Znaleziono 460 wyników

autor: Suzu
24 sty 2019, o 23:11
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Szpital
Odpowiedzi: 137
Odsłony: 14373

Re: Szpital

Suzka podrapała się po głowie. Szybki lot sprawił, że i tak każdy z jej zielonych kosmyków sterczał w inną stronę, nadal jednak zdołała wnieść w nie jeszcze trochę nieładu. Naturalny talent.
- Ja jestem Doko, a jakoś wszędzie rzucam się w oczy. Poszłam na ramen do Shigashi to mnie w jakieś morderstwa mafiozów prawie wrobili. Dobre czasy - z pewną tęsknotą wspomniała kłótnie z kapitanem tamtejszej straży, właściwie to powinien był ją zamknąć już za samo pyskowanie.
Ale też nie mogła odmówić Kuroiowi racji, Ichirou nie tracił ani chwili. Ledwie dotarli, od razu pognał ku Jou, pozostawiając ich samych. W sumie zawsze tak było, ciągle tylko praca i praca, karierowicz przebrzydły. I co z tego miał? Jeszcze więcej obowiązków i jeszcze mniej wolnego czasu, a na osłodę chyba tylko ta sława właśnie. Nie miała jednak zamiaru go oceniać, to było jego życie i jego ambicje, przecież nie wypruwałby sobie flaków w ten sposób, gdyby nie dążył do jakiegoś celu czy marzenia. Gdyby był osobą obcą, wzruszyłaby ramionami i zapomniała o jego przypadku w ciągu pięciu sekund. Lubiła interesujących ludzi, a ktoś, kto nigdy nie miał na nic czasu, raczej nie dawał się od tej strony poznać.
Zmarszczyła nos. Awans za to, że nie zdołała uratować swojego towarzysza?
- Jak będzie trzeba, to opowiem co widziałam. Ale generalnie to mnie tam nie było i raportu składać nie zamierzam. Do mojej grupy przeniknęli wrogowie i pod barwami rebelii mordowali mieszkańców. Nie bardzo jest się czym pochwalić - wyjaśniła, bo prawdopodobnie pozostałe zespoły nie miały nawet pojęcia, jak bardzo kulawa była organizacja tego wywrotu - To właśnie jest mój talent. Zawsze coś idzie nie tak.
Niby wypominała Numie, tymczasem sama nie była lepsza, może nawet mógł się od niej czegoś nauczyć w kwestii pakowania się w tarapaty.
- No to ja nie wiem, nie ma co zgadywać. Wychodzi na to, że Haretsu to gadziny - wzruszyła ramionami, zajmowanie się sprawą, której i tak nie mogli wyjaśnić, specjalnie jej nie angażowało.
Zeskoczyła na podłoże, spoglądając ponuro na wejście do szpitala. Znajome, ale nie niosło pokrzepienia. Zacisnęła dłonie w pięści i powoli wypuściła z płuc powietrze, zbierając się do przykrego obowiązku. Upewniła się jeszcze, że Kuroi jest z nią, a jego piasek nadal utrzymuje spalone ciało.
- Gotowa. Chodźmy. - mruknęła, posyłając Numie krótkie spojrzenie - Jak chcesz to poczekaj na nas. Jak wyjdziemy i cię tu nie będzie to nie będziemy cię szukać.
Nie byli za niego w żaden sposób odpowiedzialni, a on nie był więźniem, wbrew temu, co chyba częściowo sobie wkręcił. Był wolny i mógł na własną rękę odkrywać wszystkie cuda, jakie Kinkotsu miało do zaoferowania. Albo poczekać. Suzu pchnęła ciężkie drzwi i weszła do wnętrza wypełnionego ziołowym zapachem medykamentów. Od razu skręciła w mniejszy z korytarzy, aż trafiła przed szeroką ladę, za którą znudzony mężczyzna spisywał coś na kawałku papieru. Zadał kilka pytań, dał formularz do wypełnienia, bo trzeba było dokonać swoistej rejestracji ciała. W ramach współpracy z lalkarzami sami dadzą im znać, by odebrali ciało, dodał też, że ktoś może na dniach odwiedzić dziewczynę by dopytać o szczegóły śmierci. I tyle. Z pokoju obok wyprowadził osadzone na kółkach nosze i polecił Kuroiowi złożyć na nich ciało, potem zniknął z nimi w tym pokoju i sprawa została zakończona. Suzka stała jednak dalej, gapiąc się tępo na zamknięte drzwi.
- Potrzebuję techniki, która przywraca umarłych do życia - szepnęła cicho, załamana.
autor: Suzu
23 sty 2019, o 22:26
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Droga główna na uboczu.
Odpowiedzi: 167
Odsłony: 20497

Re: Droga główna na uboczu.

Gdy Suzka rok temu wyruszała z Kinkotsu w swoją wielką podróż, spodziewała się, że wróci radosna i nasycona cudami zielonego kontynentu. Powrót miał być tryumfalny i radosny, ale taki nie był. Właściwie nie czuła nic, kiedy minęli wreszcie mury i zaczęli lecieć ponad znajomymi dachami budynków z piaskowca. Czy była jakaś pieprznięta? Bardzo możliwe. W zmęczeniu, żałobie i bólu nie całkiem zagojonej rany, okoliczności zdecydowanie nie sprzyjały poznawaniu nowych ludzi. Prawdą jednak jest to, że Kuroi był "swój", nawet pomijając jego znajomość z Ichirou. Przelot na jego chmurce wydawał się zupełnie naturalny, inaczej niż przy glinianym tworze Shinsa, na który się ostatecznie nie zdecydowała. Najbardziej naiwna pośród Sabaku czegoś się w tym Kozan jednak nauczyła.
- Więc chodź ze mną. Chcę z nim być do końca. - to nie był dobry temat do licytowania się, a chociaż Suzu doceniała wsparcie Kuroia, nie mogła tam po prostu się kimś wyręczyć.
Zaskoczył ją też swoją rangą. Nigdy nie przejmowała się tym, co wypada, nie przeszkadzał jej doko w tym wieku. Zawsze jednak wydawało jej się naturalne, że umiejętności się docenia. Jakim cudom na dnie hierarchii znajdywał się ktoś, kto tak dobrze władał piaskiem? Jego chmurka leciała z szybkością, o jakiej zielonowłosa mogłaby tylko pomarzyć, a przecież już z Arashim przebąkiwali powoli, że może i pora odezwać się do liderów w sprawie awansu.
- Jednak szkoda, że Ichirou ci tego Naohiro nie oddał. Moglibyśmy się śmiać, że Doko z klanu Sabaku nawet liderom wklepują - krzywy uśmiech wypłynął na jej zmęczoną twarz - Pewnie teraz czeka cię awans.
Trochę się wyłączyła, gdy Kuroi podpytywał Numę dalej. Nie to, że sama nie była zainteresowana, zmęczenie jednak robiło swoje. Zbliżali się też do szpitala, a to utrudniało jej błądzenie myślami w rejony mniej związanych z tragedią spraw. Po prostu słuchała, nie analizując, a słowa w większości wypadały potem drugim uchem i ginęły w pędzie powietrza. Dopiero wspomnienie Kami no Hikage wybudziło ją z tego letargu, jak impuls elektryczny przebiegający po ciele.
- Moja znajoma tam była... Wygląda na to, że ty to chyba lubisz kłopoty. Lepiej ich unikaj w Kinkotsu, bo tutaj nie lubi się ani obcych, ani problemów. - poradziła mu, właściwie szczerze, po czym zdumiała się kolejnymi słowami Kuroia - Jaszczur? Nie jestem wielkim znawcą Tsurai, ale w walce ze mną żaden Haretsu nie zmienił swojej formy, jeden tylko pokrył się jakby zbroją z kamienia. A może to był Dohito? Wszyscy się tam ze wszystkimi bili, trudno powiedzieć... - westchnęła ze zrezygnowaniem, wracając do wydarzeń z Tsurai.
Wtedy, w walce, czuła się mocna. Ciężko pojąć, jak to wszystko mogło się aż tak popieprzyć. Akurat znaleźli się w okolicy szpitala, dziewczyna przygotowała się więc do lądowania, ostrożnie, bo rana pod obojczykami nie pozwalała jej szaleć. Wypoczęła jednak dostatecznie, by pewnie stanąć na nogach pod słońcem Atsui.

[zt Suzu, Numa i Kuroi]
autor: Suzu
22 sty 2019, o 18:18
Forum: Rozliczenia PH
Temat: Rozliczeniówka Suzu
Odpowiedzi: 30
Odsłony: 1064

Re: Rozliczeniówka Suzu

autor: Suzu
22 sty 2019, o 18:10
Forum: Wydarzenia
Temat: "Wolność i Zemsta" - podsumowanie eventu!
Odpowiedzi: 6
Odsłony: 558

Re: "Wolność i Zemsta" - podsumowanie eventu!

<notlikethis> <notlikethis> <notlikethis>
Pewnie się przy tym uśmiałeś xD Moja postać Kurokiego to nawet po evencie wspominała z nadzieją, że przeżył xD
Zakończenie eventu jest świetne, rzeczywiście skleja w spójną całość te elementy, które wcześniej wydawały się słabo przemyślane albo motywowane pośpiechem. Strasznie mi szkoda, że żaden z poznanych tam NPC nie przeżył (ten typek z łomem skradł mi serce, łucznika też mi szkoda). No, poza Kurokim. Mam nadzieję, że Suzka dowie się kiedyś prawdy o nim <notlikethis>

Klimatycznie było bardzo fajnie, poczucie zagrożenia z każdej strony wkręciło się samoistnie. Miałam wrażenie, że event jest trochę za długi biorąc pod uwagę zużycie chakry na kolejnych i kolejnych, i jeszcze kolejnych przeciwników, ale to też specyfika Sabaku, tanio się nie bawimy. Seido mnie rozczarowało :c Myślałam, że jestem lepiej przygotowana do prowadzenia długich starć.

Mam mieszane uczucia z powodu NPC. Ta dziwna parka, mięśniak z łomem i drobniutki medyk, który dostał nawet przedstawiający go obrazek. Byli na tyle specyficzni, że coś po prostu musiało być z nimi więcej, tymczasem zwyczajnie zginęli, gdy w kolejnej turze pojawili się kolejni npc? Mam takie poczucie sztucznie zakończonego wątku.

Ciekawa jestem, czy Kuroki poprowadziłby nas w jakąś zasadzkę gdybyśmy z Arashim nie oddalili się od naszej grupy zaraz po rozpoczęciu. I jak ludzie po rewolucji podeszli do nosicieli czerwonych płaszczy, cała wina po prostu spadła na Dohito?

Araś ;(
autor: Suzu
22 sty 2019, o 03:50
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Droga główna na uboczu.
Odpowiedzi: 167
Odsłony: 20497

Re: Droga główna na uboczu.

To nie była sytuacja, w której wystarczyło posłużyć się z góry napisanym scenariuszem. Przekazać wieści o nieszczęściu, klepnąć dwa razy po ramieniu i odejść - to jedno. Wówczas zapewne sprawdziłyby się wypowiedziane przez Ichirou słowa, nawet jeśli były dość banalne. W trudnych chwilach ludzie łatwiej przyswajali proste słowa. Suzu nie udawała się jednak do domu Rindou jako urzędnik czy kurier, łączyła ich wspólna krew i wspólna strata. Wspólna żałoba. Będą chcieli usłyszeć wszystko ze szczegółami, dziesięć razy, a potem znowu i więcej. Mimo wszystko jednak Ichirou zawarł odpowiedź najbardziej trapiącą kwestię - nie było żadnego czerwonego płaszcza.
Czy Suzka była taka dojrzała? Wątpliwe. Mieli jednak za sobą długą drogę, a ona przez ten czas wylała tyle łez, że pewnie groziło jej już odwodnienie. Bolała ją głowa od płaczu, rana rwała pod bandażem, była zmęczona psychicznie i fizycznie, a do tego dochodził brak chakry. Od czasu do czasu zasypiała, zawsze jednak były to krótkie, nieprzyjemne drzemki, w których cofała się do wieży z piaskowca.
I choć zwykle nie przeżywała specjalnie zjawiska określanego "wyrzutami sumienia", teraz natrętna myśl wracała do niej za każdym razem, gdy usiłowała jakoś objąć głową sytuację. Dlaczego ona żyje, jeśli on zginął? Dlaczego nie zginęła z nim? Dlaczego nie mogła zginąć, by żył on...?
Na natrętne myśli Suzu znała tylko jedno remedium - gadanie. Uwielbiała paplać, także bez sensu, szczególnie w chwilach wyjątkowego stresu (choć ten raczej jej się nie zdarzał) czy w obliczu problemów. Nie znaczyło to wcale, że wszystko jest w porządku. Nic nie było! Słowa płynęły jednak same, a ona czuła frustrację przez fakt, że bardziej martwili się o nią niż przejęli śmiercią zielonowłosego. Żaden z nich właściwie go nie znał, głowa niby to rozumiała, ale serce?
- Od dzisiaj. Tak mnie w Kōzan rozbawili - odburknęła ponuro, jeśli chciał ją pocieszyć to raczej odnosił odwrotny skutek - Jak chcesz się dobrze rozerwać to tylko tam.
Omal się nie rozbeczała po tych słowach, ale Ichirou zdecydował się ewakuować, zniknęło więc niepotrzebnie rosnące w powietrzu napięcie. Suzka zamrugała kilka razy, powstrzymując cisnącą się do oczu wilgoć. Swą uwagę skierowała na pozostałych obok Kuroia i Numę. Nie do końca rozumiała, co dowodzący piaskiem miał na myśli przez skalę działań, ale rozumiała niechęć do przywłaszczania sobie cudzych zasług. Niekoniecznie dzielili przy tym to samo spojrzenie na sprawę, ale to już nie było ważne. I co miał na myśli mówiąc o jaszczurce? Zbyt zmęczona chyba była na to wszystko.
- Suzu. Jak mnie zostawisz pod szpitalem to już sobie poradzę. To nie może być takie trudne - silna i niezależna kobieta pustyni, szkoda tylko, że nie była tak twarda gdy nieszczęściu dało się jeszcze zapobiec.
Pozostawał jeszcze ich przypadkowy pasażer, który zaskoczył ją trochę własną wyobraźnią. Niewolnik, jaki niewolnik? Właśnie uporali się z ostatnią ostoją niewolnictwa na pustyni, a tu takie coś. Chociaż, co innego trzymać pod butem cały klan, co innego utrzymać na łańcuchu pojedynczą osobę. Może nawet i znalazłaby się osoba, która chciałaby ciemnowłosego przygarnąć. Bez możliwości odmowy.
- Mnie się wydajesz grzeczniutki, pewnie szczytem twojej złośliwości byłoby sikanie do piwa. Masz chociaż jakieś imię? - zapytała, a po ostatnich słowach Kuroia podrapała się ze smutnym namysłem po głowie.
Pominęła fakt spokrewnienia z Ichirou, bo nie musiał tego wiedzieć. Ludzie wtedy zaczynali być niepotrzebnie uprzejmi albo przeciwnie, niemili. Patrząc po ich wcześniejszej wymianie zdań, Kuroi nie przepadał za Asahim. Chociaż, ona wcale nie zareagowała lepiej, a przecież zależało jej na kuzynie. Pokonał Naohiro, niby bohater, ale zdołał wszystkich wkurwić po drodze. Pięknie, prawda? Mniejsza jednak o to, jakie budził w innych emocje. Suzka nie chciała przebywać w cieniu sławnego krewniaka, miała dostatecznie własnej energii i charakteru, by nie ograniczyć się do bycia "kuzynką Ichirou".
- Myślę, że mogę się nazwać najbardziej wesołą Dōkō z Atsui. Typ mi chyba wyciął uśmiech od ramienia do ramienia, to będzie piękna blizna. - nie wiedziała, jakiej właściwie odpowiedzi od niej oczekiwał, ale paplanie samo w sobie było przyjemniejsze, niż myślenie nad niedawnymi wydarzeniami - Opowiedz lepiej, jak zginął Naohiro. Bardzo był silny?
autor: Suzu
20 sty 2019, o 18:15
Forum: Kinkotsu (Osada Rodu Sabaku i Maji)
Temat: Droga główna na uboczu.
Odpowiedzi: 167
Odsłony: 20497

Re: Droga główna na uboczu.

Lecieli więc we czwórkę - dowodzący piaskiem Kuroi, Ichirou, Suzu i zabrany przez nią przypadkiem Numa, zbyt onieśmielony chyba, by jakoś wyraźniej zaznaczyć swoją obecność. Zielonowłosa nawet nie zdawała sobie sprawy, że ciągle trzyma go za rękę, oddając ten krzepiący gest, którym ją obdarzył jeszcze na dole. Prawdę mówiąc w ogóle nie za bardzo zdawała sobie sprawę z czegokolwiek, skupiona na własnych wspomnieniach. Nie, nie rozpamiętywała po to, by jątrzyć rany własnego serca. Analizowała. Szukała odpowiedzi na proste pytanie - dlaczego? Prostej odpowiedzi jednak nie znajdywała. Wiedziała tylko, że nie doszłoby do tego, gdyby był silniejszy. Albo gdyby większą siłę miała chociaż ona. Ludzie mówili ładne słowa, ale jak przychodzi co do czego, liczy się tylko to.
Nieśli też ze sobą ciało, spalone, czarne, niemal bezwłose, choć resztki zieleni ocalały tu i tam. To już nie był Arashi, jej wesoły kuzyn, z uśmiechem podchodzący do każdego problemu. Ciało to tylko ciało. Chciała jednak, by spoczęło pośród rodzinnych piasków Sabishi, by zakończył swą podróż, wracając do domu. Nie weszła w słowo Ichirou, bo wyraził wszystko - ich medycy przygotują wszystko do jego ostatniej podróży. Ona sama nawet nie byłaby zdolna jeszcze ruszyć się do Sabishi.
- Co ja mam powiedzieć jego rodzicom? - zapytała, bo sama nie umiała sobie na to odpowiedzieć - O tym przewrocie, o czerwonym płaszczu... Co ja mam powiedzieć?
Wydawało jej się oczywiste, że nikomu, nigdy, nie przyzna się do noszenia płaszcza terrorysty. To byłoby niebezpieczne i głupie, należało do czynów, które trzeba było pogrzebać w dalekich odmętach pamięci. Rodzice zasługiwali jednak, by wiedzieć. Ale czy chcieli usłyszeć coś takiego? Nikt poza osobami noszącymi podczas rebelii maski nie wiedział, jak bardzo ich obecność została zdemonizowana przez działania przeciwnej frakcji, która z radością ubrała się w ich barwy. Czerwone płaszcze miały stać się znienawidzonym symbolem terroru.
Dopiero teraz zaczęły do niej docierać zasłyszane wcześniej informacje. Ichirou zabił Naohiro. Normalnie domagałaby się opowieści, ale na razie po prostu przyjmowała wszystko do wiadomości, nie wartościując. Teraz, gdy przeszedł jej szał, była po prostu zmęczona i otępiała. Słuchała. I dopiero gdy została ostrożnie zapytana o swój stan, zdała sobie sprawę, że wszyscy muszą się o nią mniej lub bardziej martwić.
- Trzymam się. Jak zawsze w formie, złego diabli nie biorą - wysiliła się na żywszy ton, ale nie było w nim radości - Nawet udało mi się kogoś porwać. Teraz mogę zażądać okupu i sprawić sobie nową gurdę. Hej ty - odezwała się do Numy, który nie zdołał jej się wcześniej przedstawić - Daleko masz do domu?
Generowanie problemów zawsze wychodziło jej najlepiej, nawet wtedy, gdy zupełnie nie miała takiego celu. Żadne z nich właściwie Numy nie znało, a i ona nie była pewna, jak znalazł się z nią na jednej chmurce. Znała jednak siebie na tyle, by w pierwszej chwili spodziewać się własnej winy. No bo co miałby tutaj szpiegować, i to tak jawnie...?
- Czekaj, pokonałeś Naohiro? - oprzytomniała trochę bardziej, po czym skrzywiła się, jakby zjadła coś bardzo niedobrego - To świetnie. Ale też trochę źle. Już i tak jesteś za sławny, nigdy cię złapać nie można. Może byś oddał Naohiro... - dopiero teraz zdała sobie sprawę, że nie zna imienia drugiego z Sabaku - miłemu kuzynowi, a sam zabrał za ważniejsze rzeczy?
Cień uśmiechu pojawił się na jej zmęczonej twarzy, choć wbrew wypowiedzianym słowom, pełna była podziwu. To nie było bylejakie dokonanie, chyba nawet otwierało mu bramkę, by został kiedyś liderem całego rodu. Pomimo bezbrzeżnego bólu, w jej serduszku znalazło się trochę miejsca dla dumy z osiągnięć krewnego. Kto wie, może nawet ocalała dlatego, że udało mu się to zakończyć?
autor: Suzu
19 sty 2019, o 02:50
Forum: Lokacje
Temat: Dzielnica Południowa [LOKACJA EVENTOWA]
Odpowiedzi: 67
Odsłony: 7976

Re: Dzielnica Południowa [LOKACJA EVENTOWA]

Mogło się wydawać, że krzykiem swym rzuca wyzwanie rzeczywistości, z którą tak bardzo nie chciała się zgodzić. Której nie chciała widzieć. Której pragnęła spuścić solidny wpierdol. Och, gdyby tylko ściany mogły się skruszyć jeśli tylko włoży się w krzyk dostatecznie dużo silnych emocji! Suzu próbowała, choć bezskutecznie. Ale tym, co ją w końcu otrzeźwiło, nie był brak sił. Był ból. Bardzo rzeczywisty i bardzo pilnie domagający się reakcji, promieniujący z rany przy ramieniu. Wrzask urwał się nagle, dookoła zapadła dźwięcząca w uszach cisza.
Przez mętną kurtynę łez Suzu spojrzała na ciemnowłosego chłopaka, który nie znajdując słów, postanowił gestem okazać swoje współczucie i pragnienie ulżenia jej cierpieniu. Szkoda trochę, że zapomniał o bandażu opasującym górną część jej korpusu aż po szyję. Nie dla dekoracji on tam był, kolego. Znacznie lepiej przyjęła obecność Numy, który po prostu wziął ją za rękę.
- Shins, to boli - była mu wdzięczna za ten gest, ale też nie należała do mashochistów, toteż wysunęła się z jego ramion zdecydowanym ruchem, trochę tylko niezgrabnym z powodu bólu - Ja... ja... nic... mi nie... jest...
Grube krople łez oderwały się od jej policzków i zanurzyły się w popiele, który grubą warstwą pokrywał podłoże z piaskowca. Słyszała Numę, którego łagodny głos był niemal jak głaskanie po głowie. Mylił się, ale nie chciała mu tego tłumaczyć. Suzu znała się ze śmiercią bardziej niż by chciała, a to nie był pierwszy przewrót, jaki dane jej było oglądać. Ile miała lat, gdy zaatakowano Sachū no Senjō? Nie była radosna dlatego, że nie znała bólu. Przeciwnie. Była radosna dlatego właśnie, że poznała ten smak za dobrze. Nie odpowiadał jej.
I trochę też dlatego, że obok był ktoś z takimi samymi gwiazdami w oczach. Również zielonych.
Ścisnęła dłoń Numy. Nie w podzięce. To on otworzył jej oczy na fakt, że wszyscy wokół potrzebowali pokrzepienia. A Shins? Ciągała go ze sobą, a powinien teraz przecież dowiadywać się, jak z jego bliskimi, przyjaciółmi, sąsiadami... Nabrała w dłoń piasku i wyciągnęła ją do przodu, zaciśniętą w pięść. Ziarenka uciekały między jej palcami, opadając na spalone ciało.
- Zrobię wszystko... by synowie i córki pustyni... nie ginęli już w bojach między sobą - oznajmiła drżącym, ale zdecydowanym głosem, zapisując ten moment głęboko w swoim sercu - Przysięgam ci to, Arashi. Obserwuj mnie, dobra? Tylko uważnie. Jak coś przegapisz to skopię ci tyłek... - głos jej się załamał, a resztka piasku wypadła spomiędzy piasku.
Ręka jej opadła, ale cisza nie trwała wcale długo. Niemal natychmiast dotarł do niej nowy głos, z góry, z powietrza. Nie musiała się odwracać by rozpoznać Ichirou. I chyba nie musiała też niczego tłumaczyć. Z piasku, który wsunął się za nią do pomieszczenia, uformowała chmurkę. Zupełnie jednak zapomniała, że przez cały ten czas drugą ręką ściskała dłoń Numy. Do niego należało wyrwanie się, no chyba, że miał ochotę kontynuować podróż z nią. Suzu w tej chwili nie przejmowała się specjalnie innymi ludźmi. Próbowała, ale własna tragedia po chwili znów pochłaniała ją bez reszty.
- Do zobaczenia.
Podleciała w górę, z Numą czy bez. Zapłakana, zasmarkana i bezradna, w dodatku zbryzgana krwią tu i tam, w bandażach kryjących korpus i ubraniu sztywnym od krwi. Z niepasującą do tego wszystkiego wiewiórką na głowie. Wiele przeszła tego dnia, ale to było nic w porównaniu z chwilą, gdy znalazła spalone ciało zielonowłosego. Spojrzała na obu Sabaku, zapominając właściwie, że nawet nie zna tożsamości drugiego krajana.
- Nie mam chakry. Weźmiecie ciało? Tu nie czekają go dobre sny... - poprosiła po prostu i jeśli trzeba było, nakierowała ich piach na odpowiednią osobę.
Gdy odlatywali, długo patrzyła na pozostawianą w tyle wieżę. Wspominała nie tylko Arashiego, ale wszystkich, którzy stracili tam życie, włącznie z osiłkiem od nieludzko wielkiego łomu. Niewiele brakowało, by i ona podzieliła ich los. Pozostawało mieć nadzieję, że przynajmniej samo Tsurai czekała przez to metamorfoza w coś, co miało przyszłość. Historia przewrotów na pustyni wyraźnie pokazywała, że obecny system nie budował niczego trwałego.

[zt Suzu, Kuroi i Ichirou]
autor: Suzu
18 sty 2019, o 19:49
Forum: Lokacje
Temat: Dzielnica Południowa [LOKACJA EVENTOWA]
Odpowiedzi: 67
Odsłony: 7976

Re: Dzielnica Południowa [LOKACJA EVENTOWA]

Poznali się lata temu, kiedy Sabaku przegrali w walce o Sachū no Senjō i zmuszeni byli do poszukiwania schronienia w osadzie rodu Ayatsuri. Młodziutka uchodźczyni o zielonych włosach na każdym kroku była tam podejrzewana o przynależność do lalkarskiej rodziny Rindou, a w miarę poznawania się odkryli, że faktycznie łączy ich ta sama krew. Jeżeli czasem niedostępny Ichirou był dla dziewczyny jak starszy brat, to Arashi przypominał bardziej bliźniaka, nie zawsze z tym samym zdaniem, ale zdecydowanie zawsze po jej stronie. Uzupełniali się, dzielili wszystkim i nie mieli przed sobą żadnych sekretów. Wpakowała się w kłopoty? To ją z nich wyciągał. Chciał iść na Mur? To Suzu pakowała już plecak. Od początku do końca stanowili dla siebie bezwarunkowe wsparcie i kunoichi nie mieściło się w głowie, że to mogło się skończyć w ten sposób. Tak nagle. Tak definitywnie.
Nie od razu zdała sobie sprawę z ucisku na ramieniu. Dotarł do niej przez ból, w końcu górną część tułowia miała obandażowaną, by skryć częściowo tylko podgojoną ranę między szyją i klatką piersiową. Chciała położyć rękę na tej dłoni i poczuć jej ciepło, ale wszystko jej się pomieszało. Jedna z macek piasku nakryła jego dłoń, tak samo lekko, jak uczynił to on. Z bezbrzeżną rozpaczą popatrzyła mu w oczy, nie mówiąc nic. Galopada myśli pędziła przez jej głowę, ale nie była w stanie wypowiedzieć czegokolwiek. Wzrok przeniosła na Numę, jak spodziewała się, że może on będzie w stanie coś poradzić, zna jakąś sztuczkę, technikę, magiczne zaklęcie, cokolwiek, co przywróci spalonemu ciału skórę, kolory i życie.
Oczywiście nie zauważyła jeszcze Ichirou i jego kompana na niebie. Czuła się jak we śnie, a tam nie istnieje nic, na co się nie popatrzy. A potem... Bez żadnego ostrzeżenia, z jej gardła wydarł się głośny wrzask. Straszny, przeraźliwy, przeciągły okrzyk bolącego serca, który wypełnił okolicę.
autor: Suzu
17 sty 2019, o 23:39
Forum: Lokacje
Temat: Dzielnica Południowa [LOKACJA EVENTOWA]
Odpowiedzi: 67
Odsłony: 7976

Re: Dzielnica Południowa [LOKACJA EVENTOWA]

Tak po prawdzie to im bliżej byli, tym mniej dziewczyna przejmowała się obecnością swoich towarzyszy. No tak, coś tam do nich mówiła jeszcze, w końcu papla z niej była urodzona, ale to schodziło na dalszy plan. Wracały wspomnienia, bardzo świeże przecież, a jakby z odległego snu. Bardzo nieprzyjemnego snu. Najgorszy był jednak fakt, że nie wyśniła niczego, to sama rzeczywistość miała za chwilę odkryć zaistniałą tragedię przed zielonowłosą.
- A co to jest sensor? - zapytała niezbyt przytomnie, normalnie pewnie skojarzyłaby z tym, co pokazała jej kiedyś Inoshi, gdy siedziały we dwie pod toaletą domu Hikariego - Brzmi jak coś naprawdę super.
Przekroczyła próg wieży, stąpając ponad resztkami spalonych drzwi. Sama ściana miała się nieźle - nawet potężne ładunki wybuchowe nie potrafiły jej naruszyć. Ale tylko ściana była w porządku. Poza tym w porządku nie było nic. Wzrok dziewczyny padł na poczerniałe szkła spalonych gogli na głowie jednego ze spalonych ciał.
Czas jakby się na chwilę zatrzymał. A może to serce? Oddech? Piach za Suzu uniósł się ciężko - i nie tylko ten "własny", przyswojony, pełznący pod jej nogami z braku gurdy. Nieświadomie zebrała po prostu wszystko, co walało się pod nogami na placu, niby nie była to gruba warstwa, ale ziarenko do ziarenka, gruda do grudy... piach wsunął się do środka kilkoma grubymi mackami i ostrożnie, bardzo delikatnie, wydobył na zewnątrz zwęglone ciało jej kuzyna. Rizu zsunęła się na jej ramię, ale szybko zawinęła rudy ogonek i cofnęła się od źródła nieprzyjemnego zapachu. A Suzu... stała w wejściu do wieży, z rękami bezradnie opuszczonymi wzdłuż ciała, z oczami pustymi jak bezgwiezdna noc. Tylko piasek, ten trzymający ciało i ten wspinający się po jej plecach, podrygiwał wciąż, jakby nieświadomie uwalniała niewłaściwe ilości chary. Aż dziwne, że całą pustynią za murem po prostu nie wstrząsnęło. Powinno.
autor: Suzu
17 sty 2019, o 22:01
Forum: Lokacje
Temat: Dzielnica Południowa [LOKACJA EVENTOWA]
Odpowiedzi: 67
Odsłony: 7976

Re: Dzielnica Południowa [LOKACJA EVENTOWA]

Gliniany ptak nie był dla Suzu taką nowością, jak jej własna chmurka dla obu przypadkowych kompanów. Nie ulegała chwili, by pościgać się dla przyjemności z ciemnowłosym Shinsem, tak naprawdę jej lot był bardzo ostrożny. Nisko ponad dachami, by nie rzucać się w oczy, ale dostatecznie szybko, by nie tracić niepotrzebnie czasu. Jeszcze nie całkiem dotarło do niej, że walki się skończyły, osada wyglądała wciąż tak samo tragicznie, dymy unosiły się pod niebo. Tak jakby zamknęła powieki zaledwie na pięć minutek. Najchętniej w ogóle leciałaby pomiędzy domkami, obserwując teren piaskowym okiem, wolała jednak nie przesadzać ze zużyciem chakry.
- To... chyba tu? - po jej głosie jasne było, że sama pewności jeszcze nie ma.
Rozejrzała się po placu, wypatrując śladów po wybuchu. Najpierw zaatakowana została grupa cywilów, z którymi chcieli opuścić osadę. Rozbiegli się, a za nimi poleciały małe, białe ptaki... Teraz dopiero mogła się przekonać, że nie odbiegli daleko. O dziwo, najdalej dotarł jeden z dziadków, może odłączył się od reszty i impet pierwszego wybuchu do niego nie sięgnął. Kunoichi podeszła do jego poszarpanego wybuchem ciała i pochyliła się, by zamknąć mu oczy do wiecznego snu.
- Tak, to tutaj - odezwała się do Numy i Shinsa, rozglądając się znowu dookoła.
Z zewnątrz nie widziała jednak śladów kuzyna. No chyba nie został w środku? Piach z niepotrzebnej już chmurki pełzł za nią jak gromada dzikich węży, podczas gdy dziewczyna skierowała swoje kroki ku baszcie. Jej drzwi, wyrwane z zawiasów przez osiłka z łomem, spłonęły, wciśnięte siłą wybuchu do środka. Sama wieża z piaskowca raczej nie mogła dać się pochłonąć płomieniom, ogień pożarł jednak wszystko to, co było w środku.
autor: Suzu
17 sty 2019, o 16:21
Forum: Kōzan (Osada Rodów Haretsu i Dōhito)
Temat: Północna Dzielnica
Odpowiedzi: 82
Odsłony: 10625

Re: Północna Dzielnica

No cóż, jego odmowa specjalnie dziewczyny nie zdziwiła. Sama znała mnóstwo ludzi, którzy deklarowali niechęć do słodyczy (zwykle wtedy, gdy właśnie częstowała), choć nigdy nie mogła się temu nadziwić - przecież to była taka wspaniała sprawa, te słodkości. Pod okiem cioci Rindou przeszła nawet intensywne szkolenie, by poprawić swoje umiejętności cukiernicze. Dzięki temu wyglądały ładnie. Smakowały też całkiem nieźle. Tylko ta twardość, przywodząca raczej na myśl segment zbroi, jak to już zauważył głośno Numa... Wyglądało jednak na to, że nowy znajomy potrafił docenić ich smak nawet pomimo pewnej "nieprzystępności", a przynajmniej Suzu wierzyła, że nie kłamałby teraz z grzeczności. Kłamanie z grzeczności to w ogóle jakieś nieporozumienie.
- No właśnie, nie wiesz co tracisz - chrupnęła z zadowoleniem, choć daleko jej było do zwyczajowego, promiennego humorku.
Wiele rzeczy mniej lub bardziej uświadomionych ciążyło jej na serduchu. Nie planowała się z nimi uzewnętrzniać ani robić konkurencji, kto przeżywa sprawę bardziej. Możliwe zresztą, że by to przegrała - a przegrywać nie lubiła. Najlepiej skupić się teraz na konkretach, biadolenie oddając tym, którym nic innego już nie pozostało. A sądząc po pieśni żałosnych jęków unoszącucj się ponad obozem, było ich naprawdę wielu.
- W południowej dzielnicy, przy murze. Była tam taka płonąca wieża - nie wiedziała, jak wiele z nich mogło zająć się ogniem, z pewnością jednak mieli do sprawdzenia skończoną ilość możliwości.
Suzu jednak nie weszła na gliniany twór tak chętnie jak jej anonimowy kolega. Na widok ptaka skrzywiła się wyraźnie, wspominając, jak sama jeszcze niedawno kombinowała by coś takiego wysadzić w powietrze razem z pasażerami. Życie jednak toczy się dalej, a cały klan nie może zostać skazany za konflikt jednostek. Już przypadek Kaguya był błędem, który należało jakoś naprawić, w tej chwili Suzu była tego pewna jak nigdy wcześniej. Na razie jednak nie chciała stawiać stóp na wybuchowym stworzeniu.
- Nie no, nie jest ze mną tak źle, by trzeba mnie było nosić - pominęła fakt, że jeszcze niedawno ktoś ją, nieprzytomną, dostarczył do namiotu medyków.
Niby się nie ruszyła, ale zewsząd zaczął zbierać się piasek, wybierany spod ścian, spomiędzy płyt, z gruzowisk i prostych, pustynnych podwórek. Nie bardzo dużo, tylko tyle, by utworzyć za plecami dziewczyny niewielką, jasną chmurkę. Opadła na nią tyłkiem i siedząc ze spuszczonymi w dół nogami, uniosła się w powietrze. Chakry jeszcze trochę miała, fizycznie też nie było źle, o ile nie musiała się przesadnie ruszać. Miała tylko nadzieję, że widok lotników nie sprowokuje nikogo do ataku. Uniosła się wysoko, ale nie znała miasta na tyle by zorientować się, gdzie tak naprawdę są. To wschód jest czy zachód, a może nadal są w południowej dzielni?
- Tak właściwie to gdzie my jesteśmy? - zapytała, biorąc na ręce trochę zestrachaną lotem wiewiórkę.
autor: Suzu
17 sty 2019, o 14:35
Forum: Kōzan (Osada Rodów Haretsu i Dōhito)
Temat: Północna Dzielnica
Odpowiedzi: 82
Odsłony: 10625

Re: Północna Dzielnica

Grupa ewakuacyjna! Suzu otworzyła buzię, bo dopiero teraz dotarło do niej, że ma do czynienia z członkami rebelii. No tak... w jakim innym celu mieliby się tak po prostu kręcić tutaj, skoro sami nie byli ranni? No, zawsze mogli jak ona, szukać bliskich. Czasami spojrzeniem udawało jej się wyłowić ludzi, którzy z okrzykami radości i ulgi rzucali się sobie w ramiona. Bo to też nie tak, że cała nadzieja została pogrzebana pod gruzami rewolucji. Walkę o przetrwanie mieli za sobą, teraz pora na odzyskanie tego, jeszcze się liczy. A chyba nikt teraz nie miał wątpliwości, jak ustawić własne priorytety.
- Skąd, im więcej tym lepiej. Szukamy mojego kuzyna - odezwała się do Shinsa dziarskim tonem, trochę zgrywając twardą, bo daleko jej było do siły, którą starała się promienieć - I w ogóle to dzięki, doceniam pomoc. Jestem Suzu, a ten, którego szukamy, nazywa się Arashi.
Rozumiała Shinsa doskonale, siedzenie i czekanie naprawdę było męczące. Lepiej się czymś zając, czymkolwiek, ona zaś nie miała wątpliwości, co powinna zrobić. Przyjdzie czas, by poszukać północnej oazy, na razie jednak musiała upewnić się, czy zielonowłosy lalkarz nie został gdzieś tam, ranny i potrzebujący pomocy. Do licha, miała przecież dbać o to, by wrócił cało.
Nie pytała, jak wyglądały sprawy w ich grupie podczas rebelii, tak jak nie podzieliła się przekonaniem, iż tak naprawdę w planowaniu brali udział Haretsu. Po prostu się przeliczyli, bo nie spodziewali się, że ich lider może zginąć. Cała ta rzeź nie była wyłącznie winą Dohito. Trochę to przypominało grę w shogi, którą tak pasjonował się zielonowłosy kuzyn Suzki. Westchnęła mimowolnie.
- Polecam ciastka, sama robiłam - uśmiechnęła się niewinnie, ale Shins nie mógł wiedzieć, że mina ta gościła na jej twarzy tylko wtedy, gdy właśnie szykował się albo miał miejsce jakiś psikus.
Sama wciąż miała w palcach połówkę, bo więcej nie zdążyła jeszcze pogryźć. Wiewióra zawzięcie wgryzała się w swojego herbatnika. Zatrute raczej nie były, a że trochę twarde, kto by się przejmował. Ważne, że były słodkie. No ale jak shinobi to przecież musiał być twardy, na pewno nie ukruszy sobie zęba na głupim, małym ciasteczku... prawda?
autor: Suzu
17 sty 2019, o 11:50
Forum: Kōzan (Osada Rodów Haretsu i Dōhito)
Temat: Północna Dzielnica
Odpowiedzi: 82
Odsłony: 10625

Re: Północna Dzielnica

Suzu Numy nie kojarzyła. Wtedy, w tej karczmie, pełno było bardzo różnych ludzi, i choć sama zapewne wyróżniała się osobliwym kolorem włosów, jak i radosnym trajkotaniem z bliskimi, co bardzo nie pasowało do panującej wewnątrz atmosfery, to Numa jednak w oczy się nie rzucał. Niepozorny chłopak, nawet i teraz Sabaku nie kojarzyła, że właściwie ma do czynienia z shinobi. Po prostu... potrzebowała kogokolwiek. Dziwił ją tylko trochę spokój swojego przypadkowego towarzysza, przywykła jednak do tego, że to ona najbardziej ze wszystkich emanuje emocjami.
A teraz, cóż, daleko jej było do radości. Nawet gdy usłyszała odpowiedź na swoje niezbyt zręczne pytanie. No ale jak miała się odezwać, kluczyć słowami? Bawić w jakieś aluzje, w które nigdy nie była najlepsza? Najlepiej prosto z mostu, choćby trochę bolało. Odpowiedź jednak miała dla niej duże znaczenie, bo dokładnie o to pytała - czy Ichirou powiodło się w forcie? Czy była tu bezpieczna, czy też powinna jak najszybciej zmykać w obawie przed Haretsu, gdyby ci odnieśli tryumf.
- To wystarczy - odpowiedziała z zadowoleniem, nie zwracając uwagi na jego zbicie z tropu.
Może nie była tak wspaniałym człowiekiem jak Numa, poczuła bowiem coś na kształt satysfakcji. Nie takiej prawdziwej, bo gorzka była w smaku i w ogóle nie przynosiła ze sobą radości, ale... cóż, udało się. Wątpliwe, by sami Dohito spodziewali się aż takiego ogromu tragedii, jaka przyjdzie wraz z tym zwycięstwem, pamiętała wciąż minę swojego dowódcy - wyglądał jak człowiek, który sam już nie wie, w którą stronę powinien iść. Ciekawe, czy udało mu się potem wziąć w garść, czy też rzeczywiście poleciał, szukając śmierci. Miała nadzieję, że przeżył. Swój chłop był.
Numa nie skomentował faktu, że jej opowieść nie brzmiała najlepiej dla poszukiwanego. Była mu za to wdzięczna. Gryzła swoje ciastko, przyzwyczajona do jego twardości - wraz z matką raczyły się nimi na co dzień, jeśli akurat nie było niczego lepszego. Nawet Rizu już się przyzwyczaiła, była to nawet świetna sprawa, bo gryzonie potrzebowały twardych gryzaków do ścierania zębów. Zabawnie było obserwować pierwsze spotkanie tego chłopaka z ciasteczkiem. I chyba był odważny, bo większość ludzi po prostu by podziękowała. A może naprawdę lubił ciastka.
- Przesadzasz, nie są najgorsze. Choć dla początkujących polecam z mlekiem - dodała, tworząc w tym coś na kształt poziomu wtajemniczenia.
Ktoś zawołał, choć dziewczyna nie od razu zwróciła na to uwagę. Po prostu... z każdej strony dobiegały wołania, jęczenia, błagania i płacze. Na placu panował spokój, ale tylko pozorny, wywołany głównie faktem, że ludzie nie mieli sił ani zdrowia, by się przesadnie kręcić. Wiele par oczu spoglądała nawet z zazdrością na Suzu i Numę, którzy zdolni byli do swobodnego poruszania się. No... w przypadku kunoichi tak naprawdę szału nie było, rana bolała, zmęczenie dawało się trochę we znaki. Odpowiednia opieka i pigułka działały jednak cuda.
- Twój znajomy? - zapytała, dostrzegając wreszcie Shinsa, a wówczas i ona zwolniła - No cześć - przywitała chłopaka, gdy ten do nich podszedł.
Miała nadzieję, że nie odciągnie Numy od pomocy jej. Wiewiórka na głowie Suzu nadal z zadowoleniem wcinała przesadnie twardego herbatnika. Ciężko było coś ułamać, wszystkie okruszki więc szybko pakowała do swojego pyszczka.
Obrazek
autor: Suzu
17 sty 2019, o 04:13
Forum: Kōzan (Osada Rodów Haretsu i Dōhito)
Temat: Północna Dzielnica
Odpowiedzi: 82
Odsłony: 10625

Re: Północna Dzielnica

Otóż to, należało działać! Nic się nie zmieni przecież, jeżeli pozostanie tutaj. Nie miała chakry, by przekazać ją medykom, a rana na ramieniu uniemożliwiała próby podnoszenia innych potrzebujących. Cała jej wiedza medyczna ograniczała się do świadomości, że najlepiej z ranami nie kombinować tylko iść do specjalisty. I co, miała tak siedzieć, gapić się? Może i dałaby radę, gdyby rzeczywiście był w tym jakiś cel, nie spodziewała się jednak, że ktokolwiek będzie jej tutaj szukać.
No właśnie, cel! Dowódca wyraźnie kazał im skierować się do Północnej Oazy. Jeśli Arashi miał wybrać jakiś punkt zbiórki to musiało być właśnie to miejsce. Zapewne wysłano tam też Ichirou. O ile...
- Czekaj... Już po wszystkim, koniec? Kto wygrał? - zapytała szybko, przecież to było bardzo ważne.
Jak długo była nieprzytomna? No, nie wiadomo. Prawdopodobnie dość długo, bo jak inaczej dostałaby miejsce w namiocie medyków, gdy wokół tylu rannych i potrzebujących? Musiała się tu pojawić w miarę wcześnie, wszystko dzięki tajemniczej postaci. Ciekawe, czy winna wdzięczność była właśnie temu, który tam, na wieży, brutalnie pozbawił ją przytomności. Przygryzła wargę, pochylając nieco głowę, przez co omal nie spadła siedząca na niej wiewiórka. Zwierzątko fuknęło cicho i znalazło sobie nowe miejsce, na ramieniu. Brakowało gurdy, która zazwyczaj była najlepszą z awaryjnych opcji.
- Pomożesz mi? To świetnie! W dwie osoby na pewno pójdzie szybciej. Mogę nawet zapłacić za pomoc - ożywiła się, wszystko układało się coraz lepiej, zdobyła się nawet na uśmiech, choć wyszedł jej dziwnie drżący - Byliśmy w południowej dzielnicy, przy jednej z wież. Właściwie w wieży. No i tam się rozdzieliliśmy.
Opowiadając, ruszyła przed siebie. Nie bardzo wiedziała jeszcze, w którą stronę powinni się udać, póki co warto było jeszcze obejść obóz medyków, może Arashi trafił do innego namiotu albo siedział gdzieś pod okiem pustynnego słońca, czekając na wsparcie.
Wiele złych historii zaczyna się od tego, że grupa się rozdziela. Znacie to? Dopóki grupa trzyma się razem, cienie nie ośmielają się zbliżyć, jakby coś blokowało im dostęp. Ale w końcu zawsze ktoś się oddala. Czy to zgrywa bohatera, czy na zły dzień, albo po prostu zdradza go własny pech... i wtedy cienie nie oglądają się dwa razy. W tej sytuacji jednak to Suzu była tą, która zdecydowała się oddalić, to ona chciała zaatakować przeciwnika z góry, podczas gdy towarzysze mieli odpierać ataki. To ona zgrywała bohatera...
- Nie wiem, co było dalej. Łupnęło kilka razy, dobra. I trochę się jarało. Ale trochę byłam za bardzo zajęta, by cokolwiek zobaczyć - poklepała się lekko po opatrunku i natychmiast tego pożałowała, bo ból powrócił z nową mocą - Uch! Dlatego najlepiej będzie, jak znajdziemy tę wieżę i poszukamy dalszych tropów, nie? No proste, że tak!
Nie brzmiało to wszystko najlepiej, ale przecież nie było mowy o poddaniu się. Sięgnęła do szarfy przy swoim boku, najwyraźniej nikt jej nie okradł w tym namiocie, bo zwoje były na miejscach. Wysunęła język jednego z nich i posłała impuls chakry, by w zamian otrzymać niewielki woreczek o jasnoszarej barwie. Ze środka wydostała ciastka. Prostokąty herbatników, oblane białym i zielonym lukrem. Jedno z ciastek wsunęła sobie w prawy kącik ust, lokując między zębami, drugie podałą wiewiórce. Zwierzątko ochoczo zaczęło je obgryzać ze słodkiej polewy, nie ruszając samego ciastka. W woreczku pozostało jeszcze osiem sztuk.
- Proszę, to za odnalezienie Rizu. Mam nadzieję, że lubisz twarduski - dodała, choć nazwa ta była jej własnym wymysłem by jakoś usprawiedliwić fakt, że w procesie wypieku coś poszło bardzo nie tak.
Sama mocowała się chwilę, by wreszcie skruszyć kawałek. Słodycze miały magiczną moc pokrzepiania ciała i ducha, a te nie smakowały wcale źle. Po prostu były twarde. Gdyby nie ich lekkość, dałoby się pewnie korzystać z nich jako broni. Nie bez powodu przyjaciele i sąsiedzi nazywali je Ciastkami Bojowymi Suzu.
autor: Suzu
17 sty 2019, o 00:59
Forum: Kōzan (Osada Rodów Haretsu i Dōhito)
Temat: Północna Dzielnica
Odpowiedzi: 82
Odsłony: 10625

Re: Północna Dzielnica

Wołała, ale nikt nie reagował. Była jednym z wielu głosów układających się w żałobny lament tej osady. No właśnie. Wszyscy coś stracili. Zielonowłosa dziewczyna nie zgadzała się jednak z tą myślą, jakby odmowa przyjęcia czegoś do wiadomości mogła sprawić, że najgorsze jednak się nie wydarzy. Była zmęczona, ale spojrzenie zachowała mocne i jasne. Właściwie gdyby nie ten rwący ból w obandażowanym ramieniu to nawet nie byłoby z nią najgorzej.
Rizu namierzyła ją, zanim Suzka zauważyła swoje zwierzątko na ramieniu obcego chłopaka. Nie dało się jednak nie zwrócić uwagi na rude zwierzątko przemierzające plac, a podnosząc w górę oczy kunoichi dostrzegła ciemnowłosego, od którego wiewiórka zdawała się biec. Mała istotka wspięła się zwinnie po jej nodze, przebijając lekkie spodnie swymi pazurkami. Przemknęło, łaskocząc, po skropionym krwią brzuchu, minęło przesączoną krwią bluzkę, a wreszcie przebiegło po zdrowym ramieniu prosto do wyciągniętej, znajomej dłoni.
- Rizu, cholero mała! Myślałam, że już cię nie zobaczę - zawołała z niekłamaną ulgą i przytuliła zwierzątko do policzka.
Puściła ją, a mała spryciula szybko przemknęła - najpierw ku kieszeni Suzu w poszukiwaniu orzeszków, potem zaś na jej głowę. Bez przysmaków. Właściwie Suzu powoli zdawała sobie sprawę, że w trakcie tego wszystkiego straciła sporo ze swojego ekwipunku. Co zyskała? Maskę... Maskę, która miała chyba wracać do niej w męczących snach, razem z czerwienią rewolucyjnego płaszcza. Maskę, której nigdy w życiu nie miała zamiaru nałożyć ponownie. I nie chodziło po prostu o popieranie tej czy innej strony. To, co tutaj się wydarzyło, przerastało wszelkie pojęcie. Jeżeli taka sytuacja miała powtarzać się za każdym razem, gdy słabszy z klanów postanowi przejąć rolę swojego większego brata, to tylko kwestią czasu jest, aż Maji zdecydują się na podobne zagranie. A potem role znów się odwrócą i znów poleje się krew. Czemu miało to służyć? Cały ten system klanów i szczepów był po prostu samonapędzającą się machiną nienawiści.
- Przepraszam, hej! - nie tracąc czasu przeszła przez plac, trochę może wolniej niż niż zazwyczaj, starała się jednak nie wyglądać tak okropnie, jak właściwie się czuła - To ty znalazłeś moją wiewiórkę? Nie widziałeś przypadkiem w jej pobliżu chłopaka? Zielone włosy, zielone oczy, trochę jak ja, tylko no, wyższy i w ogóle - zapytała z nadzieją, w końcu nie była nawet pewna, kiedy dokładnie Rizu zniknęła.
Na pewno zanim zdjęli płaszcze rewolucjonistów. Może na samym początku, tuż po pierwszych wybuchach? Nadzieja jednak kazała zapytać. I Numa zobaczył tę nadzieję, odbitą w zielonych oczach. Oczywiste było też, że dziewczynie bardzo zależało na odpowiedzi, na tyle, że porzuciła bezpieczne łóżko i opiekę profesjonalnych medyków.

Wyszukiwanie zaawansowane