Znaleziono 109 wyników

autor: Sayuri
dzisiaj, o 09:40
Forum: Kyuzo
Temat: Ścieżka w lesie
Odpowiedzi: 133
Odsłony: 18387

Re: Ścieżka w lesie

Cóż można rzecz... w każdym tkwi dziecko! W Sayuri to już wyjątkowo i istniało wielkie ryzyko, że kiedyś świat ją zje. W sumie dosłownie zje, pożre żywcem. Jednak czy bez tego byłaby sobą? Oczywiście, że nie. A czerwonowłosa okrutnie wręcz ceniła w sobie i we wszystkich innych osobach, przede wszystkim szczerość. Bycie takim, jakim się jest naprawdę. Oczywiście z zachowaniem odpowiednich manier. W końcu nieładnie było być tak po prostu niegrzeczny, wrednym czy opryskliwym. Wiadomo, że ludzie mieli różne charaktery, ale chyba jakieś zasady powinny obowiązywać wszystkich. Czyż to nie było nader nawinie?
Sayuri roześmiała się głośno, ale radośnie na stwierdzenie Anshi. To było słodkie! Nie za wysoko? Być może! Ale każdy powinien sięgać jak najwyżej, pokonywać kolejne granice i zdobywać kolejne szczyty. Trochę jak pogoń za króliczkiem. Taka odwieczna, ale najważniejsze, że satysfakcjonująca.

Ta podróż też zapowiadała się niczym taka mini pogoń, może za kotkiem. Ale za to z uśmiechami i bezstresowo. Trzeba cenić sobie spokój w życiu. I widziała, że Shirako był właśnie taki dość wyluzowany. Nie martwił się na zapas, a jeśli tak było, to zupełnie tego nie pokazywał. Tak czy siak, cieszyła się, że dołaczył do ich malutkiej, tymczasowej ekipy. A największą gaduła w tej całej zagraj była zdecydowanie mała dziewczynka. Drążyła temattego chłodu, tudzież ciepłe w swojej wersji, że czasami naprawdę ciężko było coś przetłumaczyć. Ah te dzieciaki! Naprawdę są mega uparte i jak tylko sobie cos ubzdurają, to w ogóle nie da im się wytłumaczyć, że może być inaczej. No bo sens w myśleniu Anshi przecież był. Są wyżej, a wyżej jest słońce, więc jakim cudem ma być zimniej? Czerwonowłosa przypuszczała, że to nie będą jedyne teorie czy pytania, z jakimi przyjdzie im się jeszcze zmierzyć w tej podróży. Na ten moment zostawiała jednak tę nierówną walkę matce dziewczynki. Oczywiście dopóki sama nie zostanie wezwana do odpowiedzi.
Shirako oprócz tego, że był dośc wyluzowany, to jeszcze sypał dość... suchymi żarcikami. Jednak Sayuri nie była osobą małostkową i docceniała każdą chociażby próbę żartu. Co prawda na to urwanie się spod mostu uśmiechnęła się lekko krzywo, unosząc jedną brew wyżej, to po chwili cicho się roześmiała, jak tylko szturchnął ją łokciem. - To nawet nie byłoby takie dziwne z moim obecnym stanem wiedzy. - zażartowała, bo naprawdę, normalnie jakby się obudziła po latach śpiączki. I to też nie byłoby dziwne. Poziom wiedzy taki sam. Jednak, czy było to coś, czego nie udało się nadrobić? Oczywiście, że nie! Trafił jej się kompan, który mógł zaserwować jej garść świeżych informacji. A te naprawdę nie były byle jakie. Co prawda nie jakieś super szczegółowe, ale rzucały już jakieś światło na najbliższe wydarzenia.
Wszyscy Liderzy Karmazynowych Szczytów? Powtórzyła w myślach, doskonale zdając sobie sprawę, jak ważna to musi być sprawa. I do tego zainicjowana przez ich Shirei-kana! To już naprawde mega podnosiło rangę tego wydarzenia. Co jak co, ale Hyuuga Reiko nie należał do osób nader przewrażliwionych, był bardzo rozsądnym człowiekiem, silnym, ale również i zapobiegawczym. Nic więc dziwnego, że stał się głową tak dużego klanu, z długoletnią tradycją i renomą.
- Kurczę... To nie może być spotkanie tylko towarzyskie. Może ma związek z tą organizacją, o której mówisz. - powiedziała do chłopaka i westchnęła cichutko. Uśmiech na jej rumianej twarzy na chwilę zniknął, ale nie była smutna. Raczej lekko zadumana. - Skoro pojawiają się w całych Karmazynowych Szczytach, może to najwyższa pora, żeby zebrać informację ze wszystkich osad i ustalić jakiś plan działania. - czerwownowłosa kunoichi zaczęła głośno myślec i się zastanawiać. Chętnie uczestniczyłaby w takim spotkaniu, ale ktoś z tak niską rangą jak ona, doświadczeniem praktycznie żadnym, pewnie nie wniósłby niczego konstruktywnego. Sayuri zaś widziałaby w tym okazję do podszkolenia się. Stosunki dyplomatyczne to też bardzo ważna kwestia. Poza tym... zobaczyć tyle ważnych osobistości! Od czasu turnieju, który był kilka ładnych lat temu, nie miała za bardzo styczności z osobami, które repezentowąły inne klany czy szczepy, zwłaszcza na tak wysokich rangach.
Mimowolnie sięgnęła dłonią na swoją klatkę peirsiową i uśmiechnęła się ciepło. Pod ubraniem miała wisiorek z połową shurikena. Druga należała do Azumy, którego nie widziała równie długo. Zdecydowanie za długo. Ciekawa była, co u niego. Jak się miewa. Wyczuła w nim dusze wojownika, na pewno jest teraz silnym shinobim, bo jakoś nie przyjmowała do wiadomości myśli, że mogłoby go już nie być. Jak to wszystko się skończy, jak nabierze trochę więcej siły, może uda się go odnaleźć. Wiedziała w końcu z jakiego klanu jest, to chyba nie może być takie trudne, prawda? Ewentualnie to wciąż jej dziecinna naiwność.
Jej oczy nagle rozpromieniały, a dłonią złapała Shirako za ramię. Oczywiście delikatnie, nie przestając dalej iść.
- Woooow, naprawdę?! - zapytała z podziwem. Właśnie się dowiedziała, że chłopak walczył z tą organizacją. I halo, jest tutaj z nimi! To znaczy, że sam też nie jest jakimś tam słabym pionkiem. Przynajmniej takie wyobrażenie o nim miała teraz Sayuri. - W czym się specjalizują? Atakują jakoś z nienacka? Musisz być naprawdę silny, dałeś im radę, Shirako-kun! - zachwyciła się, po prostu dając podziw umiejętnością nowego kolegi. Chociaż w ogóle go nie znała i nie wiedziała, jak rzeczywiście wyglądała ta walka. A że zadała przy okazji masę pytań, zwykła ciekawość. Poza tym im więcej się o czymś, o kimś wie, to można przygotować już jakąs obronę albo atak.
autor: Sayuri
28 paź 2025, o 20:55
Forum: Shiroi-iwa (Osada Rodu Hyūga)
Temat: Siedziba władzy
Odpowiedzi: 214
Odsłony: 28049

Re: Siedziba władzy

To prawda. Prędzej czy później każdego czeka śmierć - niezależnie od tego kim jest. I to w tym wszystkim było całkowicie normalne i naturalne. Chociaż śmierć tragiczna, w walce, zasadzce czy po prostu nieszcześliw wypadek, nigdy nie była naturalna. Chociaż... może w ten sposób wszechświat czy natura radziły sobie z życiem i śmiercią? Niewątpliwie jednak takie tematy nie były czymś, co Sayuri lubiła poruszać. W sensie egzystencjalne. Być albo nie być, umrzeć tak a nie inaczej. Czerwonowłosa była zdania, że każdy z nas ma zapisany gdzieś już swój los i trzeba z niego wycisnąć jak najwięcej. Szkoda więc było czasu na nadmierne smutki, mimo że była osobą bardzo empatyczną i współodczuwała emocje innych. Tak teraz też widziała, że kobieta ma dla kogo żyć. Rzeczywiście, Anshi-chan była taka niewinna, jeszcze niewiele wiedząca i rozumiejąca. Nie, żeby Sayuri było wielce doświadczoną kobietą, bo wciąż miała w sobie sporo z takiej słodkiej, małej dziewczynki, którą właśnie przed sobą widziała. Dlatego postanowiła nie kontynuować już tematu zmarłych bliskich, na pierwsze słowa kobiety odpowiadając jedynie lekkim uśmiechem i skinięciem głowy.
W tym czasie ta mała, słodka istotka zarażała dobrą energią i uśmiechem. Aż chciałoby się za nią biec i trochę poudawać odgłosy walk! To samo myśleli chyba ludzie czekający w kolejce, bo spoglądali w ich stronę z uśmiechami na twarzy. Co prawda dla dziewczynki pewnie byłaby to niewinna zabawa, ale czerownowłosa kunoichi przypuszczała, że jej matka raczej nie chciałaby, by poszła tą drogą. Chociaż, kto wie? Kto zadba o nią lepiej, niż ona sama? Warto umieć się bronić.
- Naprawdę tak myślisz, Anshi-chan? - zapytała rozbawiona. - Oczywiście zrobię wszystko, by być jeszcze silniejsza! - dodała po chwili i uniosła dłonie do góry, jakby chciała pokazać tą wielką siłę, którą chce osiągnąć i uśmiechnęła się bardzo szeroko, mrużac oczy. Bo to wszystko to była prawda. Chciała być silna, by własnie móc bronić takie osoby, jak Emi i Anshi.
W międzyczasie do ich rozmowy dołaczył chłopak, w podobnym do Sayuri wieku, aczkolwiek go nie kojarzyła. I do tego zaoferował pomoc! Naprawdę w takich chwilach serduszko czerownowłosej kunoichi się radowało, bo wciąż byli ludzie, którzy chcieli nieść bezwarunkową pomoc. Bez wynagrodzenia, od tak, po prostu pomóc.
- Miło Cię poznać, Shirako-kun. Jestem Sayuri, a to Emi i Anshi. Fajnie, że idziesz z nami. W sumie będzie jeszcze weselej. - powiedziała z szerokiej uśmiechem, kiedy już opuszczali kolejkę. Nie było sensu tu dłużej stać, a mogli już zacząć pomagać w bezpiecznym dotarciu na cmentarz.
Mała Anshi dopytywała o temperaturę. Naturalnie ciekawa i jak to dzieci - no jednak lubi ciepełko. Zresztą, kto nie lubi? No chyba tylko jacyś zimnolubni! Jej mama szybko odpowiadała na zadawane pytania.
- Niestety, Anshi-chan. Niezależnie od tego czy słoneczko mocno nas grzeje czy też jest schowane za chmurkami, to im wyżej wchodzimy, tym jest chłodniej. Ale na pewno super sobie poradzisz! Takiej dziewczynce jak Ty na pewno niestraszny jest lekki chłodek! - dopingowała dziewczynkę, by ta nie martwiła się na zapas i uwierzyła, że to naprawdę nic strasznego. Dziecięca wyobraźnia potrafi wiele zrobić, wiele rzeczy urzeczywistnić, więc lepiej, żeby myślała, że taki chłodek jej niestraszny.
Zaciekawiona zerknęła na chłopaka, wciąż nie przestając iść. Zlot... Znowu zlot, ale jaki zlot?
- No... No nie. Szczerze powiedziawszy nie jestem zbytnio w temacie. Byłam trochę nieobecna. - wyjaśniła z lekkim zakłopotaniem, delikatnie się rumieniąc przez swoją niewiedzę. - A Ty wiesz coś więcej? - zapytała, licząc na jakieś informacje. Bo wyglądało na to, że Shirako może jednak posiadać jakieś informacje. A przecież nie zaszkodzi wiedzieć więcej, prawda?
autor: Sayuri
27 paź 2025, o 23:02
Forum: Shiroi-iwa (Osada Rodu Hyūga)
Temat: Siedziba władzy
Odpowiedzi: 214
Odsłony: 28049

Re: Siedziba władzy

Zagadka rozwiązała się szybko. Nie musiała dopytywać o większe szczególy, bo kobieta, imieniem Emi, wyjaśniła jej od razu w jakim celu i gdzie się udają. Niestety, te informacje zawierały w sobie też przykre wzmianki. Jak na przykład śmierć syna. Sayuri uśmiech momentalnie zszedł z twarzy. Nie mogła wyobrazić sobie bólu tej kobiety. Stracić własne dziecko. I nieważne, że była to bohaterska śmierć. Boli równie mocno, a może i nawet mocniej. Bo gdyby go tam nie było, był zwykłym chłopakiem, zajmującym się chociażby uprawą na polu, to może jeszcze by żył! Oczywiście to tylko hipotezy, niepoparte żadnymi dowodami, ale kto wie, co siedzi w głowie takiej kobiety pogrążonej w żałobie po własnym dziecku? Bo czerwonowłosa kunoichi nie mogła tego tak do końca wiedzieć. Nie miała dzieci, w sumie to nikim się jakoś aż tak szczególnie nie opiekowała. No nie licząc babci, ale to zupełnie inna kwestia.
Temat yokai był dla młodej Hyuuga dość ciężki. Jeszcze nie miała z żadnym styczności, a wyobrażenia mogły znacząco przewyższać stan faktyczny. Z drugiej strony chyba lepiej było się pozytywny zaskoczyć, że jednak nie było tak źle, niż jakby dopadła ją myśl, że jest znacznie trudniej niż mogłaby pomyśleć. Zresztą, co tu znowu gdybać, skoro ta dziewuszka naprawdę nawet ich na oczy nie widziała!
- Bardzo mi przykro, Emi-san. Przyjmij moje kondolencje. - mówiła to zarówno w stosunku do utraty syna, jak i męża, chociaż ta druga strata była już raczej oddalona mocniej w czasie. Kobieta wydawała się być z tym pogodzona. - Tak, dziś są straszne kolejki. - powiedziała z lekkim zakłopotaniem. - Coś się tu dzieje... - szepnęła już pod nosem, oglądając to całe zamieszanie. Te słowa nie były wymierzone ani do kobiety, ani do jej córki. Trudno jednak było nie usłyszeć o tym "zlocie czterech", ale kompletnie nic jej to nie mówiło. Nie widziała żadnego ogłoszenia, na ulicach też żadna "plotka" nie zdążyła się rozbujać i do niej dotrzeć. Ciekawe, czy jak jeszcze chwilę tu postoi, to nie dowie się czegoś więcej? Tyle, że te oto miłe panie czekały zapewne na jej decyzje.
- Huh? - wydusiła z siebie po pytaniu dziewczynki, bo w pierwszym momencie nie zrozumiała o co jej chodzi. - Aaah, tak! Oczywiście, że tak. - odparła po krótkiej chwili i uśmiechnęła się szeroko do dziewczynki. Nie myślała jednak o tym, żeby prezentować to tu i teraz. Już i tak panował tutaj za duży chaos. - Widziałaś już to kiedyś, Anshi-chan? - zapytała z ciekawości, podtrzymując rozmowę z dziewczynką. Być może to potrafił jej zmarły brat. W sumie by się nie zdziwiła, gdyby tak było.
Sayuri chciała pomóc. Naprawdę bardzo chciała. Obawiała się jednak, czy jest gotowa na to, by zmierzyć się z ewentualnymi przeciwnościami, chociażby w postaci yokai. Nie do końca pewnie zdawała sobie sprawę z ewentualnych zagrożeń. I nie chodziło tu o nią, tylko o osoby, którym miała towarzyszyć.
- Czy ma pani jakieś konkretne wymagania, co do osoby towarzyszącej w podróży? Nie będę ukrywać, że wciaż jestem Dōkō, ale co nieco potrafię. Gdybyście były zainteresowane oczywiście, Emi-san, Anshi-chan. - zaproponowała w końcu z lekkim uśmiechem, ale musiała postawić sprawę jasno. Przecież nie mogła skłamać, bo nawet by pewnie nie potrafiła. Albo ogólnie przemilczeć tego tematu. Bądź co bądź, na pewno zrobiłaby wszystko, żeby je ochronić. Poza tym, ataki wciąż występują, więc na pewno patrole są aktywne, w razie co powinny mieć możliwość wezwać pomoc. No, ale nie można też tak czarno myśleć! Sayuri po prostu pomoże im odwiedzić zmarłych bliskich i tyle. Tym, których już z nami nie ma należy się odpowiednia cześć.
autor: Sayuri
25 paź 2025, o 21:13
Forum: Shiroi-iwa (Osada Rodu Hyūga)
Temat: Siedziba władzy
Odpowiedzi: 214
Odsłony: 28049

Re: Siedziba władzy

Czas zmian miał nadejść. Czasami trzeba było jednak trochę temu czasowi pomóc, żeby nieco przyśpieszyć bieg wydarzeń. Zamiast czekać, aż ktokolwiek stwierdzi: ej, jest tu taka dziewczyna, Hyuuga Sayuri. Już wystarczająco długo siedziała na tyłku, dawać ją tutaj, niech coś zrobi i może by jakąś misję ogarnęła! To czerwonowłosa kunoichi postanowiła sama udać się do siedziby, by podpytać o coś, co mogłaby wykonać. A ileż tam było ludzi! Ostatnimi czasy otaczała się względną ciszą i spokojem, a tu było całkowicie odwrotnie. Hałas, harmider, chaos. O, tak by to wszystko określiła. I kolejka, jakby co najmniej rozdawali coś za darmo. Jakby były dango, to sama by stanęła, rzecz jasna. Ale nie było, a i tak stała cierpliwie, mimowolnie słuchać wszystkiego, co się dookoła dzieje. Niestety w tym wszystkim lekko się zmartwiła, bo nie dość, że dość sporo osób było przed nią, tak słowa urzędników nie napawały nadzieją. Pewnie powinna cieszyć się, jeśli dostałaby jakiekolwiek zlecenie, no ale nie oszukujemy się... wolałaby nie łapać kota, zmywać garów i tym podobne. A jakby spojrzeli w jej akta, to cóż dużo lepszego mogliby jej dać? A czuła, że może i chce więcej.
Sayuri zmarszczyła lekko brwi i przygryzła mimowolnego dolną wargę, zastanawiając się nad dalszymi krokami. I z tego zamyślenia wyrwało ją lekkie szarpnięcie. Czerwonowłosa obróciła się i ujrzała małą dziewczynkę, która dość szybko do niej zagadała. Zapytała od razu czy jest shinobi. I szczerze powiedziawszy, nawet nie zamierzała jej poprawić, tak ją to rozczuliło! Te słodkie, poprzekręcane słówka były niczym miód na serce. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, do rozmowy włączyła się prawdopodobnie mama tej malutkiej, słodkiej istotki.
- Nic nie szkodzi. - powiedziała w końcu, uśmiechając się do dziewczynki. Następnie kucnęła, by zrównać się z dzieckiemii wyciągnęła rękę w jej stronę. - Miło mi Cię poznać, jestem Hyuuga Sayuri. - przedstawiła się, uznając to za stosowne w obecnej sytuacji. W końcu jak to tak kontynuwać rozmowę i nawet się nie przedstawić? To byłoby niegrzeczne ze strony młodej kunoichi.
- Mogę spytać, dokąd chcecie się udać? Może rzeczywiście mogę pomóc. - zaproponowała, zwracając się tutaj już bardziej do matki dziewczynki. Nie sądziła, by ewentualna podróż była jakimś dużym zagrożniem, aczkolwiek wiadomo, że różnych rzeczy trzeba się spodziewać. Przy okazji mogłaby się na trochę wyrwać z osady. O jeju... Jak ona dawno nie podróżowała! Normalnie wieki. Zdecydowanie czas się ruszyć, o ile będzie to dla niej wykonalne i matka z córką będą chciały skorzystać z jej pomocy.
autor: Sayuri
23 paź 2025, o 20:24
Forum: Domy mieszkalne
Temat: Dojo
Odpowiedzi: 165
Odsłony: 26741

Re: Dojo

To była ciężka noc poświęcona treningowi. Dlatego cały następny dzień dziewczyna spędziła na odpoczynku... W sumie to najzwyczajniej w świecie musiała się wyspać. Nie, żeby była śpiochem, absolutnie! Ale regeneracja była przecież bardzo ważna, prawda? Dlatego w okolice dojo wróciła dopiero dwa dni po ostatnim, nocnym treningu. Nie było tu nikogo, przynajmniej na razie. Ale ostatnimi czasy w sumie nikogo tu nie widziała. Chociaż była pewna, że to miejsce na pewno odwiedzają inne osoby. Akurat najwidoczniej się z nimi mijała.
Czerwonowłosa kunoichi miała plan na ten dzień. Chciała poczytać zwój, który przyniosła z domu. Poodychać świeżym powietrzem, przemieszanych z zapachem drewna i trochę się poczuć. Powinna teraz ponownie skupić się na nauce jutsu klanowych, chociaż ostatni trening techniki Hyuuga był dla niej mocno wyczerpujący. Aż odruchowo złapała się za ramię, jakby chciała upewnić się, że bólu już nie ma. I nie było. Uśmiechnęła się pod nosem, trochę karcąc się w myślach, bo przecież to naturalne, że w życiu każdej kunoichi, każdego shinobiego, ten ból będzie obecny. Mniej lub bardziej. I będzie różnego pochodzenia, nie musi być przecież tylko fizyczny. Na ten moment jednak Sayuri nie doświadczyła bólu na tle emocjonalnym. Miała siedemnaście lat, ale chyba los jeszcze całkiem łagodnie ją potraktował. Pytanie, czy kiedyś nie odda jej z nawiązką? Nie, ona się nawet nad tym nie zastanawiała. Przyciąganie takich ciemnych myśli nie było w jej stylu. Za to nauka, a i owszem! Trzeba się doskonalić, za długo siedziało się na tym tyłku, podczas gdy inni pięli się w górę. Niech teraz przyjdzie jej czas! Niech spotka ją coś emocjonującego, wymagającego, pozwaljącego jej rozwinąć skrzydła. Pójść dalej, być może nieoczekiwanie, ale pójść. Znaleźć swoją drogę, która i tak zapewne będzie w cieniu innych, bo czerwonowłosa nie potrafiła być w centrum uwagi. Albo, być może, jeszcze nie musiała.
autor: Sayuri
23 paź 2025, o 10:30
Forum: Domy mieszkalne
Temat: Dojo
Odpowiedzi: 165
Odsłony: 26741

Re: Dojo

Z/T
autor: Sayuri
22 paź 2025, o 21:39
Forum: Domy mieszkalne
Temat: Dojo
Odpowiedzi: 165
Odsłony: 26741

Re: Dojo

z/t
autor: Sayuri
22 paź 2025, o 21:17
Forum: Rozliczenia PH
Temat: Sayurcia
Odpowiedzi: 11
Odsłony: 1659

Re: Sayrucia

autor: Sayuri
22 paź 2025, o 10:58
Forum: Rozliczenia PH
Temat: Sayurcia
Odpowiedzi: 11
Odsłony: 1659

Re: Sayrucia

autor: Sayuri
26 wrz 2025, o 14:12
Forum: Ogłoszenia i Kontakt z Administracją
Temat: Prośby do administracji
Odpowiedzi: 2438
Odsłony: 280525

Re: Prośby do administracji

autor: Sayuri
1 sty 2022, o 20:23
Forum: Administracyjne
Temat: Święta, Święta!
Odpowiedzi: 85
Odsłony: 19259

Re: Święta, Święta!

Dziękuję i oczywiście też wszystkiego wesołego i najlepszego dla wszystkich!

Ja wybieram:
"Oczekiwanie na ujrzenie pierwszego świtu" oraz cyferki..... 3 i 15 <catlove>
autor: Sayuri
17 lis 2021, o 21:11
Forum: Shiroi-iwa (Osada Rodu Hyūga)
Temat: Bar Ramen "Shiro"
Odpowiedzi: 28
Odsłony: 5148

Re: Bar Ramen "Shiro"

Naprawdę żal jej był tego staruszka. Na pierwszy rzut oka wyglądał, jakby nie miał zbyt wiele pieniędzy i nie mógł sobie pozwolić na nowe ubranie, co było smutne. To przecież były podstawowe potrzeby każdego człowieka. Owszem, młoda Hyuuga już widziała takie obrazki, ale za każdym łamało to jej małe serduszko. Sama starała się oddawać jakąkolwiek nadwyżkę swojego budżetu, czy też za pomoc nie brać pieniędzy, jeśli uważała to za słuszne, ale wiedziała, że to jest jedynie kropla w morzu potrzeb. I że na siebie takich osób jak ten staruszek jest naprawdę dużo. W grę wchodziło też to, że starszy mężczyzna po prostu nie przywiązywał uwagi do tego jak wygląda, nie czuł potrzeby wykupowania nowych, niezniszczonych ubrań, ale chyba każdy na miejscu czerwonowłosej dziewczynki pomyślałby o tym, że po prostu go nie stać.
Sama niemal się wzdrygnęła, gdy zobaczyła, że starszy pan się chyba lekko wystraszył. Co jak co, ale dzieciaki szybko przechwytują czyjeś emocje i nastroje. Szczególnie, jeśli interesuje ich dobro drugiego człowieka. Jednak to, co wyczytała na kartce, dodatkowo ją zasmuciło. Nie dość, że trwały walki między klanami, to jeszcze, czego była pewna, brał w tym udział jej przyjaciel. Prawda, już dawno się nie widzieli, ale wciąż pamiętała o Azumie. Jej jasne, wielkie oczy mimowolnie powędrowały na nadgarstek, gdzie przewiązany miała rzemyk, już nieco styrany życiem, ale wciąż mocno się trzymał i prezentował zawieszoną na nim połówkę shurikena.
Na pewno jesteś teraz bardzo silnym shinobim, Azuma-kun. Pomyślała, nawet przez chwilę nie dopuszczając do siebie myśli, ze cokolwiek mogłoby mu się stać. Zapewne znowu ujawniła się tu dziecięcia naiwność, ale Sayuri się tym nie przejmowała. Przejmowała się jednak tym, że nie mogła wesprzeć swojego przyjaciela. Z jej umiejętnościami nie zostałaby do tego dopuszczona, poza tym klan Hyuuga nie mieszał się w ten konflikt. Przynajmniej na razie.
Słuchała w ciszy tego, co mówił staruszek. W jej głowie zaczęło krązyć mnóstwo myśli. Pierwsze spostrzeżenia mogły być mylne, mógł nie być chory, tylko ktoś zrobił mu krzywdę za to, co robi. Dodatkowo sugerował, że dalszy rozwój sytuacji nie jest na korzyść Uchiha, co jednak wywołało nieprzyjemne uczucie u dziewczynki. Przez chwilę nawet nie wiedziała, co powiedzieć. Poprosił o pomoc, chciał zapłacić, co akurat nie miało znaczenia, ale do końca nie wiedziała, czy powinna to robić? Tyle, że chyba rozwieszanie ogłoszeń to nic złego, czyż nie? Szukali najemników, którzy pewnie też się kręcili po Kyuzo.
- Czy... - zaczęła, jakby wahając się, czy powinna o to pytać. - Czy zna pan może Uchiha Azumę? - zapytała nieco nieśmiało, bo być może staruszek miał wieści na ten chłopca. Oczywiście szanse były małe, ale musiała spytać.
- I czy coś pana boli? Mogę to obejrzeć, znam podstawową technikę leczniczą, może pomoże, jeśli to nic poważnego. - dodała, niezależnie od tego, czy starszy pan zna jej przyjaciela czy też nie. - Ktoś pana pobił? - zapytała, nieco zbliżając się do mężczyzny. Widziała w nim, że wierzył w to, co robił. Był zdeterminowany do rozwieszanie wszystkich ogłoszeń, mimo tego, że jego stan był nieciekawy i zapewne w tym momencie przydałby mu się odpoczynek.
Uwagę dziewczynki zwróciło również to, jak mężczyzna mówił o tym, że jest to im winien. Nie dopytywała jednak w tym momencie o to, bo mogłaby zalać staruszka zbyt dużą ilością pytań i mogłaby nie uzyskać odpowiedzi na nic, o co pytała wcześniej.
- Chętnie pomogę, prosze pana. - powiedziała na koniec, wyciągając dłonie w jego kierunku, dając mu tym samym do zrozumienia, żeby podzielił się z nią kartkami. Im szybciej to zrobią, tym szybciej mężczyzna odpocznie.
autor: Sayuri
8 lis 2021, o 18:26
Forum: Shiroi-iwa (Osada Rodu Hyūga)
Temat: Bar Ramen "Shiro"
Odpowiedzi: 28
Odsłony: 5148

Re: Bar Ramen "Shiro"

Mimo tego, że przecież sama zdecydowała się zboczyć z głównej trasy i sprawdzić, co się dzieje i czy może komuś pomóc, to odczuwała coś w rodzaju niepewności. Jakiegoś małego straszka, który dopiero co miał się ukazać. Jednak była kunoichi, czyż nie? Czy mimo tego, że gdzieś w tej młodej główce krył się tyci strach, to nadal mogła działać i pomagać. To się nie wykluczało! I chyba nawet nie myślała, że kiedykolwiek wyzbędzie się całego strachu, bo ją nie paraliżował. Może nawet trochę motywował i popychał do przodu?
Kiedy tylko doszła na miejsce, ujrzała sylwetkę mężczyzny z profilu. Nie umknęło uwadze Sayuri, że swoje lata młodości miał już dawno za sobą i być może miał wnuki w jej wieku. Jego ubranie było znoszone, więc albo nie przywiązywał do tego uwagi, albo miał ważniejsze wydatki, jak chociażby jedzenie. Mężczyzna miał nieco długie, siwe włosy i zarost. Chociaż oczywiście nie tak długie, jak niektórzy przedstawiciele klanu Hyuuga. Starszy pan trzymał kilkanaście papierów i wyglądało na to, że je po prostu rozwiesza. Wiadomo, że nie było to dla niego łatwe zadanie, trzeba było się nachodzić, czasami powyginać, a do tego ten kaszel na pewno nie ułatwiał sprawy. Nim jednak dziewczynka dążyła jakoś zakomunikować swoją obecność, starszy pan ponownie zakaszlał, upuszczając jedną ze swoich kartek, która wylądowała ledwo kilka metrów przed czerwonowłosą i lekko się zgiął. To tylko upewniło dziewczynkę w tym, że w tym stanie zdecydowanie nie powinien niczego roznosić, tylko zgłosić się do szpitala.
- Przepraszam pana. - zaczęła spokojnym głosem, nie chcąc przestraszyć starszego pana. Jednocześnie przeszła parę kroków do przodu, by się pochylić i podnieść kartkę z ziemi. - Czy dobrze się pan czuje? Może mogłabym jakoś pomóc? - zapytała, przy okazji zerkając na treść tej kartki, jeśli takowa była. Tutaj zwyciężyła dziecięca ciekawość. Szybko jednak się zreflektowała i ukłoniła się delikatnie.
- Nazywam się Hyuuga Sayuri. Powinien pana obejrzeć ktoś w szpitalu. - dodała, na moment spuszczając wzrok na czerwone krople krwi. No nie było tu o czym dyskutować, ten pan zdecydowanie potrzebował pomocy. Tylko dlaczego jeszcze się nie zgłosił?
autor: Sayuri
4 lis 2021, o 19:44
Forum: Shiroi-iwa (Osada Rodu Hyūga)
Temat: Bar Ramen "Shiro"
Odpowiedzi: 28
Odsłony: 5148

Re: Bar Ramen "Shiro"

Można było mieć jakiś plan, oczywiście, ale w każdej chwili z planów mogły zostać nici. Albo po prostu nic, czy jakoś tak. Dlatego młoda kunoichi nawet jeśli sobie coś postanowiła, to nie było tak, że koniecznie trzeba było to zrobić, nie wiadomo jakim kosztem. Dlatego kiedy tak sobie szła i usłyszała dość wyraźny kaszel, przystanęła i zaczęła nadsłuchiwać. Nieświadomie pochyliła sylwetkę nieco w stronę, z której owy hałas dochodził. Czyżby ktoś potrzebował pomocy?! No to przecież nie może tak tego zostawić.
Czerwonowłosa ruszyła się z miejsca, skręcając z głównej drogi w mniejszą, mieszczącą się między dwoma jadłodajniami. Wiodła prosto przez kilka metrów, po czym skręcała w bok. Nie uszło też uwadze dziewczynce, że na dróżce znajdowały się drobne, czerwone ślady. Czyżby krew? To oczywiście było pierwsze, co przyszło jej na myśl. Pokasływanie, ślady krwi - to mogłoby wskazywać na kogoś chorego. Nawet przez chwilę się zawahała, czy iść dalej. Była młodziutka, to prawda, ale wiedziała, że różne złe choroby krążą po tym świecie i zabierają tych, którzy nie dostali odpowiedniej opieki medycznej. I szybko zbierają kolejne żniwa.
No co ty. Skarciła się w myślach i pokręciła energicznie głową, jakby odganiała od siebie złe myśli. Toż to w jej powinności jest pomagać tym, którzy mają kłopoty! Czy to zdrowotne czy po prostu wpadli w tarapaty. To to chciała robić i nie zamierzała z tego zrezygnować.
Natchniona własną determinacją, ruszyła się z miejsca, znajdując się w końcu na zakręcie tej drogi. Od razu wypatrywała źródła tego kaszlu, czyli człowieka. Dorosły czy dziecko - nieważne kto. Na pewno potrzebował pomocy i to na pewno było przeznaczenie, że akurat Sayuri tędy przechodziła. Kolejny dzień starał się przynieść jej nowe doświadczenia, by mogła stawać się coraz lepsza, by mogła się rozwijać i realizować w swoich założeniach. Chociaż w myślach takiego dziecko brzmiało to bardziej jak - Los pozwala mi robić to, co chcę robić!
autor: Sayuri
3 lis 2021, o 20:31
Forum: Rozliczenia PH
Temat: Sayurcia
Odpowiedzi: 11
Odsłony: 1659

Re: Sayrucia

Wyszukiwanie zaawansowane