Czy oni mogą już skończyć? Naprawdę, ile można ciągnąć taki cyrk? Zaraz czeka nas walka na śmierć i życie, a Ci mają czas i energię na krzyki, przepychanki, fochy i niesubordynację. To ma być Zjednoczone wojsko shinobi? Jakby sami Uchiha nie byli wystarczają upierdliwością... - pogrążona w myślach Tanaka obserwowała to, co działo się w związku z powrotem Grupy Szturmowej, a później wywołaniem shinobi z Wydm do apelu. Szczerze to nawet nie wiedziała, której stronie kibicować, bo każdy zachowywał się tragicznie. Gdyby nie prośba Hoshi i chęć walki o bliskich, to Misaki już by się z tego burdelu wypisała. Wzięła głębszy oddech chcąc się uspokoić i zachować jakiś tam poziom profesjonalizmu. Na zewnątrz może i była niewzruszona niczym głaz, ale wewnątrz niej dosłownie się kotłowało.
Humor poprawił jej, że zarówno Pustynny Dezerter jak i Uchiha z Kijem w Dupie postanowili (ten pierwszy nie do końca z własnej woli) stanąć na przedzie, czyli całkiem daleko od Misaki. Dodatkowo, brali na siebie większość impetu szarży Dzikich, więc może któryś kopnie w kalendarz, albo zostanie tak ranny, że nauczy się manier? Misaki nie była jakąś złą osobą, ale zdrajców i posiadaczy sharingana z miejsca skreślała. Nie można im było ufać, nie można było na nich liczyć. Wbiją Ci zawsze nóż w plecy w najmniej spodziewanym momencie.
Z rozmyślań wyciągnęła ją Hyuga Asagi, która wreszcie postanowiła do niej dołączyć. Misaki nie miała do niej jakiejś poważnej urazy, ale teraz spojrzała na nią z mieszaniną zaskoczenia i zniesmaczenia.
-Jesteś pewna, że przyszłaś tu walczyć? Po co przystawiać się do kogoś, kto zaraz może umrzeć. Albo ty możesz umrzeć. Tak czy siak, któreś z was może skończyć z raną w sercu. Nie rozumiem tego. - przyznała, próbując to maksymalnie ugrzecznić, ze względu na fakt, że obie pochodziły ze Szczytów. Nie było jednak czasu na takie rozmowy, armia pochodni nieubłaganie się do nich zbliżała.
-Dużo ich... - stwierdziła cicho, sama do siebie, czując jakby zimny ucisk dłoni na swoim karku. Czy to był deszcz, który postanowił się rozpadać? Raczej nie. Dziewczyna dopiero teraz zaczęła pojmować co miała przed sobą. Czuła strach i nie pomagał tutaj wrodzony spokój Jugo, nie otrzeźwiała jej nawet złość, którą czuła w sercu podczas używania Senninki. Życie kunoichi było nieustannym hazardem, gdzie przegrana oznaczała śmierć. Jednak czym innym była walka jeden na jednego, czy jeden na pięciu, a czym innym to co miała przed sobą. Uniosła wzrok na niebo, a krople deszczu, niby łzy spłynęły na jej policzki.
A więc to jest wojna? Sasame-san, widziałaś kiedyś coś takiego? Jak ty się wtedy czułaś? - przed oczami zamigotał jej obraz rodziny, a później i swojej kuzynki, wzoru do naśladowania, uosobienie dobrej kunoichi, dobrej Jugo. Czy ona by się nie bała?
Z otępienia wyrwał ją, o dziwo, grzmiący głos dowódcy. Dziewczyna poczuła jakby ktoś uderzył ją z wyimaginowanego liścia. Skrzywiła się, przybierając grymas, który ukryła przed Asagi i stojącymi za nimi żołnierzami oraz resztą grupy zwarcia. Jej dłoń naprzemiennie zaciskała się w pięść i prostowała. Wraz z kolejnym grzmotem niebo przeszyły strzały i kamienie, a wroga armia ruszyła prosto na nich. Rzeka ciał i nienawiści, żądzy mordu, a przeciw niej stała ona, malutka niczym źdźbło trawy. Słyszała rozkazy swojego dowódcy, a później i polecenie Asagi. To ostatnie zmotywowało ją w końcu do ruszenia się z miejsca. Prawa dłoń ponownie zacisnęła się w pięść, przekształcając się i nabierając rozmiarów - co było efektem użycia jednego z jutsu Senninki.
-ŚMIERĆ! - z płuc dziewczyny wydobył się krzyk. Miała tylko jedno wyjście, tylko jedną możliwość. Przeć naprzód i zabijać, tak jak podczas konfrontacji z Hatsumoto. Tylko tym razem przeciwników były całe hordy. Wypruła naprzód, prosto na wskazanych jej oponentów, chcąc spotkać się z nimi w zwarciu. Olbrzymia pięść miała wykonać atak, skierowany w korpus jednego z dwugłowych. Może i miał dwa łby, ale korpus był jeden i wystarczyło go zmiażdżyć, by rozwiązać problem, prawda?
-PRECZ! - kolejna krótka komenda, wypełniona gniewem i złością. Oczy w odcieniu delikatnego różu teraz wpatrywały się z rządzą mordu w swoich oponentów. Nie straciła nad sobą kontroli, nie wpadła w szał, była całkowicie świadoma swoich poczynań i rzeki krwi jaką zamierzała przelać by wywalczyć bezpieczeństwo dla swoich bliskich. Jeśli Dzicy chcieli niczym fala zalać jej dom, to ona będzie skałą, od której ta fala się odbije. Nie liczyło się nic więcej, nie ważne ilu będzie musiała zabić, nieważne jak ciężko ranna zostanie.
Drugą ręką dobyła kunaia z wybuchową notką, na wypadek, gdyby pierwszy cios nie wystarczył, lub drugi dwugłowiec coś próbował.
Podsumowanie:
1. Ciąg dalszy oglądania wybryków Ludzi Pustyni
2. Wahanie i przemyślenia, zwątpienie
3. Misaki rusza do walki.
4. Użycie JIgoku buro na prawej ręce i szarża na wskazanych oponentów
5. Wyprowadzenie ciosu wzmocnioną ręką
6. Dobycie kunaia z wybuchową notką.