Znaleziono 264 wyniki

autor: Shigemi
wczoraj, o 14:37
Forum: Pomysły
Temat: Skórki na kunaie - v2
Odpowiedzi: 18
Odsłony: 1272

Re: Skórki na kunaie - v2

+

Nawiązując do rozmowy na dsc, podoba mi się zmiana tego, aby ta broń nie była tylko efektem wizualnym, ale jednak chciałbym, aby statystyki były głównie dodawane przez styl, a nie przez samą broń, jednak broń mogłaby mieć efekty. Zastąpiłbym też dodatkowe PA ewentualnym efektami negatywnymi na PA przeciwnika.

Krótkie ostrze: Kunai, Trójkunai, Kama, Sztylet, Karamubitto, Sztylet Sai
Kawał żelastwa: Wielki Shuriken, Fuuma Shuriken
Igła: Senbon
Pozycja defensywna: Włócznia, Kij Bō, Sasumata
Natarcie: Yari, Naginata, Guandao
Potężny Atak: Kosa, No-Dachi, Zanbato, Miecz-Tasak
Duszenie: Łańcuch, Łańcuch z kolcami
Przechwycenie: Shuang gou
Niten'ichi-ryū: Wakizashi, Tanto
Zmiana tempa: Katana, Tachi
Przyciągnięcie: Kusarigama, Kusari fundo, Kusari fūbō

Żelazna pięść: Kastet, Zaostrzony kastet,
Combo!: Tonfa, Nunchaku, Kastet, Neko-te, Szpony
Brak dodatkowych właściwości: Bokken, Wielki Kunai, Miecz obosieczny (ze względu na pasywne bonusy dla stylu), Rękawica łańcuchowa, podobnie bełty i strzały.
autor: Shigemi
12 cze 2025, o 21:54
Forum: Wioska Hachimantai
Temat: Obóz Yuki Mikoto
Odpowiedzi: 35
Odsłony: 1064

Re: Obóz Yuki Mikoto


Obrazek

Powietrze w obozie było ciężkie -nie od wilgoci, nie od dymu, tylko od obecności ludzi, którzy za długo nie mieli powodu do śmiechu. Rozrzucone namioty, rozwieszone w nieładzie plandeki, ślady w ziemi zbyt głębokie jak na zwykłe stacjonowanie. Przejściowe miejsce, ale duszące, jakby przyciągało tych, co nie mają dokąd iść -ani po co wracać. Każdy namiot inny, każdy z przeszłością, której nikt nie chciałby usłyszeć. Rozmowy w półgłosie, śmiech urwany w połowie, jakby ktoś przypomniał sobie, że nie wypada się tu śmiać zbyt głośno. Wszedłem spokojnie, bez wyzwania. Kroki ciche, jakby sam obóz nie zasługiwał na zbyt głośny dźwięk. Od razu wiedziałem, gdzie kończy się krąg obojętności, a zaczyna czujność. Oczy ludzi mówiły więcej niż słowa. Jeden ostrzył klingę, drugi udawał, że nie patrzy, trzeci przestał udawać w ogóle. Prawidłowo. Nieuważność zabija szybciej niż klinga. Ich spojrzenia ślizgały się po mnie, jakby próbowały odkleić etykietę: zagrożenie czy tylko ciekawski? Nie dali rady. Sam jeszcze nie byłem pewien. Nie miałem ochoty nikomu się przedstawiać. Moja postawa mówiła więcej niż nazwisko. Prosto, bez nonszalancji. Nie spinałem ramion, nie układałem rąk teatralnie przy pasie. Byłem. I to wystarczyło. Jeśli ktoś szukał w mojej twarzy pytań -nie znajdował żadnych. Wszystkie odpowiedzi miałem już gotowe, nawet jeśli nikt jeszcze nie zapytał.

Obok mnie -Koneko. Nie zmieniała kroku. Cicha, nienaturalnie spokojna, jakby między drzewami, a nie między ludźmi. Gdyby nie jej obecność, miejsce to wydawałoby się jeszcze bardziej jałowe. Ale przy niej las zawsze był blisko, nawet jeśli tylko w jej spojrzeniu. Patrzyła na wszystko nie jak ktoś, kto się rozgląda, ale jak ktoś, kto ocenia, czy to miejsce zasługuje na dalsze istnienie. Ludzie ją czuli, choć nie wiedzieli, co dokładnie. A to najskuteczniejszy rodzaj zagrożenia. Nie musieliśmy wymieniać słów. Jej milczenie mówiło: „Zobaczymy.” Moje znaczyło: „Na razie patrzę.” Ten rodzaj komunikacji działa tylko między tymi, którzy widzieli więcej niż jeden rodzaj krwi. Widziałem, jak jeden ze strażników poprawia uchwyt na włóczni. Niby niedbale. Niby przypadkiem. Ale nie istniał tu przypadek -tylko kalkulacja. Ludzie w obozie czuli to. Czułem, jak rozchodzą się wokół nas napięcia. Ciche, jak prąd pod ziemią. Obozowisko żyło z przyzwyczajenia, ale nikt tu nie ufał sobie na tyle, by zasnąć bez noża przy biodrze. Z tego, co widziałem -i słusznie. To miejsce nie było schronieniem. Było pauzą między śmiercią a następnym zadaniem.

Szliśmy przez środek, bez pośpiechu. Omiatałem wzrokiem wszystko: układ skrzyń, namioty z większym cieniem, palenisko, gdzie ciepło gasło szybciej niż rozmowy. Nie było śmiechu, nie było wrzasków. Miejsce utkane z półszeptów i niedopowiedzianych transakcji. Ślady w ziemi mówiły więcej niż słowa -tu ktoś biegał, tam ktoś padł na kolana, dalej krąg ognia, który dawno już zgasł, ale popiół nie dał się zetrzeć. Nie przyjechaliśmy tu po zaufanie. Przyszliśmy po informacje. Może robotę, ale to tylko środek do celu. Taki obóz jak ten nie rozdaje drugich szans -najpierw trzeba dać powód, by dostać pierwszą. Tylko nikt nie powie ci, jaki powód byłby wystarczający. Albo wstrzelisz się w moment. Albo nie zdążysz. I wtedy cię nie będzie. Przed jednym z większych namiotów ziemia była wydeptana mocniej niż gdzie indziej. Ślady butów, niektóre świeże, inne stare. Przysunąłem się nieznacznie bliżej. Czułem, że tu zapadają decyzje. Może dobre. Częściej szybkie. I z reguły nieodwracalne. Gdyby ktoś miał przyjść, by nas o coś zapytać -przyszedłby stąd. Koneko zatrzymała się z boku. Jej dłoń dotknęła pnia drzewa stojącego nieopodal -lekko, jakby pytała go o zgodę. Drzewo nie odpowiedziało. Ale nie odtrąciło. To znaczyło więcej niż cały ten obóz razem
autor: Shigemi
12 cze 2025, o 20:26
Forum: Wioska Hachimantai
Temat: Las wokół Hachimantai
Odpowiedzi: 42
Odsłony: 1285

Re: Las wokół Hachimantai


autor: Shigemi
12 cze 2025, o 19:40
Forum: Wioska Hachimantai
Temat: Las wokół Hachimantai
Odpowiedzi: 42
Odsłony: 1285

Re: Las wokół Hachimantai











autor: Shigemi
12 cze 2025, o 12:23
Forum: Osada Ryuzaku no Taki
Temat: Karczma kupiecka
Odpowiedzi: 193
Odsłony: 22937

Re: Karczma kupiecka


Obrazek

Cztery dni - wystarczająco, by zdążyć zapomnieć, że jeszcze niedawno w powietrzu wisiało napięcie tak ciężkie, że dało się je kroić kunaiem. A jednak... ono nie znikło. Po prostu zsunęło się głębiej, osiadło jak kurz w szczelinach pamięci. Kiedy jechaliśmy, kiedy milczeliśmy albo śmialiśmy się z opowieści Maru o pijanym geologu, który pomylił stal z błotem - czułem, że polana nadal trzyma mnie za kołnierz. I nie tylko mnie. Czasem, kiedy Koneko zamilkła dłużej niż trzeba, a wzrok wędrował jej gdzieś w las - wiedziałem. Tamten dzień siedział też w niej. I chociaż Maru się rozgadał, nabrał koloru, nawet z żebrami mu się poprawiło - on też nie był już tym samym człowiekiem. Nie odzywał się o tym wprost, ale miałem uszy nie tylko do słuchania - i oczy nie tylko do widzenia.

Nie odpowiedziałem od razu. Odebrałem sakwę i zważyłem ją w dłoni, jakbym chciał się upewnić, że jest prawdziwa — że to wszystko rzeczywiście się wydarzyło, a nie było tylko jednym z tych snów, z których człowiek budzi się z obolałym karkiem i niedopitą herbatą. Kiwnąłem głową, powoli, bez uśmiechu.

[b[-Przeżyliśmy. To wystarczy.[/b] Odwróciłem się w stronę miasta, nie oglądając się już na wóz. Może nie było to wybitne pożegnanie, ale tak nie miało być. Przez te cztery dni wpadłem na ciekawy pomysł, który musiałem wypróbować, a dodatkowo Koneko już dawała mi w kość, musiałem odreagować, najlepiej na jakimś kocie... skręciłem w zaułek i zacząłem polowanie.


z/t












autor: Shigemi
11 cze 2025, o 23:02
Forum: Bank
Temat: Shigemi
Odpowiedzi: 5
Odsłony: 223

Re: Shigemi

autor: Shigemi
11 cze 2025, o 21:26
Forum: Hayashimura (Osada Rodu Senju)
Temat: Gospoda pod Kadambą
Odpowiedzi: 232
Odsłony: 26031

Re: Gospoda pod Kadambą


Obrazek

Konie zostały zaprzęgnięte. Skórzane paski zapięte jak więzy, jakbyśmy sami szykowali się do pokuty. Zaskrzypiały płozy wozu, znów czekające, by ciągnąć ciężar -tym razem nie tylko ładunku, ale i tego, co w nas zostało. Maru wspiął się na koziołek. Nie zapytał, czy jesteśmy gotowi. Pociągnął lejce. Ruszyliśmy. Mijając zwłoki, spojrzał krótko. Zadrżał mu mięsień pod okiem, może tylko na chwilę. Skrzywił się i spuścił głowę. I nic więcej. Ja też nie patrzyłem długo. Ale widziałem. Krew była już ciemna, ziemia ją przyjęła. Tylko powietrze jeszcze nie wiedziało, co z tym zrobić. Pachniało miedzią. I winą.
Wróciliśmy na trakt. Jakby nigdy nic. Tylko że wszystko było inne. Dźwięk kół na żwirze był zbyt głośny. Skrzypienie desek drażniło jak powtarzający się szept. Każdy odgłos był jak drapanie po zranionej skórze. Czułem to w zębach. Później zatrzymaliśmy się w jednej z karczm.

Moment na sen przyszedł, zanim jeszcze zdążyłem cokolwiek przemyśleć - i dobrze. Nie miałem ochoty wracać do tamtej chwili. Ani do spojrzenia tego, który zginął. Ani do słów strażników, gdy Maru wrócił z raportu. Nie potrzebowałem potwierdzenia, że historia zaatakowała nas znowu. Że kolejny raz przeszłość, której nie da się zmienić, postanowiła spłonąć jeszcze raz - tym razem przez obcego brata i syna. Czułem wtedy coś dziwnego. Nie żal. Nie współczucie. Ale znajomość - jakby ta opowieść, choć tragiczna, była zbyt często odczytywana w moim świecie. Strata, przemoc, krzywda, niekończąca się spirala. Nawet jeśli ten człowiek był świrem, nawet jeśli sięgnął po broń pierwszy - nie można było nie poczuć tego cienia, który za nim szedł. Bo przecież z cienia pochodził. A cień jego cierpienia należał do kogoś, kto nie dostał nigdy szansy, by to wszystko rozładować. Takich ludzi będzie więcej. I będą wracać. Siedziałem na łóżku, kiedy drzwi zamknęły się za nami. Pokój był schludny. Miękkie światło lampy rzucało cienie na ściany, jakby wszystko wewnątrz było trochę bardziej miękkie niż rzeczywistość na zewnątrz. I całe szczęście. Miałem dosyć krawędzi na dziś. Nie skomentowałem faktu, że jest jedno łóżko. Nie czułem się niezręcznie. Ani śmiało. Po prostu... zaakceptowałem to jak wszystko inne tego dnia - jako konieczność, jak oddech. Jak blizna, która się nie pyta, czy może zostać. Przeciągnąłem dłonią po karku i pozwoliłem ciału zapaść się w miękkość. Ciepło pościeli było czymś nowym. Nie luksusem - tylko odmiennością od tego, co czułem na skórze jeszcze kilka godzin wcześniej. Tam była krew. Tu był zapach mydła i lnu. Zasnęliśmy szybko. Nawet nie wiem, czy powiedzieliśmy sobie coś przedtem. Może jakieś krótkie „dobranoc”, może tylko spojrzenie. Ale zasnąłem jak ktoś, kto właśnie przeżył coś, czego nie chce przeżywać drugi raz. Jak ktoś, kto nie śni, bo ciało jest zbyt wyczerpane, by dać umysłowi choćby jedną scenę więcej. I może to był właśnie spokój, na który zasłużyliśmy. Nie odpoczynek, ale zawieszenie. Jakby świat wreszcie dał nam jedno: chwilę, w której nic się nie dzieje. Chociaż wiem, że nie potrwa to długo. Bo zawsze ktoś podnosi kunai.

Z każdą kolejną sekundą sen zamieniał się w klątwę, w przeklęty rytuał, który miał mi pokazać wszystko to, czego nie chcę pamiętać, wszystko, przed czym próbowałem uciec. Gdy brunet znowu się pojawił, z tym swoim wiecznie pogardliwym wyrazem twarzy, nie byłem tylko wściekły - byłem wściekłością. Palącym gniewem, który nie miał ujścia. Stał przede mną i trzymał ją - ją - w swoich łapskach, jak trofeum, jak żywą tarczę i sztylet wbity prosto w mój żołądek. Nie mogłem nic zrobić. Moje mięśnie nie reagowały, nogi wrosły w ziemię, ręce odmawiały posłuszeństwa. A on gadał, dalej, z tą obrzydliwą pewnością siebie, obrzucał mnie obelgami, szczuł, szydził, grzebał w moich ranach z uciechą psychopaty. Każde jego słowo czułem w trzewiach jak rozżarzony drut. Kiedy powiedział, że zdradziłem własny klan - Senju - coś we mnie eksplodowało. Chciałem go rozszarpać. Chciałem się zerwać, rzucić na niego z gołymi rękami, zatopić paznokcie w jego gardle i zdusić to ścierwo, zanim zdąży powiedzieć cokolwiek więcej. Ale nie mogłem. Bo nim zrobiłem krok - zdetonował. Notki wybuchowe. Wiedziałem, co to znaczyło. Wiedziałem jeszcze zanim ogień dotarł do mnie, zanim huk przeszył powietrze. Jej głowa. Jej przeklęta, przeklęta głowa potoczyła się do moich stóp. Otworzyłem usta, ale nie wydałem z siebie żadnego dźwięku. Chciałem krzyczeć. Krzyczeć tak mocno, żeby wyrwać ten koszmar ze swojego mózgu razem z korzeniami. Ale krzyk został we mnie, zamrożony, zdławiony. Patrzyłem tylko, bezradny, znienawidzony sam przez siebie, a jej oczy, martwe i spokojne, patrzyły na mnie z niemym pytaniem: gdzie byłeś? Nagle zmiana. Las. Zieleń. Koneko. Jej lekkość. Spokój. Zwierzęta lgnęły do niej, jakby była czymś więcej niż człowiekiem. I w tym cholernym momencie - ten jeleń. Ten przeklęty jeleń, który wyszeptał słowa, jakich żadne stworzenie nie powinno znać: „Dlaczego nam to robisz?” A potem... wszystko zaczęło się sypać. Krew. Jej dłonie całe we krwi. Las zamieniający się w piekło. Każde zwierzę martwe. Każdy kawałek natury wyniszczony. To ja. To przez mnie. Wiedziałem. Nie musiałem słyszeć oskarżeń, nie musiałem widzieć palców wskazujących w moją stronę. To ja to zrobiłem. Pozwoliłem na to. Swoją biernością. Swoim brakiem decyzji. Swoją cholerną kontrolą, która nie uratowała nikogo. Wtedy ziemia się rozstąpiła. Nie symbolicznie. Dosłownie. Wulkan ryknął jak rozgniewane bóstwo, rzucając niebo w ogień. Płonął las, płonęła natura, płonęła Koneko, płonęło wszystko, co znałem. Czułem, jak wszystko, co próbowałem zbudować w sobie przez lata, rozpada się, jak nic nie zostało - tylko ruina. Wszystko umarło. Wszystko było moją winą.

Krzyk . Nie żaden jęk, nie stłumione sapnięcie, nie desperacki oddech — to był ryk. Potężny, dziki, z głębi trzewi. Jakby wszystko, co tłumiłem przez całe życie, wyrwało się naraz. Krzyczałem z bólu, ze strachu, ze wściekłości — z nienawiści do świata, który pozwolił, żeby to się wydarzyło. Twarz miałem wykrzywioną jakby ktoś właśnie wyrywał mi duszę przez gardło, mięśnie napięte do granic, jakby ciało nie mogło pomieścić już ani grama emocji. Z ust wydobywał się dźwięk, który nie przypominał już ludzkiego głosu. Jak ryk rannego zwierzęcia, walczącego do końca. Pot spływał mi z czoła. Zęby zgrzytały, dłonie były zaciśnięte w pięści tak mocno, że paznokcie wbijały się w skórę aż do krwi. Dreszcze przechodziły mnie falami, jakbym właśnie wyrwał się z lodowatej trumny. Nie wiedziałem, gdzie jestem. Pokój? Ciemność? Cztery ściany? Wszystko zlewało się w jedną, rozmazaną masę. Serce waliło mi tak, że słyszałem je w uszach. Oczy rozbiegane, szukające zagrożenia, jakbym nadal był tam, w lesie, patrzył na jej oczy, na jej głowę przy moich stopach. Moje plecy przylgnęły do ściany jakby to była jedyna bezpieczna rzecz na świecie. Gardło bolało od wrzasku, ale to był ból, który czułem z ulgą. Bo to oznaczało, że jeszcze żyję. Że to tylko sen. Ale to nie był tylko sen. Bo uczucie zostało. Ślady na duszy nie znikają, kiedy otwierasz oczy. Widziałem jej twarz. Jego głos jeszcze dźwięczał w moich uszach. Jeleń. Las. Krew. Koneko. To wszystko nie zgasło. To się wypaliło we mnie, jak piętno.
Oddychałem płytko. Z trudem. Świat wracał powoli. Ale ja już wiedziałem, że tej nocy nie zapomnę nigdy. I że nie zasnę więcej. Bo to, co tam widziałem... to wróci. I wróci znów. I znów. I znów. Dygotałem ze stresu, a to nie był koniec. Czułem, jak resztki gniewu z koszmaru przenikają do rzeczywistości — tylko że teraz nie mogłem ich nigdzie skierować. Stałem obok, nieruchomy, jakby wryty w ziemię, patrząc na Maru. Na te łzy. Na roztrzaskane drewno, na to całe pieprzone nic, które zostało z wozu. Zaciskałem pięści. Nie dlatego, że byłem gotów do walki. Tylko po to, żeby nie roztrzaskać sobie głowy o ścianę z frustracji. Pierdolony blodnyn.


82%
Nazwa
Chiyute no Jutsu
Ranga
D
Pieczęci
Brak
Zasięg
Bezpośredni | 2 metry (Iryōjutsu A)
Koszt Ranga D: B: 8% | A: 6% | S: 4% | S+: 2% (1/2 na turę)
Ranga C: B: 12% | A: 9% | S: 6% | S+: 3% (1/2 na turę)
Ranga B: B: 16% | A: 12% | S: 8% | S+: 4% (1/2 na turę)
Dodatkowe W przypadku leczenia samego siebie, technika działa rangę niżej i wymaga całkowitego skupienia | Po zasklepianiu większych ran tą techniką pozostają blizny na ciele rannego
Opis Podstawowa i najważniejsza technika w asortymencie każdego medycznego ninja. Użytkownik przykłada obydwie dłonie w okolice rany pacjenta i przesyła do niej swoją chakrę. Ta przyśpiesza naturalne właściwości regeneracyjne ciała, wymuszając zasklepianie się ran i naprawę naczyń krwionośnych. Trudność zabiegu zależy bezpośrednio od rodzaju rany - szarpane są trudniejsze do zaleczenia niż zwykłe cięcia, a wielkość ubytku ciała czy stopień narażenia na infekcję zwiększają trudność poprawnego wyleczenia. Skuteczność techniki zależy bezpośrednio od umiejętności, wiedzy medycznej użytkownika i ilości chakry w nią włożoną, przez co zaawansowani medycy są w stanie osiągnąć znacznie lepsze rezultaty niż nowicjusz:
Iryōjutsu D Technika jest w stanie wyleczyć pomniejsze rany i tamować krwawienie z mniejszych naczyń krwionośnych. W przypadku poważnych ran jest w stanie zmniejszyć krwawienie. Nadal zalecane jest korzystanie ze środków dezynfekujących i opatrunków. Proces jest też stosunkowo wolny. Leczenie ran lekkich trwa dwie tury.
Iryōjutsu C Medyk nie musi trzymać rąk na ranie, szczędząc bólu pacjentowi. Oprócz tego możliwości regeneracyjne nasilają się, możliwe jest tamowanie ran tętniczych i leczenie głębszych ran sięgających nawet do kości, a sam proces staje się szybszy. Odkażanie ran nie jest konieczne, ale jest zalecane. Leczenie ran lekkich trwa turę, a średnich dwie tury.
Iryōjutsu B Medyk może uleczyć głębokie rany, zasklepić rany tętnicze, złączyć ze sobą złamane kości, a nawet pozbyć się krwawień i drobnych uszkodzeń organów wewnętrznych. Wyleczona kość będzie osłabiona i ponowne jej uszkodzenie w krótkim czasie może skończyć się nie złamaniem, a pokruszeniem. Dodatkowo technika dezynfekuje ranę w trakcie regeneracji. Od tej rangi możliwe jest wykonywanie techniki jedną ręką. Leczenie ran lekkich trwa mniej niż turę, średnich turę, a ciężkich dwie tury.
Iryōjutsu A Pasywnie: Od tej rangi możliwe jest przesłanie medycznej chakry w formie cienkiego strumienia o długości maksymalnie 2m. Dzięki temu medyk nie musi stać bezpośrednio przy ofierze celem jej uleczenia. Nadal wymagane jest skupienie, a jednocześnie można stworzyć jeden taki strumień. Przesłanie medycznej chakry na odległość nie powoduje zwiększenia kosztów chakry i redukcji możliwości medycznych techniki.
Nazwa
Sharingan: Ni Tomoe
Na poziomie dwóch łezek możliwości Sharingana rosną dość znacząco w stosunku do poprzednika. Od tej pory użytkownik jest w stanie rozpoznać na pierwszy rzut oka działające genjutsu. Poprawiają się także percepcja użytkownika. Nie jest to jeszcze pełnia możliwości tego Kekkei Genkai, ale rozwój jest widoczny od razu.
Możliwości
  • Widzenie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
  • Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
  • Rozpoznawanie genjutsu
  • Odróżnianie klonów od oryginału - ranga C w dół
  • Bonus atrybutów - wzrost percepcji o 30 punktów
  • Kopiowanie technik - Tylko techniki taijutsu i bukijutsu (w przypadku braku dziedziny męczą o wiele bardziej). Wykonywane dopiero po przeciwniku.
Wymagania Przebudzenie zgodnie z mechaniką klanu (w przypadku misji minimum B), dziedzina klanowa D
Koszt E: 8% | D: 6% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalne (1/2 podtrzymanie) (koszt x3 jeśli dziedzina klanowa nie jest rozwinięta na rangę C)
autor: Shigemi
11 cze 2025, o 12:35
Forum: Shinrin
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 382
Odsłony: 44208

Re: Szlak transportowy


Obrazek

Kruki odleciały, ale ich krakanie jeszcze przez dłuższą chwilę dudniło mi w głowie, jakby samo powietrze powtarzało pogłos śmierci. Ten moment… zaraz po końcu walki, kiedy adrenalina jeszcze nie opadła, ale już wiesz, że nie musisz się ruszać -ten moment jest najgorszy. Bo nagle wszystko, co tłumiłeś, zalewa cię falą. Nie było zwycięstwa. Nie było satysfakcji, tak wyglądałem na zewnątrz, ale w środk było inaczej. Dzika satysfakcja, lekkie drżenie podniecenia oraz upiorny dreszcz, jeśli ktoś to widział musiał myśleć, że przeżywam jego śmierć i to była prawda, ale zgoła inna. Nie miałem żalu, chociaż takie pozory przedstawiałem, ale dobicie go, to uczucie władzy, ta boska cząstka decyzji była demonicznie przyjemna. Było ciało, które jeszcze przed chwilą miało głos, oddech, butę. Teraz leżało nieruchomo. Na wpół otwarte usta, jakby wciąż chciały dokończyć jakieś zdanie. Palce, które nie zdążyły zacisnąć się na moim ubraniu. Tylko krew wypływała dalej. Zbyt ciemna. Zbyt gęsta. I zbyt znajoma. Stałem bez ruchu, z dłońmi ciężkimi od decyzji. To nie był pierwszy raz. Ale nigdy nie przestaje to być cholernie prawdziwe. Czasem myślę, że moment tuż po zadaniu ciosu mówi o człowieku więcej niż cokolwiek innego. Bo kiedy kurz opada, a wróg milknie -zostajesz tylko ty. I to, co zrobiłeś. Odwróciłem się. Kroki były lekkie, ale niepewne. Nie dlatego, że miałem wątpliwości. Nie. Po prostu cisza polany była teraz zbyt głośna. Słońce wyszło zza chmur. Nieśmiało, jakby bało się, że rozświetli za dużo. Nie potrzebowałem światła. Potrzebowałem ruchu. Potrzebowałem, żeby ręce miały coś do roboty, zanim zacznę się zastanawiać. Którym ja własciwie jestem? Ćpunem szpitalnym? Mordercą? Lekarzem? Socjopatą? A Może wszystkie odpowiedzi są prawidłowe? Westchnąłem cicho, moja impulsywność i łatwość ulegania żądzom i emocjom nie była moim największym sojusznikiem, a woreczek z lekami z Sogen, aby uspokoić nerwy robił się coraz bardziej kuszący... Musiałem się uspokoić, musiałem znaleźć sobie zajęcie, a moi towarzysze byli idealni do tego. Wyglądali na trochę pokiereszowanych, zwłaszcza Maru.

Zbliżyłem się do wozu. Do nich. Koń odstąpił o krok. Wyczuł, kim jestem -kim byłem chwilę temu. Parsknął, podnosząc kurz spod kopyt. Przez moment nasze spojrzenia się spotkały. I może to tylko moje złudzenie, ale w jego oczach było coś... znajomego. Instynkt. Lęk. Albo po prostu rozpoznanie: drapieżnik. Kiedy w końcu klęknąłem przy Maru, miałem już ręce gotowe do pracy. Mechanicznie, pewnie. Palce przesuwały się po jego żebrach, rozpoznając pod skórą zniekształcenia. Pęknięcia. Pulsujące naczynia. Ciało krzyczało, choć usta próbowały milczeć. Typowy przypadek. Nie zadałem pytań. Nie słuchałem od razu. Zacząłem od techniki. Cicha, chłodna zieleń chakry rozlała się po jego boku. Uspokoiła nerwy. Wygasiła na moment ból. Następnie szybkim, wprawnym ruchem ustawiłem żebra w odpowiedniej pozycji i chakrq powoli zaczęła scalać kości. Dopiero potem, kiedy jego oddech zwolnił, spojrzałem mu w twarz. Oczy już nie miały tego błysku, który jeszcze rano pojawiał się przy każdej wzmiance o zysku, o planie, o kupieckim sprycie. Teraz był w nich strach. I pytanie, którego nie wypowiedział. Następnie opatrzyłem Koneko i również za pomocą Chiyute no Jutsu doprowadziłem ją do stanu używalności. A potem przemówił. Słowa leciały jak ścinki papieru rzucone pod wiatr. Wyjaśnienia. Przysięgi. Zaprzeczenia. Nie przerywałem mu. Pozwoliłem mu mówić, bo wiedziałem, że musi. Nie dla mnie. Dla siebie. Żeby móc to jakoś ułożyć w głowie. Ale nie sądzę, żeby mu się to udało. Nie tym razem. W końcu kiwnąłem tylko głową. Milcząco. Bez potwierdzenia, bez sprzeciwu.
Nie mi sądzić czy kłamiesz czy nie – powiedziałem cicho. – Ale jeśli ktoś cię chciał z tej drogi usunąć... to nie był ostatni raz, ach i uważaj kość mimo że jest zrośnięta to przez osiem tygodni pozostanie osłabiona. - Wstałem. Otarłem dłonie o trawę, ale krew nie znika tak łatwo. Ani z palców, ani z myśli. Popatrzyłem na konie, które już się uspokoiły. Na las, który wrócił do szeptu. Na Koneko, która jak zwykle nie wyglądała na przerażoną, tylko... obcą. Jakby była bardziej częścią drzew niż tego całego świata ludzi. I może dobrze. Może jedno z nas powinno być poza tym wszystkim. Podszedłem do rzeki umyć ręce, zmyć krew, którą jako medyk powinienem chronić, a nie odbierać. Nie chciałem już więcej mówić. Ani słuchać. Każde kolejne słowo wydawało się zbędne, jak kurz na ranie — tylko pogarsza sprawę. W powietrzu wciąż unosił się zapach krwi, wilgoci i spalonego powietrza po technikach. Polana, jeszcze przed chwilą niemal sielankowa, straciła swój urok. Nie było tu już miejsca na odpoczynek, nie po tym, co się wydarzyło. Trzeba było ruszyć. Wrócić do rutyny, do bezruchu pomiędzy uderzeniami. Cokolwiek dalej nas czekało, łatwiej będzie to znieść w drodze. W milczeniu. Bez myśli. Bez wspomnień. Chociaż to było awykonalne, aby tak się odciąć próbować było trzeba. Przemierzaliśmy trakt do wspomnianego przez Maru miejsca, nie byłem zbytnio rozmowmy, ale jeśli ktoś zagadał to oczywiście kontynuowałem konwersację, nie byłem jakimś totalnym mrukiem, natomiast mając sposobność próbowałem sobie podrzemać na wozie. Z tyłu głowy ciągle tliło mi się zagrożenie związane z "Blondynem", ale miałem nadzieję, że nic się nie stanie.




Chakra 103% - 12% (Maru)-9% (Koneko) = 82%
Nazwa
Chiyute no Jutsu
Ranga
D
Pieczęci
Brak
Zasięg
Bezpośredni | 2 metry (Iryōjutsu A)
Koszt Ranga D: B: 8% | A: 6% | S: 4% | S+: 2% (1/2 na turę)
Ranga C: B: 12% | A: 9% | S: 6% | S+: 3% (1/2 na turę)
Ranga B: B: 16% | A: 12% | S: 8% | S+: 4% (1/2 na turę)
Dodatkowe W przypadku leczenia samego siebie, technika działa rangę niżej i wymaga całkowitego skupienia | Po zasklepianiu większych ran tą techniką pozostają blizny na ciele rannego
Opis Podstawowa i najważniejsza technika w asortymencie każdego medycznego ninja. Użytkownik przykłada obydwie dłonie w okolice rany pacjenta i przesyła do niej swoją chakrę. Ta przyśpiesza naturalne właściwości regeneracyjne ciała, wymuszając zasklepianie się ran i naprawę naczyń krwionośnych. Trudność zabiegu zależy bezpośrednio od rodzaju rany - szarpane są trudniejsze do zaleczenia niż zwykłe cięcia, a wielkość ubytku ciała czy stopień narażenia na infekcję zwiększają trudność poprawnego wyleczenia. Skuteczność techniki zależy bezpośrednio od umiejętności, wiedzy medycznej użytkownika i ilości chakry w nią włożoną, przez co zaawansowani medycy są w stanie osiągnąć znacznie lepsze rezultaty niż nowicjusz:
Iryōjutsu D Technika jest w stanie wyleczyć pomniejsze rany i tamować krwawienie z mniejszych naczyń krwionośnych. W przypadku poważnych ran jest w stanie zmniejszyć krwawienie. Nadal zalecane jest korzystanie ze środków dezynfekujących i opatrunków. Proces jest też stosunkowo wolny. Leczenie ran lekkich trwa dwie tury.
Iryōjutsu C Medyk nie musi trzymać rąk na ranie, szczędząc bólu pacjentowi. Oprócz tego możliwości regeneracyjne nasilają się, możliwe jest tamowanie ran tętniczych i leczenie głębszych ran sięgających nawet do kości, a sam proces staje się szybszy. Odkażanie ran nie jest konieczne, ale jest zalecane. Leczenie ran lekkich trwa turę, a średnich dwie tury.
Iryōjutsu B Medyk może uleczyć głębokie rany, zasklepić rany tętnicze, złączyć ze sobą złamane kości, a nawet pozbyć się krwawień i drobnych uszkodzeń organów wewnętrznych. Wyleczona kość będzie osłabiona i ponowne jej uszkodzenie w krótkim czasie może skończyć się nie złamaniem, a pokruszeniem. Dodatkowo technika dezynfekuje ranę w trakcie regeneracji. Od tej rangi możliwe jest wykonywanie techniki jedną ręką. Leczenie ran lekkich trwa mniej niż turę, średnich turę, a ciężkich dwie tury.
Iryōjutsu A Pasywnie: Od tej rangi możliwe jest przesłanie medycznej chakry w formie cienkiego strumienia o długości maksymalnie 2m. Dzięki temu medyk nie musi stać bezpośrednio przy ofierze celem jej uleczenia. Nadal wymagane jest skupienie, a jednocześnie można stworzyć jeden taki strumień. Przesłanie medycznej chakry na odległość nie powoduje zwiększenia kosztów chakry i redukcji możliwości medycznych techniki.
Nazwa
Sharingan: Ni Tomoe
Na poziomie dwóch łezek możliwości Sharingana rosną dość znacząco w stosunku do poprzednika. Od tej pory użytkownik jest w stanie rozpoznać na pierwszy rzut oka działające genjutsu. Poprawiają się także percepcja użytkownika. Nie jest to jeszcze pełnia możliwości tego Kekkei Genkai, ale rozwój jest widoczny od razu.
Możliwości
  • Widzenie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
  • Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
  • Rozpoznawanie genjutsu
  • Odróżnianie klonów od oryginału - ranga C w dół
  • Bonus atrybutów - wzrost percepcji o 30 punktów
  • Kopiowanie technik - Tylko techniki taijutsu i bukijutsu (w przypadku braku dziedziny męczą o wiele bardziej). Wykonywane dopiero po przeciwniku.
Wymagania Przebudzenie zgodnie z mechaniką klanu (w przypadku misji minimum B), dziedzina klanowa D
Koszt E: 8% | D: 6% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalne (1/2 podtrzymanie) (koszt x3 jeśli dziedzina klanowa nie jest rozwinięta na rangę C)
autor: Shigemi
10 cze 2025, o 23:56
Forum: Shinrin
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 382
Odsłony: 44208

Re: Szlak transportowy


Obrazek

Czy ja byłem w tym momencie agresorem? Ofiarą? Nie. Byłem czymś gorszym. Czymś, co nie musi już udawać, że te słowa ranią. Czymś, co przestało się przejmować moralnością, gdy tylko świat wypluł na moje buty resztki wszystkiego, co znałem. Bo ostatecznie - nie ma żadnego kodeksu. Nie ma zasad. Są tylko decyzje i ich konsekwencje. Mój cień padł na ziemię, tuż obok plam krwi i śliny. Słońce przebiło się przez liście, a cień poruszył się jakby niezależnie, falując, jakby las sam rozumiał, że dzieje się coś, czego nie powinien dotykać nawet czas. Jego złość już do mnie nie docierała. Już nie. Słowa były żałosnym jękiem -jak kopanie nogami pod wodą, kiedy już wiesz, że się topisz. Życzenia śmierci, wyzwiska, wspomnienie Sogen -to wszystko brzmiało jak szept zdechłego psa, który próbuje jeszcze raz ugryźć rękę, która go dobiła. I ten błysk. Jeszcze jeden desperacki skurcz. Jakby próbował przywołać bogów, którzy dawno przestali go słuchać. Stałem nad nim. Nie jako człowiek. Jako wyrok. Nie było już we mnie litości. Nie było triumfu. Tylko pustka, która miała jego twarz odbitą w środku -zapuchniętą, złą, zionącą jadem i gniewem tak starym, że aż zgniłym. Widziałem jego oczy. Już nie z wściekłością -z paniką. Jeszcze przed sekundą myślał, że coś ugra. Teraz wiedział, że nie. Że nie trafił do człowieka, tylko w coś, co dawno przestało czekać na sprawiedliwość. Przede mną nie było sądu, nie było negocjacji, nie było litości. Była tylko chłodna, metodyczna decyzja. Czułem w ustach coś metalicznego. Nie smak krwi. Smak decyzji, która już zapadła. Nie czułem satysfakcji. Nie czułem nic. Było mi wszystko jedno, co powie jeszcze. Było mi wszystko jedno, czy zrozumie. Tego świata i tak już nie będzie dla niego. A moje oczy -moje oczy były czerwone. I nie patrzyły na niego. One patrzyły przez niego. Jakby już widziały następną ofiarę. Las milczał. Konie przestały parskać. Koneko była gdzieś w tle, ale jej obecność zlała się z otoczeniem -z wiatrem, z wodą, z zapachem polany. Wszystko zeszło na dalszy plan. Liczył się tylko ten jeden moment, jedno oddechowe zawahanie -gdy wiesz, że nikt cię nie powstrzyma, że jesteś granicą, której nie powinien był przekroczyć. Patrzyłem na niego. A on wiedział, że już go nie ma. Że tylko jeszcze nie przestał oddychać. To była cisza przed ciosem. Cisza, w której mogłem usłyszeć własną duszę, a ta nie miała nic miłego do powiedzenia.

Podszedłem bliżej, jego słowa nie robiły na mnie wrażenia, a zapowiadało się, że jego towarzysz nie powróci, jeszcze przed chwilą miałem opory przed wykonaniem ostatniego lekarskiego cięcia, aktu dla jednych łaski, a dla innych spełnienia największych strachów. Z upiornym uśmieszkiem nachyliłem się nad nim i stało się, paniczny atak, znowu jakaś technika Raitonu, która miała mu uratować życie, a mnie sparaliżować robię wszystko, aby jej uniknąć, a następnie szybko skracam dystans doskokiem. Walczył do ostatniego momentu. Jednak moje położenie było lepsze, byłem w pełni sił. Jedną ręką łapię go za nadgarstek, tak, aby zablokować jego atak, drugą ręką korzystam z wyrzutni kunai, która jest w moim rękawie dobywam schowaną tam broń i wykonuję proste pchnięcie w serce, wyciągam kunai i uderzam tyłem kunaia delikwenta w skroń. Tyle, aby ulżyć cierpieniu - Mizerykordia w pełnym wydaniu, akt łaski, akt pokazania wyższości nad przeciwnikiem i odebrania mu możliwości odejścia na własnych warunkach. Coś jakby ostateczne pohańbienie. Po zakończeniu tego aktu, odchodzę od jego ciała i ruszam w stronę Koneko i Maru, aby ich obejrzeć i jeśli przyjdzie taka kolejność to opatrzeć.



TLDR
Wykonuję unik przed techniką Raitonu, następnie szybko skracam dystans, łapię go za rękę z kunaiem, a drugą ręką wbijam mu kunai w serce, a później nokautuję go rękojeścią kunaia.
Robię swoje, a później opatruję Maru i Koneko, jeśli to potrzebne to za pomocą Chiyute no Jutsu.
Chakra 103%
Nazwa
Chiyute no Jutsu
Ranga
D
Pieczęci
Brak
Zasięg
Bezpośredni | 2 metry (Iryōjutsu A)
Koszt Ranga D: B: 8% | A: 6% | S: 4% | S+: 2% (1/2 na turę)
Ranga C: B: 12% | A: 9% | S: 6% | S+: 3% (1/2 na turę)
Ranga B: B: 16% | A: 12% | S: 8% | S+: 4% (1/2 na turę)
Dodatkowe W przypadku leczenia samego siebie, technika działa rangę niżej i wymaga całkowitego skupienia | Po zasklepianiu większych ran tą techniką pozostają blizny na ciele rannego
Opis Podstawowa i najważniejsza technika w asortymencie każdego medycznego ninja. Użytkownik przykłada obydwie dłonie w okolice rany pacjenta i przesyła do niej swoją chakrę. Ta przyśpiesza naturalne właściwości regeneracyjne ciała, wymuszając zasklepianie się ran i naprawę naczyń krwionośnych. Trudność zabiegu zależy bezpośrednio od rodzaju rany - szarpane są trudniejsze do zaleczenia niż zwykłe cięcia, a wielkość ubytku ciała czy stopień narażenia na infekcję zwiększają trudność poprawnego wyleczenia. Skuteczność techniki zależy bezpośrednio od umiejętności, wiedzy medycznej użytkownika i ilości chakry w nią włożoną, przez co zaawansowani medycy są w stanie osiągnąć znacznie lepsze rezultaty niż nowicjusz:
Iryōjutsu D Technika jest w stanie wyleczyć pomniejsze rany i tamować krwawienie z mniejszych naczyń krwionośnych. W przypadku poważnych ran jest w stanie zmniejszyć krwawienie. Nadal zalecane jest korzystanie ze środków dezynfekujących i opatrunków. Proces jest też stosunkowo wolny. Leczenie ran lekkich trwa dwie tury.
Iryōjutsu C Medyk nie musi trzymać rąk na ranie, szczędząc bólu pacjentowi. Oprócz tego możliwości regeneracyjne nasilają się, możliwe jest tamowanie ran tętniczych i leczenie głębszych ran sięgających nawet do kości, a sam proces staje się szybszy. Odkażanie ran nie jest konieczne, ale jest zalecane. Leczenie ran lekkich trwa turę, a średnich dwie tury.
Iryōjutsu B Medyk może uleczyć głębokie rany, zasklepić rany tętnicze, złączyć ze sobą złamane kości, a nawet pozbyć się krwawień i drobnych uszkodzeń organów wewnętrznych. Wyleczona kość będzie osłabiona i ponowne jej uszkodzenie w krótkim czasie może skończyć się nie złamaniem, a pokruszeniem. Dodatkowo technika dezynfekuje ranę w trakcie regeneracji. Od tej rangi możliwe jest wykonywanie techniki jedną ręką. Leczenie ran lekkich trwa mniej niż turę, średnich turę, a ciężkich dwie tury.
Iryōjutsu A Pasywnie: Od tej rangi możliwe jest przesłanie medycznej chakry w formie cienkiego strumienia o długości maksymalnie 2m. Dzięki temu medyk nie musi stać bezpośrednio przy ofierze celem jej uleczenia. Nadal wymagane jest skupienie, a jednocześnie można stworzyć jeden taki strumień. Przesłanie medycznej chakry na odległość nie powoduje zwiększenia kosztów chakry i redukcji możliwości medycznych techniki.
Nazwa
Sharingan: Ni Tomoe
Na poziomie dwóch łezek możliwości Sharingana rosną dość znacząco w stosunku do poprzednika. Od tej pory użytkownik jest w stanie rozpoznać na pierwszy rzut oka działające genjutsu. Poprawiają się także percepcja użytkownika. Nie jest to jeszcze pełnia możliwości tego Kekkei Genkai, ale rozwój jest widoczny od razu.
Możliwości
  • Widzenie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
  • Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
  • Rozpoznawanie genjutsu
  • Odróżnianie klonów od oryginału - ranga C w dół
  • Bonus atrybutów - wzrost percepcji o 30 punktów
  • Kopiowanie technik - Tylko techniki taijutsu i bukijutsu (w przypadku braku dziedziny męczą o wiele bardziej). Wykonywane dopiero po przeciwniku.
Wymagania Przebudzenie zgodnie z mechaniką klanu (w przypadku misji minimum B), dziedzina klanowa D
Koszt E: 8% | D: 6% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalne (1/2 podtrzymanie) (koszt x3 jeśli dziedzina klanowa nie jest rozwinięta na rangę C)
autor: Shigemi
10 cze 2025, o 22:55
Forum: Shinrin
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 382
Odsłony: 44208

Re: Szlak transportowy


Obrazek

Czułem się… oszukany. Nie przez przeciwnika -przez sam siebie. Przez tę idiotyczną część mojego umysłu, która sądziła, że plan wystarczy. Że przewidywanie daje kontrolę. Że skoro wszystko zaplanowałem, to wszystko pójdzie zgodnie z tym cholernym planem. Naiwność. Prawie dziecięca. I może właśnie to wkurzało mnie najbardziej. Bo już miałem. Już czułem ten moment, kiedy świat przestaje drgać od napięcia, a wszystko się układa: cel, precyzja, błąd przeciwnika, moja riposta -gotowa. Już czułem w mięśniach to znajome napięcie, jakby wszystko we mnie ustawione było w linii prostej do ataku. A potem... nic. Nie. Gorzej niż nic. Blondyn, z jego wynurzeniem jak z jakiejś opery mydlanej, rozdarł mi plan na pół, zanim zdążyłem zamknąć go w klamrze. Byłem już gotowy na dokończenie tego, co zacząłem. Skoncentrowany jak nóż wbity czubkiem w drewno -aż tu nagle ktoś szarpnął całą deską. Rozkołysał ją. Zabrał tę precyzję, ten czysty moment. W środku zasyczało coś paskudnego. Nie złość -już dawno minąłem próg złości. To było zniesmaczenie. Ciężkie, gęste, jak smoła.
Bo nie chodziło tylko o to, że nie zdołałem dopaść blondyna. Chodziło o to, że on zdążył. Zdążył rzucić się na moich ludzi. Na dziewczynę, która -mimo że drażni mnie czasem swoją dobrocią i niespokojnym temperamentem- nie zasługiwała na to, by dostać się pod czyjś celownik tylko dlatego, że była pierwsza na linii. Zdążył rzucić się na Maru - śmiesznego, żałosnego, ale naszego. Naszego do momentu, w którym go oddamy, nie wcześniej. A teraz łapał się za ramię i oddychał przez zaciśnięte zęby, a ja…? Ja stałem. Jak kretyn. Z rękami gotowymi, ale bez momentu. Bez puenty. Jak aktor, któremu ktoś ukradł ostatnią scenę. Wszystko wokół zadrżało jak po uderzeniu dzwonu. Dźwięk, którego nie słychać, ale czuć w kościach. Las znów był zbyt cichy. Woda szumiała zbyt głośno. Nawet światło na liściach wyglądało inaczej
nie jak poranek, ale jak ostrzeżenie. Zacisnąłem zęby. Nie dlatego, że chciałem - to było instynktowne. Jakby moje ciało próbowało samo trzymać się w ryzach, nie ufając już mojej głowie. I miało rację. Bo teraz byłem jednym wielkim błędem. Mogłem dopaść go wcześniej. Mogłem przewidzieć więcej. A teraz... teraz tylko czekałem, aż los da mi drugą szansę, a właściwie trzecią, bo dwie już spieprzyłem koncertowo.

Musiałem Wyciągnąłem trójkunai z sakwy, ruch precyzyjny, niemal bezgłośny -jak oddech, którego nie widać, ale który niesie w sobie cały ładunek znaczenia. Chłód metalu był znajomy, uspokajający. Jakby przypominał mi, że to jest świat, który rozumiem: kąt, napięcie, ciężar, lot. Nie rzeczy miękkie, nie emocje, nie ludzie z ich kaprysami, a matematyka przemocy. Ruszyłem. Powoli. Nie dlatego, że się wahałem. Właśnie dlatego, że się nie wahałem. Mój krok nie był ciężki, ale miał w sobie ten rytm, który kojarzy się z werblem przed wyrokiem. Chciałem, by to wyglądało jak egzekucja -zimna, zaplanowana, nieuchronna. Nie było w tym szaleństwa, nie było furii. Tylko konsekwencja. Kara za zakłócenie mojego porządku. Każdy krok zbliżał mnie do spętanego przybysza, który wciąż próbował ogarnąć, co się właściwie stało. Oczy miał szeroko otwarte, jakby liczył, że dostrzeże w mojej twarzy jakąś szansę -pęknięcie, cień zawahania, coś, czego można się złapać. Ale ja nie byłem tam, żeby grać w jego grę. Moje spojrzenie nie dawało mu nic. Ani litości, ani gniewu. Tylko ciszę. Wszystko, co we mnie było -ten chłód, ta determinacja -zawisło między nami jak powietrze przed burzą. Nie śpieszyłem się, bo nie musiałem. To on miał czuć, że to koniec. To on miał zobaczyć w moich ruchach tę samą obojętność, z jaką świat patrzy na porażkę. Jakby to, co się z nim stanie, nie było już nawet ważne. Tylko potrzebne. Jak dokończenie zdania, które ktoś napisał zbyt chaotycznie, i trzeba je zakończyć kropką. Nie spuszczałem wzroku. Nie odwracałem uwagi. Nie komentowałem Po prostu kusiłem Blondyna, aby wylazł z kryjówki i postanowił ratować swojego towarzysza. Moje oczy, uszy, nozdrza szukały jakiegoś punktu zaczepienia, jednego z 4 możliwych, no jeszcze jest wersja tchórza, więc pięciu. Zaatakuje mnie, Koneko, Maru lub stanie pomiędzy mną, a spętanym, wątpię żeby uciekł, a jeśli tak będzie to problem w sumie z głowy.



TLDR
Idę udawać, że chcę dobić tego co oberwał notką, aby wykurzyć z ukrycia jego towarzysza. Jeśli jednak będzie dla mnie niebezpieczny to go dobijam od razu, jeśli nie to przedłużam scenę.
Chakra 103%
Nazwa
Jigoku Koka no Jutsu
Ranga
C
Pieczęci
Wąż → Tygrys → Małpa → Świnia → Koń → Baran
Zasięg
20 metrów
Cel
Technika rzucana na pojedynczy cel
Koszt
E: 24% | D: 18% | C: 15% | B: 12% | A: 9% | S: 6% | S+: 3%
Czas trwania 2 tury (+1 tura za każde 40 Psychiki przewagi) Kula ognia dociera do celu w ciągu jednej tury
Dodatkowe
Podczas wykonywania techniki: +10 Psychiki.
Opis Dość silna jak na ten poziom technika, bo wpływająca na zmysły wzroku, słuchu oraz dotyku. Po aktywacji techniki, pojawia się duża iluzja kuli ognia, która spada z nieba lub zostaje wystrzelona przez autora genjutsu (do wyboru na etapie wykonywania techniki), a następnie mknie w dużą szybkością w kierunku oponenta. Po zbliżeniu się do celu pocisk wybucha, a ofiara widzi otaczający ją płaszcz płomieni, słyszy szum ognia, czuje wysoką temperaturę, co może wywołać dezorientację lub nawet panikę. W rzeczywistości zaś technika nie wywołuje żadnych obrażeń fizycznych. Jako że pieczęcie przypominają te od żywiołu ognia, może to wprawić w konfuzję nawet użytkowników Katonu.
  • Jeżeli Psychika większa o 40 od Konsekwencji: gorąc nacierającej kuli jest tak duży, że wydaje się aż przytłaczający, a po wybuchu ofiara ma wrażenie, że odniosła poparzenia.
Nazwa
Kyakubu Satsu
Ranga
C
Pieczęci
Tygrys → Baran
Zasięg
20 metrów
Cel
Technika rzucana na pojedynczy cel
Koszt
E: 24% | D: 18% | C: 15% | B: 12% | A: 9% | S: 6% | S+: 3%
Czas trwania
2 tury (+1 tura za każde 40 Psychiki przewagi)
Dodatkowe
Podczas wykonywania techniki: +10 Psychiki.
Opis Jutsu mające za cel ograniczenie ruchów przeciwnika. Po wykonaniu techniki i złapania w nią ofiarę, ta w trakcie trwania iluzji odnosi wrażenie utknięcia po kostki w grząskim lub płynnym podłożu. Technika wizualnie przystosowuje się do otaczającego krajobrazu i w zależności od terenu może przybrać postać na przykład ruchomych piasków, grząskiego błota, zbiornika wodnego. Dzięki temu mobilność złapanej postaci spada do minimum - możliwe jest co najwyżej bardzo powolne brodzenie, postawienie kilku pojedynczych kroków. Siła fizyczna ofiary nie jest w stanie w żaden sposób wspomóc wyrwania się z iluzji. Spętane są jedynie nogi. Ofiara pochwycona w genjutsu w biegu niemal natychmiast wytraca swój pęd i zostaje zatrzymana w miejscu.
  • Jeżeli Psychika większa o 40 od Konsekwencji: efekt ugrzęźnięcia jest silniejszy - ofiara w iluzji zapada się po kolana i nie jest w stanie jakkolwiek poruszyć nogami, a zatrzymanie w biegu jest natychmiastowe.
Nazwa
Sharingan: Ni Tomoe
Na poziomie dwóch łezek możliwości Sharingana rosną dość znacząco w stosunku do poprzednika. Od tej pory użytkownik jest w stanie rozpoznać na pierwszy rzut oka działające genjutsu. Poprawiają się także percepcja użytkownika. Nie jest to jeszcze pełnia możliwości tego Kekkei Genkai, ale rozwój jest widoczny od razu.
Możliwości
  • Widzenie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
  • Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
  • Rozpoznawanie genjutsu
  • Odróżnianie klonów od oryginału - ranga C w dół
  • Bonus atrybutów - wzrost percepcji o 30 punktów
  • Kopiowanie technik - Tylko techniki taijutsu i bukijutsu (w przypadku braku dziedziny męczą o wiele bardziej). Wykonywane dopiero po przeciwniku.
Wymagania Przebudzenie zgodnie z mechaniką klanu (w przypadku misji minimum B), dziedzina klanowa D
Koszt E: 8% | D: 6% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalne (1/2 podtrzymanie) (koszt x3 jeśli dziedzina klanowa nie jest rozwinięta na rangę C)
Chakra: 115% - 2% = 113%
autor: Shigemi
10 cze 2025, o 20:30
Forum: [WT] Tematy graczy
Temat: [WT]Shigemi
Odpowiedzi: 0
Odsłony: 58

[WT]Shigemi

Nazwa postaci:Uchiha Shigemi
Lista zaakceptowanych technik: Uwaga, trzeba aktualizować po każdym akcepcie.
D - 0
C - 0
B - 0
A - 0
S - 0
Suma wydanych PH: 0
autor: Shigemi
10 cze 2025, o 17:40
Forum: Shinrin
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 382
Odsłony: 44208

Re: Szlak transportowy


Obrazek

Wszystko we mnie wrzało. Nie z powodu bólu - bo jeszcze nie zdążyłem go zaznać, ale z powodu czystej, lodowatej furii, która przetaczała się przeze mnie jak fala. Czekałem na kontratak, a kiedy nadszedł... to nie był ten, którego się spodziewałem. To nie on mnie zaskoczył -tylko drugi. Ten, który przybył znikąd, z wody, jak wąż wynurzający się z trawy. Nie złożone znaki, nie zdradzone zamiary -po prostu surowa, bezceremonialna siła. Usłyszałem to ułamki sekund przed innymi. Dźwięk chluśnięcia, jakby rzeka nagle stała się czymś więcej niż tłem -jakby sama rzuciła się na nas. Serce mi nie przyspieszyło. Wzrok natychmiast skręcił z pierwszego celu ku nowemu. Chciałem się poruszyć, wydać rozkaz, coś rzucić, uruchomić kolejną technikę -cokolwiek. Ale nie zrobiłem nic. Jeszcze nie. Bo musiałem widzieć. Musiałem zrozumieć. Ułamek sekundy później Koneko i Maru zostali uderzeni. Zobaczyłem ją -jak leci do tyłu, jak przez krótką chwilę jej ciało traci kontakt z ziemią. Zobaczyłem Maru -i jego grymas bólu, nie tak dramatyczny jak wrzask, ale dla mnie o wiele gorszy. Mój żołądek się ścisnął, a zęby zacisnęły. Nie było już we mnie kalkulacji. Nie było miejsca na ironię, na leniwe komentarze czy chłodną analizę. Zmrożony gniew, który do tej pory trzymałem za gardło, teraz poruszył się. To nie był tylko atak. To była obraza. Gałęzie oplatające pierwszego z nich drżały jeszcze od wybuchu, a jego wrzask odbił się echem po polanie, jakby cała przyroda musiała go wysłuchać. Ale ja już nie patrzyłem na niego. Wzrok był na nowym przybyszu. Każda emocja we mnie była jak stalowy gwóźdź wbijany do środka. Nie zareagowałem. Nie jeszcze. Ale moje ciało już wiedziało. Każdy mięsień -choć nadal nieruchomy -był gotowy. Nie do walki. Do wyroku. Bo ktoś przekroczył granicę. I nie zamierzałem pozwolić mu wrócić.


Szał rozsierdził mój umysł. Nie ten dziki, ognisty szał, który pcha ludzi do nierozważnych czynów. Mój był inny. Cichy. Głęboki. Lodowaty. Tak intensywny, że wydawał się niemal obcy -jakby moje ciało zareagowało instynktem, zanim świadomość zdążyła dołączyć. Czułem, jak ciśnienie we mnie rośnie, nie rozlewając się na zewnątrz, tylko koncentrując jak soczewka skupiająca promień światła w jednym, palącym punkcie. I ten punkt był teraz we mnie. W samym środku.Zostałem zaskoczony. I to w sposób tak trywialny, tak naiwny, że aż zabolało. Pozwoliłem sobie na komfort -przekonanie, że wszystko mam pod kontrolą. Że przeliczyłem każdą zmienną. Że jeśli ktoś tu coś zacznie, to tylko na moje warunki. Krzyk pierwszego przeciwnika, zdławiony i przesiąknięty bólem, zdawał się potwierdzać ten fałszywy komfort. Oto efekt planu: wróg spętany, niezdolny do działania. Punkt dla mnie. Zwycięstwo, nawet jeśli częściowe, ale jednak okazało się, że to nie był koniec. Pojawił się ten drugi. Nie chodziło nawet o to, że uderzył. Chodziło o to, jak to zrobił. Wyszedł z rzeki jak cień, nie poprzedzając tego żadnym ostrzeżeniem, żadnym gestem, żadną aurą, którą dałoby się wyczuć wcześniej. Tak, jakby całe moje zmysły -to, co uważałem za swoją największą siłę -zostały celowo ominięte. Jakby mnie wyśmiał, bez słów.I to bolało. Więcej niż strach, więcej niż ból -to bolało. Z tyłu głowy wciąż dudniło echo uderzenia wody, wrzask pocięty na fragmenty przez korony drzew. Gdzieś obok trzaskała gałąź, może pod wpływem ruchu, może pod ciężarem powietrza przesyconego napięciem. Ptaki ucichły. Nawet wiatr, jeszcze przed chwilą rozganiający liście, jakby zamarł, czekając. Cały las... patrzył. Czułem jego spojrzenie. Tego nowego. Blondyna. Ale go nie odwzajemniałem. Nie potrzebowałem. W mojej klatce piersiowej nie było chaosu. Była pustka. Napięta, jak powierzchnia wody przed uderzeniem kamienia. Nie miałem teraz miejsca na rozbiegane myśli, żarty czy strategię. Tylko jedno uczucie rozlewało się we mnie spokojnie jak trucizna -determinacja...

Kara boska musiała nadejść, chciałem zdeptać tę irytującą mrówkę w najobrzydliwszy sposób, tak aby się wrecz zesrał ze strachu. Szybka sekwencja pieczęci: Wąż → Tygrys → Małpa → Świnia → Koń → Baran. Kula ognia spadała na niego, oblrzymia, gorąca chciałem go poprostu zmusić do omdlenia, jednak nie mogłem pozostawić tego pustemu losowi. Korzystając z chwili wyciągam "Anielskie włosie" (Item z eventu sprzed kilku lat co działa jak żyłka) przymocowuję to do kunaia i następnie biegnę w stronę tego blondyna i rzucam kunaiem w jego stronę z przywiązaną żyłką, celuję tak, aby żyłka owinęła się wokół jego szyi. I chcę go powalić, jeśli to konieczne to podbiegam i uderzam go z całej siły w potylicę, chcę aby stracił przytomność, ale nie chcę go zabijać. Podobnie z tamtym przybyszem, jeśli się to uda to związuję go tak, aby nie mógł być zagrożeniem, a następnie idę związać drugiego, a właściwie pierwszego zbira oraz leczę go, tak aby mógł przeżyć. Śmierć to była prosta kara, zbyt prostacka, nie dająca nic poza wymazaniem istnienia. Upokorzenia zaś ciągną się za nami całe życie zostawiają ślady, traumy, blizny fizyczne oraz psychiczne. Ten rodzaj kary dużo bardziej mi się podobał.




TLDR

Używam Genjutsu
Rzucam kunai z zyłką, biegnę w jego stronę i staram się zrobić wszystko, aby stracił przytomność, ale nie chcąc go zabijać
związuję blondyna następnie idę do pierwzego zbira, związuję go, a następnie leczę, tak żeby nie umarł.
Chakra 115% - 21%= 94%
Nazwa
Jigoku Koka no Jutsu
Ranga
C
Pieczęci
Wąż → Tygrys → Małpa → Świnia → Koń → Baran
Zasięg
20 metrów
Cel
Technika rzucana na pojedynczy cel
Koszt
E: 24% | D: 18% | C: 15% | B: 12% | A: 9% | S: 6% | S+: 3%
Czas trwania 2 tury (+1 tura za każde 40 Psychiki przewagi) Kula ognia dociera do celu w ciągu jednej tury
Dodatkowe
Podczas wykonywania techniki: +10 Psychiki.
Opis Dość silna jak na ten poziom technika, bo wpływająca na zmysły wzroku, słuchu oraz dotyku. Po aktywacji techniki, pojawia się duża iluzja kuli ognia, która spada z nieba lub zostaje wystrzelona przez autora genjutsu (do wyboru na etapie wykonywania techniki), a następnie mknie w dużą szybkością w kierunku oponenta. Po zbliżeniu się do celu pocisk wybucha, a ofiara widzi otaczający ją płaszcz płomieni, słyszy szum ognia, czuje wysoką temperaturę, co może wywołać dezorientację lub nawet panikę. W rzeczywistości zaś technika nie wywołuje żadnych obrażeń fizycznych. Jako że pieczęcie przypominają te od żywiołu ognia, może to wprawić w konfuzję nawet użytkowników Katonu.
  • Jeżeli Psychika większa o 40 od Konsekwencji: gorąc nacierającej kuli jest tak duży, że wydaje się aż przytłaczający, a po wybuchu ofiara ma wrażenie, że odniosła poparzenia.
Nazwa
Kyakubu Satsu
Ranga
C
Pieczęci
Tygrys → Baran
Zasięg
20 metrów
Cel
Technika rzucana na pojedynczy cel
Koszt
E: 24% | D: 18% | C: 15% | B: 12% | A: 9% | S: 6% | S+: 3%
Czas trwania
2 tury (+1 tura za każde 40 Psychiki przewagi)
Dodatkowe
Podczas wykonywania techniki: +10 Psychiki.
Opis Jutsu mające za cel ograniczenie ruchów przeciwnika. Po wykonaniu techniki i złapania w nią ofiarę, ta w trakcie trwania iluzji odnosi wrażenie utknięcia po kostki w grząskim lub płynnym podłożu. Technika wizualnie przystosowuje się do otaczającego krajobrazu i w zależności od terenu może przybrać postać na przykład ruchomych piasków, grząskiego błota, zbiornika wodnego. Dzięki temu mobilność złapanej postaci spada do minimum - możliwe jest co najwyżej bardzo powolne brodzenie, postawienie kilku pojedynczych kroków. Siła fizyczna ofiary nie jest w stanie w żaden sposób wspomóc wyrwania się z iluzji. Spętane są jedynie nogi. Ofiara pochwycona w genjutsu w biegu niemal natychmiast wytraca swój pęd i zostaje zatrzymana w miejscu.
  • Jeżeli Psychika większa o 40 od Konsekwencji: efekt ugrzęźnięcia jest silniejszy - ofiara w iluzji zapada się po kolana i nie jest w stanie jakkolwiek poruszyć nogami, a zatrzymanie w biegu jest natychmiastowe.
Nazwa
Sharingan: Ni Tomoe
Na poziomie dwóch łezek możliwości Sharingana rosną dość znacząco w stosunku do poprzednika. Od tej pory użytkownik jest w stanie rozpoznać na pierwszy rzut oka działające genjutsu. Poprawiają się także percepcja użytkownika. Nie jest to jeszcze pełnia możliwości tego Kekkei Genkai, ale rozwój jest widoczny od razu.
Możliwości
  • Widzenie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
  • Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
  • Rozpoznawanie genjutsu
  • Odróżnianie klonów od oryginału - ranga C w dół
  • Bonus atrybutów - wzrost percepcji o 30 punktów
  • Kopiowanie technik - Tylko techniki taijutsu i bukijutsu (w przypadku braku dziedziny męczą o wiele bardziej). Wykonywane dopiero po przeciwniku.
Wymagania Przebudzenie zgodnie z mechaniką klanu (w przypadku misji minimum B), dziedzina klanowa D
Koszt E: 8% | D: 6% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalne (1/2 podtrzymanie) (koszt x3 jeśli dziedzina klanowa nie jest rozwinięta na rangę C)
Chakra: 115% - 2% = 113%
autor: Shigemi
9 cze 2025, o 19:41
Forum: Shinrin
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 382
Odsłony: 44208

Re: Szlak transportowy


Obrazek

Czułem to – jakby cały świat wstrzymał oddech. Głosy ptaków odeszły. Szum rzeki w oddali nie przynosił już ulgi. Promienie słońca wpadające przez korony drzew tańczyły wokół nas jak zwiastun czegoś, co miało się rozegrać w jednej chwili, w błysku stali i krwi. Nie mówiłem tego głośno, ale moja postawa mówiła wszystko. Każdy mięsień czekał. Każda kostka stopy przyciśnięta do ziemi z precyzją drapieżnika gotowego do skoku. Palce blisko broni, ale nie na niej – nie musiały być. Wystarczy jeden ruch. Jeden błysk czerwonych oczu. Jeden cień drgnienia. Nie potrzebowałem odpowiedzi, nie potrzebowałem wyjaśnień, nie potrzebowałem tłumaczyć się, dlaczego tu jestem i co zrobię. Ten, kto naprawdę patrzył, już wiedział.
- Ech, a mogłeś po prostu się odwrócić i odejść, a teraz sprawiłeś, że jest to osobiste. Senju nie mają powodu mnie stąd wyganiać. - westchnąłem i ruszyłem w stronę koni i wozów, aby go odgrodzić. -Nie jesteśmy zainteresowani ofertą. - powiedziałek krótko, a następnie złożyłem dwie pieczęci. Tygrys → Baran
Trawy się rozkołysały, a pod nogami naszego przeciwnika zaczęłą się zapadać. Chciałem go w ten sposób unieruchomić, a następnie sięgam do sakwy z po kunai z nawiniętą notką wybuchową i rzucam w niego. Następnie detonuję ją na metr przed nim, tak aby nie dopuścić do tego, żeby mógł ją sparować. Czekałem. Nie dlatego, że się wahałem, ale dlatego, że już go widziałem. W moim umyśle ta walka się zaczęła i skończyła dziesiątki razy, w różnych wariantach. W jednym jego dłoń sięga po ukryty kunai. W drugim rzuca się na Koneko, testując moją cierpliwość. W trzecim próbuje manewru, którym być może kiedyś pokonał kogoś słabszego. Ale żaden z tych scenariuszy nie kończył się jego zwycięstwem. Nie tym razem. Stałem dokładnie tam, gdzie powinienem. Ziemia pod moimi stopami była sucha, nieco zbyt miękka, zapamiętałem to. Jeden krok w bok i mogłem stanąć na śliskim mchu, jeden zły obrót i mogłem odsłonić bok. Nie zrobiłem żadnego z tych błędów. Ciało czekało, ale nie było bierne. Było jak napięta struna - każdy oddech regulowany, każde mrugnięcie celowe. Płaszcz, lekko zsunięty z ramienia, poruszył się na wietrze, odsłaniając bok - celowo. Dawałem mu złudzenie szansy. Niech myśli, że widzi lukę. Niech pomyśli, że może zdąży. To błąd, który zrobiłby każdy, kto widzi tylko pozory. Słyszałem jak Maru oddycha za szybko, nerwowo. Czułem napięcie Koneko. Ale ich nie było już w centrum mojego świata. Byli tłem. Tylko on i ja istnieliśmy teraz naprawdę. Przestrzeń między nami zwężała się z każdym jego krokiem. Jeszcze tylko kilkanaście metrów. Jeszcze kilka sekund ciszy.



TLDR
Podchodzę przed powóz.
Używam Genjutsu
Rzucam notkę
Czekam na kontratak
Nazwa
Kyakubu Satsu
Ranga
C
Pieczęci
Tygrys → Baran
Zasięg
20 metrów
Cel
Technika rzucana na pojedynczy cel
Koszt
E: 24% | D: 18% | C: 15% | B: 12% | A: 9% | S: 6% | S+: 3%
Czas trwania
2 tury (+1 tura za każde 40 Psychiki przewagi)
Dodatkowe
Podczas wykonywania techniki: +10 Psychiki.
Opis Jutsu mające za cel ograniczenie ruchów przeciwnika. Po wykonaniu techniki i złapania w nią ofiarę, ta w trakcie trwania iluzji odnosi wrażenie utknięcia po kostki w grząskim lub płynnym podłożu. Technika wizualnie przystosowuje się do otaczającego krajobrazu i w zależności od terenu może przybrać postać na przykład ruchomych piasków, grząskiego błota, zbiornika wodnego. Dzięki temu mobilność złapanej postaci spada do minimum - możliwe jest co najwyżej bardzo powolne brodzenie, postawienie kilku pojedynczych kroków. Siła fizyczna ofiary nie jest w stanie w żaden sposób wspomóc wyrwania się z iluzji. Spętane są jedynie nogi. Ofiara pochwycona w genjutsu w biegu niemal natychmiast wytraca swój pęd i zostaje zatrzymana w miejscu.
  • Jeżeli Psychika większa o 40 od Konsekwencji: efekt ugrzęźnięcia jest silniejszy - ofiara w iluzji zapada się po kolana i nie jest w stanie jakkolwiek poruszyć nogami, a zatrzymanie w biegu jest natychmiastowe.
Nazwa
Sharingan: Ni Tomoe
Na poziomie dwóch łezek możliwości Sharingana rosną dość znacząco w stosunku do poprzednika. Od tej pory użytkownik jest w stanie rozpoznać na pierwszy rzut oka działające genjutsu. Poprawiają się także percepcja użytkownika. Nie jest to jeszcze pełnia możliwości tego Kekkei Genkai, ale rozwój jest widoczny od razu.
Możliwości
  • Widzenie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
  • Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
  • Rozpoznawanie genjutsu
  • Odróżnianie klonów od oryginału - ranga C w dół
  • Bonus atrybutów - wzrost percepcji o 30 punktów
  • Kopiowanie technik - Tylko techniki taijutsu i bukijutsu (w przypadku braku dziedziny męczą o wiele bardziej). Wykonywane dopiero po przeciwniku.
Wymagania Przebudzenie zgodnie z mechaniką klanu (w przypadku misji minimum B), dziedzina klanowa D
Koszt E: 8% | D: 6% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalne (1/2 podtrzymanie) (koszt x3 jeśli dziedzina klanowa nie jest rozwinięta na rangę C)
Chakra: 115% - 2% = 113%
autor: Shigemi
8 cze 2025, o 11:21
Forum: Shinrin
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 382
Odsłony: 44208

Re: Szlak transportowy


Obrazek

Nie odpowiedziałem od razu. Najpierw spojrzałem. Nie na kunai, który obracał się niedbale na jego palcu. Nie na rękę ukrytą w kieszeni, chociaż rejestrowałem ją bezbłędnie kątem oka. Patrzyłem na twarz. Na ten jego szeroki, bezczelny uśmiech – taki, który nie pasował do pory dnia, do samotnego wejścia na obcą polanę, ani tym bardziej do pytania, które niby padło z ust żebraka, ale tonem przypominało rozkaz. Cisza rozlała się na chwilę jak rozlane wino. Leniwa, zawieszona, zdradliwa. Świerszcze przestały grać. Ptaki umilkły. Wiatr nie przestał poruszać koronami drzew, ale nagle wydawało się, że liście szeleszczą z napięcia, a nie pod jego naporem. Jakby i las sam przysłuchiwał się tej wymianie, czekając, co z niej wyniknie. Polana, jeszcze przed chwilą ciepła od słońca, przyjazna i leniwa, jak miejsce stworzone na krótki odpoczynek – zmieniła się w teatr. W drewno i ziemię, które zapamiętają krew, jeśli będzie trzeba. Nawet słońce, choć nadal obecne, nie ogrzewało już tak samo. Promienie nie rozlewały się złociście, tylko przechodziły przez gałęzie jak brzytwa, malując cienie o ostrych krawędziach. Kątem oka widziałem, jak Maru pobladł, jak próbował zrobić krok w tył, ale coś – może zdrowy rozsądek, może lęk, może ich mieszanka – przygwoździło go do ziemi. Koneko, choć niewiele powiedziała, zapewne już szukała dogodnego kąta widzenia. Byłem prawie pewien, że jej ręka spoczywa na broni, choć nie spuszczała wzroku z przybysza.
W takich chwilach świat się zwęża. Zostaje tylko jedno. Jedna oś. Jeden ruch.
-Twój znajomy…? - spojrzałem na Maru wymownie - - jak wstanę powoli idź do koni żebyśmy nie musieli ich szukać, bo może się nie udać tego zrobić po cichu. - Dokończyłem gryz chleba. Powoli. Żułem długo, jakby chodziło o smak, a nie o czas. Jakby cisza, która między nami zapadła, była równie ważna co pierwsze słowo. Otarłem palce o materiał spodni. Wstałem bez pośpiechu. Cicho. Tak, żeby usłyszał skrzypnięcie drewna pod moimi stopami. Żeby wiedział, że wstałem nie dlatego, że go szanuję, tylko dlatego, że mam zamiar go zatrzymać, jeśli zrobi krok za daleko. Patrzyłem na niego - nie jak na zagrożenie, nie jeszcze. Ale jak na kogoś, kto postawił już jedną nogę nad przepaścią i nie ma pojęcia, co pod nim. Jak na kogoś, kto sam wybrał to, co za chwilę się stanie, a jeszcze tego nie wie.
Hm. Ciekawe, – powiedziałem cicho, spokojnie, tonem jakbyśmy nadal rozmawiali o pogodzie, nie o czyimś życiu. – Bo ja mam wrażenie, że to nie głód cię tu przygnał, tylko głupota. Jednak jeśli głód, to proszę, częstuj się, trawy starczy i dla Ciebie i dla koni. - teatralnie rozpostarłem rękę nad polaną a w moich oczach błyszczał już Sharingan.

Te słowa zawisły w powietrzu jak ostrze. Nie jak wyzwanie. Jak stwierdzenie faktu. Ostateczne, nie do obalenia. Takie, po którym nie ma już żartów. Widziałem, jak jego uśmiech lekko zadrżał. Zmrużył oczy. Oczywiście, że nie spodziewał się oporu. Przychodził tu jak na polowanie – pewien, że wystarczy parę słów i wszyscy się rozsuną, zostawiając mu miejsce przy ogniu i może jeszcze trochę zapasów na drogę. A teraz coś nie grało. Coś zgrzytało. Z lasu nadal nie dobiegały żadne dźwięki. Nawet ptaki, zwykle zbyt głupie, by rozumieć napięcie, milczały jak zaklęte. Konie zadrżały przy brzegu rzeki. Jedna z nich odwróciła głowę i wydała krótkie parsknięcie. Niespokojne. Podmuch wiatru poruszył płócienny worek, który leżał obok stołu. Powiew materiału był jak uderzenie chorągwi – sygnał do początku, jeśli ktoś tylko da znak. Nie ruszałem się. Byłem gotów, ale nie pierwszy. Nie tu. Nie z tym uśmiechem. Miałem dwie osoby za mną, musiałem skontrować go.
toję nieruchomo. Prostuję się, ale nie napinam. Moje ciało nie potrzebuje zbędnych gestów, żeby mówić za mnie. Każdy mięsień wiem, kiedy ma się napiąć, a kiedy pozostać martwy. Nie walczę odruchami. Mój umysł już dziesięć razy rozpisał ten pojedynek, zanim ktokolwiek sięgnął po broń.
Ramiona opuszczam swobodnie. Mój płaszcz opada nierówno, asymetrycznie, ale nie ogranicza mnie ani na ułamek sekundy. Ręce trzymam blisko ciała. Gotowe. Zawsze gotowe – by sięgnąć po broń, zablokować cios, zadać go. Błyskawicznie. Bez ostrzeżenia. Spuszczam głowę lekko, nie z pokory, lecz z koncentracji. Zimnej, odciętej od wszystkiego wokół. Moja grzywka zasłania oczy – niech przeciwnik nie wie, co widzę. Jednak zapewne się domyśla, że go obserwuję, niech zgaduje, w którą stronę patrzę. Niech zacznie się bać tego, czego nie rozumie. Choć stoję w miejscu, nie daj się zwieść – nie ma tu spokoju. Każdy mój mięsień jest gotowy do ruchu. Jak drapieżnik, który jeszcze się nie rzucił – ale decyzja już zapadła. Jeszcze krok, jeszcze słowo, a świat się złoży w cios. Moja postawa mówi jasno: Nie zaczynaj, jeśli nie jesteś gotów umrzeć. Na moje oblicze zaczął wypełzać sarkastyczny uśmieszek, demoniczny wręcz... Poczułem krew jak za strarych, dobrych czasów jeszcze sprzed wojny, jeszcze sprzed kliniki. Czysta nienawiść i pogarda do tego co żyje, która płynęła w mojej krwi, genetyki nie oszukasz. Krew Uchiha przymusza czasami do pewnych... obowiązków.



Nazwa
Sharingan: Ni Tomoe
Na poziomie dwóch łezek możliwości Sharingana rosną dość znacząco w stosunku do poprzednika. Od tej pory użytkownik jest w stanie rozpoznać na pierwszy rzut oka działające genjutsu. Poprawiają się także percepcja użytkownika. Nie jest to jeszcze pełnia możliwości tego Kekkei Genkai, ale rozwój jest widoczny od razu.
Możliwości
  • Widzenie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
  • Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
  • Rozpoznawanie genjutsu
  • Odróżnianie klonów od oryginału - ranga C w dół
  • Bonus atrybutów - wzrost percepcji o 30 punktów
  • Kopiowanie technik - Tylko techniki taijutsu i bukijutsu (w przypadku braku dziedziny męczą o wiele bardziej). Wykonywane dopiero po przeciwniku.
Wymagania Przebudzenie zgodnie z mechaniką klanu (w przypadku misji minimum B), dziedzina klanowa D
Koszt E: 8% | D: 6% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalne (1/2 podtrzymanie) (koszt x3 jeśli dziedzina klanowa nie jest rozwinięta na rangę C)
Chakra: 115% - 2% = 113%
autor: Shigemi
8 cze 2025, o 00:09
Forum: Piszemy o wszystkim!
Temat: [10 rocznica forum] Pierwszy (nie)Oficjalny turniej PVP SW
Odpowiedzi: 188
Odsłony: 11049

Re: [10 rocznica forum] Pierwszy (nie)Oficjalny turniej PVP SW

Biegnę ile sił w nogach w kierunku Minoru, tak aby zmieścić się w strefie. Zatrzymuję się około 5 m od granicy strefy w już strefie bezpiecznej i przygotowuję się do odparcia ewentualnych ataków.

Wyszukiwanie zaawansowane