Znaleziono 21 wyników
- dzisiaj, o 18:28
- Forum: Tereny Sporne - Półwysep Antai
- Temat: Północno - wschodnie wybrzeże
- Odpowiedzi: 177
- Odsłony: 15492
- dzisiaj, o 16:54
- Forum: Północne Ryuzaku
- Temat: Osada Portowa Shinkai
- Odpowiedzi: 189
- Odsłony: 15951
Re: Osada Portowa Shinkai
Kampania przeciwko Dzikim
Arii,Gosui, Shins, Osamu,Minoru- Gōsutoburanchi, Oddział Widmo
Godzina 20:15 To co zobaczyliście, mogło się wydawać snem. Przerośnięte humanoidalne potwory, będące połączeniem... kobiety i orła, właśnie wylądowały przed Wami, pogadały, zabrały konie i odleciały. Cała sytuacja trwała może pięć minut. Jednak to, co tu się stało... z jakiegoś powodu wywoływało u Was dreszcze. W jednym momencie, Fukuhira, która była kimś innym, za kogo przedstawiała się wcześniej, przestała być jakimkolwiek zagrożeniem. Co więcej, jej poczucie kontroli prysnęło, a gdy wyszliście z jaskini, widzieliście, jak kobieta stoi i z otwartymi ustami patrzy w kierunku, z którego przyleciały bestie.
To było najbardziej szokujące. Utrata kontroli przez Fukuhirę i... to nie z waszego powodu.
Pierwszy do niej dopadł Shins, który skomentował w pierwszej kolejności fakt, że Wasza karawana została po prostu rozwalona. Wszędzie walały się towary, a Mizami dosłownie chodził w koło i trzymał się za głowę, prawie że płacząc. Nie mniej, Shinsu wkońcu się odezwał. Niemalże wydał rozkaz Fukuhirze, że musi Wam wyjaśnić, co właśnie widzieliście. Czym miały być te stwory? Co zrobiła?
Fukuhira jednak stała jak wryta. Nie wiadomo było nawet, czy słyszała, to co Shins do niej mówi. Dodatkowo podszedł do niej Arii, który powtórzył to, co chciał przekazać jej Shinsu. Miała mówić ze szczegółami. Tutaj Arii, dodał pytanie o mężczyzn.
Nadal Fukuhira stała jak wryta. Ostatni podszedł Osamu, który prezentował zupełnie inną postawę niż reszta. Podszedł do tematu spokojnie, z dystansem. Chciał wesprzeć Fukuhirę w tym, co zobaczyła. Nawet, zaproponował, że stworzy środek transportu, byleby tylko stąd wyruszyć.
Fukuhira opuściła głowę i przyłożyła dłoń do czoła, jakby miała rozboleć ją głowa.
- Jest tylko jedno wyjaśnienie na to wszystko... - zaczęła, ale mówiła bardziej do siebie, niż do Was. - ... czyli zawiedliśmy. A oni wracają...
Kobieta odwróciła się do Was i wyprostowała. Spojrzała dość ponuro.
- To co widzieliście to Harpie Wiedźmy. Yokai, które zostały wybite ponad 100 lat temu przez Sios... w sumie nie ważne przez kogo. To co jest ważne, to to, że te kurwy prawie samodzielnie wybiły cały klan Kujaku i Soma. Gdy ostatnia została zgładzona, wszyscy odetchnęli z ulgą. - powiedziała i przełknęła ślinę. - Nie macie, kurwa, pojęcia co to znaczy. W tym momencie, wojna się zakończyła. Jeżeli... jeżeli Harpie Wiedźmy powróciły, to znak, że przegraliśmy jako ludność. To niemożliwe, by Yokai powróciły po tak długim czasie. To niemożliwe. TO NIEMOŻLIWE! - wydarła się i złapała za głowę. Zaczęła się trząść. - Dziesięć... nie, trzynaście sztuk. Z czego miały już liderkę i wykształciły mowę. To nie królowa, upierzenie się nie zgadzało. Co o nich pamiętasz, przypomnij sobie... PRZYPOMNIJ!
Fukuhira nagle kucnęła i przyłożyła palce do czoła. Wyglądała, jakby się próbowała skupić ze wszystkich sił.
- Gniazda zakładały w promieniu do stu kilometrów od patroli. Gdzie? W górach? Tutaj? Gdzieś na wzgórzu? Nie, za blisko. Musiały powstać za murem. Ale za daleko by tu przylecieć. Ewoluowały? Jak? JAK? - Fukuhira pokręciła głową. - Matko, czeka nas zagłada. Muszę jak najszybciej poinformować o tym klan. Jak dotarły aż tutaj, to już... to już za późno. Gdzie poleciały?
Fukuhira nagle wstała i wzięła patyk. Zaczęła rysować coś na ziemi. Zrobiła koło i zaczęła rysować... coś na styl mapy. Kreśliła kółka, linie i liczyła coś. Nie wiedzieliście co. Nagle kobieta odrzuciła patyk. Wkońcu chyba się uspokoiła i spojrzała na Was.
- Ten typ Yokai ma wysoko rozwinięte genjutsu, które działa w specyficzny sposób. - zaczęła. - Z jakiegoś powodu, działają tylko na mężczyzn. Nie tylko ludzi, na wszystkie męskie osobniki. Na konie też. - powiedziała. - Omamiają mężczyzn, by Ci się nieruszali, a potem ich zjadają, albo wysysają do cna. Mężczyzna nie da rady wyjść z ich genjutsu. Przynajmniej sam. Na jedną sztukę trzeba walczyć przynajmniej w dwie osoby, w dwóch mężczyzn. Ale na trzynaście... - zawahała się. - Tutaj nasza misja i nasz układ się kończy. - powiedziała, po czym odwróciła się i podeszła do roztrzaskanego powozu więziennego. Wyjęła z nich kajdany i podeszła do Was, po czym wręczyła je Osamu. - Wracajcie do swoich osad i poinformujcie o tym, co Wam powiedziałam. Żeby walczyć z Harpimi Wiedźmami, trzeba atakować w nocy ich leża. I niech walczą kobiety. Na nie z jakiegoś powodu genjutsu nie działa.
Hoshi Yuki - klik
Kodari Hoshigaki - klik
Mikoto Yuki - klik
Azumi Kuni- klik
Minda Hoshitsu - klik
Sugihaya Shitsuyo - klik
Rikisone Hone - klik
Aritsuka Umekiko - klik
Nozuki Kaneya - klik
Mizami Kuni - klik
Shi Kiyoko
Fukuhira - klik
- dzisiaj, o 12:00
- Forum: Tereny Sporne - Półwysep Antai
- Temat: Północno - wschodnie wybrzeże
- Odpowiedzi: 177
- Odsłony: 15492
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Ostateczne Starcie
Ścieżka Haruki
Stałaś przed swoim rywalem w drugiej turze rozdania kart. Mimo tego, że w ręku miałaś parę asów, to Twój przeciwnik grał ostro. Musiałaś zastanowić się, jak podejść do Yaia - bo tak nazywał się Twój oponent. Wiedziałaś kim jest, przynajmniej mniej więcej. Przez głowę przeszła Ci myśl, żeby... zaryzykować i wyeliminować głównego stratega z oddziału Kagady. Kto wie, jak bardzo urośnie w siłę przez następne lata. Z drugiej strony, w domu czekały na Ciebie dzieciaki. Nie chciałaś jeszcze umierać. Twoja historia miała przecież dopiero co się zacząć.
Rozpoczęłaś więc od wspomnienia o Yeny. Potem pochwaliłaś sprzęt Kaminari, oraz ich przygotowania. Zapytałaś, czy to wszystko to był jego pomysł.
- Nie wszystko. - odparł. - Notki to pomysł Anzou, zaś harpuny to... Zaki. - po czym pochwaliłaś go za całokształt. - Nie na codzień walczy się... z grupą kunoichi, które pikują z sześćdziesięciu metrów. Ktoś zdrowo chory na głowę musiał wymyślić tę metodę. Poza tym, nawet jak Was się uda ściągnąć na ziemię, to co dalej? Macie pełne przeszkolenie do walki na różnych dystansach. Walka z wami to było największe wyzwanie strategiczne dla mnie, jakie kiedykolwiek miałem. - powiedział.
Kolejna zaczepka, tym razem postanowiłaś wbić szpilkę w klan i walkę na Murze i pod Kotei.
- To nie do końca tak. Na murze walczyli najemnicy i Ci, którzy chronili mur. Na samym turnieju był zamach antykreatora i jego ludzi, a pod Kotei... pod Kotei walczyli wszyscy. Przeciwko Waszej inwazji na nasze ziemie. - powiedział Yai.
Nagle się dźwignął na nogi i stanął wyprostowany. Nie robił jednak gwałtownych ruchów.
- Uchiha to był nasz odwieczny wróg, ale to Wy rozpoczęliście najazd i największą wojnę ostatniego stulecia. Nie powiesz mi, że nie. Co więcej, nasze siły wysłały do Was nawet delegację w celach negocjacji. Nic to nie dało. Dlatego powiedz mi, jak możesz zarzucać, że zrobiliśmy coś nie tak? - chłopak delikatnie podniósł głos. Złapał się za kołnierz. - To WY jesteście agresorem, a nie my. My się tylko broniliśmy. A na ostatniej wojnie przegraliśmy nie dlatego, bo macie Jinchurikiego, tylko dlatego, bo inne klany olały zagrożenie i wysłały jakieś ochłapy, licząc, że jak zawsze Uchiha albo Kaminari zajmą się wszystkim. Gdzie była Pustynia? Gdzie było Cesarstwo? Jedynie klan Yamanaka podszedł do sprawy poważnie.
Musiałaś trafić w jakiś czuły punkt chłopaka, bo ewidentnie poruszył się tym, co do niego powiedziałaś. Dlatego gdy dalej kontynuowałaś wymianę zdań, powiedziałaś coś, co... sprawiło, że Yai otworzył usta.
- Czekaj. Chcesz mi powiedzieć, że... nie da się odwrócić tego, co zrobił... co zrobiliście Wy? Ta ziemia już do końca pozostanie jałowa? - zapytał, jakby nie dowierzał co usłyszał. Chłopak złapał się za głowę. - Nie... nie... to niemożliwe. Przecież to są... setki hektarów. To już nawet nie chodzi o sam ląd, ale też i morze. - popatrzył na Ciebie przerażony. - Co... co wyście narobili? - zapytał, skrzywiając się.
No i teraz miałaś poczucie, że chłopak juz ma wszystko w dupie i zaraz Was wysadzi. Nawet przygotowałaś się do złożenia pieczęci.
- To bez sensu. Ta wojna nie ma sensu w takim razie. To wszystko jest bez sensu. Aaaa.... - Yai potarł głowę, po czym spojrzał na Ciebie. - Skoro wojna jest bez sensu, nie ma też sensu byśmy umierali. - powiedział, po czym westchnął. - Jak Ci na imię? Zapamiętam.
Miałaś do wyboru powiedzieć mu jak masz na imię, albo to przemilczeć. Wtedy Yai zrobił coś przerażającego. Rzucił w Twoim kierunku kunai. Jednak nie w Ciebie. Pod Ciebie. Spojrzałaś na niego przerażona, gotowa do uniku od wybuchu, jednak... o nie.
- To atrapa. - powiedział, po czym skinął do Ciebie głową. - Powodzenia w dalszym życiu.
I chłopak nagle rozmył się w powietrzu. Tak jak stał, tak po prostu albo wtopił się w tło, albo... nie wiedziałaś. Najważniejsze, że przeżyłaś.
Nie miałaś jednak czasu na analizowanie tej sytuacji, bo nagle obok Ciebie zapikowała postać. Siostra Nocy.
Odwróciłaś się i zobaczyłaś... o matko.
W Twoim kierunku szła Hisamida. Nie miała maski, jej nos był przekrzywiony, na twarzy miała masę zaschniętej krwi. Jeden z jej polików był cały siny.
- Haruka! - wydarła się. - Co tu się dzieje!? Kurwa, widziałaś Shirę?! - podeszła do Ciebie i złapała Cię za barki, po czym potrząsnęła. - WIDZIAŁAŚ SHIRĘ? SKUP SIĘ!
Cokolwiek się działo, sprawa była poważna.
Shira Kujaku - klik
Fugata Kujaku - Klik
Hisamida Kujaku - klik
Yadasu Kujaku - klik
Muwara Kujaku - klik
Nagome Kujaku - klik
Ścieżka Anzou
Chciałeś szybko wstać, jednak Twoje ciało było ociężałe. Tak bardzo byłeś wyczerpany od walki, że Twoje podnoszenie się kosztowało Cię niemało wysiłku. Finalnie jednak dźwignąłeś się i poczułeś, jak krew zbiera Ci się do ust. Odruchowo wyplułeś to co trzymałeś. Twój bark pulsował bólem od złamanej albo zwichniętej kończyny, zaś przebite na wylot płuco (albo jego okolice) co chwilę wydawały z siebie charakterystyczne warknięcia.
Obserwowałeś, jak Fugata, Twoja przeciwniczka i Siostra w Pojedynku nie zamierzała Cię dobijać. Zamiast tego, skierowała się tam, gdzie Moshi trafił w głowę Muwarę i doskoczył do niej, by ją dobić. Medyczka jednak szybko odzyskała rezon, bo w jej dłoniach pojawiła się niebieska chakra. Kobieta wyskoczyła w kierunku lecącego Moshiego, schylając się i dotykając jego uda.
Moshi przeleciał obok jednak stało się coś dziwnego. Zamiast wylądować, on nagle wyrżnął gębą na twarz, szorując po ziemi. Wyglądało to, jakby był sparaliżowany, albo przynajmniej zapomniał jak się chodzi.
Wtedy też zacząłeś składać pieczęci. Towarzyszący przy tym ból był tak okrutny, że odruchowo stęknąłeś, zwracając na siebie uwagę. Fugata spojrzała w Twoim kierunku i gdy chciałeś wytrzelić w nią wodą, ta wbiła katanę w ziemię i złożyła pieczęć.
Wtedy nagle nad Tobą pojawił się cień. Siostra Nocy zapikowała w Twoim kierunku, trzymając chakram w ręku.
Była szybka. Wzięła zamach.
To miał być ostatni moment, który widzisz w życiu. Jednak, z plusów - wkońcu będziesz mógł odpocząć. Byłeś wolny.
Kobieta wyrzuciła chakram, a gdy ten miał trafić Cię w szyję, obok Ciebie pojawiła się znajoma Ci postać.
Sanda z całej siły wykopała chakram w powietrze, po czym wylądowała obok Ciebie, złapała Cię za fraki i odrzuciła w bok. Pikująca Siostra wpadła na Sandę, która przyjęła uderzenie, jednak nie pozostała bierna. Wyprowadziła kombinację trzech ciosów w Siostrę i doszło do otwartej bijatyki pomiędzy Sandą i... zamaskowaną postacią. Dopiero po dłuższej chwili postacie odskoczyły od siebie. Sanda była obok Ciebie. Wyglądała... na równie pokiereszowaną jak i Ty. Miała masę cięć, ran. Jednak Siostra Nocy, z którą walczyła, wyglądała podobnie. Przynajmniej połowa jej kombinezonu była zdarta, w tym cała nogawka z butem włącznie.
- Kurwa, w ostatniej chwili. - powiedziała, podchodząc do Ciebie tak, byście stali we dwójkę. - Ale to są zawzięte suki. - dodała.
Problemem było to, że Moshi leżał pomiędzy Muwarą, Fugatą i... trzecia kobieta ściągnęła maskę. Nagome.
- Mamy jednego. - powiedziała triumfalnie. Wszystkie trzy zbliżyły się do Moshiego, który starał się walczyć chyba sam ze swoim ciałem, jednak sromotnie przegrywał ten pojedynek. Wił się na boki.
- Co Ty mi zrobiłaś!? - krzyknął przerażony do Muwary.
Byliście zbyt daleko, by zareagować. Nawet, gdybyś się zebrał, to ryzykowałeś tym, że po prostu Twoje ciało wypompuje się z krwi. Sanda obok Ciebie chyba też osiągnęła już limit.
Nagome wyglądała podobnie jak Sanda, zaś Fugata ledwo stała.
- Żyjesz? - dziewczyna podeszła do Fugaty, a ta skinęła głową.
- Tak.
- Możesz dalej walczyć?
Tutaj Fugata potrzebowała chwili, by złapać oddech.
- Tak.
We trzy stanęły nad Moshim. To miała być wręcz egzekucja na polu bitwy. W tle widziałeś, jak ostatnia z Sióstr Nocy lata wokół statku i strzela jakimś suitonem w jego kierunku, zaś ze statku, drugi strumień wody odpowiadał jej atakom. Najwidoczniej, Zaku był ekspertem od wodnych technik, więc z Yadasu walczyli o przewagę nad ostatnim punktem na mapie.
- To mnie zaatakował, więc ja go dobiję. - powiedziała Muwara, po czym wzięła chakram z pleców i wyprostowała dłoń. Miała opuścić go jak gilotynę na Moshiego. - Walczyliście dzielnie, ale tutaj kończy się ta przygoda. Żegnaj, Kaminari.
Widziałeś, jak Moshi patrzy na Ciebie i Sandę przerażony... po czym wyciągnął do Was kciuka w górę.
- Powiedźcie Kagadzie, że nie błagałem o litość! Do zobaczenia po tamtej stronie, chujki! - zamknął oczy i uśmiechnął się szeroko.
Muwara, Fugata i Nagome spojrzały na siebie, po czym... skinęły głową. Muwara opuściła chakram.
Kagada Kaminari - klik
Yai Kaminari - klik
Sanda Kaminari - klik
Moshi Kaminari - klik
Zaku Kaminari - klik
Hasaki - klik
Nad polem bitwy nagle pojawił się wielki cień. Wszyscy odruchowo spojrzeli w górę. Był to... gigantyczny głaz, który leciał w waszym kierunku. Czas zwolnił i nikt nie czuł, jak Wasze usta otwierają się w przerażeniu.
Każdy z Was: Anzou, Sanda, Nagome, Fugata i Muwara krzyknął jednocześnie "uwaga!" - po czym gdy już mieliście odskoczyć, głaz przeleciał za pozycję Anzou i wbił się gdzieś w ziemię, tworząc potęzny podmuch powietrza.
Muwara zdziwiona spojrzała w miejsce, gdzie miał być Moshi, jednak go tam nie było. Za to, przed nią wyrosła postać.
Kagada położyła stopę na chakramie, który był wbity pionowo w ziemię. Nachyliła się w kierunku Muwary, która była tak bardzo w szoku, że aż zastygła w miejscu. Moshi był przełożony przez bark swojej seinin.
- Cześć Kruszynko. - po czym uśmiechnęła się i zamachnęła się dłonią.
Pieść weszła w brzuch Muwary i ta wystrzeliła jak pocisk gdzieś w tył.
Nagome i Fugata momentalnie rzuciły się na Kagadę. Nagome rzuciła chakramem, a Fugata cięła, lecz we dwie trafiły powietrze, bo Kagada wylądowała obok Anzou i Sandy, po czym rzuciła Moshim jak workiem ziemniaków obok nich.
- O KURWA ŻYJĘ! - wydarł się przerażony i zaczął macać swoją twarz. Spojrzał przerażony, ale i zachwycony to na Sandę i Anzou. - KURWA JA ŻYJĘ! WIDZICIE? PANI KAGADA MNIE OCALIŁA! - chłopak wziął oddech i zadowolony odchylił głowę.
Jednak nie to było problemem. Gdy spojrzeliście na Kagadę, pierwszy raz widzieliście, by była aż tak pokiereszowana. Tym razem to nie były gównorany. Ona naprawdę stoczyła gdzieś ciężki bój.
- Zamknij się durniu. - powiedziała w jego kierunku. - Sanda, Anzou, Moshi. Cofnąć się. - wydała Wam polecenie.
Nagome i Fugata wyglądały, jakby wahały się pomiędzy natarciem na Was, gonieniem Yeny, która siała spustoszenie w oddziałach, a szukaniem Muwary. Jednak nagle z mgły wyszła postać. Shira szła wyprostowana, kręcąc chakramem jak zabawką wokół swojego nadgarstka. Shira również miała masę sińców, widać było, że część jej kombinezonu jest naruszona. Minęła Nagome i Fugatę, po czym złapała chakram i wyprostowała dłoń w kierunku Kagady.
- Gdzie uciekasz, kochana? Jeszcze z Tobą nie skończyłam. - powiedziała. Jej głos był inny. To była ta sama aura, którą pokazała Haruce przy pojawieniu się Asaro. Mroczna strona liderki Sióstr Nocy.
- Co robię? - zapytała Kagada. - Chciałam, żeby Twoje koleżanki zobaczyły, jak obskakujesz spektakularny wpierdol. Jak mam Cię zlać, to przy wszystkich.
Shira uśmiechnęła się, po czym zrobiła swój charakterystyczny ukłon.
- Do usług.
Fugata zrobiła krok do przodu, jednak Shira momentalnie odwróciła do niej głowę. Jej wzrok płonął determinacją, ambicją i... rozkazem.
- Żadna się nie wtrąca. - powiedziała w taki sposób, że aż Nagome z Fugatą cofnęły się o krok. Dziewczyny popatrzyły na siebie pytająco. - Powiedziałam. Żadna. Się. Nie. Wtrąca. - dopiero gdy Shira zaakcentowała każde słowo, dziewczyny skinęły głową i odsunęły się. Nie, żeby miały mieć jakiekolwiek szanse nadążyć za tym, co miało się dziać.
Kagada zaśmiała się głośno.
- HAH! To jest kurwa to, co lubię! - powiedziała i wskazała paluchem w jej stronę. - TE OCZY! TA ŻĄDZA! TO JEST KURWA TO CO WAM MÓWIŁAM, PRZYGŁUPY! - Kagada odwróciła się do Was. - Gdy walczycie na śmierć i życie, macie wyglądać tak jak ona. Rozumiecie? Macie wyglądać tak jak kurwa ona! Nikt ma się nie wpierdalać. Jest moja. - Seinin Kaminari pokiwała głową w uznaniu. - Dobra, podejdę do Ciebie jak do mistrzyni świata. Zasłużyłaś.
I nagle zrobiła gest, który zwiastował dwie rzeczy. Po pierwsze - jeżeli ktokolwiek przeżyje z drużyny Kaminari, to może być pewny jednego. POSRA się na treningu. A dwa, że ktoś napewno zaraz zginie.
Kagada zaczęła podwijać rękawy, a wokół niej unosić kamienie. Elektryczność zaczęła wydobywać się spod jej stóp.
Ostateczna jatka - czas start.
- wczoraj, o 18:12
- Forum: Tereny Sporne - Półwysep Antai
- Temat: Północno - wschodnie wybrzeże
- Odpowiedzi: 177
- Odsłony: 15492
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Ostateczne Starcie
Ścieżka Anzou
Staliście naprzeciwko siebie niczym wojownicy. Najtwardsi ze swojego rodzaju. Samurajka i Władca Piorunów. Tobie krew lała się prawie, że strumieniem z barku a w ustach czułeś metaliczny posmak. Ona musiała stać na jednej nodze, bo drugą miała mocno ranną.
Kobieta położyła dłoń na katanie i czekała na Twój ruch, podskakując na jednej nodze. Ty ten ruch wykonałeś.
Przygotowałeś kombinacje. Najpierw, przelałeś chakrę i wytworzyłeś wiązkę piorunów, która zmieniła kolor na czarny. Ona zaś wystrzeliła bezpośrednio w kierunku techniki. Jej katana ponownie pokryła się elektrycznością. Gdy wiązka miała ją trafić, ta wślizgnęła się pod technikę i przeturlała, wyskakując do Ciebie. Odruchowo skierowałeś wiązkę piorunu w jej stronę, uderzając po częsci w ziemię. Ta wybuchnęła w powietrze pod naciskiem Twojej techniki, zaś Fugata dobyła katany i ponownie przeszła do próby skrócenia Cię o głowę. Nie miałeś jak utrzymywać techniki, bo dziewczyna znalazła się na wyciągnięcie ręki. Odskoczyłeś w bok, a jej cięcie przeszło przez głaz. Ponownie, struktura kamienia momentalnie usnęła się na ziemię, a ona zaczęła Cię gonić. Co gorsza - na jednej nodze była prawie tak samo zwinna jak z dwoma, jednak ewidentnie ucierpiała jej szybkość.
Ty też byłeś już mocno wyczerpany, jednak nie zamierzałeś odpuszczać. Próbowałeś korzystać z tego, że dziewczyna nie jest aż tak szybka, by zyskać jak najwięcej przewagi. Byłeś totalnie pochłonięty odskakiwaniem od Fugaty, gdy nawet nie zorientowałeś się, że... ten pościg zakończył się tym, że wpadłeś w resztę walczących żołnierzy. W tym momencie byłeś otoczony zarówno przez oddziały klanu Pawia, jak i Kaminari. Wszędzie trwała rzeź, jednak musiałeś skupić się na swojej przeciwniczce, która goniła Cię, co chwilę wykonując przerażające próby dekapitajci Twojej osoby.
Wtedy postawiłeś wszystko na ostatnią kartę. Ten jeden, ostatni raz.
Stworzyłeś swoją najsilniejszą technikę i podzieliłeś ją na dwie części. Jedna wiązka do ataku i jedna do obrony.
Fugata chyba też już nie miała wyjścia, bo złożyła pieczęć i z jej pleców wystrzelił pawi ogon, który złączył się w jeden wielki. Co gorsza - nie zamierzała się bronić. Postawiła wszystko na jeden atak.
Twoja wiązka przebiła jej bok na bok, zaś jej ogon wystrzelił i przebił Twoją wiązkę w obronie, po czym potężnie ugodził Cię w tułów. Fugata aż przyklęknęła, zaś Ty wyleciałeś w powietrze i upadłeś kilkanaście metrów dalej. Upadając, usłyszałeś charakterystyczny trzask w barku. Wybity. Co więcej, krew leciała Ci z barku i ledwo czułeś swoje ciało. Kątem oka zobaczyłeś, jak Fugata klęczy na jednym kolanie i trzyma się za bok, opierając się na katanie wbitej w ziemie.
Tak jak i Ty, ciężko dyszała, a z jej ust leciała strużka krwi. Siły opuszczały Twoje ciało, ale Twoja przeciwniczka nie była w stanie też chyba Cię dokończyć. Mieliście sytuację patową. I Tobie i jej brakowało tego jednego, czystego trafienia, by postawić kropkę nad i.
Wtedy usłyszałeś huk i odwróciłeś głowę.Kagada Kaminari - klik
Yai Kaminari - klik
Sanda Kaminari - klik
Moshi Kaminari - klik
Zaku Kaminari - klik
Hasaki - klik
Nagle z wzgórza wyskoczył... jakiś kurwa trzymetrowy żuk, z różową kokardą zawiązaną wokół szyi. Na jego grzebie siedziała jedna z Sióstr, trzymając jakieś dziwne lejce. Robal wierzgał w szoku, atakując po drodze wszystko co się dało - zarówno żołnierzy Kujaku, jak i Kaminari. Bestia była w jakimś amoku, bo używała zarówno swoich odnóż do tego, by taranować i miażdzyć wojowników, ale też szczękoczułek, by przegryzać na wpół.
Siostra Nocy, która siedziała na nim, starała się chyba jakoś nad tym zapanować, ale widać, że miała bardzo duże problemy. Nagle z jej pleców wystrzeliła różowa chakra i połączyła z odwłokiem potwora. Wtedy, robal na chwilę się wyprostował, po czym kobieta zamknęła oczy i... robal nagle splunął kwasem przed siebie. Duża, zielona mela poleciała na garstkę walczących ludzi. Kwas momentalnie przeżarł ich zbroję, a ich skóra zaczęła odchodzić od ciała. Wszyscy zaczęli się panicznie drzeć.
Kobieta skierowała zwierzę w kierunku największej grupy i pociągnęła za wodze, a robal zaczął truchtać w tamtym kierunku.
I wtedy zza jej pleców jeźdźczyni wyskoczył Moshi - trzymając w ręku to co znalazł, czyli hełm i z całej siły przypierdolił jej w sagan. Muwarą prowadzącą Yeny aż zakołysało i kobieta po prostu spadła ze zwierzęcia na ziemię, szarpiąc przy tym lejce i zrywając połączenie.
Robal znowu wpadł w furiacki szał i dosłownie zaszarżował przed siebie.
Muwara zbierała się z ziemi, a Moshi złapał nową broń - krótki miecz.
Fugata widząc to, spojrzała ostatni raz na Anzou, po czym ostatkiem sił dźwignęła się na nogi i zaczęła... kuśtykać w kierunku walczącej pary.
Shira zamachnęła się i chakram wystrzelił do przodu. Kagada patrzyła jak ostrze leci w jej kierunku, dlatego delikatnie odchyliła głowę. Shira dosłownie skinęła małym palcem.
Chakram nagle skręcił o kąt prosty i... Kagada aż się przewróciła. Przyrząd zakręcił parabolę i Shira złapała go z gracją. Kagada leżała na ziemi patrząc w szoku i niedowierzaniu temu co się stało. Nie widziała tej linki. Gdyby nie instynkt...
... nagle na jej szyi, centralnie na środku pojawiła się cienka, czerwona linia. Gdyby nie instynkt, już by nie żyła. Kagada aż musiała dotknąć swojego gardła, by upewnić się, że przeżyła.
Shira stała wyprostowana, trzymając przyrząd. Teraz już nie miała elementu zaskoczenia.
- Miałaś fart. - powiedziała, a jej usta wykrzywiły się... w uśmiechu dumy.
Kagada nic nie powiedziała nim sie nie podniosła.
- Nie ma czegoś takiego jak fart. - wyprostowała się. - Ale jak polegasz na takim gównie, to odrazu Ci mówię, że nie dasz rady.
- Zobaczymy.
I wtedy Kagada zrobiła pieczęci, a na jej dłoni ponownie pojawiła się chakra raitonu, wydająca z siebie głośne piski. Shira zaś, zamachnęła się i ponownie rzuciła chakram w jej kierunku.
Kobiety wystartowały. Prowadziły taniec, w którym Kagada próbowała w jakikolwiek sposób zbliżyć się do Shiry, jednak ta kontrolowała chakram niczym marionetkarz. Przyrząd znajdował się dokładnie w takim miejscu, w jakim powinien. Liderka Sióstr Nocy wykonywała przeróżne gesty rękoma, by tylko nacisnąć lub pociągnąć linkę i zmienić kurs lotu chakramu. Seininki zbliżały się do siebie i oddalały, prowadzący równy bój o to, jak zyskać jakąkolwiek przewagę.
Kagada nie była w stanie dopaść Shiry, bo gdy tylko miała ją uderzyć, nagle przed nią pojawiał się chakram i musiała zyskiwać dystans. Shira zaś nie była w stanie zranić Kagady, bo to tamta była w zdecydowanym ataku.
Nagle czas zwolnił. Kagada skoczyła w kierunku Shiry i zamarkowała atak, wślizgując się jej w nogi. Zamachnęła się dłonią, by strącić chakram na bok, jednak Shira w ostatniej chwili wyskoczyła w powietrze i zrobiła salto w miejscu, by uniknąć ataku. Gdy Kagada się wślizgiwała, Shira była akurat głową do dołu. Obie kobiety miały rozłożone ramiona dla balansu, więc ich wzrok napotkał się bezpośrednio z kilku centrymetrów. We dwie patrzyły na siebie wyzywającym wzrokiem.
Czas przyśpieszył. Kagada przeleciała dalej, a Shira wylądowała. I ponownie, gdy obie damy stanęły prosto, to wystartowały do siebie i rozpoczęły kolejne próby przełamania obrony swojej przeciwniczki.
Ścieżka Haruki
Podczas gdy wszyscy mieli sprawdzian dla siły chakry i technik, Tobie przypadł chyba najtrudniejszy test. Musiałaś poradzić sobie bez technik. Jako negocjator, dyplomata, a szczególnie osoba, która... musiała wygrać piekielnie trudne starcie. Musiałaś jako pierwsza rozpoznać charakter przeciwnika, dostosować do niego metodę, podejście, a przede wszystkim nie pozwolić mu zabić siebie i Ciebie.
Na szachownicy wojny, ten pojedynek był najtrudniejszy, ponieważ nie było w nim żadnych reguł. Byłaś tylko Ty, młoda rekrutka, świeża Siostra Nocy, a naprzeciw Ciebie był jakiś chłopak, równie przerażony tak jak i Ty.
Przed Wami leżała broń zagłady. Jeden krzywy ruch i znikacie z planszy, tak szybko jak się pojawiliście. Przed Wami miała rozpocząć się gra pozorów. Zarówno on, jak i Ty rozumieliście to doskonale. Ten kto pierwszy okaże słabość, przegra. Ten kto pierwszy spęka, przegra. Ten kto ma więcej do poświęcenia, przegra.
Pochwaliłaś chłopaka, po czym niczym tygrys, zaczęłaś go okrążać. Szukać możliwości. Ten jednak, odwracał się całym ciałem, trzymając przed Tobą wyciągnięty kunai.
- Jesteś Siostrą Nocy. - powiedział, z trochę większym spokojem.
Skoro nie wystrzeliłaś do niego w pierwszej chwili, najwidoczniej złapał kilka oddechów i był gotowy na rozmowę.
- Macie bardzo dobry sprzęt. I-i ten żuk, czy co to było. Skąd to macie? Jak to powstało? - zadał pytanie, jednak chyba też chciał odciągnąć Twoją uwagę. Nie mniej, powiedziałaś, że musicie porozmawiać i zastanowić się jak rozwiązać problem. Chciałaś zaczepić go o podstawowe rzeczy. Rodzina, klan, śmierć w poświęceniu. Chłopak przełknął ślinę. - Tak jak i Ty, nie chcę tej wojny. Jest jak jest. Jednak my Kaminari walkę w imię klanu mamy wrodzoną. Śmierc na polu bitwy jest dla nas największym zaszczytem. A dla Was? Jesteście... macie wewnętrzne frakcje. Nie jesteście jednolici. - powiedział, przesuwając się tak, by zawsze miał wycelowany kunai w Twoim kierunku. Był blisko bomb. Zbyt blisko, by się ruszyć, ale też zbyt blisko, byś dała radę zaatakować.
Jednak to Ty rozdawałaś karty. Ty miałaś przewagę ruchu. Ty grałaś białymi w tej partii.
- Możemy wrócić do naszych rodzin. Ty i ja. - potwierdził informację, że jest gotowy negocjować.
Następnie poruszyłaś kwestię tego, że zabił przeciwników. Skinął głową.
- Chciałem zabić robaka, ale nie zdążyłem. Żadne osiągnięcie, dla Shinobiego zabić niechakrowych ludzi. - stwierdził. - Jednak taka była konieczność. Nie mniej, jak widać, zawiodłem. Szkoda, bo to miał być mój własny wkład w wojnę, oprócz przygotowania siatek ze stali kantaiskiej na Was.
I teraz do Ciebie dotarło. To, co trafiło wcześniej Yadasu, ta siatka - przed Tobą stał autor tego rozwiązania. A raczej kucał, czy nawet leżał.
- Nazywam się Yai Kaminari. - delikatnie się uśmiechnął. - Jestem tylko gościem, co chyba znalazł się w złym oddziale przez przypadek i... i tak zostałem. A Ty? Skoro nie jesteś w stanie mnie wykończyć bez wysadzania wszystkiego w powietrze, też jesteś zbliżona poziomem do mnie. Siostry Nocy nie powinny być Kogo? Jesteś jakąś uczennicą ich? Czy może... się podszywasz? - zapytał unosząc brew.
Shira Kujaku - klik
Fugata Kujaku - Klik
Hisamida Kujaku - klik
Yadasu Kujaku - klik
Muwara Kujaku - klik
Nagome Kujaku - klik
- wczoraj, o 13:51
- Forum: Północne Ryuzaku
- Temat: Osada Portowa Shinkai
- Odpowiedzi: 189
- Odsłony: 15951
Re: Osada Portowa Shinkai
Kampania przeciwko Dzikim
Arii,Gosui, Shins, Osamu,Minoru- Gōsutoburanchi, Oddział Widmo
Godzina 20:00 Krzyk Fukuhiry obudził wszystkich z letargu i tym samym, nie czekaliście. Krótka komenda od Ariiego i wszyscy jak jeden mąż wskoczyliście do groty. Kobieta poganiała Was jeszcze, żebyście szybciej biegli, ona zaś została przy powozach.
Ostatni, dobiegł Arii, który spojrzał jeszcze na kobietę, jednak ta machnęła dłonią, żeby na nią nie czekać. Kilka pieczęci i mur z dotonu wyrósł, by zagrodzić wejście do jamy. Jedynie zostawił sobie kawałek prześwitu, by móc obserwować, co się dzieje na zewnątrz - zresztą, jak reszta osób, które stały obok niego.
Fukuhira zaś nagle rozpłynęła się w powietrzu. Wydawało się, że wykonała jakąś technikę kamuflującą, ale... nie byliście pewni. W każdym razie, wszystko ucichło.
Czekaliście tak minutę, dwie, trzy... pięć. Czy kobieta Was oszukała? Trudno było powiedzieć. Szum wiatru był jedynym dźwiękiem, który do Was docierał.
Nagle jednak usłyszeliście coś... jakby trzepot? Skrzydeł? I wtedy zobaczyliście coś przerażającego.
Wokół waszej karawany wylądowało około dziesięć - piętnaście postaci. Były to humanoidalne potwory, mierzące lekko ponad dwa metry. Ich nogi przypominały jastrzębie kończyny, zaś tułów był nagim torsem kobiety. Z ich pleców wystawały duże skrzydła. Twarze wyglądały na kobiece, ale lekko zdeformowane.
Postacie zaczęły krążyć i oglądać miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą byliście.
- Pachnie... energią. - wyskrzeczała jedna z potworzyc, ochodząc wagon więzienny.
- Pomyliłaś! Pomyliłaś! Nie ma nikogo! - zaskrzeczała druga z nich, ciut mniejsza od pierwszej.
- NIE POMYLIŁAM! - wydarła się, strosząc pióra i machając skrzydłami w jej kierunku. - TY WREDNA! TY NIE JESZ!
- Kobieta. Czuję ją. - trzecia postać przeszukiwała pod powozami. Jak chodziła, wyglądała trochę jak kura. - Czuje ją, ale kobieta niesmaczna. Chcę mężczyzny.
- POMYLIŁAŚ!
- NIE POMYLIŁAM!
Dwie postacie doskoczyły do siebie, skrzecząc i machając skrzydłami, imitując trochę walkę, jednak fizycznie nie łapiąc się w żaden sposób.
Co najciekawsze, konie stały niewzruszone. Jakby spały na stojąco.
- Zjemy konie i poszukamy dalej. Nad morzem!
- Nie chcę konia! Chcę mężczyzny!
- Zjemy to, a potem poszukamy mężczyzn!
Tylko trzy postacie rozmawiały, a reszta była im podległa - szukając jakichś poszlak. Nagle postacie zrobiły zamaszysty ruch skrzydłami i wszystkie wzbiły się w powietrze. Ich szpony złapały Wasze konie i dźwignęły je do góry. Zobaczyliście, jak konie są unoszone w powietrze, wraz z powozami. W moemncie, gdy powozy wisiały bezwładnie w górze, nagle liny i drewno puściło, po czym wszystkie powozy upadły na ziemię i roztrzaskały się w mniejszym lub większym stopniu, rozrzucając na boki towary, które były na nich wcześniej.
Konie mimo tego, że leciały z nich krew, albo wręcz z niektórych wypadały już flaki, wisiały nieruchomo niewzruszone. Jakby były... sparaliżowane?
Dopiero po dłuższej chwili, gdy odleciały, zobaczyliście, jak Fukuhira zaczyna pojawiać się w miejscu, gdzie stały powozy, a teraz leżały gdzieś na bokach lub rozwalone. Kobieta patrzyła z otwartymi ustami w niebo i wyszeptała jedno zdanie.
- Niemożliwe... one przecież... wyginęły...
Hoshi Yuki - klik
Kodari Hoshigaki - klik
Mikoto Yuki - klik
Azumi Kuni- klik
Minda Hoshitsu - klik
Sugihaya Shitsuyo - klik
Rikisone Hone - klik
Aritsuka Umekiko - klik
Nozuki Kaneya - klik
Mizami Kuni - klik
Shi Kiyoko
Fukuhira - klik
- wczoraj, o 07:35
- Forum: Osada Ryuzaku no Taki
- Temat: Warsztat Kunisaku
- Odpowiedzi: 6
- Odsłony: 173
Re: Warsztat Kunisaku
Nizan nie miał w zwyczaju kłócić się z Shimą. Kobieta mimo tego, że była nie chakrowa, to urzekła go swoją silną osobowością. Dlatego też, gdy przekazywała mu co o tym sądzi, jedynie skinął głową.
- Możni... a co o nich sądzisz w ogóle, po tym całym czasie? Myślisz, że powinniśmy się trzymać jakiejś polityki handlu z nimi, czy skupić się na planie, który mieliśmy od zawsze? - rzucił mimo chodem, starając się wyciągnąć od niej jej własne przemyślenia na temat tajemniczego klienta, który przewijał się już któryś raz w rozmowie. - Nim z nimi porozmawiam, dobrze, żebyśmy ułożyli cali plan. - dodał, jednocześnie biorąc na siebie ciężar całej nadchodzącej rozmowy.
Arata zapytała o syf, a następnie wspomniała o jakiejś kobiecie. Nizan otworzył usta w zdziwieniu, badając, czy jego córka użyła właśnie wyrafinowanego połączenia słów, który mógłby świadczyć o tym, że dziewczynka rozumie biologiczny system świata. Musiał szybko wybrnąć.
- Dokładnie ten sam, pewnie kąpała się w wodzie i przyszła brudna do domu. - stwierdził, badając reakcję Shimy i patrząc na nią w stylu "pomóż".
Dalej, Shima przypomniała mu warunki ich współpracy. Czyli mów sobie co chcesz, ja i tak zrobie po swojemu. Typowe.
- Weź mi przypomnij, skąd Ty w ogóle miałaś te kontakty? - zapytał, imitując rozgarnianie i chwilową amnezję. - W każdym razie, niech będzie. Wieczorem się przejdę i załatwię temat.
Gdy tylko jednak Shima wspomniała o tym, że go pobiją, szczególnie w obecności Araty-chan, to Nizan stanął dumnie wyprostowany.
- Nie no, tak źle to nie będzie. W razie czego zrobię... tak! - i zrobił dwa proste ciosy przed siebie krzycząc przy tym "HA! HA!" podczas wykonywania ataków. Doskoczył do Araty i wystawił otwarte ręce w jej kierunku, imitując tarcze do atakowania. - Dawaj Arata-chan, jak trenowaliśmy! Dwa proste i sierpowy na głowę!
Na sam koniec miał opowiedzieć jej historię. Albo poczytać.
- Przygotuj się Arata, zaraz przyjdę. - powiedział, po czym w pierwszej kolejności ruszył do swoich szafek.
Zamierzał przeczytać korespondecję z Sayuri. Przypomnieć sobie, na co tak naprawdę się zgodził i jakie były dokładne ustalenia. Idąc tym tropem dalej, jeżeli miał jakieś kwity od Możnych, to tak samo chciał to przeczytać.
Gdy wrócił po wszystkim do Araty, to zapytał ją.
- Jaką chcesz historię? Albo książkę? Masz coś ulubionego, o czym chcesz posłuchać?
- Możni... a co o nich sądzisz w ogóle, po tym całym czasie? Myślisz, że powinniśmy się trzymać jakiejś polityki handlu z nimi, czy skupić się na planie, który mieliśmy od zawsze? - rzucił mimo chodem, starając się wyciągnąć od niej jej własne przemyślenia na temat tajemniczego klienta, który przewijał się już któryś raz w rozmowie. - Nim z nimi porozmawiam, dobrze, żebyśmy ułożyli cali plan. - dodał, jednocześnie biorąc na siebie ciężar całej nadchodzącej rozmowy.
Arata zapytała o syf, a następnie wspomniała o jakiejś kobiecie. Nizan otworzył usta w zdziwieniu, badając, czy jego córka użyła właśnie wyrafinowanego połączenia słów, który mógłby świadczyć o tym, że dziewczynka rozumie biologiczny system świata. Musiał szybko wybrnąć.
- Dokładnie ten sam, pewnie kąpała się w wodzie i przyszła brudna do domu. - stwierdził, badając reakcję Shimy i patrząc na nią w stylu "pomóż".
Dalej, Shima przypomniała mu warunki ich współpracy. Czyli mów sobie co chcesz, ja i tak zrobie po swojemu. Typowe.
- Weź mi przypomnij, skąd Ty w ogóle miałaś te kontakty? - zapytał, imitując rozgarnianie i chwilową amnezję. - W każdym razie, niech będzie. Wieczorem się przejdę i załatwię temat.
Gdy tylko jednak Shima wspomniała o tym, że go pobiją, szczególnie w obecności Araty-chan, to Nizan stanął dumnie wyprostowany.
- Nie no, tak źle to nie będzie. W razie czego zrobię... tak! - i zrobił dwa proste ciosy przed siebie krzycząc przy tym "HA! HA!" podczas wykonywania ataków. Doskoczył do Araty i wystawił otwarte ręce w jej kierunku, imitując tarcze do atakowania. - Dawaj Arata-chan, jak trenowaliśmy! Dwa proste i sierpowy na głowę!
Na sam koniec miał opowiedzieć jej historię. Albo poczytać.
- Przygotuj się Arata, zaraz przyjdę. - powiedział, po czym w pierwszej kolejności ruszył do swoich szafek.
Zamierzał przeczytać korespondecję z Sayuri. Przypomnieć sobie, na co tak naprawdę się zgodził i jakie były dokładne ustalenia. Idąc tym tropem dalej, jeżeli miał jakieś kwity od Możnych, to tak samo chciał to przeczytać.
Gdy wrócił po wszystkim do Araty, to zapytał ją.
- Jaką chcesz historię? Albo książkę? Masz coś ulubionego, o czym chcesz posłuchać?
- 12 lis 2025, o 19:01
- Forum: Tereny Sporne - Półwysep Antai
- Temat: Północno - wschodnie wybrzeże
- Odpowiedzi: 177
- Odsłony: 15492
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Ostateczne Starcie
Ścieżka Anzou
Twoje nogi oderwały się od ziemi i leciałeś w przepaść. Czułeś jak ból tętni w okolicach Twojego serca, a bardziej piersi. Wystająca katana była niczym gwóźdź, który tamował krew od tego, by rozlała się dookoła. Zagryzłeś zęby. Cała walka, tak jak przeciwniczka, były piekielnie trudne. Jeszcze nigdy nie miałeś sytuacji, by ktoś tak bardzo zepchnął Cię do defensywy. Zawsze wystarczyło odpalić się maksymalnie i wtedy... wtedy wszystko się udawało.
Zamknąłeś oczy. Przypomniałeś sobie o wszystkich treningach z Kagadą. Był powód, dla którego Wasza seinin dociskała Was do samego końca. Tym powodem był właśnie ten jeden, pierdolony moment. Jeżeli było Ci ciężko, jeżeli już chciałeś się poddać, to w tym momencie mignęły Ci te wszystkie sceny. Kiedy rzygaliście z Sandą przy treningach, kiedy Moshi miał złamaną rekę, kiedy Kagada wyrwała pikawę przeciwnikowi. Wszystkie te sceny złączyły się w jedną karuzelę wspomnień, które przez tą krótką chwilę oplatały Twoją głowę. Czas spowolnił, a cicho przełknąłeś ślinę.
Nie zamierzałeś się poddać. Byłeś, kurwa, Kaminari. A oni walczą do końca.
Czas spowolnił, a Ty widziałeś jak Fugata wyskakuje za Tobą w powietrze. Rozłożyła ręce na boki i wyglądała jak pikująca wiewiórka z płachtami pod pachami. Sięgnąłeś do kieszeni i wsadziłeś do mordy dwie piguły - przegryzłeś je i dosłownie momentalnie poczułeś, jak zyskujesz siły. Dosłownie, chakra wróciła do Twojego ciała, a Ty mogłeś kontynuować starcie. Sięgnąłeś po kunaie i wyrzuciłes w jej kierunku. Cztery notki rozleciały się na boki i wybuchnęły w różnych miejscach. Starałeś się zrobić dywersję, ale też i jakoś zranić kobietę.
Nastąpiła seria wybuchów. Jeden z kunaiów poleciał w kierunku góry, więc wybuch sprawił, że nastąpił deszcz z głazów, które wystrzeliły zarówno w Fugatę jak i Ciebie. Kobieta zamachnęła się i skręciła w bok, odlatując od zagrożenia, jednak zdecydowanie spowalniając w pogoni za Tobą. Wtedy zdążyłeś wykonać kilka pieczęci. Zdążyłeś zlokalizować głaz. Postawiłeś wszystko na jedną kartę.
Fugata odnalazła Cię wzrokiem i wystawiła rękę w Twoim kierunku. Z jej nadgarstka wystrzeliła różowa chakra, która pochwyciła rękojeść katany. Dziewczyna szarpnęła dłonią i przyciągnęła się z pełną prędkością w Twoim kierunku.
Gdy jej dłoń styknęła się z rękojeścią katany, nagle chakra raitonu przeszyła ostrze, a ona wzięła zamach i... zrobiła salto, wyrywając połowę tułowia włącznie z głową Anzou. Krew trysnęła na boki, a ona wylądowała na ziemi z resztą truchła Anzou, które upadło na ziemię.
Kobieta powoli wyprostowała się, trzymając katanę i popatrzyła z góry na ciało Anzou.
I NAGLE KURWA PUFF!
Zamiast Anzou, leżał przecięty głaz na ziemi. Zaś sam Kaminari wystrzelił z boku wiązkami Raitonu. Fugata dosłownie w ostatniej chwili odskoczyła w bok, unikając piorunów, jednak gdy wylądowała kilka metrów dalej, nie stanęła dumnie wyprostowana jak to miała w zwyczaju, tylko przykucnęła. Spojrzała na bok i zobaczyła na swoją ranę na nodze. Jej noga była pocharatana. Raczej nie była sprawna, do pojedynku, który prowadzicie.
Stałeś od niej jakieś 15-20 metrów. Wyszedłeś w jej kierunku z krawiącą raną z piersi. Czułeś, że krew nalewa Ci się do ust.
We dwoje byliście ranni.
Władca Piorunów kontra Siostra Nocy. Anzou Kaminari kontra Fugata Kujaku. Walka do ostatniego tchu.
Fugata ugięła ranną nogę i... zaczęła powoli skakać na jednej z nich. Nie żartuj, że będzie walczyć z jedną nogą.
Tak się kurwa buduje legendę.
Kagada Kaminari - klik
Yai Kaminari - klik
Sanda Kaminari - klik
Moshi Kaminari - klik
Zaku Kaminari - klik
Hasaki - klik
Ścieżka Haruki
Siostry żyły. To dobrze. Przynajmniej tyle, że nie musiałaś się przejmować pozycją reszty. Mogłaś skupić się w stu procentach na tym, co mówiła i co rozkazywała Ci Muwara. Śmieszne było to, że Fugata zarzekała się, jak to nie będzie Cię pilnować, a finalnie wyszło, że większość czasu zajmowała się Tobą Muwara. Jednak mogłaś być w stanie zrozumieć tę startegię. Muwara była medykiem, więc unikała starcia. W sumie też dlatego, była idealna do pilnowania Ciebie. Większość czasu spędzała na analizowaniu pola bitwy i poruszaniu się Tobą jak pionkiem. Jednak czy to źle? Zdobywałaś doświadczenie, a co ważniejsza - nie dostałaś w łeb i nie poszłaś spać, tak jak opowiadała Yadasu o jej pierwszej misji.
Cieszyłaś się tym, że w przypływie adrenaliny, odruchowo zaczęłaś używać znaków. Nie byłaś pewna, czy dobrze to pokazujesz, ale mignęłaś do Muwary "rozumiem", a ona chyba zrozumiała, co chcesz jej przekazać, bo po prostu poleciała dalej, zostawiając Cię ze swoim problemem, czyli... dziwnym sabotażystą, który próbował zgładzić Yeny. Zastanawiałaś się, kto to jest, jednak nie byłaś pewna. Miałaś kilka tropów, a najgorsze było to, ze miałaś realną szansę trafić na kogoś z rangą S. Trochę się obawiałaś, ale... jebać to. Też musiałaś zasłużyć na skrzydła. Nie zamierzałaś napewno następnym ognisku siedzieć cicho i słuchać przechwałek od Nagome. Też musiałaś coś udowodnić i teraz miałaś okazję.
Zapikowałaś w ziemię, lądując z gracją dzięki kombinezonowi, który coraz lepiej miałaś opanowany i momentalnie Twoje skrzydła przerodziły się w pawi ogon. Starałaś się tropić przeciwnika, ale ze względu na deszcz, wszechobecne błoto i ogólnie wiele kroków i odcisków w tym miejscu, a tym bardziej adrenalinę, trudno było Ci zlokalizować gdzie ten ktoś mógł ucieć. Zresztą, nie byłaś traperem. W związku z tym, zamachnęłaś się ogonem i jednym ruchem zdjęłaś namiot, wyrzucając go w powietrze. Nic tam nie znalazłaś, więc przeszłaś dalej.
Szłaś i raz po raz atakowałaś namioty, lecz nikogo nie mogłaś znaleźć. Musiałaś się spieszyć, jeżeli chciałaś, aby wystarczyło Ci chakry. Nie zauważyłaś nawet, jak w pewnej chwili zaczęłaś biec i... zobaczyłaś coś przerażającego.
Gdy zdjęłaś ostatni z namiotów, ujawniłaś napastnika.
Chłopak miał ciemną karnację i gdy wyrwałaś namiot, tamten musiał się za nim skrywać, bo... wyrwało go z kapci i poleciał kilka metrów dalej. Upadł i spojrzał na Ciebie.
Mieliście do siebie jakieś 10 metrów. Ty oczywiście górowałaś, bo miałaś włączony pawi ogon, a on leżał.
W rękach miał jednak kunai z notką.
Centralnie pośrodku, między wami była skrzynka. Wieko było uchylone, a Ty gdy zobaczyłaś co to jest, poczułaś jak pot spływa Ci po karku, aż do końca pleców.
Ujrzałaś bomby B29S.
Wysadzenie notki oznaczało zagładę dla niego, Ciebie, a i prawdopodobnie dla Muwary, a z nią Yeny. Tym bardziej, że w skrzynce były dwie takie bomby, a nie jedna.
- N-nie zbliżaj się, bo nas wysadzę! - powiedział chłopak, ale widziałaś swoim okiem przerażenie.
Takie same, jakie miałaś i Ty. Byliście w złym miejscu o złym czasie i napewno ze złym arsenałem w rękach.
- Daj mi odejść, to nas nie wysadzę! - powiedział.
Shira Kujaku - klik
Fugata Kujaku - Klik
Hisamida Kujaku - klik
Yadasu Kujaku - klik
Muwara Kujaku - klik
Nagome Kujaku - klik
15 lat temu
Młoda dziewczynka leżała na ziemi, gdy chłopczyk w jej wieku siedział na niej i tłukł ją raz po raz po głowie. Tamta próbowała się bronić, ale nie miała szans się podnieść, przygnieciona ciężarem ciała. Chociaż uderzenia nie były strasznie mocne, to każdy cios spadający na jej głowę otwierał to nowe zadrapanie czy ranę. Po dłuższej chwili, ta nie wytrzymała już i rozpłakała się na dobre, bo siniec, który narósł wokół jej oka - zamknął je w całości.
Jej warga była olbrzymia, a twarz delikatnie już zdeformowana. Wtedy dopiero chłopak podniósł się. Wokół niego było jeszcze dwóch innych chłopców.
- Pff! Jesteś cienka! Ojciec miał rację, baby do garów! Nigdy nie będziesz wojowniczką jak wielki Kumo Kaminari! - powiedział chłopiec triumfalnie, po czym śmiejąc się zaczął odchodzić. - Następnym razem znowu Cię zleję! Nigdy nie będziesz kunoichi, Kagado! Odpuść i zajmij się zabawą lalkami!
Gdy chłopcy zniknęli, Kagada powoli dźwignęła się na nogi i wypluła krew na ziemię. Jeszcze wtedy nie wiedziała, że całości przypatrywał się jej ojciec. Dziewczyna powoli podniosła się, jednak odrazu upadła na kolanko. Zacisnęła pięść i uderzyła w ziemię, krzycząc i płacząc.
- To nic nie da. - usłyszała znajomy głos. Wysoki umięśniony mężczyzna stał nad swoją córką.
Kagada nie wiedziała, że ktokolwiek to widział. Przerażona odwróciła się upadając na tyłek. Jej twarz była zmasakrowana, a z oczu leciały łzy, mieszające się z potem.
- T-tato... - wyszeptała, zawstydzona. - Przepraszam... chciałabym... chciałabym być jak wielki Sumo Kaminari... ale... ale oni są więksi. Są silniejsi. Nie potrafię ich pokonać, bo... bo to chłopcy.
- O, to jest ciekawa teza. Chodź, usiądź ze mną, córko. - powiedział i gestem ręki zaprosił ją na ganek. - Chcesz być jak Sumo Kaminari? Dlaczego?
- To największy wojownik Kaminari i nasz przodek! Każdy chce być tak jak on!
- Sumo... tak. Legendarny wojownik, który sparował z Sanbim dla treningu. Podobno potrafił zmieniać krajobraz od samego podmuchu uderzenia. Jednak, czemu chcesz być taka jak on?
Po tym pytaniu, Kagada otworzyła buzię, lecz nic nie powiedziała. Spojrzała na dół, na swoje małe nóżki.
- Bo... bo nie chcę być słaba. Nie chcę się tak czuć. Nie chcę by ktoś mi coś mówił. - odwróciła się, z rozpaczą w oczach. - Nie chcę być czyimś zakładnikiem! Chcę być wolna, tato!
- Rozumiem. Jednak Sumo miał swoje powody, czemu był taki silny. Siła to nie są mięśnie. Siła to są lata treningu, lata wyrzeczeń, a przede wszystkim, cel. Prawdziwa siła idzie stąd, jakie masz wartości. Co chcesz bronić. - mężczyzna delikatnie się uśmiechnął. - Kagado, żeby być silna, przede wszystkim musisz odnaleźć to, co kochasz. A potem, to ochronić. Po co Ci siła, skoro nie masz z kim jej dzielić? Kumo chronił to, co kochał. Dlatego był niezwyciężony. - pogłaskał córkę po głowie. - Napewno pierwszym krokiem jest to, żebyś nie szukała wymówek. Jeżeli ktoś Cię bije, to musisz stać się silniejsza. Musisz trenować. Musisz się poświęcić.
Para siedziała i oboje w tym samym czasie popatrzyli w niebo.
- Nadejdzie taki dzień, w którym będziesz musiała ochronić, to co kochasz. I nikt Ci w tym nie pomoże.
Od tamtego dnia, Kagada codziennie trenowała w pocie czoła, by stać się silniejszą.
Po roku zlała swojego starszego brata na kwaśne jabłko.
Shira z Hisamidą patrzyła jak tuman kurzu unosi się w miejscu, w którym była wcześniej Kagada. Obie dziewczyny były przygotowane do dalszej bitwy. Miały strategię, miały plan na pozbycie się Kagady. Mimo tego, że we dwie były sprawniejsze, w pewnej chwili, nadchodził moment weryfikacji. Nie wiedziały z kim się mierzą. Nie wiedziały, że Bestia z Atarashi miała się zaraz przebudzić.
- Nie żyje? - zapytała cicho Hisamida.
Jednak nagle coś błysnęło. Ciemna sylwetka wyłoniła się z kurzu. Wydawało się, że każdy jej krok robi się coraz cięższy. Kobieta bujała się na boki. W jej dłoni iskrzyła się chakra raitonu, wydając z siebie dźwięk tysiąca ptaków. To co było jednak bardziej przerażające, to jej wzrok. Oczy niczym szaleniec, który nie ma nic do stracenia. Patrzyła się konkretnie w jeden punkt.
W Hisamidę. Nagle gdy kurz opadł, zza Kagadą było nadal ciemno. To, co wydawało się zasłoną z kurzu, okazało się być jej cieniem, a raczej aurą. Gigantyczną aurą bestii, która szczerzyła się w kierunku obu Hisamidy i Shiry. Obie dziewczyny stały się malutkie, gdy Kagada wyglądała przy nich jak jakiś tytan.
- Najpierw stara. Potem Ty. - powiedziała, po czym zniknęła.
Ziemia się ułamała od skoku Kagady, która dosłownie wpadła w Hisamidę. Najstarsza z Sióstr Nocy w ostatniej chwili złapała za nadgarstek Kagadę wyrzucając biodra do tyłu. Gdyby się spóźniła, Kagada zapewne przebiłaby ją na wylot, albo w ogóle ścięła w pół w całości. Chociaż Hisamida napięła się z całej siły, Kagada była tak potwornie silna, że Hisamida szorowała stopami po ziemii, zagarniając grunt i skupiając się tylko na tym, by nie dopuścić do tego, by dłoń z Chakrą Raitonu ją zraniła.
Shira wystrzeliła w ich kierunku, wyskakując w powietrze i z półobrotu wykonując kopnięcie w głowę Kagady. Stopa trafiła bezpośrednio, jednak Kagada nawet się poruszyła o milimetr. Shiry noga odbiła się od głowy przeciwniczki i przewróciła na bok. Gdy Hisamida to zobaczyła, to wiedziała jedno. Już po nich, albo przynajmniej po niej.
Nagle Kagada anulowała technikę i złapała Hisamidę za fraki. Z całej siły przyjebała jej z główki w nos. Krew trysnęła na boki, a ona drugą ręką zamachnęła się i przywaliła Hisamidzie w brzuch. Cios wszedł czysto, a Hisamida opluła krwią Kagadę, która stała przed nią. Miała polecieć w tył, jednak Kagada trzymała ją na blisko. Złapała ją za uszy i z całej siły opuściła głowę na swoje kolano. Nastąpiło gruchnięcie, a głowa Hisamidy odskoczyła w tył. Kagada pocięła dziewczynę i wykonała ostatni - prosty atak na jej tułów. Tym razem, Hisamida wystrzeliła w powietrze, lecąc parabolą gdzieś daleko poza horyzont.
Nagle jednak różowa chakra oplotła jej nogę i szarpnęła w bok. Shira wykorzystała technikę ze swojego repertuaru, by Hisamida nie wpadła do wody i nie utonęła - bo napewno, była już nieprzytomna. Kagada obserwowała niewzruszona jak Shira sprowadza Hisamidę do siebie i łapie ją oburącz, by następnie odskoczyć kilkanaście metrów dalej. Seinin położyła Hisamidę na piachu, z dala od Kagady.
Shira przyłożyła jej palce do szyi.
Żyła.
Powoli dźwignęła się. Stała plecami do Kagady.
- Bijesz jak pizda. - powiedziała, z nutką szaleństwa, ale i uciechy. - A raczej powinnam zapytać, czemu to zrobiłaś? - zapytała Kagada. - Specjalnie dałaś mi jej wjebać. Po co?
Shira powoli odwróciła się. Jej wyraz twarzy był przerażający.
- Nie chciałam, by ktokolwiek widział to, co zaraz Ci pokażę. - powiedziała. - Dziewięć lat trenowałam, by odebrać tytuł Liderki mojej matce. - sięgnęła za plecy. - I gdy byłam gotowa, ona umarła. Nie cierpię tej części siebie. - słychać było charakterystyczne kliknięcie. - Jednak teraz mam okazję udowodnić cos, czego myślałam, że nie będę miała okazji nigdy udowodnić. - szarpnęła dłonią. - Że przywyższyłam osobę, której nienawidzę najbardziej na świecie.
W ręku Shiry znalazł się chakram.
- 12 lis 2025, o 17:45
- Forum: Północne Ryuzaku
- Temat: Osada Portowa Shinkai
- Odpowiedzi: 189
- Odsłony: 15951
Re: Osada Portowa Shinkai
Kampania przeciwko Dzikim
Arii,Gosui, Shins, Osamu,Minoru- Gōsutoburanchi, Oddział Widmo
Godzina 19:30 Fukuhira jaka była taka była, ale po prawdzie, to dzięki niej mieliście trafić bez problemu w umówione miejsce. Owszem, niektórym z Was średnio się to podobało, ale już i tak na ten moment straciliście dwóch członków załogi - a nie byliście nawet w osadzie, w której miała znajdywać się placówka o nazwie Biała Wstęga.
Podzieliliście się na zmiany i każdy miał po trzydzieści minut na to, by móc porozmawiać sobie z domniemywaną księżniczką, przewodniczką duchową, a nawet i oszustką. Przede wszystkim Dziką. Ale czy napewno?
Wyruszyliście w trasę i gdy Arii jako pierwszy stał obok powozu, to usłyszał konkretne pytanie - kim jest cały obóz zarządzający Mikoto. Kobieta znała z imienia i nazwiska zarówno liderkę obozu, jak i generał zarządzająca, a na końcu obu seininów. Arii mógł odruchowo przełknąć slinę gdy dotarło do niego, z kim może mieć do czynienia. W tej chwili Fukuhira mogła być każdym i nikim. Od szpiegów Dzikich, po seininów, po jakichś sakki z Ryuzaku. Nawet mogła być z obozu Mikoto. Albo co gorsza - kimś z Cesarstwa. Jednak to co wiedziała przede wszystkim to fakt, kim jest Bubaigarawa. Chyba, że udawała.
Arii zaczął od jednej z postaci. Minda. Seinin, która ryzykowała życiem nie tylko dla Ariiego, ale dla całej sprawy. Kobieta, która umiała przywdziać każdą rolę i była idealna do samodzielnych misji, gdziekolwiek ją wysłać. Gdyby Arii miał trochę więcej czasu z nią, to nawet może by się zaprzyjaźnili, bo w ostatnich chwilach swojego życia Minda wyszła z roli i... była zupełnie inna, niż musiała być w Cesarstwie.
W każdym razie - sprytnie zaczął od niej i mówił prawdę.
- Interesujące. - skomentowała Fukuhira, ciągle bawiąc się kajdankami w ręku. - Mówisz prawdę. Przynajmniej co do tego, że umarła w zamachu. Wydaje mi się, że nie mówisz całej prawdy o jej nastawieniu, ale nie jest to aż takie istotne, skoro umarła. - uniosła głowę do góry i popatrzyła w sufit. - Lubiłeś ją? - spytała, ale w taki sposób, że jasne było, że chodzi jej o coś więcej. O takie... bardzo lubienie jej. Z podtekstem. - Dziwne, że śmierć seinina uszła moim uszom. Jednak Mikoto wie co robi. Nie na darmo żyje do swojej legendy. Chociaż, jako była asystentka poprzedniego Cesarza, Natsume, musiała dużo widzieć i wiele się nauczyć. Chętnie z nią zamienię kiedyś słowo. - delikatnie się uśmiechnęła. - Lubię silne kobiety. Mało nas, ale jak już są, to... w każdym razie, jednego mi powiedziałeś, jeszcze zostało trzech. Ale niech będzie, odpowiem Ci na temat Bubaigarawy, czy jak tam sobie go nazywacie - Generale. - rozłożyła się wygodniej na siedzeniu. - Nie lubię go. To jest kawał bydlaka, który molestuje dziewczyny, uważa się za niewiadomo kogo, jest śliskim gościem i po prostu uważam, że jak zniknie, to Sojusz nie utraci, a na jego miejsce przyjdzie ktoś napewno lepszy. Tyle i aż tyle. Sama go nie mogę zniknąć, ale można powiedzieć, że trafiliście mi się idealnie. Nie, żebym miała Wam jakoś niewiadomo jak pomagać, ale napewno nie utrudnię. - wzruszyła ramionami. - Chce więcej o Mikoto. Potem Hoshi i Kodari. - odparła.
Oczywiście mieliście jeszcze chwilę by porozmawiać, ale zaraz potem miejsce zajął Osamu i on miał chwilę na rozmowę. Ponownie, zadał pytanie na temat ewentualnego zatargu z generałem.
- Tak jak mówiłam, nie lubię go. Ktoś, kto piastuje tak wysoką rangę powinien umieć się zachowywać jak normalny człowiek, a nie jak zwyrol. Szczególnie dla kobiet. - odparła. - Teraz Ty. Skąd jesteś i kto jest liderem na Twoich ziemiach? W czym się specjalizuje?
Na samym końcu był Shins, który jak to on - nic nie mówił, tylko sobie był i wykonywał rozkazy. Idealny podwładny, który nie sprawiał problemów.
Zaczęło robić się ciemno, a Wy wjechaliście do kanionu. Zaraz Arii miał się podmieniać z Shinsem, gdy nagle stało się coś dziwnego. Fukuhira, gdy jej nie zaczepialiście, w większości bawiła się kajdankami, oglądając je z różnych stron, jednak nagle wyprostowała się jak strzała i dosłownie wystrzeliła z powozu.
Mogliście być zaskoczeni i zdziwieni tym co zrobiła, bo drzwi, które blokowały powóz zostały dosłownie wyważone, a ona... zamiast uciekać, stanęła przed powozem. Spojrzała w niebo. Były tam chmury, które wiatr pchał w waszym kierunku.
Kobieta stała i nagle... jej źrenice poszły do góry. W oczach zostało samo białko. Delikatnie otworzyła usta i... stała tak chwilę.
Nagle jej wzrok powrócił, a ona zamrugała.
- To niemożliwe... one nie powinny były... - wyszeptała, po czym spojrzała na Was. - SZYBKO! SCHOWAĆ SIĘ! - Fukuhira dosłownie wydarła się w Waszym kierunku. Rozejrzała pośpiesznie i wskazała palcem w kierunku czegoś na styl groty. - NATYCHMIAST! UCIEKAĆ DO GROTY! - krzyczała, a Wy widzieliście w jej oczach... panikę. Pierwszy raz, cokolwiek się działo, było coś poza jej zasięgiem. Jeżeli udawała, to było to aktorskie mistrzostwo świata, ale...
Fukuhira podbiegła do Shinsa, który stał najbliżej.
- Umiecie techniki kamuflujące? UMIESZ? ALBO TY? MÓWCIE SZYBKO! - wydarła mu się w twarz. - BIEGIEM MÓWIĘ! - odwróciła się poganiając Was.
Wszyscy w karawanie obsługujący powóz, stali jak wryci patrząc się jak słup soli na Waszą trójkę i oczekując reakcji.
Hoshi Yuki - klik
Kodari Hoshigaki - klik
Mikoto Yuki - klik
Azumi Kuni- klik
Minda Hoshitsu - klik
Sugihaya Shitsuyo - klik
Rikisone Hone - klik
Aritsuka Umekiko - klik
Nozuki Kaneya - klik
Mizami Kuni - klik
Shi Kiyoko
Fukuhira - klik
- 11 lis 2025, o 14:44
- Forum: Rozliczenia PH
- Temat: Nizan
- Odpowiedzi: 1
- Odsłony: 40
- 11 lis 2025, o 14:36
- Forum: Ogłoszenia Administracyjne
- Temat: 11.11
- Odpowiedzi: 20
- Odsłony: 366
Re: 11.11
Tradycja świętowania przez rodzinę Shirei-Kan Ayatsuri - Saori.
Coroczne zakopywanie członków rodziny w kufrze pod ziemią
Biore 25 ph i 300 ryo
Coroczne zakopywanie członków rodziny w kufrze pod ziemią
Biore 25 ph i 300 ryo
- 11 lis 2025, o 09:24
- Forum: Tereny Sporne - Półwysep Antai
- Temat: Północno - wschodnie wybrzeże
- Odpowiedzi: 177
- Odsłony: 15492
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Ostateczne Starcie
Ścieżka Anzou
Gdy podniosłeś się, spojrzałeś na Fugatę i powiedziałeś, że zrobiliście piękne starcie. Następnie dodałeś, że szkoda wszystkich żyć i ubrań, które miały być ofiarą waszego pojedynku. Kobieta zrobiła ruch, którego nie rozpoznawałeś, ale Haruka rozpoznawałaby napewno. Dziewczyna zaczęła delikatnie podskakiwać w miejscu. Na palcach. Krótkie, szybkie skoki. Jakby łapała jakiś rytm, albo coś w tym stylu.
- Ciągle masz głowę na karku, więc nie takie piękne. - powiedziała. - Nagome miała rację, wyszłam z wprawy przez podejście Shiry. - skomentowała to bardziej do siebie, niż do Ciebie.
Wtedy też zaczęła się druga runda przeokrutnej bijatyki na Górze w deszczu. Złożyłeś pieczęci i odpaliłes czarną pantere. Chakra wokół Ciebie wzburzyła się i wystrzeliła w kierunku Fugaty, formując się w kształt zwierzęcia. Czarna bestia ruszyła przebierając łapami i skacząc w kierunku Fugaty, a zamknęła oczy. Położyła dłoń na rękojesci katany, po czym nagle wokół jej postaci zawirowała chakra raitonu. Nagle wystrzeliła w kierunku pantery i wyciągnęła katanę, pokrytą wiązką raitonu.
Rozpoczął się morderczy bój, w którym kobieta skakała wokół bestii, odbijając jej ataki swoją kataną. Ty zaś, sterując z w miarę bezpiecznej odległości, próbowałeś w jakikolwiek sposób sprawić, by pantera zadała czyste trafienie Fugacie. Samurajka jednak... prezentowała niebanalny styl walki. Była piekielnie szybka, precyzyjna i przewidywała każdy ruch zwierzęcia.
Dźwięk odbijanego ostrza od pazurów bestii komponował się z gwizdami raitonowej chakry wydobywającej się zarówno z Twojej techniki, jak i jej miecza. Był to prawdziwy musical dla uszu, a dla osób, które by widziały ten pojedynek, cudo dla oczu. Ganiałeś ją dobrą chwilę, gdy zacząłeś zauważać pewien schemat. Dziewczyna unikała w konkretnym kierunku i typie. Dwa skoki na boki, jeden do tyłu. Dwa na boki, jeden do tyłu.
Przyzwyczaiła Cię na tyle do tego schematu, że wkońcu złapałeś jej tempo. Wystarczyło teraz przewidzieć jeden ruch do przodu... i ją trafisz! Miałeś to. Zamierzałeś to wykorzystać.
Pantera zaatakowała machnięciem łapami, a Fugata zastawiła cios kataną. Pantera odbiła się od miecza i zamiast zaatakować jak zawsze, wykonałeś ruch do przodu. Tam, gdzie miała się teraz znaleźć.
Fugata zmrużyła oczy. Zamiast skoczyć w to miejsce, kobieta dosłownie wystrzeliła w Twoim kierunku. Ominęła panterę i zamierzała zaatakować Ciebie. Przestawiła katanę w dłoniach i wykonała proste cięcie po skosie na Twój tułów.
Dosłownie, w ostatnim momencie odskoczyłeś. Wiedziałeś jednak, że co by się nie działo, nie możesz puścić pieczęci. Jak pantera zniknie, będziesz znowu w ciemnej dupie. Dlatego co by się nie stało - trzymałeś pieczęć barana do końca.
Fugata cięła Cie w nogi, a Ty podskoczyłeś. Pantera zawróciła i skoczyła jej na plecy. Kobieta wyskoczyła w powietrze, robiąc salto nad szarżującą bestią. Zamachnęła się w powietrzu, próbując skrócic Cię o głowę. Ty zmieniłeś pozycję, skacząc w bok.
Wasza walka w trójkę wyglądała jak jakiś pierdolony dans makabre, gdzie każdy z Was: Fugata, Ty i pantera próbowały wytrzymać jak najdłużej.
Jednakże w każdej bitwie musiał nadejść moment przełomowy. Tak i tutaj.
Fugata zepchnęła Cię na skraj góry, gdzie gdy tylko dotknąłeś stopą krawędzi, to odruchowo odwróciłeś się do tyłu. Zobaczyłeś przepaść.
Ten moment wystarczył. Fugata doskoczyła do Ciebie i niczym osa, wystawiła ostrze do przodu.
Katana z raitonem przeszła na wylot Twojego ciała.
Trysnęła krew.
...
Byłeś odchylony nad przepaścią. Katana przeszła przez Twoje ciało. Pantera wgryzła się nogę Fugaty. Zaś Fugata jedną rękę miała na rękojeści, a drugą trzymała Cię za fraki byś nie spadł.
Patrzyła Ci w twarz z bliska, ale przez ból nie byłeś w stanie dalej podtrzymywać chakry. Nagle Twoja pantera rozpłynęła się, a z nogi Fugaty pociekła krew. Dość sporym strumieniem. Kobieta powoli opuściła wzrok na katanę.
- Nie trafiłam. - powiedziała.
Katana przeszła dosłownie dwa, trzy centymetry obok serca.
Byłeś ranny, ale żyłeś. A co robią Kaminari, jak żyją?
Walczą, kurwa do końca. Minusy? Miałeś pierdoloną katanę w ciele. Plusy? Miałeś ją na wyciągnięcie ręki.
To były najszybciej złożone pieczęci, jakie zrobiłeś. Tygrys → Pies → Wąż → Smok.
Dwie wiązki elektryczne pojawiły się obok Fugaty i dosłownie raziły dziewczynę bezpośrednio. Samurajka wyleciała do tyłu, aż jej miecz został w Twoim ciele.
Dziewczyna była w szoku, ale w locie złożyła pieczęć i gdy Twoje wiązki ją goniły, ona stworzyła Pawi ogon, który zmienił się w jeden. Ogon przebił się przez Twoje wiązki, jednak mocno na tym ucierpiał. To, co z niego zostało, ugodziło Cię w tułów i... wyrzucił w powietrze.
Przerażony zobaczyłeś, że... spadasz. Miałeś do dołu jakieś 50-60 metrów.
Fugata jednak wybiegła i wyskoczyła za Tobą. Rozłożyła ręce na boki, a z jej kombinezonu pojawiły się płachty. Dzięki niemu mogła łatwo manewrować spadając.
Goniła Cię. Albo swoją katanę, którą miała w Twoim ciele.
Kagada Kaminari - klik
Yai Kaminari - klik
Sanda Kaminari - klik
Moshi Kaminari - klik
Zaku Kaminari - klik
Hasaki - klik
Ścieżka Haruki
Leciałaś za Muwarą, licząc na to, że uda się dostrzec coś na polu bitwy. To co dostrzegłaś, to fakt, że Waszych wojsk zostało już bardzo mało. Mimo waszego bombardowania, nadal przewaga wojsk Kaminari była znacząca. Widziałaś nadal jednak wiele walk, wiele zniszczeń, a przede wszystkim... wszechobecną śmierć. Szukałaś kogokolwiek. Nie widziałaś jednak nigdzie żadnej Siostry. Twoją ostatnią deską ratunku było zapytanie się, czy dziewczyny żyją.
- Fugata walczy na górze z Kaminari. Yadasu zniszczyła trzy statki i walczy z ostatnim. Nagome przeniknęła do miasta i szuka tej dziewczyny z poświatą. - powiedziała. Jej słowa mogły być jak zbawienie. - Wszystkie żyją. - Muwara odwróciła do Ciebie głowę. - Uwierz w nie. Tak jak ja uwierzyłam w Ciebie. - dodała.
Leciałyście do obozu i... zobaczyłaś coś przerażającego. Przy Yeny - wielkim, trzymetrowym robalu z różową kokardą na szyi - ktoś coś majstrował. Wokół były trupy pozabijanych ludzi Kujaku. Ktokolwiek to był, zobaczył, że lecicie.
Muwara nagle przyśpieszyła i zaczęła pikować w jego stronę. Napastnik rzucił się do ucieczki, jednak coś upuścił. Notka wybuchowa.
Przedmiot wybuchł, a Yeny przerażona tym faktem, niemalże wystrzeliła do przodu, biegnąc i taranując wszystko przed sobą.
- KURWA! - wydarła się Muwara. - GOŃ GO! - krzyknęła do Ciebie, mając na myśli dziwnego napastnika.
Ona zaś sama skręciła i poleciała w kierunku Yeny.
Twój cel wbiegł gdzieś między namioty wojskowe. Stało tu około 10 namiotów i byłaś 20-30 metrów nad nimi.
Nie minęło 5 minut, a otrzymałaś swoje drugie solowe zadanie jako Siostra Nocy.
Shira Kujaku - klik
Fugata Kujaku - Klik
Hisamida Kujaku - klik
Yadasu Kujaku - klik
Muwara Kujaku - klik
Nagome Kujaku - klik
Zarówno Shira jak i Hisamida zaczęły okrążać Kagadę, która patrzyła na nich z wyższością. Mimo tego, że dostała potężny cios, wydawała się stać niewzruszona. Potyczka dwóch seinin, klanu Kaminari i Kujaku miała się właśnie rozpocząć. Obie strony oczekiwały tylko na jedno. Kto zrobi ten pierwszy krok.
Nagle Hisamida i Shira wystrzeliły w kierunku Kagady. Pierwsza w Kagadę wskoczyła Hisamida, która zaatakowała przedramieniem. Kagada bez problemu uniknęła ataku, jednak zza jej pleców wyskoczyła Shira, która z pełnej siły wyprowadziła kopnięcie w tułów. Kagada odwróciła się i złapała stopę Shiry, jednak ta zrobiła ewolucję w powietrzu i przekręciła się, trafiając w twarz Kagady pięta. Głowa Kaminari odskoczyła, a Hisamida stojąc obok, poprawiła jej podbródkowym na głowę. Uścisk Kagady zelżał, więc Shira wykręciła się i odskoczyła, łapiąc dystans.
Kagada jednak mając przed sobą Hisamidę, zrobiła zamaszysty atak w jej kierunku. Hisamida przeturlała się obok, a od samego ciosu Kagady poleciał taki podmuch, że aż Hisamidę wyrwało z kapci i straciła rezon. Upadła.
Kagada do niej doskoczyła i wyprowadziła atak w ziemię. Shira wpadła na nią z kolana, trafiając w łokieć. Pieść Kagady trafiła w ziemię i wszystko wystrzeliło w powietrze, robiąc potęzny wybuch. Hisamida zerwała się z miejsca i zarówno z Shirą odskoczyły na bok.
- Ło kurwa. - powiedziała Hisamida, dysząc.
- Mówiłam. - odparła Shira.
Wie dwie wiedziały. Doskonale to wiedziały.
Kagada, mimo tego, że otrzymała od nich wpierdol, stała niewzruszona. Wyprostowała się i zaczęła strzepywać resztki gruzu z jej dłoni. Shira i Hisamida to były tygrysy. Szybkie, zwinne. Precyzyjne.
Przed nimi stał jednak pierdolony niedźwiedź, który jednym ruchem jest w stanie je wykończyć.
Kobiety ponownie ruszyły do ataku. Obkrążyły Kagadę. Shira rzuciła się pierwsza i podcięła seinin Kaminari. Była szybsza. Kagada jednak napięła mięśnie nogi i stopa Shiry zatrzymała się na jej łydce jakby trafiła w jakąś przeszkodę. Hisamida nie czekała. Dopadła na wprost Kagady i wyprowadziła trzy uderzenia. Dwa na brzuch, jeden na głowę. Kagada próbowała jej oddać, ale jak tylko zrobiła zamach, Shira złapała ją dosłownie za rękę i pociągnęła do tyłu. Kagada się zachwiała i Hisamida wykorzystała to, robiąc skok i kopnięcie z półobrotu.
Cios wszedł w kałdun jak w masło i od siły uderzenia, Kagada wystrzeliła w tył i wpadła gdzieś w kamienie.
Pojawił się tuman kurzu.
Hisamida głęboko odetchnęła.
- Zlejemy ją. Tylko musimy być ostrożne.
- 11 lis 2025, o 08:31
- Forum: Północne Ryuzaku
- Temat: Osada Portowa Shinkai
- Odpowiedzi: 189
- Odsłony: 15951
Re: Osada Portowa Shinkai
Kampania przeciwko Dzikim
Arii,Gosui, Shins, Osamu,Minoru- Gōsutoburanchi, Oddział Widmo
Godzina 16:30 Wszyscy byliście zgodni co do jednego. Znaleźliście się w chujowej sytuacji. Raz, straciliście wasze oczy i uszy w postaci Minoru. Dwa, byliście na terenie dzikich bez konkretnego pojęcia - jak i gdzie się poruszać, bo tak naprawdę byliście zdani na Mizamiego i jego znajomość trasy. Teraz doszedł trzeci problem. Owa księżniczka była kimś innym, albo kimś więcej, niż tym, za kogo się podawała.
Ci sprytniejsi z Was odrazu się zorientowali, że muszą grać w grę kobiety, żeby udało Wam się z tego jakoś wyjść cało. Tym bardziej, że teraz Minoru miał być czymś w rodzaju zakładnika. Albo, kobieta po prostu blefowała i sprzedawała Wam bajkę za bajką. Taka opcja też mogła istnieć.
Jednak życie shinobi to ciągła walka z dostosowywaniem się do sytuacji.
Arii wyrwał się pierwszy, mówiąc, żeby kobieta zwolniła technikę z Mizamiego. I tak jak zwykle, to działało, tak teraz Fukuhira zmrużyła brwi.
- Zaraz. - odpowiedziała krótko. - Czy wszyscy macie jasność co do sytuacji? - zapytała, po czym dopiero jak Arii wykonał krótki gest głową, lub potwierdził, kobieta wykonała dziwny gest ręką.
Wtedy Mizami padł na ziemię i zaczął macać się po głowie.
- JA... JA PIERDOLĘ! C-co TO BYŁO!? - krzyknął, po czym zerwał się i dopadł do powozu, łapiąc za kraty w oknach. - TY KURWO JESTEŚ JAKĄŚ WIEDŹMĄ! POWINIENEM CIĘ SPALIĆ NA STOSIE! - wydarł się w jej kierunku, na co Fukuhira delikatnie się skrzywiła.
- Aż tak to nie. - odparła.
Wtedy też Arii wziął sprawy w swoje ręce i przekazał Mizamiemu, jak wygląda ich obecna sytuacja. Ewidentnie, kapitan karawany chciał zaprotestować, ale Arii zdążył wyrobić sobie u niego na tyle autorytet, że nawet Mizami czuł, że nie powinien mu pyskować, bo od tego zależy tak naprawdę jego zasrane życie. Nim jeszcze Mizami odszedł, to powiedziałeś na temat Naraku. Że jak mu się coś stanie, to...
- Nie zależy nam na jego życiu. Możemy go puścić, możemy go zabić. Jeżeli zrobicie, co Wam mówię, to go zostawię na granicy. Powiem więcej, kto wie, a może któraś z nas przekroczy granicę razem z Wami. - powiedziała, po czym przyszedł temat kajdan.
Kajdany obecnie trzymał Mizami i był rozdarty pomiędzy wykonywaniem poleceniem, a chyba jeszcze pozbieraniu się po tym, co mu zrobiła kobieta. Napewno Was nie słuchał.
Fukuhira popatrzyła unosząc brew. Teraz, w odróżnieniu od wcześniejszej jej formy, przejawiała dużo więcej ekspresji na twarzy.
- Aha... czyli wy go nie chcecie zabić, tylko uprowadzić. - powiedziała i nagle... zaczęła się głośno śmiać. Był to złowieszczy śmiech, ale przepełniony też nutką szaleństwa. - Przepraszam, ale widok Bubaigarawy w gnijącej celi po prostu zrobił mi dzisiejszy dzień. - klasnęła w dłonie. - W każdym razie, nie. Kajdany trafiają do mnie i wydam je Wam dopiero przed osadą. To zbyt niebezpieczna zabawka, żebyście sobie to trzymali. - odparła, po czym wyciągnęła dłoń w kierunku okna.
Wtedy też Mizami jakby drgnął.
- Kajdany, już. - i Mizami ruszył niczym posłuszny piesek, by jej kajdany wręczyć przez okno od powozu.
Fukuhira spojrzała na zamroczonego Mizamiego.
- Dobra, to teraz mnie posłuchaj... HEJ! - wydarła się na niego, bo Mizami cały czas był jakiś taki odpłynięty. - Przestań się tak zachowywać. Nic Ci się nie stało. Skup się, bo od tego zależy powodzenie misji. - kobieta skrzywiła się. - Jedź narazie południowym szlakiem, tuż przy górach. Nie wyjeżdzaj na główny trakt. I jedziemy dość szybko, bo musimy zdążyć do zmroku minąć kanion. - wtedy machnęła ręką, jakby go odprawiła, a Mizami rzeczywiście, ruszył przygotowywać odprawę.
Arii wraz z Osamu i Shinsem zaczęli omawiać plan. Następnie, wszyscy zgodnie rozeszli się do swoich zadań. Shins co prawda nie odzywał sie w ogóle, jednak Osamu postanowił powiedzieć co o tym sądzi. Fukuhira odchyliła się.
- Oczywiście, że moje słowo. Tak to bywa w życiu. Jednak pomyśl sobie tak na chłopski rozum. Jeżeli miałabym Was zabić, to bym to zrobiła jak spaliście. Nie zrobiłam tego, bo jesteście mi potrzebni, jak narzędzia. Tylko tyle i aż tyle. Po wszystkim, róbcie sobie co chcecie. - potem Osamu pochwalił kobietę za grę aktorską. Fukuhira skinęła głową. - Dziękuję. Nie byłam jednak fanką tej roli, jak mam być szczera. - odparła.
No i wyruszyliście. Arii znalazł się obok powozu Fukuhiry i jako pierwszy zamierzał rozpocząć dialog. Zapytał jako pierwszy o to, czym są yokai i dlaczego silna chakra je przywołuje, a następnie dlaczego nie jest po stronie Bubaigarawy. Kobieta trzymała co jakiś czas kajdany i sobie je oglądała, ale narazie nie robiła z nimi większego ruchu. Nagle się odezwała.
- Tu Wam wyjaśniłam przecież. Najprościej ujmując, zły duch. Taki, który często żywi się energią życiową, by istnieć dalej. W różnych formach. Niektóre wprost jedzą ludzi, a inne potrafią chakrę jak pijawki. Im większa, silniejsza chakra, tym smakowitszy kąsek dla demona. - powiedziała.
Potem Arii zadał pytanie na temat Bubaigarawy, jednak kobieta machnęła ręką.
- Nie udawaj akcentu, bo odrazu widać, że nie potrafisz. - skomentowała. - Najpierw moje pytania.
I wtedy mogło paść coś, co mogło zjeżyć włos.
- Informuję Cię, że będę wiedziała jak skłamiesz. - zaczęła, po czym spojrzała na Ariiego przez okno. - Yuki Mikoto, Yuki Hoshi, Hoshitsu Minda, Hoshigaki Kodari. Chcę wiedzieć kim są, jaką pełnią rolę i jaki mają stosunek do Ryuzaku no Taki.
Hoshi Yuki - klik
Kodari Hoshigaki - klik
Mikoto Yuki - klik
Azumi Kuni- klik
Minda Hoshitsu - klik
Sugihaya Shitsuyo - klik
Rikisone Hone - klik
Aritsuka Umekiko - klik
Nozuki Kaneya - klik
Mizami Kuni - klik
Shi Kiyoko
Fukuhira - klik
- 11 lis 2025, o 07:53
- Forum: Osada Ryuzaku no Taki
- Temat: Warsztat Kunisaku
- Odpowiedzi: 6
- Odsłony: 173
Re: Warsztat Kunisaku
No i tak właśnie kończyło się wszelkie strofowanie Araty, podczas gdy Shima była w pobliżu. Niestety, Nizan był jaki był, ale przede wszystkim, to był młodym ojcem. Dystans, który skrócił od samego początku sprawił, że Arata-chan bardziej traktowała go już chyba jak kumpla, niż jakiś niesamowity autorytet. On sam zaś miał problemy w tym, by cokolwiek odmówić jego małej księżniczce.
- Ehh... - westchnął jedynie, po czym sięgnął do szafki i wyjął plik projektów. Położył je na stole. - Tutaj są prace, które wymagają Twojego sprawdzenia, Arata-chan. Możesz po tym rysować jak chcesz i gdzie chcesz. - ale nie było to do końca kłamstwo. W sensie, były to skończone, gotowe prace, ale łatwiej było przerysować to od nowa, niż cały system grzewczy, który dopiero tak naprawdę powstawał. Ten ostatni projekt schował po cichu do szafki.
Następnie Shima zaczęła przygotowywać obiad i opowiadać o prototypach Sayuri. Nizan przez chwilę się zamyślił.
- Wiesz, z tymi prototypami to jakaś dziwna sprawa. Od początku mi to śmierdziało. Skoro robisz prototyp nowej broni, takiej wiesz... naprawdę nowej, wręcz kluczowej dla jakiegoś konfliktu, to chyba lepiej, by oglądał je jakiś Ayatsuri na miejscu, prawda? Z jakimś doświadczeniem bitewnym czy wojennym. Ja już jestem chwilę czasu na emeryturze i nie zajmuję się takimi rzeczami "na codzień". - westchnął. - I popatrz na to z drugiej strony. Z Ningyo-shi do Ryuzaku jest kawałek drogi. Co oni, wynajmą Kogo do ochrony karawany czy coś? Przecież to nie ma sensu.
Nizan dostrzegł pytający wzrok Shimy, który co jakiś czas mógł spoczywać na jego twarzy. Ten wzruszył ramionami.
- Nie wiem, Shima. Jeżeli chcieli mojej pomocy, to raczej powinni mnie ściągnąć na miejsce, na czas budowania tego projektu, zamiast bawić się w wysyłanie i odsyłanie przedmiotów. A druga sprawa, nie wiem czy jestem odpowiednią osobą do tego zadania. W każdym razie, Sayuri prosiła, to się zgodziłem. - było to jakieś wyjaśnienie perspektywy Nizana co do tego, co się tak naprawdę zadziało.
Dalej przyszedł etap, w którym kobieta zobaczyła narośl na oku rybim. Kunisaku nachylił się.
- Hmm... myślisz, że ma to związek z tą blokadą Cesarską? Kto wie, ile oni syfu spuszczają do wody. - powiedział.
Na koniec przyszedł moment na wyjaśnienia, gdzie Nizan ma się udać. Gdy żona tłumaczyła mu o "zbirach, tanich prostytutach" i w ogóle o tym, że ktoś go rozpozna, to Nizan zrobił skwaszoną minę.
- Czy powinienem wiedzieć, jak udało Ci się to załatwić, czy raczej pozostawać w niewiedzy? - zapytał. - Umawialiśmy się, że masz się takimi rzeczami nie zajmować. Nie chcę, by coś Ci się... stało, czy coś.
Skwitował. Sama wyprawa do Zdechłej Ryby go nie przerażała. Bardziej przerażał go fakt, że Shima ma z tym styczność.
Potem nastąpił moment samego obiadu. Nizan widział, jak Arata-chan bawi się swoim jedzeniem i wykorzystał ten moment, by samemu zrobić z bułki jakieś zwierzę. Nie zrobił jednak Salamandry, a coś o wiele innego. Żółwika. Pokazał jej zadowolony swoje dzieło.
Odwrócił się do Shimy.
- Poradzisz sobie? To ruszę już, żeby być w miarę szybko z powrotem. - miał na myśli oczywiście pozmywanie.
- Ehh... - westchnął jedynie, po czym sięgnął do szafki i wyjął plik projektów. Położył je na stole. - Tutaj są prace, które wymagają Twojego sprawdzenia, Arata-chan. Możesz po tym rysować jak chcesz i gdzie chcesz. - ale nie było to do końca kłamstwo. W sensie, były to skończone, gotowe prace, ale łatwiej było przerysować to od nowa, niż cały system grzewczy, który dopiero tak naprawdę powstawał. Ten ostatni projekt schował po cichu do szafki.
Następnie Shima zaczęła przygotowywać obiad i opowiadać o prototypach Sayuri. Nizan przez chwilę się zamyślił.
- Wiesz, z tymi prototypami to jakaś dziwna sprawa. Od początku mi to śmierdziało. Skoro robisz prototyp nowej broni, takiej wiesz... naprawdę nowej, wręcz kluczowej dla jakiegoś konfliktu, to chyba lepiej, by oglądał je jakiś Ayatsuri na miejscu, prawda? Z jakimś doświadczeniem bitewnym czy wojennym. Ja już jestem chwilę czasu na emeryturze i nie zajmuję się takimi rzeczami "na codzień". - westchnął. - I popatrz na to z drugiej strony. Z Ningyo-shi do Ryuzaku jest kawałek drogi. Co oni, wynajmą Kogo do ochrony karawany czy coś? Przecież to nie ma sensu.
Nizan dostrzegł pytający wzrok Shimy, który co jakiś czas mógł spoczywać na jego twarzy. Ten wzruszył ramionami.
- Nie wiem, Shima. Jeżeli chcieli mojej pomocy, to raczej powinni mnie ściągnąć na miejsce, na czas budowania tego projektu, zamiast bawić się w wysyłanie i odsyłanie przedmiotów. A druga sprawa, nie wiem czy jestem odpowiednią osobą do tego zadania. W każdym razie, Sayuri prosiła, to się zgodziłem. - było to jakieś wyjaśnienie perspektywy Nizana co do tego, co się tak naprawdę zadziało.
Dalej przyszedł etap, w którym kobieta zobaczyła narośl na oku rybim. Kunisaku nachylił się.
- Hmm... myślisz, że ma to związek z tą blokadą Cesarską? Kto wie, ile oni syfu spuszczają do wody. - powiedział.
Na koniec przyszedł moment na wyjaśnienia, gdzie Nizan ma się udać. Gdy żona tłumaczyła mu o "zbirach, tanich prostytutach" i w ogóle o tym, że ktoś go rozpozna, to Nizan zrobił skwaszoną minę.
- Czy powinienem wiedzieć, jak udało Ci się to załatwić, czy raczej pozostawać w niewiedzy? - zapytał. - Umawialiśmy się, że masz się takimi rzeczami nie zajmować. Nie chcę, by coś Ci się... stało, czy coś.
Skwitował. Sama wyprawa do Zdechłej Ryby go nie przerażała. Bardziej przerażał go fakt, że Shima ma z tym styczność.
Potem nastąpił moment samego obiadu. Nizan widział, jak Arata-chan bawi się swoim jedzeniem i wykorzystał ten moment, by samemu zrobić z bułki jakieś zwierzę. Nie zrobił jednak Salamandry, a coś o wiele innego. Żółwika. Pokazał jej zadowolony swoje dzieło.
Odwrócił się do Shimy.
- Poradzisz sobie? To ruszę już, żeby być w miarę szybko z powrotem. - miał na myśli oczywiście pozmywanie.
- 10 lis 2025, o 17:49
- Forum: Tereny Sporne - Półwysep Antai
- Temat: Północno - wschodnie wybrzeże
- Odpowiedzi: 177
- Odsłony: 15492
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Ostateczne Starcie
Ścieżka Anzou
Wydarłeś się by wszyscy się wycofali, jednak prawda była taka, że jeżeli ktokolwiek jeszcze żył, to albo już konał, albo był tego blisko. Twoja przeciwniczka stała dumnie przed Tobą, patrząc na Ciebie w dość neutralny sposób. Gdy tylko podniosłeś się z ziemi, odruchowo otrzepałeś i poprawiłeś, postanowiłeś przedstawić się. Dodatkowo powiedziałeś, że przykro Ci, że tutaj się spotkaliście, ale żebyście zrobili to jak na prawdziwych wojowników przystało.
Z jakiegoś powodu, Fugata słysząc to na chwilę rozszerzyła oczy, co - chociaż dla Ciebie to był żaden znak - ale dla Sióstr, które ją znały, byłby to konkretny ruch z jej strony. Pokazała jakąś emocję, a to było już coś. Najwyraźniej w coś trafiłeś... ale nie wiedziałeś jeszcze w co.
Na Twoje słowa Fugata delikatnie skinęła głową.
- Fugata Kujaku, szóste pióro Sióstr Nocy. Zabiję Cię, Anzou Kaminari, lecz będę pamietać, że byłeś honorowym przeciwnikiem. - poinformowała Cię.
Wtedy zaczęła się bitka.
Nauczony doświadczeniem, wytworzyłeś wiązki jako pierwszy. Momentalnie złożyłeś pieczęć, a Fugata idąc w Twoje ślady, zrobiła to samo. Gdy za jej głową pojawił się piorun, miałeś czystą drogę do zwycięstwa. Jeden strzał i po zawodniczce. To miała być szybka potyczka.
Jednak zza jej pleców wystrzelił pawi ogon. I to był, kurwa, największy ogon jaki dotychczas widziałeś. Zdecydowanie większy niż miał przeciwnik na statku, a dodatkowo ten w osadzie. Wyrósł tak szybko, że Twoja wiązka gdy na niego trafiła, to dosłownie rozprysnęła się w powietrzu. Odrazu zrozumiałeś, że popełniłeś błąd - rozdzielenie siły techniki na dwie wiązki mógł być dobry na nowicjuszy, a nie na doświadczoną kunoichi, która chyba nie zamierzała się z Tobą pieścić. Jej ogon był naruszony przez Twoją wiązkę, jednak nie na tyle, by się zniszczyć. W związku z tym, wystrzeliła w Twoim kierunku resztkę ogona, a Ty puściłeś to co Ci zostało do obrony. Techniki zderzyły się i wtedy zarówno Twoja technika się rozprysnęła, jak i jej ogon zniknął.
Zrozumiałeś coś bardzo przerażającego. To nie będzie prosta walka. Kobieta patrzyła na Ciebie pytająco, jednak nie zamierzałeś się wahać.
Czas przejść na plan B. Zrobiłeś pieczęć i teraz dałeś ile fabryka dała. Prawie cała moc. Przelałeś tyle chakry ile było trzeba. Jedna, potężna wiązka ruszyła w kierunku Fugaty. Dziewczyna jednak zamiast wytworzyć ogon i skontrować, zrobiła coś, czego się nie spodziewałeś. Zaczęła szybko odskakiwać do tyłu, aż nagle skręciła w bok. Twoja wiązka zaczęła ją ganiać po polu bitwy, ale była na tyle zwinna i szybka, że nie mogłeś jej dopaść.
W jednej chwili Twoja wiązka próbowała trafić jej nogę, jednak ona odskoczyła, robiąc ewolucję w powietrzu i lądując dalej. Nie było problemem to, że Twoja technika była za słaba, czy za wolna. Tu chodziło o to, że Ty sam ledwo za nią nadążałeś i musiałeś działać trochę na czuja. W pewnej chwili już nawet nie miało znaczenia to, że chcesz ją konkretnie w coś trafić. Chciałeś ją po prostu trafić.
Kobieta jednak nie wydawała się z Tobą bawić. Miała chyba jakiś cel w tym, żeby sprawdzić Twoje możliwości. W pewnej chwili stała już na tyle daleko, że prawie wyszła z Twojego zasięgu techniki. To był znak dla Ciebie, że musiałeś podejść. Gdy Fugata zobaczyła, że się ruszyłeś, jej aura się zmieniła.
Dziewczyna złożyła pieczęć, a z jej pleców ponownie wyrósł ogon. Tym razem jednak, połączyło się w jedno i wytworzyło się coś na styl lwa, który rozpodarł paszczę i złapał w nią Twoją wiązkę. Wiązka była jednak na tyle sila, że przebiła na wylot lwa. Zwierzę zacisnęło paszczę i jednym strzałem zniszczyło Twoją wiązkę. Jednak sam nie był bez szwanku. Wydarłeś mu 3/4 twarzy i Fugata dezaktywowała całą technikę.
Zrobiła krok do przodu, po czym złapała za katanę i wystrzeliła w Twoim kierunku. Mimo, że miała do Ciebie spory kawał, to niemalże zniknęła Ci z ekranu. Zobaczyłeś jak ostrze śmiga Ci przed nosem, a Ty sam dosłownie w ostatniej chwili odchyliłes się przed dekapitacją. Próbowałeś złożyć pieczęć, jednak ciosy kobiety były tak szybkie, że mogłeś tylko unikać. Kobieta cięła Ci nagle w bok, jednak Ty odskoczyłeś, przeturlując się po ziemi. Fugata dogoniła Cię i cięła pionowo, a Ty zrobiłeś przewrót w tył i wpadłeś na jakieś kamienie. Nagle stopa Fugaty wylądowała tuż obok Twojej głowy, próbując Cię przycisnąc do głazu, ale odchyliłeś łeb i trafiła w głaz. Odturlałeś się, gdy ta zamachnęła się w Twoją szyję. Jej katana napotkała kamień i...ścięła ten głaz w pół. Widziałeś, jak połowa kamienia osuwa się na ziemię.
Dziewczyna nagle zastopowała i patrzyła, jak odskakujesz i zyskujesz kilka metrów przewagi.
Nie goniła Cię. Pozwoliła Ci wstać. Powoli odwróciła się w Twoim kierunku... po czym zamachnęła kataną i schowała ją do pochwy.
Czekała na to co zrobisz, patrząc na Ciebie wyprostowana i dumna.
Ty zaś wiedziałeś jedno. Jak masz jakieś, kurwa, asy w rękawie, to był to ten moment.
Kagada Kaminari - klik
Yai Kaminari - klik
Sanda Kaminari - klik
Moshi Kaminari - klik
Zaku Kaminari - klik
Hasaki - klik
Ścieżka Haruki
Przerażenie, które Cię dopadło, mogło sprawdzić, że zwątpiłaś we wszystko, co się do tej pory działo. Historia Sióstr Nocy, całe szkolenie... czy wszystko to było na nic?Czy wszystko miało zakończyć się tak, że po prostu... nie dacie rady? Jeżeli Shira była potworkiem, to zgodnie z tym co mówiła Nagome, seinin Kaminari to była bestia w pełnej krasie.
Hisamida leciała ze wszystkich sił za dziewczynami, jednak Ty... Ty byłaś za wolna by za nią nadążyć. Zresztą, czy chciałaś jej pomóc? Oczywiście. Ale czy byłaś w stanie? Odruchowo przypomniałaś sobie słowa Fugaty. "Jak ja polegnę, to kto ochroni Shirę? Ty?".
Wiedziałaś jedno. Musiałaś stać się silniejsza. Jeżeli przeżyjesz, to teraz miałaś motywację. Czy było coś gorszego, niż poczucie bezsilności? Mogłaś mieć plan, mogłaś mieć sprzęt, jednak finalnie, wszystko sprowadzało się do jednego. Do pierdolonej siły.
Lekko podłamana, ale skoncentrowana leciałaś do Muwary. Zlokalizowałaś ją bez problemu. Kobieta krążyła nad polem bitwy i wydawała się obserwować to, co działo się na dole. Gdy ujrzała, że się do niej zbliżasz, dziewczyna podleciała do Ciebie. Miałaś maskę, więc nie widziałyście swoich twarzy, ale Twoja aura mówiła wszystko za Ciebie. We dwie przez chwilę unosiłyście się w powietrzu.
- To Shira. - poweidziała, po czym złapała maskę i zdjęła ją na chwilę.
Pierwszy raz widziałaś... takie emocje na twarzy Muwary. Kobieta, która była chyba najbardziej zrównoważoną ze wszystkich Sióstr, miała twarz pełną jakiejś dziwnej zawziętości. Zresztą, to ona kazała Ci zbombardować mury, pomimo zakazu Shiry.
- To Shira. - powtórzyła, jakby chciała siebie bardziej przekonać niż Ciebie. - Ułożyli dobry plan, ale pamiętaj jedno. To jest pierdolona Shira. A skoro pogrywają w taki sposób, to teraz czas na nasz ruch. - medyczka założyła z powrotem maskę. - Lecimy kurwa po Yeny. - i to, w jaki sposób to powiedziała, mogło sprawić, że dostałaś ciarek.
Muwara skinęła głową i ruszyła w kierunku obozu. Po drodze miałaś czas, by coś zapytać albo omówić z Muwarą. Wiedziałaś jednak jedno.
Czas odpalić broń ostateczną.
Shira Kujaku - klik
Fugata Kujaku - Klik
Hisamida Kujaku - klik
Yadasu Kujaku - klik
Muwara Kujaku - klik
Nagome Kujaku - klik
Shira nie widziała samego momentu startu Kagady, ale wyczuła intencję. Nie da się tego prosto opowiedzieć. Umiała tak jak Fugata wyczuwać Ki. Gdy przeciwniczka miała ją zdekapitować, Shira odruchowo złożyła gardę. Cios przedramieniem trafił na jej gardę, a Shira poczuła, jaką mocą włada seinin Kaminari. Nie miała czasu na podtrzymywanie technik. Musiała skupić się na tym, co się teraz działo.
Przedramiona w podwójnym bloku Shiry blokowały atak Kagady, gdy te leciały gdzieś w powietzre. Nagle Kagada złapała Shirę za fraki, po czym drugą ręką zaczęła walić raz po raz w jej maskę. Shira zaś była w takim szoku, że dopiero gdy przyjęła drugi raz na twarz, ocknęła się, co się w ogóle dzieje. Przy trzecim ataku, część maski Shiry wgniotła się do środka, a filtry odleciały w dół.
Kobiety były na wysokości 60 metrów i zaczynały wytracać szybkość. Powoli parabola skręciła w dół i... zaczęły pikować. Przeleciały gdzieś poza strefę walki. Czwarty cios na twarz Shiry zdarł połowę jej maski, odkrywając połowę twarzy kobiety.
Kagada zamachnęła sie piąty raz.
Shira nagle złapała ją za barki i ściągnęła w dół. Kagada nie spodziewała się, że Shira... też jest w pizdę silna. Uścisk zelżał, a Shira jednym ruchem zerwała uścisk Kagady. Wyprowadziła trzy szybkie uderzenia na tułów i zamachnęła się nogą, kopiąc w brodę Kagadę. Głowa kobiety odskoczyła w tył.
Jednak były za blisko ziemi. We dwie gruchnęły na ziemię.
Gdy tuman kurzu opadł, Kagada z Shirą podniosły się jednocześnie. Liderka klanu pawia odpięła maskę i odrzuciła ją gdzieś na bok.
- Znalazłam Cię suko. - powiedziała Kagada, wyszczerzając się w jej stronę.
- Myślałam, że macie więcej jaj, a nie jakieś podstępy. Czy Wasz klan przypadkiem nie słynie z silnych honorowych wojowników? - zapytała, po czym wyjęła coś z kieszeni. Gumka. Wsadziła ją do ust i złapała się za powiewające na wietrze jej włosy i zaczęła je upinać.
- Dlatego bombardujecie z powietrza jak pizdy i zrzucacie trujące bomby na miasto pełne ludzi? I Ty chcesz ze mną rozmawiać o honorze?
- Dlatego zabijasz ludzi na naszych statkach? - Shira upięła włosy.
- Wy pierwsi przyszliście zza muru.
- A Wy nas tam zostawiliście.
Kobiety patrzyły na siebie wyzywająco, jednak ani jedna, ani druga nie zrobiła ruchu.
I wtedy stało się coś, co zaskoczyło chyba Kagadę. Shira rozmawiała z nią nie dla żartów. Odwracała jej uwagę.
Z pełnym impetem, Kagada dostała kopa na łeb od Hisamidy, która zapikowała za nimi. Krew trysnęła z ust kobiety, gdy wpadła w głaz. Hisamida wylądowała obok Shiry i podniosła się, podchodząc do Shiry.
- Kurwa, Shira, żyjesz?
Shira jednak patrzyła na miejsce, w którym opadał pył.
- Uważaj, jest piekielnie silna. Nie wiem, czy nie silniejsza od Musana. - powiedziała, a na te słowa, Hisamida odruchowo przełknęła ślinę.
Nagle rozległ się gorzki śmiech. Kagada zaczęła wygrzebywać się z miejsca, w które wpadła.
- Haha... i Ty mi coś będziesz pierdolić o honorze, suko? - zapytała, podnosząc się. Z czubka głowy Kagady poleciał strumyk krwi. Kobieta jednak wydawała się uchachana.
- Shira, nie szarżuj. Działamy z planem. We dwie damy radę.
Shira jednak nie odpowiedziała. Patrzyła w kierunku Kagady.
- Dobra, suki. Zdejmę Was dwie, to mi zostanie pięć. Zacznę od starej, a potem Ty na deser. - powiedziała, wskazując pierwszą Hisamidę, a potem Shirę.
Kagada stała w odległości dwudziestu metrów od Shiry i Hisamidy. Hisamida zaczęła powoli stawiać stopy i iść w kierunku flanki Kagady.
Walka miała się dopiero zacząć.