Potok [ C ]
5 / 28
Ryōken Inuzuka
Czyżby aż tak naszemu wspaniałemu Ogarowi zależało na bitce? Z pewnością tak emocjonujących potyczek nie doświadczył na dwóch misjach D, których był świadkiem, gdy wspólnie z Ryōkenem rozwiązywali problemy osady Ookami-den. Z drugiej strony prawie każdemu młodemu shinobiemu zależy na tym, aby móc wreszcie wykorzystwać swoje nauczone techniki w rzeczywistym polu bitwy. Każdy z nas jest uczony szybkiego pokonywania przeciwnika niejednokrotnie kończąc jego żywot, ale mało z nas wie, jak to naprawdę wygląda w praktyce, gdy po raz pierwszy stajemy w oko w oko z czyhającym na nas zagrożeniem. Miejmy nadzieję, że zgodnie ze słowami kobiety, nic złego się nie wydarzy, ale tylko przezorny jest odpowiednio ubezpieczony na każdą ewentualność.
Kobieta, zmierzając do bramy na wschodzie osady, pędziła wręcz. Jej krok był pewny, mocny i zaskakująco szybki. Ryōken oczywiście nie miał problemu dotrzymać jej kroku, a tym bardziej jego pies, ale co po niektórzy cywile z pewnością złapaliby zadyszkę już dawno. Przynajmniej nie będzie to misja trwająca lata, zanim w ogóle dostaną się do wspomnianej farmy. Na to, zmartwiony czasem podróży mężczyzna, mógł odetchnąć z ulgą. - Jak długa. - Powtórzyła sama do siebie, starając się skupić na przetworzeniu informacji w swojej głowie. - Niezbyt długa. - Wzruszyła ramionami, nie podając konkretnych wartości liczbowych. Spojrzała jedynie do góry chcąc oszacować, w jakim położeniu znajduje się obecnie wiosenne Słońce. - Powinniśmy dotrzeć do farmy przed zachodem Słońca. O ile nie będziesz potrzebował przerw. - Ostatnie zdanie rzuciła z pewnym przekąsem w głosie. Niekoniecznie wycelowanym personalnie w bruneta, a rzuconym ot tak, w przestrzeń, zakończonym cichym westchnięciem. Czyżby miała jakieś złe doświadczenia z pilnującym jej shinobimi?
Nim odpowiedziała na kolejne pytania, trójka naszych wędrowców musiała przedrzeć się przez jedne z najgorszych miejsc w całej osadzie - okolice bramy. Gdzie nowoprzybyli kupcy tłoczyli się ze swoimi towarami, chcąc je uporządkować po wyprawie, strażnicy prześwietlali tych, którzy zapragnęli wkroczyć do miasta, a jeszcze inni, ze względu na dość poranną porę, próbowali wyrwać się z okowów Ookami-den i wyruszyć w świat. Niektórym się to udawało, innym niekoniecznie. Kobieta, zapytana przez jednego ze strażników, szybko zdała krótki raport na temat tego, że wyrusza, a Ryōken jest jej towarzyszem. Pokazując dodatkowy dokument, który po chwili zwinęła i wsadziła do torby ukrytej pod płaszczem, nie potrzebowała mówić nic więcej. Strażnik jedynie skinął głową w kierunku wychodzącego bruneta i jego czworonożnego towarzysza. Miły człowiek.
Teraz trakt wiódł przez szlak transportowy otoczony z dwóch stron drzewami. Droga była szeroka na dwa wozy, a podłoże stanowiła ubita od kół ziemia. Całkiem przyjemnie. - Wracając. O co tam pytałeś? - Kobieta w końcu postanowiła powrócić do rozmowy. Może i nie wyglądała na najmilszą, gdy chodzi o kontakty międzyludzkie, ale z całą pewnością nie była całkowicie odrzucająca. - Ach, tak. Tereny. Faktycznie nie byłeś nigdy na misji. Przynajmniej jesteś w miarę cicho. - Yusetsu w swojej naturze było dość mało zróżnicowane. W znacznej mierze dominowały tutaj tereny leśne, szczególnie idąc na północ, gdzie niziny i uprawne pola tam się znajdujące przejmowały prym w tworzeniu krajobrazu. - Lasy, pola, polany. Nie jest to daleko, nie będziemy szli przez bagna. A protokół. Protokół sekcji zewnętrznej poza osadą. Idziemy na sekcję zwłok. - Ostatnie pytanie Ryōkena mogło już być bezzasadne, gdy zauważył, że opuścili osadę bez żadnego bagażu, wozu ani nawet wierzchowca, który mógłby utrzymywać dorobek kobiety. Najwyraźniej jest iryoninem, a przynajmniej kimś, kto zna się na swoim fachu koronera. - Problem jedynie jest taki, że nie tylko denaci zachorowali na tę chorobę. Będę musiała ich zbadać, a ty w tym czasie... zrobisz co chcesz.
Znaleziono 47 wyników
- 3 cze 2024, o 10:29
- Forum: Ōkami-den (Osada Rodu Inuzuka)
- Temat: Centrum miasta
- Odpowiedzi: 51
- Odsłony: 4913
Re: Setagaya
Gościna w Setsugayi niestety nie mogła trwać wiecznie. I choć wiele im zawdzięczała, zarówno pod względem psychicznym, jak i fizycznym, tak musiała powoli wracać do swoich obowiązków. Z każdym kolejnym udanym treningiem jej przerwa, którą sama sobie nadała, nieubłaganie dobiegała końca, a przeciwnicy Cesarza stale rośli w siłę. Pora się szykować. Przeszło jej przez myśl, gdy tuż po obiedzie zapakowała prowiant, który wspólnie z babcią jednego z drwali przygotowała sobie na wędrówkę. Niestety żadnego z jej wybawicieli nie było obecnie w siedzibie. Od rana, tuż po porannej zupie dodającej im energii, jak to określała staruszka, wyruszyli w las pracując na rzecz swojej osady. No i wszystkich przesiedleńców, dla których to przecież miało być drewno na nowe budynki. - Dziękuję za wszystko - powiedziała kłaniając się staruszce w pas, gdy przekroczyła w końcu próg domostwa. - Muszę wracać. Postaram się Was jeszcze odwiedzić i proszę dbać o siebie. I o nich wszystkich. - Uśmiechnęła się ciepło do kobiety. W Setagayi świat jakby zatrzymał się dawno temu. Tuż po utworzeniu cesarstwa, gdy wszystko miało być piękne i kolorowe. Informacje czy kupcy docierali tutaj, bo w końcu nie było to miejsce na odludziu od wszystkiego, ale mieszkający tutaj osadnicy nie za wiele robili sobie z tego. Żyli tak, jakby nic poza ich maleńką wioską nie miało miejsca. I w takich momentach cżłowiek faktycznie się zastanawia czy wciąż chce być tym bohaterem z legend opowiadanych dzieciom, jednak... Jednak Hanashi dalej chce być tą, o której będą mówiły tłumy. Ruszyła więc w stronę Hanamury licząc na to, że już od jutrzejszego dnia uda jej się wykonać krok w stronę swojej wymarzonej przyszłości.
z/t
z/t
- 29 maja 2024, o 21:00
- Forum: Odrzucone
- Temat: Skórki na kunaie - zmiany w broniach
- Odpowiedzi: 6
- Odsłony: 767
Re: Skórki na kunaie - zmiany w broniach
Bardzo fajny pomysł, super sprawa. W sumie to chyba mechanicznie aż tak dużo nie zmienia, a jest po prostu dodatkowym fluffem.
Właściwie to można byłoby nawet usunąć bronie ze sklepu i wprowadzić jedynie typy broni "Ostrze długie" "Ostrze krótkie". Szybciej by się przewijało sklep i byłoby łatwiej
Właściwie to można byłoby nawet usunąć bronie ze sklepu i wprowadzić jedynie typy broni "Ostrze długie" "Ostrze krótkie". Szybciej by się przewijało sklep i byłoby łatwiej

- 28 maja 2024, o 21:23
- Forum: Misje i Fabuły
- Temat: Zgłoszenia po misje
- Odpowiedzi: 372
- Odsłony: 98189
Re: Zgłoszenia po misje
Nazwisko i imię: Yuki Hanashi
Ranga misji: Najchętniej C
Czy zdajesz sobie sprawę z zagrożeń?: Niestety...
Link tematu: Jeszcze nigdzie. Hanashi jutro pojawi się gdzieś w mieście na Kantai. Jak ktoś chce konkretną lokację, to tam się zjawię.
Uwagi: Propagandowa akcja na cześć Cesarza
Ranga misji: Najchętniej C
Czy zdajesz sobie sprawę z zagrożeń?: Niestety...
Link tematu: Jeszcze nigdzie. Hanashi jutro pojawi się gdzieś w mieście na Kantai. Jak ktoś chce konkretną lokację, to tam się zjawię.
Uwagi: Propagandowa akcja na cześć Cesarza
- 28 maja 2024, o 15:11
- Forum: Ogłoszenia i Kontakt z Administracją
- Temat: Prośby do administracji
- Odpowiedzi: 2401
- Odsłony: 174991
- 28 maja 2024, o 15:05
- Forum: Ōkami-den (Osada Rodu Inuzuka)
- Temat: Centrum miasta
- Odpowiedzi: 51
- Odsłony: 4913
Re: Centrum miasta
Potok [ C ]
3 / 28
Ryōken Inuzuka
Alkoholik w winiarni. Może to dlatego, zaraz za pustynią, Yusetsu było magnatem wśród osób handlujących przyprawami? Dociekliwe nosy Inuzuków i ich psów na pewno nie pozwalały na to, aby to sypkie złoto opuszczało tereny prowincji w złym stanie. W końcu dało się tu i ówdzie usłyszeć historie o kupcach, którzy dodają pewnych wspomagaczy do niektórych przypraw, choć raczej trudno to nazwać wspomagaczem, a bardziej wypełnieniem torebki, aby klient dostał mniej wartościowej przyprawy, a zapłacił znacznie więcej. No tak to już jest, ale na szczęście dzisiaj Ryōken nie musiał bawić się w znawcę przypraw i obwąchiwać każdego stanowiska czy nie zawiera żadnych przekrętów.
Czy jednak mądrym posunięciem ze strony ogara było wygłaszanie kwestii na temat urody kobiety? Szczególnie w centrum osady, która aż roiła się od osób potrafiących rozmawiać ze swoimi czworonożnymi przyjaciółmi. Choć czy istnieje jutsu do przechwycenia mowy psa, z którym się nie jest związany? Ryōken, jak i obecny świat shinobi, informacji o takim jutsu nie posiadali, stąd być może swawolny ton ogara. Z początku można było rzeczywiście przypuszczać, że bladolicej kobiecie nie towarzyszy żaden pies, dlatego też wątpliwa byłaby jej przynależność do rodu Inuzuka. No ale koło Akoraito również nie znajdował się żaden pies. Ten jednak najpewniej patrolował resztę okolic osady. To było niezwykle u członków tego klanu, że z biegiem czasu każdy z nich stawał się dwuosobową armią, gdzie jeden na drugim mogli polegać zdecydowanie bardziej niż na drugim człowieku. Z ludźmi to nigdy nic nie wiadomo.
Trzeba mieć w sobie bardzo dużo odwagi albo głupoty, aby powiedzieć starszemu rangą shinobiemu, że jest się biegłym w walce i tropieniu jedynie po wykonaniu dwóch misji rangi D. Te z pewnością mogły zawierać elementy śledzenia kogoś, a może nawet jakiejś potyczki z ulicznymi rzezimieszkami, ale trzeba przysiąc, że zagrożenia na tego typu zleceniach jest raczej... mierne. Jednakże postawa chłopaka pełna profesjonalizmu i lakoniczności spodobała się kobiecie, na której twarzy pojawił się nawet mały uśmiech. Nie był to jednak uśmiech dodający energii i zachęcający do działania. Było w nim coś chłodnego. Jakby nawet delikatnie próbowała wyśmiać Ryōkena, który był tak oddany swojemu profesjonalizmowi?
- Niech będzie. Idziesz ze mną - rzekła kobieta nie czekając na odpowiedź Akoraito, który szybkim ruchem wkroczył na jej tor.
- Żartujesz sobie, prawda? Mam z Tobą wysłać niedoświadczoną osobę, któr -
- Zamilcz już. - Skwitowała szybko, nie spoglądając nawet do góry. Wciąż patrzyła do przodu, czekając, aż strażnik się wreszcie ruszy. - Doświadczeniem twojego kuzyna jest bycie twoją rodziną. A Ryōken przynajmniej wygląda groźnie. I jest wysoki. Dwie z cech, których tamten nie posiada. Zejdź mi z drogi. - I zgodnie z życzeniem, strażnik po chwili odsunął się na bok, a czarnowłosa ruszyła przed siebie, nie czekając za bardzo na to, aż nasz bohater ją dogoni. Gdyby tylko Ryōken miał wątpliwości, czy ruszyć z kobietą, mógłby zapytać stojącego obok niego Akoraito, lecz ten zajęty był rozmową ze swoim kuzynem kilka metrów dalej. Dość niemiłą jak można było wyczytać po mimice ich twarzy. Najwyraźniej jednak los chłopaka został przesądzony, o ile nie postanowi on wykłócać się ze swoją... zleceniodawczynią?
- Wyruszamy do farmy na północny-wschód. Twoim zadaniem jest wypatrywać zagrożeń. Chronić mnie. Czy cokolwiek. Protokół tego wymaga, aby była druga osoba. Nie podejrzewam, aby się nam coś wydarzyło. - Kontynuowała, gdy ruszyli w głąb wioski. Każde ze zdań wypowiadała z kilkusekundową przerwą pomiędzy kolejnymi. Nie wpatrywała się w Ryōkena, ani jego psa. To w gestii chłopaka leżało zrozumienie słów. - Chcesz coś wiedzieć?
3 / 28
Ryōken Inuzuka
Alkoholik w winiarni. Może to dlatego, zaraz za pustynią, Yusetsu było magnatem wśród osób handlujących przyprawami? Dociekliwe nosy Inuzuków i ich psów na pewno nie pozwalały na to, aby to sypkie złoto opuszczało tereny prowincji w złym stanie. W końcu dało się tu i ówdzie usłyszeć historie o kupcach, którzy dodają pewnych wspomagaczy do niektórych przypraw, choć raczej trudno to nazwać wspomagaczem, a bardziej wypełnieniem torebki, aby klient dostał mniej wartościowej przyprawy, a zapłacił znacznie więcej. No tak to już jest, ale na szczęście dzisiaj Ryōken nie musiał bawić się w znawcę przypraw i obwąchiwać każdego stanowiska czy nie zawiera żadnych przekrętów.
Czy jednak mądrym posunięciem ze strony ogara było wygłaszanie kwestii na temat urody kobiety? Szczególnie w centrum osady, która aż roiła się od osób potrafiących rozmawiać ze swoimi czworonożnymi przyjaciółmi. Choć czy istnieje jutsu do przechwycenia mowy psa, z którym się nie jest związany? Ryōken, jak i obecny świat shinobi, informacji o takim jutsu nie posiadali, stąd być może swawolny ton ogara. Z początku można było rzeczywiście przypuszczać, że bladolicej kobiecie nie towarzyszy żaden pies, dlatego też wątpliwa byłaby jej przynależność do rodu Inuzuka. No ale koło Akoraito również nie znajdował się żaden pies. Ten jednak najpewniej patrolował resztę okolic osady. To było niezwykle u członków tego klanu, że z biegiem czasu każdy z nich stawał się dwuosobową armią, gdzie jeden na drugim mogli polegać zdecydowanie bardziej niż na drugim człowieku. Z ludźmi to nigdy nic nie wiadomo.
Trzeba mieć w sobie bardzo dużo odwagi albo głupoty, aby powiedzieć starszemu rangą shinobiemu, że jest się biegłym w walce i tropieniu jedynie po wykonaniu dwóch misji rangi D. Te z pewnością mogły zawierać elementy śledzenia kogoś, a może nawet jakiejś potyczki z ulicznymi rzezimieszkami, ale trzeba przysiąc, że zagrożenia na tego typu zleceniach jest raczej... mierne. Jednakże postawa chłopaka pełna profesjonalizmu i lakoniczności spodobała się kobiecie, na której twarzy pojawił się nawet mały uśmiech. Nie był to jednak uśmiech dodający energii i zachęcający do działania. Było w nim coś chłodnego. Jakby nawet delikatnie próbowała wyśmiać Ryōkena, który był tak oddany swojemu profesjonalizmowi?
- Niech będzie. Idziesz ze mną - rzekła kobieta nie czekając na odpowiedź Akoraito, który szybkim ruchem wkroczył na jej tor.
- Żartujesz sobie, prawda? Mam z Tobą wysłać niedoświadczoną osobę, któr -
- Zamilcz już. - Skwitowała szybko, nie spoglądając nawet do góry. Wciąż patrzyła do przodu, czekając, aż strażnik się wreszcie ruszy. - Doświadczeniem twojego kuzyna jest bycie twoją rodziną. A Ryōken przynajmniej wygląda groźnie. I jest wysoki. Dwie z cech, których tamten nie posiada. Zejdź mi z drogi. - I zgodnie z życzeniem, strażnik po chwili odsunął się na bok, a czarnowłosa ruszyła przed siebie, nie czekając za bardzo na to, aż nasz bohater ją dogoni. Gdyby tylko Ryōken miał wątpliwości, czy ruszyć z kobietą, mógłby zapytać stojącego obok niego Akoraito, lecz ten zajęty był rozmową ze swoim kuzynem kilka metrów dalej. Dość niemiłą jak można było wyczytać po mimice ich twarzy. Najwyraźniej jednak los chłopaka został przesądzony, o ile nie postanowi on wykłócać się ze swoją... zleceniodawczynią?
- Wyruszamy do farmy na północny-wschód. Twoim zadaniem jest wypatrywać zagrożeń. Chronić mnie. Czy cokolwiek. Protokół tego wymaga, aby była druga osoba. Nie podejrzewam, aby się nam coś wydarzyło. - Kontynuowała, gdy ruszyli w głąb wioski. Każde ze zdań wypowiadała z kilkusekundową przerwą pomiędzy kolejnymi. Nie wpatrywała się w Ryōkena, ani jego psa. To w gestii chłopaka leżało zrozumienie słów. - Chcesz coś wiedzieć?
Mateki
Hej, odświeżę forum, którego nikt nie używa [a Azuma się ucieszy, że nie pytam na discordzie].
Mam kilka pytań i niejasności odnośnie Matekich
"Demony - Demony nie mogą posiadać żadnych dziedzin ani jutsu, wszystkie PH jakie inwestujemy są wydawane pomiędzy siłę, szybkość i wytrzymałość."
1. Ja mam swoje PH inwestować, a może demon, jak w paktach, ma swoje ograniczone PH? Na chacie dostałem info, że jest to wydawane za darmo, więc tutaj trzeba to chyba przeredagować.
"Mateki steruje demonami, potrzebuje on również posiadać odpowiednio dużo percepcji i szybkości, "
2. Ta szybkość to chyba nie ma znaczenia? Bo nie wynika w klanie nic z szybkości.
3. Jak wygląda opracowywanie demonów? W paktach/WT? Jest jakiś szablon? Polega to tylko na opracowaniu wyglądu właściwie?
3.1. Jak w paktach, to czy pakt z demonami zajmuje wspomagacz paktowy?
"Notka 4: - Maksymalne statystyki fizyczne demonów są ograniczone przez poziom dziedziny klanowej. Każda ranga dziedziny zwiększa ten limit (tj. D - 60, C - 100, B - 140, A - 180, S - 220)."
Mogę stworzyć nowego demona na randze:
D
B [+ wyprawa]
S [+ wyprawa]
Jeżeli na randze przykładowo C mój demon może mieć maksymalne statystyki 100, to:
4. Czy mogę po prostu boostnąc mu staty [demona stworzonego na randze D: 60/60/60] ile chce [do tych 100/100/100 z rangi C] czy muszę za każdym razem pisać o zgodę do kogoś i przechodzić proces akceptacji?
5. Czy w ogóle mogę boostnąć statystyki mojego demona, którego stworzę na randze D do przykładowo 180 jak zdobędę A? Obstawiam, że mogę, ale to w dowolnej chwili np. w czasie misji czy muszę zawsze przed misją pisać nowe statystyki mojego demona?
6. Czy mając klanowe na D mogę na przykład stworzyć najpierw demona na statystyki 20/20/20, a potem go sobie boostnąć do maksimum rangi D 60/60/60? No to w sumie pytanie jak pytanie 4, ale tutaj w obrębie tej samej rangi, gdy dalej mam klanowe na D.
7. Jak ktoś mi zabije demona, bo są one namacalne z tego co rozumiem, to tworzę nowego?
Mam kilka pytań i niejasności odnośnie Matekich
"Demony - Demony nie mogą posiadać żadnych dziedzin ani jutsu, wszystkie PH jakie inwestujemy są wydawane pomiędzy siłę, szybkość i wytrzymałość."
1. Ja mam swoje PH inwestować, a może demon, jak w paktach, ma swoje ograniczone PH? Na chacie dostałem info, że jest to wydawane za darmo, więc tutaj trzeba to chyba przeredagować.
"Mateki steruje demonami, potrzebuje on również posiadać odpowiednio dużo percepcji i szybkości, "
2. Ta szybkość to chyba nie ma znaczenia? Bo nie wynika w klanie nic z szybkości.
3. Jak wygląda opracowywanie demonów? W paktach/WT? Jest jakiś szablon? Polega to tylko na opracowaniu wyglądu właściwie?
3.1. Jak w paktach, to czy pakt z demonami zajmuje wspomagacz paktowy?
"Notka 4: - Maksymalne statystyki fizyczne demonów są ograniczone przez poziom dziedziny klanowej. Każda ranga dziedziny zwiększa ten limit (tj. D - 60, C - 100, B - 140, A - 180, S - 220)."
Mogę stworzyć nowego demona na randze:
D
B [+ wyprawa]
S [+ wyprawa]
Jeżeli na randze przykładowo C mój demon może mieć maksymalne statystyki 100, to:
4. Czy mogę po prostu boostnąc mu staty [demona stworzonego na randze D: 60/60/60] ile chce [do tych 100/100/100 z rangi C] czy muszę za każdym razem pisać o zgodę do kogoś i przechodzić proces akceptacji?
5. Czy w ogóle mogę boostnąć statystyki mojego demona, którego stworzę na randze D do przykładowo 180 jak zdobędę A? Obstawiam, że mogę, ale to w dowolnej chwili np. w czasie misji czy muszę zawsze przed misją pisać nowe statystyki mojego demona?
6. Czy mając klanowe na D mogę na przykład stworzyć najpierw demona na statystyki 20/20/20, a potem go sobie boostnąć do maksimum rangi D 60/60/60? No to w sumie pytanie jak pytanie 4, ale tutaj w obrębie tej samej rangi, gdy dalej mam klanowe na D.
7. Jak ktoś mi zabije demona, bo są one namacalne z tego co rozumiem, to tworzę nowego?
Re: Setagaya
Przed timeskipem
W którym lesie rosną dobre drzewa. Tak, oczywiście. Choć gdyby się zastanowić nad tym dłużej, to może i jest to pewna metafora naszego życia? Naszych relacji, naszych wyborów... Z całą pewnością, ale Hanash nie podejrzewała, aby panowie drwalowie zaczytywali się w dawnym konfucjanizmie i prowadzili filozoficzne dysputy przy wieczornym ognisku. To, co dla dziewczyny liczyło się najbardziej, to fakt schronienia, na jakie ona, a szczególnie nieznajoma, mogły liczyć po tym całym dniu pełnym wrażeń. Nie wypytywała przesadnie o nic, nawet nie mówiła nic na temat Pana Cesarza. Była, przez ten jeden wieczorny moment, zwykłą dziewczyną. Tak, jak za dawnych lat, gdy wraz z mamą zajmowały się szyciem przy ogniu paleniska i słuchały jeszcze biegających po ulicach dzieci, którym miejscowy bajdurzysta opowiedział kolejną historię. I pomimo tego całego znoju, Hanashi w końcu poczuła w środku... ciepło. Może nie byłoby wcale źle żyć w taki sposób. Bo czy ciągła walka o pięcie się po szczeblach kariery jest czymś lepszym niż spokojne życie bez zmartwień w osadzie? Nie ma chyba na to dobrej odpowiedzi. Tak więc zakończmy ten piękny rozdział w życiu kunoichi zamknięciem oczu. Niech kolejny dzień będzie równie ekscytujący, jak ten dzisiejszy.
* * *
W którym lesie rosną dobre drzewa. Tak, oczywiście. Choć gdyby się zastanowić nad tym dłużej, to może i jest to pewna metafora naszego życia? Naszych relacji, naszych wyborów... Z całą pewnością, ale Hanash nie podejrzewała, aby panowie drwalowie zaczytywali się w dawnym konfucjanizmie i prowadzili filozoficzne dysputy przy wieczornym ognisku. To, co dla dziewczyny liczyło się najbardziej, to fakt schronienia, na jakie ona, a szczególnie nieznajoma, mogły liczyć po tym całym dniu pełnym wrażeń. Nie wypytywała przesadnie o nic, nawet nie mówiła nic na temat Pana Cesarza. Była, przez ten jeden wieczorny moment, zwykłą dziewczyną. Tak, jak za dawnych lat, gdy wraz z mamą zajmowały się szyciem przy ogniu paleniska i słuchały jeszcze biegających po ulicach dzieci, którym miejscowy bajdurzysta opowiedział kolejną historię. I pomimo tego całego znoju, Hanashi w końcu poczuła w środku... ciepło. Może nie byłoby wcale źle żyć w taki sposób. Bo czy ciągła walka o pięcie się po szczeblach kariery jest czymś lepszym niż spokojne życie bez zmartwień w osadzie? Nie ma chyba na to dobrej odpowiedzi. Tak więc zakończmy ten piękny rozdział w życiu kunoichi zamknięciem oczu. Niech kolejny dzień będzie równie ekscytujący, jak ten dzisiejszy.
* * *
Re: Setagaya
Dlaczego była związana? Nie no, to bardzo prosto odpowiedzieć na takie pytanie. Hanashi na pewno przyzna się im, iż myślała, że są armią cesarstwa, a kobieta, sponiewierana przez los, włócznie czy bogowie jeszcze wiedzą jaką broń, straumatyzowana brakiem męża i przeziębiona, będzie jej zakładniczką. Nie, nie zakładniczką. Będzie rewolucjonistką, która się nawróciła na cesarstwo i wiarę w postać samego Cesarza. Przecież to brzmi jak bajka opowiadania dzieciom. I w rzeczy samej tak pewnie było. Kwestia jest jedynie tego taka, że Hanashi, wsłuchując się w opowieści opowiadane przy ognisku w jej rodzinnej osadzie, uczyła się opowiadać swoje kłamstwa. Nic więc dziwnego, że niektórzy mogliby je uznać za nieco podkoloryzowane, szurające po granicy pomiędzy rzeczywistością a fikcją. Ludzie chyba jednak z reguły lubią słuchać takie dziwne historyjki zamiast rzeczywistych faktów, a kunoichi, wciskając im prawdy objawione, jakoś wychodziła na prostą. Na całe szczęście miała jeszcze długi czas do tego, jak stworzyć przekonującą historię na temat pojmania.
Gdy drwale zajmowali się obróbką kobiety, tzn. przygotowaniem jej do wędrówki, Hanashi stała grzecznie z tyłu nie przeszkadzając nikomu. Licząc może nawet na to, że uda jej się po cichu czmychnąć z tego przedstawienia. - Ja? Nie, nie, nie... nie ma co się fatygoo-ować. - Starała się wzbronić przed pójściem wraz z nieznajomymi do ich jeszcze bardziej nieznajomej osady. Właściwie to jedyne, co potwierdzało ich prawdomówność, to siekiery w łapach. A siekierę to można kupić w każdym sklepie z wyposażeniem. Będąc więc jedynie cieniem wydarzeń, krok za krokiem oddalała się w stronę zarośli, dopóki mężczyzna nie zwrócił się i w jej kierunku. Wyjaśnienia? Zmrużyła oczy, a wtórowany jego słowom śmiech wcale nie napawał Hanashi optymizmem. - Tak, pewnie. - Uśmiechnęła się.
* * * Starała się iść na tyle tej wesołej ferajny. A przynajmniej tak bardzo z tyłu, na ile pozwalałby jej szwadronegzekucyjny drwalski. Co rusz ziewnęła, to przetarła oczy. Z jednej strony bardzo chciała pokazać, jak mocno jest już zmęczona, a z drugiej to rzeczywiście robiło się coraz ciemniej, Hanashi nic nie jadła praktycznie od rana, była zmęczona treningiem i użeraniem się z tym wszystkim, co dookoła jej miało miejsce. Potrzebowała po prostu spokoju. A tak naprawdę to potrzebowała swojego futonu, na którym mogłaby się położyć.
A co jak oni są przeciwnikami Cesarza? Przecież ten stary coś musiał o mnie wiedzieć... Zerknęła ukradkiem na tego z drwali, który nie musiał trzymać dwóch siekier. W razie problemu to on będzie jej największym przeciwnikiem. Ten z dwoma siekierami raczej nie opanował mistycznej sztuki walki dwoma orężami, więc jego wykluczyła w przedbiegach. Gdyby okazało się, że jest niebezpiecznie blisko swojego największego zagrożenia, starała się odsunąć jak najdalej to możliwe. Skok w bok. Ściana. Ucieczka. Plan awaryjny przemyślany.
- Tak właściwie to naprawdę nie wiem, co się wydarzyło. - Starała się zacząć rozmowę na swoich warunkach. Jeżeli ktoś zacznie Ci zadawać pytania, to wiedz, że będziesz musiał na nie odpowiedzieć. A jeżeli to Ty prowadzisz rozmowę... To na nic odpowiadać nie musisz! - Trenowałam. To wiecie. To znaczy nie wiem, czy wiecie, ale trenowałam. Daleko od ludzi, zero zwierzyny, same drzewa i ja. I... - I tutaj zaczyna się problem. Kobieta. Żyłka. Obwiązana... wcześniej. Poluzowałam ją... - Pojawiła się ona. Muszę przyznać nie zachowałam się elegancko. Podobnie jak ee... pan. - Skinęła głową na najstarszego z drwali. - Wymierzyłam w nią broń! Nie wiedziałam, kim jest. Myślałam, że mnie chce zaatakować. I... - Ziewnęła. - I się okazało, że uciekała. Nie pytałam skąd. Każdy ma swoją historię, prawda? Jedni uciekają, drudzy... drudzy natomiast nie, ale pomyślałam, że warto jej pomóc. No a potem pojawiliście się wy. - Uśmiechnęła się. Przeciągnęła, przetarła oczy. Nic więcej nie pamięta, jest zmęczona. Być może i kobieta wolałaby, aby Hanashi wymyśliła piekną historię na temat pochodzenia brunetki, ale kunoichi wolała pozostawić jej białą kartkę do zapisania przez nią samą. - Uważam natomiast, że bardzo dużo przeszła i nie wypada jej dodawać traum. Kobiety są delikatne i rozmowa o przeszłości może potęgować lęk. - Tak. Dajcie jej spokój.
Gdy drwale zajmowali się obróbką kobiety, tzn. przygotowaniem jej do wędrówki, Hanashi stała grzecznie z tyłu nie przeszkadzając nikomu. Licząc może nawet na to, że uda jej się po cichu czmychnąć z tego przedstawienia. - Ja? Nie, nie, nie... nie ma co się fatygoo-ować. - Starała się wzbronić przed pójściem wraz z nieznajomymi do ich jeszcze bardziej nieznajomej osady. Właściwie to jedyne, co potwierdzało ich prawdomówność, to siekiery w łapach. A siekierę to można kupić w każdym sklepie z wyposażeniem. Będąc więc jedynie cieniem wydarzeń, krok za krokiem oddalała się w stronę zarośli, dopóki mężczyzna nie zwrócił się i w jej kierunku. Wyjaśnienia? Zmrużyła oczy, a wtórowany jego słowom śmiech wcale nie napawał Hanashi optymizmem. - Tak, pewnie. - Uśmiechnęła się.
* * * Starała się iść na tyle tej wesołej ferajny. A przynajmniej tak bardzo z tyłu, na ile pozwalałby jej szwadron
A co jak oni są przeciwnikami Cesarza? Przecież ten stary coś musiał o mnie wiedzieć... Zerknęła ukradkiem na tego z drwali, który nie musiał trzymać dwóch siekier. W razie problemu to on będzie jej największym przeciwnikiem. Ten z dwoma siekierami raczej nie opanował mistycznej sztuki walki dwoma orężami, więc jego wykluczyła w przedbiegach. Gdyby okazało się, że jest niebezpiecznie blisko swojego największego zagrożenia, starała się odsunąć jak najdalej to możliwe. Skok w bok. Ściana. Ucieczka. Plan awaryjny przemyślany.
- Tak właściwie to naprawdę nie wiem, co się wydarzyło. - Starała się zacząć rozmowę na swoich warunkach. Jeżeli ktoś zacznie Ci zadawać pytania, to wiedz, że będziesz musiał na nie odpowiedzieć. A jeżeli to Ty prowadzisz rozmowę... To na nic odpowiadać nie musisz! - Trenowałam. To wiecie. To znaczy nie wiem, czy wiecie, ale trenowałam. Daleko od ludzi, zero zwierzyny, same drzewa i ja. I... - I tutaj zaczyna się problem. Kobieta. Żyłka. Obwiązana... wcześniej. Poluzowałam ją... - Pojawiła się ona. Muszę przyznać nie zachowałam się elegancko. Podobnie jak ee... pan. - Skinęła głową na najstarszego z drwali. - Wymierzyłam w nią broń! Nie wiedziałam, kim jest. Myślałam, że mnie chce zaatakować. I... - Ziewnęła. - I się okazało, że uciekała. Nie pytałam skąd. Każdy ma swoją historię, prawda? Jedni uciekają, drudzy... drudzy natomiast nie, ale pomyślałam, że warto jej pomóc. No a potem pojawiliście się wy. - Uśmiechnęła się. Przeciągnęła, przetarła oczy. Nic więcej nie pamięta, jest zmęczona. Być może i kobieta wolałaby, aby Hanashi wymyśliła piekną historię na temat pochodzenia brunetki, ale kunoichi wolała pozostawić jej białą kartkę do zapisania przez nią samą. - Uważam natomiast, że bardzo dużo przeszła i nie wypada jej dodawać traum. Kobiety są delikatne i rozmowa o przeszłości może potęgować lęk. - Tak. Dajcie jej spokój.
- 26 maja 2024, o 19:09
- Forum: Kantai
- Temat: Mglisty las
- Odpowiedzi: 253
- Odsłony: 28569
Re: Mglisty las
To, co chodziło po głowie czarnowłosej, było Hanashi ostatnim zmartwieniem w tym momencie. Właściwie to już sama nie wiedziała, jakie dokładnie zmartwienia posiada. Czy to właśnie do tego błogiego stanu braku myśli dążą co niektóre osoby wykorzystujące mniej lub bardziej legalne środki? Najwyraźniej młoda kunoichi nie potrzebowała niczego poza tornadem emocji, jakie przeszły przez jej ciało w ostatnich kilkudziesięciu minutach. Być może armia miała rację, że z początku nie chciała jej zaciągnąć. Być może lata historii świata shinobi miały rację, starając się szkolić głównie mężczyzn... Choć czy mężczyzna zaopiekowałby się kobietą, która z początku nawet nie chciała współpracować? Pewnie bladolica już dawno zakończyłaby swój żywot przez jakiegoś osiłka, który widziałby w niej rewolucjonistkę. A to tylko jedna z kolejnych zagubionych dusz, która nie wie, co poczynić ze swoim życiem.
No tak to nie wiem. Hanashi tego nie wypowie, ale nie miała lepszej odpowiedzi na tak głupio zadane pytanie. Naprawdę mógłby bardziej przemyśleć to, co wychodzi z jego ust. Pokiwała jedynie przecząco głową kilka razy, gdy mężczyzna zasugerował, jakoby to dziewczyna nie była powodem ran na ciele kobiety. Miał pełną rację! Widać, że to doświadczony życiem człowiek mądrzejszy od tamtych młodszych osiłków. W tym jednak swoim trzepotaniu głową na boki wyszła nadwyraz dziecinnie, toteż po chwili unormowała swoje ruchy i przybrała nieco poważniejszą pozę.
- Hanashi. - Do każdego z dwójki przedstawionych chłopaków, jak i samego lidera ich drwalskiej grupki, przywitała się ukłonieniem o dobre 40 stopni, łącząc wcześniej swe dłonie pomiędzy udami. - A to... - Słysząc głuchą ciszę dobiegającą z ust kobiety, poczuła się w obowiązku przedstawienieswojej koleżanki niewolniczki zdobyczy wojennej tej oto nieznajomej nikomu kobiety. - Ym, tak. - Odsunęła się nieco do tyłu onieśmielona wielką siekierą drwala będącą na wysokości jej szyi, gdy ten raczył podejść nieco bliżej środka polany, na której się obecnie znajdowały.
Dumna z siebie, że wszystko się zakończyło szczęśliw... A nie, w sumie to nic się jeszcze nie zakończyło szczęśliwie. Wytrącona z równowagi tym jakże miłym gestem okrycia kimonem, dopiero po chwili spostrzegła onieśmielony wzrok kobiety zawieszonej na Hanashi. - A tak! Ja wytłumaczę. - Wyrwana do odpowiedzi zaczęła w swojej głowie analizować to, w jaką stronę powinna pójść jej historia. Powinna powiedzieć prawdę, wymyślić kobiecie historię na temat tego, jak bardzo kocha Cesarstwo, a może powiedzieć o jej planach ucieczki na kontynent? Czy oni jej zrobią krzywdę? Ten jeden, którego już imienia nie pamiętam, wydaje się być przyjazny. Ale z drugiej strony faceci zawsze są na początku przyjaźni. Z drugiej strony pracują dla przesiedleńców... A więc pracują dla cesarza... A więc... - Yyy too chyba nie ma co tłumaczyć. Wiecie. Jest bardzo zmarznięta. Obolała. Trzeba się nią zająć. Ja. - Położyła dłoń na swym sercu. - Nieco ją opatrzyłam, ale nie jest w stanie jeszcze rozmawiać. Bardzo ją to męczy. Trzeba dać jej jeść. - Hanashi już powoli zaczęła rozumieć, że zaczyna gadać stek bzdur. Chyba bardziej ze szczęścia niż strachu, ale trudno jej było powstrzymać kotłującą się w jej środku radość. Zarówno z powodu możliwego ratunku kobiety, ratunku, jak i tego, że nie będą musiały posługiwać się żadnym kłamstwem. Jednym słowem wszystko się udało! - Nieważne.... Skąd jesteście? Chciałabym ją odwiedzić jutro. Zobaczyć, jak się czuje. - Nie spytała, czy drwale ją przyjmą do siebie. No ale odpowiedź jest chyba oczywista? Trzech rosłych mężczyzn nie zostawi damy w opałach w lesie na pastwę dzikiej zwierzyny.
No tak to nie wiem. Hanashi tego nie wypowie, ale nie miała lepszej odpowiedzi na tak głupio zadane pytanie. Naprawdę mógłby bardziej przemyśleć to, co wychodzi z jego ust. Pokiwała jedynie przecząco głową kilka razy, gdy mężczyzna zasugerował, jakoby to dziewczyna nie była powodem ran na ciele kobiety. Miał pełną rację! Widać, że to doświadczony życiem człowiek mądrzejszy od tamtych młodszych osiłków. W tym jednak swoim trzepotaniu głową na boki wyszła nadwyraz dziecinnie, toteż po chwili unormowała swoje ruchy i przybrała nieco poważniejszą pozę.
- Hanashi. - Do każdego z dwójki przedstawionych chłopaków, jak i samego lidera ich drwalskiej grupki, przywitała się ukłonieniem o dobre 40 stopni, łącząc wcześniej swe dłonie pomiędzy udami. - A to... - Słysząc głuchą ciszę dobiegającą z ust kobiety, poczuła się w obowiązku przedstawienie
Dumna z siebie, że wszystko się zakończyło szczęśliw... A nie, w sumie to nic się jeszcze nie zakończyło szczęśliwie. Wytrącona z równowagi tym jakże miłym gestem okrycia kimonem, dopiero po chwili spostrzegła onieśmielony wzrok kobiety zawieszonej na Hanashi. - A tak! Ja wytłumaczę. - Wyrwana do odpowiedzi zaczęła w swojej głowie analizować to, w jaką stronę powinna pójść jej historia. Powinna powiedzieć prawdę, wymyślić kobiecie historię na temat tego, jak bardzo kocha Cesarstwo, a może powiedzieć o jej planach ucieczki na kontynent? Czy oni jej zrobią krzywdę? Ten jeden, którego już imienia nie pamiętam, wydaje się być przyjazny. Ale z drugiej strony faceci zawsze są na początku przyjaźni. Z drugiej strony pracują dla przesiedleńców... A więc pracują dla cesarza... A więc... - Yyy too chyba nie ma co tłumaczyć. Wiecie. Jest bardzo zmarznięta. Obolała. Trzeba się nią zająć. Ja. - Położyła dłoń na swym sercu. - Nieco ją opatrzyłam, ale nie jest w stanie jeszcze rozmawiać. Bardzo ją to męczy. Trzeba dać jej jeść. - Hanashi już powoli zaczęła rozumieć, że zaczyna gadać stek bzdur. Chyba bardziej ze szczęścia niż strachu, ale trudno jej było powstrzymać kotłującą się w jej środku radość. Zarówno z powodu możliwego ratunku kobiety, ratunku, jak i tego, że nie będą musiały posługiwać się żadnym kłamstwem. Jednym słowem wszystko się udało! - Nieważne.... Skąd jesteście? Chciałabym ją odwiedzić jutro. Zobaczyć, jak się czuje. - Nie spytała, czy drwale ją przyjmą do siebie. No ale odpowiedź jest chyba oczywista? Trzech rosłych mężczyzn nie zostawi damy w opałach w lesie na pastwę dzikiej zwierzyny.
- 26 maja 2024, o 18:43
- Forum: Ōkami-den (Osada Rodu Inuzuka)
- Temat: Centrum miasta
- Odpowiedzi: 51
- Odsłony: 4913
Re: Centrum miasta
Potok [ C ]
1 / 28
Ryōken Inuzuka
Jak na warunki świata, w jakim przyszło nam żyć, gdzie trup ściele szlaki transportowe, a krew leje się niemal każdego dnia, w ostatnich kilku miesiącach było naprawdę cicho. Choć trudno tutaj mówić o pełnym spokoju, gdzie za granicą wpływy dzikich coraz bardziej się rozrastają, a ich obecność na kontynencie zaznacza się coraz silniej z każdym dniem. Mimo wszystko Yusetsu trwało, przynajmniej oficjalnie, w stanie neutralności, nie chcąc obierać żadnej ze stron skonfliktowanych prowincji. Dało się jednak zauważyć pewne wzmożenie ruchów na wschodniej granicy. Ponoć dobry strateg przygotowuje się na każdą ewentualność, a z całą pewnością nie da się wykluczyć, że w bliżej nieokreślonym czasie krwawe bitwy mogą objąć i znaczne połacie klanu Inuzuka. Teraz jednak należało zadbać o to co tu i teraz.
Zgodnie z tą maksymą nasz bohater rozpoczął patrolowanie centrum miastowego stolicy Inuzuka starając się dopatrzeć choć najmniejszego śladu przestępstwa, jakie mogło się tutaj nadarzyć. Wykonywał to z poczucia obowiązku względem lidera i swoich pobratymców z Yusetsu, a może był to jedynie kolejny narzucony na Doko obowiązek do spełnienia? Z całą pewnością można przyrzec, że brunetowi było bliżej do pierwszego powodu. Zdawał się być typem pracoholika, a na dodatek Ryōken był osobą wręcz idealnie stworzoną do tego, aby wszystko, co się w okolicy centrum wydarza, doskonale widzieć. Wyczulony na najsłabsze zapachy węch, a także ponad dwa metry wzrostu czyniły z mężczyzny kogoś, przed kim nie da się nic ukryć. Choć ponoć najciemniej jest pod latarnią.
A w centrum. Cóż. Jak to w centrum. Najwięcej sytuacji, mogących zagrozić harmonii i spokojowi osady, miało miejsce na targowisku. Newralgicznym miejscu, w którym patrolowanie nigdy nie należało do rzeczy przyjemnych i niektórzy Doko prześcigali się w tym, aby tylko się tam nie pojawić. Jakimś dziwnym trafem złodzieje nie uczą się na swoich błędach i wciąż starają się okradać biednych kupców. Co za pech. Najwyraźniej jednak Ryōkenowi brakowało nieco pracy, skoro postanowił patrolować okolicę rozkładających się z przyprawami kupców. Ach! Prawdziwe sypkie złoto prowincji Yusetsu. Przyprawy. Każdy ich używa, a nie każdy wie, jak wielką wartością dysponują.
- Mówiłam, że nie będę z tym półgłówkiem podróżowała nawet jakbym miała dostać dom w Atsui z czystego złota. - Ponad zgiełk i harmider sklepikarzy próbujących przekonać do siebie starsze panie, Ryōken usłyszeć mógł pewną rozmowę pomiędzy kobietą, a dwoma mężczyznami. Kobieta, której głos usłyszał po raz pierwszy, była o wiele niższego od niego wzrostu (o co zresztą nie jest trudno). Jej ubiór składał się w głównej mierze z ciemnej peleryny, nad którą, sięgając do łopatek, piętrzyły się faliste ciemne włosy. Wyglądała blado i można nawet powiedzieć odrzucająco.
- A ja ci mówiłem, że mnie to gówno obchodzi. - Ostrzejszy, zachrypły głos. Ryōken go znał. Jedne z akoraito pełniących naczelną rolę nad ochroną centrum wioski. Nieco starszy od naszego bohatera z miną wskazująca na to, aby się do niego lepiej nie odzywać.
-Ma on zniknąć z mojego pola widzenia. - On. Stojący nieopodal chłopak. Młodzik. Może z szesnaście lat. Widać było pewne skrępowanie jawiące się na jego twarzy. Było mu głupio? A może po prostu wstyd? - Kim on jest? Ten wysoki. - Dopiero teraz tak naprawdę Ryōken mógł poczuć wzrok kobiety na swoim karku. A po chwili również i Akoraito, który jednym ruchem starał się przywołać do siebie młodego Inuzukę, mówiąc na tyle wyraźnie i głośno, aby zwrócić jego, jak i okolicznych gapiów, uwagę. - ]Cho no tu. - W obecnej sytuacji nie było sensu się temu sprzeciwiać. Choć kto wie, być może Ryōken nie posłucha się tego prostego rozkazu. Jednak, jeżeli wszystko poszłoby zgodnie z planem. - Imię, nazwisko, ranga, obecne twoje zadanie. Jakie masz doświadczenie? - Akoraito zaczął wypytywać tak, jakby Ryōkena nigdy na oczy nie widział. Może i nie widział, a może po prostu chce się pokazać przed swoją rozmówczynią?
1 / 28
Ryōken Inuzuka
Jak na warunki świata, w jakim przyszło nam żyć, gdzie trup ściele szlaki transportowe, a krew leje się niemal każdego dnia, w ostatnich kilku miesiącach było naprawdę cicho. Choć trudno tutaj mówić o pełnym spokoju, gdzie za granicą wpływy dzikich coraz bardziej się rozrastają, a ich obecność na kontynencie zaznacza się coraz silniej z każdym dniem. Mimo wszystko Yusetsu trwało, przynajmniej oficjalnie, w stanie neutralności, nie chcąc obierać żadnej ze stron skonfliktowanych prowincji. Dało się jednak zauważyć pewne wzmożenie ruchów na wschodniej granicy. Ponoć dobry strateg przygotowuje się na każdą ewentualność, a z całą pewnością nie da się wykluczyć, że w bliżej nieokreślonym czasie krwawe bitwy mogą objąć i znaczne połacie klanu Inuzuka. Teraz jednak należało zadbać o to co tu i teraz.
Zgodnie z tą maksymą nasz bohater rozpoczął patrolowanie centrum miastowego stolicy Inuzuka starając się dopatrzeć choć najmniejszego śladu przestępstwa, jakie mogło się tutaj nadarzyć. Wykonywał to z poczucia obowiązku względem lidera i swoich pobratymców z Yusetsu, a może był to jedynie kolejny narzucony na Doko obowiązek do spełnienia? Z całą pewnością można przyrzec, że brunetowi było bliżej do pierwszego powodu. Zdawał się być typem pracoholika, a na dodatek Ryōken był osobą wręcz idealnie stworzoną do tego, aby wszystko, co się w okolicy centrum wydarza, doskonale widzieć. Wyczulony na najsłabsze zapachy węch, a także ponad dwa metry wzrostu czyniły z mężczyzny kogoś, przed kim nie da się nic ukryć. Choć ponoć najciemniej jest pod latarnią.
A w centrum. Cóż. Jak to w centrum. Najwięcej sytuacji, mogących zagrozić harmonii i spokojowi osady, miało miejsce na targowisku. Newralgicznym miejscu, w którym patrolowanie nigdy nie należało do rzeczy przyjemnych i niektórzy Doko prześcigali się w tym, aby tylko się tam nie pojawić. Jakimś dziwnym trafem złodzieje nie uczą się na swoich błędach i wciąż starają się okradać biednych kupców. Co za pech. Najwyraźniej jednak Ryōkenowi brakowało nieco pracy, skoro postanowił patrolować okolicę rozkładających się z przyprawami kupców. Ach! Prawdziwe sypkie złoto prowincji Yusetsu. Przyprawy. Każdy ich używa, a nie każdy wie, jak wielką wartością dysponują.
- Mówiłam, że nie będę z tym półgłówkiem podróżowała nawet jakbym miała dostać dom w Atsui z czystego złota. - Ponad zgiełk i harmider sklepikarzy próbujących przekonać do siebie starsze panie, Ryōken usłyszeć mógł pewną rozmowę pomiędzy kobietą, a dwoma mężczyznami. Kobieta, której głos usłyszał po raz pierwszy, była o wiele niższego od niego wzrostu (o co zresztą nie jest trudno). Jej ubiór składał się w głównej mierze z ciemnej peleryny, nad którą, sięgając do łopatek, piętrzyły się faliste ciemne włosy. Wyglądała blado i można nawet powiedzieć odrzucająco.
- A ja ci mówiłem, że mnie to gówno obchodzi. - Ostrzejszy, zachrypły głos. Ryōken go znał. Jedne z akoraito pełniących naczelną rolę nad ochroną centrum wioski. Nieco starszy od naszego bohatera z miną wskazująca na to, aby się do niego lepiej nie odzywać.
-Ma on zniknąć z mojego pola widzenia. - On. Stojący nieopodal chłopak. Młodzik. Może z szesnaście lat. Widać było pewne skrępowanie jawiące się na jego twarzy. Było mu głupio? A może po prostu wstyd? - Kim on jest? Ten wysoki. - Dopiero teraz tak naprawdę Ryōken mógł poczuć wzrok kobiety na swoim karku. A po chwili również i Akoraito, który jednym ruchem starał się przywołać do siebie młodego Inuzukę, mówiąc na tyle wyraźnie i głośno, aby zwrócić jego, jak i okolicznych gapiów, uwagę. - ]Cho no tu. - W obecnej sytuacji nie było sensu się temu sprzeciwiać. Choć kto wie, być może Ryōken nie posłucha się tego prostego rozkazu. Jednak, jeżeli wszystko poszłoby zgodnie z planem. - Imię, nazwisko, ranga, obecne twoje zadanie. Jakie masz doświadczenie? - Akoraito zaczął wypytywać tak, jakby Ryōkena nigdy na oczy nie widział. Może i nie widział, a może po prostu chce się pokazać przed swoją rozmówczynią?