Znaleziono 23 wyniki
Wyszukiwanie zaawansowane
autor: Riritsu
20 maja 2021, o 20:21
Forum: Antai
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 360
Odsłony: 40105
Misja rangi D dla Ryuujin
"Na szlaku handlowym"
15/15 [/center]
Jak się okazało, pan Inari był całkiem bogatym człowiekiem sukcesu. Wskazywały na to jego dom, towary, które sprzedawał, jak i sam ubiór. Zapewne do wszystkiego doszedł sam ciężką pracą oraz pomysłami. Na początku łatwo nie było, jednak dobra lokalizacja, postawiona obok szlaku handlowego wiele ułatwiała. Tak po latach stary człowiek mógł być z siebie dumny, bowiem był w stanie zapewnić swojej rodzinie godziwy byt.
Kiedy dwójka podróżników zajechała z tyłu, na podwórze, pozostało jedynie dokończyć powierzoną wcześniej pracę. Handlarz ruszył do stajni, aby zając się koniec, w tym czasie Ryuujin począł rozładowywać wóz. Każda paczka nie ważyła dużo. Nie była wykonana z drewna, co jedynie zmniejszało jej wagę na korzyść tragarza. Nie wspomnę również o jej zawartości, bowiem pościele z jedwabiu nie mogły być tak ciężkie, jak kamienie. Nim się ktokolwiek obejrzał, obowiązek był już wykonany. Pan Inari zwrócił jedynie uwagę, aby paczki włożyć do środka, bowiem mogą ulec uszkodzeniu przez zimno, na którym przebywają już i tak długo. Właściwie właściciel domu, nie czekając na reakcję chłopaka, sam zaczął przenosić swój dobytek w bezpieczniejsze miejsce.
Po tym przyszła pora dobrego posiłku oraz napitku, które każdy chyba lubił najbardziej. Kiedy księżyc był już wysoko na niebie, każdy ruszył w swoim kierunku, aby oddać się w objęcia snu.
Poranek nastał równie szybko, jak noc. Słońce już dawno było na górze, gdy czarnowłosy doświadczył niemiłej pobudki. W ramach rekompensaty, jednak dostał kolejny ciepły posiłek, który powinien nasycić go na długie godziny kolejnej podróży. Gdy nadjechał wspólnik kupca, trzeba było, jednak wziąć się do pracy.
Załadowanie wszystkiego na nieco większy wóz, niż ten, którym poruszali się wcześniej trwało naprawdę niedługo. Tak oto współpraca młodego ninjy oraz handlarza dobiegła końca. Czarnowłosy dostał swoją należytą zapłatę, zaś Inari za to otrzymał mały prezent, który zapewne w ramach pamięci postawi gdzieś w salonie, by godnie go ozdabiał.
- Szerokiej drogi – pożegnali się, a wspólnik wyżej wymienionego jego mościa i sam Ryuujin pojechali w stronę portu, gdzie ich współpraca miała zakończyć się na dobre.
Koniec
autor: Riritsu
20 maja 2021, o 12:49
Forum: Antai
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 360
Odsłony: 40105
Misja rangi D dla Ryuujin
"Na szlaku handlowym"
13/15 [/center]
Na szczęście dla dwójki podróżników, pogoda ciągle dopisywała. Delikatny, chłody wiatr, muskał ich nagie policzki, zabarwiając je rumieńcem. Niebo, wypełnione było białymi chmurami, a jego szaro-niebieska kolor, świetnie do nich pasowała. Innymi słowy, nie mięli na co narzekać. Jedynie zmieniające się barwy światła zwiastowały, iż dzień chyli się powoli ku końcowi, bowiem robiło się powoli ciemno. Oznaczało to, że trzeba było przyśpieszyć tempo, co też woźnica zrobił. Bat rozbrzmiał po raz kolejny, a końskie kroki zaogniły tempo.
- Oczywiście, że Cię rozumiem. Każdy ma swoje tajemnice, a ja nie chcę się w takowe wtrącać – objaśnił Inari, mający najwyraźniej wystarczająco swoich zmartwień, aby przysparzać ich komuś innemu. Co jak co, ale czarnowłosy musiał przyznać, że trafił bardzo dobrze. Za drobną pomoc, bowiem mężczyzna podwiezie go do swojego domu, przenocuje, a do tego na koniec nagrodzi złotem. Kto wie, może nawet w domostwie znajdzie się jakieś dobre jedzenie jeszcze za wynagrodzenie pracy w ciężkich warunkach.
W trakcie wyprawy, Ryuujin wraz z kupcem dyskutowali o najróżniejszych rzeczach. Przez sztuki ninja, które zaprezentował członek klanu Kami, prosząc przy tym potem o dyskrecję w tej sprawie, aż po niebezpieczeństwa, które czyhały na handlowych drogach. Słuchając, dowiedzieć się można było wiele, ale najpierw trzeba było poświęcić całą swoją uwagę. Shinobi, zamiast tego, skupił się na swoim głosie w głowie oraz na ofierze, którą obiecał, a jeszcze słowa nie dotrzymał. Postanowił skorzystać z okazji i zapytać o najbliższą kapliczkę kupca. Ten niestety pomachał głową na boki.
- Tutaj niestety nigdzie, za to, jeżeli rano wybierzesz się do portu z moim wspólnikiem, podrzuci Cię do miasta, a tam na pewno coś znajdziesz. Poza tym, uważam, że nie trzeba kapliczki do oprawienia modłów. Wystarczą dobre chęci i szczera wiara. Takie małe mankamenty przez Bogów według mnie są dostrzegane najbardziej. Te małe oraz prawdziwe, ale to tylko moja opinia – wyjaśnił, a na dworze począł zapadać zmrok.
Wtem na horyzoncie wyłonił się domek. Miał dosyć spore rozmiary, a jego dach pokryty w całości był śniegiem. Mężczyzna zajechał pod swoją posiadłość, parkując wóz z tyłu. Zszedł z powozu, odpiął konia i zaprowadził go do stajni.
- Zacznij proszę wykładanie towaru, a ja wrócę to Ci pomogę – kupiec wydał kolejne polecenie, samemu znikając tym samym w stajni. Tam wprowadził konia do boksu, nakarmił i pozostawił mu świeżą wodę na wyłączność. Potem wyszedł i przyglądał się pracy młodego chłopaka.
W tym czasie Ryuujin, po odkryciu materiału, zabezpieczającego towar, dostrzegł, że na wozie znajdują się same kartony. Ich wieka, jednak można było bez problemu odgiąć, aby zobaczyć co jest w środku. Okazało się, że ciągle transportowali jedwabną pościel. Właśnie dlatego wóz nie stanowił, aż takiego wyzwania, kiedy trzeba było unieść jedną jego część z towarem.
Bez wątpienia był to towar ekskluzywny, na który nie każdego było stać. To tłumaczyło ciepły ubiór oraz wielki dom handlarza. Po przetransportowaniu pakunków z wozu, do magazynu, dwójka pracusiów mogła sobie pozwolić na nieco odpoczynku. Mężczyzna rozchylił drzwi swojego domostwa, wypuszczając do niego członka klanu Kami. Ich oczom ukazał się dużych rozmiarów salon, połączony z pokaźną kuchnią. W tej stała starsza kobieta, mniej więcej w wieku właściciela domu. Jej siwe włosy, spięte były w luźny warkocz, a niezwykle eleganckie kimono podkreślało jej nienajgorszą figurę.
- Kochanie wróciłem, mamy gościa - zawołał. Żona podeszła, aby się z nim przywitać - przynajmniej z treści rozmowy można było zrozumieć, iż są po ślubie. Zakomunikowała, że posiłek, akuratnie jest już prawie gotowy.
Po chwili wszyscy zasiedli do stołu. Podano nic innego, jak dobry ramen z jajkiem i kawałkami ośmiornicy. Danie smakowało wybornie. Po tym polano jeszcze po dwa spodeczki sake na lepszy sen, aby każdy mógł udać się do swojego pokoju i oddać się objęciom jedwabnych pościeli.
Nazajutrz z samego rana w domu już było głośno. Pierwsza wstała kobieta, która po wykonaniu porannej toalety, zeszła do kuchni, aby przygotować tym razem śniadanie. Kupiec w tym samym czasie zdążył się również umyć i zapukać do pokoju Ryuujin'a. Puk, puk, puk.
- Witaj młody, pora ruszać dalej do pracy, pozostało zapakować towar dla mojego wspólnika, ale najpierw śniadanie. On powinien być akurat za jakieś pół godziny - mężczyzna najpierw się upewnił, iż czarnowłosy już nie śpi, aby następnie zakomunikować, że pora wstawać. Śniadanie w postaci dango było już gotowe, a praca miała się zacząć w niedługim czasie.
autor: Riritsu
20 maja 2021, o 00:39
Forum: Antai
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 360
Odsłony: 40105
Misja rangi D dla Ryuujin
"Na szlaku handlowym"
11/15 [/center]
Ta dwójka naprawdę się lubiła. Nawet, mimo małych nieporozumień ich współpraca szła jak po maśle – szybko i bezproblemowo. Chociaż pojawił się małe niedomówienia, szybko zostały doprecyzowane i obrócone w żart. Tak oto teraz, mogli przejść w końcu do naprawy wozu.
Instalacja koła powinna trwać naprawdę niedługo. Dosłownie kilka sekund prostej procedury, pozwoli im ruszyć dalej. W tym celu Ryuujin wraz ze swoją repliką, zbliżył się do nieco zleceniodawcy. Każdy zajął odpowiednią dla siebie pozycję i wszyscy rozpoczęli działania. Czarnowłosy oraz jego klon, stanęli bardzo blisko uszkodzonej części wozu, tak, aby nie zasłaniać możliwości wepchnięcia koła na miejsce. Następnie pochylili się oraz zgięli kolana, aby przybrać pozycję odpowiednią do podnoszenia rzeczy o dużej wadze. Ważne było, aby w kręgosłupie zachować ciągle prostą linię, inaczej można było nabawić się niezłego urazu. Tak przystąpili do udźwigu, a raczej jego próby, bowiem ta zakończyła się niepowodzeniem. Mimo dużych wysiłków to było za mało. Ani chłopak, ani kupiec nie mogli przewidzieć, że powóz będzie, aż taki ciężki. Raz, dwa, trzy – bo odliczanie zawsze motywuje. Tak oto za drugim razem członek klanu Kami, wraz z papierowym klonem unieśli dosłownie drżącymi rękoma jakimś cudem wóz z całym jego asortymentem. W tym czasie handlarz nie wiadomo kiedy, wsunął środek koła na odpowiedni bolec, zaś powóz opadł łagodnie na cztery koła pod wpływem braku dalszej siły ze strony podtrzymujących.
- Wow, to było niemałe wyzwanie – odrzekł kupiec po czym otarł czoło i spojrzał na swoich pomocników. Jeden z nic ukłonił się i po czym jego ciało rozpadło się na wielką ilość małych karteczek. Te, jednak nie pofrunęły razem z wiatrem, a skierowały się do zwoju, gdzie następnie zostały zapieczętowane.
- Prawdziwa sztuka ninja, co? – dopytał staruszek, raczej retorycznie. Było widać, iż wyczyny czarnowłosego go bardzo interesowały. Raczej nigdy czegoś podobnego na swoje oczy nie widział.
Teraz, kiedy byli już gotowi, mogli ruszać dalej. Handlarz upewnił się, iż bukłak na wodę oraz wiadro znajdują się na swoim miejscu, pogłaskał konia po grzywie, a na koniec usiadł z przodu, na woźnicy. Obok niego znajdywało się miejsce jeszcze dla jednej osoby. Zapewne było to miejsce przeznaczone dla Ryuujina. Gdy ten zapytał, czy ruszając, Inari odpowiedział mu jedynie przytaknięciem głowy.
- Co racja, to racja. Czas nas nagli. Pewnie mamy jeszcze większe opóźnienie przez pogaduszki – stwierdziwszy, skierował srogi wzrok na swojego rozmówcę. Chwilę potrzymał go tak w niepewności, aby na koniec roześmiać się. Wyglądało na to, że nawet taki staruszek potrafi nieco spuścić z oficjalnych tonów, by przełamać pierwsze lody.
Tak oto ruszyli w drogę. Czarnowłosy i kupiec, nikt poza nimi. Bat zabrzmiał, a koła poczęły kręcić się, gniotąc pod sobą biały puch. Krajobraz dalej wydawał się malowniczy jak godzinę, czy dwie temu. Temu wszystkiemu towarzyszył lekki wiaterek i niska temperatura.
Chwila ciszy została szybko przerwana przez nietypową prośbę członka klanu Kami. Mężczyzna jedynie zerknął na niego, ale zaraz potem wrócił do kontrolowania drogi.
- Oczywiście, chłopcze. Wiem z czym się je ten świat... ale czy widzisz tu kogoś, komu mógłbym zdradzić Twoje tajemnice? – zapewnił go nieco ironicznie, ale Ryuujin po skrzyżowaniu palców mógł być pewien, iż jego sekret pozostanie bezpieczny.
- Działa to na moją korzyść w momencie, gdyby ktoś nas napadł – wzruszył ramionami, stwierdzając tym samym kolejny, zresztą słuszny fakt.
Tempo zostało nieco zwiększone przez kolejne uderzenie bicza. Wóz wszedł na bardziej równą nawierzchnię, dzięki czemu nieznośne turbulencje w końcu ustały, a podróż stała się dużo przyjemniejsza.
- Cóż, oczywiście. Zdarzało mi się nie raz, że musiałem stać kilka godzin, albo spać przy drodze w oczekiwaniu na pomoc. To całkowicie normalne w naszym fachu. Jak się domyślasz, najgorzej jest właśnie zimą – Inari starał się nie skupiać na jednym przypadku, o który został zapytany. Wolał bardziej ogólnikowo określić to, co przydarzało mu się podczas podróży. Dzięki temu być może rozmówca namierzy ciekawy dla siebie wątek i ewentualnie o niego dopyta. Sam Inari nie był do końca chyba skory opowiadać o takich przygodach.
autor: Riritsu
19 maja 2021, o 21:53
Forum: Antai
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 360
Odsłony: 40105
Misja rangi D dla Ryuujin
"Na szlaku handlowym"
9/15 [/center]
Robota szła powoli, lecz wzorowo. W trakcie niej dwójka mężczyzn rozprawiała to o podróżach, celach w życiu i innych rzeczach tego typu. Na pewno słusznym stwierdzeniem było, iż czas leciał im szybko oraz miło. Nim się obejrzeli, szprychy w kole od wozu były naprawione, zaś koń napojony. Teraz wystarczyło wstawić brakującą część powozu na miejsce, zebrać rzeczy i ruszać dalej.
Pan Inari przywołał do siebie Ryuujin'a, by ten pomógł mu przy instalacji drewnianej konstrukcji. Przecież był starcem wątłej postury, która bez wątpienia nie pozwoli mu na to, by coś uniósł i jednocześnie wstawił brakujący element w odpowiednie miejsce. Kiedy myślał, że ostatni element układanki zostanie dopasowany, zdziwił się na słowa czarnowłosego. Ukazała to jego mina, którą posłał w kierunku wspólnika.
- Unieść wóz? – zapytał jeszcze bardziej zdziwiony, aby po kilku sekundach głupio się zaśmiać. - Ach tak, przepraszam. Źle się wyraziłem. Chodziło mi o uniesienie tej części wozu, w której brakuje koła. To nie jest jego cała waga, więc powinieneś dać radę. Ten wóz już nie pierwszy raz odstawił mi taki numer, więc zabezpieczyłem się, aby w trakcie takich wypadków mieć jak z nim wybrnąć. To naprawdę nie powinno być ciężkie. Jeszcze raz przepraszam za pomyłkę – objaśnił, drapiąc się z zażenowanym uśmiechem w tył głowy. Nie zdawał sobie bowiem sprawy, że jego wypowiedź zostanie odebrana tak... dosłownie. Na koniec przy przeprosinach ukłonił się należycie z wyrazami szacunku.
W ramach odpowiedzi dostrzegł, jak Ryuujin nieco się oddala, a następnie posyła kupcowi tajemniczy uśmiech. Nagle jego ciało po kawałku zaczęło zmieniać się w papier, a następnie odrywać od struktury skóry, tworząc obok siebie wierną kopię czarnowłosego.
- Czy Ty.... – zaczął zdziwiony, widząc coś takiego pierwszy raz na oczy. - Jesteś ninją – zamiast formować pytania, stwierdził od razu fakt. Właśnie wtedy spostrzegł, iż los uśmiechnął się do niego bardziej, aniżeli sam myślał.
Takim oto sposobem, obok członka klanu Kami, pojawiła się jego wierna kopia; przynajmniej ze strony wizualnej. Kupiec przytaknięciem głowy wskazał, iż jego gotowy do pracy. Ryuuujin wraz z repliką podszedł i wtedy ujrzał, że instalacja będzie naprawdę łatwa. Wystarczyło po uniesieniu drewnianej konstrukcji, nabić środek koła na wystający, drewniany szpikulec.
autor: Riritsu
19 maja 2021, o 17:21
Forum: Antai
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 360
Odsłony: 40105
Misja rangi D dla Ryuujin
"Na szlaku handlowym"
7/15 [/center]
Robota szła powoli, lecz wzorowo. W trakcie niej dwójka mężczyzn rozprawiała to o podróżach, celach w życiu i innych rzeczach tego typu. Na pewno słusznym stwierdzeniem było, iż czas leciał im szybko oraz miło. Nim się obejrzeli, szprychy w kole od wozu były naprawione, zaś koń napojony. Teraz wystarczyło wstawić brakującą część powozu na miejsce, zebrać rzeczy i ruszać dalej.
Pan Inari przywołał do siebie Ryuujin'a, by ten pomógł mu przy instalacji drewnianej konstrukcji. Przecież był starcem wątłej postury, która bez wątpienia nie pozwoli mu na to, by coś uniósł i jednocześnie wstawił brakujący element w odpowiednie miejsce. Kiedy myślał, że ostatni element układanki zostanie dopasowany, zdziwił się na słowa czarnowłosego. Ukazała to jego mina, którą posłał w kierunku wspólnika.
- Unieść wóz? – zapytał jeszcze bardziej zdziwiony, aby po kilku sekundach głupio się zaśmiać. - Ach tak, przepraszam. Źle się wyraziłem. Chodziło mi o uniesienie tej części wozu, w której brakuje koła. To nie jest jego cała waga, więc powinieneś dać radę. Ten wóz już nie pierwszy raz odstawił mi taki numer, więc zabezpieczyłem się, aby w trakcie takich wypadków mieć jak z nim wybrnąć. To naprawdę nie powinno być ciężkie. Jeszcze raz przepraszam za pomyłkę – objaśnił, drapiąc się z zażenowanym uśmiechem w tył głowy. Nie zdawał sobie bowiem sprawy, że jego wypowiedź zostanie odebrana tak... dosłownie. Na koniec przy przeprosinach ukłonił się należycie z wyrazami szacunku.
W ramach odpowiedzi dostrzegł, jak Ryuujin nieco się oddala, a następnie posyła kupcowi tajemniczy uśmiech. Nagle jego ciało po kawałku zaczęło zmieniać się w papier, a następnie odrywać od struktury skóry, tworząc obok siebie wierną kopię czarnowłosego.
- Czy Ty.... – zaczął zdziwiony, widząc coś takiego pierwszy raz na oczy. - Jesteś ninją – zamiast formować pytania, stwierdził od razu fakt. Właśnie wtedy spostrzegł, iż los uśmiechnął się do niego bardziej, aniżeli sam myślał.
Takim oto sposobem, obok członka klanu Kami, pojawiła się jego wierna kopia; przynajmniej ze strony wizualnej. Kupiec przytaknięciem głowy wskazał, iż jego gotowy do pracy. Ryuuujin wraz z repliką podszedł i wtedy ujrzał, że instalacja będzie naprawdę łatwa. Wystarczyło po uniesieniu drewnianej konstrukcji, nabić środek koła na wystający, drewniany szpikulec.
autor: Riritsu
19 maja 2021, o 02:44
Forum: Antai
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 360
Odsłony: 40105
Misja rangi D dla Ryuujin
"Na szlaku handlowym"
5/15 [/center]
Serdecznie zachowanie czarnowłosego, od razu zostało zauważone przez kupca. Być może nie odwzajemniał uśmiechu, ale starał się przekazać swoje chęci ciepłą barwą głosu. Niestety jego obecna sytuacja stwarzała mu mnóstwa problemów, więc sympatia nie była teraz jego największym zmartwieniem. Musiał martwić się o swój wóz oraz pogodę, która obecnie panowała. Chociaż przestało padać, a widok się polepszył, wóz dalej tkwił w zaspie. Do tego wszystkiego drewniane szprychy od prawego, tylnego koła wydawały się być całkowicie zniszczone. To generowało kolejne opóźnienia oraz straty dla szanującego się handlarza, pamiętającego zawsze o wszystkich terminach. Innymi słowy, przez mężczyznę przemawiał stres. Mimo to, schował dumę do kieszeni i odezwał się do Ryuujin'a prosząc o pomoc.
- Tak, masz racje... niestety teraz szczęście przez nich zesłane mi nie dopisuje – odrzekł siwowłosy, spoglądając na nowo przybyłego ninję. Wtedy dotarło też do niego, iż nawet się nie przedstawić.
- Och, przepraszam. Nazywam się Mizushi Inari – dodał po chwili nieco zakłopotany po czym lekko się ukłonił, czego wymagał szacunek.
- Dobrze Ryuujin, w takim razie zacznijmy od konia. On też pewnie jest już zmęczony. Właściwie ten wypadek wyjdzie chociaż mu na zdrowie, trochę biedak odpocznie – rozgadał się, lecz wrócił do pracy. W tym czasie czarnowłosy podszedł bliżej powozu, aby ściągnąć z niego wiadro. Owe ukryte było pod materiałem, jednak jego połowa wystawała, dzięki czemu nie było problemów w końcowych odnalezieniu go. Tuż obok leżał bukłak z wodą, dosyć spory, bowiem mierzący sobie około dwa litry wody. Tyle, że schowany był już bardziej, przez co jego zauważenie było trudniejsze. Aby przy pracy nie było ciszy, młody członek klanu Kami, postanowił jakoś zabić ją rozmową. Tym razem zapytał handlarza kogo zmierza.
- Kieruje się do domu, za to rano muszę załadować towar na wóz mojego wspólnika, a on zabierze go do najbliższego portu – wyjaśnił. W tym momencie można było usłyszeć specyficzny dźwięk, naciągania cienkiej linki. Pan Inari zaklną coś bardzo cicho pod nosem. Wyglądało na to, iż naprawa szprychy nie byłą taką łatwą sprawą jakby się mogło wydawać.
- A Ty Ryuujin, gdzie zmierzasz? – dodał po chwili trochę z ciekawości, a trochę, aby podtrzymać trwającą rozmowę. Cisza w takiej sytuacji przy nowo poznanej osobie wydawała się nieco krępująca. Szczególnie w momencie, kiedy miało się z tą osobą podróżować kolejne kilka godzin. Nic nie umila czasu tak, jak rozmowa.
Dotyk wiadra na początku rzeczywiście mógł być dotkliwy. W końcu delikatna, nagrzana skóra spotkała się z czymś cholernie zimnym. W pierwszym odruchu brunet cofnął rękę, jednak szybko wpadł na pomysł zabezpieczenia jej materiałem. Ochronna warstwa sprawiła, iż do tej pory nieprzyjemna rączka, stała się całkowicie obojętna. Takim sposobem wiadro znalazło się pod ryłem konia i wystarczyło jedynie napełnić je wodą.
- A tam na wozie, obok wiadra powinno leżeć – okazało się, iż Ryuujin nie dostrzegł wody, zaś handlarz również nie poinformował go do tej pory, gdzie owa może się znajdywać. Teraz, kiedy wszystkie instrukcje były jasne, zadanie mogło zostać wykonanie.
Inari w tym czasie dalej skupiał się na naprawieniu szprychy i w jakiś zwinny sposób chciał zastąpić ją napiętą linką. Jedna strona już była zamocowana. To samo wystarczyło już zrobić z drugą.
autor: Riritsu
19 maja 2021, o 02:19
Forum: Hanamura
Temat: Dzielnica portowa
Odpowiedzi: 376
Odsłony: 47234
~ misja d ~
10/15
Grupy społeczne nigdy nie były moją dobrą stroną. Właściwie przestałam w nich uczestniczyć dawno temu. Chadzałam jedynie z miejsca na miejsce, pojmując to coraz nowsze doświadczenia, umiejętności i wiedzę. Temu wszystkiemu towarzyszyła jedynie samotność. Nauczona doświadczeniami, przekonana byłam, iż nie potrzebuje bliskich, czy przyjaciół. Jeżeli mogłam chłonąć wiedzę, dzięki pochodzeniu, na cóż były mi specjalne relacje. Ostatnie, jakie z takowych pamiętam, sięgają jeszcze czasów mojego dzieciństwa. Było to dawno temu, niedługo przed spaleniem mojej osady. Wszystkie wspomnienia przybierały obraz mgły, a relacji wydawały się takie nieprawdziwe. Polegały jedynie na wspólnych zabawach i spędzaniu czasu na podwórku. Z perspektywy czasu wiedziałam, iż do przyjaźni było im daleko. Jedynymi mi bliskimi byli tak naprawdę już nieżyjący rodzice. Po nich nie chciałam do nikogo się zbliżać. Choć ciotka wiele dla mnie zrobiła, nie czułam do niej szczególnej relacji, ani nawet przywiązania. Oczywiście miałam w sobie wiele wdzięczności za dach nad głową, opiekę oraz zapewnienie przyszłości. Mimo to sama byłam za siebie odpowiedzialna oraz sama podążałam swoją ścieżką. Nie byłam kontrolowana, ani sprawdzana. No i oczywiście, odpowiadało mi to.
To, jednak była moja przeszłości. Nie roztrząsałam jej. Wiele o niej myślałam, ale już nie ubolewałam nad stratą. Rzec by można, iż pogodziłam się z tym co się stało. Mimo to, wyciągnęłam z tego solidną lekcję.
Teraz moje myśli błądziły wokół czego innego. Szukałam psa, którego jeszcze przed chwilą miałam ze przed sobą. Teraz, niczym pośpieszany przez wyczekiwany moment, połknął smakołyk niemalże na raz i ruszył dalej, aby podążyć codziennie przemierzanym terenem.
Chwila ciszy została przerwana przez sklepikarza. Odpowiedział w końcu na moje pytanie. Wskazał mi przy tym odpowiedni kierunek i dodał jeszcze do tego parę słów. Postanowiłam na niego zerknąć, uświadamiając sobie dopiero teraz, że moje zimne zachowanie mogło zostać uznane za brak wychowania.
- Przepraszam, jeżeli Pana uraziłam. Piesek nie jest mój, ale chciałabym znaleźć mu domek, ponieważ niepokoi mnie, jak się tu samotnie kręci. Sam mnie zaczepił – wyjaśniłam w miarę krótko, a następnie przeniosłam wzrok na wskazany przez mężczyznę kierunek w nadziei, iż odnajdę tam Hiro.
Tak oto uzyskałam obraz, jaki chciałam. Czworonóg siedział już wygodnie obok molo, zajadając się kolejnymi smakołykami. Tym razem łakomczuch znajdywał się w towarzystwie jakiejś starszej kobiety, która potencjalnie mogła być jego właścicielką. Postanowiłam dłużej nie czekać, dlatego kiwnęłam z szacunkiem i podziękowaniem głową do niedawnego rozmówcy po czym ruszyłam do celu.
Kiedy dotarłam na miejsce, nowa towarzyszka psa od razu mnie zawołała. Nieco mnie to zdziwiło. Wydawało się, jakby wiedziała, iż szukam właśnie tego małego zwierzaka. Zbliżyłam się do niej na odległość około półtorej metra. W tym momencie mój cel wycieczki zdążył, jednak już obrać sobie nową drogę, w którą to ruszył.
- Czy to Pani pies? – zapytałam pośpiesznie, narzucając tempo rozmowy. Staruszka wydawała się beztroska, jednak nie oznaczało tego, że nie mogła szybko uformować swojej odpowiedzi. Jeżeli tego nie zrobi, będę zmuszona ją pozostawić w samotności i ruszyć w dalszy pościg. Na razie śledziłam psa wzrokiem, starając się go nie zgubić z tropu. W końcu to on tu był najważniejszy.
//KG dalej w działaniu, opis wyżej
autor: Riritsu
18 maja 2021, o 17:26
Forum: Antai
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 360
Odsłony: 40105
Misja rangi D dla Ryuujin
"Na szlaku handlowym"
3/15 [/center]
Pozostanie w ciepłym domostwie wydawało się najlepszym sposobem na walkę ze srogą zimą. Dzięki temu można było uniknąć odmrożeni, trudnych podróży lub prawdopodobieństw, że utknie się na śniegu późną porą. Nie wypadało, jednak kogoś oblegać tyle czasu. Właśnie dlatego Ryuujin postanowił ruszyć w dalszą podróż, dziękując przy tym za gościnę. Na jego korzyść działał fakt, iż obudził się wcześniej rano, więc był przed nim jeszcze cały dzień. W taką porę roku trzeba przecież pamiętać o tym, iż dni są o wiele krótsze, aniżeli latem, więc robi się o wiele wcześniej ciemno.
Na szczęście podróż była w miarę udana. Piękne widoki nie opuszczały czarnowłosego, a on, dzięki nim mógł poznać zimę na nowo. Najzimniejsza pora roku, bowiem była jedynie znana z bycia bezlitosną. Nie obchodziła jej ranga osoby, ani pora, podczas której ktoś podróżował. Zawsze dawała do wiwatu niskimi temperaturami i lodowatym wiatrem, przeszywającym nawet najcieplejsze ubrania. Na szczęście dla mężczyzny, po kilku godzinach tułaczki, opady ustały, a atmosfera miejsca od razu nabrała nowego wyrazu. Porywistość wiatru nieco ustała, więc i mróz nie dawał się tak we znaki. Do tego te widoki, które można było podziwiać całymi dniami. To były prawdziwe powody, dla których rzeczywiście można było kochać zimę.
W międzyczasie czarnowłosy shinobi toczył wewnętrzną rozmowę, dziękując Bogom za to, iż wysłuchali jego modłów. Śnieg rzeczywiście przestał padać, wedle jego próśb, a nawet i promienie słońca stały się nieco bardziej widoczne. Pojedynczo przebijały się przez chmury, wtapiając przy tym nieco ciepłych barw do otoczenia.
Ryuujin zatrzymał się i począł rozglądać za jakiś darem, którym mógłby obarować wyższe instancje, odpowiedzialne za stworzenie świata. Niestety nic interesującego nie rzuciło się w jego oczy. Po krótkiej chwili zboczył z drogi i wszedł na równą, nienaruszoną taflę śniegu, burząc tym samym jej porządek. Niestety i tak nie znalazł nic interesującego, bowiem na horyzoncie znajdywał się tylko biały puch, uformowany z górki oraz oddalone o paręnaście metrów drzewa, wybijające się w górę ku niebu.
Poszukiwania za to zaowocowały czymś innym, bo przed oczami mężczyzny ujawnił się wkopany w śnieg powóz. Wróżąc sobie w głowie dobry scenariusz na podwózkę, postanowił ruszyć w tamtym kierunku i zapytać czy nie mógłby w czymś pomóc.
Właściciel wozu od razu wyszedł zza winkla drewnianego pojazdu i spojrzał się na nieznajomego.
- Och, jak dobrze, że pytasz – odpowiedział bez zastanowienia i podszedł bliżej nowo poznanej osoby. Spojrzał to na leżące w śniegu, drewniane koło, to na mężczyznę, który zaoferował pomoc.
- . Mam termin na dostawę, a ułamana szprycha od koła uniemożliwia mi dalszą podróż. Mam linkę, którą mógłbym ją zastąpić, jednak potrzebuję czyjejś pomocy w podtrzymaniu wozu, kiedy będę zakładał je z powrotem na miejsce. Spadasz mi z nieba! Jednak Bóg nade mną czuwa – wyjaśnił półłysy, siwy woźnica, przywdziany w typowe dla handlarza ubranie. Jego nogi zasłonięte były przez spodnie z grubego materiału, a buty, wykonane ze zwierzęcej skóry, sięgały mu prawie do kolan. Góra zakryta była przez płaszcz, wykonany również z czegoś, przypominającego niedźwiedzia. Wszystko było bardzo reprezentatywne, ale też i wygodne.
- Ale na początku, weź proszę bukłak z wodą, wiadro i napój mego konia. Pomóż mi, a podwiozę Cię, a nawet nagrodzę złotem – mężczyzna wydał pierwsze polecenie, przekonując przy tym, iż pomoc mu się na pewno opłaci. Sam w tym czasie spoglądał na Ryuujin'a oraz jego reakcję. Przy wszystkim może nie był uśmiechnięty, za to starał się zachować serdeczność i kulturę osobistą. Widać było, że problemy z transportem i goniące terminy go bardzo martwiły.
autor: Riritsu
18 maja 2021, o 15:50
Forum: Antai
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 360
Odsłony: 40105
Misja rangi D dla Ryuujin
"Na szlaku handlowym"
1/15 [/center]
Nawet w tych rejonach świata zima dawała ludziom o sobie znać. Niska temperatura potrafiła zmiękczyć nawet najwytrwalszych podróżników, zmuszając ich do okrycia się czymś naprawdę ciepłym, rozpalenia ogniska, bądź schowania się w czyimś domostwie. Wszystko, aby zaznać chociaż odrobiny ciepła. Zimno czasem było na prawdę nie do wytrzymania. Nawet do tego stopnia, iż skóra robiła się czerwona, a kończyny skostniałe. W takich przypadkach liczyła się każda pomoc.
Tak właśnie było w przypadku Ryuujin'a, przemierzającego samotnie długą drogę. Temperatura bez dwóch zdań zaczynała mu dokuczać. Do tego stopnia, iż zastanawiał się nad powrotem i schronieniem się w jakimś budynku. To, jednak mijałoby się z celem, bowiem droga, którą już przemierzył, poszłaby na marne. Miał, jednak takie szczęście, iż znajdywał się na szlaku handlowym, na którym często spotykano handlarzy, bądź podróżników. Tym razem nie było inaczej. Z przeciwnej strony, gdzieś spomiędzy białej zawieruchy, wyłoniła się tajemnicza postać. Kiedy znajdywała się już blisko, postanowiła odpowiedzieć na kwestię, puszczoną w eter. Przy tym się zatrzymał, aby trochę odpocząć. Na jego plecach można było dostrzec duży pakunek, pod którego ciężarem zapewne nie było łatwo przemierzać zimowej krainy.
Ze spotkania, wywiązała się rozmowa, która zadecydowała o tym, iż dwójka pójdzie w dalszą drogę razem. Gospodarz również zaproponował schronienie na mroźną noc, na co czarnowłosy postanowił przystać. Tam zmuszony przez nudę oraz samotność doszlifował swoje umiejętności, a nad ranem opuścił ciepły budynek, wracając tym samym z powrotem na zimno.
Na jego nieszczęście już od pierwszych promieni słońca niemiłosiernie prószył śnieg, utrudniając wędrówki oraz widoczność. Było, jednak wcześnie rano, więc miał przed sobą cały dzień. Przebijające się promienie słońca, dawał fałszywe zapewnienie ciepła, jednak wiatr nie dawał zapomnieć o srogiej pogodzie. Na szczęście droga była umilona przez piękne widoki. Znad horyzontu rozpościerały się małe góry i doliny pokryte nienaruszonym śniegiem. Wszystko otaczały równie malownicze lasy. Tak czas zleciał do południa, aż w końcu przestało padać, a Ryuujin mógł nieco odpocząć od śniegu; przynajmniej tego padającego. Nagle w jednej z niewielkich zasp, dostrzec mógł transportowy wóz. Znajdywał się on z boku drogi i zasypany był do jednej trzeciej białym puchem. Wydawał się stać jakoś lekko krzywo. Obok znajdywał się brązowego koloru, dorosły koń podczepiony do transportu. Zza drewnianego winkla momentami za to można było dostrzec pewną postać, majstrującą coś przy powozie. Wszystko było na torze podróży Ryuujin'a, który w końcu znalazł się obok. Jak zmarźnięty ninja zareaguje na napotkaną sytuację?
autor: Riritsu
17 maja 2021, o 00:13
Forum: Hanamura
Temat: Dzielnica portowa
Odpowiedzi: 376
Odsłony: 47234
~ misja d ~
8/15
Coś w tym było. Samotni ludzie nie budzili większego zaufania pośród innych. Właściwie z jakiegoś powodu musieli być sami. Czy to z wyboru, czy po prostu dosięgał ich brak akceptacji ze strony świata. Ale czy to na pewno dobre spostrzeżenie? Moim zdaniem nie do końca. Ludzie, znajdujący się w grupach, często również nie należeli do takich, którym można było ufać. Przywdziewali fałszywą otoczkę osobowości, której tak na prawdę nie posiadali, aby się do kogoś zbliżyć. Wszystko w imię jakiegoś celu. Tak zwana gra pozorów, której bardzo nie lubiłam. Głównie przez nią odsunęłam się od gatunku ludzkiego, wybierając tym samym samotność. W końcu, gdybym nie miała racji, nie istniałyby zdrady oraz zawody nimi wywołane. Takie cechy wychodzą dopiero po jakimś czasie i nie da się przewidzieć ich przy pierwszym napotkaniu kogoś. Była to indywidualna kwestia każdego człowieka, którą po prostu należało wybadać. Jednak, gdybym miała zdecydować, czy chcę się przysiąść w barze do kogoś samotnego, czy do grupki uśmiechniętych osób, wybrałabym chyba to pierwsze. Samotna osoba oznacza dla mnie jakieś zrozumienie. Takowe zwykle cechowały małomówność, doświadczenia życiowe oraz spokój - czyli cechy, które bardzo ceniła w rozmówcy. Do tego zawsze wydawały się być bardziej szczere. Ich odpowiedzi są przemyślane, a jeżeli nie będą chciały towarzystwa, powiedzą o tym wprost. Chyba tak po prostu z założenia. Z resztą każdy wybór zależy od tego, czego człowiek w danej chwili chce i potrzebuje. Niewykluczone, iż kto inny wybrałby roześmianą grupę przyjaciół. To również nie byłby zły wybór, zupełnie jak ten, którego ja bym dokonała.
Intuicja wydawała się mnie nie zawodzić. W momencie, kiedy pies rozpoczął swój bieg, ruszyłam za nim. Na szczęście nie był, aż tak szybki, więc łatwo było mi go dogonić; przynajmniej w jakimś stopniu. Przy tym również aktywowałam swoje więzy krwi, by móc dostrzec to, co nie jest osiągalne dla przeciętnego człowieka. Moje oczy zajarzyły się na czerwono, a tym samym ukazały mi drogę ucieczki psa. Okazało się, iż zdecydował się skręcić w jakąś boczną uliczkę, a następnie zatrzymał się przy straganie. Ten był prowadzony przez jakiegoś mężczyznę i obfitował w smakołyki dla czworonogów. Jedną nawet temu terroryście udało się wyłudzić. Nieznajomy ukucnęła obok Hiro po czym wręczył mu pyszną łakoć. Pies po tym wszystkim jak na złość, ruszył od razu biegiem dalej. Cóż za niewdzięcznik, zamiast najpierw spałaszować prezent lub odejść gdzieś na bok i zacząć identyfikować co dostał, postanowił bez resztek szacunku po prostu się oddalić. Pech chciał, że akurat w tamtym momencie dopiero dobiegałam do miejsca jego postoju. To, jednak przysunęło mi na myśl, iż zwierzak nie musi być tu pierwszy raz. Być może codziennie odbywa tą samą drogę, lecz dzisiaj usiadłam na jego ulubionej ławce, przez co całość planu nie poszła tak, jak zawsze miała przebiegać.
Postanowiłam się na sekundę zatrzymać i wziąć kilka głębszych wdechów. Zza moich pleców wydobył się jakiś głos. Z początku nie wróciłam na niego uwagi, z racji tłumu, który tu panował. W końcu dlaczego jakiś nieznajomy miałby coś do mnie mówić. Po chwili zorientowałam się, że słowa były kierowane właśnie do mnie. Spojrzałam na źródło dźwięku. Po barwie głosu już wcześniej udało mi się zidentyfikować, iż był to mężczyzna. I to chyba nie tutejszy, bowiem jego uśmiech był bardzo nietypowy jak na ludzi, pochodzących stąd.
Z krótkiej wypowiedzi, udało mi się dowiedzieć, że moje spostrzeżenia były słuszne. Pies codziennie prawdopodobnie przemierzał tą samą drogę, a jego właściciel już dawno zaginął. To, jednak nie dawało mi dalej powodu, aby puścić bezdomnego czworonoga samopas. Postanowiłam nic na to nie odpowiadać i chciałam już ruszyć dalej, lecz mężczyzna począł kontynuować swój monolog. Informacje, które mi przekazał, okazały się być całkiem przydatne.
- Dziękuję - odrzekłam na koniec. Skupiałam się, jednak bardziej na analizie swoich dalszych poczynań. Skoro odpalenie więzów krwi okazało się strzałem w dziesiątkę, może i tym razem szczęście mi dopisze. Mężczyzna wspomniał, iż pies zwykle biegnie w stronę molo, obok którego się zatrzymuje. Teraz, jednak obrał inną drogę ucieczki, przez co nie miałam pewności, czy pobiegł we wskazanym kierunku. Nieznajomość portu niestety działała na moją niekorzyść. Mogłabym się zapytać o coś więcej mężczyzny, jednak z drugiej strony przez rozmowę traciłam czas, w którym pies z każdą sekundą coraz bardziej się ode mnie oddalał.
- A w którą stronę jest to molo? - dopytałam szybko, bowiem w mojej głowie zrodził się pomysł chyba najlepszy ze wszystkich. Szukanie czworonoga na ślepo byłoby niemądre i czasochłonne. Udanie się do miejsca, w którym zawsze kończył swój spacer również mogło być zgubne. Co bym w końcu zrobiła, gdyby psa na miejscu nie było? Sytuacja wymagała dokładnego przemyślenia, bo zła decyzja mogła mnie kosztować bardzo dużo.
Oczekując na odpowiedź mężczyzny, postanowiłam po raz kolejny wykorzystać swoje więzy krwi, a następnie spojrzeć w kierunku molo, które wskaże mi sprzedawca ze straganu. Jeżeli w tamtym kierunku nie dostrzegłam zagubionego zwierzaka, zdecydowałam się spojrzeć na kierunek, w którym pobiegł. W końcu prócz dostrzegania rzeczy wokół własnej osoby, mogę również wytężyć czerwone ślepia i namierzyć coś w kierunku ponad kilometra od siebie. Stracony czas wydawał się jeszcze na tyle krótki, że zwierzakowi chyba nieudało się odbiec na większą odległość, aniżeli na tą, która mogła pozwolić mi go dostrzec.
//KG dalej w działaniu, opis wyżej
autor: Riritsu
15 maja 2021, o 21:12
Forum: Hanamura
Temat: Dzielnica portowa
Odpowiedzi: 376
Odsłony: 47234
~ misja d ~
6/15
Właściwie od bardzo długiego czasu nie spotkałam nikogo. Zawsze wybierałam na przechadzki takie miejsca, aby było tam możliwie jak najmniej ludzi. Taka sytuacja mi pasowała. Nie musiałam nikogo poznawać, z nikim rozmawiać. Te czynności czasem mnie stresowały. Zwierzęta, jednak również zaliczały się do wcześniej wspomnianej grupy. Żadnego psa, kota, ani nawet węża równie dawno nie napotkałam na swojej drodze. Ale kiedy już do spotkania przychodziło, patrzyłam jak sytuacja się rozwinie, jednak zawsze postępowałam tak, aby nie narobić sobie wrogów. Wierzyłam, iż nie warto palić za mostów, bowiem nie wiadomo, gdzie zaprowadzi nas życie oraz kogo spotkamy na swojej drodze.
Spojrzałam jeszcze raz to na psa, to na otoczenie. Ciekawiło mnie dlaczego takie małe stworzenie spaceruje tak samopas. Obroża z imieniem, sugerowała, jakoby miał właściciela. Z drugiej strony jednak, mogła być przestarzała, a zwierzak już od bardzo dawna mógł być bezdomny. Wskazywała na to, choćby jego waga oraz rezerwa z jaką na mnie spoglądał. Wcześniejsze dialogi wydawały się jedynie skupić na mnie jego uwagę, lecz nic z nich nie pojmował. Dopiero, kiedy pies usłyszał swoje imię, zareagował żwawo.
Jego uszy oraz ogon ruszyły do góry. W oczach, jednak dostrzec można było dużą wątpliwość. Nie byłam bliską osobą tego psa. Pewnie zastanawiał się skąd mogę znać jego imię. To nie była, jednak rzecz, o której powinien teraz rozmyślać.
Nagle zareagował. Zeskoczył z ławki i ruszył w nieznanym mi kierunku. Dopiero, kiedy przyjrzałam się bardziej, poznałam tamtejsze okolice. Pies wtedy przystanął po czym obrócił się w moim kierunku, sugerując mi chyba tym samym wycieczkę.
- Tam chcesz iść? No dobrze - zapytałam i wyrównałam krok wraz ze zwierzakiem. - Hiro - zawołałam po chwili, aby zachęcić czworonoga do marszu.
Droga do portu nie zajęła nam długo. W tym czasie pies zachowywał się całkowicie normalnie oraz maszerował dzielnie, pilnując mego boku. Dopiero po dotarciu na miejsce rozpoczął się niespodziewany pościg. Zwierzak jakby nigdy nic, nagle złapał trop niewiadomego pochodzenia i wystrzelił jak z procy. Nieco zdziwiona zaistniałą sytuacją, postanowiłam ruszyć za nim. Wraz z mrugnięciem, rozpoczynającym bieg, moje oczy zajarzyły się na czerwony kolor, umożliwiając mi tym samym odszukanie mojego zaginionego tropu. Liczyłam, iż dzięki więzom krwi, uda mi się dostrzec psa, tak jak on dostrzegł coś.
autor: Riritsu
14 maja 2021, o 03:16
Forum: Lokacje
Temat: Klif przy Hanamurze
Odpowiedzi: 39
Odsłony: 3330
~ misja d ~
4/15
Obecność zwierzęcia sprawiła, iż całkowicie zapomniałam o wcześniej trapiących mnie problemach. Rodzice i przykrości z kiedyś poszły w odstawkę. Właściwie, jeżeli coś odciągało mnie od takich myśli, nigdy długo przy nich nie tkwiłam. To był plus moich wspominków. Smutek niestety po części gdzieś z tyłu głowy zostawał.
Skupiając się całkowicie na znajdzie, zastanawiałam się jakbym mogła wobec niej postąpić. Pozostawiać zwierzaka bez opieki nie zamierzałam, bowiem chadzało tu samotnie. Moje kolejne próby odnalezienia kogokolwiek dookoła z resztą zakończyły się niepowodzeniem. Był tylko on i ja. Westchnęłam cicho. Skoro warczał to może wcale nie życzył sobie mojego dotyku, albo obecności? Rasy pokroju tej wydawały się być w moim mniemaniu najbardziej agresywne, a raczej wyszczekane. Nigdy nie wiadomo było czy takie coś zamierza ugryźć, czy tylko niewinnie pogrozić. Te cechy właśnie budziły we mnie pewnego rodzaju odrazę do takich gatunków. Nie oznaczało to, mimo wszystko, iż pozostawię żywą istotę bez opieki.
Moje wcześniejsze pytanie pozostało bez odpowiedzi, jednak coś zrobić w końcu trzeba było. Pies przecież nie odpowie na moje żadne pytania. Musiałam sama sobie na nie odpowiedzieć. Właśnie dlatego po chwili niepewności sięgnęłam do obroży zwierzaka. Jeżeli takową posiadał, siłą woli był czyjąś własnością. Ku mojemu szczęściu reakcja okazała się nie być agresywna, a raczej obojętna.
Moją uwagę w pewnym momencie przykuł fakt, iż zwierzę było nieco wychudzone. A może to po prostu taka rasa? Nie znałam się kompletnie na tym. Na razie postanowiłam ten fakt zignorować, zaś skupić się na wyglądzie zwierzaka. Puściłam, więc plakietkę z imieniem, a pies czmychnął czym prędzej między moimi nogami na ławkę. A to spryciula... a więc o to mu chodziło.
- Hiro, więc tak Cię zwą - odczytałam, obracając się zaraz za zwierzakiem, aby nie stracić go ze wzroku. - Hiro - powtórzyłam już wyraźniej w jego stronę, aby dostrzec, czy w ogóle reaguje na to imię.
Z pozoru pies nie wyglądał jakoby uległ wypadkowi. Wolałam, jednak to sprawdzić. Dokonawszy dalszych oględzin, stwierdziłam, iż nie ma na co czekać. Trzeba ruszyć. Potwierdzone zostało to zeskoczeniem z ławki z powrotem na ziemię.
- No chodź, gdzie Twój pan? - próbowałam różnych sposobów. Wychodziłam z założenia, że pies to zwierzę rozumne, więc po części pojmie co chcę mu przekazać. Niepewnym krokiem postanowiłam ruszyć w lewo. Przy tym ciągle obserwowałam reakcję psa. Być może ponownie zawarczy, bądź zaszczeka, aby przekazać mi coś innego.
Właściwie wiele moich działać zależało od stanu fizycznego psa.
autor: Riritsu
13 maja 2021, o 23:47
Forum: Lokacje
Temat: Klif przy Hanamurze
Odpowiedzi: 39
Odsłony: 3330
~ misja d ~
2/15
Bardzo długo tkwiłam w ciszy. Nawet w głowie. Po pewnym czasie po prostu się wyłączyłam. Smutek ogarnął moje myśli, a melancholia ciało. Wspomnienia nie dawały mi siły, lecz pozwoliły pamiętać już o tych, których ze mną nie było. Budząc się z letargu, poczęłam zastanawiać się, co by było, gdyby moi rodzice żyli. Co działoby się przez drugą połowę mojego życia, gdyby żelazo nie zatopiono żelaza w ich ciałach. Choć to niepoprawne, czasem lubiłam wyobrażać sobie, że oni dalej tu są. Gdzieś obok mnie. Dumnie reprezentują osadę, a ja wyrastam na wspaniałą kunoichi, z której są dumni. Jakże wspaniała wydawała się to być perspektywa, lecz jakże zgubna. Pogrążając się w marzeniach, zapominałam o teraźniejszości. Gubiłam czujność i tkwiłam w miejscu, nie pozwalając uczuciom iść na przód. Uważałam po części, iż to śmierć mojej rodziny daje mi siłę. Przypomina o wartościach, jakie utraciłam oraz o tych, które zostały przekazane mi jeszcze przed śmiercią. Przed oczami ujrzałam ogień. Zgliszcze domów, języki płomieni. Wszędzie martwi ludzie. Ten obraz towarzyszył mi często. Nie mogłam wymazać go z pamięci. Wtem moje przemyślenia zostały przerwane przez szarpnięcie materiału, który mnie przywdziewał. Potrząsnęłam głową na boki, aby przywołać swoją uwagę do rzeczywistości. Spojrzałam nań źródło szarpnięcia. Okazał się nim mały piesek. Przekręciłam zaciekawiona głowę w bok. Ten wydawał się zwracać uwagę konkretnie na mnie.
- Cześć mały... - zagadałam cicho, lecz ten zawarczał. Uniosłam wzrok, aby przeczesać okolicę. To w prawo, to w lewo - jednak nikogo nie zauważyłam. Byłam tu tylko ja i.... nieznajoma bestia.
- Zgubiłeś się? - ponownie się odezwałam do zwierzaka, choć odpowiedzi miałam nie dostać. Zamiast tego jedynie kolejne warkoty.
Odchrząknęłam i wstałam. Znowu rozejrzałam się dookoła, aby się upewnić, że przybłęda nie posiada żadnego właściciela. W pobliżu zdawało się nikogo nie być. Skupiłam już teraz całą swoją uwagę na zwierzaku, zastanawiając się nad tym, czy należy do kogoś, czy też nie. Poczęłam nawet szukać na nim jakich znaków szczególnych typu obroża, szelki, a najlepiej do tego przyczepiona plakietka z imieniem. Ludzie w końcu lubią tak przywdziewać swoich pupili.
autor: Riritsu
13 maja 2021, o 17:48
Forum: Lokacje
Temat: Klif przy Hanamurze
Odpowiedzi: 39
Odsłony: 3330
Ostatnie dni przyniosły mi wiele radości z powodu opanowania nowego jutsu. Zawsze lubiłam to uczucie rozpierającej mnie dumy, kiedy ostatnia próba ukazywała obraz idealnie wykonanej techniki. Wyczuwałam w ten czas adrenalinę, która radośnie pchała mnie do działania naprzód. Właściwie takie uczucia towarzyszyły mi głównie podczas treningów. Codzienne czynności raczej nie wywoływały entuzjazmu, a jedynie monotonię. Tak samo było i tym razem, kiedy spacerowałam po skałach mojej prowincji. Delikatna mgła muskała moje blade policzki, a towarzyszący jej wiatr falował włosy, spięte w luźny warkocz. Zimna temperatura przy każdym oddechu tworzyła parę wodną, wydobywającą się z ust. Warunki pogodowe nieco utrudniały widoczność, jednak nie przeszkodziło mi to w wybraniu się na przechadzkę. Tak nieplanowanie trafiłam właśnie w okolice klifu. Bardzo lubiłam to miejsce za jego wydźwięk. Wiem, że to dziwnie może brzmieć, ale kiedy podchodzi się do krawędzi i obserwuje rozpostarty horyzont, wszystko wygląda i brzmi zupełnie inaczej. Swoje oczy skupiłam na pnącym się w górze słońcu. Wywołało to u mnie lekki uśmiech na twarzy. Zawsze o tej porze w dzieciństwie wybierałam się z mamą na przechadzkę po osadzie. W trakcie spacerów opowiadała mi o swoich obowiązkach oraz o tym, jak dzięki niej i ojcu, nasza osada się rozwinęła. Jednak co z tego, kiedy ich długoletnia praca poszła na marne. Wioska skończyła w zgliszczach ognia. Ilekroć zaczynałam wspominać dzieciństwo, wszystkie myśli skupiały się wokół tego, iż nigdy nie będę mogła wrócić do miejsca mojego urodzenia. Zaś ta myśl wywoływała smutek. Grymas radości wraz z wspomnieniami zniknął z mojej twarzy. Obróciłam się na pięcie i ruszyłam przed siebie. Znalazłam w końcu przy drodze jaką pustą ławkę i zasiadłam na niej, aby poobserwować pustą przestrzeń przed sobą. Dzień dopiero się zaczynał i mógł przynieść wiele dobrego.