Jeśli chcemy robić od nowa style (znowu) to trzeba faktycznie spojrzeć na to całościowo i w mojej skromnej opinii najlepszy byłby model "style dają po prostu staty, a jutsu jakieś unikalne rzeczy". Popatrzmy na Seido. U nich korzystanie z broni miotanych dawałoby staty, a techniki polegałyby czysto na dodatkowych opcjach. Na przykład kontrolowanie broni przez żyłki, zakrzywianie toru lotu, ukrywanie jednej broni w drugiej, itd. - zależnie od rangi stylu. Na D są żyłki, na B zakrzywianie, na S potężne zawracanie. W stylu pod łańcuchy jutsu dawałoby oplątywanie przeciwnika i unieruchamianie go, łapanie rzeczy i rzucanie nimi. W dzidach kontrolę dzidy przez kabel, bardziej defensywną grę, trzymanie dystansu od wroga. To jest bardzo podobne do tych bonusowych rzeczy w broniach które proponuje Kai - dodatkowe efekty sytuacyjne. Tylko bez dodawania statystyk, bo te mamy już w bazowym bonusie ze stylu. A resztę technik wywalić, bo to bonusy do statystyk ubrane w fabularny fluff - od teraz po prostu bijesz się w danym stylu i opisujesz jak bijesz. I masz statystyki pasującego stylu, w którym się bijesz.
Kaguya miałoby o tyle fajnie, że u nich nie trzeba by wiele zmieniać - mają swoje tańce które dają premie do statystyk, a tworzenie broni pozwalałoby im na tworzenie dowolnych broni z kości i tym samym dostępu do dowolnych specjalnych bonusów z tych broni. Mogliby sobie stworzyć sztylet i korzystać z jego specjalnego skilla, tak samo z kataną, ogromnymi broniami, itd. Jest mało klanowych stylów, ale wielu z nich nie trzeba by aż tak zmieniać.
Problem fatycznie pojawia się w Taijutsu, ale trochę już rozwinąłem wątek w tym temacie w tym poście. Goken może mieć walkę w powietrzu, wybijanie przeciwnika w powietrze i tak dalej, a bazowo dostawać +5/5 Szybkości Percepcji na D, 10/10 na C, 15/15, 20/20 i 25/25. Rakanken zasłanianie się otoczeniem, celowe przyjmowanie uderzeń. Klonowe mogłyby mieć nawet tańsze techniki klonowania jako bonus albo lepsze staty klonów, żeby robić more like Naruto. Mógłbym przygotować prototyp dla kilku stylów, tylko żeby była dobra wola adminów na to żebym nie marnował czasu na pomysł który od razu będzie zamknięty.
No trochę śmierdzi. Ale KC musisz mieć dobrą, chociaż na B, żeby mieć Iryo, nie jest to znowu taki niski próg.
Co do propozycji podziękuję, artefakt nie ma na celu ułatwienie innym w pomaganiu. Ma na celu żeby Iryonin mógł WYMUSIĆ na kimś pomoc. Zmiana tego kłóciłaby się z historią, którą bardzo lubię, toteż to zostawiam. Plus bonus zależy tylko i wyłącznie od kogoś innego, więc posiadając artefakt musisz liczyć na to, że ktoś inny łaskawie ci pomoze? Nah, wtedy po prostu by ssał.
Ale propozycję Jawy z technikami leczącymi chętnie przyjmę na test.
Nazwa
Jiko-chū
Typ
Artefakt; Ubranie; Bransoleta
Historia Nie każdy parający się sztuką Iryōjutsu wybrał profesję medyka z dobroci serca. Nie każdy chce ulżyć cierpieniu innym, pomagać potrzebującym czy oferować usługi ubogim. Są tacy, którzy traktują medycynę jak obowiązek, przykre jarzmo narzucone przez ich talent. Utartą ścieżkę kariery z której nie mogą zboczyć chociaż na krok, bo nie znają niczego innego. Sasaki Kouki był jednym z takich przypadków - medyk z Ryuzaku, kolejny w długiej linii Iryōninów, którzy za punkt honoru postawili pomoc i służbę ludności kupieckiego miasta. Kouki nie posiadał pasji właściwej jego rodowi. Nie znajdował satysfakcji w służbie i uznawał ją za okowy, w które został wsadzony wbrew swojej woli. Od których nie mógł uciec nawet wyrzekając się rodziny, nawet uciekając w dalekie zakątki świata. Jedyne co potrafił, to sprawiać ulgę rannym, nieść pomoc. I z tej psychologicznej klatki nie uciekł nigdy. Nie potrafił się przemóc i nie pomagać ludziom. Zawsze decydował się użyć swojego niechcianego talentu, kiedy zachodziła taka potrzeba. Gdyż bezczynne stanie z boku jest niewiele lepsze od wbicia dodatkowego noża w ciało rannego. Kiedy medyk widział krzywdę, musiał działać. Swoją gorycz i frustracje przelewał nieświadomie na rodzinną pamiątkę - bransoletę przekazywaną z pokolenia na pokolenie, ojca medyka na syna medyka. Był to symbol jego kajdan - kula u nogi, której nie mógł odczepić przez resztki sentymentu do swojej rodziny. Frazy na niej wypisane, chwalące bezinteresowność i czyste intencje medyków, były niczym splunięcie w twarz, szyderstwem wymierzonym w całą jego osobę. Z czasem, przez kolejne lata, przedmiot przesiąkał emocjami swojego właściciela i zaczął wypaczać czystą niegdyś sztukę Iryōjutsu. Gdzie pierwotnie to medyk dawał ulgę innym, teraz mógł wykorzystać innych by ulżyć swoim cierpieniom. Iryōjutsu w wykonaniu posiadacza bransolety staje się wyjątkowo egoistyczną sztuką i Sasaki Kouki zaczął pomagać innym głównie po to, by ulżyć samemu sobie.
Opis Jiko-chū to lekka bransoletka z wytrzymałego, czerwonego rzemienia z nawleczonymi siedemnastoma drewnianymi paciorkami w kolorze czarnym. Malowane żółtym atramentem litery układają się w dwie sentencje będące zarazem mottami rodziny Sasaki - "Medycyna to sztuka bezinteresownej pomocy" i "U podstaw Iryōjutsu leży dobra wola i czyste serce". Na końcach rzemieni znajdują węzły pozwalające zakładać/zdejmować bransoletę i regulować jej obwód do maksymalnego rozmiaru 19cm. Same paciorki mają 12mm średnicy.
WłaściwościJiko Chiyu - Techniki medyczne wykonywane na sobie samym nie tracą na efektywności i nie wymagają pełnego skupienia. Kyōsei Enjo - Kiedy posiadacz bransolety wykonuje technikę Iryōjutsu i jest w kontakcie z inną osobą, może wymusić na niej pokrycie jej kosztu (w całości bądź po części). Dotyczy to dowolnej techniki Iryōjutsu leczącej rany wykonywanych na sobie bądź pacjencie. Techniki długotrwałe wymagają dłuższego kontaktu.
Wymagania
Brak
Zdobycie
Wyprawa A - odebranie bransolety aktualnemu właścicielowi
Tak aktualnie działają statusy w żywiołowych, prawda. Tylko jeśli chcemy wymagać draśnięcia przeciwnika, to pojawia się całkiem dziwny wymóg wbijania Siły przez Iryonina żeby zaaplikować komuś truciznę. Bo jeśli namoczymy senbon i nim rzucimy i trafi, ale nie zrobi żadnej rany, to nie zadziała. W takim wypadku jeśli medyk chce wykorzystać tą truciznę to musi mieć bardzo dużo Siły, co imo nie jest do końca intuicyjne?
A ignorowanie mechaniki Wytrzymałości by nie zachodziło, bo trucizny miałyby swoją Siłę. Więc Siła trucizny vs Wytrzymałość celu. Brak konieczności zadania rany sprawia tylko, że medyk nie musi wbijać niepotrzebnej statystyki.
3) Jak w punkcie 1. Po co komu osłabienie Wytrzymałości skoro musisz mieć Siłę bliską Wytrzymałości, żeby ten status nałożyć? Jeśli każda trucizna miałaby swoją Siłę (40-80-120-60-200), to każdą można by porównać do Wytki ofiary. Jeśli raniąca zadałaby ranę, to zadaje ranę. Jeśli osłabiające zadawałyby rany, to nakładałyby te negatywne statusy.
4) To do rozważenia, ale pierwsza opcja fajna. Imo najpierw trzeba zrobić jak dokładnie mają działać trucizny, a potem na podstawie tego zmieniać UN.
6) Dolne, czyli D-C. Bo w twoich proponowanych jest -5%/-10%/-15%/-30%/-50%. Czyli te dolne, D i C, mają na tyle małe kary, że nie warto ich nawet aplikować. Robiąc 10/20/30/40/50 dajemy tym najniższego stopnia D-C powód żeby je tworzyć. Buffujemy D-C-B-A bo mają więcej niż w twojej propozycji. + pasuje to do aktualnego Dokugiri, gdzie progi skaczą o 10%.
Odejście na bok z piękną dupeczką zawsze było wysoko na liście "najważniejsze rzeczy do zrobienia każdego dnia". Nawet kiedy, a już konkretnie kiedy, była z jego mafijnej rodziny. I była tym kawałeczkiem mięska, idealnie opieczonym i idealnie przyprawionym. No porównanie do czegoś pysznego jako komplement Mukutaro widział jako bardzo właściwe i sensowne. Lubił jeść. Kto nie lubił dobrego jedzenia? Lubił kobiety. Kto nie lubił fajnej pary bimbałów doczepionych do fajnej mordeczki i fajnej osoby? Fajna rzecz i druga fajna rzecz, pyk i jedna fajna rzecz jest jak druga fajna rzecz. Proste? Proste, nikt raczej by się nie sprzeczał. I tak idąc i czerpiąc przyjemność z doborowego towarzystwa, bez jakiegokolwiek spięcia czy sztywności, przeszli do sprawy. Jaszczury. Smoki. Inne, gorsze mafie. Oczywiście muszą grzebać we wspólnej piaskownicy, zabierać piasek ze swojej części, stawiać zamek na czyjejś połowie. Grubasowi to jak najbardziej pasowało, mimo tego że pewnie sprawiało to problemy jego mafii. Więcej przepychanek to więcej nawalanek, a to było dokładnie coś, czego potrzebował - silne, konkurencyjne otoczenie. Z silnymi ludźmi wokoło. Był tym dzieckiem, które specjalnie bawiło się na czyjejś części, żeby inne zaczęły go bić. I tak sobie szli, omawiając tematy i detale. Z Sayą klejącą się do jego boku i szepczącą mu do ucha pikantne szczegóły. Przyjemny dreszcz przechodził jego ciało z każdym kolejnym słowem, nawet jeśli treść nie była aż tak kusząca. Zadanie tak zwane szpiegowskie. Dyskretne. Z zachowaniem tego, subtelności. Za chuja mu się to nie podobało. Dlaczego dostawał takie idiotyczne zadanie? Czemu nie mógł po prostu sprać czyjegoś ryjca i skończyć dzień fajną popijawą? Nie, musiał być cholernym detektywem. Jedynie słodki syrop, którym polany był ten kawałek niestrawnego żarcia, powstrzymywał Mukutaro od przewrócenia oczyma i powiedzeniu "Spadaj na drzewo". - Starczy, jak się przyznają po prostu? Powiedzą? Czy coś więcej? - no właśnie jakiego dowodu trzeba? Że powiedzą, a Mukutaro powie, że oni powiedzieli? Podpisik w notatniku? Mały palec w ramach pokuty? Czegoś zdecydowanie nie rozumiał i potrzebował odpowiedzi. Bez tego ciężko było mu zrobić cokolwiek. Był prostym chłopem. Wskazać cel, pokazać jak rozwalić, to rozwali. Prosto, bez szałów i robienia fikołków tyłem. A prosto znaczyło, że sake na ławę, zero kluczenia. - Ostrzegam, mam twardą głowę. - puścił piękności oczko w iście szarmancki sposób, jak to miał w zwyczaju. Jeśli chciała się z nim napić, to musiała być gotowa na konsekwencje tej obietnicy. A obietnica była niczego sobie. Zajęty treningami nie miał czasu na małe fą fą w doborowym towarzystwie, a tutaj samo takie przychodziło. Może będzie jakaś fajna knajpa, gdzie będzie można pośpiewać, uderzać kuflami w stół w rytm jakiegoś zajebistego utworu... Nawet nie zdążył dokończyć myśli, jego pusty jak jaskinia umysł nie pojął sytuacji odpowiednio szybko. W jednej chwili stali i rozmawiali, jak gdyby nigdy nic, w drugiej strażnicy robili sobie patrol, a chwilę później złączyli się w pocałunku. Mukutaro i Saya, nie strażnicy, takie romansowanie na patrolu byłoby chyba nieodpowiednie i dziwne. Akimichi odruchowo objął Sayę, grając w tą grę w udawane okazywanie uczuć. Nawet, jeśli to był tylko mały teatrzyk, to Mukutaro lubił sztukę. I lubił ten występ, tą aktorkę. Całą scenę. - Ta... coś się z tym zrobi. - odmruknął już po pocałunku i po jej sugestii, że może warto nie być rozpoznanym. Skupił się na niedawnym doznaniu, ale... Miał pomysł. Chyba. Henge, klasycznie. Jedyna opcja na zatajenie swojego "ja", co tu dużo mówić. Bogowie nie dali mu wielu narzędzi do takiej roboty. Ale dokładniej pomyśli potem. Teraz patrzył tylko, jak ta tajemnicza osoba odchodzi i zostawia go samego. Cholera no wiedzieli jak zachęcić go do roboty, musiał im to przyznać. Ale bardzo dobrze, on nie narzekał. Wiedzieli, że muszą dawać mu takie rzeczy, inaczej dupy nie ruszy. A kiedy dziewczę zniknęło z jego pola widzenia... no właśnie, co teraz? Cholera wie. W sumie, powinien to przemyśleć. Bardzo dokładnie. Wszedł do osady i znalazł sobie jakieś ustronne miejsce na uboczu. Ile mogło mu to zająć? Kwadrans? Potrzebował dokładnie (jak na siebie) wpaść na to, jak najlepiej użyć jedynej techniki do tego typu operacji, jaką miał. Co powiedzieć. Jak się zachowywać. Pierwsza kwestia - człowiek. Za kogoś musiał się przebrać. Użyć kogoś do zmienienia swojego wyglądu. I musiał kogoś takiego znaleźć, odpowiedniego typa, który wyglądałby jak prawie Smok. Najlepiej z tatuażami. Podobnego posturą do Mukutaro. No kilka tych "musiał być taki i owaki" było. Czyli musiał: Wyglądać jak jakiś gangus, do tego Smok, jakkolwiek wyglądałby ktoś od nich, najlepiej z tatuażami, być podobnej postury do Mukutaro. Facet. Groźny. I teraz Akimichi musiał się szwędać po mieście dopóki nie znajdzie kogoś takiego, kogo będzie mógł wziąć za wzór. Poobserwować go nieco, aby kopia była dokładna. Dopiero potem znaleźć tego pierwszego typa do sprawdzenia. Znaleźć jakiś cichy zakątek, tam się przebrać i no... Do akcji. Czyli taki był plan i Mukutaro zabrał się za jego wykonanie.
Po godzince przerwy i POTĘŻNYM posiłku, Mukutaro był jak nowonarodzony. Po każdym treningu trzeba było, zgodnie z naukami wpojonymi od najmłodszych lat, zjeść. Uzupełnić siły. Ciężka praca, dużo strawy, kilka dziewczyn dla zabawy. To ostatnie sam sobie dodał, ale bardzo ładnie się rymowało. I w sumie Mukutaro już teraz by sobie jakąś przygarnął na kilka kielonów. A tak musiał dalej wkuwać, chłonąć nauki swojego trenera, niczym kawał szmaty syfy z podłogi. Ale przydatne syfy, by szmata nabrała aromatu... Dobra, to porównanie mu nie wyszło. Jego dusza niespełnionego poety wyszła sobie na to sake i zostawiła go z ciężką, fizyczną pracą. Nie żeby narzekał, bo po to tutaj był. Miał zapierdalać aż oczy zajdą mu łzami i był gotowy siedzieć tutaj tak długo, jak tylko się dało. Ostatnia trudność na bitce z tym całym wyznawcą Jashinaczy innego skurczysyna dała mu jasny przekaz - trzeba się trochę bardziej postarać. - Dobra, słuchaj mnie. Mam pomysł. - powiedział, wstając z koca po sprzątnięciu po swoim posiłku. Dobył miecza (tego znacznie większego) i wystawił go do przodu. Na sztorc, jakby chciał sprawić, jak daleko sięga. I wykonał jeden obrót wokół siebie. Jak upośledzony zegar słoneczny. Następnie kolejny. I kolejny. I jeszcze jeden. Po chwili zaczął wirować jak jakiś bączek albo kawałek mięsa na rożnie przyczepionym do dziecka z padaczką. Demolując kilka drzew wokoło siebie i w pewnym momencie zatracając się w osiąganej prędkości. Małe grube tornado kręciło się tak przez kilka sekund, po którym cudem jedynie zwolnił. Wbił miecz w ziemię i nieco spocony, ale dumny z siebie, spojrzał na Toyamę z nieukrywaną dumą ze swojego pokazu. - No... - zaczął niepewnie wychodząc zza Dotonowej ściany, za którą się schował podczas pokazu. Mała, prosta ochrona przed czymkolwiek właśnie popisał się Pazur. Na wypadek gdyby miecz wymsknął mu się z ręki i rozjebał kawałek lasu kilkadziesiąt metrów dalej - To było coś. Tylko no, nie wiem co konkretnie. - To chyba jasne, nie? Nowy ruch? - zapytał Mukutaro z niedowierzaniem. Przecież to chyba było oczywiste, nie? Jebnął mieczem spory kawałek terenu i uciął sporo drewna do kominka - Widziałeś, jakie to silne. Ktokolwiek tym dostanie będzie rozjebany w pół. Każdy mach to większy "bach". Dobre, co nie? - niczym dziecko, które wylało dzban z barwnikiem na swoją koszulę, tak Mukutaro dumnie stał, z wypiętą piersią i wystającym bezbunem. Czekając na pochwałę, aprobatę i jasny sygnał, że jego geniusz błysnął. No bo to było genialne! Jak Toyama nie wierzył, to mógł sobie zobaczyć wokoło, na wszystko co rozjebane. - To na pewno jakaś podstawa, Mukutaro-san. - w bardzo dyplomatyczny sposób powiedział, że pomysł jest chujowy. Na tyle dyplomatycznie, że Mukutaro nawet nie wyłapał tego subtelnego przekazu - Na pewno nie możesz bić w to samo miejsce, bo twój cel łatwo tego uniknie. Druga rzecz, że może warto by nie stać w miejscu. Na pewno da się to doprowadzić do używalności, jeśli poprawić te podstawowe wady. - uśmiechnął się tak mało pobłażliwie, jak tylko był w stanie. Uważny obserwator zobaczyłby, że według niego technika jest spalona i nie ma sensu. Nie ma szans na bycie wykonalną. - Czyli mówisz, że się da. Hmh. - uśmiechnął się szeroko, od ucha do ucha. Jego plan się udał, a spec od szermierki właśnie dał mu wielką okejkę. To będzie robił w ciągu tej niewielkiej sesji treningowej - szlifował to mordercze koło, obracał się jak pojebany do momentu, kiedy będzie działać i będzie mógł tym kogoś rozwalić. Sztuka szermierki to sztuka powtarzania tego samego tysiąc razy, by wyszło za tysiąc pierwszym i tysiąc drugim. Więc jak powtórzy to te tysiąc razy, to jego genialny pomysł będzie genialnym atakiem na wroga, który się nie spodziewa. Dalsze treningowanie i polerowanie ego zostało jednak przerwane. Przez nowego zawodnika w ich cichym, leśnym zakątku. Którego kroki Mukutaro usłyszał na spokojnie. Runo i inne ściółki plus drewniane sandały, na pewno ten ktoś nie wołał o dyskrecję. A kiedy grubasek obrócił się w kierunku dźwięku, zobaczył piękne dziewczę idące w ich stronę. W JEGO stronę, to na pewno. Wyglądała niczym apetyczny kawałek mięsa na srebrnej tacy, z potężną dawką kartofelków i surówką. I sosiwem, rzecz jasna.Jak ten słynny kawałek mięsa z kością, kuszący swoim aromatem i przypieczoną skórką. A było dużo skórki do podziwiania, no... Mukutaro jedynie siłą woli nie zaczął się ślinić. Siłą woli i swoją naturalną charyzmą i obyciem, rzecz jasna. Szarmancją. Innymi cechami, na które nie znał słów, ale na pewno były i były połączone z obcowaniem z kobietami. - To ja. Mukutaro. Akimichi Mukutaro. - lekko się ukłonił, nadal z szerokim bananem na twarzy. Dusza poety która poszła chlać, wróciła i przyprowadziła mu swoją następną muzę. Wykonał kawał dobrej roboty, ten liryczny duszek, trzeba go potem będzie nakarmić jakimś napiwkiem dla lokalnej klasy bardowskiej. - Wrócimy do treningu innego dnia. Dzięki za dzisiaj, ale no... Praca czeka. - kiwnął głową, dając do zrozumienia że jego priorytet właśnie przyszedł i nawet był powiązany z jego lekkim oddaniem sprawie mafijnej. Zawsze odpowiadał na wezwanie, bo zawsze wiązało się z jakimś wyzwaniem, walką. A ćwiczył, żeby kolejne wyzwania były... równiejsze. Jego szanse większe. By jego nietykalnego dupska nie dało się trafić byle wykałaczką czy inną pięścią pojebanego religijnego fanatyka. - W takim razie, Saya-chan - zaczął, gdy tylko odeszli kawałek od swojego niedawnego miejsca treningowego - jaka to sprawa?
To w sumie "absorbując ją z niego oraz jego najbliższego otoczenia" nadal może być zinterpretowane jako ukrywanie wokoło. Wiem, czepianie się 3 część, ale jak małpa przeczyta opis i źle zasędziuje na misji to żeby problemu nie było że ukrywa Pana Zdziśka który chce ci sakiewkę ukraść bo jest akurat obok twoich pleców.
Czyli jak mistrz gotowania zrobi własną pieczęć to też trzeba będzie Fuin S do jej zrozumienia?
Poza tym chyba okej? Nie będę się już kłócił, masz moje błogosławieństwo.
Z kontekstu wynika że nie można jej zastąpić inną chakrą. Albo nie wiem, grzybową z grzankami. Bo czym innym? A skoro nie da się zastąpić, to nie da się zmienić dostrojenia. To już wina kiepskiego opisu jak to działa, bo nie jest to oczywiste i jeśli jest wogóle pole do niezrozumienia jak działa artefakt, to opis wypadałoby poprawić. W opisie miecza nie ma napisane co się dzieje z chakrą po śmierci właściciela + raz przelanej chakry nie można odzyskać ani zastąpić = wniosek: Nie można zmienić właściciela.
Ale samo działanie miecza jest wporządku i supcio, tylko lirycznie kuleje.
Jak na dawno zapomniany wygląda całkiem nowocześnie.
Ale chyba okej? Nie widzę nic złego w tym łuku, poza tym że to łuk i trzeba go wrzucić do ogniska tak szybko, jak tylko się da.
Czyli jak jesteś w trakcie rysowania to ktoś może ci po prostu przerwać ten rysunek w powietrzu. Seems legit. Ale czy będziesz wystarczająco szybki z rysowaniem żeby, na przykład, namalować coś w powietrzu podczas lotu na ptaku?
Możesz nie uważać ale to jest instant teleport jak w Hirashinie (który nawiasem ma Szybkość, a tutaj nie ma więc jest jeszcze lepszy + nie musisz zostawiać nigdzie notki wcześniej + NIEOGRANICZONE UŻYCIE + BRAK KOSZTÓW). Większość artefaktów mimo wszystko wymaga kosztu chakry przy aktywacji jakiegoś efektu. I wiem że taki jest sens tego "eventu" żeby można było robić rzeczy naśladujące techniki, ale nie najbardziej broken technikę na forum. I nie na WYPRAWIE B i nie z dodatkowym efektem kontroli umysłu.
Tylko w Dishonored blink to nadal było przemieszczanie się w linii prostej, do punktu który widzisz. Nadal nie była to teleportacja a bardzo szybki skok. Nie mogłeś nim za ścianę wskoczyć. To był taki odpowiednik Shunshin no Jutsu.
A co do cienia, Nara jakoś może mieć uwzględnioną lokację cienia. Plus historia artefaktu dosłownie mówi o "jednoczeniu z cieniami" a tutaj masz po prostu broken baby Hirashin. No wszystko w tym artefakcie jest źle i nawet jako umyślny żart to bardziej smutne niż dowcipne.
Jak widzą tą chakrę sensorzy? Jako osobną dziwną chakrę o sygnaturze miecza? Czy chakrę osoby która wpłaciła podatek od korzystania?
Czy skoro jest to CHAKRA pływająca w mieczu to UW Absorbcja albo inne tego typu sztuczki wysysające mogłyby ją wyssać z miecza i anulować dostrojenie? Jak Aburame, Mateki, ten Doton B? Niby pisze że
Ale skoro sobie w widoczny sposób pływa po mieczu i siedzi w tym magicznym kamieniu...
Czyli zmniejsza maksymalne zasoby chakry o 50%, rozumiem. Chcę potwierdzić bo jest coś takiego jak Konsekwencje utraty chakry. Więc mając załóżmy 100% bazowych zasobów i miecz zabrałby ci 90% byłbyś traktowany jakbyś miał 10% cały czas?
Czyli, jeśli dobrze kumam - moment w którym stracisz miecz to moment, od którego jesteś kaleką z pomniejszonymi zasobami chakry do końca swojego życia i nie ma żadnego sposobu na odzyskanie tych 50%.
Generalnie nie podoba mi się ani trochę ten artefakt bo to jednorazówka - ten artefakt może mieć tylko jeden gracz w historii forum i nikt poza nim. Po tym jak jego pierwszy właściciel zginie, to tylko kawałek żelaza bo chakry nie da się zastąpić ani odzyskać. Więc jak ktoś inny ma go dostroić do siebie skoro chakra trupa tkwi tam na zawsze? Wcześniej napisałeś:
Jeśli dostrojenie się nie cofa po śmierci właściciela to warto by o tym napisać.
Wiem że naśladowanie technik jest dozwolone, ale bądźmy realistami przez chwilę.
3-krotny Hirashin na krótki dystans. Tzn więcej ale płacisz lekką ranę (tylko nie to?).
Status któremu nie da się zapobiec i nie wiadomo co końca co robi to Omamienie bo chyba robi jak ta sugestia za pomocą mocy ze Star Wars. Pewnie Ario by powiedział "Nie dla nowych mechanik" i chyba też bym tak powiedział.
Ten sam status może dałoby się jakoś przebrać w ładniejsze ciuchy jakby wywalić tego Hirashina. Szczerze myślałem po opisie, że maska będzie pozwalała na podróżowanie pomiędzy cieniami niczym Black Sabath z Jojo 5, ale tutaj jest po prostu teleportacja. A szkoda bo to podróżowanie w cieniu chyba nawet byłoby wykonalne i fajne.
Struktura właściwości nieco mnie miesza. Najpierw mamy obrazek, potem koszt, potem właściwość. Potem koszt. Gif na temat tej właściwości. Potem opis nowej właściwości i gif na tą właściwość dwa.
Imo ten pierwszy gif na luzie można wywalić, nie wnosi nic. I przeredagować bo trochę nieestetycznie.
Masz i dlatego jest ta przerwa na dole. Zmień na i będzie wyglądało lepiej.
Imo mocno nierealne w obecnej formie. W Kita dostajesz reberu Katon S z dowolną manipulacją ogniem. W Minami masz pieczętowanie całego ognia w 1km (czyli w sumie jutsu innych także) i +40 do Siły. Ciężko mi w sumie wpaść na to, jak przerobić to bleachowe bankai na realia forumowe i tak absurdalnie potężnej rzeczy chyba po prostu się nie da 1 do 1.