Znaleziono 103 wyniki

autor: Hakai
14 lip 2022, o 09:41
Forum: Sakai
Temat: Kodokunayama 孤独な山
Odpowiedzi: 168
Odsłony: 16870

Re: Kodokunayama 孤独な山

Ciężko było się nie zaśmiać, kiedy wytłumaczenie dziewczynki było prawie takie samo, jak to, które malowało się w głowie Hakaia. Nie było w tym nic złego, a shinobi czuł się dumny, że intuicja go nie zawodzi. Nie potrafił jednak zrozumieć wielkiego oburzenia dziewczynki. Prawdopodobnie musiało to wynikać z jej młodego wieku. Była prawdziwą burzą emocji, a wahania jej nastrojów potrafiły wprowadzić każdego w zakłopotanie. Zachowanie dziewczynki zmieniało się z każdą sekundą i pomimo wybitnej intuicji, ciemnowłosy nie był w stanie przewidzieć jej kolejnego kroku.
Łzy spływające po policzkach małolaty, były dla Hakaia ogromnym zaskoczeniem. Shinobi kompletnie się tego nie spodziewał i szczerze mówiąc, to nawet nie wiedział jak na to zareagować. Chciał pomóc dziewczynce, ale w gruncie rzeczy nie był to jego problem, więc kiedy odwróciła się i zaczęła uciekać w kierunku lasu, w ogóle nie zareagował. Wyrzutek wzruszył jedynie ramionami i parsknął cicho pod nosem.
Taki sam jak wszyscy. Czyli jaki? Brzmiało to naprawdę zabawnie z ust kilkulatki i Hakai nie był w stanie sobie nawet wyobrazić co miała na myśli. W każdym razie nie było to nic dobrego i budziło lekkie obrzydzenie u chłopaka. Właściwie w ogóle się nie znali. Widzieli się może przez dwie minuty i nie stanowiło to żadnego problemu, żeby dziewczynka zdążyła go już ocenić. Okropne zachowanie i strach było pomyśleć na jakaś osobę wyrośnie. Hakai nawet nie czuł wyrzutów sumienia, kiedy zostawiał ją na pastwę losu. Może gdyby zjadł ją jakiś wilk, to oszczędziłby problemów potencjalnym adoratorom dziewczynki w przyszłości. Na pewno mieliby bardzo ciekawie z takim ziółkiem.
Wyrzutek odwrócił się powoli w kierunku kapliczki. Było mu głupio, że zrobił taką szopkę przed duchami. Martwym powinno oddawać się należyty szacunek, a nie męczyć ich ludzkimi szopkami.
Shinobi pochylił się do przodu i w lekkim ukłonie przeprosił za swoje zachowanie. Zapach kadzidła była bardzo przyjemny, ale niestety powoli dobiegał końca. Był to jasny znak dla chłopaka, że należy ruszyć w dalszą drogę. Nie było tutaj zbyt wielu ścieżek, więc po prostu ruszył przed siebie.
autor: Hakai
25 cze 2022, o 11:57
Forum: Sakai
Temat: Kodokunayama 孤独な山
Odpowiedzi: 168
Odsłony: 16870

Re: Kodokunayama 孤独な山

Jednego był pewny, dziewczynka na pewno nie była duchem. Pomijając, że było to kompletnie niemożliwe, to dziewczynka zachowywała się zupełnie normalnie. Była wystraszona i zapłakana. Po duchu spodziewałby się czegoś zupełnie innego. Zaczynając od przerażającego zachowania, a kończąc na morderczych intencjach. Żadnej z tych cech nie wyczuł od małolaty, a nie wierzył w aktorskie umiejętności duchów. Właściwie to w ogóle nie wierzył w duchu, chociaż była to bardzo ciekawa teoria i możliwość zobaczenia ich byłaby niesamowitą zdolnością. Obserwować ścieżki jakimi podążają i poznawać historię ich śmierci.
Hakai z trudem powstrzymał się od śmiechu, kiedy dziewczynka odezwała się. Kąciki ust chłopaka delikatnie uniosły się do góry. Nie potrafił powstrzymać wszystkich swoich naturalnych odruchów. Zgubiła się w lesie? Wcale się tego nie spodziewał. Przecież to było proste. Wyglądała bardziej jakby wpadała do jakiejś rzeki, kiedy uciekała przed włochatym wikingiem, chcącym pożreć jej serce. Nie była mokra i troskę uwalona w błocie, ale to pewnie dlatego, że było ciepło i już wyschła.
W jak wielkim szoku był, kiedy historia, która pierwotnie ułożył sobie w głowie okazała się prawda. Brakowało kilku szczegółów, ale była wystarczająco podobna, żeby wywołać małe zamieszanie w głowie Hakaia. To miejsce naprawdę było magiczne. Budziło w shinobi jakiś dziwny szósty zmysł, pozwalający na analizę sytuacji, wykraczającą poza zwykłe ramy postrzegania świata.
Shinobi zmrużył lekko oczy i skupił na dziewczynce. Twarz Hakaia zrobiła się całą czerwona od wstrzymywanego oddechu. Dosłownie chciał wniknąć w umysł małej zguby. Było to tak głupie i zabawne, że nie wytrzymał i wybuchnął głośnym śmiechem, kiedy mała skończyła mówić o duchach. Wyrzutek szybko zrozumiał jak bardzo było to głupie i nie na miejscu, więc przywrócił się do porządku i przybrał poważny wyraz twarzy.
-Duchy nie istnieją. - odparł krótko. Naprawdę to było najlepsze na co potrafił wpaść? Przechylił lekko głowę na bok i spojrzał na dziecko. Ciekawe czy była w tak wielkim szoku, czy może aż tak głupia, że nie rozumiała sytuacji w której się znalazła.
-Czyli wiesz gdzie jesteś i jak wrócić do domu? - zapytał jak najbardziej poważny. Skoro mama nie pozwalała jej tutaj przychodzić, to musiała już kiedyś tu być. Może nawet nie raz i nie dwa. Rodzice mieli w zwyczaju przypominać swoje zakazy za każdym razem, kiedy je złamiemy. Dziewczynka szybko zrozumiała, że nie powinna tutaj być, więc matka musiała jej często przypominać o tym miejscu.
-Widzisz, jesteśmy u podnóża Kodokunayamy i o ile wiem, to tutaj nie straszy, ale faktycznie nie powinnaś tutaj być. Wydaje mi się, że można tu spotkać rzeczy o wiele gorsze od duchów. - wyjaśnił dziecku sytuację. Może popełniał teraz ogromny wychowawczy błąd, a może było zupełnie odwrotnie, ale to nie był jego problem. Hakai rozejrzał się dookoła. Wbrew pozorom w jego słowach było sporo prawdy. Góra czaszki może i była od lat opuszczonym miejscem, ale z drugiej strony to właśnie przyciągało świrów, a oni byli chyba najgorsi. Raz nawet takich spotkał. Pokręcone typki, w których zachowaniu nie było żadnej logiki. Potrafią mordować ludzi tylko po to, żeby złożyć ich serca w ofierze dla fikcyjnych bożków. No pojebane.
autor: Hakai
24 cze 2022, o 13:22
Forum: Sakai
Temat: Kodokunayama 孤独な山
Odpowiedzi: 168
Odsłony: 16870

Re: Kodokunayama 孤独な山

W miejscu takim jak to można było spodziewać się wszystkiego. Dzikich zwierząt grasujących po okolicy, szczątek ludzi będących już częścią ekosystemu, dawno zapomnianych sekt, składających ofiary do najstraszliwszych bóstw, tylko po to, żeby zapewniły dobre plony i ładną pogodę. Samotne zgubione dziecko było chyba ostatnią rzeczą o jakiej w ogóle pomyślał Hakai, a jednak taka okazała się rzeczywistość. Niewielka, drobna dziewczynka przedzierała się przez dziki las w poszukiwaniu – no właśnie czego? Co tutaj robiła. Chociaż podnóża góry czaski znajdowały się na granicy trzech prowincji, to raczej nie biegły tędy szlaki handlowe. Miejsce bitwy było owiane mroczną atmosferą i skutecznie odpychało jakichkolwiek ludzi. No właśnie – ludzi. Shinobi nie wierzył w duchy, ale z jakiegoś powodu, przez głowę przebiegła mu taka myśli. Uchiha podobno w tej wojnie wykazali się wielkim okrucieństwem sięgając pod najgorsze zagrywki z możliwych. Kto wie, czy nie mogliby przypadkiem wykorzystać małej dziewczynki.
Jej bolesny upadek wywołał grymas bólu na twarzy wyrzutka. Takie uderzenie musiało zaboleć, szczególnie małe dziecko. Mając zaledwie kilka lat nie mogła poszczycić się wytrzymałością godną shinobi. Była zwykłą dziewczynką i daleko jej było do napakowanego goryla z mięśniami nawet na czole. Nie można było jej jednak odebrać siły woli. Ta była ogromna i tylko ona mogła popychać tak młodą duszyczkę naprzód. Musiała przejść kawał drogi, żeby się tutaj znaleźć, a mimo to nie poddała się. Wytrwale podążała przed siebie i jak widać opłaciło się, a przynajmniej tak mogło się wydawać. W końcu kogoś spotkała. Pytanie tylko kogo? Dla dziewczynki nie miało to chyba najmniejszego znaczenia. Była tak przerażona, że zaufałaby nawet najwredniejszemu z piratów. Jej uścisk na nogach Hakaia był bardzo silny i wyraźny. Adrenalina robiła swoje. Wyrzutek nie miał serca, żeby odrzucić dziewczynkę, więc mimowolnie schylił się lekko do przodu, żeby sięgnąć jej głowy i poklepał trzy razy na pokrzepienie.
-Nie powinnaś płakać w takim miejscu, jeśli nie chce przyciągnąć uwagi nieproszonych gości. – wzruszył lekko ramionami. Co jak co, ale dwudziestodwulatek kompletnie nie potrafił rozmawiać z dziećmi. Jego idiotyczna rada nie miała żadnego sensu. O jakich gościach w ogóle mówił, zresztą dziewczynce chyba właśnie o to chodziło, żeby ktoś w końcu ją usłyszał. Skoro o tym mowa, to dziwne, że Hakai wcześniej tego nie zrobił. Mała bez trudu zbliżyła się do niego na niebezpiecznie bliską odległość i gdyby nie to że miała kilka lat, to zacząłby ją podejrzewać, a może faktycznie była duchem. Jeśli tak to i tak już pewnie był martwy. Żaden ze zwojów nie mówił jak sobie radzić ze zjawiskami paranormalnymi. Westchnął więc cicho i odsunął ją od siebie, na długość własnych ramion, a potem przykucnął przed nią, zostawiając między nimi spory dystans.
-Co tutaj robisz? Zgubiłaś się? – no Holems z niego nie był. Nawet do Watsona było mu daleko. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że nawet Lestrade był mądrzejszą osobą, a mimo to wypowiedź Hakaia miał jakiś taki swój urok, takiej trochę naiwności, jakby oczekiwał, że mała zaraz przetrze swoje zapłakane policzki i opowie historię swojego życia, o tym jak wybrała się na grzyby z rodzicami z Shinrin, jak pobiegła za dzikim królikiem i poślizgnęła się na mokrej ściółce, spadła z trzymetrowej skarpy i w oddali zobaczyła śmiejącego się z niej małego chłopca. Upokorzona i wściekłą chciała się na nim zemścić, ale ten zniknął gdzieś między drzewami tak jak jej cała rodzina. Chciała zawrócić, ale potknęła się na wystających z ziemi szczątkach bohatera wojny. Przerażona zaczęła uciekać, wpadająca na coraz to starsze koszmary, aż w końcu nie umarła w środku, a spotkanie z Hakaiem było jak zmartwychwstanie dla jej niewinnej duszy.
autor: Hakai
23 cze 2022, o 12:23
Forum: Sakai
Temat: Kodokunayama 孤独な山
Odpowiedzi: 168
Odsłony: 16870

Re: Kodokunayama 孤独な山

Miło było się tak na chwilę zatrzymać, oczyścić myśli i oddać hołd zmarłym. Przez chwilę nawet poczuł się, jakby duchy faktycznie go otaczały. Silniejsze chłodne powiewy wiatru sprawiały, że Hakai miał wrażenie, jakby ktoś delikatnie muskał jego skórę. Nie było to najprzyjemniejsze uczucie. Ciarki przeszyły całe jego ciał, aż wzdrygnął się delikatnie, kiedy doszły do dolnych partii pleców. Mimowolnie skinął się nieco mocniej, jakby chciał oddać duchom jeszcze więcej szacunku niż na to zasługiwali, a zarazem przepraszając ich w duszy za to, że naruszył ich spokój. Nie bez powodu takie miejsca stały opustoszone. Zginęły tu setki jak nie tysiące ludzi i nie wszyscy byli dobrzy, nie wszystkimi kierowały idealistyczne poglądy ratowania bliskich i ojczyzny. Wielu z nich było złych, a wojna była tylko pretekstem do zabijania. Tacy ludzie jeszcze za życia mieli zarezerwowane miejsce w piekle, a po śmierci stawali się prawdziwymi demonami. To właśnie ich obawiał się najbardziej.
Ciemnowłosy wyprostował się powoli i spojrzał prosto w oczy czaszki na szczycie kapliczki. Ślepia jakby zabłysnęły, a Hakai zrobił odruchowo krok do tyłu i o mały włos nie podniósł gardy. Zabawne jakie figle potrafiła płatać wyobraźnia, kiedy człowiek mocno się na czymś skupiał. Niewiele brakowało, a stanąłby do walki z wytworem własnej imaginacji.
Kolejny szelest za plecami sprawił, że Hakai odwrócił głowę za siebie. Przecież to normalne, że w takim miejscu grasowały zwierzęta, więc czego się bał. No właśnie grasowały zwierzęta, a tych jakby mu brakowało. Nie było nawet ptaków, które porozlatywały się, kiedy modlił się w duszy, a przecież byli w lesie. Nie słyszał nawet piskląt wołających rodziców o pokarm – tylko szum wiatru targającego młode liście i rozbijającego się o stare drzewa.
Shinobi oczyścił lekko zarośnięty, kamienny ołtarzyk kapliczki z chwastów i zostawił na nim ledwie tlące się kadzidełko jako znak swojej obecność i na wypadek, gdyby ktoś inny chciał z niego skorzystać. Wstając z kolan, zatrzymał się na moment z twarzą na wysokości czaski. Wpatrując się w nią przez chwilę nos w nos, mruknął coś cicho pod nosem, tak, że tylko on sam był w stanie to usłyszeć. Jeszcze z rok temu pewnie poklepałby ją po łysej potylicy, albo pocałował w nagie czoło. Na szczęście w ostatnim czasie znacznie dorósł i nie bawiły go już takie głupoty.
Ciemnowłosy zarzucił swój niewielki dobytek przez ramie i leniwie ruszył dalej w drogę, rozglądając się na prawo i lewo w poszukiwaniu to nowych historycznych ciekawostek. Mały tobołek ciążył chłopakowi niemiłosiernie. W środku znajdowało się tylko trochę jedzenie i Hakai zastanawiał się, po co właściwie go ze sobą nosił. Rzadko kiedy z niego korzystał, a kiedy był głodny to raczej starał się upolować jakiegoś świeżego królika, czy inne dzikie zwierzę. Nie potrzebował dużo. Nauczył się żyć w bardzo ekonomiczny sposób.
autor: Hakai
22 cze 2022, o 11:18
Forum: Sakai
Temat: Kodokunayama 孤独な山
Odpowiedzi: 168
Odsłony: 16870

Re: Kodokunayama 孤独な山

Wyprawa Hakaia trwała w najlepsze i nie zapowiadało się, żeby prędko powrócił do cywilizacji. Podczas swojej rocznej wyprawy, młody shinobi zwiedził wiele dzikich miejsc, a jeszcze więcej wciąż marzył odwiedzić. Jednym z takich miejsc była góra Kodokunayama. Zaledwie dwanaście lat temu była miejscem wielkiej bitwy, gdzie starły się siły trzech klanów. Historie o tym miejscu, chociaż nie były wcale takie stare to już były owiane legendą i na zawsze zapisały się na kartach historii.
Co właściwie ciągnęło Hakaia w taki miejsce? Chyba najprościej byłoby powiedzieć, że ciekawość i po części była to prawda. Młody wyrzutek chociaż nie był związany z żadnym klanem, to czuł się częścią całej ludzkości. Ludzkości, która przez swoje idiotyczne poglądy doprowadzała właśnie to takich wydarzeń jak wojna. Ciemnowłosy czuł się zobowiązany, żeby poznać historię całego świata, spisać ją i zostawić powszechnie dostępną dla potomnych. Sekrety nie miały sensu. Żadni wiedzy potrafili zabijać się o nią, tylko po to, żeby inni jej nie mieli. Powodowało to tylko i wyłącznie błędne koło, w którym to ludzie tylko walczyli ze sobą o swoje idiotyczne przekonania.
Nie miało to żadnego sensu.
Ludzkość powinna się zjednoczyć, tak jak stało się to w Cesarstwie. Co prawda ich ostatnie poczynania były naprawdę wątpliwe, aczkolwiek samo jego powstanie było dobrym wydarzeniem i zdecydowanie dużo bardziej pokojowym, niż utworzenie pustynnej unii. Sabaku wyraźnie zdominowali tamtejsze klany i pomniejsze szczepy nie miały żadnego wyjścia, jak tylko podporządkować się.
Na świecie brakowało solidnych przywódców. Charyzmatycznych postaci, za którymi poszłyby miliony. Charyzmatycznych ludzi, którzy potrafiliby odłożyć swoje ego na bok i dogadać się dla większego dobra. W czasach shinobi na cywili czyhało wiele, ale to wiele niebezpieczeństw. Szlaki nie były ani trochę bezpieczne. Ludzie potrafili się tam zabijać za garść pieniędzy. Dlatego Hakai tak bardzo unikał głównych dróg. Nie wynikało to ze strachu, a raczej nie chciał nikogo niepotrzebnie skrzywdzić. Nie żeby miał jakieś opory i wątpliwości. Bandyci nie zasługiwali na nic innego.
Ze spokojem w sercu, podróżował już dawno zapomnianymi ścieżkami, wsłuchując się w śpiew ptaków. Prawie na każdym kroku mijał ślady dawnej bitwy. Zniszczone zbroje, zardzewiałe miecze czy nawet porozrzucane kości. W tym całym koszmarze były też mile rzeczy. Nieliczne stare, okultystyczne kapliczki przetrwały to całe pobojowisko, chociaż nie wszystkie w całości. Nie przeszkadzało to Hakaiowi, żeby się przy nich zatrzymywać.
Ciemnowłosy złapał za kawałek starego ostrza i zdrapał trochę kory drzewa do porcelanowego naczynia. Piękny aromat sosny uniósł się w powietrzu, kiedy zapalił proste kadzidło. Chłopaka ogarnęła tak wielka nostalgia, że aż uklęknął na moment, żeby oddać hołd tym wszystkim poległym ludziom. Pewnie żaden z nich na to nie zasługiwał, ale nie miało to żadnego znaczenia. Każdy nosił w sercu swoje własne grzechy i zostanie z nich rozliczony w swoim czasie. Hakai nie miał żadnych podstaw, żeby oceniać innych, kiedy sam nie był najlepszy.
autor: Hakai
8 cze 2022, o 10:44
Forum: Ogłoszenia i Kontakt z Administracją
Temat: Prośby do administracji
Odpowiedzi: 2230
Odsłony: 69950

Re: Prośby do administracji

autor: Hakai
26 lip 2021, o 16:40
Forum: Ogłoszenia i Kontakt z Administracją
Temat: Prośby do administracji
Odpowiedzi: 2230
Odsłony: 69950

Re: Prośby do administracji

autor: Hakai
3 cze 2021, o 00:09
Forum: Rozliczenia PH
Temat: Hakai
Odpowiedzi: 3
Odsłony: 351

Re: Hakai

autor: Hakai
30 maja 2021, o 21:50
Forum: Ogłoszenia i Kontakt z Administracją
Temat: Prośby do administracji
Odpowiedzi: 2230
Odsłony: 69950

Re: Prośby do administracji

autor: Hakai
28 maja 2021, o 17:57
Forum: Gokiburi (Osada Rodu Aburame)
Temat: Siedziba władzy
Odpowiedzi: 252
Odsłony: 19263

Re: Siedziba władzy

Administracja Gokiburi to był jebany żart. Nie mogłem obwiniać przypadkowego użytkownika za ich niekompetencję. Lekko poirytowany użeraniem się z idiotycznymi regułami, przetarłem oczy, starając się ukryć zmęczenie. Kusiło mnie, żeby jeszcze trochę się pokłócić, ale widząc twarz mężczyzny szybko dałem za wygrana. Byłem ciekaw komu przypadłaby nagroda, gdyby jashiniści na prawdę okazali się przestępcami z księgi bingo. Niestety urzędnik w tej kwestii miał równie mało do gadania co ja.
-Nie doszukiwałbym się logiki w ich działania. Może byli niebezpieczni i prezentowali jakiś wyższy poziom, ale nic więcej. Ci goście to byli posrani. Ta sekta do reszty wyprała im mózgi. - szybko sprostowałem sytuację. Z jednej strony kierowałem się tym, że to prawda, z drugiej nie mieliśmy pewności, czy za bandytami nie stała jakaś większa organizacja. Raczej nic na to nie wskazywało, a przynajmniej poszlaki były zbyt małe, żeby jednoznacznie stwierdzić działanie osób trzecich. Nie chciałem jednak, żeby urzędnik doszukiwał się ich na siłę. Jeszcze przyczepiłby się do naszego sposobu działania i zarzucił pójście na łatwiznę, a wcale tak nie było. Nie stchórzyliśmy po wizycie na posterunku. Wręcz przeciwnie dorwaliśmy napastników i szybko wyznaczyliśmy sprawiedliwość.
-Do widzenia. - rzuciłem, krótko na odchodne i skierowałem się za kompanami.
-Skoro jesteśmy w Gokiburi, to mógłbyś nas zaprosić do siebie, a nie wysyłać po karczmach. - zwróciłem się półżartem do robaczego magika. Aburame w Daishi spędził dobrych kilka miesięcy u Toshiro, a kiedy wróciliśmy w rodzinne strony Benisuke, to nie mógł nas zaprosić do siebie. Coś mnie tutaj śmierdziało i nie był to ohydny robal. Po prostu jakiś dzieciak wpadł na genialny pomysł, żeby rozgrzebać gówno.
autor: Hakai
27 maja 2021, o 19:13
Forum: Gokiburi (Osada Rodu Aburame)
Temat: Siedziba władzy
Odpowiedzi: 252
Odsłony: 19263

Re: Siedziba władzy

Słowa urzędnika bardzo szybko przypomniały mi te wszystkie makabryczne widoki z posterunku. Martwy człowiek to nigdy nie był przyjemny obraz, a w strażnicy było jeszcze gorzej. Shinobi nie tylko zostali brutalnie zamordowani, ale równie poddawani okrutnym torturom, a na koniec ich ciała zostały kompletnie zbezczeszczone. Lekki grymas i niewielki niesmak malował się na mojej twarzy, kiedy Toshiro o tym wszystkim opowiadał. Nie mniej jednak słowa Uchihy jedynie utwierdzały mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiliśmy. Ci ludzie nie zasługiwali żeby żyć. Byli pozbawieni jakiegokolwiek moralnego kręgosłupa, wszystko tylko ku czci jakiegoś idiotycznego kultu. Gdybyśmy się nimi nie zajeli, mogliby właśnie mordować jakiegoś niewinnego chłopaka i czuć się kompletnie bezkarnym, bo jedyni ludzie, którzy mogliby ich powstrzymać leżeli martwi na kupce w strażnicy.
-W dzienniku kapitan jedynie wspomniał, że trafili na ślad tych świrów. Niestety oni chyba również sobie z tego zdawali sprawę i zaatakowali pierwsi. Musieli być bardzo pewni swoich umiejętności, biorąc pod uwagę, że poradzili sobie w trzech. - odparłem i wystąpiłem krok do przodu. Rękoma oparłem się o stół i zmierzyłem wzrokiem urzędnika. -Co to za głupota? Możliwe, że właśnie pozbyliśmy się kilku pozycji z księgi i nie możesz nam jej pokazać? Przecież chcemy ją tylko przejrzeć. Myślę, że chociaż tyle nam się należy za wykonanie tego zadania. - chłodnym, lekko podirytowanym spojrzeniem przeszyłem mężczyznę, aż w końcu westchnąłem zrezygnowany i machnąłem ręką dając za wygraną. -Dobra. Lepiej trzymajcie ją pod kluczem dla siebie. Na pewno wyjdzie wam to na lepsze. - nie rozumiałem logiki, za którą się kierowali. Jaki był sens książek bingo, do których nieliczni mieli dostęp. Przecież w interesie wioski powinno być, żeby każdy jej mieszkaniec znał twarze ludzi niebezpiecznych i poszukiwanych na terenie całej prowincji.
-Na wschód od posterunku. Ciężko powiedzieć jak daleko. Myślę, że kilka mil. Gdzieś w tej okolic. - wskazałem palcem na mapę, zaznaczając na niej niewielki okrąg. Ciężko było tak dokładnie wskazać miejsce na mapie. Obszar o promieniu mili, może dwóch powinien być jak najbardziej wystarczający.
autor: Hakai
26 maja 2021, o 17:18
Forum: Gokiburi (Osada Rodu Aburame)
Temat: Siedziba władzy
Odpowiedzi: 252
Odsłony: 19263

Re: Siedziba władzy

W budynku władzy wszystko leżało już w rękach Kutaro. To Aburame przyjmował zadanie i to w jego obowiązku leżało zdanie raportu. No dobra nie leżało, ale tak sobie to tłumaczyłem. Gokiburi było jego wioską i naturalnym było, że to Aburame streści całą historię. Jak jakiś ochroniarz stanąłem pół kroku za Benisuke i założonymi rękoma za plecy, zmierzyłem wzrokiem urzędnika, jak potencjalnego napastnika. Poważny wyraz szybko zniknął z mojej twarzy kiedy zerknąłem na Toshiro. Robaczy magik mógł się poczuć jak prawdziwy szef, co było w sumie zgodne z prawdą biorąc pod uwagę jego rolę w walce na szlaku. Nie musiał nic robić i gdyby nie pchał się jako pierwszy na posterunek to pewnie nawet nie pobrudził sobie rąk.
Zaskoczyło mnie podejście urzędnika. Zmarszczyłem lekko brwi i spojrzałem na niego spod łba. Coś mi się tutaj nie kleiło i nie potrafiłem zrozumieć podejścia wioski. Ich luźne podejście pewnie wynikało z tego, że wysłali nas w tamte strony, ale to wciąż posterunek. Coś złego mogło się na granicy, a po ostatniej wojnie powinni być chyba bardziej ostrożni.
Wersja Kutaro była dobra, powiedziałbym, że nawet bardzo dobra. Chłopak zaczął prosto z mostu, jasno przedstawiając problem, który napotkaliśmy. Urzędnik nie mógł zaprzeczyć, w końcu on sam na początku zlecenia stwierdził, że poseł nie miał żadnego doświadczenia bojowego, co innego z posterunkiem. Robaczy magik prawie jak swoimi robaczkami, pięknie operował słowem balansując na granicy prawdy. Nie, żeby miało to jakieś większe znaczenie. Równie dobrze mogliśmy po prostu nazmyślać, a oni musieli uwierzyć w naszą wersję. Na szczęście Kutaro tego nie robił i zgrabnie kontynuował. Zdecydował się nawet pokazać swoją rękę jako dowód na trudną potyczkę.

-Jeśli macie gdzieś pod ręką księgę bingo z Kaigan i Ryuzaku to możemy na szybko spróbować ją przejrzeć. Może za głowę, któregoś z tych psychopatów została wystawiona nagroda. Co do tego nie ma wątpliwości - nie byli to zwykli bandyci. - wtrąciłem się na koniec. Pewności nie mieliśmy, ale to zawsze jakiś punkt zaczepienia. Zresztą jeśli podobizna, któregoś z nich została uwieczniona na kartach książeczki bingo, to warto było ją wykreślić, a byliśmy jedynymi osobami, które mogły ich rozpoznać i potwierdzić zgon.

Wyszukiwanie zaawansowane