Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143 Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... ab4e4c54f1
GG/Discord: Wolfig#2761
Post
autor: Mujin » 5 paź 2019, o 14:13
DANE PERSONALNE
IMIĘ:
Mujin
NAZWISKO:
Yokage
KLAN:
Aburame
PRZYNALEŻNOŚĆ:
-
WIEK [DATA URODZENIA]:
34 [Rok 358, 18 Czerwiec]
PŁEĆ:
Shinobi
WZROST | WAGA:
197cm|80kg
RANGA:
Wyrzutek A
APARYCJA
WYGLĄD:
Mujina nie można nazwać definicją męskości. Jego typowo kobiece elementy wyglądu - długie czarne włosy, smukła sylwetka i delikatne rysy twarzy - sprawiają że często jest mylony właśnie z kobietą. Samo zachowanie shinobiego także jest temu winne. Porusza się delikatnie i z pewną gracją, całkowicie niepodobną do typowego przedstawiciela płci "silnej". Stara się utrzymywać możliwie jak największą czystość i higienę, zarówno siebie jak i otoczenia, dlatego też jest do przesady wręcz zadbany. Można to wręcz nazwać sterylnością, właściwą tej którą starają się osiągnąć medycy poprzez oczyszczanie ran. Jego blada skóra, niby wybielona pudrem albo innymi środkami zwiększającymi wartości estetyczne, i jasnozielone oczy, podchodzące pod żółć, także nie pomagają. Jednak jest on niepodważalnie mężczyzną. Najlepiej świadczy o tym jego wzrost, który do kobiecości pasuje niczym pięść do nosa. Przez to też bardzo łatwo dostrzec go w tłumie, wyróżnia się nawet nie próbując. Jego głos, mimo że nie taki twardy, nie pasuje też do reszty jego kobiecego obrazu. Na języku posiada dziwną, ledwo widoczną pieczęć. Umięśnienia praktycznie nie posiada, a nawet jeśli to nie jest widoczne pod jego kobiecą sylwetką.
UBIÓR:
Najbardziej charakterystycznym elementem ubioru jest jego maska. Całkowicie czarna, pozbawiona jakichkolwiek ozdobników i dodatków stylistycznych. Nałożona na całą dolną część twarzy, od nosa do podbródka. Przepuszcza rzecz jasna powietrze, w przeciwnym razie noszący udusiłby się po kilku minutach od nałożenia, ale częściowo neutralizuje pył i inne drobiny w powietrzu. Składa się z dwóch warstw, dlatego można coś pomiędzy nie włożyć. Zawiązywana z tyłu głowy na prosty supeł i zazwyczaj bardzo ciasno. Na tyle, że nawet wsunięcie pod nią palca jest zadaniem niewykonalnym. Taka maska jest regularnym elementem każdego jego odzienia, bez względu na porę dnia czy okazję. Reszta jego ubioru to kwestia okazji. Zazwyczaj nosi strój składający się z kurty zapinanej na guziki z białymi akcentami, workowatych spodni i prostych butów z miękką podeszwą. Wszystko w tym samym ciemnozielonym kolorze. Do tego bandaże zakrywające ręce. Jedynym widocznym kawałkiem skóry jest górna część jego twarzy i Mujin stara się, aby taka tendencja utrzymywała się w większości jego strojów, głównie żeby zakryć otwory w jego ciele związane z jego genetycznymi zdolnościami.
ZNAKI SZCZEGÓLNE:
Dziewczęca uroda
Czarna maska na twarzy
Bandaże na dłoniach
Prawie w całości zasłonięte ciało
OSOBOWOŚĆ
CHARAKTER:
Stosując duże uproszczenia i generalizacje, każdego człowieka można sprowadzić do zaledwie kilku słów które pozornie opisują go idealnie. W przypadku Mujina takimi słowami byłyby "zniewieściały", "wątpliwy moralnie", "niekonwencjonalny" i "rozkojarzony". Tego pierwszego nie trzeba tłumaczyć za bardzo - Mujin stara się zachować sterylność swojego otoczenia a także samego siebie, jest to praktycznie obsesja. Dlatego też nakłada na ciało warstwy bandaża, by zabezpieczyć się przed niechcianym dotykiem. Codziennie podejmuje kroki mające na celu zachowanie przez niego czystości, regularnie odkaża swoje narzędzia. Stara się unikać kontaktu fizycznego, chyba że jest on niezbędny do spełniania jego medycznych powinności. A bez absolutnej pewności o nienaganności swojego ubioru i siebie samego, nie może poczuć się w pełni komfortowo. Taki sposób bycia w naturalny sposób odrzuca od niego wiele osób które z którymi mógłby wejść w bliższe relacje. Nie żeby Mujin tego chciał albo potrzebował, więzi z innymi w naturalny sposób zmniejszałyby jego czas na badania i ekspresję swoich pomysłów. Nie jest wiec aż tak socjalny, ale często czuje potrzebę podzielenia się z kimś swoimi pomysłami celem poznania innej perspektywy i uwzględnienia jej w swoich pracach.
Wątpliwości moralne biorą się z kolei z jego osobliwego podejścia do sztuki medycznej. Posiada solidne fundamenty - medyk powinien pomagać ludziom. Szukać leków na choroby, edukować o zdrowym trybie życia. Ratować życia. A droga do rozwiązania tych problemów nie zawsze musi być powszechnie akceptowalne. Źródła informacji które u innych mogłyby budzić zgorszenie, u Mujina są rozpatrywane jako atrakcyjne i interesujące opcje. Słowo "zakazany" albo "tabu" nie dotyczą go. Jednak powiedzieć, że zrobi wszystko w imię idei pozyskiwania nowego doświadczenia, to jak skłamać. Mimo wszystko jest medykiem, dlatego bezmyślne odbieranie życia niewinnym bądź ich krzywdzenie jest całkowicie nieakceptowalne. Szanuje życie, co w czasach przesiąkniętych przemocą i śmiercią może być nieczęsto spotykane pośród ninja. Oczywiście dopuszcza samoobronę, jego życie jest najważniejsze i stoi na pierwszym miejscu. Tak, posiada o sobie wysokie mniemanie. Widzi siebie jako wizjonera, geniusza wręcz. Uciskanego przez społeczeństwo i moralne standardy zbawcę, który mógłby pozbawić życia te maluczkie mrówki na setki sposobów. W kontaktach z innych tego jednak nie okazuje. Ukrywa swój narcyzm pod płaszczem kultury i dobrego obycia. Jego styl życia opiera się na zbudowaniu wizerunku życzliwego medyka, skoncentrowanego i skupionego kiedy wymaga sytuacja. Chce być człowiekiem godnym zaufania, który potrafi stworzyć więź pomiędzy nim a drugim człowiekiem i na niej się "pożywiać". Wiele rzeczy przemilcza, ale bardzo zależy mu na życiu i zdrowiu ludzi wokoło. A mówiąc dokładniej - na dobru ogółu ludzkiego gatunku. Dlatego też czasami tłumione emocje znajdują ujście, zwykle pod postacią nagłych wybuchów i wzrostu agresji. Kiedy nie może już dłużej wytrzymać i musi koniecznie dać upust swoim dzikim wręcz ludzkim instynktom. Preferuje wtedy samotność i relaksuje się środkami własnej produkcji, dopóki szał nie minie i znowu będzie mógł ukryć się pod maską ludzkiej życzliwości.
Samo dążenie do zwiększenia swojej wiedzy we wszelkich możliwych aspektach jest częścią jego codzienności. Łaknie wiedzy na tematy nawet niedotyczące jego kunsztu, przeświadczony że nawet one mogą w jakiś sposób przydać mu się podczas kolejnych wyzwań na jakie natrafi. Czyta ogromne ilości tomiszczy wszelkiego rodzaju, przechadza się po okolicy, rozmawia z ludźmi i lokalnymi przedstawicielami sztuki medycznej w ramach pozyskania mniej ogólnej wiedzy. Czasami przegląda nawet historię lokalnej społeczności, a pod pretekstem świadczenia medycznych usług zbiera próbki krwi i ciała ludzi, także zmarłych. Fauna i flora regionu także nie są ignorowane. Szuka jak może i chwyta się czego może. A kiedy z danego regionu wyciśnie co się da - zaczyna badać. W Ryuzaku upatrzył sobie miejsce powrotów z podróży i swoistą bazę wypadową. Klinika Mujina jest dla niego ważna, jest jego ostoją spokoju i miejscem pracy. Jest ona dużą częścią jego reputacji jaką stara się wypracować. Duża ilość informacji i dziedzin jakimi się interesuje sprawia, że regularnie sporządza notatki ze swoich odkryć. Część zapisuje w zwojach, część w papierach, te najważniejsze trzymając w notatniku przy sobie. Często gubi wątek w rozmowie, zajęty mniej istotną rzeczą na drugim planie. Nawet niewielka mrówka może stać się powodem utraty koncentracji. Jednak kiedy przychodzi do wcielenia jego medycznych teorii w życie, potrafi poświęcić się im bezgranicznie i nawet wybuch notki nad jego głową może nie wystarczyć. W pogoni za informacją bardzo często podąża za daleko podczas dialogu. Nie wstydzi się zadawania niewygodnych pytań, szczególnie gdy zobaczy że zdołał zbudować zaufanie. Taktownie spróbuje wyciągnąć co tylko się da.
NAWYKI:
Mruczenie pod nosem.
Zapisywanie i skrupulatne sporządzanie notatek.
Utrata wątku i dekoncentracja.
Całkowite skupienie w przypadku ratowania ludzkiego życia albo zajmowania się badaniami.
Sporadyczne wybuchy emocji tłumione środkami uspokajającymi.
NINDO:
"Nie każda próba jest skuteczna, ale każda przybliża do sukcesu."
"Społeczeństwo nie rozumie, że postęp medycyny zbudowano na wojnach, na badaniu trupów, na śmierci."
"Pozbycie się standardów i konwencjonalnego myślenia to pierwszy krok do poszerzenia horyzontów i w efekcie kompetencji.
"Mam zamiar cię uratować, możesz mi to utrudniać jak tylko jesteś w stanie."
HISTORIA:
Drogi czytelniku,
na tych stronach chciałem spisać co ważniejsze wydarzenia z mojego życia. Nie dotyczy to ani konkretnej sztuki medycznej, ani jakiejkolwiek innej szkoły która mogłaby się przydać na przestrzeni dalszych badań. Stanowi jednak element drogi dzięki której znalazłem się w tym miejscu, a do którego spisania czuję się wręcz odpowiedzialny. Wraz z notką ofiaruję ci większą część moich badań i informacji jakie udało mi się pozyskać. Cała resztę możesz znaleźć w pieczęci w poluzowanej desce w wychodku, miejscu najbardziej podłym i niehigienicznym. Moją ostatnią wolą jest, aby treść ostatniej z tych kart trafiła ponownie do mojej rodziny. Sakura i Ishin, zamieszkujący wioskę Shirafumi w prowincji Kaigan. A treści moich badań - w ręce jednostek, które zechcą je doprowadzić do końca i znaleźć dla nich zastosowanie. Wszystko stworzyłem wyłącznie dla dobra gatunku ludzkiego i rad byłbym, gdyby dla nich zostały one wykorzystane.
Rok 358, 18 Czerwiec.
Przyszedłem na świat. Sam oczywiście nie pamiętam aktu narodzin, a jakiekolwiek udawanie że pamiętałem stanowiłoby ogromne zakłamanie. Podczas porodu, zgodnie z opowieściami moich rodziców, nie wydarzyło się nic przykrego. Zero komplikacji ani powikłań. Mój ojciec, medyk z zawodu, osobiście doglądał porodu i kontrolował go w trosce o zdrowie moje i mojej matki. Po porodzie i przeprowadzeniu wszystkich czynności medycznych, zostałem "oddany robactwu". Od moich narodzin robaki były więc integralną częścią mojego życia.
Rok 369, Kwiecień
Mniej więcej w tamtym okresie zaczęła się moje zainteresowanie pracą ojca. Matka była kunoichi, dlatego często nie było jej w domu. Ojciec natomiast prowadził prywatny zakład medyczny w niewielkiej wiosce w miasteczku w prowincji Kaigan. Czasami pozwalał mi przyglądać się swojej pracy, pokazywał sprzęt. A kiedy chciał ode mnie mieć spokój, dawał do przeczytania bardziej skomplikowane tomy opisujące sztukę medyczną. Często pytałem go o różne słowa, więc spokoju ode mnie nie zaznał. Ojciec nie był ninja i nie potrafił używać chakry, jednak jego pasja i bogata wiedza imponowały mi bardziej niż techniki matki. Robaki mnie przerażały i nie byłem w stanie nawet częściowo z nich korzystać. Tego także nie pamiętam, jako że większość z moich wspomnień z dzieciństwa rozmyła się w czasie i nie potrafię dokładnie ich przywołać.
Rok 370, Czerwiec
Świętując moje urodziny, wyprawiliśmy się z rodziną nad jezioro na piknik. Po drodze do sąsiedniego miasteczka, położonego nad jeziorem, zostaliśmy zaczepieni przez grupkę, jak to ojciec później określił "chujów, szubrawców i najgorszego sortu bandziorów". Próbowali nas zastraszyć, jednak techniki kontroli robaków mojej matki wystarczyły żeby ich przegonić. W tym jednak czasie matka zdecydowała się na bardziej konkretny trening w zakresie technik ninja. Powinienem móc sam się obronić przed potencjalnym zagrożeniem, kiedy matka znowu zostanie wezwana. Do treningów się jednak nie przykładałem i wolałem dalej oglądać pracę ojca. Matka potrafiła być jednak bardzo zawzięta, dlatego próbowała. Najlepiej pamiętam jej nauki w zakresie technik medycznych. Wtedy też dowiedziałem się, że moje robaki mogą mieć praktyczne zastosowane medyczne. W tamtym wieku byłem już pewien - chciałem zostać medykiem i pomagać ojcu prowadzić klinikę.
Rok 374, Czerwiec
Okres treningów zakończył się cztery lata po jego rozpoczęciu. Nie przez brak ikry albo umiejętności, ale przez moją własną decyzję. Dalej chciałem zgłębiać techniki medyczne i sztukę ratowania żyć, jednak ojciec nie był w stanie nauczyć mnie czegokolwiek innego. Aktywnie pomagałem mu w klinice, samemu wykonując proste zabiegi. Przygotowując leki, zbierając zioła. Używając zaawansowanych technik medycznych. Z dzisiejszego punktu widzenia, praktycznie współpracowałem z nim na równych warunkach. Ale mój potencjał został dostrzeżony przez jednego z pacjentów ojca. Był możnym i wpływowym człowiekiem, kupcem. Zatrzymał się w wiosce, w poważnym stanie chorobowym. Połączonymi siłami moimi i ojca, udało się przywrócić do zdrowia. Zaproponował wzięcie mnie do stolicy prowincji i oddanie pod opiekę mistrzów medycyny, ninja z Rodu Aburame. Na kilka kolejnych lat, podczas których mógłbym się rozwijać w upragnionej sztuce. Matka była sceptyczna, jako że moje umiejętności bojowe nadal pozostawiały wiele do życzenia. Ojciec był zadowolony, aczkolwiek teraz jestem w stanie stwierdzić u niego opory i nieszczerość. Nie chciał bym odchodził, jako że bardzo odciążałem go w obowiązkach. Ale decyzja została ostatecznie podjęta, a ja zmieniłem otoczenie na takie bardziej pasujące moim talentom. To był ostatni raz, kiedy widziałem moją rodzinę.
Kupiec, Ryu Sakamoto, wynajął mi niewielkie mieszkanie i przydzielił swojego sługę w roli opiekuna. Niczego mi nie brakowało. Sprzętu, jedzenia i godziwych warunków do życia. Samotność doskwierała mi wyjątkowo mocno, jako że nie miałem żadnych rówieśników, a moje umiejętności społeczne nie były aż tak rozwinięte jakbym tego chciał. Sensei Aburame Akuhara był staruszkiem, ninja na emeryturze. Widział niejedno i niejedno słyszał w swoim życiu. Był wymagający i surowy. Wpajał mi podstawy które pomijałem za czasów nauki przez rodziców, zaawansowane teorie i techniki. Dzień za dniem. Uczył, jak używać moich robaków bardziej efektywnie. Szczególnie mocno zwracał uwagę na czystość. Kazał się odkażać alkoholem przed wejściem do jego pracowni i zawijać ciało w bandaże. Do dzisiaj utrzymuję jego praktyki, uznając je za obiektywnie poprawne i dobre dla uczonego kunsztu. Posiadał też ogromną kolekcję sprzętów. Słoje z różnymi częściami ciała, kolekcje egzotycznych roślin i robaków, szafy pełne zwojów wypełnionych różnoraką treścią. Własną salę operacyjną i dostęp do każdego miejsca w Szpitalu w osadzie, gdzie traktowany był z widocznym u innych szacunkiem i trwogą. Jego pracownia znajdowała się poza osadą, w lesie nieopodal. Podobno dlatego, że potrzebował spokoju do badań i stałego źródła dzikich ziół. Te też musiałem poznać, okres ich wegetacji i właściwości. Było ciężko, muszę to przyznać otwarcie i bez zakłamywania faktów. Nauki trwały codziennie, od rana do wieczora. Nieraz płakałem. Tęskniłem za rodziną i znajomymi z miasteczka. Często pisałem do nich listy i prosiłem opiekuna o ich wysłanie. Dostawałem odpowiedzi. Pełne szczerej troski i zadowolenia. Słowa pokrzepienia były mi potrzebne, jako że nauki miały trwać kilka lat. Podczas których nie widziałem mojej rodziny. Cała moja uwaga była skupiona na nauce.
Rok 376, Marzec
Akuhara-dono, bo tak kazał się nazywać, zaczynał zachowywać się bardzo dziwnie. Często odwoływał zajęcia. Jego zdrowie podupadało i żaden medyk, który go odwiedzał, nie był w stanie poprawnie go wyleczyć. Akuhara-dono rzucał w nich kolbami i słojami, nazywając szarlatanami i beztalenciami. A lekcje których mi udzielał zaczynały wymykać się standardom medycznym jakie do tej pory poznawałem. Zabierał mnie do kostnicy i pokazywał zwłoki w różnych stanach rozkładu. Zabijał gryzonie których używał do testowania swoich produktów i próbował za pomocą chakry ponownie tchnąc w nie życie. Poganiał mnie też do tego. Motyw życia i śmierci był bardzo często obecny w poruszanych tematach i lekcjach. Oceniając to chłodnym okiem mojego aktualnego doświadczenia, mógł bać się swojej śmierci. Regularnie zażywał pigułki swojej produkcji i wstrzykiwał nieznane mi substancje. Raz zapytany o ich pochodzenie, rzucił we mnie zwojem który czytał i kazał wrócić za tydzień. Jego abstrakcja była odczuwalna u każdego w jego otoczeniu. Nie miał asystentów ani rodziny, ale miał duże grono "kolegów" z grona medycznego. Zazwyczaj do niego przychodzili na krótkie pogawędki, żeby pochwalić się efektami badań i nieco podpytać. Czasami składał raporty w Siedzibie Władzy. Te były objęte ścisłą tajemnicą i nawet mi nie było wolno wchodzić do zamkniętego pomieszczenia w piwnicy jego domostwa. Nazywał to "prywatną pracownią" w której "miał dokonać przełomu, który odmieni znaną nam medycynę". Ale surowo zakazywał pytania się o to ani wchodzenia do pomieszczenia. Było objęte dużą ilością pieczęci, dlatego samo wejście byłoby niemożliwe. To prawdopodobnie tam przesiadywał podczas swojej nieobecności na naszych zajęciach.
Rok 378, Listopad
Inni ninja zaczęli pojawiać się w jego domu podczas naszych zajęć. Pytali go o brakujące ciała w kostnicy, o brakujący sprzęt w szpitalu. O eksperymenty które przeprowadzał. Jednak kategorycznie wypierał się wszystkiego, a dostępu do pracowni nie udostępniał. Jego dziwactwa zaczynały robić się niepokojące. Przynosił do domu martwe ptactwo i traktował technikami Raitonu. Karmił swoje robaki zatrutym pokarmem i patrzył na ich reakcję. Rozmnażał te, które przeżywały. Zgodnie z moją wiedzą, takie zachowanie nie jest akceptowalne pośród Aburame, którzy szanują swoje robactwo. Sama jego skóra zaczynała robić się blada. Jak gdyby niebieskawa. Mówił, że to efekt choroby. Nieskatalogowanej, rzadkiej choroby pochodzącej z terenów Karmazynowych Szczytów. Nie pozwalał mi przeprowadzić na nim testów i pobrać próbek. Krzyczał, że moje niedoświadczenie tylko pogorszy sprawę. Lekcje powoli traciły na wartościach edukacyjnych, także miały miejsce coraz to rzadziej. Raz na tydzień albo też dwa. Nie dawałem tego po sobie poznać pisząc do rodziców. Udawałem, że wszystko jest idealnie. Nie chciałem ich martwić, a zakres wiedzy, jakakolwiek by ona nie była, zaczął się regularnie powiększać. Powód musiał leżeć w piwnicy. Decyzja o nauce technik pieczętujących pojawiła się nagle. Sakamoto-san i Akuhara-dono weszli ze sobą w sprzeczkę, w dzień kiedy nie powinno mnie być w jego pracowni. Ale byłem, za pomocą robaka podsłuchałem rozmowę. Mieli umowę. Kupiec dostarczał mu "obiektów do badań" a w zamian za to oczekiwał tajemnicy młodości rodu Senju. W rozmowie padła jeszcze fraza "nieśmiertelność Jashinistów". Nie byłem w stanie tego zapomnieć. Przez lata uczył się o różnych klanach, w tym o Jashinistach. Co czaiło się w piwnicy? Z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że coraz bardziej przyswajałem jego nietypowe podejście do świata.
Rok 378, Styczeń
Dopracowywałem swoje techniki przez kilka miesięcy. W sekrecie udałem się nawet do Sakamoto z ofertą wyjawienia prawdziwych wyników badań. Zgodził się i sypnął pieniądzem na wynajem kilku najemników, specjalistów od technik pieczętujących. To nie była już ciekawość. To była obsesja. Musiałem wiedzieć co tam jest. Lekcje w okresie tych trzech miesięcy były bardzo dziwne. Każda dotyczyła tematu śmierci. Przemijania. Marnowania organów, uczenia się biologii zwierząt. Doświadczania bólu. Pokornie to znosiłem, ale z każdą kolejną lekcją sprawa zaczęła mi się podobać coraz mniej. Aż w końcu dzień nadszedł. Mistrz został wezwany do Siedziby. Sakamoto zadbał, by sprawa jak najbardziej się przeciągała. Wszedłem do piwnicy w towarzystwie dwóch innych ninja. Zdjęli pieczęcie i weszliśmy do środka. Jego zawartość, wyjątkowo, pozostawię w tajemnicy. Aczkolwiek to, co tam zobaczyliśmy, nie może być opisane słowami. To trzeba było zobaczyć. Dla kogoś zwykłego zawartość pomieszczenia mogła być odrażająca i nieetyczna. Groteskowa. Też tak na początku sądziłem. Ale gdy kilka chwil później w pomieszczeniu zjawił się Akuhara-dono, przestałem o tym myśleć. Zaatakował nas za pomocą swoich robaków i zaawansowanych technik Doton. Nie mieliśmy szans. Towarzyszący mi polegli od razu. Mi z kolei zostało wyjaśnione, co tak naprawdę ma miejsce. Zostałem tam zamknięty. Uśpiony. Pozwolono mi żyć. Czy to przez wzgląd na moją edukację? Przywiązanie? Jakkolwiek bym tego sobie nie wyjaśniał, prawdziwe motywacje pozostają nieznane do dzisiaj. Nie potrafię znaleźć prawdy.
Moje czyny nie pozwalają mi na przekazanie informacji o zawartości pomieszczenia w jakiejkolwiek formie. Także o tym, co odkryłem wewnątrz, pchany ciekawością. Nie wiem jak wiele czasu tam spędziłem. Wyszedłem samodzielnie, drzwi nie były zablokowane. Jednak zamiast konfrontacji z senseiem, znalazłem mnóstwo niewyjaśnionych pytań. Budynek na którym była zbudowana kryjówka spłonął. Senseia nigdzie nie było. Cała jego praca i dorobek życia poszły z dymem, z wyjątkiem miejsca w którym zostałem zamknięty. Cudem zaledwie udało mi się uciec z miejsca zdarzeń, niewidziany przez nikogo. Jedynym moim pragnieniem była ucieczka. Odcięcie się od wszystkiego, co było wcześniej. Nigdy więcej nie wróciłem do Gokiburi. Później dowiedziałem się o pożarze który strawił budynek. Mojego mistrza i mnie uznano za martwych, dwa trupy miały zostać znalezione w jednym z pomieszczeń.
Rok 379, Styczeń
W ciągu roku udało mi się osiągnąć naprawdę dużo w kwestii ukrycia swojej tożsamości. Praktycznie nigdy nie posługiwałem się swoimi robakami publicznie. Powołując się na fałszywe nazwisko i imię udało mi się przez jakiś czas pracować w szpitalu w Ryuzaku, ukrywając także swoje prawdziwe umiejętności. Oszczędzałem na własną klinikę, bliźniaczo podobną do tej prowadzonej przez ojca. Do niego jak i do matki nie piszę wcale. Wszyscy uważają mnie za martwego i tak powinno zostać. Udało mi się zbudować klinikę i wyrobić sobie opinię porządnego lekarza. Moja klinika, będąca jednocześnie domem, jest dobrze wyposażona i nie brakuje mi niczego. Porzuciłem już swoją poprzednią tożsamość. Yokage Mujin narodził się i zamierza kontynuować swoją naukę, czerpiąc inspirację z prac Akuhara-dono. Niczego nie zabrałem z wnętrza jego domu, dlatego w odpowiednie przyrządy musiałem zaopatrzyć się samodzielnie. Opinia publiczna nie miała żadnego prawa dowiedzieć się o potencjale badań Akuhara-dono, dopóki nie zostaną całkowicie ukończone. O ile zostaną. W mojej pamięci zaczęły pojawiać się dziury. Co robiłem tydzień temu? Ciężko mi było to zapamiętać. Niczym jednostka cierpiąca na amnezję. Szybko traciłem koncentrację. Do dzisiaj ciężko mi stwierdzić, co jest tego powodem. Możliwe że jest to psychologiczny efekt spowodowany traumą. Możliwe że wrodzona choroba, która uaktywniła się teraz. Może to mój sensei wprowadził do mojego ciała jakiś nietypowy specyfik albo użył na mnie techniki. Bardzo możliwe, że pieczęć na moim języku jest za to odpowiedzialna.
Rok 384, Maj
Klinikę otwierałem sporadycznie, odcinając się od świata zewnętrznego. Mimo że moja opinia pośród pacjentów jest dobra i nie mogą na nic narzekać, moje badania zaczynały stawać w miejscu. Nie byłem w stanie poprawnie formułować kolejnych etapów badań. Brakowało mi sprzętu i testów do badań. Musiałem próbować zdobyć je na czarnym rynku. Ujawniłem się jako ninja i zacząłem poszukiwać jednostek obiektywnie złych. Złodziei, bandytów i rzezimieszków. Tropiłem ich i na nich przeprowadzałem eksperymenty. Zdecydowana większość przeżywała, a moje sposoby na zachowanie anonimowości pozwalały na spokojne życie. W tym okresie zacząłem podróżować. Spotykać innych specjalistów w zakresie medycyny, wymieniać się poglądami i technikami. W efekcie tego zgromadziłem ogromną kolekcję teorii i potencjalnych specyfików. Wszystko trzymałem przy sobie, najbardziej niepokojące części ukrywałem w moim domu.
WIEDZA
Ukryty tekst
ZDOLNOŚCI
Ukryty tekst
EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
Duża torba (przy pasie)
Dwa duże zwoje (na plecach)
Bandaż na rękach
2 manierki przy pasie (po 1 na bok)
Ukryty tekst
ROZLICZENIA
PIENIĄDZE: Bank
PH: Rozliczenia
MISJE:
D - 1
C - 1 ,
B - 1 , 2 , 3
A -
S -
EVENTY: Oniniwa
PREZENT OD ADMINISTRACJI: Poprzednia postać (80%PH i Ryo)
0 x
Jawa
Administrator
Posty: 4109 Rejestracja: 10 mar 2015, o 23:33
Ranga: Admin Ogólny
GG/Discord: MxPl#7094
Multikonta: Sasame | Ruushi Fea
Post
autor: Jawa » 6 paź 2019, o 01:06
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości