Znaleziono 66 wyników

autor: Chōjiro
11 kwie 2020, o 20:29
Forum: Osada Ryuzaku no Taki
Temat: Herbaciarnia
Odpowiedzi: 359
Odsłony: 33085

Re: Herbaciarnia

Cóż, nie mógł przecież wiedzieć skąd tak naprawdę pochodziła Kana, czyż nie? Jedyne na czym mógł bazować, to fakt że dziewczyna mieszkała w Ryuzaku no Taki, która była przecież istnym kotłem różnych kultur i zwyczajów, mieszając przecież dość gęsto tradycje Morskich Klifów, Prastarego Lasu i Wietrznych Równin. Ale jeśli się pomylił, cóż - pewnie nigdy się tego nie dowie, albo usłyszy o tym dopiero w trakcie podróży z młodą dziewczyną. Ale, przynajmniej miał czego wyczekiwać! Dawno już nie miał okazji wyruszyć w podróż razem z nieznajomą mu osobą; było to doprawdy fascynujące! Po części nie mógł się doczekać, i prawdopodobnie teraz spędzi resztę czasu w Ryuzaku no Taki, siedząc w okolicach bramy i czekając na pojawienie się dziewczyny. No, ale nie ma co wybiegać aż tak daleko w przyszłość: przecież jeszcze planował chwilę poczekać!
-Oczywiście, poczekam - przecież nie jestem jedynym klientem, a jakże! - powiedział wesołym tonem, przy okazji mieszając idealną proporcję między mięsem, ryżem i kremowym jajkiem, znajdującą się w oyakodonie stojącym przed nim na stole. - Dziękuję jeszcze raz za herbatkę i znakomite jedzenie! Wyczekuję kolejnej okazji do rozmowy!
Wtedy też dziewczyna odeszła, aby przygotować kolejny czajniczek herbaty, i zacząć usługiwać również innym patronom którzy akurat przybywali do herbaciarni. Cóż, w takim razie nie pozostawało nic więcej, niż po prostu się zająć jedzeniem i na spokojnie rozkoszować się znakomitą kompozycją stworzoną w tejże misce. Za każdym razem kiedy brał do ust kolejną porcję dania, uśmiech sam pojawiał się na jego twarzy, a on sam wydawał z siebie lekki pomruk zadowolenia. O tak, to było to! Dawno nie miał okazji zjeść czegoś tak smakowitego, a przy tym innego od jedzenia które spożywał na co dzień - chociaż chanko-nabe było przepyszne i pożywne, to przecież spożywał je przez ponad dekadę, więc ile można! Zaczął dzięki temu też doceniać różne niuanse, ukryte w posiłkach z całego świata - zależnie od regionu, kucharze podchodzili do swej sztuki zupełnie inaczej. Czyż to również nie było fascynujące? Możliwość spróbowania tego wszystkiego, za tak niewielki koszt jak zużycie trochę swoich nóg podczas wędrówek... toż to nic!
Kana postawiła przed nim drugi czajniczek z herbatą, za który ponownie podziękował skinieniem głowy, i napełnił czarkę kolejną porcją aromatycznego naparu. Przy okazji cały czas spożywał don, który - chociaż nie był olbrzymią porcją, a na pewno nie w jego standardach - i tak był na tyle znakomity, by po prostu cieszyć się jego smakiem. Wszystko co dobre, musiało się kiedyś skończyć - jak też się stało ze stojącym przed nim posiłkiem. Dlatego też, kiedy zakończył spożywanie, złożył dłonie i podziękował tradycyjnym sformułowaniem, a następnie odchylił się na ławie, wypijając kolejną czarkę herbaty. Teraz pozostało tylko sobie odpocząć, przy okazji obserwując herbaciarnię, i czekać na moment w którym rudowłosa będzie mogła ponownie siąść obok. Z braku zajęcia, sięgnął do kabury i wyciągnął z niej jego nowy nabytek - pięknie wystrugany flet shakuhachi. Oczywiście, nie zamierzał teraz na nim grać, o nie - po prostu pragnął mu się dobrze przyjrzeć, i nacieszyć jego surowym pięknem.
autor: Chōjiro
11 kwie 2020, o 19:51
Forum: Techniki
Temat: Klap klask klap klask
Odpowiedzi: 14
Odsłony: 252

Re: Klap klask klap klask

autor: Chōjiro
7 kwie 2020, o 01:01
Forum: Osada Ryuzaku no Taki
Temat: Herbaciarnia
Odpowiedzi: 359
Odsłony: 33085

Re: Herbaciarnia

Och, predyspozycje i wiara w przeznaczenie nie były niczym innym, jak wskazówką. W mniemaniu małego rozumku Chōjiro, nikt nie rodził się z góry przeznaczonym do jakiegoś celu - tak samo jak nikt nie rodził się od razu dobry lub zły. Wszystko zależało od tego, jakich wyborów dokona się później w życiu, i jaką ścieżkę wybierze się dla siebie samego. Dlatego też Akimichi był bardzo wdzięczny swoim rodzicom, którzy - chociaż sami byli shinobi, i byliby dumni gdyby ich syn od razu podążył ich ścieżką, po prostu przedstawili mu wszelkie perspektywy, prace i możliwe rozwiązania. Nauczyli cech uniwersalnych, i dali wybór drogi którą chciał iść. I właśnie tak to powinno wyglądać! Jeżeli shinobi chciał zostać sportowcem, to czemu miałby tego nie robić? Z poczucia obowiązku wobec wymagań innych ludzi? Przecież to nie oni przeżyją nasze życie za nas!
Trzeba iść do przodu, szukać własnej drogi, i nigdy nie opuszczać głowy! Nawet jeśli popełnimy błędy, to tylko nas wzmocnią! Czemu więc mielibyśmy się wstydzić samych siebie? Ha!
Uśmiechnął się wesoło, widząc reakcję ze strony dziewczyny na drobny gest w postaci poczęstowania jej połową ciastka yatsuhashi. Widać było, że zupełnie się tego nie spodziewała - ale był to gest przez nią doceniony. Bardzo się wahała przed tym wszystkim, ale jednak dało się po niej zobaczyć swego rodzaju radość. Sprawiło to tylko, że Chōjiro zaczął się zastanawiać, kim tak naprawdę była siedząca tu obok dziewczyna: co sprawiło, że tak ciężko jej było zaufać innym osobom? Dlaczego przez większość czasu wyglądała na zamyśloną lub ponurą? Czy coś się wydarzyło w jej życiu, co mogłoby odbić na niej piętno? Oraz, najważniejsze: czy wciąż potrafiłaby się otworzyć?
Akimichi wyszczerzył zęby w uśmiechu, kiedy przez jego czachę przemknęło to ostatnie pytanie. Odpowiedź była prosta. Tak. Po prostu potrzeba cierpliwości.
-Z okolic? Ach, rozumiem. W takim razie pewnie miałaś okazję poznać wielu ludzi i wiele kultur, czyż nie? - powiedział wesoło. Kulturoznawstwo było po części jego hobby, pochodną z zamiłowania do wędrówek.
Następnie, zapytany o smak herbaty, Akimichi skinął energicznie głową, i ponownie zaśmiał się jowialnie.
-A jakże, wyborna! Nie jest ani za gorzka, ani za słodka - perfekcyjny balans! No, nie żebym się ogólnie znał na herbatach, ale słowami laika mogę powiedzieć wprost: wyśmienita, doprawdy wyśmienita!
Zauważył kątem oka rozgardiasz, wywołany nagłym pojawieniem się kolejnego nieznajomego, który tym razem od razu rzucił się w kierunku kuchni. Ty, no właśnie - chyba zamówił też oyakodon, nie? Czyżby ten tutaj miał dostarczyć jakieś brakujące składniki, czy co? I czy rzucanie się garnkami to jakiś miejscowy zwyczaj na przywitanie pomocników czy innych pracowników?
Spojrzał na Kanę i brak siniaków. Nah, chyba jednak nie.
-Każdy jest na swój sposób niesamowity, Kana-san! Ty również, moja droga! - powiedział wesoło, ponownie zmrużając oko porozumiewawczo i kierując na krótki momencik palec wskazujący w jej kierunku. Dość szybko jednak wrócił do herbaty i ciastek. A przynajmniej próbował - bo oba się skończyły. Co sprawiło, że na twarzy sumity na chwilę pojawiła się podkówka, którą jednak szybko ponownie zastąpił szeroki uśmiech. A tam, nic nie trwa wiecznie! Jak to mówił słynny poeta, świat się zmienia, słońce zachodzi, a sake się kończy.
W całym tym szalenie krótkim zasmuceniu, nawet nie zauważył że jego rozmówczyni na chwilę czmychnęła. Od razu jednak zauważył ją ponownie, dzierżącą solidną miskę dania, na które tyle wyczekiwał. Oyakodon! Ryż, kurczak, warzywa i jajko - połączenie iście wymyślone przez samych kami! Widząc posiłek, który Kana postawiła przed nim, sumita od razu złapał w swoje dłonie wielkości talerzy mały zestaw pałeczek, i wypowiadając tradycyjne podziękowanie za posiłek, rozdzielił je - po to by od razu zabrać się za jedzenie. O tak, dokładnie o to chodziło - mięso było doskonale nasączone esencją przypraw i warzyw, a kremowy ryż z jajkiem wręcz rozpływał się w ustach. O takie śniadanie nic nie robił! Brał kęs za kęsem, przeżuwając dokładnie i napawając się cudownym smakiem z każdym elementem dania. Hoho, kolejny przepis który będzie musiał kiedyś przetestować!
Wtedy też zauważył, że Kana nagle odwróciła się ponownie w jego kierunku, i stanęła przed nim prawie na baczność. Chociaż jej ruchy były stonowane, a mimika spokojna, po twarzy dało się wyczytać, że szargały nią emocje. I ten widok tylko sprawił, że na twarz Akimichiego wypłynął kolejny uśmiech. Co prawda przy okazji dalej przeżuwał, ale cii.
-Znocy... jśl chcsz sprbwć... - na moment odłożył pałeczki i poklepał się po policzkach, żeby "uklepać jedzenie", a następnie przełknął całość w sporym kęsie. - Wybacz. Przez Sogen? Oczywiście, to najkrótsza, i aktualnie najbezpieczniejsza droga do Sakai. Jeżeli tylko zechcesz - oczywiście, chętnie wybiorę się w Twoim towarzystwie, Kana-san! Zawsze to raźniej!
autor: Chōjiro
6 kwie 2020, o 01:19
Forum: Osada Ryuzaku no Taki
Temat: Herbaciarnia
Odpowiedzi: 359
Odsłony: 33085

Re: Herbaciarnia

Oczywiście, Chōjiro zdążył już zauważyć że rudowłosa znacząco różniła się od niego samego. Była bardzo... spokojna, stonowana. By być szczerym, aż zastanawiająco - co sprawiło, że tak urocza osóbka jak ona podchodziła do otoczenia w tak nieufny, wręcz smutny sposób? Początkowo, jak się przysiadała, wyglądała wręcz tak jakby zastanawiała się nad czmychnięciem przy pierwszej możliwej okazji - na szczęście jednak tego nie zrobiła. A stopniowo, w trakcie rozmowy, zaczynała sprawiać wrażenie jakby czuła się coraz swobodniej. Nie obawiała się tego, na jakiego początkowo wyglądał Akimichi - w końcu mężczyzna jednak był solidnej postury i wzrostu, co niektórych mogło wręcz odstraszać. Może i tego nie zauważała, ale ona również powoli otwierała skrzydła - ale czy pozwoli sobie na to w całości?
Chōjiro spojrzał na rudowłosą, i zamknął oczy, przy okazji wyszczerzając zęby w radosnym uśmiechu. Nie da się otworzyć na świat od razu - to rozumiał. Ale jeżeli nie było nikogo, kto byłby chętny pomóc, byłoby to niemożliwe. Każdy z nas potrzebował jakiejś siły, która poprowadziłaby ich do przodu!
Co do barier - oczywiście, pośród murów i ścian, zawsze jest bezpieczniej niż na otwartym polu. Ale czy wtedy można naprawdę czuć się wolnym? Nie można naprawdę odetchnąć pełną piersią. Akimichi nie potrafiłby sobie poradzić z takim życiem - samotnym, w pustym otoczeniu i otoczeniu czterema ścianami. Wolał rozbijać mury, które świat przed nim stawiał - choćby i głową, jeśli będzie trzeba! Oraz, co najważniejsze, odczuwał jeszcze jedną ważną potrzebę.
Chciał ponownie być tym, czym był za czasów swojego sumo. Osobą, która daje innym siłę.
Ponownie nie mógł powstrzymać wesołości, kiedy zauważył szok na twarzy Kany. Wyglądało na to, że tego się nie spodziewała - po kimś, kto zawsze specjalizował się w sportach walki, raczej nie oczekiwano że tak naprawdę potrafi się również posługiwać chakrą i używać sztuk bojowych, o których wielu nie miało pojęcia. A jednak pozory potrafiły mylić - Akimichi, poza zwykłymi pracami, szkolił się również z rodzicami, aby poznać podstawy sztuk shinobi. Oczywiście, nigdy ich specjalnie nie kultywował po tym jak został sumitą, ale jakieś tam podstawy pamiętał. I te podstawy okazały się bezcenne, kiedy został zaproszony przez swój klan do poważniejszych szkoleń.
-Ano, bo zajmowałem się sumo, moja droga! - powiedział, ponownie uśmiechając się szeroko. - Za szczyla uczyłem się również podstaw shinobi, ale z momentem kiedy zostałem sportowcem, zeszło to na drugi tor - musiałem się skupić na treningach sumo! Jakiś czas temu, kiedy zakończyłem karierę, mogłem do tego powrócić - no i jestem.
Zaśmiał się wesoło, na swój sposób jowialnie, wypijając kolejną czarkę herbaty. Naprawdę napar w takim towarzystwie schodził sam - nawet nie zauważał, kiedy to wszystko pochłaniał. I tak wszystko pójdzie w tłuszcz, a tego ani sumitom, ani Akimichi za wiele, więc szczególnie się tym nie przejmował.
-Ależ skądże! Śmiałbym rzec, że trening sumo nawet mi pomógł! Sumici, używając ciosów harite, wykonują praktycznie takie same ruchy, jak shinobi korzystając z bojowego taijutsu. I właśnie w tym się specjalizuję - walka na bliski dystans! Poza tym, Akimichi są znani jako bardzo wytrzymali. Chcę się upewnić, że ludzie będą mogli na mnie liczyć - abym mógł być ich siłą, i ich tarczą!
Z tymi słowami uśmiechnął się jeszcze szerzej, podnosząc kciuk w górę w zapewniającym geście. Dokładnie to była jego dewiza - shinobi nie powstali po to, by mordować. Ich obowiązkiem jest chronić!
Nalał sobie kolejną czarkę herbaty, i podniósł kolejne yatsuhashi - tym razem jednak złamał je na pół, i jedną część podał dziewczynie, najpierw kiwając w jej stronę głową z pociesznym uśmiechem, i puścił jej porozumiewawcze oczko, ustami nakreślając słowa "zapłacę".
-Ale, rozgadałem się o sobie - bezczelnie z mojej strony. Panienka raczy wybaczyć. Tak właściwie, pochodzisz stąd, z Ryuzaku, Kana-san?
autor: Chōjiro
5 kwie 2020, o 12:40
Forum: Osada Ryuzaku no Taki
Temat: Herbaciarnia
Odpowiedzi: 359
Odsłony: 33085

Re: Herbaciarnia

Ach, no tak. Kwestia perspektywy, częstokroć tak zakrzywianej przez to, jak osoba była wychowywana i jak przedstawiano jej świat. Chōjiro zawsze był osobnikiem nieludzko ciekawym swojego otoczenia, i tego jak może wyglądać świat - dlatego też tak chętnie podejmował się różnych zleceń i nigdy nie narzekał, gdy jego rodzice znajdowali nowego rzemieślnika lub mistrza, który mógłby potrzebować pomocy pulchnego młodzieńca jako czeladnika. Później, kiedy został profesjonalnym sportowcem, cała ta ciekawość przerodziła się w miłość do podróży, którą odkrył podczas wędrówek wraz z braćmi ze stajni Okurogoro pomiędzy turniejami na całym świecie. Dlatego też nigdy nie widział problemów z wędrówkami, a nawet cieszył się gdy znajdował ku temu okazję. Nie potrafił sobie wyobrazić bycia zamkniętym na te wszystkie niezwykłe doświadczenia, możliwości zobaczenia tych wszystkich kultur, możliwości spróbowania dań z całego świata, oglądanie niecodziennych widoków!
Oczywiście, podróże czasem bywały niebezpieczne. Ale, powiedzmy sobie szczerze - co nie było? Nawet przebywając w hermetycznym otoczeniu, można przez zupełny przypadek zrobić sobie krzywdę. Wystarczy źle upaść. Upuścić coś. Poślizgnąć się. Istniało wiele zagrożeń, które większość zbywała wzruszeniem ramion. Trzeba rzecz jasna przyznać, że ryzyko natrafienia na coś groźnego podczas wędrówek jest znacząco większe. Ale przecież i tak wszyscy kiedyś umrą, nie? Dlaczego więc kisić się i siedzieć zamkniętym w klatce, skoro to więzienie nigdy nie było zamknięte - i wystarczy popchnąć drzwi, by otworzyć się na całe doświadczenia? Nie można docenić piękna świata, jeśli się jest zbyt przerażonym żeby nawet spróbować je zaobserwować! I dokładnie z takiego założenia wychodzi Chōjiro - lepiej coś zrobić i żyć z konsekwencjami, niż tego NIE robić i żałować że się tego nie zrobiło!
Sumita spojrzał na dziewczynę, która trochę się zawstydziła faktem że nie wiedziała czym jest sumo. Cóż, nie winił jej - każdy ma prawo czegoś nie wiedzieć. Ba, nawet on sam często przyznawał że doskonale wie że prawie nic nie wie! To nie jest powód do wstydu. To powinien być powód do ekscytacji! To, że o czymś się nie wie, oznacza tylko że można wpakować się w różne przygody, próbując się tego czegoś dowiedzieć! Same przyjemności!
-Ano, sumo wymaga trochę pary w łapie. Ale po to trenowaliśmy z moimi kompanami przez ponad dekadę - aby stać się silnymi! Poza tym, nie istnieje nikt bardziej oporny na upadek niż zapaśnicy sumo!
Zaśmiał się wesoło, wypijając nalaną wcześniej herbatę. Cholera, ten napar jest naprawdę bardzo smaczny! A to yatsuhashi tylko podkreśla ten świetny smak. Instynkt ponownie go nie zawiódł, kiedy zaprowadził go do tej herbaciarni!
-Nie, tutaj siła nic nie ma do rzeczy. Nie boję się podróżować, bo po prostu uwielbiam to robić! Zasmakowałem w podróżach już od młodego, i nie wyobrażam sobie życia bez wędrówek i odkrywania nowych miejsc! Zresztą - strach to tylko bariera, którą sami sobie stawiamy. Lepiej coś zrobić i być gotowym na ewentualności, niż nie zrobić i żałować! Prawdziwa siła powstaje wtedy, kiedy przełamujemy swoje obawy - aby powstała stal, potrzebna jest próba ognia!
Uśmiechnął się do Kany, sięgając po kolejne ciastko. Kurde, zaczynały mu się powoli kończyć. Były zbyt smaczne.
-Shinobi to też ludzie. Czasem wystarczy pogadać i okazać zrozumienie, żeby powstrzymać rozlew krwi. A jeśli się uprą? Cóż, mam swoje sztuczki w rękawie! Nie bez powodu sam pochodzę z rodu shinobi, dumnych Akimichi!
Zaśmiał się wesoło.
-Yinzin, tak. Słyszałem o tym turnieju. Do diabła, sam z chęcią bym się w nim spróbował, tylko wiem że na razie nie miałbym z nimi żadnych szans! Będę musiał trochę się podszkolić, żeby mieć równe szanse w tych walkach.
Dopił kolejny kubek herbaty. Jak żyw, znakomity napar. Musiał chyba wypatrzeć, z jakiej mieszanki była zrobiona, i załatwić sobie większy zapas. Przecież nie będzie co tydzień biegał do Ryuzaku, żeby kupić herbatę. Sama ta perspektywa sprawiła, że ponownie skrzywił wargi w uśmiechu.
autor: Chōjiro
4 kwie 2020, o 00:12
Forum: Osada Ryuzaku no Taki
Temat: Herbaciarnia
Odpowiedzi: 359
Odsłony: 33085

Re: Herbaciarnia

Dwudziestopięciolatek nie odczuwał potrzeby oceniania, czy można go nazwać sympatycznym, irytującym, czy jakkolwiek inaczej. Był po prostu sobą - i to było najważniejsze! Nie ma sensu przypinać łatki tylko na podstawie wyglądu, zachowań czy sposobie bycia: wielokrotnie spotykał się z takimi sytuacjami, kiedy osoba na pierwszy rzut oka wydawała się bardzo negatywna i aspołeczna, a po jakimś czasie znajomości okazywała się osobą pełną empatii i ciepłą. Wszystko kwestia umiejętności rozpoznania tego wszystkiego! Były sumita nie był w tym ekspertem, ale wielokrotnie instynkt potrafił mu poprawnie podpowiedzieć, czy jego rozmówca jest dobrą osobą. i w przypadku Kany, właśnie takie miał odczucie. Zdawała się troszkę zagubiona, może nawet też zapeszona - ale to mu zupełnie nie przeszkadzało.
-Wybornie! W takim razie zapraszam!
Dziewczyna usiadła na ławie naprzeciwko sumity, i gestem podziękowała za propozycję poczęstowania się herbatą, którą zresztą sama przed chwilą przyniosła. Akimichi początkowo nie załapał, czemu miałaby odmówić, ale w końcu zakurzone trybiki w jego łepetynie załapały podstawową informację - a no tak, przecież ona tu pracuje. To by wyglądało dziwnie, gdyby ot tak skorzystała z okazji żeby popróbować czegoś co zamówił klient? To brzmiało dość realnie - aczkolwiek mogło też być tak, że była zbyt nerwowa, żeby cokolwiek wziąć do ust. Taaak, takie sytuacje też się często zdarzały. Zwłaszcza przed pojedynkami i innymi formami wystąpień przed innymi ludźmi! Uśmiechnął się szeroko, żeby pokazać dziewczynie że nie ma się czego obawiać, ale ostatecznie pokiwał głową. Nie będzie przecież namawiać na siłę, czyż nie?
Na retoryczne pytanie dziewczyny, Chōjiro zareagował wesołym śmiechem godnym wieloletniego pieszego pielgrzyma. Którym nigdy nie był, ale co tam - ważne, że będzie mógł wytłumaczyć o co chodzi! A że miał bardzo dobry humor (czyli jak zwykle), no to tym bardziej ciężko się powstrzymać od wesołości.
-A jakże, Sakai - powiedział, wypijając kubeczek herbaty praktycznie jednym haustem. Była gorąca, ale co mu tam. - Rzut beretem stąd, wystarczy przejechać głównym traktem przez Sogen i się trafi. Piękna okolica, niby równinna, ale mamy też trochę górek. No i samo to, że niedaleko mamy też inne regiony świata! Pustynia, Karmazynowe Szczyty! Powiadam, jest co zwiedzać!
Na kolejne pytanie ze strony rudowłosej, Akimichi ponownie wyszczerzył zęby w uśmiechu - kiedy tylko przeżuł ciastko, które dostał w bonusie do naparu.
-A skądże - jeśli się trzyma głównych traktów, to prawie zawsze są strzeżone, więc bandyci raczej się tam nie kręcą. Boczne ścieżki to inna sprawa, ale i tam idzie sobie poradzić. No, i zawsze można też podróżować na przełaj, wśród natury - to jest dopiero gratka! Piękne widoki, świeże powietrze, okolice nietknięte przez ludzi... nic, tylko zorganizować sobie piknik!
Ostatniego pytania zadanego przez Kanę jednak się nie spodziewał. Jak żyje, pierwszy raz spotkał się z kimś kto nie miał bladego pojęcia o tym czym może być sumo! Jak do tej pory zwykle zauważał że jest to dość popularny sport, a ludzie chętnie i tłumnie przybywali na turnieje - dlatego spotkanie kogoś kto nie wiedział na czym tenże sport polega, było dla niego czymś zupełnie nowym. No, ale ostatecznie to przecież nie jest strata - zawsze może po prostu wytłumaczyć, albo kiedyś zaprezentować! Zaśmiał się jowialnie, i wypił kolejną czarkę herbaty.
-Tegom się nie spodziewał, Kana-san - powiedział wesoło, sięgając po kolejne yatsuhashi. - Pierwszy raz spotkałem kogoś, kto nie wie czym jest sumo! No, ale to nie problem - śpieszę z tłumaczeniem.
Uśmiechnął się szeroko, po czym spojrzał na dziewczynę swoimi biało-błękitnymi oczami.
-Sumo to wielce popularny na świecie sport walki, w którym dwóch zapaśników staje naprzeciw siebie w kręgu areny. Najprościej ujmując - zwycięża ten, kto jako pierwszy wypchnie oponenta poza krąg, albo zmusi go do dotknięcia ziemi czymkolwiek innym niż stopami. Niedozwolone są ataki pięściami, ale ataki otwartą dłonią, chwyty i podcięcia nogami są tam na porządku dziennym.
autor: Chōjiro
3 kwie 2020, o 23:42
Forum: Techniki
Temat: Klap klask klap klask
Odpowiedzi: 14
Odsłony: 252

Re: Klap klask klap klask

autor: Chōjiro
1 kwie 2020, o 15:10
Forum: Rozliczenia PH
Temat: Chōjiro
Odpowiedzi: 4
Odsłony: 167

Re: Chōjiro

autor: Chōjiro
1 kwie 2020, o 15:07
Forum: Bank
Temat: Chōjiro
Odpowiedzi: 4
Odsłony: 264

Re: Chōjiro

autor: Chōjiro
31 mar 2020, o 16:04
Forum: Techniki
Temat: Klap klask klap klask
Odpowiedzi: 14
Odsłony: 252

Klap klask klap klask

autor: Chōjiro
29 mar 2020, o 23:28
Forum: Osada Ryuzaku no Taki
Temat: Herbaciarnia
Odpowiedzi: 359
Odsłony: 33085

Re: Herbaciarnia

No, tak jak się spodziewał, miejsce w którym się znalazł okazało się być bardzo skromną, ale przy tym schludną herbaciarnią. Miejsce wyjątkowo klimatyczne, z podziałami na stoliki, utrzymane w bardzo rustykalnym, tradycyjnym stylu, który trochę mu się kojarzył z herbaciarniami w Sakai - musiał przyznać, atmosfera była naprawdę bardzo przyjemna! Właśnie w takich miejscach Chōjiro czuł się zdecydowanie najlepiej, i najswobodniej - oczekiwanie na porządne jadło, herbatka, dobra atmosfera, miła obsługa, i perspektywa dalszego zwiedzania tego wielkiego miasta... czego chcieć więcej? Dlatego też sumita rozsiadł się na tyle wygodnie, na ile pozwalało krzesło, oparł dłonie na brzuchu i przymknął na moment oczy, wsłuchując się w otoczenie. Co prawda na muzykę raczej tutaj nie było co liczyć, a sam raczej nie będzie chciał komukolwiek przeszkadzać machając swoim shakuhachi, ale i tak było fajno.
Mężczyzna rozejrzał się powoli, spoglądając na pozostałe siedzenia, ale wyglądało na to że poza nim jeszcze nikt nie przyszedł do herbaciarni. Cóż, możliwe że było jeszcze troszkę za wcześnie, albo większość mieszkańców ruszyła do Yinzin, żeby obserwować turniej shinobi. Akimichi uśmiechnął się wesoło na samą myśl o turniejach. Ha, jeszcze niedawno on sam też kręcił się po świecie, walcząc w sportowych pojedynkach z innymi sumitami. A teraz? Hej, nic nie jest stracone! Skoro organizowali zawody dla shinobi, to może on sam kiedyś też się na taki załapie! Wtedy ludzie zobaczą, dlaczego połączenie kontroli kalorii klanu Akimichi z talentami sumo może być niezwykłym, prawie zabójczym połączeniem! Ha, aż się rozmarzył na samą myśl o tej perspektywie.
Ostatecznie jednak lekko się otrząsnął z rozmarzenia, kiedy rudowłosa dziewczyna podeszła do niego z niewielkim imbrykiem z matchą, do których dodała kilka niewielkich herbatników, przypominających nieco tradycyjne yatsuhashi z cynamonem. No proszę, nawet trafiła w jego gusta! Akimichi, bardzo zadowolony, podziękował skinieniem głowy, po czym od razu sięgnął po czajniczek i czarkę, którą od razu napełnił aromatycznym naparem. Zaczynał ją już przykładać do ust, żeby wziąć pierwszy łyk, kiedy zobaczył coś niestandardowego: dziewczyna pozostała obok, i zagaiła do byłego sumity dość niepewnym przedstawieniem się. Chōjiro początkowo spojrzał na nią, zaskoczony, lecz od razu na jego twarzy ponownie pojawił się szeroki uśmiech, a z jego ust wydobył się jowialny śmiech.
-Tuszę, wybacz żem tak bezczelnie próbował od razu rzucić się na napitek, a nie zwróciłem uwagi że została panienka obok! Bardzo to nieuprzejme z mojej strony! - Przyłożył dłoń do masywnej klatki piersiowej, skłaniając się na powitanie z dworskim uśmiechem. - Akimichi Chōjiro, dawniej znany w świecie sumo jako maegashira Kasshokuyama, rad jestem mogąc poznać. Proszę, zapraszam! Czy miałaby panienka ochotę napić się ze mną?
Oczywiście, miał na myśli herbatę, co podkreślił, podnosząc czajniczek wolną dłonią. Zabrzmiało to tak, jakby zapraszał ją również na coś mocniejszego, ale w swej inteligencji porównywalnej do leżącego przed nim ciastka raczej nie zauważył że tak to można interpretować.
-Tutaj? A owszem, pierwszy raz. Niedawno przyjechałem tutaj w ramach swobodnych wędrówek, aż z Sakai! - zaśmiał się wesoło. - W Ryuzaku zdarzało mi się bywać, ale głównie w sprawach profesjonalnych. Dlatego nie miałem okazji pozwiedzać miasta - co teraz planuję nadrobić.
Kolejny wesoły śmiech. Akimichi uwielbiał się śmiać.
autor: Chōjiro
28 mar 2020, o 22:11
Forum: Osada Ryuzaku no Taki
Temat: Herbaciarnia
Odpowiedzi: 359
Odsłony: 33085

Re: Herbaciarnia

Ach, trochę czasu minęło, od kiedy Chōjiro miał możliwość swobodnego odwiedzenia innego miasta niż znane mu od urodzenia Yakiniku! Przez prawie całą młodość pulchny mężczyzna przesiedział albo na różnych robótkach w domu, albo po prostu w pracy - rodzice upewnili się, że Akimichi nie będzie marnować czasu, siedząc na dupie i robiąc absolutnie nic. Ale, ale! Nie oznaczało to, że w ogóle planował sobie pozwalać na taką stratę ładnych dni! Z wielką chęcią zajmował się tym, co życie mu przyniosło na dany dzień, a później - spędzał czas ze znajomymi na zabawach i "imprezach". A później? Cóż, od kiedy dołączył do stajni sumo i zaczął szkolenia na sportowca, nie miał nawet czasu myśleć o jakichkolwiek podróżach dla zabawy. Jedyne wędrówki jakie wtedy odbywał, miały na celu uczestnictwo w turniejach w różnych miastach - wtedy oczywiście mieli krótkie chwile na odpoczynek, ale nie wystarczyło to, żeby móc na spokojnie pozwiedzać miasto.
Cóż, dlatego teraz trzeba było sobie pozwolić na trochę wędrówek, czyż nie? Życie shinobi nie zatrzymywało się tylko na jednej prefekturze naraz! Zwłaszcza, kiedy tyle było do zobaczenia! Tyle zleceń czekających tylko na wykonanie! Tyle widoków do zobaczenia! Tyle posiłków do spróbowania!
A propos - przecież po coś przybył do Ryuzaku no Taki, czyż nie? Misja - oyakodon! Serdeczny olbrzym przechadzał się wesołym krokiem po ulicach miasta, aż w końcu zobaczył szyld, który bardziej przykuł jego spojrzenie. Herbaciarnia, połączona z jadłodajnią?
No kurna. Równie dobrze mogli napisać "Akimichi Chōjiro, to jest miejsce dla ciebie!"
Dlatego też, nie wahając się, wkroczył dziarskim krokiem do herbaciarni, która - póki co - wyglądała jeszcze na dość pustą. Może dopiero otworzyli? W sumie było jeszcze dość wcześnie (Chōjiro miał w zwyczaju wstawać bardzo wcześnie rano - przyzwyczajenia ze stajni umierały bardzo powoli), więc nie dziwota... Olbrzym uśmiechnął się wesoło w kierunku młodej dziewczyny stojącej przy "ladzie", i podszedł do niej, siadając na niewielkim stołku obok. Co prawda ciężko mu było znaleźć wygodną pozycję (naprawdę, czy ludzie nie mogą robić większych siedzisk? Sumo też chodzą po tym świecie, halo!), zwłaszcza w połączeniu z jego biało-szarą yukatą z haori, ale w końcu się dopasował.
-Witam serdecznie, moja droga! Czy mógłbym poprosić mały czajniczek matcha, i do tego miskę oyakodonu? Już sporo czasu minęło, od kiedy miałem okazję spróbować tego dania!
Zaśmiał się wesoło. Skoro jeszcze nie było innych klientów, to raczej nie miał komu przeszkadzać, nie?
autor: Chōjiro
27 mar 2020, o 18:04
Forum: Techniki
Temat: You spin me right round, baby
Odpowiedzi: 22
Odsłony: 285

Re: You spin me right round, baby

autor: Chōjiro
27 mar 2020, o 17:34
Forum: Sakai
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 146
Odsłony: 18188

Re: Szlak transportowy

No dobra, to powinna być odpowiednia droga. Chociaż początkowo miał trochę problemów ze znalezieniem właściwej drogi, jak się okazało - istniała jedna trasa, która w dzisiejszych czasach była najszybszym sposobem na dostanie się z Sakai do Ryuzaku no Taki. Co prawda prowadziła przez Sogen, krainę klanu Uchiha, do których niektórzy nie mieli najlepszego podejścia, ale akurat nasz serdeczny grubcio nie miał nic przeciwko któremukolwiek z przedstawicieli któregokolwiek klanu. Był zbyt pozytywnie nastawiony, żeby robić sobie mentalnych wrogów! Ot, ważniejsze były czyny jednostek niż odpowiedzialność grupowa. W każdej grupie są ludzie dobrzy i źli, po co więc przypinać łatkę?
No, ale takie kombinowanie w drodze nie było nikomu potrzebne. Misja - oyakodon z Ryuzaku! Marsz!

z/t

Dokąd: Ryuzaku no Taki
Czas podróży: 1 godzina (przez Sogen)
Środek transportu: pieszo
autor: Chōjiro
27 mar 2020, o 16:47
Forum: Yakiniku (Osada Rodu Akimichi)
Temat: Brama osady
Odpowiedzi: 49
Odsłony: 7530

Re: Za bramą osady

Dobra, czyli mamy kolejną technikę opanowaną. Ta tutaj może nie przyda się w samej walce, ale do przestraszenia przeciwnika nada się idealnie - no, i w sumie taki chwyt zawsze był użyteczny, żeby spróbować szarpnięciem wytrącić oponenta z balansu i spróbować go przewrócić. Miał świadomość że ten manewr prawie na pewno jest zakazany w sumo, ale użyteczności w walkach na śmierć i życie nie można mu odmówić. Spojrzał na trzymany w ręce spory głaz wielkości ludzkiej głowy, i obróciwszy tors, miotnął nim najdalej jak tylko mógł. Takie ruchy też mogły nieco wzmocnić siłę użytkownika.
Westchnął lekko, i ponownie wykonał kilka tąpnięć sumo, ot tak żeby nie zaniedbać treningu nóg.
I wtedy zorientował się, że w sumie zaczynał być cholernie głodny. Zapomniał już, że ćwiczenia umiejętności klanowych rodu Akimichi mocno obciążały tkankę tłuszczową, w efekcie nieco przymuszając shinobi z tegoż rodu żeby wyglądali jak wyglądają. Ale przy okazji, odczuwał głęboką potrzebę zjedzenia czegoś innego niż miejscowe specjały, które - choć znakomite, po prostu się mu już przejadły.
A może by tak wybrać się do Ryuzaku? Trening nóg przez marsz, a do tego przecież mieli tam bardzo smaczne posiłki. Kiedyś, kiedy brał udział w turnieju sumo w Ryuzaku no Taki, miał okazję zjeść takie danie jak oyakodon - to było coś fenomenalnego, i coś wcześniej mu nieznanego. Dlatego też, zadowolony z pomysłu, ponownie odział się w swój codzienny, tradycyjny strój...
I ruszył do Ryuzaku!

z/t

Wyszukiwanie zaawansowane