Znaleziono 1227 wyników
Wyszukiwanie zaawansowane
autor: Takashi
dzisiaj, o 01:08
Forum: Tajemniczy Las
Temat: Leśne gęstwiny
Odpowiedzi: 385
Odsłony: 60422
N arastające z każdą chwilą napięcie sięgnęło zenitu w chwili, w której morderczy szpon Majiego wyrzucił Shinsuke w powietrze. Gdyby nie Takashi, zaliczyłby twarde lądowanie i oberwałby jeszcze wspomnianym szponem. Ciężko stwierdzić, czy Rei mówił prawdę, czy nie, jego przyjaciel jeszcze nie wiedział, czy demoniczna moc nie zmieniała przypadkiem jego intencji wraz ze zmianą wyglądu. Ufał mu z całego serca, ale jeszcze nie miał z nim do czynienia, kiedy tamten korzystał z nowej zdolności. Dlatego właśnie musiał użyć swojej karty atutowej i zareagować, w ostatniej chwili zdążył ochronić pobratymca. Kuzyn chciał coś jeszcze z siebie wyrzucić, ale jego koleżanka pozbawiła go przytomności i przytrzymała go. Mądre posunięcie. Dzięki temu jinchuriki mógł skupić się na przytrzymaniu ręki kumpla, który i tak zaraz ją zabrał, tłumacząc, że przecież nic takiego by nie zrobił. Czy aby na pewno?
Mniejsza o to. Dezaktywował swoją moc, dlatego starszy z ich dwójki zrobił to samo. Brązowa energia emanująca wokół ciała shinobiego zaczęła bulgotać, zmniejszając przy tym swą objętość, aż w końcu wyparowała w powietrzu niczym para wodna. Bohater uśmiechnął się tylko na słowa swojego towarzysza o tym, że wszyscy z Yokukage chcą go zabić. Pokiwał głową, po czym wsłuchał się w wyjaśnienia przepraszającej Hinaty oraz historii Hayato, który zaczął opowiadać o wiosce, która rzekomo miała gdzieś tutaj być. Na chwilę przerzucił wzrok na różowowłosego, który już był gotów do podążenia za nim.
- Dacie sobie radę sami? - wzrok skoncentrował na dziewczynie, bo rzeczywiście z ich trójki to ona wykazywała się największym rozsądkiem. - To prawda, nie ufamy wam za bardzo i podążamy własnymi ścieżkami. Jeśli jakaś wioska rzeczywiście ma tutaj być, to raczej nie liczyłbym na pomoc tamtejszej społeczności, w końcu jesteśmy w Tajemniczym Lesie. Choć, jak mam być szczery, wątpię, by jakakolwiek wioska się tutaj znajdowała. - przerwał na chwilę. - Jak najszybciej opuśćcie te bagna i wracajcie do Midori. Tutaj jest zbyt niebezpiecznie.
Liczył na to, że nie będą potrzebowali niczyjej pomocy i będą mogli sami wrócić do osady. Ani Takashi, ani Rei nie chcieli bawić się w opiekunów, szczególnie na nieznanych terenach. Tym bardziej nie potrzebowali dłużej przebywać w ich towarzystwie, bowiem nie uzyskali od nich żadnych konkretnych informacji ani na temat Rady, ani na temat wysłanych za nimi pościgów. Najzwyczajniej w świecie mogli się rozdzielić i zająć własnymi sprawami.
Gdy tak sobie rozmawiali, mgła wokół nich znów zaczęła gęstnieć, przemieszczać się nienaturalnie i formować w wyraziste kształty przypominające ludzkie sylwetki. Proces dopiero się zaczynał, ale Maji od razu zaczął przemieszczać się jak najbliżej czarnowłosego, ten oczywiście zaczął robić to samo. Nie mogli sobie pozwolić na to, by cokolwiek znów ich rozdzieliło. Młodszy rzucił ostrzeżenie, na które Nara przytaknął, kiwając głową, następnie rzucił kilka słów w stronę domniemanego pościgu złożonego tak naprawdę z trzech amatorów.
- To, co was wcześniej dopadło, to Genjutsu, najprawdopodobniej wywołuje je mgła. Nie wiemy, skąd się bierze i kto lub co jest za to odpowiedzialny, ale trzeba uważać. Gdyby nie my, pewnie byście już nie żyli. Wiemy, bo wcześniej sami przez coś takiego przeszliśmy, ale nam udało się z tego otrząsnąć. "Kai" wystarczy. - te słowa skierował głównie do Hinaty. Nie krzyczał, ale mówił na tyle głośno, by słyszała.
- Dobra, co powiesz na to, byśmy pomogli im wydostać się z bagien i jak już wrócimy na normalny teren, to żebyśmy ich spławili? - tę kwestię skierował już bezpośrednio do kolegi, mówiąc znacznie ciszej. Chciał, by tylko on go usłyszał. Jednocześnie rozglądał się dookoła, gdyż los chyba znów chciał sprawić im jakiegoś figla.
autor: Takashi
10 wrz 2025, o 10:09
Forum: Tajemniczy Las
Temat: Leśne gęstwiny
Odpowiedzi: 385
Odsłony: 60422
T akashi zignorował zaczepkę Reia z ofertą pomocy. Uśmiechnął się jedynie pod nosem, rzucając mu wyzywające spojrzenie, po czym wrócił wzrokiem na trójkę z Yokukage. Tę samą trójkę, którą chwilę wcześniej uratowali przed tajemniczymi wizjami i tę samą, która zawdzięczała im przez to życie. Najgorzej na całą tę ewentualność reagował Shinsuke. Mówił o sprawach, które nawet go nie dotyczyły i chociaż nie miał pojęcia o tym, co działo się tak naprawdę, to mądrzył się i wypowiadał o jinchurikim tak, jakby miał do tego jakiekolwiek prawo. Stopował go Maji, który jak zwykle stawał w obronie swojego kumpla i nie pozwolił na zniesławianie go, na każdym kroku negował wypowiedzi zawierające krytykę i przedstawiał ich wizję na życie hosta ogoniastej bestii. Kto, jak kto, ale akurat on mógł mówić o jego życiu - znali się już długo, dużo podróżowali i rozmawiali, tego typu tematy mieli dobrze przewałkowane. Chłopak doskonale wiedział, jak ma wyglądać życie jego kolegi, gdyż ten powiedział mu o tym wprost. Powiedział mu o jego wizjach, marzeniach i chociaż nie mieli jeszcze sposobności poruszyć wszystkich tematów, to na pewno poruszyli jeden, ten bardzo istotny - Nara nie zamierzał być bronią klanu, której można użyć niczym legendarnego artefaktu chociażby w sytuacji wojny. Był ninją i zabijanie było dla niego procesem naturalnym, jednakże on nie chciał zabijać z byle jakiego powodu. Nie wystarczyło widzimisię kilku staruchów z rady, czy też, najzwyczajniej w świecie, wojna. Wojny trwały, trwają i będą trwały zawsze. On chciał wykorzystać swoją moc do obrony niewinnych i bliskich, to właśnie na tym zależało mu najbardziej. Działanie na rzecz klanu, w tym konkretnym aspekcie, wiązało się niestety z ubezwłasnowolnieniem Takashiego, a tego nie chciał ani on, ani jego przyjaciel.
Bohater wsłuchiwał się w słowa dalekiego kuzyna i Reia. Ich wzajemne przekrzykiwanie się, choć było bezsensowne, niosło w las dwie prawdy, które rozmijały się ze sobą slalomem. Dwie prawdy, z których każda była wartościowa dla jednej strony, każdy wyznawał swoją. Niestety różnica w argumentach w tego typu debatach mogła świadczyć o tym, kto wygra bitwę słowną, a kto ją przegra. A tutaj ta różnica była namacalna. Członek trzyosobowej drużyny zaczął się wydzierać do takiego stopnia, że jego towarzyszka próbowała go nawet uspokoić. Darł się, wyzywał i zaczął zupełnie ignorować rozmówców, jakby zupełnie zaprzepaścił własne "ja" na poczet głoszonych przez siebie wartości. Albo ktoś namieszał mu porządnie w głowie, albo miał po prostu trudność z kontrolowaniem samego siebie. Takasiowi szczególnie nie spodobał się moment, gdy odtrącił mocno rękę tej, jak jej było, Hinaty.
- Ja też mam już dość tej bezsensownej dyskusji. - poprał słowa towarzysza. - Mówisz o sprawach, o których nie masz zielonego pojęcia. Wracajcie do Yokukage ratować koty z drzew i zbierać zioła, serio.
Słowa, które wypowiedział, chociaż miały załagodzić sytuację, mogły być bodźcem, który wywoła jeszcze więcej stresu i zignorowania. Niestety pomyślał o tym po fakcie, ale wcale tego nie żałował. Ostatecznie i tak Shinsaku powiedział kilka słów za dużo, co zdenerwowało różowowłosego i zmusiło go do aktywacji nowej mocy. W mgnieniu oka znalazł się przy leśnym ludku z zamiarem złapania go za szyję i podduszenia. Jeśli do tego by doszło, na twarzy jinchurikiego pojawiłby się delikatny uśmiech satysfakcji. Tylko na chwilę, oczywiście! Niestety, to, co miało zadziać się dalej, mogło wzbudzić niepotrzebną frustrację i śmiało można by to było określić mianem "za dużo", dlatego trzeba było to przystopować. Gdy Rei cisnął wątłym ciałem w powietrze i wystartował do niego z łapami dalej, brązowa chakra w jednej chwili otuliła ciało Nary i śmignęła z miejsca na miejsce. Shinobi znajdował się już przed kuzynem - lewą ręką przytrzymywał go za fraki, by nie uderzył w przeszkodę, natomiast prawą przytrzymywał swojego kompana. Fioletowa chakra zderzyła się z brązową. Dwie zupełnie przeciwstawne moce plotły się ze sobą i iskrzyły, mieszając się w barwy, które nawet ciężko było nazwać. Raz wygrywała fioletowa, przytłaczając drugą, a innym razem brązowa, walka była wyrównana. I choć Takashi dzielnie próbował przepchnąć nową formę kolegi, to wiedział, że w aktualnym stadium nie ma na to szans. Ręka mu drżała, gdyż czuł siłową przewagę i nacisk.
- Rei... - tylko tyle padło z jego ust. Doszło też spojrzenie. Poważne, wymowne spojrzenie, którego nie musiał tłumaczyć. Przerzucił wzrok na lewą stronę, na jednego z trzech. - Myślicie, że dalibyście radę sobie z tym poradzić? Od razu zaznaczam, że to nawet nie jest pełnia naszych możliwości.
Mógł, ale nie chciał aktywować następnego trybu swojej mocy. Chciał doładowania szybkości i je uzyskał, ale doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie dorówna Reiowi w demonicznej formie. Natomiast gdyby skorzystał z następnego poziomu rozwoju, doszłoby do walki tragicznej w skutkach i ciężko przewidzieć, który z ich dwójki by zwyciężył, ale pewnie byłby to starszy z nich. Choć Tajemniczy Las nazywać by się mógł wtedy Zrujnowanym lub Zniszczonym Lasem.
autor: Takashi
6 wrz 2025, o 18:21
Forum: Tajemniczy Las
Temat: Leśne gęstwiny
Odpowiedzi: 385
Odsłony: 60422
Z godnie z przypuszczeniami trójka shinobich, których uratowała para przyjaciół, okazali się być członkami grupy poszukiwawczej z Yokukage. Grupy, która została za nimi wysłana w pościg i chociaż nie znali jeszcze wszystkich szczegółów tego przedsięwzięcia, Takashi oraz Rei z pewnością będą chcieli wyciągnąć od nich informacje, które pozwolą im dowiedzieć się nieco więcej zarówno o planach Rady, jak i o potencjalnych możliwościach uchronienia się przed patrolami. Teraz mieli przed sobą trzy osoby, które - gdyby nie jinchuriki i Maji - byłyby prędzej czy później martwe w wyniku poddania się mrocznym wizjom wywołanym tajemniczymi zjawiskami. Tak to już było w Tajemniczym Lesie. I Rei miał rację, próba ataku od razu po rozproszeniu iluzji ze strony nieznajomych była niemiłym aktem wdzięczności i skłoniła czarnowłosego do wykonania ruchu, którego pewnie w innych okolicznościach by nie wykonał, no ale trudno. Mleko się rozlało. Na szczęście była pośród nich łagodna dziewczyna, Hinata, której krzyk przerwał dalsze poczynania czwórki łobuzów i rozrzedził gęstą atmosferę. Miało to miejsce chwilę po tym, jak różowowłosy uchronił się przed cienistą techniką uwolnionego z Genjutsu Nary, po czym przygotował swój pył do działania, a także po tym, gdy Takashi próbował jednym ruchem pozbawić przytomności mięśniaka, ale zamiast tego sam zarobił cios, który posłał go parę metrów w bok. Gdy wylądował na tafli wody czarnego jeziora, musiał uspokoić oddech. Instynktownie trzymał się za obolałą klatkę piersiową. Gdyby nie szybki blok, z pewnością skończyłby nieco gorzej, choć cały czas czuł pulsujący impuls w miejscu uderzenia. Stali teraz naprzeciwko siebie niczym dwie watahy wilków szykujące się do wzajemnego ataku, a między nimi spokojna dziewczyna, która leczniczą chakrą wspierała kamratów i próbowała uniknąć starcia.
- Rzeczywiście, nie wybraliście najlepiej metody na podziękowanie za udzieloną pomoc. - powiedział, otrzepując ubranie i rozprostowując kości po wcześniejszym. Masował też miejsce uderzenia, łagodząc obrzęk. - Lepiej posłuchajcie dziewczyny. Walka z nami jest ostatnią rzeczą, której byście chcieli. - spojrzał na krewniaka. - Od razu zaznaczę - jeśli tkniecie Reia, będziecie mieli do czynienia ze mną. Obstawiam, że młody sam by sobie z wami poradził, ale dla rozruszania się mógłbym mu pomóc. Shinsuke, przecież doskonale zdajesz sobie sprawę z mocy, która we mnie drzemie. Myślisz, że wasz trzyosobowy ze spół wystarczy, żeby nas zatrzymać? Siłą na pewno wam się nie uda, a uwierz mi, że nie chcemy zrobić wam krzywdy. - wyjaśnił mu szczerze, chociaż szykujący się do bitwy mięśniak i żądny krwi Maji mogli mieć w tej kwestii inne podejście. - Powiedz, rada wysłała wasz trzyosobowy oddział w pościg za nami z myślą, że uda wam się sprowadzić nas z powrotem? Przecież oni wiedzą, co potrafimy i wiedzą, że wasza trójka - bez obrazy - nie wystarczy, żeby nas zatrzymać. Chyba, że macie jakieś stosowne argumenty? Jeśli tak, to słucham, choć wątpię, że jakiekolwiek słowa rady będą w stanie nas przekonać.
Nie chciał walczyć, ale nie zamierzał też odpuścić, gdyby sami rzucili się na niego z łapami. A już na pewno nie byłoby "przeproś", gdyby podnieśli ręce na jego przyjaciela, broniłby go niczym lwica swoje małe dzieciątka. Patrząc na nich i wsłuchując się w ich wypowiedzi jego chakra skumulowała się do takiego stopnia, że woda pod nim zaczęła bulgotać i delikatnie falować, drzewa w okolicy zaczęły pękać, a ich spróchniałe elementy strzelać. Ususzone liście wibrowały w powietrzu, a atmosfera w okolicy zrobiła się na tyle gęsta, że ciężko było w niej oddychać, a wszystko za sprawą wyłącznie samej energii dwudziestokilkuletniego shinobiego. Chciał ich trochę nastraszyć i utwierdzić, że z byle kim do czynienia nie mają, natomiast w trakcie rozmowy zadawał takie pytania, na które odpowiedzi przyniosłyby najwięcej informacji.
- Czego rada oczekuje od nas po powrocie do Yokukage? - spytał jeszcze, odnosząc się do wcześniejszych słów największego z trójki, chyba Hayato. - I co się stanie, gdy nie będziemy chcieli z wami wrócić?
Był bardzo pewny siebie. Wiedział, że w dowolnym momencie może wydobyć z siebie moc Saikena i użyć jej, demonstrując im zarówno własną potęgę, jak i zdolność kontroli, którą zdobył. Rei mógł posłużyć się przeklętą pieczęcią, co też dałoby im ogromną przewagę i pokazało tym posłańcom, że niepotrzebnie wyruszyli na tak niebezpieczną wycieczkę. Przecież to oni uratowali ich z iluzji. Można powiedzieć, że ich życie jest teraz w rękach dwójki "uciekinierów". Jeśli chcą walczyć, proszę bardzo, ale powinni po prostu zdradzić plan Rady Siedmiu na tyle, na ile go znali, zwinąć manatki i wynosić się z powrotem do Midori. Tak byłoby dla nich najlepiej.
autor: Takashi
5 wrz 2025, o 09:35
Forum: Tajemniczy Las
Temat: Leśne gęstwiny
Odpowiedzi: 385
Odsłony: 60422
P rzedostanie się na bagienny teren Tajemniczego Lasu musiało wiązać się z zupełnie nowymi przygodami dla dwójki bohaterów. Do tej pory przemierzali leśne gęstwiny i wspólnymi siłami zwalczali wszelkie przeciwności losu, które napotkali, kto by pomyślał, że w zupełnie odmiennym środowisku natrafią na następne, w dodatku bardziej problematyczne. Otulająca ich mgła wywoływała halucynacje, choć ciężko było stwierdzić, czy co było powodem nieprzyjemności - ona, bagienne gazy, czy może jakiś śmieszek rzucający na nich Genjutsu z daleka i delektujący się każdym ich najmniejszym zmartwieniem. Co by to nie było, należało stawić temu czoła, a Takashi i Rei byli akurat niezastąpieni w ciągłym pokonywaniu przeszkód. To oni udowadniali na każdym kroku, że sami kierują swoim losem i nie pozwolą, by ktoś dyktował im warunki w ich własnym życiu.
Bagna. Najpierw iluzje próbowały dopaść ich. Po wzruszającym pojednaniu z członkami rodzin usłyszeli krzyk, który zwabił ich dalej, nad czarne jezioro. Tam zobaczyli trójkę shinobich, którzy właśnie rozprawiali się z mrocznymi wizjami na swój własny sposób - jedna osoba miotała shurikeny w wodę, druga kuliła się przy korzeniach drzew i prawie tonęła pod taflą wody, trzecia boksowała się najpierw z drzewami, a potem z pokaźną skałą. Ten widok był dramatyczny i jeśli iluzje właśnie tak działały na świadomość człowieka, to ciężko sobie wyobrazić, do jakiego stanu doprowadziłyby przyjaciół, gdyby odpowiednio wcześnie nie wydostali się z pułapki. Na szczęście im się to udało i teraz dzięki temu mogli stanąć przed wyborem - albo iść dalej, nie zważając na trójkę ludzi, albo pomóc im i dopiero ruszyć. Wybór, choć trudny, był oczywisty i kiedy Takashi zadał kumplowi proste pytanie, otrzymał odpowiedź, którą w głębi serca chciał usłyszeć.
- Cieszę się, że jesteś tego samego zdania. - uśmiechnął się do Majiego, po czym otarł dłońmi twarz, miał wrażenie, że jakaś pajęczyna go oblepiła. - Ruszamy. Ty zajmij się tamtą dwójką, ja wezmę tego pachołka.
Ten od shurikenów i skulona kobieta byli obok siebie, różowowłosy miał ich blisko siebie, więc szybko mógł ich ogarnąć i pomóc im. Takashi zrobił kilka susów między głazami wystającymi z wody i z ziemi, odbił się kilka razy od drzew, aż w końcu wylądował obok mężczyzny boksującego elementy otoczenia. Jego dłonie były w okropnym stanie, a on sam miał maniakalny ogień w oczach. Bohater patrzył na niego przez pryzmat własnego doświadczenia i wyobrażał sobie, że sam mógł skończyć w ten lub w podobny sposób. Na szczęście jego zimna krew pozwoliła mu uniknąć takich ewentualności, dzięki czemu mógł teraz pomóc innym przy tej niefajnej chorobie. O ile tak można było ją nazwać.
- Kai!
Najpierw złożył pieczęć bawoła, by skoncentrować własną chakrę, musiał się przygotować, by własną energią rozproszyć energię jegomościa. Musiał uważać, tamten cały czas wymachiwał rękami, także w międzyczasie trzeba było uważać, żeby samemu nie oberwać. Gdy w jego uderzeniach pojawiła się luka, czarnowłosy przyłożył własną dłoń do jego ramienia i wprowadził chakrę do jego organizmu, blokując jej dopływ do mózgu na ułamek sekundy. Ułamek, który wystarczyłby do przerwania iluzji, przywracając mu poczytalność. Rei zrobił to samo z tamtą dwójką, ratując przy okazji dziewczynę przed utonięciem, wtedy właśnie bagna rozbrzmiały niepewnymi głosami, które rzucały w powietrze losowe pytania: "gdzie jestem?", "kim jestem?", "co się dzieje?". Typowe dla tego typu sytuacji, zazwyczaj pojawiały się przy tego typu okolicznościach i nie było w tym nic dziwnego. Niepokojące było dopiero to, co stało się po chwili, kiedy to odratowana trójca ocknęła się i odzyskała w pełni przytomność. Ostatni głos, który przemówił, wydał się Takashiemu dość znajomy, pochodził od osoby, która ewidentnie pochodziła z klanu Nara i przypominała kogoś jinchurikiemu. Kiedy tylko z jego ust padło "to oni", chłopak już wiedział. To był Shinsuke, jego daleki krewny. Bohater od razu spojrzał na Reia wzrokiem, który tłumaczył wszystko, nic nawet nie musiał mówić. Podejrzewali, że wyruszył za nimi pościg i możliwe, że właśnie mieli się o tym przekonać na własnej skórze. Bo skąd niby taka ich reakcja? Wystrzelony cień w stronę Majiego i to tak bez ostrzeżenia też był wymownym krokiem, na szczęście o to nie trzeba było się martwić. Walczący u boku Nary Rei doskonale wiedział, jak bronić się przed cieniem, bo widział go w akcji dość często, nawet w trakcie ich sparingów. Mniejsza, trzeba było wziąć się w garść i zareagować od razu.
Wojownik z Yokukage instynktownie otworzył dłoń i zrobił zamach, celując jej wąską częścią w kark boksera, którego miał obok siebie. Chciał go trafić w punkt witalny i pozbawić przytomności, eliminując szybko jedno z trzech zagrożeń. Nie można było ich zabić, najlepiej byłoby ich schwytać i przesłuchać, co dałoby przy okazji dwóm przyjaciołom pełen zakres informacji. Łatwo na pewno nie będzie, ale najpierw wypadałoby poznać wzajemnie swoje intencje, co?
- Shinsuke, dobrze pamiętam? - rzucił głupkowato w powietrze, wcale nie był pewien jego imienia w stu procentach. - Co to ma znaczyć? Przed chwilą was uratowaliśmy, a wy tak się odpłacacie? - nie krzyczał, ale mówił dość głośno podniesionym tonem, aby łatwiej można było go usłyszeć. To był też ten etap, na którym trzeba było wytężać wszystkie zmysły i uważać na wszystko dookoła. Ani chwili wytchnienia.
autor: Takashi
1 wrz 2025, o 23:52
Forum: Tajemniczy Las
Temat: Leśne gęstwiny
Odpowiedzi: 385
Odsłony: 60422
M entalna potyczka doprowadziła dwójkę bohaterów niemalże na skraj wytrzymałości psychicznej. Chociaż nie odnieśli żadnych ran cielesnych, doznali uszczerbku na zdrowiu na szczeblu znacznie innym - można powiedzieć - gorszym. Powrót do przeszłości, choć chwilowy, był dla nich dotkliwy i odbił się piętnem w ich myślach, zatruwając je mrocznymi wizjami. Teraźniejszość mieszała się z obrazami sprzed wielu lat, błądząc po ich głowach i wywołując zamęt, zmieszanie, wzruszenie, złość, a także szereg wielu innych emocji, których zarówno Takashi, jak i Rei za wszelką cenę chcieliby uniknąć. Niestety w życiu bywało tak, że niektórych zdarzeń nie dało się ominąć, należało je po prostu przeżyć i wziąć na barki wszystko to, co z tymi zdarzeniami się wiązało. Wspomniane emocje, czy też inne aspekty, na przykład stosunek innych do nas samych, czy też wartości materialne, wszystko to miało znaczenie. Jeśli o tę konkretną parę przyjaciół chodzi, starszy z nich z pewnością trzymał się po tym lepiej. Twardo stąpający po ziemi Nara - a przynajmniej ta część jego dualistycznej natury - zacisnął pięść i z zimną krwią skonfrontował się z fałszywą wizją ojca. Doskonale pamiętał swojego rodzica. Persona stojąca przed nim wcześniej wcale nim nie była. Jasne, wyglądała praktycznie tak samo i zachowywała się podobnie, ale daleko było jej do pierwowzoru. Właśnie dlatego shinobi bez problemu był w stanie poradzić sobie z tą przeciwnością losu. Maji z kolei miał do zgryzienia cięższy orzech i jemu nie było tak lekko. Na szczęście miał u swojego boku czuwającego kompana, który zajął się nim należycie, dzięki czemu obaj wyszli z tego bez większych problemów. Mimo wszystko drobny uraz został.
- A ja będę tym, który ci w tym pomoże. - odpowiedział mu z grymasem na twarzy.
Różowowłosy mówił o tym urazie wprost i jinchuriki się z nim zgadzał. Chociaż nigdy nie należał do ludzi mściwych, to w tej kwestii podzielał zdanie towarzysza. Walka to walka, natomiast tego typu szemrane sztuczki to już zupełne przegięcie. I chociaż za słowami Reia szła młodzieńcza prostota, to jednak Nara w nią wierzył i teraz mógł się nią pokierować.
Czasu na dywagacje mieli mało. Nie zdążyli się dobrze pozbierać po dotkliwym wydarzeniu, a już zostali oderwani do czegoś innego. Krzyk wypełnił głośno okolicę, niosąc się echem między drzewami z niedaleka. Wołania mijały slalomem kolejne drzewa, docierając do uszu bohaterów i wzywając ich do działania. Instynktownie poderwali się do biegu, a krajobraz wokół nich uległ diametralnej zmianie, o której na początku nawet się nie zorientowali. Dopiero po czasie spostrzegli, że znaleźli się na swojego rodzaju bagnach. Bagnach, które na terenie Tajemniczego Lasu były... cóż, tajemnicze. Miały swój własny urok, miały w sobie zarówno coś mrocznego, jak i obrzydliwego. Wokół unosił się przedziwny, nieco drażniący zapach, wilgotność powietrza była wysoka, a na dodatek wszędzie roiło się od jakichś dziwnych owadów i płazów, które najprzyjemniej nie wyglądały. Tym, co najbardziej rzucało się w oczy, była trójka ninja, która znajdowała się po drugiej stronie zjawiskowego jeziora o niespotykanej, czarnej barwie. Jeden z nich ciskał kunaiami w wodę, drugi kulił się w korzeniach i chyba podtapiał się pod wodą, natomiast trzeci boksował się z drzewem. Widok był dziwny, ale do złudzenia przypominał przeżycia Takashiego i Reia z wcześniej.
- Nie wydaje ci się to znajome? - rzucił w powietrze, choć było to raczej pytanie retoryczne. - Chyba spotkało ich to samo, co nas. - zauważył, ale na razie obserwował z dystansu. Zaczął też uwalniać chakrę ze stóp, by łatwiej było mu poruszać się po grząskim terenie. - Co robimy? Pomagamy im, czy unikamy kłopotów i idziemy dalej?
autor: Takashi
28 sie 2025, o 21:03
Forum: Tajemniczy Las
Temat: Leśne gęstwiny
Odpowiedzi: 385
Odsłony: 60422
C iężko stwierdzić, czy powodem wstrętnych wizji i ponownego spotkania z ich bliskimi było rzucone przez kogoś Genjutsu, czy może to ta gęsta mgła. Pojawiła się znikąd i otuliła ich ciała, właśnie wtedy pojawiły się wizję znanych im osób, stwarzając im niekomfortowe, pełne emocji sytuacje. Całe szczęście nie były one na tyle rzeczywiste, a raczej na tyle prawdopodobne, żeby mogli w nie uwierzyć. Jeden z dwójki bohaterów, choć początkowo dał się pochłonąć wspomnieniom i sentymentom, szybko rozproszył iluzję, a gdy już był wolny, natychmiast pomógł swojemu przyjacielowi. Tym oto sposobem obydwaj byli wolni od duchów przeszłości i mogli kontynuować przeprawę przez leśne gęstwiny.
- Poje*ana akcja, co? - Nara rzucił mimowolnie do kompana, podając mu rękę i pomagając wstać. - Jak się trzymasz?
Musiał zadać to pytanie. Bo przecież niedawno rozmawiali o członkach rodziny i wydarzeniach z przeszłości, teraz musieli stanąć przed nimi twarzą w twarz i przeprowadzić krótką rozmowę. Chociaż trwało do jedynie kilka chwil, to tych kilka chwil mogło wystarczyć, żeby odbić się piętnem na myślach i sercach chłopaków. W końcu mowa o ludziach, którzy ich wychowali, którzy byli ich autorytetami, którzy kiedyś byli dla nich najbliżsi. Czy parę minut rozmowy z ojcem zrobiło na Takashim wrażenie? Czy wzbudziło w nim jakieś odczucia, których się nie spodziewał? Owszem. Jedno i drugie. Zrobiło to na nim ogromne wrażenie i wzbudziło zarówno szok, jak i smutek. Zdawał sobie sprawę z tego, że miał do czynienia z fikcją, ale była ona na tyle realna, że najzwyczajniej w świecie było mu smutno. Jakaś jego część uwierzyła w całą tę szopkę.
Gdy Rei odpowiedział mu, nie zdążyli rozpocząć następnego tematu, nie zdążyli nawet dokończyć rozpoczętego wątku. W okolicy rozbrzmiał głośno męski krzyk, który odbijał się od drzew jak pocisk z procy i dolatywał do ich uszu. Nie wiedzieli dokładnie, skąd dochodzi, ale był na tyle niepokojący, że trzeba było to sprawdzić.
- Idziemy? - pytanie było zbędne, ale padło.
Przecież ci dwaj mogli na siebie po prostu spojrzeć i już wiedzieli, że trzeba było działać. Wystarczyła krótka wymiana wzroku, by wysłać drugiemu sygnał o gotowości do działania. Choć źródło dźwięku było poza zasięgiem ich wzroku, oni mniej więcej wiedzieli, gdzie należało się udać. Shinobi z Yokukage ruszył przodem, nie oddalając się jednak zbytnio od kolegi. Ich duet borykał się z następnymi problemami. Czy oni będą mogli w końcu kiedyś odpocząć?
autor: Takashi
27 sie 2025, o 11:22
Forum: Tajemniczy Las
Temat: Leśne gęstwiny
Odpowiedzi: 385
Odsłony: 60422
S potkanie członków rodziny po wielu latach było dla dwójki bohaterów szokującym wydarzeniem. Chociaż jeszcze nie tak dawno temu wspominali młodzieńcze czasy i ciepło ogniska domowego u boku rodzicieli, nie spodziewali się na rodzinne pojednanie akurat teraz i akurat w takich okolicznościach. Choć rozsądek mówił im, że mało prawdopodobne było spotkanie tej dwójki w Tajemniczym Lesie, oni byli na tyle pochłonięci wzruszeniem, tęsknotom i wieloma innymi emocjami, by w ogóle wziąć to pod uwagę. Łyknęli haczyk, dając się ponieść chwili. W ten oto sposób Rei mógł poczuć się, jak za dawnych czasów, gdy to dzielił się ze swoją matką różnymi historiami, zajadając się pysznym ciastem morelowym. Obrazy z przeszłości napływały do jego głowy, mieszając się z teraźniejszością, a smukła kobieca sylwetka nie zniknęła nawet po użyciu kanonicznego Ninjutsu. Różowowłosy przewrócił się zszokowany i został tak na zimnej ziemi, ciesząc się obecnością bliskiej mu osoby. Rozmawiali, nadrabiali stracony czas, delektowali się piękną chwilą i zatracali między prawdą a fikcją.
Takashi z kolei ujrzał przed sobą swojego tatę. Tatsuma stał przed nim dumny niczym najstarszy dąb, który przetrwał upływ setek lat. Mówił o wielu sytuacjach, które były prywatne i zarezerwowane wyłącznie dla ojca, i syna, a to oznaczało, że był realny. Najprawdopodobniej. Wypowiadane przez niego słowa nadawały całemu zajściu rzetelny charakter. Mężczyzna karcił potomka za podjęte przez niego decyzje oraz za ucieczkę z osady, to było do niego podobne. Mimo wszystko dawał mu drugą szansę, co też leżało w jego usposobieniu, typowa ojcowska opieka. Choć bohater chciałby, żeby to spotkanie było prawdziwe, doskonale wiedział, że nie mógł na to liczyć, a stojąca przed nim persona z pewnością jest fałszywa. Pierwszą myślą było Genjutsu. Jakiś impuls z tyłu głowy nakazał mu użycie prostej zdolności w celu odcięcia przepływu chakry do mózgu. Gdy tylko to zrobił, Tatsuma zachwiał się i upadł na jedno kolano, a z jego oczu popłynęły czerwone łzy. Rzucił ostatnie oszczerstwa w stronę jinchurikiego i rozpłynął się w powietrzu jak pył na wietrze. Nara stał jeszcze chwilę w miejscu z poważną miną, zdając sobie sprawę z tego, że jeśli ktoś próbował usilnie namieszać w ich głowach, srogo za to zapłaci. Tego typu scenki nie powinny mieć miejsca, a wykorzystanie tak brudnych sztuczek powinno zostać ukarane. Gdy się ocknął, od razu odwrócił się w stronę Reia. Gęsta mgła zdawała się go otulać jeszcze bardziej. Widział, że jego towarzysz cały czas siedzi na ziemi, podpiera się o nią rękoma i wciąż tkwi w swojej iluzji, która owijała go sobie wokół palca. Trzeba to było przerwać.
- Suiton: Mizurappa.
Nara skoncentrował chakrę w organizmie, zebrał w ustach wodę i wypluł ją w postaci wodnego strumienia. Chciał ocucić przyjaciela właśnie taką metodą, celując wodnym strumieniem w jego głowę. Może się zachłyśnie, może spora ilość wody rozproszy mgłę wokół niego, w każdym razie warto było spróbować. Jeśli to nie pomogło, shinobi miał przygotowaną alternatywę. Po prostu podszedłby do mokrego kompana, złożyłby pieczęć barana, a następnie przyłożył prawą dłoń do ramienia Reia, chcąc użyć "Kai" na nim. W ten sposób zakłóciłby przepływ chakry w jego ciele, blokując tym samym nałożoną na niego iluzję. To już powinno zadziałać w zupełnośći, choć Takashi miał jeszcze przygotowaną specjalną metodą na zaistniałą sytuację. Metodę nieco bardziej drastyczną, która miała polegać na okaleczeniu Majiego ostrzem kunaia. Dotkliwa rana też mogła przerwać iluzję. Na razie nie chciał sięgać do fabuły, ale zawsze miał taką opcję, jeśli dwie pierwsze próby nie poskutkują.
autor: Takashi
24 sie 2025, o 21:23
Forum: Tajemniczy Las
Temat: Leśne gęstwiny
Odpowiedzi: 385
Odsłony: 60422
P rzeprawa przez leśne gęstwiny z każdą chwilą stawała się coraz bardziej uciążliwa. Słońce zaszło za koronami wysokich drzew, rzucając na dwójkę bohaterów i na ich ścieżkę cień, który nie sposób było ominąć. Chociaż byli obok siebie, ledwo co byli w stanie dostrzec wzajemnie swoje sylwetki. Dodatkowo otulała ich gęsta mgła, która niczym woal zakrywała ich ciała, tworząc smugi do złudzenia przypominające skrawki falujących na wietrze materiałów. Zapanowała iście mroczna, tajemnicza atmosfera, która idealnie wpasowywała się w nazwę miejsca, w którym się znajdowali, Tajemniczego Lasu. Na pewnym etapie przeprawy chłopcy musieli zwolnić, słaba widoczność uniemożliwiała wprawne poruszanie się po nieznanych terenach, szczególnie tych porośniętych roślinnością. Każdy krok mógł zakończyć się potknięciem o wystający korzeń, albo nawet gorzej - upadkiem z urwiska lub czymś podobnym. Za wszelką cenę chcieli tego uniknąć, dlatego ostrożność przełożyli ponad prędkość. Na czasie akurat im nie zależało, bowiem nigdzie nie musieli się spieszyć.
Szukali jedynie miejsca odpowiedniego na nocleg. Miejsca, które nie będzie przyprawiało ich o gęsią skórkę i chociaż nie powinni się bać przebywania w takich warunkach, to jednak nie zamierzali ryzykować i nadwerężać swoich rozszarpanych już nerwów. Przebywali na terytorium zupełnie nowym, obcym, a to oznaczało, że niemalże ciągle ich mózgi nadawały na pełnych obrotach, będąc skoncentrowanymi na wyłapywaniu wszelkich bodźców z otoczenia. Musieli być uważni, nie wiedzieli, czy z krzaków przed nimi nie wyskoczy jakaś bestia albo czy z zza drzewa nie wyjdzie dzikie zwierzę. Nie znali tego środowiska, a to zmuszało ich to ciągłego pozostawania w fazie czujności, co też przecież męczyło nie tylko głowę, ale i cały organizm. A oni robili to od kilku dni. Czy właśnie doprowadzenie własnych umysłów do takiego stanu było istną ich eksploatacją do granic możliwości? A może rozmowy o rodzinach spowodowały to, do czego właśnie do szło? Najpierw bohaterowie usłyszeli cichy kobiecy głos niedaleko siebie. Spowodowało to, że instynktownie się zatrzymali i zaczęli rozglądać. Chociaż widoczność była beznadziejna, widzieli siebie nawzajem, ale nie dostrzegli w pierwszej chwili niczego ani nikogo innego. To, co najbardziej zdziwiło Takashiego, to fraza, która została wypowiedziana. Wskazywała ona na to, że wypowiedziała ją matka Reia.
Po chwili dołączył drugi głos. Męski, stanowczy, który wywołał ciarki na całym ciele Takashiego. Nakazywał bohaterowi zachować odwagę, a pochodził oczywiście od ojca chłopaka, który miał stanąć kilka metrów przed nim. Otaczająca dwójkę przyjaciół mgła zaczęła drgać, aż w końcu przerzedziła się i uformowała w dwie persony, jedną kobiecą, a drugą męską. Gdy do tego doszło, bohaterowie zauważyli swoich rodziców - Maji miał przed sobą swoją matkę, natomiast Nara swojego ojca, którzy stali tam jak gdyby nigdy nic i przemawiali do nich tak, jakby upływ czasu w ogóle nie miał znaczenia. Jakby byli wszystkiego świadomi. Jakby o wszystkim wiedzieli. Jakby byli prawdziwi. Czarnowłosy na chwilę zamarł. Nie wiedział, czy ma do czynienia z iluzją, czy z prawdziwym autorytetem z okresu swojego dzieciństwa. Patrzył na niego, widział go doskonale, ale nie potrafił uwierzyć własnym oczom i rzeczywistości odgrywającej się wokół niego. Przecież jeszcze przed chwilą rozmyślał o nim, błądził wokół niego myślami i opowiadał o nim swojemu kumplowi, a teraz miałby znaleźć się naprzeciwko niego? Ot tak w Tajemniczym Lesie?
Z zamyślenia wytrącił go ponownie kobiecy głos. Delikatny. Głos matki wołającej swoje dziecko do domu. Wyciągała do niego ręce, jakby chciała go przytulić, a on? Co siedziało w głowie Reia i jak miał zareagować na to wszystko? A jinchuriki? Nim się zorientował, ojciec karcił go już za podjęte przez niego decyzje, za ucieczkę i za bratanie się z kimś, kto rzekomo był pasożytem. Dostojnie wyglądający mężczyzna miał taką samą mimikę, jaką mały chłopiec pamiętał sprzed kilku lat. Spoglądał na niego dokładnie tak samo, jak pod rygorem nieudanej próby wykonania jednej z podstawowych technik Ninjutsu. Chociaż nie lubił tej miny, to świadczyła ona o dyscyplinie. O próbach, o błędach, ale i o sukcesach, które młody Nara osiągał na swojej drodze. Staruszek nakazał mu wrócić do osady, wskazał mu nawet drogę, która wyglądała na wręcz namalowaną. Jego oczy na chwilę zeszkliły się, a on zaczął sobie przypominać smak jednego ze swoich ulubionych dań - gulaszu warzywnego, który przygotowywała jego mama. Za nią także tęsknił. Za jej ciepłem, opieką. Za jej wspaniałą kuchnią i gorącymi posiłkami, które zawsze czekały na nich po treningach. Ojciec jako surowy nauczyciel miał swoją rolę, zaś drugą częścią wychowania zajmowała się matka, która rozpieszczała go i otaczała ciepłem balansującym chłodny rygor ojca. Tworzyli mieszankę wybuchową, ale uzupełniali się i nastrajali tam, gdzie trzeba, a razem ze swoim synem tworzyli obraz przeszczęśliwej rodziny, która istniała do dnia dzisiejszego. Co z tego, że najmłodszy z nich podróżował sam po świecie i izolował się od rodu? Co z tego, że miał w sobie zapieczętowaną ogoniastą bestię? Ich więzy rodzinne cały czas splecione były głęboko w ich sercach i właśnie one nakazywały Takashiemu zachowanie zimnej krwi. Jego dłonie, choć delikatnie roztrzęsione, powędrowały do twarzy. Najpierw delikatny plask w policzek, a potem otarcie łez, które wypłynęły w końcu mimowolnie z kącików jego oczu. Po chwili te same dłonie jakby automatycznie ułożyły się w pieczęć barana, rozpraszając całą jego chakrę na jeden krótki moment.
- Pier*olę to. - powiedział na głos, jego mina spoważniała. - Kai! - w głowie wypowiedział sobie nazwę techniki, z której skorzystał.
Prosta. Jedna z najprostszych w sumie w wachlarzu Ninjutsu. Jedna z tych, której nauczył go właśnie on, potencjalnie stojący przed nim mężczyzna. On sam w to nie wierzył. Chciałby w to wierzyć, ale nie mógł. Nie potrafił. Nie był w stanie. Choć wiele oddałby za to, by móc teraz tak po prostu usiąść z ojcem przy ognisku i opowiedzieć mu o wszystkim, do czego doszło. Może on sam już o tym wiedział. Może znał jego historię, znał część jego przygód i wiedział o tym, co tkwiło głęboko w podświadomości jego własnego syna. Ale nie znał tych samych historii z drugiej strony. Z perspektywy... no właśnie, własnego syna. Mało prawdopodobnym było to, że to właśnie on znajdował się teraz tych kilka metrów przed nim i to akurat w Tajemniczym Lesie, ale z pewnością technika "Kai" pozwoli mu rozwiać wszelkie wątpliwości i rozwiać je. Tak samo, jak wspomniane jutsu rozwiewało iluzje, nawet te wysokopoziomowe.
Gdy skończył, od razu zaczął rozglądać się na boki. Sprawdzał, czy cały czas stoją przed nim te dwie sylwetki i jeśli nie stały, to tej samej zdolności użył na Reiu, żeby rozproszyć iluzję również na nim. Jeśli zaś tamte dwie persony cały czas były przed nimi, cóż, shinobi z pewnością zrobiłby krok w tył i spytał coś na głos.
- Ojcze... - chwila przerwy na zebranie myśli i nabranie powietrza do płuc. - Co ty w ogóle tutaj robisz?
autor: Takashi
24 sie 2025, o 01:22
Forum: Misje i Fabuły
Temat: Wynagrodzenie za misje
Odpowiedzi: 4087
Odsłony: 613092
Nick prowadzącego: Takashi
Nick biorącego/biorących udział: Sumi & Saori (od drugiej kolejki)
Rodzaj misji: Zlecenie specjalne "
Wojna Światów " rangi C
Streszczenie misji: Sumi budzi się w jednym z obozów Uchiha pod wpływem chaosu, który w nim zapanował. Bierze udział w misji zwiadowczo-ratunkowej u boku jednego z Sentokich rodu. Po drodze dołącza do niej jej koleżanka Saori. Po dotarciu do obozu i znalezieniu kilku poszlak dotyczących zaginionych osób stacjonujących na miejscu misja kończy się. Gracze porzucają postacie.
Link do misji: Start , a potem akcja przenosi się, ale jest podlinkowane
Ilość postów: Takashi 5, Sumi 4, Saori 3
Wynagrodzenie dla gracza oraz prowadzącego*: +20% PH oraz Ryo zgodnie z informacją w zleceniu. Wynagrodzenie dla graczy na nowe postacie
autor: Takashi
23 sie 2025, o 11:39
Forum: Tajemniczy Las
Temat: Leśne gęstwiny
Odpowiedzi: 385
Odsłony: 60422
C zas rządził się swoimi prawami na terenie Tajemniczego Lasu, a Takashi oraz Rei poddani byli wszystkim jego procesom w trakcie przebywania na jego terytorium. Przestali liczyć spędzone w nim dnie i noce, przestali nawet mierzyć upływ wspomnianego czasu, zatracili się w leśnych gęstwinach, we własnych przemyśleniach, a także w przerażających warunkach, w jakich przyszło im przebywać. Mieli wybór - mogli przecież wrócić, udać się do innej części kontynentu i wieść spokojne życie, chociaż z tym ostatnim to akurat mogło być różnie. Zawsze mogli spróbować, ale ich własne doświadczenie i własna intuicja podpowiadały im, by spędzili jeszcze trochę czasu w tym nowym, zjawiskowym miejscu. Mieli siebie. Tak długo, jak podróżowali wspólnie i znajdowali się w swoim towarzystwie, zyskiwali dodatkową siłę i dodatkową motywację, dzięki którym byli w stanie przetrwać na obszarze, wokół którego krążyły plotki i legendy. Momentami nie było łatwo, ale na każdym kroku bohaterowie starali się szukać pozytywów.
- Przecież się nie mądrzę, ogarnij du*ę. - odpysknął mu, widząc, jak Maji wyrzuca swój zwój w zarośla. - Aha, fajnie. Dźwigałem dla ciebie to ustrojstwo tyle czasu, a ty to teraz wypier*alasz. Co za pajac.
Na twarzy chłopaka pojawił się grymas niezadowolenia, ale kiedy odwrócił głowę na bok, by ukryć buźkę przed Reiem, nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu. Lubił takie momenty. Lubił ich przekomarzanie się, lubił chamskie odzywki, lubił też ich żarty i wzajemne rozśmieszanie się. Lubił tę relację i był pewnym, że ten drugi także jest jest jej fanem. Dużo razem przeszli i stali się dla siebie osobami prawdopodobnie najbliższymi. Cóż, różowowłosy otwarcie mówił, że Takaś jest mu najbliższy, ale czy on mógł odpowiedzieć tym samym? Czy mógł odwzajemnić tę emocję? Przed nim był przecież Minamoto, który stał się dla niego mentorem, ale jeszcze wcześniej był jego własny ojciec, który w latach młodzieńczych był jego autorytetem. Do dziś go szanuje i właściwie traktuje go tak samo, ale czy po tylu latach rozłąki cały czas mógł mówić, że jest mu najbliższy? Spojrzał na swojego towarzysza, a w jego głowie pojawiły się wspomnienia o ich wspólnych przygodach, trochę tego było. Pamiętał ich pierwsze spotkanie w Yokukage, pamiętał ich wspólne misje, wspólne posiłki i te wydarzenia, które przybliżały ich do siebie i wynosiły ich relację na wyższe stadia. Pamiętał też wszystkie miesiące spędzone u boku Minamoto, który podróżował z nim i wspierał go w wielu trudnych wyborach. Nawet tych najbardziej mrocznych, nawet tych, gdy młody Nara stawał przed wyborem najcięższych decyzji w swoim życiu. Ochroniarz był przy nim także wtedy, gdy rozwijał w sobie moc ogoniastej bestii, ten okres był dla niego wyjątkowy. Jego własny ojciec z kolei uczył go podstaw, nie tylko życia, ale również bycia ninją. To od niego dowiedział się, jak korzystać z chakry, to on zaszczepił w nim zmysł taktyczny i nauczył go wykonywania klanowych zdolności. Tata zastępował mu kolegów, zastępował mu młodzieńcze zabawy, był dla niego opoką i pierwszym, a zarazem najważniejszym nauczycielem. Ale kto był najbliższy? Czy po tylu latach, tylu miesiącach, bo tak dużym upływie czasu nadal mógł nazywać ojca lub Minamoto najbliższymi? Miał co do tego wątpliwości. Szczególnie po tej ostatniej sytuacji, kiedy to dowiedział się od przywódcy straży osady o tym, że cały czas Rada Siedmiu pragnie trzymania go na smyczy w Midori, a najlepiej w Yokukage. Może rozkazy dla przypisanego do niego kiedyś ochroniarza się zmieniły? A może jego rodzice zmienili do niego podejście, kiedy dowiedzieli się, że ich własny syn stał się jinchurikim i na dodatek nie chce współpracować z rodem? Możliwości było wiele, ale na ten moment bohater nie chciał o tym myśleć. Miał przy sobie Reia, który z pewnością był dla niego bliski i to mu na ten moment wystarczyło. Nie zamierzał prowadzić żadnego rankingu.
- Szczerze? Nie wiem. Nie wiem nawet, czy moi mnie szukają. - tutaj zrobił krótką przerwę, żeby wysłuchać historii kompana. Chwilę po tym opowiedział swoją. - Zawsze byłem blisko z moimi rodzicami, szczególnie z ojcem. To on był moim nauczycielem, nauczył mnie używania chakry, sztuk ninja, a także myślenia strategicznego. Wolałem spędzać czas z nim zamiast z dzieciakami na podwórku. Gdy nie był na misjach i miał czas dla mnie, zawsze spędzaliśmy go razem na treningach i różnych grach. Zastanawiam się, czy władza Yokukage nie udała się do niego po ostatnich wydarzeniach, żeby pomógł w poszukiwaniach. Wiesz... Jeśli spotkalibyśmy jego lub Minamoto, pertraktacje dotyczące mojego powrotu do wioski mogłyby potoczyć się różnie. Jak mam być szczery, nie chciałbym spotkać ani mojego staruszka, ani Minamoto.
A może wszystko to siedziało jedynie w głowie hosta Rokubiego? Może żadnego pościgu nie ma, a Rada sobie odpuściła i wcale nikt nie podąża śladami dwójki chłopaków? Może wcale nie wysłali za nimi kilkuosobowych oddziałów, których zadaniem jest odnalezienie i przyprowadzenie jednego z nich do wioski, a wyeliminowanie drugiego w razie zagrożenia?
- Nie wiem, czy to prawda, ale dziękuję za te słowa, Rei. - uśmiechnął się do niego, słysząc tak wartościową wypowiedź. - Ty aktualnie też jesteś jedyną osobą, której jestem potrzebny. Doceniam to.
Mieli teraz idealną przestrzeń na poruszenie właśnie takich tematów. Było poważnie, momentami wzruszająco, ale w końcu trzeba było zwiększyć tempo i przyspieszyć, bo robiło się coraz ciemniej. To nie wszystko. Podróżnicy znaleźli się na terenach znacząco różniących się od tych, którymi wędrowali do tej pory. Było inaczej. Las był bardziej mroczny, drzewa sprawiały wrażenie starszych, zmęczonych, obolałych. Cisza panująca wokół zaczęła ich otulać razem z mgłą, która swoją mleczną poświatą wywoływała ciarki na tle tak przerażającego krajobrazu. Odbijające się echem kroki budziły zamęt, nie było wiadomo, czy to ich własne kroki, czy może należące do kogoś innego. Wtargnęli na teren, w którym nocleg będzie raczej niemożliwy. Maji miał rację.
- Nie ma bata, że się tutaj zatrzymamy. Idziemy. Jak najdalej stąd!
Nie bali się tak dosłownie, przecież byli doświadczonymi wojownikami i byli dojrzali. Ta konkretna lokalizacja była po prostu straszna tak ogólnie, a oni nie mieli nawet najmniejszej ochoty w niej przebywać. W którymś momencie zatrzymali się i spojrzeli najpierw na siebie, a potem na otaczające ich drzewa spowite mgłą. Mieli wrażenie, że coś ich obserwuje, że coś podąża za nimi, że coś czai się na nich w niezbadanych leśnych gęstwinach. Po chwili ruszyli już dalej.
- Dopóki kompletnie się nie ściemni, idziemy dalej. Ja nie chcę spać w tym popiep**onym miejscu. - odpowiedział towarzyszowi, rozglądając się uważnie z każdym następnym krokiem.