Znaleziono 1260 wyników
Wyszukiwanie zaawansowane
- autor: Takashi
- 7 gru 2025, o 21:20
- Forum: Domy mieszkalne
- Temat: Dom Takashiego
- Odpowiedzi: 45
- Odsłony: 6434
- autor: Takashi
- 5 gru 2025, o 11:43
- Forum: Domy mieszkalne
- Temat: Dom Takashiego
- Odpowiedzi: 45
- Odsłony: 6434
- autor: Takashi
- 4 gru 2025, o 11:16
- Forum: Ogłoszenia Administracyjne
- Temat: Mikołajki 2025
- Odpowiedzi: 31
- Odsłony: 1529
Odbieram 50PH i 4x skrócenie treningów po 650znaków.
Dodatkowo wybieram oczywiście szóstą opcję - zieloną flaszkę w białe ślimaki

- autor: Takashi
- 3 gru 2025, o 21:29
- Forum: Ryuzaku no Taki
- Temat: Wioska Nagano
- Odpowiedzi: 70
- Odsłony: 6534
- autor: Takashi
- 3 gru 2025, o 18:38
- Forum: Yokukage (Osada Rodu Nara)
- Temat: Siedziba władzy
- Odpowiedzi: 160
- Odsłony: 22260
- autor: Takashi
- 2 gru 2025, o 19:27
- Forum: Yokukage (Osada Rodu Nara)
- Temat: Siedziba władzy
- Odpowiedzi: 160
- Odsłony: 22260
- autor: Takashi
- 30 lis 2025, o 21:16
- Forum: Tajemniczy Las
- Temat: Leśne gęstwiny
- Odpowiedzi: 450
- Odsłony: 81061
- autor: Takashi
- 26 lis 2025, o 21:11
- Forum: Tajemniczy Las
- Temat: Leśne gęstwiny
- Odpowiedzi: 450
- Odsłony: 81061
- autor: Takashi
- 25 lis 2025, o 01:15
- Forum: Tajemniczy Las
- Temat: Leśne gęstwiny
- Odpowiedzi: 450
- Odsłony: 81061
Współpraca dwójki przyjaciół często odbywała się bez jakichkolwiek słów. Znali się już tak dobrze, że nie potrzebowali zbędnych elementów do porozumiewania się, niekiedy wystarczyło spojrzenie, a innym razem drobny gest, by dać drugiemu znać o własnych planach. Tutaj żadne z tych nie było potrzebne. Takashi od razu wiedział, co ma robić, po zobaczeniu gigantycznego golema stworzonego z czarnego pyłu. Nie znał tej zdolności wcześniej i najwidoczniej Maji trzymał ją skrytą w swoim rękawie aż do teraz, ale trzeba przyznać, że robiła ogromne wrażenie. Gigantyczny twór przewyższał rozmiarem wszystko w swojej okolicy i z pewnością posiadał destrukcyjną siłę zdolną do zmiany krajobrazu. Dlatego właśnie młody Nara instynktownie zaczął zwiększać dystans po wyrzuceniu ogromnych ilości chakry z własnego organizmu. Niestety był na tyle osłabiony, że nie zdążył uchronić się przed niszczycielską siłą Reia. Fala uderzeniowa powstała na skutek uderzenia golema była na tyle potężna, że zmiotła chłopca w formie miniaturki na kilkanaście metrów do tyłu. Najpierw oberwał Muramasa, który był znacznie bliżej miejsca ataku, potem dostało się dwudziestoparolatkowi. Ból był niewyobrażalny i chociaż ściśle przylegająca do ciała powłoka z brązowej chakry Rokubiego stale ochraniała cały organizm, to jednak uderzenia docierały nawet do organów wewnętrznych bohatera, dając o sobie znak. Był przeszywający, ostry i zdawał się dotykać bardziej, niż zwykle, ale mogło to być spowodowane korzystaniem z chakry ogoniastej bestii.
Po wszystkim shinobi mógł dostrzec, jak seinin z jego klanu cieszy się maniakalnie. Wyglądało na to, że był podekscytowany. Chociaż jego stan fizyczny nie był już tak doskonały, jak wcześniej, to jednak stał wyprostowany i cieszył się, a bijący od niego entuzjazm był aż zaraźliwy. I wtedy zniknął. Po prostu powiedział parę słów o tym, że to jego kolej, po czym rozpłynął się w powietrzu. Wokół nie było nawet śladów jego obecności, dlatego jinchuriki dezaktywował moc biju, podnosząc się z ziemi na równe nogi. W tym samym momencie ponownie poczuł dotkliwie ból przeszywający całe jego ciało. Syknął przy tym, po czym chwycił się za bolący tors. Wziął kilka głębszych wdechów, a następnie zaczął biec w stronę stworzonego przez Reia krateru, by pokazać mu się i dać znać o swojej obecności. W tym samym czasie usłyszał głośny ryk, który wypełnił całą okolicę. Z pewnością dobiegał z daleka, a to świadczyło tylko o tym, że coś przeraźliwego musiało być jego źródłem. Nara rozszerzył szeroko oczy przestraszony i od razu spojrzał w kierunku, z którego nadciągał dźwięk. Miał nadzieję, że jego kumpel pomoże mu wbić się na górę golema, gdzie będzie bezpieczniejszy. Słyszał jego wcześniejszą uwagę, żeby nie było, ale nie zamierzał teraz na nią odpowiadać.
- To nie czas na głupie docinki, debilu. - skwitował krótko. - Słyszałeś ten ryk?
- autor: Takashi
- 21 lis 2025, o 22:33
- Forum: Tajemniczy Las
- Temat: Leśne gęstwiny
- Odpowiedzi: 450
- Odsłony: 81061
Nie dość, że był od nich tysiąc razy silniejszy, to jeszcze na dodatek miał irytujący charakter i grał na nerwach zarówno Takashiego, jak i Reia. Chociaż pierwszy z nich miał wysoki prób tolerancji, jeśli chodzi o tego typu zaczepki. Śmiało można było stwierdzić, że był na nie nawet odporny. Majiego z kolei łatwo było sprowokować, dlatego często jego odzywki i reakcje zgodne były z oczekiwaniami starca. Muramasa miał nad nimi ogromną przewagę i było to widać gołym okiem. Ich walka przypominała zabawę, w której dwie strony grały na zupełnie innych warunkach. Jedna ze stron czerpała z gry przyjemność i robiła ze swoimi przeciwnikami to, co chciała, z kolei druga strona za wszelką cenę starała się przezwyciężyć wszelkie przeszkody i dogonić pierwszą. Prześcignąć ją. Pokonać. Pierwszą stroną był oczywiście seinin Nara, z kolei drugą dwójka przyjaciół. Niestety, nic nie wskazywało na to, by miało im się udać. Nie oznaczało to mimo wszystko, że zamierzali odpuszczać.
Jinchuriki cały czas odczuwał nieprzyjemny ból po pierwszym uderzeniu. Niełatwo było mu się otrząsnąć, ale kiedy to zrobił i dołączył do pozostałych, spostrzegł negatywny efekt różnicy ich sile. Negatywny efekt ciosu, który otrzymał. Jego organizm był mocno osłabiony i obciążony. Nie nadążał już za wszystkim, co działo się wokół. Bohater w formie miniaturki starał się trafić starszego od siebie przeciwnika, choć skutki tego były nijakie. Żaden z jego ataków nie dotarł do celu. Kwas został bez problemów odbity - gołą ręką na dodatek - natomiast próba wbicia szponów w ciało skończyła się finalnie uderzeniem w pień zamiast we wroga. Różowowłosy także nie był w stanie dosięgnąć władającego bokkenem wojownika, który unikał zwinnie wszystkich pocisków i odbijał je za pomocą swojej broni. Chyba na każdym kroku starał się uzmysłowić dwójce młodzieńców dzielącą ich przepaść. W normalnych okolicznościach Takashi pewnie zacząłby odpuszczać, a jego morale znacząco by się obniżyły. Tak byłoby kiedyś. Nowa wersja Takashiego szukała już sposobu na to, by dowalić oponentowi czymś potężniejszym, by w końcu znaleźć na niego jakiś haczyk i dorwać go. I wtedy padło stwierdzenie o walce na poważnie.
Gdzieś z tyłu głowy czarnowłosemu przeszła myśl o tym, że cały czas się z nimi cacka, że cały czas nie pokazuje wszystkiego i pewnie ma w zanadrzu coś znacznie potężniejszego. W końcu od początku starcia nie pokazał niczego zjawiskowego poza niesamowitym wytrenowaniem swojego ciała praktycznie do perfekcji. Poruszał się z ogromną precyzją i każdy jego ruch był idealną kontrą na każde posunięcie chłopaków. Widać było, że dużo ćwiczył i ma za sobą bagaż doświadczeń, którym brakuje dwójce dzieciaków. Tylko jeśli miał wejść na kolejny poziom, to czy tamci to przeżyją? Co jeszcze krył w sobie ten mężczyzna?
Nie było czasu na przemyślenia i na szczęście Rei zaczął działać od razu. Skumulował ogromną ilość swojego czarnego pyłu, by stworzyć z niego ogromnego golema, skrył się na jego szczycie i zaczął atakować, uprzednio ostrzegając Takashiego. Ten nie zamierzał wchodzić w drogę gigantycznemu tworowi. Nie stał jednak bezczynnie jak kołek. Starał się przemieścić jak najbardziej za plecy Muramasy, by ten znalazł się między golemem, a miniaturką Rokubiego. Gdy już do tego doszło, potężna fala chakry eksplodowała z jego cielska na kilkanaście metrów od niego, tworząc falę uderzeniową o iście destrukcyjnej sile. Uważał na odległość, bo nie chciał zranić Majiego rykoszetem i uszkodzić jego golema, natomiast zależało mu na tym, by stary Nara oberwał i jeszcze stał się łatwiejszym celem dla jego przyjaciela. Nawet, jeśli seinin skupiony będzie na uniknięciu jednej techniki, czekać będzie na niego druga, bo nadchodziły praktycznie w jednym czasie. Być może coś takiego się uda.
- autor: Takashi
- 20 lis 2025, o 00:04
- Forum: Tajemniczy Las
- Temat: Leśne gęstwiny
- Odpowiedzi: 450
- Odsłony: 81061
Brązowa powłoka z chakry skończyła się formować wokół ciała Takashiego w tym samym momencie, w którym Muramasa odpowiedział na ostatnie pytanie jinchurikiego. Zdradził swoje prawdziwe intencje i nie wahał się nawet zapewnić, że zabije chłopców, gdy ci nie będą chcieli współpracować. Atmosfera sięgnęła zenitu, a Minamoto odprowadził wzrokiem swojego byłego podopiecznego, opuszczając miejsce wspólnej posiadówki, bowiem za chwilę miało tam dojść do starcia, które było nieuniknione. Rozmowa była jedynie preludium do tego, co miało nadejść i choć Takashi chciałby z całego serca uniknąć starcia, to było to niemożliwe.
Każdy zaczął się więc przygotowywać, a pierwszy ruch wykonał Rei, posyłając w stronę obcego mężczyzny kilka czarnych pocisków. Jak się po chwili okazało, napastnik był na to gotowy i tak naprawdę to on zaatakował jako pierwszy. Najwidoczniej potrzebował mniej czasu na przygotowanie, jego atak nadszedł błyskawicznie i żaden z dwójki przyjaciół się go nie spodziewał. Wykonał cios jeszcze przed uderzeniem kuli utworzonej przez Kekkei Genkai Majiego, a ofiarą był młody Nara, który nie miał jakichkolwiek szans na reakcję. Najpierw poczuł on ogromny, przeszywający ból w klatce piersiowej, a potem duża ilość śliny mimowolnie wyleciała z jego ust, na zszokowanej twarzy szybko zagościł grymas sugerujący cierpienie. Impet uderzenia był na tyle duży, że bohater odleciał na parę metrów, zostawiając na moment dwójkę walczących. Chłopak potrzebował dosłownie paru sekund, żeby dojść do siebie, a ponieważ wiedział, że jego aktualna moc nie wystarczy do pokonania kogoś z tak wyskokim poziomem, otaczająca go chakra zaczęła gęstnieć i ściślej otulać jego skórę. Zmieniła też barwę na brunatną. Tym oto sposobem młodzieniec zmienił się w miniaturkę ogoniastej bestii przypominającą czworonożną istotę o sześciu ogonach. Na tym etapie nie przeszkadzał mu już nawet wcześniejszy ból, o którym szybko zapomniał. Ogień zwalczaj ogniem, a na siłę odpowiedz siłą - to powinno zadziałać, choć w zaistniałych okolicznościach czarnowłosy miał co do tego pewne wątpliwości. Musiał jednak spróbować, szczególnie, że jego najlepszy przyjaciel był teraz w tarapatach. Nawet z daleka i przez wszechobecne zarośla był w stanie dostrzec, że Muramasa bez problemów omija wszystkie czarne pociski wymierzone w jego stronę i choć kontrola Reia nad pyłem była na mistrzowskim poziomie, to jego przeciwnik nic sobie z tego nie robił. Ciekawe, czy tak samo sprawnie poradzi sobie dodatkowo z jinchurikim?
Czworonożna bestia błyskawicznie pojawiła się w centrum akcji. Ważnym było podejść do wszystkiego ze spokojem - już nawet nie tylko po to, żeby pokonać napastnika. Także po to, żeby udowodnić wszystkim Narom, że host panuje nad swoją mocą i nie potrzebuje stałej kontroli rodzicielskiej ze strony głupiej rady do samodoskonalenia oraz rozwoju. Rada Siedmiu jest w błędzie i to najlepsza okazja, by pokazać, jak bardzo się mylą.
- Prześledź spokojnie jego ruchy. Postaraj się przewidzieć następny krok. Wykorzystaj sytuację daną przez Reia i zaatakuj. - myślał, bacznie przyglądając się unikom wroga i atakom przyjaciela.
Wtedy pojawił się ten jeden moment, który dwudziestoparolatek uznał za stosowny. Odbił się od ziemi w górę i z ogromną prędkością starał się zbliżyć do ślepca na tyle blisko, by jego zdolność zadziałała. Gdy już wiedział, że będzie skuteczna, wypluł w jego stronę skoncentrowany strumień kwasu, który miał go porządnie zranić. To nie wszystko. Po wystrzeleniu strumienia odbił się raz jeszcze, tym razem frontalnie, by zmniejszyć odległość na minimum. Chciał zadrapać mężczyznę ostrymi pazurami utworzonymi z twardej chakry Rokubiego. Był przygotowany na kontratak. Jeśli ten miałby nastąpić i Muramasa zaatakowałby go, jego ciało spotkałoby się z ogromnym bólem. Kolor chakry zmieniłby się na granatowy, a kwas pokrywający wówczas ciało bohatera zadziałałby drażniąco, gibkie ciało nawet nie odniosłoby obrażeń. Nie mógł długo przebywać w tej formie, ale każdy ułamek sekundy liczył się w tej potyczce. Również każda zadana rana - nawet ta najmniejsza - przybliżały dwójkę kompanów do zwycięstwa.
- autor: Takashi
- 16 lis 2025, o 19:16
- Forum: Tajemniczy Las
- Temat: Leśne gęstwiny
- Odpowiedzi: 450
- Odsłony: 81061
Rozmowa rozwijała się w dynamicznym tempie i nabierała coraz to bardziej intensywnego charakteru. Atmosfera gęstniała, a między dawnymi znajomymi dochodziło do spięcia, które powoli sięgało zenitu. Poruszane przez Takashiego oraz Minamoto kwestie nie były zlepkiem pierwszych lepszych słów, były dwiema stronami medalu i tak naprawdę każdy z nich miał rację. Dla siebie samego. Rei był dla tego wszystkiego tłem, który bacznie pilnował pleców przyjaciela i przyjmował takie samo stanowisko, co on sam. Nie zamierzał opuszczać kompana w potrzebie, stał u jego boku i twardymi sentencjami pieczętował wszystkie tezy swojego kumpla. To była prawdziwa, męska przyjaźń. Daleko jej było do tej udawanej relacji, którą jakiś czas temu Narze udało się stworzyć ze swoim byłym ochroniarzem. Dobre czasy się skończyły.
- A CZY TY NIE ROZUMIESZ, ŻE JAK WRÓCĘ, RADA ZAMKNIE MNIE W JAKIMŚ ODIZOLOWANYM MIEJSCU LUB BĘDZIE TRZYMAŁA NA SMYCZY?! - też zaczął krzyczeć, próbując przemówić staruszkowi do rozsądku. - TYM BARDZIEJ POWINNO CI TO UŚWIADOMIĆ, ŻE ZOSTAŁBYM UBEZWŁASNOWOLNIONY!
Zachowywali się coraz głośniej, robiło się nieprzyjemnie, ale czy mieli się czym przejmować? Przecież przebywali w środku Tajemniczego Lasu, na dodatek w części odizolowanej od reszty lokacji, a ich ślady zostały zatarte z wyjątkową precyzją. Raczej nie musieli się martwić. Minamoto poruszył ważną kwestię, jaką było bycie shinobim i wykonywanie rozkazów ze strony przełożonych.
- Co ty w ogóle wygadujesz? - mina młodzieńca poza zdenerwowaniem wyrażała teraz również zszokowanie. Ton jego głosu od razu ucichł, był teraz pusty. - Co z tego, że jestem jakimś cholernym shinobim? Przecież znam swoje obowiązki. Od kiedy tylko wszedłem w tę rolę, wykonywałem misję, spełniałem rozkazy przełożonych, byłem posłuszny i wierny swojemu klanowi. I co z tego, że jestem cholernym jinchurikim? Czy to znaczy, że mam przez to być uwiązany do osady i działać ślepo według zasad wyznaczonych przez jakąś radę? - przerwał na chwilę, na tym etapie zaczął się już gotować. - Czy to, że posiadam moc wykraczającą poza wyobrażenie zwykłych ludzi czyni mnie wyjątkowym? Może. Ale czy to, że posiadam tę moc powoduje, że garstka ludzi ma do mnie jakieś prawa? Czy sprawia to, że powinienem być na ich wyłączność? NIE! - znów przerwał, a na jego ustach pojawiły się wypieki ze zdenerwowania. - JESTEM TEŻ CZŁOWIEKIEM! - ta informacja rozniosła się głośnym echem po okolicy.- I myślałem, że akurat ty to zrozumiesz, senpai. - wtedy to jego rozmówca podkreślił, jak dużym dzieckiem był i jak bardzo nie zasługiwał na uzyskaną wraz z pieczęcią moc. - Zawsze tak uważałeś i nie będę w stanie zmienić twojego światopoglądu. Przykro mi. Przykro mi, że jesteś tak ślepy i zapatrzony w tą bandę starców i ignorantów.
Łańcuszek zniknął z jego dłoni. Został wyrwany. Nim młodzieniec się zorientował, różowowłosy przybrał już formę diabła, korzystając z ostatniego stadium przeklętej pieczęci. Zawsze był porywczy, ale tutaj był mocno usprawiedliwiony. Pewnie nie mógł dłużej słuchać oszczerstw rzucanych nie tylko w jego stronę, ale również w stronę jego przyjaciela. Wkurzył się i chciał zagrozić byłemu nauczycielowi Takasia najlepszą znaną mu metodą. Siłową. Nie obyło się bez komentarza od strony Minamoto.
- Tak się składa, że on rozumie mnie najlepiej ze wszystkich. I przy nim czuję się wolny. Czuję się sobą. - odpowiedział na zgryźliwość i w tej samej chwili pojawiła się pośród nich czwarta persona.
Pojawił się znikąd. Dosłownie przeszył przestrzeń wokół nich i zjawił się obok byłego ochroniarza jinchurikiego. Choć wyglądał na pozornie wyluzowanego, jego sylwetka była twarda i potężna, widać było, że nie ma z nim żartów. Przedstawił się jako Muramasa, Seinin klanu Nara. Bijąca od niego aura była nieskazitelna i jeśli miało dojść między nimi do potyczki, to ten człowiek będzie prawdopodobnie najsilniejszym przeciwnikiem, z jakim do tej pory miała do czynienia dwójka przyjaciół. Mężczyzna na początku skarcił Minamoto za jego głupie decyzje, a potem zwrócił się bezpośrednio do Takashiego i Reia, przekazując im nakaz Rady Siedmiu. To była już sytuacja bez wyjścia.
- A co, jeśli z własnej woli nie chcemy właśnie wrócić do Yokukage? - odpowiedział mu, po czym przeniósł wzrok na Reia i spojrzał w jego demoniczne ślepia.
Kiwnął mu powoli głową, po czym wrócił wzrokiem na dwójkę Narów. W tym samym momencie zadziało się coś jeszcze. Brązowa chakra otuliła ciało młodzieńca, tworząc nieprzepuszczalną barierę ciepła, która miała nie tylko bronić jego ciało, ale również wzmocnić możliwości fizyczne organizmu. Wiedział, że ich decyzja oznacza konfrontację, a jeżeli dojdzie między nimi do walki, to strach pomyśleć, jakie będzie to miało konsekwencje dla nich wszystkich. Mimo wszystko trzeba było się przygotować. Maji używał już pieczęci, dlatego czarnowłosy wydobył z siebie chakrę Rokubiego. Brązowa energia falowała na wietrze, a okolica zaczęła gęstnieć jeszcze bardziej od skumulowanej chakry każdego z nich.
- Nie pójdziemy z wami, Muramasa-dono, Minamoto-senpai.
- autor: Takashi
- 14 lis 2025, o 12:49
- Forum: Tajemniczy Las
- Temat: Leśne gęstwiny
- Odpowiedzi: 450
- Odsłony: 81061
Zebranie trzech shinobich przeniosło się w miejsce bardziej ciche, ustronne i odizolowane od reszty Tajemniczego Lasu. Odizolowane przede wszystkim za pomocą sprytnych sztuczek, których użył najbardziej doświadczony z nich wszystkich po to, żeby zamaskować wszelkie ślady. Tym sposobem nie musieli się przejmować potencjalnym pościgiem, a mogli skupić się na rozmowie, której tak bardzo pragnął staruszek. Jak się później okazało, jego intencje nie były do końca zgodne z tym, co wcześniej wyobrażał sobie Takashi. Nie tego oczekiwał.
Zaczęło się łagodnie. Kiedy to skarcił dwójkę przyjaciół za podjęte przez nich decyzje - za rzekomą ucieczkę z Yokukage, za samowolkę. W jego głosie słychać było troskę, ale czarnowłosy młodzieniec cały czas słyszał w nim jeszcze jedną przebijającą się emocję - przywiązanie do własnego rodu. Wiedział, że Minamoto jest mocno związany z własnym rodem, Takashi również był z nim związany, dlatego w stu procentach to rozumiał. Wiedział jednak, że z ich dwójki staruszek jest dodatkowo służbistą, który nawet najgłębsze relacje jest w stanie poświęcić w ramach poświęcenia według rozkazów Rady. Sam tego nie tolerował, ale jego nauczyciel był do tego zdolny i chociaż chłopak nie znał go od tej strony, to jednak przewidywał, że mogło tak być. Natomiast w trakcie tej jednej konwersacji utwierdził się w przekonaniu, że tak właśnie było. Nie mógł sobie tego wybaczyć. Nie takim go zapamiętał, nie z takim nauczycielem chciał się spotkać, nie takiego chciał go zastać po tylu miesiącach rozłąki. Wspominał ich wspólnie spędzone chwile, nauki i ciężkie misje wykonywane wspólnie. Ramię w ramię pokonywali kłopotliwych przeciwników i zmagali się z trudnościami, których pojedynczo nie byliby w stanie przezwyciężyć. I właśnie teraz, po tak długim czasie, kiedy już doszło między nimi do spotkania, młody Nara musiała pogodzić się z rozczarowaniem. Spoglądał na swojego ochroniarza z pewną goryczą w oczach, mierzył go wzrokiem, jakby chciał przez niego przeniknąć, jakby chciał poznać genezę jego aktualnego zachowania. Doszukiwał się w nim pierwiastka starego Minamoto i chociaż widział ich kilka, to jednak nowa wersja przyćmiewała te dobre, znane mu wcześniej wartości. Trudno.
- Przede wszystkim chciałbym zaznaczyć, że nie uciekłem z Yokukage. Po prostu zlekceważyłem decyzję Rady Siedmiu i udałem się na wojnę w Kōtei wbrew ich zakazowi, tylko do tego można się przyczepić. - skrzywił się na chwilę, przypominając sobie tamte zdarzenia. - Potem po prostu nie odwiedzałem osady, nic poza tym. I nie mam zamiaru na razie jej odwiedzać, chcę wrócić dopiero wtedy, jak w pełni zapanuję nad Rokubim.
Musiał dodać tę kwestię, była ona niezwykle istotna dla całej sprawy. Bo przecież nie było tak, że dostał jakiś rozkaz powrotu, może nie licząc tego przywódcy straży, który chciał go postawić przed radą, ale ostatecznie wypuścił. Poza nim nie zgłosił się do niego nikt inny, a przecież nie jest pieskiem rządzących, nie musi wracać do nich po każdej wykonanej misji i wyszczekiwać im raportu. Nie przypominał sobie, by dostał taką funkcję, bo na pewno by z niej zrezygnował.
Słowa Reia były tutaj idealne. Chyba nikt inny nie skwitowałby tego lepiej od niego. Twarde, zimne podejście - połączone dodatkowo z pewną dozą ironii i wyższości - to było to, czego dwudziestoparolatek potrzebował, by mieć siłę na dalszą walkę na argumenty. Oczywistym było, że staruszek nie będzie zadowolony z jego wypowiedzi, ale trudno. On już wybrał swoją ścieżkę - była to droga rozkazów ze strony ludzi aroganckich, dla których liczy się wyłącznie własny stołek i dobro pojedynczych jednostek.
- Rada Siedmiu dba jedynie o własne korzyści i przywileje, nie interesuje ich dobro ogółu. Chcą mnie uwiązać na smyczy i to jest akurat wiadome nie od dzisiaj, a Ty, senpai, ślepo podążasz za ich rozkazami i starasz się je wypełnić. Co chcesz udowodnić? Przynależność do rodu Nara? Błagam. - grymas na jego twarzy zwiększał się coraz bardziej. - Naszym klanem rządzi teraz kilkoro ludzi, z których tylko część nadaje się tak naprawdę do posiadania władzy. Niektórzy z nich nie nadają się w ogóle do podejmowania decyzji związanych z całą społecznością. Zresztą, to nie jest miejsce, ani czas na takie dyskusje. Chcę powiedzieć, że po tobie, ze wszystkich z naszego klanu... - zrobił krótką przerwę, a w kącikach jego oczu pojawiły się łzy żalu. - ... spodziewałem się innego podejścia. Myślałem, że spośród wszystkich tych ludzi akurat ty mnie zrozumiesz. - przetarł rękawem twarz, zmazując łzy, tu nie było miejsca na takie szopki, a przed byłym ochroniarzem nie ma już potrzeby uzewnętrzniać się, wszystko to było tylko jedną wielką fikcją. - Zresztą nieważne.
Chłopiec sięgnął pod koszulkę od strony kołnierzyka i wyciągnął swoją odznakę ninja, która zawieszona była na srebrnym łańcuszku. To odznaka, którą otrzymał, gdy stał się pełnoprawnym ninją rodu Nara. Delikatnym ruchem rozpiął łańcuszek i złapał za niego, prostując dłoń w stronę Minamoto. Odznaka wisiała teraz przed nim i falowała raz w lewo, raz w prawo.
- To nie tak, że nie chcę wrócić do osady. Myślałem, że doskonale to wiesz, Minamoto. - przerwał na chwilę, a biżuteria w jego dłoni zadrżała. - Ja po prostu chcę wrócić, jak stanę się silniejszy. Chcę udowodnić wszystkim, że potrafię. Że Naoki-dono słusznie mi zaufał. Że jestem w stanie bronić nie tylko członków rodu Nara, ale również wszystkich mieszkańców Midori. Wszystkich potrzebujących, bez względu na to, gdzie jestem. Tego właśnie pragnę. I nie obchodzi mnie to, że to tylko kolejne dziecięce marzenie. - przełknął ślinę. - Przepraszam, senpai. Jeśli mogę cię prosić, wróć do Yokukage i przekaż radzie wiadomość. Że żyję. Że mam się dobrze. Że jestem na dobrej drodze do opanowania drzemiącej we mnie mocy. Weź moją odznakę i oddaj mi ją, jak wrócę do wioski. - poruszył raz jeszcze przedmiotem w dłoni. - Jeśli nie chcesz tego zrobić, po prostu ją weź, wyrzuć i rozejdźmy się we własne strony. Wśród siedmiu jest kilka osób, które mi kibicuje. Myślałem, że ty też zawsze stałeś po mojej stronie i jeśli teraz ma być inaczej, to nie chcę mieć tego przy sobie. - mówił oczywiście o swojej odznace.
Na razie nie mówił nic więcej. Wyczekiwał odpowiedzi.