Szybko poszło. Souei pokusiłby się o stwierdzenie, że nawet za łatwo. Nie narzekał jednak głośno na obrót sytuacji, w której znokautował swojego przeciwnika bez żadnego problemu. Toyohisa nie miał praktycznie nic do powiedzenia i jak się obudzi to na pewno będzie mu wstyd, że był taki mocny w gębie, a życie tak brutalnie go zweryfikowało. Szybki unik, szybka kontra i był to już definitywny koniec. Matsuda przyglądał mu się przez chwilę i nieznacznie uśmiechnął się, gdy klatka piersiowa jego przeciwnika powoli, lecz miarowo zaczęła się unosić. Żył, chociaż, zgodnie z planem, nie miał się dobrze. Jugo udało się go złapać swoją wydłużona łapomacką, a następnie pomógł Yueiowi ułożyć go na żelaznym piaseczku. Byli już chyba gotowi do drogi, więc nie pozostało nic innego, jak odstawić ich zdobycz do kapitana i odtrąbić sukces.
Wtedy w głowie Matsudy zapaliła się czerwona lampka. Sugestia jego towarzysza była co najmniej dziwna. Dziwnie specyficzna i bardzo podejrzanie konkretna. Mafiozo mógł łatwo sprawdzić co znajduje się na końcu tunelu, ale nie uwierzył w nieomylną intuicję swojego tymczasowego partnera. Być może rzeczywiście przydałoby się sprawdzić co pojawiło się na końcu wejścia do podziemi z drugiej strony, jednak... kurczę, coś nie dawało mu spokoju.
- Ja go wezmę i pójdziemy do kapitana RAZEM. Albo na koniec tunelu, możesz wybrać, bo to ja miałem iść za tobą. - Ta jedna sugestia ze strony Yueia i przede wszystkim to, że miał on rację spowodowało, że Souei natychmiastowo zwątpił w jego lojalność. Jugo przy pomocy byakugana uważnie obserwował fluktuację chakry w żelaznym piachu oplatającym ciało Toyohisy. W razie gdyby Yuei chciał go uśmiercić, Matsuda wyrywa nieprzytomnego jeńca z uścisku, tym razem już korzystając z pełni swoich możliwości, wspomagając się zbroją błyskawic. Wtedy wszystko będzie jasne.
- Odłóż go powoli i po prostu prowadź. - Zakomenderował tonem niższym, śmiertelnie poważnym i nie znoszącym sprzeciwu, bo jeśli taki sprzeciw albo próba uciszenia Oroborosa nastąpi, wtedy Pazur będzie pewny, że stoi przed nim kolejny wróg, tym razem w przebraniu. Był teraz gotowy na wszystko, pytanie kim okaże się Yuei i czy jeśli będzie zdrajcą, to czy ujawni się teraz, po tym gdy zobaczył próbkę możliwości Soueia.
Znaleziono 1266 wyników
- wczoraj, o 23:33
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Lecznica dla zwierząt przy głównym placu targowym
- Odpowiedzi: 13
- Odsłony: 593
- wczoraj, o 19:53
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Lecznica dla zwierząt przy głównym placu targowym
- Odpowiedzi: 13
- Odsłony: 593
Re: Lecznica dla zwierząt przy głównym placu targowym
Pierwszy atak okazał się całkowitym sukcesem. Szczęście w nieszczęściu, że jego przeciwnik był ulepiony z trochę lepszej gliny, dlatego szybko zatamował krwawienie. Dzięki temu oni nie będą musieli robić tego po walce. Manipulacja kośćmi była bardzo ciekawą umiejętnością, Souei byłby tym może nawet i zaintrygowany, gdyby tylko oponent potrafił zaprezentować je na przyzwoitym poziomie. Innymi słowy, widać było tu potencjał, którego niestety nie będzie mu już dane wykorzystać. Sam Toyohisa jednak jeszcze tego nie rozumiał. Po pierwszym ciosie wpadł chyba w jakiś amok i mimo że jego sytuacja była już opłakana, nie zamierzał się poddawać. Nie było w tym jednak nic honorowego, raczej wściekłość przysłoniła mu zdrowy rozsądek. Matsuda zgadzał się z Yueiem, jednak nie tracił skupienia. Należało jeszcze postawić tą kropkę nad "i", jednak jednocześnie nie przedobrzyć, bo żywy przyda im się o wiele bardziej, niż martwy.
W myśl tej zasady, Souei dezaktywował swój świetlny miecz, a uruchomił swoją klanową zdolność i pokrył swoje ciało czarnymi wzorami. Na wszelki wypadek wzmocnił swoje ciało, jednak nie to było głównym punktem jego kolejnego planu. Korzystając z Senninki, wydłużył swoje prawe ramię i oplótł nim szarżującego na niego oponenta. Chciał unieruchomić go kompletnie, od stóp do głów, łącznie z tym pięknie wyglądającym, ale na szczęście bezużytecznym w tej walce wiertłem. Oczywiście jeśli ten manewr wymagałby dodatkowej porcji uników z jego strony, to mafiozo nie stoi jak kołek i omija wymierzone w niego ataki. W głównej mierze chodziło jednak o to, aby złapać Toyohasę w swój uścisk, a następnie znokautować go jednym ciosem (ponownie, bez zabijania). Jeśli wszystko się udało, można było już przywołać Yueia do siebie.
- Zawiniesz go w swój piach? Przeniesiemy go do twojego kapitana, żeby go przesłuchał po swojemu, żeby nikt się nas nie czepił. Ja nie jestem tu u siebie. - Gdyby to była jego robota, to mógłby spędzić w tych podziemiach z pokonanym Oroborosem długie godziny, zanim nie wyciągnąłby z niego wszystkiego, czego chcieli się dowiedzieć. Widać jednak do czego zdolny był kapitan Shinra, Souei był już o to spokojny. Z autorytetem żołnierza u boku nikt ich chyba nie powstrzyma w drodze powrotnej do koszar.
- Ktoś tu przyjdzie i zabezpieczy tą drukarnię, prawda? - Zapytał jeszcze Yueia dla pewności, że nikt nie zapomni o tym, że pod lecznicą można było na pewno znaleźć mnóstwo dowodów i poszlak. Tak samo sprawdzenia wymagał tunel prowadzący gdzieś na zewnątrz.
W myśl tej zasady, Souei dezaktywował swój świetlny miecz, a uruchomił swoją klanową zdolność i pokrył swoje ciało czarnymi wzorami. Na wszelki wypadek wzmocnił swoje ciało, jednak nie to było głównym punktem jego kolejnego planu. Korzystając z Senninki, wydłużył swoje prawe ramię i oplótł nim szarżującego na niego oponenta. Chciał unieruchomić go kompletnie, od stóp do głów, łącznie z tym pięknie wyglądającym, ale na szczęście bezużytecznym w tej walce wiertłem. Oczywiście jeśli ten manewr wymagałby dodatkowej porcji uników z jego strony, to mafiozo nie stoi jak kołek i omija wymierzone w niego ataki. W głównej mierze chodziło jednak o to, aby złapać Toyohasę w swój uścisk, a następnie znokautować go jednym ciosem (ponownie, bez zabijania). Jeśli wszystko się udało, można było już przywołać Yueia do siebie.
- Zawiniesz go w swój piach? Przeniesiemy go do twojego kapitana, żeby go przesłuchał po swojemu, żeby nikt się nas nie czepił. Ja nie jestem tu u siebie. - Gdyby to była jego robota, to mógłby spędzić w tych podziemiach z pokonanym Oroborosem długie godziny, zanim nie wyciągnąłby z niego wszystkiego, czego chcieli się dowiedzieć. Widać jednak do czego zdolny był kapitan Shinra, Souei był już o to spokojny. Z autorytetem żołnierza u boku nikt ich chyba nie powstrzyma w drodze powrotnej do koszar.
- Ktoś tu przyjdzie i zabezpieczy tą drukarnię, prawda? - Zapytał jeszcze Yueia dla pewności, że nikt nie zapomni o tym, że pod lecznicą można było na pewno znaleźć mnóstwo dowodów i poszlak. Tak samo sprawdzenia wymagał tunel prowadzący gdzieś na zewnątrz.
- wczoraj, o 14:38
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Lecznica dla zwierząt przy głównym placu targowym
- Odpowiedzi: 13
- Odsłony: 593
Re: Lecznica dla zwierząt przy głównym placu targowym
Czyli plan się powiódł. Souei widział w udanym zakradnięciu się do podziemi najtrudniejszy etap całej akcji, a gdy mógł rzucić naprędce skleconym kiepskim żartem prosto w ich twarze, poczuł ulgę. Nie dlatego, że dał upust swojej kreatywności, lecz dlatego, że wiedział, że teraz ma ich już w garści. No, może już nie ich, bo z dwóch przeciwników szybko został tylko jeden, na całe szczęście ten ważniejszy. Toyohisa chyba był dumny ze swojej pozycji w grupie rewolucjonistów, co bardzo ucieszyło Soueia. Od razu zaczął gadać, a o to przecież koniec końców będzie chodzić, gdy już tu z nim skończą.
Yuei wycofał się grzecznie, widocznie instrukcje były niejasne i nie pomyślał, że właśnie zyskali przewagę liczebną. Ale nic to, najwyżej rzuci się później na osłabionego przeciwnika, gdy Matsuda będzie już leżał trupem. Jednak szanse na to były chyba niewielkie, bo pociski wyrzucone z palców wymachem ręki to zdecydowanie za mało, choć zawsze jakiś początek i otwarcie walki. Souei uchylił się przed nimi na szczęście bez większych problemów. Biorąc pod uwagę dzielącą ich odległość, walka dystansowa nie miała za bardzo sensu, więc już po chwili panowie mogli przejść do bezpośredniego starcia, w którym Pazur czuł się najlepiej. Widząc jednak, jak facet wyjmuje swój własny kręgosłup nie do końca wiedział, czy to jakieś ekwilibrystyczne samobójstwo, czy rzeczywiście ma to jakiś sens. Ku jego zaskoczeniu z kośćca powstała całkiem zgrabna broń, którą trzeba jednak było się jeszcze porządnie zamachnąć, aby zrobić nią krzywdę. W odpowiedzi na to Matsuda zaczął działać ze swoim atakiem. Uchylił się przed biczem jeśli była taka potrzeba i nie zdążył wykonać swojego ruchu z wyprzedzeniem, a następnie zamachnął się ręką w kierunku oddalonego ramienia, nawet jeśli było ona poza jego zasięgiem. Podczas zamachu wytworzył raitonowe ostrze ze swojej dłoni, które po osiągnięciu odpowiedniej długości miało ciąć ramię przeciwnika, w którym trzymał on swoją broń. Mafiozo uważał przy tym, aby nie odciąć mu głowy ani nie naruszyć żadnych organów witalnych. Potrzebował go rannego i pokonanego, ale wciąż żywego.
W przypadku niepowodzenia, unikał dalszych ciosów i wyposażony we włócznię ze skondensowanej chakry błyskawic, próbuje jednak trafić przeciwnika, pozbawiając go możliwości skutecznej walki. Wbrew swojej profesji, tym razem unikał zabijania.
Yuei wycofał się grzecznie, widocznie instrukcje były niejasne i nie pomyślał, że właśnie zyskali przewagę liczebną. Ale nic to, najwyżej rzuci się później na osłabionego przeciwnika, gdy Matsuda będzie już leżał trupem. Jednak szanse na to były chyba niewielkie, bo pociski wyrzucone z palców wymachem ręki to zdecydowanie za mało, choć zawsze jakiś początek i otwarcie walki. Souei uchylił się przed nimi na szczęście bez większych problemów. Biorąc pod uwagę dzielącą ich odległość, walka dystansowa nie miała za bardzo sensu, więc już po chwili panowie mogli przejść do bezpośredniego starcia, w którym Pazur czuł się najlepiej. Widząc jednak, jak facet wyjmuje swój własny kręgosłup nie do końca wiedział, czy to jakieś ekwilibrystyczne samobójstwo, czy rzeczywiście ma to jakiś sens. Ku jego zaskoczeniu z kośćca powstała całkiem zgrabna broń, którą trzeba jednak było się jeszcze porządnie zamachnąć, aby zrobić nią krzywdę. W odpowiedzi na to Matsuda zaczął działać ze swoim atakiem. Uchylił się przed biczem jeśli była taka potrzeba i nie zdążył wykonać swojego ruchu z wyprzedzeniem, a następnie zamachnął się ręką w kierunku oddalonego ramienia, nawet jeśli było ona poza jego zasięgiem. Podczas zamachu wytworzył raitonowe ostrze ze swojej dłoni, które po osiągnięciu odpowiedniej długości miało ciąć ramię przeciwnika, w którym trzymał on swoją broń. Mafiozo uważał przy tym, aby nie odciąć mu głowy ani nie naruszyć żadnych organów witalnych. Potrzebował go rannego i pokonanego, ale wciąż żywego.
W przypadku niepowodzenia, unikał dalszych ciosów i wyposażony we włócznię ze skondensowanej chakry błyskawic, próbuje jednak trafić przeciwnika, pozbawiając go możliwości skutecznej walki. Wbrew swojej profesji, tym razem unikał zabijania.
- wczoraj, o 13:16
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Lecznica dla zwierząt przy głównym placu targowym
- Odpowiedzi: 13
- Odsłony: 593
Re: Lecznica dla zwierząt przy głównym placu targowym
Białe oczy bądźcie pochwalone. Ile razy te cudeńka przydały mu się już w życiu, to już dawno stracił rachubę. Dobrze, że dostał do pomocy chyba kogoś kompetentnego, bo okazało się, że sytuacja trochę się skomplikowała. Zamiast prostego pojmania starego weterynarza, do całej sytuacji wmieszał się jeszcze jakiś człowiek, który... co tu dużo mówić, wyglądał jak zaprawiony w bojach osiłek. Do tego lecznica skrywała tajemny korytarz, który umożliwiał ucieczkę w każdej chwili. W jednym momencie uwaga Soueia z drukarza została przeniesiona na mężczyznę z wężem na policzku. Problem polegał jednak na tym, że Matsuda już widział w głowie sytuację, w której to spłoszony jakimś nagłym wtargnięciem rebeliant rzuca się do ucieczki tunelem, zawala go za sobą i tyle go widzieli. Pojmanie kogoś takiego żywcem na pewno przysłużyłoby się tłumieniu Oroborosa bardziej, niż tylko przerwanie dystrybucji wyzwoleńczych ulotek. Trzeba było jednak działać delikatnie, aby cenna zdobycz nie wymknęła się Pazurowi z pazurów.
- Drukarnia jest w podziemiach. Jest tam drukarz i jakiś osiłek. Musimy być cicho, żeby ich nie spłoszyć. - Powiedział do Yeuia, gdy byli jeszcze w bezpiecznej odległości od lecznicy i mieli jeszcze czas opracować plan.
- Wejdziemy po cichu, nie widzę na razie żadnego innego wejścia. Zablokujesz drzwi od środka, aby nie wszedł żaden cywil. Potem skup się na drukarzu, ja zdejmę tego drugiego. - Wyłożył mu w sumie prosty plan, który był chyba jedynym możliwym w tej sytuacji. Souei postanowił być po prostu cicho i ujawnić się dopiero wtedy, gdy dwójka mężczyzn nie będzie miała innego wyboru, tylko wziąć udział w konfrontacji. Dopóki mogli uciec tunelem, cała akcja mogła spalić na panewce.
Korzystając z włączonego cały czas byakugana, sprawdził czy nigdzie przy drzwiach do lecznicy nie ma żadnego dzwoneczka. Potem oboje mieli wejść po cichutku i na paluszkach do środka, a następnie skradając się dotrzeć do włazu prowadzącego do podziemnej drukarni. Matsuda nie zamierzał ujawniać swojej obecności tak długo jak było to możliwe i dopiero gdy mógł ich zaskoczyć stając przed nimi, tylko wtedy się odezwał, zwracając na siebie uwagę.
- Przepraszam bardzo, mojego pieska boli łapka i ma sraczkę. Może pan na niego spojrzeć, jak już tu skończycie? - Zmierzył wzrokiem obecnych, zwłaszcza tego, który potencjalnie miał sprawić najwięcej problemów. Czekał na jego reakcję i miał nadzieję, że zaraz się na niego rzuci zamiast uciekać, bo na ucieczkę oczywiście nie zamierzał mu pozwolić.
- Drukarnia jest w podziemiach. Jest tam drukarz i jakiś osiłek. Musimy być cicho, żeby ich nie spłoszyć. - Powiedział do Yeuia, gdy byli jeszcze w bezpiecznej odległości od lecznicy i mieli jeszcze czas opracować plan.
- Wejdziemy po cichu, nie widzę na razie żadnego innego wejścia. Zablokujesz drzwi od środka, aby nie wszedł żaden cywil. Potem skup się na drukarzu, ja zdejmę tego drugiego. - Wyłożył mu w sumie prosty plan, który był chyba jedynym możliwym w tej sytuacji. Souei postanowił być po prostu cicho i ujawnić się dopiero wtedy, gdy dwójka mężczyzn nie będzie miała innego wyboru, tylko wziąć udział w konfrontacji. Dopóki mogli uciec tunelem, cała akcja mogła spalić na panewce.
Korzystając z włączonego cały czas byakugana, sprawdził czy nigdzie przy drzwiach do lecznicy nie ma żadnego dzwoneczka. Potem oboje mieli wejść po cichutku i na paluszkach do środka, a następnie skradając się dotrzeć do włazu prowadzącego do podziemnej drukarni. Matsuda nie zamierzał ujawniać swojej obecności tak długo jak było to możliwe i dopiero gdy mógł ich zaskoczyć stając przed nimi, tylko wtedy się odezwał, zwracając na siebie uwagę.
- Przepraszam bardzo, mojego pieska boli łapka i ma sraczkę. Może pan na niego spojrzeć, jak już tu skończycie? - Zmierzył wzrokiem obecnych, zwłaszcza tego, który potencjalnie miał sprawić najwięcej problemów. Czekał na jego reakcję i miał nadzieję, że zaraz się na niego rzuci zamiast uciekać, bo na ucieczkę oczywiście nie zamierzał mu pozwolić.
- wczoraj, o 10:56
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Lecznica dla zwierząt przy głównym placu targowym
- Odpowiedzi: 13
- Odsłony: 593
Re: Lecznica dla zwierząt przy głównym placu targowym
Odrywane mięso, bite mięso, surowe mięso. Pod stalową kopułką zadział się prawdziwy horror dla nieszczęśnika, którego wysłano do w sumie niewielkiego sabotażu. Ktoś mógłby się zastanawiać czy taki sadystka na czele oddziału straży to dobry pomysł, ale dla Matsudy nie było to dyskwalifikujące. Zapewne w klanach czy szczepach dział kadr miał inne standardy, których oczekiwało się od dowódców, ale jak na standardy mafijne, facet wciąż mieścił się w normie. Souei przypatrywał się całemu procesowi bez skrępowania, a gdy tamten w końcu się złamał i zaczął gadać, mogli przejść do dalszej części planu. Dobrze, że zadziało się to tak szybko, bo jeszcze trochę i złapanego jeńca trzeba byłoby transportować i sądzić w kawałkach. Bo chyba mieli tu normalne sądy? Czy to był już wyrok i kara? Pazur nie był jeszcze do końca zorientowany w tutejszym systemie sprawiedliwości, ale był prawie pewien, że ta cała zabawa ujdzie Shinrze na sucho. Cóż, widocznie wiedział, że może sobie na to pozwolić. Gdy tamten zaczął planować dalej, Souei nie oponował. W sumie się z nim zgadzał i nie przeszkadzał mu taki podział, jeśli mógł się na coś przydać przed koronacją, to proszę bardzo. Tym bardziej, że zadanie nie wydawało się bardzo wymagające. Mafiozo kiwnął swojemu przewodnikowi i ruszył za nim w kierunku, który spodziewał się, że tamten znał.
Na czas przechadzki do lecznicy dezaktywował byakugana, bo nie był mu aktualnie potrzebny, lecz gdy zjawili się w okolicach celu i zanim weszli do budynku, Souei aktywował swoje oczy ponownie i przeskanował całą lecznicę, szukając znajdujących się w niej osób, rozpoznając układ pomieszczeń i sprawdzając, czy nigdzie nie ma pułapek. Pamiętał to zlecenie na rzeźnika w Shigashi, który miał zakład uzbrojony od podłogi aż po sufit w różne niespodzianki. Doświadczenie uczyło aby być ostrożnym, zwłaszcza idąc po kogoś, kto w każdej chwili musi być gotowy na nieproszonych gości. Jeśli przydzielony do pomocy shinobi wiedział, to Matsuda wypytał go o rysopis właściciela lecznicy, którego szukają. Nie chciał mieć wątpliwości, gdy stanie z nim twarzą w twarz.
Jeśli udało mu się zlokalizować mężczyznę po rysopisie, wówczas szuka wejścia drzwiami, oknem czy od tyłu, aby nie uprawiać small talków, tylko od razu zabrać się do roboty. Jeśli zlokalizowałby cel, to nie byłoby sensu pobierać numerka i czekać na swoją kolej w walce z rewolucją. Jeśli nie było wiadomo jak facet wygląda, a wewnątrz była więcej niż jedna osoba, wówczas Souei postanowił zacząć od przyjacielskiego powitania jako właściciel kolejnego pacjenta i wybadać, z kim ma do czynienia.
Na czas przechadzki do lecznicy dezaktywował byakugana, bo nie był mu aktualnie potrzebny, lecz gdy zjawili się w okolicach celu i zanim weszli do budynku, Souei aktywował swoje oczy ponownie i przeskanował całą lecznicę, szukając znajdujących się w niej osób, rozpoznając układ pomieszczeń i sprawdzając, czy nigdzie nie ma pułapek. Pamiętał to zlecenie na rzeźnika w Shigashi, który miał zakład uzbrojony od podłogi aż po sufit w różne niespodzianki. Doświadczenie uczyło aby być ostrożnym, zwłaszcza idąc po kogoś, kto w każdej chwili musi być gotowy na nieproszonych gości. Jeśli przydzielony do pomocy shinobi wiedział, to Matsuda wypytał go o rysopis właściciela lecznicy, którego szukają. Nie chciał mieć wątpliwości, gdy stanie z nim twarzą w twarz.
Jeśli udało mu się zlokalizować mężczyznę po rysopisie, wówczas szuka wejścia drzwiami, oknem czy od tyłu, aby nie uprawiać small talków, tylko od razu zabrać się do roboty. Jeśli zlokalizowałby cel, to nie byłoby sensu pobierać numerka i czekać na swoją kolej w walce z rewolucją. Jeśli nie było wiadomo jak facet wygląda, a wewnątrz była więcej niż jedna osoba, wówczas Souei postanowił zacząć od przyjacielskiego powitania jako właściciel kolejnego pacjenta i wybadać, z kim ma do czynienia.
- wczoraj, o 10:29
- Forum: Rozliczenia PH
- Temat: Souei Matsuda
- Odpowiedzi: 64
- Odsłony: 3187
- wczoraj, o 10:28
- Forum: Rozliczenia PH
- Temat: Souei Matsuda
- Odpowiedzi: 64
- Odsłony: 3187
- wczoraj, o 00:51
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Koszary
- Odpowiedzi: 17
- Odsłony: 227
Re: Koszary
Podróż w pobliże pojmanego terrorysty była bardzo krótka, ale na miejscu już wiele się zadziało. Gdy Souei zobaczył przybitego do podłoża mężczyznę, w jego serce wlało się odrobinę nadziei, że teraz wszystko już będzie dobrze. Kapitan Shinra okazał się zimnokrwistym skurczybykiem, co było wiele bliższe Matsudzie, niż spłoszony Yachiru. Ten tutaj wiedział na czym świat stoi, a do tego jak widać był bezkompromisowy i tego też wymagał od członków swojego oddziału.
Trudno było przeoczyć lecące z nieba ulotki, choć na początku Pazur bał się, że gość rozrzuca za sobą notki wybuchowe, aby spowolnić pościg i spowodować jeszcze więcej zniszczeń. Okazało się jednak, że prawda była o wiele bardziej łaskawsza, bo było to tylko zwykłe zachęcenie do rebelii. Pewnie nie pierwsze i nie ostatnie, ale na pewno problematyczne, tym bardziej tuż przed koronacją Ichirou. Souei szybko ją przeczytał, a potem schował sobie do kieszeni. Może będzie miał okazję porozmawiać o tym z Asahim, gdy znowu się spotkają. To był pierwszy moment, w którym Matsuda zaczął zastanawiać się, jak skuteczny może być Oroboros w swojej propagandzie. Gdzie rzeczywiście znajdują się nastroje pospólstwa w tym momencie i czy machają na to ręką, czy jednak kropla drąży skałę, która zaraz pęknie? Jakakolwiek nie byłaby na to odpowiedź, faktem było to, że tą rewolucję należy powstrzymać. W tej kwestii mafiozo kierował się wyłącznie osobistą lojalnością wobec przyjaciela i nawet gdyby oskarżenia na ulotce były prawdą, to nie zachwiałoby to Soueiem nawet na sekundę.
Usłyszał dziwny plan Kapitana na temat przesłuchania pojmanego tu i teraz. Usłyszał również jego propozycję nie do odrzucenia. Pazur uśmiechnął się lekko.
- Zaraz się przekonamy. - Wciąż traktował stojącego przed nim mężczyznę trochę z góry. Było to w sumie nawet zabawne, oboje nic praktycznie o sobie nie wiedzieli, a jednak zachowywali się jakby byli lepsi od tego drugiego. Matsuda nie bał się widoku krwi. W szklanym pałacu Ekibyo brodził w niej po kostki, wyrywał ludziom serca i roztrzaskiwał czaszki. Ilość morderstw które popełnił można było liczyć w dziesiątkach, jeśli nie w setkach. Co mogło go tutaj zaskoczyć? Bo na pewno nie flaki wylewające się z człowieka. Jeśli pod żelazną kopułą nie było żadnego źródła światła i mieli siedzieć tam po ciemku, to skorzystał ze swojego byakugana na tyle na ile mógł, to znaczy ograniczył się do widzenia układu chakry wszystkich zebranych, bo tak radził sobie w kompletnych ciemnościach.
Trudno było przeoczyć lecące z nieba ulotki, choć na początku Pazur bał się, że gość rozrzuca za sobą notki wybuchowe, aby spowolnić pościg i spowodować jeszcze więcej zniszczeń. Okazało się jednak, że prawda była o wiele bardziej łaskawsza, bo było to tylko zwykłe zachęcenie do rebelii. Pewnie nie pierwsze i nie ostatnie, ale na pewno problematyczne, tym bardziej tuż przed koronacją Ichirou. Souei szybko ją przeczytał, a potem schował sobie do kieszeni. Może będzie miał okazję porozmawiać o tym z Asahim, gdy znowu się spotkają. To był pierwszy moment, w którym Matsuda zaczął zastanawiać się, jak skuteczny może być Oroboros w swojej propagandzie. Gdzie rzeczywiście znajdują się nastroje pospólstwa w tym momencie i czy machają na to ręką, czy jednak kropla drąży skałę, która zaraz pęknie? Jakakolwiek nie byłaby na to odpowiedź, faktem było to, że tą rewolucję należy powstrzymać. W tej kwestii mafiozo kierował się wyłącznie osobistą lojalnością wobec przyjaciela i nawet gdyby oskarżenia na ulotce były prawdą, to nie zachwiałoby to Soueiem nawet na sekundę.
Usłyszał dziwny plan Kapitana na temat przesłuchania pojmanego tu i teraz. Usłyszał również jego propozycję nie do odrzucenia. Pazur uśmiechnął się lekko.
- Zaraz się przekonamy. - Wciąż traktował stojącego przed nim mężczyznę trochę z góry. Było to w sumie nawet zabawne, oboje nic praktycznie o sobie nie wiedzieli, a jednak zachowywali się jakby byli lepsi od tego drugiego. Matsuda nie bał się widoku krwi. W szklanym pałacu Ekibyo brodził w niej po kostki, wyrywał ludziom serca i roztrzaskiwał czaszki. Ilość morderstw które popełnił można było liczyć w dziesiątkach, jeśli nie w setkach. Co mogło go tutaj zaskoczyć? Bo na pewno nie flaki wylewające się z człowieka. Jeśli pod żelazną kopułą nie było żadnego źródła światła i mieli siedzieć tam po ciemku, to skorzystał ze swojego byakugana na tyle na ile mógł, to znaczy ograniczył się do widzenia układu chakry wszystkich zebranych, bo tak radził sobie w kompletnych ciemnościach.
- 12 cze 2025, o 12:15
- Forum: Piszemy o wszystkim!
- Temat: [10 rocznica forum] Pierwszy (nie)Oficjalny turniej PVP SW
- Odpowiedzi: 188
- Odsłony: 11049
Re: [10 rocznica forum] Pierwszy (nie)Oficjalny turniej PVP SW
Skupiony był na tym, aby jak najszybciej wyeliminować Ren, więc nie cyrtolił się zbytnio. Ruszył na nią od razu, kierując na nią koken i mając cały czas odpalone nagashi, byakugana i klanówkę. Chciał znaleźć się w takim zasięgu, aby raziły ją obie raitonowe techniki naraz. Nie stał w miejscu jak kołek tylko od początku tury już ją atakował tym co miał. Do tego skacząc wokół niej jak małpa i nawalając w nią raitonami, zmienił trochę swoją klanówkę i założył dwa zaostrzone kastety. Na każdy z nich nałożył chidorigatanę i gdy miał już to przygotowane, zaczął ją nawalać już normalnie jak trzeba pięściami wszędzie gdzie się dało, żeby nie dać jej szansy na żadne zbrojki, świdry, pejcze, bicze czy inne bzdury. Po wszystkim zabiera flagę i leci dalej, biorąc pigułę podczas biegu.
Gdyby ktoś go atakował, to oczywiście dostrzega takie zagrożenia byakuganem wcześniej i bez żadnego problemu. Ustawia się tak, żeby Ren była na linii strzału i żeby wszystko co leci trafiło ją jako pierwszą i w ten sposób nawet mu pomogło. Jeśli tak się nie da, to unika wszystkich lecących w niego ataków, a jeśli to się nie da, to dopiero blokuje. Odnosi się to również do ataków i kontr Ren. Nie daje jej się trafić, a już na pewno nie daje jej się chwycić, aby nie mogła go trzymać i walić w łeb.
Gdyby ktoś go atakował, to oczywiście dostrzega takie zagrożenia byakuganem wcześniej i bez żadnego problemu. Ustawia się tak, żeby Ren była na linii strzału i żeby wszystko co leci trafiło ją jako pierwszą i w ten sposób nawet mu pomogło. Jeśli tak się nie da, to unika wszystkich lecących w niego ataków, a jeśli to się nie da, to dopiero blokuje. Odnosi się to również do ataków i kontr Ren. Nie daje jej się trafić, a już na pewno nie daje jej się chwycić, aby nie mogła go trzymać i walić w łeb.
- 12 cze 2025, o 08:46
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Koszary
- Odpowiedzi: 17
- Odsłony: 227
Re: Koszary
Być może w końcu trafił na jakiegoś profesjonalistę. Stojący przed nim chyba-dowódca okazał się twardy i bezkompromisowy, co robiło już o niebo lepsze wrażenie na Soueiu, niż taka ciepła klucha jak Yachiru. Czyli było coraz lepiej i lepiej, dobrze zorganizowane wojsko plus facet trzymający to wszystko za mordę. Widać, że się go słuchali. Jednym gestem rozkazał uwolnienie Matsudy z piaskowych więzów, a w międzyczasie zamachowiec na ptaku został strącony.
- Ah, nie trzeba. W koszarach już byłem. - Odpowiedział starszemu panu, wytrzepując piach z butów. Najgorsze co mogło przytrafić ci się na pustyni to Oroboros i otarcia, bo jak masz stopę zdartą do krwi i noga ci się spoci to szczypie jak cholera. Niemniej jednak, gdy już ogarnął tą podstawową kwestię, skorzystał z zaproszenia dowódcy i już bez zbędnego ociągania wszedł na piaskową chmurkę. Dziwne, że Ichirou nigdy nie wziął go jeszcze na taką przejażdżkę, bo uczucie było naprawdę satysfakcjonujące. Matsuda mógł przekonać się, że ten królewski majestat czuć można było nie tylko patrząc na Sabaku z dołu, ale nawet będąc jednym z nich i sunąc w taki sposób, uczucie było podobne.
- Na początku wyglądało to mniej imponująco, ale ostatecznie chyba nie jest tak źle. A ten Yachiru to jakaś tragedia, żeby na papierkowej robocie wybić się na Sentokiego... - Zagadnął jeszcze w drodze tych, którzy akurat mu towarzyszyli. Po pojmaniu winowajcy odpowiedzialnego za wybuch, sytuacja wydawała się już opanowana. Dlatego Matsuda zastanawiał się w sumie, co jeszcze ma tutaj oglądać? Będą robić na nim pokazową egzekucję, czy co? Z drugiej strony, jak pomyślał dopiero po wypowiedzeniu pochwał, tutejsze wojsko nie zdołało zapobiec tragedii, a jedynie reagowało po tym, gdy się już wydarzyła. Na koronacji takie niespodzianki muszą zostać eliminowane zanim się wydarzą... Więc może rzeczywiście jest tu jednak miejsce na poprawę?
- Ah, nie trzeba. W koszarach już byłem. - Odpowiedział starszemu panu, wytrzepując piach z butów. Najgorsze co mogło przytrafić ci się na pustyni to Oroboros i otarcia, bo jak masz stopę zdartą do krwi i noga ci się spoci to szczypie jak cholera. Niemniej jednak, gdy już ogarnął tą podstawową kwestię, skorzystał z zaproszenia dowódcy i już bez zbędnego ociągania wszedł na piaskową chmurkę. Dziwne, że Ichirou nigdy nie wziął go jeszcze na taką przejażdżkę, bo uczucie było naprawdę satysfakcjonujące. Matsuda mógł przekonać się, że ten królewski majestat czuć można było nie tylko patrząc na Sabaku z dołu, ale nawet będąc jednym z nich i sunąc w taki sposób, uczucie było podobne.
- Na początku wyglądało to mniej imponująco, ale ostatecznie chyba nie jest tak źle. A ten Yachiru to jakaś tragedia, żeby na papierkowej robocie wybić się na Sentokiego... - Zagadnął jeszcze w drodze tych, którzy akurat mu towarzyszyli. Po pojmaniu winowajcy odpowiedzialnego za wybuch, sytuacja wydawała się już opanowana. Dlatego Matsuda zastanawiał się w sumie, co jeszcze ma tutaj oglądać? Będą robić na nim pokazową egzekucję, czy co? Z drugiej strony, jak pomyślał dopiero po wypowiedzeniu pochwał, tutejsze wojsko nie zdołało zapobiec tragedii, a jedynie reagowało po tym, gdy się już wydarzyła. Na koronacji takie niespodzianki muszą zostać eliminowane zanim się wydarzą... Więc może rzeczywiście jest tu jednak miejsce na poprawę?
- 11 cze 2025, o 21:55
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Koszary
- Odpowiedzi: 17
- Odsłony: 227
Re: Koszary
W porządku, nie zamierzał na siłę ich krytykować. Pierwsze wrażenie na temat wojsk Kinkotsu po spotkaniu z Yachiru było kiepskie, natomiast teraz, gdy obserwował ich w akcji, tutejsi shinobi zasługiwali na pochwały. Doskonale zorganizowani i znający swoje zadania, być może mieli przećwiczony nawet ten konkretny scenariusz. Ranni byli zaopiekowani, teren zabezpieczony, jednak... gość lecący na ptaku dalej leciał na ptaku. Tym się jeszcze nie zajęli, choć chyba właśnie zamierzali. Matsuda również był w gotowości, lecz niespodziewanie nogi utknęły mu w piaskownicy. Już miał odruchowo odwinąć się, uruchomić technikę, gdy zorientował się, że nie jest atakowany, lecz tylko zatrzymywany. Nie chciał sprawdzać biegłości tutejszych żołnierzy w ten sposób - osobiście i przy okazji dokładając swoją cegiełkę do całego zamieszania. Tym razem inaczej niż zwykle, nie był tutaj po to, aby narobić komuś problemów. Dlatego gdy tylko szybko zerknął dookoła na swoje najbliższe otoczenie i zamiast nadciągających ataków zobaczył nadciągających shinobi, przewrócił tylko oczami. Ręce cały czas miał nieskrępowane (to błąd), więc szybko sięgnął po swój glejt i rozwinął go przed ich oczami, lub po prostu podał do ręki, jeśli sytuacja nie była aż tak napięta.
- Oglądam jak sobie radzicie, jeden urzędas mnie poprosił. - Nie czuł przed nimi respektu, wiadomo, więc nie raczył tłumaczyć się zbyt gęsto.
- Powinniście łapać tamtego, bo wam ucieknie. - Wskazał głową na uciekającego ptaszka. Dzięki byakuganowi mógł nie odwracać wzroku od wielu rzeczy naraz, co w tej sytuacji bardzo mu pomagało.
Miał nadzieję, że papierek i krótka odpowiedź będzie wystarczająco, aby przekonać trzech uzbrojonych mężczyzn do zostawienia go w spokoju. Miał nadzieję, że nie popełnią błędu zaatakowania go, choć nie ostrzegał ich otwarcie. Mało co działa na dorosłych facetów bardziej, niż sugerowanie, że z czymś mogą sobie nie poradzić. Nie chciał skupiać ich uwagi na sobie, lecz na prawdziwym problemie. Czekał na decyzję i jeśli został uwolniony, to kontynuuje to co robił wcześniej, ewentualnie adaptując plan do nowego położenia uciekającego przeciwnika.
- Oglądam jak sobie radzicie, jeden urzędas mnie poprosił. - Nie czuł przed nimi respektu, wiadomo, więc nie raczył tłumaczyć się zbyt gęsto.
- Powinniście łapać tamtego, bo wam ucieknie. - Wskazał głową na uciekającego ptaszka. Dzięki byakuganowi mógł nie odwracać wzroku od wielu rzeczy naraz, co w tej sytuacji bardzo mu pomagało.
Miał nadzieję, że papierek i krótka odpowiedź będzie wystarczająco, aby przekonać trzech uzbrojonych mężczyzn do zostawienia go w spokoju. Miał nadzieję, że nie popełnią błędu zaatakowania go, choć nie ostrzegał ich otwarcie. Mało co działa na dorosłych facetów bardziej, niż sugerowanie, że z czymś mogą sobie nie poradzić. Nie chciał skupiać ich uwagi na sobie, lecz na prawdziwym problemie. Czekał na decyzję i jeśli został uwolniony, to kontynuuje to co robił wcześniej, ewentualnie adaptując plan do nowego położenia uciekającego przeciwnika.
- 11 cze 2025, o 11:56
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Koszary
- Odpowiedzi: 17
- Odsłony: 227
Re: Koszary
Koordynacja i logistyka? Chyba przyszedł czas na kolejny punkt programu. Souei machnął ręką na Yachiru, który okazał się ostatecznie dużym rozczarowaniem. Sentoki on i sentoki Minako kolosalnie się od siebie różnili, więc pytanie nasuwało się samo. Których sentokich było więcej w szeregach Kinkotsu?
Zostawiony sam sobie, Pazur poczuł się nawet nieco swobodniej. Ruszył w kierunku całego zamieszania, zawczasu orientując się w całej sytuacji. Jego zdolności, idealne do obserwacji, teraz pozwalały śledzić ruchy oddziałów, którym nie można było w sumie wiele zarzucić. Nie mieli silnych jednostek, ale nadrabiali to działaniem drużynowym i dyscypliną? To miało się niedługo okazać. Zebranie się do kupy to pierwszy kroczek, a trzeba było zrobić jeszcze kilka kolejnych. Jak poradzą sobie z neutralizacją zagrożenia? Ranni pewnie byli, ale nimi Matsuda nie zaprzątał sobie na razie głowy. Zapewne powinien, gdyby był szkolony inaczej, ale wpojone nawyki kazały mu się skupiać tam gdzie była walka i cel do wyeliminowania. Tym razem jednak powstrzymał rękę i dał szansę zareagować służbom. Postarał się dobiec do uciekającego ptaka na tyle, aby miał szansę go stracić, gdyby inni nie dali rady, ale póki co nikogo nie wyręczał. Biegł, obserwował i kontrolował. W razie czego, gdyby tamten miał im uciec, Souei przygotował sobie swoje dwa zaostrzone kastety.
Zostawiony sam sobie, Pazur poczuł się nawet nieco swobodniej. Ruszył w kierunku całego zamieszania, zawczasu orientując się w całej sytuacji. Jego zdolności, idealne do obserwacji, teraz pozwalały śledzić ruchy oddziałów, którym nie można było w sumie wiele zarzucić. Nie mieli silnych jednostek, ale nadrabiali to działaniem drużynowym i dyscypliną? To miało się niedługo okazać. Zebranie się do kupy to pierwszy kroczek, a trzeba było zrobić jeszcze kilka kolejnych. Jak poradzą sobie z neutralizacją zagrożenia? Ranni pewnie byli, ale nimi Matsuda nie zaprzątał sobie na razie głowy. Zapewne powinien, gdyby był szkolony inaczej, ale wpojone nawyki kazały mu się skupiać tam gdzie była walka i cel do wyeliminowania. Tym razem jednak powstrzymał rękę i dał szansę zareagować służbom. Postarał się dobiec do uciekającego ptaka na tyle, aby miał szansę go stracić, gdyby inni nie dali rady, ale póki co nikogo nie wyręczał. Biegł, obserwował i kontrolował. W razie czego, gdyby tamten miał im uciec, Souei przygotował sobie swoje dwa zaostrzone kastety.
- 11 cze 2025, o 07:50
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Koszary
- Odpowiedzi: 17
- Odsłony: 227
Re: Koszary
Wyglądało na to, że nie będzie mu dane przesłuchać pojmanego rebelianta. Yachiru był po prostu za krótki na to, aby mu to umożliwić. Z tego powodu Souei chwilowo zamyślił się, zastanawiając się w jaki inny sposób zagiąć swojego rozmówcę. Wyglądało na to, że będą musieli po prostu kontynuować obchód, a Matsuda będzie starał się na bieżąco wyłapywać błędy i niedociągnięcia. Zanim jednak ostatecznie zdecydował, co należy teraz robić, ich uszu dobiegł dźwięk eksplozji. W tej samej chwili Matsuda aktywował swojego byakugana i skierował swój przeszywający wzrok przez ściany w tamtym kierunku. W ten sposób w mgnieniu oka mógł rozeznać się w sytuacji i ocenić zagrożenie. Wtedy do akcji wkroczył Yachiru ze swoim głupim pytaniem.
- To ty mi miałeś pokazać symulację, baranie. - Syknął do niego trochę poirytowany, a trochę zrezygnowany.
- Zbierz ludzi i ruszaj. Ty tu dowodzisz w razie ataku? - Zapytał jeszcze Pazur, zanim sam udał się na miejsce zdarzenia, aby kontrolować, nadzorować i może trochę pozabijać. Nie czekał na wskazówki dotyczące najkrótszej drogi, dzięki byakuganowi nie powinien mieć problemu ze znalezieniem jej samodzielnie. Czy Yachiru na chwilę się od niego oddzieli, czy będzie mu towarzyszył bo nie on tutaj dowodził, zaraz się okaże. Matsuda chciał tam dotrzeć szybko, aby w razie czego mieć sytuację pod kontrolą.
- To ty mi miałeś pokazać symulację, baranie. - Syknął do niego trochę poirytowany, a trochę zrezygnowany.
- Zbierz ludzi i ruszaj. Ty tu dowodzisz w razie ataku? - Zapytał jeszcze Pazur, zanim sam udał się na miejsce zdarzenia, aby kontrolować, nadzorować i może trochę pozabijać. Nie czekał na wskazówki dotyczące najkrótszej drogi, dzięki byakuganowi nie powinien mieć problemu ze znalezieniem jej samodzielnie. Czy Yachiru na chwilę się od niego oddzieli, czy będzie mu towarzyszył bo nie on tutaj dowodził, zaraz się okaże. Matsuda chciał tam dotrzeć szybko, aby w razie czego mieć sytuację pod kontrolą.
- 10 cze 2025, o 23:33
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Koszary
- Odpowiedzi: 17
- Odsłony: 227
Re: Koszary
Docenił szczerość Yachiru i w sumie chyba sporą dawkę zaufania, jaką go obdarzył. Żeby ot tak wygadać się o potencjalnym szpiegu w swoich szeregach... Dobrze, że to zrobił, ale wielu pewnie nie zdobyło by się na to po zaledwie kilku minutach znajomości. Niemniej jednak był to bardzo poważny problem, który należało jak najszybciej rozwiązać. Do tego wystarczył rzut oka na tutejszą kadrę aby zrozumieć, że ich problemy nie wzięły się znikąd. Być może w Atsui zbyt długo było spokojnie i brak realnego przeciwnika sprawił, że tutejszym shinobi brakuje zaprawienia w bojach ale za to nie brakuje zbędnych kilogramów. Tutaj Matsuda nie mógł pomóc doraźnie, doświadczenie zdobywa się latami, a danie komuś po pysku przy wszystkich w ramach "nauki" na pewno nie przyniesie pożądanego skutku. Niemniej jednak dobrze było spojrzeć na to wszystko na żywo, bo raport na pewno nie był w tej kwestii tak obrazowy i dokładny.
- Czyli potencjalne zagrożenia i ocenę siły militarnej mamy już odhaczoną... - Powiedział bardziej do siebie w odpowiedzi na stwierdzenie Yachiru. Skoro otwarcie przyznał, że nie mogą sobie poradzić z kilkoma najsilniejszymi jednostkami rebeliantów, to z miejsca oznaczało, że na koronacji może wydarzyć się właściwie wszystko. Ciężko było ocenić, czy zwiększenie liczebności patroli o jedną dodatkową osobę zrobi w ogóle jakąś różnicę, czy jednak i tak od przeciwnika dzieliła ich przepaść i w rzeczywistości ich działania zwiększą po prostu liczbę ofiar o jeden.
- A ten szpieg... słyszałem, że złapaliście kogoś z dywersantów podczas akcji w więzieniu. Może wystarczy go mocniej przycisnąć? Jak wam z tym idzie? - Tutaj Pazur chętnie zaoferowałby pomocną dłoń, gdyby rzeczywiście była szansa na ruszenie śledztwa do przodu, jeśli jeszcze się to nie wydarzyło. Obecność kreta w szeregach sił Kinkotsu była prawdziwą katastrofą, bo wielkie przygotowania i zabezpieczenia mogły zostać bardzo łatwo ominięte jednym zgrabnym meldunkiem i wszystko na nic. Jeśli Yachiru odpowiedział, że postępów z przesłuchaniem jeńca brak, wówczas Souei powiedział tylko jedno.
- Prowadź.
- Czyli potencjalne zagrożenia i ocenę siły militarnej mamy już odhaczoną... - Powiedział bardziej do siebie w odpowiedzi na stwierdzenie Yachiru. Skoro otwarcie przyznał, że nie mogą sobie poradzić z kilkoma najsilniejszymi jednostkami rebeliantów, to z miejsca oznaczało, że na koronacji może wydarzyć się właściwie wszystko. Ciężko było ocenić, czy zwiększenie liczebności patroli o jedną dodatkową osobę zrobi w ogóle jakąś różnicę, czy jednak i tak od przeciwnika dzieliła ich przepaść i w rzeczywistości ich działania zwiększą po prostu liczbę ofiar o jeden.
- A ten szpieg... słyszałem, że złapaliście kogoś z dywersantów podczas akcji w więzieniu. Może wystarczy go mocniej przycisnąć? Jak wam z tym idzie? - Tutaj Pazur chętnie zaoferowałby pomocną dłoń, gdyby rzeczywiście była szansa na ruszenie śledztwa do przodu, jeśli jeszcze się to nie wydarzyło. Obecność kreta w szeregach sił Kinkotsu była prawdziwą katastrofą, bo wielkie przygotowania i zabezpieczenia mogły zostać bardzo łatwo ominięte jednym zgrabnym meldunkiem i wszystko na nic. Jeśli Yachiru odpowiedział, że postępów z przesłuchaniem jeńca brak, wówczas Souei powiedział tylko jedno.
- Prowadź.
- 10 cze 2025, o 15:44
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Koszary
- Odpowiedzi: 17
- Odsłony: 227
Re: Koszary
Sporo musiał się naczekać na swojego łącznika w koszarach, ale w końcu nadszedł. Na pierwszy rzut oka w porządku, nic specjalnego. Souei przywitał go skinieniem, które nie było może nadto przyjazne, ale może to i dobrze, jeśli sprawi wrażenie surowego. Wysłuchał całej formułki, z której tak naprawdę chociaż trochę interesująco brzmiała symulacja ataku. Matsuda bardzo chętnie zobaczyłby na czym to polega, ale nie chciał od tego zaczynać. Zamiast tego rozejrzał się jeszcze raz dookoła, zastanawiając się, jak ugryźć temat, a przy tym nie zantagonizować do siebie Yachiru, aby ten nie przestał być taki otwarty, jak od samego powitania.
- Souei Matsuda. Słuchaj, Yachiru... - Ruszył w głąb koszar, zerkając na swojego towarzysza.
- Oprowadzisz mnie? - Poczekał na niego, jeśli ten nie ruszył od razu albo miał jakieś wątpliwości. Pazur nie miał ochoty na odklepywanie punktów, które tamten miał wyuczone na pamięć. Taki ustalony program to podręcznikowy system tego, jak przechodzić państwowe kontrole.
- Nie jestem tutaj, żebyś mi powtórzył na głos to, co ten urzędnik przeczytał w raporcie. Chciałbym zobaczyć to, czego tam nie ma. Rozumiesz? - "Nie mamy nic do ukrycia" powiedziałby dokładnie ktoś, kto ma coś do ukrycia. Matsuda nie wiedział jeszcze co uda mu się znaleźć, ale żaden system nie był perfekcyjny, bez luk ani miejsca na poprawę.
- Domyślam się, że gdyby wszystko było tak jak być powinno, to ci rebelianci nie wysadziliby wam więzienia w ostatnim ataku. Ten cały Oroboros... dobrze to wymawiam? - Zaczął rozmowę, przechadzając się z Sentokim po koszarach. Spoglądał czasem na otoczenie, czasem na niego, aby obserwować reakcję, ale nie spodziewał się, aby cokolwiek kontrowersyjnego było wystawione na pierwszy rzut oka.
- Zacznijmy od tego, co zawiodło podczas tamtego ataku i jak udało wam się to poprawić. Bo chyba nie poszło tak jak w symulacji? - Rzekł i spojrzał na niego badawczo. Z tego co wspomniała Minako, oprócz złotego posągu Ichirou na placu Kochanka dość znacznie ucierpiało również lokalne więzienie i to w rozumieniu Soueia była o wiele większa wyrwa w bezpieczeństwie miasta. Do tego, jeśli stało się to dość niedawno, to tutejsi żołnierze mieli mało czasu na wyciągnięcie wniosków i wprowadzenie ewentualnych korekt do swojego planów reagowania. Matsuda uznał, że takie myślenie poza opracowanym schematem kontroli pomoże mu lepiej poznać obecny stan wojska w mieście.
- Souei Matsuda. Słuchaj, Yachiru... - Ruszył w głąb koszar, zerkając na swojego towarzysza.
- Oprowadzisz mnie? - Poczekał na niego, jeśli ten nie ruszył od razu albo miał jakieś wątpliwości. Pazur nie miał ochoty na odklepywanie punktów, które tamten miał wyuczone na pamięć. Taki ustalony program to podręcznikowy system tego, jak przechodzić państwowe kontrole.
- Nie jestem tutaj, żebyś mi powtórzył na głos to, co ten urzędnik przeczytał w raporcie. Chciałbym zobaczyć to, czego tam nie ma. Rozumiesz? - "Nie mamy nic do ukrycia" powiedziałby dokładnie ktoś, kto ma coś do ukrycia. Matsuda nie wiedział jeszcze co uda mu się znaleźć, ale żaden system nie był perfekcyjny, bez luk ani miejsca na poprawę.
- Domyślam się, że gdyby wszystko było tak jak być powinno, to ci rebelianci nie wysadziliby wam więzienia w ostatnim ataku. Ten cały Oroboros... dobrze to wymawiam? - Zaczął rozmowę, przechadzając się z Sentokim po koszarach. Spoglądał czasem na otoczenie, czasem na niego, aby obserwować reakcję, ale nie spodziewał się, aby cokolwiek kontrowersyjnego było wystawione na pierwszy rzut oka.
- Zacznijmy od tego, co zawiodło podczas tamtego ataku i jak udało wam się to poprawić. Bo chyba nie poszło tak jak w symulacji? - Rzekł i spojrzał na niego badawczo. Z tego co wspomniała Minako, oprócz złotego posągu Ichirou na placu Kochanka dość znacznie ucierpiało również lokalne więzienie i to w rozumieniu Soueia była o wiele większa wyrwa w bezpieczeństwie miasta. Do tego, jeśli stało się to dość niedawno, to tutejsi żołnierze mieli mało czasu na wyciągnięcie wniosków i wprowadzenie ewentualnych korekt do swojego planów reagowania. Matsuda uznał, że takie myślenie poza opracowanym schematem kontroli pomoże mu lepiej poznać obecny stan wojska w mieście.