Znaleziono 43 wyniki

autor: Yoku
1 paź 2023, o 13:23
Forum: Domy mieszkalne
Temat: Mieszkanie Yoku
Odpowiedzi: 9
Odsłony: 253

Re: Mieszkanie Yoku

Narastający hałas i panika zaczęły się niezbyt dobrze udzielać i mi. Z każda kolejną minutę coraz więcej komórek w moim ciele krzyczało do mnie abym to wszystko zostawił w pizdu i uciekał jak najdalej stąd. Coraz więcej sygnałów instynkt flagował jako te, które mogą zagrażać mojemu życiu, lada moment miało rozpętać się tutaj prawdziwe piekło. Przynajmniej tak mi się wydawało, że to co działo się teraz i dokładnie w tym miejscu było dopiero przedsmakiem. Lada moment starcie obrońców z napastnikami mogło się skończyć albo zwyczajnie przenieść w to miejsce. Wyruszając na poszukiwania ostatni raz spojrzałem na szlochającą blondynkę. Nie moje dziecko? Czyżby została zgwałcona? Niestety nie miałem teraz czasu wszczynać śledztwa, co tak po za tym niby miałbym zrobić? Szybko wypatrzyłem biały budynek na końcu ulicy i co sił w nogach pognałem do jego wnętrza.
-Saemi! Akito! - wołałem dzieci po ich imionach, liczyłem, że w ten sposób szybciej się znajdą, co jakiś czas nawoływałem je ponownie, może coś je wystraszyło i teraz siedzą gdzieś schowane i przerażone. Może tak będzie łatwiej?.. Pomyślałem o tym żeby wspomnieć imiona ich rodziny czy też innych dzieci z którymi zaginiona dwójka bawiła się wcześniej - Arisu i Setsuna bardzo się martwią... Bardzo długo was już nie ma, szukają was niemal wszędzie, a nie mamy zbyt wiele czasu. - przypomniał mi się mały patyczek który spokojnie czekał w mojej kaburze na swoje pięć minut, może dzieciaki się znały? - Mam też dla was prezent od Hizane, ale najpierw musimy wszyscy... - nie bardzo wiedziałem czy powiniene używać słowa "uciekać", może to nie był najlepszy pomysł? - Musimy wszyscy się dziś stąd wyprowadzić, dziś jest przecież dzień wyprowadzek z Kōtei "Gdy nastanie czerwona łuna każdy z Kōtei musi pomykać jak kuna... Nie pamiętacie tego wierszyka? - Co ja w ogóle gadam... Z głupim uśmieszkiem pokręciłem głową na boki. No proszę, bądźcie w tej piwnicy... Liczyłem, że zguby odnajdą się niemal błyskawicznie, nie chciałem zostawać tutaj ani minuty dłużej, każde spowolnienie oddalało pozytywną szansę na moją ucieczkę. Może jeszcze trochę, a pożary pochłoną wszystko? Albo wszystko zacznie się zawalać i pogrzebie mnie żywcem? Zerknąłem w dół schodów prowadzących poziom niżej i trochę głośniej przełknąłem ślinę. Nie bałem się duchów, ale miałem już nieprzyjemne doświadczenia z takich mrocznych miejsc. Miejmy nadzieję, że nie wydarzyła się tam jakaś katastrofa albo nie jest to jedna z piwnic z tych wszystkich horrorów...- I z duszą na ramieniu już miałem zagłębić się w czeluść, kiedy przypomniała mi się moja mała przygoda z tawerny.
- Kurwa mać... - kategorycznie pokręciłem głową na myśl o poszukiwaniach całkowicie po omacku i jak burza wypadłem przed dom, musiałem na szybko zmontować sobie jakieś źródła światła. Poszukałem na ziemi jakiegoś solidnego badyla i naprędce owinąłem go przy jednym końcu znalezionymi szmatami, przy okazji ozdobiłem go trochę jakimiś suchymi patyczkami czy chrustem, coś musiało leżeć na ulicy. Teraz wystarczyło wszystko mocno związać i namoczyć w jakiejś łatwopalnej substancji. Na ulicy lub w mieszkaniach powinienem znaleźć jakąś zniszczoną lampę czy też lampion, nie do końca wiedziałem czy to smoła czy nafta, a może jeszcze jakieś inne ustrojstwo, ale nie musiało być go wiele. Pochodnia miała mi tylko umożliwić łatwiejsze odszukanie zgub w całkowitych ciemnościach. Teraz wystarczyło trochę ognia na rozpalenie, a tego akurat niestety było pod dostatkiem... Tym razem już odpowiednio przygotowany wróciłem do mieszkania i schodząc do piwnicy ponownie zacząłem swoje nawoływanie.
autor: Yoku
14 wrz 2023, o 20:12
Forum: Domy mieszkalne
Temat: Mieszkanie Yoku
Odpowiedzi: 9
Odsłony: 253

Re: Mieszkanie Yoku

Arisu... Czy to naprawdę dobry moment na przedstawianie się? No, a z drugiej strony jakoś muszę się do nich zwracać... Uważnie słuchałem wszystkich słów skierowanych do mnie starając się przy tym zapamiętać jak najwięcej szczegółów mimo nie do końca jeszcze sprawnie pracującej głowy. Widząc prezent od chłopczyka nie mogłem powstrzymać uśmiechu pojawiającego się na mojej twarzy. No tak, patyk zniszczenia... Dokładnie obejrzałem przedmiot jakbym oceniał jego możliwości i przydatność w bitwie czy może w ogóle przydatność i schowałem go do kabury gdzie bezpiecznie leżał pośród pozostałych moich broni.
- Nie nie... - pokręciłem przecząco na boki głową - To chyba zbyt niebezpieczne aby szukać ich ze mną... Ale bardzo chętnie dowiem się gdzie to jest... - nie chciałem zabierać nikogo ze sobą, jeszcze tego brakowało żebym miał czyjeś pociechy na sumieniu - No i możecie powiedzieć, gdzie znajduje się dom cioci Arisu... - po otrzymaniu odpowiednich instrukcji niemal bezzwłocznie udałem się na poszukiwanie zgub, na odchodne ponagliłem ruchem ręki całą resztę aby udali się w jakiejś bezpieczne miejsce. Zerknąłem jeszcze na blondynkę. A tej co?..
autor: Yoku
9 wrz 2023, o 22:18
Forum: Domy mieszkalne
Temat: Mieszkanie Yoku
Odpowiedzi: 9
Odsłony: 253

Re: Mieszkanie Yoku

W pierwszej chwili kompletnie ignorowałem wszystkie płynące do mnie słowa, chyba nawet nie chciałem ich słyszeć. Wszystko nadal wyglądało jakbym śnił albo pokutował za jakieś grzechy. Dopiero słysząc wzmiankę o pieniądzach zatrzymałem się i powoli odwróciłem głowę w stronę kobiety. Jakimś dziwnym słowo "pieniądze" trochę przywróciło mnie do rzeczywistości. Potrząsnąłem lekko swoją łepetyną co wywołało potworne fale bólu gdzieś pod moją czaszką. Cholera, to chyba nie jest sen... Westchnąłem ciężko i przeczesałem włosy dłonią w swoim stylu.
- Pieniądze? Co mi po nich jeśli wszystko i wszyscy spłoniemy? - moje słowa pewnie były ledwo słyszalne z powodu panującego chaosu i harmidru, przez chwilę chciałem jeszcze podręczyć kobietę pytaniami czy jest gotowa oddać swoją duszę za dziecko, ale stwierdziłem, że chyba nie ma na to czasu. Wtedy też podeszła do mnie druga z kobiet, z jej słów dowiedziałem się mniej więcej jak wygląda sytuacja. Dzicy?.. Mur upadł?.. Piekło chyba naprawdę zstąpiło na ziemię... Sytuacja jest naprawdę nieciekawa... Wzmianka o shinobich ukłuła mnie trochę gdzieś tam w środku, w końcu byłem jednym z nich.
- Shinobi pewnie walczą pod murem, próbują odeprzeć przeciwnika... Ale to bardzo dziwne, że nie zostawili żadnych Doko do pomocy cywilom... - może sytuacja była tak dramatyczna, że potrzebowali wszystkich zdolnych do walki... Zdrowy rozsądek niemal do mnie krzyczał abym nie oglądał się na nikogo i po prostu uciekał stąd jak najdalej, grunt to przeżyć. Poczucie odpowiedzialności jednak wygrało. Obyś tego nie żałował... Kolejne ciężkie westchnięcie. No kobitki, to wasz szczęśliwy dzień, trafiłyście na bohatera... Ponownie rozejrzałem się dookoła chcąc jeszcze lepiej rozeznać się w całej sytuacji.
- No dobra, zostałem wybudzony z długiego snu i kompletnie nie mam pojęcia co się dzieję... Czy dostaliście jakieś instrukcje gdy ten cały rozpierdol się rozpoczął? Jakieś miejsce zbiórki, ewakuacji? Czy może po prostu zostawiono was samych sobie? - chwilę patrzyłem się jak niemowlak przechodzi z rąk do rąk, malutkie dziecko nieświadome ogromu powagi całej sytuacji, ciekawe czy udzielało mu się stres i szaleństwo wszystkich dookoła? Przykucnąłem obok histerycznie śmiejącej się blondynki i delikatnie złapałem ją za ramię - Chodź... Nie możesz tu zostać. - starałem się brzmieć w miarę spokojnie i kojąco - Pomożesz nam też szukać pozostałych... Twoich bliskich też znajdziemy... - Jeśli jacyś jeszcze żyją... Jednak jej śmiech mógł wiele zdradzać, najprawdopodobniej już kogoś straciła, może męża? Stanowczo pociągnąłem ją do góry za ramię aby wstała - Potrzebuje Cię silnej, w takim stanie w niczym nam nie pomożesz... - nie mogłem też jednak skupiać się tylko na tej jednej osobie więc niezależnie od tego czy wstała czy nie, całą swoją uwagę skupiłem na drugiej kobiecie - Dobrze, pokaż mi gdzie zaginęły te wszystkie dzieci, no i krótki opis tego jak wyglądała córka też by się przydał... Znam dosyć dobrze Kotei, więc może uda nam się opuścić to miejsce tak aby nie rzucać się nikomu w oczy, ale musimy pomóc komu tylko się da... Zbierz wszystkich przytomnych na umyślę, którzy chcą się stąd wydostać i udaj się do wyjścia z dzielnicy mieszkalnej, ale tego wyjścia które jest jak najdalej od muru, może da nam to trochę więcej czasu... - przestałem na chwilę mówić, ukucnąłem przy chłopczyku i położyłem mu dłoń na głowie - A ty malutki masz być dzielny i dawać przykład wszystkim innym dzieciom. - ciepło uśmiechnąłem się mrużąc oczy - Liczę na Ciebie! - i puściłem mu oczko wstając. Teraz przyszedł czas na poszukiwanie zgub, przypomniała mi historia z zawalonego budynku kiedy też musiałem ratować czyjeś pociechy. Przynajmniej w końcu zacząłem myśleć i zachowywać się jak shinobi, tylko czy to był na to odpowiedni moment? Może jednak powinien zająć się tylko tylko i wyłącznie swoim przetrwaniem? W przypadku otrzymania instrukcji dotyczącej poszukiwania zaginionych pociech niemal od razu zabieram się do działania.
autor: Yoku
9 wrz 2023, o 16:41
Forum: Bank
Temat: Yoku
Odpowiedzi: 3
Odsłony: 203

Re: Yoku

autor: Yoku
9 wrz 2023, o 16:22
Forum: Rozliczenia PH
Temat: Yoku
Odpowiedzi: 3
Odsłony: 258

Re: Yoku

autor: Yoku
8 wrz 2023, o 20:21
Forum: Domy mieszkalne
Temat: Mieszkanie Yoku
Odpowiedzi: 9
Odsłony: 253

Re: Mieszkanie Yoku

Jak z głębokiego snu albo jakiegoś koszmaru, przebudzenie było niespodziewane i bardzo nieprzyjemne. Obraz był rozmazany, ciężko było rozróżnić co jest czym. Gdzie ja jestem?.. Krzyk? Śmiech? Nie, rechot... Nie czułem też swoich kończyn, jakby mi ktoś je wszystkie poodcinał... Co się dzieję? Próbowałem na początku zamrugać kilkukrotnie aby chociaż trochę poprawić sobie obraz, musiałem się upewnić czy rzeczywiście zostałem pozbawiony rąk i nóg. Próbowałem "jakoś" ostrożnie się ruszyć. Gdzie leżałem? Co się właściwie stało? Co się właściwie dzieje teraz? To nie wyglądało jak normalny dzień w Kōtei. No tak... Jaki normalny? Przecież mamy wojnę... Próbowałem łapczywie nabierać powietrza, chciałem jakoś obudzić się z tego letargu i poprawić swój stan. Woda... Sucho, było mi potwornie sucho w ustach. Zupełnie nie pamiętałem co się właściwie działo przed tym jak położyłem się właściwie do łóżka. Ile tak właściwie spałem? Wygramoliłem się jakoś z mieszkania przedtem zabierając wszystkie swoje rzeczy, a przynajmniej te które udało mi się w tym otępionym stanie wymacać i przez dłuższą chwilę zastanawiałem się czy jak tak naprawdę skończyłem śnić? Pożoga i zniszczenie na zewnątrz. Ktoś nas atakuje? Zostaliśmy ofiarą jakiegoś kataklizmu? Mimo iż dźwięki z otoczenia nadal docierały do mnie mocno przytłumione, to mogłem powoli zacząć odnotowywać co się dzieję dookoła. Ciężko zrobiłem kilka kroków do przodu i oparłem ręce na kolanach, wydawało mi się, że zaraz stracę równowagę i się przewrócę, nogi nie chciały ze mną współpracować. Wyglądałem jak przestraszona łania szukająca swojej mamy, spłoszony i zagubiony. Bez słowa z tępym wyrazem twarzy wpatrywałem się w oczy kobiety kiedy zadawała swoje pytanie, nawet jej nie odpowiedziałem, pewnie wyglądałem na trochę oszołomionego. Zacząłem bacznie rozglądać się po okolicy chcąc dostrzec jakieś większe zbiorowiska ludzi, może tam będę miał większe szanse przeżycia... Wszechobecny chaos nie wyglądał jednak zachęcająco, ciekawe ilu ludzi zainteresowałoby się moim losem? Czy są gdzieś jacyś pozostali klanowicze? A może nasze oddziały zostały wybite w pień i teraz przeciwnikowi pozostało dokończenie rzezi?Zacząłem macać po sobie w poszukiwaniu swojej oznaki ninja, może przyda mi się gdzieś w tym całym szaleństwie? W końcu postanowiłem zadziałać instynktownie i zacząłem kierować się w przeciwnym kierunku do kogo z której strony uciekała największa grupa ludzi. Starałem się przy tym mieć oczy dookoła głowy i poruszać się w miarę niepostrzeżenie na tyle ile pozwalał mi mój stan i sytuacja dookoła mnie. Pomimo niezbyt jasnego umysłu i fatalnej kondycji fizycznej lepiej było próbować zachować czujność, nie wiadomo kiedy mogłem napotkać wroga albo jakieś inne przeszkody. Starałem się nie zwracać uwagi na widok zniszczeń czy też ciał jeśli były, niestety nie byłem do tego jeszcze przyzwyczajony, lepiej było sobie nie obniżać morali... Czy ja trafiłem do piekła?
autor: Yoku
8 wrz 2023, o 15:17
Forum: Domy mieszkalne
Temat: Mieszkanie Yoku
Odpowiedzi: 9
Odsłony: 253

Mieszkanie Yoku

Miejsce to nie wyróżniało się niczym szczególnym, był to jeden z wielu niemal identycznych, szeregowo postawionych domów. Różniły się one rozmiarami i pewnie układami pomieszczeń, ale z zewnątrz niemal wszystko wyglądało tak samo - drewniane, pomalowane na ciemnozielony kolor ściany z niezbyt wielkimi, ale za to licznie występującymi oknami. O takie postawione izby w jednej, równej linii. Ta należąca do Yoku miała trochę więcej niż 20 metrów kwadratowych. W środku było schludnie, babcia ceniła sobie porządek co młody Uchiha o dziwo po niej przejął pomimo generalnego bycia leniem i człowiekiem lubującym się w chaosie. Wcześniej stały tu dwa łóżka, jednak od jakiegoś czasu chłopak ma trochę więcej miejsca, kawałek dalej stoi palenisko, Yoku zawsze lubił zasypiać przy chociaż trochę bijącym żarze. Po drugiej stronie pomieszczenia znalazło się miejsce na duży dębowy stół i dwa krzesła, a kawałek dalej stała balia z zasłoną zrobioną z nie wiadomo czego. Dookoła znajdywało się jeszcze kilka szafek z i regałów z najróżniejszymi szpargałami potrzebnymi do przetrwania w tych ciężkich czasach. Niestety niewiele pozostawało tutaj miejsca na trening czy też rozwijanie jakiejś innej, np. rzemieślniczej profesji, czarnowłosy zawsze musiał uciekać gdzieś na dwór, przed samym domem też było jakoś dziwnie. Naturalnie żadnego podwórza tutaj nie było. W pogodny dzień mieszkanie to było naprawdę bardzo dobrze oświetlone, chłopakowi wydawało się, że ma dzięki temu zawsze trochę więcej energii.
autor: Yoku
4 wrz 2023, o 14:14
Forum: Misje i Fabuły
Temat: Zgłoszenia po misje
Odpowiedzi: 252
Odsłony: 53706

Re: Zgłoszenia po misje

EDIT: MG sie znalazł!
autor: Yoku
4 wrz 2023, o 12:34
Forum: Misje i Fabuły
Temat: Wynagrodzenie za misje
Odpowiedzi: 3820
Odsłony: 373045

Re: Wynagrodzenie za misje

Nick prowadzącego: Ajisai (chyba nieaktywna)/Mujin (chyba też porzucona), Papyrus
Nick biorącego/biorących udział: Yoku
Rodzaj misji: D nieklanowa
Streszczenie misji: Yoku znudzony życiem postanowił poszwędać się po Kotei, natrafił tam na staruszkę, która pomyliła go ze swoim, najprawdopodbniej martwym już wnuczkiem. Wywęszył on łatwy zarobek i udając kogoś innego poszedł za babuszką do domu. Tam natrafił na wnuczkę starszej kobiety, a ta niezbyt miło go przywitała w czym akurat nie było nic dziwnego. Urażona duma młodego Uchihy kazała mu zaoferować swoją pomoc w ramach zadośćuczynienia, potem nawet zdał sobię sprawę jak fatalnie musi się czuć siostra zmarłego. Ostatecznie w dosyć nieprofesjonalny sposób naprawił dach, ale przypłacił to upadkiem na ten głupi ryj. A czy sobie go rozwalił?
Link do misji: start; środek po z/t; koniec
Ilość postów: 15/15
Wynagrodzenie dla gracza *: No chciałbym no...

* - do usunięcia z wynagrodzenia, jeżeli nie są potrzebne
autor: Yoku
29 sie 2023, o 21:24
Forum: Domy mieszkalne
Temat: Dzielnica domków jednorodzinnych
Odpowiedzi: 156
Odsłony: 13863

Re: Dzielnica domków jednorodzinnych

Dalej fałszywie uśmiechałem się do babci kiedy tak sobie mówiła, tak naprawdę nie byłem nawet pewien czy czy staruszka go dostrzega, może jej urojenia związane z traktowaniem mnie jak swojego wnuczka też po części spowodowane słabym wzrokiem, może miały podłoże czysto mentalne, a może to była mieszanka jednego i drugiego. Ciężko było też stwierdzić czy to nie była już taka pierwsza sytuacja, agresywne powitanie mogło być spowodowane toczącą się wojną. Z resztą kto by się tak nie przywitał z gościem podającym się za pewnie zmarłego wnuczka Twojej babci? Z resztą jeżeli to jej brat to musiała poczuć się okropnie, jestem potworem... Skarciłem samego siebie w myślach smętnie przy tym uśmiechając się. Podreptałem za Kimie i nie tracąc już na nic czasu wziąłem się do pracy. Oparłem drabinę o budynek upewniając się przy tym, że stoi stabilnie. Środki BHP... Liczyłem, że uszkodzenia dachu nie będą jakieś monstrualne, zdarzyło mi się kiedyś pomagać przy naprawie, ale było to niewiele więcej niż uzupełnianie braków strzechy, a konkretnie przyklejenie ich. Kobieta mówiła, że zniszczenia nie są jakieś duże, ale i tak musiałem przejrzeć całą powierzchnię żeby wszystko wypatrzeć. Potem pozostało mi jedynie pownosić sobie graty na górę żeby rozpocząć naprawę. Nie omieszkałem prosić się nawet o pomoc, uświadomiwszy sobie jak właściwie może się czuć wnuczka po tym co zrobiłem nie pragnąłem niczego więcej jak jedynie stąd odejść. Oby nie padało... Smętnie pociągnąłem nosem i w końcu wziąłem się za robotę. Wpadłem jeszcze przy tym na pomysł aby dodatkowo zabezpieczyć się przed upadkiem za pomocą chakry.
autor: Yoku
24 sie 2022, o 23:40
Forum: Ogłoszenia i Kontakt z Administracją
Temat: Prośby do administracji
Odpowiedzi: 2219
Odsłony: 69637

Re: Prośby do administracji

autor: Yoku
20 gru 2021, o 20:39
Forum: Domy mieszkalne
Temat: Dzielnica domków jednorodzinnych
Odpowiedzi: 156
Odsłony: 13863

Re: Dzielnica domków jednorodzinnych

Czarnowłosa zabrała głos, a ja mogłem odetchnąć z ulgą, nie zamierzała więc jednak całkowicie pozostawiać mnie samemu sobie, nawet jeśli zależało jej tylko i wyłącznie na naprawie dachu, nie powinienem nawet poddawać tego jakiemukolwiek osądowi. Podziękowałem kobiecie niemal niezauważalnym skinieniem głowy. Spokojnie dokończyłem przeżuwać tak aby nie odpowiadać z pełnymi ustami.
- Tak, tak... U mnie nic ciekawego się nie działo, z resztą jakby dowódca się dowiedział, że pisnąłem chociaż słówko... - tutaj zrobiłem gest podrzynanego gardła - Tak jakby moje zadania były jakoś super ważne... - i na sam koniec posłałem staruszce łagodny uśmiech. Zawartość miski lądowała w moim żołądku w zastraszającym tempie, teraz była moja kolej na spełnienie danego słowa. Przez głowę przeszła mi myśl aby po prostu dać stąd nogę po zjedzeniu posiłku, ale szybko wykluczyłem takie rozwiązanie sprawy, moja duma nadal nie została zaleczona, a miałem kaleczyć ją ponownie?

Słysząc pytanie dotyczące naprawy spojrzałem w górę i zrobiłem zamyśloną minę jakbym chciał prześwietlić całe zadaszanie i zlokalizować wszystkie usterki.
- Yyyy... Dawno mnie nie było więc powiedz mi moja miła... Zostało nam coś strzechy? W najlepszym wypadku będzie trzeba uzupełnić jej braki i zapewne połatać niektóre łaty na których leży trzcina... Będę musiał wdrapać się na górę i dokładnie prześwietlić cały dach... - prowadząc swój mały monolog w całkiem zabawny sposób wymachiwałem łyżką, niczym inżynier rozrysowujący swój plan albo i nawet wirtuoz dyrygujący orkiestrą -Możemy się tylko modlić o to aby więźba nie uległa uszkodzeniu, jej naprawa może zająć sporo czasu... - zrobiłem krótką przerwę i wziąłem głęboki oddech, miałem problem z przepuszczeniem przez gardło słów o tym, że mogę nie podołać zadaniu - Prawdę powiedziawszy... Nigdy wcześniej tego nie robiłem i nie jestem pewien czy... Czy dam sobie radę. - ostatnie zdanie niemal wycedziłem zastraszająco szybko przez zęby, a nieprzyjemny grymas zagościł na mojej twarzy - Całkiem możliwe, że niektóre łaty nie będą się nawet nadawały do naprawy i będzie trzeba wykonać je w całości od nowa, to jednak nie będzie problemem jeśli mamy albo zwyczajnie uda nam się znaleźć potrzebne materiały. Nie ma się co martwić, raczej nie będzie dużego problemu z ich znalezieniem, ale... - w tym momencie przeniosłem wzrok na niedoszłą zabójczynię - Przyda mi się tutaj twoja pomoc... Wiem, że nie chcesz zostawić babci samej, ale znacznie pomożesz mi w ukróceniu czasu poszukiwania... - zaśmiałem się nerwowo - Totalnie wypadła mi z głowy co gdzie jest w okolicy... - z roztargnieniem przeczesałem swoją czarna grzywę. To nie tak, że nie znałem Kōtei i okolic, po prostu nigdy nie przywiązałem uwagi do tego co gdzie się dokładnie znajduję i gdzie co można pozyskać.

- Mógłbym zabić za taki posiłek... - wymamrotałem bardzo cicho, chyba nawet do siebie. Odsunąłem miskę kawałek dalej i podziękowałem za posiłek. Nie pozostawało mi nic innego jak zabrać się do pracy, może w nagrodę dostanę dokładkę? Wygramoliłem się na równe nogi i ciężko westchnąłem masując się po brzuchu, niech wiedzą, że mi smakowało.
- Nie pozostało mi nic innego jak zabrać się za naprawę dachu... Ty babciu zostań w domu, dość już się dziś nachodziłaś... - przeniosłem spojrzenie na czarnowłosą - A Ty chodź ze mną, poobserwujesz jak Twój brat kaleczy rzemiosło... -
autor: Yoku
30 lis 2021, o 21:54
Forum: Domy mieszkalne
Temat: Dzielnica domków jednorodzinnych
Odpowiedzi: 156
Odsłony: 13863

Re: Dzielnica domków jednorodzinnych

Słysząc o odznace zrobiłem głupkowatą minę i przeczesałem włosy w swoim stylu. Ostrożnym ruchem, tak aby przypadkiem nie rozdrażnić kobiety, dłonią sięgnąłem do kabury w poszukiwaniu odznaki.
- Yyy... Tak, masz rację, odznaka... - wesoło pomachałem jej przedmiotem w pewnej odległości od twarzy - Wybacz, ale te groźby z nożem trochę mnie wystraszyły i ogłupiły... Oczywiście rozumiem Twoją niechęć i ostrożność, to chyba już normalność w tych głupich czasach... - smętnie pociągnąłem nosem i westchnąłem - Jednak Kōtei to taka moja mała chluba, no i rodzinne strony, a o dom i jego mieszkańców trzeba dbać... -

Będąc w środku rozglądałem się ciekawie na boki będąc zainteresowany wystrojem, normalnie szukałbym czegoś co można było zwędzić, ale dzisiaj nie pozwalała mi na to urażona duma. Mimowolnie uśmiechnąłem się pod nosem słysząc słowa o zabraniu brata dla siebie, oj jakże dalekie były od prawdy. Dzielnie zniosłem pełne wściekłości spojrzenie i jedynie pokręciłem głową delikatnie na boki dając do zrozumienia, że wiem jakim słowem czarnowłosa chciała zakończyć zdanie. Widząc jak chowa nóż do rękawa wzdrygnąłem się, oczywiście chyba mogłem być spokojny póki nie zrobię czegoś głupiego, ale ta niepewność zawsze gdzieś tam pozostawała z tyłu głowy. Zrobiłem kilka ostrożnych kroków w stronę podanej strawy i łapczywie chłonąłem nozdrzami aromatyczny zapach. W końcu zdecydowałem się przycupnąć przy kotatsu i wsunąć stopy do środka, co jakiś czas niepewnie zerkałem w stronę agresywnej gospodarz nie będąc pewien czy zaraz znowu nie zacznie mi grozić. No dobra, jakoś to wytrzymasz... Zawsze sam się wpieprzasz w takie sytuację, to chociaż nie narzekaj... Skarciłem sam siebie w myślach i dłonie skierowałem w stronę półmisków.
- Itadakimasu! - i zabrałem się do pałaszowania strawy, dawno nie jadłem nic z domowego ogniska więc pochłaniałem pożywienie jak jakiś opętany, ale nie zamierzałem się tym przejmować, chyba za to nie dostanę noża między żebra... Staruszka nie musiała mi dwa razy powtarzać żebym zabierał się do jedzenia, ba! Nie musiała tego mówić w ogóle, sam zapach był wystarczająca zachętą. Poczułem się jeszcze bardziej niepewnie kiedy "starka" zaczęła mi się bacznie przyglądać. Podejrzewa coś?.. Nie powinienem o tym myśleć, teraz i tak już na wszystko za późno... Głośno przełknąłem ślinę słysząc pytanie dotyczące misji, zapewne chodziło o misję shinobi, ale co konkretnie "on" tam robił? Zwykła wojaczka, a może zupełnie coś innego? Jaki był jego stopień? Z zakłopotaniem podrapałem się palcem wskazującym w skroń i przymrużyłem na krótką chwilę oczy.
- Misja... Tak... Wiesz, nie wiem czy powinienem o tym mówić... Po za tym to same nudy... - spojrzeniem zacząłem szukać oczu czarnowłosej, pomimo jej całej niechęci do mnie liczyłem na jakąś pomoc w tej sprawie...
autor: Yoku
22 lis 2021, o 19:42
Forum: Domy mieszkalne
Temat: Dzielnica domków jednorodzinnych
Odpowiedzi: 156
Odsłony: 13863

Re: Dzielnica domków jednorodzinnych

Reakcja kobiety zaskoczyła mnie nawet jeśli teraz panowała wojna. Zwykła ostrożność czy nieprzyjemne doświadczenia? Odetchnąłem głęboko gdy opuściła nóż. A kiedy ktoś nieznajomy mi nie pogrozi? Poza tym będąc bezczelnym mogłem się pokusić o pewien płaszcz ochrony jako zaginiony członek rodziny, oczywiście nie byłem tak bezczelny by nawet o tym wspominać, bezczelny, a może głupi. Miałem całkowitą pewność, że ta czarnowłosa kobieta zabiłaby mnie gdyby musiała. Pociągnąłem smętnie nosem. Co robi ten konflikt z ludźmi... W pewnym wręcz momentach doprowadzał do zezwierzęcenia, ale nawet nie o fizyczne i namacalne akty przemocy chodziło. Wojna wywracała wszystko bez przemocy, otwarta wrogość, nieufność zasiana w ludzkich głowach. Jeszcze kilka lat temu wszystko wydawało się tak odległe, a teraz te rzeczy dzieją się nawet tutaj, w Kōtei. A na sam koniec przyjdzie i tak zapamiętać nam wielkie bitwy, wybitnych przywódców czy zwycięzców i przegranych. Nikt nie opowiadał o dramatach tych najmniejszych trybików w maszynie. Morze krzywdy i cierpienia, czy to miała być kara zesłana za bycie takim obojętnym do tej pory? Nie działo się to pierwszy raz, ale poprzednie zbrojenia pamiętałem jak przez mgłę, pewnie byłem zbyt zajęty dzieciństwem żeby coś zauważyć - szkoda, bo mogłem uniknąć zaskoczenia.
- Udowodnić? - westchnąłem ciężko i bezradnie rozłożyłem ręce - Czyli na przykład spróbować załatać ten dach? - w swoim stylu przeczesałem się dłonią po włosach - Mogę też zacząć wymyślać jakieś historyjki o tym komu co ja to nie pomogłem... - będąc chłodno potraktowany może gdzieś zgubiłem trochę ze swoich manier, ale przynajmniej mówiłem z sensem - Posłuchaj senpai, nie chodzi o żadną litość, skorzystaj na mojej urażonej dumie, im dłużej będziemy tu czekać tym większa szansa, że się rozpada, wtedy się słabo takie dachy naprawia... - przeciągnąłem się ciężko i zrobiłem dwa kroki na przód - Poza tym staruszce pęknie serce jeśli mi nie pozwolisz zająć się pracą i z wami zjeść... - wymownie przewróciłem oczami Nie wierzę, że to mówię... - Nie chcę żadnych pieniędzy, moją zapłatą będzie to, że mnie nie zasztyletujesz oraz jedzonko, zjadłbym coś od kogoś kto potrafi gotować... -
A później już staruszka porwała nieufną gospodarz do środka, mnie też porwał, ale zapach. Byłem fatalnym kucharzem, a czasy kiedy gotowała mi moja babuszka bezpowrotnie odeszły - nic dziwnego, że musiałem kontrolować się aby nie dopuścić do ślinotoku. Przed wejściem rozejrzałem się jeszcze uważnie po okolicy, planowałem rozeznać się gdzie w ogóle dokładnie jestem, wcześniej nie zwracałem uwagi na trasę.
- Eh, cholera... - wymruczałem niezadowolony do samego siebie, dopiero teraz uświadomiłem sobie, że to może być całkiem nieprzyjemny posiłek, z nożowniczką nie musiałem rozmawiać, pewnie się o to modli i w głębi duszy będzie mi wdzięczna, ale odpowiadanie starszej kobiecinie? Jeżeli to był naprawdę brat czarnowłosej. Obejrzałem się do tyłu przez ramię, jeszcze miałem czas się zawrócić... Czułem jak żołądek niemal rzucą mną w stronę chaty, ale czy to było aż tyle warte? Nawet już nie chodzi o mnie, a o to dwójkę w środku. Eee... A co mi w sumie szkodzi... I ostrożnie potuptałem do środka.
autor: Yoku
21 lis 2021, o 21:28
Forum: Kōtei (Osada Rodu Uchiha)
Temat: Dzielnica rzemieślnicza
Odpowiedzi: 180
Odsłony: 9495

Re: Dzielnica rzemieślnicza

Nie pozostało mi nic innego jak podążać za staruszką, z początku zastanawiałem się czy nie powinienem jak jakoś pomóc ze spacerem, ale wydawało mi się, że kobiecina ma dostatecznie dużo krzepy żeby dać sobie radę. Na wszelki wypadek jednak maszerowałem na tyle blisko aby w razie czego zapobiec jakoś jej upadkowi - jak sobie głowę rozbiję to jeszcze będę ją mieć na sumieniu! Liczyłem na kolejne proste zadanie, a to co stało się potem przeszło moje najśmielsze oczekiwania, kolejny raz mogłem się wpakować w kłopoty. Chociaż drogę do mieszkania staruszki pokonałem w błogiej nieświadomości i pogrążony w rozmyślaniach spowodowanych melancholijnym krajobrazem wojny. Tak naprawdę nie chciałem mieć z nią nic wspólnego, wiedziałem, że gdzieś może tam giną moi bracia, ale ja sam starałem się od tego odcinać. Na wojnie pewnie łatwo stracić głowę, a mi wcale nie uśmiechało się ryzykować, no bo po co się wychylać.
- Tak, tak... Naprawimy też i dach, a zjadłbym coś to się i zgadza, strasznie zgłodniałem. - odpowiedziałem trochę automatycznie dalej będąc pogrążony w myślach. A może właśnie trzeba oddać się sprawie i klanowi, poświęcić się dla dobra ogółu, może w taki sposób właśnie się kreują wybitne jednostki...
I wtedy na ziemie sprowadził mnie czyiś inny głos. Gwałtownie potrząsnąłem głową i rozejrzałem się dookoła, dopiero teraz zacząłem pojmować otoczenie i sytuację w której się znajduję. Zupełnie nie pomyślałem o tym, że staruszka wcale nie musi mieszkać sama, miało to nawet więcej sensu, że będąca w takim wieku już mogła potrzebować trochę pomocy w chociażby i domowych sprawach. Westchnąłem ciężko i przewróciłem oczami, znowu będę musiał się jakoś z tego wygadać. Tylko co ja właściwie mam powiedzieć? Że wpadam na starszych ludzi, którzy mylą mnie ze swoją rodziną i dają trochę zarobić? Właściwie to co ja mogę robić jako Dōkō podczas wojny? Może właśnie pomagać tym bardziej potrzebującym, kiedy wszyscy inni są zajęci sprawami związanymi z konfliktem. Tylko, że takie wytłumaczenie totalnie do mnie nie pasowało, nie byłem bezinteresowny, a do tego leniwy. Gdzieś jednak część mojej dumy, a może i mojego ego podpowiadało mi, że nie powinienem mówić całej prawdy i pozgrywać trochę super bohatera. Poza tym to historia i tak brzmiała całkiem dziwnie. No dobra, za ostatnim razem się nie nudziłem, to teraz też nie mam zamiaru... Usprawiedliwiałem jakoś w myślach sobie ten napad rycerstwa.
Widząc jednak jak kobieta dobywa noża zrobiłem szybko dwa małe kroki do tyłu i podniosłem obie dłonie do góry chcąc pokazać, że nie mam złych zamiarów
- Woah, woah... Spokojnie... - poczekałem kilka chwil aby mieć pewność, że czarnowłosa mnie nie zaatakuje, spojrzałem się nieznajomej w oczy i kontynuowałem - Jestem Dōkō w służbie swojego klanu, w moim przypadku wysyłanie mnie na front nie ma najmniejszego sensu, a teraz w tych czasach mało kto pamięta o tych co nie wojują i są już dawno bliżej drugiej strony... - starałem się brzmieć w miarę poważnie, a po wypowiedzeniu całego zdania delikatnie uśmiechnąłem się na krótką chwilę, skierowałem swój wzrok gdzieś w dal i grymas bólu pojawił mi się na twarzy, jakbym miał jakieś bolesne wspomnienia związane z tym co zamierzałem powiedzieć - Wielu synów i wnuków nie wraca do domów i pozostawia starszych w potrzebie, a ja dziwnym trafem często na nich się natykam. Postanowiłem nie ignorować znaków i jakoś przysłużyć się ludzkości... - ponownie spojrzałem kobiecie w oczy - Ja przepraszam, jeśli Twój brat... Nie brałem tego pod uwagę. -
Na całe szczęście nie było jak sprawdzić czy mówię prawdę, z resztą czysto teoretycznie to nawet nie powiedziałem nieprawdy, rzeczywiście wcześniej już mnie kiedyś z kimś mylono. Było to jednak kierowane rządzą zarabiania Ryō, a teraz mi po prostu głupio się przyznać, że w tych ciężkich czasach brałem za to jakiekolwiek pieniądze. Może właśnie w taki sposób zmieniała ludzi wojna? Pozwala im dojrzeć, spojrzeć pod trochę szerszym kątem na różne życiowe sprawy?
- Nazywam się Kurozama Yoku, mogę spróbować naprawić wam ten dach... - nie bardzo wiedziałem jak radziłem sobie ze swoją mimiką twarzy. Ten mój kaprys raczej nie pomagał sprawiać mi wrażenia miłego i pomocnego człowieka, energią i radością też raczej nie tryskałem. Cóż, zawsze mogę zgrywać jakiegoś smutasa z życiowym celem...

Wyszukiwanie zaawansowane