Oshi zdezorientowany spojrzał na staruszka, zastanawiając się co właściwie znowu zrobił nie tak. Mężczyzna wydawał się być poirytowany zachowaniem młodego wojownika z klanu Senju, co jeszcze bardziej go zaskoczyło. Czy ludzie o których mówił dziadzio byli faktycznie tak niebezpieczni, jeśli zależało im na jego osobie to po prostu mógł wyzwać ich wszystkich do walki. Co oczywiście było tak samo rozsądne jak próba pobicia jakiegoś dziwnego rekordu w jedzeniu. Chłopak usiadł na swoim miejscu, z miną zbitego dziecka. Cała ta sytuacja powoli zaczęła go przerastać, jednak prośba jego przyszłego nauczyciela była prosta i wyraźna... Opuścić karczmę tak aby nikt przypadkiem nie zauważył ich nagłego wyjścia.
-Stawiasz mnie w trudnej sytuacji... Jednak skoro taka jest twoja prośba
Oshi uśmiechnął się upiornie, spoglądając tuż przed siebie. W jego dziecięcym umyśle pojawiło się sporo wyjść z sytuacji, jednak wybrał to które miało najbardziej spektakularny efekt. Drewniany chłopak zaczął zbierać w swym organizmie pokłady chakry, a gdy był gotów przedstawił plan operacji.
-Lepiej bądź gotów dziadziu, zaraz trzeba będzie szybko przebierać nogami
Chłopak rozejrzał się wokół, widząc kilka spojrzeń zwróconych w ich kierunku... Kim właściwie był ten tajemniczy starzec.
- Stworzę nam drewniany tunel do samego wyjścia... Odgradzając nas od wszystkich ciekawskich spojrzeń... Jednak na
zewnątrz nie mogę być pewnym jak potoczy się nasz los
Senju podrapał się po głowie zastanawiając się czy jego pomysł miał szanse powodzenia... Ehhh, co będzie to będzie.
Nawet nie wiedział z jakim przeciwnikiem będzie musiał się mierzyć pomagając obcemu, w co się znowu wpakował i czemu właściwie to robił. Buru niecierpliwie wiercił się pod jego płaszczem, a on sam wiedzieć że nie było więcej czasu na oczekiwanie. Oshi był chyba po prostu głupi, nie potrafił nie ryzykować... Bez tej adrenaliny która kilka razy omal nie zaprowadziła go w objęcia śmierci, jego istnienie nie miało większego sensu. Spokój z którym inny żyli z wielką chęcią, dla niego był przykrą stagnacją w której właściwie brakowało celu... Skoro miał żyć bez radości, to czy nie lepiej było z miejsca położyć się w mogile?