Choć nie zrobił tego głośno, to niebieskowłosy pochwalił organizację pracy. Ta była banalnie prosta, wręcz adekwatnie do samej czynności, którą wykonywały zaangażowane jednostki. Życie jednak nieraz udowodniło i/lub udowodni, że nawet banalne sprawy sprawiały kłopoty i wywoływały zbędną frustrację. Można by rzec, że Hangetsu cieszył się teraz z małej rzeczy.
Co do swojego potraktowania miał pewne obiekcje w stosunku do bosmana, jednak nie miał zamiaru robić z tego powodu afery. Jakby mężczyzna tak musiał specjalnie traktować chociażby część pracujących, to wpłynęłoby to niekorzystnie na wydajność całego przedsięwzięcia. Czy w małym, czy w dużym stopniu, Hangetsu nie mógł dokładnie wyliczyć. Z braku stosownych umiejętności i ogólnego braku zainteresowania tym tematem. W najgorszym wypadku sobie zapamięta facjatę tego jegomościa, że jak czas i okoliczności pozwolą, to w przyszłości będzie mógł się jakoś wrednie na nim odegrać. Taki był wyrozumiały, ale też pamiętliwy i mściwy.
Zanim udał się na pokład, Hangetsu odszukał jakieś dogodne miejsce, niedaleko bosmana, gdzie mógł odłożyć swój drewniany miecz. Gdy tak uczynił, spróbował wysłać porozumiewawcze spojrzenie mężczyźnie, jakby prosił, by od czasu do czasu rzucił okiem na własność niebieskowłosego. Bohater jednak nie do końca wierzył, że mógł na to liczyć. Częściowo przez fakt, że koordynator tego wszystkiego był raczej zajęty ważniejszymi sprawami. Houzuki przypuszczał również, że nawet jeśli mężczyzna miałby chwile na przypilnowanie miecza, to i tak by tego nie zrobił, bo co go miała obchodzić nie jego zabawka? Z tego też powodu Hangetsu planował systematycznie samemu sprawdzać stan swojej broni w czasie wykonywania pracy. Oby Los nie spłatał mu teraz figla, że w końcu zaszczyci osobę bohatera jakimś "ciekawym" wydarzeniem, ale jak na złość będzie ono dotyczyć jego Bokkena i motywu szansy jego utraty. By nie kusić jakiegokolwiek bóstwa, niebieskowłosy starał się nie mieć takich pesymistycznych myśli.
Wszedł w końcu na pokład. Prawie się ucieszył, że zastał tam pewną miłą i pomocną personę, która momentalnie postanowiła podzielić się z bohaterem dość przydatną wskazówką. Choć początkowo chciał zapytać, czy nieznajomemu przypadkiem się nie znudziło oddychać prostym nosem, to ostatecznie postanowił zatańczyć, jak mu zagrali. Bo może będzie miał z tego ubaw.
- Oh, bardzo dziękuję! - odpowiedział tonem bardziej dziewczęcym, uśmiechając się przy tym ślicznie.
Szybko zbadał wzrokiem to, co znajdowało się na pokładzie i wymagało przeniesienia. Hangetsu starał się znaleźć coś, co jednak trochę ważyło, acz nie powinno sprawić mu większych kłopotów z przetransportowaniem za pomocą siły tam, gdzie trzeba. Taki potencjalny ładunek wcześniej też sprawdził pod względem wagi, żeby nie złapać zaraz za coś, co nie wyglądało na ciężkie, ale jak się spróbowało to podnieść to ręce urywało przy samej du...miejscu, gdzie plecy traciły swoją szlachetną nazwę. Ważne było również, by taki ładunek był czymś, co normalna panienka o gabarytach zbliżonych do bohatera, i nie będąca Kunoichi, nie byłaby w stanie udźwignąć.
Gdy Hangetsu coś takiego sobie w końcu znajdzie, zajmie się rzeczywistą pracą. Gdy będzie mijać mężczyznę, od którego otrzymał przydatną radę, znowuż uśmiechnie się do niego ładnie. Tak, niebieskowłosy chciał poznać reakcję nieznajomego na widok "panienki" noszącej coś, co wcale do takich lekkich nie należało.
W drodze na miejsce, gdzie bohater miał przetransportować ładunek, rzuci jeszcze okiem na swój mieczy, w miarę możliwości, czy aby na pewno był na swoim miejscu.
Plan był taki, że jak Hangetsu odłoży towar tam, gdzie trzeba, to ruszy zabrać się za kolejny i powtórzyć cały proces, być może znowu starając się dopiec marynarzowi na pokładzie. Jak w drodze po kolejny ładunek napotka inną, pracującą osobę, która będzie zdawać się mieć trudności z dojściem na wyznaczone miejsce, to nieco ją wspomoże. Niestety rzuci też przy tym komentarzem jak "dźwiganie czegoś zbyt ciężkiego nie czyni z Ciebie siłacza, tylko idiotę", albo "miałeś/aś to zanieść na miejsce, a nie się z tym wywalić w połowie drogi". Również w drodze powrotnej na pokład znowuż rzuci okiem na swój miecz.