Znaleziono 222 wyniki

autor: Sukuna
12 sty 2022, o 14:58
Forum: Ogłoszenia i Kontakt z Administracją
Temat: Prośby do administracji
Odpowiedzi: 2219
Odsłony: 69625

Re: Prośby do administracji

poproszę o odnowienie rangi <catsweat>

Zrobione ♥ ~Yukirin
autor: Sukuna
9 paź 2021, o 00:34
Forum: Lokacje
Temat: Bar "Szkarłatna speluna"
Odpowiedzi: 536
Odsłony: 50396

Re: Bar "Szkarłatna speluna"

Obrazek

Misja C dla Minoru
10/35
,,Nieprzyjemne miejsce dla nieznajomych"

Każdy miał jakieś swoje słabości i najwidoczniej tym razem trafiło na Minoru, że totalnie przypadkiem Blizna i jego kompania na nią natrafili. Nie zamierzali się nad nim jednak pastwić i dopytywać o szczegóły, zamiast tego porzucili temat i nie zamierzali do niego wracać.
- Remis, a jakże! – Odpowiedział mu tylko Blizna, cały czas wpatrzony w kostki, jakby miało mu to pomóc w wygraniu tej partii. Widać po nim było, że bardzo mu na tym zależało, tak jakby to była rozgrywka na śmierć i życie.
Na pytanie Blizna podniósł wzrok na Minoru, jakby dopiero teraz zaczął zwracać uwagę na to jak wygląda i w wielkim zadumaniu zastanawiał się nad odpowiedzią na jego pytanie. Finalnie, wzruszył ramionami, nie mogąc się zdecydować.
- Nie wyglądasz na chłopa, ale na paniczyka również nie! Tak pośrodku, więc ciężko stwierdzić, może masz, może nie, a jeśli o takich chodzi to ludzie raczej takich nie zaczepiają, bo nie wiedzą czego mają się spodziewać. My to po prostu nowego towarzystwa do picia potrzebowaliśmy, zawsze raźniej z kimś nowym i też historiami można się podzielić, o tym co się dzieje na świecie. A dużo się pewnie dzieje, wiele się od handlarzy słyszy. Ale oni to też pierdoły i ferment sieją, najczęściej taki, który zrobiłby z nich skrzywdzonych przez los, by ludzie kupowali! A od takich jak ty to chociaż prawdy można się dowiedzieć. – Odpowiedział mu bliznowaty, trochę dłużej, ale to już był skutek alkoholu – po kilku kielichach człowiek robił się bardziej gadatliwy, a przecież Blizna nie zaczął pić dopiero kiedy Minoru przyszedł, kto go tam wie, ile oni już czasu spędzili w tej gospodzie.
- Jak zawsze, to zawsze! Lecimy! – Zawtórował dzisiejszemu towarzyszowi w piciu i graniu i rzucili ostatnią turę. W tej samej sekundzie, w której kostki przestały się obracać i pokazały swoje ostateczne oblicze, Blizna trzasnął umięśnioną, lecz brudną dłonią o stół, czemu zawtórował również krzyk, krótki, acz bardzo treściwy:
- KURWA! – Krzyk rozprzestrzenił się po całym barze, nawet pomimo hałasu, który robiła reszta kompanii i inni bywalcy tegoż przytułku.
- No dobra, jak się rzekło, tak się zrobi! Hyung, we tam skocz po dwa piwa, na mój koszt! Później rzucę ci groszem! – Rozkazał przywódca kompanii i chuderlawy mężczyzna podszedł do baru i kupił dwa piwa, stojąc chwilę plecami do rozmówców.
- Ale w zerowaniu to mnie nie pokonasz! – Powtórzył swoje słowa, wciąż nie mogąc pogodzić się z porażką, acz w jego oczach nie widać było złych zamiarów. Po prostu najwidoczniej nie lubił przegrywać.
- Dobra, to na trzy! – Zarządził, trzymając swoje piwo i Minoru swoje, Hyung zaczął odliczać i zaczęli pić. Smak piwa może nie był najlepszy, ale najgorszy również, bardzo pasował do tego, jak się to miejsce prezentowało.
autor: Sukuna
23 wrz 2021, o 12:12
Forum: Osada Shigashi no Kibu
Temat: Brama
Odpowiedzi: 210
Odsłony: 12942

Re: Brama

Obrazek
SSzczęśliwym trafem, Akiyama, mimo swoich restrykcyjnych zasad, daje nieco swobody swoim członkom. Nie inwigiluje ich na każdym kroku, nie śledzi ich, sprawdzając czy nie dopuszczają się myślozbrodni. Powód tego jest całkiem prosty – jeśli jesteś na końcu drabinki, nie znaczysz wiele więcej od wczorajszego śniadania. Jeśli w jakiś sposób naruszysz interesy mafii to cię odstrzelą, jak nie to bądź w niej dalej, ale nie zapędzaj się. Problem pojawia się dopiero, kiedy urośniesz w siłę, tym samym pogłębiając swoją pozycję w mafijnym stadzie. Jeśli cały czas kłębią się w tobie myśli odejścia, to tu już zapowiada się większa konfrontacja i nikt nie chce, żeby do niej doszło.
Dlatego najprostszym rozwiązaniem jest nigdy nie dać się złapać na takich i wtedy wszyscy żyją w pozornym spokoju.
Wątpliwości co do samego ataku uderzały w moją głowę, ja zaś starałem się je przegnać, nie uważając je za jakkolwiek pomocne w tym momencie. Sam fakt, że był tu przeciwnik był podejrzany, pytanie brzmiało, czy pozostałe grupki również zostały zaatakowane czy może od samego początku byliśmy namierzeni i głównym celem ataku. To by też tłumaczyło fakt pojedynczego przeciwnika, a nie na przykład trzech, może tylu ich było z początku, ale się właśnie rozdzielili.
Pomimo wszelkich wątpliwości, wolałem walczyć z przeświadczeniem, że po tym przeciwniku może mnie czekać kolejny, nie stawiłem więc wszystkiego na jedną kartę, a szukałem takiego rozwiązania, które by było najmniej kosztowne dla mojej osoby.
Walka zaś stała się niezwykle dynamiczna już od jej pierwszej sekundy. Atak w moją stronę za pomocą błota okazał się bezowocny, wszystko dzięki właśnie wcześniejszej technice podmiany, która pozwoliła zamienić mi się miejscem z meblem i kontynuować starcie z innej pozycji. Pierwszym czerwonym sygnałem było to, że napastnik i tak doskonale wiedział, gdzie się pojawiłem, lecz nie dane mi było długo się nad tym zastanawiać – za dużo się działo i moje reakcje nie mogły mieć nawet setnej sekundy opóźnienia. Rzuciłem notkę i w tym samym czasie wokół mnie wyrosły kamienne kolumny. Szybko zdetonowałem notkę i rozejrzałem się, szybko orientując się w terenie na jakim byłem. Zobaczywszy różne opcje działania, nie miałem wątpliwości, że najistotniejszą obecnie jest ucieczka z tego „więzienia”. Jeśli kolumny się zwężały u góry i nie dawały mi możliwości wejścia po nich i zeskoczenia, użyłem bakutona na te po stronie Kuchi’ego, zaś jeśli dało się je przeskoczyć, pobiegłem ile sił w nogach po pionowej powierzchni za pomocą przelania chakry do stóp i wyskoczyłem, następnie udałem się do Kuchi’ego, żeby się z nim przegrupować. Atak w dwójkę w zamian za atak jeden na jeden był zdecydowanie lepszym rozwiązaniem, tym bardziej, że dzięki temu można będzie podwójnie nękać przeciwnika. Plusem było też to, że to ja miałem zwoje, minusem zaś, że musieliśmy się spieszyć, kupiec był po drugiej stronie budynku.
- Do tej pory nie użył jakiejkolwiek innej techniki niż doton. – Szybko zobrazowałem sytuacje, nie mając zwyczajnie czasu na więcej informacji, ta zaś dawała nam dużo wiedzy, gdyż mogło się okazać, że nie zna on innych technik. Przeciwnik znaczy się. Teraz należało wspólnie go wyeliminować, lecz w tym miejscu w jakim byliśmy, nie mieliśmy na niego widoku, a kto wie, może on na nas ma.
- Mam wrażenie, jakby jego pole widzenia było rozszerzone, po użyciu Kawarimi, on i tak wiedział gdzie się znajduję. – Dodałem, uznając to za bardzo istotny fakt. Popatrzyłem z ukosa na swojego przełożonego, ciekaw co on sam o tym wszystkim myśli.
autor: Sukuna
12 wrz 2021, o 17:00
Forum: Lokacje
Temat: Bar "Szkarłatna speluna"
Odpowiedzi: 536
Odsłony: 50396

Re: Bar "Szkarłatna speluna"

Obrazek

Misja C dla Minoru
9/35
,,Nieprzyjemne miejsce dla nieznajomych"

Czy zarzuty Minoru odnośnie naszej szajki tutejszych pijaczków były słuszne? A co jeśli nie? Bo przecież to może być zwykła grupka starych wyjadaczy barów i spelun, tak ukartowanych przez życie, że nie mieli oni zbyt wielu perspektyw na inne życie niż dotychczas. Widząc ich, widziało się roześmiane, ale zniszczone życiem twarze, często przez nadmiar alkoholu, brak higieny czy zbytnie nadwyrężanie ciała względem swoich możliwości. Mogło się okazać, że Minoru błędnie ocenił ich wszystkich, a kto tak szybko ocenia ludzi to może skończyć w nienajlepszy dla siebie sposób.
Blizna szybko wychwycił to drobne zawahanie się, które jeszcze zostało spotęgowane tym jakże niefortunnym zająknięciem.
- Patrzcie chłopcy, mamy tutaj niespełnionego romantyka! – Roześmiał się, a za jego śmiechem poleciały kolejne, od reszty jego ekipy. – Nie ma co, życzę ci, żebyś znalazł w sobie tę miłość i odwagę by ją wyznać! Pewnie niejeden z nas się kiedyś zakochał ha ha! – Blizna znów się paskudnie uśmiechnął, dając przy tym tę radę, nie ważne czy prosto z serca czy z wyuczonej dobroci, która w rzeczywistości miała swoje ukryte oblicze. Samo miejsce w jakim się znajdowali wcale nie napawało optymizmem, ba, raczej budziło niepewność i ostrożność przed każdym, kto tak beztrosko zaczepiał i wydawał się mieć dobre zamiary. Lecz czas mijał, a przecież nic się nie działo, prawda? Może faktycznie tu chodziło tylko o umilenie sobie wieczoru z nieznaną do tej pory twarzą, która w tych stronach nie mogła się poszczycić rozpoznawalnością.
Kostki potoczyły się po raz drugi i tym razem wynik nie pozostawał już zero-jedynkowy. Remis zdawał się napawać Bliznę większą nadzieją na sukces w tej bardzo losowej grze, w której to założyli się o kolejkę piwa.
- Radami? – Zastanowił się chwilę Blizna, jakby głęboko szukał w swojej głowie czegoś, co mogło się wydawać w Shigashi niebezpieczne. – Z pewnością nie zapędzaj się do „Czarnej Perły”, nie jest to lokal dla takich jak my czy ty. Chyba, że chcesz mieć smoka do ubicia. – Powiedział nieco symbolicznie, patrząc nieco na boki, żeby nie było, że ktoś ich podsłuchuje. Beztroskie mówienie o mafii nigdy nie było mądrym ruchem, tym bardziej w takich miejscach.
- Ale na ogół to jest dobre miasto. My tu żyjemy i udało nam się uniknąć jako tako problemów, z którymi się mogliśmy napotkać. Grunt, to żeby się wspierać, co nie chłopaki? – Zapytał swoją gromadkę zza pleców, która zawtórowała mu twierdząco, podnosząc swoje kufle w oczywistym geście.
- Co tu zwiedzić, a się nie narazić? No, gorące źródła na pewno, jeśli cię na to stać he he. Bo nas średnio i rzadko się tam udajemy. Ale ogólnie to nie ma tu tak, że trzeba uważać na każdy swój krok, żeby cię nikt nie oskarżył o jakieś niecne zamiary. Za dużo ludu się tu przewija, a jeśli nie wyglądasz na takiego co ma groszu jak lodu, to się nie przyczepiają – wzruszył ramionami, ewidentnie pokazując swoją postawą, że sam w życiu nie zaznał zbyt wielu takich sytuacji. Najpewniej to właśnie jego prezencja nie przyciągała ciekawskich oczu trzech mafii, a więc i mógł tak długo żyć w spokoju, a przynajmniej tak twierdzi w swojej opowieści.
- Ale nie ma co gadać, trzeba poznać w końcu wynik! Rzucajmy, rzucajmy! – Zadecydował i poleciała trzecia seria, w której ponownie wygrał Blizna. Ucieszony, zarządził, żeby poleciała od razu czwarta, którą jeśliby wygrał, to gra byłaby skończona. Niestety dla niego, Minoru tym razem zatriumfował, pobijając go o dwa oczka.
- A niech cię szlag! – Zakrzyknął z złością z nieudanej szybkiej wygranej, po czym szybko się roześmiał. – Gotowy na ostatnią kolejkę? Nawet jeśli wygrasz, to w zerowaniu mnie nie pokonasz! – Wykrzyknął jeszcze Blizna, przygotowując się do ostatniego starcia kościanych sześcianów.
autor: Sukuna
12 wrz 2021, o 15:14
Forum: Osada Shigashi no Kibu
Temat: Brama
Odpowiedzi: 210
Odsłony: 12942

Re: Brama

Obrazek
Shigashi, miasto, które ukształtowało mnie takim, jakim jestem na skutek niefortunnych zdarzeń w moim życiu było jednocześnie miejscem pełnym możliwości dla tych, którym los poskąpił urodzenia się w wyjątkowym klanie, który już sam w sobie wystarcza, by żyć w spokoju i braku zmartwień przed nadchodzącą przyszłością. Ja również się z takiego wywodzę, lecz moja ścieżka nieco zboczyła z takiego biegu wydarzeń, w pełni porzucając „karierę” u boku innych moich pobratymców z klanu Haretsu. Teraz nawet nie miałem wyboru, będąc mafiosą, jestem mafią. Nie można jej porzucić bez odgórnego pozwolenia głowy Akiyamy, a nawet jeśli ona by się zgodziła, to można się spodziewać skrytobójców posłanych swoimi śladami. Tak jest po prostu prościej i bezpieczniej dla tego typu rodziny. Czy zaś planowałem zostać w smoczej rodzince do końca swych dni? Kto wie, raczej nie, lecz żeby zdecydować się na taki krok, musiałem urosnąć w siłę, a poza tym, dokonać swojej vendetty, dla której tu w ogóle jestem. Sam pobyt w tym ugrupowaniu nie był też dla mnie dzienną katorgą, nie posiadałem moralnych dylematów przed jakimikolwiek decyzjami na misji czy też mając z tyłu głowy tą świadomość, że w tym samym czasie teraz, ktoś z mafii możliwe, że kogoś torturuje lub morduje z zimną krwią.
Wszystko działo się nadzwyczaj szybko. Wymiana handlowa w sposób nagły stała się walką o przetrwanie oraz o ochronę własnych dóbr, zaś w tym samym czasie należało pamiętać i uważać na wiele czynników, które mogły się pojawić w trakcie walk. Czy jest jeden przeciwnik? Czy akcja od samego początku nie została ukartowana również przez handlarza, który mógłby wynająć inną mafię, żeby wspólnymi siłami przejąć towar? Nie ufałem tutaj nikomu, prócz tymczasowo Kuchi’emu, jednak nie mogłem za bardzo zaprzątać sobie myśli tymi tematami na ten moment. Szybko bowiem zostałem odcięty nawet od mojego towarzysza, mając zaś zwoje w dłoniach, nie mogłem z nich zbyt swobodnie korzystać.
Gdy niezidentyfikowana postać wyszła spod ziemi i zaatakowała jako pierwsza, ja już wiedziałem co zrobię. Przede wszystkim, sam atak szybko uniknąłem za sprawą Kawarimi, którego użyłem chwilę przed całą tą zadymą, nie spoczywałem jednak na laurach i szybko podejmowałem kolejne kroki, instynktownie wręcz. Zwoje przerzuciłem sobie do lewej ręki, prawą zaś błyskawicznie wycelowałem w przeciwnika, którego możliwe, że dzieliła jeszcze ćwierć sekundy zaskoczenia z powodu techniki podmiany zanim się obróci i będzie mógł dalej toczyć pojedynek i wystrzeliłem kunai z notką, by zaraz po tym nie czekając na nic innego, złożyłem dłonie w pieczęci i zdetonowałem notkę. Nie było czasu na chwilę wytchnienia, jednak wybuch dał mi mniej więcej sekundę na to, by zwoje związać bandażami na plecach, tak jak poprzednio. Gdy zaś to zrobiłem, wystrzeliłem jak błyskawica w stronę przeciwnika, cały czas uważając, by nie nabić się na jego atak i móc w każdej chwili zrobić unik, w którąkolwiek stronę. Jeśli nic mnie nie zaatakowało, rzucam się na niego, kopiąc z powietrza znaną i lubianą techniką Daisenkō. Celowałem mniej więcej w tors, w gruncie rzeczy tam, gdzie przeciwnik będzie mieć najmniejsze pole do uniku i dodatkowo na nodze zdetonowałem bakutona w chwili uderzenia, jeśli ono nadeszło. Od razu się nieco wycofałem, o takie mniej więcej dwa metry, by nie być za blisko i móc odpowiednio zareagować na potencjalny kontratak. Oddychałem nieco głębiej, ale całą swoją uwagę poświęcałem nie tylko jemu, ale i otoczeniu – nie chciałem wierzyć, że był on jedynym napastnikiem, więc niepoprawnym zachowaniem by było, gdybym zignorował kolejne zagrożenie, które mogłoby nadejść zza pleców. Cały czas jednak pilnowałem stanu tego, który się ujawnił przede mną, jeśli był martwy, to zamierzałem jak najszybciej wrócić do Kuchi’ego, by się przegrupować, przy okazji przeładowując wyrzutnię kolejnym kunaiem z notką wybuchową.
autor: Sukuna
10 wrz 2021, o 15:15
Forum: Osada Shigashi no Kibu
Temat: Brama
Odpowiedzi: 210
Odsłony: 12942

Re: Brama

Obrazek
Shigashi w obecnym stanie nie jest w stanie funkcjonować bez mafii. Gdyby je nagle wszystkie wypleniono, nie dałbym nawet miesiąca, aż to miasto stałoby się epicentrum anarchii, walki o wpływy i przykładem na to, że nie wszystko w życiu jest czarno-białe. Mafia nie zawsze jest tylko zła, a zwykli ludzie, handlarze zawsze dobrzy, którzy to uczciwie chcą zarabiać na życie. Często pokusa, nagle obudzona na skutek potencjalnego zysku chciwość potrafiła diametralnie zmienić tych ludzi. Mafiosi przynajmniej tym się pozytywnie wyróżniali względem innych ludzi – owszem, również chciwość, pogarda i chęć władzy się u nich objawia, ale nie są to ludzie, którzy nigdy nie byli bogaci i nagle mają taką okazję. Oni na swoją pozycję pracowali latami, stopniowo się wzbogacali i zdobywali siłę, przez co na pewno lepiej psychicznie są przygotowani do obrotem takim funduszem. Dlatego niemożliwym jest pozbycie się Akiyamy i reszty, bez bardzo widocznych konsekwencji owego czynu.
Kiedy posłane przeze mnie klony wróciły i to wszystkie, nieco się zdziwiłem, ponieważ no spodziewałem się, że raczej ktoś tu czyha za ścianą. Oczywiście samo to, że wróciły wszystkie nie znaczyło, że gdzieś tam w któryś z tych pokojów ktoś się nie ukrywał – po prostu mógł zachować na tyle zimną krew i ostrożność, że nie zaatakował bezwarunkowo zbliżającej się sylwetki, a może przeanalizował całą sytuację? Może ujrzał, że ciało nie ma cienia, więc z pewnością jest to tylko imitacja prawdziwego człowieka i zaatakowanie jej byłoby równoznaczne z zdemaskowaniem? Albo jeszcze inaczej, ten ktoś cały czas nas obserwuje i po prostu zobaczył jak wysyłam klony i się przygotował, żeby pozostawić je bez reakcji? Gdybym miał więcej czasu to wymyśliłbym i więcej scenariuszy, jednak w tym momencie w polu widzenia ujrzeliśmy dwójkę ludzi, których wygląd od razu zdradzał ich profesję. Mężczyzna o nadzwyczajnej tuszy emanował wręcz kupiecką zadziornością i charakterem, zaś kobieta za nim zdecydowanie była jego ochroniarzem, który nie tylko umiejętnościami miał go bronić, co również swoją aparycją, żeby potencjalny napastnik zastanowił się po kilka razy zanim podniesie na nich rękę.
Postanowiłem się nie odzywać, ograniczając się do podobnej roli, co kobieta, czyli byciem postacią drugoplanową tegoż przedstawienia, którego punkt kulminacyjny dopiero przed nami. Teraz jest ten moment, kiedy wszystko wydaje się spokojne i ciche, lecz widz wie, że to tylko cisza przed burzą…
I nie mylił się. Nagle, podłoga w paru miejscach zaczęła się podnosić, w idealny sposób odcinając nas od siebie i dając perfekcyjną okazję do wybicia nas, wszystkich po kolei.
Jeszcze przed krzykiem Kuchi’ego, wybiłem się z ugiętych kolan w stronę zwojów, by nie pozostawić ich bez opieki. Złapałem je, podniosłem się i szybko wróciłem do swojego towarzysza, cały czas mając z tyłu głowy, żeby się nie rozdzielać. Stanąłem blisko Kuchi’ego, cały czas obserwując otoczenie, zarówno z góry, jak i ściany – mieliśmy do czynienia z kimś, kto zna się na technikach Dotonu, można więc założyć, że te ściany to nie jedyne co potrafi i lepiej mieć się na baczności względem ziemi nas otaczającej.
- Zalecałbym wycofanie się na otwartą przestrzeń, gdzie będziemy mieć lepsze pole widzenia. Mogę też przebić się przez ściany do kupca i już w czwórkę się ochraniać. No, w trójkę. – Poprawiłem się, nie spodziewając się po handlarzu, że jest z klanu Akimichi i jego tusza jest również jego bronią, jak w przypadku tego właśnie klanu.
- Problem w tym, że nie widzimy wroga, a on możliwe, że nas tak i on może nas zaskoczyć, a my jego nie. – Dodałem. Z drugiej zaś strony ten kupiec jest teraz najważniejszą dla nas osobą do ochraniania, nie licząc oczywiście zwojów, które mają najwyższy priorytet. Gdyby ten kupiec umarł, to następny i tak się znajdzie (choć z większym trudem, skoro doszłyby go słuchy, że poprzedni został zabity przez konkurencyjną mafię), zaś towar jest tylko jeden i są to innymi słowy pieniądze mafijne, które nie mogą zostać tak łatwo odebrane przez innych. Westchnąłem, cały czas będąc lekko ugięty w kolanach, w pozycji bojowej gdzie dłonie miałem nieco wycofane, mając dzięki temu szybszy dostęp do kabur czy torby na pośladku. Zwoje zawiesiłem sobie tak jak poprzednio za pomocą bandaży, nie chcąc by samo trzymanie owych zwojów wyłączyło mnie z walki. Wyrzutnia również tylko czekała na wystrzelenie, nie chciałem tego zrobić w głupi sposób. Ciągle pozostawała notka przyczepiona do sufitu, ale nie widziałem sensu jej detonacji właśnie w tym momencie – nie miałem pojęcia w jakim położeniu jest kupiec i jego ochroniarz i nie chciałem im przypadkowo przeszkodzić.
- Skoro to ktoś, kto posługuje się Dotonem, może w gruncie rzeczy ukrywać się w środku ścian, dlatego może nas widzieć, a my jego nie. Powinniśmy jak najszybciej ulotnić się z tego budynku i ewentualnie pomóc z dachu czy z innej strony, ale nie będąc zagrożonym na atak od tyłu. A może być ich więcej. – Dodałem jeszcze swoje przemyślenia mówiąc szybko, ale i konkretnie. Decyzję pozostawiałem Kuchiemu, jako temu, który to jako tako „dowodził”.
autor: Sukuna
8 wrz 2021, o 15:08
Forum: Administracyjne
Temat: Letnia Gala SW 2021
Odpowiedzi: 104
Odsłony: 5122

Re: Letnia Gala SW 2021

autor: Sukuna
6 wrz 2021, o 15:25
Forum: Osada Shigashi no Kibu
Temat: Brama
Odpowiedzi: 210
Odsłony: 12942

Re: Brama

Obrazek
Wiele możliwości, za którymi ukrywało się równie wiele zasad i obowiązków, to bardzo dobre określenie na przynależność do mafii, w której znajdowałem się i ja. Akiyama miała nieco większą swobodę w tym jak zachowywać się podczas misji, nie zmieniało to jednak faktu, że wciąż istniało dość spore rozgraniczenie między mafiosami, a zwykłymi rabusiami. Może nie było tu jakiejś wyszukanej idei, za którą stała cała organizacja, ale już sam projekt hierarchii i system dużo tu zmieniał.
Podzielenie się odbyło się bez problemów, ani żadnych zastrzeżeń wśród któregokolwiek z uczestników akcji. Każdy pobiegł w swoją stronę, my również, ja zaś w głowie szybko planowałem i odtwarzałem najróżniejsze scenariusze i też to, jak się zachowam wobec nich. Po drodze nie spotkaliśmy się z żadnymi nieprzyjemnymi sytuacjami, ciekawiło mnie jednak, czy inne grupy mogły o sobie powiedzieć to samo. Bo raczej byłoby to dziwne, gdyby inne mafie się tematem nie zainteresowały, bądź co bardziej osobliwe, by go porzuciły.
Położyłem zwoje w miejscu, które pokazał mi Kuchi i rozejrzałem się szybko po pomieszczeniu. Dość przestronne, ale i bardzo niebezpieczne, idealne wręcz do zasadzki. Szybko wykonałem sekwencję pieczęci Barana, Węża i Tygrysa i następnie przede mną pojawiły się cztery klony mojej osoby.
- Idźcie sprawdzić każde pomieszczenie, a następnie wróćcie do mnie. – Szeptem rozdałem rozkazy do klonów, które jednak nie były tą zaawansowaną wersją ich samych, a raczej zwykłymi cieniami, które przy dotknięciu się rozpływały. Nie zależało mi jednak, żeby w jakikolwiek sposób one były pomocą ofensywną, czy nawet defensywną, co po prostu chciałem wykorzystać je w szybkim wywiadzie. Do bliższych pomieszczeń po lewej stronie wysłałem jednego klona, do tych po prawej drugiego, zaś do tych dalszych również jednego. Ostatniego zaś na dach, żeby przetrzepał on tamtejsze rejony, czy na pewno nikt się tam nie kryje. Nie mogłem sobie pozwolić na więcej klonów, należało pilnować się z zasobami chakry, by w razie czego się z niej nie wypompować. Wyjąłem jeszcze z torby kunai z notką i rzuciłem go w dach, w okolice okna dachowego, by w razie czego móc i w taki sposób przeciwdziałać atakowi i finalnie złożyłem dłonie w pieczęć, patrząc na jedno z krzeseł przed sobą i użyłem techniki Kawarimi no jutsu, które pozwoli mi w razie potrzeby uniknąć ataku.
Ugiąłem się nieco na kolanach, gotów w każdej chwili odskoczyć. Samo kawarimi nie było gwarantem przeżycia, nie mogłem sobie dać nawet chwili wytchnienia. Moje oczy cały czas śledziły każdy ruch, ale ponownie jak ostatnio, starałem się nie skupiać na jednym elemencie co na ogóle, przez co może nie widziałem tak dokładnie jak normalnie, co jednak mogłem objąć większe pole przestrzeni swoim wzrokiem. Musieliśmy czekać na kupca, miałem też nadzieję, że Kuchi nie był dowódcą podobnym do tego, z którym przyszło mi przemierzać korytarze muru, Yujime. Westchnąłem cicho i przegryzłem lekko dolną wargę w oczekiwaniu na klony i na sprzedawcę.
autor: Sukuna
4 wrz 2021, o 18:59
Forum: Lokacje
Temat: Bar "Szkarłatna speluna"
Odpowiedzi: 536
Odsłony: 50396

Re: Bar "Szkarłatna speluna"

Obrazek

Misja C dla Minoru
7/35
,,Nieprzyjemne miejsce dla nieznajomych"

Czy pierwsze oznaki podejrzliwości Minoru miały jakiekolwiek podstawy? Tegoż ciężko było dociec, w jego głowie kształtowały się pierwsze myśli, które sprawiały, że stawał się on coraz ostrożniejszy. Czy jednak taka postawa nie okaże się zbyt prowokacyjna dla jego towarzyszy i nie wywoła burdy w lokalu? Ciężko orzec.
Minoru, wykorzystując sytuację śmiechów i rechotów, przejrzał swym wzrokiem wszystkich towarzyszy Blizny i zauważył, że jest ich czterech, wcześniej może i wyglądało jakby było ich trzech, ale ostatni, średniego wieku mężczyzna o zniszczonej cerze i czarnym wąsie siedział za ramieniem trzeciego, przez co ciężko było z początku zorientować się, że on również należy do „kompanii”. Wszyscy z nich wyglądali na nieco umięśnionych i na pewno krzepy im nie brakuje. Każdy z nich miał miecz, bądź dłuższy nóż przypasany przy biodrze, nie wyglądali jednak na jakieś wielkie zagrożenie. Ot, zwykli mężczyźni, którzy nieco czasu spędzali na treningu, ale nie tylko mięśniowym, ale i wątrobowym.
- No i pięknie! – Wykrzyknął ponownie, radując się na wieść, że Minoru zgodził się na drugą propozycję wspólnego spędzania czasu.
Czy Blizna nie przejmował się przegraną? No cóż, to była dopiera pierwsza z pięciu tur, kto wie co się wydarzy w następnych rundach.
- No, my to doborowa kompania do czekania! Z nami nie ma nudy! Ale jeszcze się tak nie ciesz, zostały jeszcze cztery rundy – Dopowiedział Blizna, chwaląc siebie i swoich towarzyszy.
Zanim rzucili kostkami na kolejną turę, to zaczęli rozmawiać o tym skąd pochodzą. Blizna zmrużył oczy, jakby nawet nie wiedząc gdzie Soso się znajduje i najpewniej była to prawda.
- Jakaś miłość czy co? – Zapytał bez ogródek, z drwiącym uśmieszkiem, a następnie przeszedł do swojej opowieści.
- A mieszkam od urodzenia w Shigashi, nigdy nigdzie nie podróżowałem. Kiedyś miałem żonkę, ale mnie porzuciła, jak nakryła mnie z jej siostrzyczką he he. No ale cóż, tak sobie żyję szczęśliwy, zarabiając na życie w różny sposób. No dobra, lećmy dalej! – Dokrzyczał.
Rzucili kostkami i z nich wynikło, że tym razem to Blizna wygrał jednym oczkiem.
- Ha! I co się tak cieszyłeś! Teraz ja wygrałem, jest remis. – Przygotowali się do kolejnego rzutu, żeby nie przeczekiwać za długo podczas rozgrywki i znaleźć zwycięzcę.
autor: Sukuna
4 wrz 2021, o 17:22
Forum: Lokacje
Temat: Bar "Szkarłatna speluna"
Odpowiedzi: 536
Odsłony: 50396

Re: Bar "Szkarłatna speluna"

Obrazek

Misja C dla Minoru
5/35
,,Nieprzyjemne miejsce dla nieznajomych"

Im więcej ludzi go otaczających, tym nasz brzydki koleżka ma większą odwagę na zaczepianie nieznajomych. A może ma w tym jakiś inny, tajemniczy motyw? Może Minoru to mężczyzna, który wiele wiosen temu skradł mu jego niewiastę sprzed nosa i totalnym przypadkiem natrafił na niego, gdyż Los chciał, by zemsta się dokonała? Kto to wie, kto to wie. Z pewnością nie ten przystojniacha, który głupi nie był, albo przynajmniej nie żył pod kamieniem przez ostatnie lata i wie doskonale kto w rzeczywistości rządzi tym miastem.
Brzydal jedynie wyszczerzył się w odpowiedzi, nie dodając nic od siebie, żeby przypadkiem nie palnął czy może nie należy do którejś z mafii. Takie przewinienie było dość surowo karane, jak już doszło do wycieku – przykładowo w Akiyamie za takie małe i potencjalnie niewinne wykrakanie mężczyzna ten zapłaciłby swą głową. Inaczej zaś zareagował, gdy Minoru, może nieco agresywnie, ale jednak, zgodził się na grę w kości.
- Świetnie! Dawajta te kości, gramy! A po zakończeniu będziemy się ścigać, kto szybciej wypije piwo! Jeśli wygrasz w obu gierkach to ci podwoję stawkę, którą wygrasz! A jeśli nie, to nie, prosta piłka. W zerowaniu nie masz ze mną szans!
- Oj tak, my to na niego mówimy „Szybki Warui” i to szybki z wielu powodów! – Odezwał się jeden z towarzyszy koleżki i cała reszta wywołała kanonadę parszywego śmiechu spowodowaną wspomnianym „żarcikiem”. Bo wiecie, hehe.
Przyszła więc pora na grę. Atmosfera nieco się napięła, wszyscy byli ciekaw kto to wygra w pierwszej rundzie, która od razu dawała więcej wiary w siebie przy kontynuacji gry. Oboje chwycili swoje kości, kufle i „kości zostały rzucone”.
Wyniki nie były do siebie nawet zbliżone. Szybkiemu Warui wylosowała się trójka i dwójka, natomiast Minoru miał dzisiaj chyba szczęście w nieszczęściu (nieszczęściu, ponieważ z pewnością nie było w jego planach spędzać te chwile z tymi parobkami), gdyż po jego stronie stołu zobaczyć można było piątkę i szóstkę.
- Oh! Wygrałeś do kurwy! No dobra, lecimy dalej! Z pewnością wygram, ha ha! A skoro już tak sobie miło gadamy to skąd cię tu przygnało? Bo tego chyba nie mówiłeś. – Skomentował pierwszą przegraną brzydal, kończąc na ciekawskim spojrzeniu wycelowanym w Minoru, jednocześnie trzęsąc ponownie kostkami, gotów rozpocząć rundę drugą.
autor: Sukuna
30 sie 2021, o 00:01
Forum: Osada Shigashi no Kibu
Temat: Brama
Odpowiedzi: 210
Odsłony: 12942

Re: Brama

Obrazek
Już dawno przyzwyczaiłem się z myślą, że jak ktoś z zewnątrz usłyszy słowo „mafia”, to raczej nie patrzy na mnie z wyluzowaniem, a bardziej zaczyna być zestresowany, zaufanie dosłownie znika tej osobie w oczach. Bo kto wie, czy ja po prostu nie przybrałem takiej osobowości, będąc w środku zupełnie kimś innym? Mafie kojarzą się z ludźmi o przegniłych sercach, a skoro takie jest skojarzenie, to kto inny, o innej moralności chciałby do nich trafić? No właśnie. Dlatego wolałem się nie ujawniać, nawet jeśli nie ciążyłaby na mnie zasada Akiyamy, by nigdy się nie przyznawać do swojej przynależności. Za taki występek płaciło się śmiercią, więc nie było to nic lakonicznego.
Nie zwróciłem większej uwagi sposobowi, w jaki shinobi pakowali towar, byłem do takiego widoku już wystarczająco przyzwyczajony. Ja osobiście nigdy nie rozwijałem jutsu pieczętującego, więc sam bym nie mógł zapieczętować takiej ilości narzędzi, ale dobrze, że byli inni, którzy się już lepiej do takich rzeczy nadawali.
- Miło poznać. – Odrzekłem nieco humorystycznie, choć moja mimika twarzy wcale by na to nie wskazywała, pozostawała tak samo bez emocji, jak zwykle. Czy to było jego imię, nazwisko, pseudonim czy kto wie co jeszcze nie miało żadnego znaczenia. Nie pytałem go o to dla własnej ciekawości, a raczej mając w głowie przeświadczenie, że takie informacje prędzej czy później mogą się przydać, nawet jeśli to była tak pozornie nieważna kwestia. Kunai schowałem do kabury i następnie posłuchałem się bez zastrzeżeń pana Kuchi. Zwoje nie miałem jak schować w torbach, więc trzymałem w rękach, duży zawiązując sobie na plecach za pomocy bandaża w taki sposób, by nawet w sytuacji zagrożenia i szybkiego poruszania, mi nie wyleciał, ani nie przeszkadzał w poruszaniu się. Szybko zrozumiałem konwencję drużyn, zastanawiało mnie tylko czy to my mieliśmy ten prawdziwy zwój, czy ktoś inny. Zakładałem, że my, ale nie pytałem o to, ponieważ same pytanie mogłoby być po pierwsze głupie, po drugie nazbyt nieostrożne, zważywszy, że ktoś mógłby podsłuchiwać. Ruszyliśmy.
autor: Sukuna
29 sie 2021, o 23:46
Forum: Piszemy o wszystkim!
Temat: Przelicznik fabuły
Odpowiedzi: 19
Odsłony: 927

Re: Przelicznik fabuły

Ja od siebie powiem dość krótko. Osobiście jestem za ujawnieniem przelicznika, bo wtedy będzie to jaśniejsze, mi jako względnie nowemu graczowi na pewno coś takiego by pomogło na początku, ale to Toshir już dobrze opisał.

Głównie odniosę się do zagrożenia pod tytułem "będą wiedzieć ile kto ma ph". To ja wam powiem tak. Jeśli ktoś chce się tego dowiedzieć, to nawet teraz, bez tych przeliczników, się dowie i to w zasadzie łatwiej i szybciej. Spekulować można na wiele sposobów, śledzić co ludzie piszą na chacie, patrzeć jakie misje kto robi i z jaką łatwością mu to idzie. Te przeliczniki natomiast nie sprawią, że nagle stanie się to dużo łatwiejsze, a wystarczająco uparty znajdzie sposób i tak. Ogólnie to co chciałbym tutaj powiedzieć to, żeby nie uzależniać zmian względem kilku osób, które w oczach administracji i innych są "tryhardami" i pierwszymi do wykorzystywania exploitów, tylko do większości osób, bo takimi działaniami uderzając w tych "tryhardów" i tak bardziej uderza się w resztę graczy. Więc apeluję, żeby mniej zwracać uwagę na "tamtych", a bardziej na "większość" <catlove>

edit: tak sobie teraz pomyślałem, że nawet z niejawnymi przelicznikami taki tryhard przecież sam mógłby sobie przeliczyć co mu się bardziej opłaca - wziąć sobie pod lupę weźmy na to dwa miesiące, w jednym będzie wykonywać misje, w drugim fabułę, tak żeby jakość postów była podobna i ich ilość była identyczna i sobie policzą. Więc ogólnie byłbym za totalnym odrzuceniem tego argumentu i ujawnieniem przeliczników, ale się tylko powtarzam <catboi>
autor: Sukuna
29 sie 2021, o 23:25
Forum: Mur
Temat: Okolice muru
Odpowiedzi: 66
Odsłony: 3191

Re: Okolice muru

Wybuch, którego doświadczył młody Ayatsuri był dowodem tego, że przeciwnicy, których ściga się nie patyczkują i jeden błąd i mogłoby być po nim, albo znacznej części którejś z jego kończyn. Na tyle dobrze, że podchodzi do misji poważnie i do samego pościgu i nie brakuje w nim pomysłów jak ominąć niektóre przeszkody. Jednak rozwiązując jeden problem, może pojawić się kilka potencjalnych nowych kłopotów, które wcześniej nie brały udziału w tejże grze. Tym razem również tak właśnie się stało. Możliwe, że ścigani już wiedzą o jego obecności, a także to, że po ciele nie pozostało niemalże nic nie dawało Yuu możliwości sprawdzenia kogo to były zwłoki. Od zleceniodawcy wiedział, że w pościg ruszyło czterech Shinsengumi, czy to był jeden z nich, czy może jednak cywil? Mógłby się nad tym zastanawiać, lecz czy to mu cokolwiek dawało? Kto wie.
Ayatsuri postanowił, że nie rzuci się w bezlitosny pościg za zbiegłymi, czego skutki mogłyby być niepodważalne i surowe, wolał najpierw skupić się na własnym przetrwaniu. Znalazł odpowiednie drzewo, na które się wspiął i ujrzał objęcia Morfeusza, zapadając w płytki sen. Shinobi poświęcają się również treningom odpowiedniego snu. Spać tak, żeby zregenerować siły, ale jednocześnie, żeby być wciąż na tyle uważnym, by móc w odpowiedniej chwili zareagować.
Jeśli Yuu spodziewał się, że dotrwa w spoczynku do rana, to się przeliczył. Na tyle dobrze, że obwiązał się bandażami, ponieważ to one uratowały go przed bolesnym upadkiem. Lecz czym spowodowanym zapytacie? Ano, już tłumaczę.
Gdy księżyc powoli zachodził za horyzont, a inni nazwali by tę porę wilczą godziną, do uszu Yuu dotarł nagły i gwałtowny dźwięk wybuchu, którego fala poniosła się nawet do niego, co właśnie normalnie spowodowałoby, że by spadł z drzewa. Jeśli obudziwszy się, rozejrzał się po okolicy, w oddali niecałego kilometra mógł dojrzeć wielki i szary dym unoszący się ku nocnemu niebu. Co więc w tej sytuacji postanowi? Jak na jedną misję, to był już drugi wybuch, którego doświadczył lalkarz, czyżby mógł się spodziewać, że to jest za sprawą czyjś umiejętności? To, co postanowi w tym momencie zależy tylko i wyłącznie od jego woli.
autor: Sukuna
26 sie 2021, o 19:06
Forum: Osada Shigashi no Kibu
Temat: Brama
Odpowiedzi: 210
Odsłony: 12942

Re: Brama

Obrazek
Wolałem nie doświadczać reakcji moich byłych towarzyszy na wieść, że jestem jednym z mafiosów, którzy przecież wcale nie cieszą się najlepszą opinią. I słusznie, mało wśród nas jest takich, którzy nie porzucili swojej moralności dla bogactw i przytłaczającej innych ludzi potęgi. Nie każdy jak ja mieli w tym swój cel, który przewyższał w hierarchii jakąkolwiek etykę. Jeszcze inni po prostu lubili patrzeć jak świat płonie.
Stąd pewnie, gdyby się wydało, że ja i Renkuro jesteśmy z mafii, nie dotarlibyśmy wszyscy w jednym kawałku do domu. Po drodze nadarzyłaby się walka między nami, gdzie ktoś musiałby zginąć. Mogłem jedynie się cieszyć, że do tego nie doszło – nie chciałem patrzeć na kolejną śmierć tych, którym w jakiś śladowych ilościach zaufałem. Bo raczej ciężko byłoby przemówić im do głowy i przedstawić własny obraz sytuacji. Ja w mafii dla vendetty, Renkuro dla pieniędzy. Co jednocześnie nie wymazywało naszych złych uczynków, które jednak w mojej głowie wcale nie są jakieś destrukcyjne – nie mam problemów z zaśnięciem, nie śnią mi się twarze zabitych. Obraz zabitego przeze mnie Inuzukę już dawno zniknął z mojej głowy, pomimo doskonałej pamięci. Trzeba było przeć naprzód, nie zastanawiając się nad tym, kto przeze mnie zostanie na dole drabinki już na wieczność.
Po rzuceniu kunaia, byłem przygotowany. W każdej sekundzie byłem gotów wystrzelić kolejnego, tym razem z notką, najpewniej pustosząc jednego z shinobi. Szybko jednak doszło do tego, że takie kroki były na ten moment niepotrzebne, mój partner podniósł rękę, dając mi jednoznaczny znak. Schowałem drugie ostrze do kabury, mając jednak wyrzutnię cały czas naładowaną. Szybko dostałem sygnał, by wyjść z ukrycia i tak też zrobiłem dołączając do reszty. Gotów byłem na wszelkie polecenia, choć nie uśmiechało mi się przenoszenie skrzynek, które pewnie swoje ważą. Nie od dziś wiedziałem, że pomimo swoich atutów, jedną z moich wad z pewnością była tężyzna fizyczna pod kątek siłowym. Wytrzymałościowo trzymałem się całkiem nieźle, jak na swój wiek, jednak to szybkość i strategiczne myślenie były moimi największymi zaletami, nie mówiąc oczywiście o bakutonie.
Spojrzałem pytająco na zleceniodawcę, ciekaw czym ja tu miałbym się zajmować.
- Korzystając z chwili, jak ja mam się do ciebie w ogóle zwracać? Ty na pewno wiesz jak się nazywam, ja jednak nie wiem jak ty. – Zapytałem, wiedząc, że później może nie być takiej możliwości, by o to zapytać, a jednak była to dość ważna informacja. Gdyby przyszło mi się oddzielić i złożyć raport, lepiej wiedzieć z kim się współpracowało, żeby nie błądzić niepotrzebnie.
autor: Sukuna
24 sie 2021, o 18:04
Forum: Mur
Temat: Okolice muru
Odpowiedzi: 66
Odsłony: 3191

Re: Okolice muru

Yuu traktował swoją misję poważnie, lecz i zdecydowanie. W jego głowie oczywiście pojawiła się myśl, że mógł narażać swoich kamratów na śmierć poprzez tracenie cennych sekund, ale doszedł do prawidłowej konkluzji, że były one niezbędne, żeby dobrze zbadać, w którą stronę ma się udać i nie zmarnować jeszcze więcej czasu ruszając potencjalnie lepszą drogą, która w rzeczywistości okaże się tą nieprawidłową.
Poszedł więc drogą, którą uznał za prawdziwą i opłaciło mu się to, następny widok poniekąd upewnił go, że jego dedukcja była trafna i podążał odpowiednim tropem. Zobaczywszy ciało, Yuu nie zachował się jak niejeden by się właśnie zachował i podbiegł pospiesznie do ciała i sprawdził do kogo ono należało. Ayatsuri zachował zimną krew i zachował wszelkie środki ostrożności. Z daleka mógł dostrzec ciemną barwę ubrań nieboszczyka, lecz przez nocne światło trudno było powiedzieć, czy były to ubrania Shinsengumi czy może były po prostu w ciemniejszych odcieniach i należały do cywila. Następnie bez podchodzenia Yuu postanowił naruszyć spokojną pozycję zwłok i opłaciło mu się to – mniej niż sekundę po dotknięciu ciała usłyszeć można było wielki huk towarzyszący nagłemu błyskowi światła pochodzącego z wybuchu. Dym uniósł się ku niebu, zasłaniając na chwilę księżyc, zaś po ciele nie zostało tak naprawdę niczego. Drzewo również zostało naruszone, przewróciło się, spopielone z jednej strony. Można by rzec, że Yuu był już bliżej niż dalej, choć w zasadzie to nie wiedział ile jeszcze drogi przed nim i czy na niej nie spotka się z kolejnymi pułapkami. Jednego mógł być pewien – jeśli jego przeciwnicy byli stosunkowo blisko, to zostali właśnie zaalarmowani o zdetonowaniu notki, więc byli z pewnością bardziej przygotowani na jego przyjście niż gdyby Yuu zostawił ciało w spokoju. Mógł więc kierować się dalszą drogą naprzód, bowiem ścieżka była tylko jedna, którą mógłby się kierować (chyba że chciałby taplać się w błocie), bądź też mógł jeszcze zbadać tutejsze otoczenie, poszukać śladów, które mogłyby go nakierunkować na to, z iloma przeciwnikami mógłby się mierzyć. Na jego szczęście, nic innego się tutaj nie zdarzyło – żadna notka, żaden shuriken nie wystrzelił w jego kierunku, więc mógł wydedukować, że nikogo więcej tu nie było. A przynajmniej nikogo, kto chciałby wyrządzić mu krzywdę na tym etapie pogoni.

Wyszukiwanie zaawansowane