Znaleziono 77 wyników

autor: Aya Takahashi
26 paź 2025, o 22:39
Forum: Północne Ryuzaku
Temat: Dolina Anikawa
Odpowiedzi: 16
Odsłony: 1558

Re: Dolina Anikawa

Spoglądała błędnym wzrokiem na mijane ciała, tak Dzikich jak i najemników. Walka z użytkownikiem węży zajęła jej dłużej, niż sama przypuszczała , skoro bitwa przesunęła się aż tak do przodu. Skarciła się w myślach, że nie uwinęła się ze swoją częścią szybciej, bo może udałoby się uniknąć paru dodatkowych ofiar. Nie żeby jakoś mocno przywiązała się do najemników, ot, zwykły ludzi smutek spowodowany patrzeniem na zwłoki towarzyszy, nawet jeśli tylko tymczasowych. W końcu udało jej się dotrzeć do walczących, biorąc zamach i rzucając zwłokami prosto w zgrupowanie Dzikich.
-Kto następny? - powiedziała chłodno, głównie dla efektu, chociaż zamierzała walczyć, jeśli sytuacja by tego wymagała. Dzicy wybrali jednak ucieczkę, a Aya stała, groźnie wyglądając i obserwowała ten popłoch, oraz pościg najemników za nimi. Gdy miała już pewność, że jest spokojnie, syknęła cicho i usiadła na jakimś kamieniu czy innej kłodzie, by sprawdzić swoją ranę.
-Przeklęty gad używał trucizn. - wymamrotała, sama do siebie, próbując jakoś dać upust frustracji. W końcu sama dała się dziabnąć przez to, że zachciało jej się używania katonu, zamiast Jiongu.
autor: Aya Takahashi
24 paź 2025, o 20:07
Forum: Północne Ryuzaku
Temat: Dolina Anikawa
Odpowiedzi: 16
Odsłony: 1558

Re: Dolina Anikawa

Gdy walka dobiegła końca, Aya użyła swoich nici by pozabijać te przeklęte węże, nawet jeśli było już po walce. Skoro wylazły z Dzikiego, to powinny dołączyć do niego w zaświatach, jak na pupile przystało. Szczególnie, że mogły być jadowite, a Takahashi miała już dość tych gadów na najbliższe kilka dni. Przy okazji owinęła też kilka nici wokół zwłok oponenta, ciągnąc je ze sobą. Większość Jiongu wróciła jednak do jej ciała, na powrót zaszywając otwory, którymi wyszły.
-Teoretycznie na tym powinien się kończyć mój wkład w walkę... - powiedziała na głos, truchtając w kierunku odgłosów walki, ciągnąc za sobą zwłoki jak worek kartofli, co by nim rzucić w Dzikusów i zniszczyć ich morale. Nic tak nie niszczy chęci i motywacji do walki jak widok swojego najlepszego (chyba) wojownika, przerobionego na ser szwajcarski.

autor: Aya Takahashi
8 paź 2025, o 16:41
Forum: Północne Ryuzaku
Temat: Dolina Anikawa
Odpowiedzi: 16
Odsłony: 1558

Re: Dolina Anikawa

Aya nie próbowała być delikatna, ba, specjalnie zamiast po prostu owinąć Dzikiego nićmi jak sznurami, użyła ich jak igieł, przebijając, rwąc i miażdżąc, by zadać jak najwięcej bólu. Sprawiało jej to pewną, sadystyczną wręcz satysfakcję. Patrzenie jak ktoś odpowiedzialny za jej prywatną tragedię cierpi... zemsta. Zemsta na Dzikich za swoje prywatne cierpienie i za cierpienie klanu, czy też, już szczepu.
-Oh.... gdzie się podziała ta pewność siebie? - zapytała, owijając Jiongu wokół jego szyi, podduszając go i kierując jego głowę ku górze, ku niebu, by przypadkiem nie wypluł trucizny prosto na nią.
-Takahashi Aya - przedstawiła się, głownie po to, by Dziki umierając wiedział, kto odebrał mu życie. Wraz z tymi słowami spróbowała przebić jego klatkę piersiową w ilu tylko miejscach mogła, zamierzając zabić go poprzez przebicie jego organów wewnętrznych. Uduszenie byłoby dłuższe, ale mimo wszystko się jej śpieszyło.
autor: Aya Takahashi
3 paź 2025, o 18:47
Forum: Północne Ryuzaku
Temat: Dolina Anikawa
Odpowiedzi: 16
Odsłony: 1558

Re: Dolina Anikawa

Jej przeciwnik okazał się być szybszy niż przypuszczała, czy też ona okazała się być zbyt wolna. Nim zdetonowała obłok dymu, z tejże zasłony wysunęły się węże, a Takahashi brakło szybkości reakcji, lub szybkości by w porę się odsunąć na bezpieczną odległość. Ignorując ból, który, dzięki fizjonomii Kakuzu nie był praktycznie odczuwalny, kobieta zdetonowała swoją technikę, odlatując ponownie do tyłu. Jednak i to było niczym więcej jak igraszką w porównaniu z tym, co musiał odczuwać jej gardzi kolega. Podniosła się z pleców na równe nogi, szybko oceniając swój stan i syknęła cicho. Trucizna... na truciznę akurat nie była gotowa, mając nadzieję, że fizjonomia Kakuzu zadziała i tutaj. Zacisnęła zęby, wprawiając w ruch nici ze swojego organizmu i wyciągając je na zewnątrz, ze wszystkich, licznych, szwów na swoim ciele. Przeszedł jej dobry nastrój i upojenie walką.
-Ta dolina będzie waszym grobowcem, dzikusy. - powiedziała chłodno, bez wahania, bez żadnych pauz, czy źle rozłożonych akcentów. Wyprostowała lewą rękę, głownie dla efektu, aniżeli jako część techniki i posłała swoje nici w jednej wielkiej chmarze w kierunku Dzikiego, zamierzając łapać, przebijać, skręcać i rozrywać. Niczym węże, których jego szczep używał. Tylko, że Kakuzu nie byli ograniczeni to pięciu, czy dziesięciu. Aya miała nici aż nadto, zamierzając go po prostu zalać.
autor: Aya Takahashi
18 wrz 2025, o 21:03
Forum: Północne Ryuzaku
Temat: Dolina Anikawa
Odpowiedzi: 16
Odsłony: 1558

Re: Dolina Anikawa

-Orochi... - wysyczała, zaciskając zęby, na moment wracając myślami do walki o mur. Do wężowatych Dzikich, którzy owijali się wokół shinobi niczym pytony. Ludzi, którzy wili się z bólu na polu bitwy i w namiotach medycznych, ich ciała przeorane śladami zębów, ich ciała przesiąknięte jadem i trucizną. Parszywa umiejętność, przerażająca... prawie jak ta Kakuzu. Jednak z tej dwójki tylko jedna grupa nosiło miano Dzikich.
Odrzucona do tyłu, upadła na ziemię i szybko zerwała się z powrotem na równe nogi, sprawdzając jednocześnie dzielący ich dystans. Z tego co wiedziała, Orochi stawiali raczej na bliski, może średni dystans. Logiczne było więc, że powinna zwiększyć dystans jeszcze bardziej i wymęczyć gościa katonem... tylko, że musiała pilnować, by ta obślizgła kreatura nie postanowiła jednak rzucić się na najemników i zagrozić powodzeniu szturmu. Uśmiechnęła się delikatnie czując... adrenalinę, ekscytację. Coś tak obcego w minionych walkach. Coś, co mogło być niemal upajające...
-Czy to tak cię nakręca, Taema-san? - zapytała samą siebie, uśmiechając się delikatnie. Wystawiła przed siebie ręce, składając pieczęci.
-Sleep, sleep....Oh my little child..... You may close your eyes,... And forget your tears...~~ - nuciła pod nosem dobrze znaną sobie piosenkę, przy ostatnim wydechu wypuszczając z ust kłąb dymu, który, gdy objął węża, zamierzała zdetonować. Ciekawe czy przed czymś takim te jego węże również go ochronią. Sama nie wiedziała, czemu akurat teraz przyszło jej to do głowy, ale pozwalało się jej to uspokoić. Nie chciała wpaść w szał, z którego tak słynęła jej średnia siostra.
autor: Aya Takahashi
22 sie 2025, o 21:00
Forum: Północne Ryuzaku
Temat: Dolina Anikawa
Odpowiedzi: 16
Odsłony: 1558

Re: Dolina Anikawa

Aya już mentalnie szykowała się do kontynuowania walki z piechotą Dzikich i przejście do walki w zwarciu. Planowała zrobić użytek z umiejętności Kakuzu by zasiać przerażenie wśród oponentów i zdjąć jeszcze więcej problemów z barków najemników. Im więcej ich przeżyje, tym lepiej będzie to wyglądało w papierach... noi o sojuszników trzeba było dbać, prawda? Niestety, jej plan nie miał okazji zostać wprowadzony w życie, bo przy akompaniamencie skwierczących płomieni i krzyków z pola walki, Yasui otrzymała zaproszenie do pojedynku od shinobiego Dzikich, który jednak pojawił się na polu bitwy. Aya uniknęła kunaia, przyglądając się swojemu oponentowi, próbując wyciągnąć z jego wyglądu, coś co naprowadziłoby kunoichi na jego ewentualne umiejętności. Pozwoliła się "zaprosić" do pojedynku na uboczu. Zaczęła składać pieczęci, upewniajac się, że Dzikus nie stoi pomiędzy nią, a jej towarzyszami, po czym spróbowała uraczyć go kolejną techniką z niedawno zdobytego serca. W poprzednim życiu nie była adeptką używania jutsu, zwłaszcza żywiołowych... teraz zaś odkrywała niemal z dziecięcą ciekawością, jakie możliwości otwiera jej rozwijanie tych dziedzin.
-Katon: Dai Endan!
autor: Aya Takahashi
19 sie 2025, o 19:13
Forum: Północne Ryuzaku
Temat: Dolina Anikawa
Odpowiedzi: 16
Odsłony: 1558

Re: Dolina Anikawa

Jej pomysł nie spotkał się z akceptacją, więc Aya jedynie pokiwała głową, czekajac w milczeniu do zakończenia odprawy. Następnie poszła poczynić ostatnie, szybkie przygotowania przed bitwą. Sprawdziła swój ekwipunek i przebrała się w strój, który mniej szkoda będzie jej zniszczyć, podczas korzystania z Jiongu. Ubrała się luźno, kontur maski na plecach sterczał spod materiału. Zdjęła z siebie opatrunki i przez moment wpatrywała się pustym wzrokiem w przestrzeń przed sobą.
-Jak wiele musi się zmienić, by nie zmieniło się nic, co? - zapytała pustkę przed sobą, albo samą siebie, po czym dołączyła do oddziału. Podróż minęła szybko i nim Aya się obejrzała, już z całą kolumną wdrapała się na szczyt i kierowała się po wewnętrznym zboczu, prosto do doliny i zbierającym się Dzikim. Jej oddział z marszu przeszedł w trucht, co zresztą uczyniła też sama Yasui. Gdy na niebie zaczęły pojawiać się pierwsze strzały, przed oczami Ayi pojawiły się wspomnienia z walki o Mur. Zacisnęła pięści, zgrzytnęła zębami i otworzyła szerzej oczy. Czy naprawdę miała trzymać niski profil i czekać na shinobiego Dzikich, który mógł się nie pojawić? A może... powinna go wywabić? I przy okazji posłać w diabły jak najwięcej jego pobratymców? W ten sposób przeżyje więcej najemników, którzy mogą jeszcze przydać się klanowi, wróć - szczepowi Uchiha.
Aya przyspieszyła, przechodząc w bieg nim jej towarzysze rzucili się do szarży. Kobieta zamierzała wysforować się przed kolumnę, w biegu składając pieczęcie do jutsu. Wąż, Baran, Małpa, Świnia, Koń, Tygrys... technika która była znakiem rozpoznawalnym jej dawnego szczepu. Coś, co dosłownie mówiło wszystkim, że oto na polu bitwy znajdował się Uchiha z krwi i kości. Aya poczekała aż zbliży się na zasięg, pozwalający na trafienie w zgrupowanie Dzikich. Chciała zrobić wyrwę w ich szeregach i zasiać panikę, rozbić ich formację i morale. A czymże, jeśli nie ogniem?
-Katon.... Gōkakyū no Jutsu ! - wykrzyczała, z uśmiechem na ustach, jak bestia, która ponownie wyczuła krew i radość polowania. Nabrała powietrza w płuca, a następnie wypuściła je w postaci kuli ognia. Po tym akcie jednak nie zwolniła, biegnąc za kulą ognia, która powinna pochłonąć każdy pocisk, który stanie na jej drodze.
autor: Aya Takahashi
10 sie 2025, o 23:05
Forum: Północne Ryuzaku
Temat: Dolina Anikawa
Odpowiedzi: 16
Odsłony: 1558

Re: Dolina Anikawa

Pokiwała powoli głową, na znak zrozumienia. Dla ludzi nie używających jutsu przepaść pomiędzy nimi a shinobi faktycznie musiała być wielka, szczególnie, że umiejętności Dzikich do najsłabszych nie należały. Węże, te powłoki chakry w kształcie pawich ogonów i ci przeklęci fleciarze. Nie wiadomo było, na kogo się trafi, w końcu Dzicy to określenie zbiorcze na kilka plemion, klanów, szczepów, czy jak się ich tam nazywało, Aya średnio była zainteresowana poprawną terminologią. Teraz, kiedy wiedziała czego od niej oczekiwano, pozostało jej tylko kontynuować podróż i upewnić się, że wszyscy przynajmniej dożyją dotarcia na pole bitwy. Gdy dotarli do obozowiska, Yasui naturalnie wzięła udział w odprawie polowej,.
-Macie jakieś informacje co do ich liczby, uzbrojenia, czy shinobi? - zapytała, tak na wszelki wypadek, gdyby mieli jakieś informacje, które mogłyby im pomóc. Skoro ścierali się juz z dzikusami, to powinni móc być w stanie przynajmniej wykluczyć niektóre klany Dzikich. Niezależnie od odpowiedzi, kunoichi zwróciła się do Yamady Susumu.
- Mogłabym się rozejrzeć po terenie i spróbować ich trochę podgryźć. Ty tu dowodzisz. - zaproponowała, splatając dłonie na ramionach. Nie chciała działać na własną rękę, nie była przyzwyczajona do tego. Zawsze miała kogoś, kto mówił jej co konkretnie trzeba było zrobić... czy też raczej, kogo konkretnie trzeba było zniknąć i wysłać w objęcia bogini Izanami.
autor: Aya Takahashi
2 sie 2025, o 23:20
Forum: Północne Ryuzaku
Temat: Szlak prowadzący na północny-zachód
Odpowiedzi: 108
Odsłony: 8694

Re: Szlak prowadzący na północny-zachód

Aya Takahashi alias Yasui towarzyszyła kolumnie, strzegąc jej podczas całej podróży. Na początku podróżowała z przodu, od czasu do czasu odskakiwała na flankę, sprawdzając teren na kilkadziesiąt metrów w bok od kolumny. Poprzednie wydarzenia wyrobiły u niej poczucie, że pułapka mogła czekać wszędzie. Stu najemników było zagrożeniem dla małej grupki w walce na otwartym polu, ale sabotażyści mogliby ich przecież ostrzelać i uciec, albo zastawiać pułapki. Dużej grupy Dzikich się nie spodziewała tak głęboko na terenie kontrolowanym przez "cywilizowane ludy". Chociaż, los lubił płatać figle, a Uchiha nie byli w stanie wojny tylko z Dzikimi. Aya wolała więc dmuchać na zimne i, szczęśliwie, jej obawy tym razem okazały się nieuzasadnione. Do żadnej nieprzyjemności nie doszło. Kobieta obozowała z reguły nieco na uboczu, nie wchodząc między szeregi najemników. Gdy otrzymała własny namiot, większość czasu spędziła w nim, od czasu do czasu tylko wychodząc, albo do ogniska, albo na obchód. Nie potrzebowała nie wiadomo ile snu, większość jej ciała to nici, skóra, krew i serca. Oczywiście, Yasui nie zarwała nocy. Coś ją jednak gryzło, coś nie dawało spać. Uczucie trudne do opisania, tak obce, że Aya przez całą noc nie potrafiło go nazwać. Im bliżej byli nadchodzącej walki tym krew zdawała się jej buzować, a Jiongu służące za mięśnie i nerwy - napinać. Jak u zwierzęcia, które szykuje się do skoku. Aya czuła... podekscytowanie, podszyte gniewem, ale wciąż, podekscytowanie. Oto los dał jej okazję wyrównania rachunków, stanięcia pod banerem Uchiha w walce z dzikusami. Do zemsty za towarzyszy i za siebie samą.
Rano wpadł na nią Yamada Susumu, kiedy to Aya stała przy zwijanym namiocie. Na początku chciała zrobić to sama, ale najemnicy się uparli, żeby się oszczędzała... czy jakoś tak. W każdym razie, wydawali się być mili, więc kunoichi nawet im podziękowała. Kiwnęła głową Yamadzie w geście powitania.
-Pomóc, pomogę ile będę w stanie. Planowałam dołączyć do ataku w pierwszej linii przy użyciu jutsu i zrobić z siebie wabik na ich shinobi. Jeśli nie zareagują, spalę żywcem ich oddziały na tym wzgórzu. Jak się objawią, spróbuję ich odciągnąć od was. Jeśli się nie pojawią, będę zabijała Dzikich. Chyba, że inaczej widzisz moją rolę w tym ataku. - odezwała się, budując dłuższą wypowiedź, ku własnemu zdziwieniu. Zawahała sie na moment, po czym zaczęła ściągać bandaże ze swoich rąk i nóg, odkrywając ślady po swojej "śmierci" w morzu odłamków i detonowanych notek.
Ciekawe, ilu ludzi wart jest jeden shinobi... - przeszło jej przez głowę.
autor: Aya Takahashi
1 sie 2025, o 13:26
Forum: Północne Ryuzaku
Temat: Szlak prowadzący na północny-zachód
Odpowiedzi: 108
Odsłony: 8694

Re: Szlak prowadzący na północny-zachód

Plotki o Dzikich... Straszne plotki o Dzikich.. Aya skomentowała to tylko delikatnym pokręceniem głowy. Kakuzu widziała już swoje, każde spojrzenie we własne odbicie, czy to w lustrze, czy w tafli wody przypominało jej o tamtej wojnie i jej skutkach. Reakcja najemników na "umiejętności Kakuzu" była... przewidywalna. Yasui powoli się do nich przyzwyczajała, ba, sama doskonale wiedziała, że wygląda to co najmniej nieestetycznie. W połączeniu z wyglądem samej Ayi, dawało to paskudne połączenie.
-Żywe zwłoki, co? - przeszło jej przez głowę, ale odgoniła tę myśl i skupiła się na podróży. Najpierw musiała dołączyć do oddziału, później poczekać, aż wszyscy się zbiorą i na koniec dołączyć do marszu. Oddział był spory, stu ludzi, chociaż już na pierwszy rzut oka było widać, że to nie jest oddział hmm... profesjonalny? Nie była to hołota, ale do oddziału wojskowego też im brakowało, a przynajmniej tak Aya komentowała ów zgromadzenie w myślach. Poruszała się pieszo, trzymając się przodu kolumny. Starała się ignorować spojrzenia i skupić się na wypatrywaniu zagrożeń, które mogły na nich czekać po drodze.
-Uchiha nie mogą sobie pozwolić na lepszych najemników przez brak pieniędzy, czy brak najemników chętnych walczyć po tej stronie konfliktu? - pytała się w myślach, chociaż nie mogła znaleźć odpowiedzi. Logistyka i samo planowanie wojen nigdy jej nie interesowało. Zawsze pokazywano jej palcem gdzie ma iść i co zrobić. Była, razem z Taemą jak psy gończe, którym wskazywało się problem i zapominało o tym. Taema zresztą tak upajała się walką, że potrafiła ignorować niektóre rozkazy i przebijać się daleko na teren wroga, by narobić więcej szkód. Chociażby wtedy, gdy razem polowały na Kaminari i Inuzuka.
-Ciekawe czy jest na froncie z Dzikimi, czy z Kaminari... - zamyśliła się. Cała ta wojna była jakimś trójstronnym impasem. A shinobi i rody zamiast połączyć siły na czas walki z Dzikimi to dalej skakali sobie do gardeł. Jakże... ludzko.
autor: Aya Takahashi
28 lip 2025, o 21:01
Forum: Sarufutsu (Miasteczko szczepów Uchiha i Gazo)
Temat: Koszary Straży
Odpowiedzi: 102
Odsłony: 14998

Re: Koszary Straży

Aya ponownie pokiwała głową, powoli, przymykając przy tym oczy. Można się tego było spodziewać, na wojnie ciężko było o tak precyzyjne informacje, zwłaszcza, że siły Uchiha, w tym ich wywiad, musiał być uszczuplony z powodu długotrwałego wysiłku wojennego. Takahashi, czy też Yasui, musiała pracować z tym co miała, nawet jeśli było to niewiele. Najbardziej martwił jej fakt, że nie miała dokładnych wiadomości o tym, na jakim odcinku działała jej średnia siostra. Może spyta o to już po wykonaniu zlecenia? Odwiedzenie jej było czymś, na czym Ayi zależało.
-Ode mnie to wszystko, dziękuję. - odpowiedziała, żegnając się z Kaoru. Pozwoliła jednemu z najemników przejąć zwój i odprowadziła wychodzącego mężczyznę wzrokiem.
-Powinnam chyba wspomnieć o moich umiejętnościach. Posługuje się katonem i umiejętnościami szczepu Kakuzu. O ile przeciwnik nie wymusi inaczej, zamierzam walczyć ze średniego dystansu, a na koniec rozerwać go nićmi. - mówiąc to, jedna z jej zaszytych ran otworzyła się, pokazując kilkanaście nici, poruszających się jak macki. Następnie Aya schowała je z powrotem do wnętrza swojego ciała, zaszywając z powrotem ranę za pomocą Jiongu.
-Nie jest to estetyczne, więc mówię zawczasu, czego wasi ludzie mogą się spodziewać. Nie chciałabym paniki, ani tym bardziej katany w plecy, bo ktoś uznał, że "ten potwór musi być wrogiem". - wytłumaczyła, ściągając opatrunek z połowy twarzy, ukazując poparzenia. Skoro idzie na wojnę, nie musiała już wyglądać "estetyczniej".
autor: Aya Takahashi
28 lip 2025, o 18:50
Forum: Sarufutsu (Miasteczko szczepów Uchiha i Gazo)
Temat: Koszary Straży
Odpowiedzi: 102
Odsłony: 14998

Re: Koszary Straży

Orochiego nie było, jej dwóch sióstr też nie. Średnia dalej była na froncie, najstarsza pewnie zajmowała się jakimiś sprawami ważnymi dla Uchiha... a przynajmniej tak zrozumiała to sama Aya. Siedziała więc w swoim pomieszczeniu, medytując, czekając. Aż w końcu przybył posłaniec z miejscem i czasem spotkania. Pojawiła się na nim punktualnie, przyglądając się trzem mężczyznom, którzy znajdowali się w sali. Po zamknięciu za sobą drzwi, ukłoniła się.
-Aya Yasui, najmłodsza z Sióstr Furii. - przedstawiła się, głównie z grzeczności. Ponoć takie gesty były ważne, nawet jeśli już zostało się przedstawionym przez kogoś innego... a może w takiej sytuacji nie były? Ehh, etykieta była trudnaa. Wysłuchała sytuacji taktycznej i ich celu z uwagą, kiwając głową na koniec. Kolejny kogo, młody, a mimo to Aya podświadomie czuła, że nie chciała z nim zadzierać. Może w czasach swojej świetności mogłaby, ba, wtedy nawet by się nie zastanawiała jakie ma szanse. Jeśli Kiyomi powiedziałaby bić, Aya by biła.
-Czyli spodziewamy się sił podobnych do naszych, jeśli nie mniejszych, plus jednego shinobi o nieznanej sile, którym miałabym się zająć. Mamy o nim jakieś informacje? - podsumowała i zadała pierwsze pytanie, w końcu zdjęcie tego jegomościa wyklarowało się na jej główne zadanie i powód dołączenia do tej ofensywy.
-Jak bardzo mam pomagać w walce z nie-shinobi? - zadała drugie pytanie, to już w stronę najemników. Bo jeśli skupiłaby się na walce z normalnymi ludźmi, to poświęci na to czas, siły i chakre, która może być potrzebna do pojedynku z shinobi. Mógł to być jakiś zwyczajny dzikus, a mógł to byc ktoś upierdliwy. Szczególnie, że, jeśli Kaoru Abe nie powie inaczej, Aya nie miała informacji na temat siły, reberu, ani wyglądu oponenta. Mógł to być wąż, mógł to być fleciarz, paw albo bliźniak. Każde z innymi umiejętnościami, stylem walki i koniecznością innego podejścia do walki.
autor: Aya Takahashi
26 lip 2025, o 14:12
Forum: Sarufutsu (Miasteczko szczepów Uchiha i Gazo)
Temat: Koszary Straży
Odpowiedzi: 102
Odsłony: 14998

Re: Koszary Straży

Aoto nie odpowiedział na wszystkie jej pytania, a raczej nie zrobił tego w sposób wyczerpujący, co trochę zawiodło Ayę. Zapewne Takahashi nie chciał jej podać wszystkiego na tacy. Myśl, improwizuj, domyśl się... tak Aya to widziała. Pozwoliła sobie na krótkie, ciche westchnięcie, sama w końcu też nie była do końca pewna swojej sytuacji klanowo-prawnej. W "poprzednim życiu" nie dbała o takie rzeczy, nie dbała prawie o nic, a teraz... teraz chyba musiała. Pożegnała się i opuściła siedzibę władzy, udając się do swojego-nie-swojego domu w Itojin, pakując się przed wyprawą. Zabrała wszystko co niezbędne, tym razem faktycznie przykuwając uwagę do swojego wyposażenia. Każda notka, każdy kunai został dwa razy przeliczony i odpowiednio pochowany w stroju Yasui, nim ta wyruszyła z Itojin do Sarufutsu, raz jeszcze idąc tym szlakiem, na którym została zaatakowana przez pewnego bandytę, czy też nukenina, z klanu Hyuga. Była w sumie ciekawa, czy ktoś zainteresował się ciałem ów jegomościa, które Aya pozostawiła niepogrzebane, na trakcie, z wyrwanym sercem. Nie planowała jednak go grzebać i tym razem, nawet jeśli dalej tam leżał. W sumie, nie musiała nawet sprawdzać czy tam leży... dotarcie do Sarufutsu jak najszybciej i w jak najlepszej kondycji było najważniejsze. Przed bramą do osady, jak ostatnim razem, przedstawiła się strażnikom, jako Aya Yasui, najmłodsza z sióstr Furii, które to powinny były być dobrze znane szczepowi Uchiha, szczególnie najstarsza z nich - Kiyomi, którą to Aya odwiedzała podczas ostatniej wizyty w Sarufutsu. Jak ostatnim razem udała się do siedziby władzy, wręczając list Sugiyamie Orochiemu, lub komuś, z jego otoczenia. Konwenanse i dygnitarze jej nie interesowali. Była jego dawną strażniczką, nawet jeśli tylko dlatego, że Kiyomi nią była, a Aya reagowała wówczas tylko na jej rozkazy. Żaden Uchiha, Kakuzu, Dziki, czy nawet bóg nie powstrzyma Ayi, gdy ta chce się spotkać z kimś z rodziny, lub z przyjacielem, a tym drugim, w oczach Ayi był Orochi.
Po sprawach organizacyjnych, przydzielono jej pomieszczenie w koszarach straży, gdzie Aya oczekiwała na przydział. Chciała udać się na front z trzech powodów. Po pierwsze, miała nadzieję, że zobaczy średnią siostrę - Taemę, do której informacja o "powrocie Ayi z martwych" mogły jeszcze nie dotrzeć. Po drugie, chciała wyświadczyć przysługę szczepowi Uchiha, czy raczej Orochiemu i Kiyomi, wspierając swój dawny szczep na froncie. Po trzecie, chciała walczyć z Dzikimi. Chciała się zemścić. Jej dwa serca wręcz paliły się do bitwy z tymi, którzy niemal ją zabili. Na przestrzeni swojego życia walczyła tak z przybyszami zza Muru, jak i z Kaminari, więc na który front by jej nie wysłali, Aya czuła się gotowa. Wraz z Taemą ongiś ścinały Kaminari i Inuzuka jak zboże, chociaż oczywiście, same przy tym nie wychodziły bez szwanku.
Aklimatyzacja do atmosfery i mieszkańców Sarufutsu nie była łatwa, więc Aya praktycznie nie wchodziła w interakcje z innymi ludźmi, paradowała za to w bandażach, które ukrywały jej oparzone części ciała, dalej nie mogąc zaakceptować swojej "szpetności".
autor: Aya Takahashi
22 lip 2025, o 19:16
Forum: Itojin (Osada szczepu Kakuzu)
Temat: Siedziba władzy
Odpowiedzi: 50
Odsłony: 13709

Re: Siedziba władzy

Aya przechyliła delikatnie głowę w bok, słuchając słów swojego opiekuna, nie kryjąc zaskoczenia, gdy ten wspomniał o możliwości ponownego, dłuższego nawet spotkania z rodziną. Również zaskoczyła ją pochwała. Sama nie patrzyła nigdy na swój rozwój w posługiwaniu się Jiongu talentem. Sama widziała to raczej jako efekt przyspieszonego rozwoju nici w jej ciele, które musiały przecież zastąpić zniszczone organy i pozszywać zniszczone wybuchem i odłamkami ciało Ayi. W końcu, gdyby nie Jiongu, Takahashi najpewniej nie przeżyłaby bitwy i upadku Muru. Pokiwała powoli głową, delikatnie się uśmiechając i słuchała dalej.
-Jak w takim razie wygląda kwestia mojej lojalności i przynależności, poza misją? Jestem najpierw Kakuzu, a potem Uchiha, czy po prostu Kakuzu? - zapytała wprost, wiedząc, że sprawa ta pewnie będzie tematem do rozmów pomiędzy szczepami, o ile jeszcze nie była. Orochi-sama miał się przecież kontaktować z Kakuzu w tej sprawie, w tym z samym Aoto. Zapewne przez posłańców i listy, w to Aya nie wnikała.
-Raportować, nie szpiegować. Kakuzu interesuje całościowa sytuacja na froncie, a nie tylko poczynania Uchiha, rozumiem. - odpowiedziała, przyjmując swoje zadanie. Nie zamierzała drążyć i dociekać, czy było to faktycznie szpiegowanie, czy nie. Wewnętrznie... cieszyła się, że będzie w stanie pomóc obu szczepom, tak że jedno nie wchodziło w interesy drugiego... przynajmniej w jej oczach.
-Takahashi-sama, jestem Yasui, nie Uchiha. Nie czuję przywiązania do klanu, który nigdy nie przyznawał się do mnie. To, co mnie interesuje to dobrobyt trzech osób. Sugiyama Orochi, Yasui Kiyomi i Taema. Kakuzu zrobili dla mnie więcej niż Uchiha spoza wymienionej trójki. - wypaliła, próbując ubrać swoje przekonania w słowa, na tyle zrozumiałe, by nie trzeba było składać całego wywody. Charyzma i kwieciste słownictwo nigdy nie było jej mocną stronę i dopiero od czasu zostania Kakuzu nauczyła się składać pełne zdania, a później układać je w dłuższe wypowiedzi. Nie zawsze udawało się jej oddać to, co miała na myśli, a jej sposób mówienia ludzie potrafili uważać za dziwny.
-Jak się przedstawiać? Najemniczka? Reprezentantka Kakuzu? Bratnia pomoc? Najmłodsza z Sióstr Furii powracająca na front? - dodała, po czym ukłoniła się głęboko. Z tego co słyszała, takie rzeczy miały znaczenie, szczególnie na wyższym szczeblu. Dla niej była to wyprawa, w której pomagała siostrom... ale góra musiała to jakoś wytłumaczyć między sobą, by nie doszło do ska... skandalu?
-I... dziękuję, Takahashi-sama.. - wyszeptała, dalej zgięta w pół, a na jej ustach zawitał delikatny, ale ciepły uśmiech, tak dziwny widok u kobiety, która przez większość czasu była jak opętana. Przemiana w Kakuzu również nauczyła ją ponownej kontroli nad własną mimiką. Odkąd straciła rodziców jako dziecko, Aya mamrotała tylko o mordercach i morderstwie. To nie było życie, to była wegetacja. Przemiana w Kakuzu była nie tylko fizyczna, była też duchowa... i to, paradoksalnie, na lepsze.

Wyszukiwanie zaawansowane