Znaleziono 1751 wyników
Wyszukiwanie zaawansowane
- autor: Ero Sennin
- 29 sie 2025, o 23:39
- Forum: Misje i Fabuły
- Temat: Wynagrodzenie za misje
- Odpowiedzi: 4087
- Odsłony: 612848
- autor: Ero Sennin
- 29 sie 2025, o 00:11
- Forum: Misje i Fabuły
- Temat: Wynagrodzenie za misje
- Odpowiedzi: 4087
- Odsłony: 612848
Kaito Ishikawa + Zakata (Wyprawa rangi C)
Wynagrodzenie : - Kaito Ishikawa : 45 PH podstawy, 0 PH bonusu i 5 PH za jakość - Łącznie = 50 PH i 500 Ryo
- Zakata : 58 PH podstawy, 0 PH bonusu i 6 PH za jakość - Łącznie = 64 PH i 0 Ryo + cel wyprawy
Takashi + Shigemi & Koneko (Wyprawa rangi B )
Coście narąbali z numeracją kolejek to wasze
Prosiłbym również by nie wrzucać sharingana co post, jeśli się go nie używa, a jeśli jest przez cały czas włączony, to jednak odliczać tą chakrę, bo się robi chaos.
Jeszcze uwaga do Shigemiego. Mam wrażenie, że źle liczysz ilości chakry (w 1 turze walki odliczasz sobie 1% który zgaduje, że jest za sharingana i jeszcze 3% za drugą technikę, ale bazując na tabelce technik dla twojego KC, zużycia chakry powinny być inne). Proszę poprawić się w tej kwestii.
Propsy dla prowadzącego za ogarnięcie tego chaosu.
Wynagrodzenie : - Takashi : 90 PH podstawy, 27 PH bonusu i 12 PH za jakość - Łącznie = 129 PH i 845 Ryo
- Koneko : 103 PH podstawy, 5 PH bonusu i 9 PH za jakość - Łącznie = 117 PH i 0 Ryo - miało być bez ryo
- Shigemi : 121 PH podstawy, 5 PH bonusu i 9 PH za jakość - Łącznie = 135 PH i 0 Ryo + cel wyprawy
Kaito Ishikawa + Zakata (Misja Klanowa C)
Wynagrodzenie : - Kaito Ishikawa : 45 PH podstawy, 0 PH bonusu i 7 PH za jakość - Łącznie = 52 PH i 500 Ryo
- Zakata : 58 PH podstawy, 0 PH bonusu i 9 PH za jakość - Łącznie = 67 PH i 500 Ryo
Kujaku Haruka + Jigen (Zlecenie Specjalne D - Duma Pustyni)
Wynagrodzenie : - Kujaku Haruka : 27 PH podstawy, 9 PH bonusu i 4 PH za jakość - Łącznie = 40 PH i 250 Ryo
- Jigen : 29 PH podstawy, 6 PH bonusu i 3 PH za jakość - Łącznie = 38 PH i 375 Ryo
- autor: Ero Sennin
- 24 sie 2025, o 23:54
- Forum: Nawabari (Osada szczepu Jūgo)
- Temat: Siedziba władzy
- Odpowiedzi: 161
- Odsłony: 21765
Akirai Shusuke po ostatnim gorszym czasie, zaczynał odczuwać poprawę sytuacji. Ludzie, którzy byli gotowi pójść za Asamim i Ume, wciąż nie odkryli swoich kart i Akirai miał nadzieję, że właśnie tak pozostanie. Również sytuacja z Koseki wydawała się nie zaogniać bardziej. Być może wystarczyło po prostu nie wchodzić w drogę Kazuo i gdy staruszek ochłonie, to da się zaprosić na jakąś popijawę.
~~puk, puk, puk~~
Nagłe pukanie do drzwi przywróciło go do rzeczywistości. Ktokolwiek znajdował się po drugiej stronie, był na tyle bezczelny, że nie odczekał nawet na pozwolenie na wejście. Drzwi otworzyły się a do środka weszła prawie dwa razy młodsza od Akiraia kobieta. Była dość wysoka jak na kobietę o smukłej i wysportowanej budowie ciała. Twarz miała delikatną, wręcz spokojną i kontrastującą z jej ubiorem. Jej długie czarne włosy opadały na ramiona i plecy. Ubrana była w długie, luźne szaty, w stylu tradycyjnego kimona z szerokimi rękawami. W pasie przewiązana czarnym obi. Pod wierzchnią szatą można było dostrzec kolejną część ubioru. Bardziej przylegającą do ciała tunikę i krótkie spodnie. Jej bojowego wyglądu domykały wysokie buty, które sięgały niemalże do kolan.
- Oy, kiedy nauczysz się czekać na pozwolenie by wejść Mika! - Akirai, niby zrugał kobietę, lecz jej pojawienie się wyraźnie wprawiło go w lepszy nastrój.
- Powinieneś się cieszyć, że chociaż zapukałam. Bałam się, że przyłapię cię na jakiś zboczonych ekscesach. - Głos kobiety był melodyjny, chodź wyraźna była w nim nutka dystansu. Shusuke, słysząc jej słowa jakby zmalał.
- Nie musisz być aż tak brutalna! - Mężczyzna wstał ze swego miejsca, broniąc się przed ubzduranym oskarżeniem i wskazał kobiecie wolne miejsce.
- Przejdźmy do rzeczy. Jestem dość zajęta. Gdzie Shiego? - Kanada Mika, lewa ręka Akiraia Shusuke, miała w zwyczaju nie okazywać większego szacunku swemu przełożonemu. Była mu jednak niezachwianie wierna i Shirei-kan Jugo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że była gotowa oddać za niego życie.
- Nie przyjdzie. - Nie zamierzał dopowiadać nic więcej. Kobieta nie musiała wiedzieć czym zajmuje się jej męski odpowiednik. Mika również wydawała się zdawać sobie z tego sprawę, ponieważ nie drążyła tematu. Akirai sięgnął do swego biurka i wyciągnął zeń zwój, który został otwarty już jakiś czas temu i podał go kobiecie bez słowa. Mika rozciągnęła go i bez zwłocznie zaczęła go czytać. Kilka razy jej brew uniosła się w górę, lecz nie wyrażała większych emocji. Gdy skończyła uniosła swoje pytające spojrzenie, w kierunku swego przełożonego.
- Idziesz? - Zapytała tym swoim chłodnym tonem, choć pobrzmiewało w nim wyraźny niepokój.
- Oczywiście! I nie idę, tylko idziemy. Nie pojawię się tam przecież sam! Los się w końcu do nas uśmiechnął. Dzięki temu spotkaniu wpływ naszego klanu wzrośnie. Nie dość, że zapewnimy w ten sposób większe bezpieczeństwo naszym ludziom, to jeszcze wytrącę wszystkie argumenty z rąk tych, którzy chcieli iść do dzikich. - Akirai był w wyraźnie świetnym nastroju. Mika jednak nie była tak szczęśliwa jak on. Jej Shirei-kan zdawał się dostrzegać tylko najlepszy wariant. Lecz wiedziała również to, że nie był aż tak naiwny. Na bank miał jakiś plan, a ona była tu by pomóc go wykonać.
Post związany z tym wydarzeniem fabularnym.
- autor: Ero Sennin
- 24 sie 2025, o 23:54
- Forum: Seiyama (Osada Rodu Kōseki)
- Temat: Siedziba władzy
- Odpowiedzi: 146
- Odsłony: 21983
Koseki Kazuo od jakiegoś czasu niemalże nie wychodził ze swojego gabinetu. Ilość spraw jaka nawarstwiła się w ostatnim czasie była wręcz przytłaczająca. Bandyci zrobili się o wiele bardziej zuchwali i by zaradzić temu problemowi, Kazuo został zmuszony by rozrzedzić swoje siły. Ten problem wydawał się jednak przygasać. Była jeszcze kwestia pożaru przy granicy z Soso. Wszystkie ślady wskazywały na to, że ktoś zbudował ogromny stos w środku polany i to od niego rozpoczął się pożar. Tylko kto i dlaczego, tego nie mogli ustalić. Co więcej z raportu który otrzymał, wynikało że ktoś brał udział w gaszeniu pożaru. Liczne ślady na drzewach i ziemi wskazywały na to, że ktoś używał jakichś przedmiotów, lub też ogromnej siły by wyeliminować drzewa i krzewy, które mogłyby posłużyć do podsycenia ognia.
- Robię się za stary na to wszystko. - Westchnął, czując wewnętrzny gniew który trawił go od jakiegoś czasu. Nienawidził tego gdy działo się coś wokół niego, a z czego nie zdawał sobie sprawy. Pozostawała jeszcze jedna kwestia. Jugo i ich agresja wobec jego ludzi. Shusuke obiecał mu co prawda, że to się nigdy więcej nie powtórzy, ale w całej tej historii było jakieś drugie dno. A Akirai nie chciał się z nim podzielić o co chodziło. Do głowy Kazuo natychmiast przyszła myśl, że Jugo szykują zdradę. Że poczuli się zbyt pewnie i zechcieli umocnić swoją pozycję w świecie. Szybko jednak zdusił tą myśl w zarodku. Nie miał żadnych dowodów na taką hipotezę. Jednakże sprawa wymagała dalszych działań. Być może umieści się w ich wiosce kilku ukrytych agentów.
~~puk, puk, puk~~
- Wejść! - Jego reakcja była natychmiastowa. Jeszcze nawet nim pukanie ustało. Drzwi otworzono po chwili zawahania, a do środka wszedł młody mężczyzna rangi Sentokiego. Kazuo obrzucił jednego ze swych shinobi ponaglającym wzrokiem.
- Czcigodny Shire-kanie. Przechwyciliśmy wraz z moim oddziałem delegację z Kyuzo.- Chłopak wyraźnie znajdował się pod wpływem aury Kazuo. Nie wiedział co robić, jąkał się. A jednak te kilka słów które zdołał wydukać wzbudziły zainteresowanie Shirei-kana.
- Hyuga? Na naszym rejonie? Opowiadaj więc szybko o co chodzi. - Kazuo pośpieszył chłopaka, co wywołało zupełnie odwrotną reakcję. Chłopak zestresował się jeszcze wyraźniej, przez co robił jeszcze większe przerwy. Kazuo westchnął i zwalczył chęć zbesztania chłopaka. Dał mu tyle czasu ile potrzebował by się uspokoić.
- Wybacz czcigody. Hyuga zostali przechwyceni około 80 kilometrów za granicami naszego regionu. Nie stawiali oporu ani nie wydawali się mieć złych intencji. Podobno ich celem było poselstwo i przekazanie tego oto listu do rąk Shirei-kana. - W końcu odezwał się. A wieści które przynosił były dość niezwykłe. Zaraz po skończeniu, wyciągnął on również zalakowany zwój, który musiał być odebraną od poselstwa wiadomością. Kazuo nie rozumiał jakim cudem sentoki dał radę odebrać wiadomość, która miała być dostarczona do niego. Spodziewał się wręcz że młodzieniec wyszedł przed szereg i będą z tego kolejne dyplomatyczne problemy. Tym zajmie się jednak później. Teraz chciał wiedzieć czego chciał Reiko ten stary lis. Dlatego też wyciągnął rękę w stronę chłopaka i przywołał go bez słowa. Gdy ten znalazł się w zasięgu jego rąk, natychmiast przechwycił zwój i przyjrzał się mu.
- Możesz już iść. - Odwołał chłopaka, nie podnosząc w jego kierunku nawet wzroku. Wpatrywał się w lak, znajdujący się na zwoju. Nie było wątpliwości, że pochodził on z Kyuzo. Nie czekał nawet na moment, by posłaniec wyszedł z pokoju. Zerwał lak i rozwinął zwój, wbijając swój wzrok w tekst, który się tam znajdował. Z każdym słowem jego brwi zbliżały się do siebie coraz bardziej. A znaczenie wiadomości powodowało coraz większą dezorientację. Gdy skończył zgniótł wiadomość w swojej dłoni.
- Co też on sobie myśli?! - Kazuo nie ufał Reiko. No może na co dzień ufał, ale ta wiadomość i ta propozycja, były tak niespodziewane. Jeszcze do tego miał czelność zaprosić Jugo i nazwać ich szczepik, jedną z ważniejszych sił w regionie. Czyżby Reiko planował podkopać pozycję jego rodu?!
- Niedoczekanie. - Kazuo wstał ze swego miejsca i zbliżył się do drzwi. Otwierając je, ryknął potężnie na swego podczaszego, wzywając go do siebie. Chwilę później w pomieszczeniu już pojawił się prywatny służący Kazuo oczekując na rozkaz.
- Wyślij posłańców do Shinichiro i Joichiego. Mają pojawić się u mnie niezwłocznie! - Kazuo nie miał w zwyczaju tłumaczyć swoich rozkazów innym i jego podwładny wiedział o tym doskonale, dlatego też posłusznie przytaknął swemu władcy i pospiesznie ruszył wykonać rozkaz. Kazuo rozsiadł się wygodniej w swoim fotelu, a jego myśli błądziły wokół listu który przeczytał. Przeczuwał, że w świecie nadchodzą zmiany, a on chciał by jego lud był do tych zmian przygotowany jak najlepiej.
Post związany z tym wydarzeniem fabularnym.
- autor: Ero Sennin
- 14 sie 2025, o 23:55
- Forum: Misje i Fabuły
- Temat: Wynagrodzenie za misje
- Odpowiedzi: 4087
- Odsłony: 612848
Ario + Anzou (Misja wojenna A)
Wynagrodzenie : - Ario : 92 PH podstawy, 19 PH bonusu i 13 PH za jakość - Łącznie = 124 PH i 1020 Ryo
- Anzou : 136 PH podstawy, 28 PH bonusu i 13 PH za jakość - Łącznie = 177 PH i 1020 Ryo
Kaito Ishikawa + Zakata (misja rangi B)
Wynagrodzenie : - Kaito Ishikawa : 67 PH podstawy, 0 PH bonusu i 8 PH za jakość - Łącznie = 75 PH i 650 Ryo
- Zakata : 91 PH podstawy, 0 PH bonusu i 10 PH za jakość - Łącznie = 101 PH i 650 Ryo
Kujaku Haruka + Ryu (wyprawa rangi C)
Wynagrodzenie : - Kujaku Haruka : 64 PH podstawy, 0 PH bonusu i 9 PH za jakość - Łącznie = 73 PH i 500 Ryo
- Ryu : 77 PH podstawy, 0 PH bonusu i 9 PH za jakość - Łącznie = 86 PH i 0 Ryo + cel wyprawy
Rei + Hikaito (Misja rangi D)
Wynagrodzenie : - Rei : 20 PH podstawy, 0 PH bonusu i 4 PH za jakość - Łącznie = 24 PH i 250 Ryo
- Hikaito : 25 PH podstawy, 0 PH bonusu i 3 PH za jakość - Łącznie = 28 PH i 250 Ryo
- autor: Ero Sennin
- 15 lip 2025, o 18:59
- Forum: Sarufutsu (Miasteczko szczepów Uchiha i Gazo)
- Temat: Siedziba Władzy
- Odpowiedzi: 121
- Odsłony: 20578
Humor Masashiro wciąż nie najlepszy, poprawił się odrobinę. Słysząć słowa swej siostry o sprzeczce jaka nastąpiła między nią a Takeru, wywołała nawet niewielki uśmiech na jego twarzy.
- Trafiła kosa na kamień. Obawiam się jednak, że Takeru nie boi się tak naprawdę nikogo. - Zażartował, śmiejąc się po raz pierwszy szczerze. Potem jednak nadeszła uwaga o ich matce. A to spowodowało, że zamilkł i chyba nawet zawstydził się odrobinę.
- Tęsknię czasami za nią. Chociaż nie, nie chodzi tylko o nią. Tęsknie za prostotą życia, tam, z daleka od zimnego i mokrego Sogen, od ciągłych wojen i dramatów. - Ponownie zrobiło się poważniej. Masashiro westchnął potężnie, sięgając po słodką przekąskę i pożarł ją niemalże natychmiast. A gdy głowa Hiromi oparła się o jego ramię, trwali tak przez kilka chwil.
- Ty i ja. Jak zawsze było. - Odpowiedział szeptem, wysuwając się jednak z jej uścisku. Wstał, podniósł czajnik i odstawił go na blat stołu. W tym samym czasie słuchając jak Hiromi broni się przed salwą pochwał na temat tego jak poszło jej w Rantori.
- Być może, ale nie powinnaś sobie umniejszać. Stajesz się silniejsza i choć bardzo staram się tego nie dostrzegać... to nie mogę zaprzeczyć temu oczywistemu faktowi. - Otworzył jedną z szuflad znajdujących się w szafie i zaczął w niej grzebać. Rozmowa toczyła się teraz na temat oczu Takeru. Lecz gdy Masashiro wyciągnął z szuflady szkatułkę i zwinięty zwój, Hiromi zaczęła opowiadać o swoich własnych uczuciach i nagle stała się bardziej chaotyczna.
- Hej, hej, hej. Trochę się zapędziłaś i prawie nic nie zrozumiałem, oprócz tego, że planujesz już rodzinę, choć kandydata wciąż nie ma. - Powrócił do miejsc, w których siedzieli, stawiając na stole to co wyciągnął z półki. Ułożył je jednak trochę na uboczu, tak by nie przeszkadzaly obojgu w dalszej rozmowie.
- To miłe, że chcesz dawać lekcje innym, lecz obawiam się, że w naszej aktualnej sytuacji nie będzie to wystar... chociaż, daj mi pomyśleć, być może jest to jakiś pomysł. I zapewne masz rację, że moglibyśmy poprosić rodziców i Akimichi o jakąś pożyczkę. Lecz wiem, że znajdujemy się w takiej sytuacji, że nie możemy wyslać byle kogo. Potrzebowalibyśmy kogoś o wysokim statusie, by rody do których wyślemy posłańców mogli przechwalać się jak ważne osoby proszą ich o pomoc. Do tego osoba ta musi być zdolnym dyplomatą, by nie dać się ponieść emocjom. A ludzi odpowiednich do tego typu zadań mam niewielu. Czym innym jest wysyłać mlodą doko do Yuki Mikoto-dono, by prosić ją o pomoc. A czym innym prosić ludzi mieszkających na drugim krańcu kontynentu o stałe datki na niemalże wymarły lud, który zraził do siebie niemalże pół kontynentu. - Westchnął. Lecz za wszelką cenę starał się nie stracić humoru. W końcu, sięgnął po stojącą na stole szkatułkę i przesunął ją, tak by stanęła między nimi. Następnie chwycił za zwój i przełamał pieczęć rozwijając go tak, że Hiromi mogła dostrzec nagłówek, „Wyrażenie zgody na awans”.
- Przejdźmy jednak, do rzeczy ważniejszych. Choć bardzo się staram, nie umyka mojej uwadze to, że stajesz się coraz silniejsza siostrzyczko. Coraz więcej ludzi z Sarufutsu zwraca na ciebie uwagę i przez swoją naturę i chęć niesienia pomocy, stajesz się swojego rodzaju symbolem nadziei. - Wychylił się w kierunku swojego biurka i sięgnął po inkaust i pióro leżące na nim.
- Dlatego też, choć nie wciąż nie potrafię tego przed sobą przyznać. Udowodniłaś już wielokrotnie, że nie jesteś już zwykłym dzieckiem. - Zamoczył pióro w inkauście, by następnie zetrzeć nadmiar o krawędź butelki i złożył podpis pod dokumentem.
- Dlatego też ja, Uchiha Masashiro, Shirei-kan rodu Uchiha i wierny sługa ludu, mianuję ciebie Uchiha Hiromi Akoraito rodu Uchiha. Niech to docenienie będzie dla ciebie zapewnieniem, że klan widzi twe starania i że oczekuje od ciebie teraz jeszcze większych dokonań. - Sięgnął po szkatułkę, otwierając wieczko i przysuwając ją do Hiromi, tak by dziewczyna mogła dostrzec znajdujący się wewnątrz medalion, podobny do tego który dostała przy pasowaniu na doko. Był on jednak wykonany z droższego metalu.
- autor: Ero Sennin
- 14 lip 2025, o 00:24
- Forum: Sarufutsu (Miasteczko szczepów Uchiha i Gazo)
- Temat: Siedziba Władzy
- Odpowiedzi: 121
- Odsłony: 20578
Moment pojednania nadszedł niespodziewanie z obu stron. Na twarzy Masashiro pojawiło się w pierwszym momencie zdziwienie, które niemalże natychmiast ustąpiło miejsce uldze i radości, ale takiej pełnej zmęczenia. A jednak z każdą kolejną chwilą brat Hiromi zdawał się nabierać kolorytu, a jego humor poprawił się na tyle, że zdołał nawet zajrzeć, do pojemniczka które przyniosła, sprawdzając co też dobrego się tam znajduje.
- Rantori... Wciąż nie potrafię określić jednoznacznie czy było błędem, czy potrzebnym poświęceniem. - W końcu odezwał się, po usłyszeniu pierwszych zdań wypowiedzianych przez Hiromi. Słowa swe wypowiadał z pełną powagą i wyraźną ciężkością, jakby nawet teraz rozważał czy cała misja miała sens.
- Nasi ludzie potrzebowali jakiegoś przebłysku nadziei. I Rantori, a zwłaszcza sprowadzenie naszych cywilów do domu, jest właśnie takim przebłyskiem. Nadwyręża jednak to nasze siły. Mamy do obsadzenia dużo więcej terenu, a ludzi nam nie przybywa. Do tego nasz skarbiec został potężnie nadszarpnięty. - Wyraźnie potrzebował komuś się wygadać. Choć zapewne robił to również przy swojej żonie, ale najwyraźniej potrzebował kogoś, kto mógłby go zrozumieć w pełni.
- Boję się, że jeżeli czegoś nie zrobimy, to za jakiś czas może się okazać, że nie będzie więcej drugiego Rantori. - Zakończył, w końcu popijając łyk herbaty i pozwalając swej siostrze kontynuować. Wydawało się, że fakt tego, że Hiromi nazywała swoich przyjaciół, dokładnie w taki sposób, jak przyjaciół, całkowicie mu umknął. Ożywił się dopiero gdy wspomniała o Takeru i tym, że boi się go.
- Jeżeli Takeru-sama naprawdę się mnie boi, to świetnie to ukrywa. - zamilkł jednak tak szybko jak się odezwał, słysząc rosnący w głosie Hiromi żal i ból. Jego twarz wykrzywił grymas współczucia, gdy zaczęła opisywać swoje przeżycia i straty. A potem, potem błysnęła swoim sharinganem, a oczy Masashiro aż zaszły łzami.
- Przykro mi, że musiałaś być świadkiem tylu okropnych rzeczy. - Wyciągnął ręce przed siebie, chcąc przytulić swą własną siostrę i pocieszyć ją, a być może nawet odnaleźć trochę komfortu dla siebie.
- Czasami mam wrażenie, że bogowie stworzyli klan Uchiha ku swej uciesze. Jakby chcieli zaspokoić swoje chore rządze do oglądania ludzi nieszczęśliwymi. - Westchnął. Pozwalając Hiromi by kontynuowała. Jego wyraz twarzy nie zmienił się do końca opowieści Hiromi, co świadczyło o tym, że o wszystkim musiał już usłyszeć. Gdy jednak skończyła, milczał przez chwilę jakby ważył każde kotłujące się w nim słowo.
- Nie chciałem byś tam szła, ponieważ zdawałem sobie sprawę z tego jak wielką katastrofą mogło stać się Rantori. Ryzykowaliśmy wszystkim. Czterema członkami Uchiha, naszymi żołnierzami, ogromnymi sumami pieniędzy. A mogliśmy zyskać tylko szacunek innych i nadzieję, że będzie to pierwsze zwycięstwo w całej serii. Bałem się, ponieważ nie chciałem byś ryzykowała swoim życiem w czymś w co sam nie wierzyłem. A jednak przeżyłaś. Ludzie cię chwalą, mówią że bez ciebie wróciłoby jeszcze mniej osób. Że gdy oni mogli odpocząć, tak naprawdę wtedy rozpoczęła się twoja walka. Być może nie potrafisz przenosić gór, ale w wielu aspektach jesteś dużo cenniejsza niż Takeru-sama, Azuma-sama czy nawet ja. - Zrobiło się wokół nich jakby intymniej. Jakby panowała między nimi bezpieczna strefa, w której mogli powiedzieć sobie wszystko. Masashiro patrzył z ogromną troską na swoją młodszą siostrę i w tym momencie nie był Shirei-kanem Uchiha, a zwykłym starszym bratem.
- Jak już mówiłem. Nasz klan jest przeklęty. Urodziliśmy się z pewną wadą. Wszyscy, bez wyjątku. Bogowie stworzyli nas do wielkiej miłości. A potem zaczęli wystawiać nas na próby za przynętę dając nam nasza największą moc. Każdy z nas, kto stracił coś cennego w swoim życiu, otrzymał w zamian cząstkę boskiej mocy. Można by powiedzieć, że im bardziej obumiera nasze serce, tym potężniejsi się stajemy. A serce Takeru-samy… Jego oczy są bardzo szczególne, lecz mają one swoją cenę. I nikt kto nie jest gotów wejść na ścieżkę samozniszczenia nie powinien szukać tej mocy. - Brat Hiromi odchylił się odrobinę do tyłu, tłumacząc swej siostrze swoje przemyślenia. Wyraźnie nie chciał zdradzić nic więcej, być może bojąc się, że zbyt duża wiedza mogłaby pchnąć dziewczynę w stronę tego przed czym ją tak strasznie ostrzegał.
- Nie przejmuj się Takeru-samą. Jest nieprzyjemny w obyciu, lecz nigdy by nie skrzywdził swoich. Nawet jeśli ich nie lubi. A nasz konflikt spowodowany jest tym, że widzimy sytuację w zupełnie odmienny sposób. A do tego, nie uważa mnie za pełnoprawnego Uchiha, ponieważ nie wychowaliśmy się w Sogen. - W jego słowach nie było nienawiści. Sporo wyczuwalnej niechęci do osoby Takeru, lecz nie wydawało się by chciał go zamordować.
- Ja również nie wiem czy jestem zadowolony z odbicia Rantori. Ale nauczyłem się jednego. Użalanie się niczego nie zmieni. Mleko się rozlało i teraz musimy iść do przodu. - Starał się brzmieć racjonalnie, może nawet trochę optymistycznie, lecz przy jego zmęczonej twarzy dało to raczej mierny efekt. Widząc jednak, że obie czarki z herbatą są puste, sięgnął po czajnik i uzupełnił je ponownie, choć kapiąca zeń herbata była jasnym sygnałem, ze jest to ostatnie uzupełnienie.
- autor: Ero Sennin
- 13 lip 2025, o 17:44
- Forum: Sarufutsu (Miasteczko szczepów Uchiha i Gazo)
- Temat: Siedziba Władzy
- Odpowiedzi: 121
- Odsłony: 20578
Hiromi miała wyjątkowe względy wśród mieszkańców Sarufutsu. Żaden inny Doko nie mógł sobie ot tak wejść do budynku rady i poprosić o spotkanie z Shirei-kanem bez poważnego powodu. Jednakże, Hiromi nie była zwykłym Doko i nie ważne czy tego chciała czy nie, wielu nie dało jej o tym zapomnieć. Wielu witało ją uśmiechami, lub też ciepłym pozdrowieniem. A od powrotu z Rantori, mogła odnieść wrażenie, że jeszcze więcej osób spogląda na nią ukradkiem.
Do pokoju brata, dostała się niemalże od razu. Co prawda starała się utrzymać odpowiednią etykietę i nie wywyższać się z powodu swego statusu, lecz petentów przed nią było niewielu, a gdy tylko strażnik zaanonsował ją, natychmiast dostała zielone światło by wejść. W środku zastała brata, stojącego niedaleko swojego stolika, na którym stało naczynko z zaparzoną herbatą. Drugie znajdowało się w dłoni Masashiro, który właśnie opróżniał je pośpiesznie. Przerwał jednak, gdy dostrzegł siostrę. Mierzyli się swoimi spojrzeniami, przez krótką chwilę, jakby każde starało się wybadać nastrój drugiego. W końcu jednak ruszył w jej kierunku.
- Imouto, w końcu jesteś. - Przyciągnął ją do siebie, zamykają w swych ramionach. Trwali tak przez chwilę, nim Hiromi mogła poczuć, jak uścisk brata zelżał, a on sam odsunął się do tyłu. Dopiero teraz dostrzegła, że Masashiro wydawał się zmęczony. Wciąż był tym samym przystojnym mężczyzną, lecz oczy miał podkrążone, wydawał się odrobinę chudszy niż zwykle, a jego nienaganna fryzura, nagle wydawała się mniej zadbana.
- Masz ochotę na herbatę? Poprzedni gość nawet na nią nie spojrzał. Jestem pewien, że jest jeszcze ciepła. - Zaprowadził Hiromi w głąb pomieszczenia, do dwóch siedzisk, znajdujących się blisko siebie, tak by mogli usiąść w bliskiej odległości, następnie przyniósł obie czarki oraz czajniczek i pomimo tego, że to on był Shirei-kanem, to on usługiwał swej siostrze.
- Już od dawna chciałem spotkać się z tobą. Niestety, z dnia na dzień ilość naszych problemów nawarstwia się i… ah nie ważne. Powiedz mi lepiej co u ciebie, jak… jak było w Rantori? - Masashiro wyraźnie starał się utrzymać dobry humor i wydawał się dobierać słowa ostrożnie, tylko czy bał się ewentualnego wybuchu złości siostry jak przy ostatnim razem, a może starał się samemu powstrzymać swój gniew. Tego nie było do końca wiadomo.
- autor: Ero Sennin
- 11 lip 2025, o 23:30
- Forum: Ogłoszenia i Kontakt z Administracją
- Temat: Ogłoszenia fabularne - Wieści ze świata
- Odpowiedzi: 30
- Odsłony: 218234
Miejsca akcji: Pokój Shirei-kana Uchiha, Uchiha Masashiro. Wieczór, w pokoju panuje półmrok i ciężka atmosfera. Przy okrągłym stole siedzi dwoje mężczyzn. Uchiha Masashiro oraz Sugiyama Kuroyami.
Uchiha Masashiro spojrzał w kierunku okna rejestrując że właśnie zapadał wieczór. Oznaczało to, że siedzieli tu co najmniej cztery godziny. Czuł jak zaczyna łapać go coraz mocniejszy ból głowy. Spodziewał się, że bez wizyty u medyka się nie obejdzie. A co gorsza pozostały im do obgadania jeszcze dwa ważne tematy.
- Sugiyama-san, jak sytuacja w Rantori? - Zapytał nawet nie patrząc na Kuroyamiego. Był przeciwny całej tej kampanii, lecz Sugiyama i Takeru naciskali na niego bez przerwy. I teraz gdy Rantori zostało odbite, zostało to obwołane wielkim sukcesem. Lecz Masashiro patrzył na to zupełnie inaczej.
- Mury zostały wzmocnione, choć wciąż jest to mocno prowizoryczna konstrukcja. Wiele budynków musi zostać wyburzonych, zwłaszcza po stronie gdzie walczył Uchiha Tsuyoshi. Choć i w centralnej części gdzie walczył Uchiha Azuma nie obyło się bez uszkodzeń. - Stary Sugiyama zaczął przerzucać kartki raportu, gdzie wyszczególniono dokładniej zniszczenia, naprawy i koszta. Masashiro zmarszczył brwi słysząc odpowiedź, lecz wiedział, że to nie wszystko.
- Ludność cywilna została wycofana z miasta i osadzona na terenach So… Pół… wiesz dobrze gdzie. - Sugiyama nawet po takim czasie nie potrafił zmusić się do tego by nazwać resztkę ziem Uchiha Północnym Ryuzaku. Za każdym razem gdy miał to zrobić, zaczynał dziergać jakieś słowne wymysły i denerwować się. Masashiro rozumiał go doskonale, ale jednocześnie wiedział że na pierwszym miejscu jest przetrwanie Uchiha, a to wymagało poświęceń.
- Masashiro-dono. Pozostała jeszcze kwestia jeńców wroga. Jak dotąd trzymamy ich wszystkich w Rantori. Są świetnym zabezpieczeniem przed ewentualnym kontratakiem dzikusów. Wydaje się, że boją się zaatakować osadę by nie zranić swych własnych ludzi. - Kolejna przewrócona strona, na której zapisana była ilość pojmanych cywilów i wojskowych dzikich, wraz z podziałem na płeć i grupę wiekową. O dziwo, dzicy tak świetnie zdołali przeprowadzić odwrót, że pojmanych żołnierzy było naprawdę niewielu.
- Wyślij poselstwo do dzikich i zaproponuj im wymianę jeńców. Ich żołnierze za naszych shinobi. A cywilów za naszych z terenów spornych. - Masashiro, w końcu odwrócił swój wzrok od okna, kierując go na Sugiyamę, który aż nabrał powietrza w płuca słysząc polecenie Masashiro.
- Masashiro-dono. Jeśli mogę coś zasugerować. Pozbywanie się naszych jeńców nie jest najlepszym pomysłem. Wróg może nie mieć oporów przed atakiem na Rantori lub front, jeżeli odzyskają swoich ludzi. - Kuroyami wyraźnie nie był zachwycony możliwością pozbycia się tak ważnego lewaru, jakim byli jeńcy. Masashiro wydawał się jednak nieugięty w tej kwestii.
- Nie, Kuroyami-san. Utrzymanie ich w dobrym stanie kosztuje nas zbyt wiele, a nie zgodzę się by obniżyć im jakość życia. Nie jesteśmy bestiami. Wolę te pieniądze przeznaczyć na ludzi, którzy wrócą do swojej ojczyzny i będą w stanie wspomóc naszą ekonomię lub wzmocnić wojsko… I zamykam ten temat. Powiedz mi teraz jak się mają sprawy na froncie i w naszym skarbcu. - Shirei-kan Uchiha szybko uciął temat, nie chcąc spierać się z Kuroyamim o poziom człowieczeństwa swego własnego klanu. Różnica między nim a Sugiyamą była wyraźna. On należał do starego pokolenia Uchiha, tego które użyło żywych Jugo jako amunicji do swego działa. Oboje mieli dobro swego rodu jako priorytet. Tylko, że dla starego Sugiyamy cel uświęcał środki. A Masashiro oprócz ratowania swego rodu, chciał również by ten nie zatracił w swym celu, swego człowieczeństwa.
- Zdobycie Rantori wybiło dzikich z rytmu. Ich ataki zelżały, na wielu odcinkach wydaje się, że zabrakło im nadwyżek uzbrojenia. Niestety ich defensywa jest równie silna jak była i oprócz zabezpieczenia drogi do Rantori i poszerzenia terenu wokół samej osady, nie udało nam się przełamać frontu nigdzie indziej. Śpieszę również z raportem, że wszystkie posterunki wzdłuż nowo zdobytych terenów zostały obsadzone. - Kolejne dane, a do tego na stole wylądowała mapa, na której zaznaczono zdobycze Uchiha i rozmieszczenie kolejnych posterunków. Masashiro spojrzał na mapę i poczuł jak zaczyna się stresować. Powinien się cieszyć, w końcu mieli jakieś znaczące zwycięstwo przeciw dzikim, tylko że sen z powiek spędzała mu kwestia rozrzedzenia gęstości jego ludzi. W ostatnim ataku stracili ludzi. Nie chodziło o samo Rantori, tam głównie przepadli najemnicy, ale podczas przełamywania frontu. Więc miał teraz dużo więcej kilometrów frontu do obsadzenia mniejszą ilością ludzi.
- Dobrze, a kwestia skarbca? - Kolejny temat który chciał uciąć jak najszybciej. Nie mógł teraz nic z tym zrobić, więc jaki był sens w drążeniu go. A widział doskonale, że Sugiyama unika odpowiedzi na pytanie o ich finanse jak ognia. Nie zamierzał jednak pozwalać mu unikać go w nieskończoność. Jeśli będzie musiał to wyciśnie z niego tą odpowiedź.
- Na operację poszedł nasz czteromiesięczny zapas. Ma to ogromny wpływ na nasze możliwości, lecz rozmawiałem już z Takedą Masatoshim-sama i miał się on wstawić za nami w radzie Ryuzaku. Właściwie to niedługo powinien być tutaj za jakiś czas z odpowiedzią… - Sugiyama starał się nadać swojemu głosowi jak najnormalniejszy ton. Lecz Masashiro wyłapywał lekkie drgania, jasno dając mu znać, że Sugiyama doskonale rozumiał powagę sytuacji. I teraz również i Masashiro czuł jak zaczyna rosnąć w nim gniew. Był wściekły na starego Sugiyamę za to, że poparł on tego głupca Takeru w jego planach. Lecz tak naprawdę cała jego złość skierowana była na osobę Takeru. Za to, że zdawał się podważać prawie każdą jego decyzję, że poprowadził ludzi na Rantori, że kosztowało to ich tak wiele, że wygrał bitwę, a może ich to kosztować wojnę, a do tego miał czelność wbrew jego woli, zabrać ze sobą Hiromi. I jeszcze ludzie mieli go teraz za bohatera.
- Dobrze. Zatem zarządzam przerwę do czasu przybycia Takedy Masatoshi-samy. Możesz wyjść. - Czuł, że ma dość. Że nie chce tu już wracać. Oby tylko Takeda-sama przynosił dobre wieści.
~~dużo, dużo później~~
Wszyscy powrócili do biura Masashiro, grubo po północy. Shirei-kan nie spodziewał się, że Takeda Masatoshi przybędzie do nich tak późno, zamiast poczekać do rana. Przez chwilę nawet myślał, że wieści które niesie są tak dobre, że chciał podnieść Uchiha na duchu. Potem jednak nadeszła brutalna rzeczywistość.
- Jak to, nie zgodzili się? - Sugiyama aż podniósł się ze swego miejsca, unosząc również swój głos. Staruszek niedowierzał w usłyszane słowa, niemalże tak mocno jak Masashiro. Masatoshi natomiast siedział niewzruszony w swoim miejscu.
- Rada nie była jednomyślna, lecz przeważająca większość zdecydowała się, że nie wesprze bardziej szczepu Uchiha, ponieważ nie mają w tym żadnego interesu. - Głos Masatoshiego był beznamiętny, spojrzenie silne. Zachowywał się teraz jak bankier, aniżeli przyjaciel. Dla Masashiro był to jasny znak jak bardzo byli w dupie.
- Nie mają interesu? NIE MAJĄ INTERESU?! Właśnie teraz gdy zdobyliśmy Rantori, mamy przyczółek na ich terenie ich drogi logistyczne się wydłużyły i mamy szansę na zwycięstwo, oni nam twierdzą, że nie mają w tym żadnego interesu?!- Sugiyama wybuchł z potworną siłą, z jego ust zaczęły lecieć krople śliny, wprost na Takedę, a ten siedział jakby nie robiło to na nim najmniejszego wrażenia. Jak rodzic, patrzący na wybuch złości swej latorośli. Masashiro natomiast przypatrywał się tej sytuacji z powierzchownym spokojem. A w jego głowie pojawiła się myśl, jak bardzo różnił się od swych braci, którzy wychowali się w Sogen. Ci byli jak ich rodowy żywioł. Gwałtowni, ostrzy, wybuchowi, gotowi spalić wszystko na swej drodze. On natomiast, bardziej przypominał morską toń. Która z wierzchu wydawała się spokojna i opanowana, natomiast w toni kotłowało się.
- I jak wiele poświęciliście na zdobycie tego Rantori? Z tego co mówią raporty, do których mam dostęp to… czteromiesięczny budżet? A jakież to zyski przyniesie Ryuzaku zdobycie tak małej mieściny i skrawka terenu? - Takeda wciąż spokojny, zadał odpór złości starszego Uchihy. I wydawało się, że był to akt skuteczny, ponieważ Kuroyami przestał pienić się tak potwornie, choć wciąż dyszał ciężko.
- Możemy odeprzeć dzikich dalej, odbić kolejne rejony, pokazać ludziom, że można tamtych pokonać. - Kuroyami powtórzył część swoich poprzednich słów, w zupełnie inny sposób. Lecz Takeda pokiwał przecząco głową.
- Ile złota wam to przyniosło, ile pól uprawnych, ile żelaza. Sugiyama Kuroyami-sama, wszystko o czym mówisz to naprawdę piękne slogany, lecz przeznaczamy na waszą kampanię ogromne pokłady naszych zasobów, a zysku z tego nie mamy żadnego. - Masatoshi zbywał argumenty starszego Uchihy bez najmniejszego problemu, a co więcej pozostawił Kuroyamiego niemego. Masashiro czuł, że musi wejść do tej dyskusji.
- Zabezpieczamy granicę Ryuzaku i nie pozwalamy dzikim wejść na tereny Północnego Ryuzaku. - Wypowiedział nagle, niespodziewanie i na tyle głośno, by przekierować całą uwagę obojga na siebie i wziąć ich z zaskoczenia. Miał nadzieję, że zabieg ten pozwoli mu wybić Takedę z pozycji siły. Niestety, przeliczył się.
- Zabezpieczacie tylko część granicy Masashiro-sama i to tą, która graniczy z tak zwanymi terenami spornymi. Cała północna granica z Aratashi jest obsadzona przez moich ludzi, wspieranych przez mizerne siły Mikoto-sama i jej „rewolucjonistów”. Do tego dzicy są aktywni jedynie na waszej długości frontu i to głównie dlatego, że to wy atakujecie ich. Tam gdzie stoją moi ludzie, niemalże nic się nie dzieje, a jeśli już to zwykle są to ataki na konwoje kierujące się na waszą linię frontu. Jeśli pamięć mnie nie myli, mieliśmy tylko jedno przekroczenie granicy w naszym rejonie, gdzie dzicy zaatakowali wioskę tuż przy granicy. Lecz ta została szybko odbita, przez grupę najemniczą… jeden z uczestników nazywał się chyba Ayumu. Od tamtego czasu nic. Jak dla mnie, to dzicy wcale nie chcą ruszyć na Ryuzaku. Po prostu bronią się przed wami. - Dotąd Masashiro miał Takedę za przyjaciela, niestety prawda zaczęła wychodzić na wierzch. Takeda Masatoshi, mógł być przychylny ich sprawie, lecz był również kupcem z krwi i kości i nie zamierzał dać się pociągnąć na dno.
- Przykro mi, naprawdę. Lecz mój budżet nie jest z gumy, a Ryuzaku zainwestowało w Sogen ogromne pieniądze z myślą o uczestniczeniu w przyszłych projektach wraz z waszym rodem. Teraz jednak, Ryuzaku uzyskało dostęp do… 20% procent waszych ziem? I to jeszcze tych najmniej urodzajnych. Musicie szukać darczyńców gdzieś indziej, albo zacząć przynosić Ryuzaku jakieś zyski. - Takeda podniósł się ze swego miejsca i zbierając wszystkie swoje rzeczy, kończąc tym samym spotkanie.
- Za jakiś czas spróbujemy ponownie, do tego czasu wymyślcie jak stać się znów atrakcyjnymi dla kupców z Ryuzaku. - Powiedział na odchodne, nim opuścił pomieszczenie, pozostawiając obojga Uchihów w osłupieniu. Masashiro wstał ze swojego miejsca i również zaczął zbierać swoje rzeczy.
- Masashiro-dono, gdzie idziesz? - Zapytał Sugiyama Kuroyami, wciąż tkwiący w marazmie w jakim pozostawiła ich wizyta lidera Północnego Ryuzaku.
- Odpocząć i tobie też to polecam Kuroyami-san. Bo musimy wymyśleć jakiś cud, by nasza kampania nie skończyła się w miejscu, w którym właśnie się znajdujemy. - Masashiro czuł jak zmęczenie dotykało go coraz bardziej. Był pewien, że powiedział właśnie coś głupiego, lecz nie interesowało go to teraz zbytnio. Marzył teraz jedynie o kąpieli i śnie.
Misje rangi S w wydarzeniu "Wojna Światów" są niedostępne dla graczy walczących po stronie Uchiha.
- autor: Ero Sennin
- 11 lip 2025, o 00:20
- Forum: Nawabari (Osada szczepu Jūgo)
- Temat: Arena Nawabari
- Odpowiedzi: 44
- Odsłony: 7618
Akirai z zadowoleniem słuchał jak Sasame oznajmia, że jest po jego stronie. Było to niemałe zwycięstwo dla jego stronnictwa. Wszak czerwonowłosa była jednym z najsilniejszych shinobi Jugo, co nie raz udowadniała i dzięki temu wyrobiła sobie pewną renomę wśród pozostałych członków klanu jak i w całym Daishi. Jeszcze większym zaskoczeniem dla niego było to, że dziewczyna tak szybko przystała na zadania jakie przed nią postawił i gdy tylko przejęła szkatułkę, naprawdę nie zadała żadnego pytania.
- Wiem. Dlatego mogę powierzyć ci to zadanie. Jestem pewien, że wywiążesz się z niego znakomicie. - Odpowiedział, słysząc z jaką gorliwością dziewczyna zapewniła go, że nie zawiedzie. Również wyruszenie na pustynie przyjęła z odpowiednią gracją, choć tu już wydawało się, że miała pewne wątpliwości. Ostatecznie jednak, jeśli takowe były, to nie wypowiedziała na głos żadnej z nich.
- Nie, to wszystko. Gdy zakończysz oba zadania i powrócisz do domu, będę oczekiwał raportu. Wtedy też porozmawiamy o kolejnych krokach. - Oznajmił, pogodnym tonem, kierując się w stronę wyjścia z areny. Dopiero teraz Sasame mogła dostrzec jak z ciemnych zakamarków budynku wyłania się kilka osób. Wszystkie nosiły stroje które jasno dawały znać, że służą do celów wojennych. Liczne kieszonki, uchwyty i zrobione w kolorze który świetnie zlewał się z okolicą. Do tego maski, szczelnie okrywające ich twarze. Był to jasny sygnał, że przez cały czas jak rozmawiali ze sobą, to nie byli sami.
Koniec interwencji fabularnej
- autor: Ero Sennin
- 9 lip 2025, o 18:13
- Forum: Nawabari (Osada szczepu Jūgo)
- Temat: Arena Nawabari
- Odpowiedzi: 44
- Odsłony: 7618
Shirei-kan Jugo wpatrywał się w postać Sasame, słuchając jej słów i kajań. Jednak tym co go interesowało tak naprawdę, była kwestia tego po której stronie stała. Stąd też wzięła się jego insynuacja na temat tego, czy czerwonowłosa nie znała kogoś kto mógłby być zaufany. Z satysfakcją przyjął to, że Sasame połknęła przynętę i zgłosiła siebie.
- Doskonale. Nadasz się odpowiednio. Jesteś znana, również wśród Kosekich. Jestem pewien, że pomogłabyś naszej wspólnej sprawie. - Na jego twarzy pojawił się uśmiech dumy, choć starał się go skrupulatnie ukryć.
- Pierwszym czym przydałoby się zająć jest twój wygląd. Jako dziecko nie będziesz wzbudzać zbyt wiele autorytetu. Drugą sprawą będzie to, że niektóre zadania będą wymagały od ciebie zmiany twojego ubioru, na bardziej oficjalny. Ale… - Akirai wyglądał teraz na naprawdę szczęśliwego, jakby wreszcie mógł z kimś podzielić się swoim najskrytszym sekretem.
- Nie zapędzajmy się za daleko. Chcę mieć pewność, że mogę ci zaufać i że naprawdę jesteśmy po tej samej stronie. - Shirei-kan w końcu zreflektował się i przestał szczerzyć jak pannica przed chłopem który mu się podoba i sięgnął do swych spodni. Z kieszeni wyciągnął mały zwój, który następnie rozłożył, ujawniając liczne pieczęci i wykonując odpowiedni zestaw pieczęci, uwolnił jedną z nich. W obłokach dymu pojawiła się niedużych rozmiarów, pozbawiona jakichkolwiek zdobień, drewniana szkatułka.
- Mam dla ciebie dwa zadania. Po pierwsze, chcę byś dostarczyła tą szkatułkę pod wskazany adres na terenach shigashi. Niestety nie mogę ci zdradzić co znajduje się w szkatułce, ani też kim jest osoba której będziesz dostarczała ów przedmiot. Pragnę cię prosić byś mi zaufała. Nie dostaniesz nic w zamian, po prostu dostarczysz szkatułkę pod wskazany adres i to wszystko. Wiedz jednak, że misja ta wymaga wiele dyskrecji. Ponieważ są osoby, które wiedzą o istnieniu szkatułki i chcieliby ją odebrać. - Przekazał szkatułkę Sasame, wraz z niewielką kopertą, w której znajdował się adres, rysopis osoby która miała odebrać przesyłkę oraz tajne hasło.
- Drugie zadanie będzie również wymagało dyskrecji. Udasz się na pustynię. Kilka miesięcy temu nastąpiła zmiana u władz pustyni. Chcę byś wybadała nastroje społeczne i kierunek unii wobec reszty świata. - Zakończył, wpatrując się w dziewczynę swym przenikliwym wzrokiem.
- autor: Ero Sennin
- 8 lip 2025, o 14:28
- Forum: Nawabari (Osada szczepu Jūgo)
- Temat: Arena Nawabari
- Odpowiedzi: 44
- Odsłony: 7618
Wiadomość o celu wizyty Kosekiego Kazuo spadła na Sasame niczym grom z jasnego nieba. Akirai-sama wydawał się nie być zadowolonym z takiego przebiegu spraw. A jednak nie degradował młodej kunoichi, ani też nie wymierzył jej żadnej innej kary. Kazał jedynie wytłumaczyć się. Czyżby była to ta legendarna polubowność lidera Jugo, a może kryło się za tym coś innego?
- Nie było mnie tam i nie wiem czy mogę ci ufać na słowo. A nawet jeżeli, to być może lepszym rozwiązaniem byłoby dać zginąć tym Kosekim i pozbyć się ciał, tak jak pozbyliście się ciał Asamiego i Ume. - Głos shirei-kana podniósł się nagle, a jego tonem szarpnął gniew. Prysnął on jednak tak szybko jak się pojawił, choć jego oczy wyrażały smutek.
- Nie ważne… - Machnął ręką i spojrzał w bok by nie patrzeć w kierunku Sasame.
- Mleko się rozlało i nie zrobimy z tym już nic więcej. Tym co teraz jest najważniejsze to to, że nasz klan jest w niebezpieczeństwie. Okazuje się, że mamy więcej wrogów, niż tylko Uchiha. Pierwszym okazują się Koseki. Musimy zrobić wszystko by utrzymać dobre relacje. I z tego powodu trzeba będzie zająć się problemem wewnętrznym. - Mężczyzna odzyskiwał opanowanie z każdą chwilą. Zmiana tematu pozwoliła mu odzyskać rezon i mógł znów spojrzeć w kierunku Sasame.
- Asami oraz Ume przekonali część naszych braci do swoich racji. Ich śmierć spowodowała, że chęć rewolty wśród niektórych z naszych braci osłabła, lecz wśród pozostałych narosło poczucie słuszności ich sprawy. Siedzą oni cicho, lecz jeśli nie zrobimy nic to w końcu wykonają jakiś ruch. Dlatego potrzebuję po swojej stronie ludzi godnych zaufania i oddanych dobru Jugo. - Po jego chwilowej słabości nie było teraz śladu. Wpatrywał się on w Sasame jakby próbował ją przejrzeć na wylot, jakby chciał sięgnąć do jej serca i dostrzec co się tam znajduje.
- Czy znasz może kogoś, kto nadawałby się do takiego zadania? - zapytał w końcu, milknąć i oczekując odpowiedzi od dziewczyny.