Znaleziono 183 wyniki

autor: Shigemi
dzisiaj, o 13:30
Forum: Shinrin
Temat: Erufu no Mura
Odpowiedzi: 122
Odsłony: 11932

Re: Erufu no Mura


Obrazek
Oto znacznie rozszerzona wersja wypowiedzi, która zagłębia się w detale psychiczne i emocjonalne obu postaci, ich interakcje oraz kontekst ich podróży: Gdy podążaliśmy wspólnie leśną ścieżką prowadzącą w kierunku miasta, moja uwaga koncentrowała się na zmieniającej się postawie Koneko. Początkowy szok spowodowany niespodziewaną zmianą koloru jej włosów na siwy, symbolizujący jej ogromne obciążenie zarówno fizyczne, jak i psychiczne, stopniowo ustępował miejsca czemuś, co można by nazwać akceptacją - choć pełna zgoda z rzeczywistością była jeszcze daleko. Koneko starała się wprowadzić lekki ton do naszej konwersacji, żartując nawet z koloru swoich włosów i wyrażając pragnienie zjedzenia czegoś normalnego, typowego, co było dla mnie wyraźnym sygnałem jej próby powrotu do jakiejś formy codzienności, mimo spirali wydarzeń, które wydawały się wciągać nas coraz głębiej w chaos. Te drobne próby normalizacji, jakkolwiek kruche i niepewne, pokazywały jej niezłomność. Moje myśli jednak nie dawały mi spokoju. Błądziły między obrazami naszych ostatnich doświadczeń - jej walki, upadków, momentów desperacji, a widmem przyszłości, która rysowała się przed nami równie niepewna i zagadkowa. Moje milczenie, choć obecne fizycznie obok niej, mogło wydawać się ciężarem. Byłem świadom, że ma własne zmartwienia, które ważyły na niej jak góra. Jednak wierzyłem, że moja obecność, moja gotowość do wsparcia, może nieść jej ukojenie. To był rodzaj niewypowiedzianej, ale głębokiej troski, która ma moc tworzenia wyjątkowych, niezwykle silnych więzi międzyludzkich. Podczas naszej rozmowy, przedstawiłem propozycję - wyprawa na Pustynię. To mogło być kluczowe, moglibyśmy tam znaleźć cenne informacje na temat protez, które mogłyby pomóc Koneko w pełniejszym i szybszym odzyskaniu sprawności. Było to skierowanie naszych wspólnych obaw i niepewności w stronę konstruktywnego działania, nowego celu, misji, która mogła dostarczyć nam ścieżki do wyjścia z obecnych trudności. Próba zmiany tematu na Elfy, mieszkańce pobliskiej wioski, była moim sposobem na przełamanie narastającej ciszy, która mogła stać się przytłaczająca. "Wiesz, że w pobliskiej wioseczce podobno mieszkają Elfy?" - jej słowa miały na celu wprowadzenie lekkości, chociaż moja powaga mogła czasami sprawiać wrażenie chłodu, w rzeczywistości była przepełniona niepokojem o jej dobrostan.
-Myślę, że to turystyczna bujda, ale może coś w tym jest, niedługo się przekonamy, jak tam się znajdziemy idziemy od razu do tawerny się najeść i wyspać. - Nie chciałem, aby czuła się osamotniona w swoich próbach radzenia sobie z rzeczywistością, chciałem być opoką, na której mogłaby polegać w każdej chwili. Moje milczenie, długie i pełne rozważań, nie było znakiem braku empatii. Było raczej odzwierciedleniem głębokiego zamyślenia nad naszą wspólną sytuacją, nad kierunkiem, który powinniśmy obrać. Każdy nasz krok na drodze do miasta, każde wspólne przejście przez zmieniające się krajobrazy, nie było tylko fizycznym przemieszczaniem się – było podróżą przez emocjonalny i psychiczny krajobraz naszych doświadczeń. Rozmawialiśmy o potencjalnych rozwiązaniach, o możliwościach, które przed nami stały. To była nasza wspólna droga do zrozumienia, do potencjalnej poprawy naszej sytuacji. Każda wspólna chwila, każda wymieniona myśl stawała się cegiełką w fundamentach lepszej przyszłości, którą moglibyśmy zbudować na bazie tych trudnych, ale niezwykle pouczających doświadczeń.

Podróż przez leśne ostępy w kierunku małej wioski, znanej lokalnie jako "Wioska Elfów", była zarówno oczekiwaniem, jak i niepewnością. Drogowskazy subtelnie zaznaczone na południowo-wschodnim skraju głównego traktu prowadziły nas prosto do serca lasu, gdzie każdy krok wydawał się zagłębiać nas głębiej w ten tajemniczy, leśny świat. Z każdym przesunięciem pejzażu, wioska stawała się coraz bardziej realna, a nasze ciała coraz bardziej wymagające odpoczynku po długiej podróży. Po dwóch godzinach marszu, krajobraz zaczął się zmieniać – z gęstego lasu na bardziej otwartą przestrzeń z prostymi drewnianymi budynkami, które, jak zauważyłem, wyglądały niezwykle podobnie do siebie. Przez moment mogłem pomyśleć, że każdy budynek był klonem poprzedniego, co sugerowało, że cała wioska została zbudowana według jednego, powtarzalnego planu. Takie jednorodne projektowanie nadawało miejscu specyficzny, spójny charakter. Droga, którą podążaliśmy, była wyłożona świeżo ściętymi pniakami, co wskazywało na to, że drwale nie próżnują, a drewno z ich codziennych wycinek jest podstawą lokalnej gospodarki. Na głównym placu wioski, pośród szeregu identycznych domostw i niewielkiego marketu, udało nam się znaleźć tawernę. Była to prostokątna, drewniana konstrukcja, większa niż inne budynki w wiosce, z ciepłym światłem wydobywającym się z rozwieszonych przed oknami latarni. Wchodząc do środka, zostaliśmy przywitani przez przyjazną atmosferę – mieszkańcy wioski siedzieli przy drewnianych stołach, rozmawiając i delektując się lokalnymi specjałami. Podszedłem do lady, za którą stała kobieta o ciepłym spojrzeniu i spokojnym głosie. Po krótkiej wymianie uprzejmości, z Koneko u mojego boku, poprosiłem o coś do jedzenia dla nas obojga oraz o dwa pokoje, w których moglibyśmy odpocząć po naszych przygodach. Kobieta, z uśmiechem przytakując, powiedziała, że zaraz przygotuje dla nas posiłek, a także że ma wolne pokoje, które idealnie spełnią nasze potrzeby. Po krótkim oczekiwaniu, dostaliśmy serwowane lokalne przysmaki – gęstą, aromatyczną zupę i świeży chleb, który idealnie komponował się z chłodnym wieczornym powietrzem. Gdy siedzieliśmy przy stoliku, przysłuchując się szmerom rozmów i odgłosom życia w tawernie, poczuliśmy, jak ciężar naszych ostatnich wyzwań powoli odpływa, pozostawiając miejsce na spokojny, regenerujący odpoczynek. Zakończywszy posiłek, zostaliśmy poprowadzeni do naszych pokoi – prostych, ale przytulnych komnat z miękkimi, zapraszającymi łóżkami. Koneko wybrała pokój z widokiem na leśną ścieżkę, którą przyszliśmy, podczas gdy ja zdecydowałem się na pomieszczenie od strony wewnętrznego dziedzińca tawerny. Oddając się zasłużonemu wypoczynkowi, wiedziałem, że te chwile regeneracji były niezbędne, aby móc stawić czoła kolejnym dniom, które z pewnością przyniosą nowe wyzwania i nowe przygody w "Wiosce Elfów". Chociaż teraz wolałbym uniknąć przygód, trochę ich za dużo w ostatnim czasie

autor: Shigemi
dzisiaj, o 02:57
Forum: Shinrin
Temat: Skalisty Wodospad
Odpowiedzi: 243
Odsłony: 21726

Re: Skalisty Wodospad


Obrazek
Zaskoczenie mnie nie opuszczało. To co się tutaj działo to było porąbane. W naszych czasach, medycyna ninja była oparta na obserwacji natury, intuicji i praktycznym doświadczeniu, które przekazywano z pokolenia na pokolenie. Patrząc na Koneko i jej zmianę włosów z blond na siwe po intensywnym treningu, można się zastanawiać, czy istnieje związek między obciążeniem ciała a zmianami w pigmentacji włosów. Stres może również zaburzyć równowagę ciała, co może prowadzić do różnych zmian w organizmie, w tym zmian w pigmentacji włosów. W przypadku młodej Kunoichi, która poddała swoje ciało zbyt dużym obciążeniom podczas treningu, może to być powód, dla którego jej włosy zmieniły kolor z blond na siwe. Dodatkowo, intensywny trening może prowadzić do przeciążenia organizmu , które mogą uszkadzać komórki ciała, w tym te, które produkują pigment włosów. W rezultacie, mogą wystąpić zmiany w pigmentacji, takie jak siwienie włosów. Zmiana koloru włosów Koneko z blond na siwe po intensywnym treningu może być związana z obciążeniem ciała i stresem, którym poddała się podczas wysiłku fizycznego. Jednakże, jest to jedynie hipoteza, może tutaj się odwaliło coś innego
-Wygląda na to, że przesadziłaś, nigdy nie widziałem czegoś takiego, słyszałem na wykładach, że na wojnie ludzie potrafią wyłysieć. Kobiety w ciąży gubią włosy, ale coś takiego? - zapytałem srogo zszokowany. -Niesamowite - powiedziałem, orbitowałem pomiędzy radością, a przerażeniem.

To ewidentnie nie było normalne, ani blisko normalności nie stało. Stracić kolor włosów w ciągu jednego poranka, no patrząc po słońcu popołudnia, to jest jakiś dramat w czystej postaci. Byłem bardzo mocno zamyślony, Koneko wydawała się zaciekawiona, ale nie spanikowana. Nie do końca wiedziałem jak też zareagować na to, mój wredny charakterek kusił aby podrzucić jakimś sarkastycznym żarcikiem, ale jednak coś mnie blokowało przed tym. Szok? Przyzwoitość? To drugie na pewno nie, ale to pierwsze było całkiem prawdopodobne. Podrapałem się po głowie jak to miałem w zwyczaju i spojrzałem ku niebu. Jak wiele rzeczy jeszcze nie wiemy o ciele ludzkim? O świecie? Jak mogę myśleć o tym, że jestem medykiem jak podczas bitwy o Kotei na stole operacyjnym działy się rzeczy, których kompletnie nie rozumiałem, a mimo to brałem w nich udział? Historia zatoczyła koło, chciałem odnaleźć spokój w tym lesie, znaleźć odpowiedzi, a zamiast tego przy tym wodospadzie odkryłem kaskadę kolejnych pytań i teoretycznych zagwozdek. Rozmasowałem kark, który ewidentnie spiął się podczas tej całej sytuacji, sen w tym wilgotnym miejscu także nie pomagał na dobre samopoczucie.
-Wiesz co, nie rozumiem tego co się tutaj stało, ale może na razie postaraj się nie nadużywać tej techniki... Wracajmy do miasta, myślę, że trzeba coś porządnie zjeść i się wyspać, a później, jeśli nie masz nic przeciwko, chyba trzeba będzie rozważyć wyprawę na Pustynię, proteza może nie jest idealnym rozwiązaniem, ale raczej od niej nie stracisz włosów. Musisz odpocząć dziewczyno. - powiedziałem stanowczo, a następnie obrałem azymut na ten skąd przyszedłem i skierowałem się ku ścieżce prowadzącej do miasta. Tęskniłem za suchym i czystym łóżkiem. Koneko też przyda się odpoczynek.
A może to reakcja na medykamenty? Pigułki żywnościowe to jakby nie patrzeć bardzo silne leki, trzy, a niektórych dwie są w stanie posłać do piachu, być może był to błąd medyczny, że ona je podałem?
- To wszystko było cholernie dziwne, myśli kłębiły mi się w głowie, istniała szansa, że mój rozwój jako medyka był na wyciągnięcie ręki, ale czy będę w stanie po to sięgnąć? Podczas powrotu z wodospadu do pobliskiej osady, moje myśli krążyły wokół wydarzeń, które miały miejsce podczas treningu Koneko. Choć był to zaledwie krótki dystans, który pokonywałem pieszo, to w mojej głowie rozgrywała się burza myśli i emocji. Przeżyłem mieszane uczucia, z jednej strony fascynacja i podziw dla umiejętności Koneko, ale z drugiej strony niepokój i obawa o jej zdrowie i dobrostan. Zastanawiałem się, czy byłem wystarczająco ostrożny, aby zareagować na jej zmęczenie i potencjalne zagrożenie dla zdrowia. Czułem też pewien rodzaj winy, że mogłem zareagować wcześniej, być bardziej czujny, aby uniknąć takich sytuacji. W miarę jak oddalałem się od wodospadu, moja determinacja, aby lepiej zrozumieć sytuację i pomóc Koneko, rosła. Zadawałem sobie pytania o to, jak mogłem być bardziej pomocny i wspierać ją w trudnych chwilach. Chociaż nie miałem wszystkich odpowiedzi na moje pytania, to zdecydowałem się skoncentrować na tym, co mogę zrobić, aby zapewnić Koneko potrzebną opiekę i wsparcie w nadchodzących dniach. Podczas całej podróży byłem raczej mrukliwy i małomówny, całą moją uwagę zaprzątało to co zobaczyłem, gdybym tego nie zobaczył to bym nie uwierzył. Zastanawiałem się czy odpoczynek sprawi, ze pigment powoli zacznie wracać do swojej pierwotnej formy, czy też niczym starcy i straumatyzowani wojną żołnierze pozostanie siwa niczym gołąbek. Dla młodych dam włosy były symbolem ich witalności i piękna, ciekawy też byłem jak Koneko zareaguje na tę zmianę, czy przyjmie to jako dar od losu i natury, czy raczej jako karę lub pokutę za swoje wygłupy? Tak wiele pytań, tak niewiele odpowiedzi. Mam nadzieję, że od tego natłoku myśli nie pójdę w tym samym kierunku i nie osiwieję również. z/t

autor: Shigemi
wczoraj, o 23:51
Forum: Piszemy o wszystkim!
Temat: Statystyki aktywnych postaci
Odpowiedzi: 2
Odsłony: 139

Re: Statystyki aktywnych postaci

Proszę o dodanie statystyki:
Postać z najmniejszą liczbą rąk:


<catgiggle>
autor: Shigemi
wczoraj, o 20:42
Forum: Shinrin
Temat: Skalisty Wodospad
Odpowiedzi: 243
Odsłony: 21726

Re: Skalisty Wodospad


Obrazek
Stojąca obok wodospadu postać jest Koneko - osoba pełna determinacji i siły wewnętrznej, jednak nie znająca totalnie swoich limitów. Westchnąłem cicho widząc, że mnie nie posłuchała i wznowiła trening, przespała całą noc, ale jednak było to głupie, jednak trzeba przyznać, że Senjuemanuje pewnością siebie, a jej postawa wyraża gotowość do pokonania każdego wyzwania, jakie może pojawić się na jej drodze. Jej oczy lśnią determinacją, a mięśnie napięte pod skórą świadczą o intensywnym wysiłku, jaki wkłada w swój trening. Mimo zmęczenia widać w niej wytrwałość i zdecydowanie, co sprawia, że jej postać jawi się jako inspirująca dla każdego, kto ma przyjemność obserwować jej działania, jej brak odpoczynku i nadmierna aktywność fizyczna mogą stanowić poważne zagrożenie dla jej zdrowia. Regularne i odpowiednie przerwy w treningu są niezwykle istotne dla regeneracji mięśni, zapobiegania przeciążeniom oraz minimalizowania ryzyka kontuzji. Bez właściwego odpoczynku organizm może być narażony na przeciążenia, urazy i stres, co w dłuższej perspektywie może prowadzić do poważnych konsekwencji zdrowotnych. Nadmierna aktywność fizyczna może prowadzić do przetrenowania, które objawia się m.in. przewlekłym zmęczeniem, utratą masy mięśniowej, spadkiem wydolności, a nawet osłabieniem układu odpornościowego. Ponadto brak odpowiedniego odpoczynku może prowadzić do przeciążeń mięśni, zapalenia stawów oraz urazów, co może skutkować długotrwałymi problemami zdrowotnymi i uniemożliwić kontynuowanie treningu w przyszłości. Dla zdrowia psychicznego równie ważne jest zapewnienie sobie czasu na odpoczynek i regenerację. Ciągła aktywność fizyczna może prowadzić do wypalenia zawodowego, chronicznego stresu oraz zaburzeń emocjonalnych, co może negatywnie wpłynąć na ogólny stan zdrowia i samopoczucie. Dlatego też ważne jest, aby Koneko zrozumiała konieczność odpowiedniego balansu między treningiem a odpoczynkiem oraz dała swojemu ciału czas na regenerację po intensywnych wysiłkach. Przyjmowanie regularnych dni wolnych od treningu, stosowanie się do zaleceń dotyczących regeneracji mięśni oraz dbanie o higienę snu są kluczowe dla zachowania zdrowia i kondycji fizycznej w dłuższej perspektywie.
-Ty się nie lubisz na błędach uczyć, ani własnych ani cudzych nie? - zapytałem beznamiętnie, nie chciałem ukazywać jakiejś wielkiej aprobaty ani dla treningu, kiedy miała tego nie robić ani dla efektów. O cholera, nieźle... - powiedziałem mimo że nie chciałem tego przyznawać, to efekt był imponujący, jeszcze z tą całą grą świateł.

Kiedy patrzyłem na Koneko, zobaczyłem w niej nie tylko wojownika, ale także mistrza swojego rzemiosła. Drewniany pancerz na jej ręce emanował siłą i wiarą, co sprawiało, że jej postać wydawała się być nie do pokonania. To, co zdołała stworzyć, było niezwykłe i zaskakujące. Sama idea kontrolowania drewna w tak precyzyjny sposób w celu stworzenia pancerza, który chronił ją podczas walki, była godna podziwu. Jednakże wraz z podziwem pojawiło się również zaniepokojenie. Widziałem, jak ogromne było jej zmęczenie, mimo że przecież miała odpoczywać podczas mojej drzemki regeneracyjnej. To wzbudziło we mnie obawy co do jej zdrowia i kondycji fizycznej. Była tak zaangażowana w trening i doskonalenie swoich umiejętności, że zapominała o odpoczynku, który był równie ważny, jak intensywna praca. To sprawiło, że zdałem sobie sprawę, że nawet najwięksi wojownicy potrzebują czasem przerwy, aby móc kontynuować walkę z pełnym zaangażowaniem i siłą. Jednocześnie jednak nie mogłem oprzeć się fascynacji tym, jak Koneko potrafiła wykorzystać swoją wiarę i siłę, aby stworzyć coś takiego. Była to prawdziwa demonstracja jej determinacji i zdolności do przekraczania własnych granic. To, co osiągnęła, było czymś więcej niż tylko techniką walki – było to wyrazem jej wewnętrznej siły i przekonania, że ​​może pokonać każdą przeszkodę.
Fascynacja, jaką wzbudzała w moim umyśle Koneko, była niezwykle silna i głęboka. Nie mogłem się oprzeć refleksji nad tym, jak cudownie potrafiła wykorzystać swoją wiarę i siłę, by stworzyć coś takiego. To, co zdołała osiągnąć, była prawdziwą demonstracją jej determinacji i zdolności do przekraczania własnych granic. Podziwiałem ją za to, jak potężną siłę wewnętrzną potrafiła wyzwolić, aby osiągnąć swój cel. Każdy element jej postaci wyrażał nieustępliwą determinację – od płynności ruchów po napięte mięśnie pod skórą. To było coś więcej niż tylko technika walki; to była manifestacja jej wewnętrznej siły i przekonania, że jest zdolna pokonać każdą przeszkodę, jaka staje na jej drodze. Widząc, jak oddana jest swojemu treningowi, jak walczy ze zmęczeniem i pokonuje własne ograniczenia, czułem, że jestem świadkiem czegoś wyjątkowego. Jej postawa podczas treningu przy wodospadzie była symbolem wytrwałości i determinacji, które wywoływały we mnie podziw i inspirację. Byłem pełen uznania dla jej niezłomnej woli i gotowości do pokonywania trudności. Dla mnie Koneko stała się ikoną siły, która przypominała mi, że prawdziwa siła tkwi w wewnętrznej pewności siebie i przekonaniu o własnej wartości. Patrząc na nią, widziałem nie tylko wojownika, ale także bohatera, który odważnie stawia czoła wyzwaniom życia, niezależnie od tego, jak trudne były. Jej determinacja była inspiracją dla mnie, zachęcając mnie do kontynuowania swoich własnych wysiłków i dążenia do osiągnięcia swoich celów, nawet w obliczu największych przeciwności.
-Możesz nią ruszać? Czujesz przez nią? - jeśli byłaby w stanie czuć i nią poruszać to mógłby być cud na miarę odkrycia chakry! Ale coś się tutaj nie zgadzało!
-KURWA MAĆ! Twoje włosy!! Zmieniły kolor! - cena za niszczenie swojego organizmu przyszła zdecydowanie za szybko.
Obrazek


autor: Shigemi
17 kwie 2024, o 22:45
Forum: Shinrin
Temat: Skalisty Wodospad
Odpowiedzi: 243
Odsłony: 21726

Re: Skalisty Wodospad


Obrazek
Gdy spostrzegłem Koneko, jak z trudem oddycha po intensywnym treningu, natychmiast w moim sercu zapanował niepokój. Jej blade oblicze i drżenie ciała jasno świadczyły o jej wyczerpaniu. To nie była zwykła zmęczona po treningu, to był przekroczenie granic wytrzymałości, coś, co mogło prowadzić do poważniejszych problemów zdrowotnych. Byłem świadomy, że to przesada z wysiłkiem mogła przynieść niekorzystne konsekwencje, a jej organizm osiągnął już granice wytrzymałości. Patrząc na jej cierpienie, serce zabiło mi mocniej, a wewnętrzny niepokój narastał, jak fala, która staje się coraz wyższa i gwałtowniejsza. Widok jej oblicza, które straciło swój naturalny rumień, a zastąpiło go bladym odcieniem, sprawił, że każdy nerw w moim ciele stanął na baczność. Jej drżące ciało sugerowało, że jej siły opadają, że jej organizm jest na granicy wytrzymałości. To nie był czas na wahania czy zwłokę - musiałem działać szybko, aby zapewnić jej pomoc i wsparcie, którego teraz najbardziej potrzebowała. Gdy moje oczy śledziły jej postać, poczułem, jak wewnętrzne napięcie narasta, gotowe do działania, gotowe do reakcji na każdy znak, który mogłaby wysłać. Kiedy nagle straciła przytomność i opadła na ziemię, moje serce zamarło na moment. Pierwszy instynkt podpowiadał mi, abym natychmiast podbiegł do niej i sprawdził jej stan. Chciałem zająć się jej zdrowiem, znaleźć sposób na jej szybkie wzmocnienie. Ale zaraz potem zdałem sobie sprawę, że nie mogę zapominać o swojej roli jako opiekun. Zatem opanowałem się, zachowując spokój, i natychmiast podszedłem do niej, starając się ustalić, czy to tylko omdlenie związane ze zmęczeniem, czy może coś poważniejszego. Gdy ustaliłem, że Koneko tylko zasnęła ze zmęczenia, ulżyło mi nieco. Ale to tylko początek moich zmartwień. Wiedziałem, że muszę czuwać przy niej całą noc, dbając o jej bezpieczeństwo i komfort. Pilnowałem, aby jej ciało nie wystawić na zbyt duże ochłodzenie, tak więc nakryłem ją dodatkową warstwą ubrania i kołdrą. Sprawdzałem jej temperaturę co jakiś czas, aby upewnić się, że nie ma gorączki, ani też nie zmarznie. Jednocześnie stale śledziłem otoczenie, czuwając nad bezpieczeństwem naszego miejsca pobytu. Niepewność co do możliwych zagrożeń ze strony dzikich zwierząt czy innych niebezpieczeństw sprawiła, że nie mogłem całkowicie zrelaksować się nawet przez chwilę. Byłem skoncentrowany na zapewnieniu bezpieczeństwa Koneko, gotowy do natychmiastowej reakcji w przypadku jakiegokolwiek zagrożenia. Całą noc spędziłem przy Koneko, czuwając nad jej snem i modląc się o jej szybkie wyzdrowienie. To był dla mnie czas głębokiego zastanowienia nad naszą sytuacją i decyzjami, które podjęliśmy. Być może to był również czas, w którym zrozumiałem, jak bardzo zależy mi na jej bezpieczeństwie i zdrowiu, i jak bardzo chcę jej pomóc w pokonywaniu trudności.
-Jak znowu?! - zapytałem lekko zaspanozmęczonym, ale wyraźnie zszokowanym głosem -Czy Ty właśnie powiedziałaś, że już Ci się to zdarzyło, że wypłukałaś się z całej chakry i dalej się nic nie nauczyłaś? - westchnąłem z wyraźną dezaprobatą: -Masz, tutaj dwie pigułki, jedna na głód, druga na uzupełnienie chakry i już nie świruj proszę Cię, nie spałem całą noc, ledwo żyję, trzymaj wartę muszę się zdrzemnąć. - powiedziałem i podałem jej pigułkę żywnościową oraz pigułkę z chakrą.
-Naprawdę, proszę bez głupot, cieszę się Twoim szczęściem, ale jak będę spać to nie będę mógł Ci pomóc, jeśli znowu coś odwalisz...

Po całonocnym czuwaniu przy Koneko, moje ciało było dosłownie wytężone do granic możliwości. Każdy mięsień krzyczał z bólu, a każdy oddech sprawiał trudność. Byłem jak zombie, w którym tylko automatyzm trzymał mnie na nogach. Ciężar zmęczenia był niemal namacalny, jakby grawitacja zwiększyła swoje działanie, ciągnąc mnie w dół. Nawet najmniejszy ruch sprawiał trudność, a każdy oddech był jak walka z przeciwnością. W mojej głowie kłębiły się tysiące myśli, każe mi przypominały o tym, czy zrobiłem wszystko, co było w mojej mocy, aby zadbać o Koneko. Czy mogłem zapobiec jej wyczerpaniu? Czy mogłem działać szybciej, lepiej, skuteczniej? Nawet kiedy próbowałem odpocząć, myśli te nie dawały mi spokoju, gnębiąc mnie swoją niepokojącą obecnością. Gdy w końcu Koneko się obudziła i zaczęła rozmawiać, słysząc jej słowa, które wydobyły się z jej ust, przez chwilę poczułem się jak sparaliżowany. Nie mogłem uwierzyć, że to nie była pierwsza taka sytuacja, że już wcześniej zużywała zbyt dużo chakry korzystając z elementu drewna. To wywołało we mnie mieszane uczucia - zaskoczenie, że byłem świadkiem czegoś, co miało miejsce wcześniej, ale także zaniepokojenie, że taka sytuacja miała miejsce już wcześniej, a ja nie zdążyłem się dowiedzieć. Czułem się jakbym zawiodł, że nie zdołałem zapewnić jej wystarczającego wsparcia, aby uniknąć takiego nadmiernego wysiłku, który mogłaby ponieść. To było jak uderzenie, które przypomniało mi, że nasza walka o jej zdrowie i dobrostan będzie wymagać jeszcze większego zaangażowania i uwagi. Było to jakby wyzwanie, które postawiło mnie przed pytaniem, czy jestem gotowy na taką odpowiedzialność, czy jestem zdolny sprostać jej wymaganiom i potrzebom, zwłaszcza, że jest taka nieprzewidywalna. Nawet nie wiedziałem kiedy zasnąłem.

autor: Shigemi
17 kwie 2024, o 00:02
Forum: Shinrin
Temat: Skalisty Wodospad
Odpowiedzi: 243
Odsłony: 21726

Re: Skalisty Wodospad


Obrazek
W momencie, kiedy pomysł zrodził się w moim umyśle, natychmiast poczułem silne emocje - od ekscytacji po pełne niepokoju. To było jak przebłysk inspiracji, który wypełnił mnie nadzieją, że może istnieć sposób, aby pomóc Koneko w przystosowaniu się do swojej nowej rzeczywistości. Wydawało się, że odkryłem coś wyjątkowego, co mogłoby całkowicie odmienić nasze podejście do jej sytuacji. Byłem zachwycony perspektywą, że moglibyśmy współpracować w taki sposób, wykorzystując moje umiejętności w formowaniu pieczęci oraz jej zdolności w walce. Wydawało się to logiczne - połączenie jej umiejętności bojowych z moimi zdolnościami medycznymi mogłoby stworzyć nową, silniejszą siłę. To było jak łączenie dwóch różnych światów w jedną, spójną całość. Jednakże nawet wśród tej euforii pojawiały się wątpliwości. Czy to naprawdę zadziała? Czy nasza współpraca będzie skuteczna w praktyce, czy to tylko idealistyczny pomysł? Ta niepewność gnębiła mnie, kiedy zastanawiałem się, czy jestem w stanie sprostać oczekiwaniom, które narzuciłem sobie i Koneko. Czułem na sobie ciężar odpowiedzialności za to, co się wydarzy, jeśli nasze wysiłki nie przyniosą oczekiwanych rezultatów. Pomimo tych wątpliwości, nie mogłem zaprzeczyć, że sam pomysł był fascynujący. Był to moment, w którym poczułem się jak prawdziwy twórca, odkrywając coś nowego i niezwykłego. Ale czy to wystarczyło, aby pomóc Koneko pokonać jej przeszkody? Czy to naprawdę mogło stać się nowym sensem mojego życia? Te pytania towarzyszyły mi w moich rozważaniach, gdy starałem się ocenić, czy mój pomysł miał szansę na sukces. Gdy rozmyślałem o tym scenariuszu, moje wyobrażenia przeniosły mnie do świata pełnego możliwości i nadziei. Widziałem Koneko, jak z pełnym zaufaniem w moje umiejętności, używa mojej dłoni do tworzenia pieczęci. To było jak połączenie dwóch różnych światów - jej determinacji i mocy w walce oraz mojego doświadczenia w medycynie ninja. Wyobrażałem sobie, jak wspólnie tworzymy techniki, które pozwalałyby Koneko walczyć w sposób, który wcześniej wydawał się niemożliwy. To byłoby jak odkrycie nowego sposobu na wykorzystanie naszych umiejętności w sposób synergiczny, wzmacniający nasze możliwości i otwierający nowe horyzonty przed nami. Widziałem, jak pokonywaliśmy przeciwności losu zjednoczeni w wspólnym celu, stając się silniejszymi razem niż osobno. Jednakże nawet wśród tych wizji nadal drgała nuta niepewności. Czy to naprawdę mogło działać? Czy nasza współpraca mogłaby być wystarczająco efektywna, aby pokonać przeciwności, które postawiło przed nami życie? W mojej wyobraźni widziałem siebie i Koneko walczących z determinacją, ale nie mogłem się oprzeć wątpliwości, czy to było wystarczające, aby osiągnąć nasze cele. Ta mieszanka nadziei i niepewności towarzyszyła mi w moich rozmyślaniach, gdy starałem się ocenić, czy mój pomysł miał szansę na sukces. Był to moment głębokiego zastanowienia się nad możliwościami, jakie stoją przed nami, oraz nad tym, czy jesteśmy gotowi na podjęcie wyzwania, jakie niesie ze sobą nasza wspólna droga.

W moich oczach zaiskrzył się Sharingan, chciałem być bardziej dokładny podczas tych prób, trzeba było zminimalizować nasze błędy, chociaż i tak najpewniej one nastąpią. Jak pomyślałem tak zrobiłem, ona złożyła swoje pół pieczęci, ja złożyłem swoje, jednak nasze palce poślizgnęły się i nic z tego nie wyszło. Jednak druga próba była już znacząco lepsza. Za drugim razem poczułem jak moje nogi i dolny tułów zaczyna coś oplatać. Kiedy nasza próba składania pieczęci we dwójkę okazała się sukcesem, przeżyłem prawdziwą chwilę euforii. To uczucie triumfu, kiedy realizuje się pomysł, który wydawał się tylko odległym marzeniem, było niezwykle potężne. Chwyciłem się tego uczucia z całych sił, zafascynowany tym, że nasza wspólna praca i wysiłek przyniosły tak spektakularne rezultaty. Chwilowo zapomniałem o wszystkim innym, skupiając się wyłącznie na tym jednym, oszałamiającym momencie. Jednakże ta chwila euforii została szybko przyciemniona przez lekką panikę, która wkradła się do mojego umysłu. Nagle uświadomiłem sobie, że sukces nie przyszedłby bez kosztów, a skutki naszej próby mogą być znacznie bardziej złożone, niż początkowo się spodziewałem. Być może było to głupie z mojej strony, ale w tamtej chwili nie myślałem o konsekwencjach. Skupiłem się tylko na tym jednym, magicznym momencie triumfu. Jednakże, gdy euforia opadła, zaczęły przychodzić na myśl pytania. Czy zrealizowaliśmy nasz pomysł zbyt pochopnie, nie zastanawiając się nad potencjalnymi zagrożeniami? Czy ryzykowaliśmy czymś, co mogło mieć poważne konsekwencje? Zdawałem sobie sprawę, że może to być początek czegoś wielkiego, ale także może prowadzić do niebezpiecznych skutków ubocznych. W ten sposób chwila euforii została szybko przekształcona w moment refleksji i niepokoju. W momencie, gdy składaliśmy pieczęć, zupełnie nie zdałem sobie sprawy, że stałem się całkowicie bezbronny i zdany na łaskę Koneko. Uczucie, że nie mam kontroli nad swoim ciałem, przyszło tak nagle i gwałtownie, że niemalże odebrało mi oddech. To uczucie bezsilności było wręcz duszące, jakbym nagle stracił grunt pod nogami i znalazł się w nieznanym, groźnym świecie, gdzie nie miałem wpływu na swoje własne losy. Refleksja ta spowodowała u mnie szybką zmianę nastroju. Z ekscytacji i euforii, które towarzyszyły nam podczas udanego składania pieczęci, nagle przeistoczyłem się w stan lekkiej paniki. To, że stałem się niemalże bezruchomą marionetką, byłą dla mnie szokiem. Bezsilność, jaką czułem, była zupełnie nowym doświadczeniem, które szybko przerodziło się w uczucie niepokoju i zagubienia. Byłem uwięziony w swoim własnym ciele, nie mogąc wykonać żadnego ruchu. Moje ręce, które dotąd służyły mi do wykonywania skomplikowanych pieczęci, teraz pozostały nieruchome u boku. Moje nogi, które kiedyś dźwigały mnie na polu bitwy, teraz były całkowicie bezużyteczne. Nawet najprostsze czynności, które wcześniej wykonywałem z łatwością, teraz stały się niemożliwe. To było bardzo niekomfortowe i przytłaczające uczucie, które sprawiło, że poczułem się całkowicie bezbronny i odsunięty na margines wydarzeń. Popełniłem błąd. To zdanie powracało do mnie jak echo, brzmiąc coraz głośniej w mojej głowie. Zrozumiałem, że to, co wydawało się początkowo intrygującym pomysłem, teraz zamieniło się w pułapkę, w której sam się uwięziłem. Ta chwila euforii, która mnie ogarnęła, była jedynie złudzeniem, maskującym prawdziwe niebezpieczeństwo, które czaiło się za rozwinięciem naszego eksperymentu. Być całkowicie zależnym od Koneko było zupełnie odwrotne od mojej natury jako ninja. Od zawsze starałem się być niezależny, radzić sobie samodzielnie i nie uciekać się do cudzych łask. Teraz jednak znalazłem się w sytuacji, w której moja własna niezdolność do ruchu czyniła mnie całkowicie zależnym od innej osoby. To było upokarzające i frustrujące jednocześnie. Czułem się skrępowany, jakbyśmy wpadli w sidła jakiejś intrygi, której nie potrafiliśmy przewidzieć. Niepewność co do tego, co dalej, paraliżowała moje myśli i działania. W jednej chwili straciłem kontrolę nad sytuacją, a teraz musiałem stawić czoła konsekwencjom mojego błędu. To była dla mnie lekcja na przyszłość. Musiałem nauczyć się zachowywać zdrowy rozsądek nawet w najbardziej ekscytujących momentach. Nie wolno mi było pozwolić, aby emocje przyćmiły mi ocenę sytuacji i prowadziły do podjęcia impulsywnych decyzji.
-Całkiem to przydatne. - skwitowałem sucho, jednak gdy wspomniała o moim geniuszu uśmiechnąłem się pogodnie pierwszy raz od nie wiem kiedy, cofnęła technikę, a następnie kolejny raz spróbowaliśmy i się udawało. Chciałem trochę przystopować jej zapędy do wykorzystania chakry, aby to się źle nie skończyła, ale widziałem, że sama się opanowała. Uśmiechnąłem się, to było ciekawe doświadczenie. Zauważyłem, że jeszcze postanowiła spróbować jeszcze raz. Miałem wrażenie, że to może być o jeden raz za dużo, ale nie mi oceniać, technika została wykonana, ale Koneko zatoczyła się i musiałem ją łapać, aby się nie przewróciła. Zużyła za dużo chakry ewidentnie. Położyłem ją na trawie i podniosłem jej nogi i położyłem pod nią kłodę.
-Ech, no entuzjazmu nie można Ci odmówić dziewczyno... - uśmiechnąłem się i usiadłem obok, wiedziałem, że nic jej nie będzie, ale jeśli jednak nie budziła się zbyt długo to użyję techniki leczenia.



autor: Shigemi
16 kwie 2024, o 22:20
Forum: Shinrin
Temat: Skalisty Wodospad
Odpowiedzi: 243
Odsłony: 21726

Re: Skalisty Wodospad


Obrazek
Kiedy skupiłem całą uwagę na amputowanej kończynie Koneko, było to jak zagłębienie się w szczegóły, które wydawały się ukryte dla zwykłego oka. Zacząłem badanie od starannie zabezpieczonego kikuta, który wyglądał nie tylko jak dzieło sztuki, ale także jak symbole profesjonalnej opieki medycznej, która troszczyła się o każdy szczegół tego procesu gojenia. Pierwszą rzeczą, która przykuła moją uwagę, był sposób, w jaki kikut był zaopatrzony. Opaski i bandaże były ułożone równo i stabilnie, co sugerowało, że były one aplikowane przez doświadczonego specjalistę, który dbał o zapewnienie odpowiedniego podparcia i ochrony. Nie było żadnych luzów ani niedopasowań, co świadczyło o staranności w wykonaniu zabiegu i profesjonalizmie osoby go wykonującej. Kolejnym zaskoczeniem było doskonałe zrośnięcie kikuta. Tam, gdzie skóra spotykała się z kością, widoczna była jednolita linia, sugerująca, że proces gojenia przebiegł bez zakłóceń i komplikacji. Nie było żadnych widocznych zrostów czy nierówności, które mogłyby wskazywać na nieprawidłowości w gojeniu. To było jak arcydzieło natury, w którym ciało Koneko radziło sobie z procesem gojenia się w sposób harmonijny i efektywny. Ogromną ulgą było także brak jakichkolwiek objawów infekcji, takich jak ropa czy zaczerwienienie wokół rany. Skóra wokół kikuta była czysta i zdrowa, co świadczyło o tym, że proces gojenia przebiegał zgodnie z oczekiwaniami i bez żadnych powikłań. To był zdecydowanie bardzo zachęcający znak, który dodawał mi pewności siebie jako medykowi, ale także przynosił ulgę i nadzieję dla Koneko, że najtrudniejsza część jej podróży do zdrowia jest już za nią. Głębokie przyjrzenie się temu, jak skóra łączyła się z kością, było jak wnikanie w tajemnice funkcjonowania ludzkiego ciała. To, co zobaczyłem, było niemalże cudem medycznym. Proces gojenia przebiegł tak gładko i harmonijnie, że można było uwierzyć, że to nie była prawdziwa rana, a jedynie delikatny szew łączący dwie części ciała. Koneko miała na pewno ogromne szczęście, ale równocześnie trzeba przyznać, że jej organizm działał jak doskonale naoliwiona maszyna. Być może miała korzystne warunki do regeneracji, które sprzyjały szybkiemu i skutecznemu gojeniu się ran. Możliwe też, że jej ciało po prostu posiadało niesamowitą zdolność do samoleczenia, wyposażone w wszystkie narzędzia potrzebne do naprawy i odbudowy uszkodzonych tkanek.Jako medyk, nie mogłem nie docenić tego, jak skutecznie jej organizm poradził sobie z procesem gojenia się. To było jak obserwowanie mistrza sztuki, który wykonywał swoje dzieło z niesamowitą precyzją i skupieniem. Było to zaskakujące i budzące podziw zarazem, ukazujące potęgę i zdolności ludzkiego ciała do samoleczenia w obliczu największych wyzwań. Dla mnie to było również źródłem inspiracji i nadziei. Widok tak skutecznego procesu gojenia był jak obietnica, że nawet najtrudniejsze rany mogą być wyleczone, nawet największe przeszkody mogą być pokonane. To był dowód na siłę ludzkiego ducha i zdolność do przystosowania się do najtrudniejszych sytuacji, co tylko wzmocniło moje przekonanie o potędze medycyny i determinacji ludzkiego umysłu.

Gdy spojrzałem na palce Koneko i dostrzegłem, że wytworzyła drewniany klucz, ogarnęło mnie zdumienie i niedowierzanie. To było coś zupełnie niespotykanego, co przekroczyło granice mojej wyobraźni. Jak to możliwe, że potrafiła kontrolować i kształtować elementy drewniane? To było jak zjawisko prosto z legend, jak mistyczna moc wywodząca się z odległych czasów. Przez chwilę poczułem się jak w obliczu czegoś niezwykłego, niemożliwego do wytłumaczenia racjonalnie. Jak mogła opanować element drewna w stopniu, który pozwalał jej na manipulowanie nim tak swobodnie, jakbym manipulował własnymi dłońmi? To było jak dotknięcie czegoś mistycznego, coś, co wzbudzało we mnie mieszankę zdumienia, fascynacji i niepokoju.Zobaczyć, jak Koneko wykorzystuje tę zdolność, było jak ujrzenie czegoś wyjątkowego, co przekraczało granice zwykłej rzeczywistości. To było jak otwarcie drzwi do niezbadanych możliwości, które mogłyby zmienić oblicze świata, jeśli zostałyby odpowiednio wykorzystane. Było to dla mnie przeżycie niezwykłe i niezapomniane, które na zawsze pozostanie we mnie zapisane jako symbol tajemniczości i potęgi natury. Niedawna przegrana bitwa o Kotei i serię porażek w szpitalu polowym wyostrzyły moje emocje do granic możliwości. Byłem ogarnięty uczuciem smutku, zawodu i frustracji, które towarzyszyły mi każdego dnia. Widok rannych i umierających shinobi, których nie mogłem uratować, ciężar odpowiedzialności za ich życie, który spoczywał na moich barkach, ciążyły mi jak ciężkie łańcuchy. Wszystkie nasze wysiłki, cała determinacja i odwaga, które wkładaliśmy w walkę o Kotei, okazały się niewystarczające. Nasi wrogowie byli silniejsi, bardziej zorganizowani, lepiej przygotowani.

To uczucie bezsilności, kiedy widziałem, jak upada nasze miasto, było nie do zniesienia. Porażka ta sprawiła, że czułem się jakbym zawiodł swoich braci i siostry, których zobowiązałem się chronić. Dodatkowo, porażki w szpitalu polowym tylko pogłębiły moje emocje. Pomimo naszych najlepszych wysiłków, niektórzy pacjenci umierali na moich oczach, a inni cierpieli w mękach. To było jak uderzenie w moje serce, kiedy musiałem stawić czoła prawdzie, że nie mogłem uratować wszystkich. To uczucie bezradności i bezsilności gnębiło mnie każdej nocy, gdy zamykałem oczy i widziałem ich twarze w moich snach. Wszystkie te doświadczenia spowodowały, że moje emocje oscylowały między głębokim smutkiem a gniewem. Czułem się jakby moja dusza płonęła wewnętrznie, trawiąc mnie od środka. Ale mimo tych trudności, nie mogłem pozwolić, aby te emocje mnie zniszczyły. Musiałem znaleźć siłę, aby podnieść się z upadku i kontynuować walkę, bo w końcu to nasza determinacja i wiara w lepsze jutro mogą być kluczem do naszego przeżycia.
-Nie odpuścisz co? - westchnąłem z dezaprobatą -Byłem Medykiem w Bitwie o Kotei, tej przegranej, druzogcząco, byłem jednym z medyków w szpitalu polowym, jednak Dzicy byli silniejsi, znacznie silniejsi. Tak, więc jestem tutaj szukać siły i motywacji do działania, straszne rzeczy tam się działy, co szczęśliwsi skończyli tak jak Ty. - zamyśliłem się chwilę... tyle śmierci... -A co do ludzi pustyni i ich wynalazków to nie mam pojęcia, czy Ci pomogą, z tego co mi wiadomo osobiście znam tylko dwóch kuglarzy, myślę, że oni nie mieliby problemu z pomocą, ale jak reszta to nie wiem... W ogóle jak sobie radzisz bez tej ręki? Bez wykonywania pieczęci żywot Shinobi nie jest najłatwiejszy... Słyszałem o jednym triku, który możemy spróbować wykorzystać. Powiedz jakie pieczęci będziesz robić, ja za pomocą mojego sharingana postaram się skopiować ruchy Twojej ręki. Być może w ten sposób przywrócisz zdolności bojowe... - powiedziałem i zamyśliłem się. Rozmyślania nad tym, czy pomoc tej dziewczynie może stać się moim nowym sensem życia, zagłębiały mnie w wir myśli i emocji. Patrząc na Koneko, widziałem w niej nie tylko pacjentkę, ale potencjalnego symbolu nadziei i odrodzenia. Jej odwaga, determinacja i siła w obliczu przeciwności sprawiły, że zacząłem zastanawiać się, czy moje życie, które dotychczas skupiało się na walce i przetrwaniu, może znaleźć nowy cel w niesieniu pomocy innym. Pomaganie Koneko w jej drodze do zdrowia stało się dla mnie nie tylko obowiązkiem jako medyka ninja, ale także szansą na odnalezienie sensu w życiu. Może to właśnie moja misja, moje zadanie, które sprawi, że moje życie nabierze nowego znaczenia. Być może to, co zaczęło się od jednego spotkania, może stać się początkiem czegoś większego, co przyniesie nie tylko uzdrowienie Koneko, ale także mojej duszy. Ale jednocześnie zdawałem sobie sprawę, że decyzja o poświęceniu się pomocy Koneko nie byłaby łatwa. Wiązałoby się to z rezygnacją z części mojego dotychczasowego życia, z oddaniem się nowym wyzwaniom i obowiązkom. Musiałbym być gotowy poświęcić wiele, aby pomóc Koneko osiągnąć pełne zdrowie i szczęście. Ale czy warto? Czy to naprawdę może być moje nowe powołanie? Te pytania stale krążyły w mojej głowie, prowokując mnie do dalszych refleksji i poszukiwania odpowiedzi.



autor: Shigemi
16 kwie 2024, o 18:49
Forum: Shinrin
Temat: Skalisty Wodospad
Odpowiedzi: 243
Odsłony: 21726

Re: Skalisty Wodospad


Obrazek
Koneko wyraziła zgodę na przeprowadzenie obdukcji jej przedramienia, odczułem silne zaskoczenie, które wywołało lawinę myśli i emocji. Po pierwsze, zdawałem sobie sprawę, że jako medyk ninja muszę zachować pełen profesjonalizm i zrozumienie dla potrzeb pacjenta, ale jednocześnie nie mogłem oprzeć się wrażeniu zdumienia. Byłem dla niej zupełnie obcą osobą, dopiero co spotkaną, a jednak zdecydowała się na tak intymny i delikatny zabieg medyczny. To, że zgodziła się na to, pokazało jej niezwykłą otwartość i zaufanie, które budziło we mnie głęboki szacunek i podziw. Wyrażenie zgody na badanie przez osobę, którą właśnie poznała, to wyraz nie tylko ogromnego zaufania, ale także elastyczności myślenia i gotowości do podjęcia ryzyka. Była to sytuacja, która rzadko się zdarzała, co tylko zwiększało moje zdziwienie i szacunek dla Koneko. Jednocześnie, pomimo zaskoczenia, które odczuwałem, czułem też pewien niepokój. W końcu nie miałem wielu informacji na temat historii medycznej Koneko, a to mogło mieć istotne znaczenie w kontekście przeprowadzenia obdukcji. Byłem świadomy, że moje umiejętności jako medyka ninja mogły pomóc w zdiagnozowaniu ewentualnych problemów, ale jednocześnie był to dla mnie duży ciężar odpowiedzialności. Mimo tych wątpliwości i zaskoczenia, postanowiłem skupić się na tym, co najlepsze dla Koneko i jej zdrowia. Byłem gotów wykorzystać moją wiedzę i umiejętności, aby przeprowadzić obdukcję w najbardziej profesjonalny i delikatny sposób, zapewniając jej wsparcie i zrozumienie w trudnym

Każde moje działanie było przemyślane i precyzyjne, gdy moje palce delikatnie przemierzały skórę amputowanego przedramienia Koneko. Starannie analizowałem każdy niuans, każdą nierówność, szukając wskazówek, które mogłyby wskazywać na jakiekolwiek nieprawidłowości w procesie gojenia się rany. Blizny, które powstały na skutek oparzenia i ugryzienia, przyciągnęły moją szczególną uwagę. Byłem świadom, że blizny zazwyczaj są mniej elastyczne niż zdrowa skóra, dlatego przyjrzałem się im dokładnie, badając ich elastyczność i reakcję na delikatne dotknięcia. Starając się wykluczyć obecność zgrubień czy innych nieprawidłowości, które mogłyby świadczyć o infekcji lub nieprawidłowym procesie gojenia się ran, skupiałem się na każdym szczególe, wnikając głęboko w analizę stanu skóry Koneko. Moje ruchy były precyzyjne i wyważone, prowadzone z pełnym skupieniem i profesjonalizmem. Nie chciałem przegapić żadnego sygnału, który mógłby wskazywać na komplikacje w procesie gojenia się rany. Byłem gotowy na każdą możliwość i przygotowany, aby podjąć odpowiednie kroki w celu zapewnienia pacjentowi jak najlepszej opieki. W trakcie badania starałem się zachować spokój i opanowanie, koncentrując się na każdym szczególe i każdym oznaczeniu. To było ważne nie tylko dla mojego profesjonalizmu, ale także dla komfortu i poczucia bezpieczeństwa Koneko. Byłem świadom, że moje działania mogły być dla niej stresujące, dlatego robiłem wszystko, co w mojej mocy, aby upewnić się, że czuje się zrozumiała i wsparcia. Głęboko skoncentrowany na badaniu, każdy ruch moich palców był precyzyjny i ostrożny.

Rozważałem każdy kawałek skórym który był innego koloru lub ściśnięty, starając się wyłapać jakiekolwiek nieprawidłowości, które mogłyby sugerować problemy z gojeniem się ran. Blizny i pozostałości po oparzeniu i ugryzieniu były moim głównym celem. Delikatnie przesuwałem moje palce po ich powierzchni, wyczulając każdą nierówność, każde zgrubienie, które mogłoby świadczyć o problemach z procesem gojenia. Przy badaniu ruchomości skóry wokół blizn, staranność była kluczowa. Chciałem upewnić się, że żadne zrosty czy tkanka bliznowata nie ograniczają jej naturalnej elastyczności, co mogłoby przeszkadzać w codziennych czynnościach. Delikatnie naciskałem na różne miejsca, obserwując reakcję skóry, starając się zrozumieć, czy jest ona swobodna w ruchu, czy też może występują jakiekolwiek ograniczenia. Kiedy przeszedłem do badania reakcji Koneko na dotyk, ukłucie i uszczypnięcie, moja uwaga była skupiona na jej minie i reakcjach. Wiedziałem, że muszę działać ostrożnie, by uniknąć wywołania bólu lub dyskomfortu. Dlatego każdy ruch wykonywałem delikatnie, obserwując jej reakcję na każdy bodziec. Szukałem wszelkich oznak bólu lub nieprzyjemności, gotów reagować natychmiastowo na sygnały, które mogłaby mi przekazać. Byłem w pełni zaangażowany w proces badania, starając się zapewnić Koneko komfort i bezpieczeństwo podczas tego badania. Kolejnym krokiem było badanie temperatury skóry wokół rany. Starannie dotykałem skóry, szukając oznak ewentualnego stanu zapalnego lub infekcji. Normalna temperatura skóry mogłaby sugerować, że proces gojenia przebiega prawidłowo i że nie ma obecnie zakażenia, co byłoby kluczowe dla dalszego postępowania. Wszystko to robiłem zachowując spokój i profesjonalizm, starając się jednocześnie komunikować z Koneko. Wyjaśniałem jej każdy krok, zanim go podjąłem, zapewniając ją, że jestem tam, aby jej pomóc i zapewnić wsparcie. Komunikacja była kluczowa dla utrzymania poczucia bezpieczeństwa i zaufania w trakcie badania, co pomogło w złagodzeniu stresu i niepokoju, które mogły być związane z kontrolą stanu jej rany. Cały czas kierowałem się zasadą ostrożności i troski o pacjenta, starając się wykazać empatię i zrozumienie dla jej sytuacji. Byłem gotów podejmować dalsze kroki, jeśli tylko zauważyłbym jakiekolwiek nieprawidłowości lub oznaki niepokojącego stanu.
-Wygląda na to, że z Twoją ręką, jeśli można to tak nazwać, to wszystko w porządku. - zapowietrzyłem się lekko, a następnie dodałem: -Podczas Bitwy o Kotei poznałem człowieka, który mówił, że na Pustyni znajdują się ludzie, którzy mogą robić protezy, które są zdolne się ruszać, czy to rąk, czy to nóg. Być może powinnaś się tym zainteresować? - powiedziałem, ale tematu bitwy o Kotei nie kontynuowałem już i tak przez pomyłkę za dużo powiedziałem, nie powinienem tutaj nic a nic mówić.



autor: Shigemi
16 kwie 2024, o 18:20
Forum: Ogłoszenia Administracyjne
Temat: Wielkanoc 2024
Odpowiedzi: 64
Odsłony: 1197

Re: Wielkanoc 2024

A dziękuję, PH i sianko proszę :)
autor: Shigemi
16 kwie 2024, o 17:50
Forum: Shinrin
Temat: Skalisty Wodospad
Odpowiedzi: 243
Odsłony: 21726

Re: Skalisty Wodospad


Obrazek
Kiedy opuszczałem spokojne brzegi jeziorka i zacząłem ubierać się w moje szaty, moje zmysły były wciąż wyczulone na otaczającą mnie rzeczywistość. Poczułem delikatne mrowienie na skórze, gdy moje ciało powoli schładzało się po kąpieli w chłodnej wodzie. Jednak to nie było to, co skupiało moją uwagę. Zauważyłem, że Koneko, moja nieznajoma towarzyszka, nadal nie odwracała wzroku ode mnie. Jej spojrzenie, mimo że niezłomne i badawcze, sprawiło, że czułem się nieco zakłopotany. Zazwyczaj przyzwyczaiłem się do dyskretnej kurtuazji w interakcjach międzyludzkich, szczególnie gdy chodziło o tak intymne czynności jak ubieranie się. Oczekiwałem, że Koneko zachowa taką samą dyskrecję, a jej nieustępliwe badanie mnie było lekko niepokojące. To uczucie, gdy czułem, że moja prywatność jest naruszona, wywołało we mnie uczucie niepokoju i dezorientacji. Byłem wewnętrznie podzielony, niepewny, jak powinienem zareagować. Czy powinienem zwrócić uwagę na jej niegrzeczne zachowanie? Czy może po prostu zignorować to i kontynuować swoje czynności? Te pytania krążyły mi w głowie, pozostawiając mnie z uczuciem rozdarcia i braku jasności co do moich dalszych działań. Choć jej spojrzenie nie było wyraźnie obraźliwe ani wrogie, to jednak wzbudziło we mnie dyskomfort i lekkie poczucie irytacji. Oczekiwałem, że inni ludzie będą bardziej świadomi granic prywatności i zachowają pewien dystans. Jednakże teraz, kiedy to nie miało miejsca, czułem się lekko osaczony i niepewny, jak powinienem odpowiadać na tę sytuację.
-Jesteś niemożliwa... - mruknąłem pod nosem.
Kiedy Koneko postanowiła podchwycić mój żart i zacząć nazywać mnie "Usagi", czyli królikiem, moje emocje wybuchły wewnątrz mnie, jak rozbuchane płomienie w burzliwym ogniu. Było to dla mnie zaskakujące, a jednocześnie lekko drażniące. Choć z jednej strony mogłem dostrzec humor w tej sytuacji, czułem, że tracę nieco kontrolę nad tym, jak jestem postrzegany. Przez długi czas przyzwyczaiłem się do tego, że inni ludzie traktują mnie z szacunkiem, a teraz czułem się trochę jak obiekt żartu. To poczucie utraty kontroli nad tym, w jaki sposób mnie postrzegano, wywołało we mnie mieszane uczucia - od zirytowania po lekką niepewność. Z jednej strony mogłem dostrzec intencje Koneko - próbowała ona oczywiście złagodzić atmosferę i stworzyć atmosferę żartobliwości w naszej interakcji. Jednakże z drugiej strony, to, że podchwyciła mój żart i zaczęła używać tego określenia, sprawiło, że czułem się trochę jakby zostałem zdegradowany do roli obiektu żartów. Było to dla mnie lekko drażniące, gdyż nie jestem przyzwyczajony do bycia przedmiotem takiego rodzaju uwagi. To, że straciłem kontrolę nad tym, jak jestem postrzegany przez innych, wywołało we mnie uczucie dyskomfortu i lekkiego zaniepokojenia. Czułem, że tracę grunt pod nogami, a moje zwykle pewne wewnętrzne fundamenty zaczęły się chwiać. Było to dla mnie wyzwanie, które musiałem jakoś pokonać, aby odzyskać równowagę i spokój w tej sytuacji. Jednakże wewnętrzny niepokój i lekka irytacja były na razie moimi towarzyszami, gdy starałem się zrozumieć, jak najlepiej zareagować na ten nieoczekiwany zwrot wydarzeń.
-Poćwicz przyrostki panienko, -san albo -sama dla ciebie... powiedziałem z dezaprobatą i wyraźnym westchnieniem, gdy skończyłem się odziewać ona skończyła opowiadać o swojej ręce. mojego lekkiego poczucia irytacji, wewnętrzna burza emocji zaczęła powoli opadać, ustępując miejsca refleksji i zrozumieniu. Postanowiłem zachować spokój na zewnątrz, nie dając po sobie poznać, że niepokój wewnętrzny dotknął mojej zewnętrznej postawy. Rozważałem, że Koneko nie miała złych intencji - była to zaledwie próba nawiązania kontaktu poprzez humor. Moje doświadczenie jako shinobi uczyło mnie, że czasem ludzie wyrażają swoje emocje i intencje w nieoczekiwany sposób, a mój wpływ na ich działania może być ograniczony. Jednakże musiałem zdecydować, jak najlepiej reagować na tego rodzaju żarty i jak utrzymać równowagę między szacunkiem dla Koneko a zachowaniem mojej własnej godności. Było to wyzwanie, które wymagało odemnie nie tylko kontrolowania swoich emocji, ale także zrozumienia, że czasami najlepszym rozwiązaniem jest po prostu przyjąć sytuację z humorem i lekkością. Musiałem znaleźć sposób, aby pokazać Koneko, że jestem otwarty na interakcje i rozmowę, ale jednocześnie utrzymać pewną granicę i nie dopuścić do tego, by moja godność była naruszana. W tym dążeniu do równowagi i zrozumienia leżało moje wewnętrzne wyzwanie - jak zachować spokój i stoicki spokój w obliczu sytuacji, która mogła mnie drażnić, ale jednocześnie dać wyraz mojej otwartości na nowe doświadczenia i relacje międzyludzkie.
-Jesteś Kunoichi? Jeśli tak to raczej czas myśleć o rencie... - powiedziałem beznamiętnie, a po chwili dodałem:
-Cieszę się, że Cię opatrzyli, te rany paskudnie się goją. - spojrzałem pytająco na nią, a następnie podchodząc dodałem:
-Mogę zobaczyć? - zignorowałem całkowicie jej pytanie o mój pobyt tutaj, nie zamierzałem się spowiadać z moich czynów nikomu poza Susanoo. Jeśli się zgodziła na moją propozycję dokonuję dokładnych oględzin jej resztek przedramienia w poszukiwaniu ewentualnego zakażenia. Amputacje rzadko kiedy kończą się dobrze, tym bardziej takie, które nie były planowane i jeszcze były pozostawione same sobie przez dłuższy czas.


autor: Shigemi
15 kwie 2024, o 23:43
Forum: Shinrin
Temat: Skalisty Wodospad
Odpowiedzi: 243
Odsłony: 21726

Re: Skalisty Wodospad


Obrazek
Kiedy moje spojrzenie niespodziewanie spotkało się z obecnością dziewczyny, w mojej duszy rozpoczęła się burza emocji. Byłem zaskoczony, że zostałem zauważony, i jednocześnie zafascynowany tym, jak odważnie dziewczyna kontynuowała swoje działania, nie bacząc na to, że jej obserwacja wyszła na jaw. Jej pewność siebie, niezachwiana nawet w obliczu odkrycia, tylko wzmacniała mój szacunek dla niej. To było dla mnie wyraźne świadectwo jej odwagi i determinacji, co dodatkowo przyciągało moją uwagę i zaintrygowało. Jej bezczelna riposta uderzyła we mnie jak grom z jasnego nieba, testując moje emocjonalne poczucie równowagi. Chociaż w innym kontekście mogłaby wywołać uśmiech, teraz była bardziej jak ostrzeżenie, które sprawiło, że poczułem, że muszę zachować czujność. Szybkość, z jaką odpowiedziała na sytuację, była wypełniona pewnością siebie, jakby normy społeczne czy granice cudzej przestrzeni nie istniały dla niej. To było fascynujące i jednocześnie niepokojące, jak swobodnie poruszała się w świecie, ignorując wszelkie konwencje społeczne. Jako osoba, która zawsze stara się utrzymać spokój i koncentrację, to nieoczekiwane zaangażowanie w dialog sprawiło, że poczułem się trochę zdezorientowany i zaniepokojony. Jednakże nie mogłem nie docenić jej pewności siebie i zuchwałości, które wyraziły się w jej działaniach. Jej reakcja była dla mnie znakiem, że mamy do czynienia z kimś, kto wie, czego chce, i jest gotowy to zdobyć. To było równie przerażające, co fascynujące, ale na razie postanowiłem pozostać cicho i obserwować, próbując zrozumieć, co kieruje tą tajemniczą postacią...

Kiedy obserwowałem, jak odważnie i zuchwale dziewczyna prowadziła dialog, moje myśli stanęły w miejscu, zdezorientowane tym, jak swobodnie i pewnie ignorowała wszelkie bariery. Byłem zaskoczony i jednocześnie fascynowany tym, jak szybko przejęła inicjatywę w rozmowie, wplatając sarkastyczne uwagi, które wywołały mieszane uczucia we mnie. Jej zachowanie było zarówno zabawne, jak i nieco niepokojące, prowokując wewnętrzny konflikt emocji. Choć na zewnątrz starałem się zachować spokój, w moim wnętrzu toczyła się burza myśli. Zdezorientowanie towarzyszyło mi, gdy próbowałem zrozumieć, co kieruje tą tajemniczą dziewczyną. Jej pewność siebie i zuchwałość były dla mnie zupełnym zaskoczeniem, co sprawiło, że moje wcześniejsze założenia o niej musiały ulec zmianie. Choć wciąż próbowałem utrzymać kontrolę nad swoimi emocjami, wewnętrzny niepokój narastał, gdy analizowałem jej zachowanie, próbując zgłębić jej motywacje i intencje. Pomimo wewnętrznej burzy, na zewnątrz zachowałem spokój, starając się nie dać poznać, że jestem zdezorientowany. Jednakże wewnętrzne napięcie rosło, gdy coraz bardziej zastanawiałem się nad jej działaniami. Moje wcześniejsze wyobrażenia o niej zostały całkowicie zachwiane, a teraz skupiałem się na próbie zrozumienia, co tak naprawdę kieruje tą odważną i pewną siebie dziewczyną.
-Ej oczy mam tutaj... powiedziałem z dezaprobatą i wyraźnym westchnieniem, gdy jednaj podniosła wzrok na mnie, moje oczy zmieniły barwę na szkarłatną czerwień i błyskawicznie z powrotem stały się czarne. -Koneko powiadasz? Dosyć niecodzienne imię, to tak jakbym miał się nazywać Usagi, a nazywam się Shigemi, Uchiha Shigemi. - powiedziałem jakbym opowiadał o zeszłorocznym śniegu, a następnie zanurzyłem się po obojczyki w lodowatej wodzie. Wziąłem jej łyka i wyplułem, a następnie poczułem, że chłód wody daje o sobie znać i czas wychodzić z jeziorka:
-Zachowasz się jak dama czy jak dzikuska? - powiedziałem i wyszedłem po drugiej stronie wody tam, gdzie znajdowały się moje rzeczy. A następnie ubrałem się w swoje szaty.

Zaintrygowałem się nie tylko jej zuchwałym zachowaniem i pewnością siebie, ale także fakt, że w jej przypadku coś było niezwykłe. W momencie, gdy skupiałem się na jej słowach i działaniach, moje spostrzeżenie padło na brak lewego przedramienia. To było coś zupełnie nieoczekiwanego, co przykuło moją uwagę i wywołało szereg pytań w mojej głowie. Jak mogła funkcjonować w świecie shinobi bez jednej ręki? Jak sobie radzi z codziennymi czynnościami, z którymi większość z nas ma problem nawet z dwoma zdrowymi rękami? Czy ograniczenie jej możliwości wpłynęło na jej umiejętności bojowe, czy może przeciwnie, stało się bodźcem do doskonalenia innych aspektów swojego życia? Te pytania nurtowały mnie, ponieważ w jej obecności dostrzegłem zarówno siłę, jak i determinację, które były dla mnie niezwykle inspirujące. Jednakże nie był to tylko ogólny podziw. Byłem zaintrygowany także z perspektywy medyka ninja. Jak wyglądały jej rany? Czy miała specjalne protezy, które ułatwiały jej codzienne funkcjonowanie? Jak sobie radziła z wyzwaniami, jakie stawiała przed nią życie jako shinobi? Te pytania towarzyszyły mi, gdy obserwowałem jej zachowanie i starannie analizowałem każdy gest, każde słowo, każde działanie, próbując zrozumieć, jak ta odważna i silna dziewczyna radzi sobie z wyzwaniami, jakie stawia przed nią los. Zamysł nad tym, jak radzi sobie bez jednej ręki, przenikał moje myśli, przewijając się przez refleksje na temat jej charakteru, determinacji i codziennej egzystencji. Pytania o jej codzienne wyzwania stawały się dla mnie nieodłączną częścią rozważań nad jej historią, jej doświadczeniami i sposobem, w jaki przystosowała się do życia w świecie shinobi.
-A co Ci się stało w rękę? - powiedziałem wzdychając z dezaprobatą -Mimo że jestem na urlopie, to ciągle pozostaję Iryoninem - powiedziałem beznamiętnie, a następnie dodałem -Byłaś opatrzona w szpitalu? - zapytałem, a następnie spojrzałem na jej kikut.

autor: Shigemi
15 kwie 2024, o 22:35
Forum: Shinrin
Temat: Skalisty Wodospad
Odpowiedzi: 243
Odsłony: 21726

Re: Skalisty Wodospad


Obrazek
Siadając na brzegu jeziorka, otoczonego przez malowniczy krajobraz lasu i szum wody, poczułem się jakby czas zwolnił, a ja zostałem pochłonięty przez otaczającą mnie naturę. Zamykając oczy, skupiłem się na rytmicznym szumie wody, który otulał mnie swoją niezwykłą melodyjnością. To było jak muzyka, której dźwięki przenikały moje wnętrze, uspokajając moje myśli i wyciszając wszelkie napięcia. Czułem, jak każdy oddech wypełnia mnie nową energią, a szum wodospadu stawał się coraz bardziej hipnotyzujący, prowadząc mnie w głąb stanu medytacji. W oddali słyszałem szum lasu, szelest liści i śpiew ptaków, które dodawały muzyce wodospadu swój własny, harmonijny akcent. To był moment prawdziwego zjednoczenia z naturą, gdzie wszystko wokół mnie pulsowało życiem i energią, tworząc jedność z otaczającym mnie światem. To właśnie tutaj, przy Skalistym Potoku, czułem się jak część czegoś większego, czegoś pięknego i niezwykłego. Oddychając głęboko, zanurzyłem dłonie w chłodnej wodzie jeziora, czując jej orzeźwiający dotyk na mojej skórze. To było jak oczyszczenie dla moich dłoni, jakby każdy kontakt z wodą przynosił ulgę i odnowę dla mojego ciała. Woda jeziora była krystalicznie czysta i świeża, przynosząc ze sobą uczucie czystości i spokoju. Następnie, stopniowo, zanurzyłem się w chłodnej wodzie jeziora, czując, jak jej dotyk otacza mnie ze wszystkich stron. Było to jak wejście do innego wymiaru, gdzie wszelkie troski i zmartwienia traciły swoje znaczenie, a ja mogłem poczuć się wolny od wszelkich obciążeń. Pływając pod wodospadem, poczułem się jak wewnątrz magicznego tunelu, prowadzącego mnie do nowych odkryć i przeżyć. Zanurzenie w wodzie było jak oddech świeżego powietrza, jak możliwość oderwania się od rzeczywistości i pogrążenia się w głębokiej medytacji. Czułem, jak każdy ruch w wodzie przynosił mi coraz większe poczucie spokoju i zrozumienia, jakby wszystkie moje myśli i emocje topniały w morzu wody, pozostawiając mnie z uczuciem wewnętrznej harmonii i równowagi. W miarę jak płynąłem pod wodą, zanurzony w ciszy i spokoju, poczułem, jak moje myśli stawały się coraz bardziej skupione i klarowne. To był moment prawdziwej introspekcji, gdzie mogłem zagłębić się w swoje wewnętrzne ja i poznać siebie na nowo. To było jak podróż do wnętrza samego siebie, gdzie każde zanurzenie w wodzie przynosiło mi nową świadomość i zrozumienie.

W otoczeniu spokojnego lasu, gdzie szum wody przelewającej się przez skaliste przeszkody mieszkał w harmonii z szelestem liści wietrzonych delikatnym powiewem, odnalazłem swoje miejsce do medytacji. Skupiony na oddechu, próbowałem wyciszyć myśli i zanurzyć się głębiej w siebie. Byłem przekonany, że jestem sam, otoczony jedynie przez przyrodę i szum wody, która towarzyszyła mi w moich duchowych poszukiwaniach.
Jednakże, jak niepostrzeżenie nadciąga burza na spokojne niebo, tak samo niespodziewanie pojawiła się w moim polu widzenia postać młodej dziewczyny. Jej obecność była jak cicha, ale wyraźna nuta w pieśni natury, jakby natura sama postanowiła zawrzeć jej obraz w mojej medytacyjnej przestrzeni. Jej sylwetka, emanująca delikatnością i spokojem, sprawiła, że moja uwaga przeniosła się na nią, choć wciąż pozostałem w stanie wewnętrznego skupienia. Spojrzałem na nią z zaciekawieniem, choć nie zdradzając swojego zainteresowania ruchem ciała czy wyrazem twarzy. Była tam, nieopodal wodospadu, jej obecność niezwykle subtelna, ale jednak wyraźna. Jej gesty, choć nieśmiałe, sugerowały, że również ona poszukiwała tego samego spokoju, kontemplacji i oczyszczenia umysłu, które ja znajdowałem w medytacji. Moje serce zapełniło się nutą współczucia i zrozumienia, gdy pomyślałem, że być może miała swoje własne przemyślenia, rozterki i poszukiwania, tak jak ja. W obliczu jej obecności poczułem, że moja medytacja nabiera nowego wymiaru, stając się nie tylko procesem indywidualnym, ale także chwilą łączności z innym ludzkim istnieniem. Choć nie wymieniliśmy ani słowa, towarzyszyliśmy sobie w milczeniu, wspólnie obserwując spokój wodospadu i szum wody, która płynęła wokoło nas. W tamtej chwili, zanurzony w delikatności otaczającego nas krajobrazu, poczułem się jednocześnie zaskoczony, ale także zainspirowany przez obecność tej młodej dziewczyny. Być może to, co nas łączyło, było nie tylko chwilą spokoju i kontemplacji, ale także subtelny znak, że ludzkość wciąż może odnaleźć wspólne miejsce w harmonii z przyrodą i samym sobą.

Odezwała się dotarciu do tego malowniczego miejsca, moja reakcja była jednoznacznie zachwytem i ukojeniem. Patrząc na Skalisty Potok, który wije się przez surowy teren skalisty, czułem się jakbym odkrył ukryty klejnot w sercu dzikiej przyrody. Słysząc szum i plusk wody, moje serce wypełniło się spokojem, a umysł od razu zaczął się uspokajać. Krystalicznie czysta woda Skalistego Potoku migotała w promieniach słońca, tworząc magiczny efekt, który zaklęwał moje zmysły. Siadając nad brzegiem potoku, obserwując ryby, które swobodnie pływały w jego przejrzystych wodach, czułem jak wszystkie moje troski i zmartwienia znikają wraz z nurtami strumienia. To miejsce było oazą spokoju, gdzie mogłem oderwać się od codzienności i zanurzyć w naturalnej harmonii. Woda spadająca kaskadą w dół skał, tworząc piękny wodospad, dodawała jeszcze więcej magii temu miejscu. To była symfonia natury, która wypełniała moje zmysły i dodawała energii do mojego wewnętrznego spokoju. Decydując się na chwilę odpoczynku nad jeziorkiem, zanurzyłem stopy w zimnej wodzie, która choć chłodna, przynosiła ukojenie dla zmęczonych stóp. Słuchając kojącego szumu wody, zanurzałem się coraz głębiej w medytacyjnym stanowisku, czując, jak każdy oddech przynosi nową dawkę spokoju i wewnętrznej równowagi. To miejsce było dla mnie jak terapia, która pomagała mi uporać się z ciężarem moich myśli i emocji. Tutaj, w otoczeniu dzikiej przyrody i błogiego spokoju, znalazłem oczekiwaną ulgę dla mojej duszy.

Kiedy poczułem, że dziewczyna zaczęła się poruszać, nie mogłem oprzeć się lekkiemu uczuciu dezaprobaty, które narodziło się we mnie. Byłem zaskoczony i zdezorientowany, że zdecydowała się odezwać, przerywając ten delikatny balans spokoju, jaki udało mi się osiągnąć w trakcie medytacji. Ta subtelna ingerencja w moją intymną przestrzeń medytacyjną wywołała we mnie poczucie zakłócenia, jak gdyby spokojny strumień myśli został nagle zakłócony gwałtowną falą. Byłem przyzwyczajony do samotności w tych chwilach kontemplacji, do odosobnienia, które pozwalało mi skupić się na moich wewnętrznych rozterkach i przemyśleniach. Jednak teraz, kiedy ta młoda dziewczyna zdecydowała się do mnie odezwać, poczułem, jak spokój wokół nas został zakłócony. Moje wnętrze zatrzęsło się lekkim niepokojem, a emocjonalne równowaga została naruszona przez to niespodziewane zdarzenie. Byłem gotów wypowiedzieć zasadnicze pytanie: dlaczego zdecydowała się wejść w moją sferę spokoju i refleksji? Czy to przejaw braku szacunku dla mojej prywatności czy też zwykła ciekawość?
Mimo że nie zdradziłem tego w moim zachowaniu ani słowach, to w moim wnętrzu wzbierała pewna niechęć do tego, że zostałem przerwany w chwili, kiedy dumałem nad głębszymi kwestiami życia i samopoznania.
Obrazek

-Ech, musiałaś się odezwać... Nie mogłaś poczekać aż skończę...? - powiedziałem wzdychając z dezaprobatą -No chyba, że to w ramach ostrzeżenia, że magicznie znikają kończyny w tym jeziorku, to zamieniam się w słuch. - powiedziałem roszczeniowo, a następnie dodałem -Jeśli, jednak nie ma zagrożeń, to może sama sprawdź? - powiedziałem i patrzyłem jej prosto w oczy, tak aby dostrzec ich najmniejszych ruch, jeśli będzie chciała spojrzeć gdzieś indziej.

autor: Shigemi
15 kwie 2024, o 21:43
Forum: Shinrin
Temat: Skalisty Wodospad
Odpowiedzi: 243
Odsłony: 21726

Re: Skalisty Wodospad


Obrazek
Jako medyk ninja, moje rozterki nad powołaniem i człowieczeństwem sięgają głęboko. Z jednej strony, jestem na służbie dla mojego klanu i sojuszników, gotowy poświęcić się dla dobra większości, lecz z drugiej strony, serce moje krwawi na widok cierpienia i śmierci. To niezwykle trudne równanie do rozwiązania. Każdy dzień spędzony jako medyk to walka z samym sobą - z moimi własnymi przekonaniami, zasadami etycznymi i moralnymi dylematami. Często zastanawiam się, czy moje działania są zgodne z moimi wartościami jako człowieka, czy też jedynie wynikiem lojalności wobec klanu i obowiązku jako shinobi. Gdy staję się świadkiem cierpienia i zagrożenia życia innych, moje instynkty medycznego ratownika przejmują nade mną kontrolę. W takich momentach działam szybko i skutecznie, nie zważając na konsekwencje. Ale po zakończeniu misji, kiedy cisza opada i refleksja bierze górę, zaczynam się zastanawiać, czy wszystkie moje decyzje były słuszne, czy nie zaszły za daleko, czy nie dokonałem zbyt wielu ofiar w imię większego dobra. Jako medyk, często muszę podejmować trudne decyzje, takie jak kto zasługuje na moją pomoc w pierwszej kolejności, czy kiedy muszę zastosować siłę, aby obronić swoich towarzyszy. To niezwykle obciążające psychicznie, gdy muszę stawić czoła konsekwencjom swoich działań i zmierzyć się z moralnymi dylematami. Jednocześnie, jestem świadomy, że jako shinobi mam obowiązek bronić swojego klanu i sojuszników, nawet jeśli oznacza to podjęcie działań, które mogą być kontrowersyjne lub niewygodne. Ale czasami, gdy patrzę na świat wokół siebie, widzę tylko przemoc, nienawiść i zdradę, co sprawia, że zaczynam wątpić w sens mojej misji i w samego siebie jako medyka ninja. Jest to nieustanna walka o zachowanie równowagi między obowiązkiem a człowieczeństwem, między lojalnością a moralnością. Jednakże, mimo wszystkich trudności i rozterek, wiem, że muszę trwać w swojej misji, ponieważ jest to jedyny sposób, w jaki mogę znaleźć sens w tym okrutnym i nieprzewidywalnym świecie shinobi.

Wyruszając w podróż do innego kraju, czułem się jakby ciężar całego świata spoczywał na moich barkach. Byłem zmęczony walką, zarówno fizyczną, jak i emocjonalną. Moje serce było obciążone smutkiem i rozterkami, a moja dusza pragnęła odpoczynku i oczyszczenia. Podróżując przez nieznane tereny, moje myśli krążyły wokół wydarzeń minionych dni - bitew, które stoczyłem, ludzi, których próbowałem uratować, i tych, których nie udało mi się ocalić. Wspomnienia o stracie Katsumi wypełniały moje myśli, a pojedyncza łza, która kłuła mnie w oku, była jak echo mojego smutku. Z każdym krokiem wędrowałem dalej od cywilizacji, chcąc oderwać się od krzyków wojny i widoku cierpienia. Chciałem znaleźć spokój w otoczeniu przyrody, aby móc uspokoić burzliwe emocje, które towarzyszyły mi od długiego czasu. Gdy wreszcie dotarłem do celu mojej podróży, otuliła mnie błogość ciszy i spokoju. Przyroda otaczała mnie swoją siłą i pięknem, a ja pozwoliłem sobie zanurzyć się w tym otoczeniu, oddychając powietrzem pełnym świeżości i życia. To było moje miejsce odosobnienia, gdzie mogłem oczyszczać swój umysł i regenerować siły. Tutaj, pod blaskiem gwiazd i szumem drzew, znalazłem ukojenie dla mojej zmęczonej duszy i nadzieję na lepsze jutro.

Po dotarciu do tego malowniczego miejsca, moja reakcja była jednoznacznie zachwytem i ukojeniem. Patrząc na Skalisty Potok, który wije się przez surowy teren skalisty, czułem się jakbym odkrył ukryty klejnot w sercu dzikiej przyrody. Słysząc szum i plusk wody, moje serce wypełniło się spokojem, a umysł od razu zaczął się uspokajać. Krystalicznie czysta woda Skalistego Potoku migotała w promieniach słońca, tworząc magiczny efekt, który zaklęwał moje zmysły. Siadając nad brzegiem potoku, obserwując ryby, które swobodnie pływały w jego przejrzystych wodach, czułem jak wszystkie moje troski i zmartwienia znikają wraz z nurtami strumienia. To miejsce było oazą spokoju, gdzie mogłem oderwać się od codzienności i zanurzyć w naturalnej harmonii. Woda spadająca kaskadą w dół skał, tworząc piękny wodospad, dodawała jeszcze więcej magii temu miejscu. To była symfonia natury, która wypełniała moje zmysły i dodawała energii do mojego wewnętrznego spokoju. Decydując się na chwilę odpoczynku nad jeziorkiem, zanurzyłem stopy w zimnej wodzie, która choć chłodna, przynosiła ukojenie dla zmęczonych stóp. Słuchając kojącego szumu wody, zanurzałem się coraz głębiej w medytacyjnym stanowisku, czując, jak każdy oddech przynosi nową dawkę spokoju i wewnętrznej równowagi. To miejsce było dla mnie jak terapia, która pomagała mi uporać się z ciężarem moich myśli i emocji. Tutaj, w otoczeniu dzikiej przyrody i błogiego spokoju, znalazłem oczekiwaną ulgę dla mojej duszy.

Wchodzącdo jeziorka pod wodospadem, zamknąłem oczy zanurzyłem się i skupiłem się na rytmicznym szumie wody, który wypełniał przestrzeń dookoła mnie . Poczucie pokoju i spokoju otoczyło mnie, gdy woda spadała z wysokości, tworząc biały płaszcz mgły unoszący się nad jeziorkiem. To było jak melodyjna pieśń natury, która zanurzała mnie w głęboki stan kontemplacji. Wynurzyłem się; oddychając powoli i głęboko, pozwoliłem swoim myślom płynąć swobodnie, pozwalałem im na swobodne unoszenie się i opadanie, tak jak woda na wodospadzie. Czułem, jak każdy oddech niesie ze sobą spokój i oczyszczająca siłę natury, jakby wiatr niesiony wodospadem przepływał przez moje ciało, usuwając wszelkie negatywne emocje i napięcia. Medytując nad wodospadem, zanurzyłem się w obecnym momencie, odcinając się od wszelkich zmartwień i trosk. Skupiłem się na dźwiękach wodospadu, na rytmie mojego oddechu, na uczuciu chłodnej mgły, która otulała mnie jak kołysanka. To było jak podróż w głąb samego siebie, odkrywanie spokoju i spokoju, które tkwi w moim wnętrzu. W miarę jak medytacja trwała, poczułem jak moje ciało i umysł stopniowo się rozluźniały, jakby ciężar codzienności opadał ze mnie jak krople wody z wodospadu. Byłem jednością z otaczającą mnie naturą, czując się jak część większego planu, jak kamień w nurcie rzeki, który płynie z prądem życia. To było przeżycie głębokiej harmonii i zrozumienia, w którym czas zatrzymał się, a ja byłam jednością z naturą. Medytując nad wodospadem, odnalazłem wewnętrzny spokój i równowagę, które były tak potrzebne w moim życiu pełnym niepokoju i chaosu.

autor: Shigemi
12 kwie 2024, o 00:20
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 124
Odsłony: 3293

Re: [Event} - Miasteczko Sarufutsu


Obrazek
Bycie medykiem ninja to nie tylko sztuka leczenia ran i urazów, to również trudna równowaga pomiędzy moralnością a obowiązkiem wobec swojego klanu i sojuszników. Często czuję się jak na linie graniastoslupa, wahając się między wyborem, czy ratować życie każdej istoty, która znalazła się w tarapatach, a koniecznością podjęcia działań, które mogą być niepopularne, ale potrzebne dla dobra większości.
Gdy staję w obliczu rannych, moje instynkty medyka natychmiast włączają się, a ja wykonuję swoją pracę z zaangażowaniem i precyzją. Ale równocześnie muszę być świadomy konsekwencji moich działań. Decyzje, które podejmuję, mogą mieć dalekosiężne skutki dla mojego klanu i całej społeczności ninja. Często muszę balansować na granicy, rozważając, czy moje działania są moralnie słuszne, czy też służą większemu dobru, nawet jeśli mogą być kontrowersyjne. Wiele razy musiałem zmierzyć się z trudnymi wyborami. Czy ratować rannego wrogiego ninja, który może później stanowić zagrożenie dla moich sojuszników? Czy postawić dobro grupy ponad jednostkowym życiem? Te dylematy stale mnie towarzyszą, a ja muszę podejmować decyzje w najtrudniejszych chwilach, mając na uwadze nie tylko życie jednostki, ale także bezpieczeństwo całego klanu.
Jest to walka nie tylko z fizycznymi ranami i urazami, ale także z moralnymi zagwozdkami, które towarzyszą mojej roli jako medyka ninja. Często zastanawiam się, czy moje działania są zgodne z moimi wartościami, czy też muszę podporządkować je większemu planowi. To niełatwe, gdy trzeba zmierzyć się z własnym sumieniem i równocześnie sprostać oczekiwaniom klanu i sojuszników.
Sytuacja z Kuroim tylko dodaje do moich rozterek. Najpierw uznałem go za zdrajcę po jego nieposłuszeństwie wobec rozkazów w szpitalu polowym. Jednakże, kiedy zacząłem bronić go przed samosądem, dowiadując się o jego przeszłości i jego dobroczynnej pracy nad przeszczepami, wszystko się zmieniło. Jednak po chwili okazało się, że to właśnie on rozpoczął bitwę, atakując jednego z dowódców przeciwnika pomimo rozkazów. To przełamało moje zaufanie i sprawiło, że zaczynam zastanawiać się nad wszystkim, co do tej pory uznawałem za pewnik. Czy ludzie, którym poświęcam swoje życie, są naprawdę godni tej ofiary? Czy moralność jest zawsze wyznacznikiem właściwych działań? Te pytania nie dają mi spokoju, a ja muszę znaleźć odpowiedzi, zanim stracę wiarę w siebie i innych.

Podczas bitwy, kiedy to tak wiele osób znalazło się w moim szpitalu, doświadczyłem prawdziwej rozterki moralnej. Każdy pacjent, każdy ranny żołnierz miał nadzieję na moją pomoc, na moje wsparcie. Ale kiedy patrzyłem na ich twarze, widziałem w nich więcej niż tylko ofiary wojny. Widziałem ludzi, którzy cierpią, ale również ludzi, którzy mają rodziny, marzenia, życzenia. To sprawiało, że moje serce krwawiło z bólu, widząc, jak wiele cierpienia może przynieść wojna. Ale nawet w obliczu takiej tragedii, starałem się zachować wierność swoim ideałom. Wierzyłem, że moje działania mogą przynieść ulgę, nawet jeśli tylko jednej osobie. Ale im więcej przypadków trafiało do szpitala, tym bardziej zaczynałem wątpić w skuteczność mojej pracy. Czy moje wysiłki naprawdę zmieniają coś? Czy naprawdę mogę pomóc tym ludziom, czy też jestem tylko opłakiwanym widzem w spektaklu nieszczęścia? A potem pojawiła się sprawa Kuroiego. Najpierw określiłem go mianem zdrajcy, zaniepokojony jego decyzjami i ich skutkami. Ale kiedy przyszło do obrony przed samosądem, moje moralne zasady kolidowały ze mną. Czy mogę być wiarygodnym medykiem ninja, jeśli nie potrafię zrozumieć sytuacji i zachować neutralności? Kiedy dowiedziałem się, że to właśnie Kuroi rozpoczął bitwę, atakując jednego z dowódców przeciwnika pomimo wyraźnych rozkazów, poczułem się jakbym stracił grunt pod nogami. To on był odpowiedzialny za tak wiele cierpienia, tak wiele rannych, które trafiły do mojego szpitala. To on zepchnął nas na krawędź przepaści, ignorując nasze ostrzeżenia i wytyczne. Wtedy zrozumiałem, że moje dotychczasowe przekonania, moja wiara w ludzkość jako istoty godne poświęcenia, zostały poważnie zachwiane. Wszystkie moje rozterki moralne, wszystkie moje wątpliwości stały się jeszcze bardziej palące. Czy mogę nadal być medykiem ninja, jeśli ludzie, których leczę, wciąż popełniają te same błędy, ignorując konsekwencje swoich działań? To pytanie pozostaje otwarte, a ja muszę znaleźć w sobie siłę, by znaleźć odpowiedź. Ale teraz, bardziej niż kiedykolwiek, czuję, że potrzebuję przerwy, potrzebuję czasu na zrozumienie siebie i swoich motywacji. Może to właśnie teraz jest ten czas, aby zatrzymać się na chwilę, oddychać i zastanowić się, w którą stronę chcę podążać.
Stojąc na pogrzebie Katsumi, patrzyłem w milczeniu na ceremonię, która miała uczcić jej pamięć. Ludzie z różnych klanów i sojuszniczych wiosk skupieni wokół, oddawali hołd osobie, która poświęciła się dla innych. Wszystko wokół było ciche, a atmosfera napełniona smutkiem i żalem.

Gdy oglądałem, jak trumna z ciałem Katsumi zostaje spuszczona do grobu, pojedyncza łza zsunęła się mi po policzku. Była to chwila, kiedy moje wewnętrzne emocje wybuchły i nie mogłem ich powstrzymać. To było symboliczne, że ta jedna łza była świadkiem mojej żałoby i refleksji nad nietrwałością życia. W tamtej chwili poczułem, jak skupia się we mnie determinacja, aby coś zmienić. Wiedziałem, że muszę opuścić to miasteczko i poszukać oczyszczenia mojego umysłu, gdzieś daleko od zgiełku cywilizacji, blisko natury. Decyzja ta narodziła się w sercu mojego smutku i pożegnania z Katsumi. Chciałem oddać jej hołd, kontynuując jej dziedzictwo w dążeniu do dobra i harmonii. Ale musiałem też znaleźć spokój dla siebie, aby móc kontynuować swoją misję jako medyk ninja. Natury była moim wybawieniem, miejscem, gdzie mogłem odnaleźć równowagę i zrozumienie, gdzie mogłem przemyśleć swoje wybory i dokonać pojednania ze swoim sumieniem. W końcu, gdy pochód pogrzebowy się rozeszedł, pożegnałem się z grobem Katsumi i postanowiłem wyruszyć w podróż. Nie wiedziałem dokładnie, dokąd zmierzam, ale wiedziałem, że muszę odnaleźć siebie wśród przyrody, aby móc oczyszczać swoje myśli i serce. To było moje przeznaczenie po stracie Katsumi - szukać leczenia nie tylko dla innych, ale także dla siebie. z/t

autor: Shigemi
10 kwie 2024, o 23:36
Forum: Piszemy o wszystkim!
Temat: Styl posta.
Odpowiedzi: 6
Odsłony: 183

Re: Styl posta.


Obrazek
Obserwując całą tę sytuację, moje myśli rozbiegały się na wiele stron. Z jednej strony widziałem gniew i frustrację Takeru, który zdecydowanie nie był skłonny przejść nad błędami Kuroiego. Był wściekły i zrozumiałem, że to, co się wydarzyło, mocno go dotknęło. Jednak jego niepohamowany gniew wydawał się przysłaniać możliwość zrozumienia całego kontekstu. Być może był zaangażowany w swoje uprzedzenia wobec Kuroiego i nie był w stanie dostrzec, że może istnieć więcej niż jedna strona tej historii. Stanąłem po jego stronie, jednak już po chwili zrozumiałem swój błąd.
-Że kurwa co zrobił?! - wszystkie jego zasługi minęły jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Otrzymując tę przeklętą wiadomość, moje wnętrze zadrżało pod uderzeniem niewypowiedzianej złości i frustracji. Był to moment, kiedy wszystkie moje przekonania i zaufanie zostały zdeptane, a serce zalewała burza emocji, które trudno było opanować. Kiedyś patrzyłem na Kuroiego z szacunkiem i ufnością, ale teraz jego działania raniły mnie jak głęboki cios, którym trudno było się podnieść. Zaczęło się od poczucia niepokoju, które szybko przerodziło się w furię. Wewnętrzny ogień płonął coraz jaśniej, podgrzewany przez falę rozczarowania i gniewu. Jak mogło dojść do tego, że osoba, której zaufanie byłem gotów poświęcić, tak zdradziła nasze idee i zasady? Czułem się jak oszukany, jakby fundamenty, na których budowaliśmy naszą wspólnotę, rozpadły się pod moimi stopami.
Gdy próbowałem uspokoić swój gniew, poczułem, jak rośnie we mnie bezsilność i dezorientacja. Byłem jak drzewo, które traci korzenie i zaczyna się chwiać na wietrze emocji. Moje myśli były jak wir, który nie pozwalał mi na chwilę spokoju, przewracając wszystko do góry nogami. Wściekłość, której doświadczałem, była tak ogromna, że ledwo utrzymywałem ją pod kontrolą. Poczucie zdrady i rozczarowania sprawiło, że mój umysł pogrążył się w mroku niepewności. Czy to możliwe, że nasze dotychczasowe wysiłki poszły na marne? Czy cała nasza praca i poświęcenie miały zostać zniszczone przez jedno zdradzieckie działanie? Wszystko to sprawiało, że czułem się jak obcy we własnym świecie, jakby cała moja dotychczasowa egzystencja została wystawiona na próbę. Mimo że próbowałem zachować zimną głowę, wiedziałem, że gniew we mnie nie gaśnie tak łatwo. To był moment, w którym musiałem zmierzyć się ze swoimi najgłębszymi emocjami i znaleźć sposób na ich pokonanie. Musiałem znaleźć sposób na przezwyciężenie tego wściekłego oceanu, który próbował pochłonąć mnie całego. Z drugiej strony, Misae wydawała się bronić Kuroiego zdecydowanie bardziej, niż by można się było spodziewać.

Jej stanowczość i determinacja w obronie zaskoczyły mnie i sprawiły, że zacząłem zastanawiać się, czy nie widzę tej sytuacji zbyt jednostronnie. Czy to, co uważałem za zdradę, mogło być po prostu troską o sprawiedliwość i ochroną tego, co uważała za słuszne? Taisho wyraził swoje zdanie w sposób spokojny i mądry, sugerując, że Kuroi powinien być osądzony przez Koteia Unii Samotnych Wydm. To było logiczne rozwiązanie, które mogłoby zapobiec eskalacji konfliktu między klanami i zachować spokój. Jednak Takeru nie był zainteresowany takim podejściem, co doprowadziło do jeszcze większego napięcia w sytuacji. W międzyczasie Minoru, trzymał dłoń na swoim mieczu, gotowy do reakcji w razie potrzeby. Był gotowy bronić swoich przekonań, ale także zdawał sobie sprawę z potencjalnego niebezpieczeństwa, które mogło wyniknąć z dalszego spirali przemocy. Jego obecność przypominała mi o konieczności zachowania zimnej głowy i szukania rozwiązania, które nie prowadziłoby do jeszcze większego chaosu.
W końcu, kiedy Kuroi stracił przytomność, a Misae uśpiła go, atmosfera napięcia zaczęła się rozładowywać. Taisho wydał rozkaz i podjął odpowiednie kroki w kierunku rozwiązania sytuacji, co przyniosło ulgę i nadzieję na spokojniejsze czasy. Moje przekonania zostały zachwiane, a ja zrozumiałem, że muszę być bardziej otwarty na różnorodność perspektyw. Muszę dalej dociekać prawdy i szukać rozwiązań, które służą dobru wspólnemu, zamiast pogłębiać podziały i konflikty. Na wieść o przydzielonym mi zadaniu skłoniłem się Shirei-kanowi:
-Hai! Masahiro-sama! - a następnie odwróciłem się na pięcie i zacząłem szukać.

Kiedy otrzymałem polecenie od Masahiro, by odnaleźć młodego Sugiyamę, natychmiast wiedziałem, że nie mogę zwlekać. Właściwie, nie miałem czasu na zastanawianie się, musiałem działać szybko i skutecznie. Rozpocząłem przeszukiwanie obozowiska, starannie sprawdzając każdy zakamarek, każdy namiot i każdy zakamarek. Moje oczy przesuwały się po tłumie, starając się znaleźć kogoś, kto mógłby mi pomóc w odnalezieniu Sugiyamy. Pytałem o niego innych członków klanu, rozmawiałem z żołnierzami, starając się zdobyć jakiekolwiek informacje, które mogłyby mnie przybliżyć do mojego celu. Kiedy przeszukiwałem obozowisko, moje myśli były skupione wyłącznie na tym jednym zadaniu. Odczuwałem napięcie w powietrzu, świadomy pilnej potrzeby odnalezienia Sugiyamy przed innymi potencjalnymi zagrożeniami. Mój umysł pracował na najwyższych obrotach, analizując każdą wskazówkę i każdy ślad, który mógłby mnie zaprowadzić do poszukiwanego. W miarę jak czas upływał, moje wysiłki stawały się coraz bardziej intensywne. Nie mogłem pozwolić sobie na zwolnienie tempa ani na jakiekolwiek rozproszenie. Byłem zdeterminowany, by zakończyć to zadanie sukcesem, bez względu na to, ile wysiłku to wymagało.
Kiedy w końcu natrafiłem na młodego Sugiyamę, poczułem ulgę, ale również dalszą determinację. Moje serce biło szybciej, a kroki przyśpieszyły, kiedy zbliżałem się do niego. To był moment triumfu, ale także moment, który popychał mnie do dalszego działania, do kontynuowania misji, która jeszcze przed chwilą wydawała się niemożliwa.
-Orochi-san! Masahiro-sama zlecił mi odszukanie Ciebie i przekazanie, że masz odnaleźć Mijikumę i jak najszybciej go do niego przysłać. - powiedziałem trochę od niechcenia, monotonnym głosem. Jakbym był lekko ponad to, moje myśli ciągle były w chaosie po usłyszeniu drastycznych wiadomości z frontu, być może to przez tego ignoranta Katsumi-sama zginęła.

Wyszukiwanie zaawansowane