Znaleziono 583 wyniki

autor: Satoshi
6 lip 2022, o 23:40
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Dom/Stoisko Tatakich
Odpowiedzi: 22
Odsłony: 732

Re: Dom/Stoisko Tatakich

Sabaku się nie patyczkował. Nigdy, bo każdy moment zawahania mógł kosztować życie. Już nie raz właśnie ta cecha uratowała mu przysłowiowe cztery litery. Planował, rozważał za i przeciw, narzucał sobie dodatkowe środki bezpieczeństwa, ale kiedy musiał, działał instynktownie. Także i teraz. Zeskoczył z dachu na plac, uważnie obserwując mężczyznę. -0 Zaraz do Ciebie wrócę. 0- rzucił tylko i całkowicie ignorując raban przed wejściem, spojrzał na palenisko i to, co udało mu się pośpiesznie zgasić. Miał mało czasu na znalezienie jak największej ilości poszlak. Omiótł wzrokiem pomieszczenie. Interesowały go głównie dokumenty i listy, ale szczególną uwagę poświęci wszystkiemu, co wyda się nie na miejscu bądź da odpowiedź na to szczególne pytanie - co do cholery wywołało niebieski poblask. Satoshi nie był alchemikiem, ale doskonale wiedział, że ogień płonie na czerwono, żółto i pomarańczowo. Nie niebiesko. Poza tym drobnym miejscem tuż przy palącym się materiale, ale ono nie dawało nigdy takiego blasku.

Od czasu do czasu zerkał na mężczyznę, upewniając się, że dalej leży tak, jak został poinstruowany. Dopiero po kilkunastu sekundach, jak uznał że ma już jakiś większy obraz sytuacji i miejsca, w którym COŚ palono, wyszedł skonfrontować się z właścicielem przybytku.

autor: Satoshi
6 lip 2022, o 22:22
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Dom/Stoisko Tatakich
Odpowiedzi: 22
Odsłony: 732

Re: Dom/Stoisko Tatakich

Sabaku nie czekał już na kolejne poszlaki. Gość właśnie próbował spalić dowody, na co dobitnie wskazywało to, że nie gasił w panice "swojego dobytku" i mamrotał coś do siebie. To, co udało się podsłuchać Akoraito, w zupełności mu już wystarczyło. Właśnie w tym momencie został zauważony przez Ayo, jednak i tak nie planował długo już siedzieć i obserwować. Niebieskooki machnął zamaszyście ręką, a z gurdy na jego plecach wydobyły się ogromne połacie piasku. -Na ziemię, to rozkaz. Jesteś aresztowany. Widzę przecież dym, pali się a Ty zamiast gasić albo biec po pomoc podsycasz tylko ogień.- Krzyknął Satoshi głosem nieznoszącym sprzeciwu, a trzeszczący z niecierpliwości, nasycony chakrą niebieskookiego kwarc dopełniał wizerunku Sabaku. Nie zamierzał wyjawiać prawdziwego powodu aresztowania. Mogło to nakłonić mężczyznę do chęci współpracy, licząc że się jakoś wyłga, a dopiero w siedzibie władz dowiedziałby się, że wpadł jak marynowana śliwka w Sabishi'jski kompot.

Sabaku wezwał piach nie tylko na pokaz. Zamierzał szybko podjąć decyzję w zależności od tego, jaka będzie reakcja mężczyzny. Jeśli, jak prawdziwy, niewinny obywatel położy się na ziemi, kwarc zostanie skierowany do pomieszczenia, tak by ugasić to, co paliło się w środku. Każdy z tamtych dowodów będzie na wagę złota w prowadzonym śledztwie. Jeśliby jaśnie wielmożny Tataki Ayo zażyczył sobie protestować, wniosek dla Satoshiego był prosty. Cywil widzący piach Sabaku nie protestowałby. Tylko inny wrażliwy na chakrę może myśleć, że ma jakieś szanse w konfrontacji. Piach poleci prosto w mężczyznę, chcąc go pochwycić i unieruchomić. Na pewno nie zabić. Druga ręka(lewa) Satoshiego powędrowała w nieco w górę, i w lewo. Posłał porcję chakry, starając się nasycić otaczający go piach, na szczęście wszechobecny na pustyni, by w ten sposób móc przejąć nad nim kontrolę.

autor: Satoshi
6 lip 2022, o 20:52
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Dom/Stoisko Tatakich
Odpowiedzi: 22
Odsłony: 732

Re: Dom/Stoisko Tatakich

Jeśli jakiś artysta byłby świadkiem tej sceny i zdecydował się ją namalować, miałby naprawdę wiele zabawy z "odtworzeniem" zdziwionej miny młodego Sabaku. Nie dlatego, że nic nie znalazł, rozsypując tylko śmieci za pomocą swojego piachu który po uderzeniu w worki wrócił do gurdy, ale z powodu użytej przez tych dwóch techniki, którą posługiwała się ta cholerna wielbłądzica Szakali. Oznaczało to jedno. Satoshi właśnie najprawdopodobniej otarł się o śmierć, jeśli ta dwójka była tak silna jak ona. Chcąc nie chcąc, musiał się pogodzić z fiaskiem tego tropu. Dowiedział się tyle, że jacyś shinobi spod ciemnej gwiazdy istotnie mieli szemrane interesy z kupcem, a skoro się ulotnili w taki sposób, to znaczy że wiedzieli o tym, że byli śledzeni. Akoraito nie wiedział o tej technice nic więcej, mógł więc zgadywać, jaki jest jej zasięg. Równie dobrze mógł przestać ich szukać i wracać do obserwacji kupca.

Pośpiesznym krokiem ruszył na powrót do stoiska, przy którym zaczęła się cała dzisiejsza przygoda, nie zważając na dziwne spojrzenia, rzucane mu przez przychodniów. Dziwił się w sumie, że ludzie jeszcze nie przyzwyczaili się do tego, że po stolicy prowincji biegają shinobi wyczyniając różne cuda i powodując kuriozalne na pozór sytuacje. Jednak Satoshi z doświadczenia wiedział, że za każdym takim "wybrykiem" kryło się coś więcej. Cała sytuacja ze zniknięciem tamtej dwójki była tego świetnym przykładem.

Wreszcie skręcił w uliczkę, gdzie spodziewał się zastać Ayo z resztkami owoców, których do tej pory nie udało mu się sprzedać, podczas gdy zdziwił się, bardzo nieprzyjemnie zresztą. Stragan ział pustką, facetowi udało się spakować w ledwie kilkanaście minut. Akoraito już był pewien tego, że przyjdzie mu tropić uciekiniera, gdy zobaczył czarny dym wydobywający się zza domu. Poczuł też swąd spalenizny, palone drewno. Biegiem ruszył do budynku, teraz już miał pełne podstawy do wejścia tam. Zawsze będzie mógł powiedzieć, że obawiał się pożaru, więc ruszył na ratunek. Nie pierwszy raz zresztą. Niekontrolowany ogień na pustyni, gdzie brak wody do gaszenia był ogromnym problemem, zawsze był wysoko na liście priorytetów władz. Póki co zignorował dym zza budynku, mogła być to dywersja, albo dym wydobywał się z otwartego okna na tyłach, ruszył prosto do frontowych drzwi. W zależności od tego, czy drzwi otwierały się na zewnątrz lub do wewnątrz, szarpnął bądź pchnął klamkę. -Jest tam kto?! Pali się!- rzucił w przestrzeń. Trzeba było sprawiać pozory. Poza tym, wbrew temu co coraz więcej osób sądziło o Sabaku no Satoshim, nie pragnął on cierpienia ludzi. Eliminował zagrożenie z brutalną bezwzględnością, ale po prostu robił tak, bo było trzeba, po prostu go to nie ruszało. Niestety nikt nie pamięta tego, że robiąc to, ratował życie innym. Nawet jeśli przyjdzie mu aresztować Ayo, to być może mężczyzna próbuje popełnić samobójstwo? Albo upozorować śmierć? Niczego nie można wykluczyć.

Jeśli udało mu się otworzyć drzwi, Satoshi rozejrzy się uważnie, nie wchodząc do środka. Będzie gotowy do uniku w przypadku uruchomienia pułapki bądź ataku ze strony mieszkańca. Jeśli nikogo nie będzie na widoku, spróbuje z progu namierzyć źródło dymu. Jeśli nic takiego nie znajdzie, wskoczy na dach budynku i w ten sposób zobaczy, co jest po drugiej stronie, od czasu do czasu oglądając się uważnie po okolicy i za siebie, żeby przypadkiem ktoś nie przeźlizgnął mu się za plecami.

autor: Satoshi
6 lip 2022, o 19:05
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Dom/Stoisko Tatakich
Odpowiedzi: 22
Odsłony: 732

Re: Dom/Stoisko Tatakich

Satoshi podążał za dwoma podejrzanymi typami, wychwytującymi strzępki rozmów tylko utwierdzających go w przekonaniu, że kupiec faktycznie nie był czysty, ostatecznie i definitywnie. Kontynuował śledzenie, czekając na dobry moment na konfrontację. Nie miał pojęcia, cóż takiego znajdowało się w tej skrzyni, jednak na pewno było to coś, co pomoże mu w śledztwie, nawet jeśli z pozoru wyglądało jak zwykłe owoce. Ostatecznie panowie skręcili w boczną alejkę, a gdy Satoshi uczynił to samo, przywitał go biały dym i pustostan. No prawie, bo Akoraito to jednak shinobi i znał przynajmniej dwie techniki, które tworzyły taki dym. Jedna to dziwne ninjutsu, którym posłużyła się Kaori Kaguya, tuż po tym, jak na oczach Sabaku zabiła jednego z Sentokich. Technika umożliwiła jej zniknięcie w obłoku dymu. Druga technika natomiast była o wiele bardziej powszechna, bowiem niebieskooki uczył się jej w pierwszych tygodniach swojego szkolenia. Jak zapewne każdy młody, aspirujący Shinobi. Henge no Jutsu, które pozwalało na zamienienie swojego wyglądu w przedmiot o podobnej wielkości lub inną osobę, której rysy twarzy dobrze się zna. Całkiem przydatna technika, którą Satoshi posłużył się już raz, wypełniając misję skrytobójstwa i tak jakoś się złożyło, że w pustej alejce, oprócz białego dymu, oparte o ścianę były wielkie wory ze śmieciami. Mężczyzna mógł spokojnie założyć, że dwa z nich to byli delikwenci, których śledził.

-No no panowie, prawie bym się nabrał, toż to zwykłe Henge...- powiedział na głos, na tyle cicho by nie alarmować ludzi postronnych, ale na tyle doniośle, żeby dwa worki ze śmieciami wiedziały, że mówi do nich. Póki co wolał nie atakować, prawnie nie miał jeszcze ku temu najmniejszych podstaw, jedynie same poszlaki. Chciał sprowokować tę dwójkę, co umożliwiłoby mu ich aresztowanie "w samoobronie". Wydawał się spokojny, był jednak skupiony i gotowy do odskoków, a także uwolnienia potęgi swojego piasku, aż rwącego się do tego, by wylecieć z gurdy, siejąc zniszczenie. Nie, żeby Satoshi w środku miasta zamierzał pofolgować swojemu brakowi tolerancji dla przestępców. Dla Akoraito nawet surowe kary wymierzane w Unii były za lekkie, ale prawo to prawo i zamierzał je respektować. W razie nagłego ataku będzie osłaniał się wielką chmurą piasku ze swojego reberu, licząc na wytrzymałość kwarcu.

Jeśli mężczyźni nie dali za wygraną, chłopak pośle w kierunku worów swój piach. Nie tak, żeby zaśmiecić całą alejkę, ale na tyle, aby uderzenie chmurą kwarcu anulowało Henge no jutsu. Zanim uda się na powrót do kupca, chciał być absolutnie pewien, że nie dał się wystrychnąć na dudka.
autor: Satoshi
6 lip 2022, o 17:30
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Dom/Stoisko Tatakich
Odpowiedzi: 22
Odsłony: 732

Re: Dom/Stoisko Tatakich

Chłopak w milczeniu spędzał czas na obserwowaniu straganu z bezpiecznej odległości, zastanawiając się, jakim cudem ten człowiek jest w stanie uzyskać jakikolwiek profit, sprzedając egzotyczne owoce po tak niskich cenach. Satoshi mógłby zrozumieć, jeśli byłyby to produkty lokalne, ale przecież import kosztował. Wozy, wielbłądy i konie, pracownicy, wszystko jeść wołało... Jedno było pewne, powoli wykańczał konkurencję, jeśli wszyscy kupowali od niego za bezcen. Póki co jednak, niebieskooki mógł tylko obserwować w nadziei, że uda mu się wypatrzyć coś podejrzanego.

No i taki moment nastał, gdy w okolicy południa ruch zelżał zauważalnie. Być może nawet mężczyzna zdążył wysprzedać większość ze swoich towarów. Dwóch jegomościów, którzy samą obecnością spowodowali, że Ayo podskoczył z krzesła na równe nogi. No za dobry w ukrywanie intencji to on nie był najwidoczniej. Sabaku chcąc lepiej widzieć całą scenę, skumulował odrobinę chakry, po czym przesłał ją do gurdy, z której wyleciała niewielka porcja piachu, który uformował kształt żółto-pomarańczowej kuli na wyciągniętej dłoni Akoraito. Niebieskooki zasłonił sobie prawą ręką jedno oko, a kula transformowała, bielejąc i wytwarzając jasnoniebieską źrenicę z czarną kropką pośrodku. Na myślowy rozkaz Satoshiego, technika Suna: Daisan no Me poleciała jak najbliżej straganu(zasięg 25m), starając się jednocześnie nie zwrócić uwagi żadnego z trzech jegomości, których miała obserwować. Ot, może na kolejnym dachu, może gdzieś w liściach okolicznej palmy.

Niestety, oko mogło tylko obserwować całe zajście, nie przekazywało niestety żadnych dźwięków, Sabaku nie był więc w stanie usłyszeć o czym rozmawiali. Nie to, żeby nie próbował. Zwrócił za to uwagę na skrzynię, która najwyraźniej zmieniła właścicieli, może dzięki oku dostrzeże jej zawartość?
Kiedy już nie było nic nowego do zobaczenia, Satoshi uwolnił technikę, przywołując oko tą samą drogą do swojej gurdy. Nie cierpiał marnować piasku, mimo, że był na pustyni. Uzupełnianie zapasów zawsze kosztowało chakrę, a tą mężczyzna wolał spożytkować na bardziej produktywne rzeczy. Jeśli spotkanie dobiegło końca, a mężczyźni zaczęli odchodzić, Akoraito opuści swoją kryjówkę i ostrożnie zacznie ich śledzić. Stragan nigdzie się nie wybierał, natomiast wyglądało na to, że dowód na szemrane interesy kupca znajdzie w skrzyni, którą otrzymali zamaskowani jegomościowie. Początkowo podróżował dachami, a gdy był pewien, że Ayo nie zobaczy go na ulicy i nie skojarzy faktów, chłopak zaczął korzystać z twardego gruntu. Utrzymywał bezpieczny dystans, starając się nie rzucać w oczy, tylko "narutalnie i zupełnie przypadkiem" udawać się w tę samą stronę co oni.

autor: Satoshi
5 lip 2022, o 23:47
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Dom/Stoisko Tatakich
Odpowiedzi: 22
Odsłony: 732

Re: Dom/Stoisko Tatakich

Sabaku kiwnął głową w odpowiedzi na pytanie mężczyzny. -Wezmę cztery sztuki, tak na spróbowanie, ale dobrze wiedzieć, że w okolicy kupię egzotyczne owoce. Dzięki.- po tych słowach Akoraito uśmiechnął się, a pobliźniona twarz mocno skontrastowała się z uśmiechem młodzieńca. Szybko chwycił cztery mandarynki, po czym wysupłując z mieszka odpowiednią ilość Ryou, zwolnił kolejkę. Prawdę mówiąc, nawet tych owoców nie chciał, sięgnął jedynie pamięcią wstecz tylko po to, by sprawdzić wiedzę mężczyzny. Trochę się przypocił, ale ostatecznie odpowiedział poprawnie. Co zresztą wyglądało raczej na codzienne zachowanie ekspedienta, co wyraźnie zakomunikował rosnący za plecami niebieskookiego tłum. Wolnym krokiem Satoshi zniknął w jakiejś bocznej uliczce, po czym jął obierać pierwszy owoc. W sumie sam nie wiedział po co, widocznie jego ciało działało bezwiednie, gdy Sabaku zastanawiał się nad ceną, jaką przyszło mu zapłacić za towar. Nie był kupcem, więc nie potrafił na pierwszy rzut oka określić, czy przepłaca, czy trafiła mu się okazja.

Kolejną dziwną informacją, którą uzyskał podczas tej krótkiej rozmowy było to, co powiedział mu Jou-dono. Żona wyjechała Z TOWAREM do Równin. Satoshi w dzieciństwie zajmował się rolnictwem, zanim rzecz jasna uciekł i coś niecoś o plonach pamiętał. Transport żywności był trudny, a czas gonił. Podróż na równiny to przynajmniej tydzień wleczenia się wozem obładowanym różnorakimi owocami, a przecież i tak te najpierw musiały dojechać z różnych zakątków tutaj, na pustynię. O ile towarem nie były wspaniałej jakości produkty pól i plantacji z Unii, to coś tu śmierdziało zgnilizną, tym bardziej, ze na zbiory trochę za wcześnie, była wiosna. O ile rzecz jasna materia organiczna była w tym całym równaniu rzeczą mało ważną. Satoshi oczyma wyobraźni widział wozy wypełnione szmuglowanym towarem niewiadomego pochodzenia, na który pośpiesznie porozrzucano luzem daktyle.

Smak mandarynki orzeźwił nieco mężczyznę, który upomniał się w myśli za wysuwanie wniosków bez poważnych dowodów. Nie tak należało pracować. Musiał pozostać niezależnym arbitrem w tej sytuacji. Przez cały czas wodził wzrokiem po okolicznych budynkach, po czym usadowił się na dachu jednego z nich, oczywiście ukradkiem, kiedy nikt nie patrzył. Ostatnie czego sobie życzył, to jakaś rozsierdzona starowinka robiąca raban. Wybrany budynek musiał mu zapewniać dobrą ochronę przed wzrokiem postronnych, jednocześnie umożliwiając obserwowanie straganu. Satoshi nie musiał widzieć idealnie, wystarczyło mu ogólne pojęcie tego, kto odwiedza jego cel. Szczególnie tuż po porze śniadaniowej, gdy pierwszy napływ klientów zelżeje.
autor: Satoshi
5 lip 2022, o 22:17
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Dom/Stoisko Tatakich
Odpowiedzi: 22
Odsłony: 732

Re: Dom/Stoisko Tatakich

Sabaku usłużnie odsunął się nieco, dając mężczyźnie nieco swobody i miejsca, aby w spokoju i komforcie rozłożył swój stragan. Obserwował uważnie to, w jaki sposób kupiec wykładał swój towar, jak zraszał go wodą. Przynajmniej tak miało to wyglądać. Z jednej strony Satoshi nie spodziewał się dowodów przestępstwa leżących pośród owoców z wielką płonącą strzałką mającą zwrócić uwagę błąkającego się wzroku, z drugiej jednak strony także i czegoś takiego nie należało wykluczyć i spróbować. -Pokaźna różnorodność widzę. Prawdę mówiąc, doradzić. Kiedyś bawiłem w Ryuzaku i jadłem dość ciekawy w smaku owoc. Kwaśny, w miękkiej skórce barwy zachodzącego słońca. Pomarańcz, czy jak to się tam nazywało...- niebieskooki teatralnie wzruszył ramionami. -... wtedy handlarz opowiadał mi o mniejszej wersji tego cuda, ponoć dużo słodszego i delikatniejszą skórką, tylko akurat mu się skończyły... Macie tu coś takiego?- Akoraito uprzejmie udał zainteresowanie. Ot, niezobowiązująca rozmowa, mająca na celu osiągnięcia tej podstawowej nici obopólnego zainteresowania. Coś, co może uśpić czujność mężczyzny. Satoshi nie planował prowadzić przesłuchania na ulicy, ale czasami bywało tak, że kupcy rozmawiając o swoim rzemiośle i oferowanych towarach mogą powiedzieć coś, czego nie zamierzali. Ot, czasami imię kowala, który wykuł dany miecz, faktorię wytwarzającą przednie sukno... ot małe nic nieznaczące dla zwykłych nabywców informacje, za to krytyczne dla konkurencji starającej przejąć rynek.
autor: Satoshi
5 lip 2022, o 17:39
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Dom/Stoisko Tatakich
Odpowiedzi: 22
Odsłony: 732

Re: Dom/Stoisko Tatakich

Sabaku z uwagą wysłuchał szczegółów zlecenia, po czym oszczędnym ruchem pochwycił rzucony mu zwój, drugi już dzisiaj, który wpakował sobie do torby znajdującej się na jego prawym biodrze. Poprzedni również tam schował. Nie spuszczał przy całej tej czynności wzroku z Shirei-kana, nie chcąc popełnić nietaktu. Ten człowiek nie wybaczał, a ponadto Amaterasu obdarzyła go nie tylko wielką siłą, ale również świetną pamięcią. -Oczywiście, Jou-dono. Pojawię się z odpowiedziami najszybciej, jak to będzie możliwe- oświadczył Satoshi, kłaniając się na pożegnanie, po czym bezzwłocznie wyszedł z pomieszczenia. Audiencja dobiegła końca. Jak zawsze stresująca dla młodego Akoraito. Zamknął za sobą drzwi i skinął wartownikowi głową na pożegnanie. Jeśli pójdzie dobrze, jeszcze dzisiaj zawita tu po raz drugi, tym razem niosąc potrzebne dowody. Bez znaczenia dla Satoshiego było to, czy będą one skazujące, czy uniewinniające. Prawo Unii, chociaż surowe a dla ludzi spoza Samotnych Wydm wręcz tyrańskie, było dla niebieskookiego świętością, którą poprzysięgał respektować i zapewniać sprawne działanie całego systemu prawnego. Możnaby powiedzieć, że chciał być oliwą w wymyślnych trybikach wynalazku Ayatsuri. Wyszedł z siedziby i udał się pod wskazany adres.

Podróż nie była specjalnie uciążliwa, wciąż młoda godzina oznaczała, że palące oko Amaterasu nie wisi na tyle wysoko na nieboskłonie, by wylewać żar na ludy pustyni. Tym bardziej że trwała jeszcze wiosna, prawdziwe gorąco miało dopiero nadejść. Plan, na razie, był raczej prosty. Przejść się prosto na stragan i kupić jakiś egzotyczny owoc. Satoshi, jeszcze będąc Dokou, nieco podróżował, zwiedził Yusetsu i Ryuzaku no Taki, podróżował przez Sakai, Shinrin i Midori, wreszcie szpiegował w Sogen podczas wojny, więc jako takie rozeznanie w tym, co się tam jada miał. Budynek robił wrażenie na przechodniach, szczególnie biorąc pod uwagę okolicę, w której był umiejscowiony, jak i to, czym handlowali jego mieszkańcy. Wyglądało to trochę tak, jakby wcale się nie ukrywali ze swoimi pieniędzmi. Na pustyni drewno było drogie. Nawet jeśli nie był to pałac godny arystokratów, to i tak odznaczał się na tle pozostałych zabudowań. Jakby nigdy nic Satoshi podszedł do straganu, przywitał się jakby nigdy nic i zaczął oglądać owoce na wystawie. Szukał znajomych kształtów i smaków, a przy okazji rozglądał się za wszelkimi poszlakami i wskazówkami dotyczącymi prawdziwego celu jego wizyty. Może przed aresztowaniem da jeszcze delikwentowi zarobić. Tymczasem w jego głowie powoli budował się plan działania.
autor: Satoshi
5 lip 2022, o 16:24
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Siedziba władzy
Odpowiedzi: 283
Odsłony: 27480

Re: Siedziba władzy

Satoshi przechadzał się właśnie po placu targowym nieopodal własnego domostwa, szukając jakichś smakowitych kąsków na pożywne śniadanie. Planował dzisiaj nieco potrenować za miastem, w swojej ulubionej formacji skalnej, która przez większość dnia zapewniała mu zbawienny cień, dzięki czemu mógł bez przerw ćwiczyć kontrolę nad swoją chakrą i manipulację kwarcowym pyłem. Jego największą decyzją dnia miało być to, czy zakupi daktyle, które w połączeniu z chlebkami pita i wędzoną kiełbaską stworzą pożywny i przyjemny do spożycia posiłek, czy może jednak wiedziony lenistwem, zakupi kilka gotowanych na parze bułeczek bao faszerowanych mięsem i warzywami. Niestety, obowiązki dały o sobie znać w postaci posłańca, który zauważył go pomiędzy straganami. Przekaz był jasny i klarowny. Shirei-kan Sabaku wzywał go do siebie, a powszechnie było wiadomo, że Jou-dono nie lubi czekać. Satoshi podjął więc błyskawiczną decyzję. Kupił jedną bułeczkę bao z mięsem, jeszcze przy straganie wepchnął sobie całą do ust, a następnie bez dalszej zwłoki, popędził w kierunku siedziby rodu, pośpiesznie przeżuwając śniadanie.

Gdy tylko dotarł przed drzwi gabinetu, skinął na powitanie strażnikowi, wygładzając pośpiesznie swoje ubranie i przeczesując palcami włosy. -Sabaku no Satoshi, posłaniec powiedział, że lider mnie wezwał.- Kilkanaście sekund później już był w środku, stając przed majestatem najpotężniejszego władcy piachu, jakiego widziała Unia. Satoshi skłonił się nisko w geście szacunku, jakim darzył swojego rozmówcę, po czym powiedział -Dzień Dobry, Jou-dono...- no i lider, swoim sposobem nie dał mu nawet dokończyć formułki grzecznościowej, przypominając Satoshiemu jego ostatnią misję, cholerna porażka w przeklętej Ita'harze... -... rany nie były głębokie, ale obficie krwawiły.- wytłumaczył pośpiesznie. W szpitalu zaserwowano mu porządne leczenie dziurawego podbrzusza i kilka porcji pigułek z zakrzepłą krwią, co dość szybko postawiło go na nogi. Obecnie czuł się tak, jakby kości Kaguyi wcale nie podziurawiły mu jelit. Chwilę później słuchał już tego, co Shirei-kan ma do powiedzenia. Niebieskooki dziwnie się czuł, otrzymując zlecenie od samego eks-Kotei'a. Poprzednim razem gdy miało to miejsce, ten wysłał go jako szpiega w okolicę granicy Sogen i Ryuzaku, by świeżo upieczony Akoraito dowiedział się czegoś na temat przebiegu wojny i potencjalnych pogłoskach o chęci Cesarstwa do dołączenia do wojny. Chłopak miał złe przeczucia, ale to u niego już chyba normalne. Cóż, przynajmniej tym razem mógł mieć pewność, że posłaniec nie dostarczy poufnych szczegółów zlecenia cholernej Hagekacie.

Z każdym zdaniem Satoshi oddychał z większą ulgą. Kolejne zadanie szpiegowskie, choć tym razem tu, w Kinkotsu. W tym i skrytobójstwach czuł się zdecydowanie pewniej niż w ochranianiu karawan. -Wszystko jasne, Jou-dono.- Akoraito kiwnął lekko głową. Nie zamierzał zawieść i tym razem. Zebrać informacje o szemranych interesach Tatakiego Ayo, kupca, który przybył tu z Równin. Czyżby był szpiegiem? Tylko czemu w takim razie współpracował z Cesarstwem? W jego głowie trybiki już zaczęły obracać się na najwyższych obrotach, jednak zmusił się do powrotu myślami do gabinetu lidera. Sabaku no Jou był bardzo wymagającym rozmówcą i nie uchodziło pozwalać swoim myślą swobodnie się błąkać w jego obecności. -Stragan znajduje się w głównej dzielnicy targowej, czy na którymś z mniejszych targów?- Satoshi zaryzykował tak trywialne pytanie. Zaoszczędzi mu to sporo szukania i błąkania się po okolicy, a wypytywanie kolejnych kupców o jednego konkretnego typka wzbudziłoby podejrzenia. W razie co, jest jeszcze spis przedsiębiorstw tutaj, w siedzibie władz. Kochana mateczka Unia i jej słynna biurokracja. Niebieskooki kochał ten porządek.
autor: Satoshi
5 lip 2022, o 04:14
Forum: Misje i Fabuły
Temat: Wycena Fabuły
Odpowiedzi: 539
Odsłony: 30834

Re: Wycena Fabuły

autor: Satoshi
5 lip 2022, o 04:08
Forum: Bank
Temat: Satoshi Sabaku
Odpowiedzi: 29
Odsłony: 1137

Re: Satoshi Sabaku

autor: Satoshi
5 lip 2022, o 04:06
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Sklep z wyposażeniem
Odpowiedzi: 57
Odsłony: 6837

Re: Sklep z wyposażeniem

Sabaku przyszedł do dobrze znanego sobie sklepu z wyposażeniem. Ostatnia misja srogo nadszarpnęła jego zasoby, skrupulatnie przechowywane w różnego rodzaju kieszeniach i torbach. Jeszcze w szpitalu uważnie przejrzał zawartość mieszka pozostawioną mu przez starca, po czym dosypał monety do swojej sakiewki. Nie było tego dużo, ale wystarczająco, by móc wybrać się na zakupy, a nie tylko pooglądać. Na pierwszy ogień poszły pigułki ze skrzepniętej krwii. Okazały się one niesamowicie przydatne i Satoshi wątpił, czy chodziłby dzisiaj po tych gorących piaskach, gdyby w krytycznym momencie Hinata nie podał mu jedynej, w którą młody Akoraito był wyposażony. Wtedy też poprzysiągł, że od teraz będzie ich posiadał kilka, chociaż i tak obecny stan jego gotówki nie pozwalał mu zaszaleć. Niebieskooki będzie musiał udać się do Inzuka, spieniężyć czek otrzymany za swoje usługi w Uso. Ale na to też przyjdzie czas. Kolejnym elementem skromnej listy zakupów Sabaku był bandaż. Tym razem nie ozdobny, na ręce, a świeży, czysty, który od razu wylądował do torby. Miał całkowicie użytkowe zastosowanie, gdyż niedawno Satoshi łatany był na szybko podartymi elementami przepoconych koszul. Wymagała tego sytuacja, a że mądry shinobi po szkodzie, to wysupłał te kilka dodatkowych Ryou.

Pozbierał co jego, zapłacił i wyszedł z budynku. Potrenować, a jakże.
autor: Satoshi
5 lip 2022, o 03:24
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Szpital
Odpowiedzi: 119
Odsłony: 13918

Re: Szpital

Satoshi milczał podczas wywodu starca. Dał się okpić jak byle początkujący Dokou. Wziął posłańca za zwykłego przygłupa, tymczasem to właśnie Sabaku okazał się tym mniej inteligentnym. Dbał o każdy szczegół podczas tej podróży, chciał zaglądać pod każdy kamień wzdłuż szlaku do Ita'hary, a został oszukany już we własnym domu. Drugi raz nie da się tak podejść, był zdeterminowany wyeliminować każdy najmniejszy błąd w swoim zachowaniu.
-Rozumiem, cieszę się, że mogłem służyć Unii- ot, niby pompatyczne słowa, ale w tym momencie były dla niebieskookiego jedyną pociechą w całej sytuacji. Przynajmniej tyle. To, że wystawiono zasadzkę na rabusiów i młody Sabaku pełnił rolę przynęty, która niemal zginęła, jakoś nim nie ruszyło. Taka była rola shinobi, wiedział, na co się pisze, przystępując na służbę do klanu władców piachu.

Odprowadził wzrokiem staruszka do drzwi, niespecjalnie dziwiąc się oznakom gniewu w postaci napinanych mięśni. Od mężczyzny pozornie promieniował spokój i serdeczność, ale Satoshi nie chciałby się znaleźć w skórze tego posłańca. Ba, jakby mógł się teraz podnieść, to sam ruszyłby na poszukiwania delikwenta. Dowlókłby go do siedziby władzy żywego, choć niekoniecznie w jednym kawałku. Zdrajca i kolaborant Hagekaty i tak nie zasługiwał na nic innego.

Pozostawszy w pomieszczeniu sam, Satoshi westchnął cicho. Gurda istotnie okazałaby się pocieszeniem i niosłaby poczucie bezpieczeństwa, gdyby nie fakt, że była niemal pusta. No, chyba że podczas podróży ta cholerna zamieć nie zapełniła mu kwarcem naczynia, co wcale by go nie zdziwiło. Choć wtedy i tak byłoby go nieznacznie więcej, bez wspomożenia specjalną chakrą klanu Sabaku, gurda mogła pomieścić niewielkie ilości piachu.

Niebieskooki cierpliwie czekał, aż od któregoś z medyków dostanie informację, że bezpiecznie może już wygrzebać się z łóżka i opuścić szpital. Ostatnie, na co miał teraz ochotę, to wylegiwać się. Ruszył więc przed siebie, a konkretnie do sklepu z bronią shinobi, uzupełnić stracone zapasy. Po drodze zbierał niewielkie porcje piasku walające się po ulicy po zamieci, powoli napełniając swoją gurdę. Przyjemne z pożytecznym.
autor: Satoshi
5 lip 2022, o 02:04
Forum: Misje i Fabuły
Temat: Wynagrodzenie za misje
Odpowiedzi: 3792
Odsłony: 371200

Re: Wynagrodzenie za misje

Nick prowadzącego: Shabondama Haruki
Nick biorącego/biorących udział: Satoshi
Rodzaj misji: C Klanowa
Streszczenie misji: Do domku Satoshiego przybył posłaniec z kolejnym zleceniem, tym razem chodziło o ochronę karawany transportującej broń do Ita'hary, w której to okolicy w dalszym ciągu dochodzi do ataków na podróżujących szlakiem. Sabaku podejmuje się zadania, wchodząc w konfrontację z rabusiami...
Link do misji:
1-7
8-11
12-25
26-29
Ilość postów: Satoshi 14, Haruki 15
Wynagrodzenie dla gracza *: Standard C +50% za bambika(<1.5kph)
autor: Satoshi
4 lip 2022, o 15:26
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Szpital
Odpowiedzi: 119
Odsłony: 13918

Re: Szpital

Satoshi przebudził się z niespokojnego snu, w który zapadł zaraz po przebytym zabiegu. Wycieńczenie organizmu spowodowane otrzymaną raną, przebytą podróżą i ubytkiem chakry podczas walki przezwyciężyło w końcu wolę niebieskookiego do zachowania świadomości, którą przez cały podróż starał się kurczowo utrzymać. Wychodzi na to, że otrzymane przez niego obrażenia, były o wiele poważniejsza, niż się na początku spodziewał. Lekko jeszcze rozmazanym wzrokiem powiódł po pomieszczeniu, w którym się znajdował. Ot, zwykłe pomieszczenie szpitalne. Obok niego siedział jakiś starzec z wielką blizną. Akoraito nie przypominał sobie, by go znał, ale obecność tego człowieka była dobrą nowiną. Znaczyło to, że wcale nie spał tak długo. Przez myśl przebiegł mu ten przerażający moment, gdy wybudził się ze śpiączki, teraz było inaczej. Mężczyzna zaczął coś mówić, Satoshi zamrugał więc kilkukrotnie, silnie zaciskając i otwierając powieki, żeby wyostrzyć wzrok i skupił uwagę na nim. W uwadzie wysłuchał słów potwierdzających to, czego i tak już zdążył się domyślić. Znów Ci paskudni Szakale, cholerni Kaguya. Sabaku nie przerywał wywodu starca, sam zgadzał się z ich treścią. Ktoś musiał sypnąć Hagekacie informacje o planowanym transporcie broni do miasta, które najwyraźniej sobie upodobali. Akoraito zapewnie doszedłby do takich samych wniosków tam, na pustyni, jednak tak się złożyło, że głowę miał zaprzątniętą utrzymaniem się przy życiu.

Wreszcie przyszedł czas na jego opowieść. Posiedział kilkanaście sekund w milczeniu, dając do zrozumienia, że odtwarza sobie przebieg całej misji. Zaczął mówić cicho, testując przyponę i reakcję jego organizmu na wydobywanie dźwięków. Miał nadzieję, że ból ustąpi, lub będzie chociaż znośny. -Ten drugi to jakiś małowartościowy knypek, posługujący się naturą powietrza- tyle zdążył wywnioskować z całej walki. -Nie zalazł mi za skórę gorzej niż ten pierwszy, po prostu chciałem być absolutnie pewien, że zagrożenie minęło.- dodał z westchnięciem. Jego tok rozumowania nie zmienił się ani o krztę. Wiedział, że upływ krwi pozbawi go możliwości walki, wykorzystał więc ostatki siły do upewnienia się co do tego, że zagrożenie minęło definitywnie. -Mam pewne podejrzenia odnośnie całej akcji...- czas było na włożenie kija w mrowisko -Zadanie zostało mi zlecone nie w siedzibie władz, tylko w moim własnym domu, przez posłańca, co już wcześniej się zdarzało, choć zazwyczaj wiązało się z wizytą w budynku władz. Nie wyglądał w sumie podejrzanie, jeżeli już, to odniosłem wrażenie, że sam mógł być shinobi. Nie zwracałem nigdy na to uwagi, ale czy w siedzibie na tym stanowisku nie pracują przypadkiem cywile?- Sabaku z chęcią podrapałby się teraz po głowie, ale wolał nie kusić losu, pewnie wciąż był bardziej osłabiony, niż mu się na pierwszy rzut oka wydawało... -Proszę wybaczyć stwierdzenie, ale wyglądał na nieco... przygłupiego. Przeciągał słowa w dość charakterystyczny sposób... Z początku wzruszyłem tylko ramionami, każdy działa na chwałę ojczyzny jak tylko może, ale teraz zaczynam podejrzewać, że mógł udawać. Dobrze udawać.- Znów kilka sekund ciszy, potrzebnych na zastanowienie się nad kolejnymi ruchami poczynionymi tamtego dnia. -Później odwiedziłem stragany, zakupiłem prowiant, nikomu nic nie wspomniałem. Przywitałem się z Hinatą i resztą na placu, nie zdradzając żadnych szczegółów. Kupiłem jakiś strój i dodatkowy bukłak, później obserwowałem załadunek, zwracając uwagę, czy ktoś nas nie obserwuje. Nie widziałem nikogo takiego, chyba, że mi po prostu umknął...- Sabaku nie cierpiał stwierdzać, że mogło mu coś umknąć, ale wiedział też, że nie był nieomylny.

-Większość podróży była spokojna, aż do tych cholernych wydm. Nie wiem, czy czekali akurat na nas, czy po prostu zastawili pułapkę na szaleńców, których gonią terminy więc podróżują w taką pogodę.- osobiście Satoshi uważał pomysł transportu tak strategicznych dóbr w burzę piaskową za chybiony, lepiej było zgubić się w "tłumie" normalnego ruchu, i na pewno lepiej chronić karawanę. Resztę historii starzec i tak zapewne już słyszał od Hinaty, niebieskooki niewiele już miał do dodania w tej kwestii. Wtem przypomniał sobie jedną podejrzaną rzecz. -Nie chcę bezpodstawnie nikogo oskarżać, ale jeśli mógłbym zasugerować, prosiłbym się ostrożnie przyjrzeć jednemu z członków karawany. Katsu. Nie oddzywał się całą podróż, pierwsze słowa, jakie od niego usłyszałem, to było "o matko ile krwi", gdy zobaczył moje rany. Przyniósł jakiś alkohol do przemycia ran. Nie wiem, jak dobrze i długo się inni z nim znają, ale wyglądało to, jakby nie chciał nawiązywać znajomości, z ludźmi, którzy idą na rzeź. Nic innego nie zauważyłem, tylko ta jedna poszlaka, trochę mało na rzucanie tak poważnych oskarżeń. Może być po prostu mrukiem- młody Akoraito też nim zresztą był, więc mógł zrozumieć. Choć z drugiej strony, pracował w handlu. Może nie stał na straganie, oferując swój towar, ale komunikacja była chyba dosyć ważna...

Wyszukiwanie zaawansowane