Azuma nie spodziewał się takiej reakcji po Date. Ta odrobina życzliwości okazaną młodszemu koledze wywołała u niego ewidentne wzruszenie. Oczywiście, powstrzymał się przed „wylewnym” okazaniem tego ile to dla niego znaczyło, ale szczerze podziękował.
– Tego oczekiwałem po Sentokim. Przyjęcie i zastosowanie się do rozkazu, bez dyskutowania – odpowiedział uśmiechem, zarzucając już ten temat, bo powiedziane zostało tu już wszystko. Teraz to na nim będzie spoczywał obowiązek, rozmówienia się z Hiromi. Od niej będzie zależało wszystko.
Azuma nie musiał też długo czekać na efekt wypowiedzianych wcześniej słów. Date zrozumiał płynące z tamtego dnia implikacje, a nawet wysnuł wniosek o zdradzie. Uchiha badawczo go obserwował.
– Tak, nie powiem by i mi to nie przeszło przez myśl. Ale dowódczynią jest Nishiwara Irime-san, również Kogō i to służący w tej randze dłużej ode mnie. Tyle lat lojalnej służby, aby po tym dopuścić się takiej dywersji? Ciężko w to uwierzyć.
Odpowiedział powoli z rozmysłem. Nie naciskał na ten scenariusz, a nawet poddał go w wątpliwość, licząc że to ponownie otworzy Date na dyskusję i może jeszcze inne spostrzeżenia.
– To jest na tyle zawoalowane, że choć można mieć wątpliwości co do słuszności, to nie jest wystarczające do zarzucenia zdrady. Ta sytuacja musiałaby nie być jedyną, aby wzbudziła większe podejrzenia w dowództwie.
Kolejne spostrzeżenie, które skłoniło Azumę do postawienia sprawy jasno – nie mogło to ulegać wątpliwościom.
– Jesteśmy w sferze domysłów, a oskarżenie musi być niepodważalne. Ta rozmowa oczywiście zostaje tylko między nami, to zrozumiałe?
Azuma zaczął się zastanawiać nad kolejnym krokiem. Informacje jakie pozyskał były dalej niewystarczające, a w tej materii Masahiro-dono wyraził się jasno. Czy powinien ruszyć do Rantori, czy najpierw porozmawiać z przywódcą? W głowie miał jeszcze powrót do archiwum i przyjrzenie się bliżej raportom z poprzednich misji Nishiwari Irime. I ta ostatnia myśl, przekonała go do działania.
Słaby i bez wątpienia kwaśny uśmiech wypełzł na jego oblicze, gdy usłyszał wzmiankę na temat Ikuko. Azuma interpretował to dość jasno – nie tylko on musiał znosić jej humorki i poczucie wyższości. Date oceniał to jako nieszkodliwe i może rzeczywiście tak było. Z drugiej jednak strony, istniało ryzyko że takie cechy tylko z czasem przybiorą na sile, co w przyszłości mogło tworzyć jeszcze większe problemy z komunikacją. Czy to jednak jego rolą było zamartwianie się tym?
Pokręcił głową.
– Też będę szczery. Przypuszczam, że Ikuko-san nie zaparała do mnie sympatią. W gruncie rzeczy, dopóki jednak będzie słuchała się rozkazów, nikt z powodu tego braku sympatii nie ucierpi.
Gdy Date krótko wyjaśnił charakter obrażeń, a także wskazał na możliwe ich rozwiązanie, Azuma przez chwilę się zastanowił. Nie nad propozycją pomocy, ale problemów jakie trawiły klan, skoro nie mieli nawet pieniędzy w skarbcu aby przywrócić do sprawności na prędko tych, których tak potrzebowaliśmy na froncie.
– Będę zdziwiony jeśli w Surufutsu nie znalazłby się nikt kto mógłby Ci pomóc, dlatego pozwól że wspomnę o Tobie mojej znajomej. Jest utalentowanym Iryojouninem i jeżeli ona Ci nie pomoże, albo potwierdzi, że potrzebna jest tu pomoc kogoś z większym doświadczeniem, choćby z Ryuzaku no Taki… To pokryje koszty podróży i leczenia z własnej kieszeni.
Jeśli Date chciał protestować, Uchiha szybko przerwał podnosząc rękę. Nie zamierzał tracić na to czasu.
– To rozkaz. Jesteś potrzebny w terenie, nie w piekarni. Ale musisz być sprawny. Sam wspominasz o swoich cennych umiejętnościach i Twoja nieobecność, dała naszym siłom mocno we znaki. Okazało się, że w ten czas co Was odesłano, do Rantori przysłane zostały posiłki, w tym wrodzy shinobi. Nasi najemnicy, byli w starciu z nimi bez szans.
Zatrzymał się przy tym wątku, oceniając jaki wywarło to wpływ na Date. Ikuko wyglądała na szczerze zaskoczoną tymi informacjami, na tyle że w pierwszej chwili poddała to w wątpliwość…słowa wypowiedziane przez Kogō. Na wspomnienie tego Azuma niemalże się żachnął.
– Wspomniałeś o dowódczyni, opowiesz coś o niej? Nie było jej w trakcie natarcia, ani nie spotkałem przy opuszczaniu Rantori, w chwili przysłania posiłków.
Docenił tą szczerość, miło zaskoczony że Nao tak brał pod uwagę los zwykłych mieszkańców Surufutsu. Pomimo tego, że jego rodzina aktualnie czerpała znaczne korzyści majątkowe z popytu na ich produkty. Nie okazał jednak ani aprobaty, ani zaskoczenia gdy chłopak powiadomił, że dobrze wie z kim rozmawia. Jego umiejętności sensoryczne, Azuma brał pod uwagę.
– Świetnie, prowadź – skinieniem dał dla Date do zrozumienia, że skoro nie potrzebował zastępstwa, nie powinni zatem tracić czasu. W drodze na zaplecze, Azuma zignorował sugestie, że sam lokal byłby również odpowiednim miejscem. Zamiast tego, rozejrzał się uważnie – widać było kolejne produkty, które czekały na swoją kolej. Było tu w miarę czysto, na tyle na ile udawało się wprowadzić porządek w miejscu przygotowywania wypieków.
– Być może, powiedz jak się czujesz? Słyszałem o tym nieszczęśliwym wypadku. Doprawdy, niefortunnie, że spotkało to na chwilę przed atakiem w Rantori. Klan stracił cennych zwiadowców, w chwili gdy oczy i uszy były niezbedne. Podzielisz się swoją perspektywa zdarzenia? Z Ikuko-san już rozmawiałem, ale… Niewiele pamięta. Co więcej, jeszcze nie doszła do siebie… Zasugerowałem pomoc Iryojounina, ale… – Azuma wzruszył ramionami, licząc na to, że Nao Datę połknie przynętę i na podstawie tego, podzieli się swoją perspektywą.
Wkrótce po opuszczeniu budynku siedziby władzy, Azuma w końcu stanął przed budynkiem którego szukał. Obserwując z boku, nie można było nie zauważyć, że piekarnia rodziny Date świetnie prosperowała. Solidne fundamenty, nie zniszczony dach, ani elewacja sugerowały postronnym, że oto budynek przeszedł generalny remont. Również wypieki, świeże pieczywo i słodkości zachęcały do zakupów i konsumpcji.
– Dobrze to wygląda, rodzina Date chyba nie może narzekać na interes? - Uchiha rzucił w kierunku niemalże rownolatka, który stał za ladą.
Mężczyzna nie wyglądał jak typowy sprzedawca – postawny, czujny, przyglądał się z nienaturalną uwagą Azumie. Czy to dlatego, że ten odziany był w uniform shinobiego, czy może dlatego że ten młody mężczyzna również parał się innym zawodem i dobrze wiedział kto do niego przyszedł?
– Zawsze miło posłuchać jak pobratymcy, nawet Ci nieliczni, radzą sobie tak dobrze, w tak trudnych chwilach - zauważył po krótkiej chwili w której rozejrzał się po wnętrzu, a także po oferowanych produktach… – Nie przyszedłem tu jednak rozmawiać o interesach piekarni rodziny Date, ale o interesach klanu Uchiha… Nao-san, prawda?
Azuma w końcu przystanął i zwrócił się bezpośrednio do sprzedawcy, mężczyzny który niewątpliwie musiał być shinobim. I prawdopodobnie nazywał się Nao Date. Jeśli to potwierdził, krótkim gestem Azuma zwrócił uwagę na zaplecze budynku, wykazując ochotę rozmowienia się, właśnie gdzieś na uboczu.
Pomyślał o tym wszystkim czego się dowiedział. Nie miał już tyle tropów co jeszcze nad ranem. Po kolei sprawdzał wszystkie ślady i je eliminował. Obecny prowadził w dość niespodziewanie miejsce, bo do piekarni. Gdy jednak Ueda zaproponowała, że może jeszcze poszukać informacji odnośnie Kogō, która go zainteresowała, przerwał jej kręcąc głową.
– Nie, tyle wystarczy. Nie powinnaś się narażać. Dziękuję za pomoc. Gdybym mógł się jakoś odwdzięczyć, nie wahaj się. Jestem Ci to winien - Azuma uśmiechnął się do niej, już bez udawanej życzliwości, tylko z pełną sympatią.
Opuszczając siedzibę władzy, miał jasne przeczucie, że Ueda-san dochowa tajemnicy. Wiedział, że dziewczyna jest niesamowicie profesjonalna i pomogła mu tak naprawdę z poczucia obowiązku, a nie z uwagi na jego urok osobisty. Żegnając się z nią, poprosił by przekazała pozdrowienia również Haruce-chan.
Z centrum Uchiha skierował się ponownie na obrzeża Surufutsu, tylko tym razem kierując się do dzielnicy mieszkalnej. Szukał charakterystycznego budynku – piekarni, koło której, a może i w niej, w przybudówce mógł znajdować się Date.
– Wyszły duchy, co masz na myśli? — zwrócił się do Haruki-chan, młodszej koleżanki Uedy. Dziewczyna wydawała się tym pudełkiem bardzo zaaferowana. Dotychczas Azuma myślał, że było to po prostu jakieś urządzenie, które ułatwiało pracę szyfrantów, ale może kryło się za tym coś więcej?
Po kurtuazyjnej rozmowie, w której wyjaśniło się, czym było pudełko, Azuma z Uedą opuścili gabinet, udając się do Archiwum. Gdy zostali sami, przeszli do właściwej sprawy.
Na wstępie Azuma spojrzał na nią, a jego głos był cichy i poważny – Słowo Kōgō, to, co robimy, zostanie między nami. - Uchiha w pełni rozumiał ostrożność deszyfrantki, zresztą jego celem ani przez chwilę nie było narażanie osób postronnych. Wysłuchał Uedy, która była zaskoczona skalą uchybienia w raportach. Przez chwilę analizował to czego się dowiedział. Dalej miał wątpliwości.
– Tego się obawiałem. Wciąż czuję się jakbym poruszał się w sferze domysłów. Ktoś mógł celowo nie uwzględnić tego co się stało z zwiadowcami, chcąc okryć mgłą to co się z nimi dalej działo, ale przecież przy odrobinie wysiłku wciąż można ich odnaleźć. I porozmawiać i wyciągnąć wnioski. Zatem, to nie miało dla kogoś takiej wagi, prawda?
Westchnął, sięgając dłońmi do włosów. Przeczesał je, szukając pomysłu na to co dalej. Wciąż nie był zadowolony z tego co już wiedział.
– Dowódcą, który odwołał zwiadowców, a wcześniej odmowił ich leczenia była Nishiwara Irime. Przebywa obecnie w okolicy Rantori. Ikuko darzy ją olbrzymim szacunkiem. Ueda-san, czy możesz mi pomóc w ustaleniu, kim jest ta kunoichi? Potrzebuję prześwietlić jej przeszłość. Może jakieś powiązania, nietypowe misje, cokolwiek, co by pokazało, czym kieruje się jako dowódca i człowiek.
Azuma zamilkł na chwilę. Nishiwara to było jedno. Pozostawała jeszcze kwestia drugiego zwiadowcy.
– Potrzebuję też informacji o Datem. Gdzie go znajdę w dzielnicy mieszkalnej? Będę musiał z nim porozmawiać.
– W takim razie uważajcie na nią. Dziś Ikuko-san narobiła sobie wrogów - z powagą odpowiedział strażnikowi, który poczuł się w obowiązku załagodzić konflikt między wysłannikiem Masahiro-dono, a księżniczka klanu Nakano. Azuma nie zamierzał gniewu przenosić na innych członków klanu Nakano, ale Ikuko… to była już całkiem inna historia.
Po opuszczeniu murów, Azuma skierował się do centrum Surufutsu. Nie gonił go czas, informacje o Date'a miała przygotować Ueda, a do spotkania z nią miał jeszcze trochę czasu. Stąd powiódł na targowisko, gdzie mógł coś zjeść. W trakcie posiłku doszedł do prostego wniosku, że lepiej byłoby gdyby do posiadłości wparował w uposażeniu sił Sakki. Być może panienka Ikuko, miałaby wtedy więcej respektu do swojego rozmówcy i swoich powinności…
W siedzibie władzy pojawił się na niedługo przed umówionym czasem. Bez problemu odnalazł właściwy gabinet. Zapukał, a potem przekroczył próg pomieszczenia. Szybko okazało się, że w pomieszczeniu przebywali wszyscy pracownicy. Uedą-san znajdowała się przy swoim biurku w towarzystwie… kuzynki Tsuyoshiego. Tak się przynajmniej Azumie wydawało, nigdy nie miał sposobności z dziewczyną porozmawiać.
– Zgodnie z danym słowem, już jestem - dziarsko rzucił, przemierzając dzieląca ich przestrzeń. Wcześniej próbował się spoufalić z analityczką i choć mu to niespecjalnie wyszło, udało mu się uzyskać to czego chciał. Nie chciał jednak teraz zachowywać się zupełnie inaczej, bowiem wzbudziłby w ten sposób niepotrzebnie, większe zdziwienie. – Trochę przed czasem, ale mam nadzieję to nie problem. Zaczekam.
Stanął koło kobiet, choć zachowując odpowiedni dystans aby nie przeszkadzać im w pracy, tudzież inaczej rozkojarzać jeśli były czymś szczególnie zajęte. Zamiast tego Azuma skupił się na mechanizmie, który lezał tuż obok. Drewniane pudełko z metalowymi elementami, nazywane wczesniej chyba… – Pudełko z duchami he?