Znaleziono 2339 wyników
- wczoraj, o 14:28
- Forum: Misje i Fabuły
- Temat: Wycena Fabuły
- Odpowiedzi: 589
- Odsłony: 46705
Re: Wycena Fabuły
hahaa wrzucam przed sejnarem eloelo kto 1 phcze dostanie ten mistrzzz
- wczoraj, o 12:25
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Targ
- Odpowiedzi: 109
- Odsłony: 11733
Re: Targ
Minako, która wpadła w sidła kupców, starała się być miła dla ludzi. Rozumiała, że są to zwykli obywatele, którzy chcąc - nie chcąc - jednak nakręcali w ten czy inny sposób gospodarkę. Przedsiębiorcy i kupcy to była podstawowa forma obrotu gotówki i monet między miastami, a ich formy sprzedaży, szczególnie na pustyni, były dość..."inwazyjne" w porównaniu do kupców z wschodu.
Kobieta rozglądała się za białą suknią, jednak było ich tyle rodzajów, że musiałaby rzeczywiście stanąć i poświęcić kupę czasu, na przeglądanie ich, przymierzanie, a co najważniejsze - targowanie się, bo był to nieodłączny element tutejszej kultury.
Co najważniejsze, po nieudanym zakupie, Minako nadal postanowiła przekazać kilka ryo kupcowi, który w ramach podziękowania zaczął się kłaniać w pas i nazywać ją najpierw "Księżniczką", potem "Królową". Cóż, czyżby znał przyszłość młodej kobiety, a może po prostu to była jego strategia, na zakończenie rozmowy i przeniesienie się do kolejnego klienta? Któż to w tym momencie wiedział.
Co ważniejsze, Minako skupiła się na dziewczynie, która handlowała klejnotami. Jej ceny, były strasznie wygórowane, towar zaś wydawał się być dobrej jakości. Jednak w tej całej historii coś nie pasowało. W związku z tym, Minako pozwoliła się obsłużyć i poprzymierzać różne błyskotki, jednak gdy przeszłaś do kolejnego tematu i dziewczyna tylko zwęszyła fakt, że nie zamierzasz nic kupić, pozabierała Ci pierścionki i naszyjniki, po czym zapakowała do swoich szkatułek.
Wtedy też wyszłaś z propozycją, a dziewczyna rozejrzała się, po czym wzruszyła ramionami.
- Zarobek za informacje? No pewnie, to zawsze dodatkowa kasa. - powiedziała ewidentnie zadowolona, że będzie mogła zarobić trochę kasy za nic, po czym jak przekazałaś jej sumę 10 ryo, na co ona spojrzała i schowała pośpiesznie pieniążki do sakiewki. - No dobra to słuchaj, przyjechał jakiś koleś z wschodu...albo północnego wschodu, nie jestem pewna. Nazywa się jakimś mnichem, czy coś...w każdym razie mówi, że jest w stanie pokonać każdego w walce na gołe pięści. Tylko, żeby go wyzwać na pojedynek, od facetów bierze pieniądze i jak ich pokonuje, to wtedy zabiera kasę, a jak ktoś z nim wygra, to ma mieć jakiś przedmiot...który pomaga stawać się silniejszym...? Jakoś tak. Wiesz, ja nie jestem za bardzo yyy...dobra w takie bitki, to tylko wiem tyle, ile usłyszę tu i tam na targu. - dziewczyna rozejrzała się dookoła, jakby sprawdzała, czy ktoś nie podsłuchuje. - No ale najgorzej to mają dziewczyny, bo też znalazła się jedna czy dwie, które postanowiły go wyzwać, no i podobno jak one przegrały to on je gdzieś zaciągał, chyba je łapał i sprzedawał jakimś handlarzom ludziom czy coś. Posrana sprawa, ja od takich rzeczy to się trzymam z daleka. Dlatego Ci mówiłam, że laski, które chcą się z nim zmierzyć, to wpuszcza za darmo. To jakiś oszust, ale no umie się bić, bo jakoś ich pokonuje, nie? W każdym razie, jak chcesz go znaleźć to musisz do Kirahji i pytać o Dojo. Co jakiś czas zmienia miejsce, ale podobno ostatnio tam był. - dziewczyna wzruszyła ramionami. - No, tyle wiem. A czekaj, Ty nie jesteś ta...jak ona była...no...kurde, widziałam Cię ze strażą miejską. Ale chyba nie chcesz mi nic zrobić, nie? Ja handluje zgodnie z zasadami, nic nie robię złego! - podniosła ręce w geście obronnym. - Mówię jak jest, nic nie zmyślam.
- wczoraj, o 11:57
- Forum: Misje i Fabuły
- Temat: Wynagrodzenie za misje
- Odpowiedzi: 3986
- Odsłony: 464455
Re: Wynagrodzenie za misje
Nick prowadzącego: Ario
Nick biorącego/biorących udział: Anzou
Rodzaj misji: Misja Wojenna Rangi A
Streszczenie misji:
Anzou zostaje przydzielony do pomocy w ekspansji na wschodnim wybrzeżu. Ma odnaleźć Kagadę Kaminari - przyjaciółkę Chino z dawnych lat, która jako Seinin odpowiedzialna jest za niewielki oddział, który prowadzi infiltrację przeciwnika.
Na miejscu okazuje się, że sytuacja jest zgoła inna i Anzou zostaje wcielony do specjalnego oddziału, który zamierza przejąć statek wojenny, ochraniający główny szlak transportowy. Drużyna zabiera się do akcji, która kończy się spotkaniem ogoniastej bestii...
Link do misji:
1 - viewtopic.php?p=223077#p223077
2 - viewtopic.php?p=223289#p223289
Ilość postów: 19/19 kolejek
Rozpoznawalność po misji*:
Misja A - 20 punktów sławy w Atarashi
Wynagrodzenie dla gracza *: Standard + Bonus za misję wojenną zgodnie z zleceniem
Nick biorącego/biorących udział: Anzou
Rodzaj misji: Misja Wojenna Rangi A
Streszczenie misji:
Anzou zostaje przydzielony do pomocy w ekspansji na wschodnim wybrzeżu. Ma odnaleźć Kagadę Kaminari - przyjaciółkę Chino z dawnych lat, która jako Seinin odpowiedzialna jest za niewielki oddział, który prowadzi infiltrację przeciwnika.
Na miejscu okazuje się, że sytuacja jest zgoła inna i Anzou zostaje wcielony do specjalnego oddziału, który zamierza przejąć statek wojenny, ochraniający główny szlak transportowy. Drużyna zabiera się do akcji, która kończy się spotkaniem ogoniastej bestii...
Link do misji:
1 - viewtopic.php?p=223077#p223077
2 - viewtopic.php?p=223289#p223289
Ilość postów: 19/19 kolejek
Rozpoznawalność po misji*:
Misja A - 20 punktów sławy w Atarashi
Wynagrodzenie dla gracza *: Standard + Bonus za misję wojenną zgodnie z zleceniem
- wczoraj, o 09:21
- Forum: Tereny Sporne - Półwysep Antai
- Temat: Północno - wschodnie wybrzeże
- Odpowiedzi: 34
- Odsłony: 1154
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Gdy wparowaliście, do Waszej siedziby, jednocześnie z tarczą i na tarczy, zastaliście Yaia, który siedział na krześle i nerwowo poruszał nogą do góry. Gdy tylko na Was spojrzał, zerwał się i podbiegł do Was.
- Co się dzieje!? Gdzie Zaku? Gdzie Kagada?! Moshi...Twoja ręka!! - krzyknął, po czym przerażony aż zatkał usta dłonią. Dopiero potem zerknął na Sandę, jej zmasakrowaną twarz. - Co...co tam się zadziało? - zapytał.
- No, przejęliśmy statek. Prawie. Trochę zabrakło, ale było blisko.
- Był tam jakiś Kogo, albo Seinin, nie wiem. Wziął nas trochę z zaskoczenia. Spokojnie, Zaku jest w barze, zaraz przyjdzie, ale Pani Kagada... - jej wzrok opadł na ziemię.
- No, gdyby nie Pani Kagada, to byłoby cienko. Jednak to nie wszystko. Na wodzie pojawił się Sanbi, bijuu trzech ogonów.
Twarz Yaia była biała.
-S-sanbi...?! Jak to możliwe!?
- Nie wiem...naprawdę, nie wiem. Pani Kagada ruszyła na bestię, by kupić nam czas do ucieczki...powinniśmy...powinniśmy jej pomóc.
Drzwi otworzyły się, a do środka wparował Zaku z 4 butelkami, chyba jakiegoś mocniejszego trunku.
- Ona tego nie chciała. Musimy uszanować jej wolę.
- To prawda, przecież...ona się trzęsła z podniecenia do tej walki, prawda?
Znowu nastała głucha cisza.
- Sando, Twoja twarz wygląda bardzo źle, chodźmy, od Ciebie zacznę. Moshi, usiądź sobie z tą ręką tutaj...o. - chłopak wskazał mu miejsce dłonią, a Sanda ruszyła się i usiadła na kanapie. Yai podszedł do stolika i wskazał dłonią mapę. - Moshi, spójrz tutaj i powiedz, gdzie powinniśmy się ruszyć dalej. - powiedział, a Moshi rzeczywiście nachylił się nad mapą.
Wtedy nagle Yai ni z tego ni z owego podniósł patelnię z kuchenki nie daleko i sieknął w tył głowy Moshiego, aż ten opadł na stół i zsunął się na ziemię. Wszyscy stanęliście jak wryci na to co się stało.
- Przepraszam, nie chciałem mówić przy nim. Jego ręka jest w tragicznym stanie. Ja nie jestem Iryoninem, a muszę go poskładać. Nie mam znieczulaczy. To był jedyny pomysł...szybko, pomóżcie mi go ułożyc. Anzou, leć do apteczki i przynieś narzędzia. - Yai odrzucił patelnię, zrzucił wszystkie mapy ze stołu i inne przybory i w raz z Zakiem ułożyli chłopaka na stole. Sanda stanęła nad nim.
- Kurwa...on wyjdzie z tego? - zapytała.
Rzeczywiście, kość była otwarta z dwóch stron, wygięta, postrzępiona, dostał się do niej bród. Wyglądało to bardzo, bardzo źle. Yai uniósł rękę i spojrzał w środek kości.
- Nie wiem...nie jestem medykiem, mam tylko bojowe przeszkolenie i trochę coś tam umiem...ale nie robiłem nigdy takich rzeczy. Jak się obudzi, to mu popraw. Nie może się ruszać.
Gdy tylko Yai zaczął brać się za pracę, widziałeś jak wyciąga jakiś pilnik i zaczął z pęsetą usuwać resztki kości. W jednej chwili spojrzał na Ciebie.
- Anzou, jesteś w najlepszej formie. Weź proszę oczyść rany Sandy, weź kremy, nasmaruj ją i zabandażuj. Nie możemy dopuścić do zakażenia.
Nie wiesz ile to trwało. Pół nocy? Całą noc? Siedzieliście jak na szpilkach i nikt nie śmiał opuścić pokoju, aż Yai nie powiedział, że można. Moshi obudził się jeszcze trzy razy i za każdym razem Zaku doskakiwał do niego i kładł go do spania znowu.
Wasze morale były...z jednej strony podniszczone, z drugiej ciągłe napięcie walki o rękę Moshiego, a także nieobecność Kagady...wszystko to wpływało na fakt, że nie wiedzieliście co dalej. Dopiero gdy Yai otarł pot, wyprostował się i cicho odchrząknął, zerwaliście się wspólnie i podeszliście do stołu. Ręka Moshiego była w improwizowanej szynie, zabandażowana. Wszędzie była krew, resztki po jakichś niciach, igłach, strzępy kości.
- Nastawiłem ją, złączyłem, musiałem mu wkręcić śruby. O matko, byle tylko zakażenia nie dostał. Zrobiłem wszystko co w mojej mocy...matko, ja jestem zaopatrzeniowcem, a nie chirurgiem. Dałem z siebie wszystko... - powiedział, a Ty mogłeś zobaczyć, że chłopak stoczył równie trudną bitwę, co Wy wcześniej. - Myślę, że powinniśmy go odesłać do klanu. Tam sprawdzą, czy nie da się tego...no...no...wiecie.
- Ocipiałeś? - zapytał, a Wy spojrzeliście, że nie śpi. Miał otwarte oczy i patrzył. Powoli się dźwignął i usiadł na stole. - Jak Kagada by usłyszała, że zjechałem na bazę, to bym miał, no....no wiecie.
- Przesrane?
- Posrałbyś się na kolejny treningu?
- No...albo zeszczał, w zależności od humoru szefowej.
Wszyscy wspólnie się roześmialiście. Był to pierwszy moment, w którym mogliście odetchnąć.
- No nic, posprzątajmy tu tro...
Drzwi do Waszej bazy otworzyły się z hukiem. Kagada wpadła do środka, zataczając się i niemalże sturlała się po schodach w Waszym kierunku. Wspólnie krzyknęliście, jednak ona nie upadła, a złapała się krawędzi framugi. Przytrzymała i spojrzała na Was. Jej strój był cały poszarpany, nie miała buta, jej włosy były w strzępach. Była cała we krwi. Ciężko dyszła i patrzyła na Was z przymrużonymi oczami od wycieńczenia.
- Kagada-sama! - Sanda dobiegła do niej i chciała jej pomóc, jednak Kagada ręką odtrąciła jej pomoc.
- Co...co...uh...co Wam...co Wam...wpajam...do tych...pustych...łbów...całe...życie,...co?
Sanda wyprostowała się, jak reszta składu i rozstąpiła się na boki. Kagada ledwo stała, ale nikt nie śmiał jej pomóc. Ciężko dyszała, po czym zaczęła się kołysać na boki.
- Kaminari zawsze wraca zwycięsko z pojedynków, o własnych siłach. - powiedział poważnie Moshi, po czym Kagada zerwała się i ostatnimi chyba resztkami woli, zrobiła 4 kroki, by dopaść na sofę i upaść na nią na plecy. Dopiero wtedy, wszyscy zerwali się i doskoczyli do niej. Sanda płakała jak bóbr, nie wytrzymując ciśnienia, Moshi też zaczął ją tulić, Yai stał z rękami założonymi na głowie, a Zaku podał jej butelkę z winem.
- Ta...ta...ta suka Chino...napewno by nie dała rady...sama z Bijuu...hehehehe....powiem jej...jak się spotkamy...to...to...to jej powiem...że jest cienka pizdeczka...hehehe... - po czym wzięła butelkę od Zaka, ale nie dała rady wypić, bo tak jak leżała, tak usnęła. Butelka wypadła jej z rąk i poturlała się po podłodze.
============================
Kagada Kaminari - klik
Yai Kaminari - klik
Sanda Kaminari - klik
Moshi Kaminari - klik
Zaku Kaminari - klik
============================
- 12 cze 2025, o 12:05
- Forum: Tereny Sporne - Półwysep Antai
- Temat: Północno - wschodnie wybrzeże
- Odpowiedzi: 34
- Odsłony: 1154
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Na statku wybuchło ogólne poruszenie. Wasza walka przy wcześniejszej sytuacji, a chaos teraz to zupełnie inne sytuacje. Każdy biegał w inną stronę, ludzie się darli. Mieliście bardzo mało czasu by zbiec z górnego pokładu i przedostać się przez multum ludzi, którzy też gdzieś się spieszyli. Przebiegając przez główną zbrojownię widziałeś trupy członków klanu pawia. Najwidoczniej, na pokładzie powstał bunt i gdy tylko zaczęliście mieć przewagę, marynarze z Sogen pamiętali swoją przynależność do kontynentu i chyba nawet im za bardzo nie przeszkadzało, że wykonywali rozkaz Kaminari. Jakby, Kaminari to był wróg, ale bardziej wrogiem był Kujaku.
Gdy przebiegaliście, większość albo się rozstępowała, albo w ogóle na Was nie zwracała uwagi.
- Ona oszalała?! Wyskoczyła solo na bijuu! - powiedział przerażony, przeciskając się przez ładownie.
- No, żeby się potem przekomarzać z Chino, która jest silniejsza. Nie znasz jej?!
Na chwilę nikt z Was się nie odzywał, jednak gdy dobiegliście do kolejnych schodów, głos zabrał Zaku.
- Przeżyje....przeżyje, prawda?
Nikt z Was nie chciał pierwszy zabrać głosu.
- To Pani Kagada, ona jest nieśmiertelna.
- No tak, ale nawet ona...trzęsła się. Z ekscytacji, prawda? - i tutaj można powiedzieć, że gdyby nie maska, to widziałbyś twarz Padme.
- Wiesz, odwaga jedno, a jednak pobiegnięcie na taką bestię...ja chyba się zeszczałem.
- W razie czego powiesz, że do wody wpadłeś. - nawet w takiej sytuacji, Twoi towarzysze nadal bardziej od Bijuu, bali się tego, że Kagada mogłaby uznać, że są słabi. Taki rodzaj autorytetu wśród ludzi posiadała ta kobieta.
Teraz dotarło do Ciebie, dlaczego Yai mówił Ci, by nie przejmować się osadą nadmorską.
"Kagada stąd pochodzi. Ludzie ją znają."
Nagle przeraźliwy krzyk bestii zatrząsł ponownie globem i statek bujnęło na boki. Wiedzieliście, że coś się dzieje.
Zbiegliście do części "ala portowej" i zobaczyliście, że nie było już żadnego statku, oprócz ostatniego, który wypływał. Jakiś chłopak, który sterował, machnął w Waszym kierunku.
- Szybko! Ostatnie miejsca!
Nie czekając wskoczyliście na pokład i zaczęliście wypływać na otwarte morze. Fale były duże, prawie jak przy sztormie. Gdy minęliście rozpadający się statek, widzieliście jak ludzie normalnie wyskakują w kapokach do wody, niektórzy rozstawiali jeszcze jakieś łódki ratunkowe, ale już takie mniejsze.
- K...kurwa co to jest za potwór!? - dopiero dostrzegłeś, że płynie z Wami chłopak. Majtek? Nie znałeś ich rang. Wydawał się przerażony na śmierć.
- Nie gadaj tylko płyń! - krzyknęła na niego Sanda, która w "ranach wojennych" jak to powiedziała Kagada, wyglądała jeszcze bardziej przerażająco.
Chłopak skinął głową i starał się zapanować nad łodzią...zaś Wy, mogliście zobaczyć co się dzieje jakieś 150-200 metrów od Was. Co prawda co jakiś czas unosiliście się na fali - i to był ten moment, kiedy coś było widać, bo potem zapadliście się pod falę i nic nie było widać. I tak co chwilę...
Widziałeś punkt światła, który w zawrotnej prędkości poruszał się w kierunku gigantycznej bestii. Wydawało się, że Bijuu póki co skupił się na statkach towarowych, które łapał i rozgniatał, czasami atakując również ogonami. Dopiero w pewnym momencie, Kagada wyskoczyła w powietrze i pokryta aurą raitonu zaczęła lecieć w kierunku potwora. Gdy znalazła się na wysokości jego głowy, zasadziła mu soczystego sierpowego, sprawiając, że głowa bestii aż się odchyliła na bok. Całym bijuu zatrzęsło, wytwarzając kolejne duże fale.
Sanbi jednak odwrócił się z podobną szybkością i używając swojej masywnej łapy, uderzył Kagadę tak, że ta wbiła się gdzieś w wodę i zniknęła z pola widzenia. Sam Bijuu spojrzał rozzłoszczony w kierunku statku, który dopiero co opuściliście i otworzył usta. Nagle z jego wnętrza wystrzeliła ogromna, wodna kula. Szybkość pocisku była tak zatrważająca, że najpierw błysnęło, potem zobaczyłeś jak statek zostaje trafiony i roztrzaskuje się na wszystkie możliwe strony, potem dopiero doszedł do Was dźwięk świstnięcia kuli, a na końcu dźwięk rozwalenia statku. Co więcej, kula poleciała gdzieś dalej, znikając Ci za horyzontem.
Wtedy też z pod wody wystrzeliła ponownie Kagada, która lecąc w górę, próbowała uderzyć w podbródek Bijuu. Ten jednak był przygotowany na i odsunął się, po czym zamachnął się ogonem i uderzył Kagadę, tym razem wysyłając ją w powietrze, gdzieś ponad Twój widok. Dopiero po chwili kobieta zaczęła opadać, a on otworzył usta i ponownie zebrał w sobie chakrę, by użyc wodnego pocisku. Tak jak i w tym przypadku, widziałeś jak nagle wodna kula wypaliła w stronę raitonowej powłoki, jednak Kagada złożyła kilka pieczęci i jej dłoń objęły czarne błyskawice. Kobieta zamachnęła się i wysłała w kierunku kuli czarną chakrę, która przerodziła się w coś w rodzaju pantery. Dwie techniki zderzyły się i nastąpił potężny wybuch, którego podmuch dotarł aż do Was, ponownie trzęsąc całą łodzią.
To było ostatnie co widziałeś, nim ostatni raz opadliście na niższy poziom wody.
*** Nie wiedziałeś, ile płynęliście, ale udało Wam się dotrzeć do brzegu. Od pewnego momentu ściemniło się i zaczął nawet padać deszcz. Nie był to jednak typowy sztorm. Sanda siedziała z nogami podkulonymi pod brodą, Moshi trzymał się ciągle za rękę, zaś Zaku chyba był w najlepszej formie, bo stał i obserwował okolicę.
Mimo tego, że przed chwilą byłeś świadkiem niewyobrażalnych rzeczy, tak teraz byliście w osadzie gdzie...był spokój. Jedynym dźwiękiem był deszcz, który padał dookoła. Chłopak zacumował na brzegu i wyskoczył.
- Ja stąd uciekam, powodzenia. - powiedział i zniknął gdzieś biegiem.
Wyszliście na ląd.
- Dobra, chodźmy do bazy. Yai cię poskłada z tą ręką. - powiedziała Sanda, po czym Moshi zerknął w jej kierunku i zaczął się śmiać.
- Ty chyba nie widzisz jak wyglądasz. Od Ciebie zaczniemy, moja ręka to tam pikuś.
Jednak Zaku ruszył w kierunku baru.
- Gdzie idziesz? - zapytała Sanda.
Zaku zatrzymał się po czym odwrócił.
- Idę kupić trochę alkoholu dla Pani Kagady. Jak wróci, to napewno będzie chciało jej się pić. - po czym pełny przekonania w swoje słowa, ruszył do baru.
============================
Kagada Kaminari - klik
Yai Kaminari - klik
Sanda Kaminari - klik
Moshi Kaminari - klik
Zaku Kaminari - klik
============================
- 12 cze 2025, o 10:06
- Forum: Saimin (Osada Rodu Yamanaka)
- Temat: Szpital
- Odpowiedzi: 99
- Odsłony: 13693
Re: Szpital
Przysadzisty mężczyzna. Ario wyjrzał przez okno. Wolał się upewnić.
- Czyli to nie był ten Jou, o którym mi opowiadałaś, tylko inny mężczyzna? - powiedział.
Cała sytuacja zaprawiała o istną dramaturgię i element, który coraz mniej podobał się chłopakowi. Owszem, Meduki ostrzegała go, że opowieść może różnić się z prawdą, wszak nawet on był dowodem na to, że pamięć potrafi płatać figle. Nie mnie, robili postępy. Ario widział to gołym okiem. Jeszcze pół roku temu nie wiedział od czego zacząć. Teraz, mają tropy, poszlaki.
Ario przez cały swój okres życia, w którym dbał o matkę nigdy nie zaszedł do miejsca, w którym mógłby coś stwierdzić. Błąkał się po świecie, robiąc różne zlecenia, jednak...czy on naprawdę się nią zajmował?
Kunisaku podszedł do matki i uklęknął przy niej. Złapał ją za dłoń i patrzył w jej nadal nieobecną twarz.
Czy miał prawo kwestionować to, jak zachowała się Saori? Czy on sam nie był lepszy? Ile czasu stracił na wojnie, jednej - drugiej, na jakimś murze. Czy on sam potrzebował odskoczni od tego typu problemów? Czy założenie Kropli nie sprawiło, że znalazł sobie azyl od problemu? Nawet w siedzibie, to nie on zajmował się Aratą, a ktoś, kto po prostu był na miejscu...
Klęczał tak przy niej i w jego głowie pojawiały się setki myśli. Nie, to nie było tak. Przecież był chory. Szukał rozwiązania swojego problemu. Musiał przeżyć. Znowu...czy napewno? To co robił na wojnie? No jak to co, ratował ludzi.
Znowu...
...czy aby napewno?
- Meduki-san, w tej chwili nie ma dla mnie znaczenia nic. - dotykał jej dłoni i ciągle patrzył na jej twarz. - Chciałem szybko osądzać innych, ale chyba sam nie jestem taki, jak mi się wydawało, że jestem. - powiedział, po czym podniósł się i stanął przed Meduki. - Z perspektywy czasu zabawne, że najwieksza tajemnica klanu Ayatsuri właśnie wpadła w ręce klanu Yamanaka.
Ario patrzył swoim beznamiętnym wzrokiem na medyczkę. Musiała wiedzieć, że poradził sobie bez problemu z problemem Yokai na ich terenach. Nie był słaby. Miał ją na wyciągnięcie ręki. Czy klany nie zabijały za mniejsze przewinienia? Co, jeżeli sekret Ayatsuri wyjdzie na światło dzienne? On to rozumiał, nie był już dzieckiem. Miał 22 lata. Chciał, by i ona to rozumiała, jednak z tego co się przekonał, osoby z klanu Yamanaka były akurat dość sprytne.
- Tajemnica, za którą moja matka przypłaciła zdrowiem i stratą 15 lat, a ja sam nachodziłem się za tą wiedzą przynajmniej 7 lat. Jak przypominam sobie mój moment rozmowy z Saori, uznaję, że to dość...kuriozalna sytuacja. - po chwili jednak cofnął się o krok i zaczął chodzić po sali, jakby nad czymś się zastanawiał. - Wracając do samej wioski marionetek, o której opowiadasz. Coś mi w tej historii nie pasuje. Za marionetkami musi stać kuglarz, a one były zamknięte z jedną marionetką. To oznacza, że...
Ario zamarł.
O tym napisała mu Saori w liście.
Wiedziała, ale nie umiała tego odtworzyć.
Ario przez chwilę nic nie mówił, a dopiero po chwili odwrócił się i usiadł ponownie na krześle.
- Misae-san mówiła mi kiedyś, że Waszą zdolnością jest możliwość podróżowania po umyśle. Meduki-san, Ty zaś mówisz, że moja matka utknęła w pętli wspomnień. Jeżeli możesz wysłać mnie do środka, żebym Ci pomógł...gdyby były jakieś trudności, to pozostaję do dyspozycji. - ton chłopaka był śmiertelnie poważny. Nawet, jeżeli oznaczałoby to, że klan Yamanaka dowie się o istnieniu Rdzenia Sercowego.
Arata znalazła się wraz z Saori w zamkniętym pomieszczeniu wraz z dziwną lalką. Kobieta odruchowo trzymała przy nosie rękaw, zasłaniając nozdrza od smordu zgnilizny, która dochodziła gdzieś z...trudno było to określić. Wszystkie te rzeczy, które obserwowała w domku były istnie przerażające. Owszem, często spotykała się, że właśnie jej przeciwnicy bali się ich marionetek, lalek, kukieł, które nieraz pomalowane i ubrane były tak, by wywoływać jeszcze większą grozę, zaś tutaj...tutaj miała poczucie, jakby trafiła do prawdziwego domu strachów.
Wszechobecna mgła, porozrzucane marionetki. To nie było to, do czego była ona przyzwyczajona. Nawet nie zorientowała się kiedy, ona wraz z Saori przestała się do siebie odzywać. Były najeżone jak kocice, które wchodzą do nieznanego budynku.
Marionetki, lalki...ich malowania były niewinne. To było w tym najgorsze. Ktoś nie chciał ich celowo przestraszyć. Ktokolwiek to robił, robił to bo taki był. Tu nie było zamiaru i to chyba w tym wszystkim najbardziej przerażało Aratę.
Same pomieszczenie było jeszcze dziwniejsze. Gdy tylko weszły i zaczęły się rozglądać, Arata przeanalizowała strukturę pomieszczenia. Była architektem, wiedziała jak się projektuje.
- To...to jest dość stary styl. - niemalże szepnęła w kierunku Saori, wskazując w drzwiach na mocowania. - Za...stary...
Gdy jednak zobaczyła obraz dzieci bawiących się w polu podrapała się po brodzie.
- Patrz, bawiły się na polu...przecież na odnogach nigdy nie było takich pól. Tutaj zawsze teren był...cholera, jak stare jest to miejsce? - szepnęła, przyglądając się kolejnej rzeczy - a dokładnie ubiór tych dzieci na obrazku. Skupiła się by wyłapać jakieś szczegóły, ale to wszystko było tak...tak niepokojące, że nie wiedziała, czy to jej głowa zaczyna płatać jej figle, czy wpadły może w jakieś...
- Genjutsu? - odwróciła głowę i odruchowo skupiła się na swojej chakrze, używając Kai.
Wtedy też dostrzegła dopiero lalkę. Siedziała, ale była inna. Spojrzała na nią. Przyjrzała się. Odruchowo ustawiła swoją własną marionetkę obok siebie, z kataną gotową do zablokowania uderzenia.
Jednak marionetka się nie poruszyła. Były same, nie było kuglarza, to marionetka się nie ruszała. Arata zrobiła krok do przodu. Przyjrzała się. Szturchnęła łokciem w Saori i skinęła głową.
- Patrz na jej usta. Farba się tyle nie utrzyma, ona jest...świeża. - była o tym przekonana. Ktoś musiał poprawić malowanie na marionetce. Ktoś tu był.
Odwróciła się na chwilę i zobaczyła ruch.
Ponownie spojrzała na lalkę. Była tak jak była, ale...czy ona...przekręciła głowę? Nie, Arata nie wierzy w takie rzeczy. Ale zostawała czujna.
Saori cofając się stanęła na desce, która zaskrzypiała. Obie niemalże podskoczyły, po czym odwróciły się za siebie. Potem znowu. Lalka się ruszyła. Teraz napewno. Przecież widziała! Widziała?
Cicho przełknęła ślinę, chociaż w takiej ciszy nastąpiło gulnięcie, które odbiło się echem po ścianach. Obok była jeszcze półka z portretami, ale malowanymi. Tak też się już nie robi. Podeszła bliżej i zobaczyła niedokończone portrety. Co tu się do cholery wydarzyło?
Nagle coś trzasnęło, a Arata tym razem podskoczyła i przemieściła się w kierunku wyjścia, przesuwając lalkę na środek sali. Marionetka z wyprostowaną kataną stała i kierowała ją w kierunku lalki, która siedziała...o nie, nie siedziała.
Teraz stała. Patrzyła na nich.
Arata szybkim ruchem złapała Saori za fraki - za cokolwiek trafiła ręką i siłą zaczęła zaciągać ją za swoje plecy.
- P-poczekaj, ki-kimkolwiek j-jesteś! - Arata powiedziała dość głośno w kierunku lalki. Gdy upewniła się, że Saori jest za nią, uniosła wolną dłoń do góry w formie obronnym, a marionetka, którą sterowała opuściła katanę. - Nie przyszłyśmy tutaj walczyć. Jesteśmy Seininami Ayatsuri, którzy poszukują wiedzy i naszych korzeni. Nie chciałyśmy Cię niepokoić. Powiedz mi proszę, kim jesteś i co to za miejsce...dobrze? - jednocześnie Arata zaczęła bardzo powolnie, w obronnej postawie robić kroczek za kroczkiem do tyłu, jednocześnie napierając na Saori, by ta wycofywała się z budynku razem z nią.
- Czyli to nie był ten Jou, o którym mi opowiadałaś, tylko inny mężczyzna? - powiedział.
Cała sytuacja zaprawiała o istną dramaturgię i element, który coraz mniej podobał się chłopakowi. Owszem, Meduki ostrzegała go, że opowieść może różnić się z prawdą, wszak nawet on był dowodem na to, że pamięć potrafi płatać figle. Nie mnie, robili postępy. Ario widział to gołym okiem. Jeszcze pół roku temu nie wiedział od czego zacząć. Teraz, mają tropy, poszlaki.
Ario przez cały swój okres życia, w którym dbał o matkę nigdy nie zaszedł do miejsca, w którym mógłby coś stwierdzić. Błąkał się po świecie, robiąc różne zlecenia, jednak...czy on naprawdę się nią zajmował?
Kunisaku podszedł do matki i uklęknął przy niej. Złapał ją za dłoń i patrzył w jej nadal nieobecną twarz.
Czy miał prawo kwestionować to, jak zachowała się Saori? Czy on sam nie był lepszy? Ile czasu stracił na wojnie, jednej - drugiej, na jakimś murze. Czy on sam potrzebował odskoczni od tego typu problemów? Czy założenie Kropli nie sprawiło, że znalazł sobie azyl od problemu? Nawet w siedzibie, to nie on zajmował się Aratą, a ktoś, kto po prostu był na miejscu...
Klęczał tak przy niej i w jego głowie pojawiały się setki myśli. Nie, to nie było tak. Przecież był chory. Szukał rozwiązania swojego problemu. Musiał przeżyć. Znowu...czy napewno? To co robił na wojnie? No jak to co, ratował ludzi.
Znowu...
...czy aby napewno?
- Meduki-san, w tej chwili nie ma dla mnie znaczenia nic. - dotykał jej dłoni i ciągle patrzył na jej twarz. - Chciałem szybko osądzać innych, ale chyba sam nie jestem taki, jak mi się wydawało, że jestem. - powiedział, po czym podniósł się i stanął przed Meduki. - Z perspektywy czasu zabawne, że najwieksza tajemnica klanu Ayatsuri właśnie wpadła w ręce klanu Yamanaka.
Ario patrzył swoim beznamiętnym wzrokiem na medyczkę. Musiała wiedzieć, że poradził sobie bez problemu z problemem Yokai na ich terenach. Nie był słaby. Miał ją na wyciągnięcie ręki. Czy klany nie zabijały za mniejsze przewinienia? Co, jeżeli sekret Ayatsuri wyjdzie na światło dzienne? On to rozumiał, nie był już dzieckiem. Miał 22 lata. Chciał, by i ona to rozumiała, jednak z tego co się przekonał, osoby z klanu Yamanaka były akurat dość sprytne.
- Tajemnica, za którą moja matka przypłaciła zdrowiem i stratą 15 lat, a ja sam nachodziłem się za tą wiedzą przynajmniej 7 lat. Jak przypominam sobie mój moment rozmowy z Saori, uznaję, że to dość...kuriozalna sytuacja. - po chwili jednak cofnął się o krok i zaczął chodzić po sali, jakby nad czymś się zastanawiał. - Wracając do samej wioski marionetek, o której opowiadasz. Coś mi w tej historii nie pasuje. Za marionetkami musi stać kuglarz, a one były zamknięte z jedną marionetką. To oznacza, że...
Ario zamarł.
O tym napisała mu Saori w liście.
Wiedziała, ale nie umiała tego odtworzyć.
Ario przez chwilę nic nie mówił, a dopiero po chwili odwrócił się i usiadł ponownie na krześle.
- Misae-san mówiła mi kiedyś, że Waszą zdolnością jest możliwość podróżowania po umyśle. Meduki-san, Ty zaś mówisz, że moja matka utknęła w pętli wspomnień. Jeżeli możesz wysłać mnie do środka, żebym Ci pomógł...gdyby były jakieś trudności, to pozostaję do dyspozycji. - ton chłopaka był śmiertelnie poważny. Nawet, jeżeli oznaczałoby to, że klan Yamanaka dowie się o istnieniu Rdzenia Sercowego.
Arata znalazła się wraz z Saori w zamkniętym pomieszczeniu wraz z dziwną lalką. Kobieta odruchowo trzymała przy nosie rękaw, zasłaniając nozdrza od smordu zgnilizny, która dochodziła gdzieś z...trudno było to określić. Wszystkie te rzeczy, które obserwowała w domku były istnie przerażające. Owszem, często spotykała się, że właśnie jej przeciwnicy bali się ich marionetek, lalek, kukieł, które nieraz pomalowane i ubrane były tak, by wywoływać jeszcze większą grozę, zaś tutaj...tutaj miała poczucie, jakby trafiła do prawdziwego domu strachów.
Wszechobecna mgła, porozrzucane marionetki. To nie było to, do czego była ona przyzwyczajona. Nawet nie zorientowała się kiedy, ona wraz z Saori przestała się do siebie odzywać. Były najeżone jak kocice, które wchodzą do nieznanego budynku.
Marionetki, lalki...ich malowania były niewinne. To było w tym najgorsze. Ktoś nie chciał ich celowo przestraszyć. Ktokolwiek to robił, robił to bo taki był. Tu nie było zamiaru i to chyba w tym wszystkim najbardziej przerażało Aratę.
Same pomieszczenie było jeszcze dziwniejsze. Gdy tylko weszły i zaczęły się rozglądać, Arata przeanalizowała strukturę pomieszczenia. Była architektem, wiedziała jak się projektuje.
- To...to jest dość stary styl. - niemalże szepnęła w kierunku Saori, wskazując w drzwiach na mocowania. - Za...stary...
Gdy jednak zobaczyła obraz dzieci bawiących się w polu podrapała się po brodzie.
- Patrz, bawiły się na polu...przecież na odnogach nigdy nie było takich pól. Tutaj zawsze teren był...cholera, jak stare jest to miejsce? - szepnęła, przyglądając się kolejnej rzeczy - a dokładnie ubiór tych dzieci na obrazku. Skupiła się by wyłapać jakieś szczegóły, ale to wszystko było tak...tak niepokojące, że nie wiedziała, czy to jej głowa zaczyna płatać jej figle, czy wpadły może w jakieś...
- Genjutsu? - odwróciła głowę i odruchowo skupiła się na swojej chakrze, używając Kai.
Wtedy też dostrzegła dopiero lalkę. Siedziała, ale była inna. Spojrzała na nią. Przyjrzała się. Odruchowo ustawiła swoją własną marionetkę obok siebie, z kataną gotową do zablokowania uderzenia.
Jednak marionetka się nie poruszyła. Były same, nie było kuglarza, to marionetka się nie ruszała. Arata zrobiła krok do przodu. Przyjrzała się. Szturchnęła łokciem w Saori i skinęła głową.
- Patrz na jej usta. Farba się tyle nie utrzyma, ona jest...świeża. - była o tym przekonana. Ktoś musiał poprawić malowanie na marionetce. Ktoś tu był.
Odwróciła się na chwilę i zobaczyła ruch.
Ponownie spojrzała na lalkę. Była tak jak była, ale...czy ona...przekręciła głowę? Nie, Arata nie wierzy w takie rzeczy. Ale zostawała czujna.
Saori cofając się stanęła na desce, która zaskrzypiała. Obie niemalże podskoczyły, po czym odwróciły się za siebie. Potem znowu. Lalka się ruszyła. Teraz napewno. Przecież widziała! Widziała?
Cicho przełknęła ślinę, chociaż w takiej ciszy nastąpiło gulnięcie, które odbiło się echem po ścianach. Obok była jeszcze półka z portretami, ale malowanymi. Tak też się już nie robi. Podeszła bliżej i zobaczyła niedokończone portrety. Co tu się do cholery wydarzyło?
Nagle coś trzasnęło, a Arata tym razem podskoczyła i przemieściła się w kierunku wyjścia, przesuwając lalkę na środek sali. Marionetka z wyprostowaną kataną stała i kierowała ją w kierunku lalki, która siedziała...o nie, nie siedziała.
Teraz stała. Patrzyła na nich.
Arata szybkim ruchem złapała Saori za fraki - za cokolwiek trafiła ręką i siłą zaczęła zaciągać ją za swoje plecy.
- P-poczekaj, ki-kimkolwiek j-jesteś! - Arata powiedziała dość głośno w kierunku lalki. Gdy upewniła się, że Saori jest za nią, uniosła wolną dłoń do góry w formie obronnym, a marionetka, którą sterowała opuściła katanę. - Nie przyszłyśmy tutaj walczyć. Jesteśmy Seininami Ayatsuri, którzy poszukują wiedzy i naszych korzeni. Nie chciałyśmy Cię niepokoić. Powiedz mi proszę, kim jesteś i co to za miejsce...dobrze? - jednocześnie Arata zaczęła bardzo powolnie, w obronnej postawie robić kroczek za kroczkiem do tyłu, jednocześnie napierając na Saori, by ta wycofywała się z budynku razem z nią.
- 11 cze 2025, o 18:12
- Forum: Tereny Sporne - Półwysep Antai
- Temat: Północno - wschodnie wybrzeże
- Odpowiedzi: 34
- Odsłony: 1154
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Kagada z Zakiem na barku patrzyła na Was. Najpierw surowym wzrokiem, jednak po chwili zaczął on trochę ustępować. Na zadane pytanie zacząłeś się pierwszy wygrzebywać, podnosząc trochę Sandę przed siebie. Dziewczyna jednak wstała sama, po czym odwróciła się i podała Ci ręk, pomagając wstać. Moshi też dźwignął się na nogi, jednak jego ręka wyglądała bardzo źle.
Odezwałeś się pierwszy, mówiąc, że samo tak wyszło. Kagada popatrzyła na Ciebie pytająco, po czym Sanda opuściła głowę i zrobiła krok do przodu.
- Cała operacja to był mój pomysł.
- Sanda...! - Moshi odwrócił się w jej kierunku i syknął tylko.
Ogólnie, to mieliście w dupie, że statek tonie i to chyba było kuriozum tej całej sytuacji, bo właśnie dostawaliście ochrzan od swojej Seinin.
- Biorę pełną odpowiedzialność za to. Chciałam...chciałam...żebyś była z nas dumna...żeby klan był z nas dumny. Wiemy, że klan na nas liczył...na panią liczy...nie chcieliśmy zawieźć...szczególnie Pani... - dziewczyna zaczęła się jąkać.
Zaku uniósł dłoń, sygnalizując, że już się obudził, więc Kagada zrzuciła go z barku. Tak, zrzuciła - nie zestawiła. Zrobiła krok do Sandy, była od niej sporo wyższa i ogólnie większa. Kagada uniosła dłoń i podniosła jej podbródek. Twarz Sandy była zmasakrowana - wielkie limo zasłoniło w pełni oko, jej poliki napuchnęły, nos był przekrzywiony, a warga rozcięta.
- Wyprostuj się jak meldujesz. Broda do góry. Stój prosto. - zaczęła ją poprawiać. - Jesteś pierdolonym Kaminari, który włożył serce w walkę. Który bronił swoich przyjaciół i towarzyszy z pola bitwy wszystkim czym miał. Jesteś dowódczynią, która nie obsrała zbroi jak pizda i walczyła do końca. Prezentuj swoje rany bitewne z dumą. Teraz wyglądasz, jak prawdziwy Kaminari. - powiedziała, po czym niczym żołnierskim krokiem stanęła obok Moshiego i spojrzała na rękę. - Jak się nie nauczysz lepiej bić, to będziesz tak kończyć za każdym razem. - powiedziała.
Moshi zrobił głupktowaty uśmiech i wzruszył ramionami.
- Jak walisz kogoś butelką w łeb, to masz mieć plan co dalej, a nie stoisz jak kołek. Dlatego Cię połamali jak jakiegoś Doko. - powiedziała poważnie, po czym położyła mu rękę na głowie i potargała czuprynę. - Dobrze walczyłeś, widziałam z daleka.
Następnie stał Zaku. Kagada podeszła i Zaku odruchowo zdjał maskę. Stał wyprostowany na baczność. Teraz wiedziałeś o co chodzi. Jego twarz była straszna. Miał wiele blizn po cięciach i spaloną twarz. Dosłownie, prawie spaloną. Był przepaskudny, miał jakieś stare ropnie na głowie.
- A Ty?
- Pani Kagado, chciałem zgłosić, że pomyliła się Pani w obliczeniach. 29 trupów jest na pokładzie, ja swoich wyrzucałem za burtę, żeby nie walali się pod nogami, więc w sumie powinno być 54. 55 z Pani przeciwnikiem.
- To czemu nie masz blizn wojennych, a jak przyszłam, to spałeś sobie na burcie?
- Wziął mnie z zaskoczenia, psze pani. To znaczy, wyskoczył na plecy z ukrycia.
Kagada zrobiła przerwę, po czym skinęła głową.
- No dobra, ale więcej nie śpij podczas walki.
- Tak jest. - po czym stuknął na baczność obcasami.
Ostatni zostałeś Ty. Kagada stanęła nad Tobą i zaczęła przeprowadzać ocenę Twojej osoby.
- To samo co Sanda. Stój prosto, popraw się. - powiedziała na początku. Chwilę westchnęła. - To jest Anzou, bohater wojenny. Ulubieniec mojej przyjaciółki Chino. Reprezentował nas na turnieju. - zaczęła mówić. - Chino przysłała mi go na przeszkolenie, bo podobno Kaminari w stolicy zapomnieli, co to znaczy jest być prawdziwym Kaminari. Moja przyjaciółka zmiękła na stare lata, ale to trudno. Może dobrze, że się o kogoś wkońcu zatroszczyła, a nie o swoją własną dupę. - skomentowała, po czym spojrzała na resztę Twoich towarzyszy. - No i co, daje radę chudzielec?
- Daje, sam pokonał oficera statku.
- Też widziałem, nom. Ma dobry ranton, chyba najlepszy z nas. - powiedział.
Zaku jedynie pokiwał głową.
- No dobra... - kobieta zastanawiała się przez chwilę co Ci powiedzieć. - Zrobimy tak. Uznamy Waszą samowolkę za test inicjacyjny dla nowego kolegi. Jednak no musisz przypakować trochę bo wyglądasz jak pizdryk. Przynajmniej, żeby mięśnia było widać. Ale to jak wrócimy, to ja Ci rozpisze trening. - odwróciła głowę do wszystkich. - Wszystkim Wam rozpiszę trening. Nie myśleć, że Wam się, kurwa, upiekło. Macie przesrane do kwadratu, a jak dopadne Yaia w bazie, to sprawię, że zeszczy się na sam widok mojej złości.
Sytuacja wydawała się być opanowana. Powiedziałeś o statku na dole.
- Tak zrobimy. Idźcie weźcie łódź i wypływajcie z powrotem. Ja jeszcze spróbuje wziąć kulę i zatopić ze dwa transportowce, później do Was dołącze. W każdym razie Anzou, witamy w drużyni....
I wtedy zatrzęsła się ziemia.
To nie było zwykłe zatrzęsienie się ziemi. Wydawało się, że trzęsła się cała planeta. Woda zaczynała być wzburzona i zaczęły pojawiać się fale. Coś się działo i nie wiedzieliście totalnie co. Nagle, jakieś 100 metrów od Was, zaczęła wynurzać się jakaś...góra. Co gorsza, to w ogóle nie przestawało rosnąć i w pewnej chwili osiągnęło wysokość...nawet nie wiedziałeś ilu metrów. Ale wiedziałeś jedno. Cokolwiek to było, było czymś w rodzaju wielkiego, a raczej gigantycznego żółwia.

Wyłonił się akurat obok przepływającego statku transportowego, który już i tak ledwo trzymał się od wielkości fal, które spowodowało wynurzenie się bestii. Potwór złapał statek i jednym ruchem wsadził do ust, pożerając go w całości razem z załogą. Stałeś z otwartą gębą, bo pierwszy raz widziałeś coś takiego...to znaczy, widziałeś już coś podobnego na wojnie, ale jednak dużo, dużo dalej. Teraz jednak zagrożenie było w pizdu realne i nawet nie wiesz, kiedy wszyscy przełknęliście ślinę w tym samym momencie.
- K...kurwa...c-co to? - pierwsza wyrwała się Sanda, która miała najtrudniej dojrzeć przez limo co to jest. Jednak nie Ty, Ty widziałeś doskonale z czym macie do czynienia...a był to...
- Sanbi. Bijuu trzech ogonów. - powiedziała Kagada, która w tym momencie, była tak samo przerażona jak i Wy. - Koniec żartów, szybko, na dół. Bierzcie łódź i uciekajcie stąd! - dodała i niemalże wypchnęła Was w kierunku zejścia z pokładu, sama będąc odwróconą w kierunku Bijuu. - BIEGIEM MÓWIĘ! - tym razem wydarła się na Was nie na żarty.
Odruchowo Sanda złapała Ciebie i Moshiego za rękawy i zaczęła prowadzić pośpiesznie w kierunku zejścia. Dopiero w połowie stanęła i odwróciła się do Kagady, która stała wyprostowana i...trzęsła się ze strachu? Czy to możliwe? Czy Ci się przewidziało?
- A PANI!?
Kagada nie odwracała się w Waszym kierunku.
- A ja... - cicho westchnęła. - ...a ja muszę udowodnić, że jestem godna miana seinina klanu Kaminari. Jestem wnuczką i spadobierczynią Sumo Kaminari, najsilniejszego Kaminari jaki kiedykolwiek istniał. Kupię Wam czas, uciekajcie! - po tych słowach widziałeś, jak kobieta ponownie stanęła w aurze z piorunów, po czym rozpędziła się...i wyskoczyła z pokładu w kierunku bestii.
============================
Kagada Kaminari - klik
Yai Kaminari - klik
Sanda Kaminari - klik
Moshi Kaminari - klik
Zaku Kaminari - klik
============================
- 11 cze 2025, o 15:57
- Forum: Tereny Sporne - Półwysep Antai
- Temat: Północno - wschodnie wybrzeże
- Odpowiedzi: 34
- Odsłony: 1154
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Twój przeciwnik wydawał się być mocny tylko w gębie, bo po dostaniu od Ciebie techniką, zaczął uciekać gdzie pieprz rośnie. Dodatkowo krzyknąłeś do stojących na dole ludzi, by strzelali w niego z armat. Przerażeni...pokiwali tylko głową i zaczęli przeładowywać działa, po czym strzelać w jego kierunku. Kule generalnie mijały cel, bo sam chłop zaczął dość szybko się oddalać i coraz ciężej było w niego trafiać. To, co było pewne, to fakt, że narobiliście bardzo dużego rabanu. Hałas wystrzeliwanych kul sprawiał, że statek trząsł się przy każdym odpaleniu.
Zacząłeś szukać Zaka...
...który nagle przy Tobie przefrunął, roztrzaskując się o burtę. Jego ciało było poranione, a on sam był przewieszony w taki sposób, że nogi miał na pokładzie, a tułów zwisał mu ze statku. Gdy odwróciłeś się, zobaczyłeś jak idzie w Twoim kierunku i jego kierunku wielki chłop. Był ubrany w strój klanu pawia, ale miał wydarte rękawy, odsłaniając potężne bicepsy i dziwne tatuaże.
- Szczury zalęgły się na moim statku. - powiedział, nie przejmując się totalnie tym, co się dzieje. Mimo, że wszędzie trwała walka, on szedł powoli w Twoim kierunku, szczerząc się. - Wiesz synek, że bardziej od zupy rybnej, wolę zupę z Kaminari?
Nie doczekał się odpowiedzi, bo momentalnie znalazł się przy Tobie i uderzył Cię w brzuch, tak silnie, że straciłeś koncentrację i Twoje skupienie chakry zniknęło. Wyplułeś krew na jego przedramię, po czym złapał Cię za rękę i przerzucił przez cały pokład, aż wbiłeś się w ścianę. Na chwilę zabrakło Ci tchu, a oczy wyszły na wierzch, więc nie mogłeś się w żaden sposób ruszyć.
Mężczyzna zobaczył, że jeszcze dychasz, więc otworzył szerzej oczy.
- O, dychasz jeszcze? To dobrze. Wolę gotować ludzi jak jeszcze żyją. - i ruszył w Twoim kierunku. Odruchowo chciałeś się podnieść, jednak wiedziałeś, że różnica sił jest kolosalna.
Na jego drodze pojawił się Moshi, który tym razem w ręku miał butelkę. Chłopak wyskoczył w powietrze i rozbił mu z trzaskiem butlę, która rozsypała się na setki kawałeczków. Ten się jednak nie przejął, bo złapał w pół Moshiego i wyprostował jego rękę, po czym z całym impetem opuścił jego łokieć na swoje kolano. Nastąpił głuchy trzask, a ręka Moshiego opadła, a kości zaczęły wystawać za skórę. Otwarte złamanie w najgorszym możliwym miejscu. Moshi wydarł się w niebogłosy, po czym dziwny przybysz odrzucił go na bok, jak zużytą zabawkę. Był zainteresowany tobą.
- Jestem admirałem tego statku, a Wy myślicie, że możecie sobie wejść tutaj...od tak!? - zapytał wyraźnie zaskoczony.
Nadal nie byłeś w stanie się wydostać, więc mogłeś jedynie obserwować, jak Sanda staje przed Tobą w gardzie. Była z dwa razy mniejsza jak jej przeciwnik, a Ty widziałeś, że dziewczyna trzęsie się ze strachu.
- Od...odpierdol się od n-niego! - i mimo tego całego strachu ruszyła do przodu, kiwając się na boki. Doskoczyła do większego przeciwnika, wypłacając mu dwa ciosy w tułów, pod żebra. Przeciwnik próbował ją złapać, jednak była szybsza i unikała pochwycenia. Miała na niego sposób - raz doskakiwała, uderzała w głowę, odskok, dwa na tułów. Poruszała się wokół niego i kąsała go z każdej strony, co zaczęło go denerwować, a dziewczyna zaczynała czuć się coraz pewniej. W pewnej chwili jednak Sanda nie zauważyła leżącego przeciwnika i potknęła się, co wykorzystał rywal i uderzył ją pięścią w twarz. Sanda zakołysała się na nogach, a uderzenie było tak silne, że aż wypluła ochraniacz.
Złapał ją za szyję i uniósł do góry, jak trofeum.
- A Ciebie suko, czeka jeszcze gorszy los, niż tego chudzielca. - niemalże wysyczał w jej twarz. Sanda próbowała uderzać w jego ramię, lecz nie miała szans nawet sięgnąc dalej niż za łokieć. Widziałeś jak macha nogami i próbuje się oswobodzić. Wielki facet zaczął uderzać ją w twarz raz po raz, aż w pewnej chwili widziałeś, jak jej dłonie opadły bezwładnie wzdłuż tułowia.
Zaku leżał przewieszony przez burtę, Moshi wył ze względu na złamaną rękę, Sanda była nieprzytomna, lub martwa. Jednak zobaczyłeś, jak ostatkiem sił Sanda unosi jedną dłoń i łapie za nadgarstek mężczyznę.
- N...nie...poko...nasz....Kami...nari...Pani...K...Ka...Kagada....Cię...zniszcz...zniszczy... - wyszeptała, po czym ostatkiem sił wydarła się. - PANI KAGADA NAS POMŚCI! Nie widziałeś skąd, ale nagle coś błysnęło. Kobieca sylwetka pojawiła się pomiędzy Tobą, a dużym facetem. Mimo, że stała do Ciebie plecami, wiedziałeś. To była ona.
- Czy Ty...Ty...ośmieliłeś się podnieść dłoń na moich uczniów? - jej głos był inny. Zupełnie inny niż to, co widziałeś w barze. Ona nie była ani pijana, ani miła. Ona była przewkurwiona. Jej włosy niemalże unosiły się w powietrzu, a Ty czułeś, jak emanuje chakrą. Czystą złością.
Kagada złapał za rękę kapitana. Za tą samą, którą trzymał Sandę. Mężczyzna uwolnił pokład chakry, który dorównywał Kagadzie. Na ciele Kagady zaczęły pojawiać się żyły, które napompowane krwią rozszerzały się i zwiększały. Nagle drugą ręką zamachnęła się i niemalże wyszarpnęła Sandę z jego uścisku. Złapała ją za kołnierz i nie patrząc w ogóle w Twoim kierunku, rzuciła nią tak, że wylądowała na Tobie. Jednakże wylądowała miekko, niemalże w Twoich ramionach.
Dopiero teraz Kagada odwróciła się połówką twarzy i patrzyła jednym okiem na Ciebie. To co widziałeś, to czysta furia.
Nagle mężczyzna zrobił zamach i z całej siły, gdy Kagada patrzyła na Ciebie, zaatakował ją pięścią w twarz. Kagada aż przykucnęła, a powiew od samego ataku sprawił, że wiedziałeś, iż ten do tej pory z Wami się bawił. Teraz jednak przyjebał jej ze wszystkiego co miał. Kagada po ciosie ustała i splunęła krwią na bok.
- Jesteś mocna tylko w gęb...
Facet nie zdążył dokończyć zdania, bo nagle pokład pod stopami Kagady się złamał od nacisku, jaki w niego włożyła. Deski pękły w pół, jednakże jakimś cudem się jeszcze trzymały. Kagada zamachnęła się od dołu i zasadziła mu w brzuch niesamowicie potężne uderzenie. Jej pieść weszła w kałdun jak w masło, aż zniknęła pod warstwą tłuszczu i mięśni. Kaminari pociągnęła jednak dłoń do samej góry i kapitana nogi oderwały się od ziemi. Wystrzelił w powietrze jak kule, które wcześniej latały z armat. Poleciał niczym pocisk i uderzył w maszt, łamiąc trzy czy cztery grube bale, nim piątej nie dał rady złamać i zaczął spadać w jej kierunku. Gdy uderzył w pokład, przestał się ruszać.
Kagada jednak nie poszła go dobijać. Czekała. Ty miałeś okazję zobaczyć jak walki na statku ustały. Po pierwsze - nie miał już kto walczyć, ale wszyscy obserwowali to, co się działo na środku. Mężczyzna się poruszył.
- Wstawaj kurwo. - powiedziała w jego kierunku. - Chciałeś wyżyć się na dzieciakach, to ze mną spróbuj.
Kapitan jednak nie był taki słaby i rzeczywiście, dzwignął się na nogi.
- O Ty szmulo, rozpruję Ci flaki.
Po tych słowach para doskoczyła do siebie i zaczęli prowadzić otwarty bój na środku statku. Pierwszy raz widziałeś aż taki...pokaz czystej siły. Tutaj nie było kalkulacji. Tu były czyste ciosy, gdzie każdy wchodził na twarz czy korpus. Jednakże w tej całej furii był sposób. Przy każdym ataku, Kagada chodziła po statku tak, by ludzie, którzy przed nią uciekali, odchodzili jak najdalej od Zaka. Moshi, trzymając rękę, doczołgał się do Ciebie i w przerażeniu oglądał to, co się działo.
Dopiero jak przegoniła wszystkich w taki sposób, że stali w jednym miejscu przestała na chwilę walczyć. Kobieta spojrzała na przeciwników, jakby ich liczyła.
- Co, zmęczyłaś się? Dobra jesteś w gębie tylko. Nawet się nie zmęczyłem.
Kagada założyła rękę na rękę...a przynajmniej tak się zaczęło Wam wydawać. W praktyce zaczęła podwijać rękawy.
- O nie... - wyszeptał Moshi.
Sanda uniosła powoli głowę i zobaczyłą co się dzieje. Jednak potem, nagle opuściła głowę, niemalże wtulając się w Twoj tors. Dziewczyna zaczęła się śmiać.
- Hahah...hhaha...ale...ale mamy...ale mamy przejebane....
Gdy Kagada skończyła podwijać rękawy, odwróciła się w Waszym kierunku.
- Pokonaliście ledwie 29 przeciwników. W cztery osoby. Macie przejebane. Jak wrócimy do osady, przejdziecie taki trening, że się posracie. - powiedziała, po czym wokół jej stóp zaczęło poruszać się powietrze. Kamyczki zaczęły wirować, a ona sama odchyliła głowę.
I nagle cała zgromadzona chakra wystrzeliła. Wokół niej pojawiła powłoka, która iskrzyła. Czysty element raitonu. Czysta moc. Czysta destrukcja. Kobieta ugięła nogi i skoczyła. Dziób statku trzasnął i niczym uderzony piorunem, pękł aż do samego dołu. Kagada od samego skoku przełamała statek i dziób zaczął się odrywać od reszty pokładu. Ona zaś doleciała do kapitana statku i jednym ciosem przebiła jego tors na wylot, trzymając w ręku jego serce. Jednym ruchem wyszarpnęła dłoń, po czym na widoku wszystkich zgniotła je, rozbryzgując krew na boki.
Seinin spojrzała na resztę klanu pawia, który został na statku.
- Możecie spierdalać. - po czym odwróciła się i wróciła po Zaku, którego przełożyła sobie przez bark. Kobieta totalnie olała temat, że Wasz statek właśnie tonie. Podeszła do Was, juz nie w furii, ale jak matka, która wraca z wywiadówki.
- Kto pozwolił Wam samym szturmować statek? Który głąb za to odpowiada? - zapytała, unosząc brew.
============================
Kagada Kaminari - klik
Yai Kaminari - klik
Sanda Kaminari - klik
Moshi Kaminari - klik
Zaku Kaminari - klik
============================
- 11 cze 2025, o 15:10
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Targ
- Odpowiedzi: 109
- Odsłony: 11733
Re: Targ
Gdy Minako tak przechodziła między stoiskami, jedno rzuciło jej się szczególnie w oczy. Stał tutaj gruby, mały mężczyzna, zdecydowanie wiekowy. Jak tylko Cię zobaczył, to odrazu doskoczył do Ciebie i niemalże zaciągnął siłą byś przejrzała jego towary.
- O, panienko, kochaniutka zajrzyj do mnie. Patrz jakie mam śliczne suknie, idealne dla takiej piekności jak Pani. Proszę bardzo, materiały sprowadzane tylko od najlepszych producentów. Tutaj, o jeszcze na to zajrzy. Mam jedną specjalną, na takie okazje jak ta. Jedyne 800 ryo. Proszę spojrzeć. - mężczyzna wskazał Ci dłonią na manekina, na którym prezentowała się jeden z jego (według niego) najlepszych produktów.
Co prawda, nie była ona biała, ale wydawało Ci się, że była skrojona niemalże idealnie pod Ciebie. Wybór jak zawsze pozostawał u Ciebie, mogłaś też poświęcić więcej czasu na poszukiwania konkretnie białej sukni - napewno wśród tylu sprzedawców, któryś będzie miał to co Cię interesuje.
Oprócz samych ciuchów, chciałaś również kupić jakąś biżuterię. Akurat tutaj sytuacja była bardziej skomplikowana, bo takie droższe rzeczy raczej były do kupienia w normalnych sklepach, aniżeli na typowym straganie. Jednakże była jedna dziewczyna, która handlowała błyskotkami. Miała może z 15 lat, więc wydawała się zdecydowanie za młoda jak na taki sposób zarobku. W rogu placu stał powóz z koniem, a ona miała wystawione klejnoty, naszyjniki i pierścionki na zwykłej beczce. Ona sama ubrana była w duże traperskie buty, szorty, bluzke i na to miała rozpinaną koszulę. Miała rude włosy związane z dwa kucyki, które sterczały jej na boki. Na twarzy miała mnóstwo piegów. Wyglądała totalnie komicznie i odrazu przyciągnęła Twoją uwagę. Jak tylko Cię zobaczyła, zeskoczyła i pomachała Ci w Twoim kierunku.
- No, kunoichi. Odrazu widać, ja mam oko do ludzi. Chodź, zobacz, oceń sama. Najlepsze błyskotki w Kinkotsu. - dziewczyna w dziwny sposób wydawała się...no niezbyt godna zaufania. Chociaż jej szeroki uśmiech i szczerbata buzia (brakowało jej jednej dwójki z góry i czwórki na dole) sprawiała, że można było się roześmiać. - Mam tak, tutaj naszyjniki najlepszej klasy, jedyne 2500 ryo. Albo taki pierścionek, przymierz sobie. - po tych słowach złapała Cię za rękę i założyła Ci piersionek na palec. Był on srebrno-podobny, z małym diamencikiem na środku. - To jest diament z głebokich odnóg, podobno został wykuty dla pierwszej córki pierwszego shirei-kana Dohito. 3000 ryo kosztuje. Albo jak nie, to tutaj jeszcze mam inne, zobacz. - wskoczyła jednym susem na powóz i zaczęła przenosić skrzynki, aż podniosła mała szkatułkę. Wróciła z nią do Ciebie i otworzyła. W środku był wisior z zielonym klejnotem. - To jest szmaragd z Soso. Myślę, że by Ci pasował do bankietów. Wiem, że napewno chodzisz na takie.
Również byłaś skupiona na trójce osób, która ruszyła w kierunku jednej z uliczek. Akurat traf chciał, że przechodzili obok Ciebie i usłyszałaś bez problemu, jak kontynuowali rozmowę. Mówili coś o walkach, jakimś mistrzu, który wszystkich pokonuje. Twoja rozmówczyni jakby dostrzegła, że podsłuchujesz rozmowę. Cicho parsknęła.
- Nie wierz w te brednie co mówią. To zwykły bandzior, co ludzi oszukuje na kasę. Jest możliwość zawalczenia z nim, ale musisz zapłacić cenę. Kobiety wpuszcza za darmo, no ale to domyślasz się czemu. Szkoda czasu. Lepiej kup ode mnie wisior, jest piękny.
- 10 cze 2025, o 09:51
- Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
- Temat: Targ
- Odpowiedzi: 109
- Odsłony: 11733
Re: Targ
Minako po udanym sparingu z towarzyszem Ichirou, miała okazję pospacerować po placu w Kinkotsu. W jej głowie zachodziło dużo myśli, począwszy od analizy pojedynku, po dalsze rozpoznawanie organizacji pod nazwą Oroboros i tym samym nie dopuszczenie do jej rozprzestrzenienia się na terenach osady. Co gorsza - kobieta miała realne przypuszczenia, że Ci mogą coś knuć i chcieć zaszkodzić planowanej inauguracji. Jakaż by to była hańba przeoczenie jakichś informacji, które mogłyby doprowadzić ją do udaremnienia zamachu w momencie, gdy wszyscy będą patrzyć.
Dziewczyna surowo podchodziła do własnej oceny i nie było tutaj mowy o jakiejkolwiek pomyłce. Chciała dać z siebie wszystko. Wiedziała, że da z siebie wszystko. Porażka nie wchodziła w grę.
Znalazła się na targu, przechadzając między straganami. Dziś był dzień kupiecki, więc stoiska były obficie zastawione, przedstawiając towary różnych kupców. Z jednej strony można było spotkać tutaj pustynne przysmaki - daktyle, czy różne ciastka, z drugiej strony sprzęt shinobi, takie jak pospolite kunaie, czy trochę rzadsze mechanizmy Ayatsuri, ale najwięcej było różnych strojów, takich zarówno do chodzenia na pustyni, jak i wystawnych bankietów. W tym rejonie stawiało się zdecydowanie bardziej na przewiewne ubrania, więc elegancja i seksapil musiały łączyć się z też z użytkowością, ale nadal projektanci dawali z siebie wszystko, by zainteresować potencjalnych klientów swoją ofertą.
Przechadzając się tak od stoiska do stoiska, Minako była świadkiem dziwnej rozmowy, między dwoma kobietami i jednym mężczyzną.
- Jesteś tego pewny, Chiyu-san? - zapytała starsza kobieta, chyba matka chłopaka.
- Jak nigdy. Łatwy sposób na zarobek, a tym bardziej istnieje szansa, że to jakiś...no...trefny koleś. Takiemu to nawet nie szkoda gęby obić, więc dwie pieczenie na jednym ogniu, hehe. - chłopak wydawał się być młodszy od Ciebie. Miał może jakieś 15 czy 16 lat, na rekach miał charakterystyczne rękawice. Wiedziałaś, że musi coś trenować.
- Tylko błagam, nie daj sobie zrobić krzywdy... - ostatnia z osób, wyglądająca jakby naprawdę przejmowała się losem chłopaka, była chyba jego dziewczyną. Albo siostrą.
Czy Minako będzie zainteresowana tym wydarzeniem, czy pójdzie dalej? Każda poszlaka była dla niej teraz kluczowa, tym bardziej jak ktoś dość jasno wyraża się o kimś, jako "trefny gość".
- 10 cze 2025, o 08:29
- Forum: Tereny Sporne - Półwysep Antai
- Temat: Północno - wschodnie wybrzeże
- Odpowiedzi: 34
- Odsłony: 1154
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Walka przerodziła się w pełnoprawną bitkę na statku. Widziałeś kątem oka, jak Sanda i Moshi robią Ci miejsce do walki, Ty zaś ponownie przyszpiliłeś swojego przeciwnika potężną techniką Rantonu. Skupiłeś wiązki przed sobą i zaczęliście się siłować z rywalem technikami. Jednakże teraz wiedziałeś ile siły musisz włożyć, a widoczne było dla Ciebie, że jednak on bardziej musi wysilić się przy takiej walce z Tobą.
W tym przypadku jego ogon zdecydowanie szybciej niż ostatnio rozprysł się i zostawił Ci otwarte pole do tego, by go trafić. Z wiązek, które Ci zostały postanowiłeś zaatakować go resztkami sił i udało Ci się ugodzić go w kilku miejscach.
Twój przeciwnik ewidentnie był przerażony tym, że nie był w stanie przepchnąć Cię swoją techniką, więc nagle gdy go zraniłeś, odwrócił się i zaczął uciekać w kierunku burty. Ty przeniosłeś swoje techniki ponownie na niego, dokładając resztę wiązek i tym razem ugodziłeś go zdecydowanie mocniej niż poprzednio, bo nie musiałeś wykorzystywać wiązek by zniszczyć jego technikę, stąd bezpośrednio ugodziłeś go w plecy, rozszarpując przy tym jego strój.
Tym razem widziałeś, że dostał srogo i próbował uciec. Wyskoczył zza burty, tworząc różowy ogon, który nagle przerodził się w skrzydła i...zaczał odlatywać w nieznanym Ci kierunku. Mogłeś jeszcze próbować go złapać, lub po prostu pomóc swoim towarzyszom, którzy dalej walczyli na środku statku. Na pokładzie walało się mnóstwo trupów, albo nieprzytomnych członków klanu pawia. Jednak czy dacie rade przejąć caly statek?!
============================
Kagada Kaminari - klik
Yai Kaminari - klik
Sanda Kaminari - klik
Moshi Kaminari - klik
Zaku Kaminari - klik
============================
- 9 cze 2025, o 10:35
- Forum: Saimin (Osada Rodu Yamanaka)
- Temat: Szpital
- Odpowiedzi: 99
- Odsłony: 13693
Re: Szpital
Wzrok Ario wydawał się...nieobecny. To co usłyszał do tej pory było dla niego szokiem. Niemalże w ostatniej złapał się na tym, że siedzi z otwartą buzią, a jak doskonale wiedział - nie miał języka. Cicho udawał, że przełknął ślinę.
- S...saori jest moją ciocią? - powiedział, jakby nie do końca w to wierzył. Spojrzał w kierunku matki, która... - Rozumiem, co do mnie mówisz Meduki-san. Ja po prostu... - patrzył się na nią. - Piętnaście lat...tyle lat, ja...ja robiłem wszystko co umiałem, by jej pomóc. Ja stawałem się silniejszy, by... - nie wiedział co powiedzieć. Nie był w stanie. - Nie interesuje mnie, czy te wspomnienia są zakłamane, czy przekształcone. Zrobiłaś więcej w dwa tygodnie, niż ja w tyle czasu. - podszedł do matki i wyciągnął dłoń, by pomachać jej przed oczami. - Meduki-san, czy...czy uważasz, że ona wyzdrowieje? Wydaje się być bardziej żywa niż wcześniej, ale jeszcze mnie chyba nie widzi. - jeszcze nie chciał powiedzieć, co uważa, bo...sam nie wiedział. - Nie rozumiem tego, bo sam nie pamiętam tych wydarzeń, jednak... - spojrzał na Salamandrę na swoim barku. Następnie skierował wzrok na Meduki. Nie skomentował tego. Stan się poprawiał, jednak Ario nie był naiwniakiem. Świat Shinobi jest brutalny, a osoby, które potrafią mącić w głowie, też mają swoje cele i nie tylko. Przypadkiem we wspomnieniach znajdywała się akurat Salamandra, którą Ario nosił na barku? No i czemu on sam...nie był pewny czy tak rzeczywiście było? Jak się skupił to pamiętał zabawy z Nizanem, ale żeby zapomnieć o Saori?
Sprawy z kochankiem matki nie rozstrzygał na ten moment w ogóle. Przyjął to do wiadomości.
- Jeszcze jedna sprawa...ta zapętlona scena, o której mówiłaś. Kłotnia z mężczyzną. Wtedy, co podobno moja matka rzucała talerzami...jak on wyglądał?
Podróż, która odbywały kobiety była najtrudniejsza jaką do tej pory odbywały. Początkowe emocje i nakręcenie związane z tym, że wiedziały w którą stronę iść stopniowo przeradzały się w zmęczenie, smutek, tęsknotę, a to podsycone było jeszcze trudnymi warunkami. Przygoda z obietnicą nagrody przerodziła się w depresję, która kąsała bardziej niż jakikolwiek przeciwnik. Samotne kobiety na szlaku oprócz bycia przystawką dla przeróżnych zwierząt czających się na nieświadome ofiary, musiały też bronić się przed bandytami, którzy liczą na łatwą zdobycz. Obie zmuszone do bycia w pełnej koncentracji od niewiadomo kiedy, nie mogły opuścić gardy ani na chwilę.
Zapasy skończyły się już dawno temu, więc chęć przeżycia zmuszała ich do zadbania o jedzenie, znalezienie źródła wody, a także finalnie odpoczynek. Poruszanie nie było już tak szybkie, a każde starcie kosztowało je coraz więcej. Jednakże coś pchało je ciągle do przodu. Wiedziały, że nie mogą teraz zawrócić. Drugi raz, wiedząc co je czeka, ani jedna ani druga nie zdecydowałaby sie na taki krok. Nie w momencie, gdy do obu seininek dotarło, że mogą już nie wrócić.
*** W jaskini jedynym źródłem światła było ognisko, które wydawało kojące dźwięki pękającego drewna. Arata siedziała na śpiworze, trzymając w ręku notes i zapisując coś w nim. Miała kolana podkulone pod brodą i wydawała się być skupiona. Siedziała w samej bieliźnie, zaś jej buty ułożone były idealnie pomiędzy nią a ogniskiem. Obok, jej ubrania umyte i z nowymi śladami po zacerowaniu suszyły się, co chwilę wypuszczając krople wody gdy te rozbijały się o kamienną posadzkę.
Saori klęczała trochę dalej. Była ubrana w pełni, a na jej twarzy widać było wyraźne ślady brudu. Nie wydawała się przejmować tym zupełnie, przynajmniej w tamtym momencie. Potargane włosy opadały jej na twarz i co jakiś czas słychać było dmuchnięcie, by włosy poszybowały na bok i nie zasłaniały jej widoku. Przykręcała właśnie uszkodzone ramię marionetki do korpusu. W pewnej chwili niosła marionetkę i podłączyła nić chakry. Próbowała wyprostować ramię, jednak ewidentnie było coś, co blokowało pełen wyprost. W pewnej chwili nastąpił trzask, a ręka lalki odpadła. Saori krzyknęła, po czym rzuciła śrubokrętem w ścianę i odrzuciła lalkę na bok. Złapała się za głowę.
- Cholera jasna no! - w jej głosie słychać było ewidentna rezygnację. - Kończą nam się części zamienne, jak nie złożę tej lalki to chyba muszę ją rozebrać i zacząć dostosowywać pod kolejne...nie mam pojęcia już. - skomentowała głośno, po czym wstała i podeszła do Araty. Starsza z kobiet nie komentowała zachowania Saori, samej będąc skupioną na tym co robi.
- Co robisz? - zapytała, siadając obok przyjaciółki i zaglądając.
- Próbuję rozszyfrować jak działała ta ludzka lalka. - odparła krótko, po czym wyrwała kartkę pełną zapisków, zgięła w kulkę i rzuciła w kierunku ogniska. Ogień delikatnie wzrósł podsycony dodatkowym paliwem z papieru, jednak szybko zgasł.
- Nie odpuszczasz, co? Próbowałyśmy wiele razy. - Saori położyła głowę na barku Araty, patrząc jak ta zabiera się od nowa.
- Szybciej skończę, szybciej wrócimy do domu. Muszę mieć plan B, gdyby nie udało nam się znaleźć tego bożka. Wiem, że to działa, więc muszę to rozpracować.
Saori nic nie powiedziała. W ciszy zamknęła oczy i zaczęła głośno oddychać.
- Co zrobisz pierwsze jako nowa Shirei-kan? - zapytała Saori. Arata jednak nie odrywała się od tego co robiła. Kreśliła jakieś wyliczenia i rysowała szkice ludzkiego serca i marionetki.
- Chyba będę musiała wkońcu zrobić porządek ze swoim życiem. - odparła, jednak w jej głosie nie było już dawno pasji, którą prezentowała przy wyruszeniu. Była cicha, zimna. Odpychająca.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi, w sensie no, to też, ale...co zrobisz dla klanu?
Arata obróciła głowę w kierunku Saori. Uniosła pytająco brew.
- A co Ty tak nagle o tym? - Saori popatrzyła jej w oczy, jednak nie odpowiedziała i ponownie ułożyła głowę obok, jednak Arata jeszcze chwilę patrzyła w jej kierunku. Dopiero potem przeniosła wzrok z powrotem na kartkę. Wiedziała, że nie popracuje już dalej. Po cichu zamknęła notes. - Mam takie marzenie... - zaczęła powoli, patrząc na ognisko. - ...że zjednoczą się wszyscy i nie będzie więcej wojen. Ayatsuri zamiast walczyć powinni budować i rozwijać kraje, żeby wszystkim żyło sie lepiej. Dostęp do jedzenia i ciepłej wody dla każdego, nikt nie powinien chodzić głodny. Zbyt dużo...widziałam śmierci, zbyt dużo zabijałam. Gdyby nie Konisaku i fakt, że urodził się Nizan i zaczęłam mieć dla kogo żyć, mogłam skręcić w bardzo złym kierunku. Było we mnie zbyt dużo nienawiści, zbyt dużo tego wszystkiego. Teraz, gdybym mogła to bym stworzyła azyl dla wszystkich, którzy nie chcą walczyć. Chciałabym, żeby ludzie żyli uczciwie i w zgodzie. Chora polityka sprawia, że ludzie walczą ze sobą, przeciwko sobie dla ideałów, których nawet nie znają. Nie dla swoich ideałów, dla kogoś. Nie powinno tak być. - powiedziała i w jej głosie znowu słychać było nutkę emocji, jednak te szybko ulotniły się.
Ayatsuri odłożyła notes na bok i wyciągnęła z kiszonki śpiworu obrazek. Rozwinęła go i popatrzyła jeszcze raz.
- Lamandla...będzie mamę pilnować. - powiedziała, po czym Saori podniosła głowę i przyjrzała się jeszcze raz obrazkowi. We dwie obserwowały projekt Ario. - Na początku tylko na to zerknęłam, ale tak przyglądam się i przyglądam i zaczęłam się zastanawiać, skąd on wpadł na pomysł, żeby ukryć miotacz w imitującej zwierzę marionetce. Jakby...wiesz o co mi chodzi? - zapytała, lecz Saori nie odpowiedziała. - Może zbyt pochopnie go oceniłam. W każdym razie, to dla Ciebie. - powiedziała, po czym zgięła kartkę papieru i dała go Saori. - Ja go już znam i tak na pamięć, a wydaje mi się, że powinnaś spróbować zbudować tą marionetkę. Nawet jak nie dla siebie, to będziesz miała kiedyś na prezent...ale chyba jest bardzo...w Twoim stylu.
Tej nocy Saori spała oparta o Aratę. Dopóki ta druga nie zasnęła, podjęła jeszcze kilka prób analizy ludzkiej lalki, lecz wszystkie skończyły na panewce.
*** Wkońcu udało im się zjeść normalnie i wyspać w osadzie. Było to tak odświeżające doświadczenie, że przez chwilę kobiety nabrały ponownie nadziei na to, że uda im się odnaleźć na ekspedycji to, czego szukały. Przy tak długiej wyprawie nie miało to już znaczenia, czy spędziły tu jeden dzień czy dwa, a skoro dowiedziały się, że prawdopodobnie cel jest tylko o pół drogi stąd, to muszą być przygotowane, tak jak nigdy nie były.
Dodatkowo Saori mogła poświęcić trochę czasu na wytworzenie części zapasowych do marionetek. Nie były one tak dokładne, jak sklepowe, ale nadal dziewczyna miała fach w ręku więc nadawały się do użytku bojowego.
Finalnie, wkońcu zebrały się i dotarły do osady. Stanęły kilkaset metrów przed wejściem, jak tylko zobaczyły, że to to. Arata złapała się za bark i poprawiła mechanizm, który przechowywał jej dodatkowe zwoje. Praktyczna zabawka, którą dostała od ojca na awans Akoraito.
- Cokolwiek tam się wydarzy, pamiętaj, że nie jesteśmy na swoim terenie. Chłodna głowa. Analiza. Dostosowanie się.
- Rozpoznanie, znalezienie słabych punktów, atak.
- Stopniowe osłabianie przeciwnika, atakowanie skoordynowanymi technikami.
- A jak to zawiedzie...
- To mu przypierdolę ze wszystkiego co mam.
I chociaż wydawać się mogło, że dziewczyny żartowały, to tak nie było. Były śmiertelnie poważne. Arata sięgnęła po zwój i rozłożyła go na ziemi. Złożyła pieczęci i przyłożyła dłoń, uwalniając to co było w środku. Obok niej pojawiła się kobieta ubrana w kimono i z kataną.
Arata podłączyła ją w lewą rękę, używając dwóch nici chakry na lalkę. Marionetka zaczęła wykonywać szybkie cięcia w powietrze, a stal zaśpiewała z powietrzem.
- Zaczynajmy.
- S...saori jest moją ciocią? - powiedział, jakby nie do końca w to wierzył. Spojrzał w kierunku matki, która... - Rozumiem, co do mnie mówisz Meduki-san. Ja po prostu... - patrzył się na nią. - Piętnaście lat...tyle lat, ja...ja robiłem wszystko co umiałem, by jej pomóc. Ja stawałem się silniejszy, by... - nie wiedział co powiedzieć. Nie był w stanie. - Nie interesuje mnie, czy te wspomnienia są zakłamane, czy przekształcone. Zrobiłaś więcej w dwa tygodnie, niż ja w tyle czasu. - podszedł do matki i wyciągnął dłoń, by pomachać jej przed oczami. - Meduki-san, czy...czy uważasz, że ona wyzdrowieje? Wydaje się być bardziej żywa niż wcześniej, ale jeszcze mnie chyba nie widzi. - jeszcze nie chciał powiedzieć, co uważa, bo...sam nie wiedział. - Nie rozumiem tego, bo sam nie pamiętam tych wydarzeń, jednak... - spojrzał na Salamandrę na swoim barku. Następnie skierował wzrok na Meduki. Nie skomentował tego. Stan się poprawiał, jednak Ario nie był naiwniakiem. Świat Shinobi jest brutalny, a osoby, które potrafią mącić w głowie, też mają swoje cele i nie tylko. Przypadkiem we wspomnieniach znajdywała się akurat Salamandra, którą Ario nosił na barku? No i czemu on sam...nie był pewny czy tak rzeczywiście było? Jak się skupił to pamiętał zabawy z Nizanem, ale żeby zapomnieć o Saori?
Sprawy z kochankiem matki nie rozstrzygał na ten moment w ogóle. Przyjął to do wiadomości.
- Jeszcze jedna sprawa...ta zapętlona scena, o której mówiłaś. Kłotnia z mężczyzną. Wtedy, co podobno moja matka rzucała talerzami...jak on wyglądał?
Podróż, która odbywały kobiety była najtrudniejsza jaką do tej pory odbywały. Początkowe emocje i nakręcenie związane z tym, że wiedziały w którą stronę iść stopniowo przeradzały się w zmęczenie, smutek, tęsknotę, a to podsycone było jeszcze trudnymi warunkami. Przygoda z obietnicą nagrody przerodziła się w depresję, która kąsała bardziej niż jakikolwiek przeciwnik. Samotne kobiety na szlaku oprócz bycia przystawką dla przeróżnych zwierząt czających się na nieświadome ofiary, musiały też bronić się przed bandytami, którzy liczą na łatwą zdobycz. Obie zmuszone do bycia w pełnej koncentracji od niewiadomo kiedy, nie mogły opuścić gardy ani na chwilę.
Zapasy skończyły się już dawno temu, więc chęć przeżycia zmuszała ich do zadbania o jedzenie, znalezienie źródła wody, a także finalnie odpoczynek. Poruszanie nie było już tak szybkie, a każde starcie kosztowało je coraz więcej. Jednakże coś pchało je ciągle do przodu. Wiedziały, że nie mogą teraz zawrócić. Drugi raz, wiedząc co je czeka, ani jedna ani druga nie zdecydowałaby sie na taki krok. Nie w momencie, gdy do obu seininek dotarło, że mogą już nie wrócić.
*** W jaskini jedynym źródłem światła było ognisko, które wydawało kojące dźwięki pękającego drewna. Arata siedziała na śpiworze, trzymając w ręku notes i zapisując coś w nim. Miała kolana podkulone pod brodą i wydawała się być skupiona. Siedziała w samej bieliźnie, zaś jej buty ułożone były idealnie pomiędzy nią a ogniskiem. Obok, jej ubrania umyte i z nowymi śladami po zacerowaniu suszyły się, co chwilę wypuszczając krople wody gdy te rozbijały się o kamienną posadzkę.
Saori klęczała trochę dalej. Była ubrana w pełni, a na jej twarzy widać było wyraźne ślady brudu. Nie wydawała się przejmować tym zupełnie, przynajmniej w tamtym momencie. Potargane włosy opadały jej na twarz i co jakiś czas słychać było dmuchnięcie, by włosy poszybowały na bok i nie zasłaniały jej widoku. Przykręcała właśnie uszkodzone ramię marionetki do korpusu. W pewnej chwili niosła marionetkę i podłączyła nić chakry. Próbowała wyprostować ramię, jednak ewidentnie było coś, co blokowało pełen wyprost. W pewnej chwili nastąpił trzask, a ręka lalki odpadła. Saori krzyknęła, po czym rzuciła śrubokrętem w ścianę i odrzuciła lalkę na bok. Złapała się za głowę.
- Cholera jasna no! - w jej głosie słychać było ewidentna rezygnację. - Kończą nam się części zamienne, jak nie złożę tej lalki to chyba muszę ją rozebrać i zacząć dostosowywać pod kolejne...nie mam pojęcia już. - skomentowała głośno, po czym wstała i podeszła do Araty. Starsza z kobiet nie komentowała zachowania Saori, samej będąc skupioną na tym co robi.
- Co robisz? - zapytała, siadając obok przyjaciółki i zaglądając.
- Próbuję rozszyfrować jak działała ta ludzka lalka. - odparła krótko, po czym wyrwała kartkę pełną zapisków, zgięła w kulkę i rzuciła w kierunku ogniska. Ogień delikatnie wzrósł podsycony dodatkowym paliwem z papieru, jednak szybko zgasł.
- Nie odpuszczasz, co? Próbowałyśmy wiele razy. - Saori położyła głowę na barku Araty, patrząc jak ta zabiera się od nowa.
- Szybciej skończę, szybciej wrócimy do domu. Muszę mieć plan B, gdyby nie udało nam się znaleźć tego bożka. Wiem, że to działa, więc muszę to rozpracować.
Saori nic nie powiedziała. W ciszy zamknęła oczy i zaczęła głośno oddychać.
- Co zrobisz pierwsze jako nowa Shirei-kan? - zapytała Saori. Arata jednak nie odrywała się od tego co robiła. Kreśliła jakieś wyliczenia i rysowała szkice ludzkiego serca i marionetki.
- Chyba będę musiała wkońcu zrobić porządek ze swoim życiem. - odparła, jednak w jej głosie nie było już dawno pasji, którą prezentowała przy wyruszeniu. Była cicha, zimna. Odpychająca.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi, w sensie no, to też, ale...co zrobisz dla klanu?
Arata obróciła głowę w kierunku Saori. Uniosła pytająco brew.
- A co Ty tak nagle o tym? - Saori popatrzyła jej w oczy, jednak nie odpowiedziała i ponownie ułożyła głowę obok, jednak Arata jeszcze chwilę patrzyła w jej kierunku. Dopiero potem przeniosła wzrok z powrotem na kartkę. Wiedziała, że nie popracuje już dalej. Po cichu zamknęła notes. - Mam takie marzenie... - zaczęła powoli, patrząc na ognisko. - ...że zjednoczą się wszyscy i nie będzie więcej wojen. Ayatsuri zamiast walczyć powinni budować i rozwijać kraje, żeby wszystkim żyło sie lepiej. Dostęp do jedzenia i ciepłej wody dla każdego, nikt nie powinien chodzić głodny. Zbyt dużo...widziałam śmierci, zbyt dużo zabijałam. Gdyby nie Konisaku i fakt, że urodził się Nizan i zaczęłam mieć dla kogo żyć, mogłam skręcić w bardzo złym kierunku. Było we mnie zbyt dużo nienawiści, zbyt dużo tego wszystkiego. Teraz, gdybym mogła to bym stworzyła azyl dla wszystkich, którzy nie chcą walczyć. Chciałabym, żeby ludzie żyli uczciwie i w zgodzie. Chora polityka sprawia, że ludzie walczą ze sobą, przeciwko sobie dla ideałów, których nawet nie znają. Nie dla swoich ideałów, dla kogoś. Nie powinno tak być. - powiedziała i w jej głosie znowu słychać było nutkę emocji, jednak te szybko ulotniły się.
Ayatsuri odłożyła notes na bok i wyciągnęła z kiszonki śpiworu obrazek. Rozwinęła go i popatrzyła jeszcze raz.
- Lamandla...będzie mamę pilnować. - powiedziała, po czym Saori podniosła głowę i przyjrzała się jeszcze raz obrazkowi. We dwie obserwowały projekt Ario. - Na początku tylko na to zerknęłam, ale tak przyglądam się i przyglądam i zaczęłam się zastanawiać, skąd on wpadł na pomysł, żeby ukryć miotacz w imitującej zwierzę marionetce. Jakby...wiesz o co mi chodzi? - zapytała, lecz Saori nie odpowiedziała. - Może zbyt pochopnie go oceniłam. W każdym razie, to dla Ciebie. - powiedziała, po czym zgięła kartkę papieru i dała go Saori. - Ja go już znam i tak na pamięć, a wydaje mi się, że powinnaś spróbować zbudować tą marionetkę. Nawet jak nie dla siebie, to będziesz miała kiedyś na prezent...ale chyba jest bardzo...w Twoim stylu.
Tej nocy Saori spała oparta o Aratę. Dopóki ta druga nie zasnęła, podjęła jeszcze kilka prób analizy ludzkiej lalki, lecz wszystkie skończyły na panewce.
*** Wkońcu udało im się zjeść normalnie i wyspać w osadzie. Było to tak odświeżające doświadczenie, że przez chwilę kobiety nabrały ponownie nadziei na to, że uda im się odnaleźć na ekspedycji to, czego szukały. Przy tak długiej wyprawie nie miało to już znaczenia, czy spędziły tu jeden dzień czy dwa, a skoro dowiedziały się, że prawdopodobnie cel jest tylko o pół drogi stąd, to muszą być przygotowane, tak jak nigdy nie były.
Dodatkowo Saori mogła poświęcić trochę czasu na wytworzenie części zapasowych do marionetek. Nie były one tak dokładne, jak sklepowe, ale nadal dziewczyna miała fach w ręku więc nadawały się do użytku bojowego.
Finalnie, wkońcu zebrały się i dotarły do osady. Stanęły kilkaset metrów przed wejściem, jak tylko zobaczyły, że to to. Arata złapała się za bark i poprawiła mechanizm, który przechowywał jej dodatkowe zwoje. Praktyczna zabawka, którą dostała od ojca na awans Akoraito.
- Cokolwiek tam się wydarzy, pamiętaj, że nie jesteśmy na swoim terenie. Chłodna głowa. Analiza. Dostosowanie się.
- Rozpoznanie, znalezienie słabych punktów, atak.
- Stopniowe osłabianie przeciwnika, atakowanie skoordynowanymi technikami.
- A jak to zawiedzie...
- To mu przypierdolę ze wszystkiego co mam.
I chociaż wydawać się mogło, że dziewczyny żartowały, to tak nie było. Były śmiertelnie poważne. Arata sięgnęła po zwój i rozłożyła go na ziemi. Złożyła pieczęci i przyłożyła dłoń, uwalniając to co było w środku. Obok niej pojawiła się kobieta ubrana w kimono i z kataną.
Arata podłączyła ją w lewą rękę, używając dwóch nici chakry na lalkę. Marionetka zaczęła wykonywać szybkie cięcia w powietrze, a stal zaśpiewała z powietrzem.
- Zaczynajmy.
- 9 cze 2025, o 09:12
- Forum: Tereny Sporne - Półwysep Antai
- Temat: Północno - wschodnie wybrzeże
- Odpowiedzi: 34
- Odsłony: 1154
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Inwigilacja Kaminari spaliła się na panewce. Nikt nie przewidział faktu, że wyróżnialiście się zdecydowanie na tle rasowym. Nie mniej przed Tobą stał oficer, który stworzył największy ogon jaki widziałeś do tej pory. Wszystkie trzy odłamy różowej chakry złączyły się w jedną całość po czym z pełnym impetem próbowało uderzyć Cię bezpośrednio.
Ty jednak byłeś przygotowany od samego początku, więc momentalnie złożyłeś pieczęci i wystrzeliłeś wszystkim czym miałeś w w kierunku nadciągającego zagrożenia. Tym razem gdy techniki zderzyły się, zamiast przebić się jak ostatnio bez problemu, zarówno Twoje wiązki jak i jeden pawi ogon zatrzymały się na środku i zaczęły się przepychać, próbować zdominować którąkolwiek ze stron. Dźwięk błyskawic komponował się z dźwiękiem syczenia, a starcie na środku sprawiło, że nagle znaleźliście się w centrum uwagi. Skierowane na Was oczy sprawiły, że czułeś, że kto teraz wygra, osiągnie przewagę. Musiałeś wytężyć się do granic swoich możliwości, żeby przepchnąć ogon o kilka centymetrów, a gdybyś tylko odpuścił którąkolwiek z wiązek, wiedziałbyś, że przegrasz to starcie.
Na Twoim czole pojawiły się pierwsze krople potu i Twoje ciało zaczęło się automatycznie trząść od natężenia chakry, którą musiałeś uwalniać. Nie mniej, Twój przeciwnik trzymający pieczęć również zaczął przechodzić przez to samo. Finalnie zauważyłeś, jak jedna noga mu się przesunęla w tył. Te pół kroku było decydujące. Chłop stracił balans, a Ty wykorzystując ten moment skierowałeś wiązki bardziej od dołu, co sprawiło, że ogon w pewnej chwili rozprysł się na tysiące drobinek, a Twoje wiązki przebiły się przez technikę. Jednakże, gdy dotarły do samego przeciwnika, okazało się, że została Ci ostatnia wiązka, która jedynie wypaliła dziurę w płaszczu.
Twój przeciwnik spojrzał na uszkodzone ubranie.
- Ty obdartusie niemyty. - powiedział, patrząc na szkodę. - Ten płaszcz kosztował więcej, niż cała Twoja rodzina trzy pokolenia wstecz...
Wtedy w Twoim kierunku zaczęli biec jacyś shinobi z brońmi ninja, jednak obok Ciebie pojawiła się Sanda i Moshi. Sanda miała wielkie limo pod okiem i rozciętą wargę, a jej ubrania były poszarpane, zaś Moshi nie miał już katany tylko kawałek drewnianej pałki. Oboje stanęli do Ciebie plecami przyjmując gardę.
- Na nas nie patrz, napierdalaj tego w płaszczu.
- Dokładnie, my se damy rade. Dawaj, dojedź go kutasa!
Sanda ponownie doskoczyła do nadbiegającego przeciwnika, łapiąc go za rękę i wypłacając mu prosty w nos, zaś przy drugim przeciwniku zeszła na kolanach niżej, bujnęła się na boki i wypłaciła mu kombinację 1-2 w nos i brodę. Dziewczyna wyglądała fenomelanie gdy poruszała się na nogach, nigdy nie wiedziałeś, żeby ktokolwiek walczył w tak precyzyjny sposób.
Moshi zaś zamachnął się i roztrzaskał pałką głowę jakiejś kobiecie, po czym to co mu zostało to jakieś drzazgi. Rozpędził się i wbiegł w kolejną osobę, łapiąc go za fraki i dźgając tym co mu zostało w pałce w okolicach szyi i klatki piersiowej. Krew tryskała na boki, a on przepychał go do momentu, aż doszli do końca pokładu i w ostatniej chwili podniósł go i wyrzucił za burtę. Spojrzał w bok i wziął jakiegoś mopa, który akurat stał na boku. Moshi złapał go oburącz i złamał w pół, tworząc coś na styl dwóch kijków z drzazgami na końcówkach. Chłop zdecydowanie różnił się od tego jak walczyła Sanda. Ona - kontrola, precyzja. On - improwizacja i chaos.
Nie mniej, przed Tobą ponownie przeciwnik złożył pieczęci i wystartował ponownie w Twoim kierunku potrójnym ogonem, który przerobił się w jeden duży. Chciał sprawdzić się zdecydowanie jeszcze raz, albo Cię podpuszczał. Miałeś jedną wiązkę, więc miałeś o tyle przewagę, że byłeś bliżej jego, niż on Ciebie z techniką. Jednak ponownie będziesz musiał wytworzyć resztę, by móc się z nim zmierzyć. Chyba, że masz jakiś inny plan.
============================
Kagada Kaminari - klik
Yai Kaminari - klik
Sanda Kaminari - klik
Moshi Kaminari - klik
Zaku Kaminari - klik
============================
- 6 cze 2025, o 09:36
- Forum: Tereny Sporne - Półwysep Antai
- Temat: Północno - wschodnie wybrzeże
- Odpowiedzi: 34
- Odsłony: 1154
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Kiedy zatrzymała Was kobieta, odwróciliscie się i i zdębieliście. Stała z założonymi rękami, lustrowała Was. Coraz więcej gapiów zaczęło zwracać na Was uwagę. Nawet w momencie, kiedy zażartowałeś o tym, że za dużo słońca albo geny, to...no nie. Klan Kujaku był rasą zdecydowanie bardziej białą, Wy byliście zdecydowanie wyróżniającą się pod tym względem.
Ani Ty, ani nikt wcześniej nie pomyślał nawet o tym, że odcień skóry może Was zdradzić. Wyszliście jak gdyby nigdy nic na środek pokładu, a z każdą sekundą ludzie zaczynali się rozstępować, otaczając Was.
- Słońce powiadasz. - powiedziała w Waszym kierunku. - Тогда сформулируйте свое задание.
Kobieta powiedziała do Was coś w języku, którego zupełnie nie znaliście. Odruchowo spojrzeliście na siebie, a tamta po odczekaniu 3-4 sekund gwizdnęła na palcach. Ty przygotowałeś się ze swoją techniką, Sanda cicho westchnęła, a Moshi podrapał się po głowie.
- Ehh...kurwa no nic. I tak daleko zaszliśmy. - powiedziała po czym sięgnęła do kieszeni.
Sanda wyjęła coś w co wyglądało... jak ochraniacz na zęby. Wsunęła go do ust a następnie sięgnęła pod kamizelkę. Kobieta wyjęła dwa kastety, po czym założyła je na dłonie i przechyliła głowę raz w lewo, raz w prawo, sprawiając, że jej kark charakterystycznie strzelił.
- ZA KAMINARI SKURWYSYNY! - wydarła się, po czym nagle zniknęła Ci z oczu.
Sanda dopadła do przeciwniczki i weszła jej pod gardę, wypłacając bardzo szybką kombinację trzech uderzeń w korpus, a następnie sierpowym overhandem znokautowała ją na miejscu. Ta, która Was odkryła padła na ziemię nieprzytomna, albo martwa - nie byłeś pewny. Nie oglądając się za siebie, Sanda wskoczyła w grupę shinobich pawia, znikając Ci z pola widzenia.
Moshi w tym samym czasie wyciągnął katanę i pokrył ją jakimś dziwnym chakraflow, po czym zamachnął się i odciął głowę najbliższemu przeciwnikowi.
- Czekaj na mnie! - krzyknął za Sandą, po czym również wyskoczył w powietrze. Chłop zaczął wirować w powietrzu, by następnie gdzieś wpaść w tłum ludzi.
Zaku zaś wykonał technikę Shunshina i gdzieś przeskoczył w przód. Nie wiedziałeś co kombinuje.
Co jak co, ale Twoja ekipa nie zamierzała pękać. Byliście Kaminari. A Kaminari się nie wycofuje.
W Twoim kierunku coś błysnęło. W ostatniej chwili zrobiłeś unik na bok, odskakując. Odwróciłeś się i zobaczyłeś chłopaka w Twoim wieku. Wyróżniał się na tle innych. Miał jakąś dziwną maskę na twarzy i emblematy na barkach. Musiał być jakimś oficerem. Na jego plecach wyrósł ogromny pawi ogon, zdecydowanie większy niż widziałeś u swojej poprzedniej przeciwniczki.
- Macie jaja, by tu przyjść. No nic, dostanę awans, za wasze głowy. - powiedział, po czym jego pawi ogon zaczął przekształcać się w jeden duży. Następnie widziałeś, jak ten ogon zamierza Cię zaatakować.
Miałeś do przeciwnika jakieś 10 metrów, a w koło trwała walka.
============================
Kagada Kaminari - klik
Yai Kaminari - klik
Sanda Kaminari - klik
Moshi Kaminari - klik
Zaku Kaminari - klik
============================
- 4 cze 2025, o 18:38
- Forum: Tereny Sporne - Półwysep Antai
- Temat: Północno - wschodnie wybrzeże
- Odpowiedzi: 34
- Odsłony: 1154
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Postanowiłeś zareagować i przejąć negocjacje. Wyskoczyłeś więc w jego kierunku machając. Chłop spojrzał na Ciebie zdziwiony.
- Hę? A gdzie Daimaru? - powiedział totalnie zbity z tropu.
No tak, zwrócił się do niego bezpośrednio, a Ty nim nie byłeś. Coś miało nie grać? Czyżby plan spalił na panewce już od samego początku?
- Wszystko w porządku! - usłyszałeś Zaku, który mówił zmienionym głosem. Odwróciłeś się i zobaczyłeś jak Zaku przybrał postać głównego tego samego mężczyzny, co szedł wtedy pierwszy pomostem. W ostatniej chwili! - Niewiele mieli, ale masz tutaj, kup sobie coś. - powiedział w jego kierunku, zbliżając się wraz z resztą Waszej załogi.
Faceta normalnie wyprostowało i nie wiedział totalnie jak zareagować.
- Eee...co? Dla mnie? A na co mi to? Co ja kupie na otwartym morzu?...
Widać było, że wszyscy byli totalnie zmieszani i ODRAZU widać, było, że coś tu nie gra. Chłop zaczął się wycofywać, jednak Zaku szybko zareagował.
- Eh, masz rację. Ale wzieliśmy coś lepszego. Tylko nie mów nikomu, chodź zobacz. - powiedział do niego, po czym cofnął się na łajbę.
Nastała cisza. Wszyscy patrzyli na siebie podejrzliwie, a chłopak był na skraju decyzji - czy Wam zaufać, czy ogłosić jakiś alarm. Widać było, że ta sytuacja była dla niego TAK bardzo niecodzienna, że nie wiedział jak się zachować. Finalnie jednak, przeważył chyba fakt, że no...no nie wyobrażał sobie, że ktoś mógłby być tak głupi, by próbować włamać się na okręt wojenny. W związku z tym cicho westchnął i ruszył za Zaku. Gdy tylko zniknął i zszedł po schodach, usłyszałeś pacnięcie i łódź się delikatnie zatrzęsła.
Po chwilę wyszedł Zaku, podtrzymując technikę zmiany i skinął w Waszą stronę.
- Było blisko, ruszajmy.
Ruszyliście i przeszliście przed "port", którym był mostek, kilka pomniejszych struktur imitujących budynki. Udało Wam się zlokalizować wyjście i ruszyliście korytarzami wgłab. Wszędzie było mnóstwo różnych ludzi, zdecydowana większość ubrana w stroje marynarskie, ale też spotkaliście kilkunastu shinobi klanu pawia. Gdy ktoś Wam coś mówił, to najczęściej odmachiwaliście, albo zatrzymywaliście się na krótką pogadankę.
Finalnie doszliście do miejsca, gdzie był chyba główny poziom z armatami. Całe piętro w armatach. Dużo osób krzątało się tu, albo polerując działa, albo kule. Dopiero potem wyszliście na pokład, na którym panował zgiełk. Dość prosto wtopiliście się w tłum i zaczęliście się rozglądać dookoła, gdy usłyszałeś żeński głos.
- Trochę opalona jesteś jak na Kujaku.
Odwróciliście się i zobaczyliście kobietę około 25 letnią. Stała z założonymi rękami i lustrowała Was wzrokiem.
============================
Kagada Kaminari - klik
Yai Kaminari - klik
Sanda Kaminari - klik
Moshi Kaminari - klik
Zaku Kaminari - klik