Po dotarciu, we względnie jednym kawałku do tymczasowej kryjówki zapanował pewnego rodzaju mini chaos. Anzou nie był aż tak ranny, oberwał, ale wydaje się, że obeszło się bez złamań, ciosy i rzut pozbawiły go tchu, ale w zasadzie - przywyknął do podobnego scenariusza, na pierwszym etapie swojej misji przecież również poleciał jak szalony. Czy on do cholery jest jakąś kukłą? Kaminari musi popracować nad swoją tężyzną fizyczną, bo inaczej to krucho z nim będzie.
- Yai! Dobrze, że jesteś! Musimy jak najszybciej zająć się resztą! O misji możemy pogadać później!
Anzou nie zamierzał się teraz rozwodzić. Sam posiadał jakieś podstawowe zdolności medyczne, ale nie można się oszukiwać - nie były one na jakimś ogromnym poziomie. Władca Piorunów, a nawet przez chwilę pokaźnej floty morskiej dostosowywał się więc do instrukcji Yai'a, który pewnie podobnie jak on - nie do końca wiedział co robić, może posiada jakieś nieco większe zdolności, ale czy był to porządny medyk? Raczej nie. Młody Kaminari ruszył czym prędzej po narzędzia i apteczkę zgodnie z instrukcją swojego towarzysza, aby jak najszybciej zatroszczyć się o najbardziej rannego. Sceny nie należały do najbardziej przyjemnych, zwłaszcza, że chłopak też oberwał w głowę i to kilkukrotnie tylko po to, aby utracić przytomność. Jakie warunki - takie metody. Walka o byt, wojna wymaga pewnego rodzaju poświęceń. Zdaje się, że ta konkretna akcja choć na chwilę sprawiła, że grupa zapomniała o tym, co się tam zadziało. O tym, że gdzieś na środku pierdolonej wody potężna Kaminari Kagada walczyła z Bijuu. Jak równy z równym. Kagada Kaminari, bestia bez ogona. Zabieg przebiegał dość sprawnie, Yai nie wydawał się być pewny tego co robi, coś mruczał pod nosem, Anzou miał ochotę powiedzieć mu by się zamknął, ale powstrzymał się, nie wniosłoby to niczego dobrego, a jedynie mogło wprowadzić niepotrzebną presję i rozproszyć osobę, która chyba jako jedyna może pomóc towarzyszom broni.
- Świetnie się spisałeś Yai, zrobiłeś wszystko co potrafisz jak najlepiej. Dobra robota.
Anzou poklepał po plecach Yai'a dodając mu jednocześnie otuchy z intencją, aby ten nieco bardziej w siebie uwierzył, bo trzeba to przyznać - prawdopodobnie uratował rękę. I wtedy ponownie, z hukiem otworzyły się drzwi. Anzou automatycznie się wyprostował i starał zorientować w sytuacji. Nie wiedział czy to sojusznik czy wróg... Nie miał pojęcia, ale dość szybko dostrzegł, że to Kagada. Momentalnie się uśmiechnął, wyprostował i chciał ruszyć by jej pomóc, ale ona dumna, jak zawsze, ledwo się doczłapała na sofę i zwyczajnie na nią padła. Pozostali również nie kryli swoich emocji i bardzo dobrze! Mieli powody! Legenda Kaminari, żywa legenda wróciła cała, ledwo żywa, ale cała na miejsce. Walczyła jak równa z Bijuu. Czy coś więcej tutaj trzeba dodać? Chyba to samo się broni.
- Bestia... Potężna bestia...
Powiedział tylko pod swoim nosem Anzou. Tak. Uważał Kagadę za bestię, która nie tylko potrafi walczyć na nieziemskim poziomie, ale jest człowiekiem i pomimo swojego wybuchowego charakteru potrafi okazać się empatią, czego świadkiem był Anzou na statku, gdy wszyscy pomimo nie do końca odpowiedniego wykonania zadania zostali też pochwaleni za pozytywy. Każdy walczył tak dobrze, jak tylko potrafił.
- Nie wiem, czy ktokolwiek by sobie poradził, Kagado... Bardzo się cieszymy, że wróciłaś!
Anzou w środku czuł ogromną ulgę. Jakby ktoś zdjął jednym ruchem całą presję, wszystkie negatywne emocje. Kobieta zasnęła, ale Kaminari nie zamierzał jej w żaden sposób budzić. Szukał jedynie jakiegoś nakrycia, którym może ją przykryć, aby ta poczuła choć trochę ciepła i komfortu.
-Mamy przejebane na treningu.
Powiedział do swoich towarzyszy Anzou z ogromnym uśmiechem na twarzy. Jeszcze nie wiedział, do czego Kagada jest zdolna i co potrafi, jaką jest trenerką, ale... zapewne łatwo nie będzie. Łatwo już było.
Znaleziono 1003 wyniki
- dzisiaj, o 08:32
- Forum: Tereny Sporne - Półwysep Antai
- Temat: Północno - wschodnie wybrzeże
- Odpowiedzi: 35
- Odsłony: 1252
- 12 cze 2025, o 20:16
- Forum: Tereny Sporne - Półwysep Antai
- Temat: Północno - wschodnie wybrzeże
- Odpowiedzi: 35
- Odsłony: 1252
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Pojawienie się bestii totalnie przetasowało układ sił i sprawiło, że z pozycji wygranej grupa Shinobi z klanu Kaminari stanęła na straconej, jak nie od razu przegranej, śmiertelnej pozycji. Kagada jak przystało na przywódczynię postanowiła ruszyć w kierunku potwora i postanowiła z nim walczyć. Pierdolona. Ma odwagę. Anzou nie wyobraża sobie na obecnym etapie starcia nie tylko z Kagadą, ale również z taką bestią, która niszczyła wszystko, co spotykała na swojej drodze. Chłopak za cholerę nie miał pojęcia czemu finalnie się pojawiła, co ją wywołało...Nie miał jednak czasu na tego typu przemyślenia, musiał działać, musiał ruszyć do miejsca, w którym cała statkowa przygoda się rozpoczęła i uciec, wykonać rozkaz i jeżeli trzeba - dalej chronić rannych towarzyszy broni.
- Szalona. Potężna i szalona, kurwa jak można ruszyć na starcie z bestią!?
Odpowiedział Anzou również głosem pełnym emocji. Nie mógł tego pojąć, nie mógł przywyknąć do myśli, że on wraz z grupą się wycofuje, a tam, gdzieś na morzu trwa bitwa. Stosy ciał, śmierć... Tak można podsumować atak Kaminarich na statek wojenny. Liczba trupów klanu Pawia sugeruje, że sama akcja eliminacji nie poszła tak źle. Spory cios przeciwnikowi został zadany, do tego ten kapitan, który był kurewsko silny, a tak szybko i sprawnie wyeliminowany... Na pewno to plus tej całej eskapady. Pod warunkiem... że Kagada przeżyje!
- Poradzi sobie. Wierzę w nią! Mam nadzieję, że wycofa się jak tylko będzie można... trafiła bestia na bestię...
Odpowiedział Anzou swoim towarzyszom chcąc jednocześnie dodać im otuchy. Czy miał jakąś gwarancję? Pewność? Zdecydowanie nie. Niemniej - był chyba najbardziej doświadczony i musiał wziąć odpowiedzialność za skuteczną ucieczkę i przeżycie grupy. To była teraz jego misja! Na całe szczęście pozostał jeden statek, na który grupa Shinobi szybko się przemieściła. Nadzieja. Coś pojawiło się w tunelu. Grupa opuściła statek i ruszyła w kierunku osady. I wtedy... wszyscy mogli podziwiać z przerażeniem i strachem walkę... walkę, która była czymś nie z tej ziemi...
- Ja pierdolę...
Powiedział pod nosem Anzou, raczej sam do siebie, bez konkretnego odbiorcy. Kagada, członkini klanu Kaminari była na tyle silna, że jej cios zachwiał potworem. CHORE. Anzou opadła szczęka, to było nieludzkie i nie z tej ziemi. Fale, które wytwarzała walka były odczuwalne wszędzie. Anzou starał się zachowywać mimo wszystko spokój i dalej obserwował to zdarzenie. Chciał widzieć czy istnieje jakakolwiek szansa na przeżycie i wtedy... wtedy Kagada otrzymała potężny cios, który sprawił, że świat dla Białowłosego nieco spowolnił, wszystko stało się nieco bardziej wyraźne, przejrzyste. Chłopakowi zaschło w gardle. Czy to koniec? Na całe szczęście kobieta wystrzeliła ponownie do góry, konkretne akcje, wymiana ciosów, Kagada znowu obrywa, potężna wodna technika... To było nie do ogarnięcia. Do tego te fale uderzeniowe, dźwięki. Coś, czego nigdy się nie zapomni. Anzou nie może niestety nic zrobić. Same fale sprawiały, że jego pole widzenia niejednokrotnie było zaburzone i nie udało się wszystkiego dostrzec. Ostatnie, co Kaminari widział to wielka, ogromna pantera ścierająca się z jakąś specyficzną energią i wielki wybuch. Ogromny hałas, huk i kolejna fala uderzeniowa... Niebywała i czysta moc. Moc, do której Anzou chce dążyć, która go jakby... nekręca? Chłopak odczuwa ogromne pragnienie tej potęgi. Walka 1 na 1 z Bijuu.. być tak silnym, by choć trochę postawić się tej czystej i potężnej, groźnej i jednocześnie... wspaniałej istocie! Wtedy niestety wszyscy stracili przywódczynię z pola widzenia i oddalali się w ciszy w kierunku osady, do której niedługo potem dotarli. Grupa zeszła na ląd, niemal w opłakanym stanie, połamani, smutni.
- Musimy się zregenerować, jak najszybciej. Potrzebujecie czegoś? Jak się czujecie? Tak. Baza. Dobry pomysł Zaku, kup coś dobrego. Za taką walkę należy się jej dobry trunek.
Odpowiedział Kaminari i pomógł swoim pozostałym towarzyszom dotrzeć na miejsce. Sam poza tym ciosem nie odniósł jakichś poważniejszych ran, ale potrzebował odpoczynku.
- Szalona. Potężna i szalona, kurwa jak można ruszyć na starcie z bestią!?
Odpowiedział Anzou również głosem pełnym emocji. Nie mógł tego pojąć, nie mógł przywyknąć do myśli, że on wraz z grupą się wycofuje, a tam, gdzieś na morzu trwa bitwa. Stosy ciał, śmierć... Tak można podsumować atak Kaminarich na statek wojenny. Liczba trupów klanu Pawia sugeruje, że sama akcja eliminacji nie poszła tak źle. Spory cios przeciwnikowi został zadany, do tego ten kapitan, który był kurewsko silny, a tak szybko i sprawnie wyeliminowany... Na pewno to plus tej całej eskapady. Pod warunkiem... że Kagada przeżyje!
- Poradzi sobie. Wierzę w nią! Mam nadzieję, że wycofa się jak tylko będzie można... trafiła bestia na bestię...
Odpowiedział Anzou swoim towarzyszom chcąc jednocześnie dodać im otuchy. Czy miał jakąś gwarancję? Pewność? Zdecydowanie nie. Niemniej - był chyba najbardziej doświadczony i musiał wziąć odpowiedzialność za skuteczną ucieczkę i przeżycie grupy. To była teraz jego misja! Na całe szczęście pozostał jeden statek, na który grupa Shinobi szybko się przemieściła. Nadzieja. Coś pojawiło się w tunelu. Grupa opuściła statek i ruszyła w kierunku osady. I wtedy... wszyscy mogli podziwiać z przerażeniem i strachem walkę... walkę, która była czymś nie z tej ziemi...
- Ja pierdolę...
Powiedział pod nosem Anzou, raczej sam do siebie, bez konkretnego odbiorcy. Kagada, członkini klanu Kaminari była na tyle silna, że jej cios zachwiał potworem. CHORE. Anzou opadła szczęka, to było nieludzkie i nie z tej ziemi. Fale, które wytwarzała walka były odczuwalne wszędzie. Anzou starał się zachowywać mimo wszystko spokój i dalej obserwował to zdarzenie. Chciał widzieć czy istnieje jakakolwiek szansa na przeżycie i wtedy... wtedy Kagada otrzymała potężny cios, który sprawił, że świat dla Białowłosego nieco spowolnił, wszystko stało się nieco bardziej wyraźne, przejrzyste. Chłopakowi zaschło w gardle. Czy to koniec? Na całe szczęście kobieta wystrzeliła ponownie do góry, konkretne akcje, wymiana ciosów, Kagada znowu obrywa, potężna wodna technika... To było nie do ogarnięcia. Do tego te fale uderzeniowe, dźwięki. Coś, czego nigdy się nie zapomni. Anzou nie może niestety nic zrobić. Same fale sprawiały, że jego pole widzenia niejednokrotnie było zaburzone i nie udało się wszystkiego dostrzec. Ostatnie, co Kaminari widział to wielka, ogromna pantera ścierająca się z jakąś specyficzną energią i wielki wybuch. Ogromny hałas, huk i kolejna fala uderzeniowa... Niebywała i czysta moc. Moc, do której Anzou chce dążyć, która go jakby... nekręca? Chłopak odczuwa ogromne pragnienie tej potęgi. Walka 1 na 1 z Bijuu.. być tak silnym, by choć trochę postawić się tej czystej i potężnej, groźnej i jednocześnie... wspaniałej istocie! Wtedy niestety wszyscy stracili przywódczynię z pola widzenia i oddalali się w ciszy w kierunku osady, do której niedługo potem dotarli. Grupa zeszła na ląd, niemal w opłakanym stanie, połamani, smutni.
- Musimy się zregenerować, jak najszybciej. Potrzebujecie czegoś? Jak się czujecie? Tak. Baza. Dobry pomysł Zaku, kup coś dobrego. Za taką walkę należy się jej dobry trunek.
Odpowiedział Kaminari i pomógł swoim pozostałym towarzyszom dotrzeć na miejsce. Sam poza tym ciosem nie odniósł jakichś poważniejszych ran, ale potrzebował odpoczynku.
- 11 cze 2025, o 19:28
- Forum: Tereny Sporne - Półwysep Antai
- Temat: Północno - wschodnie wybrzeże
- Odpowiedzi: 35
- Odsłony: 1252
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Sytuacja przynajmniej na chwilę wydawała się opanowana, może pomijając fakt, że statek nie nadawał się do zbytniego użytku i że trzeba się szybko ewakuować, aby nie pójść na dno, również z jedynymi pływającymi jednostkami, które są zdatne do jakiegokolwiek użytku. Drużyna, w której był Anzou była rozbita, chłopak czuł ból, ktoś miał złamaną rękę, ktoś ledwo uszedł z życiem, natomiast wszyscy byli Kaminari. Walczyli i nie poddawali się do samego końca. Kagada wydawała się być odpowiednią osobą, na właściwym miejscu. Nie było tutaj miejsca na miękką grę, ale też obecnie na burę i jechanie do spodu wszystkich. Mimo wszystko, znalazła chwilę na to, aby każdemu się oberwało. Fakt był taki, że każdy walczył na miarę swoich możliwości, tak dobrze, jak tylko potrafił wykorzystując zdolności, czy to związane z walką wręcz czy też te, które bardziej polegały na Rantonie. Młody Kaminari nie przerywał, słuchał informacji zwrotnej i podsumowania, liczba, którą wyeliminowali była imponująca. Finalnie - przyszła i pora na niego. Można powiedzieć, że to już tradycja, że Anzou zawsze dostaje jakiś opierdol, czy to od Chino, czy kogoś innego. Tym razem padło na Kagadę. Anzou Bohater Wojenny? Bez przesady.
- Żaden ze mnie bohater, pani Kagado. Robiłem to co trzeba i to, czego oczekiwał ode mnie klan. To duma móc służyć dla Kaminari!
Powiedział Anzou niemal na jednym tchu czując, jak jego brzuch i ból daje się we znaki, natomiast jego ciało i postawa nie dały tego po sobie poznać. Uśmiechnął się delikatnie pod nosem, gdy usłyszał, że jego towarzysze go zaakceptowali i docenili jego postawę bojową. To wiele dla niego znaczyło, wypełniało jego serduszko ciepłem od środka i sprawiało, że mimo nienajlepszej obecnie sytuacji czuł się lepiej.
- Tak jest! Nie mogę się doczekać tego treningu. Z największą przyjemnością, faktycznie, walka wręcz i siła fizyczna nie są moimi atrybutami.
Skwitował Anzou będąc w pełni świadomy tego, co powiedział. Miał pewne braki, nie był idealny, ale właśnie odpowiednia drużyna, która się uzupełnia, gdzie jedna osoba potrafi walczyć w krótkim dystansie, ktoś na dalszy - to klucz do sukcesu, który... chyba nie będzie trwać wiecznie. Chłopak poczuł destabilizację i ogromną energię, połączoną jednocześnie z przerażającymi dźwiękami. Coś się zaczynało. Coś, czego jego malutka głowa, pomimo dość dużego doświadczenia bojowego nie mogła pojąć.
- Kurwa... co jest?!
Jakiś ogromny, gigantyczny żółw pojawił się, wyłonił się z wody zwracając na siebie całą uwagę. Po kiego grzyba to zrobił? Na pewno nie była to dobra wiadomość. Anzou domyślał się, że może to być mityczna bestia. Może to to, o czym usłyszał wcześniej? Anzou spojrzał na resztę ludzi, którzy byli wraz z nim na pokładzie. Wszyscy zbledli. Anzou poczuł jak kropla potu spływa po jego czole, jak całe ciało nabiera temperatury a serce zaczyna dużo mocniej walić. To był ten moment, w którym mózg otrzymuje jasny sygnał: SPIERDALAĆ. Pytanie tylko, gdzie?! Jak?! Przecież to monstrum jest ogromne, pewnie potrafi się szybko przemieszczać i wygląda na stworzenie morskie. Sytuacja była dramatyczna. Co gorsza, Kagada potwierdziła domysł nastolatka. Bijuu. Mityczne. Potężne. Niebezpieczne, śmiertelnie niebezpieczne. W jaki sposób uciec przed czymś takim? Chłopak miał nogi jak z waty. Po innych widział podobne emocje. Przerażenie. Wtedy Kagada jak grom z jasnego nieba wystrzeliła ze swoim rozkazem i... odpaliła kolejny raz piękną technikę i wystrzeliła przed siebie. Odważna się kurwa znalazła! Po co taka szarża?
- Po co?! Wszyscy powinniśmy uciekać!
Krzyknął ile sił w głosie Anzou. Walka z bestią nie miała najmniejszego sensu. Po co kupować czas? Po co z nią walczyć i pchać się w objęcia śmierci? Poświęcać się, aby kupić czas dla grupy dzieciaków? Czy to właśnie najwyższa forma poświęcenia dla klanu? Kagada... jednostka wyjątkowa. Nie było czasu. Trzeba było działać i wykonać rozkaz. Jak przystało na Shinobi.
- Spierdalamy!!! Ile sił w nogach, na łódkę, którą przypłynęliśmy!
Krzyknął nastolatek i ruszył w kierunku, z którego przyszedł upewniając się, że każdy z członków jego klanu ruszy wraz z nim. Nie było miejsca na pozostanie tutaj. Trzeba było uciekać i liczyć na cud. Kagada być może też ucieknie. Może tylko przez chwilę postanowi walczyć, aby finalnie skierować się ku jakiemuś bezpiecznemu miejscu. O ile takowe w ogóle istnieje, o ile miała jakikolwiek plan... Anzou zamierza przetrwać, a przynajmniej dołożyć wszelkich starań by dać szansę na przeżycie nie tylko sobie, ale przede wszystkim towarzyszom broni. By być jak Kagada. Kaminari prze przed siebie ile tylko można aby finalnie otworzyć ten pierdolony dok, wskoczyć na łódkę i finalnie - oddalić się w kierunku, z którego przybyli. Sam potwór morski zapewne przy okazji zniszczy wszytko, co spotka na swojej drodze, więc może uda się umknąć z życiem... nadzieja... tylko tyle zostało. Anzou jest też gotowy na potencjalne wytępienie jakiegoś Pawia, o ile ten znajdzie się na jego drodze poprzez klasyczne rażenie wiązkami.
- Żaden ze mnie bohater, pani Kagado. Robiłem to co trzeba i to, czego oczekiwał ode mnie klan. To duma móc służyć dla Kaminari!
Powiedział Anzou niemal na jednym tchu czując, jak jego brzuch i ból daje się we znaki, natomiast jego ciało i postawa nie dały tego po sobie poznać. Uśmiechnął się delikatnie pod nosem, gdy usłyszał, że jego towarzysze go zaakceptowali i docenili jego postawę bojową. To wiele dla niego znaczyło, wypełniało jego serduszko ciepłem od środka i sprawiało, że mimo nienajlepszej obecnie sytuacji czuł się lepiej.
- Tak jest! Nie mogę się doczekać tego treningu. Z największą przyjemnością, faktycznie, walka wręcz i siła fizyczna nie są moimi atrybutami.
Skwitował Anzou będąc w pełni świadomy tego, co powiedział. Miał pewne braki, nie był idealny, ale właśnie odpowiednia drużyna, która się uzupełnia, gdzie jedna osoba potrafi walczyć w krótkim dystansie, ktoś na dalszy - to klucz do sukcesu, który... chyba nie będzie trwać wiecznie. Chłopak poczuł destabilizację i ogromną energię, połączoną jednocześnie z przerażającymi dźwiękami. Coś się zaczynało. Coś, czego jego malutka głowa, pomimo dość dużego doświadczenia bojowego nie mogła pojąć.
- Kurwa... co jest?!
Jakiś ogromny, gigantyczny żółw pojawił się, wyłonił się z wody zwracając na siebie całą uwagę. Po kiego grzyba to zrobił? Na pewno nie była to dobra wiadomość. Anzou domyślał się, że może to być mityczna bestia. Może to to, o czym usłyszał wcześniej? Anzou spojrzał na resztę ludzi, którzy byli wraz z nim na pokładzie. Wszyscy zbledli. Anzou poczuł jak kropla potu spływa po jego czole, jak całe ciało nabiera temperatury a serce zaczyna dużo mocniej walić. To był ten moment, w którym mózg otrzymuje jasny sygnał: SPIERDALAĆ. Pytanie tylko, gdzie?! Jak?! Przecież to monstrum jest ogromne, pewnie potrafi się szybko przemieszczać i wygląda na stworzenie morskie. Sytuacja była dramatyczna. Co gorsza, Kagada potwierdziła domysł nastolatka. Bijuu. Mityczne. Potężne. Niebezpieczne, śmiertelnie niebezpieczne. W jaki sposób uciec przed czymś takim? Chłopak miał nogi jak z waty. Po innych widział podobne emocje. Przerażenie. Wtedy Kagada jak grom z jasnego nieba wystrzeliła ze swoim rozkazem i... odpaliła kolejny raz piękną technikę i wystrzeliła przed siebie. Odważna się kurwa znalazła! Po co taka szarża?
- Po co?! Wszyscy powinniśmy uciekać!
Krzyknął ile sił w głosie Anzou. Walka z bestią nie miała najmniejszego sensu. Po co kupować czas? Po co z nią walczyć i pchać się w objęcia śmierci? Poświęcać się, aby kupić czas dla grupy dzieciaków? Czy to właśnie najwyższa forma poświęcenia dla klanu? Kagada... jednostka wyjątkowa. Nie było czasu. Trzeba było działać i wykonać rozkaz. Jak przystało na Shinobi.
- Spierdalamy!!! Ile sił w nogach, na łódkę, którą przypłynęliśmy!
Krzyknął nastolatek i ruszył w kierunku, z którego przyszedł upewniając się, że każdy z członków jego klanu ruszy wraz z nim. Nie było miejsca na pozostanie tutaj. Trzeba było uciekać i liczyć na cud. Kagada być może też ucieknie. Może tylko przez chwilę postanowi walczyć, aby finalnie skierować się ku jakiemuś bezpiecznemu miejscu. O ile takowe w ogóle istnieje, o ile miała jakikolwiek plan... Anzou zamierza przetrwać, a przynajmniej dołożyć wszelkich starań by dać szansę na przeżycie nie tylko sobie, ale przede wszystkim towarzyszom broni. By być jak Kagada. Kaminari prze przed siebie ile tylko można aby finalnie otworzyć ten pierdolony dok, wskoczyć na łódkę i finalnie - oddalić się w kierunku, z którego przybyli. Sam potwór morski zapewne przy okazji zniszczy wszytko, co spotka na swojej drodze, więc może uda się umknąć z życiem... nadzieja... tylko tyle zostało. Anzou jest też gotowy na potencjalne wytępienie jakiegoś Pawia, o ile ten znajdzie się na jego drodze poprzez klasyczne rażenie wiązkami.
- 11 cze 2025, o 16:54
- Forum: Tereny Sporne - Półwysep Antai
- Temat: Północno - wschodnie wybrzeże
- Odpowiedzi: 35
- Odsłony: 1252
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Gdy... gdy wszystko wydaje się iść w odpowiednim kierunku, gdy sprawy zdają się przybierać dobry bieg, gdy wszystko zaczyna się już układać... zawsze coś mu się spierdolić. Założenie, że rywal, z którym mierzył się Anzou, którego w zasadzie pokonał i przegonił w popłochu dowodził statkiem było błędne. Niewiele czasu musiało minąć, żeby Białowłosy przekonał się o tym na własnej skórze. Sytuacja nagle obróciła się o 180 stopni, a z dominującej strony Kaminari nagle znaleźli się w odwrocie. Wtedy pojawił się on. Anzou nie musiał szukać daleko swojego sojusznika. Zaku niczym proca przeleciał przez statek i rozbił się na burcie ledwo utrzymując się na powierzchni statku.
- Zaku!
Zdążył krzyknąć jedynie zdenerwowany Anzou i wtedy... pojawił się jakiś gość, który zaznaczył swoją obecność. Białowłosy nie miał najmniejszego czasu na reakcje. Wystarczyła chwila. Wystarczyły ułamki sekund by cios trafił nastolatka i wytrącił go z równowagi. Potem... potem sprawy nie miały się wiele lepiej, pomimo bólu i braku możliwości na reakcje - Kaminari również jak kukła został rzucony i rozbił się o burtę. Ból był okropny. Chłopak łapczywie starał się łapać powietrze. Był zwyczajnie bezbronny, był kurewsko rozbity i wydaje się, że jego los za chwilę się zakończy... Anzou słyszał głosy, niemniej nie był za cholerę w stanie ich zrozumieć. Władca Piorunów, który z Władcy Statku stał się ofiarą widział, że w jego obronie staje Moshi, który w równie szybki sposób jak Anzou został zmasakrowany. Kość została złamana, a ból, który musiał odczuwać jego towarzysz musiał być ogromny. Wydaje się, że wszyscy za chwilę utracą życie. Ostatnia została Sanda, która postanowiła stanąć twarzą w twarz i wykorzystywać swoją szybkość, która co prawda - skutkowała na krótką metę, natomiast dosłownie chwila, kilka ciosów i ten... jakby przeszedł na inny poziom. Anzou nadal łapczywie starał się odzyskać kontrolę nad swoim ciałem, jakkolwiek zebrać i zrobić cokolwiek, natomiast... zwyczajnie nie mógł. To co mógł to jedynie patrzeć jak krok po kroku jego ludzie są eliminowani, jak cała misja pali na panewce i kończy się w najgorszy z możliwych sposobów. Kaminari nawet nie mógł wydobyć z siebie dźwięku... I wtedy... coś błysnęło. Coś, co być może było jakąś iskierką nadziei. Czy Anzou się przewidziało? Nagle... pojawiła się ona. Kobieta, która nie przypłynęła z całą ekipą na statek. Wybawienie? Anzou starał się wstać, zrobić cokolwiek, natomiast nadal nie mógł. Kobieta stanęła w szranki z potężnym gościem i wtedy zaczęło się starcie tytanów. Coś, czego Anzou nigdy nie widział na oczy. Brak jakiejkolwiek kalkulacji, ataki z pełną siłą, do samego końca. Poziom przeciwników był nie z tej ziemi. Kagada była potężna. Anzou nie miał teraz najmniejszych wątpliwości, niedość że potężna to jeszcze do tego zdrowo pierdolnięta. Stanęła w obronie całej grupy, których nazwała uroczo uczniami. Gdy wydawało się, że po ciosie przeciwnik padł jak mucha.. Wtedy... walka rozpętała się jeszcze bardziej. Anzou słyszał tylko, że mamy przejebane, Kagada podwinęła rękaw i wtedy... jej ciało pokryła powłoka.
- Co to kurwa jest... Potężne...
Wyszeptał jedynie pod nosem ledwo Anzou, jego oddech powoli wracał do normy, ból nadal był odczuwalny, natomiast zdawał się znośny. Wyliże się z tego, raczej. Energia, którą wyzwoliła Kagada pozwoliła jej na szybką eliminacje wroga, w stylu, do którego zdecydowanie będzie dążyć nastolatek. Brakuje mu takiej krzepliwości i walki wręcz. To element, który natychmiast trzeba poprawić, bo robi ogromne wrażenie i jest skuteczny.
- Samo tak... ekhm ekhm, wyszło... Zdemaskowali nas.
Anzou postanowił wyjść przed szereg i trochę wziąć odpowiedzialność na siebie? Kaminari starał się podnieść, ewentualnie pomóc swoim towarzyszom, o ile jest taka potrzeba. Statek był doszczętnie rozjebany. Z jednej strony - zabezpieczał inne statki handlowe, które również znajdowały się w środku, więc taka utrata dla klanu Pawia będzie zapewne bolesna, natomiast... posiadanie takiej potężnej pływającej fortecy mogłoby znacząco zwiększyć potencjał bojowy Kaminari.
- Idziemy do tego doku? Na mniejszy statek którym przypłynęliśmy?
Zapytał Anzou i był gotowy na przemieszczanie się, tyle ile miał sił - starał się pomagać towarzyszom. Służył również ewentualnie pigułką ze skrzepniętą krwią, która powinna znajdować się w jego kaburze. O ile ktoś wyrazi taką chęć i potrzebę.
- Zaku!
Zdążył krzyknąć jedynie zdenerwowany Anzou i wtedy... pojawił się jakiś gość, który zaznaczył swoją obecność. Białowłosy nie miał najmniejszego czasu na reakcje. Wystarczyła chwila. Wystarczyły ułamki sekund by cios trafił nastolatka i wytrącił go z równowagi. Potem... potem sprawy nie miały się wiele lepiej, pomimo bólu i braku możliwości na reakcje - Kaminari również jak kukła został rzucony i rozbił się o burtę. Ból był okropny. Chłopak łapczywie starał się łapać powietrze. Był zwyczajnie bezbronny, był kurewsko rozbity i wydaje się, że jego los za chwilę się zakończy... Anzou słyszał głosy, niemniej nie był za cholerę w stanie ich zrozumieć. Władca Piorunów, który z Władcy Statku stał się ofiarą widział, że w jego obronie staje Moshi, który w równie szybki sposób jak Anzou został zmasakrowany. Kość została złamana, a ból, który musiał odczuwać jego towarzysz musiał być ogromny. Wydaje się, że wszyscy za chwilę utracą życie. Ostatnia została Sanda, która postanowiła stanąć twarzą w twarz i wykorzystywać swoją szybkość, która co prawda - skutkowała na krótką metę, natomiast dosłownie chwila, kilka ciosów i ten... jakby przeszedł na inny poziom. Anzou nadal łapczywie starał się odzyskać kontrolę nad swoim ciałem, jakkolwiek zebrać i zrobić cokolwiek, natomiast... zwyczajnie nie mógł. To co mógł to jedynie patrzeć jak krok po kroku jego ludzie są eliminowani, jak cała misja pali na panewce i kończy się w najgorszy z możliwych sposobów. Kaminari nawet nie mógł wydobyć z siebie dźwięku... I wtedy... coś błysnęło. Coś, co być może było jakąś iskierką nadziei. Czy Anzou się przewidziało? Nagle... pojawiła się ona. Kobieta, która nie przypłynęła z całą ekipą na statek. Wybawienie? Anzou starał się wstać, zrobić cokolwiek, natomiast nadal nie mógł. Kobieta stanęła w szranki z potężnym gościem i wtedy zaczęło się starcie tytanów. Coś, czego Anzou nigdy nie widział na oczy. Brak jakiejkolwiek kalkulacji, ataki z pełną siłą, do samego końca. Poziom przeciwników był nie z tej ziemi. Kagada była potężna. Anzou nie miał teraz najmniejszych wątpliwości, niedość że potężna to jeszcze do tego zdrowo pierdolnięta. Stanęła w obronie całej grupy, których nazwała uroczo uczniami. Gdy wydawało się, że po ciosie przeciwnik padł jak mucha.. Wtedy... walka rozpętała się jeszcze bardziej. Anzou słyszał tylko, że mamy przejebane, Kagada podwinęła rękaw i wtedy... jej ciało pokryła powłoka.
- Co to kurwa jest... Potężne...
Wyszeptał jedynie pod nosem ledwo Anzou, jego oddech powoli wracał do normy, ból nadal był odczuwalny, natomiast zdawał się znośny. Wyliże się z tego, raczej. Energia, którą wyzwoliła Kagada pozwoliła jej na szybką eliminacje wroga, w stylu, do którego zdecydowanie będzie dążyć nastolatek. Brakuje mu takiej krzepliwości i walki wręcz. To element, który natychmiast trzeba poprawić, bo robi ogromne wrażenie i jest skuteczny.
- Samo tak... ekhm ekhm, wyszło... Zdemaskowali nas.
Anzou postanowił wyjść przed szereg i trochę wziąć odpowiedzialność na siebie? Kaminari starał się podnieść, ewentualnie pomóc swoim towarzyszom, o ile jest taka potrzeba. Statek był doszczętnie rozjebany. Z jednej strony - zabezpieczał inne statki handlowe, które również znajdowały się w środku, więc taka utrata dla klanu Pawia będzie zapewne bolesna, natomiast... posiadanie takiej potężnej pływającej fortecy mogłoby znacząco zwiększyć potencjał bojowy Kaminari.
- Idziemy do tego doku? Na mniejszy statek którym przypłynęliśmy?
Zapytał Anzou i był gotowy na przemieszczanie się, tyle ile miał sił - starał się pomagać towarzyszom. Służył również ewentualnie pigułką ze skrzepniętą krwią, która powinna znajdować się w jego kaburze. O ile ktoś wyrazi taką chęć i potrzebę.
- 10 cze 2025, o 19:43
- Forum: Tereny Sporne - Półwysep Antai
- Temat: Północno - wschodnie wybrzeże
- Odpowiedzi: 35
- Odsłony: 1252
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Sytuacja była dynamiczna. Anzou wraz z pozostałymi Kaminari dzielnie walczył o przejęcie statku i eliminację zagrożenia jakim na chwilę obecną był każdy Shinobi z klanu Pawia. Na całe szczęście ludzie, z którymi Białowłosy tutaj był posiadali odpowiednie umiejętności bojowe i świetnie radzili sobie z rywalami konsekwentnie eliminując ich jeden po drugim - jak mu... pawie. Sam Anzou miał przed sobą ciężkiego rywala, z którym ponownie stanął w szranki na techniki. Wiedział jednak, że to jego wiązki są silniejsze, nie odpuszczał, nacierał i finalnie rozerwał na strzępy ten ogon i ruszył na rywala trafiając go kilkukrotnie i zapewne powodując pewnego rodzaju uszczerbek na zdrowiu. Wtedy stało się coś nieoczekiwanego, a może - trzeba było to przewidzieć po ostatnich doświadczeniach z tym klanem. Ucieczka. Rywal Anzou postanowił uciec, Kaminari niemniej próbował się go dorwać. Anzou widząc, że jego rywal kieruje się w kierunku burty, a potem wytworzył jakieś skrzydła i zaczął lecieć - ruszył za nim z kopyta ile sił w nogach goniąc go wytworzonymi już wiązkami i starając się go zdzielić tym, co mu pozostało. Władca Piorunów chciał go strącić i pozbawić życia. Jeżeli okaże się to skuteczne - Anzou wróci do pozostałych i dalej wytworzonymi wiązkami, podtrzymując pieczęć będzie kąsać i likwidować wszystkich pozostałych członków klanu Pawia. Jeżeli jednak sama eliminacja tego, który ucieka się nie uda, Anzou postanowi - przed powrotem do towarzyszy - wydać rozkaz do ludzi, którzy są gdzieś tam na dole, może go usłyszą, do załogi.
- Jeżeli Wam życie miłe - napierdalajcie w tego co leci armatami!
Krzyknie ile sił w gardle Anzou i skieruje się do swoich ludzi. Bitwa o statek na chwilę obecną przebiega sprawnie, Anzou jest stale gotowy, nie wiadomo, czy gdzieś obok jest ktoś, kto stanowi zagrożenie. Kaminari nie chce walczyć i mordować wszystkich, zwłaszcza załogi, która zapewne jest neutralna i gdzieś po środku. Jeżeli walki się zakończą - Anzou musi przejąć stery.
- Kto jest tutaj Kapitanem? Nie stawiajcie oporu, chcemy tylko przejąć ten statek, zlikwidować wszystko co pływa wokół i ruszyć na wody bliżej Kaminari!
Taki komunikat na sam początek powinien wystarczyć. Chłopak liczy, że sama bitwa się niedługo zakończy, miał jeszcze pokłady energii i odpowiednie zaopatrzenie, był skłonny do dłuższej walki, niemniej - im szybciej statek będzie w bezpiecznym miejscu - tym prędzej będzie można kontynuować dalsze natarcia względem pawia.
- Jak się trzymacie? Gdzie kurwa jest Zaku?
Zapyta swoich kompanów Anzou próbując się zorientować w ich sytuacji, samopoczuciu. Ekipa była razem i wszyscy musieli ze sobą działać, aby osiągnąć sukces!
- Jeżeli Wam życie miłe - napierdalajcie w tego co leci armatami!
Krzyknie ile sił w gardle Anzou i skieruje się do swoich ludzi. Bitwa o statek na chwilę obecną przebiega sprawnie, Anzou jest stale gotowy, nie wiadomo, czy gdzieś obok jest ktoś, kto stanowi zagrożenie. Kaminari nie chce walczyć i mordować wszystkich, zwłaszcza załogi, która zapewne jest neutralna i gdzieś po środku. Jeżeli walki się zakończą - Anzou musi przejąć stery.
- Kto jest tutaj Kapitanem? Nie stawiajcie oporu, chcemy tylko przejąć ten statek, zlikwidować wszystko co pływa wokół i ruszyć na wody bliżej Kaminari!
Taki komunikat na sam początek powinien wystarczyć. Chłopak liczy, że sama bitwa się niedługo zakończy, miał jeszcze pokłady energii i odpowiednie zaopatrzenie, był skłonny do dłuższej walki, niemniej - im szybciej statek będzie w bezpiecznym miejscu - tym prędzej będzie można kontynuować dalsze natarcia względem pawia.
- Jak się trzymacie? Gdzie kurwa jest Zaku?
Zapyta swoich kompanów Anzou próbując się zorientować w ich sytuacji, samopoczuciu. Ekipa była razem i wszyscy musieli ze sobą działać, aby osiągnąć sukces!
- 9 cze 2025, o 19:13
- Forum: Tereny Sporne - Półwysep Antai
- Temat: Północno - wschodnie wybrzeże
- Odpowiedzi: 35
- Odsłony: 1252
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Inwigilacja może nie należała do najlepszych i pierwszorzędnych, niemniej - cała ekipa mogła w końcu robić to, do czego została stworzona, to, co czego Kaminari nadawali się idealnie - ROZPIERDUCHA! Bitwa na statku rozpoczęła się na całego, każdy rzucił się w wir walki, każdy podjął rękawice i twardo walczył o to, żeby osiągnąć finalnie zwycięstwo. Oczywiście - sam przeciwnik nie zamierzał pewnie też odpuszczać i odstawiać kroku, a ten, z którym mierzył się Anzou również nie był łatwym orzechem do zgryzienia. Władca Piorunów musiał się sporo napocić, twór z którym siłował się swoimi wiązkami był twardy, była to istna walka na wyniszczenie, kto pierwszy się cofnie - ten dostanie po głowie. Anzou wysilał się z całych sił, był skupiony na swoim i w końcu poczuł, że napięcie odpuszcza, przeciwnik delikatnie się cofnął, a jedna z wiązek sięgnęła jego rywala! Trafiony, ale jeszcze nie zatopiony! Nastolatek widział, że sam gość nie jest z tego faktu zadowolony - kto by był?
- Kto tu jest obdarty?
Odpowiedział Kaminari i ruszył do ofensywy, na całe szczęście nie musiał się przejmować tym, że napierają na niego inni. Dwójka jego towarzyszy we wspaniały sposób ubezpieczała jego tyły, nastolatek już nie odpowiadał, skinął głową i wystrzelił czym wytworzył 15 wiązek. Sytuacja zapewne będzie podobna, twór z Chakry będzie napierać i chłopak musi dołożyć wszelkich starań, aby przebić się przez ofensywę i ogon. Oko za oko, ząb za ząb! Tym razem nastolatek skieruje wszystkie, pełne 15 wiązek z różnych stron, będzie się siłować, a gdy poczuje odpowiedni moment - jedną z wiązek pokieruje dookoła, aby sięgnąć samego przeciwnika. Poza siłą, szybkością wiązki charakteryzują się dodatkowo odpowiednią trajektorią, dzięki czemu być może Kaminari sięgnie swojego rywala. Anzou celuje w okolice głowy tak, aby tym ruchem pozbawić życia swojego przeciwnika. Anzou jest gotowy do potencjalnych ruchów i korygowania swojego planu, jeżeli będzie trzeba - odskoczy, przemieści się w bardziej bezpieczne miejsce. Niemniej - nie zamierza odpuszczać tylko nacierać. Jak przystało na klan! Chwała Kaminari! Białowłosy nie może odpuścić, zwłaszcza, że jego towarzysze tak dobrze sobie radzą, jedna idealnie porusza się i niczym jak w tańcu wymierza ciosy masakrując rywala, gdy drugi bierze dosłownie co się da i miażdży jak walec. Przekrój bojowy Kaminari - Panie i Panowie w pełnej krasie!
- Kto tu jest obdarty?
Odpowiedział Kaminari i ruszył do ofensywy, na całe szczęście nie musiał się przejmować tym, że napierają na niego inni. Dwójka jego towarzyszy we wspaniały sposób ubezpieczała jego tyły, nastolatek już nie odpowiadał, skinął głową i wystrzelił czym wytworzył 15 wiązek. Sytuacja zapewne będzie podobna, twór z Chakry będzie napierać i chłopak musi dołożyć wszelkich starań, aby przebić się przez ofensywę i ogon. Oko za oko, ząb za ząb! Tym razem nastolatek skieruje wszystkie, pełne 15 wiązek z różnych stron, będzie się siłować, a gdy poczuje odpowiedni moment - jedną z wiązek pokieruje dookoła, aby sięgnąć samego przeciwnika. Poza siłą, szybkością wiązki charakteryzują się dodatkowo odpowiednią trajektorią, dzięki czemu być może Kaminari sięgnie swojego rywala. Anzou celuje w okolice głowy tak, aby tym ruchem pozbawić życia swojego przeciwnika. Anzou jest gotowy do potencjalnych ruchów i korygowania swojego planu, jeżeli będzie trzeba - odskoczy, przemieści się w bardziej bezpieczne miejsce. Niemniej - nie zamierza odpuszczać tylko nacierać. Jak przystało na klan! Chwała Kaminari! Białowłosy nie może odpuścić, zwłaszcza, że jego towarzysze tak dobrze sobie radzą, jedna idealnie porusza się i niczym jak w tańcu wymierza ciosy masakrując rywala, gdy drugi bierze dosłownie co się da i miażdży jak walec. Przekrój bojowy Kaminari - Panie i Panowie w pełnej krasie!
- 6 cze 2025, o 17:51
- Forum: Tereny Sporne - Półwysep Antai
- Temat: Północno - wschodnie wybrzeże
- Odpowiedzi: 35
- Odsłony: 1252
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Faktycznie, kwestia skóry była tutaj problematyczna. Można powiedzieć, że jak do cholery grupa Shinobi z klanu Kaminari, która ma pierdoloną ciemną skórę zamierzała ot tak, bez dodatkowego kamuflażu czy też zwykłego Henge no Justu inwigilować statek przeciwnika, który jest biały jak ściana. Komiczne i jednocześnie przerażające.
- Toś kurwa wymyślili tą inwigilację zapominając o skórze.
Powiedział Anzou pod nosem tak, jego ekipa to usłyszała. Sprawy przybrały dynamiczny obrót i trzeba było reagować. Anzou był pod wrażeniem jak szybko jego ludzie i ekipa ruszyła do ofensywy. Sanda bez mniejszego pierdolenia wjechała na grubo w tą, która zdemaskowała Anzou ze świtą. Szybkie i konkretne ciosy pozbawiły przeciwniczkę przytomności, a być może nawet życia. Dalej wpadła jak dzik w pozostałych i oddała się w taniec z Pawiem. Tuż za nią ruszył Moshi, który postanowił wykorzystać miecz. Zaku też podjął jakieś kroki, ale nie wiadomo co dalej planował. Anzou był gotowy ze swoją techniką, sam odruchowo uniknął jednego ataku, który wysnuł w jego kierunku jakiś jegomość, na pierwszy rzut oka - równieśnik w masce. Czy Anzou odczuwał strach? Raczej nie. Przynajmniej na chwilę obecną. Ten ogon, już go widział, raz się z nim zmierzył i udało się przez niego przebić, niemniej - ten był większy, więc pewnie był bardziej wytrzymały i groźny. Nie ma miejsca na lekceważenie przeciwnika.
- Pawie składają jaja?
Zapytał z przekąsem Kaminari i wystrzelił czterema wiązkami w przeciwnika jednocześnie przemieszczając się po skosie możliwie w lewo i do góry. Pozostałe wiązki zostawił przy sobie aby ewentualnie reagować na zagrożenie i również uderzyć nimi w innych. Samymi wiązkami zamierzał zaatakować z różnych stron. Pierwsza - frontalnie, prosto w głowę, jak najszybciej, druga - po łuku od lewej, trzecia - po łuku od prawej, czwarta - w nogę przeciwnika, w udo. Wszystkie wiązki po ewentualnym przebiciu przez technikę rywala czy też jego uniku mają za nim podążać, do skutku. Sam Anzou chce nieco zwiększyć dystans i utrzymywać go mniej więcej na poziomie 20-25 metrów, by móc z bezpiecznej odległości manewrować. Żarty się skończyły, szybka i skuteczna eliminacja wroga to klucz do przejęcia statku i likwidacja pozostałych statków handlowych. Nie wszyscy tutaj są Shinobi, więc pewnie część załogi schowa się gdzieś, aby uniknąć strat. Walka na otwartej wodzie rozpoczęta! Chwała Kaminari. Wydarzenia, które za chwilę będą mieć miejsce mogą zaważyć o losie wojny. Elita Kaminari niczym specjalny pluton egzekucyjny ma okazje powalczyć ku chwale klanu i sprawić, że ten świat choć trochę, przynajmniej dla porywczych Kaminari stanie się lepszy. O ile Anzou może poprawić stan cywila i zwykłego człowieka z klanu - będzie walczył dla niego do utraty tchu.
- Toś kurwa wymyślili tą inwigilację zapominając o skórze.
Powiedział Anzou pod nosem tak, jego ekipa to usłyszała. Sprawy przybrały dynamiczny obrót i trzeba było reagować. Anzou był pod wrażeniem jak szybko jego ludzie i ekipa ruszyła do ofensywy. Sanda bez mniejszego pierdolenia wjechała na grubo w tą, która zdemaskowała Anzou ze świtą. Szybkie i konkretne ciosy pozbawiły przeciwniczkę przytomności, a być może nawet życia. Dalej wpadła jak dzik w pozostałych i oddała się w taniec z Pawiem. Tuż za nią ruszył Moshi, który postanowił wykorzystać miecz. Zaku też podjął jakieś kroki, ale nie wiadomo co dalej planował. Anzou był gotowy ze swoją techniką, sam odruchowo uniknął jednego ataku, który wysnuł w jego kierunku jakiś jegomość, na pierwszy rzut oka - równieśnik w masce. Czy Anzou odczuwał strach? Raczej nie. Przynajmniej na chwilę obecną. Ten ogon, już go widział, raz się z nim zmierzył i udało się przez niego przebić, niemniej - ten był większy, więc pewnie był bardziej wytrzymały i groźny. Nie ma miejsca na lekceważenie przeciwnika.
- Pawie składają jaja?
Zapytał z przekąsem Kaminari i wystrzelił czterema wiązkami w przeciwnika jednocześnie przemieszczając się po skosie możliwie w lewo i do góry. Pozostałe wiązki zostawił przy sobie aby ewentualnie reagować na zagrożenie i również uderzyć nimi w innych. Samymi wiązkami zamierzał zaatakować z różnych stron. Pierwsza - frontalnie, prosto w głowę, jak najszybciej, druga - po łuku od lewej, trzecia - po łuku od prawej, czwarta - w nogę przeciwnika, w udo. Wszystkie wiązki po ewentualnym przebiciu przez technikę rywala czy też jego uniku mają za nim podążać, do skutku. Sam Anzou chce nieco zwiększyć dystans i utrzymywać go mniej więcej na poziomie 20-25 metrów, by móc z bezpiecznej odległości manewrować. Żarty się skończyły, szybka i skuteczna eliminacja wroga to klucz do przejęcia statku i likwidacja pozostałych statków handlowych. Nie wszyscy tutaj są Shinobi, więc pewnie część załogi schowa się gdzieś, aby uniknąć strat. Walka na otwartej wodzie rozpoczęta! Chwała Kaminari. Wydarzenia, które za chwilę będą mieć miejsce mogą zaważyć o losie wojny. Elita Kaminari niczym specjalny pluton egzekucyjny ma okazje powalczyć ku chwale klanu i sprawić, że ten świat choć trochę, przynajmniej dla porywczych Kaminari stanie się lepszy. O ile Anzou może poprawić stan cywila i zwykłego człowieka z klanu - będzie walczył dla niego do utraty tchu.
- 5 cze 2025, o 18:06
- Forum: Ogłoszenia i Kontakt z Administracją
- Temat: Prośby do administracji
- Odpowiedzi: 2349
- Odsłony: 110560
- 5 cze 2025, o 18:04
- Forum: Ogłoszenia Administracyjne
- Temat: Dzień Dziecka 2025
- Odpowiedzi: 29
- Odsłony: 1303
Re: Dzień Dziecka 2025
chwala Kaminari:
Grzmot wśród ciemności
moc dziedziczna jak piorun,
milczący rodzień.
Grzmot wśród ciemności
moc dziedziczna jak piorun,
milczący rodzień.
- 5 cze 2025, o 17:47
- Forum: Tereny Sporne - Półwysep Antai
- Temat: Północno - wschodnie wybrzeże
- Odpowiedzi: 35
- Odsłony: 1252
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Inwigilacja. Typ misji, na który Anzou o ile wyjdzie z tego cały, bez szwanku - nie wybierze się choćby nie wiadomo co. Choćby Chino oferowała za to największe tytuły - NIE! Cała grupa musiała reagować na bieżąco i udawać, Białowłosy był już gotowy do ataku i uderzenia, natomiast finalnie po czasie uratował go Zaku, a gość zdaje się łyknął gadkę. Władca Piorunów i być może niedługo Władca Morza i Oceanu ruszył z ekipą dalej, jednocześnie poświęcając swoją uwagę na to, co istotne, starał się zapamiętać statek, jego charakterystyczne miejsca, jakieś słabsze punkty, które mogą okazać się kluczowe z punktu widzenia powodzenia misji.
- Dobra robota. Musimy pozostawać w ukryciu jak najdłużej. Większość to pewnie zwykła załoga, jak będzie bitka, to musimy starać się zachować ich przy życiu, ale kluczowe jest to, żebyśmy my wyszli z tego cali.
Powiedział nastolatek do całej grupy gdy taka okazja się nadarzyła, oczywiście zachowując dyskrecje. Statek był ogromny i robił wrażenie. Posiadanie takiego monstrum we flocie Kaminari może być niezwykle ważne i przyczynić się do rozwoju wszystkich. Jeden z plusów był taki, że te łosie z klanu Pawia są ubrani w te swoje popieprzone stroje, dzięki czemu łatwo może uda się ich wyeliminować. Oczywiście, nie wszyscy muszą należeć do Pawia, więc ostrożność stale jest zachowana. Grupa po pewnej wędrówce dotarła na pokład, gdzie było jak w ulu. Jedno wielkie zamieszanie. Prawie udało się wtopić w tłum i wtedy niczym wiązka z jasnego nieba pojawiła się jakaś kobieta ze swoim pytaniem. Nastolatek uważnie ją obserwował, swoim wzrokiem również chciał zlokalizować najbliższych z Pawia, aby ewentualnie zareagować i się bronić. Problem był taki, że w chwili obecnej rozpoczęcie walki będzie jednoznaczne ze wzniesieniem alarmu. Białowłosy postanowił też zainterweniować słownie.
- Chyba za dużo słońca, albo geny, zawsze się z niej nabijaliśmy!
Odpowiedział nastolatek dość głośno pogodnym głosem. Nie miał najmniejszego pojęcia jaka będzie dalsza reakcja, ale jego czujność jest na najwyższym poziomie. Jest gotowy odskakiwać, reagować i się bronić. Wszystko co najlepsze, a zarazem największa bitwa na wodzie, jaką widział Anzou - może zacząć się dosłownie w każdym momencie. O ile się uda - nastolatek postara się zbliżyć z grupą do miejsca, które będzie przypominać kajutę kapitana / miejsce, gdzie steruje się tym potworem.
- Dobra robota. Musimy pozostawać w ukryciu jak najdłużej. Większość to pewnie zwykła załoga, jak będzie bitka, to musimy starać się zachować ich przy życiu, ale kluczowe jest to, żebyśmy my wyszli z tego cali.
Powiedział nastolatek do całej grupy gdy taka okazja się nadarzyła, oczywiście zachowując dyskrecje. Statek był ogromny i robił wrażenie. Posiadanie takiego monstrum we flocie Kaminari może być niezwykle ważne i przyczynić się do rozwoju wszystkich. Jeden z plusów był taki, że te łosie z klanu Pawia są ubrani w te swoje popieprzone stroje, dzięki czemu łatwo może uda się ich wyeliminować. Oczywiście, nie wszyscy muszą należeć do Pawia, więc ostrożność stale jest zachowana. Grupa po pewnej wędrówce dotarła na pokład, gdzie było jak w ulu. Jedno wielkie zamieszanie. Prawie udało się wtopić w tłum i wtedy niczym wiązka z jasnego nieba pojawiła się jakaś kobieta ze swoim pytaniem. Nastolatek uważnie ją obserwował, swoim wzrokiem również chciał zlokalizować najbliższych z Pawia, aby ewentualnie zareagować i się bronić. Problem był taki, że w chwili obecnej rozpoczęcie walki będzie jednoznaczne ze wzniesieniem alarmu. Białowłosy postanowił też zainterweniować słownie.
- Chyba za dużo słońca, albo geny, zawsze się z niej nabijaliśmy!
Odpowiedział nastolatek dość głośno pogodnym głosem. Nie miał najmniejszego pojęcia jaka będzie dalsza reakcja, ale jego czujność jest na najwyższym poziomie. Jest gotowy odskakiwać, reagować i się bronić. Wszystko co najlepsze, a zarazem największa bitwa na wodzie, jaką widział Anzou - może zacząć się dosłownie w każdym momencie. O ile się uda - nastolatek postara się zbliżyć z grupą do miejsca, które będzie przypominać kajutę kapitana / miejsce, gdzie steruje się tym potworem.
- 2 cze 2025, o 18:11
- Forum: Tereny Sporne - Półwysep Antai
- Temat: Północno - wschodnie wybrzeże
- Odpowiedzi: 35
- Odsłony: 1252
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Anzou był pod wrażeniem tego w jaki sposób jego towarzysze poradzili sobie z zagrożeniem. Nie wyglądali na takich zaprawionych w boju, a mimo wszystko, bez większego problemu i komplikacji wyeliminowali wrogów, dzięki czemu plan mógł przejść do dalszej realizacji.
- Świetnie sobie poradziliśmy. Gratulacje, ekipo.
Powiedział z uśmiechem na twarzy Białowłosy. Czuł, że mimo utarczek czy też uszczypliwych komentarzy - ta ekipa nawiązała jakąś więź. Wszyscy po załatwieniu delikwentów mogli się przebrać w ich ubrania i ruszyć w kierunku statku matka. Sama podróż zajęła trochę czasu, niemniej... statek, który zauważył Anzou sprawił, że jego serce przez chwilę zaczęło bić mocniej. Nigdy na swoje oczy nie widział czegoś takiego. Świat jakby na chwilę spowolnił, kątem oka Białowłosy zauważył, a potem też usłyszał zwątpienie w głosie swoich towarzyszy. Oni - podobnie jak sam Anzou byli w lekkim szoku. Mimo wszystko - Anzou był chyba najbardziej doświadczony z tej ekipy, więc musiał wziąć odpowiedzialność. Nie tylko za siebie, ale również za kompanów i za powodzenie misji. Kości zostały rzucone.
- Nie ma co, statek robi wrażenie, ale jak już będziemy na nim - nie ma co się przejmować tymi armatami nas nie uderzą. Damy sobie radę, jesteśmy pierdolonymi Kaminari i załatwimy ich. Nie każdy na statku musi być wykwalifikowanym Shinobi. Pamiętajmy jaki jest nasz cel. Zatopić statki handlowe, przejąć statek. Oczywiście, nie wszystko musi pójść po naszej myśli, wtedy dostosujemy plan. Zlikwidowanie statków i ucieczka też będzie w jakiś sposób sukcesem. Jak dopłyniemy - będę rozmawiać. Jeżeli będzie trzeba - eliminujemy każdego, krok po kroku, reagujcie. Poradzimy sobie.
Anzou brzmiał pewnie, nie był pewny, czy wróci z tego żywy, czy mu się uda, ale wiedział, że muszą dać z siebie wszystko i starać się pozostawać w ukryciu tak długo, jak tylko to możliwe. Statek, którym podróżował nastolatek wraz z ekipą po chwili wydał charakterystyczny dźwięk, otworzył się, a Anzou wraz z całą ekipą dostała się do środka. Na pierwszy rzut oka można było dostrzec kilka osób, które pracowały w miejscu, gdzie zacumowali Kaminari.
- Spróbuję z nim porozmawiać. Mam jakąś kasę, Wy postarajcie się zbliżyć do pozostałych. Musimy ich sprzątnąć jednocześnie. Nie atakujmy i nie podejmujmy żadnych ruchów do momentu, gdy sprawy tutaj wymkną się nam spod kontroli.
Odpowiedział po cichu nastolatek do swoich towarzyszy i machnął ręką do gościa, który szedł z notesem. Anzou czuł delikatny dreszcz na swoich plecach. Musiał odegrać teraz rolę. Wcielić się w tego jebanego pawia i spróbować załatwić sprawy.
- Pierdolona bieda. Szkoda gadać!
Krzyknął Anzou powoli przemieszczając się w kierunku gościa z notesem jednocześnie próbując być zorientować się w terenie. Wyeliminowanie wszystkich w stoczni, na raz powinno być możliwe. Anzou mimo wszystko czeka z tym do momentu, gdy sprawy wymkną się spod kontroli. Mimo wszystko jest gotowy. Do rozmowy i przekazaniu symbolicznej kasy dla gościa z notesem oraz do ataku i eliminacji wszystkich, na raz, bez zastanowienia, bez bólu i bez krzyku, a przede wszystkim - bez zbędnego dźwięku.
- Świetnie sobie poradziliśmy. Gratulacje, ekipo.
Powiedział z uśmiechem na twarzy Białowłosy. Czuł, że mimo utarczek czy też uszczypliwych komentarzy - ta ekipa nawiązała jakąś więź. Wszyscy po załatwieniu delikwentów mogli się przebrać w ich ubrania i ruszyć w kierunku statku matka. Sama podróż zajęła trochę czasu, niemniej... statek, który zauważył Anzou sprawił, że jego serce przez chwilę zaczęło bić mocniej. Nigdy na swoje oczy nie widział czegoś takiego. Świat jakby na chwilę spowolnił, kątem oka Białowłosy zauważył, a potem też usłyszał zwątpienie w głosie swoich towarzyszy. Oni - podobnie jak sam Anzou byli w lekkim szoku. Mimo wszystko - Anzou był chyba najbardziej doświadczony z tej ekipy, więc musiał wziąć odpowiedzialność. Nie tylko za siebie, ale również za kompanów i za powodzenie misji. Kości zostały rzucone.
- Nie ma co, statek robi wrażenie, ale jak już będziemy na nim - nie ma co się przejmować tymi armatami nas nie uderzą. Damy sobie radę, jesteśmy pierdolonymi Kaminari i załatwimy ich. Nie każdy na statku musi być wykwalifikowanym Shinobi. Pamiętajmy jaki jest nasz cel. Zatopić statki handlowe, przejąć statek. Oczywiście, nie wszystko musi pójść po naszej myśli, wtedy dostosujemy plan. Zlikwidowanie statków i ucieczka też będzie w jakiś sposób sukcesem. Jak dopłyniemy - będę rozmawiać. Jeżeli będzie trzeba - eliminujemy każdego, krok po kroku, reagujcie. Poradzimy sobie.
Anzou brzmiał pewnie, nie był pewny, czy wróci z tego żywy, czy mu się uda, ale wiedział, że muszą dać z siebie wszystko i starać się pozostawać w ukryciu tak długo, jak tylko to możliwe. Statek, którym podróżował nastolatek wraz z ekipą po chwili wydał charakterystyczny dźwięk, otworzył się, a Anzou wraz z całą ekipą dostała się do środka. Na pierwszy rzut oka można było dostrzec kilka osób, które pracowały w miejscu, gdzie zacumowali Kaminari.
- Spróbuję z nim porozmawiać. Mam jakąś kasę, Wy postarajcie się zbliżyć do pozostałych. Musimy ich sprzątnąć jednocześnie. Nie atakujmy i nie podejmujmy żadnych ruchów do momentu, gdy sprawy tutaj wymkną się nam spod kontroli.
Odpowiedział po cichu nastolatek do swoich towarzyszy i machnął ręką do gościa, który szedł z notesem. Anzou czuł delikatny dreszcz na swoich plecach. Musiał odegrać teraz rolę. Wcielić się w tego jebanego pawia i spróbować załatwić sprawy.
- Pierdolona bieda. Szkoda gadać!
Krzyknął Anzou powoli przemieszczając się w kierunku gościa z notesem jednocześnie próbując być zorientować się w terenie. Wyeliminowanie wszystkich w stoczni, na raz powinno być możliwe. Anzou mimo wszystko czeka z tym do momentu, gdy sprawy wymkną się spod kontroli. Mimo wszystko jest gotowy. Do rozmowy i przekazaniu symbolicznej kasy dla gościa z notesem oraz do ataku i eliminacji wszystkich, na raz, bez zastanowienia, bez bólu i bez krzyku, a przede wszystkim - bez zbędnego dźwięku.
- 30 maja 2025, o 11:24
- Forum: Tereny Sporne - Półwysep Antai
- Temat: Północno - wschodnie wybrzeże
- Odpowiedzi: 35
- Odsłony: 1252
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Misja pod przykrywką. Na samą myśl, że Anzou będzie zmuszony nałożyć czyjeś ubrania, wcielać się w jakąś postać... - robiło się mu niedobrze. Chłopak nie miał nigdy na całe szczęście przyjemności, aby robić coś takiego. Czy to będzie cenne doświadczenie? Zapewne. Czy to sprawi, że stanie się silniejszy? Możliwe. Czy w ogóle przeżyje? Kto wie. Białowłosy miał wiele pytań, wiele wątpliwości nie co do samego planu, ale co do tego, czy będzie zdolny odnaleźć się w tym środowisku. Do tego jeszcze jakaś potyczka na środku wody? Jak przejąć bojowy statek i przez przypadek nie zatopić go swoimi technikami? Przecież to wszystko brzmi niemalże nierealnie. Do tego jeszcze jakiś potwór. Zapowiada się wspaniale.
- Przejęcie statku zapewne będzie proste. Rozumiem, że jak tylko się pojawią - dokonujemy szybkiej eliminacji, przebieramy się i następnie ruszamy na pełne wody. Czy wiemy, czy posiadają jakiś szyfr? Czy po dotarciu na główny statek wojenny od razu likwidujemy wszystko co się rusza? Musimy być świadomi, że nasze techniki też mogą uszkodzić statek, a biorąc pod uwagę nasze techniki i... nasz temperament - może być kolorowo.
Skwitował Kaminari z delikatnym uśmiechem na twarzy. Ahoj, przygodo! Władca Piorunów nie miał więcej pytań, ba, niedługo ma okazje zyskać nowy przydomek - pogromca wód i wodnych potworów. Kolejnego dnia, zwarta i gotowa grupa udała się nad wodę, aby prowizorycznie poławiać ryby i oczekiwać na przybycie zacnych przedstawicieli klanu Pawia. Po pewnym czasie, na horyzoncie pojawiła się łódź, której wszyscy oczekiwali. Anzou nie miał pojęcia, kto na niej będzie, jaką siłą będą dysponować, natomiast nie podejmował też żadnych gwałtownych ruchów. Chciał, aby ludzie z Pawia najzwyczajniej w świecie weszli na ląd, aby przez przypadek nie uszkodzić łódki. Sam też nie rozpoczynał ataku, czekał być może na kogoś z jego klanu, aby mógł się wykazać.
- Pokaż na co Cie stać, Moshi, załatw ich wszystkich. Niech poczują potęgę klanu.
Powiedział lekko uśmiechnięty Anzou i czekał na reakcje i potencjalny atak ze strony swoich towarzyszy. Sam był gotowy do uników, chciał utrzymywać dystans minimalnie około 20 metrów, aby móc reagować, wytworzyć techniki. Woda to idealne otoczenie, aby móc skorzystać z żywiołu, nad którym całkiem dobrze panuje.
- Przejęcie statku zapewne będzie proste. Rozumiem, że jak tylko się pojawią - dokonujemy szybkiej eliminacji, przebieramy się i następnie ruszamy na pełne wody. Czy wiemy, czy posiadają jakiś szyfr? Czy po dotarciu na główny statek wojenny od razu likwidujemy wszystko co się rusza? Musimy być świadomi, że nasze techniki też mogą uszkodzić statek, a biorąc pod uwagę nasze techniki i... nasz temperament - może być kolorowo.
Skwitował Kaminari z delikatnym uśmiechem na twarzy. Ahoj, przygodo! Władca Piorunów nie miał więcej pytań, ba, niedługo ma okazje zyskać nowy przydomek - pogromca wód i wodnych potworów. Kolejnego dnia, zwarta i gotowa grupa udała się nad wodę, aby prowizorycznie poławiać ryby i oczekiwać na przybycie zacnych przedstawicieli klanu Pawia. Po pewnym czasie, na horyzoncie pojawiła się łódź, której wszyscy oczekiwali. Anzou nie miał pojęcia, kto na niej będzie, jaką siłą będą dysponować, natomiast nie podejmował też żadnych gwałtownych ruchów. Chciał, aby ludzie z Pawia najzwyczajniej w świecie weszli na ląd, aby przez przypadek nie uszkodzić łódki. Sam też nie rozpoczynał ataku, czekał być może na kogoś z jego klanu, aby mógł się wykazać.
- Pokaż na co Cie stać, Moshi, załatw ich wszystkich. Niech poczują potęgę klanu.
Powiedział lekko uśmiechnięty Anzou i czekał na reakcje i potencjalny atak ze strony swoich towarzyszy. Sam był gotowy do uników, chciał utrzymywać dystans minimalnie około 20 metrów, aby móc reagować, wytworzyć techniki. Woda to idealne otoczenie, aby móc skorzystać z żywiołu, nad którym całkiem dobrze panuje.
- 28 maja 2025, o 18:36
- Forum: Tereny Sporne - Półwysep Antai
- Temat: Północno - wschodnie wybrzeże
- Odpowiedzi: 35
- Odsłony: 1252
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Kto raz przebywał w gronie przedstawicieli klanów Kaminari ten w cyrku się nie śmieje. Takie zdanie idealnie obrazuje sytuacje, która ma miejsce we wcale nie takiej prowizorycznej kryjówce. Grupa Shinobi, która została wydelegowana do specjalnego zadania przerwania logistycznych łańcuchów klanu Pawia docierała się, powoli, ale się docierała. Jedną z przyczyn porażki na Murze z całą pewnością było zlekceważenie przeciwnika.
- To prawda, myślę, że wszyscy myśleli, że to będą dzicy, typowi dzicy, którzy będą napierać swoją masą, a tutaj, pomimo tego, że atakowali ogromnymi ilościami to byli świetnie zorganizowani... do tego ta bestia... chora akcja.
Skomentował Kaminari dość smutnym tonem, takie były fakty, ludzie zginęli i stracili życie między innymi przez zlekceważenie przeciwnika. To lekcja na przyszłość.
- Jeżeli to Kagada jest bardziej... bezpośrednia... to nie wiem jak zamierzamy robić to dyskretnie. Nie wnikam, ja zamierzam robić to, czego się będzie ode mnie oczekiwać. Przynajmniej próbować.
Skwitował nastolatek względnie spokojnym tonem. Wtedy cały tyn spokój zagłuszyło wejście i dość silne kroki, które później okazały się przemieszczaniem ekipy Kaminarich, z przełożoną na czele. Jej stan upojenia jasno wskazywał, że będzie ciekawie. Kaminari w pigułce. Władca Piorunów wyobraża sobie tą misję, narobienie hałasu, wyciągnięcie pawia z lasu i konkretna sieczka. Ciekawe czy faktycznie ma to sens.
- Cieszę się, że udało się zdać. Chociaż, nie obyło się bez przygód. Chętnie dowiem się więcej.
Powiedział nastolatek i zamienił się w słuch. Starał się zachowywać poważnie, pomimo całej komicznej sytuacji, w której się obecnie znajdował, siedział wyprostowany, a jego twarz raczej nie zdradzała większych emocji. Nadal lekko odczuwał trudy przelotu i sprawdzania odporności ściany w karczmie, ale z każdą chwilą dyskomfort się zmniejszał. Był zaprawiony w bojach i niejednokrotnie znajdował się w gorszej sytuacji.
- To prawda, myślę, że wszyscy myśleli, że to będą dzicy, typowi dzicy, którzy będą napierać swoją masą, a tutaj, pomimo tego, że atakowali ogromnymi ilościami to byli świetnie zorganizowani... do tego ta bestia... chora akcja.
Skomentował Kaminari dość smutnym tonem, takie były fakty, ludzie zginęli i stracili życie między innymi przez zlekceważenie przeciwnika. To lekcja na przyszłość.
- Jeżeli to Kagada jest bardziej... bezpośrednia... to nie wiem jak zamierzamy robić to dyskretnie. Nie wnikam, ja zamierzam robić to, czego się będzie ode mnie oczekiwać. Przynajmniej próbować.
Skwitował nastolatek względnie spokojnym tonem. Wtedy cały tyn spokój zagłuszyło wejście i dość silne kroki, które później okazały się przemieszczaniem ekipy Kaminarich, z przełożoną na czele. Jej stan upojenia jasno wskazywał, że będzie ciekawie. Kaminari w pigułce. Władca Piorunów wyobraża sobie tą misję, narobienie hałasu, wyciągnięcie pawia z lasu i konkretna sieczka. Ciekawe czy faktycznie ma to sens.
- Cieszę się, że udało się zdać. Chociaż, nie obyło się bez przygód. Chętnie dowiem się więcej.
Powiedział nastolatek i zamienił się w słuch. Starał się zachowywać poważnie, pomimo całej komicznej sytuacji, w której się obecnie znajdował, siedział wyprostowany, a jego twarz raczej nie zdradzała większych emocji. Nadal lekko odczuwał trudy przelotu i sprawdzania odporności ściany w karczmie, ale z każdą chwilą dyskomfort się zmniejszał. Był zaprawiony w bojach i niejednokrotnie znajdował się w gorszej sytuacji.
- 26 maja 2025, o 15:09
- Forum: Tereny Sporne - Półwysep Antai
- Temat: Północno - wschodnie wybrzeże
- Odpowiedzi: 35
- Odsłony: 1252
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Po dość wyczerpującej podróży jak i też nie do końca przyjemnym spotkaniu z kobietą, która rzuciła nim o ścianę Anzou zdołał się ogarnąć, doprowadzić do ładu i wyglądać jak człowiek. Uzupełnił też kalorie i płyny. Był zwarty i gotowy, aby nie tylko rozmawiać i wgłębić się w plan, ale również po to, aby ruszyć i zadać konkretny cios dla klanu Pawia. Ostatnie jego starcie z członkami tegoż klanu nie było wcale takie najgorsze, zabrakło ostatniego ataku, który załatwiłby sprawę, ale czasami też i tak bywa. Nie uda się mieć wszystkiego na raz. Anzou ze stolicy. Tak przedstawiono chłopaka z klanu Kaminari dla pozostałych członków ekipy, którzy jakby wrócili ze zwiadu i od razu dawali o sobie znać. Jak przystało na klan, głośno dywagowali, byli energiczni, oby nie robili więcej zamieszania niż faktycznie posiadają umiejętności.
- Miło mi Was poznać.
Skwitował bez większych emocji nastolatek, jego głos był neutralny, raczej nie chciał wpadać w euforię i od razu w ramiona nowo poznanych towarzyszy broni. Nie znał ich, wiedział, że może im ufać, że są podobnie jak on - w pewnym stopniu wybraniu do tego zadania, więc zapewne prezentują odpowiedni poziom. Jeden z nich - zadziorny i kąśliwy. Białowłosy słysząc uwagę Moshiego skierował na niego swój wzrok.
- A Ty gdzie byłeś, w momencie ataku Dzikich na Mur?
Zapytał poważnie Władca Piorunów. O występ na Turnieju nie ma co się czepiać, miał na widelcu jednego z przeciwników i za cholerę Kaminari nie wiedział, czemu go nie wykończył. Słaba akcja. Dyskusja pomiędzy grupą ludzi trwała w najlepsze, Anzou mógł iść w tą bezsensowną wymianę zdań, dolewać oliwy do ognia, ale mimo wszystko się powstrzymał. Szkoda czasu i nerwów.
- Nie słowa, a czyny, dobrze powiedziane. Co do samego klanu Pawia, miałem okazję raz z nimi walczyć, pojmali ludzi, którzy stacjonowali w naszym posterunku, odbiłem ich, wyeliminowałem kilka jednostek, jedna kobieta przeżyła i uciekła ranna. Potrafią manipulować tą Chakrą, nie jest to najszybsze, wiązki, którymi dysponujemy przebiły się przez nie z sukcesem. Ot cała historia.
Powiedział dość spokojnie nastolatek, więcej nie wiedział. Nie chciał zmyślać i dopisywać niestworzonych historii, to nie było w jego stylu. Informacja zdawała się sensowna i wystarczająca. Kaminari natomiast chciał dowiedzieć się więcej o planie.
- Dlaczego chcecie atakować teraz? I jakie plotki? W zasadzie, jeżeli możecie - jakie są oczekiwania wobec mojej osoby? Nie zamierzam tutaj ukrywać, skradanie, akcje po cichu? Nie do końca mój styl. Wolę otwarty wjazd, bez ceregieli.
Powiedział Anzou z delikatnym uśmiechem na końcu swojej wypowiedzi. Nie było to nic dziwnego, taki już był, lubił walczyć w chaosie, lubił wymieniać ciosy, zwłaszcza, jeżeli miał odpowiedni dystans.
- Miło mi Was poznać.
Skwitował bez większych emocji nastolatek, jego głos był neutralny, raczej nie chciał wpadać w euforię i od razu w ramiona nowo poznanych towarzyszy broni. Nie znał ich, wiedział, że może im ufać, że są podobnie jak on - w pewnym stopniu wybraniu do tego zadania, więc zapewne prezentują odpowiedni poziom. Jeden z nich - zadziorny i kąśliwy. Białowłosy słysząc uwagę Moshiego skierował na niego swój wzrok.
- A Ty gdzie byłeś, w momencie ataku Dzikich na Mur?
Zapytał poważnie Władca Piorunów. O występ na Turnieju nie ma co się czepiać, miał na widelcu jednego z przeciwników i za cholerę Kaminari nie wiedział, czemu go nie wykończył. Słaba akcja. Dyskusja pomiędzy grupą ludzi trwała w najlepsze, Anzou mógł iść w tą bezsensowną wymianę zdań, dolewać oliwy do ognia, ale mimo wszystko się powstrzymał. Szkoda czasu i nerwów.
- Nie słowa, a czyny, dobrze powiedziane. Co do samego klanu Pawia, miałem okazję raz z nimi walczyć, pojmali ludzi, którzy stacjonowali w naszym posterunku, odbiłem ich, wyeliminowałem kilka jednostek, jedna kobieta przeżyła i uciekła ranna. Potrafią manipulować tą Chakrą, nie jest to najszybsze, wiązki, którymi dysponujemy przebiły się przez nie z sukcesem. Ot cała historia.
Powiedział dość spokojnie nastolatek, więcej nie wiedział. Nie chciał zmyślać i dopisywać niestworzonych historii, to nie było w jego stylu. Informacja zdawała się sensowna i wystarczająca. Kaminari natomiast chciał dowiedzieć się więcej o planie.
- Dlaczego chcecie atakować teraz? I jakie plotki? W zasadzie, jeżeli możecie - jakie są oczekiwania wobec mojej osoby? Nie zamierzam tutaj ukrywać, skradanie, akcje po cichu? Nie do końca mój styl. Wolę otwarty wjazd, bez ceregieli.
Powiedział Anzou z delikatnym uśmiechem na końcu swojej wypowiedzi. Nie było to nic dziwnego, taki już był, lubił walczyć w chaosie, lubił wymieniać ciosy, zwłaszcza, jeżeli miał odpowiedni dystans.
- 22 maja 2025, o 17:40
- Forum: Tereny Sporne - Półwysep Antai
- Temat: Północno - wschodnie wybrzeże
- Odpowiedzi: 35
- Odsłony: 1252
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Chłopak dostał się do środka i został dość miło, a przynajmniej w standardowy sposób przywitany przez swojego towarzysza z klanu. Anzou nie wiedział czego oczekiwać, ostatnio poleciał przez ścianę i zdemolował gospodę, teraz również mogło być różnie, niemniej - skończyło się dobrze. Kaminari podążał za swoim towarzyszem, który wprowadził go na dół, do dość specyficznego pomieszczenia. Trzeba to. było otwarcie przyznać - Anzou nie oczekiwał, że kryjówka, a w zasadzie baza operacyjna będzie tak dobrze zorganizowana.
- Nie miałeś czasu? Przecież to wygląda bardzo dobrze. Nie myślałem, że jest tu tyle miejsca, z zewnątrz budynek jest taki niepozorny. Według mnie to świetna robota.
Powiedział Białowłosy z uśmiechem na twarzy. Czuł pozytywną aurę bijącą od jego towarzysza, swoim wzrokiem jeździł po miejscach, które mu przedstawiał, aby mniej więcej ogarniać, co gdzie jest. Kaminari był nieco spragniony i głodny, więc posiłek, napitek i toaleta to miejsce, które zdecydowanie chce odwiedzić.
- Można powiedzieć, że przywitałem się z hukiem. Obeszło się bez złamań, ale ból nadal nieco odczuwam. Powitanie godne Kaminarich. Nie ma co ukrywać, tacy już zazwyczaj jesteśmy... wybuchowi, porywczy, ale... jest w tym jakiś urok.
Kogo by Anzou nie znał z klanu, ten był właśnie taki. Od razu, konkretnie, awantura, ofensywa, a nie jakieś podchody. Anzou sam w swoich działaniach był wyważony, przynajmniej się starał, ale finalnie i tak kończyło się na demolce.
- W klanie? W zasadzie to chyba bez większych zmian, włada ta sama, staramy się wypchać ten klan Pawia i zadać im rany. Nie wiem za wiele o tej misji, poza tym, że trochę do mnie nie pasuje, wolę otwartą i konkretną walkę, jak przystało na Kaminarich, nie podchody...
Odpowiedział Władca Piorunów dość spokojnym głosem. Potrzebował się posilić, więc przeprosił również swojego rozmówcę i udał się do kuchni, aby uzupełnić energię, uprzednio odwiedzając toaletę i odświeżając. Nie lubił być nieogarnięty. Lubił czuć się schludnie.
- Nie miałeś czasu? Przecież to wygląda bardzo dobrze. Nie myślałem, że jest tu tyle miejsca, z zewnątrz budynek jest taki niepozorny. Według mnie to świetna robota.
Powiedział Białowłosy z uśmiechem na twarzy. Czuł pozytywną aurę bijącą od jego towarzysza, swoim wzrokiem jeździł po miejscach, które mu przedstawiał, aby mniej więcej ogarniać, co gdzie jest. Kaminari był nieco spragniony i głodny, więc posiłek, napitek i toaleta to miejsce, które zdecydowanie chce odwiedzić.
- Można powiedzieć, że przywitałem się z hukiem. Obeszło się bez złamań, ale ból nadal nieco odczuwam. Powitanie godne Kaminarich. Nie ma co ukrywać, tacy już zazwyczaj jesteśmy... wybuchowi, porywczy, ale... jest w tym jakiś urok.
Kogo by Anzou nie znał z klanu, ten był właśnie taki. Od razu, konkretnie, awantura, ofensywa, a nie jakieś podchody. Anzou sam w swoich działaniach był wyważony, przynajmniej się starał, ale finalnie i tak kończyło się na demolce.
- W klanie? W zasadzie to chyba bez większych zmian, włada ta sama, staramy się wypchać ten klan Pawia i zadać im rany. Nie wiem za wiele o tej misji, poza tym, że trochę do mnie nie pasuje, wolę otwartą i konkretną walkę, jak przystało na Kaminarich, nie podchody...
Odpowiedział Władca Piorunów dość spokojnym głosem. Potrzebował się posilić, więc przeprosił również swojego rozmówcę i udał się do kuchni, aby uzupełnić energię, uprzednio odwiedzając toaletę i odświeżając. Nie lubił być nieogarnięty. Lubił czuć się schludnie.