Znaleziono 811 wyników
Wyszukiwanie zaawansowane
autor: Nana
wczoraj, o 23:10
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 148
Odsłony: 3949
Fabuła po evencie.
Czas płynął wyjątkowo szybko. Godziny zamieniały się w kolejne dni. Każdy jeden wyglądający dokładnie tak samo. Utracone rodziny, niegojące się rany, ból i smutek. Była też gdzieś nadzieja na nowe jutro. Na odbudowanie tego co utracone i zdobycie tego co odebrane. Nie widziała jej. Nie dostrzegała pozytywów spod grubej kopuły żalu, na jaki sobie pozwoliła. Była zgorzkniała widząc jak inni mieszkańcy samozwańczej wioski sobie radzili. Jak próbowali doszukać się szczęścia. Czym ono w ogóle było, kiedy umysł spowijały czarne chmury niczym choroba, której nie dało się uciec. Każdy miał swoje demony, jednak niektóre bywały bardziej niebezpieczne; bardziej groźne.
Wezwana od razu ruszyła do namiotu dowództwa. Chociaż nic nie trzymało jej już z klanem wciąż pozostawał w tym miejscu. Dobrowolnie. Może z sentymentu? Sama nie rozumiała swoich pobudek. Mogła odejść i pewnie nikt nie miałby jej tego za złe. Nikt by nie zatęsknił; nikt by się nie przejął. Była zaledwie weteranem wojennym. Kunoichi walczącą w imię Uchiha podczas pierwszej walki o Mur, jak i drugiego starcia z dzikimi. Odnalezioną córką, uczennicą byłej Shirei-kan. Została, bo tak chciałaby Katsumi. Tylko głupiec trzymał się rad zmarłych. Skoro była taka mądra czemu oddała wysłane życie za innych? Poświęcenie czy idiotyzm? Nie mogła oceniać ciotki. W końcu sama stanęła do walki w obronie Kotei i to nie jeden raz. Coś w klanie przyciągało. Niewidzialna siła; zew powołania. Obrony i walki.
Wchodząc do środka rozejrzała się po chaosie, z jakim musieli mierzyć się dowodzący. Od razu zauważyła siedzącego, młodego mężczyznę. Ruszyła w tamtym kierunku. Skinęła głową i zajęła miejsce tak jak sobie życzył.
- Żyję - odpowiedziała po prostu, bo przecież miała więcej szczęścia niż reszta poległych. Trupów jednej i drugiej ze stron. - Pomagam przy paleniu zwłok, żeby zapobiec epidemii - tak przynajmniej powiedział jej oddział medyczny, gdy wraz z innymi paliła ciała tych, których nie udało się odratować.
-
- Spojrzała na Uchihę siedzącego na przeciwko. Widziała ich różnicę. To jak on wierzył w swoją pracę, w to całe poświęcenie i oddanie sprawie. Czy ona też mogła wierzyć? Chciała zemsty. Chciała zapłaty. W pewnym momencie ich drogi mogą się przeciąć. Mogą stanąć po przeciwnej stronie. Wciąż jednak dzielili wspólny cel. Zemsta na dzikich. Ale czy na pewno?
- Ja również chciałam z tobą porozmawiać, Masahiro-dono - zaakcentowała tak jak by życzyła sobie tego Katsumi. W końcu wpajała jej do głowy hierarchię miesiącami. Miał rację, nie było czasu do stracenia. - Proszę. Zacznij
autor: Nana
21 kwie 2024, o 19:32
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 148
Odsłony: 3949
Ryzyko było uzależniające. Sama doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Kiedy adrenalina paliła w naczyniach krwionośnych wzmagając tętno. Walka, ryzyko i zabawa, bo dla niektórych shinobi była to jedyna forma rozrywki. Jedyna możliwość na wylądowanie uczuć i emocji. Tych mniej pozytywnych.
Byli od siebie całkiem różni. Tetsuro przypominał kogoś kim mogłaby się stać, gdyby Hiro nie pozbył się jej przybranych rodziców; gdyby miała szansę na normalne dzieciństwo. W Hyuo każdy dzień był walką o przetrwanie. W pojedynkę jak i w grupie. Dlatego nie potrafiła nic innego. Tylko walczyć. Samotność często okazywała się jedynym towarzystwem. Wraz z mrozem i chłodem wzburzonych fal otaczających wyspę. Było w tym coś pięknego i uspokajającego. Teraz jednak, odkąd przybyła na ląd wszystko otaczał jedynie ogień. Ogień wojny, walki i myśli. Palił wszystko i wszystkich na swojej drodze. Ona wciąż pozostała. Na jak długo? Musiała wykorzystać pożytecznie czas, który jej darowano. Bohater, któremu zawdzięczała życie już po raz drugi. Czy przewracałby się teraz w grobie wiedząc, że zamierzała się mścić. I to może właśnie na tych wszystkich ludziach, których obronił?
Tetsuro miał ciepły uśmiech. Taki, pod naporem którego topniało pewnie wiele dziewczęcych serc. Nie zamierzała dać się zwieźć. Byli wrogami, nawet jeśli do tego momentu walczyli po tej samej stronie. To co stało się z Kamino nie miało zostać zapomniane. Nie dopóki oddychała. Może i wydoroślała na tyle, żeby nie rzucać się na obcego chłopca w akcie desperacji i nie próbować go zamordować po środku wioski. Nie zmieniało to jednak faktu, że podjęła już decyzję. Uprzedziła go, nie mógł mieć jej nic za złe. Przy następnym spotkaniu staną do walki. Jaki miał być jej wynik? Do walki, ale czy tylko.
Odwróciła się robiąc ponownie jeden krok. Nici zatrzymały ją w miejscu. Warknęła tym razem już znacznie wkurzona. Mogła darować mu raz. Spięła się momentalnie w odruchu szarpiąc ramionami, próbując się uwolnić. Świetnie idiotko, odwracaj się plecami do przeciwnika częściej - skarciła się w myślach za lekceważenie chłopaka. Może i wydawał się łagodny, był jednak shinobi. Dopiero, gdy poczuła jego ciepły oddech na skórze zamarła. Wstrzymała na krótką chwilę oddech. Nie ruszyła się przez dosłownie te kilka sekund, gdy jego usta dotknęły wrażliwej skóry. Przyjemny dreszcz przebiegł wzdłuż kręgosłupa. Nieświadomie odchyliła lekko głowę w bok, żeby miał łatwiejszy dostęp do odsłoniętego skrawka jej szyi.
Zmrużyła powieki wpatrując się w niego ze złością. Odruchowo przygryzła dolną wargę czując jak skóra na szyi parzyła. Policzki wciąż zabarwione na różany kolor kontrastowały z zaciśniętymi dłońmi w pięści.
- Pierdol się - syknęła, chociaż kąciki jej ust uniosły się nieznacznie. Rozbawiona, jak by całą tą sytuacją była jakąś walniętą komedią. Musiała odjeść, i też tak zrobiła, ale czy rzeczywiście obydwoje tego chcieli? Ruszyła przed siebie szybkim krokiem nie odwracając się za siebie.
Zt
autor: Nana
17 kwie 2024, o 12:07
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 148
Odsłony: 3949
Zamrugała kilkakrotnie słysząc jego imię. Ponownie.
- No tak. Tetsuro - powtórzyła zdając sobie sprawę, że już jej się przedstawił. Przejechała dłonią po długich włosach w nerwowym geście przerzucając je przez ramię. Świetna robota. Teraz na pewno już ogarnął, że jesteś psycholką - pomyślała.
Kiedyś rzuciłaby się na niego w pierwszej sekundzie. Bez sumienia, bez opamiętania. Byłoby jej obojętne kim był, czy miał rodzinę. Zaatakowałaby go bez mrugnięcia. Obojętnie co miał do powiedzenia, czy rzeczywiście był winny. Nie zastanawiałaby się nad konsekwencjami. Nie brałaby pod uwagę, że znajdowali się w obozie liczącym sobie dziesiątki shinobi. Potraktowano by ją jak zdrajcę, jak jej matkę. Może rzeczywiście czas spędzony pod okiem Katsumi trochę ją zmienił? Miała wrażenie, że widziała już za dużo; że przeszła na tyle wiele, że nic nie było w stanie ją złamać. Była pusta. Złość buzowała w tętnicach przyspieszając puls ale nie na tyle, żeby zapomnieć o rzeczywistości. Przynajmniej początkowo. Musiała odejść. Inaczej na pewno spotkanie z nieznajomym skończyłoby się walką, która i tak była pewnie nieunikniona. Dawała mu szansę. Czas na przygotowanie. Obydwoje wiedzieli, że nie mogła tego tak zostawić. Może pojedyncze wspomnienie było dla Tetsuro wystarczającą karą. Może nie znaczyło dla niego nic. Nikt nie gwarantował sukcesu tak ryzykownego zabiegu. A jednak skutki bolały. Niepowodzenie nigdy nie było przyjemne.
Wstała, bo tak było lepiej. Zacisnęła dłonie w pięści robiąc zaledwie jeden krok w przód. Opanuj się - mówiła do siebie w myślach wyobrażając już sobie jak własnymi, smukłymi dłońmi dusiła chłopaka na tej jebanej, drewnianej skrzyni. Wystarczył kolejny krok, gdy nagle poczuła opór. Warknęła pod nosem nagle zaskoczona. Nieświadomie wróciła krok w tył, jej ciało oparło się o bark chłopaka. Jego słowa rozbrzmiały w jej głowie, ciepły oddech drażnił skórę. Od zawsze miała problem z odróżnieniem dobra i zła. Wrogowie i przyjaciele zbyt często zlewali się w jedną całość. Tak jak wtedy, gdy było jej obojętne czy stała w szeregach Saisei czy była podwładnym Antykreatora.
Trzy szybkie oddechy później uścisk nici zelżał. Wraz z odzyskaną władzą nad własnym ciałem odskoczyła od niego jak oparzona. Teraz to jej policzki zabarwiły się na ładny różany kolor, gdy parsknęła cicho pod nosem. Nie bała się go. Chyba nie potrafiła się już bać. Coś jednak w jego tonie sprawiało, że czuła respekt. Może nie same słowa, a jego ryzykowne, stanowcze zachowanie.
- Chcesz umrzeć czy jak - warknęła zmieszana odwracając się do niego bokiem, mając nadzieję, że nie widział jak piekły ją policzki. Bliskość innej osoby była dla niej czymś obcym. Nie miała z nią problemu, dopóki sama kontrolowała sytuację. Teraz jednak, gdy role się odwróciły, była zaledwie młodą dziewczyną, której przeznaczenie zgotowało ciężki los. Jej oczy momentalnie wróciły do normalnego ciemnego koloru. Zaskoczył ją na tyle, że kompletnie wybił z rytmu.
Rzuciła mu mordercze spojrzenie nie mogąc się na takiego idiotę gniewać. Życie było mu chyba nie miłe, jeszcze ją prowokował. Co za. Parsknęła cicho kręcąc w niedowierzaniu głową.
- Widziałeś kiedyś osobę, która nie ma nic do stracenia? - Zaczęła cicho patrząc na niego poważnie. Podeszła do niego ponownie zmniejszając dystans. Jeśli wstał stanęła tuż przed nim; jeśli wciąż siedział, pochyliła się, żeby ich twarze znajdowały się na podobnym poziomie. - Dla takich osób nie ma zbyt wysokiej ceny - dodała uśmiechając się delikatnie. Oddaliła się kilka kroków w tył ruszając w swoją stronę.
Zatrzymała się po chwili spoglądając na niego przez ramię.
- Do zobaczenia, Tetsuro. Następnym razem zaatakuję bez wahania. Bądź gotowy.
autor: Nana
16 kwie 2024, o 20:52
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 148
Odsłony: 3949
Stała tak słuchając nieznajomego chłopaka. Była świadoma jak wiele to dla niego znaczyło, w końcu nie bez powodu wkładał w swoje słowa tyle uczuć; tyle serca. Nie rozumiała dlaczego. Byli przecież sobie obcy. Dwójka shinobi z innych krain, innych wiosek. Nie był jej nic winny. Może właśnie dlatego zdecydowała się go wysłuchać. Miał przyjemny dla ucha głos, ładne oczy. Umilał jej czas. Wewnętrznie protestowała nie chcąc dopuścić do siebie żadnych uczuć. Wszystkie emocje były teraz niepotrzebne; nie na miejscu. Musiała myśleć trzeźwo, z dystansem podchodzić do sytuacji. W innym przypadku pochłonęłaby ją złość. Ta sama, którą słyszała w ryku Lisa podczas walki o przetrwanie. Ludzie i bestie różniły się tylko wyglądem. Każdy z nich miał w sobie potwora. Uśpionego lub nie.
- Kamino nie była mi nic winna. Nigdy nie byłyśmy skłócone lub pogniewane. Każda z nas robiła co musiała, a obydwie walczyłyśmy na polu bitwy z własnej woli. Nie martw się. Ja nie mam jej nic do zarzucenia. Wolałabym, żeby była samolubna, ale to był jej wybór. Tak samo jak Katsumi-sensei - odparła nieświadomie gryząc policzek od środka. Każdy mógł mieć swoje zdanie, jednak nikt nie miał prawa osądzać wyborów innych. Wolałaby, żeby Kamino uciekła i żyła dalej. Żeby mogły kiedyś może żyć razem. Przypominać namiastkę rodziny, dysfunkcyjnej i popsutej. Nie miało to jednak znaczenia. Matka i ciotka wybrały poświęcenie. Szanowała ten wybór. Mimo to wciąż zamierzała zemścić się na tych, którzy je do takiego rozwiązania popchnęli. Wiedziała, że żadna z sióstr nie pochwaliłaby jej zapału; decyzji. Robiła co uważała. To też był zaledwie kolejny wybór i ten należał do niej.
- Masz jakieś imię? - Zapytała w końcu blokując z nim spojrzenie. Zmieniła temat umyślnie doskonale wiedząc, że chłopak tak by jej nie zrozumiał. Byli po prostu tak okrutnie różni. Podeszli do jednej z większych skrzyń, zajęła obok niego miejsce. Słuchała go w milczeniu. Opierając dłonie o drewnianą powierzchnię. Pochyliła się lekko do przodu, a długie kruczoczarne włosy przysłoniły jej twarz.
- Sharingan skrywa w sobie wiele sekretów - przytaknęła. Z każdym kolejnym słowem chłopaka robiło jej się niedobrze. Żołądek plątał się w supełek, kiedy powoli zaczynało do niej docierać. Operacja, przeszczep, wymiana oczu. Na Arenie Sharingan Kamino działał bezproblemowo. Działał dobrze, bo dlatego posiadała opaskę z pieczęcią. Bali się jej oczu. Po operacji jednak ruszyła na pole bitwy. Po to, żeby oczy ją zawiodły. Były to tylko domysły, a jednak ciężar narastający na dole żołądka zaczął jej przeszkadzać. Nie miała pewności. Nie miała dowód. Nie potrzebowała ich. Słuchała dalej czekając.
Mogła to zostawić. Mogła odpuścić. Pójść za rozsądkiem. Zadać więcej pytań i wysłuchać go do końca. Nie byłaby jednak tą samą narwaną Naną, która przysięgła zapierdolić własnego opiekuna, bo ją oszukał. Co z tego, że był jej najbliższą figurą rodzica. Nim się zastanowiła, zaśmiała się cicho. Sucho bez krztyny wesołości. Pochyliła się powoli w stronę chłopaka i z początku mogło się wydawać, że zamierzała odebrać od niego butelkę wody. Wyciągnęła dłonie powoli w jego stronę, i jeśli nie protestował, przyłożyła je płasko do jego policzków, chwytając lekko jego twarz. Nie wkładała w to siły, nie chodziło tutaj o agresję, o przemoc. Chciała mu coś pokazać. Jeśli na nią spojrzał uśmiechnęła się subtelnie. Uśmiech nie ogarnął jednak jej oczu, które rozbłysły czerwienią zakrapianą trzema czarnymi łzami.
Wspomnienie, które mu pokazała było żywe. Barwne i piękne. Ubrane w szkarłatną krew wrogów i brud pola walki. Było to jej wspomnienie, w którym wiatr rozwiewał jej włosy podczas ewakuacji. Przedstawiało Kamino walczącą na polu bitwy. Jak kilkukrotnie starała się użyć swojego Sharingana. Jak jej się nie udawało. Było w niej widać zagubienie. Nie rozumiała co się działo co jakiś czas zasłaniając krwawiące z bólu oczy. W końcu upadła, przeciwnik wykorzystał sytuację. Jej ucięta głowa opadła z głuchym trzaskiem na ziemię tocząc się niedaleko. Nieruchome ciało trupa padło zaraz za nią rozlewając wokół siebie więcej karmazynu. Nie była to ładna śmierć. Raczej pełna zaskoczenia.
Nana zamrugała i jeśli Tetsuro się nie odsunął zbliżyła twarz do jego policzka. Mógł poczuć miękkość jej pełnych ust na swojej skórze w chłodnym, lekkim niczym piórko, pocałunku.
- Zapłacisz za to. Ty. Oni. Wy wszyscy - szepnęła odsuwając się i wstając ze skrzyni. Zamierzała odejść.
Ukryty tekst
autor: Nana
15 kwie 2024, o 21:34
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 148
Odsłony: 3949
Zaogniona sytuacja powoli się rozluźniła, kiedy awanturnik stracił przytomność. Uniosła lekko brwi ku górze spoglądając ukradkiem na Misae. Widocznie nie chciała przedłużać kłótni. Może sama zdawała sobie sprawę, że w pewnym momencie słowa zawodziły; one też miały swoje ograniczenie. Może nie chciała ryzykować.
Po raz ostatni rozejrzała się po zebranych. Tych, których kojarzyła, jak i tych widzianych po raz pierwszy. Zebrała się całkiem spora widownia. Jej tęczówki z następnym mrugnięciem powróciły do normalnego, ciemnego odcieniu. Skinęła głową Masahiro.
- Do zobaczenia - odparła Misae i mówiła całkiem szczerze. Miała dziwne przecięcie, że nie był to koniec ich znajomości. A zaledwie początek.
Zdecydowała się ulotnić, gdzieś poczekać. Nie miało to większego znaczenia. Tak więc odwróciła się na pięcie z zamiarem odejścia, gdy usłyszała swoje imię. Spojrzała na chłopaka, który również stał w pobliżu od jakiegoś czasu.
- Uchiha Nana - przedstawiła się lustrując go ciemnymi tęczówkami. Skinęła głową na bok, bo rozmowa o osobistych sprawach przy tylu słuchaczach była bezpodstawna. Odeszła kilka kroków dalej, jeśli chłopak się zgodził.
Założyła ręce pod biustem stojąc niczym słup soli. Nie wiedziała jak powinna była zareagować. Jak powinna byłaby się czuć. Pewnie normalny człowiek wybrałby wdzięczność. Może smutek. Ona skupiła się na pustce starając się odrzucić od siebie wszelkie negatywne emocje. Dla dobra ślicznego chłopca o zielonych tęczówkach. Dla swojego własnego także. Uniosła jedną brew widząc pojedynczą łzę spływającą po jego policzku. Nie skomentowała tego w żaden sposób. Może znał Kamino lepiej. Może był jej kochankiem? Może kimś z przeszłości? A może nie. W końcu nie znały się aż tak dobrze.
- Moja matka była więźniem. Shinobi o statusie zdrajcy własnego klanu. Wybrała walkę zamiast gnicia w celi - odparła chłodno, chociaż nieprzyjemne uczucie osiadło na dnie jej żołądka. Brzydkie słowa paliły czubek języka. Mówiła prawdę, a jednak bez przekonania. - Dziękuję za przekazanie wiadomości - westchnęła, bo chłopak nic nie wiedział i nie był niczemu winien.
Życzyła jej… szczęścia? Czym do kurwy było niby szczęście?
- Jaka operacja? - Zainteresowała się jednak. W końcu nie przypominała sobie, żeby ani Katsumi ani Kamino na coś chorowały.
autor: Nana
2 kwie 2024, o 23:02
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 148
Odsłony: 3949
Odwzajemniła delikatny uśmiech, kiedy jej tęczówki spotkały się z dwukolorowymi należącymi do Księżniczki Yamanaka. Widziały się zaledwie drugi raz, a ten uśmiech uspokoił ją bez problemu. Skinęła głową wspominając coś, że Keion przesyła pozdrowienia, bo to w końcu on pozwolił jej przynieść tutaj fenka. Wedle życzenia Misae oddała fenka jej ukochanemu stając z nim ramię w ramię. Jej ciemne tęczówki w sekundę przybrały czerwoną barwę, gdy obserwowała całe zajście - na razie biernie. Może i była zaledwie psem czekającym na rozkaz Masahiro. Miała to w dupie. Wszystko przestało mieć większe znaczenie. Przekrzywiła lekko głowę w bok, gdy Misae zdecydowała się zażegnać konflikt. Byłoby zdecydowanie łatwiej, gdyby jej się udało. Tak czy tak zamierzała stać w pogotowiu z oczami wlepionymi w członka Unii, którego nie znała. Spięła się lekko gotowa do walki, gdyby zaszła taka potrzeba.
- Sharingan Kamino nie zadziałał - syknęła do Masahiro stojącego obok. Była to zwykła informacja. Mogła nie znaczyć nic ważnego. Nana przysłuchiwała się rozmowie reszty, z której rozumiała tylko części, wnioskując resztę.
- Nie zostanę na długo - dodała, co było pewnie oczywistością. Straciła całą rodzinę, którą nie tak dawno zyskała. Nic jej tutaj nie trzymało. Była to forma pożegnania. Może szacunku, którego nauczyła ją Katsumi. Nie znała jeszcze ani dnia ani godziny, kiedy zamierzała opuścić szeregi Kotei. Może miało to być jeszcze dzisiaj, może za kilka miesięcy. Może nigdy. Długo było pojęciem względnym, a jednak uczucie bezsilności; braku wartości; braku celu było obezwładniające. Potrzebowała przerwy. Gdzieś w głębi podświadomości zamierzała wrócić do Uchiha, bo gdzie indziej było jej miejsce?
Czekała na dalsze poczynania reszty gotowa do włączenia się, gdyby zaszła taka potrzeba. Piasek nie uszedł jej uwadze, dlatego pozostała czujna i gotowa do obrony lub uniku, jeśli dostałaby rykoszetem.
autor: Nana
2 kwie 2024, o 22:39
Forum: Ogłoszenia Administracyjne
Temat: Wielkanoc 2024
Odpowiedzi: 73
Odsłony: 1388
Gotowanie jajek na pisanki, katon style!
Nazwa Katon: Endan
Ranga D
Pieczęci Smok
Zasięg Max. 10 metrów
Koszt E: 14% | D: 12% | C: 10% | B: 8% | A: 6% | S: 4% | S+: 2%
Statystyki
Dodatkowe Brak
Opis Jutsu polega na stworzeniu płomienia w ustach i wypuszczenia go w formie prostej kuli ognia, bardzo podobnej do tej tworzonych w technikach wyższych rangą. Zaletą tej techniki jest ewidentnie szybkość wykonania powiązana z niewielką ilością pieczęci do złożenia - pozwala to na użycie pocisku jako ataku z zaskoczenia, do dopełnienia w walce kontaktowej albo do szybkiego wykonania z innymi jutsu. Technika jest jednak znacznie słabsza i nie posiada niszczycielskich właściwości innych technik tej rangi.
autor: Nana
26 mar 2024, o 20:43
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 148
Odsłony: 3949
Spojrzała na nieznajomego ze skinieniem głową.
- Uchiha Nana - przedstawiła się. Przez chwilę rozważała oddanie zwierzątka Keinowi, skoro lepiej znał Misae. Dopiero kiedy starszy Uchiha poprosił o medyczną pomoc i pewnie nowopoznany mężczyzna miał nią być zdecydowała się iść przodem. - Poznałyśmy się na trybunach podczas turnieju. Powiem, że przekazuję go w twoim imieniu - dodała i jeśli Keion został z małżeństwem zaczęła się zbierać.
Nie chcąc niczego przedłużać zabrała zwierzątko od mężczyzny. Chciała mieć to już za sobą. Ta wioska, to miejsce, ci ludzie. Chociaż łączył ich wspólny ból; wspólna strata. Chociaż byli jedną wielką rodziną. Czuła się obca. Zawsze była obca. Za każdym razem, gdy znajdywała gdzieś miejsce bardzo szybko okazywało się, że nie był to dom . Może nigdy nie miała takiego znaleźć. Może los próbował jej powiedzieć, że powinna była przestać szukać; że za bardzo odchodziła od swojego pierwotnego celu. Uchiha przecież nie byli znani z ciepłych relacji i wesołej rodzinki. Nie było im dane szczęście. Tylko ból i nienawiść.
Mimo, że przykleiła na usta uprzejmy uśmiech nie potrafiła wyzbyć się myśli, że ten spokój jedynie potęgował jej złość. Rozpierdalało ją od środka, gdy wyczuwała współczucie.
Szybko zabrała zwierzątko idąc w stronę obozowiska. Zaczęła się rozglądać i zapytała kilka postronnych osób o Yamanaka Misae. Młodą kunoichi o ładnej buzi i dwukolorowych tęczówkach. Medyczkę, jak zapamiętała z wydarzeń na Arenie. Towarzyszkę Kyoushiego, którego pewnie miała już nigdy nie zobaczyć. Cierpienie miało wiele wymiarów, a każdy z nich obchodził się z nim na własny sposób.
Jeśli dostrzegła dziewczynę w towarzystwie Masahiro zdecydowała się podejść bliżej.
- Misae-san - zwróciła na siebie jej uwagę niechętnie zajmując jej czas w takim miejscu; podczas takiej tragedii. Nie znała ludzi, którymi otaczała się dziewczyna. Nie zamierzała też im przeszkadzać. - Keion Hayakawa przesyła twoją zgubę - dodała wskazując na wystraszonego fenka w swoich dłoniach. Jeśli rzeczywiście należał do dziewczyny oddała go jej bez zbędnych grzeczności. Spojrzała znacząco na Masahiro, w końcu to dzięki niemu udało jej się porozmawiać po raz ostatni z matką.
Nie zamierzała zabierać im więcej czasu.
Przyszedł czas na pożegnanie.
autor: Nana
19 mar 2024, o 16:15
Forum: [Event] Ostatnia Bitwa o Kōtei
Temat: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Odpowiedzi: 148
Odsłony: 3949
- Azuma.
Azuma?
- Azuma - powtórzyła, bo przecież nie musiał to być ten konkretny chłopiec, którego poznała dawno temu. Przypadkiem. Był pierwszym Uchihą, na którego wpadła po latach spędzonych w Hyuo. Za pewne chodziło o innego Azumę.
Nie dziwiła się rodzicom. Byli dumni ze swojego dziecka, a jednak chcieli jak najbardziej uchronić go przed krzywdą. Pewnie chodziło o miłość rodzicielską, albo jakieś jeszcze inne pobudki, których nie znała.
- Zawdzięczamy im życie - zgodziła się. W końcu Kyoushi uratował ją już drugi raz. I po co? I tak nie była w stanie nic zmienić. Jak zawsze za słaba, żeby zrobić różnicę; żeby ocalić matkę czy kogokolwiek innego. Bezużyteczna. - Byłam częścią grupy szturmowej - odparła. Zdała sobie sprawę, że próbowali jakoś z nią rozmawiać. Załagodzić to co się wydarzyło, może ją pocieszyć. Nie potrzebowała współczucia. Raziło ją w oczy. Nie potrafiła sobie poradzić ze sobą, a pomoc z zewnątrz tylko ją denerwowała. Doceniała ich starania, po prostu nie była jeszcze na nie gotowa. Nigdy nie należała do tych otwartych i rozmownych. Zwłaszcza przed obcymi.
Wyciągnęła dłoń w stronę zwierzątka dając mu obwąchać swoje palce. Jeśli jej pozwolił przyłożyła ją do małej główki głaszczącą miękkie futerko. Spróbowała wciąć fenka na ręce i jeśli zwierzątko chciało przytuliła je do siebie. Było śliczne i słodkie. Samo w sobie oooo jej nerwy.
- Spróbuję odnaleźć właścicielkę. Może jest gdzieś w obozie - zdecydowała wstając. W zależność czy fenek chciał z nią pójść ruszyła na poszukiwania Misae. Pożegnała się z rodzicami Azumy, bo pewnie miała dołączyć do nich później. Nie była najlepsza w rozmowie. Zdecydowanie łatwiej było jej od niej uciec.