W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Krótki wygląd: Wysoki na około 178cm | czarne włosy spięte w kucyk | srebrne kolczyki w uszach | często widziany z grymasem na twarzy | ubrany w ciemny kombinezon oraz kamizelkę shinobi
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie | kabura na lewym udzie | torba nad prawym pośladkiem | torba nad lewym pośladkiem | kamizelka shinobi | ochraniarz "Zjednoczonych Sił Sogen" na lewym ramieniu
Krótki wygląd: Wysoki na około 178cm | czarne włosy spięte w kucyk | srebrne kolczyki w uszach | często widziany z grymasem na twarzy | ubrany w ciemny kombinezon oraz kamizelkę shinobi
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie | kabura na lewym udzie | torba nad prawym pośladkiem | torba nad lewym pośladkiem | kamizelka shinobi | ochraniarz "Zjednoczonych Sił Sogen" na lewym ramieniu
Krótki wygląd: Wysoki na około 178cm | czarne włosy spięte w kucyk | srebrne kolczyki w uszach | często widziany z grymasem na twarzy | ubrany w ciemny kombinezon oraz kamizelkę shinobi
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie | kabura na lewym udzie | torba nad prawym pośladkiem | torba nad lewym pośladkiem | kamizelka shinobi | ochraniarz "Zjednoczonych Sił Sogen" na lewym ramieniu
Krótki wygląd: Białe chaotycznie ułożone włosy. Bandaże na krzyż zakrywające oczy i na przedramionach. Minimalistyczne bordowe tatuaże na zewnętrznych częściach dłoni przedstawiające oko. Szara postrzępiona szata do kolan. Czarna pelerynka. Brak spodni i butów.
Widoczny ekwipunek: Parasolka, kabura na udzie pod szatą.
Rynek o tej porze był dość tłoczny, co utrudniało jego poruszanie się. Nie mógł tak samo jak inni patrzeć sobie po wystawach i lustrować witryn. Łatwo było wpaść na kogoś, gdy zewsząd dochodziły jakieś odgłosy. Jedyną nadzieją byli krzykacze, zapraszający do swoich stoisk i reklamujący towar. Mógł dzięki temu ocenić czy w dobrą stronę idzie. Trzymał kurę w rękach, a większość rzeczy miał już przepakowane do nowego plecaka. Ahh, jakie to było wygodne, nie musieć nosić wszystkiego w tobołku na kiju. Teraz potrzebował jeszcze czegoś jeszcze dla swojej Pysi. Nie zawsze mógł ją mieć na głowie czy w dłoniach. Zwłaszcza podczas pracy czy akcji. Chciał kupić jakiś koszyk i przyczepić do niego swój plecak, jednak Ryo nie śmierdział. Miał nadzieje, że będzie mógł na taki zapracować, albo przynajmniej na materiały, by móc samemu wypleść.
I jest... nagle między rybami i ciastkami, usłyszał magiczny głos.
- Kosze, ozdoby, wózki z wikliny! - dochodził głos kobiety, która na ucho mogłaby być jego matką. Podszedł w jej stronę i gdy wyczuł ręką ladę odezwał się do niej.
- Dzień dobry... - drugą ręką ścisnął bezpiecznie kurę do siebie. - Mógłbym jakoś pomóc? Ja bym chciał upleść dla Pysi transporter, jakby mnie pani podstaw nauczyła, to ja mogę przez kilka dni, co mogę, to dopomóc. Ja podróżuje po świecie i pomagam i potrzebuje. - ile razy powtórzył to samo słowo? W zasadzie nie kłamał. Plątał też się trochę w słowach, bo to była nietypowa prośba. Nastała cisza. Czuł, jak jest lustrowany i oceniany. Co ona sobie pomyśli?
- Hmm... chodź tu z drugiej strony i pokaż tę kurę. Rozumiem, że nie widzisz? - odpowiedziała po namyśle. W zasadzie bandaże na oczach powinny jednoznacznie go identyfikować, ale może przez jego w miarę sprawne poruszanie się zwątpiła.
- Mam na imię Sasha. - kiwnął głową na jej pytanie, po czym przemieścił się za ladę. Kobieta wzięła kurę i posadziła ją w jednym z koszyków. Uśmiechnęła się i nawet usłyszał miłe parsknięcie śmiechem.
- Dobrze, postoisz tutaj. - zaczęła mu przedstawiać, jakie mają rodzaje dóbr i ile kosztują.
No i stał tak i darł się w eter rynku, oferując najlepsze i najtańsze koszyki. Kobieta przedstawiła się jako Momoko.
Sasha w pewnym momencie stwierdził, że przejdzie na wspomaganie. Znał technikę Utsusemi no Jutsu oraz jej daleki zasięg, używał jej więc do zachęcania tych, którzy byli po drugiej stronie. Jego nietypowy wygląd, werwa i kura postawiona na ladzie przyciągały dużo klientów. Było to w końcu coś nadzwyczajnego, a wszyscy mieli tutaj już dość rutyny.
- Jak z ciebie taki podróżnik, to możesz się u mnie zatrzymać na noc. Za pracę dostaniesz też jedzenie. - powiedziała pod koniec zmiany, gdy wszyscy już się pakowali.
Zaprowadziła go do swojej chałupki, gdzie mieszkała z dwoma córkami. Słyszał je, gdy przychodziły wielokrotnie na rynek, by również pomagać. Został nakarmiony, a później wieczorem cała rodzina zebrała się do plecenia nowych koszyków. Momoko zajmowała się głównie uczeniem go, gdyż córki były już mistrzyniami.
Tak spędził tam ponad tydzień. Naprawdę, kochał ten tryb życia. Podróżował od miasta do miasta, mieszkał u ludzi, poznawał ich historie, kulturę, życia w zamian za odrobinę pomocy. Dzielił się też swoimi przeżyciami, mówiąc, jak to jest w innych prowincjach i co on to już nie przeżył.
Nadszedł w końcu czas na ostateczne zadanie, z jakiego powodu się tutaj w ogóle znalazł. Asekurowała go Mimi, córka Momoko. Rozrysował na kartce projekt, by oboje mieli dokładne wyobrażenie marzenia chłopaka. Była to wiklinowa klatka, przymocowywana do odcinka lędźwiowego, do której przyczepia się zwykły plecak. Siedzieli nad tym całą noc, ale rano klatka była skończona! Udało mu się nawet zaimplementować "pasy bezpieczeństwa", czyli zwykłe paski materiału, którymi mógł przymocować kurę do tyłu koszyka, by podczas wzmożonej aktywności nie latała ona po całym pojemniku i nie zrobiła sobie krzywdy.
Podziękował dogłębnie za pomoc i obiecał, że wróci w przyszłości i opowie o swoich nowych przygodach, a także pochwali się co tam nowego u Pysi. Ruszył znowu w świat. <zt>
Opis Prosta technika, z kalibru tych podstawowych, mająca na celu zmylenie, bądź nawiązanie kontaktu z celem. Dzięki tej technice możemy emitować każdego rodzaju odgłos jaki siedzi nam w łbie, czy to ćwierkanie ptaków, wybuchy notek, ryk lew lub innego człeka głos. Dźwięk atakuje dany cel z każdej strony, nie dając mu szansy na zlokalizowanie użytkownika, no chyba że ten stoi na widoku. Dany odgłos jest nadawany cały czas, do momentu kiedy dana pieczęć nie zostanie rozłączona.
Co za kompletny imbecyl i idiota. Logika nakazuje, aby szantażować i zbierać haracz od głupich, naiwnych i zastraszonych bęcwałów. Ten Dureń jednak jest tak głupi, że chyba nie jest w stanie nawet zrozumieć co to jest strach. Cóż... Myślę, że jednak może być w tym odrobina mojej winy. Przy takich głupcach błędem jest używanie jakichkolwiek aluzji. W końcu i tak nie będą w stanie ich zrozumieć. Z kimś takim trzeba mówić bezpośrednio. Mam nadzieję, że jego kilka szarych komórek jest w stanie pojąć, co to jest groźba.
Chwytam kolejną z figurek i bez ceregieli opuszczam ją na ziemię, próbując ją zniszczyć. Drugą ręką sięgam po kunai.
- Jak widzisz jestem bardzo niezdarnym człowiekiem. Mogę tu stać cały dzień, niszczyć twoją pracę i odstraszać klientów. Mogę sobie też stąd pójść i sprawić, że nic z tego nie będzie się działo. Co wybierasz?
No proszę, proszę, tego się nie spodziewałem. Ten przedstawiciel zidiociałej masy społecznej, która zasługuje jedynie na splunięcie na nią, posiada jakąś dumę. Robi to kompletnie niesłuszne, ale to cudownie patrzeć, jak zwierzyna próbuje udawać kogoś inteligentnego i myślącego. Nie ma co, to naprawdę świetna rozrywka. Szkoda jednak, że jednocześnie ten debil kompletnie nie zrozumiał, co do niego mówiłem. Cóż, będę musiał więc powtórzyć jeszcze raz. Może za trzecim razem w końcu mu się uda.
Upuszczam kolejną figurkę mówiąc:
- Mylisz się. Jestem artystą i mam artystyczną duszę. Dlatego też wiem, że nie żal niszczyć tego chłamu, ponieważ te figurki najbliżej sztuki były, gdy ta wyrzucała je na śmietnik. Cieszę się jednak z twojego zapału. W końcu nie chcę cię tutaj obrabować. Rabunek to marnotrawienie zasobów na rzecz rozrywki. To, co tutaj teraz robimy, to omawianie warunków haraczu. Ty więc zgodnie z tym, co powiedziałeś, będziesz ciężko pracował i sprzedawał swoje śmieci. Ja natomiast będę powstrzymywał się, aby tym oto kunaiem nie wyryć ci na plecach pięknego obrazu. Gdy skończę z plecami, przejdę do kolejnych części ciała. W ten sposób ty sam staniesz się dziełem sztuki. Jak jednak mówiłem, będę się przed tym powstrzymywał. Ty natomiast w zamian za moją uprzejmość, będziesz mi płacił określoną sumę ryo za każdym razem gdy tutaj przyjdę.
Muszę przyznać, że takiej buty i odwagi po takiej miernocie się nie spodziewałem. Jak zwykle jednak ta jego udawana odwaga i heroizm bierze się tylko i wyłącznie z głupoty. Jemu pewnie się wydaje, że straż miejska faktycznie ma w tym mieście jakiekolwiek znaczenie i że będzie w stanie go ochronić. Nic bardziej mylnego. Skoro jednak jest tak głupi, aby wierzyć w takie idiotyzmy, nie pozostaje mi nic innego, jak z największą przyjemnością udowodnić mu, że jest inaczej.
Szybko łapię sprzedawcę za rękę unieruchamiając ją. Drugą ręką przytykam mu kunai do ramienia mocno naciskając tak, aby pojawiły się pierwsze kropelki krwi przebijające jego rękaw, po czym mówię:
- Uważam się za kogoś, komu powinieneś płacić daninę, jeśli chcesz dalej żyć. Myślisz, że ktoś cię tutaj chroni? Grubo się mylisz. Jesteś sam. Jeśli chcesz to zmienić, to przedstawiłem ci już swoją propozycję. Lepiej więc, żeby twoja odpowiedź mi się spodobała, bo w przeciwnym razie mogę tak ci pokaleczyć ręce, że nawet w nosie nie będziesz mógł sobie podłubać, a co dopiero wytwarzać te śmieci, które sprzedajesz.
Cholera, że też ten idiota musiał się zgodzić akurat w takim momencie. Już, gdy zaczynała lać się krew, już gdy zaczęła pojawiać się piękna i cudowna przemoc, już gdy myślałem, że będę mógł się trochę zabawić... No ale cóż, nie zawsze można mieć to, czego się chce. Czasami trzeba poskromić swoje żądze na rzecz swoich ambicji. Wątpię, aby ten małe straganik miał przynosić mi jakieś sensowne zyski, ale zawsze dobrze jest mieć jakiś pasywny dochód. No i wiadomo, od czegoś trzeba zacząć. Takie miejsce, które należy tylko do mnie z pewnością zadowoli moich znajomych z Rodziny.
- No i widzisz? Trzeba było tak protestować, skoro tak łatwo jest się zgodzić? Tym bardziej, że ze mną nie zginiesz. Będę tutaj wpadał co parę dni i odbierał swoją zapłatę. Jeśli ktoś cię będzie niepokoił, to chętnie się nim zajmę. Należysz teraz do mnie, a ja nie lubię, gdy ktoś bawi się moimi zabawkami. - mówię cofając kunai i wyciągając rękę po sakiewkę.