Znaleziono 1496 wyników

autor: Asaka
31 maja 2021, o 20:37
Forum: Rozliczenia PH
Temat: Asaka
Odpowiedzi: 70
Odsłony: 4104

Re: Asaka

autor: Asaka
31 maja 2021, o 19:51
Forum: Misje i Fabuły
Temat: Wycena Fabuły
Odpowiedzi: 546
Odsłony: 31303

Re: Prośby o Wycenę Fabuły

autor: Asaka
30 maja 2021, o 22:27
Forum: Ogłoszenia i Kontakt z Administracją
Temat: Porzucanie kont
Odpowiedzi: 174
Odsłony: 16987

Re: Porzucanie kont

Nick postaci: Asaka
Link do karty postaci: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=5564
Powód porzucenia konta: niestety bez Shikaruiego sens mojej postaci nie istnieje

Proszę o porzucenie z zachowaniem 80% PH na nową postać...


Zrobione - K
autor: Asaka
30 maja 2021, o 18:22
Forum: Daishi
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 183
Odsłony: 20784

Re: Szlak transportowy

To nie była szachownica, tylko plac boju. Tak zawsze wyglądały walki shinobich – nie było na nich ustalonych równych zasad (chyba, że na turnieju, gdzie nie było żadnego ryzyka, ale Asaka takimi gardziła właśnie z tego powodu: popisówka dla kogucików, którzy musieli podnieść własne ego), wygrywał ten, kto miał lepszą pozycję i lepsze predyspozycje. To naprawdę nie było bardziej skomplikowane niż to. I wcale nie musiało być. Tutaj, w tej małej wioseczce, to też nie była żadna szachownica a to wszystko, to nie była żadna gra. Miało to elementy strategii, dlatego „skradali się” tutaj tyłem, ale… to wszystko. Asace chodziło tylko o to, by nie skrzywdzić tych, którzy sami nie mieli się jak bronić, a tych było tutaj chyba całkiem sporo. Chakrowcy, którzy staną im na drodze w próbie odzyskania ukradzionej części artefaktu – inna sprawa. Tak samo jak to wielkie babsko rozwalone na swoim tronie – to samo, które zwabiło Shibusawę w zasadzkę, by odebrać jego świecidełko. Przecież jeszcze dzisiaj leczyła mu otarcie na głowie, to sprzed kilku dni, gdzie oberwał, kiedy go okradali.
- Tu? Znaczy na plac? – dopytała, kiedy stanęli na placyku… a tam stał jednak budynek. Asaka złapała moment konsternacji, bo trochę inaczej to zapamiętała z modelu, jaki przedstawił im Shikarui, ale może sama już się pogubiła w tym wszystkim…? - Co? Mów normalnie – mruknęła pod nosem, lekko zirytowana tym, że Shiki mówi jak idiota. - No dobra, to gdzie ten kozioł? – zapytała jeszcze, ale wtedy jej wzrok na moment padł na budynek i westchnęła. - To nie lepiej rozprawić się z nimi najpierw, a później spokojnie zabrać to, po co przyszliśmy? – co, teraz mieli szukać wskazówki, żeby nagle psy im się zwaliły na łeb? Skoro nie miały pokojowych zamiarów, to wątpliwe, że zostawiłyby ich w spokoju, bo kto by uwierzył, że wcale nie są stąd? - Shibusawa-san, proszę uważać – zwróciła się jeszcze do staruszka i gestem głowy wskazała na jego łuk i strzały, a sama… zaraz odwróciła się tak, by mieć na oku te psy i dzieciaka, którzy się tutaj zbliżali.
Gdy ich w końcu zobaczyła – nie zamierzała czekać. Kryształowa zbroja miała na moment zabłysnąć na całym jej ciele, by zaraz wtopić się w tło. Była gotowa – jak zawsze. I jak zawsze czekała na pierwszy ruch przeciwnika, choć gdyby zaszła taka potrzeba, to starałaby się zasłonić swoich towarzyszy kryształową tarczą.

Sorki za jakość posta, ale tu już naprawdę nie miałam co robić xD
autor: Asaka
29 maja 2021, o 19:50
Forum: Daishi
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 183
Odsłony: 20784

Re: Szlak transportowy

Wolała poświęcić te dwie minuty na gmeraniu w zamku, zamiast stracić element zaskoczenia. Nie po to tak kombinowali i cudowali, żeby przyjść tutaj od tyłu, żeby teraz ten czas, jaki stracili na dojście tutaj okrężną drogą poszedł na marne. Asaka nie miała nic przeciwko dłuższej misji – przecież chciała się wyszaleć po prawie roku siedzenia na dupie w domu – ale nie dało się ukryć, że gdzieś tam serce rwało i mimo wszystko chciała jak najprędzej wrócić do domu, do córki. Minęło tylko kilka godzin, ale to było pierwsze kilka godzin odkąd gdy mała Saki przyszła na świat, a Asaka nie miała jej gdzieś w polu widzenia – nie licząc snu. Ale wtedy mała była po prostu obok, bo spała na posłaniu razem z Asaką i Shikim. Saki była do tej pory po prostu zbyt mała, a białowłosa – zbyt przewrażliwiona. No zgoda, raz poprosili Hotaru, siostrę Asaki, żeby została z małą, kiedy oni udali się do miasta na jakieś większe zakupy, ale wtedy po prostu przynieśli Saki do rodziców Asaki i odebrali ją wracając. Dzisiaj też mała czarnowłosa kruszynka została z jej rodzicami – ale tym razem nie wiedzieli jak długo ich nie będzie i nie był to takie nieszkodliwe zajęcie jak pójście na miasto. Dzisiaj poszli zabijać. A mała została z osobami, którym Asaka ufała. Z kimś, kto wychował dwójkę dzieci – dzieci, które były już dorosłe i miały się dobrze. Więc komu innemu mogła zostawić swoją jedyną córkę, jak nie swojej macosze i ojcu? Nikomu innemu nie mogła pod tym względem zaufać bardziej. Cieszyła się więc, że mieli możliwość wejścia tam po cichu. Efekt zaskoczenia potrafił robić cuda – swoją drogą, Asaka pomyślała, że mogłaby po wszystkim opracować technikę do tworzenia uniwersalnego klucza, żeby następnym razem tego czasu jednak tyle nie tracić.
Trzymała męża mocno za rękę, kiedy zagłębili się w szeroki tunel. Pewnie przewozili tędy jakieś towary, tak sobie pomyślała, ale drugą myślą było – po cholerę robic to od tyłu i to jeszcze przy tak zarośniętej, ukrytej niemalże drodze? Nie, bez sensu. Więc czemu ten tunel był taki duży? Nie miało to większego znaczenia, ale, hah… zabijało czas, kiedy się nim szło. Takaya kawałek dalej od nich, ona niemalże ciagnąca Shikiego, któremu świeciły się czerwienią oczy. Jak takie dwie latarenki. Mówią, żeby w tunelu nie iść w stronę światła – ale oni szli, bo co innego im pozostało?
- Czyli to nie są ich sojusznicy? – Asaka z początku sądziła, że tak może być. Że może jakaś zbłąkana dusza wraca z patrolu, a tutaj… Skoro walczą, brama zniszczona i panuje chaos – to znaczyło, że jednak nie.
Kiedy wyszli, przystanęła, żeby szybko rozejrzeć się dookoła, w momencie, kiedy Sanada potrzebował kilku sekund dla siebie, żeby ochłonąć po tym, jak weszli pod ziemię. W tunelu było sporo miejsca, ale dla Shikiego musiało to być i tak zbyt ciasne i zbyt… ograniczające. Klaustrofobia to coś, do czego przyczynił się jego ojciec, coś, za co Asaka dogłębnie nienawidziła tego człowieka, mimo tego, że już dawno był martwy. Och, nie tylko to, skąd, nienawidziła go za wiele więcej – zresztą tak samo, jak jego matkę, dlatego kiedy nie trzeba było, to się nie odzywała na temat jego rodziców, ale za jedno była wdzięczna: że był tutaj i mógł być obok niej.
Nie było o czym gadać. Kiwnęła głową, zgadzając się z decyzją męża, który chciał iść po część artefaktu, zamiast kierować się do bramy i do tego sajgonu, który miał tam miejsce. Ruszyła więc za Shikaruiem, dając się prowadzić, bo wiedział lepiej gdzie iść i jak. Była jednak w gotowości, rozglądała się, by w razie potrzeby móc ich zasłonić jakimś swoim tworem. Bogowie wiedzą, że wielokrotnie już uratowała im w ten sposób życie.
autor: Asaka
29 maja 2021, o 10:41
Forum: Urlopy graczy
Temat: Airan / Yukirin
Odpowiedzi: 44
Odsłony: 3557

Re: Asaka / Haruko / Yukirin

Imię i nazwisko postaci: Asaka, Haruko, Yukirin
Okres nieobecności: 03.06-06.06
Powód: wyjazd! ♥♥♥ wszystko co ma być sprawdzone, do czasu eventu sprawdzone będzie, spokojnie! (:
autor: Asaka
19 maja 2021, o 20:27
Forum: Daishi
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 183
Odsłony: 20784

Re: Szlak transportowy

Wolała zostawić kwestię podjęcia decyzji co z tunelem, kiedy już się koło niego znajdą. Niby Shikarui wszystko widział, pokazał im nawet swoją nieswykle pomysłową, a zarazem prostą techniką jak wygląda cały teren i co gdzie jest, ale taka malutka makieta to nic w porównaniu z rzeczywistością. No i Asaka była nauczona, by dostosowywać się do zmieniających się warunków (i wcale nie chodziło o pogodowe, chociaż one też były brane pod uwagę). Najlepiej dla nich, ze względu na Shikiego, byłoby ten tunel w ogóle olać ciepłym moczem i wspiąć się na górę (nie na tyle wysoką jak potrafiły największe szczyty w okolicy być, ale jednak), żeby przejść w ogóle górskim szlakiem i obejść wszystko dookoła. Rzecz w tym, że potrzebowali, by szedł z nimi Takaya, a staruszek ze wzmocnioną jakimś metalem nogą raczej miałby nielada problem, żeby się na te skałki wspiąć – nawet jeśli mógł sobie trochę pomóc chakrą, w takim podstawowym dla ninja zakresie, a on ninja przecież wcale nie był… A to oznaczało, że najlepiej było jednak przejść tym nieszczęsnym tunelem. Mogli też się rozdzielić, że oni pójdą górą, a on dołem, ale… Ach. Byłby to sensowny pomysł gdyby nie to, że Shikarui zauważył coś jeszcze.
- Świetnie, jeszcze ninkenów tutaj brakowało – wymamrotała pod nosem i przygryzła usta, po czym złapała się ręką za bark i przekręciła głowę, aż jej jakieś koski przeskoczyły i westchnęła. - No to nie ma wyjścia, faktycznie zostaje nam tunel – z tego, co mówił wcześniej Shikarui, to w tej „osadzie” z braku innego słowa, była około setka ludzi? Albo jej się przesłyszało. W każdym razie – ludzi. Zwykłych ludzi. I oni – a ich liczba się naaawet zgadzała z liczbą strażników, więc była szansa, że ninkeny wcale się nie połapią, że są tutaj nadprogramowo. Jednak wcale nie można było zakładać, że to przyjaciele – tak było po prostu bezpieczniej.
- Spokojnie, ja to zrobię – zwróciła się do starca i podeszła do kraty zastawiającej tunel. Chwilę przyglądała się zamkowi, pewnie nawet musiała kucnąć, albo klęknąć na ziemi. To nie było tak, jak to sobie wyobrażał Shikarui – że skrystalizuje zamek i po krzyku. Znaczy mogłby, ale wtedy wygodniej byłoby to zrobić z całą kratą, czy coś tam… Szkoda jej było na to jednak chakry, bo to była już wyższa szkoła jazdy i bardzo śmiercionośna technika, a nie zwykła manipulacja kryształem. Mogła komuś wytworzyć kryształ na twarzy i udusić, jak to zresztą przed chwilą zrobiła, ale to nie wyparowałoby głowy takiego delikwenta. Tak czy siak Asaka miała na to pewien pomysł. Skupiła się, by wytworzyć w ręku klucz, który zamierzała wsadzić do środka, i tak nim manipulować (i swoją chakrą też), żeby w końcu dopasować go i wytworzyć odpowiedni, którym będzie się dało przekręcić i przesunąć wszystkie zębatki, a tym samym otwierając zamek. To nie mogło być bardzo skomplikowane, nie dla kogoś, kto na poziomie mistrzowskim władał własnym żywiołem – potrzeba było pewnie tylko chwilkę czasu. Ale była gotowa tę chwilkę odczekać, niż tak prosto zdradzić ich pozycję i stracić ten moment zaskoczenia, który zyskali, przychodząc tutaj od tylnej bramy, a nie od głównej. Wcale nie byli tutaj jak u siebie i w tym właśnie był cały sęk sprawy.
Gdy się udało, Asaka wyprostowała się, a kryształowy klucz wsadziła sobie do torby, bo kto wie, może przyda się z drugiej strony? Raczej wątpliwe, żeby mieli tam jakiś inny – o ile tam w ogóle był kolejny zamek, który trzeba będzie sforsować, bo tego to ona nie wiedziała.
Poczuła znajomy dotyk na barku i ponownie uniosła dłoń, ale tym razem po to, by nakryć nią dłoń męża. Wiedziała o co chodzi. Dokładnie TO było powodem, dla którego w Midori nie zdecydowali się pójść z grupą badającą wnętrze Iglicy, a woleli zrobić rekonesans na zewnątrz. Wszyscy do dzisiaj musieli mieć koszmary, w których ktoś mówił „9 km coś tam, 9 km… 9 km” i tak w kółko. Mieli totalnie powód, by nie schodzić pod ziemię. Ale dzisiaj, trzy lata później należało się z tym w końcu zmierzyć – i był to dobry moment, bo tunel miał tylko 200m, a nie ciągnął się pod górą jakimiś dziwnymi korytarzami… Asaka w końcu złapała palcami dłoń Shikiego, a później ściągnęła ją ze swojego barku, ale nie po to, by ją puścić – to nie było strzepnięcie. Po prostu złapała go mocniej i nie puszczając ruszyła przed siebie, stawiając pierwszy krok w głąb tunelu.
autor: Asaka
17 maja 2021, o 00:33
Forum: Daishi
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 183
Odsłony: 20784

Re: Szlak transportowy

Właściwie, to Asaka nie mogła mieć towarzysza, bo nie była w stanie go zabrać na tę cudowną podróż pod ziemią, gdzie można by było podziwiać te wszystkie żyjątka i robaczki, czy korzenie trawy, gdyby tylko… było tam coś widać. Ale nie. Ciemność widzę, panie, ciemność! Więc gdy wyskoczyła na górę, i zamknęła kanapkowiczowi głowę w krysztale, żeby nie miał jak krzyczeć o pomoc i żeby jednak się tam przydusił. Gdyby jednak zaczął coś kombinować, to Asaka zamierzała wyciągnąć kunai z kabury na broń i wbić mu go w gardło od tyłu – bez żadnego rozckliwiania się, bo nie było nad czym. Mają robotę do wykonania i tyle się z tego liczyło.
Jak już uporała się z delikwentem – dorodnym szczypiorkiem – to wtedy dopiero rozejrzała się po otoczeniu. Odszukała wzrokiem czarnowłosego – widziała, jak dotyka łuku, a więc… pewnie już zrobił z niego użytek. Dobrze. Czyli pierwsza część planu została wykonana. Króciutko posłała mu lekki uśmiech, po czym ruszyła do bramy, by się przy niej rozejrzeć i znaleźć sposób, aby jakoś ją otworzyć. Czy rozsunąć skobel, czy może był tam jakiś mechanizm z łańcuchami – czy cokolwiek innego. Po prostu chciała otworzyć bramę, a następnie wyjść a zewnątrz i – o ile Shibusawa wyglądał z miejsca, w którym go zostawiła, i miał wizję na bramę, to chciała do niego zamachać, dając znać, że wszystko załatwione i że może do nich bez problemu podejść. Jeśli jednak nie widziała tam Takayi, to po prostu pobiegła w tamtą stronę, by dać mu znać, że pora się zebrać razem z Shikaruiem.
- Czyli jeden chakrowiec z głowy, została nam jeszcze czwórka – odezwała się, kiedy byli już w komplecie. Gdy Shikarui powiedział, że kontynuują i plan bez zmian, to spojrzała na niego przeciągle, bo w zasadzie sama już nie wiedziała jaki jest plan. Przy tej burzy mózgów wykluło się tyle pomysłów, że w końcu nie wiedziała, który był tym ostatecznym. - Rozumiem, że jednak olewamy ten tunel, bo to nie ma większego sensu? Proponuję teraz wyłapać tego tarczownika – czyli odseparowanego od reszty kolejnego użytkownika z chakrą.
Tak czy siak, gotowa była do dalszej drogi, idąc za wskazówkami męża po tym, jak spojrzał na to, jak obecnie plasowała się sytuacja. Nawet nie spojrzała na martwego mężczyznę ze skrystalizowaną głową, a wyżej na mur to już w ogóle.
autor: Asaka
15 maja 2021, o 16:49
Forum: Daishi
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 183
Odsłony: 20784

Re: Szlak transportowy

Asakę mało obchodziło co robili strażnicy – jedli kanapkę, czy grali w kości, czy może opowiadali sobie kloaczne żarty (w myśl tego, że jeden właśnie poszedł za potrzebą…). Najważniejsze było to, co mieli do zrobienia po prostu, a strażnicy pozbawieni świadomości, że właśnie stali się ofiarą na łasce drapieżnika byli dość łatwym celem. A przynajmniej łatwym na samym początku, bo co się stanie później, Asaka nie wiedziała – ale się domyślała. Zresztą… ta czwórka tutaj to był dopiero wstęp, i mieli przed sobą, ale nie wyprzedzajmy zbyt mocno faktów. Najpierw ci przy bramie - oni –o musieli mieć życie, siedzieć na takim zadupiu i to jeszcze przy tylnej bramie tak ukrytej, że chyba nikt nie sądził, że ktoś tutaj w ogóle przyjdzie. I oto byli oni – shinobi, z czego jeden to szpieg idealny: widział i słyszał na ogromne odległości, ale ktoś o takich umiejętnościach nie był niczym naturalnym w okolicach. Byli Hyuga, ale to tak z tydzień drogi stąd, i raczej się do Daishi i tak nie zapuszczali, by byli częstym widokiem…
W każdym razie Asaka skinęła głową, na informacje, jakie przekazał jej Shikarui, dopytała w razie czego o to, czego jej nie powiedział i kiedy wszystko było już wiadome – mogła zacząć działaś. Właściwie to oboje mogli, bo znali plan, a przynajmniej na najbliższe… kilka minut. Tak.
Białowłosa przedostała się pod ziemią w kierunku, który wskazał jej mąż, starając się dokładnie i precyzyjnie wykonać jego instrukcje. Ufała mu w końcu jak nikomu innemu na świecie, był jej drugą połówką, ojcem jej dziecka, wiec… wiedziała, że nie poda jej fałszywych informacji. Tak czy siak zrobiła dokładnie to, co jej powiedział i znalazła się tam, gdzie odczuwała wibracje od czegoś ciężkiego nad sobą. To się zgadzało z danymi uzyskanymi od Shikiego, z wszystkimi krokami, które dokładnie odmierzyła, by dostać się tam, gdzie właśnie była. I ustawiła się… też odpowiednio. W pobliżu nic więcej nie odczuwała, znaczy – jeden przeciwnik. Zgodnie z tym, co mówił Shiki: użytkownik chakry.
Nie była jakoś bardzo głęboko, więc coś tam usłyszała. Coś o przyciśnięciu. Cokolwiek to miało znaczyć – Asaka zamarła, zastanawiając się, czy jeśli teraz wyskoczy spod ziemi, to czy będzie miała dwójkę przeciwników, czy może jednego i Shikiego…? Zakładała, że jednak Shikiego, w końcu miał się zmienić w jednego z nich (jakkolwiek miał na imię) i podejść tam, odwracając uwagę. I chyba odwrócił. „Idę do bramy. Teraz.” T e r a z. Co teraz? Raczej nie miało to sensu jako odpowiedź na pytanie typa z kanapką, ale biorąc pod uwagę, że najprawdopodobniej był to Sanada, to…
Teraz.
Asaka skumulowała chakrę, i wyciągnęła ręce spod ziemi, łapiąc faceta za nogę, i robiąc małe hokus pokus wyskoczyła na górę, a on… no raczej wylądował jak taka bulwa w ziemi, jak dorodny ziemniaczek. Albo jak taka cebula, której szczypiorek wystaje ponad grunt. Tym szczypiorkiem była głowa faceta z kanapką w… Gdzie. W buzi czy teraz miał ją pod ziemią…?
Co za różnica… Tym bardziej, że Asaka nie zamierzała się o nic pytać. Gdy tylko była na górze, a typ był na ziemi, to zamierzała mu zatkać dzioba kryształem. Takim opakowanym wokół jego głowy. Tak, żeby się udusił.
autor: Asaka
8 maja 2021, o 22:40
Forum: Daishi
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 183
Odsłony: 20784

Re: Szlak transportowy

Właściwie, to nie było już co planować i o czym dyskutować, bo wszystko zostało już powiedziane. Przedostali się na drugą stronę rzeki i teraz był czas, aby działać. Ale jeszcze zanim to, to Shibusawa miał swoje do powiedzenia. Asaka wysłuchała tego spokojnie, po czym się uśmiechnęła.
- Dosłownie mogę się wkopać. Dawno tego nie robiłam – i już miała pomysł jak zaskoczyć tych gnojków. - Co dalej i co z tunelem zastanowimy się jak już pozbędziemy się tej czwórki – dopowiedziała jeszcze, słuchając krótkiego… „podsumowania” swojego męża. Miał talent do skracania, to mu trzeba było oddać, bo nie znała drugiej takiej osoby jak on, mistrza opowieści. Całą długą wyprawę potrafi opowiedzieć w jednym, prostym zdaniu. Ba, nawet czasami w pięciu słowach. Nie musiał jej mówić o swoich zdolnościach, nie musiał mówić, żeby go zawołała jeśli zajdzie potrzeba – wiedziała, że na kogo jak na kogo, ale na Shikiego mogła liczyć. W końcu… znali się nie od dzisiaj, byli prawie nierozłączni od pięciu już lat; byli kimś więcej niż tylko towarzyszami podróży. Wiedziała więc jaki ma styl, a on wiedział, jaki ma ona.
Odpowiedziała spojrzeniem na spojrzenie Shikiego, posłała mu nawet lekki uśmiech. Mówił: nic się nie martw! I na jego oczach sięgnęła do swojej torby, by wyciągnąć z niej jedną rękawiczkę zakończoną… pazurami. Zaraz sprawnie założyła ją na lewą dłoń i poruszała palcami, upewniając się, że wszystko jest na swoim miejscu.
- To który z nich włada chakrą? Opisz mi gdzie się dokładnie znajduje, w jakiej odległości, wszystko – poprosiła męża. - Shibusawa-san, proszę zostać z tyłu – dodała jeszcze, ale kiwnęła na niego głową, żeby ruszył razem z nimi.
W końcu byli gdzieś w odległości około stu metrów od tej ukrytej bramy, Asaka zamierzała więc dojść jak najbliżej się dało, by nie zostać zauważonym – tutaj liczyła na znak Shikiego, który pokaże (bo nie było sensu mówić, żeby nie zdradzić pozycji), że dalej nie można iść bo będzie już wszystko widać. Starała się więc mieć na oku Shikiego i kiedy on zatrzymał się, by zmienić się w jednego z ich ludzi, ona też się zatrzymała – i zatrzymała Takayę. Obróciła się do staruszka i uniosła prawą dłoń, przykładając sobie palec do ust, to był znak – by był cicho. I jednocześnie… Zaczęła zapadać się pod ziemię. W ziemię. Na niewtajemniczonych musiało to robić spore wrażenie.
I w dokładnie ten sposób, pod powierzchnią ziemi, chciała się dostać do czwórki strażników. Liczyła kroki i metry, a więc odległość do strażników i gdy była już w odpowiednim miejscu, chciała za pomocą drgań gruntu wyłapać, gdzie mogą się dokładnie znajdować i na tej podstawie, oraz dzięki informacjom od męża, znaleźć się dokładnie pod chakrowcem. Mogli stać, spacerować, a nawet siedzieć na krześle – nieistotne. Nieistotne, bo była w stanie wyczuć wibracje od cięższych obiektów, a człowiek zdecydowanie takim był. Zaś człowiek siedzący na krześle, a tym bardziej grający w jakieś kości, będzie się na nim poruszał. To się odchyli, to porusza nogami… To swoje dawało. Asaka celowała w skupisko takich wibracji, by ominąć Sanadę.
Wtedy, gdy już dostała się tam gdzie chciała (liczyła, że Shikarui poczeka chwilę ze swoim przedstawieniem, jako że on mógł wiedzieć dokładnie, gdzie się znajduje), miała nadzieję na to, że strażnicy nie zamienili się miejscami i nadal każdy był tam, gdzie był. Zresztą, nie mogła na nic innego liczyć. Ustawiwszy się pod (oby) odpowiednim źródłem wibracji zamierzała po prostu… skumulować chakrę, a następnie szybko wyciągnąć ręce na powierzchnię i wciągnąć jednego gagatka od ziemię, samej wyskakując na powierzchnię. Co dalej… no to już zależało od tego, co zastała wokół siebie.
autor: Asaka
2 maja 2021, o 18:06
Forum: Daishi
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 183
Odsłony: 20784

Re: Szlak transportowy

Wcale nie chodziło o to, by już teraz ułożyć cały plan – tak się nie dało i kto jak kto, ale Asaka doskonale o tym wiedziała. Zresztą rzadko kiedy planowała tak dużo, bo raczej byłą przyzwyczajona do dopasowywania się do sytuacji w biegu. Teraz jednak, kiedy mieli element zaskoczenia, mogli przynajmniej obmyślić początek, tak żeby rozdać pierwsze karty i to ktoś inny miał się dostosowywać do tego, jak zagrają. Chciała znać pomysł Shikiego tylko dlatego, że jakiś miał i przedstawił go – tyle, że bardzo skrótowo i bardzo bez większego pomyślunku. Zresztą dobrze, że poprosiła o doprecyzowanie, bo zaraz, gdy Shiki zaczął mówić, to zorientował się, że… Ach.
Asaka tylko się uśmiechnęła słodko do męża. Przypomniał sobie, że nie lubił być zamknięty. Czy raczej – zorientował się, z czym wiąże się przejście tunelem. Nieistotne… Ona mogła przejść pod spodem.
- Załatwmy to zanim przyjdzie mgła, bo potem będziemy czekać nie wiadomo ile czasu – skoro szła mgła, to naprawdę nie było na co czekać.
Skinęła głową, by przejść na drugą stronę rzeki i skryć się za skałami. Z tym też nie było na co czekać. Zresztą… w głowie już jej się klarował plan.
- Słuchajcie, załatwmy tę czwórkę przy tylnej bramie. Szybko i skutecznie. To będzie jednego chakrowca mniej. Ja mogę przejść tunelem do środka, poradzę sobie w razie czego. Wy możecie wejść bramą… Shiki, możesz się wspiąć na skały i przejść dachami, będziesz mieć na wszystko widok, a Shibusawa-san może zrobić za wabik. Wtedy mogą dostać twoją strzałą. Po drodze można też wyeliminować tarczownika. A ja sobie spokojnie przejdę dołem i mogę spokojniej przejść na tamten plac z tronem, jeśli uwaga się skupi na waszym zamieszaniu... Potem do mnie dołączycie przy tym dziwacznym koźle – jeśli ktoś miał być w stanie wziąć na klatę trójkę chakrowców, to zdecydowanie była to Asaka, nikt inny z jej towarzyszy. - Albo nie, bez sensu. Teren jest zbyt duży, żeby wywabić ich na zewnątrz całego obozu, nie mówiąc już w ogóle o tym, żeby wywabić ich do samego tunelu i ich zamknąć… Musielibyśmy ich poganiać od dupy strony. Więc ściągnijmy ich po kolei. Jak będzie trzeba, to użyjemy mojego klona, trochę się nad nim namęczą – Asaka mogła też odgrodzić pole walki od cywili, żeby nikt się bez sensu nie plątał, gdyby zaszła taka potrzeba… ale nie było co wybiegać za bardzo w przód. To, co sama wymyśliła, nieco bardziej szczegółowo, i tak pokrywało się w dużej mierze z tym, o czym mówił Shikarui. Czy to było dokładnie to, o co jemu chodziło? Całkiem możliwe. Raczej nie wyobrażała sobie dlaczego ktokolwiek miał wbiegać do tego tunelu. Znaczy… Mogła go zamknąć z jednej strony na wszelki wypadek, gdyby z jakiegoś powodu ktoś do niego później wbiegł, może ratując się ucieczką, ale sam pomysł na uwięzienie ich w tunelu był raczej… no. Raczej mało prawdopodobny, tak jak zresztą mówiła. - Ten tunel nic nie zmieni, jego wyjście jest zbyt daleko od miejsca, które nas interesuje. Ale no, mogę go zablokować, jakby ktoś chciał nim uciekać. No to wtedy zostanie zamknięty w środku – wzruszyła ramionami. - Chyba, że ty chcesz nim iść, Shibusawa-san. Na pewno łatwiej się nim poruszać niż włazić na górę. – zwłaszcza z tym kolanem. - Tak czy siak, załatwmy tę czwórkę i najwyżej się rozdzielimy i spotkamy przy wylocie z tunelu już w obozie.
Tak czy siak i tak na dobry początek mieli do wyeliminowania czwórkę strażników przy tylnej bramie, którą mieli prawie że pod nosem, w tym jednego użytkownika chakry, mogący się okazać problemem później. Asaka była gotowa. Shiki mógł do nich strzelić notką, albo cokolwiek innego, albo mogli się tam zakraść te sto metrów – jej było to bez różnicy. I tak zamierzała swoich sojuszników osłaniać kryształem w razie potrzeby.
Czy czuła strach? Nie do końca. To był raczej dreszczyk emocji, bo nie wyobrażała sobie, że mieliby stąd nie wrócić. Widzieli już tak wiele… tak okropnych rzeczy. A teraz naprawdę oboje mieli ogromną motywację, żeby żyć. Nie mogło być inaczej.
autor: Asaka
29 kwie 2021, o 22:05
Forum: Administracyjne
Temat: Szóste Urodziny Shinobi War
Odpowiedzi: 121
Odsłony: 3257

Re: Szóste Urodziny Shinobi War

Aż trudno uwierzyć, że za niecały miesiąc stukną mi trzy lata gry tutaj. Nigdy nie przypuszczałam, że wciągnę się tak bardzo, że zostanę na tyle czasu. Cieszę się, że niektórzy (khem, na Was patrzę, Shikarui, Jun, Ao…) mnie jednak namówili, żebym spróbowała :D

Życzę wszystkim dystansu i weny na kolejny rok. Fajnych fabułek ♥

Wybieram NESa :>
autor: Asaka
26 kwie 2021, o 21:19
Forum: Daishi
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 183
Odsłony: 20784

Re: Szlak transportowy

Czy byli pod jarzmem, czy tylko bezsensu wykonywali rozkazy kogoś charyzmatycznego, kto ich pociągnął – nie miało to znaczenia. Byli w Daishi, na terenie prowincji, w której i Asaka i Shikarui się urodzili, i tu też mieszkali. Byli ninja spod znaku Kosekich i to były ich ziemie. Gdyby ci cywile ich zaatakowali, to zupełnie co innego. Ale nie o tym była mowa, bo to ONI mieli wywabić piątkę użytkowników chakry, a cywili zostawić w spokoju. Jasne, nawet motłoch mógł stanowić dla shinobiego zagrożenie, Asaka czytała kiedyś o wielkim wojowniku, którego zabił chłop z widłami, ale to trzeba było mieć naprawdę wyjątkowego pecha. No i nie posiadać zdolności białowłosej, która – mogło tak się wydawać – niby chowała się za plecami męża, a tak naprawdę to z takiego miejsca sterowała sytuacją, by nikomu (komu nie chciała) krzywda się nie stała. Tak i bez wyraźnego powodu cywili ruszać nie chciała, nie od tego tutaj byli. Wręcz ich obowiązkiem było chronić tych, którzy nie potrafili sami się obronić. Zresztą już wyraziła się na ten temat dość jasno i to, w jej mniemaniu, nie podlegało żadnej dyskusji.
Sama nie była do końca pewna jak ugryźć temat. Żeby się we dwójkę zająć sprawą, a Shibusawa był bezpieczny. Bo nie chciała nawet słuchać o tym, że będzie walczył ramię w ramię z nimi. Niby mógł, Asaka miała już doświadczenie w osłanianiu zleceniodawców, ale ten raz nie chciała się bawić w niańkę. Ostatnio, gdy była coś porobić to było rok wcześniej, w Oniniwie. Bity r o k siedziała na dupie w domu, bo dziecko pod sercem wiele utrudniało, a przede wszystkim nie chciała go narażać. A później… Później musiała dojść do siebie i zresztą małej poczwarki nie chciała spuścić z oka. Shikarui… Shikarui miał okazje sobie pobiegać. Udać się do Ryuzaku, czy na inne misje, kiedy ona zajmowała się maleńkim dzieckiem i teraz… TERAZ nie zamierzała przepuścić okazji. To ona miała się wyszumieć.
- Chyba musisz być bardziej konkretny – no dobrze, przejście tunelem było prostą częścią tego planu. To było akurat jasne. Ale co dalej? JAKA pułapka w tunelu? Jak Shikarui to sobie wyobrażał? Jak szeroki był tunel? Co chciał tam robić? Bić się pod ziemią? Ona by sobie poradziła w razie kłopotów, ale Shikarui…? - Chcesz zastawić pułapkę *W* tunelu? Jaką i w jaki sposób? Co to ma na celu? Czy może wolisz, żebyśmy *MY* zastawili pułapkę będąc w tunelu, ale pułapka miałaby być na zewnątrz? - zastanawiała się na głos, żeby Shikarui miał okazję uczepić się jej słów i powiedzieć dokładnie o co mu chodziło i co miał na myśli. Mogło się wydawać, że na co dzień czyta mu w myślach, ale wcale tak nie było. Nie czytała w myślach. Po prostu bardzo dobrze go znała i bardzo dobrze się rozumieli. Ale czasami, kiedy Shiki stosował takie astronomiczne skróty myślowe, nawet ona miała problem. - Mogę ich zamknąć, ale musieliby być przez chwilę czymś zajęci. No i… to też jak sobie wyobrażasz? Mogę zamknąć wejście do tunelu jak do niego wbiegną, mogę próbować ich odgrodzić, ale my też będziemy wtedy narażeni, Shikarui – Na te krótkie zdania Shikaruiego ona miała kilka pomysłów, a to były tylko te, które przyszły jej do głowy ot tak, teraz, na szybko. Ile by wymyśliła, gdyby się chwillę zastanowiła? Nie chodzi o to, że była jakimś geniuszem, bo nie była, tylko o to, że pomysł Shikiego był… niedokładny. I, co się rzadko zdarzało, nie do końca wiedziała co miał teraz na myśli mówiąc o pułapce. - Mogę zrobić wiele rzeczy. Możemy się nawet przejść dookoła całego obozu i mogę ich wszystkich uwięzić, tylko po co?
autor: Asaka
20 kwie 2021, o 22:56
Forum: Daishi
Temat: Szlak transportowy
Odpowiedzi: 183
Odsłony: 20784

Re: Szlak transportowy

Nie wchodziło w ogóle w grę to, że staruszkowi miałby się coś stać. Był ich zleceniodawcą, a tak się składało, że Sanada nie brali zleceń za darmo – choć cena nie zawsze była materialna. A i dziadek obiecał, że coś będzie dla nich mieć, ceny nie chciał jednak ustalać przed dowiedzeniem się jak trudna będzie to misja. Martwi nie płacą, zresztą… Asaka wyobrażała to sobie tak, że ona i Shikarui pójdą załatwić sprawę, a Shibusawa sobie po prostu poczeka w ten czy inny sposób. Tak czy siak – jej zadaniem było chronić tego, który zleca robotę, była to sprawa klarowna jak woda w jeziorze, obok którego wybudowali dom.
- Nie jestem początkujących medykiem i lubię wyzwania – skwitowała jeszcze prosto w odpowiedzi na zgodę Takayi. Bo dla niej to też była świetna okazja, by podszkolić umiejętności medyczne – każdy przypadek był warty doświadczenia. No… prawie każdy.
Jeśli Shibusawa potrzebował przerw w marszu, albo gdy skorzystał z ramienia podsuniętego przez Shikiego, to Asaka chętnie z tych przerw korzystała, by na moment usiąść gdzieś w trawce czy na innym kamieniu, albo rozejrzeć się po okolicy. Niby znała Daishi jak własną kieszeń, wychowała się tutaj w końcu i często zapuszczała na różne wędrówki po okolicy, ale to nie znaczyło, że znała dosłownie każdy kamień i każdą dróżkę – zwłaszcza tak dziwnie ukrytą i pokrętną jak ta, którą prowadził ich Shiki.
To prawda – teraz łatwo jej było kogoś polubić. Byli ludzie, którzy łatwo do niej trafiali, ale to też dlatego, że kunoichi z góry nie zakładała, że ktoś jest zły. Niektórzy byli po prostu… Pogubieni. Jak ten chłopak bez ręki, którego eskortowali z Watarimono aż do Ryuzaku no Taki. Albo jak… no cóż… jak jej własny, prywatny mąż, który przez te lata znajomości zmienił się nie do poznania. Nie powiedziałaby, że zmężniał, czy wydoroślał, ale po prostu… nauczył się i zrozumiał pewne rzeczy, a Asaka nieskromnie twierdziła, że wiele w tym było jej zasług i cierpliwości do Shikaruiego, który właściwie chętnie poznawał świat, tyle, że wcześniej zapoznano go z nim od bardzo złej strony.
- Że co? – spojrzała na czarnowłosego z powątpiewaniem, kiedy powiedział swoje zdanie, totalnie nieprzepuszczone przez jakikolwiek filtr – ot, co mu przyszło do głowy to wypluł, zupełnie nie tak, jak się powinno mówić. Najzabawniejsze było to, że chyba sam się zdziwił tym co powiedział, i o ile na Asakę nie spojrzał, to ona popatrzyła na niego i w końcowej fazie tego nawet nie zdanio-pytania, po prostu parsknęła. - A więc jednak… Tak myślałam – mruknęła pod nosem. Więc to babsko nieprzypadkowo było przywódcą tego dziwacznego zgrupowania czczącego jakiegoś równie dziwacznego kozła. - Czyli pięć osób włada chakrą… - myślała szybko i w tym zamyśleniu spojrzała się w niebo, ale na nic konkretnego. Po prostu się zastanawiała. - I setka cywili… Wpadnięcie tam i rozwalenie wszystkiego jak leci nie wchodzi w takim razie w grę – byli w Daishi a ci ludzie byli daishynczykami. Kogo jak kogo, ale swoich rodaków mordować za nic nie zamierzała. - Shiki, nie ależ ją drażniło że ten artefakt i imię jej męża brzmiały właściwie tak samo.- Czekanie do nocy też jest problemem. Ja po ciemku nie widzę zupełnie nic. Trzeba ich wywabić, żeby się w piątkę nami zajęli, a cywili zostawić. Jak przywódca padnie, to i morale padną, wtedy można powiedzieć, że przejmujemy to miejsce i zabrać ten kryształ – to ona miała się wyszumieć, ale nie zamierzała tego robić bezmyślnie. Bo i nie zamierzała swojego dziecka zostawiać bez rodziców. - Może trzeba im posłać strzałę z wiadomością, taką dobitną, żeby ich wypłoszyć, albo żeby się cywile pochowali przynajmniej?
autor: Asaka
17 kwie 2021, o 21:22
Forum: Piszemy o wszystkim!
Temat: Złote cycaty
Odpowiedzi: 150
Odsłony: 11875

Re: Złote cycaty

Wstawiam te śmieszniejsze zwierzątka z zabawy Wielkanocnej na pamiątkę ♥
Obrazek

Wyszukiwanie zaawansowane