Znaleziono 803 wyniki
Wyszukiwanie zaawansowane
autor: Nana
wczoraj, o 12:07
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 122
Odsłony: 3213
Zamrugała kilkakrotnie słysząc jego imię. Ponownie.
- No tak. Tetsuro - powtórzyła zdając sobie sprawę, że już jej się przedstawił. Przejechała dłonią po długich włosach w nerwowym geście przerzucając je przez ramię. Świetna robota. Teraz na pewno już ogarnął, że jesteś psycholką - pomyślała.
Kiedyś rzuciłaby się na niego w pierwszej sekundzie. Bez sumienia, bez opamiętania. Byłoby jej obojętne kim był, czy miał rodzinę. Zaatakowałaby go bez mrugnięcia. Obojętnie co miał do powiedzenia, czy rzeczywiście był winny. Nie zastanawiałaby się nad konsekwencjami. Nie brałaby pod uwagę, że znajdowali się w obozie liczącym sobie dziesiątki shinobi. Potraktowano by ją jak zdrajcę, jak jej matkę. Może rzeczywiście czas spędzony pod okiem Katsumi trochę ją zmienił? Miała wrażenie, że widziała już za dużo; że przeszła na tyle wiele, że nic nie było w stanie ją złamać. Była pusta. Złość buzowała w tętnicach przyspieszając puls ale nie na tyle, żeby zapomnieć o rzeczywistości. Przynajmniej początkowo. Musiała odejść. Inaczej na pewno spotkanie z nieznajomym skończyłoby się walką, która i tak była pewnie nieunikniona. Dawała mu szansę. Czas na przygotowanie. Obydwoje wiedzieli, że nie mogła tego tak zostawić. Może pojedyncze wspomnienie było dla Tetsuro wystarczającą karą. Może nie znaczyło dla niego nic. Nikt nie gwarantował sukcesu tak ryzykownego zabiegu. A jednak skutki bolały. Niepowodzenie nigdy nie było przyjemne.
Wstała, bo tak było lepiej. Zacisnęła dłonie w pięści robiąc zaledwie jeden krok w przód. Opanuj się - mówiła do siebie w myślach wyobrażając już sobie jak własnymi, smukłymi dłońmi dusiła chłopaka na tej jebanej, drewnianej skrzyni. Wystarczył kolejny krok, gdy nagle poczuła opór. Warknęła pod nosem nagle zaskoczona. Nieświadomie wróciła krok w tył, jej ciało oparło się o bark chłopaka. Jego słowa rozbrzmiały w jej głowie, ciepły oddech drażnił skórę. Od zawsze miała problem z odróżnieniem dobra i zła. Wrogowie i przyjaciele zbyt często zlewali się w jedną całość. Tak jak wtedy, gdy było jej obojętne czy stała w szeregach Saisei czy była podwładnym Antykreatora.
Trzy szybkie oddechy później uścisk nici zelżał. Wraz z odzyskaną władzą nad własnym ciałem odskoczyła od niego jak oparzona. Teraz to jej policzki zabarwiły się na ładny różany kolor, gdy parsknęła cicho pod nosem. Nie bała się go. Chyba nie potrafiła się już bać. Coś jednak w jego tonie sprawiało, że czuła respekt. Może nie same słowa, a jego ryzykowne, stanowcze zachowanie.
- Chcesz umrzeć czy jak - warknęła zmieszana odwracając się do niego bokiem, mając nadzieję, że nie widział jak piekły ją policzki. Bliskość innej osoby była dla niej czymś obcym. Nie miała z nią problemu, dopóki sama kontrolowała sytuację. Teraz jednak, gdy role się odwróciły, była zaledwie młodą dziewczyną, której przeznaczenie zgotowało ciężki los. Jej oczy momentalnie wróciły do normalnego ciemnego koloru. Zaskoczył ją na tyle, że kompletnie wybił z rytmu.
Rzuciła mu mordercze spojrzenie nie mogąc się na takiego idiotę gniewać. Życie było mu chyba nie miłe, jeszcze ją prowokował. Co za. Parsknęła cicho kręcąc w niedowierzaniu głową.
- Widziałeś kiedyś osobę, która nie ma nic do stracenia? - Zaczęła cicho patrząc na niego poważnie. Podeszła do niego ponownie zmniejszając dystans. Jeśli wstał stanęła tuż przed nim; jeśli wciąż siedział, pochyliła się, żeby ich twarze znajdowały się na podobnym poziomie. - Dla takich osób nie ma zbyt wysokiej ceny - dodała uśmiechając się delikatnie. Oddaliła się kilka kroków w tył ruszając w swoją stronę.
Zatrzymała się po chwili spoglądając na niego przez ramię.
- Do zobaczenia, Tetsuro. Następnym razem zaatakuję bez wahania. Bądź gotowy.
autor: Nana
16 kwie 2024, o 20:52
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 122
Odsłony: 3213
Stała tak słuchając nieznajomego chłopaka. Była świadoma jak wiele to dla niego znaczyło, w końcu nie bez powodu wkładał w swoje słowa tyle uczuć; tyle serca. Nie rozumiała dlaczego. Byli przecież sobie obcy. Dwójka shinobi z innych krain, innych wiosek. Nie był jej nic winny. Może właśnie dlatego zdecydowała się go wysłuchać. Miał przyjemny dla ucha głos, ładne oczy. Umilał jej czas. Wewnętrznie protestowała nie chcąc dopuścić do siebie żadnych uczuć. Wszystkie emocje były teraz niepotrzebne; nie na miejscu. Musiała myśleć trzeźwo, z dystansem podchodzić do sytuacji. W innym przypadku pochłonęłaby ją złość. Ta sama, którą słyszała w ryku Lisa podczas walki o przetrwanie. Ludzie i bestie różniły się tylko wyglądem. Każdy z nich miał w sobie potwora. Uśpionego lub nie.
- Kamino nie była mi nic winna. Nigdy nie byłyśmy skłócone lub pogniewane. Każda z nas robiła co musiała, a obydwie walczyłyśmy na polu bitwy z własnej woli. Nie martw się. Ja nie mam jej nic do zarzucenia. Wolałabym, żeby była samolubna, ale to był jej wybór. Tak samo jak Katsumi-sensei - odparła nieświadomie gryząc policzek od środka. Każdy mógł mieć swoje zdanie, jednak nikt nie miał prawa osądzać wyborów innych. Wolałaby, żeby Kamino uciekła i żyła dalej. Żeby mogły kiedyś może żyć razem. Przypominać namiastkę rodziny, dysfunkcyjnej i popsutej. Nie miało to jednak znaczenia. Matka i ciotka wybrały poświęcenie. Szanowała ten wybór. Mimo to wciąż zamierzała zemścić się na tych, którzy je do takiego rozwiązania popchnęli. Wiedziała, że żadna z sióstr nie pochwaliłaby jej zapału; decyzji. Robiła co uważała. To też był zaledwie kolejny wybór i ten należał do niej.
- Masz jakieś imię? - Zapytała w końcu blokując z nim spojrzenie. Zmieniła temat umyślnie doskonale wiedząc, że chłopak tak by jej nie zrozumiał. Byli po prostu tak okrutnie różni. Podeszli do jednej z większych skrzyń, zajęła obok niego miejsce. Słuchała go w milczeniu. Opierając dłonie o drewnianą powierzchnię. Pochyliła się lekko do przodu, a długie kruczoczarne włosy przysłoniły jej twarz.
- Sharingan skrywa w sobie wiele sekretów - przytaknęła. Z każdym kolejnym słowem chłopaka robiło jej się niedobrze. Żołądek plątał się w supełek, kiedy powoli zaczynało do niej docierać. Operacja, przeszczep, wymiana oczu. Na Arenie Sharingan Kamino działał bezproblemowo. Działał dobrze, bo dlatego posiadała opaskę z pieczęcią. Bali się jej oczu. Po operacji jednak ruszyła na pole bitwy. Po to, żeby oczy ją zawiodły. Były to tylko domysły, a jednak ciężar narastający na dole żołądka zaczął jej przeszkadzać. Nie miała pewności. Nie miała dowód. Nie potrzebowała ich. Słuchała dalej czekając.
Mogła to zostawić. Mogła odpuścić. Pójść za rozsądkiem. Zadać więcej pytań i wysłuchać go do końca. Nie byłaby jednak tą samą narwaną Naną, która przysięgła zapierdolić własnego opiekuna, bo ją oszukał. Co z tego, że był jej najbliższą figurą rodzica. Nim się zastanowiła, zaśmiała się cicho. Sucho bez krztyny wesołości. Pochyliła się powoli w stronę chłopaka i z początku mogło się wydawać, że zamierzała odebrać od niego butelkę wody. Wyciągnęła dłonie powoli w jego stronę, i jeśli nie protestował, przyłożyła je płasko do jego policzków, chwytając lekko jego twarz. Nie wkładała w to siły, nie chodziło tutaj o agresję, o przemoc. Chciała mu coś pokazać. Jeśli na nią spojrzał uśmiechnęła się subtelnie. Uśmiech nie ogarnął jednak jej oczu, które rozbłysły czerwienią zakrapianą trzema czarnymi łzami.
Wspomnienie, które mu pokazała było żywe. Barwne i piękne. Ubrane w szkarłatną krew wrogów i brud pola walki. Było to jej wspomnienie, w którym wiatr rozwiewał jej włosy podczas ewakuacji. Przedstawiało Kamino walczącą na polu bitwy. Jak kilkukrotnie starała się użyć swojego Sharingana. Jak jej się nie udawało. Było w niej widać zagubienie. Nie rozumiała co się działo co jakiś czas zasłaniając krwawiące z bólu oczy. W końcu upadła, przeciwnik wykorzystał sytuację. Jej ucięta głowa opadła z głuchym trzaskiem na ziemię tocząc się niedaleko. Nieruchome ciało trupa padło zaraz za nią rozlewając wokół siebie więcej karmazynu. Nie była to ładna śmierć. Raczej pełna zaskoczenia.
Nana zamrugała i jeśli Tetsuro się nie odsunął zbliżyła twarz do jego policzka. Mógł poczuć miękkość jej pełnych ust na swojej skórze w chłodnym, lekkim niczym piórko, pocałunku.
- Zapłacisz za to. Ty. Oni. Wy wszyscy - szepnęła odsuwając się i wstając ze skrzyni. Zamierzała odejść.
Ukryty tekst
autor: Nana
15 kwie 2024, o 21:34
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 122
Odsłony: 3213
Zaogniona sytuacja powoli się rozluźniła, kiedy awanturnik stracił przytomność. Uniosła lekko brwi ku górze spoglądając ukradkiem na Misae. Widocznie nie chciała przedłużać kłótni. Może sama zdawała sobie sprawę, że w pewnym momencie słowa zawodziły; one też miały swoje ograniczenie. Może nie chciała ryzykować.
Po raz ostatni rozejrzała się po zebranych. Tych, których kojarzyła, jak i tych widzianych po raz pierwszy. Zebrała się całkiem spora widownia. Jej tęczówki z następnym mrugnięciem powróciły do normalnego, ciemnego odcieniu. Skinęła głową Masahiro.
- Do zobaczenia - odparła Misae i mówiła całkiem szczerze. Miała dziwne przecięcie, że nie był to koniec ich znajomości. A zaledwie początek.
Zdecydowała się ulotnić, gdzieś poczekać. Nie miało to większego znaczenia. Tak więc odwróciła się na pięcie z zamiarem odejścia, gdy usłyszała swoje imię. Spojrzała na chłopaka, który również stał w pobliżu od jakiegoś czasu.
- Uchiha Nana - przedstawiła się lustrując go ciemnymi tęczówkami. Skinęła głową na bok, bo rozmowa o osobistych sprawach przy tylu słuchaczach była bezpodstawna. Odeszła kilka kroków dalej, jeśli chłopak się zgodził.
Założyła ręce pod biustem stojąc niczym słup soli. Nie wiedziała jak powinna była zareagować. Jak powinna byłaby się czuć. Pewnie normalny człowiek wybrałby wdzięczność. Może smutek. Ona skupiła się na pustce starając się odrzucić od siebie wszelkie negatywne emocje. Dla dobra ślicznego chłopca o zielonych tęczówkach. Dla swojego własnego także. Uniosła jedną brew widząc pojedynczą łzę spływającą po jego policzku. Nie skomentowała tego w żaden sposób. Może znał Kamino lepiej. Może był jej kochankiem? Może kimś z przeszłości? A może nie. W końcu nie znały się aż tak dobrze.
- Moja matka była więźniem. Shinobi o statusie zdrajcy własnego klanu. Wybrała walkę zamiast gnicia w celi - odparła chłodno, chociaż nieprzyjemne uczucie osiadło na dnie jej żołądka. Brzydkie słowa paliły czubek języka. Mówiła prawdę, a jednak bez przekonania. - Dziękuję za przekazanie wiadomości - westchnęła, bo chłopak nic nie wiedział i nie był niczemu winien.
Życzyła jej… szczęścia? Czym do kurwy było niby szczęście?
- Jaka operacja? - Zainteresowała się jednak. W końcu nie przypominała sobie, żeby ani Katsumi ani Kamino na coś chorowały.
autor: Nana
2 kwie 2024, o 23:02
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 122
Odsłony: 3213
Odwzajemniła delikatny uśmiech, kiedy jej tęczówki spotkały się z dwukolorowymi należącymi do Księżniczki Yamanaka. Widziały się zaledwie drugi raz, a ten uśmiech uspokoił ją bez problemu. Skinęła głową wspominając coś, że Keion przesyła pozdrowienia, bo to w końcu on pozwolił jej przynieść tutaj fenka. Wedle życzenia Misae oddała fenka jej ukochanemu stając z nim ramię w ramię. Jej ciemne tęczówki w sekundę przybrały czerwoną barwę, gdy obserwowała całe zajście - na razie biernie. Może i była zaledwie psem czekającym na rozkaz Masahiro. Miała to w dupie. Wszystko przestało mieć większe znaczenie. Przekrzywiła lekko głowę w bok, gdy Misae zdecydowała się zażegnać konflikt. Byłoby zdecydowanie łatwiej, gdyby jej się udało. Tak czy tak zamierzała stać w pogotowiu z oczami wlepionymi w członka Unii, którego nie znała. Spięła się lekko gotowa do walki, gdyby zaszła taka potrzeba.
- Sharingan Kamino nie zadziałał - syknęła do Masahiro stojącego obok. Była to zwykła informacja. Mogła nie znaczyć nic ważnego. Nana przysłuchiwała się rozmowie reszty, z której rozumiała tylko części, wnioskując resztę.
- Nie zostanę na długo - dodała, co było pewnie oczywistością. Straciła całą rodzinę, którą nie tak dawno zyskała. Nic jej tutaj nie trzymało. Była to forma pożegnania. Może szacunku, którego nauczyła ją Katsumi. Nie znała jeszcze ani dnia ani godziny, kiedy zamierzała opuścić szeregi Kotei. Może miało to być jeszcze dzisiaj, może za kilka miesięcy. Może nigdy. Długo było pojęciem względnym, a jednak uczucie bezsilności; braku wartości; braku celu było obezwładniające. Potrzebowała przerwy. Gdzieś w głębi podświadomości zamierzała wrócić do Uchiha, bo gdzie indziej było jej miejsce?
Czekała na dalsze poczynania reszty gotowa do włączenia się, gdyby zaszła taka potrzeba. Piasek nie uszedł jej uwadze, dlatego pozostała czujna i gotowa do obrony lub uniku, jeśli dostałaby rykoszetem.
autor: Nana
2 kwie 2024, o 22:39
Forum: Ogłoszenia Administracyjne
Temat: Wielkanoc 2024
Odpowiedzi: 63
Odsłony: 1160
Gotowanie jajek na pisanki, katon style!
Nazwa Katon: Endan
Ranga D
Pieczęci Smok
Zasięg Max. 10 metrów
Koszt E: 14% | D: 12% | C: 10% | B: 8% | A: 6% | S: 4% | S+: 2%
Statystyki
Dodatkowe Brak
Opis Jutsu polega na stworzeniu płomienia w ustach i wypuszczenia go w formie prostej kuli ognia, bardzo podobnej do tej tworzonych w technikach wyższych rangą. Zaletą tej techniki jest ewidentnie szybkość wykonania powiązana z niewielką ilością pieczęci do złożenia - pozwala to na użycie pocisku jako ataku z zaskoczenia, do dopełnienia w walce kontaktowej albo do szybkiego wykonania z innymi jutsu. Technika jest jednak znacznie słabsza i nie posiada niszczycielskich właściwości innych technik tej rangi.
autor: Nana
26 mar 2024, o 20:43
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 122
Odsłony: 3213
Spojrzała na nieznajomego ze skinieniem głową.
- Uchiha Nana - przedstawiła się. Przez chwilę rozważała oddanie zwierzątka Keinowi, skoro lepiej znał Misae. Dopiero kiedy starszy Uchiha poprosił o medyczną pomoc i pewnie nowopoznany mężczyzna miał nią być zdecydowała się iść przodem. - Poznałyśmy się na trybunach podczas turnieju. Powiem, że przekazuję go w twoim imieniu - dodała i jeśli Keion został z małżeństwem zaczęła się zbierać.
Nie chcąc niczego przedłużać zabrała zwierzątko od mężczyzny. Chciała mieć to już za sobą. Ta wioska, to miejsce, ci ludzie. Chociaż łączył ich wspólny ból; wspólna strata. Chociaż byli jedną wielką rodziną. Czuła się obca. Zawsze była obca. Za każdym razem, gdy znajdywała gdzieś miejsce bardzo szybko okazywało się, że nie był to dom . Może nigdy nie miała takiego znaleźć. Może los próbował jej powiedzieć, że powinna była przestać szukać; że za bardzo odchodziła od swojego pierwotnego celu. Uchiha przecież nie byli znani z ciepłych relacji i wesołej rodzinki. Nie było im dane szczęście. Tylko ból i nienawiść.
Mimo, że przykleiła na usta uprzejmy uśmiech nie potrafiła wyzbyć się myśli, że ten spokój jedynie potęgował jej złość. Rozpierdalało ją od środka, gdy wyczuwała współczucie.
Szybko zabrała zwierzątko idąc w stronę obozowiska. Zaczęła się rozglądać i zapytała kilka postronnych osób o Yamanaka Misae. Młodą kunoichi o ładnej buzi i dwukolorowych tęczówkach. Medyczkę, jak zapamiętała z wydarzeń na Arenie. Towarzyszkę Kyoushiego, którego pewnie miała już nigdy nie zobaczyć. Cierpienie miało wiele wymiarów, a każdy z nich obchodził się z nim na własny sposób.
Jeśli dostrzegła dziewczynę w towarzystwie Masahiro zdecydowała się podejść bliżej.
- Misae-san - zwróciła na siebie jej uwagę niechętnie zajmując jej czas w takim miejscu; podczas takiej tragedii. Nie znała ludzi, którymi otaczała się dziewczyna. Nie zamierzała też im przeszkadzać. - Keion Hayakawa przesyła twoją zgubę - dodała wskazując na wystraszonego fenka w swoich dłoniach. Jeśli rzeczywiście należał do dziewczyny oddała go jej bez zbędnych grzeczności. Spojrzała znacząco na Masahiro, w końcu to dzięki niemu udało jej się porozmawiać po raz ostatni z matką.
Nie zamierzała zabierać im więcej czasu.
Przyszedł czas na pożegnanie.
autor: Nana
19 mar 2024, o 16:15
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 122
Odsłony: 3213
- Azuma.
Azuma?
- Azuma - powtórzyła, bo przecież nie musiał to być ten konkretny chłopiec, którego poznała dawno temu. Przypadkiem. Był pierwszym Uchihą, na którego wpadła po latach spędzonych w Hyuo. Za pewne chodziło o innego Azumę.
Nie dziwiła się rodzicom. Byli dumni ze swojego dziecka, a jednak chcieli jak najbardziej uchronić go przed krzywdą. Pewnie chodziło o miłość rodzicielską, albo jakieś jeszcze inne pobudki, których nie znała.
- Zawdzięczamy im życie - zgodziła się. W końcu Kyoushi uratował ją już drugi raz. I po co? I tak nie była w stanie nic zmienić. Jak zawsze za słaba, żeby zrobić różnicę; żeby ocalić matkę czy kogokolwiek innego. Bezużyteczna. - Byłam częścią grupy szturmowej - odparła. Zdała sobie sprawę, że próbowali jakoś z nią rozmawiać. Załagodzić to co się wydarzyło, może ją pocieszyć. Nie potrzebowała współczucia. Raziło ją w oczy. Nie potrafiła sobie poradzić ze sobą, a pomoc z zewnątrz tylko ją denerwowała. Doceniała ich starania, po prostu nie była jeszcze na nie gotowa. Nigdy nie należała do tych otwartych i rozmownych. Zwłaszcza przed obcymi.
Wyciągnęła dłoń w stronę zwierzątka dając mu obwąchać swoje palce. Jeśli jej pozwolił przyłożyła ją do małej główki głaszczącą miękkie futerko. Spróbowała wciąć fenka na ręce i jeśli zwierzątko chciało przytuliła je do siebie. Było śliczne i słodkie. Samo w sobie oooo jej nerwy.
- Spróbuję odnaleźć właścicielkę. Może jest gdzieś w obozie - zdecydowała wstając. W zależność czy fenek chciał z nią pójść ruszyła na poszukiwania Misae. Pożegnała się z rodzicami Azumy, bo pewnie miała dołączyć do nich później. Nie była najlepsza w rozmowie. Zdecydowanie łatwiej było jej od niej uciec.
autor: Nana
17 mar 2024, o 21:03
Forum: Ogłoszenia Administracyjne
Temat: Dzień Kobiet i Mężczyzn 2024
Odpowiedzi: 39
Odsłony: 1234
Moja postać nie ma wielu znajomości. Nie ma ani przyjaciół ani wrogów wśród graczy. Od dawna gram sama, ale nie znaczy to, że jest mniej ciekawie.
Przede wszystkim wybieram i dziękuję Hoshi. Za poświęcony czas, tysiące pomysłów i przede wszystkim odratowanie mojej postaci (i mojej gry na forko). Gdyby nie ona pewnie bym z wami nie została, a Nana nie uzyskałaby rodzinnej tragedii w jednym. Jeszcze raz dziękuję.
Jako NPC wybieram siostry Uchiha. Ciocia Katsumi, która stała się autorytetem Nany. Jej nauczycielką i pewnym rodzajem mostu między nią a klanem. Oraz oczywiście mama Kamino, z którą relacja była krótka i burzliwa, ale chyba najbardziej rodzicielska o jaką mogłabym prosić.
Jako gracza wybieram Kijosza, który dzielnie walczył w obronie Sogen i kontynentu. Podobał mi się mały zakład o ilość zabitych dzikich niczym z Władcy Pierścieni. Było wesoło, nawet jeśli skończyło się porażką. A szkoda, bo kolejny zakład byłby przecież jeszcze ciekawszy.
Na koniec osoby, które już nie grają Toshiro i Kutaro i nasz trójkąt przyjacielsko miłosny na fabule oraz Aki, żebyś w końcu wrócił łobuzie do grania.
No i Soueia za urozmaicenie eventu na Arenie, kiedy moja postać została całkiem sama.
autor: Nana
17 mar 2024, o 20:47
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 122
Odsłony: 3213
Nie zamierzała zostawać na długo, a jednak nie planowała też wyruszać od razu. Potrzebowała zabrać się do drogi. I może to zdrowy rozsądek przekonał ją do pozostania, a może dwójka starszych ludzi tknęła jakąś część jej duszy, która wciąż pamiętała dwójkę przebranych rodziców, którzy opiekowali się nią jako małą dziewczynką.
Westchnęła z lekkim uśmiechem, który nie obejmował jej oczu. W tym czasie nikomu z klanu Uchiha nie było przecież do śmiechu.
- Nie mogę zostać na długo - zaczęła spoglądając na małżeństwo jedno po drugim. - Wybieram się w okolice Szczytów. Ale pomogę wam dopóki nie wyruszę. Następne kilka dni - zdecydowała spontanicznie. Miała wrażenie, że nic więcej tu na nią nie czekało. Im dłużej zostawała wśród Uchiha tym ciężej było jej wyruszyć. Momentami zastanawiała się czy nie mogłaby zostać tutaj na zawsze. Ustatkować. Poznać miłego chłopca o łobuzerskim uśmiechu. Zamieszkać w niewielkiej chatce na granicach Sogen. Założyć rodzinę i zapomnieć o tym kim była. Dlaczego zdecydowała się walczyć, dlaczego wciąż szukała zemsty i siły, bo jedno wiązało się z drugim. Wtedy przypominała sobie spadającą głowę Kamino na barwioną krwią przeciwników ziemię. Ryk kota walczącego w tle z lisem, który poświęcił się dla ich dobra. Dla ewakuacji. Wyzwanie, które jej rzucił jeszcze zanim wyruszyli na pole bitwy. Kto wygrał i zabił większą ilość dzikich? Przypominała sobie mężczyznę, który zmasakrował jej dom rodzinny i wywiózł ją daleko od swoich. Wychował niczym swoje dziecko w kłamstwie. Sensei.
Może jakaś jej część nie chciała zostawiać członków klanu samych. Nigdy nie posądzała się o sentymentalność. To wina Katsumi, zdała sobie sprawę. Kolejnej osoby, której miała już nie zobaczyć. Uczucia były słabością. Tak uczono ją całe życie i powoli zaczynała rozumieć dlaczego. Musiała się ich pozbyć. Musiała je wyłączyć. Musiała skupić się tylko na swoim celu. Miała nadzieję, że ojciec mógł jej w tym pomóc.
Nie próbowała ukrywać tego co się działo. Jej mina wyrażała pewnie wszystko, ale nie szukała współczucia. Nie potrzebowała ich żalu. Sposób w jaki na nią patrzyli jedynie ją drażnił. Jak by miała się zaraz rozkleić. Jak by miała pęknąć. Przypominała popsute nauczycie, z którego wylewała się woda. Nie dało się go już naprawić. Ale ona nie potrzebowała naprawy. Potrzebowała narzędzi, żeby spełnić swoje cele.
- Jak nazywa się wasz syn? - Zmieniła w końcu temat, bo im dłużej nad wszystkim myślała tym bardziej rósł w niej gniew. Coraz częściej zaczynała szukać winnych. Winnych, których lista tylko rosła. Sensei, dzicy, dowództwo Sogen, które wysłało ich wszystkich na rzeź. Reszta świata, która pozwoliła im umrzeć broniąc kontynentu. Wszyscy powinni zapłacić. Cierpieć. Cały jebany świat miał płakać z bólu. I ta jedna ostatnia natarczywa myśl, dlaczego Sharingan matki ją zawiódł.
Była zepsuta. Nie pasowała do reszty. Tam gdzie inni się smucili, w niej rosła tylko nienawiść. Niczym czarna choroba oplatała każdą cząstkę jej ciała. Czy istniało jakieś lekarstwo? Czy rzeczywiście miała stoczyć się na samo dno i spróbować pociągnąć za sobą resztę.
Jej uwagę przykuło małe zwierzątko wystające z kieszeni mężczyzny. Przekręciła lekko głowę jak by się nad czymś zastanawiała. Duże uszy, śliczna buzia i miękkie futerko.
- Widziałam go kiedyś. Należał do pewnej kunoichi - przypomniała sobie, kiedy wpadła na nią na trybunach. Dawno temu podczas Turnieju. Teraz tamte czasy wydawały jej się takie odległe.
autor: Nana
6 mar 2024, o 20:18
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 122
Odsłony: 3213
Nie potrafiła się odnaleźć. Coraz większa ilość ludzi jedynie ją podkurwiała. Wszyscy szeptali o tym co stało się na polu bitwy, więc czemu nikt nie mówił o poświęceniu Kamino? Co stało się z Katsumi i dlaczego do kurwy jeszcze nie dotarła do wioski? Była rozdrażniona, zła i zmęczona. Nie wiedziała co to za uczucie rozdzierało ją od środka. Nigdy przedtem go nie czuła. Nigdy nie znała. Żal. Czuła po prostu żal. Powinna była wrócić do walki. Może gdyby nie zrezygnowała; gdyby nie przestała walczyć udałoby się jej uratować matkę. Obojętnie czy było to fizycznie możliwe. Żal bolał zamieniając smutek w złość. Nie należała do osób, które płakały łatwo. Zdecydowanie jednak zbyt prędko przychodziła jej złość. Jako forma ochrony przed bardziej bolącymi uczuciami.
Tułała się po obozowisku unikając większości osób. Nie potrzebowała towarzystwa. Była zbyt zła, mogła zrobić komuś nieumyślnie krzywdę. Jeśli w którymś momencie udało jej się znaleźć kogoś znajomego z klanu zapytała:
- Słyszałeś co stało się z Katsumi?
Wiedząc, że odpowiedź na pewno nie była zadowalająca. Czasami niewiedza pozostawała zbawienna. Coraz mniej widziała sens w zostaniu tutaj na dłużej. Powinna była odejść, ale czy miała siłę zaczynać na nowo? Ponownie od zera. Kiedyś nie przejęłaby się stratą. Straciła w życiu na tyle dużo, żeby przyzwyczaić się do uczucia pustki. Teraz jednak, gdy przez ostatnie miesiące uczyła się bycia po prostu zwykłą dziewczyną na nowo; wszystko wracało ze zdwojoną siłą. Nie potrafiła wyłączyć emocji. Mogła je tylko przebudować w gniew.
Mogła zostać. Mogła też odejść.
autor: Nana
26 lut 2024, o 21:35
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [EVENT] - Finał
Odpowiedzi: 166
Odsłony: 4275
Większość drogi przesiedziała w ciszy. Nie było ani humoru do rozmów, ani nastroju. Przegrali i pewnie to zalegało gdzieś na dnie czaszki wszystkich przetrwałych. Każdy miał swoje problemy; swoje żałoby. Nana poświęciła się swojej. Nie myślała za wiele, starała się po prostu egzystować. Z miejsca do miejsca. Nie sprawdzała drogi, nie wiedziała gdzie się znajdowali ani dokąd zmierzali. Słowa dowódcy brzmiały gdzieś w oddali. Nie potrafiła się na nich skupić.
Gdy dotarli rozprostowała skostniałe ciało. Zmęczone walką mięśnie, brudne ubranie i rany, chociaż niegłębokie. Bok wciąż dawał jej się we znaki, ale nie bolał na tyle, na ile by chciała. Ból przywoływał do rzeczywistości. Sprawiał, że skupiało się na bardziej przyziemnych kwestiach. Przeciągnęła się schodząc z ptaka, bez którego nie udałoby im się dostać na tak długą odległość.
Przechodząc obok zebranych nie zwróciła na nikogo specjalną uwagę. Dopiero, gdy mijała Takeru zatrzymała się na chwilę.
- Kamino zginęła - powiedziała mu tak okrutnie obojętnym tonem, który nie pasował do tego co czuła w środku. Nie pasował do wewnętrznego bólu, który przyćmiewał ten fizyczny. Był nieuleczalny, a podobno czas uśmierzał rany. Nigdy ich jednak nie goił. - Jej Sharingan nie zadziałał i to nie z powodu braku chakry - dodała wciąż mając przed oczami obraz ścinanej głowy turlającej się po brudnym od krwi polu bitwy. Widziała jej chakrę. Tyle potrafiła dostrzec swoim Sharinganem i to nie ona była tutaj problemem. Jej oczy były popsute, tylko czemu?
Wyminęła mężczyznę ruszając dalej, jeśli znalazła po drodze medyka skierowała się do niego, żeby wyleczyć swoje rany. Potem spróbowała znaleźć coś do jedzenia i miejsce do odpoczynku. Chociaż fizycznego.
1. Rozmowa z Tageru.
2. Poszukanie medyka = wyleczenie ran?
3. Odpoczynek
Techniki i Chakra
Wiedza:
Eq:
1 kabura przypięta na pasku na prawym udzie, 1 torba pod pasem z kimona na plecach. Pochwa z kataną na plecach.
autor: Nana
21 lut 2024, o 17:06
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [EVENT] - Finał
Odpowiedzi: 166
Odsłony: 4275
Nie czuła smutku. Nie było jej też przykro. Z pewnym opóźnieniem wpatrywała się w upadające bezwładnie ciało skąpane w czerwonych kroplach cieknącej krwi. Głowa upadła z głuchym (za pewne) trzaskiem na obłoconą ziemię. Dlaczego jej oczy zawiodły? Nie czuła ani smutku ani żalu, bo w tym momencie nie czuła nic. Niedowierzanie i szok zawładnęły nią całkowicie. Pozostawiając pustą niczym wielokrotnie podziurawiona, przeciekająca waza. Bezużyteczna. Straciła poczucie czasu. Ostatni raz spojrzała na przeciwnika, który wykorzystał sytuację. Nie poświęciła mu więcej uwagi. Musiała tylko zapamiętać jak wyglądał. Czerwone tęczówki wyblakły do standardowego matowego odcienia czerni. Nie było jej zimno, chociaż przemoknięte i ubrudzone ubranie przykleiło się do jej zmęczonego ciała. Wiatr targał poplątanymi włosami, gdy przelatywali nad polem bitwy. Nad cmentarzem poległych. Zmieszanych trupów. I teraz ciężko było zliczyć ilu odegrało wrogów, a ilu sojuszników. Po śmierci wszyscy wyglądali tak samo.
Nie znała Kamino tak dobrze, jak by sobie tego życzyła. Jak zawsze w życiu zabrakło czasu. Nie była to kochająca matka, która ją wychowała. Nie była też nieczułą, która by ją porzuciła. Zrobiła to co uważała za słuszne i Nana nie chowała urazy. Wtedy, gdy uciekały wspólnie z turnieju zawdzięczała jej własne życie. Jej i walczącemu teraz Jinchuriki, którego ogromną kocią chakra była wyczuwalna nawet stąd. Czy zawdzięczała mu swoje życie ponownie?
Nie chciała tęsknić za osobą, którą poznała i od razu straciła. Nie chciała czuć czegokolwiek, bo niestety czuła za dużo. Za mocno. Przekleństwo Uchiha. Dopiero, kiedy powoli zaczynała rozumieć co oznaczało mieć rodzinę. Zaśmiała się cicho, pod nosem, pewnie przerażając tym swoich towarzyszy siedzących na ptaku. Miała ich reakcję w dupie. Los ponownie śmiał się jej w twarz. Uchiha byli niebezpieczni - tak nauczono ją od dzieciństwa. Zabijali siebie wzajemnie i powinna była trzymać się od nich z daleka. Nigdy jednak nie należała do tych posłusznych uczennic, które słuchały się dorosłych. Czy właśnie przed tym próbował uchronić ją sensei? Przed przywiązaniem i bólem, które się z tym wiązało.
Nienawiść przychodziła jej zbyt łatwo. Było to wszechogarniające uczucie, dzięki któremu czuła, że żyła. Otwierało ponownie zmęczone powieki. Dawało siłę i przede wszystkim pomagało odnaleźć cel. Kierunek, w którym mogła podążyć. Mogła odpuścić i zrezygnować. Mogła też dać się zawładnąć złości gnieżdżącej się na dole czaszki. Rozsadzającej głowę od środka. Ktoś to wszystko zaplanował. Ktoś ją tam wysłał. Ktoś wysłał tam ich wszystkich. Ktoś doprowadził do wojny. Ktoś ją rozpoczął. Ktoś zaatakował i ktoś się bronił. Kto był jednak winny?
I pomimo tego co przeżywała w środku, co rozpierdalało ją od wewnątrz; świat się nie zatrzymał. Nie był główną postacią powieści, a zaledwie nic nie znaczącym pionkiem, jednym z wielu, które poległy lub przetrwały dzisiejszą noc. Z dziwnym spokojem wpatrywała się w walczące daleko Bijuu. Było w nich coś satysfakcjonującego. Jak by naprawdę myślały, że cokolwiek miało jeszcze jakieś znaczenie.
Chciało jej się wrzeszczeć. Z niemocy, z bólu, ze złości i frustracji. Zamiast tego milczała.
Było niebezpiecznie, gdy ekspresyjna z natury osoba stawała się dziwnie cicha.
1. Odwrót
Techniki i Chakra
Wiedza:
Eq:
1 kabura przypięta na pasku na prawym udzie, 1 torba pod pasem z kimona na plecach. Pochwa z kataną na plecach.
autor: Nana
18 lut 2024, o 16:40
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [EVENT] - Finał
Odpowiedzi: 166
Odsłony: 4275
- Przetrwaj! - Wydarła się ile tchu w płucach. Nie wiedziała czy Kamino ją usłyszała, nie odwróciła się, żeby sprawdzić. Doskonale zdawała sobie sprawę, że gdyby chociaż zerknęła nie byłaby w stanie uciec. Nie podbiegłaby do Takashiego próbując go za sobą wytaskać w bezpieczniejsze miejsce. Była egoistką od dzieciństwa nastawioną tylko i wyłącznie na przetrwanie. Nigdy nie przypuszczała, że kiedykolwiek nadejdzie dzień, w którym zacznie jej zależeć także na przetrwaniu kogoś innego. Nie tylko i wyłącznie swoim. Wkurwiał ją fakt, że gdy w końcu chociaż odrobinę otworzyła się na świat ten postanowił odpłacić się tylko bólem i cierpieniem. Czy właśnie to miał na myśli Sensei ostrzegając, żeby unikała klanu Uchiha jak ognia? Że nic dobrego miało jej tutaj nie spotkać? Może rzeczywiście miał rację.
Gdyby nie Osamu pewnie zasłoniłaby się przed atakiem dzikich na wpół przytomnym ciałem Takashiego. Obydwoje mieli dużo szczęścia. W końcu udało im się dotrzeć i załadować na pełnego odlatującego ptaka. Wzbijając się w powietrze wpatrywała się w pole bitwy. W resztki ognia, w dym i stosy spalonych ciał. Czerwone tęczówki spoglądały na dzieło ludzkie, którego nie dało się już naprawić. Na walkę, która nie miała ani zwycięzców ani przegranych.
Pojedyncza łza zakręciła się w jej oku spływając samoistnie po bladym policzku. Nie były to czarne łzy jak w przypadku Kamino, a jednak bolały tak samo. Smakowały tak samo gorzko. Porażką na końcówce języka. Próbowała Sharinganem śledzić przebieg wydarzeń.
Obserwowała koniec.
Koniec, za który ktoś musiał zapłacić. Ktoś był odpowiedzialny za to całe cierpnie, za wszystkich poległych. Z każdą sekundą jej lista wrogów tylko się powiększała. Nie potrafiła na niczym się skupić. Była zaledwie młodą kobietą, która doświadczyła w życiu jedynie bólu, porażki i samotności. Wiedziała, że Kamino i Katsumi chciały jej ulżyć. Chciały jej pomóc i uratować te zszargane resztki człowieczeństwa, które pozostawił w niej zdradziecki Sensei, które rozdeptał Toshiro i rozdmuchał Kutaro. A jednak one także poskładały ją jedynie do połowy tylko po to, żeby umrzeć (?) i pozwolić jej się rozpaść na nowo. Umierała w środku z jedną myślą. Musiała znaleźć ostatniego człowieka, który mógł jej pomóc. Musiał jej pomóc zemścić się na nich wszystkich.
Ktoś był odpowiedzialny. Ktoś musiał jej za to wszystko zapłacić.
1. Odwrót
Techniki i Chakra
Wiedza:
Eq:
1 kabura przypięta na pasku na prawym udzie, 1 torba pod pasem z kimona na plecach. Pochwa z kataną na plecach.
autor: Nana
10 lut 2024, o 13:36
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [EVENT] - Finał
Odpowiedzi: 166
Odsłony: 4275
Wszystko działo się zaskakująco szybko. Zaraz przed tym, jak zakończyła się historia spalonego Mamoru, odwróciła się, żeby zacząć się bronić przed grupką nadciągających wrogów. Nie zdążyła jednak zareagować, gdy dosięgły ich płomienie jednego z sojuszników. Całe dwie sekundy zajęło jej zrozumienie, kto jej pomógł. Zresztą nie pierwszy raz.
- Kamino! - Krzyknęła za kobietą czując dziwny uścisk w żołądku. Ostatnio widziała rodzicielkę w całkiem innych okolicznościach. W zimnej więziennej celi. Bez perspektywy na wolność i jakąkolwiek przyszłość. Zdecydowała się odkupić swoje winy, czy przyszłą poświęci własne życie dla dobra sprawy? Doskonale znała odpowiedź. Obydwa jednocześnie. - Mamo - zawołała jeszcze ciszej zdając sobie sprawę, że jej wołanie zagłuszone ferworem walki najprawdopodobniej nie miało możliwości dotarcia do kobiety. Zaklęła pod nosem ruszając w stronę oddalająca się od walczących Bijuu. Nie potrafiła zdefiniować tego co czuła. Chciała znaleźć jakieś wyżej położone miejsce. Punkt, z którego łatwiej byłoby się jej zorientować w terenie. Odkąd zatraciła się w walce nie śledziła innych zdarzeń na polu bitwy. Kto wygrywał?
Biegnąc zauważyła leżącego mężczyznę. Czerwone tęczówki szybko zlokalizowały Takashiego. Przeklęła pod nosem ruszając w stronę leżącego mężczyzny. Cały czas szukała potencjalnie rozstawionych notek wybuchowych i schowanych w pobliżu wrogów. Szukała zasadzki. Jeśli jej nie zauważyła spróbowała podbiec do Takashiego, chwycić go za fraki i zarzucić sobie jego ramię na swój kark.
- Kurwa obudź się! - Ryknęła mu mało delikatnie do ucha próbując go obudzić. Skupiła się na przesłaniu chakry do stóp, żeby łatwiej było jej poruszać się po błotnistej ziemi. Jeśli jej się udało ruszyła z balastem w stronę ptaków. W międzyczasie wyciągnęła dwa shurikeny mieląc je w wolnej dłoni gotowa do obrony, gdyby ktoś ich zaatakował. Jej pierwszym odruchem byłoby runięcie na ziemię wraz z Takashim. Jeśli jednak widziałaby, że dotarcie do ptaków staje się niemożliwe zostawiłaby balast ratując siebie. Na początku jednak próbowała mu pomóc. Cały czas skanowała otoczenie Sharinganem gotowa do uniku i obrony.
1. Odwrót
Techniki i Chakra
Wiedza:
Eq:
1 kabura przypięta na pasku na prawym udzie, 1 torba pod pasem z kimona na plecach. Pochwa z kataną na plecach.
autor: Nana
3 lut 2024, o 17:06
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [EVENT] - Finał
Odpowiedzi: 166
Odsłony: 4275
Nie należała do tych strategów, którzy wcześniej przygotowywali wiele różnych możliwości; mieli dużo planów i potencjalnych wyników walki. Wręcz przeciwnie. Od zawsze skupiała się na walce w pełni, dając się ponieść chwili. Walczyła przede wszystkim bazując na instynkcie i improwizacji. Teraz również nie było inaczej. W ostatnim momencie udało jej się uniknąć ataku przeciwnika. Technika przeniosła ją z dala pola widzenia chłopaka. Przetarła oczy klnąc cicho pod nosem, bo notce wciąż udało jej się ją oślepić. A wiadomo, że bez Sharingana nie była sobą. Jak typowa przedstawicielka swojego klanu polegała na nim aż za bardzo. Nie zdążyła nawet się zastanowić od razu przechodząc do ostatniego ataku. Wypluła ogromną kulę ognia patrząc jak ta paliła wszystko na swojej drodze. Wykończyła się prawie całkowicie z chakry, ale nie miało to znaczenia. Chciała zakończyć pojedynek; patrzeć jak jej przeciwnik płonął. I w końcu ewakuować się z dala od walczących bestii.
Wyprostowała się z triumfem patrząc na swoje dzieło. Dym palił jej płuca przy każdym oddechu, utrudniając także pole widzenia. Dostrzegła mężczyznę leżącego na ziemi. Powinna była go wykończyć. Byłby to zaledwie akt dobrej woli. Pomogłaby mu, uśmierzyła ból i pozwoliła odejść. Tak, była to zdecydowanie lepsza opcja. Bezpieczniejsza, bo nie szukałby zemsty. Przekrzywiła lekko głowę spoglądając na otoczenie. Upewniła się, że w okół niej, jak i w pobliżu przeciwnika nie walały się jakieś nieproszone notki czy linki. Skanowała czerwonymi tęczówkami otoczenie i dopiero, gdy była pewna że nic jej nie zagrażało spojrzała ostatni raz na mężczyznę.
ODWRÓT.
Może jej się przesłyszało?
ODWRÓT!
Słyszała krzywki przestraszonych ludzi, nawoływania wojowników, ostatnie dźwięki walki, ryk bestii i skwierczący, dopalający się ogień poparzonych walających się wszędzie ciał. Przetarła zmęczoną i brudną od ziemi i dymu twarz robiąc jeden krok w stronę leżącego przeciwnika. Powinna go była dobić.
- Do następnego spotkania, nieznajomy - rzuciła tak, żeby ją usłyszał. Z uśmiechem na ustach odwróciła się cofając. Mogłaby go wykończyć i nie chodziło tutaj o litość. Raczej respekt. Okazał się godnym przeciwnikiem, więc zamiast dokończyć to co zaczęła zapragnęła znowu kiedyś z nim zawalczyć.
- Nazywam się Uchiha Nana. Zapamiętaj - dodała. Była ostrożna, gdyby ten postanowił ją jeszcze zaatakować zamierzała zrobić od razu unik. Jednak jej priorytetem był odwrót, który unosił się w powietrzu. Tak więc ruszyła ile sił w nogach oddalając się od pola bitwy. Wykonując kolejny rozkaz, ratując siebie. Rozglądała się za sojusznikami, którym można by było pomóc cały czas biegnąc z powrotem.
Ilu zginęło? Ilu jeszcze miało zginąć?
1. Odwrót
Techniki i Chakra
Wiedza:
Eq:
1 kabura przypięta na pasku na prawym udzie, 1 torba pod pasem z kimona na plecach. Pochwa z kataną na plecach.