Rozmowa z obcymi postaciami przybrała nowy wymiar. Po pierwsze Ario dowiedział się, że to niejaki Nue jest sprawcą zamieszania. Czyli jednak bestia, a raczej jakiś przywołaniec rzeczywiście zerwał się z jakiegoś miejsca i teraz grasował swobodnie. To dawało już jakiś zalążek planu. Kunisaku patrzył nadal na swoich rozmówców w sposób niewzruszony, ale to chyba właśnie jego swobodna postawa jeszcze tutaj sprawiała, że nie ruszyli na siebie.
- Odkąd wioska cywili została zaatakowana, to jest moja sprawa. - powiedział na tyle stanowczo, ile jego ton dawał radę, jednakże tym razem patrzył na nich obu. Raz na jednego, potem na drugiego. - Wydaje mi się, ze wiem kim jesteś...Skaczący po górach. Interesujący przydomek, ale nie zamierzam oceniać.
Salamandra wyprostowała się, po czym zaczęła zdrapywać się z pleców Ario i krążyć po ziemi, wokół jego nogi, gdy wysłuchiwał drugiego z przybyszów. Ten chyba był bardziej w gorącej wodzie kąpany.
- To mamy wspólny cel. Jednakże nim o tym, powiedziałeś coś co mnie zaciekawiło. Osoby z czerwonymi oczami to klan Uchiha. Co oni tutaj robili? - zapytał, ponieważ z tego co się orientował, to akurat Ci mają dość dużo pracy na swoich terenach.
W każdym razie Ario przez chwilę się zastanawiał co zrobić w obecnej sytuacji. Nie musiał gonić ludzi bo i tak nie mieli gdzie wracać. Miał komfort czasowy...jakiś.
- W porządku, zrobimy w takim razie tak. - wyprostował rękę i wskazał palcem w kierunku Jaskini. - Na grocie zamontowałem pieczęć, która sprawi, że bestia nie opuści tego obszaru. Mogę Was wpuścić do środka, co też uczynię. Wtedy Wy zapieczętujecie bestię, skoro według tego co mówicie - jest ona pod...waszą kontrolą. Nie interesujecie mnie Wy, skoro nie Wy zaatakowaliście wioskę, ale bestia jest zagrożeniem, które wyeliminuję. Nie widzę jednak problemu, żebyście zapieczętowali ją zgodnie z tym co mówicie. - Ario zrobił przerwę, spoglądając na nich. Jego wzrok wydawał się przeszywać ich na wylot. - Tutaj jest bardzo wilgotne powietrze, więc to nie są tak twarde skały, jak mogłoby się wydawać. Jeżeli bestia będzie się szarpała i próbowała siłowo opuścić grotę, to zawali na siebie górę i prawdopodobnie zginie na miejscu. W związku z tym możecie iść pierwsi i spróbować załatwić temat po swojemu. Jeżeli Wam się nie powiedzie, dokończę pracę i pozbędę się potwora. Tylko, nie wiem czy uda mi się zapieczętować taką bestię, nigdy nie próbowałem. Specjalizuję się w bardziej pomniejszych celach. Mogę Wam również pomóc, jeżeli czujecie, że przyda się pomoc, aby szybciej rozwiązać problem. - powiedział po czym zrobil pauzę. - Albo możemy się tutaj zmierzyć, wybór nalezy do Was.
Znaleziono 2259 wyników
- 2 gru 2024, o 09:42
- Forum: Soso
- Temat: Szlak transportowy
- Odpowiedzi: 355
- Odsłony: 31744
- 2 gru 2024, o 09:18
- Forum: Antai
- Temat: Południowy posterunek
- Odpowiedzi: 20
- Odsłony: 704
Re: Południowy posterunek
Kimkolwiek był Twój przeciwnik, czekał na Twój ruch w przyczajonej przykucniętej pozycji. Dziewczyna wydawała się przyglądać Tobie i nie robić żadnych pochopnych ruchów. Ty nie zamierzałeś jednak czekać niewiadomo na co i odrazu przeszedłeś do dalszego ataku. Wytworzyłeś tym razem wiele wiązek i zaatakowałeś z kilku stron naraz.
Dziewczyna odruchowo zaczęła uciekać w taki sposób, by jak najbardziej zwiększyć dzielący Was dystans. Niestety, była zdecydowanie za wolna jak na Twoje pioruny, stąd musiała ponownie wytworzyć różową chakrę, która zablokowała część obrażeń, jednak koniec końców przebiłeś się i ponownie zraniłeś ją, wyrzucając jeszcze dalej. Tym razem jednak gdy wstała, jej maska była uszkodzona i widziałeś kawałek jej twarzy.
Dziewczę było około 40-50 metrów od Ciebie i zaczęła biec po okręgu, w taki sposób, by zbliżyć się chyba do zakładników, przy których byłes. Mogłeś albo próbowac ją gonić, albo czekać na jej ruch. Chyba, że miałes jakiś swój pomysł.
- 26 lis 2024, o 08:06
- Forum: Soso
- Temat: Szlak transportowy
- Odpowiedzi: 355
- Odsłony: 31744
Re: Szlak transportowy
Wnętrze jaskini wydawało się być przez coś zamieszkane, ale i całe leże potwora, którym była dziwna dolina, zaczęła zastanawiać Ario. Jakim cudem ktoś osiedlił się tak blisko tego "czegoś", a także starał się przypomnieć, jakie zwierzęta mogą to przypominać. Klon badający jaskinię zamierzał dalej sprawdzać wnętrze jaskini, ponieważ prędzej czy później Kunisaku musiał sobie to wszystko poskładać jakoś w całość.
Ruch na polanie zaś przykuł uwagę patrolującego klona, jednak ten nie zamierzał przechodzić do ataku. Cała sytuacja wydawała się zbyt surrealistyczna, by mogła być prawdziwa, więc tym bardziej Ario wraz z klonami zachowywali pozorną czujność, bo sam czuł się w pełni sił po przeprowadzonej wcześniej operacji. W związku z tym klon Ario, zaczął się wycofywać w taki sposób, by mieć przed sobą dziwną postać, a samem się cofać. Zamierzał dojść do skał i pomału wdrapać się na nie, by mieć widok na cały obszar i tym samym na samego oryginalnego Ario, który akurat został powitany przez...no właśnie, sam nie wiedział co.
Pacynkarz stanął przed postaciami, które szły w jego kierunku. W związku z tym nie musiał dalej przejmować się poszukiwaniami, bo prawdopodobnie to czego szukał samo postanowiło się ukazać. Tylko teraz cała legenda mu się ponownie nie zaczynała sklejać. Skoro go widzieli, czemu w takim razie nie zaatakowali go jak osady? Jaka konspiracja stała za tym wszystkim? Ario patrzył jak zawsze swoim obojętnym wzrokiem w kierunku nieznajomych. Salamandra na jego barku spoczywała bez ruchu, jednak Ario wystrzelił nić chakry, by podpiąc się pod swojego małego towarzysza, który mimo, że był tylko tworem, to towarzyszył Ario w obu wojnach. Salamandra [Marionetka A] miała podnieść łeb i otworzyć paszczę, ukazując wystający pręt.
- Ario Kunisaku, Sentoki Ayatsuri. - przedstawił się, sięgając do kieszeni i wyciągając medalion ninja, by ukazać go im w pełnej krasie. Następnie szybkim ruchem schował go, jednak nie wyciągał żadnych zwojów. Czuł, że jeszcze ich nie potrzebuje. - Nim wydam osąd, chcę się dowiedzieć, czemu zaatakowaliście osadę pod górą. Widziałem zniszczenia i widziałem ich samych uciekających przed Wami. To nie jest lud walczący, a zwykli pasterze i rolnicy, także czekam na wyjaśnienie. - powiedział, a jego głos nie pasował zdecydowanie do postawy. Chociaż Ario mógł przypominać najeżonego kota, który w każdej chwili jest gotowy do ruszenia na wroga, tak jego głos i wzrok wydawał się być zupełnie beznamiętny. W głowie miał kilka scenariuszy do reakcji, tak wejście bezpośrednio w przeciwników, jak wycofanie się do bezpieczniejszej pozycji - zależnie od ruchu nieznajomych.
Ruch na polanie zaś przykuł uwagę patrolującego klona, jednak ten nie zamierzał przechodzić do ataku. Cała sytuacja wydawała się zbyt surrealistyczna, by mogła być prawdziwa, więc tym bardziej Ario wraz z klonami zachowywali pozorną czujność, bo sam czuł się w pełni sił po przeprowadzonej wcześniej operacji. W związku z tym klon Ario, zaczął się wycofywać w taki sposób, by mieć przed sobą dziwną postać, a samem się cofać. Zamierzał dojść do skał i pomału wdrapać się na nie, by mieć widok na cały obszar i tym samym na samego oryginalnego Ario, który akurat został powitany przez...no właśnie, sam nie wiedział co.
Pacynkarz stanął przed postaciami, które szły w jego kierunku. W związku z tym nie musiał dalej przejmować się poszukiwaniami, bo prawdopodobnie to czego szukał samo postanowiło się ukazać. Tylko teraz cała legenda mu się ponownie nie zaczynała sklejać. Skoro go widzieli, czemu w takim razie nie zaatakowali go jak osady? Jaka konspiracja stała za tym wszystkim? Ario patrzył jak zawsze swoim obojętnym wzrokiem w kierunku nieznajomych. Salamandra na jego barku spoczywała bez ruchu, jednak Ario wystrzelił nić chakry, by podpiąc się pod swojego małego towarzysza, który mimo, że był tylko tworem, to towarzyszył Ario w obu wojnach. Salamandra [Marionetka A] miała podnieść łeb i otworzyć paszczę, ukazując wystający pręt.
- Ario Kunisaku, Sentoki Ayatsuri. - przedstawił się, sięgając do kieszeni i wyciągając medalion ninja, by ukazać go im w pełnej krasie. Następnie szybkim ruchem schował go, jednak nie wyciągał żadnych zwojów. Czuł, że jeszcze ich nie potrzebuje. - Nim wydam osąd, chcę się dowiedzieć, czemu zaatakowaliście osadę pod górą. Widziałem zniszczenia i widziałem ich samych uciekających przed Wami. To nie jest lud walczący, a zwykli pasterze i rolnicy, także czekam na wyjaśnienie. - powiedział, a jego głos nie pasował zdecydowanie do postawy. Chociaż Ario mógł przypominać najeżonego kota, który w każdej chwili jest gotowy do ruszenia na wroga, tak jego głos i wzrok wydawał się być zupełnie beznamiętny. W głowie miał kilka scenariuszy do reakcji, tak wejście bezpośrednio w przeciwników, jak wycofanie się do bezpieczniejszej pozycji - zależnie od ruchu nieznajomych.
- 19 lis 2024, o 08:11
- Forum: Antai
- Temat: Południowy posterunek
- Odpowiedzi: 20
- Odsłony: 704
Re: Południowy posterunek
Walka była nieuniknina i tym samym zadecydowałeś, że nie zamierzasz pieścić się ze swoją rywalką, która uformowała chakrę w zwierzę i podtrzymując swoją technikę skupiłes się na tym, by wytworzyć jedną wiązkę, ale za to mocną. Dwie siły zderzyły się ze sobą i przez chwilę oporowały, jednak to elektryczna wiązka przeważyła i przecięła pysk tygrysa, rozpraszając różową chakrę na boki i mając otwartą drogę do kobiety.
Wyładowanie uderzyło kobietę w klatkę piersiową i wyrzuciło kilka metrów w tył. Czułeś, że technika była dość osłabiona po tym jak spotkała opór ze strony tygrysa, stąd jedynie jakąś resztką swojej siły trafiła w kobietę i ją odrzuciła.
Nie czekając jednak, przeciwniczka zrobiła przewrót w tył i odskoczyła zyskując jakieś dodatkowe 10 metrów (czyli była już na odległości ok. 18 metrów) i ponownie złożyła pieczęć wytwarzając różowy ogon, jednak tym razem nie atakowała, tylko czekała na Twój ruch w dziwnej defensywnej pozycji.
- 12 lis 2024, o 09:34
- Forum: Antai
- Temat: Południowy posterunek
- Odpowiedzi: 20
- Odsłony: 704
Re: Południowy posterunek
Często mówi się, że temperament wśród ninja Kaminari jest bardzo wysoki, a szczególnie widać to po ich Shirei-Kan, która nie raz to pokazała. Cóż, Anzou uczył się wiec od najlepszych i tym samym sam zaplanował jak podejść do taktyki. Po pierwsze, zbliżył się trochę, by mieć lepszy widok na cały obóz. Ze względu na to, że zachowywałeś się cicho, mogłeś podsłuchać ich rozmowy.
Za dużo jednak się nie dowiedziałeś. Cały czas mówili głównie o tym, jak bardzo nie chce im się wykonywać tego rodzaju misji, a przede wszystkim, że kontynentalne jedzenie jest bardzo słabe i mało "nasycone" - cokolwiek miałoby to znaczyć.
Czas mijał, a Ty nie widziałeś, by ktokolwiek jeszcze się pojawił wokół ogniska. Cała 6 usiadła i wydawała się piec jakieś mięso. Chyba nawet dziczyznę, której pochodzenie mogłeś ustalić, jakbyś cofnął się myślami kilka godzin wstecz.
W każdym razie czas analizy się zakończył, a Ty nie czekając dłużej wstałeś i składając pieczęć wparowałeś do obozu nic nie świadomych przeciwników. Byli oni totalnie zaskoczeni, bo chyba nie sądzili, że po takim łatwym przechwyceniu punktu strategicznego ktokolwiek ośmieli się ich gonić. Cóż, to co sądzili, to było już drugo, albo nawet trzeciorzędne, ponieważ nie dość, że Cię nie zauważyli, to gdy tylko tam wparowałeś utrzymując pieczęć, wszyscy wydali z siebie krzyk, a potem gdy śmignęły Twoje pioruny, to usmażyłeś ich wszystkich na miejscu. 6 trupów padło na ziemię wokół ogniska, przysmażonych lepiej niż te mięso co zaczęli robić.
I chociaż byłeś w gotowości to narobiliście dosyć dużego rabanu. Dopiero wtedy miałeś chwilę, by spojrzeć w kierunku powozu, gdzie Kaminari patrzyli na Ciebie z wytrzeszczonymi oczami. Byli zakneblowani i związani, ale coś mruczeli czy buczeli jak to mają w zwyczaju zakładnicy, którzy chcą Ci coś powiedzieć. Najczęściej są to w takich przypadkach krzyki "ZA TOBĄ!", lecz do Ciebie docierało jedynie "Bybzlbymzbs".
Kątem oka zobaczyłes, jak jeden z namiotów zostaje rozerwany na strzępy, a w jego miejscu znajduje się stojąca postać, na pierwszy rzut kobieca. Z jej pleców wystarało coś na styl różowej chakry, która w ewidentnej złości pozbyła się namiotu. Gdy tylko zlokalizowała Cię wzrokiem, odrazu nie czekając, skierowała się w Twoją stronę i jej ogon przekształcił się w coś w rodzaju różowego tygrysa i z bardzo dużą prędkością zaczął zbliżać się w Twoim kierunku. Mieliście do siebie mniej więcej 8-10 metrów.
- 6 lis 2024, o 11:09
- Forum: Soso
- Temat: Szlak transportowy
- Odpowiedzi: 355
- Odsłony: 31744
Re: Szlak transportowy
Ario szedł wąwozem oglądając się z różnych stron. Szukał śladów dziwnego zwierza lub bestii, lecz takie dostrzegł dopiero gdy dotarł do rozszerzającej się dziwnej polany. Tutaj rzeczywiście coś urzędowało i Ario nie był do końca przekonany co to mogło być. Jeżeli to rzeczywiście był jakiś przywołaniec to oni raczej powinni chodzić w stadach albo grupach, stąd kuglarz powinien kogoś natrafić. Tym razem jednak nikogo nie było i miejsce wyglądało na opuszczone.
Nie musiał jednak długo szukać, gdy natrafił na jaskinię, która była ewidentnie jakiś leżem czy czymś w tym rodzaju. Coraz mniej zaczynał ufać swojemu osądowi, że to była grupa ludzi, bo rozgardiasz jaki panował na polanie był tworem czegoś dużego.
Ario nie czekając więc zamierzał zareagować na swój - dość specyficzny sposób. Jeżeli cokolwiek było w środku, to chciał go tam zamknąć dopóki nie wyjdzie. A raczej chciał skonfrontować się z tym czymś - czymkolwiek to było.
W związku z tym, Ario złożył więc pieczęć i przywołał dwa klony, które były idealnym odwzierciedleniem jego postaci. Bez zbędnego przeciągania, rozkazał jednemu z klonów ruszyć w środek jaskini, a drugiemu by zbadał okolicę dookoła. Sam zaś podszedł do wejścia do jaskini i wyjął z plecaka 5 plakietek, które zamierzał użyć. Rozłożył plakietki dookoła wejścia i wykonując znak barana, przelał chakre w pieczęci. W ten sposób wiedział, że cokolwiek jest w środku - już stamtąd nie wyjdzie.
Sam zaś zaczął też rozglądać się za dziwną bestią, wiedząc, że jeżeli nie ma jej w środku, to musi być gdzieś na zewnątrz. A sama bariera mogła być ciekawą miejscówką strategiczną. Aż dziwił się, że sam wcześniej nie wpadł na to, że może być to aż takie interesujące posunięcie.
Rozglądając się po polanie, chował też dookoła notki, by nie były zbyt blisko siebie i bariera się trzymała jak nadłużej.
Nie musiał jednak długo szukać, gdy natrafił na jaskinię, która była ewidentnie jakiś leżem czy czymś w tym rodzaju. Coraz mniej zaczynał ufać swojemu osądowi, że to była grupa ludzi, bo rozgardiasz jaki panował na polanie był tworem czegoś dużego.
Ario nie czekając więc zamierzał zareagować na swój - dość specyficzny sposób. Jeżeli cokolwiek było w środku, to chciał go tam zamknąć dopóki nie wyjdzie. A raczej chciał skonfrontować się z tym czymś - czymkolwiek to było.
W związku z tym, Ario złożył więc pieczęć i przywołał dwa klony, które były idealnym odwzierciedleniem jego postaci. Bez zbędnego przeciągania, rozkazał jednemu z klonów ruszyć w środek jaskini, a drugiemu by zbadał okolicę dookoła. Sam zaś podszedł do wejścia do jaskini i wyjął z plecaka 5 plakietek, które zamierzał użyć. Rozłożył plakietki dookoła wejścia i wykonując znak barana, przelał chakre w pieczęci. W ten sposób wiedział, że cokolwiek jest w środku - już stamtąd nie wyjdzie.
Sam zaś zaczął też rozglądać się za dziwną bestią, wiedząc, że jeżeli nie ma jej w środku, to musi być gdzieś na zewnątrz. A sama bariera mogła być ciekawą miejscówką strategiczną. Aż dziwił się, że sam wcześniej nie wpadł na to, że może być to aż takie interesujące posunięcie.
Rozglądając się po polanie, chował też dookoła notki, by nie były zbyt blisko siebie i bariera się trzymała jak nadłużej.
- 4 lis 2024, o 08:51
- Forum: Antai
- Temat: Południowy posterunek
- Odpowiedzi: 20
- Odsłony: 704
Re: Południowy posterunek
Rozmowa z mężczyzną pokazała Ci prawdziwe trudy wojny, którymi cichymi ofiarami byli ludzie wywodzący się z najprostszych zawodów. Zmiana władzy to nie tylko ogólne utrudnienie dla wszystkich, ale też i właśnie wszechobecna bezkarność, która nie może być przez nikogo zweryfikowana. W Twoim przypadku, rzuciłeś pieniądze, lecz ten prychnął i nie oderwał się w ogóle od swojej pracy. Chociaż gdy już odszedłeś, to kątem oka widziałeś, że jednak podszedł i schował to co zostawiłeś.
Podróżowałeś idąc główną ścieżką, lecz nie środkiem, a bokiem starając się trzymać linii drzew. Miałeś o tyle utrudnioną sytuację, że ślady kół ze względu na zmieniającą się powierzchnię z miękkiej na twarda, stawały się coraz bardziej niewidoczne. Coś tam nadal było widać, ale musiałeś się przyglądać. Z plusów - droga była jedna więc nie było jak się zgubić. Do czasu.
W pewnej chwili robiła się wyżyna i gdy na nią wchodziłeś, zacząłeś słyszeć jakiś hałas. Nie byłeś przekonany, ale wydawało Ci się, że to krzyki i jakieś pohukiwania. Dopiero gdy wdrapałeś się na górę, zobaczyłeś, że w dolinie znajduje się improwizowany obóz. Był on w kształcie trójkąta, gdzie w środku paliło się duże ognisko i były 3-4 namioty rozstawione dookoła. Dość mały obóz jak na oddział, który dał sobie radę z Waszym posterunkiem. Namioty stały niedaleko od siebie, a na samym końcu był jakiś powóz z kratami, gdzie dojrzałeś uwięzionych ludzi. Ubrani byli w tradycyjne stroje wojskowe Kaminari, dlatego trafiłeś na swój cel.
Naliczyłeś 6 osób, które kręciły się po obozie. Póki co nikt Cię nie widział, a Ty miałeś do nich z 200 metrów.
- 29 paź 2024, o 09:33
- Forum: Antai
- Temat: Południowy posterunek
- Odpowiedzi: 20
- Odsłony: 704
Re: Południowy posterunek
Chłop w momencie gdy podszedłeś bliżej, przestał wykonywać swoją prace i spojrzał na Ciebie, wysłuchując całej historii.
- Nie dziwi mnie to zbytnio. Odkąd przegraliście wojnę i te tereny wpadły w ręce tych od różowej chakry, to staliśmy się ich niewolnikami. Zapomnieliście o nas, co? - powiedział, co trochę mogło zasugerować podejście do Twojej osoby.
Taka była po części prawda. Przejęte tereny sporne zostały rozdzielone, gdzie władza Kaminari ograniczała się do posterunku, na którym byłeś. Teraz zgodnie z tym co mówił mężczyzna, kiedyś było to Wasze, a teraz...
- Za Waszych rządów nie było tak źle. Było ciężko, ale stabilnie. W sumie tak zawsze było, ale teraz tamci nie traktują nas jak swoich. Płacę niemalże czterokrotnie większe daniny, akurat ja ze zwierząt bo jestem jak można się domyślić łowcą. Ale mówią i rolnicy, że oni to w ogóle mają ciężko. Oby ryb wystarczyło by ich wyżywić wszystkich. - mruknął.
Teraz wszystko to co chłop opowiadał miało trochę większy sens. Zostawieni sami sobie, poczuli się napewno tak jakbyście o nich zapomnieli.
- Mniejsza, bo to do niczego nie prowadzi. Mówi się, że lider tych od różowej chakry prowadzi jakieś dziwne eksperymenty. To nie jest normalne, oni w maskach chodzą, więc o coś tam chodzi. W każdym razie, tak, przejeżdzali ostatnio tędy. Wasi szli związani za powozem. Pojechali w tamtą stronę. - powiedział Ci, wskazując dłonią na dalszą drogę. - A co do jakichś pamiętników...no panie, kurwa, to jest las. Tutaj są i lisy i sowy i wszystko, to może wydawać dziwne dźwięki. Szczególnie lis w okresie godowym brzmi jak drąca się kobieta, czy nawet dziecko. Dlatego ja bym w takie to nie ufał. - otarł usta przedramienie. - Dobra, panie, weź Pan stąd idź już, bo jak zobaczą, że gadam, to mnie albo obiją, albo podwyższą podatki. Spierdoliliście wojnę, to teraz nie dokładaj mi Pan problemów. - to powiedziawszy odwrócił się i zaczął dalej oprawiać zwierzynę.
- 26 paź 2024, o 07:53
- Forum: Antai
- Temat: Południowy posterunek
- Odpowiedzi: 20
- Odsłony: 704
Re: Południowy posterunek
Widok mężczyzny sprawił wrażenie zapracowanego, więc nie zamierzałeś zbytnio tracić czasu, tylko odrazu przejść do działania i zapytać się, czy możesz zamienić z nim słowo. Oczywiście dałeś o sobie znak wystarczająco wcześniej, krzycząc w jego stronę i tym samym zbliżając się powoli. Byłeś oczywiście przygotowany do konfrontacji, lecz nic takiego póki co się nie wydarzyło.
Mężczyzna na Twój krzyk, uniósł głowę, otarł czoło wolną ręką i chwilę tak stał. Dopiero po chwili machnął do Ciebie ręką byś podszedł w jego kierunku. Gdy dotarłeś wystarczająco blisko, mogłeś być pewny, że to nie było żadne ludzkie ciało, a facet raczej na pierwszy rzut oka nie był jakimś kanibalem. Oprawiał właśnie jelenia, a za nim wisiały trzy królikopodobne skóry, więc chyba przygotowywał jakieś jedzenie.
- Tsk.Shinobi. - powiedział po czym splunął odrazu na ziemię, wycierając po tym usta. - Czego tu chcesz? Mów prędko, bo mam robotę. - dodał, po czym złapał za nogę jelenia i z pełną siłą uderzył w nią siekierą. Noga odeszła niczym nie była połączona żadną kością, a Ty wiedziałeś, że z pewnością, jaką wykonuje swoją pracę, ten facet ma masę doświadczenia w fachu.
Co ciekawe, niedaleko za nim, leżało jeszcze jedno truchło, tym razem małego dzika. Wydawało się dość świeże. Sama chata była przytulnie urządzona, gdzie zewnętrzne ściany były udekorowane albo kośćmi albo skórami czy futrami. Miał też mały ogródek i wiele posadzonych kwiatów do okoła.
- 22 paź 2024, o 09:23
- Forum: Antai
- Temat: Południowy posterunek
- Odpowiedzi: 20
- Odsłony: 704
Re: Południowy posterunek
Chociaż zbrodnia popełniona na Twoich towarzyszach wyglądała przerażająco, dałeś radę to przezwyciężyć i ruszyć przed siebie. Południowy posterunek przerodził się trochę w Ciche Wzgórze, jednak wciąż miałeś do wykonania pewnego rodzaju misję i to nie byle jaką. Zakładnicy, towar - nie do końca było jasne, jaki jest cel najazdu przeciwnika. Czemu nie bronili pozycji? Może albo nie wiedzieli o jej znaczeniu, albo zrobili to w zupełnie innym celu. Tego miałes się dopiero dowiedzieć.
Ruszyłeś śladami kół, wchodząc w przełęcz i ruszając ścieżką. Po drodze mijałeś zbocza, kamienie, widziałeś nawet jaszczurkę, a także czasem jakiś pomniejszy ślad krwi. Mimo, że byłeś dość ostrożny, nie zobaczyłeś żadnych pułapek zastawionych na Ciebie. Dopiero gdy spędziłeś kilka godzin w trasie, usłyszałeś coś, co zmieniło Twoje dotychczasowe jednostajne postrzeganie otoczenia. Jakiś huk, albo hałas? Uderzeń? Przysłuchałeś się bardziej i byłeś pewny, że ktoś czymś uderza. Tym samym okolica pomału zmieniała się w porastająca iglastymi drzewami, ale też schodziła już z górskiego przesmyku w kierunku bardziej wyżynowych terenów.
Dopiero gdy zakradłeś się wystarczająco blisko, Twoim oczom ukazała się chatka stojąca przy drodze. Przypominała do złudzenia chatkę myśliwego, z którego komina unosił się dym i zapach jakiejś przygotowywanej potrawki, a sam hałas dochodził z bliskiego pniaka, gdzie mężczyzna albo oprawiał jakąś zwierzynę toporkiem, albo ciął drewno. Miałeś do niego ze 150 metrów, więc mogłeś go albo bezpośrednio obejść, albo do niego podejść. Jednakże miałeś pewność, że nie jesteś teraz na terenach Kaminari, więc nie miałeś pewności, jak facet na Ciebie zareaguje.
- 21 paź 2024, o 09:21
- Forum: Soso
- Temat: Szlak transportowy
- Odpowiedzi: 355
- Odsłony: 31744
Re: Szlak transportowy
Ario przejrzał miejsce zdarzenia jednakże nie spotkał nic, co dałoby mu jakiekolwiek wskazówki. Co prawda na środku było zrobione ognisko, nie wiadomo do końca skąd i po co. Pewne było jednak to, że potwór, czy bestia zostawiała ślady. Ario przycupnął przy jednym z nich zastanawiając się, czy kojarzy jakiekolwiek zwierzę, które by pasowało do tych śladów. Niestety, coraz bardziej przekonywał się w kierunku jakiegoś przywołańca. Co więcej, gdy rozglądał się po osadzie, zobaczył dziwną postać, która mu się przyglądała.
A więc znalazł prawdopodobnie to czego szukał.
Przez chwilę zastanawiał się, czy nie użył shunshina by momentalnie dotrzeć do postaci, ale postanowił, ze nie będzie w ten sposób działał. Zostawił sobie cień szansy na to, że bestia została czymś sprowokowana, a ludzie nie powiedzieli mu wszystkiego. Często tak się działo, że negatywne rzeczy były przemilczane, a później pojawiało się wielkie zdziwienie dotyczące jakichś tam sytuacji. Ario nie chciał wydawać więc osądu nim rzeczywiście upewni się, że zaszła tu krzywda ludzka bez żadnego powodu.
Popatrzył ponownie na stojącą postać, nie robiąc żadnego zbędnego ruchu. Nie bał się jej. Ario w ogóle mało czego się bał, chociaż była w sumie to nie bał się niczego. Przeżył już w miarę wszystkie najgorsze rzeczy, które może przeżyć człowiek, a co więcej - można nawet stwierdzić, że w pewnym sensie umarł.
Pomału ruszył więc przed siebie, podążając za śladami, stopniowo przyśpieszając. Też nie chciał z drugiej strony spędzić tutaj niewiadomo jak długo. Ludzie muszą wrócić do osady. Przez chwilę myślał, czy nie zostawić tutaj klona, by zaczął już porządkować, ale stwierdził, że jak rozstrzygnie winnych, to wtedy dopiero zdecyduje o podejściu do prac.
A więc znalazł prawdopodobnie to czego szukał.
Przez chwilę zastanawiał się, czy nie użył shunshina by momentalnie dotrzeć do postaci, ale postanowił, ze nie będzie w ten sposób działał. Zostawił sobie cień szansy na to, że bestia została czymś sprowokowana, a ludzie nie powiedzieli mu wszystkiego. Często tak się działo, że negatywne rzeczy były przemilczane, a później pojawiało się wielkie zdziwienie dotyczące jakichś tam sytuacji. Ario nie chciał wydawać więc osądu nim rzeczywiście upewni się, że zaszła tu krzywda ludzka bez żadnego powodu.
Popatrzył ponownie na stojącą postać, nie robiąc żadnego zbędnego ruchu. Nie bał się jej. Ario w ogóle mało czego się bał, chociaż była w sumie to nie bał się niczego. Przeżył już w miarę wszystkie najgorsze rzeczy, które może przeżyć człowiek, a co więcej - można nawet stwierdzić, że w pewnym sensie umarł.
Pomału ruszył więc przed siebie, podążając za śladami, stopniowo przyśpieszając. Też nie chciał z drugiej strony spędzić tutaj niewiadomo jak długo. Ludzie muszą wrócić do osady. Przez chwilę myślał, czy nie zostawić tutaj klona, by zaczął już porządkować, ale stwierdził, że jak rozstrzygnie winnych, to wtedy dopiero zdecyduje o podejściu do prac.
- 18 paź 2024, o 09:02
- Forum: Soso
- Temat: Szlak transportowy
- Odpowiedzi: 355
- Odsłony: 31744
Re: Szlak transportowy
Ario dotarł do wioski i jego oczy zastały widok, który wyobrażał sobie mniej więcej w ten sposób, ale chyba nie aż tak. Bardziej spodziewał się wszechobecnej krwi i trupów, tutaj zastał spaloną i zdewastowaną wioskę. Bardzo chciał ufać swojemu osądowi, który podpowiadał mu, że to najazd bandycki, ale coś w tej historii mu nie grało.
Po pierwsze kto miałby najeżdżać wioskę tyle drogi od frontu? Nie jest łatwe napaść na całą wioskę i ją spustoszyć, by następnie spalic. Owszem, może bez problemu to już zrobić jakiś ninja o sile przynajmniej Sentokiego, ale jaki jest cel atakowania takiego miejsca? Odrazu więc wykreślił fakt, że jest to związane z wojną, bo wiedział, że nawet na tych terenach od dawna panuje pokój.
Czy w związku z tym liczył bardziej na atak bandycki? Może i tak, sam przecież długi czas rozpracowywał jedną szajkę i wiedział, że Ci ludzie nie cofną się przed niczym, ale w ogóle nie pasowało mu to miejsce. Ani to nie jest punkt dystrybucji narkotyków, ani hodowli ze względu na topografię terenu. Ludność wydawała się w średnim wieku, więc nie posiadali niewiadomo ilu młodzików, do ściągania haraczy czy podobnych danin. Nawet jeśli, to ukradliby w celu zastraszenia kilka młodych dziewczyn, a nie palili cała osadę.
Przywołaniec zaczynał mu coraz bardziej pasować...ale czemu zwierz miałby zerwać się ze swojego leża i przyjść tutaj? Był głodny? To by było więcej krwi, a z tego co ludzie mówili, to nie atakował ich w celu pożywienia, tylko dewastacji. Może być czymś podpuszczony? Niee, to też mu średnio pasowało.
Ario powolnym krokiem wszedł do osady i uklęknął przy pierwszym lepszym spopielonym drewnie. Był ciekawy, czy popiół jeszcze trzyma ciepło, czy to już dawne pozostałości. Potrzebował więcej danych, stąd ostrożnie zaczął przechadzać się od domostwa do domostwa, przeszukując je w poszukiwaniu jakichś znaków. Przede wszystkim - gdzie bestia mogła pójść, a po drugie czy coś z osady zostało zabrane - jakieś zasoby.
Po pierwsze kto miałby najeżdżać wioskę tyle drogi od frontu? Nie jest łatwe napaść na całą wioskę i ją spustoszyć, by następnie spalic. Owszem, może bez problemu to już zrobić jakiś ninja o sile przynajmniej Sentokiego, ale jaki jest cel atakowania takiego miejsca? Odrazu więc wykreślił fakt, że jest to związane z wojną, bo wiedział, że nawet na tych terenach od dawna panuje pokój.
Czy w związku z tym liczył bardziej na atak bandycki? Może i tak, sam przecież długi czas rozpracowywał jedną szajkę i wiedział, że Ci ludzie nie cofną się przed niczym, ale w ogóle nie pasowało mu to miejsce. Ani to nie jest punkt dystrybucji narkotyków, ani hodowli ze względu na topografię terenu. Ludność wydawała się w średnim wieku, więc nie posiadali niewiadomo ilu młodzików, do ściągania haraczy czy podobnych danin. Nawet jeśli, to ukradliby w celu zastraszenia kilka młodych dziewczyn, a nie palili cała osadę.
Przywołaniec zaczynał mu coraz bardziej pasować...ale czemu zwierz miałby zerwać się ze swojego leża i przyjść tutaj? Był głodny? To by było więcej krwi, a z tego co ludzie mówili, to nie atakował ich w celu pożywienia, tylko dewastacji. Może być czymś podpuszczony? Niee, to też mu średnio pasowało.
Ario powolnym krokiem wszedł do osady i uklęknął przy pierwszym lepszym spopielonym drewnie. Był ciekawy, czy popiół jeszcze trzyma ciepło, czy to już dawne pozostałości. Potrzebował więcej danych, stąd ostrożnie zaczął przechadzać się od domostwa do domostwa, przeszukując je w poszukiwaniu jakichś znaków. Przede wszystkim - gdzie bestia mogła pójść, a po drugie czy coś z osady zostało zabrane - jakieś zasoby.
- 18 paź 2024, o 08:49
- Forum: Antai
- Temat: Południowy posterunek
- Odpowiedzi: 20
- Odsłony: 704
Re: Południowy posterunek
Anzou miał już doświadczenie w bitkach i to nie jednych, stąd nie dawał się łatwo podpalić emocjom. Mimo swojego temperamentu i tego, że nie bez powodu był jednym z ulubieńców obecnej Shirei-Kan wiedział, że wejście bezpośrednio z hukiem w miejsce ataku może skutkować wpadnięciem w pułapkę. Stąd pierwsze co postanowił, to było siedzenie i obserwowanie przez trzydzieści minut, czy coś się dzieje.
No i najgorsze w tym wszystkim chyba było to czekanie w napięciu, bo przez bite pół godziny nic się nie wydarzyło. Żadnych dźwięków, żadnych oznak życia. Anzou mógł być niemal pewny, że w miejscu zdarzenia nikogo nie ma, a jak jest to są bardzo dobrze skamuflowani. To też nie czekając, ruszył w kierunku przewalonej wieży.
Podchodziłeś ostrożnie, ale im byłeś bliżej, tym bardziej byłeś przekonany, że naprawdę tu nikogo nie ma. Ślady walki były za każdym krokiem coraz widoczniejsze - popalone skrawki trawy czy porozrzucane cegłówki to tylko część artefaktów bitewnych, które mogłeś tu odnaleźć. Z wieży raczej nic nie zostało, nawet przeglądając jakieś strzępy drewna nie do końca byłeś w stanie dojść, czy to były jakieś schody czy może meble.
Dużo więcej zaś powiedziała Ci przybudówka, bo tam mimo wyłamanych drzwi, mogłeś wejść i zobaczyć, że jak na te warunki walki dużo ze struktury pozostało nietknięte. Były tu łóżka, kuchnia polowa i nawet wychodek w oddzielnym pokoju, ale to co najbardziej rzucało się w oczy to ślady krwi i podrapanej podłogi, jakby ciągnięte było coś ciężkiego. Walka więc musiała dotrzeć i tutaj, a owe wyszurane, bardziej niż wydrapane linie na drewnianej posadzce prowadziły od drzwi wyjściowych do zejścia na dół. Gdy zajrzałeś w dół, Twoim oczom ukazała się piwnica, która w odróżnieniu od góry, była w stanie, jakby przeszła tam wichura. Porozrzucane zapasy na ziemi, w tym jedzenie, jakby coś było szukane, ale nie do końca wiedziałeś - co. Jednak mogłeś być pewny, że po cokolwiek przyszli, to to wzięli i było to dość ciężkie.
Zaintrygowany musiałeś zbadać ślady, które prowadziły poza dom, to też skierowałeś się ku wyjściu. Kątem oka zobaczyłeś leżącą książeczkę, która po przewertowaniu kilku stron wydawała się być pamiętnikiem jednej ze stacjonujących tu kunoichi. Pisała głównie o tym, że noce są tu zadziwiająco zimne i że ma pomału dość stacjonowania tutaj, ogólnie narzekając na warunki. Ostatni wpis kończył się, że idzie na zwiad bo wydaje się, że są przez kogoś obserwowani, a w nocy pojawiają się zbyt częste pohukiwania, jakby ktoś się z kimś komunikował.
Dalej ruszyłeś za śladami przez wyjście z budynku. Prowadziły one w drugą stronę, z której przyszedłeś, czyli musiałeś przejść za budynek. Wtedy też zauważyłeś, że ślady kończą się w miejscu, gdzie pojawiły się z kolei odznaczenia kół. Musieli wsadzić cokolwiek ciągneli na jakiś powóz i stąd odjechać.
Gdy okrążałeś budynek, poczułeś jednocześnie smród i zobaczyłeś coś, co sprawiło, że momentalnie podskoczyłeś. Na tylnej ścianie były zwłoki przybite za ręce i nogi kunaiami. To był straszny widok, ponieważ ciało było rozebrane do pasa, odsłaniając gołą klatkę piersiową, gdzie piersi były wycięte. Stąd nie byłeś pewny, czy to kobieta, czy mężczyzna, ale po budowie raczej stawiałbyś mężczyznę. To, co było jednak gorsze to fakt, że brzuch miał rozcięty i w jelita były w dziwny sposób przeplecone między spodniami, a głowa oryginalnego ciała była odcięta. Zamiast tego, była niedbale przyszyta inna głowa, tym razem miałeś już pewność, że kobiety, która miała otwarte oczy i patrzyła przed siebie z martwym strachem w oczach.
Na ścianie nad abstrakcją było napisane krwią "To i tak nic, co on z Wami z robi".
Nigdzie nie widziałeś zaś oryginalnego ciała głowy kobiety. Ślady kół prowadziły w kierunku gór.
- 15 paź 2024, o 08:43
- Forum: Soso
- Temat: Szlak transportowy
- Odpowiedzi: 355
- Odsłony: 31744
Re: Szlak transportowy
Cała ta historia opowiadana przez ludzi, dla Ario brzmiała trochę jak legenda przekazywana przy ognisku żeby postraszyć dzieci. Jednakże ludzie wydawali się zaaferowani i głęboko wierzący w Skaczącego po Górach, a jeszcze bardziej wierzyli w bestię, która pozbawiła życia ich towarzyszy z osady. Chłopak skinął głową rejestrując pełną wypowiedź zarówno mężczyzny przed nim jak i dopowiadającej resztę opowieści kobiety.
- Nie ma takich stworzeń. To brzmi jak jakaś chimera, a takie zwierzęta z takich paktów nie atakują osad. Żyją one raczej na specjalnych terenach i ciężko do nich dotrzeć. Jeżeli miałbym zakładać, co to jest, to albo jakaś marionetka, albo jakaś technika ninja, która imituje różne rzeczy. Może to być reberu, albo pochodna reberu. - przedstawił swoje pierwsze wnioski, jednakże terminologia używana przez Ario raczej sprawiała, że nic to nie mówiło ludziom przed nim.
- A Skaczący po Górach raczej nie istnieje, tylko ktoś się z Wami zabawiał używając różnych rzeczy. W duchy nie wierzę, wszystko jest związane z energią i jej konwersją w coś innego. - zrobił przerwę. Gdyby był w ludzkich ciele, prawdopodobnie nastąpiłoby westchnięcie, jednakże w lalce czasem zapominał jeszcze o takich rzeczach, które nie były tworzone "naturalnie przez ciało" i musiał wszystko udawać.
- W porządku, pójdę i odbiję Waszą wioskę. Możecie powiedzieć wśród Yamanaka, że Ario tam poszedł i nie muszą już interweniować. Niech zajmą się Wami. No i jeszcze jedno pytanie, bo jestem inżynierem - mam zacząć odbudowywać Waszą wioskę z tego co się da, czy zostawić tak jak ją zastanę? Jeżeli to rzeczywiście jakiś przywołaniec, to zniszczenia mogą być większe, ale to i tak chyba na tym etapie nie robi różnicy.
Po tych słowach czekał na odpowiedź, a następnie gdy wszystko już wyjaśnił z grupą ludzi, skierował się w stronę wskazaną przez ludzi. Plusem był fakt, że od pewnego czasu nie musiał jeść, pić ani spać, a jego ciało nie męczyło się, więc mógł podróżować znacznie szybciej i efektywniej.
- Nie ma takich stworzeń. To brzmi jak jakaś chimera, a takie zwierzęta z takich paktów nie atakują osad. Żyją one raczej na specjalnych terenach i ciężko do nich dotrzeć. Jeżeli miałbym zakładać, co to jest, to albo jakaś marionetka, albo jakaś technika ninja, która imituje różne rzeczy. Może to być reberu, albo pochodna reberu. - przedstawił swoje pierwsze wnioski, jednakże terminologia używana przez Ario raczej sprawiała, że nic to nie mówiło ludziom przed nim.
- A Skaczący po Górach raczej nie istnieje, tylko ktoś się z Wami zabawiał używając różnych rzeczy. W duchy nie wierzę, wszystko jest związane z energią i jej konwersją w coś innego. - zrobił przerwę. Gdyby był w ludzkich ciele, prawdopodobnie nastąpiłoby westchnięcie, jednakże w lalce czasem zapominał jeszcze o takich rzeczach, które nie były tworzone "naturalnie przez ciało" i musiał wszystko udawać.
- W porządku, pójdę i odbiję Waszą wioskę. Możecie powiedzieć wśród Yamanaka, że Ario tam poszedł i nie muszą już interweniować. Niech zajmą się Wami. No i jeszcze jedno pytanie, bo jestem inżynierem - mam zacząć odbudowywać Waszą wioskę z tego co się da, czy zostawić tak jak ją zastanę? Jeżeli to rzeczywiście jakiś przywołaniec, to zniszczenia mogą być większe, ale to i tak chyba na tym etapie nie robi różnicy.
Po tych słowach czekał na odpowiedź, a następnie gdy wszystko już wyjaśnił z grupą ludzi, skierował się w stronę wskazaną przez ludzi. Plusem był fakt, że od pewnego czasu nie musiał jeść, pić ani spać, a jego ciało nie męczyło się, więc mógł podróżować znacznie szybciej i efektywniej.
- 10 paź 2024, o 12:02
- Forum: Antai
- Temat: Południowy posterunek
- Odpowiedzi: 20
- Odsłony: 704
Re: Południowy posterunek
Narzucając sobie dość dobre tempo, udało Ci się dotrzeć do miejsca, z którego nie było już tak daleko do strażnicy. Co ciekawe, dolina była pokryta szczątkowo lasami, stąd miałeś możliwość przedostania się do punktu docelowego w skryty sposób, co też uczyniłeś. Od samego początku zamierzałeś najpierw przeprowadzić zwiad, a potem dopiero podjąć decyzję co do sposobu podejścia do misji.
Gdy dotarłeś na skraj lasu, okazało się, że nie było nigdzie zastawionych pułapek. Ot, albo w siedzibie byli przewrażliwieni, albo po prostu właśnie w jakąś wpadałeś tylko nie do końca jeszcze o tym wiedziałeś. Twoim oczom ukazało się to, co mówiła zleceniodawczyni. Dość spora strażnica jak na te rejony, była wieżą z przybudówką, która prawdopodobnie służyła albo jako barak, albo pomieszczenie socjalne i kuchnie, albo wszystko w jednym. Niestety kąt z którego patrzyłeś, nawet jakbyś wszedł na drzewo nie zezwalał na dokładne oszacowanie, czym owy budynek był. Jednak widziałeś coś innego. Wieża, a raczej jej pozostałość była przewalona na ziemię, trochę po skosie na właśnie owy budynek. Tylko, że to nie wyglądało jak wysadzenie, a raczej jakby ktoś przepchnął wieżę, a ta upadła na glebę, roztrzaskując dach i wszystko inne dookoła.
Nie widziałeś żadnych ludzi, nie słyszałeś żadnych kroków ani głosów, tym bardziej nie widziałeś śladów walki. Od miejsca z którego szedłeś nie widać było również żadnych znaczących śladów, poza wyjeżdzonymi śladami kół, ale i te miały swoje dni, stąd raczej nie wskazywało nic na to, że ktoś tam chodził.
Mogłeś teraz albo podejść od frontu i zbadać bardziej miejsce ataku, albo starać się wypatrzyć coś więcej, chociaż tutaj nie za bardzo miałeś jak, albo starać się podejść od gór i zobaczyć wszystko z lotu ptaka. Jednakże ta ostatnia opcja znaczyłaby długą wspinaczkę. Mogłeś też poczekać i zobaczyć, czy coś się wydarzy, albo samemu zaplanować jakieś rozwiązanie.