Bar "Izarantu"

W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Yoichi

Re: Bar "Izarantu"

Post autor: Yoichi »

0 x
Shigeru

Re: Bar "Izarantu"

Post autor: Shigeru »

Wyglądało na to, że było po wszystkim. Natsume przez jakiś czas krzyczał w stronę trybun, z których jednak dobiegało głośne buczenie, a także niezadowolenie widzów, którzy łaknęli śmierci jedynej ocalonej z pozostałych zespołów. Krótka wymiana jaka przebiegła pomiędzy nią, a Natsume zaniepokoiła mnie na tyle, że uznałem iż mój towarzysz postanowi sprzeciwić się groźbom oraz woli ludu nas oglądającego. Oczywiście byłoby to bardzo szlachetne, jednakże wiązałoby się z daleko idącymi konsekwencjami wśród których z pewnością byłaby nasza śmierć. O ile może Natsume jeszcze by zdołał się z tego wykaraskać, to o tyle ja sam już prawdopodobnie nie. Mój stan mimo że w miarę został ustabilizowany, tak naprawdę czynił ze mnie kłódę u nóg Natsume, gdyż nie byłem tak sprawny jak on, moja chakra była na wyczerpaniu, a ogólna zdolność pojmowania otoczenia również nie należała w tym momencie u mnie do najwyższych „lotów”.
Nim w pełni zdążyłem jednak ocenić pełnie konsekwencji, Natsume nachylił się i ciął ostrzem kobietę, następnie zadając jej uderzenie, na co ona jedynie się zgięła i legła w jego ramionach. Lud za wiwatował, a Natsume z pełnym oburzeniem wykrzyczał, że jako ten który pozbawił kobiety życia, zamierza zatrzymać jej ciało i godnie je uhonorować poprzez pogrzebanie z zachowaniem wyrazów szacunku. Początkowe obiekcje zostały jednak zagłuszone chwilę później przez potężny głos z areny, znanego nam komentatora, który zgodził się na to wszystko. Ja sam w tym momencie nie wiedziałem co o tym myśleć. Nie wierzyłem, że Natsume był w stanie zamordować bezbronną, poddającą się dziewczynę, z drugiej jednak strony, gdyby tego nie uczynił najpewniej sami byśmy teraz podzielali jej los.
Z ciężkim sercem wypuściłem powietrze, a w tym samym momencie zostałem pchnięty na bok, przez strażnika, który kazał mi zejść z ciała. Zadziwiający był brak szacunku z ich strony. Pomimo swojego marnego stanu, zapałałem nagle ochotą by w pełni wyzwolić swoje zdolności i pokazać tu wszystkim obecnym co naprawdę potrafią ludzie z Rodu Senju. Chciałem ujrzeć jak te pokraki bez sumienia i poszanowania dla innych, zostają rozgnieceni siłą Mokutonu. Ciekaw byłem jakie byłyby ich miny, gdyby leciały na nich potężne wyrastające ze wsząd gałęzie, kłody, bale, a nawet same drzewa, które swoją wielkością mogłyby umniejszyć znaczenie każdej strażnicy w tym mieście. Wystarczyło jedno takie uderzenie, a z dziesiątek widzów zostałaby tylko krwawa miazga.
Nie uczyniłem jednak nic w tym kierunku i posłusznie odsunąłem się na bok, mierząc mężczyznę pogardliwym spojrzenie. Nie zabrałem też głosu, mimo że chciałem przed tym jeszcze obszukać poszczególne ciała i pozbierać swój ekwipunek, albo zastąpić go rzeczami innych, które mógłbym uznać za godne zamienniki. Nic jednak nie pozostało z mojego planu, bo do każdego z ciał, do wszystkich tych resztek udali się posłannicy, którzy zbierali szczątki z całą ich zawartością. Wściekły ze swojej bezsilności stałem dalej w milczeniu i obserwowałem co dalej się działo. W tym momencie podszedł do mnie Natsume z ciałem dziewczyny, a jeden z organizatorów pojawił się przy nas oznajmiając nagrodę jaką mieliśmy otrzymać. Było to jakieś ostrze, podobno legendarne, które jednak w żaden sposób nie było dla mnie wynagrodzeniem. Bo jedyne co mógłbym z tym zrobić to to spieniężyć. Po raz kolejny tego dnia, zawiedziony, pokręciłem głową spoglądając na Natsume, któremu to postanowiłem ofiarować to ostrze. Uratował mi życie swoim refleksem i zdolnością do przewidywania i to jemu należała się ta nagroda.
- To nie jest prezent dla mnie. Jest twoja Natsume – san – wyraziłem swoją opinię i skłoniłem lekko głową na wznak szacunku względem mojego kompana. Męzczyzna, który trzymał podarek, powinien to zrozumieć i wręczyć to niezwykłe ostrza, właśnie przedstawicielowi Rodu Yuki.
- Nie jestem w najlepszym stanie, nie zamierzam też dłużej stawiać swoich kroków w tym miejscu niż jest to potrzebne. Muszę coś… - i w tym momencie wskazałem ręką na ranę, co ważne jednak jej nie dotykając, wystarczająco jednak kreśląc mojemu rozmówcy moje postanowienia – … z tym zrobić. Pochowaj ją z szacunkiem – mruknąłem spoglądając jeszcze raz na nieprzytomną dziewczynę, której prawdziwego stanu jednak nie znałem. Skłoniłem jeszcze lekko przed Natsume głową, a następnie skierowałem swoje kroki w stronę wyjścia z zamiarem udania się do szpitala, gdzie ktoś z godną pozazdroszczenia wiedzą z dziedziny Iryojutsu, zajmie się moją raną.
  • [z/t]
0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Bar "Izarantu"

Post autor: Natsume Yuki »

Na szczęście nikt się nie połapał. Ostrze faktycznie przeszło przez ramię kobiety, lecz Natsu - jako człowiek obeznany w posługiwaniu się wszelakimi ostrzami - był w stanie wyczuć, że była to rana dość płytka i nie mająca możliwości zagrożenia życiu. Nóż tylko pokrył się posoką, a chłopak uniósł zakrwawione ostrze. W ten sposób uznano, że zwycięzców pozostało tylko dwóch. Teraz pozostało tylko mieć nadzieję, że aż do dotarcia do szpitala nikt się nie zorientuje, że dziewczyna wciąż jest żywa...
Gdy do Natsumego podszedł jeden ze sprzątaczy, by zabrać ze sobą zwłoki, Yuki tylko wymierzył w jego stronę ostrze Shiroi Sou i powiedział groźbę śmierci. Ku jego zaskoczeniu (nieokazanemu jednak, nie może się przecież zdradzić) przeciwnik tylko odszczeknął i przygotował się do ataku. Zaatakowanie kogoś, kto zmniejsza jego robotę? Co on, nekrofil, żeby być tym aż tak zainteresowanym? Na dodatek ustawił się on tak, jakby chciał wykonać uderzenie od góry. Przy czym najpierw musiałby wysunąć ostrze i uderzyć, a Natsumemu wystarczyłoby szarpnąć ramieniem - i ze sprzątacza nie byłoby czego zbierać.
-Spróbuj. - powiedział spokojnym tonem, ocierając tylko kciukiem lewej dłoni krew z policzka. Przed zaatakowaniem powstrzymał ich głos komentatora, który wyraził przyzwolenie na warunek shinobiego z Hyuo. Wraży miecznik tylko splunął Natsumemu pod stopy, co ten skwitował szyderczym uśmiechem. Gdy ten się odwrócił i ruszył w inną stronę, chłopak schował ostrze do pochwy i podniósł delikatnie kobietę.
I wtedy przyniesiono nagrodę. A Natsu poczuł, że traci oddech.
Hakuhyō...
Zaginione przed laty święte ostrze rodu Yuki, o którego powstaniu pośród członków klanu krążyły legendy. Podobno tym ostrzem posługiwał się pierwszy lider Yukich, a teraz... po prostu był nagrodą w nielegalnym turnieju?
Na szczęście Shigeru wyraził zdanie, że miecz powinien trafić do rąk Natsumego. Chłopak poczuł, że ściśnięcie w sercu nieco zanikło. Czyli Hakuhyō powróci tam, gdzie powinien się znajdować. Będzie trzeba go przedstawić pani Yumi, skoro ostrze powróciło do żywych, trzeba będzie wybrać nowego Miecznika - człowieka, który będzie dzierżył ten miecz. Natychmiast musi się w takim razie udać na Hyuo...
-Dziękuję, Shigeru. Ruszajmy...
Gdy już wyszli z areny i opuścili Izarantu, Natsu poszedł za Shigeru i powiedział do niego po cichu:
-Muszę się natychmiast udać na Hyuo. Hakuhyō to święty miecz mojego rodu i muszę powiadomić o jego odnalezieniu... Obiecuję, że gdy tylko powrócę, przekażę ci zapłatę za pomoc - o ile nie zrobi tego ktoś inny w międzyczasie. Do zobaczenia...
Akurat stanęli obok szpitala.
-Shigeru, ta kobieta żyje. Wyciągnąłem ją stamtąd, bo widziałem że nie chce umrzeć... i nie miałbym sumienia tego uczynić. Weź ją do lekarzy, proszę.
Gdy oddał kobietę na ręce Shigeru, spojrzał na niego z uśmiechem.
-Dziękuję... i do zobaczenia niedługo. Niech wiatry Hyuo cię prowadzą, Shigeru Senju.

z/t
0 x
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2493
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: Bar "Izarantu"

Post autor: Hikari »

0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Ayato

Re: Bar "Izarantu"

Post autor: Ayato »

Znalezienie baru, zajęło czerwonookiemu sporo czasu, ale nie irytował się tym zbyt mocno. Właściwie to wcale. Liczył się z tym, że nie znajdzie go od razu, ale przynajmniej mógł pozwiedzać nieco miasta, które wewnątrz niespecjalnie się zmieniło od ostatniego pobytu chłopaka tutaj. Może nieco bardziej urosło, ale to było nieuniknione w mieście gdzie pieniądz miał największą wartość.
W barze nie było zbyt wielkich tłumów, ale nawet gdyby były tu tylko 3 osoby, to Ayato zdołałby zwrócić na siebie uwagę. Dosyć spokojnie podszedł do lady barowej i usiadł na jednym z wielu krzeseł. Rozejrzał się po otaczających go klientach i z delikatnym uśmiechem na twarzy zwrócił się do barmana.
-Chciałem ludźmi pohandlować – mruknął wyraźnie rozbawiony. Na twarzy dziewiętnastolatka zagościł lekki uśmiech, a wyróżniający się spośród jego uzębienia kieł, zabłyszczał w półmroku baru. Na blat rzucił emblemat, który otrzymał od tajemniczego typa. Nie do końca rzucił, tylko dyskretnie pokazał do pana za ladą, z nadzieją, że zrozumie. Co z tego, że wcześniejszą wypowiedzią mógł narobić niemało problemów.
Właściwie to wciąż nic nie wiedział o członku rodziny Yoshida – może poza tym, że był jakąś grubą szychą. Ciekawe czy gdzieś jest zlecenie na jego głowę? Nie żeby Akimichi miał jakąś chorą potrzebę polowania na łucznika, po prostu ciekawiło go jak bardzo cenili życie mężczyzn.
-Znaczy wody chciałem – odparł zmieniając ton o sto osiemdziesiąt stopni. Wydawał się zupełnie innym człowiekiem – normalnym. Uśmiech zniknął z twarz zielonowłosego i wyglądał jak naprawdę chciał tej wody. Właściwie to chciał i nie było to żaden głupi dowcip, którym chciał się w jakiś sposób zrehabilitować.
0 x
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2493
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: Bar "Izarantu"

Post autor: Hikari »

0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Ayato

Re: Bar "Izarantu"

Post autor: Ayato »

Brak poczucia humor barmana nieco zawiódł Akimichiego. Naprawdę miał nadzieję spotkać dużo bardziej interesujących ludzi w mieście pełnym przestępstw. Mężczyzna za ladą zwyczajnie rozwiał wszystkie oczekiwania chłopaka. Wyraźniej zrezygnowany westchnął przeciągle i odważył mężczyznę wyraźniej zniechęconym spojrzeniem. Na moment oparł łokcie na blacie i rozejrzał się dookoła.
-Chujowe to menu – krótko podsumował ofertę baru. Na myśl o ryżowym alkoholu skrzywił się delikatnie. Ostatnio nawet sake mu nie podchodziło. Miał ochotę na coś nowego. Skrycie wierzył w ludzki potencjał i miał nadzieję, że szybko wymyślą coś nowego. Może na wyspać delektowali się czymś ciekawszym. Chyba jako jedyni mogli się pochwalić lodem, który przyjemnie schładzał organizm. Tylko czy w tamtych rejonach można to nazwać przyjemnością.
Bez przesadnego entuzjazmu sięgnął po szklankę z wodą i upił odrobinę. Woda jak woda, co tu dużo się rozwodzić. Nie była zła, chociaż do najlepszych też nie należała. Najprościej byłoby ją nazwać przeciętną.
Akimichi przewrócił delikatnie oczyma. Emblematem rodziny zaczął bawić się między palcami u jednej ręki – w drugiej zabrał szklankę, którą zamierzał dokończyć na dole, albo wylać na kogoś. To się jeszcze okaże. Wesoło pogwizdując sobie wszedł na zaplecze i rozejrzał się po pomieszczeniu. Chyba niczym specjalnym się nie wyróżniało, także zignorował je dosyć szybko i tylko kiedy dostrzegł strażnika przy zejściu do piwnicy, uśmiechnął się do niego. Nie był to żaden przyjemny uśmieszek. Oj nie, wyraz twarzy Ayato mówił znacznie więcej, a może właśnie nic nie mówił. Sakaiczyk pozwalał sobie zatracić się i budził w sobie najstraszniejsze demony, jakie tylko można było sobie wyobrazić. Sama myśl o zadaniu komuś bólu, wywoływała u chłopaka przyjemny dreszczyk – czy nie od tego się wszystko zaczęło? Czy nie taki był właśnie prawdziwy Ayato?
-No hejo. Słyszałem, że masz coś dla mnie – mruknął do strażnika, pokazując mu emblemat, a właściwie to wciskając go w ręce mężczyzny. Na dole go nie potrzebował. Zbędna zabawka tylko by się niepotrzebnie poniewierała. Chyba bez większych(?) problemów zszedł na dół, by przywitać się z nowymi przyjaciółmi. Tylko czy oni tak mogli nazwać zielonowłosego?
0 x
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2493
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: Bar "Izarantu"

Post autor: Hikari »

0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Ayato

Re: Bar "Izarantu"

Post autor: Ayato »

Nieprzyjemny zapach drażnił nozdrza chłopaka, ale nie był jakiś nie do wytrzymania. Wręcz przeciwnie, na twarzy Ayato nie pojawiła się ani odrobina grymasu. Pomimo tego, że miał bardzo delikatny żołądek to nawet nie myślał o tym by wymiotować. Zresztą brzuch zielonowłosego zazwyczaj cierpiał po jedzeniu, a dzisiaj nie miał jeszcze okazji niczego skosztować. Nie licząc tej okropnej wody, którą zabrał ze sobą na dół.
Nie lubił ciemności, szczególnie kiedy musiał rozświetlać pomieszczenie pochodniami. Zdecydowanie wolał dużo mniejsze świeczki. Płomień był nieco mniejszy, ale łatwiej było zostawić je na stoliku, bez martwienia się o pożar.
Powoli wszedł w głąb pomieszczenia i rozejrzał się za stojakiem, w którym zostawił płonący kijek. Z lekkim uśmiechem na twarzy spojrzał na twarz swoich ofiar. Wyglądali beznadziejnie i nie za specjalnie radowało to Sakaiczyka. Bał się, że przypadkiem padną mu z wycieńczenia i to jego obwinią o ich śmierć.
Resztką wody chlapnął w twarz jednego z mężczyzn. Nawet jeśli nie miał jeszcze złych zamiarów, by to wredny gest. Drażnił spragnionego biedaka, dając mu poczuć wodę na ustach. Akimichi chciał po prostu by wrócili do tej koszmarnej rzeczywistości i chociaż jeden z nich zdał sobie sprawę z obecności chłopaka.
-Cześć – mruknął, bardzo spokojnym tonem, jakby rozmawiał z kolegą, a nie przesłuchiwał człowieka w beznadziejnej sytuacji. –Jestem Ayato i pogadamy sobie troszkę – kontynuował, uważnie przyglądając się ich reakcjom. Przedstawienie się człowiekowi, który może obudzić w sobie tak wielką nienawiść, że będzie chciał później zabić zielonowłosego, nie było zbyt mądre. Co z tego? Akimichi miewał dnie, kiedy był wspaniałomyślny i dobry, a tak właśnie było dziś.
-To jak będzie wyglądała nasza konwersacja zależy tylko i wyłącznie od was – z lekkim uśmiechem na twarzy, podszedł do jedzenia postawionego przed nimi i przyjrzał się tym „pysznościom”, które im podarowano.
-Chciałbym byście odpowiedzieli mi na kilka prostych pytań. Nie toleruję jednak „nie wiem” i kłamstw. Nie mam nic przeciwko, jeśli zechcecie bym wyciągnął z was wszystko siłą, ale cenię sobie mój czas, więc jeśli chcecie oszczędzić sobie srania w gacie, to kurwa grzecznie odpowiadajcie, ok? – spytał stając bardzo blisko mężczyzn. Chciał by ujrzeli jego koszmarny wyraz twarzy. Jak biel i czerń, na twarzy Akimichiego kontrastował niewinny, szczery wręcz dziecinny uśmiech i spojrzenie, w którym żądza krwi już dosłownie obierała ze skóry tych biedaków.
0 x
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2493
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: Bar "Izarantu"

Post autor: Hikari »

0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Ayato

Re: Bar "Izarantu"

Post autor: Ayato »

Sakaiczyk przewrócił lekko oczyma. Zależało mu na czasie i chciał mieć wszystko jak najszybciej za sobą. Nie czuł potrzeby znęcania się nad mężczyznami. W końcu nie o to w tym wszystkim chodziło. Potrzebował tylko kilku informacji, za które mu płaco. Westchnął cichutko kiedy mężczyzna splunął na kolano Ayato. Nie była to najlepsza prowokacja. Zdecydowanie różnił się od innych ludzi. Smród i brud ani trochę mu nie przeszkadzały. Można powiedzieć, że był do nich przyzwyczajony. Dużo bardziej bawiło go to wszystko. Gdyby nie oblał twarzy mężczyzny wodą, to pewnie nawet nie byłby w stanie uzbierać tej śliny w ustach. Niesamowite, że był wstanie zużyć ją tak lekkomyślnie.
-Zdradzę Ci sekret. Macie wyjść stąd żywi. To jak bardzo gówniane będzie wasze życie, zależy tylko od was. Nie mam nic przeciwko, by nienawiść dawała wam siłę, ale kurwa kiedy z wami skończę, to nie będziecie mieć nawet siły by nienawidzić – odparł unosząc brwi do góry, jakby to było jakieś niesamowite odkrycie.
Zielonowłosemu nie umknął uśmiech na twarzy drugiego z mężczyzn. Najwyraźniej przyjaciele bardzo dobrze się bawili. Skoro nie miał innego wyjścia, zostało mu już tylko zapewnić im kilka niezapomnianych atrakcji. Złapał się jedną dłonią za kark i pomasował delikatnie.

-W takim razie przedstawię wam zasady gry – mruknął stając tuż przed nietykanym mężczyzną. Uśmiech na twarzy Akimichiego poszerzył się i sprawiał nieco wrażenie jakby stał się innym człowiekiem. Właściwie to ciężko było go nazwać człowiekiem, bo mimika twarzy chłopaka dużo bardziej przypomniała jakiegoś demona żadnego krwi i cierpienia. Oczy chłopaka były bezdenną pustką, w której ciemności czyhały potwory straszniejsze niż te z koszmarów. Kąciki ust delikatnie uniesione do góry, z łatwością wyrażały ekscytację młodzieńca.
Bez żadnego zawahania złapał głowę mężczyzn w dnie dłonie i wbił kciuki w jego oczodoły. Wzrok nie był mu teraz potrzebny, a ból towarzyszący przy jego utracie był wystarczający by przemówić im do rozsądku.
-Wszystko co zrobię jednemu, doświadczy i drugi, więc jeśli chcecie oszczędzić sobie bólu i cierpienia to zacznijcie w końcu kurwa gadać – dodał, otrzepując palce z krwi, kiedy było już po wszystkim.
0 x
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2493
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: Bar "Izarantu"

Post autor: Hikari »

0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Ayato

Re: Bar "Izarantu"

Post autor: Ayato »

Przewrócił lekko czerwonymi ślepiami w ciemności piwnicy. Nie ruszało go rozbawienie na twarzach więźniów. Nie ruszał go ich śmiech i pewność siebie, bo wiedział, że i tak wygra tę potyczkę. Obserwował mężczyzn z pustym, niewzruszonym wyrazem twarzy. Czekał, aż znudzi się im ta cała zabawa i pozbawieni siły po prostu odpuszczą.
Byli pewni siebie. Chcieli dyskutować. Myśleli, że mają tutaj jakąkolwiek siłę. Mylili się. Nic nie mogli. Właściwie to mogli tylko jedno. Rozbawić Ayato. Akimichi nie potrafił się powstrzymać przed panicznym atakiem śmiechu. Głośny, niósł się echem pomiędzy pustymi ścianami piwnicy. Sakaiczyk, pochylił się lekko do przodu i złapał za brzuch, jakby go rozbolał od tego wszystkiego. Faktycznie mógł boleć. Z zielonowłosym nigdy nic nie wiadomo, a mówiąc szczerze to nawet nie pamiętał kiedy ostatnio coś jadł. Po przybyciu do miasta nigdzie się nie zatrzymywał i od razu trafił na swojego pracodawcy.
Nie odpowiadał. Nie czuł potrzeby dyskusji z więźniami. Nie byli tego warci. Grali na czas, igrali z nieprzewidywalnym chłopakiem. Wiedział, że prędzej czy później przemówią. Nie mogą zamilknąć na wieki. Ból i cierpienie rozwija język, sprawia, że ludzie tracą zdrowy rozsądek. Nie są w stanie trzeźwo myśleć – pragną ukojenia. To ukojenie trzymał w rękach Akimichi. To on był panem i władcą ich losu. Mógł robić z nimi wszystko. Mógł się bawić ich życiem, doprowadzając ich do krawędzi, trzymać nad przepaścią, a później znowu ściągać do rzeczywistości – tej ciemnej piwnicy, z której nie mogą wyjść ich krzyki.
-W takim razie porozmawiajmy o czymś przyjemnym. – mruknął, podsuwając sobie pod tyłek jakiś stary taboret. Drażnił ich. Chciał ogłupić ich myśli. Chciał by wszystko co zrobi, było niespodziewane. Chciał, by byli gotowi na wszystko, a ostatecznie i tak nie mogli z tym nic zrobić.
-Macie jakiś bliskich? Bandę idiotów, którym zależy na was? – spytał ze spokojem. Nie był to wiedza, której jakoś niezbędnie potrzebował. Chciał ich poznać. Ciekawiły go reakcję mężczyzn na przeróżne tematy, które zamierzał im podrzucać. Założył jedną nogę na nogę. Pochodnie podsunął bliżej, by rozświetlić ich twarzy i obserwował, samemu nie wyrażając żadnych emocji. Właściwie to wyglądał, jakby nie do końca rozumiał o czym właśnie rozmawiają.
Bliscy, miłość, tęsknota – te wszystkie pojęcia były obce chłopakowi. Nigdy nie poznał żadnego z nich i najprawdopodobniej nigdy nie będzie miał okazji doświadczyć ich na własnej skórze. Tylko czy w ogóle chciał? Nie. Było mu dobrze. Nie potrzebował nikogo. Chociaż był jak ostatni, najmniejszy palec u dłoni – niepotrzebny – to i tak miał to gdzieś. Potrafił namieszać bardziej niż niejedna dłoń.
-Naprawdę myślisz, że dam wam to, czego pragniecie? Sprawię, że nie będziecie mogli umrzeć, więc jeśli wam na tym zależy to po prostu zacznij gadać – westchnął cicho, zastanawiając się czy oni są, aż tak głupi, czy tylko udają.
Rozpaloną pochodnie przycisnął do nagiego brzucha ślepego mężczyzny. Tylko na moment, bo przecież nie chciał go zabić, a jedynie sprawić by cierpiał. Mocno cierpiał. Kątem oka spojrzał na bardziej rozgadanego kolegę. Okaże rozum czy może dalej pozostanie idiota. Akimichi nie wierzył w jakieś jego niesamowite przebłyski.
-Po prostu dajcie mi to czego chcę i ktoś inny spełni wasze pragnienia – dodał, odkładając pochodnię do stojaka. Strzelił palcami u dłoni i chyba nieco się zaskoczył, że było to aż tak głośne. Nieco zrezygnowany spojrzał na mężczyzn. Czyli co, musiał się ubrudzić krwią?

//PRZEPRASZAM
0 x
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2493
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: Bar "Izarantu"

Post autor: Hikari »

0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Ayato

Re: Bar "Izarantu"

Post autor: Ayato »

W swoich słowach nie miał żadnego celu. Podrzucał jeden, drugi, trzeci, coraz to inny temat, by tylko jakoś zagadać więźniów. Kombinował, bez większego planu w głowie. Wiedział, że musi znaleźć z nimi wspólny język, wiedział co musi z nich wyciągnąć, ale poza zadawaniem im bólu nie miał na to lepszego pomysłu. Był spokojny, cierpliwy. Nie denerwował się. Nozdrza delikatnie szczypały Sakaiczyka, kiedy wdychał ostre, śmierdzące powietrze. Mimo to, oddychał bardzo głęboko. Rozważnie. Trochę jak przy treningu z Rokuro, kiedy to skupiał się na sobie.
-A życie zabawniejsze – odparł, przewracając lekko oczyma. Rozumiał sytuację mężczyzn. Sam się kiedyś w takie znajdował. Jakimś cudem udało mu się z niej wyjść. Jakimś cudem przeżył i teraz cenił sobie życie ponad wszystko. Nie bał się śmierci. Wiedział, że może przyjść z zaskoczenia, ale starał się być na nią gotowy. Zawsze. Nawet teraz.
Gardził słowami bezbronnych mężczyzn. Gardził ich słabością i tchórzostwem. Spoglądał na nich ze spojrzeniem pełnym nienawiści. Czerwone ślepia chłopaka iskrzyły się w ciemności, od światłą bijącego z pochodni. Przeszywał swoim wzrokiem widzącego więźnia.
Bez słów. Wyglądał jakby próbował wejść do jego głowy. Przebyć przez wnętrzności i odczytać każda z jego tajemnic ukrytą pod zasłonami z serca i innych organów.
-Fascynujące! – wręcz krzyknął, śmiejąc się przy tym panicznie. Bawiła go ich żałosna przeszłość, bawiło go to jak bardzo żałosnymi ludźmi się stali. Ból i cierpienie hartowało ducha. Szkoda, że nie każdego tak samo. Szkoda, że ich wyhartowało na debili.
Nie potrzebował taboretu. Wystarczał mu stół, pełen pierdół, które śmiał mógł wykorzystać w ich małym teleturnieju. Proszę państwa, kto dziś padnie kolejną ofiarą naszej niegroźnej zabawy, pełnej krwi i cierpienia.
Zaklasnął trzy razy. Niesamowita odpowiedź, która dosłownie poruszyła serce Ayato.

Nie.
Akimichi był już znudzony tym ich całym pierdoleniem. Jak bardzo by się nie starali, jak bardzo by nie próbowali – nie słuchał ich. Miał gdzieś co się z nimi stanie. Miał dwa proste zadania, które zamierzał wykonać.
Pochodnię przyłożył do drugiego mężczyzny – zdrowego. Przycisnął ją mocno do nagiego torsu i wesoło zaczął pogwizdywać. Skoro nie chcieli krzyczeć, to sam mógł nucić radosne melodie idealnie pasujące do ich cierpienia.
-Macie przeżyć. Właściwie to nigdzie nie było powiedziane, że macie tu zostać – westchnął trochę zrezygnowany. Brew mu nawet nie drgnęła. Znudzony, wyglądał jakby mówił prawdę. Chcąc szybko załatwić sprawę tych dwóch pajaców, łapał się drastycznych metod.
Nie, nie zamierzał ich wypuścić. Nic z tych rzeczy.
-Chociaż tak głupie śmiecie jak wy i tak wolą umrzeć – dodał, rozglądając się na boki. Szukał czegoś ciekawego. Jakiś interesujących przyrządów, które mógłby wypróbować na więźniach. Skoro już tutaj był, to mógł się pobawić nowymi zabawkami, których jeszcze nie miał okazji trzymać w dłoni.
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Osada Shigashi no Kibu”

Użytkownicy przeglądający to forum: Ero Sennin, Mukutaro i 12 gości