Znaleziono 294 wyniki

autor: Hana
10 kwie 2024, o 17:30
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 123
Odsłony: 3271

Re: [Event} - Miasteczko Sarufutsu

Zdecydowanie potrzebowała wyrazić swoje obawy i troski. Wyrzucić z siebie niepotrzebne myśli. Jeszcze nie tak dawno temu powstrzymywałaby się od dzielenia emocjami. Tym bardziej z kimś spoza rodziny. Wykorzystała okazję, że znajomość z Mujinem była owocna i sam medyk miał własną zachciankę do prowadzenia tego typu konwersacji. Posiadał nieco ekscentryczny sposób bycia. Zapewne poprzez swoje wieloletnie doświadczenie i przeżycia. Hana powoli rozumiała, jak świat shinobi wciąga ludzkie emocje i przekształca duszę w niewyobrażalny kształt. Ojciec wiele od niej wymagał, ale nigdy nie dzielił się własnymi opowieściami. Wszystko, co wymagało specjalistycznej wiedzy pozostawało jego tajemnicą. Nie wiedziała, co właściwie skrywają dalsze stopnie wiedzy. Jeśli tylko będzie dalej wytrwale spełniać się jako kunoichi, to wkrótce otworzą się przed nią zamknięte bramy. Miała już wystarczająco powodów, żeby nauczyć się sztuki elementu wody. Czas pokaże, co będzie jej dane osiągnąć w tym i wielu innych dziedzinach.
Posiadała także wiernych towarzyszy, którym chciała pomóc i wspierać. Tak teraz, jak w przyszłości. Dzielić z nimi zwycięstwa oraz porażki. Razem tworzyć plany na osiągnięcie wielkich czynów, które przerosną pojęcie innych. Przy użyciu siły albo sprytu. Wydawało się to koniecznym wyborem spoglądając na niedoszłą wojnę i wcześniejsze wydarzenia historyczne. Wszystko zależało tylko od nich samych.
Shirakawa była wdzięczna za okazaną przez Mujina dobroć. Zechciał ją zrozumieć spośród setek dziesiątek innych osób. Zrobiło jej się głupio, że tyle czasu utrzymywała stosowny zwrot względem pozycji, jaką pełnił w świecie ninja. Nie był byle jakim doktorkiem, więc to dla niej oczywiste, żeby nie zapomnieć o honoryfikacji. Szybko jednak zrozumiała swój błąd i wyzbyła się niepotrzebnego wstydu.
- Dobrze, jeśli tak wolisz, to z miłą chęcią. Mujin-san. Będę mieć twoją propozycję w pamięci i przy odpowiedniej okazji skorzystam z niej. Także dla polepszenia naszej znajomości. - odparła zaskakująco pozytywnie. Nie twierdziła, że tylko dla niej będzie to korzyść, bo widocznie sam medyk chciał zyskać i być może uszczknąć nieco dzięki swej medycznej wiedzy. Wszystko jednak musiało potoczyć się swoimi torami. Jeśli tylko Hana zgra się z nadchodzącymi zmianami i swoimi pragnieniami, to pozwoli na każdą wymianę.
- Dziękuję za rozmowę Mujin-san. I poświęcony czas w takiej sytuacji. Do zobaczenia wkrótce, przy kolejnym spotkaniu. - dodała na pożegnanie. Zapewne musiał jeszcze poświęcić sporo wysiłku nad pracą przy pomocy w Sarufutsu. Wspominał o jakiejś epidemii, której nikt się nie spodziewał. Trudne czasy nastały dla tutejszych.

Dla Hany był to odpowiedni moment, żeby wrócić do swoich. Czekały ją wybory, które pokierują jej karierą, jak i dalszym życiem. Musiała zdecydować mądrze. Na razie potrzebowała spotkać się z Anzou i być może porozmawiać z nim oraz Chino w kwestii medycznej. Jeśli nie obejdzie się bez lepszego wyszkolenia w dziedzinie iryojutsu, to wolała poczekać. Przełamać ewentualne ograniczenia, żeby przydać się w odpowiednim momencie. Naprawdę dużo miała do przemyślenia, więc wzięła głęboki wdech i wydech. Zorientowała się w swoim położeniu i skierowała swoje kroki z powrotem do miejsca odpoczynku śniadej Kaminari. Jak dla niej mogli ruszać w każdej chwili, więc kwestia zgody leżała po stronie pozostałej dwójki jej towarzyszy.
- Anzou-san, wydaje mi się, że mam dobre wieści. Możemy o tym porozmawiać podczas powrotu do Raigeki. Jak tylko Chino będzie gotowa. - przekazała chłopakowi, gdy ten wrócił. W pojedynkę trudno będzie coś takiego udźwignąć, więc liczyła na jego pomoc. Przygotowania do wymarszu będą obejmować najbardziej poszkodowaną w bitwie Chino. Musieli pomyśleć nad wynajęciem dla nich powozu. Skontaktować się zawczasu z władzami klanu i zdać obszerny raport z całej wyprawy tutaj. Tyle do ogarnięcia, a jeszcze tak niedawno jedynym zmartwieniem było wypełnianie podstawowych misji w wiosce. Czas zastanowić się też nad podniesieniem swoich kwalifikacji jako kunoichi. Nabrała wystarczająco doświadczenia, żeby podołać wymagającym zleceniom.
autor: Hana
9 kwie 2024, o 08:26
Forum: Kantai
Temat: Dwór Rodu Tanigawa
Odpowiedzi: 23
Odsłony: 205

Re: Dwór Rodu Tanigawa

autor: Hana
7 kwie 2024, o 20:16
Forum: Kantai
Temat: Dwór Rodu Tanigawa
Odpowiedzi: 23
Odsłony: 205

Re: Dwór Rodu Tanigawa

autor: Hana
6 kwie 2024, o 07:38
Forum: Kantai
Temat: Dwór Rodu Tanigawa
Odpowiedzi: 23
Odsłony: 205

Re: Dwór Rodu Tanigawa

autor: Hana
5 kwie 2024, o 22:53
Forum: Misje i Fabuły
Temat: Zgłoszenia po misje
Odpowiedzi: 252
Odsłony: 53687

Re: Zgłoszenia po misje

Wezmę, post będzie rano <catcoffe>
autor: Hana
4 kwie 2024, o 03:33
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 123
Odsłony: 3271

Re: [Event} - Miasteczko Sarufutsu

Złapany kontakt z długowłosym medykiem wydawał się być bardzo naturalny. Niemal od początku znajomości dzielili się wieloma informacjami bez przeszkód, co prowadziło do polepszenia ich zaufania między sobą. Z tego najbardziej cieszyła się Hana. Mogła raz, a dobrze przywyknąć do relacji z drugim człowiekiem, której tak bardzo jej brakowało. Opierając się na sympatii do Mujina chciała wyznać mu całą prawdę. Kłopot w tym, że długo by opowiadać o zajściu podczas bitwy. Nie była gotowa na rozpoczynanie dłuższych monologów.
- To prawda. Pod koniec wydawało się, że nie starają się przebić do Kotei i atakowali tylko okolice Twierdzy. Zdobyli teren i na tym poprzestali. Być może to był ich główny cel, a także ograniczyć własne straty. - podsumowała sytuację pod koniec bitwy.
Z wdziękiem wpatrywała się w otoczenie. Pomimo doskwierającej żałoby ludziom powinno się żyć tutaj dobrze. W końcu dojdą do siebie i dalej będą czerpać radość z codzienności. Tego też sobie życzyła. Nie znała konkretnej ścieżki, która będzie kroczyć. Po słowach Mujina coraz bardziej przekonywała się do jego założeń. On już dawno wybrał własne powołanie, więc nic dziwnego, że przez wielu mógł być traktowany za wzór do naśladowania. Dziwnym trafem wpadli na siebie i tak oto nawiązała się znajomość. Gdy sobie o tym przypomina, to jednak dzieląca ich dwoje różnica wiekowa powoduje z Yokage pewnego rodzaju ekscentryka. Nadal nie przyćmiewa to jego zasług i mądrości. Mimo to miło jest mieć go przy sobie.
- Staram się nie lekceważyć własnego bezpieczeństwa, a tym bardziej zdrowia. Jednak ostatnie wydarzenia spowodowały, że czasami ciężko się wycofać. Moja drużyna była w tarapatach, więc nie mogliśmy wrócić. Poza tym zbyt pochlebnie mnie traktujesz. Tym bardziej, że twoja praca naprawdę jest ważniejsza. - zakomunikowała dosadnie, ale żeby nie uznać tego jako reprymendę. Mogłaby się zezłościć, gdyby faktycznie doszło przez nią do takiej sytuacji. Nie winiła Mujina za własne potrzeby. Stawianie dobra innych nad swoje, to heroiczne. Trudno było zachować się spokojnie i nie dostać rumieńców. Dlatego uznała, że przydałoby się powoli wracać do swoich.
- Czeka mnie sporo pracy i wyzwań, ale to dobry pretekst, żeby podjąć śmielsze kroki. Podróż do Ryuzaku na pewno będzie dobrym rozwiązaniem. Jak mawiają, trzeba poznać swoich przeciwników, żeby nie zostać zaskoczonym. - powiedziała sympatycznym tonem, nieco na wesoło.
Rzadko miała okazję do trywialnych pogadanek, więc skorzystała na tym. Nie mogła wiecznie traktować wszystkiego, jak obowiązek. Na razie nie była obarczona żadnymi niesnaskami, ale powoli musiała nastawiać się na to, że przynależność klanowa nadal powoduje pewne konsekwencje. Tym bardziej, że sytuacja polityczna od ostatniej wojny stawia Kaminari w takim, a nie innym świetle. Kraj kupiecki pokroju Ryuzaku na pewno będzie miał to na uwadze. Nie żeby była kimś ważnym, ale lepiej zachować dozę ostrożności.
- To szczęście, że w ogóle przeżyła. Chociaż dla niej, to marne pocieszenie. Ma swój temperament.. Rozumiem te powody Yokage-san. Podziwiam to, jak szybko uleczyłeś ranę Anzou-san podczas pojedynków. Wierzę, że dla Chino mógłbyś zrobić to samo. Nie udało się, ale na pewno wiele innych osób na tym zyskało. - skomentowała krótko decyzję Mujina. Jeśli istniały metody, które pozwolą śniadej Kaminari wrócić do bycia kunoichi, to zapewne większość iryoninow nie miała o nich pojęcia. Być może Chino wiedziała, co musi zrobić, ale nadal potrzebowała do tego doświadczonego lekarza. To logiczny tok myślenia. Przyprowadzenie do niej kogoś takiego, jak Mujin mogłoby pomóc. Jeśli tylko zechce i znajdzie czas przed ich wyruszeniem do Antai. Hanie nie wydawało się, żeby pozostali tu dłużej, niż powinni. Gdy tylko poszkodowana odzyska wystarczająco sił, to będzie mogła wracać. Dziewczyna chciała jej towarzyszyć. Tak samo liczyła na Anzou. Musiała z tą dwójką zweryfikować ich dalsze plany.
autor: Hana
26 mar 2024, o 16:46
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 123
Odsłony: 3271

Re: [Event} - Miasteczko Sarufutsu

Wiedziała, że uciekła. W ważnym momencie dla jej towarzyszy z klanu. Nie potrafiła sprostać wyzwaniu i przekonać się, że tam z nimi jest jej miejsce. To był jej wybór, a zarazem nemesis. Postanowiła w łatwy sposób wymigać się od rzeczywistości. Potrzebowała szczerej rozmowy z kimś spoza kręgu. Z inną niż dotychczas prezentowaną perspektywą. Właśnie takim ratunkiem okazał się rosły medyk z Ryuzaku. Miał na nią bardzo świeży wpływ. Wydawało się jej, że dobrze było porozmawiać z kimś doświadczonym. Nadal nie miała o tym większego pojęcia. Jej rodzice nie byliby w stanie zrozumieć obecnej sytuacji i tylko wyraziliby zbędną troskę.

Dziewczyna w międzyczasie rozglądała się na boki i wypalała we wspomnieniach dodatkowe obrazy smutku i rozpaczy. Nie mogła do nich przywyknąć. W końcu kiedy opadły nerwy i człowiek się uspokoił, to nabierał przekonania, że ci wszyscy ludzie cierpieli najbardziej. Wypędzeni z własnych domów, a ich obrońców pozostawiono z porażką. Słusznym faktem były słowa Mujina, który dobrze stwierdził, że można było lepiej zorganizować wiele aspektów od ratowania rannych aż po samą walkę.
- Bitwa była od początku nierówna. Byliśmy brani z zaskoczenia na każdym kroku. Przełamanie też nastąpiło znienacka. Nikt nie mógł nic na to poradzić. Przynajmniej zyskaliśmy odpowiednio dużo czasu na ucieczkę. - skomentowała zwięźle sromotną porażkę, z której miała nadzieję wyciągnąć wnioski. Dostała porządną lekcję życia. Jako rozwijającej się kunoichi brakowało właśnie takich doświadczeń. Cena była bardzo duża, jak na wyjście z walki o własnych siłach.

Wygląd Yokage mógł onieśmielać, lecz Hana zdarzyła zapamiętać najważniejsze szczegóły z poprzedniego spotkania. Jego włosów mogła pozazdrościć niejedna dama, lecz ona sama nie wyobrażała sobie chodzenia w takich. Opieka nad nimi musiała być uciążliwa. Tym bardziej trudno było jej odchylać głowę, żeby sięgnąć wzrokiem twarzy mężczyzny. Mimo to nie wybaczyłaby sobie, gdyby z tego powodu Mujin poczuł się urażony. Od czasu do czasu mogła zaryzykować i odważyć się na kontakt wzrokowy. Przynajmniej stworzyć jakieś pozory zaangażowania.
- Ominęła mnie wizyta w punkcie medycznym. Mieliśmy w oddziale dobrego medyka, który leczył nas na polu walki. Podczas odwrotu zastaliśmy tylko gruzy szpitala. - odpowiedziała ze spokojem w głosie. Czuła się o wiele lepiej, gdy mogła wyrazić swoje zdanie i niejako wyrzucić z siebie męczące głowę myśli. Nie podejrzewała też, że będzie tak potrzebować czyjejś uwagi. Dodało to Hanie odrobinę animuszu.
- Nie spotkałam go niestety. Zajęli się mną jeszcze na Turnieju podczas ataku. Byłam nieostrożna. Nie dbam o wizerunek, a blizna przypomina mi, że muszę być lepsza. - dodała szczerze na wzmiankę o wymienionym medyku imieniem Hazama oraz na swój temat. Nie była to wielka strata, więc mogła ją zaakceptować bez wyrzutów. Ból także nie należał do większych niż te, które doświadczyła. Niemniej coraz lepiej rozumiała, jak ważną rolę pełnili iryonini.

Odejście od zabudowań było zaskakujące. Niedawno tu przyszli, a podróż wśród lasów nikogo nie dziwiła. Trakty zwykle nie przykuwały widokami, ale podczas zmiany pór roku wydawały się roztaczać swój urok. Shirakawa zetknęła wpierw na Mujina, a potem na widok, który prezentował się przed nimi. Na moment zapomniała o ludziach ciągle napływających do wioski, a skupiła się na naturze. Napawał beztroską i dodawał otuchy. Sogen mimo, że był sąsiednią prowincja, to nie różnił się tak bardzo o innych miejsc. Po chwili wróciła uwagą do swojego rozmówcy.
- Powiedziano nam, że jej nogi i oka nie można uratować. Były całkiem zniszczone przez impakt uderzenia. Nigdy nie słyszałam o na tyle mocnej regeneracji, która mogłaby uleczyć tak wyglądająca kończynę. - odparła z troską w głosie. Nie wiedziała właściwie nic o sztuce leczniczej, a co dopiero o złożonej metodzie naprawiania ludzkiego ciała. Po uratowaniu życiu Chino nic nie zagrażało, więc trzeba było zdecydować o pozbyciu się uszkodzonych fragmentów. Trudna lecz konieczna decyzja.
- To ciekawa propozycja Mujin-san. Coraz bardziej zależy mi na poznaniu tajników uzdrawiania. Nie wiem jednak, czy będę się nadawać. Mogę przynajmniej spróbować. I chętnie odwiedziłabym Ciebie w Ryuzaku, gdy sytuacja na to pozwoli. - powiedziała z zaangażowaniem. Wiedziała, że plany ciągle się zmieniają, więc nie chciała nastawiać się na pewność. Będzie musiała jeszcze rozważyć propozycję. Dostosować się do nowych warunków, które zapanują lub nie na kontynencie. Na razie cieszyła się towarzystwem innych osób.
autor: Hana
21 mar 2024, o 03:39
Forum: Ogłoszenia Administracyjne
Temat: Dzień Kobiet i Mężczyzn 2024
Odpowiedzi: 39
Odsłony: 1236

Re: Dzień Kobiet i Mężczyzn 2024

Dwa i pół roku zleciało na grze, a nie udało się zorganizować za dużo interakcji z innymi. Ogólnie to zaczynałem grę z myślą, żeby dołączyć do już grających ludków i padło na dwójkę ówczesnych członków Kaminari. Tak oto zaczęła się ekscytująca przygoda z tworzeniem karty postaci i pierwsza fabuła z Anzou (niestety z Yoake nie udało się pograć, bo go dopadli i zmienił postać wkrótce potem). Jaki jest nasz Władca Piorunów każdy może się domyślić. Zmuszony został do poświęcenia własnej moralności i wysadzania wszystkich oraz wszystkiego podczas wojny z Uchiha. Mimo to próbuje stać po stronie dobra i zyskuje sławę w klanie i na świecie. Z niecierpliwością wyczekuje dalszego rozwoju relacji, jaka dzieje się pomiędzy nim, a Azumą.

Postacie npc, które przetoczyły się podczas gry nie były za szczególnie wybitne, chociaż trzeba przyznać, że liderzy klanów oraz inne jednostki podlegające pod różne frakcje to naprawdę świetne urozmaicenie. Miła jest też interakcja z bardziej zasłużonymi postaciami, które w trakcie zostały porzucone, ale w pewnym stopniu zostały fabularnie odznaczone. Tutaj dla mnie rolę główną stanowi Mujin, z którym wymieniłem kilka postów podczas eventu Turnieju pokoju, a także teraz jako dodatek npc.

Nie brałem za dużo misji, ale na wyróżnienie zasługuje Nana, która poprowadziła mi pierwszą z nich. Proste zadanie z jedną osobą. Pisało się bardzo przyjemnie i szybko. Śledziłem też trochę historię jej postaci, która ostatnio zaliczyła bardzo ciekawy rozwój, godny pozazdroszczenia. Jej pojedynki na poprzednim evencie wyglądały jak u rasowego Uchiha, które chciałoby się widzieć w anime. Trochę taka kobieca wersja Sasuke, dążąca do swojej zemsty.

Odbieram 30ph, 500 Ryo i 5 x skrócone treningi o 625 znaków.
autor: Hana
20 mar 2024, o 03:17
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 123
Odsłony: 3271

Re: [Event} - Miasteczko Sarufutsu

Sądziła, że atmosfera otaczającą medyka z Ryuzaku będzie równie grobowa, co pozostałych zebranych. Przynajmniej tak podpowiadała dziewczynie jej niezręczność, której nie wyzbyła się jeszcze do końca. Na pewno spotkanie z Mujinem wywarło bardzo pozytywny wydźwięk. Kolejne wytchnienie od przykrych myśli po niedawnym wydarzeniu. Chociaż sercem była razem z poległymi i rannymi, to ciało i umysł potrzebowały lepszych doznań.
- Cieszę się, że nie zaginęłam gdzieś w natłoku twojej ciężkiej pracy. - wyraziła wdzięczność za pamięć do jej osoby. W końcu lekarz jego pokroju musiał nieustannie dbać o swój biznes, jak i zajmować się szeregiem pacjentów. Czymże była drobna niewiasta, z którą zamienił kilka zdań, w porównaniu z obliczem ratowania setek innych istnień. Niemniej pozostanie zapamiętanym sprawiło, że Hanie zrobiło się cieplej na sercu. Nie zdarzało się to często, więc to duży plus w kierunku jej rozwoju.
- To dobry pomysł. Właśnie jestem w trakcie oceniania tego miejsca. Wygląda na to, że ewakuacja przebiegła pomyślnie. - odparła z entuzjazmem w głosie. Wiele zyskała podczas niedawnych przeżyć, dlatego czuła się pewniejsza siebie podczas wymiany słów. Nie peszyło jej to już tak często i wiedziała jak reagować na bezpośrednie zwroty. Ruszyła wraz z Yokage na krótką i odświeżającą przechadzkę. Jego wzrost i tajemniczo skrywana maska była największym obiektem zainteresowania. Skłamałaby, jakby nie chciała wiedzieć, co kryje się za tą misterną zasłoną. Szczerze mówiąc dotąd nie zdążyła zapoznać się głębiej nad klanem, do którego należał Mujin. Nie to, żeby był mało interesujący. Niektóre rodzaje robaków posiadały swój urok, zaś inne stanowiły paskudne porównania. Zwyczajnie dużo się wydarzyło, więc niektóre plany musiały zejść na dół listy. Jak choćby obiecana sobie wizyta w Mieście Kupieckim. Nie doszła do skutku, co stanowczo było winą jej niedbałego planowania. Nauczyła się za to wielu przydatnych technik, a ćwiczeniami podniosła cechy fizyczne. Realizowała się dosyć dobrze.
- Tak, staram się nadal podnosić własne umiejętności. Byłam na tyle pewna, żeby dołączyć do grupy Regularnej i przekonałam się na własnej skórze, że nie było łatwo. Wręcz okropnie. - podzieliła się skrawkiem doświadczeń, jakie działy się na polu walki. Nie w sposób było opisać całości zdarzeń bez okazywania emocji.
- Trudno uwierzyć, że przeżyłam, a tak wielu zdolnych shinobi i kunoichi nie miało zupełnie szans... Moja towarzyszka z klanu straciła podczas naszego odwrotu nogę oraz oko. - dodała spokojniejszym głosem i wytłumaczyła kim byli olbrzymi Oni we wrogiej armii dzikich. Obecnie to była jej największa zmora, którą nosiła na sumieniu - zawiodła towarzyszy w bitwie. Zacisnęła wargi w grymasie. Nie powinna okazywać słabości, a tym bardziej smutku podczas towarzyskiej rozmowy.
- Z lepszych wieści muszę się pochwalić, że uczyłam się trochę sztuki leczniczej i potrafię uzdrowić lżejsze rany. - powiedziała optymistycznie, lecz dla tak wykwalifikowanego doktora jak Yokage, musiało to być mało istotne osiągnięcie. Nie wiedziała czy dobrze zrobiła. Na pewno lepiej było skupić się na swoich mocniejszych stronach, żeby uniknąć rozwijania wielu zdolności w zakresie podstawowym. Czerpała jednak aspiracje poprzez doświadczenie, a być może uda jej się osiągnąć więcej niż mógł przewidzieć jej los. Przynajmniej nie miała poczucia zastoju i nie będzie musiała narzekać, że czegoś nie zrobiła.
autor: Hana
13 mar 2024, o 18:36
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 123
Odsłony: 3271

Re: [Event} - Miasteczko Sarufutsu

Trwająca w mocy bezradność przysparzała sporo problemów komuś takiemu, jak Hana. Na szczęście mogła w spokoju przetrawić wszelkie emocje, jakie nagromadziła. Po prostu czekała na swoją okazję, jak zawsze. W ciszy i niemal na uboczu. Zrobiła swoje, żeby nie stać zupełnie bezczynnie. Najwidoczniej potrafiła zadbać o siebie, a także trochę o innych. Nie będzie z tego laurów. Nadal miała w głowie dobro śniadej Kaminari. Do czasu, aż któryś z medyków nie postanowi zająć się Chino w następnej kolejności. Wyglądało to co najmniej okropnie. Pozbycie się zniszczonych narządów. Gdyby nie użyta do tego chakra lecznicza zapewne wyglądałoby to niczym u rzeźnika. Shirakawa wbrew rozsądkowi przyglądała się wszystkiemu. Sam zabieg mógł być kiedyś dla niej przydatny, ale chyba nie aspirowała na tyle do sztuki medycznej. Wyrzuty sumienia po trochu skłaniały dziewczynę do przeżycia tej chwili na równo z pacjentką. Chwila wybudzenia się Chino spowodowała, że trudno było zachować spokój. Temperament śniadej Kaminari nie pozwalał Hanie na równie wzniosłe pokazanie swoich czynów. Na pewno większy pożytek będzie miała z rozmowy z Anzou. Dlatego odpuściła i była skłonna zostawić ich samych sobie. Do czasu, aż nie będzie lepszej dla niej sposobności.

W tym względzie była dobrze wyszkolona. Potrafiła oddalić się w dobrym dla siebie momencie. Nie rozpłynęła się w powietrzu, więc pewnie ktoś mógł zauważyć jej wyjście. To było jej potrzebne. W obecnej sytuacji zwiedzanie nowej lokacji nie wydawało się ani trochę ekscytujące. Wszędzie czuć było rozpacz. Wkrótce także trzeba będzie się rozejść, a tutejsi zostaną z tym sami. Hana miała na uwadze to, że w wyniku ostatnich wydarzeń Ryuzaku będzie sprawować władzę nad resztką terenów w Sogen, zaś sami Uchiha pozostaną ich suwerenami. Lepsze to, niż zaczynanie wszystkiego od nowa i łajanie się pozostałym klanom z sąsiednich prowincji. Niemniej ciekawa była sytuacji w jej rodzinnych stronach. W końcu Kaminari zmagają się z własnymi problemami i podziałami.

Szybko odrzuciła myśli, kiedy uwagę kunoichi przykuła grupa osób przy rannych. Byli wszędzie, co tylko potęgowało skalę pracy lekarzy i iryoninow. Westchnęła z lekka, nim do jej głowy dotarły znajome szczegóły. Polegała na nie tych zmysłach, bo pierwszą oznaką było rozpoznanie głosu. Wtedy dopiero przypatrzyła się lepiej i niemal nie miała wątpliwości. Jednak zjawił się po raz kolejny wspomóc słuszną sprawę. Niesienie pomocy musiało być powołaniem każdego medyka. Po prostu pominęła fakt, że mógł tu być bardziej dla pieniędzy. Zyski również stanowiły ważna część jestestwa, ale to mogło pozostać niuansem samym w sobie. Zdecydowała się zbliżyć do długowłosego mężczyzny, klęczącego przy rannych. Jego prezencja z pewnością odróżniała go od reszty medyków. Tak go właśnie zapamiętała, jako kogoś doświadczonego w sztuce leczniczej.
- Witaj, Yokage-san. - przywitała się na spokojnie. Mógł jej nie pamiętać, więc odczekała chwilę, żeby rozpoznać jego reakcję.
- Trochę czasu minęło od naszej rozmowy na Turnieju Pokoju. Dobrze wiedzieć, że tutaj także znalazłeś się jako pomoc medyczna. - powiedziała spokojnych, a nawet odrobinę przyjaznym głosem, by nieco schlebić Mujinowi. W jej głowie zaczął tlić się zalążek nadziei, ale nie zwykła pochopnie podchodzić do żadnej sprawy. Nadal czekała na odpowiednią okazję, jeśli taka się nadarzy. Los sam w sobie kierował i popychał każdego do działania. Na razie cieszyła się z faktu, że mogła z kimś porozmawiać.
autor: Hana
7 mar 2024, o 16:01
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 123
Odsłony: 3271

Re: [Event} - Miasteczko Sarufutsu

Żadna perspektywa porażki nie spowoduje, że człowiek biorący udział w walkach zostanie pozytywnie nastawiony do dalszej egzystencji. Smutek i żal przybierały mocniejsze lub łagodniejsze odmiany. Dla Hany stratą była śmierć członków drużyny, w której się znajdowała. Bliskość towarzyszy spowodowała, że mogła poczuć się częścią czegoś większego. Skrawek jej serca nieodwracalnie rozpadł się, pozostawiając ból i pustkę. To nieporównywalnie mniejsze znaczenie, kiedy tutejsi obrońcy Kotei bezpowrotnie utracili swój dom. Musieli żyć z ciężarem do końca. Reszta miała ten luksus, że byli ledwie gośćmi, którzy wkrótce mieli powrócić w swoje strony. Nieodzownie wszyscy odczuwali skutki straceńczej misji.

Wydostanie się z terenów bitwy przyniósł pewną ulgę, której Shirakawa potrzebowała. Cieszyła się, że mieli przy sobie Chino, ale jej rany sprawiały straszną niepewność. Dziewczyna nie chciała opuszczać jej ani na krok. Bronić towarzyszki z klanu, którą jeszcze nie tak dawno mogła podziwiać za jej ogromne umiejętności i doświadczenie. Teraz kobieta będzie musiała sprostać konsekwencjom kalectwa. W żadnym wypadku nie zamierzała litować się nad nią, ale musiała być świadkiem jej przebudzenia i reakcji. Chociaż tyle powinna zrobić. Mimo to gorączkowo szukała sposobu albo nadziei, dzięki której można wyleczyć tak poważne obrażenia. Komuś mogłoby się udać. Co prawda wierzyła w opinie Keiona, który niemal ostatecznie postawił sprawę jasno. Polowi iryonini nie byli jednak cudotwórcami. Uczucia zwyczajnie nie dawały jej spokoju. Podziękowała mu, a gdy odchodził pożegnała należycie ukłonem. Miał bardzo specyficzną urodę, więc nie zdziwi się, jak jeszcze gdzieś się spotkają.

Maszerowanie w grupie wszystkich tych ludzi nie miało znaczenia. Hanie co prawda udzielał się grobowy nastrój, ale miała przy sobie Anzou. W nim pokładała teraz największe szanse na utrzymanie się w ryzach. Równie wiele poświęcenia wymagało od niego patrzenie na nieprzytomną Chino. Tym bardziej chciało się bić w pierś i uzyskać lepsze rezultaty. Jak wiele mogli zrobić, żeby uniknąć takiego zakończenia? Po pewnym czasie dowiedzieli się, gdzie zmierza cały pochód. To wymagało od Hany kolejnych działań. Była w tym momencie najbardziej mobilna, dlatego chciała i musiała postarać się nad podstawowymi sprawami. Na postojach organizowała dla nich wodę i jedzenie. Racje były z pewnością ubogie, ale nie wypadało narzekać. Wraz z dotarciem do Sarufutsu będą zmuszeni udać się we własnym kierunku. Miała nadzieję, że do tego czasu Chino się przebudzi. Tak czy inaczej przeprawa do Raigeki będzie trudna i mozolna. Dbanie o potrzeby innych nigdy nie było tak ważne.
- Anzou-san, pozwolisz na moment, że zajmę się Chino? - powiedziała spokojnie, a na myśli miała dobro chorej. Zamierzała otrzeć dziewczynie twarz i resztę ciała zwilżoną szmatką. Sama nie czuła się świeżo, jednak była to sprawa drugorzędna. Potem mogli razem z Anzou zjeść posiłek. Zregenerować energię i zaznać snu, gdzieś na uboczu. Warunki nie były istotne. Ciężko było tu mówić o prywatności, kiedy wszędzie poruszali się ludzie. Wtedy też napotkała wzrokiem drugiego z dwójki iryoninów z opuszczonej twierdzy. Ciemnowłosy chłopak Shigemi celowo szedł w ich kierunku, kiedy tylko ich rozpoznał. Nie wiedziała, czego mógł chcieć, ale możliwe, że zaraz się tego dowiedzą. Pozostawała czujna, ale okoliczności nie powodowały niczego szczególnego. Byli bezpieczni, więc każda interakcja kojarzyła się raczej z powrotem do normalnej rzeczywistości.
- Czy coś się stało? - zapytała Shigemiego, chcąc dowiedzieć się jakichś informacji. Dopiero teraz wydał się być z wyglądu bardzo tutejszy, należący do Uchiha. Na ogół zbywała wszystkich milczeniem, ale zmęczenie i sytuacja postanowiły inaczej. Przez to przynajmniej mogła praktykować swoją ubogą komunikację. Potwierdzić swoje domysły i poznać opinię innych osób. Kolejna warta poświęcenia nauka nad własnym charakterem.


W przypływie chwili postanowiła udać się na krótki spacer. Wbrew nieznośnym myślom i wcześniejszemu zapewnieniu, że liczy się tylko dobro osób z klanu. Chciała mieć chwilę wytchnienia, być może zmyć z siebie brud i pot. Chciała sprawdzić, jak dobrze zorganizowane jest Sarufutsu. Przejść się po uliczkach, aż nie dotarła w specyficzne miejsce nagromadzenia się rannych. Zapewne instynkt kierował ją w pobliże medyków, którzy byliby zdolni naprawić zmiażdżoną nogę Chino. Pragnęła tego cudu ponad wszystko. Czy mogła marzyć w takiej chwili? Mieć pobożne życzenie dla osoby o ratunku przed kalectwem do końca życia? Nie wiedziała tego na pewno, lecz dopiero w chwili nostalgii przypomniała sobie o pewnej postaci, którą spotkała na Turnieju Pokoju. Rozmawiali w trakcie oglądania pojedynków i była to szczególna interakcja dla Hany. W końcu nie miała ich dużo. Yokage Mujin swym jestestwem przekonał ją do siebie i nigdy nie spodziewała się spotkać go w takim miejscu. Wiedziała za to, że miał powiązania z Ryuzaku, gdzie pochwalił się prowadzeniem kliniki. Miasto kupieckie zaś zawarło ścisły sojusz z Sogen. Z jakiegoś powodu podziwiała jego zasługi podczas zakłóconego wtedy wydarzenia. Chociaż czyny dużo znaczą, to odwaga właśnie świadczyła o shinobi najwięcej. Ujrzeć jego wysoką posturę pośród tłumu byłoby zbawienne.
autor: Hana
27 lut 2024, o 19:29
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [EVENT] - Finał
Odpowiedzi: 166
Odsłony: 4290

Re: [EVENT] - Finał

Odzyskanie towarzyszki z klanu powinno być dla Hany i Anzou wielkim powodem do radości. Mimo to nie było dziwnym, że chcieli upewnić się o zdrowie nieprzytomnej. Każda osoba, która pozostała na swoim posterunku i nie wyglądała, jak zwykły człowiek, mogła w tym wypadku posiadać wiedzę medyczną albo chociaż znać położenie tej grupy. Zawsze istniała szansa, że w powstałym chaosie wszystko tak się posypało, że nie było już kontroli ani podziału. Nie wszędzie, ale w wypadku rozbitych oddziałów pojawiała się panika. Tyle starań i przygotowań legło w gruzach, a zapewne nie każdy miał możliwość pokazania swoich zalet. Wielką przeszkodą było też to, że każdy chciał przeżyć. Wtedy istniało miejsce na odwet. Nie było nic bardziej motywującego. Hana nie do końca rozumiała powody dzikich i ich decyzje, co tym bardziej powodowało mętlik. Od chwili przybycia do twierdzy minęła krótka chwila, a wydawać się mogło, że sygnał do odwrotu został ogłoszony na długo przed ich pojawieniem. Dlatego, że działo się zdecydowanie za dużo, to pojawiła się typowe zwątpienie czy desperacja. Nie zdziwiła się zatem, że Shigemi nie komplikował swoich decyzji i zniknął tak szybko, jak się pojawił. Gdyby był ich jedyną opcją ratunku, wtedy można było mówić o braku szczęścia. Traf chciał, że na drodze trójki Kaminarich pojawił się Keion. Nie ignorował potrzeb, a wręcz widać było jego zaangażowanie skoro jeszcze tu przebywał. Trudno było ukryć wdzięczność na strudzonej twarzy. Dziewczyna szybko nagrodziła go ciepłym uśmiechem lub raczej to, co udało się uwydatnić z napiętej twarzy. Na pewno była to jedna z lepszych reakcji od chwili rozpoczęcia bitwy.
- Dzi-ękuję... bardzo... - powiedziała do Keiona po wysłuchaniu jego oględzin. Werdykt był bardzo słodko-gorzki. Wynikało z niego, że przeżyje, lecz nie obędzie się bez wyrzeczeń. W takich chwilach nie dało się pozostać obojętnym. Nastolatka z chęcią zaczęłaby płakać. Dobrze wiedziała, jak ambitna była Chino. Z ich ostatniej rozmowy przed wyruszeniem do Sogen wyraźnie wynikało, że zamierzała zyskać zasługi dla siebie oraz klanu. Los zaś sprawił, że wróci z trwałymi ranami. Po części była za to odpowiedzialna. Nie powinna w ogóle się odzywać. Przez chwilę pomyślała o zawróceniu, nim medyk nie zwrócił im uwagi do ewakuacji. Brnęli po zniszczonej części zabudowań, więc łatwo było o kolejne nieszczęście. Wróg nadal próbował pokazać dominację i tylko upór poszczególnych jednostek ograniczał kolejne straty. Złapała Anzou za ramię, dając mu tym samym znać, że powinien iść przodem. Sama musiała skupić się na tym, co chciała zrobić. Im szybciej oddalą się od zagrożenia pociskami, tym więcej czasu im pozostanie na zmartwienia.
- Przeżyje, ale jakim kosztem. - powiedziała do Anzou, wpatrując się w niesione przez niego ciało. Pewnie nie była w stanie ocenić, jak bardzo źle musiał czuć się z tym białowłosy. Znali się znacznie dłużej i osiągnęli razem dużo więcej. Mężczyźni znacznie częściej ukrywali swoje emocje. Dlatego musiała dołożyć wszelkich starań, żeby wspierać go w trudnych chwilach. A droga zapowiadała się jeszcze dłuższa niż sam marsz poza pole bitwy.

autor: Hana
21 lut 2024, o 21:18
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [EVENT] - Finał
Odpowiedzi: 166
Odsłony: 4290

Re: [EVENT] - Finał

Dotrwanie do tego momentu spowodowało, że trudno nie wierzyć w szczęśliwy traf. Reakcja zdarzeń pchała wszystkich w określone miejsca. Łączyła całość niczym puzzle. Dla jednych oznaczało to wypełnienie swojej powinności i posiadanie celu w życiu. Inni widzieli w tym niepoukładany chaos, jak z koszmaru. Wybudzenie było o tyle trudne, że scenariusz pozwalał jedynie na parcie naprzód. Uznanie dominacji przeciwnika nie obyło się bez chwili goryczy. Negowanie faktu, który odgrywa się w chwili obecnej. Niby ludzka rzecz. Nie było złych ani dobrych decyzji, bo trudno takie odróżnić. Należało patrzeć bardziej przez pryzmat czasu.

Oczywistym było, że ich rola tutaj dobiegała końca. Kwestionowanie zasadności bitwy nikogo nie obchodziło. Żadna cudowna pomoc nie nadeszła. Zrobili tyle, na ile byli zdolni. Przynajmniej ci, którym pozwolił na to los. Hana powoli przyzwyczajają się do tych odczuć i emocji. Nie były jej w smak, lecz pozwalały nabrać dystansu i potrzebnego doświadczenia. Na długo nie zapomni tej jakże krótkiej i intensywnej potyczki. Dłuższa walka mogłaby doprowadzić jedynie do pewnej śmierci. Nadal znajdowali się w bezpośrednim kontakcie z wrogiem, co powodowało nieustanną obawę o własne życie. Tak było w chwili odwrotu do twierdzy. Teraz wraz z Anzou musieli zadbać o uratowaną Chino, której nie do końca potrafili pomóc. Dla kogoś nie obytego z wiedzą to oczywiste, że każda poważniejsza rana niosła pewne obawy. Dziewczyna nie mówiła nic na głos, żeby nie wzbudzić paniki. Rozsądnie było zakładać, że brak przytomności i ledwie rozpoznawalny kształt nogi mógł świadczyć o komplikacjach. W tych warunkach szansa na pomyślne uzdrawianie była bardzo niska. Sam fakt, że lada moment twierdzą znowu mogła być wzięta szturmem nie napawał optymizmem. Jedynym ratunkiem było przedarcie się jak najdalej stąd. Modlitwa o to ciągle gdzieś krążyła w pełnej myśli głowie młodej kunoichi. Pozwalając iść towarzyszowi pierwszemu, Shirakawa osłaniała tyły i mogła jedynie mieć nadzieję. Nim nie dotarli w okolice punktu szpitalnego. Trudno było określić jak przedtem mógł wyglądać schemat pomieszczeń dla medyków, którzy pomagali rannym w trakcie bitwy. Istotne było to, że natrafili z Anzou na dwójkę całkiem obcych ludzi. Nie wnikała w ich powody, dlaczego zostali tu sami. Równie dobrze mogli działać pod presją czasu przy ewakuacji lub korzystać z tego chaosu i pokusić się o szabrowanie. Na ich szczęście w tym zgiełku nie trafili na Uchiha. Ci akurat byli na tyle oddani sprawie, że wraz z Shirei-kanem dbali o jak najdłuższe powstrzymywanie wroga. Sytuacja wynikła dla Hany o tyle niezręcznie, że trudno było skupić się na właściwej ocenie. Skoro już nastąpiła, to jak zwykle pozwoliła Anzou na inicjatywę. Zaraz potem pod wpływem bazującej adrenaliny znalazła się przy chłopaku, żeby spełnić swój obowiązek. Jego zajęte ręce uniemożliwiały mu jakąkolwiek obronę, dlatego chciała zareagować w porę i być odpowiednim wsparciem, które osłoni ich przed każdą ewentualnością. Mimo, że grali do tej samej bramki, co Shigemi i Keion, to ufność pozostawała na poziomie między klanowym. Chyba zgodnie mogli uznać, że zależy im tylko na uratowaniu towarzyszki.
- Proszę, jeśli jesteście w stanie ocenić jej stan, pomóżcie. - dodała odważnie Hana w stronę Keiona i Shigemiego. Anzou nieraz powtarzał, że powinna być bardziej pewna siebie, co starała się uczynić, ale sama na razie nie potrafiła tego ocenić.
- Odwdzięczymy się, cokolwiek jest wam w tej chwili potrzebne. Powinniśmy się stąd ewakuować. - odparła rozsądnie w geście zachęty do negocjacji. Lekka perswazja zawsze pomagała, kiedy presja przeszkadza w podjęciu decyzji. Każdemu zależało też na bezpieczeństwie. Nie zamierzała powstrzymywać ich przed kradzieżą, a być może znalazłaby rozwiązanie na ich problem. Gdyby tylko zechcieli krótko streścić swój plan. Posiadała pusty zwój, do którego mogłaby schować sporą część medykamentów, a potem zdetonować notkę i zniszczyć resztę. Nie była to chwila na domysły, więc wraz z Anzou mogli tylko liczyć na pomyślne rozstrzygnięcie. Bez tego każda sekunda zwłoki oznaczała same powikłania rannej kończyny u Chino. Liczyła, że podczas marszu też można ocenić obrażenia poszkodowanej. Połączyć własne dobro z innych za obopólną zgodą.

autor: Hana
15 lut 2024, o 20:35
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [EVENT] - Finał
Odpowiedzi: 166
Odsłony: 4290

Re: [EVENT] - Finał

Mogli już tylko czekać. Mieć nadzieję, że przeżyją oni oraz ich najbliżsi, którzy ramię w ramię stawiali opór wrogiemu najeźdźcy. Nie mogli przewidzieć, jak dokładnie potoczą się ich losy. Zwłaszcza, gdy w myślach pojawiało się zwątpienie. Dokuczliwe uczucia rozchodziły się po umyśle niczym toksyna. Taka też okazała się ta bitwa. Straty można wyliczać bez końca. Mimo tak silnych jednostek po ich stronie. Pomimo tylu shinobi, którzy stawili się na wezwanie. Okazało się za mało. Hana wiele by dała, żeby odmienić ten los. Zrobić więcej albo inaczej niż dotychczas. Nie była tylko pewna, czy jakakolwiek zmiana przyniosłaby efekt. Choćby poświęciła się zamiast innych, to czy nadal skończyliby w podobnych okolicznościach? Nadal musieliby zmierzyć się z okrutną porażką i wręcz uciekać z pola bitwy. Najbardziej cierpieli tutejsi. Wysiedleni wbrew swej woli, a wręcz przepędzeni w desperacki sposób. Co prawda Dzicy nie okazywali bezwzględnych i morderczych intencji. Po prostu robili to, co musieli. Wszystko w tym było niewłaściwe, jednak na taką rzeczywistość przystali. Decyzje zapadły dość dawno i zapewne nie były łatwe. Na współczucie było już za późno. Pozostał tylko żal, po tym jak przelewano krew i pot ku uzyskaniu własnych celów. Zwycięzca mógł być tylko jeden.

Ostatni zdolni do odwrotu ludzie przedzierali się przez wzniesioną do obrony fortyfikację. Z jednej strony podnosiło to na duchu. Działali wspólnie do własnego dobra. Wydawała się ich garstka w porównaniu z tym, co właściwie reprezentowali w trakcie wymarszu na początku. Niby nie było czemu się dziwić, a jednak myśli potrafiły krążyć po głowie jak odrętwiałe. Przez chwilę Hana mogła odetchnąć i przyjrzeć się wszystkiemu z bliska. Zagrożenie nadal gdzieś tam czyha, więc nie było mowy o rozluźnieniu. Nie przy tych wszystkich dzielnych wojownikach, którzy poświęcali do reszty życie. Niefortunny zbieg okoliczności sprawił, że wielu nie było w stanie na czas zareagować, żeby uciec przed zniszczeniami. Nastolatka nie widziała tej tragedii, a z bliska wydawała się jeszcze gorsza. Ziejąca dziura w ścianie była tego dowodem. Rozpadła się w losowym momencie. Nie chciała winić się za to, a jednak wróg przedarł się na ich oczach. Czy mogła liczyć na wybaczenie po okazaniu skruchy? Dlatego, gdy Shirakawa usłyszała dialog pobliskich mężczyzn nie mogła stać bezczynnie. Chciała jakoś odwdzięczyć się za to, że ona wciąż żyła. Uratowanie kogoś, kto zasługuje na życie nie powinno być wątpliwe.
- U.. uratujmy ich! - rzuciła bezwiednie do ludzi. Zebrała w sobie resztki odwagi i sił, żeby złapać mniejszy kawałek gruzu i odepchnąć go na bok. Wiedziała, że w taki sposób na niewiele się przyda. Zajmie to też za dużo czasu, ale zdała się na intuicję. Jeśli pod większymi płatami kamienia ktoś oddychał, to chociaż na tyle zasługiwał. Jedyne, co przychodziło teraz Hanie do głowy, to pomóc sobie używając znanych sobie technik. Przygotowywała się zarówno ofensywnie, jak i defensywnie. Niestety żadna z silniejszych jutsu nie spowoduje, że magicznie ogarnie cały ten bajzel. Najpierw jednak musiała poszukać źródła wody. Niewielkiej ilości, którą będzie mogła przeistoczyć w linę. Złożyła pieczęcie i dzięki zmieszanej chakrze w dłoni powinien pojawić się jednolity kształt przypominający bicz. W takim oporządzeniu mogła podjąć próbę wydostania konających pod gruzami. Oczywiście nie sama jedna. Z jej nikłą ilością siły nie byłaby w stanie. Dlatego oplotła róg głazu i zachęciła innych do pomocy.
- Proszę, pomóżcie. Ciągnijcie. - powiedziała do zebranych w nadziei na pozytywny rezultat. Reszta powinna być oczywista. Chciała zrobić tyle, na ile pozwolił jej czas. Wycofać się z tymi, którym dopisze szczęście, tak samo jak jej dopisało.


Oderwała się od czynności ratunkowych dopiero, kiedy zauważyła powrót Masahiro. Nie dało się tego przegapić, a raczej nie odczuć wrażenia, że mężczyzna pojawił się znikąd. Nie wrócił sam, przez co Hana odczuła bardzo niepokojące uczucie, a zarazem wdzięczność, po poznaniu znajomej sylwetki. Chino leżała w jego ramionach bezwładnie, więc czym prędzej chciała przy niej być. Po mokrych od trudu policzkach zaczęły pojawiać się dodatkowe łzy. W pierwszej chwili chciała ją przeprosić. Sama przed sobą przyznać się, że zawiodła jako towarzyszka. Niemniej cierpliwie spoglądała, jak dziewczyna została przekazana w ręce Anzou. On na pewno zaopiekuje się nią z należytą troską.
- Poczekaj moment Anzou-san. - powiedziała do chłopaka i pospiesznie wyjęła z torby potrzebny ekwipunek. Nie było to wiele i zapewne mogło w ogóle się nie przydać, ale jednak Hana chciała przeciwdziałać. Noga Chino nie wyglądała za dobrze, stąd taka decyzja. Zaczęła obwiązywać uszkodzone miejsce bandażem, skupiając się na zgięciu kolana, żeby choć trochę usztywnić kości i tkankę podczas transportu.
- Resztą musi zająć się medyk. - dodała na zakończenie i pozwoliła Anzou iść przodem. Sama uważała czy nic więcej nie przysporzy im kłopotów. Osłaniała odwrót cennych dla siebie osób.

autor: Hana
10 lut 2024, o 11:12
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [EVENT] - Finał
Odpowiedzi: 166
Odsłony: 4290

Re: [EVENT] - Finał

Widok reakcji lidera Uchiha spowodował, że Hana chciała zapaść się pod ziemię. Już sama jego prezencja pokazywała, jak opanowany i spokojny z niego człowiek, któremu można powierzyć życie. Tym bardziej doszło do dziewczyny, jak bardzo nierozważnie podchodzi do swoich decyzji i własnych reakcji. Pomimo, że stracili po drodze tutaj Inosuke i Chino, to nadal istniała szansa na ocalenie przynajmniej części towarzyszy. Nie uważała się niestety za osobę, która w obecnej formie mogłaby podążyć za kimś na ratunek. Zdecydowanie czuła się słaba i bezsilna, przez co od razu po katastrofie skreśliła szanse na czyjkolwiek ratunek. Chino jednak mogła gdzieś tam być. Nieprzytomna i ranna od siły z jaką została odrzucona przez olbrzyma dzikich. Po zapewnieniach Anzou coraz bardziej chciała w to wierzyć. Skoro sam Masahiro postanowił zaryzykować dla niej życie. Oznaczało to bardzo dobrą zmianę, a na pewno cień nadziei na lepsze relacje między dwoma klanami.
- Mhm, oby nie było za późno. Chino-san musi do nas wrócić. - przytaknęła na słowa Anzou, chociaż sumienie nadal nieco ją gryzło. Na tyle, że nie wiedziała czy będzie mogła spojrzeć jej w oczy. Przegryzła z konsternacji dolną wargę i nie pozostało już nic innego, jak zająć się rozkazami.


Wykonanie poleceń nie należało do trudnych, chociaż samo wpasowanie się w krąg specjalistów od suitonu i raitonu było nie lada wyzwaniem. Nie ukrywała, że po całej akcji satysfakcja wprawiła Shirakawe w lepszy humor. Od zawsze marzyła, żeby dokonać podobnej kombinacji w gronie towarzyszy. W końcu siła, jaką niesie za sobą powielanie technik wodnych była ogromna. Wielu nie docenia z początku jego ekspansywnej prostoty.

Pod koniec była już tylko pewna, że ich starania nie na długo powstrzymają napór wrogiej armii. Za pokonanymi czekała już zapewne kolejka do szturmu. Hana nie chciała się nawet nad tym zastanawiać. Na moment zapomniała o przykrych sprawach, żeby móc trzeźwo działać w ważnym momencie. Dlatego moment wycofania się nie mógł zostać zakłócony przez jej dylematy. Nie fatygowała się, żeby spojrzeć za siebie na efekty i postępy na polu walki. Znajdowali się za murami prowizorycznej twierdzy, przez co zmienił się także sposób działania. To już nie jest otwarta walka, a ostatnie podrygi do opóźnienia nieprzyjaciela. Potem sami będą musieli dogonić resztę Zjednoczonych Sił. W zasadzie byli tym, co zostało z całego zgromadzenia. Niosło to za sobą pewien urok. Poczucie działania w słusznej sprawie. Jedno z bardziej ryzykownych zajęć. Po zejściu z muru nadal trzymała się blisko Anzou. Wyczekiwała powrotu Masahiro z dobrymi wieściami. Obszar, który zapewne będzie musiał przeszukać, pod presją i natłokiem ze strony dzikich, mógł być zbyt duży. Należało jednak wierzyć w powodzenie.
- Chakry zostało mi niewiele. Będę pamiętała o twoich kaburach. - odpowiedziała zgodnie z prawdą. Jeśli zajdzie potrzeba, to będzie mogła obronić się technikami, ale reszta zależała od tego, jak mocno zacznie napierać armia dzikich. Walka w zwarciu jakoś nie napawa optymizmem, bo też nie była w jej wykonaniu za dobra. Czas pokaże, jaką trzeba będzie podjąć decyzję. Na razie postępowała zgodnie z reakcjami całego oddziału zgromadzonego przy dwójce Kaminari.

Wyszukiwanie zaawansowane