Znaleziono 3173 wyniki
- dzisiaj, o 00:20
- Forum: Ningyō-shi (Osada Rodów Ayatsuri i Kaguya)
- Temat: Siedziba władzy
- Odpowiedzi: 347
- Odsłony: 28413
- 22 kwie 2024, o 22:42
- Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
- Temat: [Event] - Ostatnia Bitwa o Kotei - Rozliczenie
- Odpowiedzi: 0
- Odsłony: 135
- 22 kwie 2024, o 00:00
- Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
- Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
- Odpowiedzi: 131
- Odsłony: 3586
Re: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Ostatnia Bitwa o Kōtei
ZAKOŃCZENIE Pierwszy dzień po dotarciu pod Sarufutsu był pełen emocji i pracy. Tu i tam pojawiała się pewne niesnaski i kłótnie, nawet niemalże dochodziło do rękoczynów, ale nie było to nic niezwykłego w tej sytuacjo. Każdy, po uświadomieniu sobie przegranej i utraty domu, był w dużej mierze na skraju załamania nerwowego. Szczególnie członkowie klanu Uchiha, których nerwy były wyjątkowo zszargane.
Ktoś musiał jednak zająć się sprawami organizacyjnymi. Szczególnie, jeżeli chodziło o zajęcie się nowo przybyłymi ludźmi. Była to końcówka mieszkańców Kotei, która nie została ewakuowana wcześniej z Kotei, oraz całość wojsk, które tam walczyły. Szczęśliwie, większość ludzi z Kotei i okolicy była przeniesiona tutaj wcześniej. Mieli przydzielone już kwatery w domach w mieście lub w niewielkich szałasach pod miastem. To zbiorowisko szałasów wyglądało bardzo jak obóz uchodźców pod Kotei wcześniej.
Organizacyjne obowiązki zostały rozdzielone osobom, które najlepiej się do tego nadawały. Stary Sugiyama zajmował się jeszcze sprawami politycznymi, gdzie dołączył do niego Masahiro. Uchiha Kurou zebrał kilkoro ludzi i na łące pod miasteczkiem przygotowywali stos pogrzebowy.
Zajęcie się sprawami organizacyjnymi ludzi zlecono Sugiyama Orochiemu. Oczywiście, jego ojciec zrzucił mu na głowię o wiele za dużo, ale ojciec nigdy nie miał dla niego litości. Głęboko wierzył, że syn nadaje się do tej pracy i młodszy miał go po prostu nie zawieść.
Roboty było dużo, ale po przejęciu jednego namiotu na sztab dowodzenia, Orochi powoli angażował coraz więcej osób do pracy. Osoby, które znał i które znały jego z czasów jego pracy w Siedzibie Władzy bardzo szybko do niego przylgnęły i zaczęły orbitować wokół niego. Bardzo sprawnie też znalazł pomoc administracyjną w Hoshi, której talenty organizacyjne dorównywały jedynie niechęci Orochiego do biurokracji i papierkologii.
Sztab dowodzenia powstał, a w nim zaczęły powstawać listy żołnierzy, ninja oraz mieszkańców, którzy tutaj przybyli. Sporządzone wcześniej listy - te sprzed walki - zostały do sztabu dostarczone. Do zachodu słońca, wszystko zaczęło działać tak, jak powinno.
Jedna grupa zajmowała się odhaczaniem i zapisywaniem nazwisk ludzi, którzy do nich podeszli, robiąc przy tym spis ludności. Dalej odsyłano ich do drugiej grupy, która kojarzyła ze sobą rodziny oraz przydzielała miejsca do spania. Tymczasowe, stałe - różnie. Dość szybko, jako grupa trzecie dołączyli do nich młodzi shinobi i kunoichi z Sarufutsu - młode, naburmuszone Uchihy z okolic - niechętnie wykonywujące rozkazy tych z Kotei. Orochiemu udało się jednak ich sobie zjednać i dzięki temu młodzieńcy prowadzili ludzi do ich nowych kwater oraz załatwili listy mieszkańców Kotei, którzy przybyli tu wcześniej.
Jeszcze łatwiej można było łączyć rodziny i część osób mogła zamieszkać ze swoimi rodzinami, które dostały domy w miasteczku. Wiele rodzin z Sarufutsu przyjęło do siebie ludzi z Kotei. Część osób dostawała szopy, które budowano tutaj od jakiegoś czasu. Reszta dostawała namioty - albo dla rodzin, albo miejsce w dużym, wspólnym namiocie - szczególnie, jeżeli było się żołnierzem albo ninja bez rodziny w cywilu.
Z dnia na dzień listy stawały się pełniejsze, powstawało więcej szop, część ludzi odeszła do swoich domów. Coraz mniej osób mieszkało w namiotach, postawiono drewniany szpital, kuchnię i jadalnię. Powoli się zadomawiano.
Grupa Gazo, która trzymała się razem i szeptała do siebie została zaangażowana przez Orochiego do tworzenia map. Powstały dzięki temu mapy obozu pod Sarufutsu, aktualizowane za każdym razem, kiedy nowy budynek został postawiony. Powstała ogromna mapa okolić oraz mapa nowej granicy, która nadal stanowiła ogromne kontrowersje.
Co jakiś czas zaglądała do sztabu kapitanka straży Sarufutsu - około 18-letnia Uchiha, bardzo poważna. Pojawiał się Stary Sugiyama, pracując razem z synem i okazjonalnie się kłócąc. Uchiha Kurou, z Rady Klany, został wysłany do Ryuzaku, razem z małżonką pana feudalnego - Takedy, aby zorganizować spotkanie z liderami. Oddziały Ryuzaku wyruszyły razem z nimi, jedynie niewielki oddział został, aby pomóc bronić nowej granicy.
Niedługo dołączyli do nich uciekinierzy z Cesarstwa. Niewielka grupa pomagała budować domy, inni ramię w ramię stanęli z shinobimi Uchiha i Ryuzaku - na straży granicy. Ninja trzech krain coraz bardziej się między sobą mieszali, czy się to komuś podobało czy nie.
Nowy Shirei-kan klanu Uchiha był przede wszystkim wśród ludzi, pracując w pocie czoła i pomagając, gdzie się dało. Czasami pomagał stawiać domy, czasami pomagał roznosić jedzenie i spotykał się z rannymi. Odpowiadał na pytania, a szczególnie z bardzo trudnym dla niego pytaniem:
- Ale dlaczego jesteśmy tutaj? A co, jeżeli tu też przyjdą? Nie możemy wycofać się głębiej?
Prawda, którą przekazywał Masahiro ludziom była trudna. Znał ją początkowo od Starego Sugiyamy, a potem od samego Ryuzaku, kiedy uczestniczył w poważnej rozmowie z wysłannikami kupieckiego miasta, panem Takedą i Yuki Mikoto.
- Nie możemy iść dalej na południe. Za granicami Ryuzaku nas nie przyjmą i mamy chronić granic. Inaczej nie mamy co liczyć na jakąkolwiek pomoc. Nie dano nam innego wyjścia.
Zanim jednak to spotkanie miało miejsce i zanim Masahiro wyjaśniał ludziom, jak źle obecnie wyglądała sytuacja, zanim Sarufutsu się rozbudowało, zanim inne klany wróciły do domu - odbył się symboliczny pogrzeb wszystkich tych, którzy zginęli w Ostatniej Bitwie o Kotei.
Dzień po przybyciu ostatnich osób do Sarufutsu był słoneczny i ciepły. Wczesnym rankiem ludzie zebrali się na łące pod miasteczkiem, gdzie był ułożony wielki stos pogrzebowy, gdzie powinno być ułożone i spalone ciało poległego Uchiha. Wokół stosu stało kilkoro ninja klany Uchiha w pełnym rynsztunku, gotowych do użycia Katon: Gōkakyū no Jutsu, flagowej techniki pokazującej dorosłość członka klanu Uchiha. Tym jutsu tradycyjnie zapalano stos pogrzebowy. Przy stosie stał Uchiha Masahiro oraz kapłan Susanoo, który miał prowadzić ceremonię.
Brakowało tylko ciała.
Ciało, które miało zostać spalone stało obok Masahiro - Shiroyasha Kyoushi żył i, chociaż był trochę zmarniały, miał się dobrze. Chwilowo tak, jak lider klanu był poważny i wyprostowany, świadomy powagi tej chwili.
Ludzie zbierający się na łące podchodzili do stosu, kładąc tam kwiaty, lub dorzucając patyki. Nie mieli dużo przy sobie, ale chcieli oddać hołd poległym. Coś od siebie, co mogłoby pomóc zmarłym wyruszyć z dymem do zaświatów.
Kapłan Susanoo, w ceremonialnych szatach, zaczął ceremonię od modlitwy. Następnie prosił duchy przodków i innych, poległych Uchiha, aby przyjęli zmarłych w zaświatach. Ci, którzy stali wokół stosu, kiedy kapłan skończył, złożyli pieczęcie i użyli Katon: Gōkakyū no Jutsu, podpalając stos pogrzebowych. Ten zajął się ogromnym ogniem niemal od razu, strzelając iskrami i wznosząc się do nieba, jakby płomienie chciały sięgnąć niebios.
Na to Masahiro wystąpił przed ludzi - stanął naprzeciwko, ze stosem płonącym za jego plecami i wygłosił kilka słów.
- Żegnamy dzisiaj naszych towarzyszy broni, naszych krewnych i przyjaciół. Ludzi, którzy zginęli przez atak na nasz dom. Ludzi, którzy też ten dom stracili, którzy, chociaż z innych miejsc, nasz dom bronili. Nie mamy ze sobą ich ciał, możemy mieć tylko nadzieję, że nasi przeciwnicy potraktują ich z szacunkiem. Mimo tego mam nadzieję, że ta ceremonia pozwoli im odejść w spokoju, przyjmując nasze podziękowania za poświęcenie, którego dokonali i świadomości, że dzięki temu żyjemy. Postarajmy się jak najlepiej to wykorzystać i pamiętajmy w naszych sercach o tych, którzy odeszli. Shiroyasha Kyoushi teraz chciałby powiedzieć kilka słów o naszej byłej liderce, Uchiha Katsumi.
- Była tą która chciała mnie zniewolić, ale nawet to się nie udało. Chciała zbyt dobrze dla wszystkich, swoim kosztem psia mać. Kochała mnie, a ja ją, jak matkę, która martwiła się o syna marnotrawnego, próbując go chronić w klatce, żeby nie dosięgnęło go zło tego świata. Niech jej ziemia lekką będzie, a tego który pozbawił ją tchu... Idę po ciebie skurwielu.
Tłum niemal zafalował, a jego słowa odbiły się echem i były powtarzane. Nie tylko on pragnął zemsty.
Kiedy Kyoushi zakończył, kapłan znów przejął ceremonię, wznosząc kolejne modły nad dopalającym się stosem, oddając dusze przodkom. Chociaż to był tylko symbol, wielu ludzi wzruszyło się, żegnając się ze swoimi bliskimi w ten sposób.
Po dopaleniu się stosu, ceremonia zakończyła się, a zwykły zgiełk obozu uchodźców z Kotei powrócił. Niedługo potem delegacja innych nacji wyruszyły z powrotem do swoich prowincji, a ptaki zostały rozesłane po całym świecie, niosąc ze sobą informację.
Kotei zostało stracone. Niechaj bogowie mają nasz świat w swojej opiece.
Koniec Eventu: Ostatnia Bitwa o Kotei
- 19 kwie 2024, o 11:37
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Lochy/Więzienie
- Odpowiedzi: 3
- Odsłony: 185
Re: Lochy/Więzienie
Po wrzuceniu Reia do lochu - pozbawionego ekwipunku, godności i choroby psychicznej, strażnicy zamknęli ciężkie kraty za nim, a razem z Jou odeszli w stronę wyjścia. Rei usłyszał jeszcze, jak Jou mówi:
- Następnym razem sami sobie poradźcie ze smarkaczem. Ja mam was uczyć wykonywania swojej roboty?
Jego głos powoli zanikał, a kiedy zamknęły się za nimi ciężkie drzwi, głosy i kroki zupełnie zamilkły. Rei został sam, nie licząc Hibiki Kirino w celi na przeciwko, ani innych więźniów, których imienia nie znał, ani dokładnie ich nie widział.
Kiedy Rei wypowiedział swoje słowa, Kirino na niego spojrzała. Kobieta, która wcześniej była pięknym klejnotem Pustyni, teraz wyglądała bardzo kiepsko. Rei, który ostatnio widział ją jako dwunastoletni chłopiec, nie do końca pamiętał, jak wyglądała wtedy, ale widział, że się zmieniła. Teraz była wychudzona, jej skóra była ziemista od braku słońca i powietrza. Wyglądała na chorą, pewnie z powodu braku makijażu. Jej długie włosy były matowe i rozczochrane. Jej prosty strój więzienny tylko potęgował zły wygląd.
- Kim jesteś? - zapytała, kiedy Rei się przedstawił. Skrzywiła się nieco, może próbując sobie przypomnieć. - Nie pamiętam, żebym wysyłała pogoń za jakimś dzieciakiem. I twoje słowa nic nie znaczą, kiedy liderem jest Jou, czy jego wierny piesek, Ichirou. Cokolwiek zrobiłeś, zgnijesz tutaj, niezależnie od tego, ile masz lat. Jemu jest potrzebna armia idealna, nie ktoś, kto jakkolwiek się różni... Ktoś, kto może go kwestionować.
- 18 kwie 2024, o 21:08
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Posiadłość
- Odpowiedzi: 3
- Odsłony: 592
Re: Posiadłość
Kiedy wzrok Minako przyzwyczaił się do półmroku, mogła zarejestrować więcej szczegółów pomieszczenia, w którym się znajdowała. Była to obszerna, bardzo wygodna sypialnia urządzona w ciemnych czerwieniach i złocie. Każda przestrzeń w niej była zaprojektowana tak, aby każdy jej kawałek sprzyjał odpoczynkowi i relaksacji. Oczywiście, obszerne łóżko z baldachimem, kanapa pod ścianą, puchaty dywan i mnóstwo, całe mnóstwo poduszek, które leżały dosłownie wszędzie.
Przepych był właściwym słowem.
Medyczka podała Minako szklankę z napojem, który miał smak mleka z owocami oraz zgrzytającym w zębach proszkiem, który również zalegał na języku i podniebieniu. Był bardzo syty. Minako miała problem z wypiciem go na raz.
- Proszę wybaczyć, Minako-sama - wymamrotała medyczka, ale nie zmieniła sposobu odnoszenia się do kobiety. - Ja... Minako-sama została przyniesiona tutaj, bo Jou-sama prosił. Jeżeli Minako-sama nic nie jest, wolałabym pójść. To tylko zmęczenie. Proszę dużo spać i pić wody. I proszę zjeść coś pożywnego. Jeżeli Minako-sama będzie przez dłuższy czas czuła osłabienie, pomimo odpoczynku, proszę zgłosić się do szpitala. -
Medyczka nie odpowiedziała na pytanie o imię, wydawało się wprost, że chce jak najszybciej wydostać się z pomieszczenia, a może nawet domu. Na pewno nie chciała tutaj być. Dlatego też bardzo szybko pozbierała swoje rzeczy i wypadła z sypialni. Żeby ją złapać, Minako musiałaby wyskoczyć z łóżka i się obnażyć. A tak, została sama. Naga. Nie widziała też żadnych ubrań czy czegoś, co mogłaby włożyć. No, może pościel, którą już temu przyciskała do swojego ciała. Lub zasłonę, jeżeli ośmieliłaby się ją zerwać.
Wydawało się jej jednak, że w tym domu był ktoś jeszcze. Z innego pokoju, po tym jak medyczka wyszła, było słychać - chyba - że ktoś się porusza. Mogła być to służba, o której wspominała medyczka. Być może jednak to intruz.
- 16 kwie 2024, o 21:35
- Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
- Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
- Odpowiedzi: 131
- Odsłony: 3586
Re: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Ostatnia Bitwa o Kōtei Misae i Kyoushi
Po drugiej stronie ściany tego niewielkiego budynku cały czas ziapotał pies, a dwie służki stały pod ścianą, wciąż gotowe, żeby Kyoushiego umyć oraz namaścić olejkami. Tyle, że mężczyzna teraz był żywy, a nie, tak jak spodziewały się wcześniej, martwy. Chwilowo jednak nie były pewne czy wyjść czy zostać.
Sugiyama skinął głową na wyjaśnienie kim i jaka była Nibi.
- Rozumiem - odpowiedział Stary. - Oboje, nawet jeżeli wściekli, jesteście, jak ja, tylko narzędziami, działającymi dla dobra klanu i ludzi. I chciałbym wierzyć, że istotnie tak jest.
Czy miał na myśli, że chodzi mu o Kyoushiego i jego zrozumienie bycia "narzędziem" czy swoje wątpliwości, czy działa dla dobra klanu i ludzi, tego młodzieniec nie wiedział. Starszy mężczyzna zauważył za to, że Kyoushi czuł się niekomfortowo, kiedy mówił mu o Katsumi. Mimo tego uznał, że powinien wiedzieć i być świadomy tego, co kobieta zrobiła dla klanu Uchiha oraz ludzi z Sogen.
- Może to nazbyt naiwne, ale nie mamy dokąd pójść. Nie puszczą uchodźców - cywili - dalej na południe, do Ryuzaku. Z nas oraz wyrzutków z Cesarstwa chcą zrobić kolejną linię ochrony przed Ludźmi zza Muru. Nie chcą bronić się na granicy. A raczej… nie chcą bronić się na starej granicy. Shiroyasha, to to już nie jest sprawa Sogen. Bo Sogen już nie ma.
Zacisnął na chwilę zęby, ale szybko zapanował nad sobą i swoją złością. Kontynuował rozmowę.
- Do reszty świata… Nie jesteś aż tak naiwny, Żeby wierzyć, że ich to obchodzi. Ale tak. Bądź posłańcem. Zbieraj i namawiaj ludzi, Żeby walczyli po naszej stronie. A jak będziemy gotowi - uderzmy. A teraz… - Sugiyama urwał, patrząc na urodziwe kobiety pod ścianą. - Może skorzystaj z pomocy tych panien. 3 dni. Byłeś poza światem i jesteś po walce. Doprowadzą cię do porządku.
Jedno spojrzenie na kobiety powiedziało Kyoushiemy, że zająłby się nim bardzo kompleksowo.
Nie było mu to jednak dane. W czasie rozmowy ze starym Sugiyamą, Misae i Masahiro dotarli do posiadłości klanu Takeda. Mężczyzna zsiadł z konia, następnie pomógł towarzyszącej mu kobiecie. Koń natychmiast został przejęty przez sługę posiadłości, a oni mogli rozejrzeć się po terenie.
- Orochi swego czasu spędził tu aż dwa lata, będąc osobistym ochroniarzem panicza Yuu. Chronił go, kiedy Takedzie grożono, a dzięki temu, że chłopak przeżył, klan Takeda jest w zgodzie z klanem Uchiha. Nie wiem, co by było, gdyby Takeda nie był po naszej stronie. A propos Orochiego - zobacz pies Sugiyamów - Inugami.
Masahiro wskazał na psa ujadającego pod osobnym, mniejszym budynkiem niedaleko tradycyjnej posiadłości klanu Takeda. Misae była w stanie zobaczyć naprawdę dużego, czarnego jak samo piekło psa, który wyglądał nieco nienaturalnie. Czy to z powodu wielkości czy z powodu groźnej, szczekającej aury, jaka go otaczała. Masahiro jednak nie wydawał się przejmować i podszedł trochę bliżej, wołając.
- Inugami, chodź tu, dobry piesek - zawołał pochylając się, a pies oderwał się od szczekania i przybiegł do niego się przywitać wylewnie. - Mieszkałem u nich jakiś czas, a Stary… w sumie jest dla mnie bardziej jak ojciec niż ojciec, po tym jak Hisato… Hej, zostań…
Inugami pobiegł z powrotem pod budynek, żeby szczekać, a Masahiro wyprostował się i poszedł za nim. W pewnym momencie jednak zwolnił trochę i wydawało się, że zamarł. Przez chwilę patrzył na budynek, potem spojrzał na Misae. Jego złote oczy były rozszerzone i wydawało się, że jego oddech przyspieszył.
Misae rozpoznała w tym nie strach, ale nadzieję.
- Poczekaj chwilkę… ja… - Masahiro niemal podbiegł do drzwi budynku i lekko je rozsunął, zaglądając do środka. Próbował to zrobić dyskretnie, ale zaraz po tym - pies się władował i teraz szczekał i warczał w środku budynku.
Masahiro zakrył usta dłonią i skinął ramieniem na Misae, bardzo intensywnie, żeby jak najszybciej tu podeszła, a sam oparł się o ścianę zewnętrzną i zsuną do pozycji siedzącej, wyglądając w tym momencie, jakby naprawdę miał się rozpłakać.
Keion
Państwo Uchiha powiedli Keiona w ustronne miejsce. Para wyraźnie potrzebowała bardziej intymnego miejsca, żeby załatwić sprawę z Keionem. Po drodze trochę i niezobowiązująco z nim rozmawiali, nie poruszając tematu tego, o co chodziło. Sam młodzieniec mógł się co najwyżej domyślać, że coś było nie tak z nogą Kazukiego.
W końcu dotarli do namiotu medycznego, gdzie chwilę poczekali na wejście, ale kiedy już miejsce było zrobione za jednym z parawanów i cała trójka tam zmierzyła, chowając się przed całym światem.
- Keion-sensei - zwrócił się do Keiona Kazuki, z lekkim uśmiechem na twarzy. - Moja małżonka jest w ciąży. Nasz syn ma już siedemnaście lat, za chwilę będzie dorosły, poza tym jest shinobim. Ale klan ucierpiał, to się postaraliśmy o jeszcze jedno dziecko.
- Tyle, że w tym całym zamieszaniu przewróciłam się i chciałabym sprawdzić, czy wszystko w porządku. Dopiero od niedawna jestem w ciąży, wymiotuję i nie krwawiłam w ostatnim miesiącu. Mam już prawie czterdzieści lat. Trochę się martwię. Czy sprawdzi doktor czy wszystko w porządku? Na tyle, na ile można? Uratował doktor życie mojego męża, nie wiem, czy byłabym w stanie komuś bardziej zaufać, niż panu. Pewnie będę musiała porozmawiać z akuszerką prędzej czy później, ale pana pomoc teraz…
- To dla nas ważne. Poczekam na zewnątrz - Dodał Kazuki, wychodząc na zewnątrz i czekając na wieści. Miyuki za to oddała się w ręce Keiona, do zbadania.
- 15 kwie 2024, o 10:23
- Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
- Temat: [EVENT] - Finał
- Odpowiedzi: 167
- Odsłony: 4413
Re: [EVENT] - Finał
Ostatnia Bitwa o Kōtei Yami
Czas na odpis Yamiego: do kiedy chcesz, ale nie zwlekaj za bardzo
- 14 kwie 2024, o 23:09
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Siedziba władzy
- Odpowiedzi: 291
- Odsłony: 28208
Re: Siedziba władzy
Rei - Z/TRei próbował załagodzić sytuację, będąc grzeczny i starał się nie dać sprowokować. Nie było to łatwe, ponieważ głosy w jego głowie trochę mu w tym przeszkadzały.
Strażnicy podnieśli Reia i wyprowadzili go z Siedziby Władzy. Chłopak, chociaż nadal pyskaty, na razie nie stawiał oporu, nie był trudny. Oddał się w ręce Jou.
Szli przez jakiś czas ulicami Kinkotsu w największe słońce i największy upał. Od jakiegoś czasu była susza, a powietrze było nadzwyczaj gorące. Większość ludzi była pochowana w swoich domach - był to czas odpoczynku.
Rei, chociaż spocony, nadal czuł zimno wokół siebie. Było ono nienaturalne. Głos cały czas mu podpowiadał, żeby walczył. Jou nie zwracał na niego większej uwagi, ale Rei czuł, że mężczyzna zrobiłby mu "Pustynny Pogrom" z dupy, jeżeli coś by zrobił nie tak. Strażnicy byli nerwowi, Jou za to absolutnie nieprzenikniony. Jego wyraz twarzy nie zmienił się ani razu w czasie konwersacji ani w czasie pochodu.
Minęli skwerek, gdzie w największym słońcu stawiano jakiś pomnik, chyba ze złota. Następnie skręcili w inną alejkę i dotarli do niskiego budynku z grubymi ścianami z piaskowca. Niemal czuć było z niego chłód. Kiedy Rei został wprowadzony do środka, zorientował się, że został zaprowadzony do więzienia. Po popchnięciu go na schody w dół zrozumiał, że były to lochy.
Został sprowadzony w dół - za jedne, drugie kraty, długim, zimnym, suchym korytarzem z ludźmi w celach po obu stronach oraz znakami w środku na ścianach. Doszli w końcu do celi na samym końcu, gdzie w nikłym świetle pochodni siedziała ciemnowłosa kobieta w łachmanach. Rei rozpoznał w niej Hibiki Kirino, bardzo źle wyglądającą.
Jou zacmokał ironicznie, a kobieta uniosła głowę i spojrzała na niego:
- Nie wyglądam najlepiej, co? Chyba lochy ci nie służą.
- Daj mi spokój, draniu. Po co tu przychodzisz? Masz to, co chciałeś, a mi odebrałeś wszystko. I za co? Bo cię rzuciłam? Bo nie chciałam mieć nic wspólnego z twoim...?
Nie dokończyła, bo Jou znów zacmokał, a na jego ustach pojawił się triumfalny uśmiech. To była pierwsza zmiana wyrazu twarzy Jou, jaką Rei znał:
- Nie wyobrażaj sobie za dużo, Kirino. Mam tu po prostu dzieciaka z twojego klanu, za którym wystawiłaś list gończy. Twierdzi, że nic złego nie zrobił. Wyjaśnicie sobie to ładnie, a kiedy wyznaczę twojego zastępcę, ładnie przekażecie informacje w klanie. Wsadźcie go do celi na przeciwko - dodał do strażników.
Jou odwrócił się do Reia.
- Jeżeli to nieporozumienie, to wszystko się wyjaśni i nie posiedzisz tu długo. Ale musisz zrozumieć, chłopcze, że jeżeli nie chcesz iść do więzienia, musisz słuchać się władz, i tych, którzy są nad tobą i mają za zadanie pilnować porządku, rozumiesz? Będziesz miał czas to przemyśleć.
Wepchnięto Reia do celi, a wtedy on usłyszał... ciszę. Wszystko przestało się do niego odzywać i, po raz pierwszy od dawna, poczuł się sam. Może nie do końca, bo go przeszukano i zabrano cały ekwipunek, ale kiedy zamknięto za nim kraty, była cisza.
Jou i strażnicy odwrócili się i wyszli, zostawiając go w tej ciszy.
Minako obudziła się z dużym bólem głowy, ona całkowicie wykończona. Czuła, że ma niewiele chakry, chciało jej się jeść i pić, a przede wszystkim dalej spać.
Po chwili zorientowała się, że wcale nie leżała na podłodze, tylko w dużym, wygodnym łóżku, przykryta jedwabną kołdrą, a jej głowa spoczywała na puchatych poduchach. Było jej wygodnie, pościel delikatnie omiatała jej ciało. Była naga.
Kiedy się poruszyła, czy próbowała wstać, ktoś, kto siedział obok niemal podskoczył.
Była to medyczka o jasnych włosach i nerwowym uśmiechu:
- P-proszę nie wstawać. Minako-sama straciła prawie całą czakrę. Proszę wypoczywać. Przygotowałam wzmacniający napój, a ubrania Minako-sama oddała do prania służbie. M-musiałam sprawdzić, czy Minako-sama nic nie jest, zanim nie położyłam jej do łóżka.
Minako teraz zauważyła była w ciemnej, przyjemnie chłodnej sypialni. Nie mając pojęcia, gdzie.
Minako Z/T
- 14 kwie 2024, o 23:07
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Posiadłość
- Odpowiedzi: 3
- Odsłony: 592
Posiadłość
[Tutaj też będzie opis]
- 14 kwie 2024, o 21:24
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Lochy/Więzienie
- Odpowiedzi: 3
- Odsłony: 185
Lochy/Więzienie
[Tutaj będzie opis w najbliższym czasie]
- 14 kwie 2024, o 19:53
- Forum: Ningyō-shi (Osada Rodów Ayatsuri i Kaguya)
- Temat: Siedziba władzy
- Odpowiedzi: 347
- Odsłony: 28413
Re: Siedziba władzy
Post Fabularny
Lato, 394
Ren Liderka, Noriko, podała Ren piwo, które było naprawdę zimne i doskonałe do nawilżenia gardła. W smaku okazało się niczym szczególnym, ale na taką pogodę było nawet nieźle. Ostatnie wysokie temperatury i susza dawały się we znaki, nawet tak zaprawionej osobie jak Ren.
- Myślisz, że Mur nie jest naszym problemem? - zapytała z ciekawości Noriko, już usadowiona na krześle obok Ren, skracając między nimi dystans. - Oczywiście, zgadzam się, że susza i ataki terrorystyczne są dla nas większym problemem w tej chwili. Jednak chciałabym zrozumieć, jaką masz perspektywę. Bo według mnie prędzej czy później ci, którzy będą dotknięci sytuacją, do nas dotrą, chcąc tu zamieszkać, a nasze zapasy kurczą się. Susza, poza tym… Pustynia.
Noriko przedstawiła swoje rozumowanie, ale poczekała również na odpowiedź Ren. Chyba chciała ją ocenić i dokładnie zrozumieć, z kim ma do czynienia. Chociaż pytanie mogło wydawać się proste, dla Noriko było ważne.
Przez chwilę Noriko słuchała Ren, rozmyślając nad jej odpowiedzią oraz nad tym, co Ren robiła do tej pory. Piła przy tym piwo, dając Ren szansę się wypowiedzieć. Nawet kiedy Ren skończyła, przez chwilę było cicho, aż Noriko odezwała się ponownie.
- No dobrze. Jednak nie uważam, żeby osoba o twojej sile powinna zajmować się typowymi sprawami. Oczywiście, to również jest potrzebne, ale to zadania dla doko i akoraito. Uważam, że stanowczo już wykroczyłaś poziomem i umiejętnościami poza bycie akoraito. Awansuję cię na sentoki, ale razem z tym przychodzi nowe zadanie.
Noriko wstała z krzesła, na którym siedziała, dotknęła ramienia Ren, kiedy przeszła za nią i poszła usiąść za swoim biurkiem. Nie było to częste zjawisko, najwyraźniej kobieta była teraz poważna.
- Zacznijmy od tego, jakie masz stosunki z Sabaku i Maji. Tą dziewczyną, Mayu, drugą - Akiyoko z Maji oraz Ichirou? Jak blisko z nimi jesteś? Jak dużo o nich wiesz? Czy jesteś wystarczająco lojalna wobec klanu, żeby dać mi wszystkie informacje, które masz?
- 14 kwie 2024, o 14:09
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Siedziba władzy
- Odpowiedzi: 291
- Odsłony: 28208
Re: Siedziba władzy
Chłopak jednak padł na kolana, poddając się strażnikom i starszemu mężczyźnie, który wyszedł ze swojego gabinetu. Wciąż czuł otaczającą go złość i napięcie, ale wydawało się, że ci wokół niego poczuli ulgę, kiedy atmosfera wokół zelżała i chłopak przestał emanować własną chakrą na wszystkich wokół. Wyjaśnił, co się stało z Minako, że to nie była jego wina (czego tak naprawdę nie mógł wiedzieć - nie mógł być pewien, jak jego chakra wpływała na innych). Po tym próbował podnieść się do pozycji stojącej, ale jeden ze strażników położył dłoń na jego ramieniu i popchnął go z powrotem na podłogę.
- "Odpowiednim osobom" - poprawił go Jou, kiedy chłopak dalej próbował się tłumaczyć. Następnie spojrzał na strażnika, żeby ten wyjaśnił mu, co się tutaj zadziało.
- Uta Rei z klanu Maji. Ma wystawiony przez liderkę klanu list gończy.
Jou wyglądał na niewzruszonego. Wyraz jego twarzy w ogóle się nie zmienił. Przeniósł jednak wzrok ze strażnika na Reia, przez chwilę nad nim pokontemplował, a następnie podszedł do biurka urzędnika z rozchełstaną koszulą, który pobiegł po medyka dla Minako. Podniósł ksiegi, gdzie wszystko było zapisane i przeczytał. Mruknął do siebie i odłożył notatki.
- Cóż, nie mam nic zapisane, myślę więc, że należy sprawę wyjaśnić u źródła. Bądź grzeczny i wszystko będzie dobrze. A teaz poprowadźcie go, pójdziemy sobie porozmawiać
W tym momencie do korytarza wpadł medyk, którego Jou zatrzymał i wydał po cichu rozkazy, których Rei nie usłyszał. Medyk pospieszył do jego gabinetu, a sam Jou poprowadził wszystkich, z Rei włącznie, na zewnątrz.
- 10 kwie 2024, o 20:23
- Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
- Temat: [EVENT] - Finał
- Odpowiedzi: 167
- Odsłony: 4413
Re: [EVENT] - Finał
Ostatnia Bitwa o Kōtei Yami
Czas na odpis Yamiego: do kiedy chcesz, ale nie zwlekaj za bardzo
- 9 kwie 2024, o 08:24
- Forum: Urlopy graczy
- Temat: Admin Fabularny
- Odpowiedzi: 5
- Odsłony: 410
Re: Admin Fabularny
Imię i nazwisko postaci: Papyrus - Administrator Fabularny/ Hiromi/ Hoshi (i tak NPC na razie)
Okres nieobecności: od 9 Kwietnia do 12 kwietnia 2024
Powód: Wyjazd służbowy. Z odpisami może być różnie, ale się postaram coś sklecić.
- 8 kwie 2024, o 22:22
- Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
- Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
- Odpowiedzi: 131
- Odsłony: 3586
Re: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Ostatnia Bitwa o Kōtei Misae, Nana, Kuroi, Tetsuro, Minoru, Osamu
Masahiro skinął głową do Misae, przejmując od niej Tomoe i bardzo delikatnie umieszczając go za połą kimona, że wystawał my tylko łepek. Mężczyzna jeszcze ścisnął dłoń Misae w geście wsparcia i stanął tak, że było go widać, ale był na uboczu. Skrzyżował ręce i schował je w rękawy kimona, wyglądając stoicko i dumnie, obserwując całe zdarzenie i pilnując, żeby nic nie wyrwało się spod kontroli. Nana i Minoru byli obok niego, chyba również gotowi do reakcji, ale scena należała do Misae. Nawet, jeżeli wyraźnie nie podobało się to jej ojcu.
Misae stanęła po drugiej stronie Kuroia, omijając Taisho i wstawiła się w oczy Takeru. Przywitała się grzecznie, co mogło być wzięte za oznakę słabości, chociaż to, jak przemówiła było już pewnym siebie głosem.
Takeru jednak sobie nic z tego nie zrobił.
- Nie obchodzi mnie, że kiedy poszedł do szpitala polowego się słuchał. Gnój nasrał na środku pokoju, a potem, kiedy wdepnęliśmy w to gówno, wyczyścił nam jednego buta i udaje, że nie ma sprawy. Nie może być, że byle przybłęda z Pustyni nie wykonuje rozkazów i kiedy wyraźnie się zabrania komukolwiek wykonywać jakiekolwiek akcji, on wprost przeciwnie - zadaje pierwszy cios! Gówno mnie obchodzi jego przydatność w grupie medycznej, kiedy sam mnóstwo osób tam wysłał! - Takeru dodatkowo spojrzał na Shigemiego.
- Zdajemy sobie sprawę z tego, że Kuroi-san popełnił karygodny błąd i powinien być osądzony. Ale nie przez klan Uchiha, nie w sposób, w jaki tutaj przyszedłeś, Takeru-san. Kuroi-san powinien być osądzony przez Koteia Unii Samotnych Wydm - wtrącił Taisho, wciąż przemawiając spokojnie. Patrzył w oczy Takeru, ale zdołał delikatnie skinąć Misae, żeby podziękować za wsparcie.
- Tsy - prychnął Takeru i wyraźnie jeszcze bardziej się nabzdyczył.
Misae za to jeszcze bardziej zaczęła bronić Kuroia i upewniała się, że żadne polityczne faux pas nie zostanie popełnione, ale Takeru nie wydawał się tego kupować. Wprost przeciwnie, jeszcze to bardziej irytowało mężczyznę, szczególnie, kiedy zaoferowała bycie gwarantem Uchiha przy doprowadzeniu Kuroia do Unii.
- Słuchaj, nie wiem, za kogo tu się masz, ale nie myśl sobie, że kiedykolwiek uznam jakąś Yamanakę…
Minoru kładł dłoń na mieczu, gotowy zareagował w każdej chwili, szczególnie zauważając, że sam Kuroi był gotowy do reakcji. Jednak chyba najbardziej w tej chwili zareagował ojciec Misae, który przeklął pod nosem i już robił krok i otwierał usta, żeby coś powiedzieć i ochronić swoją córkę oraz honor swojego klanu.
Jednak zanim coś powiedział, wystarczyło, że Masahiro odchrząknął. Takeru zwrócił się do niego, wściekły i błysnął nawet sharinganem. Shirei-kan wzniósł brwi pytająco, nawet ganiąco, co powstrzymało Takeru przed wypowiedzeniem następnych słów do Misae. Nabrał w usta powietrze, a jego oczy wróciły do naturalnego koloru.
Kuroi jednak, mimo tego, że Misae się za nim wstawiała, nie miał zamiaru odpuścić. Widział, że Uchiha nie chcą mu za nic darować jego czynu (który w jego mniemaniu był dobry). Dlatego on też nie chciał im darować. Korek z jego gurdy zmienił się w piasek i zaczął się unosić, tak samo jak stróżka piasku wydobywająca się z jej wnętrza.
Zanim jednak zrobiło się gorzej i niebezpieczniej, Kuroi stracił przytomność i niemal upadł. Misae próbowała go złapać i podtrzymać, ale pomógł jej Taisho. Piasek z gurdy upadł na trawę, a oczy Takeru się rozszerzyły, kiedy zauważył, że Kuroi był bliski ataku. I jeszcze bardziej, kiedy zwrócił uwagę na to, że to Misae go uśpiła.
- Kurwa…
- Skujcie go - wydał rozkaz Taisho, a zaskoczeniu Uchiha zrobili to, kiedy Kaguya poprosił. - Wyruszymy jutro na Pustynię, żeby odprowadzić Kumę Kuroia pod sąd wojskowy do Sabaku no Jou. Dziękuję, Misae-san. Jeżeli klan Uchiha będzie chciał wysłać gwaranta, nie ma najmniejszego problemu. Unia w żaden sposób nie chce wchodzić w konflikt z klanem Uchiha ani z Ryuzaku no Taki. Odprowadźcie go proszę tam, gdzie miał być zamknięty. Dla pewności będę go również pilnował.
Z szacunkiem skłonił się Misae i podziekował jej za pomoc. Następnie oddalił się z miejsca zamieszania, idąc za odprowadzającymi Kuroia Uchiha i żołnierzami Ryuzaku. Przystanął jednak przy Tetsuro i Osamu i lekko skłonił do nich głowę.
- Jutro po pogrzebie, jeżeli chcecie pomóc, wracamy do Unii. Musimy odprowadzić więźnia do Sabaku no Jou, aby został osądzony. Poradzę sobie bez was, jeżeli macie inne obowiązki, wolałbym jednak, żebyście odłożyli spotkanie z liderkami. Doceniłbym bardzo waszą pomoc w doprowadzeniu Kuroi-sana oraz przypilnowaniu młodego Nary. Wątpię, żeby Sabaku no Jou lub Ichirou-sama byli zadowoleni, gdyby chłopak tutaj nam przepadł. A jest nieobliczalny.
Masahiro podszedł do Misae i położył jej dłoń na ramieniu, a następnie się do niej uśmiechnął.
- Dobra robota. Takeru-san - spojrzał na blondyna, który jeszcze nie ruszył za swoim oddziałem, ale zaciskał zęby. - Masz może coś do powiedzenia?
Takeru skrzywił się jeszcze bardziej, jakby był sztorcowany przez ojca, ale następnie skłonił się przed Misae z głębokim szacunkiem, coś wymamrotał - chyba słowa przeprosin. Kiedy się wyprostował i chciał odejść, Masahiro ponownie się odezwał.
- Sugiyama-san chce z tobą rozmawiać jutro po pogrzebie. Staw się u niego bezzwłocznie po uroczystości. Teraz możesz odejść. Sam wyznaczę delegata Uchiha pilnującego sparwy Kuroia-san.
Takeru nie odpowiedział, ale odwrócił się na pięcie i odszedł za grupą. Masahiro delikatnie pokręcił głową, ale zachował spokój. Ukłonił się rodzicom Misae z szacunkiem.
- Proszę mi wybaczyć scenę. My, Uchiha jesteśmy znani z tego, że czasami emocje biorą nad nami górę. Szczęśliwie pojawiają się takie skarby, jak państwa córka, która potrafi uspokoić wszystkich i nie dopuścić do tragedii. To prawdziwie wspaniała kobieta i jestem najszczęśliwszym mężczyzną na świecie, że chce być moją małżonką. Tak samo jak klan Uchiha jest szczęśliwym klanem, że Misae-san będzie z nami.
Odwrócił się potem do Minoru.
- Mam nadzieję, że jako przyjaciel Misae-san, zostaniesz tutaj na dłużej. Chciałbym z tobą porozmawiać na osobności. Z tobą, Nana-san, również. To co mi mówisz jest... Niepokojące. Muszę wiedzieć więcej. Poza tym, jest kilka spraw, które musimy omówić. Nadal jest mi przeraźliwie przykro z powodu Kamino-san i Katsumi-sama. Jutro będziemy oddawać im cześć, tak samo jak wszystkim poległym w czasie bitwy. Jeżeli pozwolicie, poślę po was, kiedy będę mógł. Shigemi-kun, tak? Znajdź prosze młodego Sugiyamę i powiedz mu, że potrzebuję Mijikumy-kuna. Będzie wiedział, to albinos. Teraz muszę porozmawiać z Misae-san - odwrócił się do Misae i zaoferował jej ramię. - Pani, jeżeli pozwolisz, wezmę cię w jedno miejsce, a w drodze będziemy mogli spokojnie porozmawiać.
Ai, Shinichi
- Nie szokuje mnie, że Ai-chan mogła uratować twoje życie, ale nie podoba mi się, że dorosły mężczyzna jest nazywany przez nią najlepszym przyjacielem - powiedział ojciec Ai i sztyletował wzrokiem Shinichiego. - Nie chcę, żeby mojej córce stała się krzywda. Na wojnę i atakowanie naszego domu nic nie poradzę, ale ty… - Gazo wskazał palcem na Shinichiego. - Uważaj sobie. Jeżeli kiedykolwiek skrzywdzisz moją Ai, znajdę cię w najgłębszych czeluściach piekieł, dopadnę cię i będziesz żałował, że kiedykolwiek się urodziłeś.
Mężczyzna wyglądał stanowczo i prawie przyciągnął do siebie Ai, ale ta już skakała wokół Tetsuro i go wyzywała. Scenka ta spowodowała, że mężczyzna wybuchnął śmiechem i pokręcił głową, patrząc na córkę z miłością. Shinichi w tym momencie nie mógł wątpić, że słowa i zagrożenie ze strony ojca Ai były prawdziwe i dotrzymałby słowa.
W międzyczasie Shinichi znów zwrócił uwagę na młodego Narę, który wykopał już całą kępkę trawy i patrzył na dżdżownicę, która się pod nią wiła. Być może miał zamiar iść sobie, niezadowolony z sytuacji, w ogóle uciec i już nie myśleć o niczym, ale Shinichi jednak jeszcze go zagadał.
Dzieciak zaczął wyglądać na przekonanego.
- No… chyba mogę z nią porozmawiać. Tęsknię za Lei-obachan. Pewnie nawet by chciała, żebym przyszedł po prostu i… no… dużo się mną opiekowała. I no… może to dobry pomysł, żebym z nią porozmawiał? Ten bęcwał, mój stary - skrzywił się. - Po prostu mnie wziął. A teraz… no chyba będę musiał tam wrócić, ale porozmawiać z ciocią chyba mogę.
Rozejrzał się, nie było tutaj nikogo poza Shinichim, ojcem Ai, który patrzył na rozmowę ze zmarszczonymi brwiami oraz samą Ai - Tetsuro i Osamu odeszli uprzednio się żegnając bądź obrażając Shinichiego.
Wzrok Chirou padł na Ai, która była w jego wieku. Natychmiast przestał kopać butem w ziemi i się wyprostował, ale odwrócił wzrok.
Anzou, Hana
Mujin pozwolił się Hanie wygadać, przyjmując jej słowa i notując je w głowie wszystko co mówiła. Widziała, jak się do niej delikatnie nachyla i jej słucha. Było to raczej miłe, żeby mężczyzna, szczególnie o takich możliwościach, wiedzy i umiejętnościach. Czuła, że nie tylko może mu zaufać, ale również, że może zwrócić się do niego z każdym problemem i, jeżeli się zdecyduje, jak najbardziej będzie mogła na niego liczyć.
Zależało mu. Tak przynajmniej się Hanie wydawało.
- Pamiętaj. Zawsze możesz do mnie przyjść i zawsze cię chętnie przyjmę. I proszę, Mujin, nie Yokage. Jesteśmy przyjaciółmi, Hana-san, prawda? - uśmiechną się do niej delikatnie. - I posłuchaj mnie. Porozmawiaj z Chino-san, dowiedz się, co i jak. Może porozmawiaj z Anzou-kunem też. I zdecydujcie co chcecie zrobić. Ja wam mogę pomóc. Chociaż będzie to wymagało trochę zachodu. Na razie cię zostawię i pozwolę ci wszystko przemyśleć. Ja będę tutaj się kręcił, a ty na pewno znajdziesz moją klinikę, jeżeli będzie trzeba.
W tym czasie Anzou miał bardzo podobną rozmowę.
- Trup? Trzydniowy? Takim to możesz co najwyżej rodzinę wielodzietną wykarmić - odpowiedział Anzou mężczyzna i lekko prychnął. - Zresztą jak zawrócisz po trupy, to ci znowu wyjdzie więcej dni. A zanim przyniesiesz… Jak mówię, że świeże to musi być BARDZO świeże. Najlepiej, żeby jeszcze kopało, ale dobrze zwiąż. Namyśl się dobrze, bo będzie to wymagało trochę zachodu i otwartego umysłu. No ale jeżeli chcesz pomóc szanownej liderce, to chyba jesteś gotów na poświęcenie, prawda?
Mężczyzna się uśmiechnął szeroko i upił ze swojej manierki z alkoholem.
- Wróć, jak się namyślisz. Dobrze to sobie przemyśl. Mogę ci pokazać rzeczy, które bardzo otworzą twój umysł.
Kubomi, Mijikuma
Kubomi i Mijikuma nie byli szczególnie delikatni w stosunku do siostry chłopaka. Tym bardziej, że dziewczyna zdołała wyrazić swój dyskomfort z powodu obecności białowłosej dziewczyny. Kaori odstąpiła od brata i patrzyła na niego i dziewczynę z niedowierzaniem.
- Żartujesz sobie, prawda? Nie możesz… - zaczęła, następnie dotarło do niej to, co powiedział brat. To, co naprawdę powiedział, to co było ważne. - Tata nie żyje? - zapytała, ledwo będąc w stanie wypowiedzieć te słowa. - I… tak mi to mówisz? Tata nie żyje?! - zapytała, a jej oczy zaszły łzami i zakryła twarz dłońmi, osuwając się na kolana, wstrząsana szokiem i przejmującym smutkiem.
Ludzie dookoła spojrzeli na sytuację i rzucili Mijikumie ganiące spojrzenie, wyraźnie obwiniając jego, za zaistniałą sytuację.
Kyoushi
Stary Sugiyama pokręcił głową nieco, wyraźnie zadowolony z tego, że Kyoushi tutaj był, żył i miał się dobrze.
- A już zaczynałem żałować, że dałem ci pieczęć. A jednak udało mi się ciebie ściągnąć nie tylko do walki. Dobrze, że przeżyłeś, bardzo dobrze, że przeżyłeś. Czy… twoja towarzyszka ma się równie dobrze jak ty wydajesz się mieć?
Matatabi syknęła w głowie Kyoushiego.
- Niech się ode mnie odczepi. Traktuje mnie jak broń, to niech się moim samopoczuciem nie interesuje. Chociaż dobrze, że nas tu ściągnął.
Stary wysłuchał słów Kyoushiego i skinął głową, tym razem empatycznie i przemówił do niego dość delikatnie - jak na niego. Próbował w pewien sposób uspokoić Kyoushiego.
- Katsumi poszła na śmierć. Dokładnie wiedziała, co robi. Wiem, że nie jest to dobra myśl, ja też wolałbym, żeby była z nami, ale zdecydowała się odkupić swoje winy… winy, które sama sobie przypisywała. Podejmowała różne decyzje i chociaż ja jej nie obwiniam za żadne, po czasie widać było, że należało podjąć inne. Chciała się poświęcić dla Kotei. Dać szansę na przeżycie innym. Po prostu chcę, żebyś wiedział, że ona wiedziała, co robi. Nie wiem, czy przyniesie ci to ulgę czy nie. To już jest twoje do przerobienia.
- Tak, stolica upadła. Zatrzymaliśmy się tutaj, w Sarufutsu. Najpierw się tutaj okopiemy, zdobędziemy wsparcie od Ryuzaku i będziemy po cichu liczyć, że Ludzie zza Muru nie będą chcieli iść dalej na południe, ale zajmą teren na północ stąd. Na tej linii Ryuzaku jest skłonne nam pomagać i chronić to, co zostało z klanu Uchiha, ale nie możemy stąd odejść. Dlatego najpierw zabezpieczymy to miejsce, zaczniemy odbudowywać nasze siły i zaplanujemy odbicie naszego domu oraz przejęcie Lisa, aby służył nam. Będziemy cię potrzebować. Twoja obecność i siła jest gwarancja wszystkich ludzi stąd na przeżycie. Dlatego, jeżeli się zgodzisz, zostawię pieczęć. Ale też chciałbym, żebyś wiedział, że jeżeli zechcesz - zdejmę ją, ponieważ ci ufam.