Znaleziono 6 wyników

autor: Waneko Satoshi
9 paź 2021, o 15:43
Forum: Hanamura
Temat: Dzielnica portowa
Odpowiedzi: 376
Odsłony: 38468

Re: Dzielnica portowa

autor: Waneko Satoshi
29 wrz 2021, o 10:27
Forum: Pałac Cesarski
Temat: Pałac Cesarski 皇居
Odpowiedzi: 102
Odsłony: 11546

Re: Pałac Cesarski 皇居

Dobrze. Jak Satoshi zdążył już powiedzieć - w byciu ninja nie liczyło się tylko to, jak dobrze machasz mieczem czy jak daleko wyplujesz ogień, który jest twoim wrodzonym żywiołem. Liczy się też to - i może przede wszystkim to - czy potrafisz się dobrze sprzedać. Nie zawsze jest to kwestia gładkich gadek. Niektórzy nie mieli do niej daru, ale takich ludzi zazwyczaj też nie wpuszczało się do polityki i sami się do niej nie pchali. Czasami to była właśnie kwestia samej aparycji. Tego pierwszego wrażenia, o którym zdążyli sobie tutaj powiedzieć i wyjaśnić nastawienie co do niego. Będąc ninja uczysz się przede wszystkim tego, że pierwsze wrażenie jest bardzo ważne - i dlatego możesz zarówno prezentować się jako ten bardzo groźny typ, odstraszając potencjalnych rywali i przyciągając ludzi, którzy chcieliby cię zatrudnić do prawdziwie hardych zadań, ale możesz również utrzymywać swój wygląd drobnej dziewczynki czy delikatnego chłopca, żeby przyciągać wyzwania i przyciągać tych, którzy automatycznie ci ufali - a nie zaufaliby wielkiemu dryblasowi. Lwia część tego nie zależała od nas. Można ćwiczyć ciało, zmuszać je do zmiany, ale jeśli urodziłeś się niski to magicznym sposobem nie urośniesz. Musisz się więc przystosować do tego, co natura ci dała. Tak samo strzelenie sobie pałacu zazwyczaj nie było pstryknięciem palców. Jeśli masz pecha i urodzisz się w biednej rodzinie to nawet jako ninja musisz się natyrać wiele lat, żeby uzbierać ryo na piękny dom. Co dopiero pałac.
- Ludzi nie powinno się wyprowadzać z błędu. Ich błędy trzeba wykorzystywać na własną korzyść. - Potwierdził to, co sama powiedziała - że Cesarstwo to potrafi. Tylko czym było Cesarstwo? Kim? Tym człowiekiem, który szedł teraz obok ciebie? Jednym jedynym, który swoją jedną decyzją mógł doprowadzić do ruiny jakiś kraj na kontynencie? Dysponował w końcu taką siłą militarną, że ciężko znaleźć ród, który byłby w stanie mu się oprzeć. Czy może Cesarstwo to ten pałac? Miejsce, w którym toczy się jego główny nurt życia, jego serce, które potem wysyła informacje żyłami i bezcenne zasoby - w tym wypadku w postaci ludzkim. Niesamowite było to, gdyby się zastanowić, że to miejsce łączyło całą tę wojowniczą nację Cesarstwa. Zarówno Hoshikagi, którzy gotowi byli szybko chwycić za miecz, jak i bardziej zrównoważonych Shabondama. - Jeśli Cesarstwo to potrafi, to ty również to potrafisz. - Ponieważ tym było Cesarstwo. Brzmiało dumnie? I słusznie. Ponieważ było dumne. Satoshi, gdyby miał powiedzieć szczerze, powiedziałby, że Cesarstwo to On. Ale wiedział doskonale, że lud może istnieć bez cesarza. Za to cesarz nie może istnieć bez ludu.
Co mógł powiedzieć o Sashiko? Całkiem sporo. Z ostatnich raportów, z tego, jak zaszeptano do niego, że jest taka dziewczyna, która zdecydowanie zasługuje na uwagę, ponieważ wyróżnia się spośród rodaków. I całkiem niewiele zważywszy na specyficzną przeszłość niewiasty - nie to, że bardzo skomplikowaną. Skromną. Po prostu skromną. Nie było fanfar, wielkich nazwisk, nie było ognia, który od razu rozświetlał jej drogę. Wszystko to było opatrzone determinacją, by być lepszą i... och, by służyć Cesarstwu. Do tego w końcu byli rodzeni ninja. By służyć. Ci o dużym zacięciu byli w stanie wspiąć się wyżej i sprawić, żeby to inni służyli im. Początek tej drogi przed sobą miała właśnie Sashiko. Kiedy słuchał jej Cesarz, ciekaw, czy dostanie przekoloryzowaną wersję, czy może przyjdzie mu słuchać długich monologów, czy stanie się coś jeszcze ciekawszego. Przeszliście w tym czasie w jedną z odnóg korytarzy, przez piękny salon, który z całą pewnością był idealny do goszczenia osób zapowiedzianych mniej i bardziej. W nim chyba najbardziej wyróżniał się wielki obraz przedstawiający czarnowłosego mężczyznę z wielkim, białym tygrysem u jego stóp. Ktoś zorientowany wiedziałby, że to poprzedni Cesarz. Ktoś jeszcze bardziej zorientowany wiedziałby, że to najbliższy przyjaciel, jakiego Waneko Satoshi posiadał. I prawdopodobnie - jedyny przyjaciel, jakiego posiadał. Drzwi na piękny balkon z widokiem na morze i resztę pałacu a także część wyspy były otworzone. I to tam Cesarz skierował swoje kroki. I to tam, przy barierce, się zatrzymał. Odkładając na kamienny stolik dopaloną fajkę. Idealne wyczucie czasu, by zioła się skończyły - kiedy już cała opowieść została wysłuchana.
To był chyba właśnie ten moment, kiedy Satoshi stanął przodem do ciebie, patrząc już teraz wprost w twoją twarz. I kiedy mogłaś odpowiedzieć na jego spojrzenie.
- Podoba mi się twoja determinacja i bezpośredniość. - Pochwalił. Nie było od niej żadnego zająknięcia, nie było szoku, może i miała swoją chwilę zdziwienia i potrzeby pozbierania myśli, ale jeśli tak było to pozbierała je bardzo szybko. I dobrze. Satoshi nie lubił ludzi, którzy nie potrafili się wysłowić i jąkali co drugie zdanie. Dobrze było w końcu zobaczyć rodaczkę, która prezentowała sobą coś więcej. W której można było położyć nadzieje na rozwój i przyszłość. Wzrok Satoshiego powędrował do strażnika, który sięgnął do torby przy pasie i wyciągnął z niego odznakę z symbolem Cesarstwa. I podał ją Satoshiemu. Cesarz przesunął po niej kciukiem, przyglądając się przez moment, jakby zastanawiał się, czy to na pewno dobry pomysł, żeby cię nią obdarzyć. Nowa, lśniąca. Tylko dla ciebie. Tylko twoja. Ale w końcu wyciągnął ją w twoim kierunku.- Jest twoja. Noś ją z dumą. Liczę na to, że usłyszę jeszcze wiele opowieści o Ranmaru Sashiko. Nie zawiodłaś moich oczekiwań. - Wielu liczyło na awans i o nim marzyło. Wielu nie miało dość talentu albo wystarczającej siły przebicia. Ale ty byłaś bohaterką własnej opowieści. Własnej historii. I jak widać - czasem starania były szybko wynagradzane. - Niedługo Cesarstwo rusza na wojnę z rodem Uchiha. Przyda mi się taki zdolny żołnierz w szeregach. - Satoshi uśmiechnął się kącikiem ust w całkiem niebezpieczny sposób. Ale była w jego mimice jakaś satysfakcja - i zarazem wilczy apetyt. Dokładnie ten, który miał zostać zaspokojony przelewem krwi wrogów, którzy rodowi Ranmaru przysporzyli wiele problemów. I zmusili między innymi do ucieczki w te strony. Kto by podejrzewał, że historia będzie tak przewrotna, że wędrowni Ranmaru się ustatkują - i dojdą do władzy u takiej potęgi, jaką jest Cesarstwo. - W związku z wojną pozostań na terenie Cesarstwa. Z mojej strony to wszystko.
autor: Waneko Satoshi
27 wrz 2021, o 17:42
Forum: Pałac Cesarski
Temat: Pałac Cesarski 皇居
Odpowiedzi: 102
Odsłony: 11546

Re: Pałac Cesarski 皇居

Niektórzy pasowali do zielonych gajów, do tęczy rozpościerającej się nad wartkim wodospadem. Niektórzy pasowali do ziem wypalonych, do wielkiego miecza w dłoni i do krwi na twarzy. Jeszcze inni do jedwabiu - do purpury i królewskim chryzantem. Wszystko to przez to, że każdy człowiek miał swoje przeznaczenie. Przeznaczeniem Waneko Satoshiego było władać tym miejscem i kierować jego ludźmi. Pasował właśnie tu - ale nie tylko tu. To część prawdy. Połowiczne złudzenie o kimś, kto nie wahał się sięgać po przedmiot swojego pożądania. Tak długo, jak w człowieku pozostawała zdolność odróżnienia mirażu od rzeczywistości, dopóki człowiek potrafił wątpić i poddawać w wątpliwości to, co widzi i co słyszy, tak długo można było się uchronić przed fałszem. Bardzo przydatny dar i zdolność dla shinobi, który nie był wystawiany tylko na zagrożenie miecza, kunaia i strzały. Nie tylko chakra rządziła tym życiem. To było wszystko to, co kryło się w murach pałaców takich jak ten. Pięknych, ale przecież fałszywych. Gdzie tkwiła polityka tam tkwiło zagrożenie, które potrafiło przytłoczyć najodważniejszych, co pierwsi gotowi byli rzucić się na wroga.
Gdybyś miała ocenić wartość bojową tego człowieka w tym momencie, Cesarza tych ziem, to wyszłaby ona mizernie. Nie miał przy sobie właściwie niczego. Żadnego łuku, żadnego miecza. Nic. Może gdzieś trzymał jakąś kaburę na pasie, ale w fałdach pięknego materiału, który bordem osnuwał jego sylwetkę i bladą skórę? Jeśli nawet tak było, to była nieźle skryta. Mężczyzna za to, który poprzedzał Satoshiego był chodzącą zbrojownią. Tak i odziany w pancerz, z maską zakrywającą twarz, całkowicie płaską, białą, bez żadnych ozdobników, jedynie z wycięciami na oczy, z kataną przy pasie, łukiem z kołczanem na ramieniu, z torbą, średnim zwojem - było co wyliczać. Aktualnie strał wyprostowany jak struna, jego twarz nie kierowała się ani na Cesarza ani na ciebie. Słynna Gwardia Cesarska miała swoją opinię na tych terenach. Opinię tego, że wśród nich byli tylko najlepsi, a trafienie tam było tak wielkim zaszczytem jak i wielkim obowiązkiem. Na pewno nie była to fucha dla tych, którzy lubili swawolnie podróżować to tu, to tam, nie przejmując się szczególnie tym, co zostawiają za plecami.
- Tak, to ty. - Potwierdził, kiedy tak niezgrabnie zakończyłaś swoje zdanie. Czy to przytyk potknięcia czy też jakiś rodzaj sympatii - teraz to raczej trudno było stwierdzić. Ale Satoshi nie spoglądał na ciebie z przyganą. Właściwie to teraz można było odnieść wrażenie, że jest kimś, który potrafi wiele wybaczyć jeśli o etykietę dworską chodzi. Jednakże, jak już to sama ustaliłaś - pozory... - A może i w ogóle... - Powtórzył z pomrukiem, wsuwając fajkę między wargi, kiedy sam powiódł spojrzeniem po tych korytarzach. Na moment milknąć. Może zastanawiając się nad tym, czy rzeczywiście to miejsce warte było takiej pochwały. Długo kazać na swoje wnioski nie kazał. Nie dlatego, że się nimi zamierzał podzielić, a dlatego, że obrócił się i wskazał gestem, zapraszająco, żebyś mu towarzyszyła. - Dom to pokaz siły ninja. Jeśli panuje w nim nieporządek, nikt nie potraktuje cię poważnie. Jeśli pokażesz człowiekowi pałac zacznie się zastanawiać, z kim tak naprawdę ma do czynienia. - Ruszyliście wzdłuż wielkiego korytarza. Każdy głośniejszy krok niósł się echem po rozległych metrażach. Wszystko właśnie po to, by zrobić wrażenie. Na swoich, na obcych, na prostym człowieku, na wielkich mędrcach, na chciwych politykach. Miejsce, które Satoshi nazywał swoim własnym domem. Było się czym chwalić.
- Wiesz, dlaczego zostałaś tutaj wezwana? - Ponieważ mówienie o "poproszenie o stawieniu się" byłoby niedopowiedzeniem. Nawet jeśli coś było prośbą, to prośba pochodząca od własnego lidera to coś, czego się nie odmawia. A przynajmniej tak długo, jak długo wygodne życie w klanie ci miłe. I dopóki chcesz rzeczywiście osiągnąć. Nie dał jednak czasu na odpowiedź. Kontynuował. - Dotarło do mnie parę opowieści o twoich wyczynach w Cesarstwie. Dobry ninja powinien potrafić się też dobrze sprzedać. Usłyszę coś o tym? O tym, jak jesteś dobra i odpowiedź, czy zasługujesz na awans na Akoraito? - Dym z fajki nie był mdlący - miał dość odświeżający zapach ziół. A Satoshi mimo rozpalania tych ziół miał dość zimne oczy. Po przyjrzeniu się im można było zobaczyć to drugie dno - dno człowieka, który prawdopodobnie nie waha się przed niczym, żeby sięgnąć po... coś. Oj daleko tym oczom były do oczu martwych. Płonęły stonowanym, zimnym ale zarazem żywym ogniem. Biada tym, którym dane było poczuć jego płomienie na własnej skórze. Ponieważ tu i teraz ton miał całkowicie spokojny.
Za waszymi plecami stąpał zadziwiająco cicho jak na taką ilość żelastwa członek Gwardii Cesarskiej. I prawdopodobnie jego oczy były ciągle skupione właśnie na tobie.
autor: Waneko Satoshi
25 wrz 2021, o 16:41
Forum: Pałac Cesarski
Temat: Pałac Cesarski 皇居
Odpowiedzi: 102
Odsłony: 11546

Re: Pałac Cesarski 皇居

Pałac Cesarski wyglądał olśniewająco. Kiedyś można było przyjść tu, by cieszyć nim oczy w towarzystwie wielu ninja, którzy przewijali się przez to miejsce, by odwiedzić pierwszego Cesarza Morskich Klifów - Yuki Natsume. Jednak umarł król, niech żyje król. Aktualnie panował i rezydował tutaj Waneko Satoshi, który od czasu swojej koronacji właściwie nie przebywał na wyspie Yukich i nie było szans, żeby zastać go w tamtejszym gabinecie. Wszyscy petenci odsyłani byli tutaj, którzy chcieli się skontaktować bezpośrednio z nim. Ponieważ nie oddał swojej posady lidera klanu Ranmaru mimo tego, jaki urząd obecnie piastował. Chciwość? Jedni by powiedzieli, że jak najbardziej. Kiepsko to wygląda? Tak by pewnie zasugerowali trzeci. Sugerowałoby to w końcu, że Cesarz dba bardziej o interesy swoich niż kogokolwiek innego. Różne plotki chodziły o tym człowieku - i na pewno głównie te, że był niebezpieczny. Ale też przede wszystkim - cieszył się szacunkiem. Hanamura i pozostałe wyspy kwitły pod jego panowaniem i tylko jedno przeszkadzało części mieszkańców - brak wojny. A ta, jak szumiały drzewa i śpiewały o tym wróble zbliżała się bardzo dużymi krokami. Mobilizacja w Kantai brnęła pełną parą i tak ściągano zewsząd Akoraito oraz bardziej poważanych członków tej wcale niemałej społeczności. A na pewno niemałej jak na rangę światową. Jak na razie nie było chętnych i odważnych do tego, by podważyć autorytet Cesarza. Jeśli tylko byłaś wystarczająco uważna to mogłaś wiedzieć, że tak jak przy każdych rządach byli zwolennicy i przeciwnicy. Ale... koniec końców - kiedy rządy są dobre, to po co je zmieniać?
Nie miałaś najmniejszego problemu, żeby dostać się do Pałacu. Najmniejszego. Drzwi były dla ciebie otworzone, strażnicy przed wejściem nawet nie drgnęli, żeby cię jakkolwiek sprawdzać, właściwie to człowiek wchodził tam, dostawał się do tych wielkich korytarzy iii... nie wiedział, co ma zrobić. Poczucie zagubienia. Nikt nie mówił, gdzie iść, po co iść i dlaczego. Pusto. Owszem, przewinął się jakiś jeden ninja, drugi, ale żaden z nich nie zwrócił nawet na ciebie uwagi - ewidentnie się śpieszyli, ewidentnie byli pochłonięci swoimi sprawami. Mogłaś się tak pobłąkać - albo poczekać. I zastanowić się, czy ktoś po ciebie przyjdzie, skoro zostałaś tutaj wezwana, czy może masz sobie poradzić sama. Odpowiedź na te pytania i wątpliwości została szybko rozwiana. Jeden z ninja kierował się nie do drzwi wyjściowych, ani nie konkretnie do jednego z korytarzy, a podszedł właśnie do ciebie. I za nim, jak mogłaś się przekonać, szedł właśnie on. Wyprostowany, z rozluźnionymi ramionami, uśmieszkiem na ustach, przymrużonymi oczami - Waneko Satoshi. Cesarz we własnej osobie. Ninja, który szedł przed nim pokłonił się przed tobą głęboko i odsunął na bok, wskazując samego Cesarza.
- Shimakage Waneko Satoshi. - Przedstawił, gdybyś miała jakiekolwiek wątpliwości co do tego. Mogłaś mieć. To nie jest w końcu tak, że ta twarz była absolutnie rozpoznawalna dla każdego, choć... raczej mało było osób, które nie kojarzyły tego specyficznego jegomościa. Wszystko w nim mówiło, że jest kimś. Jego postawa, jego krok, to, jak trzymał kiseru w swoich palcach. Jego spojrzenie. Wydawał się bardzo aroganckim jegomościem.
- Asami Sashiko. Dawno nie miałem okazji gościć Ranmaru w tym pałacu. Jak wrażenie? - Zapytał, przesuwając wolną ręką przez bok i przed siebie, wskazując splendor, jaki tutaj gościł. Jedni by powiedzieli, że przytłaczający, inni, że olśniewający. Ale cokolwiek powiedzieliby ci "inni" - on, sam Cesarz, pytał właśnie ciebie.
autor: Waneko Satoshi
27 sie 2021, o 21:36
Forum: Pałac Cesarski
Temat: Gabinet Cesarza
Odpowiedzi: 1
Odsłony: 343

Re: Gabinet Cesarza

autor: Waneko Satoshi
17 sie 2021, o 21:46
Forum: KP NPC
Temat: Waneko Satoshi
Odpowiedzi: 0
Odsłony: 353

Waneko Satoshi

Od 375 roku Rodem Ranmaru włada Waneko Satoshi (ur. 349r.). Jest to mężczyzna mierzący równo sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu przy muskularnej, dobrze zbudowanej sylwetce. Idealnie wyćwiczone ciało zostało ozdobione granatowym tatuażem ciągnącym się od prawego ramienia do prawej piersi. Są to zwyczajne zawijasy przypominające dawne, plemienne tatuaże wojenne. Jednak na samym ramieniu otaczają dwa znaki - 知恵, które oznaczają zwyczajnie "mądrość". Są one wytatuowane czerwonym atramentem. Męska, mocno zbudowana szczęka jest wolna od zarostu jakby ten zwyczajnie nie rósł. Sam Satoshi budzi wrażenie osoby nieco młodszej niż jest rzeczywiście. Oczy ma niewielkie, o ostrym kształcie, zaś tęczówki szkarłatne. Pod nimi, a na nosie znajduje się krótka, różowa blizna ułożona poziomo. Włosy ma długie za ramiona o granatowej barwie. Zazwyczaj są zaczesane do tyłu, lecz gdy zamierza walczyć zawsze upina je w specyficzny, mały kok. Nie odejmuje mu to jednak ani trochę męskości. Ubiera najczęściej czarne zwykłe obuwie ninja i tej samej barwy długie spodnie przytrzymywane grubym, skórzanym pasem. Brzuch ma zawsze owinięty, aż do klatki bandażem. Podobnie przedramiona, a kawałek bandaża jest grubiej zawinięty wokół nadgarstka, by w razie czego móc zawinąć również dłonie. Tors okrywa czymś w rodzaju krótkiego kimona, które kończy się trochę nad połową uda. Jest czerwone z granatowymi zdobieniami, przytrzymywane czarnym, materiałowym paskiem w połowie. Gdy Satoshi szykuje się do wali, to obwiązuje je wokół pasa. W zimnych krainach do tego zakłada grubszy, materiałowy o ciemnoniebieskiej barwie ze szkarłatnymi dodatkami. Przy pasku od spodni ma przypięte, aż cztery sakwy oraz dwa zwoje. Na obu udach znajdują się dodatkowo kabury.
Lider Szczepu Ranmaru, to osoba którą łatwo określić jako odpowiednią na odpowiednim stanowisku. Wspaniały ninja i równie dobry Shirei-kan, który sprawił, że wszelkie niesnaski i wewnętrzne spory wśród Ranmaru zostały wyeliminowane. A to wszystko bez najdrobniejszego rozlewu krwi. Już zupełnie zjednoczył wszystkich mu znanych członków Szczepu, aby razem dążyć do potęgi. Satoshi jest osobą nadzwyczaj ambitną. Zawsze mierzył wysoko i marzył o wielkich czynach. I jedno, i drugie mu zostało. Słynie ze swojej zabójczej celności. Ponoć nigdy nie chybia, a jego rzuty są błyskawiczne, niemalże niedostrzegalne. Podobnie jest z jego wypowiedziami - natychmiast znajduję celną uwagę, którą nie omieszka się podzielić. Mężczyzna ten jest wyjątkowo stanowczy, a niekiedy aż nazbyt. Jego poprzednie sukcesy oraz wrodzona ambicja nie pozwalają mu zmienić zdania nawet kiedy czyjeś argumenty przeważają. Zwyczajnie jest nadzwyczaj pewny siebie i utwierdzony w swoich przekonaniach. To tworzy cechę zwaną uporem. Niekiedy jest on pozytywny, a niekiedy negatywny. Od zawsze był osobą charyzmatyczną, dlatego też Szczep Ranmaru bez obiekcji przyjmuje jego rozkazy jako osoby rozsądnej. I takim człowiekiem właśnie jest, gdyż nie można odmówić mu inteligencji. Szczep Ranmaru jako dosyć samodzielna rodzina nie potrzebowała nigdy większego zarządzania nimi oprócz zjednoczenia, zatem Satoshi nie posiada zdolności przywódczych na poziomie ekonomicznym. Jednakże jest dobrym strategiem, który swe pomysły opiera na doświadczeniu jakie sam wyniósł z niejednej potyczki. Potrafi wykorzystać silne strony umiejętności rodowych w niemalże każdym scenariuszu, a to czyni go niebezpieczną personą. Polityka Rodu Hōzuki nigdy mu się nie podobała, chociaż podzielał ambicje. Krytykował jednak ich brutalność, barbarzyństwo, więc kiedy tylko poczuł, iż nadchodzi zmiana w Rodzie władającym Kantai, to wraz z resztą Ranmaru błyskawicznie przeniósł się na Hyuo, aby tam sprzymierzyć się z Rodem Yuki, który zaoferował miejsce do życia w zamian za pomoc przy ewentualnym zagrożeniu.

Wyszukiwanie zaawansowane