tym nie strach, ale nadzieję.
- Poczekaj chwilkę… ja… - Masahiro niemal podbiegł do drzwi budynku i lekko je rozsunął, zaglądając do środka. Próbował to zrobić dyskretnie, ale zaraz po tym - pies się władował i teraz szczekał i warczał w środku budynku.
Masahiro zakrył usta dłonią i skinął ramieniem na Misae, bardzo intensywnie, żeby jak najszybciej tu podeszła, a sam oparł się o ścianę zewnętrzną i zsuną do pozycji siedzącej, wyglądając w tym momencie, jakby naprawdę miał się rozpłakać.
Keion
Państwo Uchiha powiedli Keiona w ustronne miejsce. Para wyraźnie potrzebowała bardziej intymnego miejsca, żeby załatwić sprawę z Keionem. Po drodze trochę i niezobowiązująco z nim rozmawiali, nie poruszając tematu tego, o co chodziło. Sam młodzieniec mógł się co najwyżej domyślać, że coś było nie tak z nogą Kazukiego.
W końcu dotarli do namiotu medycznego, gdzie chwilę poczekali na wejście, ale kiedy już miejsce było zrobione za jednym z parawanów i cała trójka tam zmierzyła, chowając się przed całym światem.
- Keion-sensei - zwrócił się do Keiona Kazuki, z lekkim uśmiechem na twarzy. - Moja małżonka jest w ciąży. Nasz syn ma już siedemnaście lat, za chwilę będzie dorosły, poza tym jest shinobim. Ale klan ucierpiał, to się postaraliśmy o jeszcze jedno dziecko.
- Tyle, że w tym całym zamieszaniu przewróciłam się i chciałabym sprawdzić, czy wszystko w porządku. Dopiero od niedawna jestem w ciąży, wymiotuję i nie krwawiłam w ostatnim miesiącu. Mam już prawie czterdzieści lat. Trochę się martwię. Czy sprawdzi doktor czy wszystko w porządku? Na tyle, na ile można? Uratował doktor życie mojego męża, nie wiem, czy byłabym w stanie komuś bardziej zaufać, niż panu. Pewnie będę musiała porozmawiać z akuszerką prędzej czy później, ale pana pomoc teraz…
- To dla nas ważne. Poczekam na zewnątrz - Dodał Kazuki, wychodząc na zewnątrz i czekając na wieści. Miyuki za to oddała się w ręce Keiona, do zbadania.