Czarne jezioro

Prowincja o znacznej powierzchni otoczona niedużymi wysepkami umiejscowiona na morzu na zachód od Prastarego Lasu. Kantai zamieszkiwany jest przez klany: Hōzuki, Hoshigaki i Shabondama. Umiejscowiona na niej Hanamura stanowi stolicę nowopowstałego Cesarstwa. Ze względu na swoje umiejscowienie na Kantai rozwijany jest w szczególności przemysł wodny, a także rybołówstwo. Ze względu na wysoką wilgotność powietrza przy równocześnie niewysokiej temperaturze zaobserwować można na wyspach praktycznie cały czas występującą mgłę, które skutecznie zakrywa pole widzenia na większą odległość.
Saika

Re: Czarne jezioro

Post autor: Saika »

Dziewczyna podeszła do lustra jeziora. Już przy samym brzegu widziała, że jeśli włożyłaby rękę w wodę, to dłoni raczej nie zobaczyłaby. Nie, żeby woda była brudna, ale była tak ciemna, że lokalni mieszkańcy nadali jej jakże oryginalną nazwę. Musiała popracować nad tym, żeby traciła mniej chakry, ostatnio stosowała tyle chakry że szybko z niej uciekała. Za szybko. Gdyby nie to, że walka trwała raczej krótko, mogłaby paść z wycieńczenia. Miała genialną zdolność klanową, ale niestety traciła chakrę za każdym użyciem. Musiała jakoś nad tym popracować. Seiki wydawał się mieć więcej mocy jak ona albo lepiej dysponował jej dystrybucją. Usiadła nad brzegiem, gdyż dobrze czuła się w okolicy wody i zaczęła medytować. Zbierała chakrę w sobie i starała staranniej przekazywać ją do odpowiednich części ciała. Następnie starała wykonać się najprostsze techniki, ale przykładała do tego dużo bardziej. Mieszała chakrę wewnątrz dłużej i wydawało jej się, że zaczyna tracić coraz jej mniej. Nie była to jakaś wielka różnica, ale małymi kroczkami zbliżała się do mniejszego zużycia energii.
Pod koniec była wycieńczona, ale szczęśliwa. Wyłożyła się na trawie, ciesząc się wiejącym wiatrem, wilgocią w powietrzu oraz przebijającym się przez chmury słońcem.
Ale miło... Uwielbiam takie dni... powiedziała pod nosem.
0 x
Hoshigaki Seiki

Re: Czarne jezioro

Post autor: Hoshigaki Seiki »

Po kąśliwej uwadze skierowanej do Saiki, byłem przygotowany na atak z jej strony. Zapewne klasyczna uwaga na temat mojego wyglądu będzie dopiero wstępem do jej fali dogryzek i żartów na mój temat. Byłem jednak na to przygotowany, w końcu taki był nasz duet. Mogło wyglądać na to, że średnio się dogadujemy, ale wierzyłem w to, że na polu walki zawsze jesteśmy w jakiś dziwny sposób zgrani.
Widząc jak Saika zaczyna swój trening, postanowiłem również zabrać się za siebie. Uznałem, że jest to idealny czas na pokazanie pannie Hozuki co oznacza być Hoshigaki. Technika, którą widziałem kilka razy w wykonaniu członków swojej rodziny była podobno najprostszą ale jednocześnie bardzo użyteczną. Postanowiłem właśnie dzisiaj samemu opanować tworzenie wielkiego, wodnego rekina - Suikōdan no Jutsu.
Stanąłem kilka metrów dalej od Saiki, tuż nas brzegiem jeziora, aby mieć dostęp do wystarczającej ilości wody. Sekwencję pieczęci pamiętałem z obserwacji ojca, który wykonywał technikę na moich oczach niejednokrotnie. Była nieco długa, ale wiedziałem że tak po prostu musi być.
Tygrys → Wół → Smok → Zając → Pies → Ptak → Szczur → Klon → Smok → Baran - powtarzałem w myślach zmieniając ustawienie dłoni. Wpatrywałem się w wodę i starałem skupić na tym by nadać jej pożądany kształt. Niestety próby spełzały na niczym, a na wodzie widać było ledwie jakieś małe podrygi, którym daleko było do finalnego kształtu.
Wiedziałem, że jestem w stanie to zrobić, ale potrzebowałem czasu. Obecność Saiki działała nieco rozpraszająco, ale jednocześnie w pewien sposób motywowała do tego, aby szybciej się z tym uporać i pokazać swoją siłę.
Kolejny raz składałem pieczęci i kumulowałem chakrę, a woda niczym niezgrabny potworek uniosła się na kilka centymetrów w górę i opadła zupełnie nie słuchając moich "poleceń".
Duże pokłady chakry pozwolił mi prowadzić dość intensywny trening, powtarzając te same czynności raz za razem. Z każdą kolejną próbą, woda unosiła się wyżej, lub nabierała bardziej rekiniego kształtu. Potrzebne były próby z większym wkładem chakry, większym skupieniem bądź dokładniejsze składanie pieczęci, które po długich godzinach nauki po prostu składałem na szybko.
Kiedy Saika skończyła swoją naukę kontroli chakry, ja byłem jeszcze niegotowy, ale bliski sukcesu. Woda wznosiła się dość wysoko i przybierała podłużny kształt, który wystarczyło dopracować. Dopiero godzinę po Saice opanowałem swoją technikę, jednak byłem dumny z tego jak się prezentowała, dlatego nie obawiałem się docinek ze strony dziewczyny.
0 x
Saika

Re: Czarne jezioro

Post autor: Saika »

Wybranek się dostosuje, jak zasłuży. Poza tym podobało mi się jak jeden z tych oprychów mnie nazwał. Może to być moja wizytówka. Dziewczyna obserwowała Sekiego, bo skończyła przed nim. Musiała przyznać, że miał rację. Była to kwintesencja Hoshigaki - wytwarzanie rekina wodnego. Była ciekawa czy i ona mogłaby opanować taką technikę. Przecież był on z wody. Leżała na plecach, podpierając się na łokciach. Ptaki zaskakująco głośno dawały o sobie znać, a Seiki zdawał się wcale jej nie zauważać na czas treningu techniki. Jego głupie docinki postanowiła zignorować, była już nimi zmęczona. Przynajmniej dziś.
I co teraz? Tak po prostu zaczniemy kolejną misję? Zdajesz sobie sprawę, że byliśmy w epicentrum masakry? Pierwszy raz przeżyłam coś takiego... Nigdy nie miałam problemów z zabijaniem osobiście czy oglądaniem tego, ale ta ilość krwi... Boję się, że znowu będziemy musieli to przeżyć i to szybciej niż mi się zdaje.
0 x
Hoshigaki Seiki

Re: Czarne jezioro

Post autor: Hoshigaki Seiki »

Saika była w dość dziwnym nastroju. Widziałem, że od ostatniej walki coś się w niej zmieniło, albo po prostu przepełniały ją obawy.
Może cię zaskoczę, ale zdaję sobie z tego sprawę. To nie ciebie prawie skrócili o głowę. - odpowiedziałem posyłając swojego wodnego rekina prosto w drzewo, które stało przy brzegu. Drewno rozleciało się na drobne kawałki, które wpadły do wody z głośnym pluskiem.
Poza tym jesteś nietykalna, nie wiem o czym w ogóle rozmawiamy... - dodałem, czując że dziewczyna chyba robi sobie ze mnie żarty.
Rozlewu krwi nie unikniemy, możemy jedynie sprawić, że to nie będzie nasza krew. Tak jak mówiłem, powinniśmy lepiej się zgrać, a bez wspólnego treningu i planowania taktyk nie ma co marzyć o tym, że przeżyjemy w takim brutalnym świecie. - nauka techniki była już zakończona, a ja odwróciłem się do Saiki z poważną miną, której nie widziała już od dłuższego czasu.
Jesteśmy jeszcze słabi, trzeba to zmienić. Musimy łączyć naszą siłę, aby przeciwstawić się temu co nas spotka. - po tych słowach wykonałem kolejny raz serię dziesięciu pieczęci, by wznieść wodę z jeziora ku górze, a następnie posłać ją w formie rekina prosto na Saikę. Czas na reakcję był dla niej dość mały, jednak czy w walce ma się go więcej? Byłem ciekaw co zrobi dziewczyna, chociaż odpowiedź była raczej pewna - nie zrobi nic. Saika bardzo polegała na swoich zdolnościach klanowych i bałem się, że pewnego dnia ktoś wykorzysta to przeciwko niej.
0 x
Saika

Re: Czarne jezioro

Post autor: Saika »

Dziewczyna na słowa chłopaka jakby trochę oprzytomniała. Miał rację - była nietykalna, jeśli ktoś nie znał sekretu jej nietykalności i jeśli miała chakrę. Dlatego trenowała kontrolę chakry, żeby móc dłużej cieszyć się pokładami tej cudownej mocy.
Zamierzała coś powiedzieć, ale nagle oblała ją woda. Jak zakładał chłopak nie zrobiła nic, nie skorzystała nawet ze swoich klanowych zdolności przez co została cała mokra. Była bliska jakiegoś załamania, ale to jej irytujący kolega przywrócił jej jasność umysłu.
Nie była już małą dziewczynką, a zawód jaki wybrała wiązał się z takimi widokami i sytuacjami. Przecież słyszała opowieści w domu i w całym klanie o krwawych bitwach, o morzu poległych. Nie zdawała sobie sprawy, że i ona to zobaczy tak szybko Takie były jednak realia i nie mogła przymykać na to oczu. Spod mokrych włosów spojrzała na rekina.
Masz rację. Przelewać krew będziemy, ale nie naszą. A co do siły to lepiej mi ją zostaw, sardynko. uśmiechnęła się z wyższością jaką zawsze na niego patrzyła. Musiała poznać więcej technik, była słaba, ale walka wręcz była jej plusem. Niestety mało kto walczył na tak bliskie dystanse, dlatego wachlarz technik był nieodzowny. Jak już jesteśmy w temacie wody, to i ja pouczę się jakiejś wodnej techniki. Te rybki zostawię tobie, a sama zajmę się podszlifowaniem wodnych technik. W końcu nie mogę być za tobą w tyle.
Nie znała jeszcze tej techniki lepkiej cieczy. Musiała się za nią wziąć. Przypomniała sobie pieczęci jakie potrzebne było do jej wykonania, a następnie skupiła się. Wyobraziła sobie technikę, a raczej przypomniała ostatnią walkę, w której okazała się niezwykle pomocna. Wodą tego nazwać nie było można, ale miało lejącą postać. Sama nawet została w nią złapana jakiś czas temu. Znała konsystencję, wyobraziła sobie takiego gluta, zebrała w sobie chakrę i wykonała pieczęci, które ukształtować powinny technikę. Nie wydarzyło się jednak nic. Dopiero po kilku kolejnych próbach w ustach czuła jakiś dziwny posmak. O mało nie zwymiotowała, ucząc się tego, ale nie mogła się tak poniżyć przy chłopaku. Patrzył na nią i z każą chwilą oceniał. Jej status był wyższy jak jego na wyspie, dlatego musiała być dostojniejsza i nawet wymiotować z klasą. Całe szczęście więcej nie poczuła tego smaku, a jakieś klejące kałuże zaczęły wydostawać się. Technika działała, ale musiała to jeszcze dopracować. Do perfekcji. Trenowała jeszcze dobrego kilka razy i doszła do całkiem dobrego poziomu.
0 x
Saika

Re: Czarne jezioro

Post autor: Saika »

Po nauczeniu się techniki mazi przyszedł czas na opanowanie kolejnej techniki. Byłą ona naprawdę użyteczna w walkach na bliski dystans, a dodatkowo wzmocni to jej ulubioną ksywkę o kolejny atut. Igły, które formuje się w buzi, do szybkiego wystrzelenia prosto w głowę oponenta. Oczami wyobraźni już widziała kiedy z jakiegoś dziwnego powodu nie będzie mogła zmienić się w wodę i strzeli taką igłą między oczy... cóż to była za wizja wygranej. Najlepsze było to, że technika nie miała żadnych pieczęci więc jej wykonanie było spontaniczne, szybkie i niespodziewane. Mieszała chakrę w sobie, stając przed drzewem i otwierając buzię. Z boku musiało to wyglądać naprawdę komicznie: dziewczyna stoi przed drzewem, otwierając co chwila buzię. Nienormalna, pomyślałby zwykły człowiek. Trenowała tak długo, co chwila patrząc co robi rybi chłopaczyna. W końcu doszła do pewnego poziomu i zaczęła trenować nad jego szybkością, a właściwie nad szybkością tworzenia techniki. W końcu doszła do takiego momentu, gdzie nie zauważała już zmian. Oznaczało to koniec jej treningu. Przynajmniej na dziś.
Ale się zmęczyłam! Dwie techniki... położyła się na ziemi, szeroko rozstawiając ręce, tworząc prawie coś w rodzaju litery X.
0 x
Hoshigaki Seiki

Re: Czarne jezioro

Post autor: Hoshigaki Seiki »

Czarne jezioro miało właśnie okazję stać się miejscem legendarnym. To właśnie tutaj Najlepszy Duet Kantai rósł w siłę, korzystał z tego miejsca, jego dobrodziejstw, schronienia.
Determinacja jaka zebrała się w Saice również mnie wprawiła w lepszy nastrój. Moja szeroka, rekinia szczęka przekrzywiła się lekko w niby uśmiech. Kiedy dziewczyna zaczęła naukę dobrze znanej mi techniki kleistej mazi, starałem się co jakiś czas rzucić jej jakąś podpowiedź, pochwalić czy po prostu unieść kciuk w geście uprzejmości. Miałem nadzieję, że dzięki temu oboje zaczniemy nieco lepiej się dogadywać i przełoży się to na naszą współpracę na polu walki.
Sam w międzyczasie zabrałem się za własny rozwój, tym razem szukając jakiejś formy defensywy. Wiedziałem, że najlepiej gdybym mógł do niej wykorzystać wodę, która stanowiła dla mnie źródło wszystkiego. Woda nabierała "twardości" kiedy była w ruchu. Wtedy jej strumień pociągać powinien to z czym się styka i wytrącać je z równowagi. Ale jak poruszać wodą na niewielkim obszarze, jak miałoby to wyglądać?
Zanurzony w rozmyślaniach unosiłem niewielkie masy wody ku górze, starając się znaleźć optymalną formę. Wreszcie po wielu nieudanych próbach zrozumiałem, że woda może przecież krążyć wokół mnie i otaczać ze wszystkich stron tworząc tornado. Ten sposób myślenia pozwolił mi lepiej pokierować uniesioną wodą, co jednak i tak nie należało do rzeczy łatwych. Wprawienie wody w szybki ruch wymagało dużego skupienia i precyzyjnego kontrolowania chakry. Jeden błąd zawsze kosztował mnie utratę całej techniki, przez co musiałem zaczynać od nowa. Ubytki sił czułem z każdym kolejnym razem coraz wyraźniej.
Po wielu próbach, kilku odpoczynkach, drzemkach, konsultacjach z Saiką doszedłem do momentu, kiedy woda wokół mnie obracała się z dość dużą prędkością, jednak nie była jeszcze szczelną powłoką co stwarzało zagrożenie podczas walki.
Kolejne godziny poświęciłem na doskonalenie tego co osiągnąłem do tej pory.
0 x
Hoshigaki Seiki

Re: Czarne jezioro

Post autor: Hoshigaki Seiki »

Kiedy po przebudzeniu się nad ranem ujrzałem przed sobą Czarne Jezioro, od razu poczułem nagłą potrzebę załatwienia "jedyneczki". Po cichu wstałem, aby nie obudzić leżącej dalej Saiki i odszedłem na stronę, chowając się za jednym z większych drzew.
Zrobiłem co należało i już miałem zapinać guzik spodni, kiedy jeden z kunai wypadł mi przypiętej kabury. Upadł on na ziemię, prosto w mokrą od porannej rosy trawę. Chwyciłem go i uniosłem, a poranne promienie słońca odbiły się od metalu i wody tworząc bardzo przyjemny dla oka widok. Po chwili od schowania broni, przypomniałem sobie jak już nie raz ten mały kawałek metalu uratował mi skórę i pomyślałem, że może to coś oznacza. Może powinienem wykorzystywać to niepozorne narzędzie nieco częściej?
Z głową pełną tak prostych myśli ruszyłem w stronę jeziora, gdzie miałem zamiar urządzić sobie małe, podwodne polowanie na świeże rybki. Zamiast tego ponownie sięgnąłem po kunai i wyciągnąłem go przed siebie wpatrując się w niego z niepewną miną.
Zacząłem zastanawiać się, co ktoś taki jak ja czyli niezdarny, raczej powolny i niezgrabny może zrobić w sytuacji z ostatniej misji. W razie ataku szermierza czy użytkownika Taijutsu stawałem się bezbronny, a jednym kunai ciężko jest się obronić. Przypomniałem sobie wszystkie techniki jakie znałem i znalazła się wśród nich jedna, szczególnie użyteczna w starciu z takimi osobnikami - Mizuame Nabara.
Tak... połączyć kunai i masę kleistej mazi... ciekawe jak... - pomyślałem lekko zawiedziony tym, że takie coś jest raczej niewykonalne, kiedy nagle mnie olśniło. Od razu zacząłem trening, chociaż nie miałem najmniejszego pojęcia czy faktycznie przyniesie on oczekiwany rezultat.
Wyciągnięty przed siebie kunai zacząłem "nasączać" swoją chakrą, jednak nie widziałem jakie jej ilości się na nim utrzymują i jakie mają właściwości. Wiedziałem, że muszę najpierw odpowiednio pokryć broń chakrą, a dopiero później zmienić jej naturę, aby była nią woda. Czekało mnie wiele godzin pracy, ale miałem nadzieję, że przyniosą oczekiwane efekty.
Po kilku godzinach szlifowania metody przelewania chakry na broń, zdecydowałem się spróbować tego o czym myślałem od samego początku - zamiana chakry Suiton w lepiącą maź, o której myślałem przed treningiem. Byłem ciekaw, czy może niewielka powierzchnia na jaką działam okaże się ułatwieniem czy raczej utrudni zadanie. Nie wiedziałem też, czy maź utrzyma się na broni i czy nie zacznie nagle wylatywać z niej w ilościach niemożliwych do opanowania. Ta niepewność napawała mnie lekkim przerażeniem, ale po chwili zdałem sobie sprawę z tego, że przecież to ja ustalam zasady! To ja kontroluję chakrę, ja mówię ile i jaka ma ona być! To moja technika, moje wizje, moje efekty! Nastawienie momentalnie uległo zmianie, a ilość przesyłanej do kunai chakry zwiększyła się. Nagle metal pokrył się kilkoma kroplami wody, które jakby wyłaniały się z jego wnętrza. Z każdą chwilą było ich więcej i więcej, aż wreszcie całość pokryta została cienką powłoczką wody. Ta po kilkudziesięciu nieudanych próbach wreszcie zmieniła swoje właściwości, stając się upragnioną, lepiącą mazią. To, że odrywała się ona od ostrza przy silniejszych machnięciach traktowałem jako plus, dlatego nie starałem się nawet utrzymać jej w stałej formie. Nauka mogła zostać uznana za zakończoną.
Odwróciłem się w stronę Saiki i wystawiłem kciuk ku górze.
Bez dwóch zdań tytuł Najlepszego Duetu Kantai jest nasz.

Nauka techniki: Mizugiri Nabara
0 x
Hoshigaki Seiki

Re: Czarne jezioro

Post autor: Hoshigaki Seiki »

Po porządnie przespanej nocy w trakcie której zregenerowałem siły, wstałem dość wcześnie rano aby spróbować złapać coś na obiad. Dla mnie najlepsze były ryby, których w czarnym jeziorze nie brakowało, jednak z myślą o Saice upolowałem również kaczkę, która nawet nie miała szans na ucieczkę, kiedy wyłoniłem się prosto spod niej i chwyciłem paszczą zabijając tym samym na miejscu (zmarła na atak serca!).
Trzymaj, nie narzekaj. - powiedziałem do dziewczyny, podając jej upieczoną nad ogniskiem nogę ptaszora, samemu wrzucając sobie do paszczy całą, upieczoną rybę.
Nie wiem jak ty, ale ja po śniadaniu trenuję dalej. - powiedziałem do koleżanki i wepchnąłem w siebie jeszcze jedną rybkę, oblizując się przy tym swoim wielkim jęzorem.
Najedzony i zmotywowany do dalszej nauki, oddaliłem się nieco od jeziora, aby zacząć naukę czegoś zupełnie nowego, co zrodziło się w mojej głowie.
Na sam początek zacząłem od tego co uznałem za pierwszy etap techniki - pokrycie chakrą swoich stóp, dokładnie tak samo jak w technice chodzenia po wodzie. W tym nie miałem problemów, jednak drugi etap jakim było rozszerzenie tej powłoki na całe swoje ciało, okazało się już niemałym problemem. Szybko zrozumiałem, że kontrolowanie chakry na całym ciele jest znacznie trudniejsze niż robienie tego na dłoniach, nogach czy w ustach. Nie zrażałem się jednak i starałem się bezustannie, chociaż w niewielkim stopniu rozszerzać obszar powłoki, która z początku oblekała moje nogi ledwie do kostek, później do kolan a po wielu godzinach treningu doszła raptem do pasa.
Po dotarciu do tego momentu, musiałem zrobić sobie przerwę na zregenerowanie sił oraz chakry. Nie byłem z tego zadowolony, jednak wiedziałem że jeśli nie odpocznę, padnę ze zmęczenia i nie nauczę się niczego przez dłuższy czas.
Co właściwie teraz robimy? Twoja rodzina albo klan nie będą cię szukać? Nie ma nas w domach już od dłuższego czasu. Moi raczej nie są z tych, którzy martwią się o jedno z dziesiątek dzieciaków, a mi do nich też niespecjalnie się spieszy. - po tych słowach napiłem się wody, którą zaraz wyplułem na bok z powodu jej obrzydliwego smaku.
Ale szambo... przynajmniej woda była lepsza w domu. - dodałem zniesmaczony sytuacją.

Po rozmowie z Saiką i odzyskaniu części sił, wróciłem do nauki, która ciągle polegała na rozszerzaniu powłoki chakry na większą część ciała. Dopiero po wielu wyczerpujących próbach, poczułem jak chakra pokrywa całe moje ciało i to dopiero był znak do tego, aby przejść do kolejnego etapu - zamiany chakry zwyczajnej w chakrę Suiton.
O dziwo z tym etapem nie miałem aż tak wielkich problemów, jednak nie znaczy to, że udało się za pierwszym czy drugim razem. Tutaj również zmarnowałem mnóstwo chakry na próby, które z czasem przynosiły coraz lepsze efekty, a każdą porażkę traktowałem jako wskazówkę do następnego podejścia.
Ostatecznie po wielu godzinach treningu doszedłem do momentu, gdzie cała pokrywająca mnie chakra przybrała naturę Suiton i tym samym zmiękczyła ziemię pod moimi nogami. Momentalnie zapadłem się w niej, by wokół siebie ujrzeć jedynie ciemność podziemi, w których mogłem "pływać" wedle swojej woli.
Ostatnim i najprzyjemniejszym etapem opanowania techniki była nauka poruszania się pod ziemią, jednak to bardzo przypominało pływanie, dlatego poradziłem sobie z tym najszybciej ze wszystkich etapów.

Suiton: Dochū Senkō
0 x
Saika

Re: Czarne jezioro

Post autor: Saika »

Kolejnego dnia także zaszła nad jezioro. Nie chciała już jednak się niczego uczyć i co najgorsze - była jeszcze za słaba w swoich klanowych umiejętnościach, żeby uczyć się bardziej skomplikowanych technik, a nauka jakiś wymysłów chłopaka nie interesowała ją. Usiadła z braku laku na ziemi, przyglądając się a to chłopakowi a to otoczeniu. Musiała przyznać, że w tej śpiącej atmosferze wszystko zdawało się bardziej interesujące od... właśnie, właściwie od czego? Zauważyła latającego nieopodal motyla i wystawiła palec wskazując mu miejsce do lądowania. Nie spodziewała się wiele, ale motylek najwyraźniej także był zainteresowany jej osobą. Usiadł na jej palcu. Z bliska zobaczyła, że oprócz żółtych skrzydeł, miał także złote obramówki skrzydeł. Piękny okaz, jednakże donośny głos Seikiego spłoszył malucha.
Nie wiem co możemy zrobić. Kolejna misja wydaje się strasznie monotonna. O mnie rodzina nie musi się martwić. Pamiętasz, jestem nietykalna. Poza tym umiem się obronić, moja rodzina też to wie. Jak chcesz możemy się przejść do wioski i rozejrzeć się za czymś do roboty. Lider klanu z pewnością będzie chciał mnie pochwalić za posiadanie wafla. zaśmiała się pod koniec, patrząc na niego swoim aroganckim, jak zawsze, spojrzeniem. Nie mogła przyznać mu wprost, że chłopak staje się coraz silniejszy i naprawdę imponowało jej, że dotrzymuje jej kroku. Doświadczenie płynące z misji było nieodzowne w tym przypadku, jednak naprawdę w tej chwili nie miała na to ochoty. Zdawało jej się, że są kolejnymi pionkami na wielkiej szachownicy świata shinobi. Że są tak nieistotni jak ten motylek, jak jacyś parobkowie w wielkim pałacu.
0 x
Hoshigaki Seiki

Re: Czarne jezioro

Post autor: Hoshigaki Seiki »

Spojrzałem na Saikę, która jak zwykle musiała okazać swoją wyższość. Kłapnąłem w jej stronę szczękami z niezadowolenia i pokiwałem głową.
Do wioski? Do twojej wioski? Jeśli jest pełna zarozumialców podobnych tobie to nie wiem czy chcę tam iść... A twój lider co najwyżej skarci cię za to, że jesteś słabsza od kogoś z mojego Szczepu. Temu nie zaprzeczysz. - odpowiedziałem zadziornie, licząc na wybuchową reakcję dziewczyny.
Ale może masz rację, w osadzie prędzej znajdą dla nas coś ciekawszego od noszenia tobołów, a może nawet przysłużymy się okolicy. W końcu na nasz przydomek trzeba zapracować w oczach okolicznej ludności. - po tych słowach rozciągnąłem się i podszedłem do Saiki żeby lekko szturchnąć ją w ramię, które od razu zabulgotało jakby już miało rozpaść się w wodę.
Wstawaj, idziemy. Im szybciej tym prędzej jak to mówią. Już nie mogę doczekać się miny twoich pobratymców, kiedy zobaczą twojego szefa, czyli mnie.

Czarne jezioro - osada rodu Hoozuki

z/t
0 x
Ayako

Re: Czarne jezioro

Post autor: Ayako »

Po przeżyciach dziewczyny ta się postanowiła gdzieś wybrać. Nie wiedziała gdzie, jednak na pewno daleko do mgły. Miała już dosyć wrażeń związanych z tajemniczymi ludźmi. Ruszyła więc idąc w stronę jakiegoś lasu. Nie wiedziała co będzie robić ani gdzie. Ostatnie wydarzenia mocną ją wstrząsnęły. Cały czas zadawała sobie w głowie pytanie: dlaczego, dlaczego to zrobiła. Sama na to nie mogła odpowiedzieć, ponieważ nie wiedziała. Czyżby strach ją ogarnął i dlatego tak postąpiła? Jeśli tak to wiedziała, że musi jeszcze dużo trenować aby nie ulegać tym silniejszym. W końcu takie było jej motto. A tu co spotkała jakiegoś pierwszego lepszego morderce i zaczęła mu usługiwać. Wiedziała że tak być nie może. Z tego powodu zatrzymała się przy pewnym jeziorze, aby poćwiczyć i nie dać się takim zbirom.
Technika Rangi C Suiton:Mizuyari
Dziewczyna więc musiała zacząć swój trening. Weszła więc powoli na taflę jeziora i się do niego przygotowała. Po raz kolejny musiała najpierw sobie wszystko wyobrazić. Szczególnie, że technika której się uczyła był czymś totalnie nowym. Musiała bowiem stworzyć broń z wody a potem sprawić, aby ta zmieniła się w ciało stałe. A więc zaczęła. W jej głowie zobaczyła siebie która sięga dłonią do powierzchni wody. Następnie wyciąga z niej całkiem sporą dzidę. No to co, jak była już gotowa to mogła zacząć, prawda? Wyciągnęła więc rękę w stronę wody i wyciągnęła z niej linę. Była to jej poprzednia technika której się uczyła, czyli Suiben. użyła niej, ponieważ była podstawą do stworzenia jej nowej techniki. Następnie znowu spróbowała tej tylko drastycznie zmniejszyła długość liny. Miała więc już pierwowzór. Zaczęła więc myśleć i przekazywać chakrę rękom aby te utwardziły linę. Po wielu próbach stwierdziła, że to niemożliwe. Musiała więc zmienić jej twardość od razu po wyciągnięciu z wody. Spróbowała więc. Za pierwszym razem jej się nie udało, za drugim również jednak za trzecim w końcu uformowała się dana jej dzida. Niestety od razu zamieniła się w wodę. Musiała więc jeszcze próbować. Po kilkunastu minutach wreszcie się dziewczynie udało. A więc nauczyła się tej techniki.

Czas rozpoczęcia: 18:25
Czas trwania : 5h
Czas ukończenia: 23:25
0 x
Ayako

Re: Czarne jezioro

Post autor: Ayako »

Po udanym treningu dziewczyna postanowiła się gdzieś wybrać. Po chwili namysłu postanowiła, że się wybierze do swojego rodzimego domu. Wzięła więc się w garść i opuściła jezioro. Po drodze napotkała kilka zwierząt. Usłyszała ćwierkanie ptaszków zobaczyła jelenie, sarny, czy nawet łosie. Niby wszystko wspaniale, gdyby nie nagłe wycie wilków. Ayako bardzo nie lubiła wilków. Zawsze kojarzyły jej się z niebezpieczeństwem. przecież może stać się krzywda tym wszystkim sarnom i jeleniom nad jeziorem, prawda? Same sobie nie poradzą, przecież nie posiadają jakiejś broni. Wtedy dziewczynie się przypomniało, że sama ona nie posiada. Zmieniła więc swój kierunek do sklepu...

z/t
0 x
Shinjo

Re: Czarne jezioro

Post autor: Shinjo »

Shinjo dotarł nad jezioro wraz ze wschodem słońca. Po ostatniej misji praktycznie nie mógł spać, wiedział, że nie poszło mu najlepiej i strasznie go to trapiło. Leżąc przez kilka godzin i bijąc się z myślami w końcu dotarł do sedna problemu, a przynajmniej tak mu się wydawało, swoją niekompetencję zwalił na wąski asortyment technik ofensywnych. Rozwiązanie wydawało się być proste- nauczyć się nowej. Jak pomyślał tak zaczął robić. Szybko zerwał się z łózka, przekopał stertę zwojów, znalazł to czego szukał i niezważając na panujące w koło ciemności zaczął zmierzać w stronę Czarnego Jeziora. Dotarcie na miejsce zajęło mu stosunkowo dużo czasu, ale dzięki temu mógł na własne oczy podziwiać piękno przyrody połączone z delikatnymi promieniami wschodzącego słońca. Szedł i podziwiał mieniącą się na trawie rosę, wsłuchiwał się w odgłosy budzących się zwierząt czy w końcu rozpływał się nad pięknem samej tafli jeziora. Niestety nie przybył tutaj po to aby się napatrzeć, ale znalazł się w tym miejscu bo chciał trenować. Z wielką motywacją i jeszcze większą niepewnością zabrał się do rzeczy.
Shinjo wolnym krokiem zbliżył się do wielkiego kamienia nad brzegiem jeziorka, a następnie na nim usiadł. Rozkoszując się odgłosami przyrody, wyciągnął zwój który jeszcze otrzymał od matki zanim wyruszył, a następnie zaczął czytać teorię wodnych klonów. Po krótkiej analizie wiedział, że ta technika jest w jego zasięgu. Jedna pieczęć, odpowiedni przepływ chakry, a potem zmieszanie jej z okoliczną wodą, wyglądało to na banalnie proste, nie pozostało nic innego jak przystąpić do części praktycznej. Tworzenie materialnych klonów powinno być troszkę trudniejsze niż iluzji znanej z bunshin no jutsu, Shinjo doskonale to wiedział. Z tego też powodu podszedł do tematu śmiertelnie poważnie. Wziął głęboki oddech, zaczął wizualizować samego siebie, ale w wersji wodnej, a następnie złożył pieczęć tygrysa. Po chwili na tafli jeziora zaczęło się coś dziać. W bardzo powolnym tempie zaczęła powstawać identyczna kopia chłopaka. Minęło chyba z 10 sekund zanim była ona w pełni uformowana. Skoro jednak się już pojawiła to chłopak przetestował jej siłę i szybkość, okazało się, że odpowiadały one opisowi zawartemu w zwoju. Utworzył więc kolejnego wodnego klona, tym razem bardziej skupiając się na szybkim przekazywaniu chakry. Udało się. Klon pojawił się szybciej niż poprzedni. Miał on też w sobie chakrę chłopaka i był w stanie wykonywać wodne techniki. Shinjo resztę dnia spędził po prostu tworząc kolejne klony i odpoczywając. W końcu o zmierzchu był zadowolony z efektów swojej pracy i udal się na spoczynek zadowolony że od dnia dzisiejszego mógł korzystać z wodnych klonów
Po wyczerpującym treningu nie pozostało mu nic innego jak pozostawić po sobie względny porządek i udać się na zasłużony odpoczynek.

Mizu Bunshin, ranga C
z/t
0 x
Sanshou

Re: Czarne jezioro

Post autor: Sanshou »

0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kantai”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 14 gości