Znaleziono 301 wyników

autor: Yugen
13 lut 2022, o 22:23
Forum: Piszemy o wszystkim!
Temat: FORUMOWE MEMY!
Odpowiedzi: 455
Odsłony: 33087

Re: FORUMOWE MEMY!

Obrazek
autor: Yugen
6 lut 2022, o 09:58
Forum: Ogłoszenia i Kontakt z Administracją
Temat: Porzucanie kont
Odpowiedzi: 174
Odsłony: 17031

Re: Porzucanie kont

Nick postaci: Yugen, Yue, Koala
Link do karty postaci: viewtopic.php?p=175497#p175497
viewtopic.php?f=32&t=10210&p=187710#p187710
Powód porzucenia konta: Niektórzy ludzie to zwierzęta, którzy tylko rzucają we wszystko bananami, a jakbym chciała oglądać takie małpy to bym poszła do zoo. Przez takich ludzi właśnie niszczy się dobrą zabawę i community PBF. Szkoda czasu. Cieszę się, że poznałam tu wielu super i wartościowych ludzi pomimo tego , a jest ich sporo <catlove>
autor: Yugen
6 lut 2022, o 01:08
Forum: Ogłoszenia graczy
Temat: Sytuacja na forum i apel użytkowników
Odpowiedzi: 30
Odsłony: 2835

Re: Sytuacja na forum i apel użytkowników

Podziwiam i zawsze podziwiałam mądrość i wyrozumiałość Yukirin - te cechy sprawiają, że jest świetnym H@. Dotychczasowi h@ byli nie bez powodu zresztą konkretnie typowani i wybierani, bo to trudna rola. Wszyscy dotychczasowi, za moich czasów grania, byli świetni na swojej pozycji.
Ten temat jest dla mnie kolejnym, cytując "jest dramka i zaraz się znudzi". O ile sam pierwszy post i apel był dla mnie zrozumiały i zrozumiałe są zaniepokojenia, tak ciągną się posty, są słowa "tak, porozmawiajmy", ale propozycji i genialnych rozwiązań brak. Nic dziwnego. Do mnie niestety też docierały niektóre screenki z tego podziemnego czatu DC i takiej żenady nie widziałam jeszcze nigdy. Bezdomni, których znałam, byli przy osobach, które tam jad lały, nieporównywalnie bardziej przyzwoitymi osobami. Przynajmniej mieli odrobinę godności osobistej - bo tam żadnej godności już nie było.
Rozumiem to zaniepokojenie mechaniką. Ja sama już parokrotnie pisałam, że wprawia mnie ona w niepewność. Sprawia, że trochę odechciewa się pisać, bo w kąciku głowy jest "co dalej się zmieni? a jak się zmieni to czy nie będzie już można zmienić postaci?" Nie wszystkie zmiany muszą się podobać, nie wszystkie trzeba lubić. Przede wszystkim wprowadzanie balansu to kawał roboty. Zmieniło się podejście - zamiast próbować łatać i robić drobne poprawki to po prostu wzięto się za przeróbki konkretne. Uważam, że robią kawał dobrej roboty. I że koniec końców wyjdzie na lepsze. Shins wyłonił sedno sprawy - gdyby każdy grał fair względem siebie to by nie było też takich wariactw doprowadzających przeciętnego gracza do wariactwa. Wina graczy? Nie. System został zaprojektowany dziurawy. Po prostu.
Jestem zdecydowanie bardziej rygorystyczna pod względem usuwania elementów szkodzących forum, bo potem doprowadza się do takich bzdurnych sytuacji jak ta. Sytuacja Shigi to pokazała, że trzeba po prostu uważać na manipulantów, którzy za główną rozrywkę obierają sobie bunt przeciw jednemu wrogowi. I jest to wynik nie jednego działania, tylko baardzo długiej działalności.
Cytując zasadę państw demokratycznych: z terrorystami się nie rozmawia. Ale z ludem a i owszem. Forum to podwórko administracji, ale to podwórko DLA WAS. W końcu, jak ktoś zauważył, a ja się z tym zgadzam - forum tworzą ludzie. Ponieważ tworzymy community i chcemy coś zbudować razem. Dlatego bardzo ważne jest wszystko, co piszecie, administracja nie jest nieomylna, ale i użytkownicy potrafią być paskudni - roszczeniowi. Nie da się zaprzeczyć, że kiedy są sprzeczki to, dobry Boże, sytuacje zero jedynkowe prawie nie istnieją.
Gadanie, że tu nikt nie chce gadać, jest absurdalne. Zresztą ten temat mówi sam za siebie. Odzywki na sb też mówią wiele za siebie. Uważam osoby siedzące na forum pbf tylko po to, żeby się powyzłośliwiać i komuś sprawić przykrość za bardzo smutnych ludzi. Kozaki w necie p...y w świecie. Gdzieś trzeba nadrobić swoje braki.

Uważam pomysł z resetem i postawieniem mechaniki od nowa za bardzo dobry pomysł. Bez problemów z dziurami. Bez problemów z tym, komu ph się należą, komu się nie należą.

Czy jednak to mechanika jest główną przyczyną tego, że nie chce się tu grać? Kiepska atmosfera? Nie. To wina tego, że niektórzy mają za dużo jadu. Zamiast zamykać forko - wystarczy zamknąć dostęp tym osobom. Tworzenie dla 15 osób, które chcą się bawić jest bardzo budujące i sprawiające, że się chce. Po pozbyciu się źródła problemów możn naprawiać pozostałe w pozytywnej atmosferze, gdzie faktycznie każdy użytkownik nawet może coś od siebie zaproponować. Tyle ode mnie.
autor: Yugen
5 lut 2022, o 13:22
Forum: Urlopy graczy
Temat: Koala
Odpowiedzi: 28
Odsłony: 2246

Re: Koala

CDN --> 1.03.22
autor: Yugen
4 lut 2022, o 21:29
Forum: Sogen
Temat: Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 92
Odsłony: 3822

Re: Miasteczko Sarufutsu

Śmieszna sprawa, bo Yugen też przywykł do wydawania rozkazów. Nie takich perfidnych, nie zawsze popartych rangą, przecież jego kariera Sentokiego nie trwała długo, ale jednak. Był ciężkim kamieniem, twardym orzechem do zgryzienia, kiedy przychodziło tylko i wyłącznie grzecznie chylić głowę. Nawet jeśli tego go nauczono, bo kultura w Wietrznych Równinach była w końcu wysoce ceniona. Tak jakoś wychodziło, że czasem ten, który nawykł do stawiania warunków, kończył na tyle nisko, że wszystko się gubiło. Wytrącano ci berło z dłoni i nagle musiałeś je podnieść - i takim sposobem dokonywano ukłonu. Ludzkie życie było cenne - i koniec końców człowiek był gotów zrobić naprawdę wiele, żeby je zachować.
- Istoty przypominające psy. Są dwa. Czarne jak bezgwiezdna noc. - Wyjaśnił z uśmiechem. - Tak, weź je. Pomogą ci. Potrafią mówić, więc cię zrozumieją. - Pozostawiał już wolną rękę w tym, jak zamierzał się do tego zabrać. Bo już udowodnił, że jest cwaniaczkiem, że potrafi ruszyć główką, a za taką pomoc gotów był naprawdę dużo zapłacić. Teraz pozostało więc skupić się na budynku.
Jak już nie raz było powiedziane - dywersja nie była najmocniejszym atutem Hao. Wolał działać bezpośrednio - tak jak przystoi wojownikowi. Honorowemu człowiekowi. Zrobił raz obchód - nie kręcił się jak gówno w przeręblu. I potem, żeby na siebie uwagi nie zwracać, usiadł na jakiejś ławeczce i zaczął się zastanawiać. Myśleć nad tym, jak najlepiej wejść do tego domu i podejść w ogóle do sprawy. Analizował zapamiętany budynek, jego słabe i mocne strony. Zakradnięcie się do wnętrza... Bajecznie brzmiało wejście frontem. Natomiast nie bardzo wiedział, czego się spodziewać, przeciwnik był przygotowany. Zawsze zostawały fałszywe papiery. Jeśli jednak wejdzie tam i o papierach powie... to wtedy będzie z całą pewnością podejrzane. Bo skąd niby wiedział, że to tu, skoro tak mocno wszystkie pilnują?
W końcu pozostało drzewo. Dywersja? Och, cóż. Pozostało drzewo, tylko zamiast wspinać się po tym drzewie, Hao wszedł na podwórko, wyciągnął rączki, poruszył palcami, napinając mięśnie... Jedną jego dłoń pokryła niebieska energia, a w następnej chwili już ta sama ręka cofnięta została w tył i pięść z całą siłą uderzyła w drzewo. By zwalić je prosto na dom. A sam czmychnął stąd i chciał wejść inną drogą - chociażby jakimś oknem. Chyba że został zauważony. Wtedy po prostu... grzecznie wszedłby razem z drzewem. Dywersja, tak?
autor: Yugen
25 sty 2022, o 21:58
Forum: Sogen
Temat: Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 92
Odsłony: 3822

Re: Miasteczko Sarufutsu

Tak? To był wyrok? Hao tak tego nie widział. Gdyby tak to widział... to mimo wszystko nie zabrałby go ze sobą. Bo nie zabrałby... prawda? To nie był dla niego wyrok, bo nie chciał, żeby mężczyzna pakował się do środka, choć tutaj trzeba przyznać - nie wyraził się zbyt dosadnie. Ale spokojnie! Wszystko może zostać jeszcze poprawione, a na pewno zostanie powiedziane. Bądź też - zrobione.
- Nie skazuję Pana na śmierć. Proszę się przebrać adekwatnie do sytuacji - czyli w mniej... wystawne odzienie, wyposażyć w płaszcz z kapturem i sądzę, że nie musimy paradować środkiem ulicy. Nie musi być również pompatycznego wejścia. Dotrzymuję swojego słowa. - I dopóki to słowo było dane, mimo wszystko, nie zamierzał mężczyzny niepotrzebnie narażać. Owszem, był wrogiem. Osobą współpracującą z tutejszym mózgiem operacji. Szkodził Inuzuka. Może nawet miał coś wspólnego z tamtymi otruciami. Nie był też dobry - nie, historia opowiedziana przez Pana Pieniążka doskonale tego dowodziła. Ale był człowiekiem i jak każdy człowiek zasługiwał tak na drugą szansę jak i... na to, żeby nie ginąć z samozwańczych sądów tych, którzy mieli w zwyczaju uważać się za bogów. Przecież wielu ninja potrafiło błądzić w swoich ścieżkach. W swoich myślach.
Po wyjściu z rezydencji, zgodnie z umową, jaka tutaj padła, Hao odszukał Kiyojina. Albo raczej - szukał go. Umówili się w końcu na coś, wiedział, że mężczyzna pewnie nie zrezygnowałby ze swojej zapłaty. Ale gdyby go nie było... oj, to niedobrze. To niedobrze, bo oznaczałoby kłopoty jakiegokolwiek sortu - i w każdym sorcie jawiły się jako nieprzyjemne. Jeśli jednak był to dostał kolejnych 50 ryo w swoje łapska. I został poinstruowany, żeby poszedł razem z nimi. Takim sposobem trzyosobowa drużyna ruszyła w kierunku posiadłości. I tutaj też, zgodnie z tym, co napisane zostało i się rzekło - brunet poinstruował Ito, żeby ten nie parł na wprost, że nie ma potrzeby bardziej udramatyczniać sytuacji. Niech biedak nabierze minimum pewności siebie. I nie myśli o tym, że właśnie idzie na ścięcie czy na inne skazanie.
Gdzie najlepiej jest ukryć główne dowodzenie? Tam, gdzie wszystko wydaje się całkowicie normalne. W miejscu, które nie jest ani wielkie, ani malutkie, które nie jest ani wystawne, ani też przesadnie zabiedzone. Jest po prostu... normalne. Dom jak każdy inny, który można pominąć, ale kiedy wiesz, na co spoglądać i kiedy przestajesz o nim myśleć jako o domu mieszkalnym to zaczynasz dostrzegać wszystkie te drobne szczególiki czyniące go doskonałym miejscem do tego, żeby w razie czego się bronić. O ile będziesz wystarczająco szybki, żeby zorientować się, że coś ci grozi.
- Idź. - Powiedział po chwili. Po chwili ważenia i obserwacji jego, czy mówi prawdę. A potem przeniósł wzrok na dom, analizując go. - Idź za strażnicę i zabierz ze sobą moje ninkeny. Jeśli przekonacie strażników, że lepiej będzie, kiedy zostaną na miejscu... porozmawiamy o większych wynagrodzeniach niż dziesiątki ryo. - Uśmiechnął się w kierunku Pana Pieniążka i poczekał, aż odejdzie. A sam? Sam przyglądał się domostwu i jeśli była taka możliwość to wolał je obejść, żeby pooglądać ze wszystkich stron. Czy wszędzie są strażnicy? Jeśli tak, to dom się wyróżniał mocno. Czy wszędzie w okienku ktoś siedzi? Kto się tam rusza - a może nikt? Może dom wygląda na niemal wymarły prócz tej jednej pary oczu? Czy może przez dachy gdzieś się da przedostać? Chciał rozważyć wszelkie możliwości dostania się do wnętrza - z tych najmniej inwazyjnych. I szukał też w oknach gabinetu - faktycznego gabinetu per se, w którym jego cel mógł się rozgościć. A też dawał sobie czas, by dobrze zgrać się z ruchami drugiej drużyny, której plan i cel był zupełnie inny. I w innej części miasta.
autor: Yugen
21 sty 2022, o 19:00
Forum: Sogen
Temat: Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 92
Odsłony: 3822

Re: Miasteczko Sarufutsu

Motywy Inuzuki Hao nie były czyste. Były bardzo brudne. Tak bardzo ceniąc i szanując ludzkie życie gotowy był nim handlować. Czy blefował? Żeby sam to jeszcze wiedział... Człowiek przyciśnięty do konieczności sięgał w końcu po wszystkie zagrywki, łapał się każdej możliwości. Ważne było to, żeby nie skakać od razu w skrajności. Żeby próbować się trzymać obranej drogi. W końcu Yugen był dumnym stworzeniem. I jednocześnie stworzeniem, któremu ta wojna bardzo mocno namieszała w głowie. Wojny miały to do siebie, że mogłeś przegrać dziesięć bitew, ale wystarczyło wygrać jedną. Nawet więc gdyby przegrał bitwę z Ito, nadal były sposobności, żeby podejść go jeszcze raz. Porażki nie zrażały Hao - owszem, nie były przyjemne, ciężko było je ztolerować, ale nie sprawiały, że unosiły ręce. Że się poddawał. Oj nie. Ale z tego co widział to ta bitwa była bardzo daleka od przegranych. Tak kroczek po kroczku... Sam nie wiedział, czy się cieszyć z tego, że trafił na tak podatny grunt, czy może kląć, że tyle ludzi ma tak słabą psychikę. Tacy, co nawet z drzazgi w palcu robili teatr dramatyczny. Drzazgą w palcu jednak trudno nazwać sznur na szyi, to prawda. A ten sznur mężczyzna właśnie miał. Nie był fizyczny, ale nie przeszkadzało to temu, żeby go czuł. Żeby gardło bolało i żeby oddech był niestały. Żeby pot zalewał ciało jak przy wysokiej temperaturze. W chorobie.
- Nalegam, by osobiście zaprowadził mnie pan do budynku. Potem może pan zająć się... pakowaniem, jak mniemam. - Bo raczej nie sądził, żeby mężczyzna chciał tutaj zostać. Hao nie zamierzał rozmawiać z Murasą o tym, jak się tu znalazł, ale jeśli by go zapytał... czy skłamałby? Dla tego człowieka? Nie. Na pewno. Więc tak, gdyby Yugen miał tam polec to życie Ito było w pełnym niebezpieczeństwie. Inna sprawa, że był ciekaw, czy rzeczywiście Murasa stanowił takie zagrożenie.
Hao podniósł się z miejsca, przesunął palcami po wnętrzu dłoni, w której zgniótł czarkę, by strzepnąć z niej pozostałości tego, co zeń zostało i czekał. Czekał na to, aż mężczyzna też się podniesie i będzie gotów go oprowadzić po mieście. A dla jego własnego kontaktu miał własny pomysł. Nie zamierzał teraz i tutaj zostawiać Ito samemu sobie. To było zbyt niebezpieczne. Co prawda sądził, że ten naprawdę by się zaczął pakować, ale zawsze pozostawała ta możliwość, że zmieniłby zdanie, przyszłaby mu do głowy myśl o zostaniu bohaterem, poleciałby do straży... i tragedia gotowa. Nie, tego tutaj nie chcieliśmy, drogi Narratorze.
autor: Yugen
17 sty 2022, o 11:32
Forum: Sogen
Temat: Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 92
Odsłony: 3822

Re: Miasteczko Sarufutsu

Ludzie byli prosto zbudowani, to człowiek człowieka niepotrzebnie komplikował. Większość stworzenia tego świata ograniczała się do prostego funkcjonowania i równie prostych potrzeb. Nie każdemu dane były rzeczy wielkie. I tak jeśli nie jest dana ci wielkość, musisz się zadowolić okapkami ze stołu królów. Nic specjalnego. Propaganda była w końcu tworzona przez tych, którzy mieli realny wpływ na ten świat. Przez tych, którzy byli w stanie coś zmienić. Reszcie pozostawało słuchać słodkich słówek i wierzyć w bestię, która może ich zaatakować w każdej chwili. Przezabawne były te plakaty, które do końca nie potrafiły oddać rzeczywistości. Tym nie mniej człowiek wystraszony potrafił działać irracjonalnie. I jednocześnie potrafili być o wiele bardziej brutalni. Już nie można było zaufać prostemu powsinodze z farmy, bo nigdy nie mogłeś być pewien tego, czy napojony wiadomościami o bestii człowiek nie będzie chciał sprzedać informacje za wszelką cenę. Nie dla pieniędzy. Nie dla chwały czy rozgłosu. Nie dlatego, by ktoś go pogłaskał po główce i powiedział, że dobry z niego patriota. Ze strachu. Strach był bardzo potężnym narzędziem i należało z niego korzystać z rozsądkiem i umiarem. Hao wolał operować nim, niż realną siłą fizyczną, kiedy przychodziło do możliwości uchowania życia czy dwóch. Tak i wolał posunąć się do drobnego podstępu czy kłamstwa, jak w tej rezydencji. Tak i wolał zaryzykować to, czym ryzykował, żeby udało się ograniczyć całe zło, jakie się tutaj może przytrafić. A w gruncie rzeczy... przecież aż tak wiele kłamstwa się nie przetoczyło w tym miejscu. W końcu - wiedział o Bestii. To była tylko manipulacja - to, że mówisz jedno, a inni dopowiadają sobie automatycznie drugie. Jak już chciał sobie dopowiadać ten mężczyzna, kiedy zadał to wielkie pytanie. Wszystko? Wszystko. Jak lepiej zasięgać informacji niż u źródła? Tam, gdzie zaczyna bić strumień, woda jest zawsze najczystsza.
Następne reakcje były już naturalnym budowaniem emocji. Mógł od razu powiedzieć: to ja jestem Bestią. Przecież ta gra, którą rozpoczął, nie była tu wielce potrzebna. Ale ludzki umysł, ludzkie serce, potrafiło chodzić przedziwnymi ścieżkami. Chciał je zatrzymać teraz dla siebie, nawet jeśli manipulacja była brzydka, jak brzydka była propaganda - w końcu czy to drugie nie było tym pierwszym tylko na większą skalę? Koniec końców chodzi o to samo - chcesz, żeby jednostki wokół ciebie, w tym wypadku jednostka przed nim, odczuwała dokładnie to, co dla niej przewidzisz i zaplanujesz. Żeby myślała o tym, o czym chcesz, żeby myślała. A on miał teraz myśleć o przetrwaniu. Niekoniecznie nawet ludzi wokół. Patrząc na te zmiany, patrząc na błysk chciwości jego oczu, jego interesowało najbardziej przetrwanie własne. A skoro tak, to należało mu zaoferować coś w zamian. Na tym polegał handel. Nie ważne, jak bardzo brzydzisz się człowiekiem przed tobą, czy go lubisz, czy za nim przepadasz. Wszystko ograniczało się do tego większego celu. To była właśnie polityka. Miękkie serce nie było w niej łatwe do przepchnięcia. Hao się uczył, jak żyć w zgodzie ze sobą, nie zatracić się i jednocześnie nie przynieść zawodu swojej rodzinie. Tak jak kiedyś nie chciał posady lidera, uważał, że się na niego nie nadaje mimo słów matki, tak teraz spoglądał na to z całkiem innej perspektywy. Ale tak to już chyba jest. Każdy przestaje być w pewnym momencie Piotrusiem Panem i zamiast walki z Kapitanem Hakiem zaczynasz walczyć z prawdziwymi demonami. Jak teraz Yugenowi przyszło zmierzyć się z Murasom. Jak Murasie przyjdzie zmierzyć się z Bestią. I każdy z nich myślał o tym całkowicie poważnie.
- Mogę. - Odpowiedział całkowicie spokojnie. Jego mięśnie były rozluźnione, tak samo jak spokojna była twarz. W tym człowieku (człowieku?) nie było żadnej wątpliwości we własne słowa. I znów - jedni powiedzieliby, że to przechwałki. Dla Yugena była to prawda przedstawiona. Jeśli Hiroki Ito był na tyle odważny to mógł spróbować przekonać się, czy to prawda. Ale był bystrym chłopcem. Przecież Sarufutsu nie stałoby na głowie z powodu jednego człowieka, gdyby ten człowiek nie był prawdziwą Bestią. - Utrzymuję od pół roku kontrolę nad waszą granicą południowo-wschodnią, a Pan mnie pyta, jak mogę wziąć na zakładnika całe miasto? - Herbatka rzeczywiście nie zachwycała swoim smakiem. Opróżnił czarkę - a potem zacisnął ją w pięści. Zamieniając ją w pył. Miażdżąc w swojej dłoni, która przecież nie była wielkim łapskiem potwora. Nie. Była dłonią, do której wspaniale pasowałby pędzel. Której palce powinny się układać na guqin. Ale zamiast tego opierały się na broni. Niewielu ludzi zdawało sobie sprawę, że pozbawienie ninja stali wcale nie oznacza, że ten stawał się mniej groźny.
- To nie jest wybór między lojalnością a życiem ludzi. To wybór tylko i wyłącznie lojalności. Czy chętniej powieszą tego, kto pozwolił zniszczyć całe miasto, czy może człowieka, który podjął wszystkie starania, żeby ochronić miasto? Jest Pan bystrym człowiekiem. Proszę się nad tym zastanowić. - Kto wie? Może nawet uznają go za bohatera? - Być może w Sarufutsu rzeczywiście nie będzie Pan miał czego szukać, ale ludzie z góry potrafią docenić trudne wybory. Sarufutsu nie jest jedynym miastem, w którym można się osiedlić i żyć w luksusie. - Perspektywy i kwestia przedstawienia. Wszystko zależało od tego, jak ujmiesz temat. A Hao właśnie pokazywał swojemu rozmówcy, że ta współpraca nie musi być żądaniem bez możliwości modyfikacji jej szczegółów. Dla bruneta ważne było tylko jedno - dostać się do Murasy i dostać oficjalny kwitek potwierdzający poddanie się miasta. Nawet jeśli będzie musiał wyciągnąć go z niego siłą. Tymczasem stres i strach narastał. Gdzieś w granicach umysłu pojawiło się pytanie czy lepiej, żeby ludzie popierali cię z przekonania, czy może ze strachu? Skrajności były tańcem na granicy. Yugen nie życzył źle temu człowiekowi przed sobą. Za mało o nim wiedział. Pewnie zmieniłoby się to, gdyby znał całą listę jego przewin... tylko na ile inaczej wtedy wyglądałaby ta rozmowa? Gdybać każdy może.
autor: Yugen
15 sty 2022, o 12:25
Forum: Sogen
Temat: Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 92
Odsłony: 3822

Re: Miasteczko Sarufutsu

Człowiek zawsze mógł wyglądać lepiej. Chód, jakim poruszał się Yugen, był czymś ćwiczonym latami. Od małego dziecka - noga za nogą, z lekkością, gładko stąpając między kurtuazją i salonowym szykiem a zupełnym rozluźnieniem. W ten koci sposób - lekki i całkowicie niewymuszony, bo tak już nauczyły się kroczyć mięśnie. Z tym krokiem było niemal tak samo jak z garniturami - kiedy dorobisz się, żeby je nosić, nie będą na tobie wyglądały idealnie - będą wyglądały idealnie dopiero na twoim dziecku. A tak się składało, że Inuzuka był kimś, kto był dzieckiem takiej osoby. Więc i jego postawa, kiedy teraz z uśmiechem spoglądał na lokaja, była postawą człowieka, który nie należy do tej niższej klasy. Nie wszyscy ninja mieli tę postawę. Nawet nie wszyscy, którzy szczytu się dochapali. Czy człowiek, który przed nim stał, ten sympatyczny lokaj, który, tak jak wielu, mógł się stać ofiarą tej wojny. Niepotrzebną. Zbędną. Chyba były już odpowiedzi co do tego, co próbował tutaj osiągnąć Yugen. Tylko sam Yugen nie miał odpowiedzi co do tego, co próbowali tutaj osiągnąć Inuzuka. Jak dobry żołnierz - szedł przed siebie. Jak dobry żołnierz - wypełniał rozkazy. Choć gdyby trwał zgodnie z rozkazami - to czy nie tkwiłby ciągle, tylko i wyłącznie, w Uso, zostawionym za swoimi plecami? I gdzie byłby wtedy Eichi, z którym tutaj przyszedł? I gdzie znajdowaliby się inni towarzysze? Czy na drzewach wisiałyby już tylko obżarte przez kruki szkielety? Jak wyglądałaby twarz człowieka przed nim, gdyby rozpętała się w tym mieście krwawa rzeź? Nie byłaby już pełna spokoju. A ten przyjemny blask zniknąłby z jego oczu. Jakie to okrutne... Nigdy nie uda się zrozumieć, dlaczego człowiek robił to drugiemu człowiekowi.
Kąciki ust Hao drgnęły, kiedy pojawiło się hasło o bestii z Usohachi. Bestia. Tak, słyszał już podobne ochrzczenia. Wpełzające do serca i nie pozostawiające tam pozytywnych śladów. Ponieważ nie było nic dobrego w tym, kiedy z człowieka robiono z ciebie potwora. O ile to rzeczywiście oni robili potwora z ciebie. Propaganda była niezwykle silnym narzędziem, którego należało się wystrzegać. Ale tam, gdzie grzmiała propaganda, gdzie leżała granica między prawdą a zwykłym kiczem? W którym miejscu łapali prawdę i ją wyolbrzymiali, a w którym była to zwykła bajka?
- Dziękuję. I przepraszam za kłopot. - Taki to kłopot? Dla tego, który tutaj rezydował, na pewno nie. Sprawa była priorytetowa. Całe miasto zostało zorganizowane tylko dlatego, że Hao miał dotrzeć do tego miasta i zaprowadzić tutaj nowy ład. Porządek dyktowany zbrojnym ramieniem Inuzuka. A przecież Uchiha mieli teraz gdzie walczyć. Dał się poprowadzić. Bestia wpuszczona prosto do dobrego domku. Jak wilk, który wślizgnął się do domku babci, a potem czekał na Czerwonego Kapturka. Bajka miała przecież dwa oblicza - tę dla dzieci i tę, której nie opowiada się żadnemu dziecku na dobranoc. Gdyby tylko udało się to wszystko załatwić polubownie... Gdyby on znalazł się w takiej sytuacji - co by robił? Wierzyłby w swoją siłę? Jak dotąd go nie zawiodła. Prowadziła raz za razem do zwycięstwa. Byłby na tyle pyszny i dumny, by ryzykować życiem ludzi, czy może zgiąłby kark? I co zamierzał zrobić Ito, do którego właśnie wędrował. Nie rozglądał się nachalnie po korytarzach, ale jednak obserwował otoczenie z ciekawością. Tak i przeszedł się po pokoju, do którego został wprowadzony, zaplatając ręce za plecami. Gospodarz wyjdzie do niego, czy może on zostanie zaproszony do gospodarza? Wszystko, co tutaj się działo było brudne i niegodne. I na całą tę niegodność było jedno wyjaśnienie - bo tak jest lepiej. Bo właśnie tym sposobem może uda się uratować niewinne życia. Bo to właśnie ograniczy rozlew krwi. Próbował odnaleźć miejsce, w którym to wszystko stało się takie szare. Nijakie. Miejsce, gdzie pozostawił wszystkie swoje ideały i teraz niósł już tylko ich malutki koszyk. Nic dziwnego, że był wilkiem, który szukał Czerwonego Kapturka. W jej koszyczku może odnajdzie te ideały na nowo. Odpowiedź na jedno z jego pytań została podana na tacy w postaci niezadbanego mężczyzny - Ito we własnej osobie. Widać, że paniszcze na włościach, których nie brakowało wszędzie. Wszedł do pokoju, którego wszak był właścicielem, ba! Nawet był tak uprzejmy, żeby poczęstować herbatą. Hao przez cały ten czas nie siadał. Przechadzał się po pokoju, to zawieszając na dłużej wzrok na obrazie, to na widoku za oknem. Jeśli potrwa to za długo to strażnicy mogą się zbudzić. Rozsądniejszym byłoby ich zabić, naturalnie. Ale rozsądek... to chyba jednak nie była najmocniejsza strona Yugena. Obrócił się więc od okna, kiedy mężczyzna tu wszedł i od razu usiadł przy stoliku. Stał teraz do niego półprofilem, z twarzą osnutą półcieniem, której szczegóły mogło gubić światło tuż za nim. Przez moment przypatrywał się jego krokom, jego ruchom. To był Ito? Jeden z mężczyzn, którzy organizowali tutejszy ruch oporu i społeczność? Miał w oczach... coś mądrego. To dobrze. Dobrze, że nie trafił na wojownika, który wolał oddać życie niż zdradzić swoje miasto. A przynajmniej tak aktualnie go wycenił. Takie miał co do niego podejrzenia.
- Wiem o nim wszystko. To zależy, co chciałby pan wiedzieć. - Z wciąż założonymi za plecy rękoma, wyprostowany, przesunął się przez pokój, odrywając na moment wzrok od gospodarza, żeby w końcu podejść do stolika i usiąść przed Ito. - Prosiłbym o minimum grzeczności, panie Ito. Jestem tu w dobrej wierze i liczę na to, że przeprowadzimy tę rozmowę z szacunkiem wobec samych siebie. - Jego postawa, jego spojrzenie, jego... wszystko w tym człowieku sprawiało, że odpychał Yugena od siebie. - Prosiłbym również o nie robienie żadnych niepotrzebnych i zbędnych ruchów i o nie podnoszenie głosu. - Przez moment czekał. Zastanawiając się, czy zobaczy błysk zrozumienia w umyśle, który uznał za bystry i lotny. - Inuzuka Yugen, miło mi pana spotkać, panie Ito. Przychodzę do pana z czysto pragmatyczną intencją. Jestem człowiekiem honoru i wolałbym pozostawić prostych ludzi poza konfliktem, jaki tworzy ta wojna. Mam jednak również swoje rozkazy, którym jest przejęcie tego miasteczka. Z tego względu są dwie wersje wydarzeń, w których mogę zrównać Sarufutsu z ziemią, albo podejmie pan racjonalną decyzję i zaprowadzi do osoby odpowiedzialnej i decyzyjnej, czyli pana Murasy. Tak jak oszczędziłem Gina oraz mnichów klasztoru, tak ręczę swoim imieniem, że nic nie będzie groziło ani panu, ani panu rodzinie ani mieszkańcom tego miasta. Musi pan jednak również zrozumieć, że lepiej by było, gdyby nie pojawiły się po drodze żadne niespodzianki. Garnizon Sarufutsu jest obstawiony i wystarczy drobne zamieszanie, a on pierwszy zostanie wymazany z mapy tego miasta. - Hao sięgnął po filiżaneczkę i uraczył się nawet jednym łyczkiem. Całkowicie spokojnie. Mimo tego, że było w nim drobne napięcie z powagi sytuacji, ponieważ ważyły się tutaj losy ludzkie, nie było w nim stresu ani wątpliwości. Nie było w nim strachu. Przecież to on był mistrzem tej rozgrywki, a świat był planszom szachowom. Figury na niej były zjawiskami przedstawionymi, a piony ludźmi, którymi należało przesuwać.
autor: Yugen
11 sty 2022, o 23:20
Forum: Sogen
Temat: Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 92
Odsłony: 3822

Re: Miasteczko Sarufutsu

Ninkeny czekały na swoją kolej, a Hao w tym czasie wyszedł pomiędzy kamieniczki, wkroczył między uliczki żeby ruszyć na spotkanie z przeznaczeniem, które miało złapać za rękę Sarufutsu. A on był jego swatką. Tym, który poprowadzi Sarufutsu i Przeznaczenie do kobierca i może ten sam, który będzie trzymał piękny, długi welon panny młodej. Tonące w jesiennej pogodzie, które nigdy za bardzo w Sogen nie sprzyjało, ale teraz było malowane jedynie miejską ciszą i wonią tego miasta. Może będzie dziś padać? Gdyby płomienie miały powstać z posad to deszcz byłby błogosławieństwem. Płacz boski. Płacz kami wody i powietrza, które zaganiały ich wszystkich w jeden wielki smutek. Jakie to dziwne, że jeśli kami istnieją to nie brali udziału w wydarzeniach, jakie miały wokół miejsce.
Moneta zatrzymała się w palcach Yugena - jakże niegodne zagranie z jego strony. Trick pony. Zdanie, że cel uświęca środki było obrzydliwe, a jednak cisnęło się na zęby i wrzynało między nie jak kawałek pietruszki, którego dobrze nie pogryzłeś. Brunet nie był prostym stworzeniem. Ogrom myśli i doświadczeń tego świata zmieniał go wciąż i nieustannie. I nie zawsze były to zmiany na lepsze. Czarne oczy przesuwały się po ogarniętych cieniami murach, po oknach tu dostępnych, a chociaż jego klatka piersiowa unosiła się w spokojnych i równomiernych oddechach, to Yugen czuwał. Chłonął ten świat zmysłem węchu i zawierzał mu, gdy spokojne spojrzenie, lecz uważne, spoczęło z powrotem na tym celu, którego smrodu nie dało się przeoczyć i pominąć. Chyba Inuzuka dałby się oszukać, gdyby jego tymczasowy informator się nagle umył. Zmyliłoby go to.
- Tak. - Tak, o tego Gina. Dzieciaka. Dzieciaka, który chyba był starszy niż Hao, ale poziomem umiejętności był po prostu jak... dziecko. Takie, co błądzi w wiosennych mgłach. - Dziesięciu innych Doko... - Powtórzył z zamyśleniem. Nie powiedziane zostało co prawda, że są oni Doko, ale tak Yugen założył. Może ze trzech jest Akoraito? Maksymalnie. Zakładał, że Ito jest bardziej wykwalifikowany. Do tego też byli inni dorady Murasy - to raczej oni piastowali stanowiska Akoraito wzwyż. Reszta to raczej... Cóż, dzieci. A dzieci nie powinno się zabijać. O ile to w ogól było możliwe. O ile wojna pozwalała na takie miłosierdzie. - Informacja może być celową zmyłką. Ruszamy. - Wskazał gestem dłoni, żeby Kiyoji szedł przodem, a sam ruszył za nim, zastanawiając się, czy to naprawdę takie proste i Murasa siedzi właśnie w ratuszu. Nie żeby to było nienaturalne, wręcz przeciwnie. Było jedynie głupie, skoro robili taką wielką konspirację. Ratusz był miejscem, które zburzyłby zaraz po garnizonie, gdyby próbował się tu wdzierać siłą.
Rezydencja była urokliwa. Lubił takie barwy. Chłodne, stonowane. A jednocześnie jasne. Dom powinien być jasnym miejscem - powinien być miejscem, które kojarzy się ze spokojem i w którym czujesz, że możesz uświadczyć światła. Nawet, jeśli sam by nie wybrał takich kolorów, to tak - podobało mu się. Ciekawe, czy miał rodzinę, czy miał syna, który biegał po korytarzach i żonę, która dbała o gospodarstwo, gdy mąż wojował.
- Poczekaj tutaj. Kiedy wyjdę, dostaniesz ryo. - Odezwał się po dłuższej chwili przyglądania się domostwu, ogarniania jego architektury, potencjalnej drogi wejścia i wyjścia. Ale, och, Hao mimo nie bycia zbyt prostym człowiekiem starał się rozwiązywać problemy w prosty sposób.
Ustawił się w najbardziej dogodnym miejscu, żeby wyskoczyć do przodu - uderzyć pierwszego strażnika w taki sposób, by go ogłuszyć, a nie zabić, złapał go pod rękę, by nie upadł i razem z nim skoczył do drugiego. Zrobił to samo - ogłuszył go. I również złapał. Jeśli brama była zamknięta to przerzucił ich sobie przez ramiona i przeszedł na drugą stronę - jak najszybciej. Jeśli przeskoczyć się nie dało to użył chakry. Ułożył tam strażników tak, by nie byli widoczni gołym okiem z zewnątrz, a i najlepiej - z wewnątrz. Poprawił płaszcz i ruszył w kierunku drzwi frontowych, zamierzając nimi wejść. Jeśli były zamknięte to zapukał i odsunął się krok na bok, jeśli było cokolwiek w stylu judasza, by nie być z niego widocznym. Raczej nie oczekiwał samego gospodarza, bardziej służącego czy lokaja. Jeśli takowego zauważy to wróci przed drzwi z fałszywymi papierami pokazanymi lokajowi i oznajmieniem, że przybył spotkać się z gospodarzem i ma informacje na temat poszukiwanego. Tak, tak, na temat samego siebie, hehe.
autor: Yugen
5 sty 2022, o 15:30
Forum: Urlopy graczy
Temat: Koala
Odpowiedzi: 28
Odsłony: 2246

Re: Koala

do 1.02.2022 - przedłużone wstępnie na wszystkie konta!
autor: Yugen
4 sty 2022, o 12:06
Forum: Sogen
Temat: Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 92
Odsłony: 3822

Re: Miasteczko Sarufutsu

Większość ninja była szkolonych właśnie tak - umiesz liczyć? Licz na siebie. Jednak Inuzuka... Inuzuka byli innej krwi. Co prawda to, na kogo liczyli i jakiej pomocy oczekiwali oraz co oferowali w zamian dyktowane było jedną zmienną - ich psi towarzysze nie byli towarzyszami, których poznawałeś w obcym mieście i z którymi nawet nie myślałeś, żeby budować linię zaufania - bo nie musisz komuś ufać, żeby na niego liczyć i żeby, koniec końców, z nim pracować. Ale mimo to nie byli uczeni do gry solo - zawsze byli w grupie, nawet jeśli zazwyczaj ta grupa nosiła w sobie dwie jednostki, bo ci, którzy mogli sobie pozwolić na więcej ninkenów, stanowili jednak zdecydowaną mniejszość. I mimo tego, że ta więź łącząca ninkena z człowiekiem była niezwykła, nietypowa, wykształcona przez chakre, to ta nauka wspólnego działania była już czymś nabytym. Co potrafiło przeszkadzać to to, że kiedy już opanowywałeś pracę z jedną konkretną osobą, wyrabiałeś pewne nawyki to często potem przekładało się oczekiwania i ten sposób pracy na drugiego człowieka. Tak, to był błąd. Ponieważ każda jednostka wymagała indywidualnego podejścia, każdy miał inne możliwości i co innego do zaoferowania, każdy miał uczucia, które mieszały w prawidłowym działaniu nakręconej na zębatkach maszyny. Czy Yugen potrafił współpracować z ludźmi? Lubił myśleć, że tak. Słuchał, co mają do powiedzenia, brał ich zdanie pod uwagę, nawet oddawał kontrolę nad tym, co się dzieje i co się ma wydarzyć. Więc czemu tylko lubił myśleć, że tak jest? Ponieważ, koniec końców, sam nie był pewien, gdzie leżała granica między współpracą a zwykłym wykorzystywaniem zasobów ludzkich, o czym było już mówione.
- Popracować... Wydaje mi się, że mamy inne pojęcie "pracy nad człowiekiem". Nie zamierzam nikogo katować. - Jego ton głosu, który stał się tutaj trochę bardziej twardy, nie pozostawiał wątpliwości co do tego, że to nie jest z nim kwestia do dyskusji. Bo nie była. Nawet jeśli to miałoby wydłużyć... wszystko. Jeśli oznaczałoby wyjście na środek ulicy i powiedzieć: wyłaź, Murasa! Rzucam ci wyzwanie! Ale... tortury? Ciekawe, czy Airan by się na nie pokusiła, czy byłaby do tego zdolna. Ciekawe, czy gdyby przyszło mu kogoś na nie skazać... aach, piękno ludzkiej słabości. Wyrzuty sumienia nie bolą tak bardzo, kiedy rączki masz czyste. Gdy nie słuchasz krzyków i nie spoglądasz w świecące oczy pełne lęku, czasem nienawiści. Potrafiłeś to sobie wyobrazić aż za dobrze. I nigdy to dobrze nie wyglądało. Więc tak, masz rację. To nigdy nie był prosty temat. A przynajmniej nie dla takich osób jak on. Jak Hao. Zbyt idealistycznych, zbyt wrażliwych, zbyt... wszystko.
- Dam ci moją odznakę. - Poza tym... Zawsze wystarczyło trochę dotyku, żeby ubranie czyimś zapachem przesiąkło. Choć pewnie mężczyzna nie czułby się zbyt komfortowo, gdybyś zaczął się o niego ocierać. - W razie wątpliwości Ikigaia wspomnij o wzgórzu nad Ookami-den. - łatwo zapamiętać, a Yugen też znał swoją bandę nie od dziś, a tym bardziej Ikigaia. Wiedział, że ten jest upartym i nieufnym osłem, że gotów pomyśleć, że Yugenowi coś się stało, a to wszystko to jakaś podpucha. Ty byś tak pomyślał. Dlatego wolał dać jeszcze jedną możliwość - bo to wspomnienie raczej nie wiązałoby się z żadnymi przesłuchaniami, było ich wspólnymi chwilami beztroski i ucieczek. A przecież o to się więźnia nie pyta, kiedy chcesz z niego wyciągnąć informacje.
Uspokoił swojego gospodarza, że wiele miejsca nie potrzebuje, tak i wielkie przygotowania nie są konieczne. To dostał - kawałek podłogi do spania w magazynie. Mało wygodne, mało to królewskie i kłamstwem byłoby powiedzenie, że nie byłby wdzięczny za łóżko, ale zamiast marudzić podziękował z uśmiechem. Jego sen był lekki. Wsłuchiwał się w dźwięki otoczenia, które było przyjemnie ciche. Zapachy w magazynie były stłumione - przez ilość mąki tu zgromadzonej, worki, zamknięte skrzynie. Nie było tu nic pachnącego intensywnie, a znowu szczelność magazynu, bo musiał być szczelny by wilgoć czy insekty nie dostały się do cennej mąki czy zboża czy przypraw, pozwalała zmysłom odpocząć. Dlatego mimo niewygody i konieczności porannego rozciągania w celu rozruszania karku i mięśni nie stanowiło to większego problemu. Tak i problemem nie była nocna wizyta - słyszał kroki mężczyzny już na korytarzu, zanim dobrze otworzyły się drzwi.
Ginji nie został ciepło przyjęty przez parę ninkenów - wyczuły zbliżającą się jednostkę z daleka i można śmiało powiedzieć o tym, że został złapany w dwa ognie. O ile Karoshi gotów był mu odgryźć łeb od razu, o tyle Ikigai powstrzymał zapędy narwanego i agresywnego brata - bo ewidentnie mężczyzna zmierzał do ich kryjówki, a to dawało do myślenia. Posiadanie przez niego odznaki i podanie specyficznego hasła, które się przydało, bo zgodnie z podejrzeniami Hao - Ikigai był... podejrzliwy. Nawet jeśli w swoim serduchu basior wiedział, że Yugen prędzej by zginął, chroniąc ich, niż wydał wrogowi - przecież to powinno być logiczne. A jednak nieufność nakładała się na strach o jego drugą połowę, którą Hao był - i to skutecznie przysłaniało to logiczne myślenie. Tak czy siak mężczyzna został zapytany o plan działania i to, co ma się tam dziać, więc cały plan mógł zostać przekazany. I jeśli tak się stało, to wilki ruszyły ze dwie godziny po wschodzie słońca w kierunku miasta - a konkretniej od strony, gdzie miał się znajdować garnizon. Utrzymywały się jednak w bezpiecznej odległości od ludzi. Nie chciały być zauważone.
Herbata z bułkami wystarczyła na śniadanie, ważne, żeby czymkolwiek napełnić żołądek. Przebrał się, przygotował i wyruszył, razem z przebudzeniem słońca i jego wschodem, na spotkanie z Kiyojim.
- Masz coś dla mnie? - Dźwięk monety, którą wyrzucał z paznokcia kciuka, a potem łapał z powrotem w dłoń, był bardzo wyraźny w ciszy miasta. Jeszcze w ciszy. Już ludzie budzili się do życia, tak i powoli ruszało do niego miasto. Miasto przerażone wizją tego, że jeden ninja może się do niego dostać, wedrzeć i wziąć wszystko, co się tutaj znajdowało, siłą. Pewnie słusznie. To nie było dobre, to nie było zdrowe, ale jednocześnie było w tym stanie coś poprawnego. Może to, że tak gładko wpasowywało się w ego? W końcu Yugenowi daleko było do skromnego człowieka o niskim mniemaniu o sobie i swoich umiejętnościach. Nie bez przyczyny.
autor: Yugen
4 sty 2022, o 10:29
Forum: Administracyjne
Temat: Święta, Święta!
Odpowiedzi: 85
Odsłony: 2808

Re: Święta, Święta!

Odbieram 20 PH do wydania dowolnie + 40 PH do Wytrzymałości/Percepcji <catlove> ORAZ Opaska na głowę z różkami jelonka, działa jak ochraniacz na czoło i Senbony z małą gwiazdką na jednym końcu, która świeci się po trafieniu <catflushed>
autor: Yugen
1 sty 2022, o 13:10
Forum: Sogen
Temat: Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 92
Odsłony: 3822

Re: Miasteczko Sarufutsu

Właśnie, ninja zamieniali swoje ciało w chodzącą broń. A Yugen dołożył wszelkich starań, żeby jego ciało zabójczą bronią było. I tak oto po kąpieli rzeczywiście człowiek stawał się inny. Kilka dni wędrówki zrobiło swoje - teraz trzeba się było pozbyć smrodu z ciuchów, z płaszcza - ze wszystkiego. Tak i nie zawahał się poświęcić czasu na to, żeby je wyczyścić, skoro miał łazienkę do swojej dyspozycji. Człowiek, odświeżony, nawet jakoś nabierał innej postury. Myśli łagodniały, mięśnie przestawały być tak napięte. Rozczesane włosy odzyskiwały dawny blask. Wytarł je porządnie w otrzymany ręcznik, ale mimo to nadal były mokre. Tyle, że nie ściekało z nich na ziemię i na świeże ubrania. Czarnooki brunet o ciemnych włosach barwy hebanu, które w świetle dnia zyskiwały kasztanowy poblask, ubrany w czerń, wyprostowany, z odznaką w dłoni już rzeczywiście wyglądał na osobę, z którą można współpracować - a nie śmierdzący... eugh, lepiej nawet nie wymieniać, czym. Do tego płaszcza pewnie było już wszystko przylepione.
Na terenie wroga doskonale było mieć dobry wywiad. Yugen nie wahał się korzystać z zasobów ludzkich, miał pełną świadomość, jak ułożony był ten świat. A może ta łatwość przychodziła z tej błękitnej krwi? Książęcego urodzenia, choć władza tu nie była dziedziczna? Kiedy od samego początku spoglądasz, jak człowiek stanowi jednostkę, którą należy dysponować, masz nieco inne wyobrażenie na temat ułożenia rzeczywistości. Mimo to nie widziałeś podziałów. Gorsi, lepsi, wyżej urodzeni, niżej urodzeni - człowiek człowiekowi był równy, a jego wartość była odznaczana jego możliwościami. Aktualnie te jednostki były dwie - łącznik tutaj i szanowny handlarz Kiyojin. Gdzieś w głowie zapałętał się niepokój... nie, to nie była głowa, to był brzuch - może klatka piersiowa? Jakaś oznaka, że coś jest nie tak, że Eichi jest właśnie wetknięty w sam środek tego całego syfu, a może to, że nie ma go tu i teraz? Uczucie było chwilowe, pojawiło się, ścisnęło lekko i odpuściło od razu. Przecież... nie miało najmniejszego sensu. To w końcu nie tak, że martwił się o jego życie. Nie to, że... huh, tęsknił? Nie tęsknił. Więc co to było? Jakaś podobna sprzeczność do tego, że u jego boku powinny kroczyć dwie bestie, a nie było ani jednej. Mógł bez nich działać, oczywiście. Ale nie działał bez nich równie sprawnie. I tak samo można było działać bez Kiyojina i Ginjiego. Tak samo można było działać na wiele innych sposobów. Niektórzy dysponowali osobami przy swoimi boku nie ważąc na ryzyko. Uważali, że trzeba kogoś poświęcić w imię większego dobra. Hao próbował znaleźć swój własny punkt świata w tym wszystkim - w tej wojnie. I ze zgrozą odkrywał, że kiedy polujesz na drapieżniki to przestajesz być człowiekiem. A spokój nie musi być odnajdywany. Ze zgrozą odkrywał, że jest o wiele lepiej niż było przez półtorej roku, które przesiedział w domu. Był... po prostu dopasowany. I jednocześnie nie czuł, żeby pasował tu wcale.
- Liczycie na Ito? Doprowadzi mnie do Murasy? To potencjalny sprzymierzeniec czy wróg? - W tym, że na niego liczą, są dwa wyjścia - liczą, bo może mu się tu nie podoba i nie podoba mu się jego dowódca, więc chce się go pozbyć, albo liczą na niego, bo po prostu jest kontaktem i ma dojścia do dowódcy, ale wcale nie widzi mu się zdradzanie go. Tortury... oj tak, byłeś w pełni świadom tego, jak często i gęsto je w tym świecie stosowano. To, że czegoś nie widzisz na swoich oczach, nie oznacza, że tego nie ma. Mało to katów w tym świecie..? Ciekawe, czy będzie taki moment, w którym samemu będziesz musiał użyć siły w bardziej dosadny sposób, żeby nakłonić kogoś do mówienia czy współpracy..? Odpowiedź właściwie pojawiła się sama z siebie. A raczej - odpowiedział Ginji. Zlikwidować. Czemu tak łatwo było mówić o eliminacji drugiego człowieka i dlaczego równie łatwo było kogoś zabić?
- Jutro, kiedy wstanie słońce, ruszę na spotkanie z jednym kontaktem. Doprowadzi mnie do Ito i pomoże poruszać się po mieście. Zorganizuj moją koordynację z Eichim. - Skoro wszystkiego mógł się dowiedzieć od niego i to on miał być pośrednikiem - niech tak będzie. - Sprowadź pod miasto moje ninkeny. Przekaż im, żeby wkroczyły, kiedy zrobi się zamieszanie. - Tutaj opisał dwa basiory i podał mu, gdzie aktualnie się znajdują. - Ilu widziałeś ninja tu stacjonujących? Wyłączając Ito i Murase. Kolejne pytanie - gdzie jest garnizon? Jeden z tutejszych ninja imieniem Gin mówił, że znajduje się tu takowy.
autor: Yugen
31 gru 2021, o 10:07
Forum: Administracyjne
Temat: Święta, Święta!
Odpowiedzi: 85
Odsłony: 2808

Re: Święta, Święta!

Hatsu-yume i 1 oraz 24 <catlove> <catsantahat>

Wesołego dyngusa i szczęśliwego nowego roku! Co by wam obfitował w wenę i pehacze <catflushed>

Wyszukiwanie zaawansowane