Znaleziono 35 wyników

autor: Akio Maji
6 lip 2021, o 22:52
Forum: Ogłoszenia i Kontakt z Administracją
Temat: Prośby do administracji
Odpowiedzi: 2230
Odsłony: 69935

Re: Prośby do administracji

Dzień dobry. W związku z ostatnio wprowadzoną zmianą proszę o możliwość porzucenia multikonta bez oczekiwania pół roku.
autor: Akio Maji
23 maja 2021, o 11:26
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Targ
Odpowiedzi: 99
Odsłony: 8236

Re: Targ

Tęsknota to młodości to nie była zwykła tęsknota. To była nostalgia. I niemalże każdy ją przeżywał z bardzo prostego powodu - bo kiedyś to było lepiej. I powtarzało tak każde pokolenie, niezależenie od tego, w którym roku się urodziło. Ludzie mieli sentyment do dzieciństwa - bo wtedy nie mieli żadnych trosk, żadnych zmartwień. Nawet Shinobi i Kunoichi, którzy zaczynali już wtedy wkraczać w świat Ninja - dla nich to były misje D, polegające na łapaniu kotów, albo co najwyżej C, w których prali dupy bandytom. Gdzie temu do walk toczonych w wieku 30 lat? Kiedyś było jakoś łatwiej i prościej, no nie? I nawet jeżeli byli tylko narzędziem, to nadal mieli uczucia. Nie dało się ich całkowicie wyzbyć - to było niemożliwe. Mogli zarzekać się, że wykonują tylko rozkazy, mogli próbować je ukrywać, ale w środku każdy człowiek coś czuł. Nie byli lalkami Ayatsuri, lecz stworzonymi z mięsa i kości ludźmi. Czuli i myśleli. Nostalgia była tego naturalną konsekwencją i nie było w tym nic złego. Każdy po prostu lubił powspominać stare, dobre czasy.
Akio nie traktował tego jako przekleństwo, ani jako błogosławieństwo. Te skrzydła... one po prostu były. Właściwie od początku jego świadomego życia, bo ile miał lat, kiedy je "zyskał"? Bodajże pięć. Ledwo co pamiętał z tamtych czasów - nawet twarz ojca i matki pozapominał, nie wspominając nawet o głosie. Traktował je jak integralną część siebie, swoją sygnaturę, swój podpis. A że nie często się nimi popisywał, to wynikało z bardzo prostego faktu - ciemnota ludu mogłaby obrócić się przeciwko niemu. Ludzie nie rozumieli odmienności, z reguły nawet nie chcieli jej zrozumieć. Najłatwiej było nazwać dziwakiem, odmieńcem, demonem. Najwazniejsze osoby w Maji oczywiście wiedziały o tym wszystkim i znały Akio (mniej lub bardziej). Chłopak jednak od dawna podejrzewał, że takich jak on jest więcej. Po prostu by nie wzbudzać większych sensacji i niepotrzebnych teorii spiskowych - nie rozmawiali o tym. To nie tak, że blondyn miał zakaz popisywania się swoimi umiejętnościami. Po prostu delikatnie sugerowano, że wzbudzanie tego typu reakcji jest wysoce niepożądane. Przynajmniej w mieście. Robili to dla dobra swojego (czyli państwa) jak i dla dobra chłopaka - trudno przewidzieć, jak zachowałaby się co bardziej konserwatywna część mieszkańców. Czy nie uznaliby go za jakieś wynaturzenie i nie chcieli skrzywdzić. Ludzie byli nieprzewidywalni - to była część ich natury.
Oczywiście, że Haruko i Akio się kłócili. Było to najzupełniej normalna rzecz w rodzeństwie - nawet jeżeli przybranym. Mieszkając z kimś przez kilkanaście lat pod jednym dachem, naturalnym było, że czasem o coś się posprzeczali. Ale nie można było powiedzieć, by były to wielkie kłótnie, podczas których leceiały szyby w oknach. Raczej niewielkie sprzeczki, o których często się zapominało. Mieli inną naturę, ale czy coś w tym złego? Gdyby wszyscy byli tacy sami, świat szybko stałby się cholernie nudny. Poza tym przeciwieństwia się przyciągają, nieprawdaż?
Ah, czyli Sachiko była zadowolona? Akio był lekko zdezorientowany jej zachowaniem. Jakby... oczekiwała, że ktoś się pojawi i wstawi za złodziejaszkiem. To był jakiś test? Chciała zobaczyć, jak ludność zareaguje? Poczuć, że ktoś ma jeszcze odwagę powiedzieć "nie" w tym mieście? Jeżeli tak - to udało się jej. Oto była dwójka Doko, która faktycznie nie bała się. A przynajmniej jedno z nich. I jak się okazało - wszystko mogło zakończyć się dobrze. Teraz wypytywali niedoszłego kata o to, w co chiałaby się jutro ubrać. Oh, cóż za groteska!
- Praca w sukience, spódniczce i tego typu rzeczach wiąże się z szybkim zużyciem materiału. Często się o coś ocieramy, zahaczamy. Nie mówiąc już o walce, w której nadepnięcie na kawałek materiału może przesądzić o zwycięstwie. W końcu wywrócenie się podczas uniku może być rażące w skutkach. - wyjaśnił, dlaczego to spodnie coraz bardziej zyskiwały na popularności. - Myślę, że połączenie, które proponuje Haruko, będzie dobre. Złoto podkreśli charakterystyczny element kojarzący się ludziom z klanem Sabaku, a fiolet nada nutki tajemniczości. Myślę, że mąż będzie zadowolony. - uśmiechnął się serdecznie, wyjaśniając znaczenie kolorów.
W końcu ruszyli na zakupy - czyli coś, co tygryski lubią najbardziej. Akio oczywiście skoncentrował się na szukaniu jakichś ładnych złoto-fioletowych komponentów, które pasowałyby na Sachiko, a dla siebie szukał jakiejś zielonkawej apaszki, albo chusty/chustki - czegoś, co ładnie komponowałoby się z jego kolorem oczu i paznokciami.
autor: Akio Maji
22 maja 2021, o 19:19
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Targ
Odpowiedzi: 99
Odsłony: 8236

Re: Targ

Przecież to właśnie bycie niepoprawnymi marzycielami było świętym prawem młodości. To właśnie chłopcy i dziewczęta w wieku Akio w głównej mierze byli idealistami, którzy swoimi słowami i czynami próbowali wpływać na otaczający ich świat. Czy to były dzieci? Nie. Zarówno z punktu widzenia fizycznego, jak i psychicznego. W wieku tych dajmy na to piętnastu lat, większość z Shinobi i Kunoichi już miała na swoim koncie misje rangi C, na których nieraz trzeba było kogo zabić. A taki czyn wymaga siły zarówno fizycznej jak i psychicznej, zwłaszcza, że bandyci z którymi najczęściej się mierzyli Shinobi, często byli dorosłymi chłopami, którym na starość marzył się szybki zarobek. I uczynienie tego świata takim, jakim pragnął Akio było oczywiście niemożliwe. Rzeczywistość rządziła się swoimi prawami i trzeba było mieć to na uwadze. To, że świat jest jaki jest - bezlitosny i cholernie, cholernie surowy. Ale czy to znaczy, że trzeba było przestać próbować...? Przecież gdyby nie pewnie idee, to nigdy nie powstałby taki twór jak Unia. Dalej byliby bandą dzikusów z pustyni, walczących między sobą o każdy zasób. Nie byłoby równości między bogatymi a biednymi. Dalej brat bratu wbijałby nóz w plecy, a sąsiadowi szpilę, byleby nie miał lepiej. Ale pewni ludzie, dorośli ludzie, w końcu ulegli tej młodzieńczej wizji lepszego świata i zrozumieli, że wspólnymi wysiłkami, wspólnymi rękoma da się zbudować nowy świat. I wyszło. Pustynia była teraz bodaj najsilniejszym tworem i jednocześnie pierwszym państwem na świecie. To był powód do dumy. Powód do radości. I może czasem dobrze było wykazać się odrobiną dobrej woli i chęci, by stworzyć coś nowego. Świat był jaki był, tylko dlatego, że się na to godzili. Jeżeli nikt nie podniósłby głosu, to jak dzisiaj wyglądałby cały świat? Co gdyby nikt nie sprzeciwił się Hanowi? Co gdyby wszyscy porzucili Mur? Co gdyby nikt nie zatrzymał Bijuu? I oczywiście - gdzie ratowanie świata przed Antykreatorem, do ratowania życia jakiemuś drobnemu złodziejaszkowi. Ale z tym jak ze wszystkim - trzeba było zacząć od małych kroczków.
W końcu odnaleźli strażników, wcześniej przepychając się trochę przez tłum. Udało im się jednak w porę zwrócić ich uwagę, zanim poszli robić to co strażnicy robią najlepiej - podpierać ścianę miejscowej karczmy. Haruko pokazała swoją plakietką, a mężczyźni zasalutowali. Akio zrobił nieco większe oczy, będąc zaskoczony takim zachowaniem. Najwyraźniej trafili na całkiem inteligentnych i sumiennych strażników, co wcale nie było takie częste, jak mogłoby się wydawać. Akio ukłonił się lekko, na znak szacunku wobec starszych od siebie mężczyzn. Nie dało się ukryć, że byli zainteresowani całą przedstawioną sytuacją - w końcu to trochę ich rozbudziło, dało coś ciekawszego do roboty, niż szukanie lamy albo zaginionych słoi z olejem.
Wrócili na miejscu, gdzie czekała już sentoki Sabaku. Atmosfera już trochę się rozluźniła - nikt nikogo nie wyzywał, nie krzyczał. Nawet mężczyzna, który był więźniem, był jakiś taki bardziej spokojny. Blondyn ucieszył się z tego powodu, bo faktycznie cała ta sytuacja wywołała więcej zamieszania, niż powinna. W końcu Sachiko przemówiła, wyjaśniając całą sytuację straży. Akio nawet nie miał nic do dodania - przedstawiła sytuację krótko, klarownie i profesjonalnie. Widać było, że jest prawdziwą, zawodową Kunoichi.
- Pani... - aż chciałoby się powiedzieć - to będzie dla nas zaszczyt, ale czy wypadało? Chyba nie. Aż takie spoufalanie się raczej nie byłoby mile widziane. - Dziękuję za radę, pani. Wezmę ją do serca. - ukłonił się lekko. Czy powiedziała coś, czego nie wiedział? Raczej nie. Czy faktycznie to zrobi? Trudno powiedzieć. Na pewno będzie na przyszłość bardziej uważał, bo faktycznie, to co zrobił mogło być lekko nierozsądne. Ale tylko lekko. Może i był młody, ale nie głupi - co zrobiłaby mu kobieta? Zaatakowała go? Skończyło by się to taką aferą dyplomatyczną, jak stąd do Sogen. Nie mniej - faktycznie. Ale ostatecznie wszystko wszystkim wyszło na dobre. - A jeżeli chodzi o ubrania... Tak, jak Haruko mówi, zależy czy szuka pani czegoś bardziej formalnego, czy raczej na co dzień. Obecna moda zakłada, że na oficjalne spotkania należy zakładać coś, co nie będzie specjalnie przykuwać uwagi - uważa się, że jaskrawe kolory zbędnie przyciągają atencję w kierunku rozmówcy. Chyba, że na tym pani zależy. - uśmiechnął się. W końcu politycy lubili być w centrum uwagi. - Jeżeli chodzi o stroje wybierane przez mieszkańców i ninja, to w ostatnim czasie coraz popularniejsze stało się noszenie spodni przez kobiety. Suknie, sukienki i spódniczki raczej zyskały miano eleganckich. Spodnie zaś, jako praktyczne i wygodne mogą być zakładane zarówno do walki, jak i spaceru. - wyjaśnił modowe zagwozdki. Świat się zmieniał i szedł na przód - a wraz z nim moda. Zarówno damska jak i męska. Kimona coraz bardziej popadały w niełaskę, uznawane za staromodne i cholernie niepraktyczne. Akurat z tym Akio się zgadzał - natomiast totalnie nie rozumiał tej przebrzydłej, zachodniokontynentalnej mody, która usiłowała wprowadzić bluzy. Człowiek wyglądał w nich jak bandyta, a nie jak praworządny obywatel. Na szczęście jeszcze do tego nie doszło, a ludzie mieli choć trochę poczucia estetyki.
autor: Akio Maji
22 maja 2021, o 11:12
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Targ
Odpowiedzi: 99
Odsłony: 8236

Re: Targ

Był rok 390. Nie 1984. Nikt nie usankcjonował pojęcia myślozbrodni. Nie można było więc popełnić grzechu, myśląc jedynie o czymś zakazanym. Każdy ma jakieś poglądy - nawet jeżeli o tym nie wie, wszak brak reakcji na problem to też pogląd. To, co Akio miał w głowie, było tylko i wyłącznie jego sprawą, z której nie musiał (choć mógł) spowiadać się nikomu. Był już trochę za stary na tłumaczenie się, chociaż najwyraźniej Sachiko również miała takie podejście. Różnica między nimi jednak była znacząca - Akio nie wydawał wyroku, w przeciwieństwie do pięknej i bogatej Sabaku.
Czy ona tak właściwie mogła sama wymierzyć karę? Blondyn miał wątpliwości. Z poziomu siły i umiejętności to bez cienia wątpliwości, ale bycie ofiarą, sędzią i katem chyba nie miało prawa mieć miejsca w Unii. Na logikę - przecież skoro próbowano ją okraść, to z pewnością będą targały nią emocje, a przez to miałaby zaburzony pogląd na sytuację - tak jak przecież było, zanim Akio i Haruko wkroczyli do akcji. Za drobne przestępstwo chciała odebrać życie drugiemu człowiekowi. A potem go trwale okaleczyć. Dopiero interwencja rodzeństwa przemówiła jej do rozsądku. System prawny istniał nie bez powodu i nie bez powodu to strażnicy miejscy odpowiadali za spokój w mieście, a nie zwykli Shinobi. Gdyby oddać kwestię prawa w ręce "zwykłych" Ninja, to po mieście zaczęłyby latać kule ognia i kamienne smoki, a wysokość kary określana byłaby w ilości dni cierpienia przed śmiercią. Ale te czasy już minęły - Unia była zjednoczona, miała dobrze zbudowaną biurokrację i ujednolicone systemy. I tak powinni się wszyscy zachowywać. Na pustyni skończyła się era barbarzyńców i troglodytów. Choć jak widać - dla niektórych odnalezienie się w nowej rzeczywistości było problematyczne.
- Tego wszystkiego. - odpowiedział zdawkowo w stronę Haruko, najwyraźniej orientując się, że brunetka wcale nie ma ochoty o tym rozmawiać. A przynajmniej nie teraz, nie w tym momencie. Teraz mieli ważniejsze sprawy na głowie - jak na przykład wywiązanie się ze swojego zadania, które rzuciła w ich stronę Sabaku. W końcu skoro już uratowali dupę młodzieńcowi, to musieli znaleźć strażników, którzy mu te dupsko przekopią, co by się nie poczuł zbyt pewnie i następnego dnia nie okradł nowej osoby.
Każdy Shinobi był niebezpieczny - bez względu na wiek. Jeżeli ktoś opanował umiejętność władania chakrą, to stawał się cholernie poważnym zagrożeniem. I wcale nie potrzeba było do tego Limitu Krwi. Mając piętnaście lat, można było mieć na swoim koncie nawet dwukrotnie więcej trupów. Jedna celna kula ognia mogła zapalić drewnianą świątynie podczas nabożeństw. Jedna salwa senbonów mogła skosić cały rząd cywilów. Jeden człowiek był w stanie wymordować kunaiem całą wioskę, o ile tylko był wystarczająco szybki, by zdążyć dogonić wszystkich. Shinobi byli zabójczo niebezpieczni. Dwanaście, czy stodwanaście - bez znaczenia. Chakra była nie tylko narzędziem, ale przede wszystkim bronią. Bronią, która wbrew nadanej nazwie nie służyła do obrony, lecz do ataku. W takim to już podłym świecie przyszło im żyć.
Zielonooki nie miał nic więcej do dodania. Skinął jedynie głową, potwierdzając, że jego siostra mówi prawdę i faktycznie jest tak, jak opisuje. Oczywiście trzymał się wraz z nią i strażnikami. Jeżeli pani Sachiko prosi o pomoc, to chyba żołnierz nie odmówi, prawda?
autor: Akio Maji
21 maja 2021, o 21:05
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Targ
Odpowiedzi: 99
Odsłony: 8236

Re: Targ

No, to gdzie ten kamień dla Akio? Nie, naprawdę. Maji nie zrobił jeszcze w swoim życiu nic, za co można by było go obwiniać. Był czysty jak łza i nieskażony tym całym syfem Shinobi. Jeszcze. Nie wstydził się więc, gdy wychodził na przód, stając twarzą w twarz ze "sprawiedliwością". Choć bardziej adekwatnym byłby tu "lincz" - bo czymże innym była ta cała popisówka, jak nie samosądem? Zresztą nie miało to większego znaczenia. Liczyło się tylko to, że blondyn wiedział, co jest dobre, a co nie. A wiedział, że w swoim życiu postępował dobrze i praworządnie. Jednak praworządny dobry, nie musiał oznaczać praworządny głupi - a tak czasem niestety myślała społeczność.
Jak miałby umrzeć? Nie myślał nad tym. Nie był jakimś pieprzonym samurajem, by rozważać sens życia i śmierci. Z pewnością też nie wyznawał zasady, że najlepiej umrzeć w walce. Akio najzwyczajniej w świecie nie chciał umierać i nie planować umierać. Był na to zbyt młody i zbyt radosny, by przejmować się czymś, co równie dobrze może przyjść za siedemdziesiąt lat. Co ma być to będzie - przeznaczenia nie dało się zmienić. Nie był zbyt religijną osoba, ale w bogów wierzył, tak jak i w to, ze jest tylko zwykłym pionkiem w grze o wiele, wiele większej, niż ktokolwiek mógł sobie wyobrazić. Że jest tylko małym trybikiem w tej skomplikowanej machinie. Nie chciał umierać. Nikt o zdrowych zmysłach nie chciał - bo nie było w tym nic praktycznego. Zostawiałeś swoją rodzinę, swój klan, swoją ziemię. Jaki pożytek jest z trupa?
Akio czuł się Maji. Nosił nazwisko Maji. Był Maji. To, że nie posiadał ich Kekkei Genkai było jedynie zrządzeniem losu, dziełem przypadku. Tak samo jak przypadkiem miał blond włosy, był mężczyzną i miał nieco ponad 170 centymetrów wzrostu. I nawet jeżeli nie zdawał sobie z tego sprawy ani on, ani ówcześni medycy, to całe życie i uwarunkowania ludzkie były dziełem przypadku. Los, przeznaczenie, szczęście, bogowie - jak zwał tak zwał. Te rzeczy nie leżały w jego gestii. Gdyby mógł wybrać sobie nowe życie, to zapewne zostałby córką Ichirou i chwalił się co-to-jego-ojciec-nie-zrobił i pławił w bogactwie i luksusach do końca swoich dni. Ale nie mógł. Miał na imię Akio, miał piętnaście lat i właśnie próbował uchronić od śmierci mężczyznę, którego nawet nie znał. I było mu z tym naprawdę dobrze.
Zadziałało. Tłum zaczął skandować, wiwatować, domagać się krwi. Krwi - nie życia. Akio uśmiechnął się w kąciku ust. Nie tak zdradziecko, nie podstępnie, nie dumnie. Po prostu cieszył się, że nie jest ostatnią osobą, która ma jakieś poczucie sprawiedliwości. Była zbrodnia, musiała być i kara. Jednak kara musiała być współmierna do winy. Zabicie zwykłego złodzieja za położenie łapy na klejnotach, których Sabaku miała takie ilości, że zapewne mogłaby się w nich kąpać, nie było sprawiedliwe. Było okrutne. Ale udało się. Oto wola ludu. Mądrych ludzi z Kinkotsu.
- Tak jest, Pani. - Akio skinął głową w geście szacunku. Cieszył się, że i ona zrozumiała. Albo, że chociaż uległa presji. Nie wiedział i w sumie... nie był pewny, czy chciałby wiedzieć. O niektórych rzeczach lepiej nie myśleć, nie próbować bawić się w psychologa. Ludzka natura i to co siedziało w głowie człowieka czasami potrafiło być naprawdę mroczne. Przerażające. A im mniej się wiedziało, tym lepiej się spało.
Akio był delikatny. I był litościwy. Dlatego nie nadawał się na przywódcę. To, że pociągnął za sobą tłum... po prostu miał gadane. Ale wiedział, że byłby słabym liderem, czy innym dowódcą. Haruko miała rację w tym jednym - był za miękki.
- Uff. - ciężko westchnął, gdy wraz z siostrą udało im się w końcu przepchnąć przez tłum. Był tym lekko... zmęczony? Tak. Chyba do końca nie był pewien, czy uda im się przegadać sentoki Sabaku. - Nie wiem. Tak po prostu należało postąpić. - nie wiedział, czy siostra powie to, co myślał, ze powie. Mógł się jedynie domyślać, że zaraz spyta, co mu strzeliło do łba. Ale hej - wyszło. I mogli być z siebie dumni. Trzeba było tylko znaleźć strażników, a oni już go zabiorą i przygotują publiczne biczowanie. A to naprawdę mała kara, w porównaniu do śmierci.
autor: Akio Maji
20 maja 2021, o 13:10
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Targ
Odpowiedzi: 99
Odsłony: 8236

Re: Targ

Co innego chwalić się swoją siłą, a co innego wykorzystywać ją do własnych, sadystycznych zapędów. Niestety, często wraz z siłą rosła pokusa na to, co zakazane. Bo kto zaprotestuje? Bo kto się sprzeciwi? Nawet taki Akio, pełnoprawny obywatel Unii, Shinobi z klanu Maji - nie mógł tego zrobić. Był zwykłym, marnym Doko. Gdzie mu do Sentokiego? Żyli w silnie zhierarchiwizowanym społeczeństwie, gdzie ranga określała, co komu wolno, a czego robić się nie powinno. No właśnie - nie powinno. Bo ludzie i tak potrafili robić złe rzeczy. Kraść, gwałcić, zabijać. Taki już po prostu był świat i walka z tym nie miała większego sensu. Trzeba się było dostosować do zastanego faktu rzeczy. Tylko niepoprawni marzyciele mogli wierzyć w coś takiego jak zmiana świata. Ludzka natura była jasna - moc niszczyła. Nie była to żadna nowość, żadna skrywana od wieków pod piaskami pustyni tajemnica. Ale ludzie i tak chcieli być coraz lepsi, coraz potężniejsi. W świecie rządzonym przez Ninja to siła była wyznacznikiem twojej pozycji. I nie zapowiadała się na to, żeby w najbliższym czasie się to zmieniło.
Akio nie wątpił nawet przez chwilę, że Sentoki - polityk - potrafi o siebie zadbać. Osiągnięcie takiej pozycji wymagało nie tylko złotych ust, ale w jej przypadku zapewne i złotego piasku. A raczej umiejętności władania nim. Całkiem dobrej umiejętności. Podobnie przecież było z Shirei-Kanami. To, że teraz większość czasu spędzali za biurkiem, wypełniając dokument nr 2137 o zgodzie na budowę świątyni dla jakiegoś pustynnego demona, wcale nie znaczyło, że nie potrafią takiej świątyni zniszczyć. Po prostu od tego mieli już swoich ludzi. Swoje w życiu wysłużyli, teraz mogą rozkoszować się władzą. I podbijać. Albo jednoczyć - tak jak zrobił to klan Sabaku. O to przecież się rozchodziło - gdy państwo rosło w siłę, to w siłę rósł obywatel.
A przynajmniej tak uważali nacjonaliści.
Maji odezwał się jako jeden z nielicznych. Cienka była granica między odwagą, a głupotą. Ale chłopak wiedział co robi i wiedział, na co może sobie pozwolić. Był grzeczny i uprzejmy. Nie zamierzał w żadnym przypadku obrazić, czy urazić kobiety. Po prostu uważał, że grzesznika należy ukarać karą współmierną do popełnionych zbrodni. A tutaj nawet nie było zbrodni. Co najwyżej próba popełnienia jej. Bo w końcu klejnociki nie zostały zabrane.
Poczuł, jak wzrok kobiety przeszywa go na wskroś. I to nawet pomimo, że nie było w nim nic złego, a raczej ciekawego. Ale blondyn czuł to - czuł szacunek wobec kobiety i jej umiejętności. Doskonale wiedział, że mówi do nich. A ona doskonale wiedziała, że oni wiedzą. Akio nie zamierzał udawać, wykręcać się, ani nic takiego. Reakcja na rozkaz (bo to przecież był rozkaz, nieprawdaż?) była więc oczywista i natychmiastowa. Akio wyszedł na przód, odsuwając od siebie ewentualnych ludzi, którzy staliby mu na drodze. Skąd kobieta wiedziała o ich pochodzeniu? Cóż. To faktycznie była zagadka, na którą trudno było odpowiedzieć. Może po prostu celnie strzeliła? Cóż, z takim doświadczeniem pewnie bez problemu potrafiła odróżnić członków poszczególnych klanów.
- Tak, Pani. - odpowiedział na jej pytanie. Haruko dokończyła jego wypowiedź, ujawniając imiona ich obojga. Nie żeby coś ukrywali. Po prostu była szybsza w słowach. I to prawda, że wychowali się pod jednym domem, pod jednym rodzicem, czy raczej opiekunem - ale najwyraźniej życie nie było tak proste, jak niektórzy myśleli. Może nasz charakter wcale nie zależał od tego, w jakim środowisku żyjemy (a przynajmniej nie tylko...), ale od rzeczy, które drzemały gdzieś w środku nas. I choć ludzie w tych czasach nie wiedzieli zbytnio o genach, to prawdopodobnie właśnie one były odpowiedzialne za to, że Haruko a Akio tak różnią się od siebie.
- Ty jesteś Sentoki, Pani. Kunoichi. - od niej więc zależało, co zechce zrobić z tym mężczyzną. Oczywiście musiała się liczyc z konsekwencjami swoich działań. Każdy musiał. W końcu akcja - reakcja, nieprawdaż? - Nie, Pani. Nie ma zbrodni bez kary. - w przeciwieństwie do siostry mówił głośno - co jak na całą wrzawę panującą wokół było słyszane "normalnie". Nie bał sie swych słów. Nie bał się jej. I nie sądził, że powinien. Nie robił nic złego. Ani on, ani jego siostra. - ... a przynajmniej nie powinno być. - szybko się poprawił wiedząc, że teoria jedno, a praktyka drugie. - Ale on nie ukradł. Nie zdołał. Moja siostra ma rację - niech nosi rany jako ślad po swych czynach. Jako ostrzeżenie. I wtedy może kiedyś uda mu się zakryć te blizny. Ciężką i uczciwą pracą. Jeżeli pozbawisz go dłoni i języka - poniesie karę. Ale niczego się nie nauczy. Do niczego się nie przyda. W najlepszym wypadku skończy zamiatając ulice. W najgorszym - na ulicy. - Akio całkowicie pominął kwestię niewyparzonego języka młodzieńca. I sądził, że Sacihko doskonale wiedziała dlaczego. Rozpacz i ból nie były dobrymi towarzyszami rozmów. Wszystko co wykłapał teraz dziobem ten złodziejaszek, było powiedziane w nerwach. Spowodowane beznadziejnością swojej sytuacji i emocjami, które nim targały. I wszyscy tutaj chyba zdawali sobie sprawę, że żeby popełnić przestępstwo trzeba chcieć je popełnić. Zrobić to umyślnie i z premedytacją. A on robił to z bólu. To trochę tak, jakby kogoś zacząć torturować, a potem wpieprzyć mu dodatkową karę za to, że przeklinał podczas tego procesu. Szanujmy się.
autor: Akio Maji
18 maja 2021, o 20:43
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Targ
Odpowiedzi: 99
Odsłony: 8236

Re: Targ

Oczywiście, że Akio podpierał się własnym doświadczeniem. Bo czym innym? Przecież całe życie Shinobi opierało się na doświadczeniu. Siła jego mięśni, moc jego umysłu. Ciało i umysł. Nikt nie rodził się geniuszem, nawet jeżeli niektórzy bardzo lubili tak sobie wmawiać. To nasze doświadczenie, nasze przeżycia - to one nas uczyły i kształtowały. Na czym więc miałby się opierać młody blondyn, jeżeli nie na tym, co zdążył już poznać? O ile w ogóle można bło mówić o całkowitym poznaniu drugiego człowieka - bo przecież skąd można było miec pewność, że to co widzimy na zewnątrz jest odzwierciedleniem duszy? Akio nie był głupi. I doskonale wiedział, że ludzie nauczyli się nie być sobą. Że przywdziewali maski wtedy, kiedy było im to na rękę. Że każdy przecież miał jakiś skrecik, trzymany gdzieś głęboko pod tą całą warstwą uczuć... lub ich braku. No i własnie - ludzie byli zbyt skomplikowani, by można było ich zamykać w jednej szufladce. A jednak Akio to robił - mówiąc, że każda baba to lubi chodzić na zakupy, wydawać pieniądze i zmieniać kieckę co najmniej dwa razy dziennie. Ale tego własnie nauczyła go jego przeszłość. Jego dzieciństwo. Wychowanie z trzema kobietami wrzuciło w jego maluczki umysł pełno stereotypów, którymi niestety czasami się kierował. Ale z drugiej strony - czy było w tym coś złego, że dziewuszki lubiły zaszaleć? O ile nie wydawały przy tym cudzych pieniędzy - droga wolna. Jeżeli sama zapracowała - niech ma! Jej pieniądze, jej własność. Nikt nie będzie nikomu mówił, co ma robić ze swoim majątkiem. Bo może i gdzieś na końcu świata nadchodził Antykreator, ale nie komunizm.
- Uważaj jak łazisz, lebiego. - mruknął Akio pod nosem, przeciskając się między dwójką jakichś starych dziadów. Pewnie nawet go nie usłyszeli, bo on sam ledwo był w stanie cokolwiek wychwycić z tej wrzawy. Irytowali go starzy ludzie, którzy gromadzili się przy każdej okazji i z byle gówna potrafili kręcić aferę. Chociaż akurat to irytowało go u każdego męzczyzny i u każdej kobiety, niezależnie od wieku. I w tym jednym z pewnością był hipokrytą - bo oto jak typowa gawiedź, rozpychając się łokciami, parł przed siebie, żeby zobaczyć co się dzieje w tym nudnym jak flaki z olejem dniu. Chleba i igrzysk! Chleb i igrzysk.
I oto doszli na sam początek. I dostali swoje igrzyska. Stała przed nimi - prawdziwie piękna i fałszywie skromna. Sachiko Sabaku. Sentoki. Akio ją kojarzył - jak zresztą większość tutejszych mieszkańców. W końcu piastowała wysoką rangę w swym rodzie. I jak było widać na zaprezentowanym obrazku - reprezentowała go tak, jak przystało na Sabaku. Czyli wywyższając się nad innymi i robiąc z siebie niewiadomo-kogo. To było oczywiste, że znęca się nad chłopakiem, który właśnie przed nią klęczał. Chciała się popisać i pokazać, co to ona nie może. A mogła bardzo wiele - na przykład od razu wymierzyć karę i odciąć mu palce - tak, jak to zazwyczaj czyniło się ze złodziejami w tych regionach. Ale nie, ona wolała pokazać swoją dominację. Zgromadzić plebs wokół siebie i pastwić się nad tym człowiekiem.
- Żałosne. - tylko jedno słowo przeszło przez myśl chłopakowi, gdy patrzył na tą odrażającą scenkę. Gość dławił się, dusił, nie mógł oddychać. Jeżeli ktokolwiek był kiedykolwiek duszony, ale tak naprawdę duszony, to wiedział, jak straszliwa jest to męka. Jak bardzo bolą płuca, gdy nie może się złapać tchu. Jak rozsadza ci klatkę piersiową, a ty nic nie możesz zrobić, a jedyne co robisz, to błagasz o choćby chełst powietrza. Nikt nie zasługiwał na tortury - a już na pewno nie zwykły złodziejaszek. Sachiko najzwyczajniej w świecie zrobiła sobie pokazówkę.
- Pani, miejże litość. - powiedział Akio w kierunku kobiety na tyle głośno, by mogła go usłyszeć. Grzecznie i taktownie. Bo chociaż miał ochotę napluć jej w mordę, to nie mógł tego zrobić. Po pierwsze była Sentoki - znacznie silniejsza od niego. Po drugie była Sabaku - jakiż to skandal by tym wywołał. A po trzecie - była tu Haruko, która chyba wolała unikać takich akcji. I to głównie z tego powodu powstrzymał się od kąśliwych komentarzy. - Pani, spójrzże na nich. Ledwo na jedzenie mają. - starszy mężczyzna, zapewne ojciec, był strasznie wychudzony. Wrak człowieka. A teraz miała odebrać mu syna?
Granie na litość było jedyną opcją.
autor: Akio Maji
18 maja 2021, o 17:18
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Targ
Odpowiedzi: 99
Odsłony: 8236

Re: Targ

Faktycznie - na pustyni niewiele się działo. Życie w tych rejonach miało to do siebie, że było dość statyczne. Jak ten piach, który przykrywał setki kilometrów kwadratowych ziemi. Spokojne, nudne i monotonne. Jedyne istoty, które potrafiły przeżyć w tych warunkach, to małe gryzonie, jak chomiki, którym niepotrzebna było wiele do szczęścia... i drapieżnicy, którzy polowali na swoje ofiary. I wcale nie była tutaj mowy tylko o zwierzętach. Ludzie działali dokładnie w ten sam sposób. Na otwartych połaciach terenu było to co prawda nieco trudniejsze, niżeli wyskoczenie zza jakiegoś drzewa w innych krajach, ale nadal się zdarzało. Na szczęście - ta karawana nie miała tego problemu i dotarła na miejsce cała i zdrowa.
Tak jak Haruko mówiła - na szczęście podobał się jej zielony kolor paznokci, którego Akio użył w celu wzbogacenia swojego wdzianka. Prezentował się w tym naprawdę ładnie i podkreślał kolor jego oczu. Podobnie było z ubraniami - odpowiednie kompozycji potrafiły zrobić szał. Ale no właśnie - odpowiednie. A nie wszystko!
Bo właśnie to Akio miał na myśli - miała co ubrać, ale nie miała co ubrać. Typowa baba. I nawet po tylu latach spędzonych w domu (gdzie przecież był jedynym mężczyzną), rządzonym przez płeć piękną, one dalej go zaskakiwały. Chłop jak to chłop - ciuchy kupował, gdy albo mu się podarły, albo były na tyle ładne, że stare mu się znudziły. Także szafa zazwyczaj ograniczała się do kilku wieszaków, z reguły ze wszystkimi rzeczami w tym samym stylu. Wygoda i prostota. A przede wszystkim - mniej problemów z wyborem ubrania na jutrzejszy dzień.
- Co?! - podniósł głos Akio, nie mogąc usłyszeć co siostra do niego powiedziała. Ludzie zaczęli się drzeć jak stare przekupy. I w sumie chyba tak było, biorąc pod uwagę miejsce w którym się znajdowali. Targ już to do siebie miał, że jak ktoś rzucił ziemniaki 2ryo/kilogram taniej, to ludzie zapominali o Bożym świecie i zaczynali się zachowywać jak stado małp, pomiędzy które ktoś rzucił banana. Zaczęli się przepychać, tłuc, deptać sobie po palcach... dzicz, po prostu dzicz!
Akio złapał swoją siostrę pod ramie, co to by nie zostać stratowanym. To bardzo dobra zresztą strategia - pomagała nie dać się porwać przez tłum. A Akio nie wiedział przecież co jest powodem tego zamieszania. Może to faktycznie przecena na daktyle, a może to był jakiś zamach terrorystyczny z udziałem notek wybuchowych? Różne rzeczy się działy na tym świecie. A oni, jako że byli rodowitymi Shinobi, nie mogli przegapić takiej okazji. Prawda była taka, że po prostu zainteresowało ich to, co wzbudziło tak powszechny zamęt. Haruko wyrwała do przodu, a Akio wraz z nią. Chłopak nic nie widział, był za niski. W pewnym momencie nawet miał ochotę trzepnąć skrzydłami i wznieść się do góry, jednak powstrzymał się od pochopnych akcji. Zaraz by się okazało, że to on wzbudzi większe zamieszanie, niż cała ta akcja.
autor: Akio Maji
14 maja 2021, o 18:12
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Targ
Odpowiedzi: 99
Odsłony: 8236

Re: Targ

Akio w żadnym wypadku nie był seksistą, ale uważał, że kobieta z a w s z e nie ma w co się ubrać. Jak to założyć dwa razy tę samą sukienkę? Może jeszcze w odstępie czasowym mniejszym niż pół roku??? Niedoczekanie! Ah, jakże on się cieszył, że będąc mężczyzną wystarczyło, że ogolił swojego dziewiczego wąsa pod nosem, założył w miarę czyste ubranie, a społeczeństwo już go postrzegało jako prawego obywatela Unii. Kobietą nie wypadało nie wyglądać jak boginii.
Ale młody Maji w żadnym wypadku nie poprzestawał na byciu czystym, o nie. On kochał makijaż, malowanie paznokci i ogólnie szeroko pojęte dbanie o siebie. I tak też było, gdy jego siostrzyczka pojawiła się w drzwiach jego pokoju, chcąc go wyciągnąć na przechadzkę po mieście. Nie musiała długo czekać na odpowiedź - na mały wypad po Kinkotsu zawsze był chętny.
- Pewnie, daj mi pięć minut, niech mi wyschną paznokcie. - uśmiechnął się, gestem głowy wskazując na niewielki flakonik w którym umieszczony był zielony lakier do paznokci. Zgodnie z sugestią Haruko zresztą. Faktycznie taki kolorek mógł idealnie współgrać z jego zielonymi oczyskami. Brakowało mu tylko jakiejś ładnej apaszki, albo innej chusty. Kto wie, może uda mu się dorwać coś w tej całej karawanie? - A wiesz skąd ta karawana? - zapytał brunetki. Wprawdzie to pustynia była źródłem nowoczesnej mody, ale czasem z północy potrafiły przybyć naprawdę niezłe perełki.
Gdy stwierdził, że nic już nie skapnie przy najmniejszym poruszeniu dłońmi, był gotów zebrać się z krzesełka i ruszyć na podbój. Chwycił jeszcze butelkę wody, zasuwając ją za pasek. Jako mieszkaniec tych rejonów doskonale zdawał sobie sprawe, że gdy słońce znajdzie się w zenicie, zacznie się prawdziwa mordęga. Kiwnął do dziewczyny, że jest gotowy i mogą wychodzić.
W końcu dotarli na rynek. Skwar, gwar i ścisk.
Ah, dzieciaki drące się, bo matka nie kupiła im cukierków i jeszcze głośniejsi od bachorów kupcy, drący się, że matka nie kupiła im cukierków. Nie żeby mu brakowało tego dźwięku, ale poczuł taką małą nostalgię. Dawno nie wychodził ot tak po prostu połazić. Zazwyczaj szedł gdzieś zjeść, albo z zamiarem wydania sporej ilości gotówki. A teraz? Ot, przy okazji zakupili daktyle. A właściwie kupiła je siostra, która podzielła się z Akio lokalnym przysmakiem, który swoją drogą blondyn uwielbiał. Prawie tak samo, jak jego siostra uwielbiała błyskotki. Zatrzymali się zresztą przy jakimś stoisku - a Haruko aż się zaświeciły oczka.
- Kupujesz? Jestem pewny, że świetnie by na tobie wyglądały. - nie sprecyzował w sumie które, bo doskonale wiedział, że na tak i d e a l n e j osobie wszystko wygląda świetnie.
autor: Akio Maji
5 maja 2021, o 19:33
Forum: Lokacje
Temat: Rezydencje
Odpowiedzi: 32
Odsłony: 2047

Re: Rezydencje

- Co tu się dzieje?! - wpadł do środka, rozglądając się, szukając zagrożenia. Cóż to były za wrzaski, cóż za okrzyki! Ale zaraz, moment, chwileczkę! gdzie ten potwór?! Czyżby został niecnie oszukany?! Bo w środku nie było żadnego diaboła.
W środku stała Haruko, siłując się na linę z lamą i mężczyznami. Cóż to był za komiczny obraz. Akio przez chwilę nie wiedział, czy ktoś stroi sobie z niego żarty, ale sytuacja była bardzo poważna - a przynajmniej dla mężczyzn pracujących w stajni, którzy krzyczeli coś o jakimś ludojadzie. Mina Akio wyrażała więcej niż tysiąc słów, które można było skrócić do trzech: what the fuck. Kilka dorosłych osób szarpało się z jakąś lamą i nie potrafiło ich ogarnąć. To było wręcz nieprawdopodobne i... brak słów. A pytań setki.
Ona chciał tylko do domu. Tak można było podsumować wszystko, co się stało tutaj w ciągu ostatniej godziny, czy ile tam minęło od czasu rozpoczęcia misji. Po jakimś tam cieście, jak to powiedział jeden z facetów ze stajni. Blondyn jedynie westchnął głośno, bedąc już zmęczony całą tą sytuacją. W pewnym momencie chyba nawet miał wrażenie, że śni, a sen... sen jest naprawdę, naprawdę wyjątkowo durny. Taki z różową kokardką przy uszkach.
- Rozmawiałem z sąsiadami. Na poczatku myślałem, że wszyscy robią ze mnie idiotę, łącznie z karczmarzem. Ale idiotką to jest ta matka. Bo tak, ChouChou to syn. Taki rodzony, z łona. Ale ona też nazwała tak lamę. LAMĘ. - w tym momencie można było usłyszeć głośny plask dłoni uderzającej o czoło chłopaka. No co by tu dużo mówić - Akio załamał się niekompetencją matki. - I w dodatku nazywa ją swoim synkiem. Bogowie, miejcie nas w opiece... - westchnął głęboko chłopak, opierając się o ścianę i biorąc kilka głębokich oddechów. - Ale zaraz... chcesz powiedzieć, że TO COŚ wydawało takie dźwięki!? - ostentacyjnie wskazał palcem na ChouChou, powątpiewając w to, czy taka puchata słodkość mogła brzmieć jak demon z czeluści piekieł. Na całe szczęście opuścili już teren stajni, także chłopstwo przestało bać się o zjedzony cukier dla koni, albo inne przypadkowe przywołanie belzebuba. Belzebub czekał na nich za rogiem.
Albo raczej to oni czekali na belzebuba - bowiem jak się okazało, pani Mei była na zabiegu upiększającym. Przyjęła ich służka, która poinformowała rodzeństwo o tym fakcie i poprosiła o poczekanie. W towarzystwie ChouChou. Jednego i drugiego, jakby nie patrzeć. Akio tylko spojrzał na swoją sisotrą z niedowierzaniem na twarzy.
W końcu pani na włościach wróciła do nich, choć Maji nie zauważył żadnej różnicy między panią Mai, a tamtą. Dalej wyglądała tak samo... niekorzystnie.
- Tak. - odpowiedział krótko blondyn na pytanie o to, czy zasługują na nagrodę. Zdecydowanie. Dbanie o swoje zdrowie psychiczne nie należało do najtańszych przyjemności w Atsui. A jakoś chyba trzeba było się znieczulić po tym wszystkim. I Akio bynajmniej nie zamierzał się poddać po tym, jak Mei rąbnęła się po tych stu dwudziestu Ryo. Cierpliwie czekał, aż dostanie nagrodę. Dopiero potem, po wszystkim, miał zamiar odejść razem z siostrą.
- O bogowie, mam dosyć tego dnia. Nie wiem jak Ty, ale ja zamierzam wrócić do domu i iść spać. Mózg mi płonie. - a to dopiero południe.
autor: Akio Maji
3 maja 2021, o 20:10
Forum: Lokacje
Temat: Rezydencje
Odpowiedzi: 32
Odsłony: 2047

Re: Rezydencje

Młody chłopak nie miał pojęcia, w jakim szoku jest teraz jego siostra. On sobie spokojnie prowadził śledztwo i wypytywał ludzi - dzień jak co dzień. Nie miał pojęcia o dramacie, jaki rozgrywa się właśnie kawałek dalej. To był kolejny powolny, spokojny dzień. A że dziecko zaginęło? Cóż, dzieci giną codziennie. I najczęściej odnajdują się po paru godzinach - całe i zdrowe. Akio nie dziwił się jednak panice ogarniającej rodziców - wszak ich młode to przyszłość tej prowincji. Warto było mieć kogoś, kto poda ci szklankę wody na starość. Choć akurat Akio wolałby jakiś sztylet, żeby podciąć sobie żyły, niż przez kilka lat leżeć w łóżku i być tylko dodatkowym problemem dla rodziny. Nie widziała mu się schorowana starość. Wolałby być albo w pełny sprawny i umrzeć któregoś dnia we śnie, albo zakończyć żywot na własnych warunkach. Ale póki co - do starości jeszcze szmat czasu. Nie miał zamiaru przejmować się tym przez jeszcze co najmniej czterdzieści lat. A poza tym - mniej wiesz, lepiej śpisz, czy jakoś tak.
Kobieta westchnęła ciężko, ale nie był to ani strach, ani ulga. Raczej takie coś pomiędzy. Zresztą co się dziwić - pewnie była już zmęczona tymi wybrykami, które miały miejsce w ostatnim czasie, ale jednocześnie za każdym razem musiała reagować. W końcu płot sam się nie naprawi.
- Czekaj, co. - już dzisiaj drugi raz Akio zrobił oczy jak pięć Ryo. Spojrzał na kobietę, nie wiedząc, czy robi sobie z niego jaja, czy o co tutaj chodzi. Czyli z tego wszystkiego wynikało tyle, że to blondyn nie połączył wątków. No cóż, na całe szczęście wszystko się wyjaśniło. Pani Mei była AŻ TAKĄ IDIOTKĄ żeby nazwać swojego syna ChouChou oraz, żeby nazwać tak swoją... - Lamę?! - wykrztusił z siebie chłopak, spoglądając na kobietę z niedowierzaniem. Nie czekał już na odpowiedź, machając ręką na to, ze jest pijana. To faktycznie miało sens, nawet jak na to, że pochodziło z ust pijanego. Szybko przeskoczył przez płot, a wrony odleciały. Znaczy się, że z impetem uderzył o ziemię i szybko pobiegł w kierunku stajni, słysząc przeraźliwe ryki bestii dochodzące z wewnątrz.
- Hej, hej, Haruko? HARUKO?! Co tam się dzieje?! - wrzasnął chłopak, a serce aż podeszło mu do gardła. Biegł w ich stronę, oczekując, że siostra jest już na miejscu. Miał zamiar do niej dołączyć w środku i stawić czoła przeznaczeniu! Gdyby tylko wiedział, jak brzmi lama... - ChouChou to lama, L A M A! - i bynajmniej nie była to obraza w kierunku bachora. Jakkolwiek to absurdalnie brzmiało, było prawdą. A Akio chciał ostrzec swoją siostrę, żeby uciekała, zanim Bijuu pochłonie całe miasto. Czy coś.
autor: Akio Maji
3 maja 2021, o 14:11
Forum: Lokacje
Temat: Rezydencje
Odpowiedzi: 32
Odsłony: 2047

Re: Rezydencje

Tak, tak, pisanie kwiatów tak samo celne, jak jezioro odbijające się w tafli księżyca. Jak powszechnie było wiadomo - pisać każdy może, trochę lepiej, trochę gorzej. A ta historia, gdyby tylko ktoś ją chciał spisać, z pewnością zaliczałaby się do tych dziwniejszych. "W pogoni za dzieckiem otyłej paniusi" - tak mógłby brzmieć jej tytuł. Gatunek? Trudno powiedzieć. Coś między dokumentem, a komedią. Faktycznie, brakowało jeszcze tylko osławionego Asahiego - wtedy mielibyśmy do czynienia z książką katastroficzną. Na szczęście misja została powierzona bardziej odpowiedzialnym ninja, niżeli Ichirou (no, albo przynajmniej odpowiednio słabszym, bo cholera wie co by strzeliło Haruko do głowy, gdyby posiadała taką moc, a ktoś by jej nacisnął na odcisk).
Czy Akio był dobrze wychowany? Owszem, jak najbardziej. Jeszcze jak. Jego ciotka uczyła go kultury, ale przede wszystkim chłopak sam wiedział, kiedy lepiej się zachować pożądanie, a kiedy można sobie pozwolić na nieco luzu. W przypadku kontaktu ze starszymi osobami zdecydowanie lepiej było zachować szacunek, a na żarty odpowiadać tylko wtedy, gdy ktoś poprosi. Niestety, ale społeczeństwo obecnej młodzieży różniło się od tego, które było kiedyś. Bo jak to mówią starsi: kiedyś to były czasy. Teraz już nie ma czasów.
- To... dziwne. - wymamrotał w końcu Akio, gdy ocknął się z transu, w którym próbował sobie wyobrazić dzieciaka ryczącego na psa, albo inne zwierzę. Oh, nasuwało się tutaj jedno pytanie: co autor miał na myśli. Jasne, Akio też robił głupie rzeczy jak był młodszy, ale uganianie się za zwierzętami i małpowanie ich? To raczej nie było w jego stylu. On wolał sypać dziewczynom piasek do oczu, albo wywracać torby dnem na wierzch i robić "kebaba". To było jego dzieciństwo. Ta dzisiejsza młodzież najwyraźniej wolała dręczyć czworonożnych przyjaciół. - Tak. Maji Akio. - powtórzył w kierunku starszego mężczyzny. Niech zapamiętuje - dobrze, dobrze. Może kiedyś się z jakiegoś powodu to przyda. - Dziękuję. Spokojnego dnia życzę. - uśmiechnął się raz jeszcze w kierunku nieznajomego Shinobi, a następnie poszedł już za rezydencję, szukać dalszych śladów.
Idąc tak, nagle go natchnęło bardzo ciekawe pytanie: czy Iryoninja potrafią wyleczyć otyłość? Chyba nie powinno to być problemem w momencie, gdy potrafili do kogoś przyszyć urwane kończyny. A jednak - była sobie taka Mei, która mogłaby dać w kopercie pare tysięcy Ryo i pozbyć się swojego problemu. A jednak z jakiegoś powodu tego nie robiła? Może dobrze jej było z tym, jak się czuła, a może po prostu Akio przeceniał możliwości medyków...
Szok i niedowierzanie, skandal, degrengolada. Nic tylko dzwonić po straż. Zaraz, dzwonić? A to burżujstwo miało w swoich domach dzwony, by bić na alarm? Hmm... W każdym razie straży to tutaj nie było, był za to ktoś lepszy - sam Maji Akio. Przystojny, noszalancki, pięknie pachnący, no i oczywiście skromny, tak jak jego idol z klanu Sabaku.
- Pani szanowna! Co tu się stało? - zawołał w kierunku kobiety, która, jak sądził, była właścicielką tej rezydencji. Trzymał się od niej z daleka, a raczej nie tyle od niej, co od tego kaszojada, którego trzymała na rękach. Nienawidził dzieci, obrzydzały go i wzbudzały w nim konwulsje. Nic tylko żarły, srały i spały. Niekoniecznie w tej kolejności. Po prostu wolał dmuchać na zimne, a dzięki temu oszczędzić sobie np. zarzyganego ubrania. - Nie widziała Pani może ChouChou? Taki chłopczyk, syn pani Mei! - wyjaśnił kobiecie, jednocześnie patrząc gdzieś po okolicznych uliczkach, czy chłopak przypadkiem nie obserwuje całej sytuacji z bezpiecznej odległości. Różne dziwne rzeczy mogły przejść mu przez głowę.
Niezależnie od odpowiedzi chłopak postanowił rozejrzeć się po okolicy, ze szczególnym uwzględnieniem płotu, wokół którego były ślady, jakby ktoś przypierdzielił w niego z całej siły. Trudno było powiedzieć w sumie, czy zrobiło to zwierzę, czy może chłopak. Biorąc pod uwagę prawdopodobną masę dzieciaka... wszystko było możliwe. W dalszej części był gotów iść za śladami... albo do Haruko, o ile takich nie było.
autor: Akio Maji
1 maja 2021, o 23:10
Forum: Lokacje
Temat: Rezydencje
Odpowiedzi: 32
Odsłony: 2047

Re: Rezydencje

Był też pewien malarz, akwarelista, którego nie przyjęli do szkoły artystycznej, więc postanowił wymordować całkiem sporą populację jakiejś mniejszości etnicznej w Atsui. "Mój chodnik", czy jakoś tak. Podobno historyczna... a może to była tylko bajka? Mniejsza. W każdym razie Akio też lubił czytać książki. Chociaż moment. Czytać to może niekoniecznie - ale oglądać obrazki w nich zawarte to jak najbardziej. Sam tekst był nudny, dużo literek, małe to, zlewa się wszystko i obogowienajświętsi jak go głowa wtedy zaczynała boleć. Zresztą podobno w książkach kłamią, na plakatach zresztą też. Jakieś świrusy z Kaguya chodzą i bazgrolą po nich, licząc, że coś tym wskórają. Chociaż patrząc na ostatnie kontrowersje z imieniem Han może i faktycznie presja miała sens. Albo raczej szantaż. Z drugiej strony co te brudasy z Kaguya znaczyły dla Unii? Zaprzestaliby produkcji kości do gry? Haha, kumacie? Kości. Ha. Ha. Dobre Akio, wspaniały żart, ja się uśmiałem. No dobra, uśmiechnąłem. Prawie tak jak z żartu o orkach.
Tym razem jednak Maji nie miał za bardzo czasu na rozwodzenie się nad sensem słów i ich pochodzeniem. Miał przecież misję do wypełnienia - śmiertelnie niebezpieczną, za którą będą go chwalić i nosić na rękach, a piękne panie i jeszcze piękniejsi panowie będą karmić go sogeńskimi winogronami, podczas gdy on będzie leżał na tapczanie i rozkoszował się błogim lenistwem. No i pewnie tak by było, gdyby nazywał się Ichirou Asahi i nie był totalnym bambikiem w tych sprawach. Swoją droga zastanowił się, czy przypadkiem gdzieś w okolicy nie mieszka ten legendarny Sabaku, może on mógłby pomóc?
W każdym razie dotarł w końcu do jakiegoś domu, czy raczej do progu jakiejś posesji. Za ogrodzeniem przewijały się służki, zajmując się swoimi sprawami, pracując, czy tam mając przerwę na zieloną herbatę. Nie wnikał. Tym co go interesowało, czy też raczej ktoś, kto go interesował, właśnie szedł w jego kierunku. Starszy, nieco podsiwiały Pan - widać po nim było, że burżuj. Akio w żadnym wypadku nie uważał bogatszych od siebie za gorszych. Jasne, gdy ktoś w tym wieku tak dobrze się trzymał, to w chłopaku odpalała się iskierka zazdrości, ale w gruncie rzeczy było to pozytywne uczucie - chciałby tak wyglądać w tym wieku. Widać po nim było, że niejeden bój stoczył. I to się szanowało. Do tej pory zresztą było widać, że para się jutsu. Śliczne, czarne symbole nie mówiły co prawda wiele Akio, którego zdolności Fuinjutsu ograniczały się do zapieczętowania kilku kunai, ale świadczyły, że ma do czynienia z Shinobi. Zapewne starszym rangą niż marny Doko.
Chłopak skinął głową, na znak szacunku, gdy mężczyzna się do niego odezwał. Stał wyprostowany, spoglądając swojemu rozmówcy prosto w jego ciemne oczy. W sumie tekst o pani Mei rozbawił go i gdyby nie wysoka ranga swojego rozmówcy, to pewnie zarzuciłby żartem, że zaginięcie młodego wieloryba na pustyni to rzadkość, ale ostatecznie ograniczył swoją reakcję do lekkiego, sarkastycznego uśmieszku.
- Pani Mei musi być bardzo znana w sąsiedztwie. - stwierdził Akio, spoglądając na mężczyznę i mając lekki zaciesz z jego reakcji. - Tak, tak. Taka osobowość nie jest... codziennością. - przytaknął mężczyźnie. - Ale co Pan ma na myśli, mówiąc "dziwne odgłosy"? Zaczął skrzeczeć? - oh tak, krzyk Mei można było porównać do skrzeku harpii. O ile Akio mógł wiedzieć, jak w ogóle ten krzyk brzmi. - Może chory jest. Otyłość potrafi zmieniać barwę głosu. - zastanowił się, bo jakby nie patrzeć, to było całkiem możliwe. Otyłość w tak młodym wieku była bardzo poważna i bardzo niebezpieczna. - W każdym razie bardzo dziękuję Panu za informację. Nie będę już dłużej zajmował czasu. Spokojnego dnia życzę. Do widzenia. - po odpowiedzi na swoje pytania młody Akio pożegnał się i faktycznie okrążył rezydencję, szukając źródła dziwnego głosu. Ewentualnie pytając przechodniów o jakieś dziwne akcje w ostatnich godzinach.
autor: Akio Maji
30 kwie 2021, o 21:54
Forum: Lokacje
Temat: Rezydencje
Odpowiedzi: 32
Odsłony: 2047

Re: Rezydencje

Niektórzy rodzice potrafili krzywdzić swoje dzieci nawet o tym nie widząc. Nie trzeba było lać dzieciaka bokenem, wystarczyło dać mu na imię ChouChou. Biedny chłopak - zapewne śmiały się z niego wszystkie inne dzieci z okolicy. Nie dość, że matka nazwała go jak psa, to jeszcze z tego wynikało z opowieści karczmarza, rozpasła go tak samo jak siebie. Cóż. Maji miał nadzieję, że chociaż charakteru nie odziedziczy po swojej matce. Zapewne próżne jego marzenia. I mimo że to dosyć pesymistyczne podejście do tematu, to zawsze lepiej miło się zaskoczyć, niż niemiło rozczarować. Nie odpowiedział na komentarz karczmarza o pieniądzach - jak najbardziej miał on rację, jednak Akio miał ochotę powiedzieć, że jak tak często jej synek ucieka, to może niech zrobi pożytek ze swojej majątku i ufunduje Kinkotsu jakieś przedszkole, czy coś w ten deseń.
- Tak. Myślę, że tak będzie szybciej. - spojrzał na swoją siostrę, potwierdzając plan. Podobno rozdzielanie się jest świetnym pomysłem, w szczególności jeżeli chcesz umrzeć. Ale to się chyba toczyło troszkę poważniejszych misji, niżeli szukanie smarkacza, któremu zachciało się uciekać z domu. Swoją drogą kto to widział, żeby takie bachory pozostawiać bez opieki? Ale no. Pecunia non olet - jak to mówią. W sumie nikt tak nie mówił, tak samo jak nikt nie mówił novus ordo, mimo, że w tekstach historycznych takie określenie się pojawiło.
W końcu jednak wyszli z karczmy i dość szybkim krokiem skierowali się w kierunku dzielnicy dla bogatych. Faktycznie - wszystko co tutaj było ociekało luksusem. Od pięknych zdobionych ścian domów, przez brukowaną kostkę chodnikową, aż po naturę. Wszak nawet drzewa wydawały się tutaj jakby zieleńsze. Mimo, że w większości były to palmy. Dom w tej dzielnicy z pewnością kosztowały tyle, że nawet z pensji przeciętnego Shinobi trudno byłoby to utrzymać. Zresztą - kto pełniący żywot ninja miałby czas o to wszystko dbać? Te wille, ogrody, ten przepych. To wszystko wymagało opieki. I ogromnej, ogromnej sakiewki.
- Ciekawe na czym dorobiła się takiego bogactwa. - skomentował zielonooki, gdy przechodzili obok domu swojej zleceniodawczyni. Zastanawiało go, jak ktoś z takim charakterem może zarabiać takie pieniądze. Chyba, że po prostu odziedziczyła po kimś taki majątek.
- Dobra, ja popytam sąsiadów, a ty spróbuj poszukać go w stajni. Może próbował dostać się do wielblądów - oh, biedne stworzenia i ich jeszcze biedniejsze kręgosłupy... czy cokolwiek tam miały te wierzchowce. Akio raczej nie był zbyt dobry z biologii. Poczekał, aż jego siostra potwierdzi plan, a następnie udał się do najbliższych drzwi. Jeżeli to była ogrodzona posesja, to najpierw poczekał przed nią, aż ktoś wyjdzie. Jeżeli posesja nie była ogrodzona, albo nikt nie odpowiadał, to wszedł na nią i skierował się do drzwi, by do nich zapukać. Spokojnie i powoli, nie dobijał się. W dużym skrócie - był po prostu miły, uprzejmy, i profesjonalny.
- Dzień dobry. Nazywam się Maji Akio. Poszukujemy ChouChou, syna Pani Mei. Oddalił się gdzieś i matka go szuka. Nie widzieli go Państwo w ciągu ostatnich kilku godzin? Nie słyszeli? - pytał każdego, kogo zastał w domu.
autor: Akio Maji
29 kwie 2021, o 20:24
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Karczma "Klejnot Pustyni"
Odpowiedzi: 145
Odsłony: 17883

Re: Karczma "Klejnot Pustyni"

- Ahaaaa... - mruknął Akio, chyba nie do końca rozumiejąc co jego siostra miała na myśli. W sensie - bo niby chusta różni się od chustki, ale nadal to by przecież musiało być wielkości... no co najmniej jednego średniego psa, żeby opleść go w pasie. Nawet pomimo tego, że był słodkim i szczupłym chłopcem i nie żarł tyle co szanowna damulka, co to tutaj przed chwilą wpadła, to jednak nadal wydawało mu się to niemożliwe do wykonania.
Młodemu Majiemu było totalnie obojętne, jakiej ktoś jest postury. Jej życie - jej sprawa. Ale jednak są rzeczy, których nie powinno się na siebie zakładać, jeżeli nie spełnia się pewnych norm. W szczególności norm etycznych, bo to zakrawało o zbrodnię wojenną i wywołanie trwałych uszkodzeń na psychice. Dlatego też Akio, w przeciwieństwie do swojej siostry, nawet nie próbował sobie wyobrażać tego, jak ktoś mógł wziąć ową panią za żonę. Szybko wyrzucił ten obraz z pamięci, bowiem miał dzisiaj zamiar spokojnie przespać noc, a nie mieć koszmary senne. Jutro chciał w końcu poćwiczyć i musiał być wyspany
I oczywiście, że można było pomylić słowa, zwłaszcza jeżeli jest się poddanym wielu szkodliwym czynnikom, takimi jak stres, hałas i zapach, spowodowanym wyrzuceniem orki na brzeg. Czy raczej na środek lokalu. Chrońcie nas bogowie...
W jednym jego siostra miała rację. Patrząc po jej wadze można było wiele o niej powiedzieć, ale na pewno nie to, że jest biedna. Jedzenie wcale nie było takie, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że przecież znajdowali się na środku pustyni. Import towarów był dla Kinkotsu bardzo ważnym elementem handlu. Nie o t takie dywagacje jednak się w tym wszystkim rozchodziło - zaginięcia dziecka, nieważne jak durna by była matka, było poważną sprawą.
Gdy usłyszał imię ChouChou, to już sam nie wiedział, czy nie lepiej go było nazwać per "Pimpuś". Westchnął jedynie cicho, patrząc gdzieś wysoko nad karczmarza, jakby wołając o pomstę do niebios.
- Jak taka bogata jest, żeby ninja zatrudniać, to może pomyślałaby o opiekunce dla dziecka? - zasugerował chłopak, choć tak naprawdę doskonale wiedział, że co taki karczmarz może. - Taniej by wyszło. - niby nie powinien sobie ucinać dobrego źródła zarobków, ale jednak dobro człowieka było ważniejsze, niż garść złotych monet. - Dobrze. Poszukamy go. - zdecydował w końcu chłopak, czekając jeszcze chwilę, czy jego siostra nie ma jakichś obiekcji. Lub pytań. Opis "cała mamusia" zupełnie wystarczył mu do rozpoczęcia poszukiwań. Skrzyżował w końcu ręce na piersi i spojrzał na męczennika krucjaty Mei.
- Rozejrzyjmy się po podwórkach i uliczkach między domami. Jak to nie zadziała, to będziemy pukać po sąsiadach. Pasuje? - spytał swojej siostry i jeżeli tej to odpowiadało, to był gotów przystąpić do działania.

Wyszukiwanie zaawansowane