Gdy Azuma znalazł się na zewnątrz, dopiero jaśniało. Nie niepokoił swoją poranną obecnością już Inoachiego ani Arisu, uznając wczorajsze postanowienia za obowiązujące. A ponadto z zasłyszanych wczoraj słów, chyba nawet nie miał ochoty wdawać się uprzejmą pogawędkę. Nastoletni sentoki uznał, że należy się skupić w pierwszej kolejności na obowiązkach, bowiem to ich wypełnienie w najszybszym stopniu powinno poprawić co poniektórych nastawienie.
Nie oznaczało to jednak, że rezygnując ze spotkania z Arisu i kapitanem straży Saimin, Azuma postanowił opuścić budzące się miasteczko, niezauważalnie. Choć chwilę mu to zajęło, w końcu dostrzegł ich niedużego i nie do końca chcianego pasażera.
– A tu Cię mam, pobudka!
Klasnął mocno w dłonie, co z uwagi na niedużą, dzieląca ich odległość było wystarczające do wzbudzenia czujności ptaka.
– Idziemy. Musisz uprzedzić swoich panów - mruknął w kierunku wrony, zastanawiając się czy była w stanie cokolwiek zrozumieć z tego co mówił. Niezależnie od nasuwającego się wniosku, wiedział że nawet jeśli tak nie było, to i tak ptak uczyni to na czym mu zależało, gdy tylko wystarczająco się zbliży do opuszczonej świątyni.
Tym razem Azuma się nie spieszył. Nie chciał wzbudzić popłochu, ani u wrony, ani w siedlisku tengu. Kroczył spokojnie wytyczoną dnia poprzedniego ścieżką, co jakiś tylko czas nasłuchując okolicznych dźwięków jak i lustrując swojego ptasiego towarzysza. Gdy potrzebował, robił nawet chwilę przerwy.
Trwało to wszystko do momentu, aż dotarł do wąwozu, który wyznaczał naturalną granicę napotkania pierwszej przeszkody, która musieli pokonać. Teraz, Uchiha jednak przystanął, a następnie usiadł, składając dłonie na zgiętych kolanach. Czekał. Chciał porozmawiać i prosić stworzenia o oddanie rzeczy pozostawionych przez liderkę klanu Yamanaka. Siedemnastolatek uznał, że to będzie najrozsądniejsze podejście do problemu z którym teraz musiał się zmierzyć. Gdyby dialog nie poskutkował.. zawsze jeszcze mógł przyjść czas na podjęcie innych środków.
– Leć, powiadom ich, że przybyłem.