Znaleziono 12 wyników

autor: Hibiki Kirino
15 gru 2021, o 17:31
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Siedziba władzy
Odpowiedzi: 291
Odsłony: 28223

Re: Siedziba władzy

Fakt, Kirino było po prostu bardzo bezpośrednia, a do tego tej bezpośredniości wcale ładnie nie ubierała. Dla większości to była wada. Ponieważ można było być bezpośrednim na wiele sposobów. W wiele kokardek ubierać zdania. Przekaz i jego forma były prawdziwą sztuką, której człowiek się uczył całe życie, bo bardzo szybko dowiadywaliśmy się, że do każdej osoby należy podchodzić inaczej. Z każdą odnajdywało się inny stopień porozumienia i jedna bardzo lubiła to, że mówi się konkretnie i bez słodkiego pierdu pierdu, ale no ta większość jednak wolała, keidy mówiło się do nich miło. Mów szczerze, okej, mów konkretnie - w porządku. Ale rób to ładnie. Zwłaszcza w polityce można było zauważyć ten absurd. Czasem nie ważne, co powiedziałeś i jak bardzo było obraźliwe - ważne, że zrobiłeś to z klasą. I nagle wszyscy ci przyklaskiwali. A przecież Kirino była na szczycie tej piramidy politycznej. To ona miała to wszystko kontrolować i o ten grajdołek dbać. Więc dbała i robiła, co mogła. Na swój sposób. Dokładnie tak, jak chciała - wydawałoby się. Ale ta kobieta przecież zawsze chciała czegoś więcej. Zatrzymanie się w miejscu oznaczało dla niej cofanie.
- Prawda? Niedługo to krzesło będzie miało odciski moich pośladków. - Przesunęła palcami po czarnych, prostych kosmykach, które przelewały się przez jej dłonie jak płynny metal. Albo jak jedwab. Z tym, że to siedzenie tutaj jej nie przeszkadzało. Bo wcale nie gniła tutaj przez cały czas. I właściwie to po przenosinach... było tylko lepiej. Wątpliwości zostały szybko rozwiązane. Tutaj było bliżej korytka, bliżej skandali i bliżej... możliwości dręczenia wszystkich prawych obywateli. - Możesz dla mnie coś zrobić? Ostatnio zaginął jeden z Doko, Maji Rei. Wpisany został już na listę "przepadłem i ziemię gryzę", ale chciałabym, żebyś przekazała o tym rodzinie informację. Dobra jesteś w tych wszystkich ckliwych "przykro mi". Więc - przykro mi, akurat się nawinęłaś. - W czasie mówienia kobieta obeszła biurko i przełożyła zwoje, szukając tego odpowiedniego i w końcu go znalazła - zawiadomienie o potencjalnej śmierci, a raczej o statusie "zaginionego". Co w świecie ninja w zasadzie nie oznaczało niczego innego jak właśnie tego, że pewnie twoje ciało rozkłada się w ziemi. I lepiej, żeby tak było. Bo jeśli gdzieś na wierzch wychodzi zdrada... oj. Kirino broniła swoich jak lwy, ale zdrada bolała. A w końcu była bardzo nieprzyjemną żmiją, kiedy tylko się ją sprowokowało. Wręczyła ten list Airan, wyciągając go w jej kierunku. Skinęła tylko głową w odpowiedzi na to, że to nie był tylko jej wróg. Nie tylko jej problem. Zgadza się - nie tylko jej. Dlatego Maji była wyjątkowo otwarta, jeśli chodzi o Saisei, nawet jeśli byłaby bardzo wkurwiona, gdyby zaczęli jej bruździć w domu. Nie robili tego. Jak na razie naprawdę wyglądali na tych mrocznych bohaterów, co porzucili słońce, by pokonać ciemność. Dla Kirino byli zbyt pompatyczni. I nie przepadała za Hyugą, która nimi kierowała. Ale hej, umówmy się - za kim to Hibiki przepadała? Ach tak, no jasne... za takim jednym o ognistych włosach.
- Nie? Nie karmiłaś wróbelków i gołębi ziarnami? - Powiedziała, robiąc przy tym zdziwioną minę. Wiedziała przecież, że to nie po to. Airan była zbyt obowiązkowa i dobrze to o niej wiedziała. I dla podziwiania widoczków raczej by nie została. Więc i czekała. Czekała na to, co siostrzyczka ma jej do powiedzenia. Po co tutaj przyszła, prócz zameldowania się. Bo i wiedziała, że Kenshi ma przyjść i raport złożyć, więc powtarzanie go nie było konieczne. Wszystko trafiło do papierów.
- O? Będziesz otaczała się teraz towarzystwem słodkich kotków jak pewien "Pustynna Księżniczka"? - Nie, to nie było przypadkowe zestawienie słów czy błąd w wypowiedzi, a raczej całkowicie celowy zabieg, żeby Airan nie miała wątpliwości o jakiej "Pustynnej Księżniczce" Airan mówi. Tej samej, co właśnie sobie siedzi i herbatkuje się z liderem Sabaku.
autor: Hibiki Kirino
14 gru 2021, o 13:59
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Siedziba władzy
Odpowiedzi: 291
Odsłony: 28223

Re: Siedziba władzy

Owszem, Kirino dbała o swoich. I jak to słusznie ujęłaś - wiele można było o niej powiedzieć, ale była ciągle liderką Maji dlatego, że troszczyła się o rodzinę. Dla niej każdy Maji był członkiem rodziny. Mogła go nie lubić, jak Kenshiego, mogli się wzajem nie lubić, ale doceniała zdolności i wkład dla klanu. Stanęłaby za Kenshim jak mur, osłoniłaby go, jeśli przyszłaby taka potrzeba. Ponieważ nawet jeśli bardzo odległą, to dzielili tę samą krew. I koniec końców ich wszystkich tutaj łączyło coś więcej niż emocjonalne animozje - a przynajmniej w to wierzyła Kirino. Nie była głupia, wiedziała, że ludzie potrafią robić największe świństwa tylko dlatego, że na kogoś krzywo spojrzysz, jasne. Tak jest, tak się zdarza i tak się dziać będzie pewnie zawsze. Więc nie podchodziła do innych z myślą, że oni podzielają jej światopogląd. Ale cokolwiek by się nie działo starała się przelać to uczucie na innych i trzymać swego. Stać twardo na grząskich piaskach pustyni. To nie było łatwe. Było wręcz bardzo trudne.
I tak się mierzyły wspomnienia i przewidywania, które przybrały postać spojrzeń. Dwie Hibiki - jedna: "HMM, widzem, co zrobiłaś!" oraz druga: "HMM, co ty mi tu imputujesz?". Pewnie gdyby tak im dać jeszcze z 10 minut to przekazałyby sobie wszystko, co potrzeba, bez używania żadnych słów. Tylko samą mimiką złożoną z mrugnięć, wygięć usteczek i tym, czy spojrzenie stawałoby się bardziej intensywne, czy wręcz przeciwnie. Aczkolwiek cisza całkowita nie zapadła. Była tylko chwilowa próba złapania siebie wzajem i zrozumienia.
- Z nas dwóch to moje oczy nie widziały jeszcze żadnego panicza przy twoim boku. - Chociaż Kirino, wbrew pozorom, wcale nie miała takiego bujnego i rozwiązłego życia towarzyskiego. To pierwsze - tak, zgoda, spotykała się z wieloma osobami, lubiła obecność innych w swoim życiu i przestrzeni. Ale to drugie? Oooj nie. Pozory w końcu lubiły mylić, a Kirino się bardzo szanowała. Chyba tą rozmowę o facetach toczyły przy każdym spotkaniu. I fakt, kiedyś Kirino nie rzucała takimi tekstami, a z wiekiem zaczynała się robić coraz bardziej jak matka. Choć ona akurat zdecydowanie nie miała tak wyuzdanego sposobu bycia jak córka. Na całe szczęście, w końcu świat by dwóch Kirino na raz nie wytrzymał. I tak o ładnie poprawiła biurko, jakby nigdy nic, jakby tak właśnie miało być. I omiotła spojrzeniem to terytorium, co by się upewnić, że wszystko tutaj jest już w stanie zupełnie nienaruszonym po rozmowach, jakie się tu odbyły. Bardzo intensywnych rozmowach.
- Jak powiedziałam - rób, co chcesz, dopóki nie mija się to ze sprawami klanu. - Wolno machnęła ręką, ale nie w ten olewający sposób, a raczej taki, który przypominał gest "jesteś wolna". Po prostu. I nie chodziło o to, że Kirino to nic nie obchodzi, bo obchodził ją każdy członek klanu. - Kenshi sobie jakoś radzi. Zepniesz swoją zgrabną dupcie i też dasz radę, pani "lubię pracować pod presją". - Uśmiechnęła się. Widziała tę dozę niepewności i słyszała ją w głosie siostry. Przejęcie. Troska o przyszłość. Marzenie, żeby wszystko było idealne i wyszło idealnie. Żeby mogła się rozwijać i jednocześnie żeby nie musiała z czegoś rezygnować. A kim Kirino była, żeby tego bronić? Zwłaszcza, kiedy wiedziała, co się z tym je. I gdzie Saisei podąża. Choć oczywiście wiązało się to zawsze z pewnymi wyrzeczeniami. Ale Kirino nie chciała nikogo stopować. Nie chciała być lejcami, które wstrzymują zdrowego i rozpędzonego konia. Niech biegnie. Może kiedy się nabiega odnajdzie właściwą drogę, jakakolwiek by ona nie była. - Spodziewaj się, że Kenshi złoży ci wizytę. Uprzedził mnie, że złoży ci tę propozycję. - I zdecydowanie ciężko to było nazwać... prośbą. Kenshi po prostu postawił Kirino przed faktem - że propozycję złoży. Ale już to, czego chciała Airan i co zamierzała zależało tylko od niej samej. - Ten skurwiel, Han, zniszczył nasz dom. Ktoś mu musi skopać dupę.
autor: Hibiki Kirino
13 gru 2021, o 14:42
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Siedziba władzy
Odpowiedzi: 291
Odsłony: 28223

Re: Siedziba władzy

Z rodziną podobno było tak, że najlepiej wychodzi się z nią na portretach. Ale czasami bywały takie perełki, które dogadywały się ze sobą całkiem nieźle. A i byli tacy, którzy naprawdę się kochali. W tym wypadku nie brakowało akurat siostrzanej zażyłości, nawet jeśli ktoś z zewnątrz powiedziałby, że te dogryzki, pewien rodzaj ostentacyjnego traktowania, sposób, w jaki kobiety się do siebie odnosiły nie był wcale przejawem sympatii. Ale i podobno mawiają, że kto się czubi - ten się lubi. W każdym razie co z zewnątrz mówią to na zewnątrz, a najważniejsze było to, że dla ich obu prawda była jasna i klarowna - te więzy krwi nie były czymś łatwym do rozerwania. I na pewno nie były czymś, co łatwo by obrócić przeciwko nim samym.
- Jakiś tydzień temu. - Mniej-więcej. Więcej właściwie niż mniej. Airan miała też swoją całkiem niezłą przeprawę, a i trochę czasu zeszło w samej Krainie Cudów, gdzie utknęła... chociaż nikt jej na siłę nie trzymał. Ale na pewno była mile widziana. I nic nie stawało teraz już na przeszkodzie, aby powróciła tam ponownie. - Wpadł i wypadł. Ale zapowiedział się, że wróci... - Jeśli chciała kontynuować, to przez moment zagościła cisza. Brzmiało to jak nieco urwany słowotok, jak jakaś opowieść, która miała tutaj zastąpić, ale z przyczyn jej tylko wiadomych została ta opowieść zatrzymana, gdy Kirino bacznie przyglądała się Airan. - Nie podoba mi się to, że Kenshi dzieli obowiązki na dwa fronty, ale powiedzmy, że cele moje i Saisei są ze sobą zbieżne. - Wypaliła, niby nie stąd i zowąd, tak się mogło wydawać. Ale może już Airan się domyślała, po tej ciszy i po całkiem przenikliwym spojrzeniu siostry, jakim ją obdarzała, do czego tutaj zaraz może być pite. I jaki monolog może z tego wyniknąć. - Nie? Ty masz w ogóle jakikolwiek typ? Powinnaś korzystać z życia, stara się już robisz. - Skomentowała, otwierając jeszcze na moment lusterko, żeby upewnić się, że pasma włosów dobrze leżą, po czym zamknęła je i zsunęła się z biurka, zamierzając ewidentnie posprzątać ten mały rozgardiasz, jaki sama tu narobiła. Teraz czujne oko mogło wypatrzeć dalsze drobne szczegóły - a tu gdzieś pergamin leżał na ziemi obok biurka, a to w ogóle biurko jakoś tak nierówno przesunięte było... rzeczy działy się w miejsca. Albo na miejscach. Ale z całą pewnością w tym gabinecie.
- Od zawsze, kiedy zajdzie taka potrzeba. - Stwierdziła lakonicznie, bardzo ostentacyjnie wrzucając swoje kosmetyki do specjalnej szkatułki po umyciu dłoni w misie stojącej na boku. I potem równie wielkimi gestami poprawiając biurko czy podnosząc rzeczy z podłogi. Wstyd? W Kirino próżno było szukać takiego odczucia. Ona większość rzeczy robiła pretensjonalnie. Weszło jej to tak w nawyk, że czasem to robiła to już chyba wręcz automatycznie i nieświadomie, kiedy umysł wirował jej gdzieś po innych podłożach świata.
- Kenshi wypowiedział się o tobie w samych superlatywach i stwierdził, że Saisei jest dla ciebie otwarte, jeśli tylko będziesz chętna. Nie mam nic przeciwko. Tak długo, jak długo nie zapomnisz swoich zobowiązań wobec klanu. Wypadałoby, żebyś w końcu wyszła z tego brzydkiego wdzianka Akoraito. - Czarnowłosa oparła się pośladkami o kant biurka, znów kierując na ciebie spojrzenie. - Ale nie będę cię zatrzymywać.
autor: Hibiki Kirino
12 gru 2021, o 11:48
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Siedziba władzy
Odpowiedzi: 291
Odsłony: 28223

Re: Siedziba władzy

Z Hibiki Kirino było wszystko w porządku. Zawsze było. Chwile słabości? Och nie, w takich jej nie widziano. Za to rola tej złej suki? Och tak, jak najbardziej. Chyba coraz więcej oczu Sabaku patrzyło na nią podejrzliwie i zaczynało zbierać do niej urazy. A wszystko dlatego, że pewien nie taki już przystojny, ale z całą pewnością wyjątkowy mężczyzna miał do niej ogromną słabość. I czy jej to przeszkadzało? Czy czuła się z tego powodu winna? Ależ skąd! Właśnie, siedząc na własnym biurku, spoglądała w lusterko i poprawiała lekko rozmazaną szminkę i oglądała dokładnie swoją szyję. Fryzura była już idealnie ułożona, ale zawsze, kiedy rano poświęcasz jej wiele chwil, by każdy włosek był idealny, to kiedy w trakcie dnia przeczesze je wiatr to nie da się potem tego całkowicie ukryć. I może dla kogoś, kto nie miał wiele styczności z liderką takie rzeczy nie rzucały się w oczy. Nie było do końca jasne, co się nie zgadza i gdzie dopatrywać się błędów w całym tym galimatiasie, ale ktoś taki jak Airan wiedział doskonale, na co patrzeć i co widzieć. Śmieszna sprawa - że dokładnie tak samo wiedział na co zwracać uwagę pewien sławny Sabaku, który siedział niewiele dalej w pokoju innego lidera...
I tak podniecenie wieścią o tym, że Asahi Ichirou jest na herbatce u lidera były tym, co szumiało wśród ścian siedziby władzy i były jej napędową. Nie brakowało dwóch czy trzech służek, które zarumienione wzdychały i szeptały między sobą, jakich to on nie ma zgrabnych pośladków, a te plecy? A widziałaś TE PLECY? Rzeczy, które mogły umknąć Airan, która teraz w tej siedzibie władzy była nagle jak wyrwana z innej bajki. To, jakie było Kinkotsu, a miasto, w którym poznała tyle niezwykłych ludzi... jak noc i dzień. Czerń i biel. Mogła więc słyszeć i widzieć, co dzieje się wokół niej, ale równie dobrze mogła to ignorować. Tak pani w recepcji była całkowicie spokojna i zblazowana - a bo ona pierwszy raz takiego Asahiego widziała? W jej zawodzie to już nie było się czym podniecać! A już na pewno - w jej wieku!
Sprawy formalne zostały odbębnione dość szybko, tak i zostało sprawdzone, gdzie ty się teraz szlajasz, czym się zajmujesz - a wszystko to w tej sławnej papierkologii! Uprzejma pani skierowała cię prosto do gabinetu liderki. I tam właśnie zastałaś Kirino dokładnie w takiej sytuacji, jaka została opisana powyżej - kobieta obwieściła krótkie "wejść", kiedy straż zaanonsowała twoje przybycie i nawet nie drgnęła z tego biurka. W swojej kusej spódniczce, z nogą założoną na nogę i wysokich butach na obcasie, z tym lusterkiem i przeglądaniu swojego makijażu, z tymi kosmetykami ułożonymi tuż obok, jakby miały być najlepszymi atutami mówiącymi o jej statusie i pozycji, jaką aktualnie w Unii pełniła. A co? Może nie? Może było inaczej? I nawet nie uraczyła swojej siostrzyczki spojrzeniem, kiedy ta weszła do środka, tylko zamiast tego zacmokała ustami, żeby dobrze odbić mazidło - czerwone i intensywne na jej wargach, które doskonale komponowało się nie tylko z jej urodą, ale i przede wszystkim - jej charakterem. Była doprawdy jasną gwiazdą całego Kinkotsu żyjącego w głębi swej wstydliwości.
- Nasz niezawodny i z-kijem-w-dupie Kenshi przekazał mi szczegóły misji. - Zamknęła lusterko jednym ruchem i jeszcze spojrzała na swoje odzienie. Poprawiła nieco bluzkę na poziomie biustu. Bo jakoś tak... jakoś tak wymiętolony był ten jej strój. - Z Kokiego był całkiem niezły przystojniak. - W końcu o trupach można było mówić różne rzeczy i nie wypadało mówić tylko i wyłącznie tych złych. - Jak wrażenia? Pogoni za wielkim, złym wyznawcom samego Hana?
autor: Hibiki Kirino
5 paź 2021, o 13:33
Forum: Dzielnica Rodu Maji
Temat: Siedziba władzy
Odpowiedzi: 83
Odsłony: 8649

Re: Siedziba władzy

Właśnie. Uchiha. I takie też o nich miała zdanie Kirino. Gdyby nie Uchiha, bo Uchiha to, Uchiha tamto. Swój smród wynosili nawet poza własne państwo i tereny Wietrznych. Jak właśnie słusznie wiedziała Airan - wynieśli je nawet tutaj. Nikt nie musiał wiedzieć, co się działo na tamtej wojnie, pewnie rzeczy nigdy nie muszą trafić do papierów. Kirino zastanawiała się tylko teraz, ilu liderów jest samodzielnie ciekawych, co tam się dzieje i jak to się skończy. Ilu chciało, żeby ten ród upadł i został w końcu pogrzebany. Przeklęty, zwyrodniały ród, którym Kirino zwyczajnie gardziła. Gdyby nie oni to Wietrzne byłyby spokojniejsze... ale. Nie dziwiła się wcale, że Jou nie chciał wspierać Muru. Wszystko, co było związane z Uchiha było po prostu brudne i splamione. Oby Los się uśmiechała do Uchiha i nie postawiła żadnego z nich na drodze Hibiki.
- Ta liderka Inuzuka... zarządza swoimi tak, jak sobą samą. Jest miałka i zbyt milusia. Dawno powinni zmienić lidera. Najmłodsza to ona już też nie jest. Ale ikrę na wojenki to ciągle ma. - I nie żeby Kirino za wojnę krytykowała, bo sama poszłaby chętnie poobijać mordy Uchiha - jak za darmo to nic, tylko brać. Na szczęście dla Uchiha - nie mogła. I na szczęście też dla nich - Jou również nie planował się w to mieszać. Głównie dlatego, że właściwie nie mili nic do zyskania w tej wojnie, a walczyć za własne urazy? Jou zawsze był ponad tym. A Kirino bardziej ceniła spokój własnych ludzi ponad uciechy.
- Szkoda. Jak tak teraz o tym myślę to chciałabym zobaczyć jakiegoś płaczącego posła Uchiha u moich stóp. Wysłuchałabym go dopiero po tym, jak wylizałby mi buty. - Oczywiście "szkoda" apropo tego, że jednak skandalu politycznego nie będzie nie było do końca na poważnie i zakrawało na zuchwałość... bo jednak Airan była jej siostrą. Kirino nie bała się mówić, co myśli, to i nie spoglądała na to, gdzie szczerość jest już byciem chamskim. Ale były osoby, przed którymi wysilała się trochę bardziej jak i te, przed którymi już nie pilnowała się wcale. - Tyle kundli w jednym miejscu, ale tam musiało śmierdzieć. Gorzej niż w zasranym Sogen.
- Oo nie, Jaskółeczko, teraz to on będzie składał raporciki mi. - Kirino uśmiechnęła się z zadowoleniem, mrużąc nieco swoje oczy, wyraźnie ukontentowana z tego obrotu sprawy. - O, weź jeszcze spakuj to... - Miały sporo do obgadania - nie widziały się w końcu parę miesięcy. To i prędko Kirino nie zamierzała tym razem wypuścić Airan, nawet jeśli ich rozmowy wcale nie miały dotyczyć wielkich, klanowych spraw.
autor: Hibiki Kirino
4 paź 2021, o 22:17
Forum: Dzielnica Rodu Maji
Temat: Siedziba władzy
Odpowiedzi: 83
Odsłony: 8649

Re: Siedziba władzy

Najzabawniejsze było to w tym wszystkim, że Samotne Wydmy miały dość wojen, ale Wietrznym Równinom nigdy ich było dość. Panowała tam taka zawierucha, że wystarczyła iskra, żeby tylko coś wybuchło. Tutaj przynajmniej ludzi coś potraifło połączyć. Jak widać, jak pokazywała Unia, potrafili dla wspólnego dobra stanąć ponad nieporozumieniami. Ale Wietrze Równiny? Oo nie. Te dumne nacje gotowe były oddać życie co do ostatniego mieszkańca, żeby tylko postawić na swoim. Potrafili rozdrapywać wszystkie rany tylko po to, żeby znów kogoś zabolały. To, że sami siebie krzywdzili przy okazji nie miało znaczenia. To były krainy, gdzie nie istniało nawet pojęcie pokoju. A na pewno nie istniało pojęcie przyjaźni. Zupełnie jakby każdy tylko czekał, aż sąsiad się potknie, żeby zyskać pretekst do ataku. Paskudne rody i paskudne relacje. I w dodatku - paskudne ziemie. Urodzajne - to prawda. Ale trudne. Cholernie trudne, brudne i śmierdzące. Z nich wszystkich dogadać się można było chyba tylko z Akimichi, którzy zazwyczaj trzymali się z dala od wszystkiego. Umiłowali pokój, umiłowali swoje jedzenie... i całe szczęście. Bo byli cholernie niebezpieczni. W zastanowieniu nad tym wszystkim Kirino zatrzymała się. Obracała teraz machinalnie tubę na mapy, którą też miała dołożyć zaraz za tym puzderkiem owiniętym w szmatkę. Ale słuchała. Zastanawiała się. Wnioskowała.
- Blokada handlu z Ryuzaku no Taki... - Powtórzyła dla samej siebie, przechylając głowę na bok. - To dopiero początek wojny a już strugają wielkich. - Tylko idioci zaczynali z Ryuzaku no Taki. Idioci albo wystarczająco silni. Dla tych silnych pozostawało tylko pytanie - czy warto? Robić sobie wrogów z czegoś, co przynosi tylko zyski? Nawet jeśli czasami dogadanie się z Rajcami wymagało cierpliwości zbieranej od wszystkich bóstw i świętych. - Papierki papierkami. Nikogo nie obchodzą papierki, kiedy rzucają ci pod nogi rękawicę. - Wrzuciła tubę do pudełka na odlew i zamknęła je. Dokumenty... to pięknie brzmi. Czy jednak miały jakieś znaczenie? Nie dla Kirino. Podpisanie ich, nie podpisanie... cóż, jedyne co to zmieniało to nie dawało złudzeń samym Inuzuka. Natomiast gdyby ktoś się dowiedział, kim ta pani Airan jest, gdyby przypaadkiem to wyszło, gdyby w odpowiedniej chwili to wykorzystać to mogłoby napsuć krwi. Czy coś zepsuć? Raczej nie. Mogliby tylko poszczekać u ich wrót. Kirino jeszcze mogłaby na nich splunąć. Ale ona dobrze już znała tych cwaniaków z Wietrznych Równin. Zawsze szukali sposobności, zbierali dokumenciki i teczusie, żeby w odpowiednim momencie zareagować. Ale i tak - zawsze lepiej te dokumenty mieć niż ich nie mieć. - Te dokumenty... masz ich kopię? - Dobrze wiedziała, że Airan jest całkiem dobra w pieczętowaniu. Bardzo dobra. Dodanie jedne czy dwóch kartek do tony żelastwa to raczej nie problem. O ile w ogóle pomyślała o tym w zamieszaniu, jakie tam się musiało dziać.
- Coś czuję, że jedna butelka wina nie wystarczy na wszystkie opowieści. Ze szczegółami. Których całkiem przypadkiem nigdy nie spiszę na papierze do uwielbianych przez Jou raporcików.
autor: Hibiki Kirino
4 paź 2021, o 19:26
Forum: Dzielnica Rodu Maji
Temat: Siedziba władzy
Odpowiedzi: 83
Odsłony: 8649

Re: Siedziba władzy

Wojna. Ile mówiło się o niej wśród prostego ludu, a ile mówiło się na zebraniach liderów - dwie zupełnie inne sprawy. Jou podyktował kierunek tego wszystkiego. Było omawiane, co lepiej zrobić, a czego robić pod żadnym pozorem nie wolno. Różne wizje, różne możliwości, różne plany. Ale teraz, kiedy Pustynia była zjednoczona, nie było takiej możliwości, żeby każdy samostanowił o sobie. Jeden ród nie mógł ruszyć na hurra nie zważając na innych. Było to wiążące... ale nawet Kirino była z tego związania zadowolona. Pewnie dlatego, że nigdy nie pchnęłaby swoich Maji do jakiejkolwiek wojny. Byli zbyt mali. Zbyt... niewielcy. Nie ważne, jak mężnych ninja by nie mieli i jak bardzo odważnych. Należało wziąć pod uwagę to, co było w ich zasięgu i co było absolutnie awykonalne.
- Słusznie. Niech się boją. - Pustynia była bardzo hermetyczna w swoim... praktycznie wszystkim. Kulturze, wojskowości, w tym, jak byli oddzieleni od reszty świata nieprzyjaznymi i niebezpiecznymi terenami. Ale nawet jeśli mieli świat daleko to każdy się obawiał, że jednak mieli swoje drogi. Że się przeprawią przez te dżungle, albo podbiją te dzikie tereny gór i wzgórz Odnóg. - Jeżeli wynikną z tego konsekwencje nie będę cię bronić. - I nie chodziło o to nawet, że nie chciała. Nie mogła. Ha... zabawne sformułowanie - móc albo nie móc. Posiadać możliwość albo możliwości nie mieć. Kirino możliwości miała - ale należało brać pod uwagę konsekwencje i czy mogła sobie na nie pozwolić. Tutaj odpowiedź była oczywista - nie mogła. Nie mogła przekładać dobra swojej rodziny nad dobro klanu. Może to też dlatego tak kiepsko dogadywała się z matką, bo czasami lubiła jej wypominać to, z czym ona się nie zgadzała. I o ile ona sama gotowa nawet była trzasnąć rękawicą w stronę świata, kiedy przychodziło do rodziny, jak chociażby ich nawiedzona kuzynka piąta woda po kisielu, to jak zostało wcześniej ujęte - nie mogła sama stanowić o tym klanie. Nie, kiedy zależało jej na tym pustynnym azylu budowanym wiele lat. Airan była mądra... a Kirino potrafiła liczyć. Skoro wróciła teraz, a nie było jej tyle a tyle, znaczy to, że jednak nie mogła długo się po terenach wojennych błąkać. Nawet gdyby zakładać, że przeprawili się nader szybko na teren wojny.
- Słucham. Co dla mnie masz z tej wojny. Jak sytuacja wygląda? - Już o reszcie pomówią na spokojnie. Przy winie. W przyjaznej atmosferze i miejmy nadzieję - nie zalanych dokumentach.
autor: Hibiki Kirino
4 paź 2021, o 14:13
Forum: Dzielnica Rodu Maji
Temat: Siedziba władzy
Odpowiedzi: 83
Odsłony: 8649

Re: Siedziba władzy

Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz? Tak. Ignorancja czasami była błogosławieństwem. Cnotą! Cnotą zwłaszcza dla prostego ludu, bo kiedy ktoś nie był wyedukowany to łatwiej było go kontrolować. Łatwiej ulegał perswazji. Im więcej myślących jednostek w twoim otoczeniu, tym bardziej to otoczenie stawało się niebezpieczne. Ale ninja, który nie myślał, był jeszcze bardziej niebezpieczny dla samego siebie. Mógł zrobić coś, bo nie pomyślał, czego potem wszyscy wokół gorzko żałowali. Wojna... Ten atak na mur dla Hibiki Kirino był właśnie czymś takim - czymś, czego Uchiha powinni gorzko żałować. Jak widać - w Unii tyle co się o tym mówiło, że w odległych królestwach ponoć trwa wojna. No, fajnie. Tyle o tym wiedzieli prości ludzie. Że była próba zburzenia wielkiego Muru, na który niecnie napadali Uchiha. W przeciwieństwie do Katsumi jej przeciwnik na Murze nie wahał się stosowania jawnej propagandy. Jeśli Uchiha nie mieli właśnie przeciwko sobie całego świata to bogowie - świećcie nad mą duszą. Kirino nie lubiła ich - tego parszywego, perfidnego, zakłamanego rodu. I gdyby mogła sama by tam poszła - z całym wojskiem Unii. Na jej drodze stał jednak rozsądek. Mimo swojej złośliwości rozsądek szedł tutaj pierwszy.
- Pomożesz mi z gratami i wieczorem pijemy na moim nowym biurku. Trzeba je rozdziewiczyć. - Spojrzała krytycznie na to biurko, które stało tutaj. Nieco porysowane, noszące ślady długiego użytkowania - bo i jej poprzednicy na nim rezydowali. Ale nadal prezentowało się całkiem ładnie. Tamten gabinet... zamierzała już urządzić całkowicie na swoją modłę. Jej małe-wielkie królestwo. Zwłaszcza, że czekały ją jakże świetlane lata zapiania się w pamięci Unii nie tylko jako liderka Maji. Szczepu, który został wyniesiony do rodu. Wyciągnęła aż jeden kącik ust w górę. Tak, była zadowolona. Tak, była dumna. Tak, miała rewelacyjny humor. Alee jak to bywa z takimi nastrojami wystarczy czasami jeden pstryczek i nagle wszystko obracało się o 180 stopni. Tak mniej więcej było, kiedy Airan zaczęła dalej mówić o swoich małych-wielkich przygodać.
- Aha, nic dziwnego, mówiłaś że to... Inuzuka, tak? - Całkiem możliwe, że już nawet nie pamiętała, ale skoro była w Yusetsu, droga dedukcji... niby wszystko okej, niby ciągle ten sam ton, niby ciągle miła rozmowa, wszystko git gut... Ale już w powietrzu wyczuło się jakieś napięcie. Kirino po prostu chciała grzecznie udawać, że nie spodziewała się, dokąd będzie z tą "burzą" dążyła Airan. Ale słowa padły. Mleko zostało rozlane. A Kirino zwalniaała swoje ruchy, aż w końcu pakując jakąś szkatułkę w szmatkę, żeby ją zabezpieczyć podczas przenosin, zatrzymała ruch całkowicie. I wbiła jastrzębie spojrzenie prosto w młodszą siostrzyczkę. - Jaskółko... powiedz mi, Kochanie, że nie dowiem się zaraz, że ruszyłaś prosto na wojnę z Uchiha. - Czy zabrzmiało to groźnie? Tak, zabrzmiało to groźnie. Zabrzmiało to jak zdenerwowany lider, który właśnie daje do zrozumienia, że nie chce o czymś słyszeć... - Albo lepiej powiedz mi, że skopałaś dupska tym chujkom. - Wróciła do pakowania, jakby nigdy nic. Jakby przez te dwie sekundy ciszy, którą tu zawiesiła, rozmyśliła się co do tego, czy jest zła, czy zła nie jest. Spojrzała w kierunku drzwi... jakby, jakby... Przez jej głowę przechodziła myśl, czy ktoś może tego słuchać.
- Mam nadzieję, że wiesz, jak niemądrze postąpiłaś. Jeśli ktoś cię rozpoznał... - O, teraz już w jej głosie było słychać zdenerwowanie, kiedy wyciągnęła ostrzegawczo palec w kierunku Airan. - Gdybym mogła to sama pourywałabym łby tym skurwielom. Niech zdychają. Ale jestem teraz Kotei, jeśli to się wyda...
autor: Hibiki Kirino
3 paź 2021, o 12:57
Forum: Dzielnica Rodu Maji
Temat: Siedziba władzy
Odpowiedzi: 83
Odsłony: 8649

Re: Siedziba władzy

Oczywiście, że się jej to należało. Jak wszystko. Zapracowała na to, dobrnęła do tego, miała to - znaczy, że miała to dostać. Kiedy czegoś bardzo chcesz trzeba zadać sobie pytanie, ile jesteś gotów poświęcić, aby to dostać. Kirino nie było szalona i chociaż potrafiła poświęcić bardzo wiele, to nie wybierała drogi po trupach do celu. Może dlatego tak dobrze się dopełniali z Jou - ponieważ dla niego strącenie jednej czy dwóch przeszkód nie stanowiło żadnej przeszkody. Strzeżcie się, Samotne Wydmy, albowiem zagościł na nich bardzo groźny duet, który bogowie zetknęli ze sobą z błogosławieństwem. Wszystkie jej ruchy były rzeczywiście takie jak zawsze i nie można było zauważyć żadnego zwątpienia. Została Kotei, więc... o czym tu mówić? Wiedziała, do czego dążą. Ona i Jou. Wiedziała, czego chce. I miała to jasno wymalowane przed oczami. Nie było powodów, żeby wątpić. Zwątpienie zazwyczaj prowadziło do tego, że zaczynałeś podważać własne decyzje. Kirino nie miała ochoty na takie utarczki z samą sobą. Miała rację - należy jej się - zwątpienie zostawiała dla tych, którzy byli zbyt słabi, żeby sięgać po to, co im się spodobało.
- Szok i niedowierzanie na jej twarzy były bezcenne. Tak jak na buźcie Ayatsuri. Zobaczą stołek Kotei jak wielbłąd widział śniegi Hyuo. Nie dla psa kiełbasa. - Mogła tego nie mówić co prawda, ale... ale. Cała ta idea zmiennej władzy... to wszystko było przecież po to, żeby zatkać buźki, które burzyłyby się przeciwko rządom jednego klanu. Jak na razie nie można powiedzieć, żeby nie działało. Pustynia była newralgiczna pod względem rodów tutaj mieszkających. Każdy chciał coś dla siebie - o ile to normalne, to ciężko powiedzieć, czy normalnym były ciągłe napięcia, jakie się tutaj działy. Przeciętni mieszkańcy czy nawet przeciętni shinobi tego widzieć nie mogli. Ale wystarczyło się przypatrzeć. Kirino mogłaby długo o tym opowiadać... - W domu ci opowiem więcej. Jak już urządzę swoje gniazdko... to mam nadzieję, że napijesz się ze mną wina. Tak w ramach uczczenia tego, co na mnie i tak czekało od dawna. - Tak, Kirino dało się lubić. Kiedy już przedarło się przez jej zdzirowatą powłokę i można się było pogodzić z tym, że pod tą powłoką nadal jest złośliwa żmija. Kirino nie udawała - ona po prostu taka była. I miała sympatię do ludzi, jeśli tylko ktoś chciał dać się polubić. Niewiele takich osób było. Zatrzymała się po ostatnich słowach na temat paznokci i spojrzała na nie. Od przodu, od tyłu. Podziwiając ich kunszt. Purpurę - bo dzisiaj ich migdałowy kształt właśnie taki miał kolor. Królewska purpura. Jeden z najdroższych barwników tego świata.
- Masz rację. Nie powierzyłabym swoich paznokci jakiejś jędzy. - I z tymi słowy zamknęła karton. - Aha, weź popakuj te zwoje... - Wskazała gestem na szafkę, w której poukładane były zwoje wszelkiej maści - dokumenty dotyczące Maji. Pewnie awanse, pewnie jakieś wnioski, może jakieś sprawy wywiadowcze. Nawet jeśli były rodziną to Kirino miała poszanowanie do swojego urzędu i nie dopuszczała Airan do spraw klanowych, do których dostępu mieć nie powinna. I to nawet miało w sobie odrobinę osobistości. Ponieważ o tyle, o ile w nosie miała to, co mówią inni, a nawet cieszyło ją ich psioczenie, o tyle jednak wiedziała, widziała i słyszała, że o Airan też się mówi. I wiedziała, że ją to często drażni, przeszkadza, boli. Tak i co by powiedzieli, gdyby Airan miała specjalne względy tylko dlatego, że ma siostrę Shirei-kan? Airan musiała sobie na wszystko zapracować. I nie było żadnej taryfy ulgowej z powodu spowinowacenia krwi. Baaaardzo perfidnie przemilczała to charakterystyczne "ahaaa" od strony młodszej siostry, udając, że niic nie wieee, nic nie słyszaaałaaa...
- Gdzie się szlajałaś? - Kirino nie chciała tego przyznawać na głos, ale się naprawdę martwiła o Airan. Na tyle, że chciała już organizować kogoś, kto by ją namierzył i upewnił się, że nic się nie stało... i pewnie gdyby Airan wróciła kilka dni później to doszłoby to do skutku. Znała swoją siostrę - o ile wiedziała, że jest bardzo zdolna, o tyle różne rzeczy się zdarzały w świecie i różnych przeciwników można było spotkać. I przede wszystkim - Airan była słowna. Jeszcze nigdy nie zniknęła na TAK długo. I to ostatnie było najbardziej martwiące.
autor: Hibiki Kirino
3 paź 2021, o 11:34
Forum: Dzielnica Rodu Maji
Temat: Siedziba władzy
Odpowiedzi: 83
Odsłony: 8649

Re: Siedziba władzy

Kirino bardzo lubiła pogrywać sobie z mężczyznami. I nie tylko z nimi. Ale szacunku do samej siebie jej nie brakowało. Lubiła kusić, lubiła, kiedy inni robili wielkie oczy, lubiła szokować. I zazwyczaj robiła to całkiem nieźle. To, że miała przy tym temperament, że była żmiją, która potrafiła być niezwykle podła i perfidna... cóż. Niby nie ma ludzi idealnych. Ale człowiek zbliża się do ideału, kiedy chociaż wykazuje minimalną chęć poprawy, a Kirino była... po prostu niereformowalna. Było jej dobrze, jak było i między nimi, siostrami, powiedzenie "miej wyjebane a będzie ci dane" doskonale określało podejście Hibiki do życia. W kolokwialny sposób, rzecz jasna. Bo to, że ludzie mieli o niej złą opinię, to, że wiele osób za nią nie przepadało - tak, tak, tak było. Ale drugą sprawą było to, że prowadziła Maji już dłuższy czas i każdy mądry wiedział, że ta żmija ma bardzo mocne atuty, którym nie są tylko cycki i piękne, długie nogi. Kobieta o siebie dbała i przykładała pełną wagę do szczegółów swojego wyglądu. Dbała o swoją skórę, włosy, o swoje odzienie. Dbała też o to, żeby Maji w nawet najbardziej niebezpiecznym czasie byli bezpieczni i mogli pozostać neutralni. Kto by pomyślał, że tak mały ród może zajść tak daleko. I w końcu nawet przejąć władzę nad takim kolosem, jakim była pustynia. Jak bardzo dziwna w oczach ludu mogła być to decyzja? Cóż, to już ludu sprawa. Kirino i Jou... jeśli ktoś miał oczy to widział, że im więcej lat mijało między tymi piaskami tym bliżej siebie byli. I chociaż raczej machano ręką, chociaż nie było widać między nimi romansu, to COŚ było na rzeczy. A na pewno oczy mieli liderzy... i na pewno swoje mogła też powiedzieć rodzina - jak chociażby sama Airan.
- Prawda? - Kirino wyprostowała się i oparła dłoń na wygiętym biodrze z aroganckim uśmiechem na ustach. I całkowicie zadowolonym. Bardzo pasował do niej ten uśmiech. Wyniosłe spojrzenie, duma. Pewność siebie. Postawa jak postawa - bo Kirino doskonale wiedziała, co o niej szeptają i jaką reputację miała. W końcu sama ją prowokowała. Sama doprowadzała ludzi do tego, żeby dostawali białej gorączki, a potem uświadamiali sobie, że nic nie mogą ze swoją złością zrobić. Mogą co najwyżej gnieść go pod jej obcasem. - Dobrze, że to zauważyłaś. Gdybyś widziała miny pozostałych liderów - bezcenne. A ta Kaguyka? Śmiechu warte. - Na świecie w zasadzie były trzy rodzaje ludzi. Ci, których lubisz, których nie lubisz i ci, których nie zauważasz. Zazwyczaj nie ważne było, czy ktoś cię lubi czy też nie - ważne, żeby miał świadomość, że jesteś potrzebny. Możesz być najpaskudniejszy na całym świecie - ale jesteś potrzebny i nikt cię nie tknie. Hibiki była potrzebna. I dbała o to, żeby nikt nie miał co do tego wątpliwości.
- Pakuję, bo się wyprowadzam. - Oczywista oczywistość. Z tymi słowy rzeczywiście kobieta wróciła do przekładania wszystkich rzeczy. Zbierania ich do pudeł. - Idę do pałacu Sabaku. Ładnie tam jest. Nie b ędę jako Kotei przyjmować gości w tej dziurze. - Dziura nie dziura, to miejsce wcale nie było złe, a na pewno nie było "dziurą". Kirino lubiła sobie dogadzać, lubiła wygody i lubiła przepych. Pałac Sabaku taki był - pełen przepychu. I z całą pewnością było tam o wiele "godniej" jeśli patrzeć na to, jaki urząd piastowała. Ale, no właśnie, ALE, to nie pasowało do Kirino. To - znaczy co? Ano to, że robiła to tylko dla "godnego reprezentowania urzędu". Umówmy się... mówimy o Kirino. W jej wypadku bardziej pasowałoby się przenieść do jakiejś nory tylko po to, żeby podrażnić ludzi i pokazać im, że ona może - a oni mogą jej co najwyżej skoczyć. - Niedługo będę miała swoje panie od robienia herbatki i piłowania paznokci. Królowa Pustyni. - Spojrzała z błyskiem w oku na swoją siostrę i uśmiechem na ustach. - I moja kochana księżniczka.
autor: Hibiki Kirino
3 paź 2021, o 09:31
Forum: Dzielnica Rodu Maji
Temat: Siedziba władzy
Odpowiedzi: 83
Odsłony: 8649

Re: Siedziba władzy

Kiedy jesteś wystarczająco wpływową osobistością zazwyczaj bywa tak, że Shirei-kan jest dla ciebie zawsze. Nie zawsze ma dla ciebie tonę uśmiechu, wszak to zależy od człowieka, ale sam tytuł potrafił otworzyć wiele drzwi. I nawet jeśli bycie Akoraito nie było jakieś zjawiskowe w świecie ninja, to już pewne rzeczy ułatwiało. Wszystko było JESZCZE bardziej ułatwiano, kiedy mówiliśmy o osobie, która oprócz lepszego tytułu niż Doko pokazywała sobą swoje nazwisko. Nie trzeba więc mówić że ze standardowej regułki, która miała się wyłonić z gardzieli osóbki pracującej właśnie przy recepcji, podniosły się tylko oczy i pojawił się błysk zrozumienia w oku. A nawet uśmiech - nieczęsta rzecz.
- Przyszła pani chyba w ostatniej chwili. Tak, szanowna Hibiki-dono jest w swoim gabinecie. Proszę się nie krępować, strażnicy panią zaanonsują. - Mężczyzna, bo tak tym razem trafiło, wskazał gestem dłoni korytarz... który to ruch został w połowie zerwany i przecięty świadomością, że przecież jego odruch w tym przypadku jest całkowicie zbędny. Tak i więc uśmiechnął się trochę niepewnie, nerwowo i zarazem przepraszająco. Starając się trzymać wzrok z dala od największych atutów Airan, w czym miał minimalną wprawę - w końcu przyszło mu pracować z samą Kirino.
Tak jak zostało powiedziane - kiedy przeszłaś korytarzem, jeden ze strażników od razu zapukał drzwi, zanim w zasadzie się odezwałaś. Mogłaś nawet poznawać już te gęby. Owszem, zmieniały się, ale były te pojedyncze rodzynki, którzy grzali sobie tu miejsce. Umówmy się - Shirei-kan akurat nie potrzebował wielkiej ochrony. W każdym rodzie był Shirei-kanem właśnie dlatego, że był wybitnym ninja. A akurat Hibiki Kirino miała tylko to - bycie wybitną kunoichi. Bo swoim paskudnym charakterkiem nie błyszczała przykładem przed nikim. Nie tylko klanowicze memłali pod nosem słowo "dziwka" czy "kurwa" i to wcale nie dlatego, że prowadziła rozwiązłe życie. Nie. Była po prostu zdzirą. W każdym mieście była taka osoba, z którą się nie zadzierało. W tym mieście były dwie - bo zarówno Jou jak i ona sama. Różnica między nimi polegała na tym, że Jou cię zmiażdży piaskiem i po sprawie. A Hibiki Kirino postara się, żeby twoje męki były jak najdłużej rozciągnięte. Oto i ona - Zołza w samej osobie.
Zołza, którą Airan mogła przyłapać na... pakowaniu.
Kiedy drzwi się otworzyły zobaczyłaś ogólny porządek-nieporządek. Porządek, ponieważ chyba nigdy półki i biurko nie było tak puste, a umówmy się - Kirino nie była wzorem cnót pod względem czystości wokół siebie, miała skłonności do tego, że coś położy tu, coś tam i już to tak zostawi, a potem jej doradcy biegali za nią, gdzie jest to a sramto i musieli tego szukać - bo przecież jej to nie obchodziło, dopóki sprawa nie była ważna. I jednocześnie nigdy nie było tutaj takiego rozgardiaszu przez pudła i skrzynki, niektóre puste, ale w większości już właściwie zapełnione.
- Wróciła siostra wyrodna. Jak to było? "Jadę na parę dni do Yusetsu?" Długie te twoje "parę dni". - Kirino wsadziła trzymane książki do pudła. Wyglądała na nadąsaną, albo obrażoną. Może oba na raz. Kobiecy foch w każdym razie, zdawałoby się, ale obie nie byłyby sobą, a znały się nie od dziś, gdyby nie było wiadomym, że Kirino właśnie bardziej się zgrywa niż rzeczywiście strzela fochami.
autor: Hibiki Kirino
17 sie 2021, o 21:28
Forum: KP NPC
Temat: Hibiki Kirino
Odpowiedzi: 0
Odsłony: 333

Hibiki Kirino

Przywódczynią zorganizowanych Shinobi rodu Maji jest młoda kobieta imieniem Hibiki Kirino (ur. 358 r.) - i nie otrzymała ona tego tytułu tylko za piękno fizyczne. Jest ona znana jako doskonała negocjatorka, jak również jako jedna z silniejszych wojowników tego władającego magnetyzmem klanu. Dzięki swojej charyzmie i wiedzy, jak wykorzystywać każdą dostępną przewagę, jest ona w stanie utrzymywać pokój na zarządzanych przez nią terytoriach Atsui. Z charakteru jest ona kojarzona jako urokliwa złośnica, która gdy tylko wie, że jest to bezpieczne, potrafi dopiec każdemu. I to do żywego. A co do umiejętności bojowych? Tego nikt nie wie. Nikt, z kim walczyła na poważnie, nie przeżył.
Według niektórych, jest ona najpiękniejszą kobietą na całych terytoriach Samotnych Wydm. Już wielu śpiewaków tworzyło ballady o jej fiołkowych oczach, lekko zadartym nosie, kpiącym uśmiechu czy długich, jedwabistych włosach o kruczoczarnej barwie. Jest ona doskonale świadoma swojej urody, dlatego też dokładnie podkreśla ją swoimi strojami - zwykle są one wyzywające, i świetnie podkreślają jej figurę. Nawet, jeśli jest to zwykły strój bojowy w postaci ciemnej kamizelki, krótkich spodenek i sandałów.

Wyszukiwanie zaawansowane