Tam gdzie światło słońca delikatnie przeszywa gęstą zieleń drzew, znajduje się ukryty zakątek spokoju, gdzie Masashi odnajduje swoje schronienie od zgiełku codziennego życia.
Medytacja jest dla Masashiego czasem wyciszenia, odcięcia się od wszystkich trosk i obowiązków, które niesie ze sobą życie. To jego osobista przestrzeń, gdzie panuje cisza, a zmysły skupiają się na teraźniejszości. Minuty mijały niezauważalnie, gdy Masashi zapominał o czasie, a jedynym wskaźnikiem były promienie zachodzącego słońca, które przeświecały przez powieki.
Otworzył prawe oko kiedy usłyszał obcy głos. Zlustrował mężczyznę od góry do dołu. Nie znał go ale szybko zostało mu wyjaśnione o co chodzi.
- Tak. Strażnik kazał mi nawalać w garnki żeby narobić hałasu. To miało wypłoszyć stado wilków i miałem je później przegonić niczym owieczki gdzieś gdzie oni sobie wyśnili. - powiedział zaczynając mocno gestykulować rękoma. Cała ta sytuacja nieco go zdenerwowała.
- Tyle… To mogą zrobić sami wieśniacy. Niech biorą garnki w dłoń i jazda. Zapewne podziała a dzikie zwierzęta nie zrobią im krzywdy. Powodzenia. Ja miałem inny pomysł na rozwiązanie problemu ale im się nie podobał. Nie będę narażał swojego życia w tak durny sposób. Ten strażnik, który mnie pouczał niech sam to zrobi. Cwaniak… - zaczął się bronić ponieważ czuł pewien rodzaj niesprawiedliwości, która go dotykała. Rozumiał istotę problemu jednak nie miał zamiaru w ciemno podążać za durnymi instrukcjami. Mogło to się dla niego zakończyć źle.
- To już brzmi lepiej. Po stokroć wolę pomagać starszym ponieważ na tej płaszczyźnie mam sporo doświadczenia. Już idę. - powiedział po czym podszedł bliżej do chłopaka i spojrzał na jego podręczną mapę miasta. Poprzyglądał się lokalizując sąsiednie miejsca, do których mógłby się odnieść aby nie zabłądzić.
- To idę. - powiedział i puścił oczko do chłopaka po czym odwrócił się i odmaszerował.
z/t